Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 91 takich materiałów
Uprawa konopi sprawdza się – Niewielu odważy się rozpocząć nieznaną działalność gospodarczą. Mieszkający w rejonie solecznickim rolnicy – ojciec Ryszard Szczykno oraz dwóch jego synów: Andrzej i Jarosław – nie boją się nowości. W tym roku założyli nietypową dla regionów przygranicznych niemałą uprawę konopi włóknistych.

Andrzej Szczykno – to „mózg" rodziny oraz autor wszystkich innowacji. Tacy przedsiębiorczy ludzie zwykle nazywani są specjalistami od marketingu. Synowie, zachęceni przez ojca, postanowili uprawiać konopie włókniste.

„W ubiegłym roku, kiedy zaczęto głośno mówić o możliwości uprawiania konopi, zacząłem o nich zbierać informację – opowiadał pan Andrzej. – Szukałem w internecie, prasie, udałem się nawet na Ukrainę". Ukraińcy już od dawna uprawiają konopie do pozyskiwania włókna i oleju. Panu Andrzejowi zależało mi na tym, by z pierwszych ust dowiedzieć się, jak należy uprawiać te rośliny.

„Wiele się dowiedziałem o uprawie konopi w tym kraju, nawet udało się zdobyć nasiona, które w tym roku posieliśmy" – cieszył się Andrzej. – Spodobała mi się maszyna do wiązania snopów konopi, ale jej przywiezienie było niemożliwe".

Snopy konopi są wiązane po to, by dobrze wyschły nasiona oraz cała roślina. Tak robi się na Ukrainie. Tutaj, w Dziewieniszkach, należało szukać własnego sposobu.

Mężczyźni z rodziny Szczyknów konopie posadzili w kilku miejscowościach starostwa Dziewieniszki: koło wsi Šaltiniai, Žižmai, Kamučiai, Rudni, gdyż tylko w taki sposób można się dowiedzieć, jaka gleba nadaje się najlepiej dla tych roślin.

„W naszym regionie gleby są bardzo różne. Na początku pola, o długości jednego kilometra, będzie żwir, a na końcu na pewno będzie się orało piasek. W tym roku posadziliśmy 50 hektarów konopi. Nie chcieliśmy próbować na kilkunastu hektarach. Nie boimy się iść nieznaną dla nas drogą, jesteśmy ciekawi" – mówił pan Andrzej.

Rozmówca opowiadał, że zbiór konopi zaczęli w październiku. Robiono to w taki oto sposób – kombajn ścinał tylko wiechy dojrzałych roślin, nasiona zostaną wykorzystane na olej. Pozostała część rośliny jest pozostawiana na polu do wiosny. „Po zimie łodygi konopi są łamliwe, będą one zebrane, a wtedy surowiec do pozyskania włókna zostanie prasowany i sprzedany nabywcom. Już prowadzimy negocjacje i z Łotyszami, oni chętnie kupiliby sporo włókien. Do wiosny może i na Litwie znajda się nabywcy" – zwierzał się pan Andrzej.

Szukają najlepszego wariantu

Rolnicy Szczyknowie konopie sadzą w różny sposób. Jeżeli trzeba uzyskać więcej nasion – sieje się 18 kg, jeśli trzeba więcej surowca na włókno – sieje się po 40 kg na hektar.

„Powinniśmy jak najszybciej znaleźć optymalny wariant, gdyż po zezwoleniu na uprawę konopi włóknistych, będzie wielki na nie popyt, musimy mieć największe korzyści" – mówił pan Andrzej.

Rolnicy z Dziewieniszek nie stoją w miejscu. Przed tygodniem urządzili suszarnię zboża. Dostawcy przywieźli używany i niedrogi sprzęt z Niemiec.

„Dotąd suszyliśmy zboże za pomocą własnoręcznie zrobionego sprzętu. Teraz zboże, przesypane z kosza kombajnu do suszarni, będzie odpowiednio wysuszone" – powiedział pan Ryszard.

A zboża w spichlerzach rodziny Szczyknów są całe góry. Oprócz konopi włóknistych jest także pszenica, rzepak i olejowa rzodkiew oleista. „Przed kilkoma dekadami powiedziałem dzieciom: jak by nie było trudno, ale pracując na roli, naprawdę da się przeżyć. Nie wskazałem, jak mają żyć, ale zaproponowałem, by zostali rolnikami. Jest nas trzech, wzajemnie się wspieramy" – powiedział pan Ryszard.

Wolnej ziemi już brakuje

W Dziewieniszkach, gdzie niemal całe terytorium należy do Historycznego Regionalnego Parku w Dziewieniszkach, praca na roli wymaga sprytu i zaradności. Wolnej ziemi już nie ma, a ci, którzy zdążyli kupić lub wynająć, dzisiaj szukają najbardziej zyskownych i opłacalnych wariatów uprawy.
Głowa rodziny Szczyknów – pan Ryszard – włada 204 hetarami ziemi, najmłodszy syn Jarosław ma 264 ha, a Andrzej uprawia 280 ha. Powierzchnia upraw nie jest mała, jest sporo miejsca do działania.

Pan Andrzej nie odrzuca możliwości, że w przyszłości będą się zajmowali uprawą jedynie roślin oleistych. Dla ciekawości posadzili także18 ha słoneczników.
„Teraz, po uporządkowaniu tegorocznego urodzaju, będzie sporo liczenia. W przyszłym roku na pewno posadziny konopie włókniste. Nie ma żadnych wątpliwości. Zdecydujemy, w którym kierunku podążać. Podczas pierwszego roku sporo się nauczyliśmy, ale pozostało też wiele nieopowiedzianych pytań. Sądzę, że damy radę" – stwierdził pan Andrzej.

W rodzinie Szczyknów wielka radość – przed kilkoma tygodniami odbyło się wesele pana Andrzeja i Wiktori z Czużakampi. Jesienią orząc pole pan młody obserwował niecodzienny widokiem: na pole zleciały się dziesiątki bocianów. Jaką wiadomość przyniosą one wiosną?

Vladas Kasperavičius

Uprawa konopi sprawdza się

Niewielu odważy się rozpocząć nieznaną działalność gospodarczą. Mieszkający w rejonie solecznickim rolnicy – ojciec Ryszard Szczykno oraz dwóch jego synów: Andrzej i Jarosław – nie boją się nowości. W tym roku założyli nietypową dla regionów przygranicznych niemałą uprawę konopi włóknistych.

Andrzej Szczykno – to „mózg" rodziny oraz autor wszystkich innowacji. Tacy przedsiębiorczy ludzie zwykle nazywani są specjalistami od marketingu. Synowie, zachęceni przez ojca, postanowili uprawiać konopie włókniste.

„W ubiegłym roku, kiedy zaczęto głośno mówić o możliwości uprawiania konopi, zacząłem o nich zbierać informację – opowiadał pan Andrzej. – Szukałem w internecie, prasie, udałem się nawet na Ukrainę". Ukraińcy już od dawna uprawiają konopie do pozyskiwania włókna i oleju. Panu Andrzejowi zależało mi na tym, by z pierwszych ust dowiedzieć się, jak należy uprawiać te rośliny.

„Wiele się dowiedziałem o uprawie konopi w tym kraju, nawet udało się zdobyć nasiona, które w tym roku posieliśmy" – cieszył się Andrzej. – Spodobała mi się maszyna do wiązania snopów konopi, ale jej przywiezienie było niemożliwe".

Snopy konopi są wiązane po to, by dobrze wyschły nasiona oraz cała roślina. Tak robi się na Ukrainie. Tutaj, w Dziewieniszkach, należało szukać własnego sposobu.

Mężczyźni z rodziny Szczyknów konopie posadzili w kilku miejscowościach starostwa Dziewieniszki: koło wsi Šaltiniai, Žižmai, Kamučiai, Rudni, gdyż tylko w taki sposób można się dowiedzieć, jaka gleba nadaje się najlepiej dla tych roślin.

„W naszym regionie gleby są bardzo różne. Na początku pola, o długości jednego kilometra, będzie żwir, a na końcu na pewno będzie się orało piasek. W tym roku posadziliśmy 50 hektarów konopi. Nie chcieliśmy próbować na kilkunastu hektarach. Nie boimy się iść nieznaną dla nas drogą, jesteśmy ciekawi" – mówił pan Andrzej.

Rozmówca opowiadał, że zbiór konopi zaczęli w październiku. Robiono to w taki oto sposób – kombajn ścinał tylko wiechy dojrzałych roślin, nasiona zostaną wykorzystane na olej. Pozostała część rośliny jest pozostawiana na polu do wiosny. „Po zimie łodygi konopi są łamliwe, będą one zebrane, a wtedy surowiec do pozyskania włókna zostanie prasowany i sprzedany nabywcom. Już prowadzimy negocjacje i z Łotyszami, oni chętnie kupiliby sporo włókien. Do wiosny może i na Litwie znajda się nabywcy" – zwierzał się pan Andrzej.

Szukają najlepszego wariantu

Rolnicy Szczyknowie konopie sadzą w różny sposób. Jeżeli trzeba uzyskać więcej nasion – sieje się 18 kg, jeśli trzeba więcej surowca na włókno – sieje się po 40 kg na hektar.

„Powinniśmy jak najszybciej znaleźć optymalny wariant, gdyż po zezwoleniu na uprawę konopi włóknistych, będzie wielki na nie popyt, musimy mieć największe korzyści" – mówił pan Andrzej.

Rolnicy z Dziewieniszek nie stoją w miejscu. Przed tygodniem urządzili suszarnię zboża. Dostawcy przywieźli używany i niedrogi sprzęt z Niemiec.

„Dotąd suszyliśmy zboże za pomocą własnoręcznie zrobionego sprzętu. Teraz zboże, przesypane z kosza kombajnu do suszarni, będzie odpowiednio wysuszone" – powiedział pan Ryszard.

A zboża w spichlerzach rodziny Szczyknów są całe góry. Oprócz konopi włóknistych jest także pszenica, rzepak i olejowa rzodkiew oleista. „Przed kilkoma dekadami powiedziałem dzieciom: jak by nie było trudno, ale pracując na roli, naprawdę da się przeżyć. Nie wskazałem, jak mają żyć, ale zaproponowałem, by zostali rolnikami. Jest nas trzech, wzajemnie się wspieramy" – powiedział pan Ryszard.

Wolnej ziemi już brakuje

W Dziewieniszkach, gdzie niemal całe terytorium należy do Historycznego Regionalnego Parku w Dziewieniszkach, praca na roli wymaga sprytu i zaradności. Wolnej ziemi już nie ma, a ci, którzy zdążyli kupić lub wynająć, dzisiaj szukają najbardziej zyskownych i opłacalnych wariatów uprawy.
Głowa rodziny Szczyknów – pan Ryszard – włada 204 hetarami ziemi, najmłodszy syn Jarosław ma 264 ha, a Andrzej uprawia 280 ha. Powierzchnia upraw nie jest mała, jest sporo miejsca do działania.

Pan Andrzej nie odrzuca możliwości, że w przyszłości będą się zajmowali uprawą jedynie roślin oleistych. Dla ciekawości posadzili także18 ha słoneczników.
„Teraz, po uporządkowaniu tegorocznego urodzaju, będzie sporo liczenia. W przyszłym roku na pewno posadziny konopie włókniste. Nie ma żadnych wątpliwości. Zdecydujemy, w którym kierunku podążać. Podczas pierwszego roku sporo się nauczyliśmy, ale pozostało też wiele nieopowiedzianych pytań. Sądzę, że damy radę" – stwierdził pan Andrzej.

W rodzinie Szczyknów wielka radość – przed kilkoma tygodniami odbyło się wesele pana Andrzeja i Wiktori z Czużakampi. Jesienią orząc pole pan młody obserwował niecodzienny widokiem: na pole zleciały się dziesiątki bocianów. Jaką wiadomość przyniosą one wiosną?

Vladas Kasperavičius

Mango - owoc, który polepsza fazę – Taka ciekawostka z Faktów Konopnych (http://faktykonopne.pl):

Związki chemiczne, które zostały znalezione w mango, mogą zwiększyć, wzmocnić, a nawet wydłużyć euforyczne odczucia po paleniu marihuany. To świetna wiadomość dla społeczności marihuany zarówno palaczy rekreacyjnych jak i medycznych, gdyż oba mają teraz zdrową alternatywą przekąskę, którą mogą konsumować na 90minut przed paleniem.

