Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

A gdyby tak wszystkie dragi były legalne?

A gdyby tak wszystkie dragi były legalne?

Narkotyki to zło i nie powinny być legalne - powtarzamy niczym mantrę. Tu najczęściej wyciągamy najcięższy z argumentów - „no bo przecież dzieci trzeba chronić!”. Spokojnie – niezależnie od tego, czy dragi będą legalne, czy też nie, nasze dorastające latorośle i tak będą miały do narkotyków dostęp.



Dziś zakazane przez prawo substancje kupić można równie łatwo, co całkiem legalną wódeczkę. Ponadto historia pokazała, że prohibicja niesie ze sobą więcej szkód niż zalet.

Walka z narkotykami jest kosztowna

Od 1970 roku walka z narkotykami w USA pochłonęła już ponad bilion dolarów. Obecnie amerykański rząd wydaje na ten cel ok. 51 miliardów rocznie. Według DPA (Drug Policy Alliance) co roku policja aresztuje 1,5 miliona osób za niewielkie przestępstwa i wykroczenia związane z posiadaniem narkotyków (z czego tylko 12% dotyczy obrotu nielegalnymi substancjami).
W Polsce sytuacja wygląda podobnie. Na batalię z dragami w samym tylko 2012 roku wydano 80 milionów złotych! Tyle kosztuje „obsługa” przeszło 30 tysięcy osób zatrzymanych za naruszenie słynnego, dotyczącego posiadania dragów na własny użytek, artykułu 62A Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.
Szacuje się, że w całej Unii Europejskiej rocznie z powodu przedawkowania narkotyków życie traci ok. 9 tysięcy osób. Aż wąs się jeży, prawda? Trzeba jednak obiektywnie dodać, że całkiem legalne papierosy i alkohol w samej tylko Polsce są przyczyną 100 tysięcy zgonów rocznie!

...i całkiem nieskuteczna

Mimo surowego prawa antynarkotykowego w niektórych stanach, wszystko wskazuje na to, że i tym razem kosztowna prohibicja zawiodła na całej linii. W 2010 roku nielegalne substancje posłały na tamten świat aż 38 tysięcy osób, a według Światowej Organizacji Zdrowia USA może pochwalić się jednym z najwyższych wskaźników nadużywania narkotyków na świecie.
A w Polsce? Wyniki badań zleconych przez Europejski Program Badań Ankietowych w Szkołach można pozostawić bez komentarza – W 1995 roku jedynie 8% 15- i 16-latków popalało marihuanę. Tymczasem w 2011 roku maryśką raczył się już co czwarty nastolatek!

Edukacja zamiast karania?

Z takiego „kontrowersyjnego” założenia wyszły władze Portugalii. Przed wprowadzeniem nowego prawa regulującego posiadanie nielegalnych substancji, lizbońskie slumsy uważane były za najbardziej niebezpieczne miejsce w Europie. W 2001 roku władze postanowiły odstąpić od karania osób posiadających jakiekolwiek narkotyki, niezależnie od tego, czy była to odrobina haszyszu, czy na przykład słuszna dawka heroiny. Ta ryzykowna zmiana spotkała się z miażdżącą falą krytyki wśród reszty europejskich państw, które wróżyły Portugalii najczarniejsze scenariusze.
Zamiast inwestować pieniądze w karanie i ściganie posiadaczy wszelkich używek, postanowiono je wydać na bezpłatne programy leczenia uzależnień, pomoc w powrocie na łono społeczeństwa osobom po kuracjach odwykowych oraz tak zwane „zmniejszanie szkód” - zarejestrowani heroiniści mogą zgłosić się do jednego z wielu dostępnych w kraju punktów i legalnie kupić zamiennik heroiny – metadon, który to z niemałym powodzeniem wykorzystywany jest przy leczeniu uzależnień.


Najważniejszym elementem nowego prawa było jednak edukowanie obywateli i tłumaczenie im następstw zażywania poszczególnych narkotyków. Edukacją zajęło się tamtejsze ministerstwo zdrowia.
Dziś, po 13 latach od wprowadzenia mocno krytykowanego przez konserwatywnych polityków prawa, Portugalia jest na jednym z ostatnich miejsc w Europie jeśli chodzi o ilość obywateli spożywających narkotyki, a co za tym idzie odnotowano także znaczne zmniejszenie się zachorowań na AIDS. W ramach efektu ubocznego zmalał się też przemyt, a nawet... liczba osób zarażonych chorobami wenerycznymi.

Mniejsza przestępczość

Zalegalizowanie, opodatkowanie i wprowadzenie narkotyków do legalnego obrotu może być silnym ciosem dla czarnorynkowych potentatów w tej dziedzinie. Historia bowiem lubi się powtarzać – podobnie jak zdjęcie prohibicji w USA (1933 r.) szybko rozwiązało problem mafii, tak i zalegalizowanie trawki w Kolorado sprawiło, że obywatele przestali napędzać biznes ulicznym dilerom i stojącym za nimi grubym rybom przestępczego półświatka.

