Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Marihuana a Aktywizm - self-case study

Marihuana a Aktywizm - self-case study

Witam wszystkich palących aktywistów. Na tej stronie dość często pojawiają się informacje o marihuanie, jej leczniczym zastosowaniu i potencjale buntowniczym.
To wszystko prawda, jednak nie zauważyłem, aby ktoś do tej pory powiedział o pewnych niedogodnościach związanych z używaniem jej regularnie przez osoby, które od czasu do czasu wychodzą z domu celem ruszenia z posad bryły świata (aka. Aktywistów).
Otóż opowiem Wam swoją historię, której motywy podłapałem również u moich współpalaczy. Wnioski zostawiam Wam:


Zielsko paliłem z mniejszymi lub większymi przerwami od lat. Przez większość tego czasu miałem do niego dość swobodny dostęp, którego przyczyny przemilczę. Grunt, że zawsze mogłem palić – z kim chciałem, kiedy chciałem i ile chciałem.

Na początku było mocno psychodelicznie, była euforia i bunt. To, co przydarza się wielu ludziom, kiedy zostaną skonfrontowani z tą cudowną substancją. Dużo się uczyłem, kwestionowałem podstawowe założenia rzeczywistości i w końcu przy niewielkiej pomocy internetu, kumpli i zielska wypracowałem sobie własne, choć wciąż dość plastyczne stanowisko.

Marihuana jest świetna do uczenia się. Owszem, okazjonalnie wpędzi Cię w jakąś paranoję, albo zaczniesz zapominać mniej lub bardziej istotne szczegóły, ale per saldo i tak byłem na plus. Nie do przecenienia był też efekt redukcji lęku, gdyż od czasów szkolnych trapiły mnie pewne paranoje społeczne (nie do końca nieuzasadnione), które pod wpływem byłem w stanie sobie wytłumaczyć i pokonać.
Twórczość po MJ też była nie do przecenienia. Podczas palenia sięgałem na wyżyny kreatywności i formy. Nauczyłem się wychodzić poza schematy. Z czasem nawet nauczyłem się przezwyciężać dojmujący efekt lenistwa wywoływany przez moje autorskie mieszanki i to było super!


Polepszył mi się wzrok (choć nie mam pojęcia czy można to przypisać zielsku), miałem mniej stanów zapalnych (a mam chory kręgosłup) i w ogóle czułem się lepiej. Maści, które przygotowywałem leczyły kilka osób z dobrym skutkiem.
Mój rozwój osobisty przekroczył wszelkie strefy komfortu i dokonałem w nim rzeczy o których myślałem, że zajmą mi lata. Potrafiłem się zmienić niemal z dnia na dzień zgodnie z moją wolą.
Z czasem jednak małe dawki nie wystarczały i musiałem z przyczyn ekonomicznych (nie takich jak myślicie) zrobić sobie przerwy. I tu też wyszło dobrze. Tydzień, dwa tygodnie bez palenia i tolerancja wracała do normy. Do tego w czasie nieprzyjmowania marihuany miałem piękne, realistyczne sny, które pamiętałem po przebudzeniu. Zdarzało się, że były świadome i potrafiłem nimi sterować – najbardziej lubiłem latać i oglądać światy z lotu ptaka. :)


W końcu zredukowałem palenie do <1 bucha dziennie. Jeśli zwiększyłem dawkę do 3, robiłem sobie przerwę. To był ten moment, kiedy moja działalność aktywistyczna zaczęła się chwiać. Palenie niezauważalnie weszło mi w nawyk. Stało się codziennym (lub co-drugi-dzień) rytuałem.
Zacząłem mieć dziwne tripy, na których MJ wywlekała mi przed oczy bardzo trudne sprawy i nękała mnie obrazami niszczejącego świata. Nie wychodziłem z domu, unikałem znajomych. Paliłem i walczyłem ze swoimi demonami. Nie sprawiało mi to przyjemności, ale nawyk pozostał. Nie spałem po nocach, jakby ostatecznym wynikiem mojej walki (która przeniosła się z nagła do wewnątrz) miało być ostateczne wyzwolenie ludzkości z pęt – jakich sami wiecie najlepiej... W efekcie byłem zmęczony, ospały i lękliwy. Nie zauważyłem tego jednak, bo nawykowo paliłem.
Było tak do momentu aż pewna znajoma powiedziała mi bez ogródek, abym (skoro mam takie problemy z energią i w ogóle) "przestał ćpać".
Byłem zszokowany, bo przecież wniosek był taki oczywisty. W pierwszym odruchu chciałem jej się jakoś odgryźć, ale zrezygnowałem, bo wiedziałem, że ma absolutną rację.

Z dnia na dzień przestałem więc ćpać i zająłem się aktywizmem, który jest nam teraz potrzebny bardziej niż moje wewnętrzne walki z wiatrakami. One na mnie poczekają. Świat czekał nie będzie.
Mam nadzieję, że wprowadziłem Wam trochę refleksji i że w porę, ci co mają z tym problem, "przestaną ćpać". Przynajmniej do czasu aż będzie już po rewolucji i świat stanie się lepszym miejscem do życia. Dla wszystkich palaczy MJ i nie tylko.

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…