Nie jest to udowodnione naukowo, ale wielu palaczy marihuany konsumuje mango na godzinę przed zapaleniem aby zwiększyć “fazę”.

Marihuana zawiera ponad 100 cząsteczek terpenów, które są odpowiedzialne za wpływ THC na mózg. Marihuana zawiera najwięcej terpenów mircenu więcej niż jakiegokolwiek innego rodzaju. Tak więc, jeśli jesz mango bogate w mircen, potencjalnie może to poprawić “high” nawet przy paleniu marihuany niskiej jakości, jak również tych lepszych jakościowo.

“Nie znamy odpowiedzi, ale znamy powód takiego działania. Niestety nie mamy jeszcze badań naukowych które mogłyby udowodnić wpływ mango na palenie marihuany” powiedział Christopher Hudalla, dyrektor do spraw naukowych w ProVerde Labs.

Mircen odpowiada za aromat moreli, orzechów włoskich i pomarańczy, i jest szeroko stosowany w przemyśle perfumeryjnym. Dostał on swoją nazwę od rośliny Mercia, i znajduje się on też między innymi w trawie cytrynowej i chmielu. Jego zapach jest bardzo podobny do marihuany, i może mieć zapach leśny, cytrusowy i owocowy.

Jednak jedną z mało znanych właściwości jest to, że mircen pozwala THC na szybsze przedostanie się przez krew do mózgu. Przeciętnie czas dostania się THC do mózgu trwa siedem sekund. Ale jeśli jesz mango na 90 minut przed paleniem, możesz potencjalnie zmniejszyć ten czas o połowę.

Mango - owoc, który polepsza fazę

Taka ciekawostka z Faktów Konopnych (http://faktykonopne.pl):

Związki chemiczne, które zostały znalezione w mango, mogą zwiększyć, wzmocnić, a nawet wydłużyć euforyczne odczucia po paleniu marihuany. To świetna wiadomość dla społeczności marihuany zarówno palaczy rekreacyjnych jak i medycznych, gdyż oba mają teraz zdrową alternatywą przekąskę, którą mogą konsumować na 90minut przed paleniem.

Nie jest to udowodnione naukowo, ale wielu palaczy marihuany konsumuje mango na godzinę przed zapaleniem aby zwiększyć “fazę”.

Marihuana zawiera ponad 100 cząsteczek terpenów, które są odpowiedzialne za wpływ THC na mózg. Marihuana zawiera najwięcej terpenów mircenu więcej niż jakiegokolwiek innego rodzaju. Tak więc, jeśli jesz mango bogate w mircen, potencjalnie może to poprawić “high” nawet przy paleniu marihuany niskiej jakości, jak również tych lepszych jakościowo.

“Nie znamy odpowiedzi, ale znamy powód takiego działania. Niestety nie mamy jeszcze badań naukowych które mogłyby udowodnić wpływ mango na palenie marihuany” powiedział Christopher Hudalla, dyrektor do spraw naukowych w ProVerde Labs.

Mircen odpowiada za aromat moreli, orzechów włoskich i pomarańczy, i jest szeroko stosowany w przemyśle perfumeryjnym. Dostał on swoją nazwę od rośliny Mercia, i znajduje się on też między innymi w trawie cytrynowej i chmielu. Jego zapach jest bardzo podobny do marihuany, i może mieć zapach leśny, cytrusowy i owocowy.

Jednak jedną z mało znanych właściwości jest to, że mircen pozwala THC na szybsze przedostanie się przez krew do mózgu. Przeciętnie czas dostania się THC do mózgu trwa siedem sekund. Ale jeśli jesz mango na 90 minut przed paleniem, możesz potencjalnie zmniejszyć ten czas o połowę.

Cichy morderca. – Ciężko sobie wyobrazić życie bez komórki, a wielu z nas spędza wiele godzin z telefonem komórkowym przyklejonym do ucha. Może warto zastanowić się czy używanie telefonów komórkowych jest bezpieczne? Czy korzystając z komórki nie narażamy się na ryzyko zachorowania na raka mózgu?Czy mamy się obawiać tego, że nasz mózg ugotuje się jak jajko na twardo lub upraży jak popcorn? A może komórki są zupełnie bezpieczne?

Liczba telefonów komórkowych z roku na rok cały czas wzrasta. Jak na razie nic zapowiada, by ta tendencja się zmieniła. A ilu konkretnie jest użytkowników telefonów na świecie?

Według orientacyjnych danych szacunkowych około 6 miliardów ludzi na całym świecie korzysta z telefonów komórkowych. W Wielkiej Brytanii około 70 procent nastolatków w wieku 11-12 lat i 90 proc. w wieku lat 14 posiada i korzysta z komórek.

Czy telefony bezprzewodowe i nadajniki WiFi, emitując promieniowanie elektromagnetyczne, szkodzą dzieciom? Ich układ nerwowy jest bardziej wrażliwy, bo dopiero się rozwija. Na dodatek ze względów anatomicznych promieniowanie radiowe głębiej może wnikać do wnętrza ich głowy niż u ludzi dorosłych.  
Choć nie ma przekonywujących dowodów na to, że fale radiowe mogą wpływać na zdrowie, to wszystkie badania dotyczące tej kwestii koncentrowały się na osobach dorosłych i na ryzyku wystąpienia u nich nowotworów mózgu.

Dlatego brytyjscy badacze postanowili sprawdzić czy telefony komórkowe i inne mobilne urządzenia mogą negatywnie wpływać na rozwijające się mózgi dzieci i nastolatków.

W ramach projektu SCAMP (Study of Cognition, Adolescents and Mobile Phones) naukowcy skupią się na analizowaniu funkcji poznawczych, takich jak pamięć czy uwaga, które w okresie dojrzewania ciągle się rozwijają.

− Musimy to zbadać, ponieważ mamy do czynienia z zupełnie nową technologią, która stała się ogromnie popularna wśród dzieci i młodzieży. Najnowsze badania nie wykazują wpływu działania fal radiowych telefonu komórkowego na mózg osób dorosłych. Jednak brakuje nam danych dotyczących oddziaływania tych urządzeń na młodsze organizmy – mówi prof. Paul Elliot, dyrektor Medical Research Council Centre for Environment and Health w Imperial College.


Jak bezpiecznie używać telefonów komórkowych?

    Zwiększenie odległości między głową, a telefonem (poprzez zestawy słuchawkowe głośnomówiące)
    Skracanie czasu rozmowy
    Wyłączanie telefonu w miejscach gdzie nie ma zasięgu
    Przy prowadzeniu rozmowy w obiektach zamkniętych zbliżenie się do okna, by nadajnik i stacja bazowa mogły pracować z mniejszą mocą
    Nie należy przechowywać telefonu blisko ciała

Cichy morderca.

Ciężko sobie wyobrazić życie bez komórki, a wielu z nas spędza wiele godzin z telefonem komórkowym przyklejonym do ucha. Może warto zastanowić się czy używanie telefonów komórkowych jest bezpieczne? Czy korzystając z komórki nie narażamy się na ryzyko zachorowania na raka mózgu?Czy mamy się obawiać tego, że nasz mózg ugotuje się jak jajko na twardo lub upraży jak popcorn? A może komórki są zupełnie bezpieczne?

Liczba telefonów komórkowych z roku na rok cały czas wzrasta. Jak na razie nic zapowiada, by ta tendencja się zmieniła. A ilu konkretnie jest użytkowników telefonów na świecie?

Według orientacyjnych danych szacunkowych około 6 miliardów ludzi na całym świecie korzysta z telefonów komórkowych. W Wielkiej Brytanii około 70 procent nastolatków w wieku 11-12 lat i 90 proc. w wieku lat 14 posiada i korzysta z komórek.

Czy telefony bezprzewodowe i nadajniki WiFi, emitując promieniowanie elektromagnetyczne, szkodzą dzieciom? Ich układ nerwowy jest bardziej wrażliwy, bo dopiero się rozwija. Na dodatek ze względów anatomicznych promieniowanie radiowe głębiej może wnikać do wnętrza ich głowy niż u ludzi dorosłych.
Choć nie ma przekonywujących dowodów na to, że fale radiowe mogą wpływać na zdrowie, to wszystkie badania dotyczące tej kwestii koncentrowały się na osobach dorosłych i na ryzyku wystąpienia u nich nowotworów mózgu.

Dlatego brytyjscy badacze postanowili sprawdzić czy telefony komórkowe i inne mobilne urządzenia mogą negatywnie wpływać na rozwijające się mózgi dzieci i nastolatków.

W ramach projektu SCAMP (Study of Cognition, Adolescents and Mobile Phones) naukowcy skupią się na analizowaniu funkcji poznawczych, takich jak pamięć czy uwaga, które w okresie dojrzewania ciągle się rozwijają.

− Musimy to zbadać, ponieważ mamy do czynienia z zupełnie nową technologią, która stała się ogromnie popularna wśród dzieci i młodzieży. Najnowsze badania nie wykazują wpływu działania fal radiowych telefonu komórkowego na mózg osób dorosłych. Jednak brakuje nam danych dotyczących oddziaływania tych urządzeń na młodsze organizmy – mówi prof. Paul Elliot, dyrektor Medical Research Council Centre for Environment and Health w Imperial College.


Jak bezpiecznie używać telefonów komórkowych?

Zwiększenie odległości między głową, a telefonem (poprzez zestawy słuchawkowe głośnomówiące)
Skracanie czasu rozmowy
Wyłączanie telefonu w miejscach gdzie nie ma zasięgu
Przy prowadzeniu rozmowy w obiektach zamkniętych zbliżenie się do okna, by nadajnik i stacja bazowa mogły pracować z mniejszą mocą
Nie należy przechowywać telefonu blisko ciała

Cukier uzależnia niczym kokaina – Zbadano reakcje zachodzące w mózgu (szczególnie w rejonie nucleus accumbens czyli jądra półleżącego, odpowiedzialnego za nagrodę, przyjemność i uzależnienie) osób po spożyciu pokarmu zawierającego cukier i porównano z reakcjami tych, którzy używają kokainę.  Nie mam dla Was dobrych wieści, drodzy cukrożercy: cukier okazał się być substancją bardzo wredną – obliczono, iż uzależnia on aż osiem razy silniej niż kokaina.

Jak donosi dr Mark Hyman na łamach The Huffington Post, eksperyment wyglądał następująco: podano dwa koktajle, jeden o niskim indeksie glikemicznym (ok. 37) oraz drugi (po kilku dniach przerwy) identyczny w smaku i wyglądzie, posiadający taką samą ilość kalorii, białka, tłuszczu i węglowodanów, ale słodzony cukrem i w związku z tym posiadający indeks glikemiczny ok. 87. Tylko ten drugi wywołał wyraźną biologiczną reakcję w mózgu każdego z uczestników. Choć oba smakowały i wyglądały dokładnie tak samo. Uczestnicy eksperymentu nie wyczuli absolutnie żadnej różnicy pomiędzy jednym koktajlem a drugim. Jednak ich mózgi doskonale tę różnicę wyczuły!

Przypuszczalnie tak samo uzależniająco działają na nasz mózg również inne przetworzone pokarmy o wysokim indeksie glikemicznym: białe chrupiące bułeczki, krakersiki, drożdżóweczki, pączuszki, czipsiki czy fryteczki. Jak się człowiek do nich dorwie to trudno przestać, prawda?

Z drugiej strony równie wysoki indeks glikemiczny mają suszone daktyle (IG=103), banany są niewiele lepsze (IG=72). Niewinna fasolka szparagowa ma IG=71, a pasternak (często dodawany do kupnej włoszczyzny zamiast korzenia pietruszki) aż 95. Miód ma IG=87. Czy znasz jednak kogoś uzależnionego od daktyli, miodu lub bananów ? Śliniącego się na widok fasolki szparagowej? Przeszukującego w podnieceniu lodówkę w środku nocy w poszukiwaniu choćby marnego zasuszonego kawałka pasternaku? 

