Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Największe wpadki w historii narkotykowego przemytu

Największe wpadki w historii narkotykowego przemytu

My ludzie już tak mamy - lubimy wprowadzać się w odmienne stany świadomości. O ile niektóre ze wspomagaczy można kupić w każdym, najmniejszym nawet, osiedlowym sklepie, to już innych wynalazków szukać trzeba na czarnym rynku. Niestety całą zabawę psują stróże prawa i porządku, którzy co jakiś czas przechwytują dostawę sporej ilości świeżych narkotyków. Popyt na dragi jest duży - trudno się więc dziwić, że zarekwirowana kontrabanda swoje waży...



(Podziemny) tramwaj zwany pożądaniem

Stacjonujący przy granicy z Meksykiem policjanci mają problem z dwoma nielegalnie przemycanymi towarami. Jednym z nich są wąsaci Meksykanie. Taki nielegalny imigrant może co najwyżej zabrać pracę jakiemuś prawemu, amerykańskiemu obywatelowi, natomiast inny meksykański produkt - marihuana, może przecież zabić, zamienić człeka w warzywo czy, nie daj Boże, zmienić jego sposób myślenia.
Co jakiś czas w ręce celników trafiają niemałe ilości trawki, jednak pomysłowość przemytników niekiedy zaskakuje nawet najstarszych z funkcjonariuszy. Całkiem niedawno natrafiono na liczący sobie ponad pół kilometra, podziemny tunel rozpoczynający się w budynku pewnego magazynu w Tijuanie i kończący po amerykańskiej stronie granicy.

Korytarz był dobrze oświetlony, a narkotyki transportowane były za pomocą umieszczonych na torach wózków. Podczas obławy zarekwirowano 30 ton zielska wartego 20 milionów dolarów.

Ale się naćpam, ziomuś!

Kiedy ktoś zabiera się za przemyt 105 ton meksykańskiej marihuany wartości zbliżającej się do 100 milionów dolarów, to wiadomo - musi zadbać o to, aby nikt nie domyślił się, że każda z przeszło 10 tysięcy przerzucanych przez granicę paczek wypełniona jest kontrabandą. Na pewno nie jest dobrym pomysłem umieszczanie na pudełkach podobizny Homera Simpsona z napisem „Ale się naćpam, ziomuś!”. Stróże prawa znaleźli takie właśnie paczuszki w sześciu kontenerach, które usiłowano przerzucić do USA. To jedna z największych wpadek narkotykowych przemytników.

Prawdziwa ekstaza

Miłośnicy techniawkowych imprez z Melbourne mieli wyjątkowego pecha. Policja zepsuła im weekend organizując obławę na czołowego kolportera tabletek ecstasy na tamtejszy rynek. Operacja prowadzona była przez długi rok - przyglądano się nie tylko grubym rybom, ale i pracownikom fizycznym siedzącym w tym interesie. Dzięki temu udało się odkryć pochodzenie narkotyków - tabletki importowane były wewnątrz przeszło 3000 puszek z pomidorami. Kraj pochodzenia - Włochy (wiadomo - stamtąd pochodzą najlepsze pomidory). Ostatecznie akcja zakończyła się przechwyceniem 4,4 ton porcji MDMA (łącznie 15 milionów tabletek!). Całość warta była 309 milionów dolarów.

Lizaczki, cukierki, słodycze

Pomysłowością pochwalić się mogą nie tylko narkotykowi bossowie, ale i „płotki” prowadzące jednoosobową działalność przemytniczą. Dwa lata temu w ręce celników wpadł pewien mieszkaniec Ghany, który odwiedził Wielką Brytanię z walizką pełną... lizaków. Wzbudziło to pewne podejrzenia. Setki słodyczy, które mężczyzna ze sobą taszczył trafiło więc pod lupę. Okazało się, że niewinne lizaczki to nic innego, jak czysta kokaina ładnie zapakowana w kolorowe opakowania. Wartość towaru wyliczono na ponad 200 tysięcy funtów.

Melona?

Ciekawy pomysł na przewóz nielegalnego towaru mieli przemytnicy, którzy zapisali się w historii, jako bezpośredni uczestnicy jednej z największych narkotykowych wpadek w historii Hiszpanii.
W porcie w Algeciras funkcjonariusze policji dokonali standardowej rewizji ciężarówki rozładowującej towar z jednego ze statków, który przypłynął z Maroko. Policjanci zastali w pojeździe ogromne ilości... melonów. Okazało się, że w owocach ukryto łącznie 32 tony przedniego, marokańskiego haszu. W ten sposób towar warty 50 milionów dolarów nigdy nie trafił na hiszpański rynek. Mamy nadzieje, że chociaż stróże prawa czerpali z niego radość...

Największa wpadka w historii heroiny

Chińska heroina, w przeciwieństwie do innych produktów stamtąd pochodzących, uważana jest za szczególnie dobry jakościowo towar. Dlatego też mieszkające w San Francisco ćpuny zawsze niecierpliwie czekały na kolejną dostawę narkotyku. W 1991 roku do portu w Bay Area dopłynął statek płynący z Tajlandii. Wśród przewożonych towarów znalazło się 59 pudełek pełnych białej, chińskiej heroiny. Całość ważyła blisko pół tony. Obława służb antynarkotykowych nie dopuściła do trafienia na rynek dragów o łącznej wartości... 5 miliardów dolarów! To więcej niż roczny budżet rządowej agencji do spraw walki z narkotykami - DEA (dane z 2010 roku).

Szef wszystkich szefów

W 1989 roku kalifornijscy policjanci wreszcie dopadli jednego z największych bossów narkotykowych odpowiedzialnych za rozprowadzanie nielegalnych substancji na amerykańskim rynku. Rafael Munoz Talavera. Meksykański „biznesmen” i jego sześciu pomocników wpadli na gorącym uczynku - pojmano ich w magazynie wypełnionym dragami. Na miejscu znaleziono 21 ton kokainy, jednak wkrótce okazało się, że w ciągu czterech miesięcy przed wizytą oddziałów antynarkotykowych, przez magazyn przepłynęło 77 ton tego narkotyku, na którego transport Talavera z własnej kieszeni wyłożył 81 milionów dolarów! Wartość przechwyconej kokainy wycenia się na ok. 7 miliardów dolarów.
Meksykański baron trafił do więzienia, z którego wkrótce dał dyla. Przez lata pozostawał nieuchwytny przez prawo. Karma go jednak dopadła - Talavera zginął z rąk członków konkurencyjnego, meksykańskiego kartelu w 1998 roku.


Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…