Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Witamina E

Witamina E

Podobnie jak np. witamina A czy K (witaminy rozpuszczalne w tłuszczach) –witamina E (jeden z najsilniejszych antyoksydantów występujących w przyrodzie) nie jest jednorodną molekułą, lecz grupą związków. Bo w grupie siła :)

Zatem gdy mówimy o witaminie E to co tak naprawdę mamy na myśli? Otóż jest to cała związków rodzinka: związki chemiczne o nazwie tokoferole (alfa, beta, gamma, delta) oraz tokotrienole (również oznaczone alfa, beta, gamma i delta). Jeden z nich rządzi stadem: alfa-tokoferol – ma największą aktywność biologiczną. Ale wszystkie są ważne i potrzebne, bo z kolei taki np. gamma-tokoferol ma największy wpływ na wzrost poziomu dyzmutazy ponadtlenkowej (SOD), czyli ważnego enzymu, chroniącego nas przed przed chorobami powiązanymi z przewlekłymi stanami zapalnymi w ustroju (np. choroby serca, choroba Alzheimera, nowotwory), jak również samym procesem przedwczesnego starzenia się. Z kolei to tokotrienole jak się okazuje mają głównie wpływ na prawidłowy poziom trójglicerydów we krwi. Witamina E jednym słowem zaiste jest potężnie działającym prozdrowotnym związkiem, który bardzo wiele potrafi dla nas zrobić.


Ile witaminy E potrzebujemy?

Obecne oficjalne zapotrzebowanie na witaminę E (takie minimalne, potrzebne w ogóle do przeżycia czyli obłudnie nazwane „zalecanym” RDA, dziennym zapotrzebowaniem) to jest w Polsce na dzień dzisiejszy ilość 12 mg. Przeliczając to na jednostki międzynarodowe wychodzi ok. 18 jednostek międzynarodowych, czyli IU (przelicznik to 1 mg =1,5 j.m.) – jest to śmiesznie mało. Należy jeszcze wziąć pod uwagę jeden fakt: witamina E nie jest syntetyzowana przez zwierzęta ani ludzi. Musi być ona człowiekowi dostarczona z zewnątrz – podobnie jak dzieje się to w przypadku witaminy C.

Taka przy okazji ciekawostka w jaki sposób organizacje rządowe manipulują cyferkami: początkowo gdy tylko ustalono RDA dla witaminy E (a zrobiono to dopiero w roku 1968, czyli wiele lat po jej odkryciu) zalecane RDA było większe (ok. 30 IU na dobę czyli ok. 20 mg na dobę) ale wkrótce organizacje dietetyków podniosły rwetes, że żaden normalny na umyśle dietetyk za żadne skarby nie jest w stanie przecież skonstruować zbilansowanej diety w której by było 30 IU witaminy E, bo przecież nie sposób codziennie pić szklankami np. oliwy z oliwek lub jeść kostkami masło, prawda? 1 łyżka oliwy ma zaledwie 1,8 mg witaminy E, zaś 100 g masła tylko 1,95 mg. Szybko zatem zmniejszonozalecaną (czyli minimalną) ilość witaminy E do ok. 1/2 tej dawki i… po kłopocie. Tak się dzisiaj wyznacza normy dla ludności ;)

Jeśli palisz lub stosujesz hormonalną antykoncepcję doustną, to podobnie jak w przypadku witaminy C – również zapotrzebowanie na witaminę E będzie większe. Również przy zwiększonym spożyciu tłuszczu zarówno pochodzenia odzwierzęcego jak i roślinnych olejów zawierających znaczne ilości wielonienasyconych kwasów tłuszczowych Omega-6 jak sojowy, rzepakowy, sezamowy, krokoszowy, z pestek winogron czy kukurydziany zapotrzebowanie na witaminę E zwiększa się. A to z tego powodu, że witamina E chroni tłuszcze przed utlenianiem. Nie ma nic gorszego niż utlenione (zjełczałe) tłuszcze w naszym ustroju.

Witamina E dla zdrowych oczu

Nota bene większość ludzi nie spożywa nawet tych nędznych zalecanych jako niezbędne minimum 12 mg dziennie witaminy E, bo nie ma jej (wcale lub prawie wcale) w tym co tzw. „normalni” ludzie jedzą jako podstawę swojej diety: w białym pieczywie, w nabiale, wędlinach, mięsach i słodyczach. Nie ma jej w kawie, herbacie, red bulach, coli i w mleku też można powiedzieć, że nie (bo co to jest 0,04mg w szklance „zdrowego” krowiego mleka?).

