Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 151 takich materiałów
Pomagasz? Będziesz zdrowszy! – Przypadkowe akty dobroci powodują, że czujemy się dobrze. Sprawiają radość odbiorcy, a czasem nawet większą większą - ofiarodawcy. Służą też zdrowiu. Ludzie pomagający innym są szczęśliwsi, zdrowsi i żyją dłużej w porównaniu z ludźmi nieskorymi do niesienia bezinteresownej pomocy.
Korzyści zdrowotne wynikające z hojności i dobroci:

1. dla umysłu – intuicyjnie wiemy, że służą ofiarodawcy. Jednak badania, m.in. te przeprowadzone przez naukowców z Case Western Reserve University w Cleveland w stanie Ohio (USA), potwierdzają tę intuicję. Altruizm pomaga zapobiegać depresji, zmniejsza niepokój, poprawia samopoczucie. Te spostrzeżenia dotyczą nie tylko dorosłych – australijscy naukowcy z University of Sydney potwierdzają, że dawanie przynosi korzyści emocjonalne małym dzieciom.
2. dla organizmu – altruizm ma wpływ na naszą kondycję fizyczną i długowieczność. Badania na University of Michigan (USA) dowodzą, że ludzie, którzy pomogli innym – przyjaciołom, krewnym i sąsiadom, są mniej narażeni na ryzyko zgonu w porównaniu do ludzi, którzy nie angażują się w czynności altruistyczne. Pomagając innym, sami czerpiemy z tego korzyści. Ludzie, którzy dają coś komuś od siebie, mają niższy wskaźnik śmiertelności, a u osób, którzy aktywnie działają dla dwóch lub więcej organizacji, odnotowano o 44% niższy wskaźnik śmiertelności w stosunku do nie-wolontariuszy. W momencie pomagania innemu człowiekowi czy zwierzęciu uwalniana jest do organizmu oksytocyna. Przeczytajcie o jej zaletach: 10 fantastycznych cech oksytocyny.
3. dla duszy – jeśli kiedykolwiek pomogliście dobrowolnie innemu człowiekowi, pewnie poczuliście ciepło wewnątrz, w środku. I nie ma badań, by to potwierdzić. Na myśl przychodzi postać stworzona w XIX wieku przez Karola Dickensa – Scrooge. Mruk, zrzęda, który za sprawą dobrych uczynków wracał do żywych, stawał się coraz bardziej szczęśliwy.

Chińskie przysłowie:

Jeśli chcesz szczęścia przez godzinę, zdrzemnij się.

Jeśli chcesz szczęścia przez dzień, pójść na ryby.

Jeśli chcesz szczęścia na miesiąc, weź ślub.

Jeśli chcesz szczęścia przez rok, odziedzicz fortunę.

Jeśli chcesz szczęścia przez całe życie … pomóż komuś innemu.

http://dziecisawazne.pl/pomagasz-innym-bedziesz-zdrowszy/

Pomagasz? Będziesz zdrowszy!

Przypadkowe akty dobroci powodują, że czujemy się dobrze. Sprawiają radość odbiorcy, a czasem nawet większą większą - ofiarodawcy. Służą też zdrowiu. Ludzie pomagający innym są szczęśliwsi, zdrowsi i żyją dłużej w porównaniu z ludźmi nieskorymi do niesienia bezinteresownej pomocy.
Korzyści zdrowotne wynikające z hojności i dobroci:

1. dla umysłu – intuicyjnie wiemy, że służą ofiarodawcy. Jednak badania, m.in. te przeprowadzone przez naukowców z Case Western Reserve University w Cleveland w stanie Ohio (USA), potwierdzają tę intuicję. Altruizm pomaga zapobiegać depresji, zmniejsza niepokój, poprawia samopoczucie. Te spostrzeżenia dotyczą nie tylko dorosłych – australijscy naukowcy z University of Sydney potwierdzają, że dawanie przynosi korzyści emocjonalne małym dzieciom.
2. dla organizmu – altruizm ma wpływ na naszą kondycję fizyczną i długowieczność. Badania na University of Michigan (USA) dowodzą, że ludzie, którzy pomogli innym – przyjaciołom, krewnym i sąsiadom, są mniej narażeni na ryzyko zgonu w porównaniu do ludzi, którzy nie angażują się w czynności altruistyczne. Pomagając innym, sami czerpiemy z tego korzyści. Ludzie, którzy dają coś komuś od siebie, mają niższy wskaźnik śmiertelności, a u osób, którzy aktywnie działają dla dwóch lub więcej organizacji, odnotowano o 44% niższy wskaźnik śmiertelności w stosunku do nie-wolontariuszy. W momencie pomagania innemu człowiekowi czy zwierzęciu uwalniana jest do organizmu oksytocyna. Przeczytajcie o jej zaletach: 10 fantastycznych cech oksytocyny.
3. dla duszy – jeśli kiedykolwiek pomogliście dobrowolnie innemu człowiekowi, pewnie poczuliście ciepło wewnątrz, w środku. I nie ma badań, by to potwierdzić. Na myśl przychodzi postać stworzona w XIX wieku przez Karola Dickensa – Scrooge. Mruk, zrzęda, który za sprawą dobrych uczynków wracał do żywych, stawał się coraz bardziej szczęśliwy.

Chińskie przysłowie:

Jeśli chcesz szczęścia przez godzinę, zdrzemnij się.

Jeśli chcesz szczęścia przez dzień, pójść na ryby.

Jeśli chcesz szczęścia na miesiąc, weź ślub.

Jeśli chcesz szczęścia przez rok, odziedzicz fortunę.

Jeśli chcesz szczęścia przez całe życie … pomóż komuś innemu.

http://dziecisawazne.pl/pomagasz-innym-bedziesz-zdrowszy/

Przebiałczeni. Polacy przesadzają z białkiem – U dziecka powoduje podwyższenie poziomu insuliny i zwiększa ryzyko otyłości. U dorosłego sprzyja osteoporozie i zwiększa ryzyko powstawania kamieni nerkowych. Za dużo białka jedzą często nawet wegetarianie. To kolejny z wielu żywieniowych grzechów Polaków.

Nie jemy śniadań, omijamy obiady, za to przesadzamy ze słodkimi przekąskami i kolacjami. Jemy mnóstwo cukru i fast foodów. Z warzywami widujemy się tylko na obiadach u rodziny. Lista grzechów żywieniowych Polaków jest bardzo długa. Eksperci od spraw żywienia dorzucają do niej jeszcze jeden: jemy za dużo białka.  

600 procent normy
O przebiałczonych dzieciach napisały w najnowszym numerze "Polityki" Joanna Podgórska i Anna Jośko. Powołując się na badania, nad którymi patronat objęły Centrum Zdrowia Dziecka oraz Instytut Matki i Dziecka, przytoczyły zastraszające liczby:  

Dzieci na diecie tradycyjnej mają przekroczone spożycie białka o 600 proc., dzieci na diecie wegetariańskiej – 400 proc, a dzieci wegańskie – o 200 proc

– Do tej pory nie było wiarygodnych badań dotyczących żywienia dzieci. Chcieliśmy sprawdzić, czy mity o tragicznej diecie są prawdziwe. W badaniu brała udział reprezentatywna próba rodzin. Polegało ono na tym, że rodzice prowadzili dzienniczki, w których zapisywali, co przez całą dobę jadło ich dziecko – mówi naTemat Marta Szulc z fundacji Nutrica, która zleciła badania. – Prace prowadziły dwa zespoły ekspertów i oba doszły do takich samych wniosków: jest tragicznie.

Główne problemy polskich dzieci to ogromne ilości spożywanego cukru i soli. To samo badanie pokazało również, że z nadmiernym spożyciem białka ma problem 93 proc. maluchów do 12 miesiąca życia.

Iza Czajka, fizjolog żywienia, nie jest przekonana, czy takie wyniki są możliwe. Ale, w rozmowie z naTemat przyznaje, że polskie dzieci są zdecydowanie gorzej rozwinięte niż ich rówieśnicy sprzed 50 lat. – Takie badania przeprowadzono na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Nastolatki osiągały zdecydowanie gorsze wyniki w rzucie piłką lekarską, biegach. Są mniej skoczne, mniej sprawne niż pół wieku temu – mówi.

Na sumieniu rodziców
Jak mówi Marta Szulc, po tym, jak opublikowano wyniki badań, normy spożycia białka zostały podniesione. Mimo to eksperci Instytutu Żywności i Żywienia w najnowszej edycji norm żywieniowych przed białkiem ostrzegają. "U małych dzieci obserwowany jest pewien paradoks. Zawartość białka w mleku kobiecym wynosi około 1g/100 ml, a dzienne spożycie białka przez dziecko karmione piersią szacowane jest na 1g / kg masy ciała / dzień. Z chwilą wprowadzenia innych produktów do żywienia dziecka, spożycie białka wzrasta do 3g / kg m.c./ d. i więcej, mimo że w normach zmniejszone jest zapotrzebowanie na ten składnik".

Co z tego wynika? Jak przekonują eksperci z IŻŻ, nadmierne spożycie białka powoduje spustoszenie w organizmach dzieci. Podnosi poziom insuliny i insulinopodobnego czynnika IGF-1 oraz zwiększa ryzyko rozwoju otyłości.

– Bezsprzeczne jest, że dzieci jedzą na przykład za dużo mięsa. To konsekwencja tego, że rodzice bardzo szybko przestawiają je na dietę rodzinnego stołu, czyli dzieci de facto jedzą to, co dorośli. A i oni mają dużo na sumieniu – mowi Marta Szulc.

Skutki widać po Dukanowcach
Według raportu IŻŻ przeciętny dorosły także je za dużo białka. Od 1,5 do 2 razy. Nic dziwnego – norma dla dorosłego, nie uprawiającego wyczynowo sportu człowieka to średnio 0,83 g białka na kilogram masy ciała. Przy wadze 70 kg może więc zjeść 58,1 g. To tyle, co w ćwiartce z kurczaka, 330 g golonki bawarskiej, czy 200g wątróbki (dane za serwisem ilewazy.pl). Wystarczy więc zjeść tradycyjny, mięsny obiad, wcześniej kanapki z żółtym serem, a później – z wędliną, by w tej normie się nie zmieścić.

Ze skutkami za dużej ilości białka w organizmie zmagają się ci, którzy postanowili odchudzać się na wysokobiałkowej diecie Dukana. Przez wiele osób była uważana za cudowną, bo dawała szybkie efekty – można było zrzucić dzięki niej kilkadziesiąt kilogramów w kilka miesięcy.

Katarzyna Pryzmont, dietetyk z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego jakiś czas temu tak mówiła mi o konsekwencjach jej stosowania: "Na oddział trafiały osoby tak zakwaszone, że trzeba było paru dni, by doszły do siebie. Trafiali do mnie ludzie z 40-stopniową gorączką, wycieńczeni, wyniszczeni. Inni mówili, że czują kwaśność w ustach, bóle głowy, totalnie nie wiedzą, co się dzieje".

Także ci, którzy na diecie nie są, mogą konfrontować się ze skutkami zbyt dużej ilości spożywanego białka. Jak napisali w raporcie eksperci IŻŻ: "Spożywaniu dużych ilości białka może towarzyszyć hiperkalciuria sprzyjająca osteoporozie, a także kwasica oraz zwiększone ryzyko powstawania kamieni nerkowych zbudowanych ze szczawianu wapnia".

Remedium? Jak zwykle proste, powtarzane od lat przez wszystkich dietetyków: mniejsze porcje, więcej warzyw.

Przebiałczeni. Polacy przesadzają z białkiem

U dziecka powoduje podwyższenie poziomu insuliny i zwiększa ryzyko otyłości. U dorosłego sprzyja osteoporozie i zwiększa ryzyko powstawania kamieni nerkowych. Za dużo białka jedzą często nawet wegetarianie. To kolejny z wielu żywieniowych grzechów Polaków.

Nie jemy śniadań, omijamy obiady, za to przesadzamy ze słodkimi przekąskami i kolacjami. Jemy mnóstwo cukru i fast foodów. Z warzywami widujemy się tylko na obiadach u rodziny. Lista grzechów żywieniowych Polaków jest bardzo długa. Eksperci od spraw żywienia dorzucają do niej jeszcze jeden: jemy za dużo białka.

