Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 14 takich materiałów

Koktajle i soki. 7 najczęściej popełnianych błędów

l_14633315275a92asokiotwarte.jpg

1. Picie soku / koktajlu bezpośrednio po posiłku Moja koleżanka jakiś czas temu wypróbowała jeden z moich przepisów na zielony koktajl i stwierdziła, że to nie dla niej, bo jego wypiciu miała brzuch jak balon…Zapytałam ją czy piła koktajl na pusty żołądek i jak się okazało wypiła go tuż po śniadaniu…. Zarówno świeży sok jaki i koktajl powinien być konsumowany na pusty żołądek. W innym przypadku może się to skończyć taką właśnie małą rewolucją☺ i zaburzeniami trawienia.

Czytaj dalej →


Koszyczek = Klatka – Compassion In World Farming Polska przypomina, w jakich warunkach hoduje się zwierzęta. Prowadzimy kampanię o wiele mówiącej nazwie - Koniec Epoki Klatkowej. Z pewnością jest to ambitne i trudne zadanie, ale chcemy, aby stopniowo wycofywano klatki dla wszystkich zwierząt, gatunek po gatunku. Co roku w całej Unii Europejskiej hoduje się kilkaset milionów kur niosek, świń i królików. Większość z nich trzymana jest w klatkach. Pomoż nam z tym skończyć, przyłącz się do naszej akcji.

Co możesz jeszcze zrobić?

- nie kupuj jajek „trójek” (cyfra 3 na skorupce oznacza chów klatkowy),
- zmniejsz ilość mięsa wieprzowego w swojej diecie (będzie to bardziej ekologiczne, ale i zdrowsze dla Ciebie)

Więcej tu :

Koszyczek = Klatka

Compassion In World Farming Polska przypomina, w jakich warunkach hoduje się zwierzęta. Prowadzimy kampanię o wiele mówiącej nazwie - Koniec Epoki Klatkowej. Z pewnością jest to ambitne i trudne zadanie, ale chcemy, aby stopniowo wycofywano klatki dla wszystkich zwierząt, gatunek po gatunku. Co roku w całej Unii Europejskiej hoduje się kilkaset milionów kur niosek, świń i królików. Większość z nich trzymana jest w klatkach. Pomoż nam z tym skończyć, przyłącz się do naszej akcji.

Co możesz jeszcze zrobić?

- nie kupuj jajek „trójek” (cyfra 3 na skorupce oznacza chów klatkowy),
- zmniejsz ilość mięsa wieprzowego w swojej diecie (będzie to bardziej ekologiczne, ale i zdrowsze dla Ciebie)

Więcej tu :

Eko kuchnia

Przez wiele lat, kuchnie służyły tylko jako miejsca do przygotowania posiłków.
Teraz uległo to zmianie. Często kuchnia to miejsce spotkań i taki „roboczy pokój".
A że coraz więcej osób myśli eko ! - nic więc dziwnego, że rozważa różne pomocne sposoby, dzięki którym ich kuchnia będzie bardziej przyjazna dla środowiska.

Czytaj dalej →


Stać Cię na jedzenie ekologiczne

Pomocne sposoby, aby lepiej planując pozwolić sobie na zakup żywności ekologicznej, gdy mamy napięty budżet rodziny.

EKOLOGICZNE JEST ZA DROGIE ?

Jednym z największych zarzutów wśród zwykłych rodzin starających się jeść zdrowo, jest to, że czyste, organiczne jedzenie jest po prostu zbyt drogie, a więc w niedostępne dla przeciętnego budżetu. Ale zdrowe jedzenie nie musi drenować Twojego portfela.

Czytaj dalej →


Mięso jest dla mięczaków. – Autor książki "Mięso jest dla mięczaków" oraz wokalista zespołu Cro-Mags opowiada o mięsie, mężczyznach i medytacji w wywiadzie dla magazynu VegNews.
 
Kiedy książka "Mięso jest dla mięczaków: Przewodnik dla kolesi, którzy chcą zadbać o formę, zaszpanować i pokazać swoją przewagę" znalazła się na naszych biurkach, od razu wzbudziła nasze zainteresowanie. Gdy przerzucaliśmy strony tego prosto wygłoszonego manifestu dla mężczyzn, stało się jasne, że to jest nieco inny rodzaj książki – że jest to książka, która bez owijania w bawełnę omawia aspekty związane z mitem białka, tym co dzieje się naprawdę w przemyśle mięsnym, oraz opisuje jak odstawić lekarstwa i być zdrowym. Autor, a zarazem ikona punk rocka, John Joseph (frontman zespołu Cro-Mags) był zwykłym twardzielem, który przeistoczył się w empatycznego twardziela weganina i chce pokazać mężczyznom, że dieta wegetariańska jest wyborem prawdziwych macho. W poniższym wywiadzie, Colleen Holland z VegNews rozmawia z John'em o obaleniu koncepcji, iż jedzenie mięsa nieodłącznie związane jest z męskością, o kryzysie zdrowia w Stanach Zjednoczonych, o jego ulubionych wegańskich restauracjach, oraz innych sprawach.
 
Colleen Holland: Jaka jest Twoja wegańska historia?
 
John Joseph: Pochodzę ze świata wypełnionego przemocą – ojciec alkoholik, okrutne domy zastępcze, ulice Nowego Yorku w latach 70-tych i więzienie. Po prawie dwóch latach spędzonych w więzieniu, nie radziłem sobie z niczym, byłem uzależniony od narkotyków, alkoholu, przemocy i złego jedzenia. I wtedy, w roku 1980, miałem szczęście spotkać zespół Bad Brains, który tworzyli Rastafarianie i wegetarianie. Ich dźwiękowiec, już nieżyjący Jay Dublee, stosował surową dietę i nauczył mnie, jakie korzyści płyną z surowego jedzenia, soków, jogi, medytacji itd. Wyleczyłem się całkowicie i nigdy nie spoglądałem wstecz. 

CH: Dlaczego zdecydowałeś się napisać książkę o weganizmie skierowaną do mężczyzn?
 
JJ: Ponieważ wiem, że jeśli to zadziałało to w przypadku takiego pokręconego kryminalisty jak ja, może pomóc każdemu. Jest tak wiele dzieciaków, które szukają drogi wyjścia. I tak wielu dorosłych borykających się ze złym stanem zdrowia, i tak wielu tak zwanych "ekspertów", którzy napełniają ich głowy bzdurami.
 
CH: A co z tytułem? Jakieś negatywne reakcje?
 
JJ: Zdecydowałem się na ten kontrowersyjny tytuł "Mięso jest dla mięczaków", aby użyć języka, jakim ci faceci się posługują. Faktycznie spotykałem na siłowni kolesia, który twierdził, że wszyscy weganie to mięczaki. Więc kiedy wyzwałem go na ring, a on odmówił, pomyślałem "Rzucę im tym prosto w twarz". Prawdę mówiąc, ci kolesie to jedyne osoby, do których wegańska społeczność nigdy nie dotarła. Ostatnio jeden z członków jakiegoś gangu powiedział mi, że po przeczytaniu mojej książki przeszedł na weganizm i schudł 23 kilogramy. Byli więźniowie, ślusarze i policjanci oglądają mecze futbolowe wrzucając burgery warzywne na grilla. Więc jeśli ktoś chce mnie krytykować, w porządku. Przyjmuję to, bo naprawdę bywam w dżungli i spotykam się i przekonuję takich kolesi, z którymi inni nie mogliby nawet porozmawiać. Otrzymałem mnóstwo e-maili z podziękowaniami za to, że książka zmieniła komuś życie. A dlaczego? Bo ja pochodzę z tego świata i przeszedłem drogę, którą oni idą. Ja ich rozumiem, a nade wszystko moim obowiązkiem jest spłacić dług, jaki zaciągnąłem sam zdobywając tę wiedzę.
 
