Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 41 takich materiałów
Przedstawiciele – Potępiam chrześcijaństwo, podnoszę przeciw Kościołowi chrześcijańskiemu najstraszniejsze ze wszystkich oskarżeń, jakie kiedykolwiek wyszły z ust oskarżyciela. Jest on w najwyższym stopniu skorumpowany… z każdej wartości ... uczynił jej przeciwieństwo, z każdej prawdy kłamstwo, z każdej prawości nikczemność duszy… Nazywam chrześcijaństwo jednym wielkim przekleństwem, jednym wielkim wewnętrznym zepsuciem, jednym wielkim instynktem zemsty, dla którego żaden środek nie jest dostatecznie trujący, podstępny, mały — nazywam je jedną, nie dającą się zmyć plamą na honorze ludzkości...- Friedrich Nietzsche


    Ci którzy służą innemu Bogu niż nasz i wyznają inną religię, muszą być wytępieni ogniem i mieczem, a ich miasta zniszczone i spalone” - z natchnienia Ducha Świętego jako nieomylne magisterium Kościoła - papież św. Grzegorz XIII (1572-1585)
    W bulli Excomunicamus et anathematisamus z 1231 roku Grzegorz IX, właściwie Ugolino di Conti di Segni (ur. ok. 1143 w Anagni – zm. 22 sierpnia 1241 w Rzymie). zatwierdził zwyczaj stosowania kary śmierci w stosunku do innowierców i niewiernych. 

 Gdzie znaj­dziemy tyle frazesów o wszechogarniającej miłości i taką, pochła­niającą właściwie wszystko, nienawiść? Gdzie znajdziemy religię, która z miłości zabija, torturuje, kradnie, szantażuje, pozbawia czci, oczernia, wyklina? Tak wspaniale uszczęśliwiało chrześcijań­stwo świat, taka była jego praktyka — zaraza, która szalała przez dwa tysiąclecia. Ujmijmy to krótko: chrześcijaństwo stało się an­tychrystem. Ono samo stało się owym ukazywanym przez siebie diabłem! Ono samo było tym złem, które rzekomo zwalczało! Tym piekłem, którym straszyło, było właśnie ono! Wśród wszyst­kich złych rzeczy stało się ono tą najgorszą: nie dlatego, że inne były lepsze, ale dlatego, że wszystkie inne nie potrafiły być złe tak długo i tak intensywnie, dlatego, że nic innego nie zdobyło takiej władzy nad ludźmi podatnymi na oszałamiającą ułudę, na którą składały się łacina, kłamstwa, duszpasterski patos, świątobliwe ge­sty, opowieści o koszmarach i urokach zaświatów; podatnymi na podjudzanie do zbrodni, byleby dochodziło do nich w imieniu Boga (i kapłanów), które to imię pozwalało na wszystko, wszystko czyniło możliwym i wszystko ułatwiało, a tymczasem sami kapłani umywali ręce, dbali o własną skórę, napełniali kiesy i pouczali: „Nie zbierajcie skarbów na tej ziemi”, „Nie sądźcie innych”, „Ko­chajcie się nawzajem”, „Czyńcie dobro tym, którzy was nienawi­dzą”. Oni czynili zło tym, którzy kochali Jezusa, którzy chcieli przestrzegać jego przykazań, takim ludziom wyrywali języki, wy­krawali oczy, miażdżyli kończyny, takich ludzi grzebali żywcem, rozpinali na krzyżach, palili, zamurowywali na resztę życia, nie oszczędzali im niczego, żadnej hańby, żadnego bólu, mścili się na ich dzieciach i wnukach, czując się dobrymi i uprawnionymi do owych czynów — i nadal tak się czują. A przecież ukrzyżo­wali ludzkość! Wszyscy za jednego? Wszyscy za nich! Od czasów Konstantyna cechami, po których rozpoznaje się ten Kościół, są obłuda i przemoc; codzienną praktyką tej religii stała się ma­sowa zagłada. Surowo zakazywano zabijania pojedynczych osób, ale uśmiercanie tysięcy ludzi było dziełem miłym Bogu. To nie obłęd, to jest chrześcijaństwo. Karlheinz Deschner "Opus Diaboli".