600 procent normy
O przebiałczonych dzieciach napisały w najnowszym numerze "Polityki" Joanna Podgórska i Anna Jośko. Powołując się na badania, nad którymi patronat objęły Centrum Zdrowia Dziecka oraz Instytut Matki i Dziecka, przytoczyły zastraszające liczby:

Dzieci na diecie tradycyjnej mają przekroczone spożycie białka o 600 proc., dzieci na diecie wegetariańskiej – 400 proc, a dzieci wegańskie – o 200 proc

– Do tej pory nie było wiarygodnych badań dotyczących żywienia dzieci. Chcieliśmy sprawdzić, czy mity o tragicznej diecie są prawdziwe. W badaniu brała udział reprezentatywna próba rodzin. Polegało ono na tym, że rodzice prowadzili dzienniczki, w których zapisywali, co przez całą dobę jadło ich dziecko – mówi naTemat Marta Szulc z fundacji Nutrica, która zleciła badania. – Prace prowadziły dwa zespoły ekspertów i oba doszły do takich samych wniosków: jest tragicznie.

Główne problemy polskich dzieci to ogromne ilości spożywanego cukru i soli. To samo badanie pokazało również, że z nadmiernym spożyciem białka ma problem 93 proc. maluchów do 12 miesiąca życia.

Iza Czajka, fizjolog żywienia, nie jest przekonana, czy takie wyniki są możliwe. Ale, w rozmowie z naTemat przyznaje, że polskie dzieci są zdecydowanie gorzej rozwinięte niż ich rówieśnicy sprzed 50 lat. – Takie badania przeprowadzono na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Nastolatki osiągały zdecydowanie gorsze wyniki w rzucie piłką lekarską, biegach. Są mniej skoczne, mniej sprawne niż pół wieku temu – mówi.

Na sumieniu rodziców
Jak mówi Marta Szulc, po tym, jak opublikowano wyniki badań, normy spożycia białka zostały podniesione. Mimo to eksperci Instytutu Żywności i Żywienia w najnowszej edycji norm żywieniowych przed białkiem ostrzegają. "U małych dzieci obserwowany jest pewien paradoks. Zawartość białka w mleku kobiecym wynosi około 1g/100 ml, a dzienne spożycie białka przez dziecko karmione piersią szacowane jest na 1g / kg masy ciała / dzień. Z chwilą wprowadzenia innych produktów do żywienia dziecka, spożycie białka wzrasta do 3g / kg m.c./ d. i więcej, mimo że w normach zmniejszone jest zapotrzebowanie na ten składnik".

Co z tego wynika? Jak przekonują eksperci z IŻŻ, nadmierne spożycie białka powoduje spustoszenie w organizmach dzieci. Podnosi poziom insuliny i insulinopodobnego czynnika IGF-1 oraz zwiększa ryzyko rozwoju otyłości.

– Bezsprzeczne jest, że dzieci jedzą na przykład za dużo mięsa. To konsekwencja tego, że rodzice bardzo szybko przestawiają je na dietę rodzinnego stołu, czyli dzieci de facto jedzą to, co dorośli. A i oni mają dużo na sumieniu – mowi Marta Szulc.

Skutki widać po Dukanowcach
Według raportu IŻŻ przeciętny dorosły także je za dużo białka. Od 1,5 do 2 razy. Nic dziwnego – norma dla dorosłego, nie uprawiającego wyczynowo sportu człowieka to średnio 0,83 g białka na kilogram masy ciała. Przy wadze 70 kg może więc zjeść 58,1 g. To tyle, co w ćwiartce z kurczaka, 330 g golonki bawarskiej, czy 200g wątróbki (dane za serwisem ilewazy.pl). Wystarczy więc zjeść tradycyjny, mięsny obiad, wcześniej kanapki z żółtym serem, a później – z wędliną, by w tej normie się nie zmieścić.

Ze skutkami za dużej ilości białka w organizmie zmagają się ci, którzy postanowili odchudzać się na wysokobiałkowej diecie Dukana. Przez wiele osób była uważana za cudowną, bo dawała szybkie efekty – można było zrzucić dzięki niej kilkadziesiąt kilogramów w kilka miesięcy.

Katarzyna Pryzmont, dietetyk z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego jakiś czas temu tak mówiła mi o konsekwencjach jej stosowania: "Na oddział trafiały osoby tak zakwaszone, że trzeba było paru dni, by doszły do siebie. Trafiali do mnie ludzie z 40-stopniową gorączką, wycieńczeni, wyniszczeni. Inni mówili, że czują kwaśność w ustach, bóle głowy, totalnie nie wiedzą, co się dzieje".

Także ci, którzy na diecie nie są, mogą konfrontować się ze skutkami zbyt dużej ilości spożywanego białka. Jak napisali w raporcie eksperci IŻŻ: "Spożywaniu dużych ilości białka może towarzyszyć hiperkalciuria sprzyjająca osteoporozie, a także kwasica oraz zwiększone ryzyko powstawania kamieni nerkowych zbudowanych ze szczawianu wapnia".

Remedium? Jak zwykle proste, powtarzane od lat przez wszystkich dietetyków: mniejsze porcje, więcej warzyw.

Zdrowa przekąska – Energetyczny baton do zrobienia w domu.
Smaczny zdrowy, bez zbędnych dodatków.
Doda nam energii na cały dzień.

Potrzebujemy:
- 1 szkl.orzechów
- 1 szkl. suszonych owoców
- 1 szkl. daktyli
Wszystko razem blendujemy na gładką masę, formujemy kostki i wkładamy na całą noc do lodówki.
A rano...
Zabieramy do pracy, jako zdrową przekąskę:)

Zdrowa przekąska

Energetyczny baton do zrobienia w domu.
Smaczny zdrowy, bez zbędnych dodatków.
Doda nam energii na cały dzień.

Potrzebujemy:
- 1 szkl.orzechów
- 1 szkl. suszonych owoców
- 1 szkl. daktyli
Wszystko razem blendujemy na gładką masę, formujemy kostki i wkładamy na całą noc do lodówki.
A rano...
Zabieramy do pracy, jako zdrową przekąskę:)

O badaniach żywności ekologicznej – Prestiżowe czasopismo naukowe „British Journal of Nutrition” opublikowało niedawno badanie dowodzące, że żywność ekologiczna znacząco różni się pod względem składu chemicznego od żywności konwencjonalnej. W międzynarodowym zespole badawczym koordynowanym przez prof. Carlo Leiferta z Uniwersytetu Newcastle (W. Brytania) znalazło się kilku polskich naukowców, m.in. prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska z SGGW w Warszawie.

PAP: Wyniki niniejszej metaanalizy pozostają w sprzeczności z rezultatami uzyskanymi w badaniach zleconych przez Brytyjską Agencję Norm Żywności (British Food Standards Agency) z 2009 roku oraz badaniach Uniwersytetu Stanforda (USA) z 2012 roku. We wspomnianych pracach nie stwierdzono występowania istotnych różnic pomiędzy żywnością ekologiczną a konwencjonalną. Jak by się Pani do tego ustosunkowała? 

Prof. Ewa Rembiałkowska: Od momentu publikacji tamtych prac upłynęło już kilka lat, a w tym czasie wykonano wiele nowych badań porównawczych. Dzięki temu w naszej pracy mogliśmy uwzględnić aż 343 różne badania. Jest to duży materiał, którego analiza wykazała, że w żywności ekologicznej jest istotnie więcej ważnych dla zdrowia związków polifenolowych, mniej toksycznego kadmu, czterokrotnie mniej szkodliwych pestycydów oraz mniej azotanów i azotynów niż w żywności konwencjonalnej. W niektórych grupach surowców i produktów ekologicznych znaleziono też istotnie więcej witaminy C i karotenoidów oraz cukrów redukujących niż w odpowiednikach konwencjonalnych.

Wyniki uzyskane przez FSA w 2009 roku rzeczywiście nie pokazały istotnych statystycznie różnic, ale należy podkreślić, że tamci autorzy w ogóle nie uwzględniali związków bioaktywnych z grupy polifenoli, a dobór prac do analizy był dość szczególny. Praca amerykańska z 2012 roku objęła trochę szerszy materiał, choć wciąż stosunkowo niewielki. Ponadto pojawił się tam jeszcze jeden element. W tekście pracy można znaleźć informacje świadczące o tym, że w surowcach ekologicznych występuje istotnie więcej polifenoli niż w surowcach konwencjonalnych. Natomiast we wnioskach końcowych autorzy twierdzą, że takich różnic nie ma. Moim zdaniem jest to manipulacja danymi naukowymi. Niestety jest to bardzo często stosowany chwyt, z którym zetknęłam się wielokrotnie.
 
PAP: W jakim celu dokonuje się takich manipulacji? 

E.R.: Celem jest przekonanie opinii publicznej, że nie ma różnic między żywnością ekologiczną a konwencjonalną. Czasem autorzy są głęboko przekonani, że żywność ekologiczna to tylko "pic na wodę" i koniecznie chcą to udowodnić. Zdarzają się też przypadki – choć nie mówię akurat o tych konkretnych publikacjach – że badania są z góry opłacone przez odpowiednie koncerny.

PAP: A co z etyką naukową?

E.R.: Etyka w nauce ulega coraz większemu zanikowi. Koncerny płacą za badania, aby zapewnić sobie zyski. Jeżeli na zlecenie koncernu, który produkuje syntetyczne dodatki do żywności, zostanie wykonana metaanaliza, będzie ona skonstruowana tak, aby udowodnić, że te dodatki są absolutnie bezpieczne dla zdrowia. Przyczyna jest prosta: im więcej osób kupi żywność ekologiczną, tym mniej osób kupi żywność konwencjonalną zawierającą dodatki do żywności, czyli koncern, który produkuje te dodatki, będzie miał mniejsze wpływy. Mówię o tym, o czym wszyscy doskonale wiedzą. Nauka jest coraz bardziej zależna od biznesu, bo w wielu krajach przeznacza się na nią stosunkowo mało pieniędzy.

PAP: Rezultaty uzyskane przez zespół, którego Pani była członkiem, także spotkały się z krytyką. Dr Alan Dangour, jeden z autorów badania z 2009 roku, stwierdził, że w metaanalizie wykorzystano dane dobrej i złej jakości, co osłabia wyniki badania.

E.R.: W naszym badaniu pod uwagę brane były wyłącznie prace naukowe, które spełniały określone kryteria dobrej pracy badawczej. To było analizowane w każdym przypadku. Jeżeli zaistniało podejrzenie, że w pracy wystąpiły jakieś nieprawidłowości, była ona automatycznie odrzucana. Dlatego uważam, że zarzut Dangoura jest niesłuszny.

PAP: Pan Dangour stwierdził również, że na dzień dzisiejszy nie ma twardych dowodów na to, że antyoksydanty są korzystne dla zdrowia.

E.R.: Istnieje szereg badań, które pokazują, że podawanie zwierzętom doświadczalnym preparatów z warzyw i owoców zawierających dużo antyoksydantów korzystnie wpływa na ich zdrowie. Wielokrotnie prowadzono też badania, które dowodziły, że antyoksydanty ograniczają wzrost komórek nowotworowych. Stwierdzono również, że osoby spożywające dużo warzyw i owoców – a te surowce są najbogatsze w antyoksydanty - wykazują lepszy stan zdrowia (np. wegetarianie). Na tej podstawie można wnioskować, iż antyoksydanty korzystnie oddziałują na zdrowie. Poza tym mówienie, że nie ma twardych dowodów naukowych w kontekście jakichkolwiek badań jest bezzasadne, ponieważ nauka jest czymś płynnym, bezustannie się rozwijającym.

PAP: Jaki ogólny wpływ na zdrowie może mieć żywność ekologiczna? 

E.R.: W naszej pracy udowodniliśmy jedynie inny skład chemiczny żywności ekologicznej i konwencjonalnej. Patrząc przez pryzmat obecnej nauki, możemy przypuszczać, że żywność ekologiczna ma pozytywny wpływ na zdrowie człowieka, ale jest bardzo mało badań na ten temat. Co prawda, w badaniu holenderskim wykazano, że dzieci do lat dwóch karmione piersią przez matki spożywające żywność ekologiczną zapadają istotnie rzadziej na wszelkiego rodzaju alergie niż dzieci matek jedzących żywność rynkową.

Są też prace, które pokazują, że konsumenci żywności ekologicznej mają lepsze parametry samooceny stanu zdrowia, ale ma to również związek ze stylem życia – większą aktywnością fizyczną, lepiej skonstruowaną dietą, itp.

Badania na zwierzętach laboratoryjnych i gospodarskich pokazują z kolei, że osobniki żywione paszą ekologiczną mają bardziej aktywny układ odpornościowy i szybciej zwalczają infekcje.