CH: Oczywiście w naszym kraju możemy mówić o kryzysie zdrowia. Jak myślisz, jak do tego doszło?
 
J.J.: W mojej książce nazywam to "złudzeniem świetnego jedzenia". Ale producenci bezkarnie dodają do niego zwyczajne trucizny. Dla mnie to przestępstwo. Większość jedzenia z półek supermarketów nie istniała 100 lat temu. To jedzenie-Frankenstein wytworzone w laboratorium. Mięso napakowane hormonami. Trujący nabiał, ryby i jajka.
 
CH: Co może spowodować, aby mężczyźni przyjęli dietę roślinną?
 
JJ: Cóż, kiedy zaczną chorować i będzie ich męczyło to ciągłe chorowanie, zaczną zadawać sobie pytania, tak jak ja. I mogą znaleźć odpowiedzi, ale będą musieli poszukać głębiej. Zawsze staram się wczuć w sytuację chłopaków, pytając ich czy chcieliby zobaczyć, jak ich dzieci dorastają. Lub jak się czują, zażywając sześć różnych pigułek dziennie. Albo tabletki na potencję, bo nawet jeśli jeszcze ich nie biorą, to na pewno będą musieli. Ale nade wszystko, zawsze powtarzam, że najlepiej jest uczyć innych na swoim przykładzie. Innymi słowy, jeśli ci z nas, którzy prowadzą wegański styl życia, będą twardzielami, będą ćwiczyć i pozostaną pozytywni, toinni także będą chcieli się zmienić. Mam na myśli to, że właściwie to ja już nie powinienem żyć. Ale mając 52 lata, biorę udział w triathlonie Ironman'ów i nadal koncertuję z moim zespołem. To jest cholerny cud, ale też świadectwo mojego stylu życia.
CH: Dlaczego tak powszechne jest mniemanie, że mięso równa się męskości?
 
JJ: Przez lata telewizja przekazywała nam komunikaty, że mięso jest tym, co jedzą prawdziwi faceci. I to wwierciło się w nasze głowy. I mit białka… We wczesnych latach 80-tych, kulturyści z Puerto Rico, którzy ćwiczyli w siłowni w starej szkole w Alphabet City mówili mi, że jeśli jedzenie dla psów Alpo jest wystarczające, aby sprawić, że ich pit bull'e są silne i agresywne, to na pewno jest też wystarczająco dobre dla nich samych. Oni faktycznie grillowali Alpo burgery! To dość ekstremalny przypadek, ale wiesz, o co mi chodzi. Myślę jednak, że przez lata weganie i wegetarianie wyglądali marnie, byli kościści, wynędzniali i nie ćwiczyli, więc to odrzucało kolesi jedzących mięso od zmiany diety. Ale teraz, kiedy widzimy sportowców odżywiających się roślinami, zawodników Ultimate Fighting Championship czy futbolu amerykańskiego – ten paradygmat się zmienia, dzięki takim kolesiom jak Rip Esselstyn, James Wilks, Mac Danzig, Rich Roll, Brendan Brazier, Jon Hinds i reszcie tych bestii odżywiających się roślinami.
 
CH: Jeśli facet chce jeść mniej produktów pochodzenia zwierzęcego, jaki powinien być pierwszy krok ku temu?
 

JJ: Edukacja. Czytanie i oglądanie filmów dokumentalnych, jak Forks Over Knives czy Fat, Sick & Nearly Dead. Potrzebna jest specjalna taktyka, która pokaże facetom ich przyszłość. Mięśniak z fryzurą na płetwę w spodniach od dresu w tygrysie cętki zapijający steki szejkiem z surowych jajek należy do stylu z lat 80. Chłopaki, telefon dzwoni, i to do Was – to rok 2014 was wzywa!

 
CH: Jeśli facet nie potrafi gotować, co możesz mu poradzić?
 
JJ: Jest mnóstwo restauracji i sklepów ze zdrową żywnością na terenie całego kraju i świata. Niech używa strony internetowej HappyCow. Ja używam. Słuchajcie chłopaki, nie możecie wciąż być bezmyślni. Musicie mieć pełną wiedzę o wszystkim, co jecie. Jak mówią "Jeśli masz wątpliwości, zostaw to". Chociaż dla mnie gotowanie to też rodzaj medytacji. 34 lata później potrafię w kuchni wszystko. Więc kupcie jakieś książki kucharskie, bracia moi, i do roboty. Jeśli uwolnisz umysł, twój tyłek za nim podąży..
 
CH: Co robisz, aby być zdrowym?
 
JJ: Prawie codziennie chodzę na siłownię i, jak już wspomniałem, biorę udział w triathlonie Ironman'ów. Więc jeżdżę na rowerze, biegam i pływam. Poza tym jem nieprzetworzone, ekologiczne produkty roślinne, bez GMO. A poza tym musimy też utrzymywać w kondycji umysł. Umysł może być Twoim najlepszym przyjacielem, ale też najgorszym wrogiem. Jeśli mu pozwolisz, może stworzyć Ci Twoje osobiste piekło. Spróbuj medytacji. Myśl pozytywnie. Samo jedzenie nie rozwiąże wszystkich problemów na świecie, ale to ogromny pierwszy krok we właściwym kierunku.
 
CH: Co jadasz w podróży?
 
JJ: Dużo podróżuję i koncertuję. Na lotniskach nigdy nie można znaleźć jedzenia przydatnego do konsumpcji przez ludzi, oprócz Portu Lotniczego Los Angeles. Mają ekologiczną restaurację Real Food Daily, California pod tym względem jest na czołowej pozycji. Ale zawsze mam przy sobie torebkę z ekologicznymi owocami, orzechami, surowe batony, a teraz biorę w drogę nawet blender NutriBullet i jarmuż. Konkludując: jeśli się nie przygotujesz, bądź przygotowany na porażkę. Nie pozwól, by to się stało.
 
CH: Jakie są Twoje ulubione wegańskie restauracje?
 
JJ: W Nowym Jorku Angelica Kitchen i Candle 79, a w Los Angeles Crossroads Kitchen. Pod względem wegańskiego jedzenia, Nowy Jork i Los Angeles biją wszystkie inne miasta na głowę. 

http://weganizm.com/john_joseph.html#sthash.xvgeX0vu.dpuf

Mięso jest dla mięczaków.

Autor książki "Mięso jest dla mięczaków" oraz wokalista zespołu Cro-Mags opowiada o mięsie, mężczyznach i medytacji w wywiadzie dla magazynu VegNews.

