Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

O czym powinieneś wiedzieć, zanim zdecydujesz się na tatuaż?

O czym powinieneś wiedzieć, zanim zdecydujesz się na tatuaż?

art_39142_cc1e.jpg?rev=58494b0d8bf84

Od kiedy za dzieciaka po raz pierwszy zobaczyłeś kotwicę wydziaraną na spuchniętym przedramieniu Popeye'a, marzysz o tym, aby także i twoja skóra permanentnie przyozdobiona została atramentem. Jednak zanim w końcu podejmiesz tę decyzję i skierujesz swe kroki do studia tatuażu, przemyśl swój wybór bardzo dokładnie.


Oto rzeczy, które powinieneś wziąć pod szczególną uwagę. 

Dobry tatuaż kosztuje dobre pieniądze 

Ile razy już to słyszałeś? - Wspominasz w towarzystwie o chęci zrobienia sobie dziary, a zaraz okazuje się, że połowa twoich znajomych ma do polecenia świetnych artystów, którzy pokłują twoje ciało za pieniężną równowartość zakupionego w chińskiej budzie kurczaka w pięciu smakach z frytkami, na wynos. „Stary, ten koleś robi świetne dziary. Nauczył się rzemiosła w pierdlu, gdzie dziabał gitów maszynką zrobioną z silniczka wyjętego z Walkmana!”.

A potem patrzysz na taką rozlaną pod skórą fioletowawą plamę i zastanawiasz się, czy to tatuaż przedstawiający artystycznie rozmytego ziemniaka, czy też może siniak nabity po spadnięciu z rowerka. Prawda jest taka, że dobry tatuażysta zna swoją cenę, a na wizytę u niego nierzadko trzeba poczekać nawet i parę miesięcy.

Tatuaż nie może być kwestią mody

Z modnymi ciuchami jest tak, że przez chwilę dany krój jest bardzo popularny, a następnie staje się absolutnie passé. Z tatuażem jest bardzo podobnie, jeśli damy się ponieść sztucznie lansowanym trendom, to zamiast postawić na jedyny w swoim rodzaju, nasz osobisty wzór, każemy sobie wytatuować nutkę, klucz wiolinowy, gwiazdkę, anielskie skrzydła na plecach czy też czaszkę z mieczem zatkniętym w oczodole.

Atrament zaaplikowany w skórę to rzecz permanentna, więc szkoda marnować nawet najmniejszy centymetr kwadratowy skóry na serwowanie sobie wyeksploatowanego do bólu motywu, który po latach stanie się symbolem tego, że pewnych decyzji jednak nie powinno się podejmować spontanicznie (a tym bardziej po pijaku!).

Tatuaż z imieniem kogoś, kto nie jest twoją mamą jest głupim pomysłem

Od dwóch tygodni spotykasz się z Anią, więc już możesz mieć pewność, że z niewiastą tą spędzisz resztę swoich dni. Wiadomo, że nic nie cementuje związku lepiej niż dorodna dziara z imieniem wybranki twego serca. Lecisz więc do osiedlowego studia i korzystasz z oferty „Tylko dziś sterylne igły!”. Każesz sobie wydziabać na bicku wielki napis „I ♥ Ania”.

Zanim tatuaż zdąży ci się zagoić, dziewczyna zupełnie niechcący odda się jakiemuś utytłanemu samoopalaczem koksowi w jednym z dyskotekowych szaletów. Masz wówczas dwie opcje – albo znajdziesz sobie nową narzeczoną o takim samym imieniu, albo wrócisz do studia i poprosisz, aby maestro włożył cały swój wysiłek w zasłonięcie dziary nowym wzorem lub chociaż przerobienie słowa „Ania” na, dajmy na to, „Anal”. 

Tatuowanie uzależnia

To tylko jeden malutki tatuaż na łopatce przedstawiający motylka. Coś skromnego, bardzo symbolicznego i nade wszystko – osobistego. Każdy tak sobie mówi przed pierwszą wizytą w studiu. Zdecydowana większość osób, która pozwoliła sobie ufajdać skórę atramentem, doskonale zna to uczucie, kiedy jakiś mały diabełek mieszkający w naszych umysłach wali w bęben i wodzi nas na pokuszenie – A gdyby tak jeszcze jedną dziarę sobie zrobić? Taką troszkę większą, bardziej widoczną? Coś, co będzie wspaniałym tłem dla motylka? Na przykład łopatę w skali 1:1?