Jak widać cukier cukrowi nie jest równy. Uzależniające działanie ma głównie cukier dodany. Ten wytworzony ludzką ręką. Dary natury jakkolwiek słodkie by nie były i ilekolwiek naturalnie występujących cukrów by nie zawierały – nie mają na nas działania uzależniającego. O niebo zdrowiej i bezpieczniej jest wykorzystywać do słodzenia swoich deserów daktyle (np. zmielone na pastę) czy (tam gdzie się nie da użyć daktyli) należący do występujących w naturze polioli, erytrytol (który ma zerowy indeks glikemiczny, nie uzależnia, nie karmi candidy, nie psuje zębów itd.).

Jeśli zaś tkwisz w szponach cukrowego nałogu zaplanuj definitywne pożegnanie z cukrem czyli cukrowy detoks. Zrób to od ręki, od razu: zdrowie i witalność czekają!

Cukier uzależnia niczym kokaina

Zbadano reakcje zachodzące w mózgu (szczególnie w rejonie nucleus accumbens czyli jądra półleżącego, odpowiedzialnego za nagrodę, przyjemność i uzależnienie) osób po spożyciu pokarmu zawierającego cukier i porównano z reakcjami tych, którzy używają kokainę. Nie mam dla Was dobrych wieści, drodzy cukrożercy: cukier okazał się być substancją bardzo wredną – obliczono, iż uzależnia on aż osiem razy silniej niż kokaina.

Jak donosi dr Mark Hyman na łamach The Huffington Post, eksperyment wyglądał następująco: podano dwa koktajle, jeden o niskim indeksie glikemicznym (ok. 37) oraz drugi (po kilku dniach przerwy) identyczny w smaku i wyglądzie, posiadający taką samą ilość kalorii, białka, tłuszczu i węglowodanów, ale słodzony cukrem i w związku z tym posiadający indeks glikemiczny ok. 87. Tylko ten drugi wywołał wyraźną biologiczną reakcję w mózgu każdego z uczestników. Choć oba smakowały i wyglądały dokładnie tak samo. Uczestnicy eksperymentu nie wyczuli absolutnie żadnej różnicy pomiędzy jednym koktajlem a drugim. Jednak ich mózgi doskonale tę różnicę wyczuły!

Przypuszczalnie tak samo uzależniająco działają na nasz mózg również inne przetworzone pokarmy o wysokim indeksie glikemicznym: białe chrupiące bułeczki, krakersiki, drożdżóweczki, pączuszki, czipsiki czy fryteczki. Jak się człowiek do nich dorwie to trudno przestać, prawda?

Z drugiej strony równie wysoki indeks glikemiczny mają suszone daktyle (IG=103), banany są niewiele lepsze (IG=72). Niewinna fasolka szparagowa ma IG=71, a pasternak (często dodawany do kupnej włoszczyzny zamiast korzenia pietruszki) aż 95. Miód ma IG=87. Czy znasz jednak kogoś uzależnionego od daktyli, miodu lub bananów ? Śliniącego się na widok fasolki szparagowej? Przeszukującego w podnieceniu lodówkę w środku nocy w poszukiwaniu choćby marnego zasuszonego kawałka pasternaku?

Jak widać cukier cukrowi nie jest równy. Uzależniające działanie ma głównie cukier dodany. Ten wytworzony ludzką ręką. Dary natury jakkolwiek słodkie by nie były i ilekolwiek naturalnie występujących cukrów by nie zawierały – nie mają na nas działania uzależniającego. O niebo zdrowiej i bezpieczniej jest wykorzystywać do słodzenia swoich deserów daktyle (np. zmielone na pastę) czy (tam gdzie się nie da użyć daktyli) należący do występujących w naturze polioli, erytrytol (który ma zerowy indeks glikemiczny, nie uzależnia, nie karmi candidy, nie psuje zębów itd.).

Jeśli zaś tkwisz w szponach cukrowego nałogu zaplanuj definitywne pożegnanie z cukrem czyli cukrowy detoks. Zrób to od ręki, od razu: zdrowie i witalność czekają!

Plan Dnia Szczęśliwego Człowieka – Budzisz się, otwierasz oczy, zaczyna się nowy dzień. Przed sobą masz 24 h – to bardzo dużo. Jak je wykorzystasz? Oto taktyka na zaliczenie dnia do udanych krok po kroku. Zacznij od stworzenia intencji, a potem?

1. Pobudka: stwórz intencję na dzień 

Zanim otworzysz oczy, wypowiedz życzenie na rozpoczynającą się dobę – pisze „elitedaily.com”. Możesz to zrobić w myślach. Czego sobie życzysz na dziś? Jak chciałbyś się dzisiaj czuć? Psychologiczne modele społeczno- poznawcze, dowodzą, że wyklarowana intencja znacznie zwiększa szansę urzeczywistnienia działania, a osoby, które mają cel częściej osiągają to, czego pragną. W Procesualnym Modelu Działań Zdrowotnych, który odnosi się m. in. do przestrzegania zdrowej diety czy aktywności fizycznej, intencja jest jednym z ważniejszych elementów fazy motywacyjnej. W uproszczeniu: stworzenie życzenia zwiększy twoją motywację. Odstąp od długoterminowych założeń: formułuj każdego dnia 24 – godzinne cele. Metodą małych kroków, przenosząc kamyk po kamyku jesteś w stanie przenieść górę, czego nigdy nie udałoby się zrobić na raz. Przykładowe intencje: dziś chcę pośmiać się z członkami rodziny, zdrowo się odżywiać, skończyć ważny projekt. Im bardziej sprecyzowane cele, tym większa szansa, że je zrealizujesz. Będziesz świadom, czego chcesz, do czego dążysz.

2. Wyobraź sobie w obrazach, co chcesz, żeby się działo
Jeszcze zanim wstaniesz, stwórz jak najwięcej obrazów w głowie dotyczących dopiero rozpoczynającego się dnia. Wyobraź sobie, że wszystko, czego sobie życzyłeś już się wydarzyło. Jak było? Pomyśl o tym, jak wykonujesz czynności, które zaplanowałeś. Zobacz np., jak siedzicie z rodziną wieczorem razem na kanapie, przytulacie się do siebie, robicie głupie miny, śmiejecie się, dzieci wchodzą ci na kolana. Albo jak przygotowujesz parującą, aromatyczną zupę na obiad lub siedząc za biurkiem, wypijasz intensywnie pomarańczowy sok marchwiowy. Zaangażuj jak najwięcej zmysłów. Co dokładnie widzisz w swojej wizji: jakie są tego kolory, kształty, jaki zapach czujesz? Słyszysz śmiech dziecka, a może błogą ciszę? Jakie to uczucie, gdy materiał ubrań, które masz na sobie dotyka twojej skóry? Jakie emocje to wszystko w tobie powoduje? Mózg nie rozróżnia wyobrażonych odczuć od rzeczywistości, więc dobierz wrażenia według potrzeb. Nastrój się więc na dobre fale. A teraz pora wstać.

3. Zrób plan i działaj

Od samego wyobrażania nie dzieją się działania. Weź odpowiedzialność za swoje marzenia. Nikt za ciebie nie zorganizuje dnia, które chciałbyś przeżyć: ani partner, ani rodzic, ani terapeuta czy coach. Żeby mieć to, czego chcesz, musisz po to sięgnąć. Czyli: włożyć wysiłek w  realizację celu. Po to masz te 24 h. Marzysz o własnym blogu? Żeby się urzeczywistnił, musisz go założyć. Chcesz lepiej się odżywiać? Nie stanie się to od czytania o dietach, przegryzając ciasto czekoladowe. Podstawą zmiany jest działanie. Twoje działanie. Dziś to zawsze najlepszy moment na pierwszy krok. Jutro najlepiej się nadaje na kroki kolejne.
Potrzebny może być ci plan. Weź kartkę, wypisz, co chcesz zrobić, jakie kroki się na to składają, kiedy zajmiesz się którym z nich, ile zajmie ci to czasu, jakich informacji jeszcze potrzebujesz, gdzie możesz je zdobyć. Dobry plan to ten osadzony w twoim kalendarzu, w konkretnych godzinach i zakładające realistyczne, a nie przerastające twoje możliwości, działania.

4. Naucz się przebywać ze swoim cierpieniem

Wychodzisz z domu i okazuje się, że rzeczywistość nie jest wcale taka łatwa jak byś sobie tego życzył? Po porannym zadowoleniu, dopada cię frustracja, chciałbyś, żeby ten dyskomfort zniknął?
Nie możemy być naprawdę szczęśliwymi, jeśli nie nauczymy się być ze swoim cierpieniem ? twierdzą mistrzowie Wchodu. Tak, wcale nie ze szczęściem, a cierpieniem. W końcu jedno bez drugiego nie istnieje. Zastanów się, jaką relację masz z tym, co w tobie jest? Czy godzisz się tylko na miłe doznania, czy idziesz krok dalej i otwierasz się na złożoność ludzkiej egzystencji.
To, w jakim kontakcie jesteś z cierpiącą częścią siebie pokazują twoje reakcje na cierpienie innych. Ktoś bliski przeżywa kryzys? Mówisz „nie płacz”, „będzie lepiej”, „przestań się smucić” czy po prostu jesteś obok, wspierasz, pozwalasz się wygadać. Twoja reakcja prawdopodobnie odzwierciedla zachowania podejmowane przez ciebie wobec własnego cierpienia. Jeśli wewnętrzne cierpienie tli się w tobie w tle dnia powszedniego zamiast je negować, zobacz, jak to jest ich doświadczać. Stwórz temu przestrzeń, obdarz swój stan serdecznym współczuciem. Staraj się nie mylić akceptacji z umartwianiem.

5. Rób sobie przyjemności – potrzebujesz emocjonalnej słodyczy
 „Z zakamarków życia wziąć, to co chcę. Dziś wiem, życie cudem jest. Co chcę, mogę z niego mieć” – śpiewał zespół „DeSu”. Jeśli rezygnujesz z robienia sobie prezentów, odbierasz sobie sporo frajdy, a nie jesteś przecież męczennikiem. Zrób sobie dzień dziecka (jako stałe podejście do życia na co dzień) lub choćby poranek, wieczór, popołudnie zachcianek. Troszcz się o siebie, rozpieszczaj: przygotuj dobre śniadanie, weź gorący prysznic, posiedź chwilę nad gazetą. Siedzisz w pracy? Zaparz aromatyczną kawę, puść ulubioną muzykę. Masz ochotę na spacer? Wróć z pracy pieszo przez park. Marzysz o dobrej książce? Zahacz o bibliotekę. Szukaj możliwości realizacji swoich „widzimisię”. Codzienność, jak dobra potrawa, potrzebuje do pełni wszystkich smaków: również słodyczy. Psycholodzy uważają, że osoby, które mają mało słodyczy emocjonalnej w życiu często rekompensują to sobie, jedząc większe ilości słodyczy. Masz wzmożony apetyt na słodkości? Być może zbyt mało jest przyjemności w twoim życiu.

6. Uśmiechaj się, dziękuj, mówi komplementy

Masz wpływ na atmosferę w swoim otoczeniu. Zarażaj osoby w koło serdecznością. Uśmiechaj się do napotykanych osób: domowników, współpracowników, przechodniów. Nigdy nie wiadomo, jak ten niby nieznaczący gest wpłynie na drugiego człowieka – zwraca uwagę „elitedaily.com”. I przede wszystkim na ciebie samego.
Postaraj się dziś więcej doceniać bliskich niż ich krytykować i dogryzać. Skup się na tym, za co jesteś im wdzięczny i mów im o tym. Powiedz dziś „dziękuje” przynajmniej 5 razy. Pamiętaj, aby rozwinąć swoją wypowiedź i poinformować daną osobę, za co dziękujesz. Znajdź coś, co w niej lubisz, powiedz jej o tym.  Do partnera możesz powiedzieć: „Dziękuję, że zrobiłeś mi kawę. Bardzo mi smakuje, kiedy ją parzysz”, „Dziękuję, że zająłeś się dziećmi, kiedy byłam u fryzjera. Świetnie się z nimi dogadujesz”. Do współpracownika: „jestem wdzięczna, że pomogłeś mi przy tej prezentacji. Imponuje mi twoja pomysłowość”. Do sprzedawczyni  w lokalnym warzywniaku: „zawsze wybiera mi pani ładniejsze sztuki owoców. Taka sprzedawczyni to skarb!”. Cokolwiek mówisz, ważne, żeby to była prawda. Jeśli na koniec masz ochotę powiedzieć „ale” i dodać uszczypliwość, ugryź się w język i postaw kropkę. Uśmiech, wdzięczność i dobre słowo mnożą się, gdy się je dzieli. Gdy je dajesz bez oczekiwania rewanżu, wracają jak bumerang.