Podsumowując, badania na zwierzętach i na ludziach pokazują, że inaczej pracuje organizm, który jest żywiony ekologicznie, a inaczej ten, który jest żywiony konwencjonalnie. W związku z tym można postawić hipotezę, że regularne spożywanie żywności ekologicznej może przekładać się na lepsze parametry zdrowia, ale potrzebujemy jeszcze wielu, wielu badań na potwierdzenie tego założenia. Od siebie chciałabym dodać, że jako naukowiec jestem głęboko przekonana, że żywność ekologiczna na pewno nikomu nie zaszkodzi, a najprawdopodobniej może poprawić samopoczucie i zdrowie. W związku z tym zachęcam wszystkich do kupowania tej żywności, która jest też po prostu smaczniejsza niż żywność konwencjonalna.

Rozmawiała Aleksandra Jaroszyk, PAP - Nauka w Polsce

O badaniach żywności ekologicznej

Prestiżowe czasopismo naukowe „British Journal of Nutrition” opublikowało niedawno badanie dowodzące, że żywność ekologiczna znacząco różni się pod względem składu chemicznego od żywności konwencjonalnej. W międzynarodowym zespole badawczym koordynowanym przez prof. Carlo Leiferta z Uniwersytetu Newcastle (W. Brytania) znalazło się kilku polskich naukowców, m.in. prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska z SGGW w Warszawie.

PAP: Wyniki niniejszej metaanalizy pozostają w sprzeczności z rezultatami uzyskanymi w badaniach zleconych przez Brytyjską Agencję Norm Żywności (British Food Standards Agency) z 2009 roku oraz badaniach Uniwersytetu Stanforda (USA) z 2012 roku. We wspomnianych pracach nie stwierdzono występowania istotnych różnic pomiędzy żywnością ekologiczną a konwencjonalną. Jak by się Pani do tego ustosunkowała?

Prof. Ewa Rembiałkowska: Od momentu publikacji tamtych prac upłynęło już kilka lat, a w tym czasie wykonano wiele nowych badań porównawczych. Dzięki temu w naszej pracy mogliśmy uwzględnić aż 343 różne badania. Jest to duży materiał, którego analiza wykazała, że w żywności ekologicznej jest istotnie więcej ważnych dla zdrowia związków polifenolowych, mniej toksycznego kadmu, czterokrotnie mniej szkodliwych pestycydów oraz mniej azotanów i azotynów niż w żywności konwencjonalnej. W niektórych grupach surowców i produktów ekologicznych znaleziono też istotnie więcej witaminy C i karotenoidów oraz cukrów redukujących niż w odpowiednikach konwencjonalnych.

Wyniki uzyskane przez FSA w 2009 roku rzeczywiście nie pokazały istotnych statystycznie różnic, ale należy podkreślić, że tamci autorzy w ogóle nie uwzględniali związków bioaktywnych z grupy polifenoli, a dobór prac do analizy był dość szczególny. Praca amerykańska z 2012 roku objęła trochę szerszy materiał, choć wciąż stosunkowo niewielki. Ponadto pojawił się tam jeszcze jeden element. W tekście pracy można znaleźć informacje świadczące o tym, że w surowcach ekologicznych występuje istotnie więcej polifenoli niż w surowcach konwencjonalnych. Natomiast we wnioskach końcowych autorzy twierdzą, że takich różnic nie ma. Moim zdaniem jest to manipulacja danymi naukowymi. Niestety jest to bardzo często stosowany chwyt, z którym zetknęłam się wielokrotnie.

PAP: W jakim celu dokonuje się takich manipulacji?

E.R.: Celem jest przekonanie opinii publicznej, że nie ma różnic między żywnością ekologiczną a konwencjonalną. Czasem autorzy są głęboko przekonani, że żywność ekologiczna to tylko "pic na wodę" i koniecznie chcą to udowodnić. Zdarzają się też przypadki – choć nie mówię akurat o tych konkretnych publikacjach – że badania są z góry opłacone przez odpowiednie koncerny.

PAP: A co z etyką naukową?

E.R.: Etyka w nauce ulega coraz większemu zanikowi. Koncerny płacą za badania, aby zapewnić sobie zyski. Jeżeli na zlecenie koncernu, który produkuje syntetyczne dodatki do żywności, zostanie wykonana metaanaliza, będzie ona skonstruowana tak, aby udowodnić, że te dodatki są absolutnie bezpieczne dla zdrowia. Przyczyna jest prosta: im więcej osób kupi żywność ekologiczną, tym mniej osób kupi żywność konwencjonalną zawierającą dodatki do żywności, czyli koncern, który produkuje te dodatki, będzie miał mniejsze wpływy. Mówię o tym, o czym wszyscy doskonale wiedzą. Nauka jest coraz bardziej zależna od biznesu, bo w wielu krajach przeznacza się na nią stosunkowo mało pieniędzy.

PAP: Rezultaty uzyskane przez zespół, którego Pani była członkiem, także spotkały się z krytyką. Dr Alan Dangour, jeden z autorów badania z 2009 roku, stwierdził, że w metaanalizie wykorzystano dane dobrej i złej jakości, co osłabia wyniki badania.

E.R.: W naszym badaniu pod uwagę brane były wyłącznie prace naukowe, które spełniały określone kryteria dobrej pracy badawczej. To było analizowane w każdym przypadku. Jeżeli zaistniało podejrzenie, że w pracy wystąpiły jakieś nieprawidłowości, była ona automatycznie odrzucana. Dlatego uważam, że zarzut Dangoura jest niesłuszny.

PAP: Pan Dangour stwierdził również, że na dzień dzisiejszy nie ma twardych dowodów na to, że antyoksydanty są korzystne dla zdrowia.

E.R.: Istnieje szereg badań, które pokazują, że podawanie zwierzętom doświadczalnym preparatów z warzyw i owoców zawierających dużo antyoksydantów korzystnie wpływa na ich zdrowie. Wielokrotnie prowadzono też badania, które dowodziły, że antyoksydanty ograniczają wzrost komórek nowotworowych. Stwierdzono również, że osoby spożywające dużo warzyw i owoców – a te surowce są najbogatsze w antyoksydanty - wykazują lepszy stan zdrowia (np. wegetarianie). Na tej podstawie można wnioskować, iż antyoksydanty korzystnie oddziałują na zdrowie. Poza tym mówienie, że nie ma twardych dowodów naukowych w kontekście jakichkolwiek badań jest bezzasadne, ponieważ nauka jest czymś płynnym, bezustannie się rozwijającym.

PAP: Jaki ogólny wpływ na zdrowie może mieć żywność ekologiczna?

E.R.: W naszej pracy udowodniliśmy jedynie inny skład chemiczny żywności ekologicznej i konwencjonalnej. Patrząc przez pryzmat obecnej nauki, możemy przypuszczać, że żywność ekologiczna ma pozytywny wpływ na zdrowie człowieka, ale jest bardzo mało badań na ten temat. Co prawda, w badaniu holenderskim wykazano, że dzieci do lat dwóch karmione piersią przez matki spożywające żywność ekologiczną zapadają istotnie rzadziej na wszelkiego rodzaju alergie niż dzieci matek jedzących żywność rynkową.

Są też prace, które pokazują, że konsumenci żywności ekologicznej mają lepsze parametry samooceny stanu zdrowia, ale ma to również związek ze stylem życia – większą aktywnością fizyczną, lepiej skonstruowaną dietą, itp.

Badania na zwierzętach laboratoryjnych i gospodarskich pokazują z kolei, że osobniki żywione paszą ekologiczną mają bardziej aktywny układ odpornościowy i szybciej zwalczają infekcje.

Podsumowując, badania na zwierzętach i na ludziach pokazują, że inaczej pracuje organizm, który jest żywiony ekologicznie, a inaczej ten, który jest żywiony konwencjonalnie. W związku z tym można postawić hipotezę, że regularne spożywanie żywności ekologicznej może przekładać się na lepsze parametry zdrowia, ale potrzebujemy jeszcze wielu, wielu badań na potwierdzenie tego założenia. Od siebie chciałabym dodać, że jako naukowiec jestem głęboko przekonana, że żywność ekologiczna na pewno nikomu nie zaszkodzi, a najprawdopodobniej może poprawić samopoczucie i zdrowie. W związku z tym zachęcam wszystkich do kupowania tej żywności, która jest też po prostu smaczniejsza niż żywność konwencjonalna.

Rozmawiała Aleksandra Jaroszyk, PAP - Nauka w Polsce

Co dzieje się w Twoim ciele przez 60 minut po wypiciu coli? – Czarowi coli ulegamy od czasu do czasu wszyscy. Smakuje wybornie zwłaszcza w upalny dzień, wielu pobudzi do działania, a niektórym osobom przyniesie ulgę, kiedy przeholują z jedzeniem ( bez problemu osiągnie się efekt ''odbicia'', czy mniej elegancko brzmiącego beknięcia ). Cola króluje więc na naszych stołach często w nieograniczonych ilościach. Warto jednak dowiedzieć się, co się tak naprawdę dzieje w naszym organizmie po jej spożyciu....

Jean-Marc Dupuis z ''Poczty zdrowia'' naprawdę przejrzyście to wyjaśnia...

10 minut później

Jeżeli wypiłeś już całą puszkę coli, to właśnie dostarczyłeś do organizmu równowartość 7 dużych (5g) kostek cukru!

W normalnych warunkach powinno to wywołać u Ciebie odruch wymiotny, ale zawarty w coli kwas fosforowy zakwasza ją i stąd wrażenie orzeźwienia.

Po 20 minutach

Stężenie cukru we krwi gwałtownie wzrasta, wystawiając organizm na pierwszą próbę. Trzustka zaczyna produkować ogromne ilości insuliny. Tylko w ten sposób Twoje ciało będzie mogło przetworzyć nadwyżkę cukru w tłuszcz, który jest łatwiej przyswajany przez organizm.
W wyniku tego procesu tłuszcz zostaje zmagazynowany w postaci kuleczek.

Co prawda są one mało estetyczne, ale za to przez pewien czas nieszkodliwe – natomiast nadmiar glukozy we krwi jest jak śmiertelna trucizna. Jedynie wątroba jest w stanie magazynować glukozę, ale tylko w ograniczonym stopniu.

Po 40 minutach

Większość kofeiny zawartej w coli zostaje wchłonięta przez organizm. Kofeina powoduje rozszerzenie źrenic oraz podnosi ciśnienie krwi.
W tym samym momencie podnosi się stężenie cukru w wątrobie, co powoduje uwolnienie cukru do krwi.

Po trzech kwadransach

Organizm zaczyna produkować zwiększoną ilość dopaminy. Dopamina to hormon stymulujący „ośrodek przyjemności" w mózgu. Taka sama reakcja występuje po zażyciu heroiny.
To nie jedyna wspólna cecha łącząca narkotyki i cukier. Od cukru również można się uzależnić. I to do tego stopnia, że w jednym z badań wykazano, że cukier uzależnia silniej od kokainy. Nic więc dziwnego, że osoba uzależniona od coli zachowuje się przed jej wypiciem jak narkoman na głodzie.

Po 60 minutach

Stężenie cukru we krwi znacznie się obniża (stan ten nazywamy hipoglikemią), a wraz z nim obniża się również poziom energii oraz koncentracji.
Aby tego wszystkiego uniknąć, najlepiej pić wodę.

Dlaczego warto przestać pić colę?

Zastanów się. Po wysiłku możesz mieć ochotę na colę lub schłodzone piwo, ale okazuje się, że napicie się wody daje więcej przyjemności.

To jednak nie tylko przyjemność.

Picie wody pomaga zmniejszyć spożycie szkodliwych substancji, takich jak:

• kwas fosforowy, który zaburza metabolizm wapnia i powoduje osteoporozę oraz rozmiękanie kości i zębów,

• cukier, który przyczynia się do zachorowania na cukrzycę, choroby układu krążenia, artretyzm i choroby nowotworowe oraz do powstawania przewlekłych stanów zapalnych,

• aspartam, który powoduje aż 92 skutki uboczne, w tym guzy mózgu, epilepsję, nadwrażliwość emocjonalną i cukrzycę,

• kofeina, która powoduje drgawki, bezsenność, bóle głowy, nadciśnienie, demineralizację kości i utratę witamin.

Ponadto kwaśny odczyn coli jest zabójczy dla zębów. Czy zauważyłeś, jak po wypiciu coli zgrzytają Ci zęby?