Kiedy książka "Mięso jest dla mięczaków: Przewodnik dla kolesi, którzy chcą zadbać o formę, zaszpanować i pokazać swoją przewagę" znalazła się na naszych biurkach, od razu wzbudziła nasze zainteresowanie. Gdy przerzucaliśmy strony tego prosto wygłoszonego manifestu dla mężczyzn, stało się jasne, że to jest nieco inny rodzaj książki – że jest to książka, która bez owijania w bawełnę omawia aspekty związane z mitem białka, tym co dzieje się naprawdę w przemyśle mięsnym, oraz opisuje jak odstawić lekarstwa i być zdrowym. Autor, a zarazem ikona punk rocka, John Joseph (frontman zespołu Cro-Mags) był zwykłym twardzielem, który przeistoczył się w empatycznego twardziela weganina i chce pokazać mężczyznom, że dieta wegetariańska jest wyborem prawdziwych macho. W poniższym wywiadzie, Colleen Holland z VegNews rozmawia z John'em o obaleniu koncepcji, iż jedzenie mięsa nieodłącznie związane jest z męskością, o kryzysie zdrowia w Stanach Zjednoczonych, o jego ulubionych wegańskich restauracjach, oraz innych sprawach.

Colleen Holland: Jaka jest Twoja wegańska historia?

John Joseph: Pochodzę ze świata wypełnionego przemocą – ojciec alkoholik, okrutne domy zastępcze, ulice Nowego Yorku w latach 70-tych i więzienie. Po prawie dwóch latach spędzonych w więzieniu, nie radziłem sobie z niczym, byłem uzależniony od narkotyków, alkoholu, przemocy i złego jedzenia. I wtedy, w roku 1980, miałem szczęście spotkać zespół Bad Brains, który tworzyli Rastafarianie i wegetarianie. Ich dźwiękowiec, już nieżyjący Jay Dublee, stosował surową dietę i nauczył mnie, jakie korzyści płyną z surowego jedzenia, soków, jogi, medytacji itd. Wyleczyłem się całkowicie i nigdy nie spoglądałem wstecz.

CH: Dlaczego zdecydowałeś się napisać książkę o weganizmie skierowaną do mężczyzn?

JJ: Ponieważ wiem, że jeśli to zadziałało to w przypadku takiego pokręconego kryminalisty jak ja, może pomóc każdemu. Jest tak wiele dzieciaków, które szukają drogi wyjścia. I tak wielu dorosłych borykających się ze złym stanem zdrowia, i tak wielu tak zwanych "ekspertów", którzy napełniają ich głowy bzdurami.

CH: A co z tytułem? Jakieś negatywne reakcje?

JJ: Zdecydowałem się na ten kontrowersyjny tytuł "Mięso jest dla mięczaków", aby użyć języka, jakim ci faceci się posługują. Faktycznie spotykałem na siłowni kolesia, który twierdził, że wszyscy weganie to mięczaki. Więc kiedy wyzwałem go na ring, a on odmówił, pomyślałem "Rzucę im tym prosto w twarz". Prawdę mówiąc, ci kolesie to jedyne osoby, do których wegańska społeczność nigdy nie dotarła. Ostatnio jeden z członków jakiegoś gangu powiedział mi, że po przeczytaniu mojej książki przeszedł na weganizm i schudł 23 kilogramy. Byli więźniowie, ślusarze i policjanci oglądają mecze futbolowe wrzucając burgery warzywne na grilla. Więc jeśli ktoś chce mnie krytykować, w porządku. Przyjmuję to, bo naprawdę bywam w dżungli i spotykam się i przekonuję takich kolesi, z którymi inni nie mogliby nawet porozmawiać. Otrzymałem mnóstwo e-maili z podziękowaniami za to, że książka zmieniła komuś życie. A dlaczego? Bo ja pochodzę z tego świata i przeszedłem drogę, którą oni idą. Ja ich rozumiem, a nade wszystko moim obowiązkiem jest spłacić dług, jaki zaciągnąłem sam zdobywając tę wiedzę.

CH: Oczywiście w naszym kraju możemy mówić o kryzysie zdrowia. Jak myślisz, jak do tego doszło?

J.J.: W mojej książce nazywam to "złudzeniem świetnego jedzenia". Ale producenci bezkarnie dodają do niego zwyczajne trucizny. Dla mnie to przestępstwo. Większość jedzenia z półek supermarketów nie istniała 100 lat temu. To jedzenie-Frankenstein wytworzone w laboratorium. Mięso napakowane hormonami. Trujący nabiał, ryby i jajka.

CH: Co może spowodować, aby mężczyźni przyjęli dietę roślinną?

JJ: Cóż, kiedy zaczną chorować i będzie ich męczyło to ciągłe chorowanie, zaczną zadawać sobie pytania, tak jak ja. I mogą znaleźć odpowiedzi, ale będą musieli poszukać głębiej. Zawsze staram się wczuć w sytuację chłopaków, pytając ich czy chcieliby zobaczyć, jak ich dzieci dorastają. Lub jak się czują, zażywając sześć różnych pigułek dziennie. Albo tabletki na potencję, bo nawet jeśli jeszcze ich nie biorą, to na pewno będą musieli. Ale nade wszystko, zawsze powtarzam, że najlepiej jest uczyć innych na swoim przykładzie. Innymi słowy, jeśli ci z nas, którzy prowadzą wegański styl życia, będą twardzielami, będą ćwiczyć i pozostaną pozytywni, toinni także będą chcieli się zmienić. Mam na myśli to, że właściwie to ja już nie powinienem żyć. Ale mając 52 lata, biorę udział w triathlonie Ironman'ów i nadal koncertuję z moim zespołem. To jest cholerny cud, ale też świadectwo mojego stylu życia.
CH: Dlaczego tak powszechne jest mniemanie, że mięso równa się męskości?

JJ: Przez lata telewizja przekazywała nam komunikaty, że mięso jest tym, co jedzą prawdziwi faceci. I to wwierciło się w nasze głowy. I mit białka… We wczesnych latach 80-tych, kulturyści z Puerto Rico, którzy ćwiczyli w siłowni w starej szkole w Alphabet City mówili mi, że jeśli jedzenie dla psów Alpo jest wystarczające, aby sprawić, że ich pit bull'e są silne i agresywne, to na pewno jest też wystarczająco dobre dla nich samych. Oni faktycznie grillowali Alpo burgery! To dość ekstremalny przypadek, ale wiesz, o co mi chodzi. Myślę jednak, że przez lata weganie i wegetarianie wyglądali marnie, byli kościści, wynędzniali i nie ćwiczyli, więc to odrzucało kolesi jedzących mięso od zmiany diety. Ale teraz, kiedy widzimy sportowców odżywiających się roślinami, zawodników Ultimate Fighting Championship czy futbolu amerykańskiego – ten paradygmat się zmienia, dzięki takim kolesiom jak Rip Esselstyn, James Wilks, Mac Danzig, Rich Roll, Brendan Brazier, Jon Hinds i reszcie tych bestii odżywiających się roślinami.

CH: Jeśli facet chce jeść mniej produktów pochodzenia zwierzęcego, jaki powinien być pierwszy krok ku temu?


JJ: Edukacja. Czytanie i oglądanie filmów dokumentalnych, jak Forks Over Knives czy Fat, Sick & Nearly Dead. Potrzebna jest specjalna taktyka, która pokaże facetom ich przyszłość. Mięśniak z fryzurą na płetwę w spodniach od dresu w tygrysie cętki zapijający steki szejkiem z surowych jajek należy do stylu z lat 80. Chłopaki, telefon dzwoni, i to do Was – to rok 2014 was wzywa!


CH: Jeśli facet nie potrafi gotować, co możesz mu poradzić?

JJ: Jest mnóstwo restauracji i sklepów ze zdrową żywnością na terenie całego kraju i świata. Niech używa strony internetowej HappyCow. Ja używam. Słuchajcie chłopaki, nie możecie wciąż być bezmyślni. Musicie mieć pełną wiedzę o wszystkim, co jecie. Jak mówią "Jeśli masz wątpliwości, zostaw to". Chociaż dla mnie gotowanie to też rodzaj medytacji. 34 lata później potrafię w kuchni wszystko. Więc kupcie jakieś książki kucharskie, bracia moi, i do roboty. Jeśli uwolnisz umysł, twój tyłek za nim podąży..