Na tyle na ile to możliwe, otaczaj się ludźmi z dobrą energią, w obecności których czujesz się dobrze i unikaj tych, w których obecności czujesz się wyczerpany i bezwartościowy.

7. Zrób coś, czego jeszcze nie robiłeś
 
Przełam rutynę, każdego dnia zrób coś nowego. Masz pełen przekrój możliwości: od skoku na spadochronie dla lubiących adrenalinę poprzez zapisanie się na lekcję obcego języka aż po powrót do domu inną niż zazwyczaj drogą, zmianę słuchanej stacji radiowej czy spróbowanie nieznanej potrawy.
Kurs tańca, wycieczka w piękny zakątek ? zastanów się, czego chciałbyś doświadczyć, żeby potem móc to wspominać? Niemal 10 lat badań wskazuje, że ludzie są szczęśliwsi, gdy wydają swoje pieniądze raczej na doświadczenia życiowe niż rzeczy materialne ? pisze Ryan T. Howell, profesor psychologii na San Fransisco State University w „Psychology Today”. Możesz sporządzić też plan, który nie wiąże się z wydatkami. Większość płatnych opcji ma też swoje „nisko budżetowe” odpowiedniki, więc nie tłumacz się brakiem finansów. Np. naukę tańca możesz zacząć przez internet, wzroując się na filmach instruktażowych zamieszczonych na „youtube” już dziś. Dobrej zabawy!

8. Odhaczaj zrealizowane podpunkty
 
Pamiętasz plan zadań wspomniany na początku powyższej listy. Nie trać go z oczu w ciągu dnia. Sprawdzaj od czasu do czasu, co już wykonałeś, a co jeszcze jest do zrealizowania. Ważne: podpunkty wykonane koniecznie odhaczaj. Udowodniono, że czynność wykreślania wykonanych zadań powoduje wydzielanie endorfin, hormonów peptydowych wprawiających nas w stań zadowolenia, a nawet euforii. Prawdopodobnie rośnie też twoje poczucie własnej skuteczności.

Aby mieć więcej do wykreślania (oraz lepszy wgląd na kolejność działań), możesz w swojej liście rozbić większe zadania na mniejsze czynności składowe. Czyli zamiast napisać „naprawić zlew”, zamieścić podpunkty: „poszukać fachowca”, „zadzwonić i umówić się”, „dozorować naprawę”.

9. Podsumowanie dnia: zrób listę rzeczy, które ci się udały
 
Cały dzień za tobą, powoli zbierasz się do spania? Czas na krótkie podsumowanie minionego dnia. Nie ma być to jednak lista plusów i minusów. Obiektywizm wsadź do kieszeni. Stwórz mentalną listę rzeczy, które ci się dzisiaj udały, które cię uszczęśliwiły, za które jesteś wdzięczny. To mogą być zarówno małe, jak i wielkie sprawy. Podziękuj sobie za wszystko, co zrobiłeś, za swoje starania i wysiłek, doceń siebie. Takie podsumowanie pozwoli ci się pozbyć nagromadzonych resztek stresu z dnia, przygotuje do snu i da motywację do wcielenia jeszcze większej liczby uszczęśliwiających czynności dnia następnego. Dobrej nocy!

Autorka artykułu: Małgorzata Skorupa – dziennikarka, redaktorka serwisu Zdrowie.gazeta.pl, psycholog, konsultantka Telefonu Zaufania dla Osób Dorosłych w Kryzysie Emocjonalnym przy Instytucie Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w Warszawie. Autorka wielu publikacji z zakresu rozwoju osobistego oraz zdrowego stylu życia.

 /         zdrowie.gazeta.pl        /

Plan Dnia Szczęśliwego Człowieka

Budzisz się, otwierasz oczy, zaczyna się nowy dzień. Przed sobą masz 24 h – to bardzo dużo. Jak je wykorzystasz? Oto taktyka na zaliczenie dnia do udanych krok po kroku. Zacznij od stworzenia intencji, a potem?

1. Pobudka: stwórz intencję na dzień

Zanim otworzysz oczy, wypowiedz życzenie na rozpoczynającą się dobę – pisze „elitedaily.com”. Możesz to zrobić w myślach. Czego sobie życzysz na dziś? Jak chciałbyś się dzisiaj czuć? Psychologiczne modele społeczno- poznawcze, dowodzą, że wyklarowana intencja znacznie zwiększa szansę urzeczywistnienia działania, a osoby, które mają cel częściej osiągają to, czego pragną. W Procesualnym Modelu Działań Zdrowotnych, który odnosi się m. in. do przestrzegania zdrowej diety czy aktywności fizycznej, intencja jest jednym z ważniejszych elementów fazy motywacyjnej. W uproszczeniu: stworzenie życzenia zwiększy twoją motywację. Odstąp od długoterminowych założeń: formułuj każdego dnia 24 – godzinne cele. Metodą małych kroków, przenosząc kamyk po kamyku jesteś w stanie przenieść górę, czego nigdy nie udałoby się zrobić na raz. Przykładowe intencje: dziś chcę pośmiać się z członkami rodziny, zdrowo się odżywiać, skończyć ważny projekt. Im bardziej sprecyzowane cele, tym większa szansa, że je zrealizujesz. Będziesz świadom, czego chcesz, do czego dążysz.

2. Wyobraź sobie w obrazach, co chcesz, żeby się działo
Jeszcze zanim wstaniesz, stwórz jak najwięcej obrazów w głowie dotyczących dopiero rozpoczynającego się dnia. Wyobraź sobie, że wszystko, czego sobie życzyłeś już się wydarzyło. Jak było? Pomyśl o tym, jak wykonujesz czynności, które zaplanowałeś. Zobacz np., jak siedzicie z rodziną wieczorem razem na kanapie, przytulacie się do siebie, robicie głupie miny, śmiejecie się, dzieci wchodzą ci na kolana. Albo jak przygotowujesz parującą, aromatyczną zupę na obiad lub siedząc za biurkiem, wypijasz intensywnie pomarańczowy sok marchwiowy. Zaangażuj jak najwięcej zmysłów. Co dokładnie widzisz w swojej wizji: jakie są tego kolory, kształty, jaki zapach czujesz? Słyszysz śmiech dziecka, a może błogą ciszę? Jakie to uczucie, gdy materiał ubrań, które masz na sobie dotyka twojej skóry? Jakie emocje to wszystko w tobie powoduje? Mózg nie rozróżnia wyobrażonych odczuć od rzeczywistości, więc dobierz wrażenia według potrzeb. Nastrój się więc na dobre fale. A teraz pora wstać.

3. Zrób plan i działaj

Od samego wyobrażania nie dzieją się działania. Weź odpowiedzialność za swoje marzenia. Nikt za ciebie nie zorganizuje dnia, które chciałbyś przeżyć: ani partner, ani rodzic, ani terapeuta czy coach. Żeby mieć to, czego chcesz, musisz po to sięgnąć. Czyli: włożyć wysiłek w realizację celu. Po to masz te 24 h. Marzysz o własnym blogu? Żeby się urzeczywistnił, musisz go założyć. Chcesz lepiej się odżywiać? Nie stanie się to od czytania o dietach, przegryzając ciasto czekoladowe. Podstawą zmiany jest działanie. Twoje działanie. Dziś to zawsze najlepszy moment na pierwszy krok. Jutro najlepiej się nadaje na kroki kolejne.
Potrzebny może być ci plan. Weź kartkę, wypisz, co chcesz zrobić, jakie kroki się na to składają, kiedy zajmiesz się którym z nich, ile zajmie ci to czasu, jakich informacji jeszcze potrzebujesz, gdzie możesz je zdobyć. Dobry plan to ten osadzony w twoim kalendarzu, w konkretnych godzinach i zakładające realistyczne, a nie przerastające twoje możliwości, działania.

4. Naucz się przebywać ze swoim cierpieniem

Wychodzisz z domu i okazuje się, że rzeczywistość nie jest wcale taka łatwa jak byś sobie tego życzył? Po porannym zadowoleniu, dopada cię frustracja, chciałbyś, żeby ten dyskomfort zniknął?
Nie możemy być naprawdę szczęśliwymi, jeśli nie nauczymy się być ze swoim cierpieniem ? twierdzą mistrzowie Wchodu. Tak, wcale nie ze szczęściem, a cierpieniem. W końcu jedno bez drugiego nie istnieje. Zastanów się, jaką relację masz z tym, co w tobie jest? Czy godzisz się tylko na miłe doznania, czy idziesz krok dalej i otwierasz się na złożoność ludzkiej egzystencji.
To, w jakim kontakcie jesteś z cierpiącą częścią siebie pokazują twoje reakcje na cierpienie innych. Ktoś bliski przeżywa kryzys? Mówisz „nie płacz”, „będzie lepiej”, „przestań się smucić” czy po prostu jesteś obok, wspierasz, pozwalasz się wygadać. Twoja reakcja prawdopodobnie odzwierciedla zachowania podejmowane przez ciebie wobec własnego cierpienia. Jeśli wewnętrzne cierpienie tli się w tobie w tle dnia powszedniego zamiast je negować, zobacz, jak to jest ich doświadczać. Stwórz temu przestrzeń, obdarz swój stan serdecznym współczuciem. Staraj się nie mylić akceptacji z umartwianiem.

5. Rób sobie przyjemności – potrzebujesz emocjonalnej słodyczy
„Z zakamarków życia wziąć, to co chcę. Dziś wiem, życie cudem jest. Co chcę, mogę z niego mieć” – śpiewał zespół „DeSu”. Jeśli rezygnujesz z robienia sobie prezentów, odbierasz sobie sporo frajdy, a nie jesteś przecież męczennikiem. Zrób sobie dzień dziecka (jako stałe podejście do życia na co dzień) lub choćby poranek, wieczór, popołudnie zachcianek. Troszcz się o siebie, rozpieszczaj: przygotuj dobre śniadanie, weź gorący prysznic, posiedź chwilę nad gazetą. Siedzisz w pracy? Zaparz aromatyczną kawę, puść ulubioną muzykę. Masz ochotę na spacer? Wróć z pracy pieszo przez park. Marzysz o dobrej książce? Zahacz o bibliotekę. Szukaj możliwości realizacji swoich „widzimisię”. Codzienność, jak dobra potrawa, potrzebuje do pełni wszystkich smaków: również słodyczy. Psycholodzy uważają, że osoby, które mają mało słodyczy emocjonalnej w życiu często rekompensują to sobie, jedząc większe ilości słodyczy. Masz wzmożony apetyt na słodkości? Być może zbyt mało jest przyjemności w twoim życiu.

6. Uśmiechaj się, dziękuj, mówi komplementy

Masz wpływ na atmosferę w swoim otoczeniu. Zarażaj osoby w koło serdecznością. Uśmiechaj się do napotykanych osób: domowników, współpracowników, przechodniów. Nigdy nie wiadomo, jak ten niby nieznaczący gest wpłynie na drugiego człowieka – zwraca uwagę „elitedaily.com”. I przede wszystkim na ciebie samego.
Postaraj się dziś więcej doceniać bliskich niż ich krytykować i dogryzać. Skup się na tym, za co jesteś im wdzięczny i mów im o tym. Powiedz dziś „dziękuje” przynajmniej 5 razy. Pamiętaj, aby rozwinąć swoją wypowiedź i poinformować daną osobę, za co dziękujesz. Znajdź coś, co w niej lubisz, powiedz jej o tym. Do partnera możesz powiedzieć: „Dziękuję, że zrobiłeś mi kawę. Bardzo mi smakuje, kiedy ją parzysz”, „Dziękuję, że zająłeś się dziećmi, kiedy byłam u fryzjera. Świetnie się z nimi dogadujesz”. Do współpracownika: „jestem wdzięczna, że pomogłeś mi przy tej prezentacji. Imponuje mi twoja pomysłowość”. Do sprzedawczyni w lokalnym warzywniaku: „zawsze wybiera mi pani ładniejsze sztuki owoców. Taka sprzedawczyni to skarb!”. Cokolwiek mówisz, ważne, żeby to była prawda. Jeśli na koniec masz ochotę powiedzieć „ale” i dodać uszczypliwość, ugryź się w język i postaw kropkę. Uśmiech, wdzięczność i dobre słowo mnożą się, gdy się je dzieli. Gdy je dajesz bez oczekiwania rewanżu, wracają jak bumerang.