Cola ma więcej kwasu niż sok z cytryny, można jej więc używać do odrdzewiania metalu (spróbuj zostawić zardzewiałą monetę w coli na pół godziny i zobacz, co się stanie). Jeżeli często pijesz colę, szkliwo Twoich zębów może stać się porowate, zżółknąć lub zszarzeć.

O wpływie coli na otyłość można mówić bez końca: u dzieci pijących colę ryzyko otyłości wzrasta o 60%.

Oczywiście możesz dawać dzieciom słodkie napoje gazowane, jeśli tylko chcesz:
• zwiększyć ryzyko ich zachorowania na cukrzycę,
• zwiększyć ryzyko ich zachorowania na nowotwory,
• uzależnić je od cukru.

Oto najlepszy sposób na oszczędzanie w trudnych czasach: nie pozwól, aby w Twoim domu zagościły słodkie napoje!

Zacznij na nowo pić wodę: rozpoczynaj dzień szklanką wody wypijaną przed śniadaniem.

Sprawisz tym radość swoim nerkom, które ciężko pracują cały dzień, aby oczyszczać Twoją krew.

Będą one zdrowsze, czystsze, a Ty poczujesz się znacznie lepiej.


Na zdrowie!
Jean-Marc Dupuis

Co dzieje się w Twoim ciele przez 60 minut po wypiciu coli?

Czarowi coli ulegamy od czasu do czasu wszyscy. Smakuje wybornie zwłaszcza w upalny dzień, wielu pobudzi do działania, a niektórym osobom przyniesie ulgę, kiedy przeholują z jedzeniem ( bez problemu osiągnie się efekt ''odbicia'', czy mniej elegancko brzmiącego beknięcia ). Cola króluje więc na naszych stołach często w nieograniczonych ilościach. Warto jednak dowiedzieć się, co się tak naprawdę dzieje w naszym organizmie po jej spożyciu....

Jean-Marc Dupuis z ''Poczty zdrowia'' naprawdę przejrzyście to wyjaśnia...

10 minut później

Jeżeli wypiłeś już całą puszkę coli, to właśnie dostarczyłeś do organizmu równowartość 7 dużych (5g) kostek cukru!

W normalnych warunkach powinno to wywołać u Ciebie odruch wymiotny, ale zawarty w coli kwas fosforowy zakwasza ją i stąd wrażenie orzeźwienia.

Po 20 minutach

Stężenie cukru we krwi gwałtownie wzrasta, wystawiając organizm na pierwszą próbę. Trzustka zaczyna produkować ogromne ilości insuliny. Tylko w ten sposób Twoje ciało będzie mogło przetworzyć nadwyżkę cukru w tłuszcz, który jest łatwiej przyswajany przez organizm.
W wyniku tego procesu tłuszcz zostaje zmagazynowany w postaci kuleczek.

Co prawda są one mało estetyczne, ale za to przez pewien czas nieszkodliwe – natomiast nadmiar glukozy we krwi jest jak śmiertelna trucizna. Jedynie wątroba jest w stanie magazynować glukozę, ale tylko w ograniczonym stopniu.

Po 40 minutach

Większość kofeiny zawartej w coli zostaje wchłonięta przez organizm. Kofeina powoduje rozszerzenie źrenic oraz podnosi ciśnienie krwi.
W tym samym momencie podnosi się stężenie cukru w wątrobie, co powoduje uwolnienie cukru do krwi.

Po trzech kwadransach

Organizm zaczyna produkować zwiększoną ilość dopaminy. Dopamina to hormon stymulujący „ośrodek przyjemności" w mózgu. Taka sama reakcja występuje po zażyciu heroiny.
To nie jedyna wspólna cecha łącząca narkotyki i cukier. Od cukru również można się uzależnić. I to do tego stopnia, że w jednym z badań wykazano, że cukier uzależnia silniej od kokainy. Nic więc dziwnego, że osoba uzależniona od coli zachowuje się przed jej wypiciem jak narkoman na głodzie.

Po 60 minutach

Stężenie cukru we krwi znacznie się obniża (stan ten nazywamy hipoglikemią), a wraz z nim obniża się również poziom energii oraz koncentracji.
Aby tego wszystkiego uniknąć, najlepiej pić wodę.

Dlaczego warto przestać pić colę?

Zastanów się. Po wysiłku możesz mieć ochotę na colę lub schłodzone piwo, ale okazuje się, że napicie się wody daje więcej przyjemności.

To jednak nie tylko przyjemność.

Picie wody pomaga zmniejszyć spożycie szkodliwych substancji, takich jak:

• kwas fosforowy, który zaburza metabolizm wapnia i powoduje osteoporozę oraz rozmiękanie kości i zębów,

• cukier, który przyczynia się do zachorowania na cukrzycę, choroby układu krążenia, artretyzm i choroby nowotworowe oraz do powstawania przewlekłych stanów zapalnych,

• aspartam, który powoduje aż 92 skutki uboczne, w tym guzy mózgu, epilepsję, nadwrażliwość emocjonalną i cukrzycę,

• kofeina, która powoduje drgawki, bezsenność, bóle głowy, nadciśnienie, demineralizację kości i utratę witamin.

Ponadto kwaśny odczyn coli jest zabójczy dla zębów. Czy zauważyłeś, jak po wypiciu coli zgrzytają Ci zęby?

Cola ma więcej kwasu niż sok z cytryny, można jej więc używać do odrdzewiania metalu (spróbuj zostawić zardzewiałą monetę w coli na pół godziny i zobacz, co się stanie). Jeżeli często pijesz colę, szkliwo Twoich zębów może stać się porowate, zżółknąć lub zszarzeć.

O wpływie coli na otyłość można mówić bez końca: u dzieci pijących colę ryzyko otyłości wzrasta o 60%.

Oczywiście możesz dawać dzieciom słodkie napoje gazowane, jeśli tylko chcesz:
• zwiększyć ryzyko ich zachorowania na cukrzycę,
• zwiększyć ryzyko ich zachorowania na nowotwory,
• uzależnić je od cukru.

Oto najlepszy sposób na oszczędzanie w trudnych czasach: nie pozwól, aby w Twoim domu zagościły słodkie napoje!

Zacznij na nowo pić wodę: rozpoczynaj dzień szklanką wody wypijaną przed śniadaniem.

Sprawisz tym radość swoim nerkom, które ciężko pracują cały dzień, aby oczyszczać Twoją krew.

Będą one zdrowsze, czystsze, a Ty poczujesz się znacznie lepiej.


Na zdrowie!
Jean-Marc Dupuis

PEŁNIA – Jej wpływ odczuwamy przez trzy dni. W listopadzie będą to 5, 6 i 7 dzień miesiąca. Podczas pełni księżyca mamy problemy ze snem, jesteśmy bardziej poirytowani, częściej się kłócimy i obrażamy.  

Podczas pełni księżyca zwiększa się ilość popełnianych przestępstw, morderstw, samobójstw. Nasilają się wtedy objawy chorób psychicznych. Kobiety będące w końcówce trzeciego trymestru ciąży mogą się teraz spodziewać porodu. Podczas pełni wiele kobiet zaczyna miesiączkować.

Pełnia księżyca to zły moment na zabiegi chirurgiczne, pobieranie krwi, wyrywanie zębów. Łatwo teraz o powikłania lub krwotoki. To też kiepski czas na przechodzenie na dietę lub próby zerwania z jakimś nałogiem - nasze wysiłki pójdą na marne.

Jej wpływ odczuwamy przez trzy dni. W listopadzie będą to 5, 6 i 7 dzień miesiąca. Podczas pełni księżyca mamy problemy ze snem, jesteśmy bardziej poirytowani, częściej się kłócimy i obrażamy.

Podczas pełni księżyca zwiększa się ilość popełnianych przestępstw, morderstw, samobójstw. Nasilają się wtedy objawy chorób psychicznych. Kobiety będące w końcówce trzeciego trymestru ciąży mogą się teraz spodziewać porodu. Podczas pełni wiele kobiet zaczyna miesiączkować.

Pełnia księżyca to zły moment na zabiegi chirurgiczne, pobieranie krwi, wyrywanie zębów. Łatwo teraz o powikłania lub krwotoki. To też kiepski czas na przechodzenie na dietę lub próby zerwania z jakimś nałogiem - nasze wysiłki pójdą na marne.

W czasie, gdy działa na nas pełnia księżyca, znacznie skuteczniejsza okazuje się psychoterapia. Łatwiej jest nam wtedy otworzyć się i opowiedzieć o swoich problemach. To również dobry moment na dbanie o zdrowie - można teraz zafundować się detoks, pić zioła, wzmacniać odporność.

Pełnia jest szczególnie korzystnym momentem na to, by zbierać owoce i robić z nich przetwory. Warto teraz zdecydować się na zrobienie weków. 

Na łamach ostatniego "Current Biology" naukowcy z Uniwersyteckiego Szpitala Psychiatrycznego w Bazylei (Szwajcaria) opublikowali wyniki badań pokazujące, że Księżyc jednak naprawdę odgrywa dużą rolę przy naszym śnie.

W eksperymencie wzięło udział 33 ochotników podzielonych na dwie grupy, które podczas różnych faz cyklu księżycowego spały w laboratorium. Podczas snu dokładnie sprawdzano aktywność ich mózgu, a także ruchy gałek ocznych i stężenie wydzielanych w organizmie hormonów.

"Okazał się, że podczas pełni Księżyca aktywność rejonów mózgu związanych z mocnym, głębokim snem była relatywnie niższa o 30 proc. Badane osoby podczas pełni zapadały w sen średnio o pięć minut dłużej, a budziły się o 20 minut wcześniej. Ludzie ci znacznie częściej też skarżyli się na gorszą jakość snu, a testy pokazały, że stężenie w ich organizmach melatoniny, hormonu regulującego nasz sen, było wyraźnie niższe" - pisze Christian Cajochen, główny autor pracy.

Jego zdaniem zaobserwowane zjawisko może być reliktem prehistorycznych czasów, kiedy cykl księżycowy w ogromnym stopniu wpływał na zachowania ludzi, w tym np. na cykle reprodukcyjne.

- Dziś cywilizacja, w tym choćby wszechobecność sztucznego oświetlenia, w dużym stopniu ograniczyła kontakt ludzi z naturalnym światłem Księżyca. To, że jednak często w ogóle go nie widzimy, nie zmienia faktu, że on wciąż na nas wpływa - podkreśla Cajochen.

PEŁNIA

Jej wpływ odczuwamy przez trzy dni. W listopadzie będą to 5, 6 i 7 dzień miesiąca. Podczas pełni księżyca mamy problemy ze snem, jesteśmy bardziej poirytowani, częściej się kłócimy i obrażamy.

Podczas pełni księżyca zwiększa się ilość popełnianych przestępstw, morderstw, samobójstw. Nasilają się wtedy objawy chorób psychicznych. Kobiety będące w końcówce trzeciego trymestru ciąży mogą się teraz spodziewać porodu. Podczas pełni wiele kobiet zaczyna miesiączkować.

Pełnia księżyca to zły moment na zabiegi chirurgiczne, pobieranie krwi, wyrywanie zębów. Łatwo teraz o powikłania lub krwotoki. To też kiepski czas na przechodzenie na dietę lub próby zerwania z jakimś nałogiem - nasze wysiłki pójdą na marne.

Jej wpływ odczuwamy przez trzy dni. W listopadzie będą to 5, 6 i 7 dzień miesiąca. Podczas pełni księżyca mamy problemy ze snem, jesteśmy bardziej poirytowani, częściej się kłócimy i obrażamy.

Podczas pełni księżyca zwiększa się ilość popełnianych przestępstw, morderstw, samobójstw. Nasilają się wtedy objawy chorób psychicznych. Kobiety będące w końcówce trzeciego trymestru ciąży mogą się teraz spodziewać porodu. Podczas pełni wiele kobiet zaczyna miesiączkować.

Pełnia księżyca to zły moment na zabiegi chirurgiczne, pobieranie krwi, wyrywanie zębów. Łatwo teraz o powikłania lub krwotoki. To też kiepski czas na przechodzenie na dietę lub próby zerwania z jakimś nałogiem - nasze wysiłki pójdą na marne.

W czasie, gdy działa na nas pełnia księżyca, znacznie skuteczniejsza okazuje się psychoterapia. Łatwiej jest nam wtedy otworzyć się i opowiedzieć o swoich problemach. To również dobry moment na dbanie o zdrowie - można teraz zafundować się detoks, pić zioła, wzmacniać odporność.