I my się dziwimy, że choroby serca są na tej planecie główną przyczyną zgonów? Że coraz więcej par nie może mieć dzieci? Że coraz więcej ludzi cierpi na anemię pomimo panującego dobrobytu i nadmiaru wszelkiego pożywienia w cywilizowanym świecie? Że w takim stosunkowo niedużym (moim) mieście jak Elbląg (124 tys. mieszkańców) na operację zaćmy czeka się 3 lata, bo w kolejce przed pacjentem jest (bagatela!) 7 tysięcy osób? A w całym kraju zaćmę ma ponad 800 tysięcy ludzi w wieku ponad 60 lat! To nie są już pojedyncze przypadki, to już jest epidemia zaćmy. Niektórzy ludzie zanim doczekają się te 3, 4 czy czasem i 6 lat na operację (gdzieniegdzie zapisy są na 2020 rok) to zdążą już po prostu stracić wzrok. Jest tyle pacjentów chętnych do operacji zaćmy, żeszpitale już ledwo dyszą. To wiecie co zamierza się zrobić? Podwyższyć kryteria kwalifikacji do operacji: dopóki nie stracisz 40% zdolności widzenia to nie zapiszą Cię w ogóle na operację zaćmy. To bardzo smutna wiadomość dla wszystkich cierpiących na tę chorobę.

Zauważcie proszę teraz: tyle nieszczęścia z powodu czego? Przywiązania do uświęconych i przekazywanych z pokolenia na pokolenie kulinarnych tradycji (dostarczających witaminy E tyle co kot napłakał), w połączeniu ze zwykłą ignorancją i brakiem świadomości, że gdy witamina E jest codziennie dostarczana do ustroju w przyzwoitych ilościach, to nie masz szans na żadną zaćmę. Ani teraz ani nawet na starość!

Witamina E dla płodności

Nasi przodkowie mieli fajnie, bo przez całe tysiąclecia nawet nie mieli pojęcia, że coś takiego jak witamina E istnieje. Jedli sobie znaczy się np. orkisz, różne orzechy, dłubali pestki, kiełkowali nasionka i rozmnażali się dzięki temu obficie jak nakazano w Biblii, ale aż do roku 1922 nie mieli przy tym pojęcia co takiego dobrego wcinają (choć wiedzieli, że jest to dla ich zdrowia korzystne, ale jeszcze nie wiedzieli dlaczego). W roku 1922 dwaj naukowcy (dr Herbert Evans i jego asystentka Katherine Bishop) odkryli witaminę E i od tej pory nic już nie było takie samo. ;)

Evans i Bishop spostrzegli mianowicie, że szczury karmione jedynie słoniną utraciły płodność (nota bene pod żadnym pozorem nie polecam żywienia się samą słoniną i podobnym jadłem). Dodanie do ich diety sałaty oraz kiełków pszenicznych spowodowało przywrócenie płodności! To było niezwykle ważne odkrycie: oznaczało bowiem, że w tym jakże powszechnie pogardzanym„zielsku” jest coś niezwykle cennego: badacze najpierw nadali „temu czemuś” nazwę „anti-sterility factor” czyli czynnik przeciw-bezpłodnościowy. Już w roku 1931 duński badacz Phillip Vogt-Moller informował na łamach czasopisma medycznego „Lancet”, że niedobór witaminy E sprzyja skłonności do samoistnych poronień.

Do roku 1939 pomógł on kilkuset kobietom utrzymać upragnioną ciążę po prostu podając im olej z kiełków pszenicy. W istocie potem badania potwierdziły, że witamina E jest niezbędna dla skutecznego zajścia w ciążę i to nie tylko dla kobiet: jeśli mężczyzna chce mieć nasienie zdolne do zapłodnienia to musi również zjadać pokarmy bogate w witaminę E, inaczej może sobie co najwyżej pobudować dom i posadzić drzewo, ale ze spłodzenia potomka będą zwyczajne nici.

Witamina E dla alergików

Lekarze medycyny ortomolekularnej są zgodni co do jednego: w 9 przypadkach na 10 to co nazywamy „alergią” to po prostu oznaka niedożywienia komórkowego i stresu oksydacyjnego. Zdrowy i silny organizm pozbawiony niedoborów ma w normalnych warunkach na tyle wydolny system immunologiczny, że jakiś tam byle kurz, pyłek, wełna czy kocia sierść nie robią na nim żadnego wrażenia. Zdrowi ludzie jednym słowem zwyczajnie cieszą się życiem zamiast martwić się kontaktem z pyłkami, roztoczami czy innymi „alergenami”, bo od martwienia się o nie mają swojego ochroniarza – układ immunologiczny i to on sprawia, że te wszystkie (bądź co bądź raczej powszechne w otoczeniu) substancje lub mikroorganizmy nie są dla jego właściciela alergenami. Jednak gdy system jest niedożywiony (otrzymuje za mało mikroskładników odżywczych), to nie może działać poprawnie. To tak jakbyś wlewał do swojego samochodu chrzczone paliwo i oczekiwał, że będzie jeździł jak na paliwie najwyższej jakości: nie ma cudów – nie będzie!