CH: Co robisz, aby być zdrowym?

JJ: Prawie codziennie chodzę na siłownię i, jak już wspomniałem, biorę udział w triathlonie Ironman'ów. Więc jeżdżę na rowerze, biegam i pływam. Poza tym jem nieprzetworzone, ekologiczne produkty roślinne, bez GMO. A poza tym musimy też utrzymywać w kondycji umysł. Umysł może być Twoim najlepszym przyjacielem, ale też najgorszym wrogiem. Jeśli mu pozwolisz, może stworzyć Ci Twoje osobiste piekło. Spróbuj medytacji. Myśl pozytywnie. Samo jedzenie nie rozwiąże wszystkich problemów na świecie, ale to ogromny pierwszy krok we właściwym kierunku.

CH: Co jadasz w podróży?

JJ: Dużo podróżuję i koncertuję. Na lotniskach nigdy nie można znaleźć jedzenia przydatnego do konsumpcji przez ludzi, oprócz Portu Lotniczego Los Angeles. Mają ekologiczną restaurację Real Food Daily, California pod tym względem jest na czołowej pozycji. Ale zawsze mam przy sobie torebkę z ekologicznymi owocami, orzechami, surowe batony, a teraz biorę w drogę nawet blender NutriBullet i jarmuż. Konkludując: jeśli się nie przygotujesz, bądź przygotowany na porażkę. Nie pozwól, by to się stało.

CH: Jakie są Twoje ulubione wegańskie restauracje?

JJ: W Nowym Jorku Angelica Kitchen i Candle 79, a w Los Angeles Crossroads Kitchen. Pod względem wegańskiego jedzenia, Nowy Jork i Los Angeles biją wszystkie inne miasta na głowę.

http://weganizm.com/john_joseph.html#sthash.xvgeX0vu.dpuf

5 mało znanych i zaskakujących zastosowań dla konopi – W 1937 roku powstał artykuł, w którym wymieniono ponad 25 tysięcy potencjalnych zastosowań konopi. Minęło ponad 70 lat i z planowanych zastosowań najgłośniej mówi się o jednym. Ani nie najbardziej praktycznym, ani nie szczególnie innowacyjnym. A co zrobić z tą gigantyczną ilością konopi, której zawartość THC pozostaje poniżej "oczekiwanego progu atrakcyjności"?

#1. Tkaniny antybakteryjne

Standard w wielu szpitalach jest taki, że człowiek kładzie się z jedną chorobą (i nadzieją na wyleczenie), a wychodzi z trzema innymi chorobami, zakażeniem i pasożytem. By chociaż ograniczyć to ryzyko, EnviroTextile – firma z Kolorado – postanowiła wykorzystać właśnie konopie. To z konopi, zamiast dotychczasowych bawełny i poliestru, mają być produkowane między innymi szpitalne pościele. Substancje zawarte we włóknach konopi mają właściwości antybakteryjne i przeciwgrzybiczne, skuteczne między innymi w zwalczaniu gronkowca, istnej zmory szpitali całego świata.

#2. Ocieplanie domów

Dom z konopi – wydawałoby się, że taka atrakcja możliwa jest tylko na słonecznej Jamajce. A jednak pierwszy dom, do którego budowy wykorzystano konopie, powstał w Asheville, niewielkim mieście w Północnej Karolinie w Stanach Zjednoczonych. Konopie posłużyły tu do ocieplenia, jako alternatywa dla tradycyjnie stosowanej wełny mineralnej. Konopie okazały się bardziej odporne na warunki atmosferyczne, a także w rozrachunku bardziej ekologiczne.

#3. Beton z konopi

Woda, wapno i... konopie. Wbrew pozorom to nie śniadanie domorosłego kulturysty, a przepis na... beton. Bloki wykonane z betonu na bazie konopi mogą mieć szereg zastosowań w budownictwie. Są ponoć łatwiejsze w obróbce, lepiej utrzymują ciepło i regulują wilgotność. Nie wymagają również wykonywania przerw dylatacyjnych. Na dodatek są w stanie pochłonąć więcej gazów cieplarnianych, niż powstaje przy ich produkcji, co nie jest bez znaczenia dla środowiska.

#4. Samochody z konopi

W większości wypadków, kiedy rośliny łączy się z motoryzacją, chodzi zwykle o to, jak i z czego zrobić olej, który dałoby się spalić w silniku. Ewentualnie o to, po jakich roślinach nie powinno się siadać za kierownicę. Tymczasem włókna konopne mogą stanowić przyszłość wyścigów samochodowych. Wszystko dlatego, że są nie mniej wytrzymałe niż włókno szklane, a przy tym znacząco od niego lżejsze. Zastosowanie włókien konopnych pozwoliło ponoć zredukować masę drzwi nowego BMW i3 o 10%, ale materiały bazujące na konopiach stosują też Audi, Ford, Chrysler, Mercedes, Lotus, Honda czy marki General Motors.

#5. Nanomateriały

Nanomateriały, czyli – wedle Wikipedii – takie "materiały, w których występują regularne struktury na poziomie molekularnym". Aha... W każdym razie do tej pory za najbardziej nano spośród nanomateriałów uważany był grafen. Najcieńszy, najmocniejszy i najlżejszy zarazem materiał, jaki kiedykolwiek uzyskano. Tymczasem chemicy z Uniwersytetu w Albercie wzięli trochę konopi (interpretujcie jak chcecie), po czym wyprodukowali materiał właściwie taki sam jak grafen, tylko znacznie tańszy. Jak się chce... to można!

5 mało znanych i zaskakujących zastosowań dla konopi

W 1937 roku powstał artykuł, w którym wymieniono ponad 25 tysięcy potencjalnych zastosowań konopi. Minęło ponad 70 lat i z planowanych zastosowań najgłośniej mówi się o jednym. Ani nie najbardziej praktycznym, ani nie szczególnie innowacyjnym. A co zrobić z tą gigantyczną ilością konopi, której zawartość THC pozostaje poniżej "oczekiwanego progu atrakcyjności"?

#1. Tkaniny antybakteryjne

Standard w wielu szpitalach jest taki, że człowiek kładzie się z jedną chorobą (i nadzieją na wyleczenie), a wychodzi z trzema innymi chorobami, zakażeniem i pasożytem. By chociaż ograniczyć to ryzyko, EnviroTextile – firma z Kolorado – postanowiła wykorzystać właśnie konopie. To z konopi, zamiast dotychczasowych bawełny i poliestru, mają być produkowane między innymi szpitalne pościele. Substancje zawarte we włóknach konopi mają właściwości antybakteryjne i przeciwgrzybiczne, skuteczne między innymi w zwalczaniu gronkowca, istnej zmory szpitali całego świata.

#2. Ocieplanie domów

Dom z konopi – wydawałoby się, że taka atrakcja możliwa jest tylko na słonecznej Jamajce. A jednak pierwszy dom, do którego budowy wykorzystano konopie, powstał w Asheville, niewielkim mieście w Północnej Karolinie w Stanach Zjednoczonych. Konopie posłużyły tu do ocieplenia, jako alternatywa dla tradycyjnie stosowanej wełny mineralnej. Konopie okazały się bardziej odporne na warunki atmosferyczne, a także w rozrachunku bardziej ekologiczne.