Pełnia jest szczególnie korzystnym momentem na to, by zbierać owoce i robić z nich przetwory. Warto teraz zdecydować się na zrobienie weków.

Na łamach ostatniego "Current Biology" naukowcy z Uniwersyteckiego Szpitala Psychiatrycznego w Bazylei (Szwajcaria) opublikowali wyniki badań pokazujące, że Księżyc jednak naprawdę odgrywa dużą rolę przy naszym śnie.

W eksperymencie wzięło udział 33 ochotników podzielonych na dwie grupy, które podczas różnych faz cyklu księżycowego spały w laboratorium. Podczas snu dokładnie sprawdzano aktywność ich mózgu, a także ruchy gałek ocznych i stężenie wydzielanych w organizmie hormonów.

"Okazał się, że podczas pełni Księżyca aktywność rejonów mózgu związanych z mocnym, głębokim snem była relatywnie niższa o 30 proc. Badane osoby podczas pełni zapadały w sen średnio o pięć minut dłużej, a budziły się o 20 minut wcześniej. Ludzie ci znacznie częściej też skarżyli się na gorszą jakość snu, a testy pokazały, że stężenie w ich organizmach melatoniny, hormonu regulującego nasz sen, było wyraźnie niższe" - pisze Christian Cajochen, główny autor pracy.

Jego zdaniem zaobserwowane zjawisko może być reliktem prehistorycznych czasów, kiedy cykl księżycowy w ogromnym stopniu wpływał na zachowania ludzi, w tym np. na cykle reprodukcyjne.

- Dziś cywilizacja, w tym choćby wszechobecność sztucznego oświetlenia, w dużym stopniu ograniczyła kontakt ludzi z naturalnym światłem Księżyca. To, że jednak często w ogóle go nie widzimy, nie zmienia faktu, że on wciąż na nas wpływa - podkreśla Cajochen.

Jak się ustrzec niedoborów? – Podobno dieta wegańska jest dietą niedoborową. Podobno nie zapewnia odpowiednio dużo białka, żelaza, cynku i wielu innych makro i mikro składników. To nieprawda! Jeżeli tylko poznasz kilka poniższych zasad twoja dieta roślinna będzie nie tylko smaczna ale i zdrowa! 

1. Wybieraj różne źródła białka

Jedz rośliny strączkowe, zboża i orzechy. To podstawowe źródła białka na diecie roślinnej. Jedz je w różnych kombinacjach przyrządzając z nich dowolne potrawy. Do uzyskania pełnowartościowego białka wystarczy połączyć w posiłku orzechy z roślinami strączkowymi lub zbożem. Pamiętaj jednak, że nie ma potrzeby spożywania wszystkich aminokwasów w jednym posiłku. Wystarczy, że w ciągu całego dnia spożywasz różne produkty wysoko białkowe. Nie martw się o niedobór białka. Jest on praktycznie niemożliwy przy odpowiedniej podaży kalorii.

2. Zadbaj o wapń

Jeżeli rezygnujesz z nabiału pamiętaj o włączeniu do swojego menu kilku bogatych w wapń produktów roślinnych. Postaw na warzywa zielonolistne – kapustę pekińską, sałatę rzymską, jarmuż, natkę pietruszki, do tego brokuły i szpinak. Wapń znajdziesz też w migdałach, białej fasoli, soi, nieoczyszczonych ziarnach maku i sezamu. Codziennie jedz kilka produktów z tej grupy uwzględniając te najbogatsze w wapń (sezam, brokuły, jarmuż, mak).  Skorzystaj też z mlek roślinnych fotyfikowanych wapniem.

3. Znajdź źródło omega-3

Kwasy omega – 3 są absolutnie niezbędne w diecie każdego człowieka. Ich dobrym źródłem na diecie wegańskiej są przede wszystkim orzechy włoskie i ziarna siemienia lnianego. Codziennie jedz 1,5 łyżki siemienia lub garść orzechów włoskich. Siemię przed podaniem zmiel w młynku do kawy żeby przyswoić wszystkie składniki mineralne.

4. Suplementuj witaminę B12

Na diecie w 100% roślinnej konieczna jest suplementacja B12. Witaminę znajdziesz w sklepach internetowych i każdej aptece. Suplementuj ją codziennie lub co drugi, trzeci dzień w zależności od dawki. Witaminy z suplementów przyswajają się bardzo słabo dlatego jedna tabletka powinna zaspokajać co najmniej 400% dziennego zapotrzebowania. Nie jest prawdą, że produkty roślinne zawierają B12. .

Jak się ustrzec niedoborów?

Podobno dieta wegańska jest dietą niedoborową. Podobno nie zapewnia odpowiednio dużo białka, żelaza, cynku i wielu innych makro i mikro składników. To nieprawda! Jeżeli tylko poznasz kilka poniższych zasad twoja dieta roślinna będzie nie tylko smaczna ale i zdrowa!

1. Wybieraj różne źródła białka

Jedz rośliny strączkowe, zboża i orzechy. To podstawowe źródła białka na diecie roślinnej. Jedz je w różnych kombinacjach przyrządzając z nich dowolne potrawy. Do uzyskania pełnowartościowego białka wystarczy połączyć w posiłku orzechy z roślinami strączkowymi lub zbożem. Pamiętaj jednak, że nie ma potrzeby spożywania wszystkich aminokwasów w jednym posiłku. Wystarczy, że w ciągu całego dnia spożywasz różne produkty wysoko białkowe. Nie martw się o niedobór białka. Jest on praktycznie niemożliwy przy odpowiedniej podaży kalorii.

2. Zadbaj o wapń

Jeżeli rezygnujesz z nabiału pamiętaj o włączeniu do swojego menu kilku bogatych w wapń produktów roślinnych. Postaw na warzywa zielonolistne – kapustę pekińską, sałatę rzymską, jarmuż, natkę pietruszki, do tego brokuły i szpinak. Wapń znajdziesz też w migdałach, białej fasoli, soi, nieoczyszczonych ziarnach maku i sezamu. Codziennie jedz kilka produktów z tej grupy uwzględniając te najbogatsze w wapń (sezam, brokuły, jarmuż, mak). Skorzystaj też z mlek roślinnych fotyfikowanych wapniem.

3. Znajdź źródło omega-3

Kwasy omega – 3 są absolutnie niezbędne w diecie każdego człowieka. Ich dobrym źródłem na diecie wegańskiej są przede wszystkim orzechy włoskie i ziarna siemienia lnianego. Codziennie jedz 1,5 łyżki siemienia lub garść orzechów włoskich. Siemię przed podaniem zmiel w młynku do kawy żeby przyswoić wszystkie składniki mineralne.

4. Suplementuj witaminę B12

Na diecie w 100% roślinnej konieczna jest suplementacja B12. Witaminę znajdziesz w sklepach internetowych i każdej aptece. Suplementuj ją codziennie lub co drugi, trzeci dzień w zależności od dawki. Witaminy z suplementów przyswajają się bardzo słabo dlatego jedna tabletka powinna zaspokajać co najmniej 400% dziennego zapotrzebowania. Nie jest prawdą, że produkty roślinne zawierają B12. .

Marihuana w ciąży- palić czy nie?

Temat, który budzi kontrowersje. Za granicą o nim głośno, u nas też powoli się nagłaśnia.
Co z tą ciążą i paleniem? Czy warto się skusić czy może wytrzymać bez?

W głowie się ludziom nie mieści, że matki, które chodzą z brzuchami mogą palić trawkę. No się nie mieści. Ale jak już lampkę wina wypiją, to nic im się nie stanie... Owszem, może nic się nie stać, ale dziwnym jest to, że bardziej zezwala się na wypicie przez ciężarną alkoholu niż zapalenie trawska. Albo fajki: "jak paliłaś przed ciążą to nie możesz rzucić z dnia na dzień bo będzie to miało negatywny wpływ na płód, organizm dozna szoku". CO ZA PITOLENIE?! Takie rzeczy wymyślają uzależnieni egoiści. Ludzie są nieświadomi szkód i spustoszeń, jakie powoduje w organizmie alkohol czy fajki, a marihuana została wrzucona do jednego worka z wszystkimi innymi narkotykami dostępnymi na świecie, chociaż to roślina stworzona przez samą Naturę. (Tak, wiem, tytoń również, ale zapal teraz tytoń bez substancji smolistych i kancerogennych - możliwe chyba jedynie w dżungli).

Czytaj dalej →


Odporność u dziecka. – OBNIŻONA ODPORNOŚĆ

Obniżona odporność powoduje, że dziecko szybciej zapada na różne choroby i jest podatne na działanie bakterii czy wirusów. Spadek odporności jest spowodowany nieprawidłową dietą, brakiem snu czy aktywności fizycznej. Wówczas, jeśli dziecko uczęszcza do przedszkola, szybciej „łapie” infekcje od rówieśników i częściej choruje. Można temu zapobiec poprzez wzmacnianie odporności. Zobacz, jak można zapobiegać chorobom i jak wzmocnić odporność dziecka w wieku przedszkolnym.

ODPORNOŚĆ DZIECKA W WIEKU PRZEDSZKOLNYM

Jak wiadomo, odporność dziecka zaczyna się kształtować już w trakcie jego życia płodowego. Następnie, wraz z mlekiem matki dziecko otrzymuje przeciwciała, które uodparniają je m.in. na choroby alergiczne. Do 2. roku życia odporność dziecka jest nadal obniżona. Jeśli dziecko zostało posłane do żłobka, choruje częściej, ale też zaczyna uodparniać się na przyszłość. Niestety, jeszcze w wieku przedszkolnym dziecko ma nie w pełni wykształconą odporność. Wciąż obniżony jest poziom przeciwciał IgA, które występują na bonach śluzowych układu pokarmowego, oddechowego, moczowego i płciowego. Ich rolą jest natychmiastowe reagowanie na ciała obce dostające się do organizmu. Przeciwciała stanowią rodzaj „pierwszej linii obrony” organizmu. Obniżona odporność organizmu dziecka w okresie przedszkolnym wynika także z faktu, że bardzo intensywnie przeżywa ono rozłąkę z rodzicami. Należy pamiętać, że układ odpornościowy jest ściśle powiązany ze wszystkimi układami organizmu, także z układem hormonalnym i nerwowym, które odpowiadają za emocje dziecka. Częstym chorobom dziecka w przedszkolu sprzyja ponadto duże skupisko dzieci. Maluchy razem się bawią, odpoczywają i jedzą, dlatego o rozprzestrzenianie infekcji nie jest trudno.  Układ odpornościowy staje się w pełni dojrzały w wieku szkolnym. Wówczas dziecko rzadziej zapada na różnego rodzaju infekcje.

WZMACNIANIE ODPORNOŚCI

Przedszkole to miejsce, które powoduje, że dziecko choruje częściej. „Łapaniu” infekcji sprzyjają także inne okoliczności. Za spadek odporności przedszkolaka odpowiadają następujące czynniki:

- niewystarczająca ilość snu;
- brak aktywności fizycznej;
- nieodpowiednie ubieranie dziecka;
- narażenie na dym tytoniowy;
- przejście chorób zakaźnych i stosowanie antybiotykoterapii
- pora roku – dzieci szybciej zapadają na infekcje w okresie jesienno-zimowym, gdy przemokną lub przemarzną.
- dieta ubogą w witaminy, składniki mineralne, białko, „dobre” tłuszcze

Obniżona odporność to stan organizmu, w którym jego zdolność do obrony przed drobnoustrojami (bakterie, wirusy, pasożyty) jest zmniejszona, w związku z czym staje się on bardziej podatny na zakażenia. Aby temu zapobiec, należy zadbać o wzmocnienie odporności, co uchroni go przed wieloma dolegliwościami. Jeśli zastanawiasz się,  jak wzmocnić odporność dziecka, powinnaś zastosować się do następujących wskazówek. Po pierwsze, konieczna jest zmiana diety na taką, która będziesz bogata w świeże owoce i warzywa, ryby i białe mięso, płatki owsiane. Po drugie, konieczna jest regularna aktywność. Mogą to być wizyty na basenie, jazda na rowerze czy jazdy na rolkach, a także długie spacery. Nie ma znaczenia, że czasem pogoda nie sprzyja aktywności na świeżym powietrzu. Jeśli tylko ciepło ubierzemy nasze dziecko, to z pewnością nie zmarznie, a taki spacer z pewności posłuży do „zahartowania” jego organizmu.  Przedszkolakowi potrzebna jest także odpowiednia ilość snu i odpoczynku. Pamiętajmy, że jego organizm ciągle jeszcze się rozwija i potrzebuje więcej czasu na regenerację.