Tatuowanie uzależnia bardziej niż najlepszej jakości szpryca. Warto zdawać sobie z tego sprawę przed pierwszą wizytą w studiu.

Tatuaż na wewnętrznej stronie wargi to niezbyt mądry pomysł

Od paru lat wielka popularnością, szczególnie wśród młodych, „tak bardzo szalonych” przedstawicielek płci niewieściej, cieszą się tatuaże wykonywane na wewnętrznej stronie wargi. O walorach estetycznych takich dzieł nie będziemy tu snuć wywodów.

Warto natomiast powiedzieć, że tatuowanie tego miejsca jest nie tylko dość bolesne, ale i zupełnie bezsensowne. Przede wszystkim tego typu dziary kiepsko się goją, a efekt końcowy może drastycznie odbiegać od tego, który sobie wymarzyliśmy. Ponadto takie tatuaże nie są też zbyt trwałe i po jakimś czasie zupełnie blakną.

Biały tatuaż jest OK, ale… 

Coraz więcej osób decyduje się na białe tatuaże. Nie są one wprawdzie tak widoczne, jak dziary wykonane tuszami w innych kolorach, ale za to w świetle ultrafioletowym jarzą się one niczym choinkowe lampki! Ponadto prace wykonane takim tuszem są zazwyczaj dość estetyczne i łatwiejsze do zaakceptowania przez sztywnych pracodawców nakazujących swoim podwładnym zasłanianie tatuaży.

Niestety, takie prace, pomimo swych niewątpliwych zalet, też nie są zbyt trwałe i po latach mogą zacząć tracić swój kolor. Pół biedy, gdyby taki tatuaż po prostu wyblakł. Problem w tym, że to, jak pigment zachowa się po dłuższym czasie, zależy już od indywidualnego przypadku. I tak też miejsce, w którym dotąd znajdowało się bielutkie serduszko, z czasem może przybrać żółtawą lub nawet zielonkawą barwę, co może kojarzyć się z jakąś paskudną chorobą skóry. Warto więc od razu przygotować się na późniejsze zakrywanie takiego emerytowanego tatuażu nowym, ciemniejszym wzorem.

Robienie tatuażu latem też nie jest najmądrzejszym pomysłem 

Większość tatuażystów największy zapierdziel ma właśnie w sezonie wiosenno-letnim, kiedy nagle wszyscy zaczynają myśleć o gorącym plażingu i napalonych przedstawicielach płci przeciwnej z zachwytem wlepiających oczy w nasze pokryte atramentem ciało.

Problem w tym, że chyba nie ma nic gorszego dla świeżego tatuażu niż karmienie go światłem słonecznym. Tusz zawiera bowiem pigmenty, które w kontakcie z promieniami ultrafioletowymi po prostu tracą swój intensywny kolor. Dlatego też zaleca się, aby nowo wykonaną dziarę chronić przed słońcem przynajmniej przez parę tygodni, aż do momentu pełnego wygojenia się rany.

Alkohol tłumi ból, ale lepiej nie przyjmuj procentów przed wizytą u tatuażysty

Ranni w bitwie marynarze, którym trzeba było amputować jakąś kończynę najpierw pojeni byli hektolitrami wysokoprocentowych trunków. W stanie permanentnego upojenia alkoholowego nie czuli bowiem bólu i nie wierzgali, kiedy pokładowy lekarz ciął im kości brzeszczotem.

Ucząc się z takich historii, najlepiej więc by było opić się nieco przed tatuowaniem, aby uczynić ten długotrwały proces nieco przyjemniejszym. Niestety – alkohol bardzo nie lubi się z procedurą aplikowania atramentu w skórę. Przede wszystkim rozszerzają się wówczas naczynia krwionośne i dochodzi do obfitszego krwawienia z nakłuć. W efekcie rany goją się dłużej i może też dojść do brzydkiego rozlania się tuszu pod skórą.

Ale generalnie - nie namawiamy, ani nie odradzamy wam tatuowania. Wybrana z głową dobra dziara na ładnym ciele zawsze prezentuje się bardzo dobrze. Na dowód tego zapraszamy was do rzucenia okiem na najbardziej udekorowane tuszem gwiazdy filmów dla dorosłych.

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…