#3. Beton z konopi

Woda, wapno i... konopie. Wbrew pozorom to nie śniadanie domorosłego kulturysty, a przepis na... beton. Bloki wykonane z betonu na bazie konopi mogą mieć szereg zastosowań w budownictwie. Są ponoć łatwiejsze w obróbce, lepiej utrzymują ciepło i regulują wilgotność. Nie wymagają również wykonywania przerw dylatacyjnych. Na dodatek są w stanie pochłonąć więcej gazów cieplarnianych, niż powstaje przy ich produkcji, co nie jest bez znaczenia dla środowiska.

#4. Samochody z konopi

W większości wypadków, kiedy rośliny łączy się z motoryzacją, chodzi zwykle o to, jak i z czego zrobić olej, który dałoby się spalić w silniku. Ewentualnie o to, po jakich roślinach nie powinno się siadać za kierownicę. Tymczasem włókna konopne mogą stanowić przyszłość wyścigów samochodowych. Wszystko dlatego, że są nie mniej wytrzymałe niż włókno szklane, a przy tym znacząco od niego lżejsze. Zastosowanie włókien konopnych pozwoliło ponoć zredukować masę drzwi nowego BMW i3 o 10%, ale materiały bazujące na konopiach stosują też Audi, Ford, Chrysler, Mercedes, Lotus, Honda czy marki General Motors.

#5. Nanomateriały

Nanomateriały, czyli – wedle Wikipedii – takie "materiały, w których występują regularne struktury na poziomie molekularnym". Aha... W każdym razie do tej pory za najbardziej nano spośród nanomateriałów uważany był grafen. Najcieńszy, najmocniejszy i najlżejszy zarazem materiał, jaki kiedykolwiek uzyskano. Tymczasem chemicy z Uniwersytetu w Albercie wzięli trochę konopi (interpretujcie jak chcecie), po czym wyprodukowali materiał właściwie taki sam jak grafen, tylko znacznie tańszy. Jak się chce... to można!

Plastic is not fantastic! – Jedna jednorazowa reklamówka produkowana zaledwie w sekundę, a użytkowana średnio przez około 25 minut, jest w stanie zanieczyścić naszą planetę nawet na 400 lat! Czy przyszłe pokolenia będą kojarzyć nas jedynie ze stertą nierozkładających się foliówek?

25 minut przyjemności

Czy zastanawialiście się kiedyś, ile toreb foliowych produkowanych jest rocznie na świecie? A nad tym, ile lat potrzeba, aby torba plastikowa uległa rozłożeniu? Podpowiemy wam. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Europejską Agencję Środowiska, jedna torebka foliowa używana jest średnio około 25 minut, a proces jej rozkładu trwa aż do 400 lat. To jeszcze nie koniec. Czy wiecie, że aż 4% światowego zużycia ropy naftowej wykorzystywane jest do produkcji właśnie foliówek? Ludzie na całym świecie zużywają około biliona sztuk "jednorazówek" rocznie. Ten bilion toreb waży 10 milionów ton i może zająć aż 10 milionów kilometrów kwadratowej powierzchni Ziemi!

Dlaczego ekotorba?

1. Ulega biodegradacji lub ponownemu przetworzeniu, dzięki czemu nie zatruwa środowiska naturalnego. Jeśli trafi na wysypisko śmieci, ulega rozkładowi w ciągu zaledwie 5 lat. W przypadku torby foliowej trwa to 80 razy dłużej.

2. Jest praktyczna, trwała i estetyczna. Często może nam służyć również jako torebka, jeśli ma ciekawy nadruk. Z plastikową torbą pod pachą raczej nikt nie chce paradować.

3. Można jej używać wielokrotnie - gdy się pobrudzi wyprać, gdy przedrze się w jakimś miejscu zacerować.

4. Jest tańsza od plastikowych reklamówek, jeśli weźmiemy pod uwagę czas jej eksploatacji. Koszt szmacianej torby to ok. 3 zł. Powinnam nam spokojnie starczyć na rok lub dwa lata użytkowania. Natomiast plastikowa reklamówka kosztuje około 80 gr. Powiedzmy, że w ciągu roku będziemy 52 razy na zakupach (przy założeniu, że robimy zakupy raz w tygodniu) i za każdym razem kupimy plastikową torbę, wtedy wydamy ok. 42 zł, czyli 14 razy więcej niż jeśli zabierzemy do sklepu własną torbę!

Zmieniajmy złe nawyki!
Zamiast tradycyjnych plastikowych reklamówek noście zawsze przy sobie szmaciane torby wielokrotnego użytku. Dajcie dobry przykład waszym pociechom. Łatwiej nauczyć się dobrych konsumenckich przyzwyczajeń niż wykorzenić złe nawyki. Ekologiczne torby można kupić w większości sklepów. A jeśli lubicie oryginalne dodatki, zapolujcie na designerskie reklamówki tworzone przez projektantów, które są dostępne w większości artystycznych butików internetowych. Znajdziecie je również na naszej platformie wymiankowej.

Zdrowy trend w Polsce
Odkryte pod koniec XIX w. tworzywa sztuczne niezbędne do produkcji "jednorazówek" może w końcu pójdą w odstawkę. Na szczęście sentymentem do plastikowych siatek z roku na rok słabnie. Wielu z nas odkryło już, że ekologiczne torby stanowią doskonałą alternatywę dla plastikowych reklamówek. Są praktyczne, wygodne w użyciu, trwalsze i pojemniejsze niż foliówki. Niestety, jest jeszcze sporo ludzi, którzy nie wyobrażają sobie codziennego życia bez, fruwających po ulicach lub szeleszczących w konarach drzew, jednorazówek. W Polsce rocznie wyrzuca się około 35 milionów plastikowych torebek - to 60 tys. ton odpadów, a biorąc pod uwagę surowce użyte do produkcji - mniej więcej 10 tysięcy ton ropy naftowej. Zakup torby ekologicznej to wydatek 3zł. To do nas należy decyzja: czy przyszłe pokolenia będą kojarzyć nas jedynie ze stertą nierozkładających się foliówek?

Plastic is not fantastic!

Jedna jednorazowa reklamówka produkowana zaledwie w sekundę, a użytkowana średnio przez około 25 minut, jest w stanie zanieczyścić naszą planetę nawet na 400 lat! Czy przyszłe pokolenia będą kojarzyć nas jedynie ze stertą nierozkładających się foliówek?

25 minut przyjemności

Czy zastanawialiście się kiedyś, ile toreb foliowych produkowanych jest rocznie na świecie? A nad tym, ile lat potrzeba, aby torba plastikowa uległa rozłożeniu? Podpowiemy wam. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Europejską Agencję Środowiska, jedna torebka foliowa używana jest średnio około 25 minut, a proces jej rozkładu trwa aż do 400 lat. To jeszcze nie koniec. Czy wiecie, że aż 4% światowego zużycia ropy naftowej wykorzystywane jest do produkcji właśnie foliówek? Ludzie na całym świecie zużywają około biliona sztuk "jednorazówek" rocznie. Ten bilion toreb waży 10 milionów ton i może zająć aż 10 milionów kilometrów kwadratowej powierzchni Ziemi!

Dlaczego ekotorba?

1. Ulega biodegradacji lub ponownemu przetworzeniu, dzięki czemu nie zatruwa środowiska naturalnego. Jeśli trafi na wysypisko śmieci, ulega rozkładowi w ciągu zaledwie 5 lat. W przypadku torby foliowej trwa to 80 razy dłużej.