/autor:Ewelina Stanios

źródło:parenting.pl/

CO WZMACNIA ODPORNOŚĆ DZIECKA

Jest taki malutki, wydaje się taki kruchy. Tymczasem najbardziej szkodzi mu nadmiar troski. A raczej ta źle pojęta.

Jednym z najczęstszych błędów popełnianych przez niedoświadczonych rodziców jest przegrzewanie dzieci. Tymczasem nie ma powodu, by ubierać malucha cieplej niż siebie. Jedynie kilkutygodniowe, leżące w wózku niemowlę dobrze jest okryć jedną (ale tylko jedną!) dodatkową warstwą. W letni dzień lub gdy kaloryfer mocno grzeje w zupełności wystarczy, jeśli włożysz mu cienkie bawełniane body bez rękawów i przykryjesz cienkim kocykiem albo miękkim ręcznikiem. Raczkujące dziecko także trzeba ubierać lekko, bo jeśli się spoci, może się przeziębić.

Jeśli masz wrażenie, że maluchowi jest chłodno, zanim go opatulisz, sprawdź, czy ma zimny kark (chłodne ręce, stopy czy nos nie świadczą o tym, że maluch przemarzł!). Jeśli nie, to daj sobie spokój z ubieraniem. Natomiast spocony i gorący kark malucha to znak, że jest mu za ciepło. Jeśli jesteście na spacerze, trzeba odkryć lub opuścić budkę albo przestawić wózek w chłodniejsze miejsce, a w mieszkaniu – zdjąć wierzchnią warstwę ubrania i czym prędzej zakręcić kaloryfer.

Zakręć kaloryfer

Przegrzewany maluch ma nie wyćwiczony system termoregulacji – kiedy wyjdzie na dwór, trudniej mu będzie przystosować się do nagłej zmiany temperatury, przez co jest bardziej narażony na przeziębienie. Temperatura w mieszkaniu nie powinna przekraczać 19-20°C. Pokoje trzeba codziennie wietrzyć, a w nocy można dodatkowo nawilżać powietrze (wysuszone śluzówki nie stanowią dobrej zapory dla drobnoustrojów). Możesz wieszać na grzejniku pojemnik z wodą (często go wyparzaj, bo łatwo staje się siedliskiem bakterii) lub mokre ręczniki.

Łóżeczko dziecka powinno stać jak najdalej od kaloryfera, ale też okna (a już na pewno nie na osi okno-drzwi), żeby nie narażać malca na przeciągi.

Nie unikaj spacerów

Najlepszym i najtańszym sposobem wzmacniania odporności są spacery. Ze spaceru można zrezygnować tylko wtedy, gdy mocno wieje lub jest bardzo zimno (poniżej -10°C) bądź panuje bardzo wysoka (ponad 35°C) temperatura.

Kilkudniowe dziecko najpierw trzeba werandować (ubrane stawiać w wózeczku przy otwartym szeroko oknie lub na balkonie), żeby oswoić je z inną niż w mieszkaniu temperaturą. W bezwietrzny, niezbyt chłodny czy upalny dzień można odbyć spacer już z pięciodniowym maluszkiem. Niezależnie od pogody malec powinien spędzać na dworze co najmniej godzinę. Wtedy dobrze śpi, nie marudzi, ma większy apetyt, a jego buzia nabiera kolorów. Spacer ma sens, jeśli odbywacie go po parku czy lesie, z dala od miejskiego kurzu i spalin.

Latem należy wychodzić z dzieckiem poza godzinami największego nasłonecznienia, czyli między 8 a 10 rano i potem po 16.

Dbaj o dietę

Nic tak nie wzmocni malca, jak podawany na żądanie twój pokarm, zawiera on bowiem wszystko, co dla rozwijającego się dziecka jest niezbędne, w tym uodporniające przeciwciała oraz prebiotyki wpływające korzystnie na florę bakteryjną jelit.

W drugim półroczu wprowadza się pierwsze stałe pokarmy. Ważne, aby były one przygotowywane z czystych ekologicznie upraw i hodowli oraz w sposób, który w jak największym stopniu zachowa ich walory odżywcze. W zapobieganiu chorobom największe znaczenie mają:

•  witamina C – poprawia apetyt, wzmacnia odporność. Najwięcej jest jej w owocach kiwi, czarnych porzeczkach, malinach, w owocach cytrusowych, kiszonej kapuście i natce pietruszki.

•  witamina A – zapobiega zakażeniom, poprawia wzrok. Jest w marchewce, morelach, brzoskwiniach, czarnych porzeczkach, jagodach.

•  witaminy z grupy B – wzmacniają organizm, są niezbędne w przemianie białek, tłuszczów i cukrów. Znajdziemy je w warzywach strączkowych, bananach, morelach, śliwkach, figach.

W diecie nie może zabraknąć żelaza, które jest składnikiem czerwonych krwinek.

Wszystkie niezbędne dla zdrowia składniki zapewnimy maluchowi, stosując urozmaiconą dietę. Powinny się w niej znaleźć: odpowiednie do wieku mleko, pełne ziarna zbóż, warzywa (surowe lub gotowane krótko, na parze), owoce, chude mięso, ryby, jaja. Można od czasu do czasu przemycić maluchowi trochę uodporniającego czosnku.

To wzmocni odporność:

•  codzienne spacery (także w chłodniejsze i deszczowe dni);

•  nie przegrzewanie dziecka i nie ubieranie dziecka zbyt ciepło;

•  krótkie kąpiele w chłodnej wodzie (zakończone natarciem ręcznikiem – aż skóra będzie zaróżowiona);

•  letni (nie lodowaty!) prysznic na zakończenie ciepłej kąpieli w wannie;

•  dieta zawierająca dużo owoców i warzyw, bogata w witaminy;

•  częste wietrzenie mieszkania i spanie przy uchylonym oknie;

•  kilkutygodniowy wyjazd z dzieckiem nad morze lub w góry, czyli zmiana klimatu.
/autor:lek. med. Agnieszka Bilska Konsultacja: dr Maria Kotowska

źródło:edziecko.pl/

Odporność u dziecka.

OBNIŻONA ODPORNOŚĆ

Obniżona odporność powoduje, że dziecko szybciej zapada na różne choroby i jest podatne na działanie bakterii czy wirusów. Spadek odporności jest spowodowany nieprawidłową dietą, brakiem snu czy aktywności fizycznej. Wówczas, jeśli dziecko uczęszcza do przedszkola, szybciej „łapie” infekcje od rówieśników i częściej choruje. Można temu zapobiec poprzez wzmacnianie odporności. Zobacz, jak można zapobiegać chorobom i jak wzmocnić odporność dziecka w wieku przedszkolnym.

ODPORNOŚĆ DZIECKA W WIEKU PRZEDSZKOLNYM

Jak wiadomo, odporność dziecka zaczyna się kształtować już w trakcie jego życia płodowego. Następnie, wraz z mlekiem matki dziecko otrzymuje przeciwciała, które uodparniają je m.in. na choroby alergiczne. Do 2. roku życia odporność dziecka jest nadal obniżona. Jeśli dziecko zostało posłane do żłobka, choruje częściej, ale też zaczyna uodparniać się na przyszłość. Niestety, jeszcze w wieku przedszkolnym dziecko ma nie w pełni wykształconą odporność. Wciąż obniżony jest poziom przeciwciał IgA, które występują na bonach śluzowych układu pokarmowego, oddechowego, moczowego i płciowego. Ich rolą jest natychmiastowe reagowanie na ciała obce dostające się do organizmu. Przeciwciała stanowią rodzaj „pierwszej linii obrony” organizmu. Obniżona odporność organizmu dziecka w okresie przedszkolnym wynika także z faktu, że bardzo intensywnie przeżywa ono rozłąkę z rodzicami. Należy pamiętać, że układ odpornościowy jest ściśle powiązany ze wszystkimi układami organizmu, także z układem hormonalnym i nerwowym, które odpowiadają za emocje dziecka. Częstym chorobom dziecka w przedszkolu sprzyja ponadto duże skupisko dzieci. Maluchy razem się bawią, odpoczywają i jedzą, dlatego o rozprzestrzenianie infekcji nie jest trudno. Układ odpornościowy staje się w pełni dojrzały w wieku szkolnym. Wówczas dziecko rzadziej zapada na różnego rodzaju infekcje.

WZMACNIANIE ODPORNOŚCI

Przedszkole to miejsce, które powoduje, że dziecko choruje częściej. „Łapaniu” infekcji sprzyjają także inne okoliczności. Za spadek odporności przedszkolaka odpowiadają następujące czynniki:

- niewystarczająca ilość snu;
- brak aktywności fizycznej;
- nieodpowiednie ubieranie dziecka;
- narażenie na dym tytoniowy;
- przejście chorób zakaźnych i stosowanie antybiotykoterapii
- pora roku – dzieci szybciej zapadają na infekcje w okresie jesienno-zimowym, gdy przemokną lub przemarzną.
- dieta ubogą w witaminy, składniki mineralne, białko, „dobre” tłuszcze

Obniżona odporność to stan organizmu, w którym jego zdolność do obrony przed drobnoustrojami (bakterie, wirusy, pasożyty) jest zmniejszona, w związku z czym staje się on bardziej podatny na zakażenia. Aby temu zapobiec, należy zadbać o wzmocnienie odporności, co uchroni go przed wieloma dolegliwościami. Jeśli zastanawiasz się, jak wzmocnić odporność dziecka, powinnaś zastosować się do następujących wskazówek. Po pierwsze, konieczna jest zmiana diety na taką, która będziesz bogata w świeże owoce i warzywa, ryby i białe mięso, płatki owsiane. Po drugie, konieczna jest regularna aktywność. Mogą to być wizyty na basenie, jazda na rowerze czy jazdy na rolkach, a także długie spacery. Nie ma znaczenia, że czasem pogoda nie sprzyja aktywności na świeżym powietrzu. Jeśli tylko ciepło ubierzemy nasze dziecko, to z pewnością nie zmarznie, a taki spacer z pewności posłuży do „zahartowania” jego organizmu. Przedszkolakowi potrzebna jest także odpowiednia ilość snu i odpoczynku. Pamiętajmy, że jego organizm ciągle jeszcze się rozwija i potrzebuje więcej czasu na regenerację.

/autor:Ewelina Stanios

źródło:parenting.pl/

CO WZMACNIA ODPORNOŚĆ DZIECKA

Jest taki malutki, wydaje się taki kruchy. Tymczasem najbardziej szkodzi mu nadmiar troski. A raczej ta źle pojęta.

Jednym z najczęstszych błędów popełnianych przez niedoświadczonych rodziców jest przegrzewanie dzieci. Tymczasem nie ma powodu, by ubierać malucha cieplej niż siebie. Jedynie kilkutygodniowe, leżące w wózku niemowlę dobrze jest okryć jedną (ale tylko jedną!) dodatkową warstwą. W letni dzień lub gdy kaloryfer mocno grzeje w zupełności wystarczy, jeśli włożysz mu cienkie bawełniane body bez rękawów i przykryjesz cienkim kocykiem albo miękkim ręcznikiem. Raczkujące dziecko także trzeba ubierać lekko, bo jeśli się spoci, może się przeziębić.

Jeśli masz wrażenie, że maluchowi jest chłodno, zanim go opatulisz, sprawdź, czy ma zimny kark (chłodne ręce, stopy czy nos nie świadczą o tym, że maluch przemarzł!). Jeśli nie, to daj sobie spokój z ubieraniem. Natomiast spocony i gorący kark malucha to znak, że jest mu za ciepło. Jeśli jesteście na spacerze, trzeba odkryć lub opuścić budkę albo przestawić wózek w chłodniejsze miejsce, a w mieszkaniu – zdjąć wierzchnią warstwę ubrania i czym prędzej zakręcić kaloryfer.

Zakręć kaloryfer

Przegrzewany maluch ma nie wyćwiczony system termoregulacji – kiedy wyjdzie na dwór, trudniej mu będzie przystosować się do nagłej zmiany temperatury, przez co jest bardziej narażony na przeziębienie. Temperatura w mieszkaniu nie powinna przekraczać 19-20°C. Pokoje trzeba codziennie wietrzyć, a w nocy można dodatkowo nawilżać powietrze (wysuszone śluzówki nie stanowią dobrej zapory dla drobnoustrojów). Możesz wieszać na grzejniku pojemnik z wodą (często go wyparzaj, bo łatwo staje się siedliskiem bakterii) lub mokre ręczniki.

