W latach 70. fotograf John Wehrheim udokumentował utopijne życie hippisów mieszkających w domkach na drzewach gdzieś na Hawajach.
Początkowo społeczność Camp Taylor nie ufała przybyszowi i Wehrheim musiał bardzo się starać, aby udowodnić swe dobre intencje. Jednak, kiedy mieszkańcy idyllicznej osady zobaczyli jego pierwsze, próbne zdjęcia, zgodzili się nie tylko na jego obecność we wiosce, ale i uczynili z niego oficjalnego fotografa Camp Taylor.
Wehrheim często otrzymywał "zapłatę" za swoją pracę. Najczęściej było to jedzenie i marihuana.
W obozie nie było elektryczności, a domy zbudowane zostały z bambusa i znalezionych przez mieszkańców tego miejsca odpadków
Kiedy wieść o tym miejscu rozeszła się do Camp Taylor zaczęli przyjeżdżać nowi goście chętni do zamieszkania tam. Byli to najczęściej hippisi, surferzy i ludzie, którzy przeżyli piekło wojny w Wietnamie.
Marihuana, a także LSD i inne psychodeliki były integralną częścią życia w Camp Taylor, co nie do końca podobało się stróżom prawa.
Camp Taylor istniał przez 18 lat, aż do momentu kiedy hawajskie władze siłą zamknęły ten "nielegalny" obóz.
Komentarze