2. Jest praktyczna, trwała i estetyczna. Często może nam służyć również jako torebka, jeśli ma ciekawy nadruk. Z plastikową torbą pod pachą raczej nikt nie chce paradować.

3. Można jej używać wielokrotnie - gdy się pobrudzi wyprać, gdy przedrze się w jakimś miejscu zacerować.

4. Jest tańsza od plastikowych reklamówek, jeśli weźmiemy pod uwagę czas jej eksploatacji. Koszt szmacianej torby to ok. 3 zł. Powinnam nam spokojnie starczyć na rok lub dwa lata użytkowania. Natomiast plastikowa reklamówka kosztuje około 80 gr. Powiedzmy, że w ciągu roku będziemy 52 razy na zakupach (przy założeniu, że robimy zakupy raz w tygodniu) i za każdym razem kupimy plastikową torbę, wtedy wydamy ok. 42 zł, czyli 14 razy więcej niż jeśli zabierzemy do sklepu własną torbę!

Zmieniajmy złe nawyki!
Zamiast tradycyjnych plastikowych reklamówek noście zawsze przy sobie szmaciane torby wielokrotnego użytku. Dajcie dobry przykład waszym pociechom. Łatwiej nauczyć się dobrych konsumenckich przyzwyczajeń niż wykorzenić złe nawyki. Ekologiczne torby można kupić w większości sklepów. A jeśli lubicie oryginalne dodatki, zapolujcie na designerskie reklamówki tworzone przez projektantów, które są dostępne w większości artystycznych butików internetowych. Znajdziecie je również na naszej platformie wymiankowej.

Zdrowy trend w Polsce
Odkryte pod koniec XIX w. tworzywa sztuczne niezbędne do produkcji "jednorazówek" może w końcu pójdą w odstawkę. Na szczęście sentymentem do plastikowych siatek z roku na rok słabnie. Wielu z nas odkryło już, że ekologiczne torby stanowią doskonałą alternatywę dla plastikowych reklamówek. Są praktyczne, wygodne w użyciu, trwalsze i pojemniejsze niż foliówki. Niestety, jest jeszcze sporo ludzi, którzy nie wyobrażają sobie codziennego życia bez, fruwających po ulicach lub szeleszczących w konarach drzew, jednorazówek. W Polsce rocznie wyrzuca się około 35 milionów plastikowych torebek - to 60 tys. ton odpadów, a biorąc pod uwagę surowce użyte do produkcji - mniej więcej 10 tysięcy ton ropy naftowej. Zakup torby ekologicznej to wydatek 3zł. To do nas należy decyzja: czy przyszłe pokolenia będą kojarzyć nas jedynie ze stertą nierozkładających się foliówek?

Kosmetyki naturalne i organiczne – O kosmetykach naturalnych i organicznych często się mówi tak, jakby oznaczały jedno i to samo, mimo iż reprezentują dwie odmienne kategorie produktów. Jak odróżnić kosmetyki organiczne od naturalnych? Jakie są różnice między tymi grupami kosmetyków?

Kosmetyki naturalne to takie, które zawierają składniki roślinne, mineralne oraz zwierzęce – pod warunkiem, że ich uzyskanie odbyło się z poszanowaniem dla środowiska, bez szkody dla zwierząt (np. wosk pszczeli). Chociaż kosmetyki naturalne – zwane także ekologicznymi – nie powinny zawierać żadnych składników pochodzenia syntetycznego, część organizacji, zajmujących się certyfikacją produktów ekologicznych, dopuszcza ich niewielką ilość. W zależności od jednostki certyfikującej, zawartość ta nie przekracza kilku procent.

Kosmetyki organiczne (określane również mianem „bio”) muszą spełnić bardziej rygorystyczne normy. W odróżnieniu od kosmetyków naturalnych powinny być przynajmniej w 90 proc. wyprodukowane ze składników naturalnych pochodzenia organicznego – a więc np. z kontrolowanych upraw organicznych. Dzięki temu mamy pewność, że składniki roślinne są wytwarzane bez użycia pestycydów i nawozów sztucznych oraz nie podlegają genetycznej modyfikacji.

Certyfikat prawdę Ci powie

Na rynku jest wiele produktów, których producenci reklamują je jako naturalne, ekologiczne, biologiczne. Warto podkreślić, że choć kosmetyki stojące na sklepowych półkach, mogą być reklamowane jako organiczne, wcale nie muszą takimi być. Niejasne przepisy w zakresie oznaczania kosmetyków naturalnych powodują, że nierzetelni producenci stosują fikcyjne certyfikaty, np. „100% Organic” czy „Pure Organic”. Aby produkt rzeczywiście był organiczny, musi posiadać certyfikat renomowanej organizacji, która przeprowadza kontrolę i przyznaje takie oznaczenia. 
 Najbardziej restrykcyjnym na świecie i trudnym do zdobycia certyfikatem świadczącym o organiczności produktu jest USDA Organic. Aby uzyskać ten certyfikat produkt musi być w 100 proc. naturalny, a składniki muszą być w przynajmniej 95 proc. pochodzenia organicznego.
Dla porównania – popularny w Polsce certyfikat ECOCERT wymaga, by jedynie 10 proc. wszystkich surowców wchodzących w skład produktu było uprawianych w sposób ekologiczny. Dopuszcza także udział składników ropopochodnych oraz syntetycznych konserwantów.

Oferta kosmetyków organicznych na polskim rynku z miesiąca na miesiąc staje się coraz bogatsza. Wśród wyrastających jak grzyby po deszczu marek oferujących „organiczne” kosmetyki jedynie mała część rzeczywiście spełnia wszystkie kryteria, by zasłużyć sobie na miano rzetelnej, certyfikowanej organicznie firmy. Przykładem takiej firmy są kosmetyki Alteya Organics – w 100 proc. naturalne, a dowodem jest certyfikat USDA Organic – co jest rzadkością na polskim rynku. Stanowią one kompozycję organicznych olejków o wielu leczniczych i upiększających właściwościach. Więcej informacji o Alteya Organics znajdziecie na stronie: www.perlanegra.pl

Kosmetyki naturalne i organiczne

O kosmetykach naturalnych i organicznych często się mówi tak, jakby oznaczały jedno i to samo, mimo iż reprezentują dwie odmienne kategorie produktów. Jak odróżnić kosmetyki organiczne od naturalnych? Jakie są różnice między tymi grupami kosmetyków?

Kosmetyki naturalne to takie, które zawierają składniki roślinne, mineralne oraz zwierzęce – pod warunkiem, że ich uzyskanie odbyło się z poszanowaniem dla środowiska, bez szkody dla zwierząt (np. wosk pszczeli). Chociaż kosmetyki naturalne – zwane także ekologicznymi – nie powinny zawierać żadnych składników pochodzenia syntetycznego, część organizacji, zajmujących się certyfikacją produktów ekologicznych, dopuszcza ich niewielką ilość. W zależności od jednostki certyfikującej, zawartość ta nie przekracza kilku procent.

Kosmetyki organiczne (określane również mianem „bio”) muszą spełnić bardziej rygorystyczne normy. W odróżnieniu od kosmetyków naturalnych powinny być przynajmniej w 90 proc. wyprodukowane ze składników naturalnych pochodzenia organicznego – a więc np. z kontrolowanych upraw organicznych. Dzięki temu mamy pewność, że składniki roślinne są wytwarzane bez użycia pestycydów i nawozów sztucznych oraz nie podlegają genetycznej modyfikacji.