Łóżeczko dziecka powinno stać jak najdalej od kaloryfera, ale też okna (a już na pewno nie na osi okno-drzwi), żeby nie narażać malca na przeciągi.

Nie unikaj spacerów

Najlepszym i najtańszym sposobem wzmacniania odporności są spacery. Ze spaceru można zrezygnować tylko wtedy, gdy mocno wieje lub jest bardzo zimno (poniżej -10°C) bądź panuje bardzo wysoka (ponad 35°C) temperatura.

Kilkudniowe dziecko najpierw trzeba werandować (ubrane stawiać w wózeczku przy otwartym szeroko oknie lub na balkonie), żeby oswoić je z inną niż w mieszkaniu temperaturą. W bezwietrzny, niezbyt chłodny czy upalny dzień można odbyć spacer już z pięciodniowym maluszkiem. Niezależnie od pogody malec powinien spędzać na dworze co najmniej godzinę. Wtedy dobrze śpi, nie marudzi, ma większy apetyt, a jego buzia nabiera kolorów. Spacer ma sens, jeśli odbywacie go po parku czy lesie, z dala od miejskiego kurzu i spalin.

Latem należy wychodzić z dzieckiem poza godzinami największego nasłonecznienia, czyli między 8 a 10 rano i potem po 16.

Dbaj o dietę

Nic tak nie wzmocni malca, jak podawany na żądanie twój pokarm, zawiera on bowiem wszystko, co dla rozwijającego się dziecka jest niezbędne, w tym uodporniające przeciwciała oraz prebiotyki wpływające korzystnie na florę bakteryjną jelit.

W drugim półroczu wprowadza się pierwsze stałe pokarmy. Ważne, aby były one przygotowywane z czystych ekologicznie upraw i hodowli oraz w sposób, który w jak największym stopniu zachowa ich walory odżywcze. W zapobieganiu chorobom największe znaczenie mają:

• witamina C – poprawia apetyt, wzmacnia odporność. Najwięcej jest jej w owocach kiwi, czarnych porzeczkach, malinach, w owocach cytrusowych, kiszonej kapuście i natce pietruszki.

• witamina A – zapobiega zakażeniom, poprawia wzrok. Jest w marchewce, morelach, brzoskwiniach, czarnych porzeczkach, jagodach.

• witaminy z grupy B – wzmacniają organizm, są niezbędne w przemianie białek, tłuszczów i cukrów. Znajdziemy je w warzywach strączkowych, bananach, morelach, śliwkach, figach.

W diecie nie może zabraknąć żelaza, które jest składnikiem czerwonych krwinek.

Wszystkie niezbędne dla zdrowia składniki zapewnimy maluchowi, stosując urozmaiconą dietę. Powinny się w niej znaleźć: odpowiednie do wieku mleko, pełne ziarna zbóż, warzywa (surowe lub gotowane krótko, na parze), owoce, chude mięso, ryby, jaja. Można od czasu do czasu przemycić maluchowi trochę uodporniającego czosnku.

To wzmocni odporność:

• codzienne spacery (także w chłodniejsze i deszczowe dni);

• nie przegrzewanie dziecka i nie ubieranie dziecka zbyt ciepło;

• krótkie kąpiele w chłodnej wodzie (zakończone natarciem ręcznikiem – aż skóra będzie zaróżowiona);

• letni (nie lodowaty!) prysznic na zakończenie ciepłej kąpieli w wannie;

• dieta zawierająca dużo owoców i warzyw, bogata w witaminy;

• częste wietrzenie mieszkania i spanie przy uchylonym oknie;

• kilkutygodniowy wyjazd z dzieckiem nad morze lub w góry, czyli zmiana klimatu.
/autor:lek. med. Agnieszka Bilska Konsultacja: dr Maria Kotowska

źródło:edziecko.pl/

15 rzeczy, które możesz zrobić gdy dopadnie Cię lęk lub panika – Nie jestem lekarzem, ani psychoterapeutą, nie wolno mi leczyć, ale mogę jak najbardziej podać listę rzeczy, które dobrze jest zrobić, gdy dopadną Cię lęki. 

Oczywiście na pierwszym miejscu jest bieganie

Bieganie może nas wyleczyć z poważnej nerwicy lękowej, co nie znaczy, że od czasu do czasu, tak jak wszystkich, nie dopadnie nas obawa o przyszłość naszą i bliskich. Nie koniecznie irracjonalna, ale może całkiem realna. 

Co zrobić, aby stać się odporniejszym na takie przypadki? 

Strach trwający krótko może mieć ostatecznie dobry wpływ na nasz organizm, może zmusić nas do mobilizacji, do wydajniejszych działań obronnych.

Natomiast lęk długo trwający, który przydusza nas irracjonalnie, czy racjonalnie, bez znaczenia, paraliżuje nasze myśli i działania jest wielkim destruktem.

Ci, którzy przeczytali na wpół biograficzną książkę „Biegam, bo muszę”, dobrze wiedzą, że moja dziecięca nerwica lękowa przekształciła się w długie lata strachów już w dorosłym życiu. 
Czyli wiadomo, biegajżesz Burżuazjo

Nie żyjemy w idealnym świecie.

Za to egzystujemy w toksycznych domach, trujemy organizmy od środka i od zewnątrz, brakuje nam prawidłowego odżywiania, ruchu, czasu wolnego, a to wszystko wpływa na naszą psychikę.
W końcu zaczynamy świrować - Jednak zawsze można zrobić kilkanaście małych działań, żeby sobie pomóc i móc wrócić do gry.


Poniżej 15 porad, które mogą pomóc uporać się z codziennymi strachami
1. Wysypianie się

Nie śpisz człowieku, mogą być tego poważne konsekwencje co do wzmożonego bania się. Mało snu nie tylko wpływa negatywnie na nasze zdrowie fizyczne, ale może również przyczyniać się do ogólnego niepokoju i zestresowania. 

I to jest właśnie paragraf 22, bo czasami wpadamy w błędne koło, gdyż często stresy i lęki nie pozwalają nam zasnąć. Gdy uda Ci się przespać pełne 7/8 godzin nocnych, zobaczysz co słodki sen jest w stanie zrobić dla Twoich stanów lękowych w środku dnia.

2. Śmiej się

Gdy drżymy, boimy się w pracy, nawet krótki relaks i śmiech z zabawnego klipu na YouTube, jest w stanie pozytywnie wpłynąć na nasz stan depresyjny i lękowy.
Śmiech potrafi uspokajać rozbiegane nerwy.
Oglądaj komedie wieczorem. Znane są przypadki samoistnego wyleczenia raka u ludzi, którzy każdego dnia oglądali po kilka filmów komediowych. Śmiejmy się do rozpuku.

3. Uporządkuj przestrzeń wokół siebie

Bałagan prowadzi do niepokoju fizycznego, a to prowadzi do niepokoju psychicznego. Niechlujne otoczenie stwarza pozory, że praca nigdy się nie skończy. W bałaganie trudno jest myśleć racjonalnie.
Już sam nieporządek wokół nas może nasilić nasze stany lękowe, gdyż przeszkadza w logicznym myśleniu.

4. Wyraź wdzięczność

Badania wykazały, że wyrażając wdzięczność pomagasz sobie zmniejszyć lęk, zwłaszcza gdy jesteś wypoczęty.
Możesz nawet zacząć pisać dziennik wdzięczności, aby Twoje myśli odciążyć z lęków.

5. Jedz zdrowe żarcie i suplementuj się w razie potrzeby.

Lęk może sprawić, że całkowicie tracimy ochotę do jedzenie, albo jemy jakieś przypadkowe żarcie, które nie dostarczy nam niezbędnych witamin i minerałów, ani kwasów omega-3, które trzeba zapewnić mózgowi, aby zmniejszyć depresję i lęki.
Szalenie ważne są witaminy z grupy B, oraz oczywiście witamina D3. Szczególnie gdy mało korzystasz z kąpieli słonecznych.

Mimo, że nasz schorowany apetyt może nam podpowiadać coś zupełnie innego, badania sugerują, że spożywanie pokarmów przetworzonych i tych bogatych w cukier mogą zwiększyć objawy lęku.

6.Naucz się oddychać

Oddech jest w stanie uporać się z lękiem i zapobiec atakowi paniki. Oddech jest również doskonałym markerem poziomu lęku w ciągu dnia. Krótkie, płytkie oddechy oznaczają stres i niepokój mózgu i ciała.

Z drugiej strony świadome oddychanie, a także wydłużenie i wzmocnienie oddechu pozwala wysyłać sygnały do mózgu, że wszystko jest w porządku, właśnie się relaksujemy.

Generalnie należy oddychać jak dziecko, czyli przeponą. 
Wdechy głębokie nosem do przepony, a wydechy ustami.

7. Medytuj

Większość z nas słyszała, że medytacja jest relaksująca, ale są obecnie naukowe odkrycia, że medytacja rzeczywiście zwiększa ilość substancji szarej w mózgu.
Lękasz się, naucz się trwać w bez myśleniu, czyli medytuj. Medytacja jest sposobem, aby obserwować mózg, pozwalając nam zorientować się, jak nasz umysł generuje lęk prowokując myśli.
Umiejętność stworzenia dystansu do swoich myśli sprawia, że przestajemy się bać.
Medytować trzeba się nauczyć. Bieganie zastępuje medytację, a biegać każdy potrafi.
Długie, codzienne wybieganie powoduje, że nasze myśli zostają uwolnione spod przymusu myślenia o tym czego się boimy. A nawet więcej, w ogóle przestajemy się bać. 

8. Wizualizuj

Jeżeli przyszłość wydaje Ci się ogromnie straszna, spróbuj zmienić myśli o tym, co Cię czeka. Czasami sam fakt ustalania konkretnych celów zaradczych może stępić niepokój o niewiadomą przyszłość.
Utwórz w myślach możliwości reakcji na własne obawy.
Przeanalizuj każdą myśl straszącą, która się pojawi. Czy ta myśl jest na pewno prawdziwa, czy jest dla Ciebie w jakiś sposób pomocna, inspirująca, konieczna?
Jeśli nie, zrzuć taką myśl. To daje rezultaty. 

9.Zabaw się

Dzieci i zwierzęta wydają się mieć wrodzoną zdolność do zabawy, w każdym momencie i bez patrzenia na innych.
Musisz umieć rozerwać się, dać sobie czas na zabawę.
Oczywiście w przeciwieństwie do dzieci i zwierząt, to Ty weźmiesz odpowiedzialność za formę swojej zabawy.
Baw się więc z głową, ale nie zapominaj o zabawie. Jest konieczna.
Masturbacja również pozwala człowiekowi odprężać się. Autoerotyzm jest bardzo naturalnym wentylem do ulotnienia się napięć,  w tym strachu

10. Pomilcz

Miej trochę czasu, gdy całkowicie będziesz mógł się wyłączyć i pobyć trochę w ciszy, z dala od harmideru.
Istnieją pewne dowody, że za dużo hałasu może zwiększyć nasz poziom stresu, więc zrób trochę ciszy dla siebie. Wyłączenia i braku nawijania.

11. Wyznacz granice

Gdy coś Cię gnębi, drżysz i boisz się tego, wyznacz sobie czas na myślenie o tym.

Przykładowo daj sobie kwadrans, albo dwadzieścia minut na dokładne obmyślenie tej obawy, co możesz zrobić, jakby się spełniła, albo co zrobisz, gdy jest pewna. Pomyśl o możliwych scenariuszach, a następnie zrzuć myśl. Wcześniej to zaplanuj.
Boisz się, że zachorujesz na raka, bo ktoś w rodzinie zachorował?
Najpierw racjonalnie przemyśl profilaktykę. Ustal co będziesz jadł, że zaczniesz biegać, czy że zapiszesz się na jogę. Ustal, że codziennie będziesz podskakiwał, lub biegał, co czyści układ limfatyczny.
Gdyby przyszły złe myśli, powiedz sobie, że owszem już wiele robisz w temacie.
Poświęć też parę minut na to, co byś robił gdyby Cię jednak choroba dopadła. Wymyśl scenariusz, to bardzo pomaga, a potem postaraj się myśl zrzucić.
Idź na trening, albo zacznij oglądać komedię. Ważne, żeby nie brnąć w strach.