Na tyle na ile to możliwe, otaczaj się ludźmi z dobrą energią, w obecności których czujesz się dobrze i unikaj tych, w których obecności czujesz się wyczerpany i bezwartościowy.

7. Zrób coś, czego jeszcze nie robiłeś

Przełam rutynę, każdego dnia zrób coś nowego. Masz pełen przekrój możliwości: od skoku na spadochronie dla lubiących adrenalinę poprzez zapisanie się na lekcję obcego języka aż po powrót do domu inną niż zazwyczaj drogą, zmianę słuchanej stacji radiowej czy spróbowanie nieznanej potrawy.
Kurs tańca, wycieczka w piękny zakątek ? zastanów się, czego chciałbyś doświadczyć, żeby potem móc to wspominać? Niemal 10 lat badań wskazuje, że ludzie są szczęśliwsi, gdy wydają swoje pieniądze raczej na doświadczenia życiowe niż rzeczy materialne ? pisze Ryan T. Howell, profesor psychologii na San Fransisco State University w „Psychology Today”. Możesz sporządzić też plan, który nie wiąże się z wydatkami. Większość płatnych opcji ma też swoje „nisko budżetowe” odpowiedniki, więc nie tłumacz się brakiem finansów. Np. naukę tańca możesz zacząć przez internet, wzroując się na filmach instruktażowych zamieszczonych na „youtube” już dziś. Dobrej zabawy!

8. Odhaczaj zrealizowane podpunkty

Pamiętasz plan zadań wspomniany na początku powyższej listy. Nie trać go z oczu w ciągu dnia. Sprawdzaj od czasu do czasu, co już wykonałeś, a co jeszcze jest do zrealizowania. Ważne: podpunkty wykonane koniecznie odhaczaj. Udowodniono, że czynność wykreślania wykonanych zadań powoduje wydzielanie endorfin, hormonów peptydowych wprawiających nas w stań zadowolenia, a nawet euforii. Prawdopodobnie rośnie też twoje poczucie własnej skuteczności.

Aby mieć więcej do wykreślania (oraz lepszy wgląd na kolejność działań), możesz w swojej liście rozbić większe zadania na mniejsze czynności składowe. Czyli zamiast napisać „naprawić zlew”, zamieścić podpunkty: „poszukać fachowca”, „zadzwonić i umówić się”, „dozorować naprawę”.

9. Podsumowanie dnia: zrób listę rzeczy, które ci się udały

Cały dzień za tobą, powoli zbierasz się do spania? Czas na krótkie podsumowanie minionego dnia. Nie ma być to jednak lista plusów i minusów. Obiektywizm wsadź do kieszeni. Stwórz mentalną listę rzeczy, które ci się dzisiaj udały, które cię uszczęśliwiły, za które jesteś wdzięczny. To mogą być zarówno małe, jak i wielkie sprawy. Podziękuj sobie za wszystko, co zrobiłeś, za swoje starania i wysiłek, doceń siebie. Takie podsumowanie pozwoli ci się pozbyć nagromadzonych resztek stresu z dnia, przygotuje do snu i da motywację do wcielenia jeszcze większej liczby uszczęśliwiających czynności dnia następnego. Dobrej nocy!

Autorka artykułu: Małgorzata Skorupa – dziennikarka, redaktorka serwisu Zdrowie.gazeta.pl, psycholog, konsultantka Telefonu Zaufania dla Osób Dorosłych w Kryzysie Emocjonalnym przy Instytucie Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w Warszawie. Autorka wielu publikacji z zakresu rozwoju osobistego oraz zdrowego stylu życia.

/ zdrowie.gazeta.pl /

Tłuszcze są ważne! – Naukowcy ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) podkreślają , że depresja, zaliczana do grupy zaburzeń nastroju, w 2020 r. zajmie miejsce w ścisłej czołówce najczęściej występujących chorób cywilizacyjnych. Skład jakościowy i ilościowy produktów pojawiających się na naszych talerzach ma wpływ na zdrowie fizyczne i na kondycję psychiczną, więc postanowiono bliżej przyjrzeć się proporcji tłuszczów w naszej diecie w kontekście ryzyka występowania tego schorzenia.

siemie-lniane
Tłuszcze a funkcjonowanie mózgu

Centralny układ nerwowy, a w szczególności mózg, w dużej części zbudowany jest z lipidów, czyli tłuszczów. Istotną rolę w jego prawidłowej pracy odgrywają zwłaszcza kwasy wielonienasycone omega-3 i omega-6. Są to kwasy tłuszczowe , których nasz organizm nie ma możliwości samodzielnie zsyntetyzować. Musimy więc dostarczać ich z pożywieniem. O ich roli świadczy to, że stanowią ok. 20% suchej masy mózgu. Odpowiednia ilość i stosunek tych kwasów decydują o prawidłowym rozwoju układu nerwowego dziecka i jego sprawnym funkcjonowaniu w życiu dorosłym.
Omega-6 a omega-3

W ostatnich stuleciach ilość kwasów omega 6 w diecie rosła. Współczesny jadłospis zwykle charakteryzuje się dużą podażą kwasów tłuszczowych z tej grupy. Jednocześnie jest on ubogi w kwasy omega-3, co prowadzi do występowania stanów zapalnych wpływających na funkcjonowanie nie tylko centralnego układu nerwowego, ale całego organizmu. Za właściwy stosunek kwasów omega-6 do omega-3 w diecie uznaje się stosunek 4:1 – 2:1. Szacuje się jednocześnie , że w praktyce wynosi on średnio 20:1.
Kwasy tłuszczowe a depresja

Kluczową rolę w zapobieganiu depresji wydają się spełniać kwasy tłuszczowe z grupy omega-3. W wyniku ich przemian metabolicznych w organizmie powstają związki chemiczne o charakterze przeciwzapalnym. Wpływają one również na funkcjonowanie naczyń krwionośnych, co poprawia krążenie i umożliwia sprawne dostarczanie do mózgu substancji niezbędnych dla jego funkcjonowania, np. glukozy. Ich niedobór może prowadzić także do zaburzeń w syntezie, przemianach i transporcie neuroprzekaźników takich jak serotonina czy dopamina, co wiąże się bezpośrednio z zaburzeniami nastroju. Pozytywny wpływ kwasów omega-3 zaobserwowano nie tylko w zapobieganiu i leczeniu depresji, ale też w leczeniu innych zaburzeń i chorób, m.in. schizofrenii czy choroby Alzheimera.
Źródła kwasów omega-3 w pożywieniu:

    olej lniany, rzepakowy – sięgaj po tłoczone na zimno i spożywaj na surowo jako np. dodatek do sałatek czy surówek


    siemię lniane (ziarna)
    nasiona chia
    orzechy włoskie.

Tłuszcze są ważne!

Naukowcy ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) podkreślają , że depresja, zaliczana do grupy zaburzeń nastroju, w 2020 r. zajmie miejsce w ścisłej czołówce najczęściej występujących chorób cywilizacyjnych. Skład jakościowy i ilościowy produktów pojawiających się na naszych talerzach ma wpływ na zdrowie fizyczne i na kondycję psychiczną, więc postanowiono bliżej przyjrzeć się proporcji tłuszczów w naszej diecie w kontekście ryzyka występowania tego schorzenia.

siemie-lniane
Tłuszcze a funkcjonowanie mózgu

Centralny układ nerwowy, a w szczególności mózg, w dużej części zbudowany jest z lipidów, czyli tłuszczów. Istotną rolę w jego prawidłowej pracy odgrywają zwłaszcza kwasy wielonienasycone omega-3 i omega-6. Są to kwasy tłuszczowe , których nasz organizm nie ma możliwości samodzielnie zsyntetyzować. Musimy więc dostarczać ich z pożywieniem. O ich roli świadczy to, że stanowią ok. 20% suchej masy mózgu. Odpowiednia ilość i stosunek tych kwasów decydują o prawidłowym rozwoju układu nerwowego dziecka i jego sprawnym funkcjonowaniu w życiu dorosłym.
Omega-6 a omega-3

W ostatnich stuleciach ilość kwasów omega 6 w diecie rosła. Współczesny jadłospis zwykle charakteryzuje się dużą podażą kwasów tłuszczowych z tej grupy. Jednocześnie jest on ubogi w kwasy omega-3, co prowadzi do występowania stanów zapalnych wpływających na funkcjonowanie nie tylko centralnego układu nerwowego, ale całego organizmu. Za właściwy stosunek kwasów omega-6 do omega-3 w diecie uznaje się stosunek 4:1 – 2:1. Szacuje się jednocześnie , że w praktyce wynosi on średnio 20:1.
Kwasy tłuszczowe a depresja

Kluczową rolę w zapobieganiu depresji wydają się spełniać kwasy tłuszczowe z grupy omega-3. W wyniku ich przemian metabolicznych w organizmie powstają związki chemiczne o charakterze przeciwzapalnym. Wpływają one również na funkcjonowanie naczyń krwionośnych, co poprawia krążenie i umożliwia sprawne dostarczanie do mózgu substancji niezbędnych dla jego funkcjonowania, np. glukozy. Ich niedobór może prowadzić także do zaburzeń w syntezie, przemianach i transporcie neuroprzekaźników takich jak serotonina czy dopamina, co wiąże się bezpośrednio z zaburzeniami nastroju. Pozytywny wpływ kwasów omega-3 zaobserwowano nie tylko w zapobieganiu i leczeniu depresji, ale też w leczeniu innych zaburzeń i chorób, m.in. schizofrenii czy choroby Alzheimera.
Źródła kwasów omega-3 w pożywieniu:

olej lniany, rzepakowy – sięgaj po tłoczone na zimno i spożywaj na surowo jako np. dodatek do sałatek czy surówek


siemię lniane (ziarna)
nasiona chia
orzechy włoskie.

Sen – Skąd się biorą marzenia i koszmary senne? Nie bardzo wiadomo. Naukowcy są jednak zgodni, że są nam one niezbędne do życia, jak woda, jedzenie i powietrze.

Dlaczego śpimy? Odpowiedź wydaje się oczywista – żeby odpocząć po całym dniu i zregenerować organizm. Ale nie tylko! Podczas snu mózg ma wreszcie czas, by zająć się sortowaniem i uaktualnianiem informacji, które napłynęły do niego w ciągu dnia. Analizuje też całą wiedzę zdobytą podczas naszego życia. Również tę, której zazwyczaj sobie nie uświadamiamy. Nieustannie tworzy nowe i reorganizuje już istniejące połączenia między budującymi go komórkami nerwowymi. Prawdopodobnie właśnie podczas tych porządków powstają senne marzenia i koszmary. Ale dlaczego się one tworzą? Czy mają jakieś głębsze znaczenie? I wreszcie, dlaczego jednym ludziom śnią się piękne widoki, a innym koszmary?

By odpowiedzieć na te pytania, naukowcy uznali, że najpierw muszą się dowiedzieć, co tak naprawdę śni się ludziom? Informacji o tym mieli niewiele, bo większość z nas tuż po przebudzeniu tego nie pamięta. Nie oznacza to jednak, że nic się nam nie śniło. Każdy bowiem w nocy przeżywa przygody.

Z czujnikami na głowie

Informacje na temat treści sennych marzeń uczeni zdobywają w nieprzyjemny sposób. Na głowę ochotników zakładają coś, co przypomina czepek kąpielowy, z którego wychodzą dziesiątki kabelków. Każdy jest zakończony czujnikiem, który naukowcy przyczepiają do głowy badanego, a drugi jego koniec do aparatury, mierzącej aktywność mózgu.