Co ciekawe, nie tylko narkotykowi bossowie dostali po kieszeniach, ale także i... właściciele sklepów, którzy całkiem legalnie handlowali alkoholem. Zmniejszenie się ilości konsumentów napojów wyskokowych stało się bowiem efektem ubocznym legalizacji marihuany!
Legalizacja ma też być sposobem na wyeliminowanie karteli narkotykowych w Urugwaju. Tamtejszy prezydent Jose Mujica chce wprowadzić państwowy monopol na obrót marihuaną. Pierwsze na świecie państwo-diler ma inwestować pieniądze ze sprzedaży trawki w leczenie osób uzależnionych.

Legalne narkotyki będą bezpieczniejsze

Obecnie, robiąc zakupy na ulicy, konsument nie ma pojęcia, co nabywa. Szacuje się, że kokaina z czarnego rynku zawiera w sobie jedynie 10-15% czystej kokainy. Nie zniechęca to jednak ludzi do sięgania po ten narkotyk. Podobnie sytuacja wygląda z heroiną, gdzie dochodzi jeszcze aspekt „stygmatyzacji” ludzi biorących narkotyki. Osoby zażywające heroinę boją się np. kupować świeże igły. W 2010 roku przeszło 8% Amerykanów mających HIV zaraziło się tym wirusem za pośrednictwem igieł dzielonych z innymi ćpunami. Wprowadzony w niektórych stanach program, polegający na rozdawaniu świeżych igieł osobom uzależnionym od heroiny nie zmniejszył wprawdzie ilości amatorów hery, ale wyraźnie wpłynął na ilość zarażeń wirusem. Ułatwił też dostęp do bezpieczniejszych, legalnych zamienników tego narkotyku.

Lecznicze narkotyki?

Legalizacja narkotyków w połączeniu z obiektywnym informowaniem społeczeństwa na temat tych substancji niosłaby za sobą jeszcze jedną pozytywną rzecz, mianowicie dostęp do dragów, które oprócz swych rekreacyjnych walorów posiadają również szereg cech, które mogą przysłużyć się... medycynie. Obecnie jedynym legalnym w Polsce środkiem zawierającym THC i CBD jest Sativex.
Lekarstwo to używane jest w szczególnych przypadkach stwardnienia rozsianego i terminalnych stadiach nowotworów. Lek wydawany jest na receptę i kosztuje majątek. W praktyce jest to ekstrakt z konopi indyjskich, którego wyprodukowanie byłoby możliwe nawet w warunkach domowych, jeśli tylko prawo pozwalałoby chorym na uprawę marihuany.


Nie możemy też zapominać o szerokim zastosowaniu naturalnych psychodelików jak ibogaina czy dimetylotryptamina, które to substancje doskonale sprawdzają się w leczeniu uzależnień. Również zawarta w niektórych grzybach psylocybina mogłaby całkiem legalnie znaleźć swoje zastosowanie w leczeniu stresu pourazowego i lęków.

Legalne dragi = szczęśliwy obywatel

Pewnie napruty jakimś cholerstwem i od razu szczęśliwy – pomyślicie sobie. Otóż nie do końca o takie „szczęście” nam chodzi.
Na początku 2014 roku, kiedy w Kolorado zdecydowano się zalegalizować trawkę, od razu nałożono na nią niemały podatek (27 %). Władze szacują, że dzięki temu stan będzie wzbogacał się o 70 milionów dolarów rocznie! Jeszcze nie skończył się rok, a już wiadomo, że starczyło zarobionej dotąd kasy na potężne dofinansowania dla służby zdrowia, programy edukujące obywateli oraz całą administrację związaną z obrotem konopiami. Mało tego – okazało się, że zostało przeszło 30 milionów nadwyżki! W tej sytuacji to obywatele zadecydują, czy kasa ma wrócić do ich kieszeni, czy też może warto by tę nadwyżkę wydać na coś społecznie przydatnego.

W Polsce osobie złapanej z niewielką ilością marihuany grozi nawet do 3 lat pozbawienia wolności. Od 2011 roku prawo odrobinę złagodzono i obecnie sąd może odstąpić od karania np. poczciwej dresiny w skierach naciągniętych na poliester, co to zbyt bardzo afiszowała się podczas opalania lufki od dupki strony. Nie zmienia to faktu, że co roku do polskich więzień trafia niemało nieszczęśników, którzy padli ofiarą dość niedowidzącego w tym względzie prawa (tak gdzieś -5 oraz astygmatyzm).

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…