Certyfikat prawdę Ci powie

Na rynku jest wiele produktów, których producenci reklamują je jako naturalne, ekologiczne, biologiczne. Warto podkreślić, że choć kosmetyki stojące na sklepowych półkach, mogą być reklamowane jako organiczne, wcale nie muszą takimi być. Niejasne przepisy w zakresie oznaczania kosmetyków naturalnych powodują, że nierzetelni producenci stosują fikcyjne certyfikaty, np. „100% Organic” czy „Pure Organic”. Aby produkt rzeczywiście był organiczny, musi posiadać certyfikat renomowanej organizacji, która przeprowadza kontrolę i przyznaje takie oznaczenia.
Najbardziej restrykcyjnym na świecie i trudnym do zdobycia certyfikatem świadczącym o organiczności produktu jest USDA Organic. Aby uzyskać ten certyfikat produkt musi być w 100 proc. naturalny, a składniki muszą być w przynajmniej 95 proc. pochodzenia organicznego.
Dla porównania – popularny w Polsce certyfikat ECOCERT wymaga, by jedynie 10 proc. wszystkich surowców wchodzących w skład produktu było uprawianych w sposób ekologiczny. Dopuszcza także udział składników ropopochodnych oraz syntetycznych konserwantów.

Oferta kosmetyków organicznych na polskim rynku z miesiąca na miesiąc staje się coraz bogatsza. Wśród wyrastających jak grzyby po deszczu marek oferujących „organiczne” kosmetyki jedynie mała część rzeczywiście spełnia wszystkie kryteria, by zasłużyć sobie na miano rzetelnej, certyfikowanej organicznie firmy. Przykładem takiej firmy są kosmetyki Alteya Organics – w 100 proc. naturalne, a dowodem jest certyfikat USDA Organic – co jest rzadkością na polskim rynku. Stanowią one kompozycję organicznych olejków o wielu leczniczych i upiększających właściwościach. Więcej informacji o Alteya Organics znajdziecie na stronie: www.perlanegra.pl

Morele – Tryb życia Hunzów, znanych ze swej długowieczności mieszkańców Himalajów, potwierdza schemat, który wszyscy dobrze znamy: to rolnicy zamieszkujący czyste ekologiczne tereny, jedzący głównie warzywa i owoce, zachowujący równowagę życiową bez uganiania się za luksusem czy rozrywkami, szanujący zasady, według których funkcjonuje ich społeczność i rodzina.
Jednak nie wszyscy wiedzą, że jednym z najważniejszych składników ich diety są morele. Badania wykazały, że morele posiadają więcej różnorodnych karotenoidów, niż jakikolwiek inny pokarm. Karotenoidy to antyutleniacze , które pozwalają zapobiegać chorobom serca, obniżają poziom złego cholesterolu i chronią przed rakiem.
Według medycyny chińskiej, nasiona moreli tonizują system oddechowy, leczą kaszel i astmę i zawierają wysoki poziom podstawowych kwasów tłuszczowych. 
Jedna uwaga odnośnie nasion moreli : czubek nasionka zawiera skoncentrowaną substancję o nazwie amigdalina, która może podrażnić organizm. Aby bezpiecznie korzystać z dobrodziejstw zawartych w nasionach moreli, zawsze usuwaj ich czubki. Spożycie nasion ogranicz do 5 sztuk dziennie.

Morele

Tryb życia Hunzów, znanych ze swej długowieczności mieszkańców Himalajów, potwierdza schemat, który wszyscy dobrze znamy: to rolnicy zamieszkujący czyste ekologiczne tereny, jedzący głównie warzywa i owoce, zachowujący równowagę życiową bez uganiania się za luksusem czy rozrywkami, szanujący zasady, według których funkcjonuje ich społeczność i rodzina.
Jednak nie wszyscy wiedzą, że jednym z najważniejszych składników ich diety są morele. Badania wykazały, że morele posiadają więcej różnorodnych karotenoidów, niż jakikolwiek inny pokarm. Karotenoidy to antyutleniacze , które pozwalają zapobiegać chorobom serca, obniżają poziom złego cholesterolu i chronią przed rakiem.
Według medycyny chińskiej, nasiona moreli tonizują system oddechowy, leczą kaszel i astmę i zawierają wysoki poziom podstawowych kwasów tłuszczowych.
Jedna uwaga odnośnie nasion moreli : czubek nasionka zawiera skoncentrowaną substancję o nazwie amigdalina, która może podrażnić organizm. Aby bezpiecznie korzystać z dobrodziejstw zawartych w nasionach moreli, zawsze usuwaj ich czubki. Spożycie nasion ogranicz do 5 sztuk dziennie.

Źródło:

Wegetariański Świat

Naczynia ceramiczne mogą zawierać metale ciężkie – Naczynia ceramiczne nie tylko ładne, ale i niebezpieczne


Jeśli po umyciu kubka do kawy czy herbaty, na ściankach pozostaje szary osad, to bardzo możliwe jest, że polewa ceramiczna zawiera ołów.
 
Ceramiczne i porcelanowe naczynia, szczególnie starsze, ręcznie ozdabiane i importowane (nie będę wskazywać palcem na ten ogromny kraj, który od kilkunastu lat zarzuca rynki całego świata przeważnie toksycznymi i tanimi przedmiotami użytku codziennego) mogą zawierać ciężkie metale, w tym ołów i kadm. Napoje o kwaśnym odczynie, takie jak np. sok pomarańczowy, sok pomidorowy, kawa, herbata, cola etc., mogą powodować, że większe ilości ołowiu uwalniają się ze ścianek naczynia.
 
Szczególnie naczynia dla zwierząt nie podlegają niemal żadnej inspekcji, dlatego świadomi opiekunowie psów, kotów i wszelkich "żiwotnych", powinni pamiętać, że naczynia plastikowe i ceramiczne czy porcelanowe, w których podają zwierzętom jedzenie czy wodę, mogą spowodować najróżniejsze problemy zdrowotne, w tym niewydolność nerek i raka. Najbezpieczniejszym wyborem są dobrej jakości miski szklane.
 
Przedmioty codziennego użytku mogą zabijać. Czy wiemy, czego używamy i z czego jest to zrobione? Czy zastanawiamy się używając kubka do herbaty, że możemy wprowadzać do organizmu truciznę? Coraz więcej pojawia się na rynku produktów produkowanych z coraz to nowszych komponentów, które ciągle są modyfikowane. Szczególnie jest to niebezpieczne w produktach przeznaczonych do żywności. Nawet te, które z założenia powinny być ekologiczne mogą zawierać niebezpieczne związki.
 
Produktami takimi są wyroby ceramiczne, które mogą zawierać ołów, kadm czy bar. Są to metale ciężkie, które odkładają się w organizmie i w ciągu kilku lat mogą spowodować poważne uszkodzenia narządów.
 
Ołów - Przez wiele lat odkłada się w kościach i wywołuje chorobę zwaną ołowicą. Ołów ma toksyczne działanie na układ nerwowy, układ kostny, układ pokarmowy. Narządy najbardziej narażone na toksyczne działanie ołowiu to: wątroba, nerki, szpik kostny i mózg. Średnie pobieranie ołowiu przez dorosłego człowieka wynosi 320-440mg/dobę.
 