Jednocześnie śledzą ruchy oczu osób biorących udział w eksperymencie. Gdy zauważą, że poruszają się one szybko, a mózg pracuje intensywnie, to znak, że badani weszli w fazę snu zwaną REM. To właśnie w niej powstają marzenia senne i koszmary. Gdy intensywność pracy mózgu spada, budzą uczestników eksperymentu i każą im opowiadać, co pamiętają z tej podróży we śnie. Jedni opowiadają długo, ze szczegółami, historie innych zaś są krótkie. Tymczasem z obserwacji aparatury wynika, że wszyscy śnią tak samo długo.

Trzy lata temu naukowcy z instytutów im. Maksa Plancka w Lipsku i Monachium oraz ze szpitala Charité w Berlinie znaleźli inny sposób wniknięcia w śpiący umysł. Wykorzystali do tego rezonans magnetyczny. Pozwala on precyzyjne wskazać miejsce, w którym mózg jest aktywny. Dzięki temu udało im się ustalić, że kiedy badani ruszali palcami zarówno na jawie, jak i we śnie, w ich mózgu aktywne były te same miejsca. Na dodatek pracowały one z taką samą intensywnością. Należy tu podkreślić, że we śnie uczestnicy eksperymentu jedynie śnili o tym, że ruszają palcami.

Zdaniem uczonych, pierwsze tego typu badanie otwiera możliwości analizowania treści marzeń sennych. Ale dotychczas niewiele z tego odkrycia im przyszło. A pełna treść wszystkich naszych snów wciąż pozostaje zagadką. Na razie na podstawie badań i analiz uczeni ustalili jedynie, że „śnimy o tym, co przeżywamy w ciągu dnia, o zdarzeniach z przeszłości. Możemy także przywoływać te, które nas przerażają, a które dopiero nastąpią”, pisze dr Michał Skalski, psychiatra, zajmujący się diagnostyką i leczeniem zaburzeń snu. „Treść marzeń sennych jest odbiciem świata, na który składają się realne przeżycia oraz myśli – ukryte często głęboko w podświadomości” – uważa dr Skalski.

Katastrofa przeżywana po raz kolejny

Dlatego osoby, które w ciągu dnia nie przeżywają dramatów, z dużym prawdopodobieństwem będą miały w nocy miłe sny. Natomiast koszmary udręczą tych, którzy mają za sobą traumatyczne przeżycia: katastrofę, pobyt w obozie koncentracyjnym, utratę pracy czy napaść bandytów. Nieprzyjemne sny, jak ucieczka czy próba wyjścia z labiryntu, ma kilka procent osób młodych, a prawie 20 proc. starszych. Przeżycia, jakich wtedy doświadczają, są tak traumatyczne, że wiele z tych osób boi się zasnąć z obawy, że koszmar powróci.

Niektórzy szukają pomocy u specjalistów, ale ci niewiele mogą im poradzić. „Trzeba dążyć do rozwiązania problemów, także tych nagromadzonych w podświadomości. Jest to bardzo trudne, ponieważ tak naprawdę nie mamy do niej dostępu. A to podświadomość sprawia, że śnimy o rzeczach, które wydają nam się obce, choć tak naprawdę dotyczą wyłącznie naszych własnych przeżyć, lęków czy kompleksów” – tłumaczy dr Skalski.

Koszmary częściej dręczą kobiety

Dr Jennie Parker z Uniwersytetu Zachodniej Anglii w Bristolu tłumaczy to tym, że kobiety przed pójściem spać nie potrafią zapomnieć o emocjach, jakie towarzyszyły im w ciągu dnia. Uczona zajęła się badaniem sennych koszmarów, bo sama często ich doświadcza. Miewa na przemian dwa sny. W jednym stoi na plaży w rodzinnym miasteczku i nagle zalewa ją morska fala pojawiająca się znikąd. W drugim widzi, jak w nocy przez okno jej mieszkania zagląda dinozaur.

Po analizie sennych koszmarów stu kobiet, dr Parker uważa, że koszmary te pozwalają oswoić przykre przeżycia. I że jest to nieuświadomiony mechanizm radzenia sobie z problemami. Nocne wizje często oddają bowiem charakter zmartwień. Na przykład kobiety mają koszmary na temat wypadania zębów lub włosów, co zdaniem ekspertów sugeruje lęk przed utratą atrakcyjności.

Ale dlaczego osoby, które dawno są po studiach, wciąż śnią o oblanym egzaminie, tego nie potrafią wyjaśnić. Dlaczego jednym śni się spadanie, a innym bycie ściganym, sparaliżowanym. Czy też utrata kogoś bliskiego, zwłaszcza że często nie widać żadnego związku między historią przeżywaną we śnie a wydarzeniami na jawie.

„Sny przyjmują postać symbolicznych obrazów – przekonują uczeni. – Jeśli w koszmarze ktoś cię ściga, to wcale nie oznacza, że dokładnie coś takiego przydarzyło ci się w życiu. Ucieczka przed potworem może oznaczać obawę przed trudnym zadaniem i być próbą uniknięcia go” – uważa dr Michael Schredl z Centralnego Instytutu Zdrowia Psychicznego w Mannheim.

Ale nie potrafi wyjaśnić, dlaczego osoby z depresją mają bardziej kolorowe sny niż ludzie zdrowi? Dlaczego ich oczy szybciej się wtedy poruszają, a mózg pracuje intensywniej niż u pozostałych?

Rozwiązanie zagadek jak na dłoni

Naukowcy przypuszczają, że niekiedy to właśnie sny pomagają rozwikłać ludziom nurtujące ich zagadki i ułatwiają podjęcie ważnej decyzji. Ulrich Schnabel w książce „Sztuka leniuchowania. O szczęściu nicnierobienia” pisze, że „w historii znajdziemy niezliczone przykłady na to, że sporo wielkich idei narodziło się we śnie”.

Przykładem może być choćby Friedrich Kekulé, chemik niemiecki, żyjący w latach 1829-1896, który twierdził, że długo poszukiwana struktura pierścienia benzoesowego ukazała mu się, gdy przyśniły mu się dwie żmije, gryzące sobie nawzajem ogony. Podobna historia przytrafiła się filozofowi Kartezjuszowi, który był wątłego zdrowia i jako student szkoły jezuickiej otrzymał oficjalne pozwolenie na późniejsze wstawanie. Dzięki temu mógł do woli rozmyślać nad swoimi snami, a tuż po przebudzeniu rozwiązywać matematyczne zagadki i zastanawiać się nad sensem istnienia. To prawdopodobnie właśnie wtedy powstało najsłynniejsze jego twierdzenie: Cogito ergu sum – Myślę, więc jestem.

Ale nawet, jeśli nic odkrywczego nam się nie przyśni, to bez snów mielibyśmy kłopoty z pamięcią. Cztery lata temu podczas dorocznej konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego naukowcy przekonywali, że sny są nam potrzebne właśnie do utrwalania nowej wiedzy. Do takiego wniosku skłoniły ich m.in. eksperymenty na śpiących szczurach.

Dwa gryzonie były uczone, jak dotrzeć w dwa różne miejsce. Potem mogły się zdrzemnąć na godzinę. Przez cały czas uczeni monitorowali aktywność ich komórek nerwowych w obszarze mózgu zwanym korą przedczołową – siedlisko pamięci długotrwałej. Okazało się, że podczas nauki rejon ten był aktywny, ale dopiero w trakcie snu nabierał niezwykłego przyspieszenia.

Zygmunt Freud w książce „Objaśnianie marzeń sennych” przekonywał natomiast, że sny odzwierciedlają nasze ukryte marzenia. To przecież w nich zostajemy bohaterami dokonującymi niezwykłych czynów, pokonujemy słabości, jesteśmy kochani i cały świat mamy u stóp. Śpijmy zatem i śnijmy, ile się tylko da.

 

/ autor: Dorota Reinisch

Sen

Skąd się biorą marzenia i koszmary senne? Nie bardzo wiadomo. Naukowcy są jednak zgodni, że są nam one niezbędne do życia, jak woda, jedzenie i powietrze.

Dlaczego śpimy? Odpowiedź wydaje się oczywista – żeby odpocząć po całym dniu i zregenerować organizm. Ale nie tylko! Podczas snu mózg ma wreszcie czas, by zająć się sortowaniem i uaktualnianiem informacji, które napłynęły do niego w ciągu dnia. Analizuje też całą wiedzę zdobytą podczas naszego życia. Również tę, której zazwyczaj sobie nie uświadamiamy. Nieustannie tworzy nowe i reorganizuje już istniejące połączenia między budującymi go komórkami nerwowymi. Prawdopodobnie właśnie podczas tych porządków powstają senne marzenia i koszmary. Ale dlaczego się one tworzą? Czy mają jakieś głębsze znaczenie? I wreszcie, dlaczego jednym ludziom śnią się piękne widoki, a innym koszmary?

By odpowiedzieć na te pytania, naukowcy uznali, że najpierw muszą się dowiedzieć, co tak naprawdę śni się ludziom? Informacji o tym mieli niewiele, bo większość z nas tuż po przebudzeniu tego nie pamięta. Nie oznacza to jednak, że nic się nam nie śniło. Każdy bowiem w nocy przeżywa przygody.

Z czujnikami na głowie

Informacje na temat treści sennych marzeń uczeni zdobywają w nieprzyjemny sposób. Na głowę ochotników zakładają coś, co przypomina czepek kąpielowy, z którego wychodzą dziesiątki kabelków. Każdy jest zakończony czujnikiem, który naukowcy przyczepiają do głowy badanego, a drugi jego koniec do aparatury, mierzącej aktywność mózgu.

Jednocześnie śledzą ruchy oczu osób biorących udział w eksperymencie. Gdy zauważą, że poruszają się one szybko, a mózg pracuje intensywnie, to znak, że badani weszli w fazę snu zwaną REM. To właśnie w niej powstają marzenia senne i koszmary. Gdy intensywność pracy mózgu spada, budzą uczestników eksperymentu i każą im opowiadać, co pamiętają z tej podróży we śnie. Jedni opowiadają długo, ze szczegółami, historie innych zaś są krótkie. Tymczasem z obserwacji aparatury wynika, że wszyscy śnią tak samo długo.

Trzy lata temu naukowcy z instytutów im. Maksa Plancka w Lipsku i Monachium oraz ze szpitala Charité w Berlinie znaleźli inny sposób wniknięcia w śpiący umysł. Wykorzystali do tego rezonans magnetyczny. Pozwala on precyzyjne wskazać miejsce, w którym mózg jest aktywny. Dzięki temu udało im się ustalić, że kiedy badani ruszali palcami zarówno na jawie, jak i we śnie, w ich mózgu aktywne były te same miejsca. Na dodatek pracowały one z taką samą intensywnością. Należy tu podkreślić, że we śnie uczestnicy eksperymentu jedynie śnili o tym, że ruszają palcami.

Zdaniem uczonych, pierwsze tego typu badanie otwiera możliwości analizowania treści marzeń sennych. Ale dotychczas niewiele z tego odkrycia im przyszło. A pełna treść wszystkich naszych snów wciąż pozostaje zagadką. Na razie na podstawie badań i analiz uczeni ustalili jedynie, że „śnimy o tym, co przeżywamy w ciągu dnia, o zdarzeniach z przeszłości. Możemy także przywoływać te, które nas przerażają, a które dopiero nastąpią”, pisze dr Michał Skalski, psychiatra, zajmujący się diagnostyką i leczeniem zaburzeń snu. „Treść marzeń sennych jest odbiciem świata, na który składają się realne przeżycia oraz myśli – ukryte często głęboko w podświadomości” – uważa dr Skalski.

Katastrofa przeżywana po raz kolejny

Dlatego osoby, które w ciągu dnia nie przeżywają dramatów, z dużym prawdopodobieństwem będą miały w nocy miłe sny. Natomiast koszmary udręczą tych, którzy mają za sobą traumatyczne przeżycia: katastrofę, pobyt w obozie koncentracyjnym, utratę pracy czy napaść bandytów. Nieprzyjemne sny, jak ucieczka czy próba wyjścia z labiryntu, ma kilka procent osób młodych, a prawie 20 proc. starszych. Przeżycia, jakich wtedy doświadczają, są tak traumatyczne, że wiele z tych osób boi się zasnąć z obawy, że koszmar powróci.

