Wstaje jak co rano, wszędzie słyszę krzyki, I psów ujadanie hałasy z fabryki, Ktoś znowu umiera ktoś znowu się rodzi Lecz czy tak naprane to kogoś obchodzi? I idzie w jedności, nasza banda chora Z tym jednym marzeniem- doczekać wieczora Lecz jeśli przetrwamy to nic się nie zmieni Jesteśmy skazani na spoczęcie w ziemi… Ten świat tak pędzący w bezczelnym szaleństwie Fabryka umarłych , udawane szczęście Każdy ma nadzieje że go to ominie Że go nie dopadną farbowane świnie Ten świat tak nieznośny nie do wytrzymania Fabryka umarłych, nauka przetrwania Każdy ma nadzieje że go to ominie Lecz prędzej czy później każdy tutaj ginie Kładę się wieczorem za oknem ulica Brudna zaśmiecona, smutkiem mnie przesyca Gdzieś trwają pogrzeby, gdzie indziej porody W łóżku pod pościelą przedmałżeńskie gody Zasypiamy wszyscy, wciąż tak samo chorzy Z myślą „może jutro wszystko się ułoży” I tak w naszym życiu nigdy się nie zmieni To że gdy się skończy, zakopią nas w ziemi Ten świat tak pędzący w bezczelnym szaleństwie Fabryka umarłych , udawane szczęście Każdy ma nadzieje że go to ominie Że go nie dopadną farbowane świnie Ten świat tak nieznośny nie do wytrzymania Fabryka umarłych, nauka przetrwania Każdy ma nadzieje że go to ominie Lecz prędzej czy później każdy tutaj ginie Tekst bierze udział konkursie, więc prosze o pomoc, szczegóły na fanpage'u w źródle, wielkie dzięki.
Komentarze