Kadm - Toksyczne działanie kadmu polega na: zaburzeniu czynności nerek, chorobie nadciśnieniowej zmianach nowotworowych, zaburzeniach metabolizmu wapnia, zaburzeniach funkcji rozrodczych. Dzienne pobieranie kadmu z pożywieniem przez dorosłego człowieka w Polsce kształtuje się na poziomie 23 - 120 mg , a dopuszczalna dawka wynosi 60 - 70mg na dobę.
 
Bar - Sole baru rozpuszczalne w wodzie, jak chlorek i węglan, są silnie toksyczne. Dawka śmiertelna różnych związków baru wynosi 1-4 g . Zatrucie barem w początkowym stadium objawia się zaburzeniami żołądkowo-jelitowymi, następnie niedowładem mięśni, zwłaszcza kończyn górnych i szyi, ponadto trudnościami w oddychaniu. Toksyczną dawką dla człowieka jest 200 mg baru, a dzienną pobieraną w pożywieniu ocenia się na 600-750 ug. Zbyt wysokie stężenie baru w organizmie można łączyć z wystąpieniem wysokiego ciśnienia krwi i chorobami serca.
 
Nie wszyscy sobie zdają sprawę skąd i dlaczego w ceramice znajdują się te niebezpieczne metale. Pierwszy czynnik to ekonomia. Dotyczy to głównie ołowiu, który jest silnym topnikiem. Dzięki niemu znacznie można obniżyć temperaturę wypalania ceramiki, co przekłada się na koszt. Dla uzmysłowienia jaka to może być oszczędność można posłużyć się przykładem: wypalając ceramikę do 800 stopni Celsjusza zużywamy np. energii za 10zł, wypalając tę samą ceramikę w tym samym piecu do temperatury 1100 stopni Celsjusza zużywamy energii za 40zł. Na powyższym przykładzie widać, że im wyższa temperatura, tym wyższy koszt podniesienia jej o 1 stopień. Tak więc obniżenie temperatury wypału ceramiki znacznie wpływa na końcową cenę produktu. Ponadto związki ołowiu i kadmu bardzo często występują w szkliwach, ponieważ szkliwa na bazie ołowiu są ciepłe i dają ładne odcienie kolorów, dzięki kadmowi zaś można uzyskać intensywne kolory od żółtego do jasnopomarańczowego. Niestety nie jesteśmy w stanie wyeliminować wszystkich źródeł pobierania do organizmu niebezpiecznych związków, które dostają się do nas drogą pokarmową, oddechową i przez skórę.

Naczynia ceramiczne mogą zawierać metale ciężkie

Naczynia ceramiczne nie tylko ładne, ale i niebezpieczne


Jeśli po umyciu kubka do kawy czy herbaty, na ściankach pozostaje szary osad, to bardzo możliwe jest, że polewa ceramiczna zawiera ołów.

Ceramiczne i porcelanowe naczynia, szczególnie starsze, ręcznie ozdabiane i importowane (nie będę wskazywać palcem na ten ogromny kraj, który od kilkunastu lat zarzuca rynki całego świata przeważnie toksycznymi i tanimi przedmiotami użytku codziennego) mogą zawierać ciężkie metale, w tym ołów i kadm. Napoje o kwaśnym odczynie, takie jak np. sok pomarańczowy, sok pomidorowy, kawa, herbata, cola etc., mogą powodować, że większe ilości ołowiu uwalniają się ze ścianek naczynia.

Szczególnie naczynia dla zwierząt nie podlegają niemal żadnej inspekcji, dlatego świadomi opiekunowie psów, kotów i wszelkich "żiwotnych", powinni pamiętać, że naczynia plastikowe i ceramiczne czy porcelanowe, w których podają zwierzętom jedzenie czy wodę, mogą spowodować najróżniejsze problemy zdrowotne, w tym niewydolność nerek i raka. Najbezpieczniejszym wyborem są dobrej jakości miski szklane.

Przedmioty codziennego użytku mogą zabijać. Czy wiemy, czego używamy i z czego jest to zrobione? Czy zastanawiamy się używając kubka do herbaty, że możemy wprowadzać do organizmu truciznę? Coraz więcej pojawia się na rynku produktów produkowanych z coraz to nowszych komponentów, które ciągle są modyfikowane. Szczególnie jest to niebezpieczne w produktach przeznaczonych do żywności. Nawet te, które z założenia powinny być ekologiczne mogą zawierać niebezpieczne związki.

Produktami takimi są wyroby ceramiczne, które mogą zawierać ołów, kadm czy bar. Są to metale ciężkie, które odkładają się w organizmie i w ciągu kilku lat mogą spowodować poważne uszkodzenia narządów.

Ołów - Przez wiele lat odkłada się w kościach i wywołuje chorobę zwaną ołowicą. Ołów ma toksyczne działanie na układ nerwowy, układ kostny, układ pokarmowy. Narządy najbardziej narażone na toksyczne działanie ołowiu to: wątroba, nerki, szpik kostny i mózg. Średnie pobieranie ołowiu przez dorosłego człowieka wynosi 320-440mg/dobę.

Kadm - Toksyczne działanie kadmu polega na: zaburzeniu czynności nerek, chorobie nadciśnieniowej zmianach nowotworowych, zaburzeniach metabolizmu wapnia, zaburzeniach funkcji rozrodczych. Dzienne pobieranie kadmu z pożywieniem przez dorosłego człowieka w Polsce kształtuje się na poziomie 23 - 120 mg , a dopuszczalna dawka wynosi 60 - 70mg na dobę.

Bar - Sole baru rozpuszczalne w wodzie, jak chlorek i węglan, są silnie toksyczne. Dawka śmiertelna różnych związków baru wynosi 1-4 g . Zatrucie barem w początkowym stadium objawia się zaburzeniami żołądkowo-jelitowymi, następnie niedowładem mięśni, zwłaszcza kończyn górnych i szyi, ponadto trudnościami w oddychaniu. Toksyczną dawką dla człowieka jest 200 mg baru, a dzienną pobieraną w pożywieniu ocenia się na 600-750 ug. Zbyt wysokie stężenie baru w organizmie można łączyć z wystąpieniem wysokiego ciśnienia krwi i chorobami serca.

Nie wszyscy sobie zdają sprawę skąd i dlaczego w ceramice znajdują się te niebezpieczne metale. Pierwszy czynnik to ekonomia. Dotyczy to głównie ołowiu, który jest silnym topnikiem. Dzięki niemu znacznie można obniżyć temperaturę wypalania ceramiki, co przekłada się na koszt. Dla uzmysłowienia jaka to może być oszczędność można posłużyć się przykładem: wypalając ceramikę do 800 stopni Celsjusza zużywamy np. energii za 10zł, wypalając tę samą ceramikę w tym samym piecu do temperatury 1100 stopni Celsjusza zużywamy energii za 40zł. Na powyższym przykładzie widać, że im wyższa temperatura, tym wyższy koszt podniesienia jej o 1 stopień. Tak więc obniżenie temperatury wypału ceramiki znacznie wpływa na końcową cenę produktu. Ponadto związki ołowiu i kadmu bardzo często występują w szkliwach, ponieważ szkliwa na bazie ołowiu są ciepłe i dają ładne odcienie kolorów, dzięki kadmowi zaś można uzyskać intensywne kolory od żółtego do jasnopomarańczowego. Niestety nie jesteśmy w stanie wyeliminować wszystkich źródeł pobierania do organizmu niebezpiecznych związków, które dostają się do nas drogą pokarmową, oddechową i przez skórę.