Niektórzy szukają pomocy u specjalistów, ale ci niewiele mogą im poradzić. „Trzeba dążyć do rozwiązania problemów, także tych nagromadzonych w podświadomości. Jest to bardzo trudne, ponieważ tak naprawdę nie mamy do niej dostępu. A to podświadomość sprawia, że śnimy o rzeczach, które wydają nam się obce, choć tak naprawdę dotyczą wyłącznie naszych własnych przeżyć, lęków czy kompleksów” – tłumaczy dr Skalski.

Koszmary częściej dręczą kobiety

Dr Jennie Parker z Uniwersytetu Zachodniej Anglii w Bristolu tłumaczy to tym, że kobiety przed pójściem spać nie potrafią zapomnieć o emocjach, jakie towarzyszyły im w ciągu dnia. Uczona zajęła się badaniem sennych koszmarów, bo sama często ich doświadcza. Miewa na przemian dwa sny. W jednym stoi na plaży w rodzinnym miasteczku i nagle zalewa ją morska fala pojawiająca się znikąd. W drugim widzi, jak w nocy przez okno jej mieszkania zagląda dinozaur.

Po analizie sennych koszmarów stu kobiet, dr Parker uważa, że koszmary te pozwalają oswoić przykre przeżycia. I że jest to nieuświadomiony mechanizm radzenia sobie z problemami. Nocne wizje często oddają bowiem charakter zmartwień. Na przykład kobiety mają koszmary na temat wypadania zębów lub włosów, co zdaniem ekspertów sugeruje lęk przed utratą atrakcyjności.

Ale dlaczego osoby, które dawno są po studiach, wciąż śnią o oblanym egzaminie, tego nie potrafią wyjaśnić. Dlaczego jednym śni się spadanie, a innym bycie ściganym, sparaliżowanym. Czy też utrata kogoś bliskiego, zwłaszcza że często nie widać żadnego związku między historią przeżywaną we śnie a wydarzeniami na jawie.

„Sny przyjmują postać symbolicznych obrazów – przekonują uczeni. – Jeśli w koszmarze ktoś cię ściga, to wcale nie oznacza, że dokładnie coś takiego przydarzyło ci się w życiu. Ucieczka przed potworem może oznaczać obawę przed trudnym zadaniem i być próbą uniknięcia go” – uważa dr Michael Schredl z Centralnego Instytutu Zdrowia Psychicznego w Mannheim.

Ale nie potrafi wyjaśnić, dlaczego osoby z depresją mają bardziej kolorowe sny niż ludzie zdrowi? Dlaczego ich oczy szybciej się wtedy poruszają, a mózg pracuje intensywniej niż u pozostałych?

Rozwiązanie zagadek jak na dłoni

Naukowcy przypuszczają, że niekiedy to właśnie sny pomagają rozwikłać ludziom nurtujące ich zagadki i ułatwiają podjęcie ważnej decyzji. Ulrich Schnabel w książce „Sztuka leniuchowania. O szczęściu nicnierobienia” pisze, że „w historii znajdziemy niezliczone przykłady na to, że sporo wielkich idei narodziło się we śnie”.

Przykładem może być choćby Friedrich Kekulé, chemik niemiecki, żyjący w latach 1829-1896, który twierdził, że długo poszukiwana struktura pierścienia benzoesowego ukazała mu się, gdy przyśniły mu się dwie żmije, gryzące sobie nawzajem ogony. Podobna historia przytrafiła się filozofowi Kartezjuszowi, który był wątłego zdrowia i jako student szkoły jezuickiej otrzymał oficjalne pozwolenie na późniejsze wstawanie. Dzięki temu mógł do woli rozmyślać nad swoimi snami, a tuż po przebudzeniu rozwiązywać matematyczne zagadki i zastanawiać się nad sensem istnienia. To prawdopodobnie właśnie wtedy powstało najsłynniejsze jego twierdzenie: Cogito ergu sum – Myślę, więc jestem.

Ale nawet, jeśli nic odkrywczego nam się nie przyśni, to bez snów mielibyśmy kłopoty z pamięcią. Cztery lata temu podczas dorocznej konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego naukowcy przekonywali, że sny są nam potrzebne właśnie do utrwalania nowej wiedzy. Do takiego wniosku skłoniły ich m.in. eksperymenty na śpiących szczurach.

Dwa gryzonie były uczone, jak dotrzeć w dwa różne miejsce. Potem mogły się zdrzemnąć na godzinę. Przez cały czas uczeni monitorowali aktywność ich komórek nerwowych w obszarze mózgu zwanym korą przedczołową – siedlisko pamięci długotrwałej. Okazało się, że podczas nauki rejon ten był aktywny, ale dopiero w trakcie snu nabierał niezwykłego przyspieszenia.

Zygmunt Freud w książce „Objaśnianie marzeń sennych” przekonywał natomiast, że sny odzwierciedlają nasze ukryte marzenia. To przecież w nich zostajemy bohaterami dokonującymi niezwykłych czynów, pokonujemy słabości, jesteśmy kochani i cały świat mamy u stóp. Śpijmy zatem i śnijmy, ile się tylko da.



/ autor: Dorota Reinisch

Kurkuma – Z pewnością używasz jej w kuchni, może nawet dość często, jeśli lubisz wschodnią kuchnię. Teraz okazuje się, że ta popularna przyprawa pomaga w leczeniu mózgu, uruchamiając jego zdolności do samonaprawy. Naukowcy twierdzą, że kurkuma, czyli sproszkowany korzeń szafranu indyjskiego i główny składnik curry to przyszłość medycyny. Rewelacje na ten temat opublikowali niemieccy naukowcy na łamach magazynu "Stem Cell Research and Therapy". Z ich badań wynika, że związki chemiczne zawarte w kurkumie stymulują wzrost komórek nerwowych w mózgu. Do takich wniosków uczeni z Instytutu Neurologii i Medycyny w Jülich doszli, prowadząc eksperymenty na szczurach.

Tajemnica zbawiennego wpływu kurkumy na mózg leży w olejku eterycznym. Najważniejszy z punktu widzenia kondycji mózgu okazał się związek chemiczny o nazwie tumeron. Naukowcy wstrzyknęli laboratoryjnym gryzoniom roztwór zawierający tumeron i obserwowali, jak wpłynie to na mózgi gryzoni. Efekt przeszedł ich oczekiwania.

Tumeron przedostawał się z krwiobiegu do mózgu i bardzo szybko zaczynał stymulować wzrost oraz wymianę starych komórek nerwowych na nowe. Naukowcy zaobserwowali, że poddane działaniu kurkumy komórki macierzyste NSC, które zdolne są do przekształcania w dowolny typ komórek mózgu robią to o wiele szybciej i sprawniej - donosi BBC, powołując się na badania niemieckich uczonych. Ich zdaniem właściwości tego zawartego w przyprawie związku aromatycznego pozwalają sądzić, iż można by wykorzystywać go w przyszłości do odbudowywania struktur komórek nerwowych zniszczonych chorobą Alzheimera lub zaatakowanych przed inne schorzenie neurodegeneracyjne.Na razie jednak badacze studzą zapał miłośników przypraw indyjskiej kuchni. Jak podkreślają, właściwości naprawcze kurkumy mogą mieć wyraźny wpływ na małe mózgi - jak u ryb czy niewielkich kręgowców - jednak u ludzi na razie efekt byłby zbyt słaby. Należałoby najpierw pomyśleć, jak go wzmocnić.

Ale na tym nie koniec dobrych informacji na temat prozdrowotych właściwości tej przyprawy. Inny związek zawarty w kurkumie - kurkumina - ma właściwości przeciwzapalne i antynowotworowe. Tak pokazały wcześniejsze badania innego zespołu naukowców. Na razie jednak badacze studzą zapał miłośników przypraw indyjskiej kuchni. Jak podkreślają, właściwości naprawcze kurkumy mogą mieć wyraźny wpływ na małe mózgi - jak u ryb czy niewielkich kręgowców - jednak u ludzi na razie efekt byłby zbyt słaby. Należałoby najpierw pomyśleć, jak go wzmocnić.

Kurkuma

Z pewnością używasz jej w kuchni, może nawet dość często, jeśli lubisz wschodnią kuchnię. Teraz okazuje się, że ta popularna przyprawa pomaga w leczeniu mózgu, uruchamiając jego zdolności do samonaprawy. Naukowcy twierdzą, że kurkuma, czyli sproszkowany korzeń szafranu indyjskiego i główny składnik curry to przyszłość medycyny. Rewelacje na ten temat opublikowali niemieccy naukowcy na łamach magazynu "Stem Cell Research and Therapy". Z ich badań wynika, że związki chemiczne zawarte w kurkumie stymulują wzrost komórek nerwowych w mózgu. Do takich wniosków uczeni z Instytutu Neurologii i Medycyny w Jülich doszli, prowadząc eksperymenty na szczurach.

Tajemnica zbawiennego wpływu kurkumy na mózg leży w olejku eterycznym. Najważniejszy z punktu widzenia kondycji mózgu okazał się związek chemiczny o nazwie tumeron. Naukowcy wstrzyknęli laboratoryjnym gryzoniom roztwór zawierający tumeron i obserwowali, jak wpłynie to na mózgi gryzoni. Efekt przeszedł ich oczekiwania.

Tumeron przedostawał się z krwiobiegu do mózgu i bardzo szybko zaczynał stymulować wzrost oraz wymianę starych komórek nerwowych na nowe. Naukowcy zaobserwowali, że poddane działaniu kurkumy komórki macierzyste NSC, które zdolne są do przekształcania w dowolny typ komórek mózgu robią to o wiele szybciej i sprawniej - donosi BBC, powołując się na badania niemieckich uczonych. Ich zdaniem właściwości tego zawartego w przyprawie związku aromatycznego pozwalają sądzić, iż można by wykorzystywać go w przyszłości do odbudowywania struktur komórek nerwowych zniszczonych chorobą Alzheimera lub zaatakowanych przed inne schorzenie neurodegeneracyjne.Na razie jednak badacze studzą zapał miłośników przypraw indyjskiej kuchni. Jak podkreślają, właściwości naprawcze kurkumy mogą mieć wyraźny wpływ na małe mózgi - jak u ryb czy niewielkich kręgowców - jednak u ludzi na razie efekt byłby zbyt słaby. Należałoby najpierw pomyśleć, jak go wzmocnić.

Ale na tym nie koniec dobrych informacji na temat prozdrowotych właściwości tej przyprawy. Inny związek zawarty w kurkumie - kurkumina - ma właściwości przeciwzapalne i antynowotworowe. Tak pokazały wcześniejsze badania innego zespołu naukowców. Na razie jednak badacze studzą zapał miłośników przypraw indyjskiej kuchni. Jak podkreślają, właściwości naprawcze kurkumy mogą mieć wyraźny wpływ na małe mózgi - jak u ryb czy niewielkich kręgowców - jednak u ludzi na razie efekt byłby zbyt słaby. Należałoby najpierw pomyśleć, jak go wzmocnić.

Grzybki halucynogenne świetnie działają na mózg – Czy narkotyki powinno się zalegalizować? Zdania w tej sprawie są podzielone. Najczęściej brakuje sensownych argumentów przemawiających za tym pomysłem. Z kolei politycy twierdzą, że obawiają się o zdrowie użytkowników.



Tymczasem najnowsze badania pokazują coś bardzo ciekawego, czego na pewno nie spodziewają się nieustępliwi rządzący ani zacietrzewieni działacze. Naukowcy z University of South Florida twierdzą, że zawarta w grzybkach halucynogennych psylocybina powoduje wzrost nowych komórek mózgu, a jednocześnie kasuje nieprzyjemne wspomnienia. U myszy, którym podawano niewielkie dawki psylocybiny, odnotowano znaczący przyrost nowych komórek mózgowych. Substancja ta wiąże się z receptorami w mózgu, stymulującymi wzrost nowych komórek i odpowiedzialnymi za powstawanie pamięci krótkotrwałej. Przy okazji wysnuto teorię, zgodnie z którą ewolucja człowieka została zainicjowana przez korzyści wynikające z przeżywania psychodelicznych doświadczeń. 