Lekarze ortomolekularni wiedzą, że niedosyt witaminy C objawia się wzmożoną wrażliwością na nawet całkiem średni poziom substancji drażniących, toksyn środowiskowych, zanieczyszczeń różnego typu czy mikroorganizmów. Z kolei niedobory witamin A, B complex oraz E najczęściej objawiają się jako problemy ze skórą lub nadwrażliwość na pokarmy, stres i zarazki. Więc zanim polecisz do alergologa zawracać mu głowę to najpierw przyjrzyj się swojej diecie (lub diecie swojego cierpiącego na alergię dziecka): czy na pewno jesz zalecaneMINIMUM pięć porcji warzyw i owoców dziennie? I nie mam na myśli frytek i keczupu ani czekoladek Mon Cheri z wisienką i likierem w środku ;) Chodzi oświeże prawdziwe owoce i warzywa, bo tam znajduje się w nietkniętym stanie to co naszemu systemowi odpornościowemu jest potrzebne aby nas chronił. Po to byśmy my mogli w międzyczasie radować się życiem nie zwracając uwagi na jakieś unoszące się w powietrzu pyłki, przechodzące obok nas psy czy koty lub na zjedzone przez nas pokarmy.

Gdzie znaleźć witaminę E?

Jak wiadomo witaminę E syntetyzują jedynie rośliny, żywe stworzenia tego nie potrafią. Ponieważ jest to witamina rozpuszczalna w tłuszczach, znajduje się ona w dużej ilości właśnie w tych częściach roślin, które tłuszcze zawierają, a więc głównie w ziarnie, które jest nośnikiem życia. Z ziaren możemy wykiełkować zarodki lub wycisnąć z nich olej. Obfitują w witaminę E również orzechy oraz w mniejszym stopniu niektóre tłuste owoce jak awokado czy oliwki. Wielokrotnie wskazuje się na zdrowotne dobrodziejstwa diety śródziemnomorskiej, bogatej w oliwę z oliwek. Zauważmy jednak, że ma ona tak jak pisałam wcześniej zaledwie 1,9 mg witaminy E w 1 łyżce. W porównaniu z olejem wyciskanym z kiełków pszenicy (20,3 mg witaminy E w 1 łyżce), a nawet nierafinowanym olejem słonecznikowym (5,6 mg w 1 łyżce) to doprawdy niewiele.

Oto niektóre źródła witaminy E [6]:

– olej z kiełków pszenicy (1 łyżka) – 20,3 mg – absolutny rekordzista! Jednak może być problematyczny jeśli masz nadwrażliwość na pszenicę (mimo tego, że jest to olej, czyli wyciśnięty tłuszcz, to jednak może zawierać śladowe ilości białek pszenicy)

– ziarno słonecznika łuskane (porcja 30 g – ok. dwie garście) – 7,4 mg

– migdały (porcja 30 g – jedna garść) – 6,8 mg

– olej słonecznikowy nierafinowany (1 łyżka) – 5,6 mg

– orzechy laskowe (porcja 30 g – jedna garść) – 4,3 mg

– awokado 1 średnie – 4,16 mg

– olej rzepakowy nierafinowany 1 łyżka – 2,44 mg

– mango 1 średnie – 2,3 mg

– szpinak gotowany 1/2 szkl. – 1,9 mg

– papryka czerwona 1 średnia – 1,88 mg

– brokuły gotowane 1/2 szkl – 1,2 mg

– owoc kiwi jeden średni – 1,1 mg

– pomidor 1 średni – 0,7 mg

Witamina E oprócz ciepła i tlenu jest wrażliwa również na niskie temperatury czyli mrożenie: mrożonki jej w związku z tym niemal nie zawierają. Jeśli masz wybór pomiędzy np. brokułem świeżym a mrożonym, czy szpinakiem świeżym a mrożonym – zawsze wybieraj produkty świeże. Traktuj mrożonki jako ostateczność, a jeśli już nie ma innego wyjścia to chociaż dodaj do przygotowanej z mrożonki potrawy (ale nie do gorącej!) choćby łyżkę oleju z kiełków pszenicy czy też posyp ją nasionkami słonecznika aby uzupełnić utraconą witaminę E.

I niczego nie smaż! Potrawy smażone zarezerwuj sobie na „od święta”, na pewno nie na co dzień. Czym innym jest np. delikatne przeszklenie cebulki na maciupeńkim ogniu, a czym innym smażenie na silnie rozgrzanej patelni czy grillu (w szczególności smażenie w tzw. głębokim tłuszczu). Niestety potrawy typu placuszki, racuszki, naleśniki, krokiety, kotlety itd. to NIE są potrawy wybitnie sprzyjające zdrowiu! Mimo to portale kulinarne wręcz kipią od takich przepisów, są one ulubionymi potrawami nawet wśród wegetarian i wegan. To właśnie dlatego nawet oni nie są chronieni przed chorobami serca i układu krążenia czy nowotworami (choć statystycznie chorują mniej).

Zawsze starajmy się spożywać nasze pożywienie w postaci możliwie jak najbardziej zbliżonej do stworzonego ręką natury oryginału i jak najmniej poddanej procesom przetwórczym. To nam tylko wyjdzie na zdrowie. :)

/ autor: Marlena

źródło: akademiawitalnosci.pl /

Źródło:

akademiawitalnosci.pl /

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…