12. Zrób plan na przyszłość

Zawsze wtedy robię listę żab na nadchodzące dni.
Harmonogramy działań pozwalają nam mniej się bać i już z wyprzedzeniem mamy poczucie, że jesteśmy przygotowani. Lista żab niezwykle zwiększa naszą produktywność, mamy o wiele więcej czasu na bieganie i zabawę.

Bądźmy przygotowani na następny dzień. Miejmy obmyślany strój na rano, przygotowaną torbę podróżną, gdy zamierzamy wyjechać i nie odwlekajmy terminowego zrobienia pewnych rzeczy, które i tak musimy zrobić. Będzie o wiele mniej stresów i strachów.

Usuńmy lęki, o rzeczy na które mamy wpływ.

13. Wizualizuj coś pozytywnego

Podczas konfrontacji z niepokojącymi myślami, poświęć chwilę, aby wyobrazić sobie sytuację wręcz przeciwną. Że masz klarowność myśli, spokój i odwagę. Staram się nie zwracać uwagi na obecny stan psychiczny.

Wtedy po prostu skupiam się na wyobrażeniu sobie, że moja łódź gładko płynie przez ten sztorm.

Technika ta nazywana jest obrazowaniem, czy wizualizacją pięknej drogi i bardzo pomaga przy redukcji stresu i obaw.

14. Powąchaj coś przyjemnie pachnącego

Spróbuj wąchać jakieś uspokajające olejki. Bazylia, anyż (nie dla mnie, nie znoszę anyżu), rumianek. Jest wielki wybór takich zapachów zmniejszających napięcie w ciele i pomagających jasności umysłu.

Bo strach jest obrazem zamętu w głowie.

15. Wyjdź do ludzi

Ludzie, którzy mają duże społeczne wsparcie mniej negatywnie reagują na stres niż ci, którzy wszystko biorą na klatę w pojedynkę.

Miłe spotkania towarzyskie stymulują wytwarzanie hormonu oksytocyny, którego efektem jest zmniejszenie niepokoju.

15 rzeczy, które możesz zrobić gdy dopadnie Cię lęk lub panika

Nie jestem lekarzem, ani psychoterapeutą, nie wolno mi leczyć, ale mogę jak najbardziej podać listę rzeczy, które dobrze jest zrobić, gdy dopadną Cię lęki.

Oczywiście na pierwszym miejscu jest bieganie

Bieganie może nas wyleczyć z poważnej nerwicy lękowej, co nie znaczy, że od czasu do czasu, tak jak wszystkich, nie dopadnie nas obawa o przyszłość naszą i bliskich. Nie koniecznie irracjonalna, ale może całkiem realna.

Co zrobić, aby stać się odporniejszym na takie przypadki?

Strach trwający krótko może mieć ostatecznie dobry wpływ na nasz organizm, może zmusić nas do mobilizacji, do wydajniejszych działań obronnych.

Natomiast lęk długo trwający, który przydusza nas irracjonalnie, czy racjonalnie, bez znaczenia, paraliżuje nasze myśli i działania jest wielkim destruktem.

Ci, którzy przeczytali na wpół biograficzną książkę „Biegam, bo muszę”, dobrze wiedzą, że moja dziecięca nerwica lękowa przekształciła się w długie lata strachów już w dorosłym życiu.
Czyli wiadomo, biegajżesz Burżuazjo

Nie żyjemy w idealnym świecie.

Za to egzystujemy w toksycznych domach, trujemy organizmy od środka i od zewnątrz, brakuje nam prawidłowego odżywiania, ruchu, czasu wolnego, a to wszystko wpływa na naszą psychikę.
W końcu zaczynamy świrować - Jednak zawsze można zrobić kilkanaście małych działań, żeby sobie pomóc i móc wrócić do gry.


Poniżej 15 porad, które mogą pomóc uporać się z codziennymi strachami
1. Wysypianie się

Nie śpisz człowieku, mogą być tego poważne konsekwencje co do wzmożonego bania się. Mało snu nie tylko wpływa negatywnie na nasze zdrowie fizyczne, ale może również przyczyniać się do ogólnego niepokoju i zestresowania.

I to jest właśnie paragraf 22, bo czasami wpadamy w błędne koło, gdyż często stresy i lęki nie pozwalają nam zasnąć. Gdy uda Ci się przespać pełne 7/8 godzin nocnych, zobaczysz co słodki sen jest w stanie zrobić dla Twoich stanów lękowych w środku dnia.

2. Śmiej się

Gdy drżymy, boimy się w pracy, nawet krótki relaks i śmiech z zabawnego klipu na YouTube, jest w stanie pozytywnie wpłynąć na nasz stan depresyjny i lękowy.
Śmiech potrafi uspokajać rozbiegane nerwy.
Oglądaj komedie wieczorem. Znane są przypadki samoistnego wyleczenia raka u ludzi, którzy każdego dnia oglądali po kilka filmów komediowych. Śmiejmy się do rozpuku.

3. Uporządkuj przestrzeń wokół siebie

Bałagan prowadzi do niepokoju fizycznego, a to prowadzi do niepokoju psychicznego. Niechlujne otoczenie stwarza pozory, że praca nigdy się nie skończy. W bałaganie trudno jest myśleć racjonalnie.
Już sam nieporządek wokół nas może nasilić nasze stany lękowe, gdyż przeszkadza w logicznym myśleniu.

4. Wyraź wdzięczność

Badania wykazały, że wyrażając wdzięczność pomagasz sobie zmniejszyć lęk, zwłaszcza gdy jesteś wypoczęty.
Możesz nawet zacząć pisać dziennik wdzięczności, aby Twoje myśli odciążyć z lęków.

5. Jedz zdrowe żarcie i suplementuj się w razie potrzeby.

Lęk może sprawić, że całkowicie tracimy ochotę do jedzenie, albo jemy jakieś przypadkowe żarcie, które nie dostarczy nam niezbędnych witamin i minerałów, ani kwasów omega-3, które trzeba zapewnić mózgowi, aby zmniejszyć depresję i lęki.
Szalenie ważne są witaminy z grupy B, oraz oczywiście witamina D3. Szczególnie gdy mało korzystasz z kąpieli słonecznych.

Mimo, że nasz schorowany apetyt może nam podpowiadać coś zupełnie innego, badania sugerują, że spożywanie pokarmów przetworzonych i tych bogatych w cukier mogą zwiększyć objawy lęku.

6.Naucz się oddychać

Oddech jest w stanie uporać się z lękiem i zapobiec atakowi paniki. Oddech jest również doskonałym markerem poziomu lęku w ciągu dnia. Krótkie, płytkie oddechy oznaczają stres i niepokój mózgu i ciała.

Z drugiej strony świadome oddychanie, a także wydłużenie i wzmocnienie oddechu pozwala wysyłać sygnały do mózgu, że wszystko jest w porządku, właśnie się relaksujemy.

Generalnie należy oddychać jak dziecko, czyli przeponą.
Wdechy głębokie nosem do przepony, a wydechy ustami.

7. Medytuj

Większość z nas słyszała, że medytacja jest relaksująca, ale są obecnie naukowe odkrycia, że medytacja rzeczywiście zwiększa ilość substancji szarej w mózgu.
Lękasz się, naucz się trwać w bez myśleniu, czyli medytuj. Medytacja jest sposobem, aby obserwować mózg, pozwalając nam zorientować się, jak nasz umysł generuje lęk prowokując myśli.
Umiejętność stworzenia dystansu do swoich myśli sprawia, że przestajemy się bać.
Medytować trzeba się nauczyć. Bieganie zastępuje medytację, a biegać każdy potrafi.
Długie, codzienne wybieganie powoduje, że nasze myśli zostają uwolnione spod przymusu myślenia o tym czego się boimy. A nawet więcej, w ogóle przestajemy się bać.

8. Wizualizuj

Jeżeli przyszłość wydaje Ci się ogromnie straszna, spróbuj zmienić myśli o tym, co Cię czeka. Czasami sam fakt ustalania konkretnych celów zaradczych może stępić niepokój o niewiadomą przyszłość.
Utwórz w myślach możliwości reakcji na własne obawy.
Przeanalizuj każdą myśl straszącą, która się pojawi. Czy ta myśl jest na pewno prawdziwa, czy jest dla Ciebie w jakiś sposób pomocna, inspirująca, konieczna?
Jeśli nie, zrzuć taką myśl. To daje rezultaty.

9.Zabaw się

Dzieci i zwierzęta wydają się mieć wrodzoną zdolność do zabawy, w każdym momencie i bez patrzenia na innych.
Musisz umieć rozerwać się, dać sobie czas na zabawę.
Oczywiście w przeciwieństwie do dzieci i zwierząt, to Ty weźmiesz odpowiedzialność za formę swojej zabawy.
Baw się więc z głową, ale nie zapominaj o zabawie. Jest konieczna.
Masturbacja również pozwala człowiekowi odprężać się. Autoerotyzm jest bardzo naturalnym wentylem do ulotnienia się napięć, w tym strachu

10. Pomilcz

Miej trochę czasu, gdy całkowicie będziesz mógł się wyłączyć i pobyć trochę w ciszy, z dala od harmideru.
Istnieją pewne dowody, że za dużo hałasu może zwiększyć nasz poziom stresu, więc zrób trochę ciszy dla siebie. Wyłączenia i braku nawijania.

11. Wyznacz granice

Gdy coś Cię gnębi, drżysz i boisz się tego, wyznacz sobie czas na myślenie o tym.

Przykładowo daj sobie kwadrans, albo dwadzieścia minut na dokładne obmyślenie tej obawy, co możesz zrobić, jakby się spełniła, albo co zrobisz, gdy jest pewna. Pomyśl o możliwych scenariuszach, a następnie zrzuć myśl. Wcześniej to zaplanuj.
Boisz się, że zachorujesz na raka, bo ktoś w rodzinie zachorował?
Najpierw racjonalnie przemyśl profilaktykę. Ustal co będziesz jadł, że zaczniesz biegać, czy że zapiszesz się na jogę. Ustal, że codziennie będziesz podskakiwał, lub biegał, co czyści układ limfatyczny.
Gdyby przyszły złe myśli, powiedz sobie, że owszem już wiele robisz w temacie.
Poświęć też parę minut na to, co byś robił gdyby Cię jednak choroba dopadła. Wymyśl scenariusz, to bardzo pomaga, a potem postaraj się myśl zrzucić.
Idź na trening, albo zacznij oglądać komedię. Ważne, żeby nie brnąć w strach.

12. Zrób plan na przyszłość

Zawsze wtedy robię listę żab na nadchodzące dni.
Harmonogramy działań pozwalają nam mniej się bać i już z wyprzedzeniem mamy poczucie, że jesteśmy przygotowani. Lista żab niezwykle zwiększa naszą produktywność, mamy o wiele więcej czasu na bieganie i zabawę.

Bądźmy przygotowani na następny dzień. Miejmy obmyślany strój na rano, przygotowaną torbę podróżną, gdy zamierzamy wyjechać i nie odwlekajmy terminowego zrobienia pewnych rzeczy, które i tak musimy zrobić. Będzie o wiele mniej stresów i strachów.

Usuńmy lęki, o rzeczy na które mamy wpływ.

13. Wizualizuj coś pozytywnego

Podczas konfrontacji z niepokojącymi myślami, poświęć chwilę, aby wyobrazić sobie sytuację wręcz przeciwną. Że masz klarowność myśli, spokój i odwagę. Staram się nie zwracać uwagi na obecny stan psychiczny.

Wtedy po prostu skupiam się na wyobrażeniu sobie, że moja łódź gładko płynie przez ten sztorm.

Technika ta nazywana jest obrazowaniem, czy wizualizacją pięknej drogi i bardzo pomaga przy redukcji stresu i obaw.

14. Powąchaj coś przyjemnie pachnącego

Spróbuj wąchać jakieś uspokajające olejki. Bazylia, anyż (nie dla mnie, nie znoszę anyżu), rumianek. Jest wielki wybór takich zapachów zmniejszających napięcie w ciele i pomagających jasności umysłu.

Bo strach jest obrazem zamętu w głowie.

15. Wyjdź do ludzi

Ludzie, którzy mają duże społeczne wsparcie mniej negatywnie reagują na stres niż ci, którzy wszystko biorą na klatę w pojedynkę.

Miłe spotkania towarzyskie stymulują wytwarzanie hormonu oksytocyny, którego efektem jest zmniejszenie niepokoju.