Istnieje także spore prawdopodobieństwo, że wykorzystanie magicznych grzybków umożliwi leczenie problemów psychicznych, takich jak zespół stresu pourazowego i chroniczna depresja. Wprawdzie jest to najbezpieczniejsza używka znana ludzkości, według niektórych badaczy przebijająca pod tym względem nawet marihuanę i LSD, ale obowiązujące regulacje prawne ograniczają naukowcom możliwości eksperymentów. Jednego można być pewnym: kiedy naukowcy otrzymają możliwość prowadzenia badań na ludziach, chętnych do wzięcia w nich udziału z pewnością nie zabraknie.

Grzybki halucynogenne świetnie działają na mózg

Czy narkotyki powinno się zalegalizować? Zdania w tej sprawie są podzielone. Najczęściej brakuje sensownych argumentów przemawiających za tym pomysłem. Z kolei politycy twierdzą, że obawiają się o zdrowie użytkowników.



Tymczasem najnowsze badania pokazują coś bardzo ciekawego, czego na pewno nie spodziewają się nieustępliwi rządzący ani zacietrzewieni działacze. Naukowcy z University of South Florida twierdzą, że zawarta w grzybkach halucynogennych psylocybina powoduje wzrost nowych komórek mózgu, a jednocześnie kasuje nieprzyjemne wspomnienia. U myszy, którym podawano niewielkie dawki psylocybiny, odnotowano znaczący przyrost nowych komórek mózgowych. Substancja ta wiąże się z receptorami w mózgu, stymulującymi wzrost nowych komórek i odpowiedzialnymi za powstawanie pamięci krótkotrwałej. Przy okazji wysnuto teorię, zgodnie z którą ewolucja człowieka została zainicjowana przez korzyści wynikające z przeżywania psychodelicznych doświadczeń.

Istnieje także spore prawdopodobieństwo, że wykorzystanie magicznych grzybków umożliwi leczenie problemów psychicznych, takich jak zespół stresu pourazowego i chroniczna depresja. Wprawdzie jest to najbezpieczniejsza używka znana ludzkości, według niektórych badaczy przebijająca pod tym względem nawet marihuanę i LSD, ale obowiązujące regulacje prawne ograniczają naukowcom możliwości eksperymentów. Jednego można być pewnym: kiedy naukowcy otrzymają możliwość prowadzenia badań na ludziach, chętnych do wzięcia w nich udziału z pewnością nie zabraknie.

Naczynia ceramiczne mogą zawierać metale ciężkie – Naczynia ceramiczne nie tylko ładne, ale i niebezpieczne


Jeśli po umyciu kubka do kawy czy herbaty, na ściankach pozostaje szary osad, to bardzo możliwe jest, że polewa ceramiczna zawiera ołów.
 
Ceramiczne i porcelanowe naczynia, szczególnie starsze, ręcznie ozdabiane i importowane (nie będę wskazywać palcem na ten ogromny kraj, który od kilkunastu lat zarzuca rynki całego świata przeważnie toksycznymi i tanimi przedmiotami użytku codziennego) mogą zawierać ciężkie metale, w tym ołów i kadm. Napoje o kwaśnym odczynie, takie jak np. sok pomarańczowy, sok pomidorowy, kawa, herbata, cola etc., mogą powodować, że większe ilości ołowiu uwalniają się ze ścianek naczynia.
 
Szczególnie naczynia dla zwierząt nie podlegają niemal żadnej inspekcji, dlatego świadomi opiekunowie psów, kotów i wszelkich "żiwotnych", powinni pamiętać, że naczynia plastikowe i ceramiczne czy porcelanowe, w których podają zwierzętom jedzenie czy wodę, mogą spowodować najróżniejsze problemy zdrowotne, w tym niewydolność nerek i raka. Najbezpieczniejszym wyborem są dobrej jakości miski szklane.
 
Przedmioty codziennego użytku mogą zabijać. Czy wiemy, czego używamy i z czego jest to zrobione? Czy zastanawiamy się używając kubka do herbaty, że możemy wprowadzać do organizmu truciznę? Coraz więcej pojawia się na rynku produktów produkowanych z coraz to nowszych komponentów, które ciągle są modyfikowane. Szczególnie jest to niebezpieczne w produktach przeznaczonych do żywności. Nawet te, które z założenia powinny być ekologiczne mogą zawierać niebezpieczne związki.
 
Produktami takimi są wyroby ceramiczne, które mogą zawierać ołów, kadm czy bar. Są to metale ciężkie, które odkładają się w organizmie i w ciągu kilku lat mogą spowodować poważne uszkodzenia narządów.
 
Ołów - Przez wiele lat odkłada się w kościach i wywołuje chorobę zwaną ołowicą. Ołów ma toksyczne działanie na układ nerwowy, układ kostny, układ pokarmowy. Narządy najbardziej narażone na toksyczne działanie ołowiu to: wątroba, nerki, szpik kostny i mózg. Średnie pobieranie ołowiu przez dorosłego człowieka wynosi 320-440mg/dobę.
 
Kadm - Toksyczne działanie kadmu polega na: zaburzeniu czynności nerek, chorobie nadciśnieniowej zmianach nowotworowych, zaburzeniach metabolizmu wapnia, zaburzeniach funkcji rozrodczych. Dzienne pobieranie kadmu z pożywieniem przez dorosłego człowieka w Polsce kształtuje się na poziomie 23 - 120 mg , a dopuszczalna dawka wynosi 60 - 70mg na dobę.
 
Bar - Sole baru rozpuszczalne w wodzie, jak chlorek i węglan, są silnie toksyczne. Dawka śmiertelna różnych związków baru wynosi 1-4 g . Zatrucie barem w początkowym stadium objawia się zaburzeniami żołądkowo-jelitowymi, następnie niedowładem mięśni, zwłaszcza kończyn górnych i szyi, ponadto trudnościami w oddychaniu. Toksyczną dawką dla człowieka jest 200 mg baru, a dzienną pobieraną w pożywieniu ocenia się na 600-750 ug. Zbyt wysokie stężenie baru w organizmie można łączyć z wystąpieniem wysokiego ciśnienia krwi i chorobami serca.
 
Nie wszyscy sobie zdają sprawę skąd i dlaczego w ceramice znajdują się te niebezpieczne metale. Pierwszy czynnik to ekonomia. Dotyczy to głównie ołowiu, który jest silnym topnikiem. Dzięki niemu znacznie można obniżyć temperaturę wypalania ceramiki, co przekłada się na koszt. Dla uzmysłowienia jaka to może być oszczędność można posłużyć się przykładem: wypalając ceramikę do 800 stopni Celsjusza zużywamy np. energii za 10zł, wypalając tę samą ceramikę w tym samym piecu do temperatury 1100 stopni Celsjusza zużywamy energii za 40zł. Na powyższym przykładzie widać, że im wyższa temperatura, tym wyższy koszt podniesienia jej o 1 stopień. Tak więc obniżenie temperatury wypału ceramiki znacznie wpływa na końcową cenę produktu. Ponadto związki ołowiu i kadmu bardzo często występują w szkliwach, ponieważ szkliwa na bazie ołowiu są ciepłe i dają ładne odcienie kolorów, dzięki kadmowi zaś można uzyskać intensywne kolory od żółtego do jasnopomarańczowego. Niestety nie jesteśmy w stanie wyeliminować wszystkich źródeł pobierania do organizmu niebezpiecznych związków, które dostają się do nas drogą pokarmową, oddechową i przez skórę.

Naczynia ceramiczne mogą zawierać metale ciężkie

Naczynia ceramiczne nie tylko ładne, ale i niebezpieczne


Jeśli po umyciu kubka do kawy czy herbaty, na ściankach pozostaje szary osad, to bardzo możliwe jest, że polewa ceramiczna zawiera ołów.

Ceramiczne i porcelanowe naczynia, szczególnie starsze, ręcznie ozdabiane i importowane (nie będę wskazywać palcem na ten ogromny kraj, który od kilkunastu lat zarzuca rynki całego świata przeważnie toksycznymi i tanimi przedmiotami użytku codziennego) mogą zawierać ciężkie metale, w tym ołów i kadm. Napoje o kwaśnym odczynie, takie jak np. sok pomarańczowy, sok pomidorowy, kawa, herbata, cola etc., mogą powodować, że większe ilości ołowiu uwalniają się ze ścianek naczynia.

Szczególnie naczynia dla zwierząt nie podlegają niemal żadnej inspekcji, dlatego świadomi opiekunowie psów, kotów i wszelkich "żiwotnych", powinni pamiętać, że naczynia plastikowe i ceramiczne czy porcelanowe, w których podają zwierzętom jedzenie czy wodę, mogą spowodować najróżniejsze problemy zdrowotne, w tym niewydolność nerek i raka. Najbezpieczniejszym wyborem są dobrej jakości miski szklane.

Przedmioty codziennego użytku mogą zabijać. Czy wiemy, czego używamy i z czego jest to zrobione? Czy zastanawiamy się używając kubka do herbaty, że możemy wprowadzać do organizmu truciznę? Coraz więcej pojawia się na rynku produktów produkowanych z coraz to nowszych komponentów, które ciągle są modyfikowane. Szczególnie jest to niebezpieczne w produktach przeznaczonych do żywności. Nawet te, które z założenia powinny być ekologiczne mogą zawierać niebezpieczne związki.

Produktami takimi są wyroby ceramiczne, które mogą zawierać ołów, kadm czy bar. Są to metale ciężkie, które odkładają się w organizmie i w ciągu kilku lat mogą spowodować poważne uszkodzenia narządów.

Ołów - Przez wiele lat odkłada się w kościach i wywołuje chorobę zwaną ołowicą. Ołów ma toksyczne działanie na układ nerwowy, układ kostny, układ pokarmowy. Narządy najbardziej narażone na toksyczne działanie ołowiu to: wątroba, nerki, szpik kostny i mózg. Średnie pobieranie ołowiu przez dorosłego człowieka wynosi 320-440mg/dobę.

Kadm - Toksyczne działanie kadmu polega na: zaburzeniu czynności nerek, chorobie nadciśnieniowej zmianach nowotworowych, zaburzeniach metabolizmu wapnia, zaburzeniach funkcji rozrodczych. Dzienne pobieranie kadmu z pożywieniem przez dorosłego człowieka w Polsce kształtuje się na poziomie 23 - 120 mg , a dopuszczalna dawka wynosi 60 - 70mg na dobę.

Bar - Sole baru rozpuszczalne w wodzie, jak chlorek i węglan, są silnie toksyczne. Dawka śmiertelna różnych związków baru wynosi 1-4 g . Zatrucie barem w początkowym stadium objawia się zaburzeniami żołądkowo-jelitowymi, następnie niedowładem mięśni, zwłaszcza kończyn górnych i szyi, ponadto trudnościami w oddychaniu. Toksyczną dawką dla człowieka jest 200 mg baru, a dzienną pobieraną w pożywieniu ocenia się na 600-750 ug. Zbyt wysokie stężenie baru w organizmie można łączyć z wystąpieniem wysokiego ciśnienia krwi i chorobami serca.

Nie wszyscy sobie zdają sprawę skąd i dlaczego w ceramice znajdują się te niebezpieczne metale. Pierwszy czynnik to ekonomia. Dotyczy to głównie ołowiu, który jest silnym topnikiem. Dzięki niemu znacznie można obniżyć temperaturę wypalania ceramiki, co przekłada się na koszt. Dla uzmysłowienia jaka to może być oszczędność można posłużyć się przykładem: wypalając ceramikę do 800 stopni Celsjusza zużywamy np. energii za 10zł, wypalając tę samą ceramikę w tym samym piecu do temperatury 1100 stopni Celsjusza zużywamy energii za 40zł. Na powyższym przykładzie widać, że im wyższa temperatura, tym wyższy koszt podniesienia jej o 1 stopień. Tak więc obniżenie temperatury wypału ceramiki znacznie wpływa na końcową cenę produktu. Ponadto związki ołowiu i kadmu bardzo często występują w szkliwach, ponieważ szkliwa na bazie ołowiu są ciepłe i dają ładne odcienie kolorów, dzięki kadmowi zaś można uzyskać intensywne kolory od żółtego do jasnopomarańczowego. Niestety nie jesteśmy w stanie wyeliminować wszystkich źródeł pobierania do organizmu niebezpiecznych związków, które dostają się do nas drogą pokarmową, oddechową i przez skórę.