Osho był przeciwnikiem jakiegokolwiek systemu wiary. Cenił natomiast i zalecał osobistą religijność, a nie bycie wyznawcą religii – wyraźnie te rzeczy rozgraniczał. Podkreślał wartość autentycznego, osobistego doświadczenia religijnego. Ku temu doświadczeniu prowadzą (bez szczególnej kolejności): bycie świadomym, miłość, medytacja, świętowanie, twórcze działanie oraz radość i śmiech. Mówił, że oświecenie jest naturalnym stanem człowieka, ale uwaga ludzi jest zbyt rozproszona by to zauważyć – rozproszona zwłaszcza przez nieustanne myślenie i ciągłą aktywność umysłu. Powiedział, że nie ma szczególnej różnicy pomiędzy nim, a innymi ludźmi, bo podobnie jak ci, którzy nie są teraz oświeceni i on kiedyś nie był oświecony, i tak samo jak on jest oświecony dzisiaj, tak inni będą oświeceni kiedyś.

Wyrażał się bardzo sprawnie zarówno w hindi jak i w języku angielskim. Mówił o twórcach najróżniejszych tradycji duchowych: Buddzie, Krysznie, Guru Nanaku, Jezusie, Sokratesie, mistrzach zen, Gurdżijewie, jak i o sufizmie, chasydyzmie, tantrze i wielu innych. Głosił, że żaden system myślenia nie jest w stanie go zdefiniować, gdyż uważał, że żadna filozofia nie jest w stanie w pełni wyrazić prawdy.

Mówią, że kościół chrześcijański występuje w obronie prawdy, uczciwości i lojalności.
Po pierwsze należy zapytać, czy kościół chrześcijański zna prawdę? Wierzy w fikcyjnego Boga, wierzy w fikcyjnego diabła, wierzy w niebo i piekło, a nie ma żadnego dowodu na ich istnienie. Jakiej więc prawdy strzeże?

Kościół w istocie nie zna sposobu osiągnięcia prawdy. Modlitwa nie jest sposobem, ponieważ modlitwa opiera się na wierze w Boga. Już zaakceptowałeś jakieś wierzenie. Wierzenie nie jest prawdą. W prawdę nie musisz wierzyć; prawda cię sobą wypełnia. Stajesz się nią! Ona nie jest sprawą wiary czy wierzenia, ale najgłębszego wniknięcia w swoją własną świadomość. To podróż do wewnątrz.

Chrześcijaństwo nadal nie odstępuje od obiektywnego świata. Jego Bóg jest zewnętrznym obiektem, jego niebo jest na zewnątrz, podobnie jak piekło. Modlitwa jest dla zewnętrznego Boga; chrześcijaństwo jeszcze nie dowiedziało się, że w ludzkich istotach jest też przestrzeń wewnętrzna, a jeśli nie dotknie się samego centrum swojej świadomości, nie osiągnie się prawdy.

Czego więc strzegą? Wszelkiego typu kłamstw! Narodziny z dziewicy, czy to jest prawda?
Tylko w przypadku ameby ma miejsce niepokalane poczęcie. Poza nimi nikt nie może się narodzić z dziewicy. Ameby to bardzo dziwne istoty; żyją w celibacie, nie angażują się w seks, żadna ameba nie jest ani męska, ani żeńska. Można się dziwić, w jaki sposób w ogóle się rozmnażają!

Chrześcijanie zabili więcej ludzi w świecie, niż jakakolwiek inna religia. Na drugim miejscu są muzułmanie, ale to chrześcijanie tu przodują i to z dobrze znanych powodów. Zabijali ludzi, aby zmusić ich do stania się chrześcijanami. Oczywiście, jeśli staje się przed wyborem pomiędzy śmiercią, a chrześcijaństwem, to każda krucha ludzka istota wybierze raczej chrześcijaństwo, aniżeli śmierć. Pojawił się wiec strach: "Zostanę zabity. Jedyną alternatywą jest zostanie chrześcijaninem".

Nie tylko chrześcijanie tak mówią... Nawet Jezus powiedział: "Każdy, kto idzie do Raju Boga, idzie tam poprzez mnie, nie ma innej drogi. Ja jestem drogą. Sprowadź ludzi na tę drogę, nawet jeśli miałbyś ich do tego zmusić". Przyświecały mu dobre intencje. Trzeba to rozumieć.

Bardzo trafne jest stare przysłowie, które mówi: "Droga do piekła jest wybrukowana dobrymi nadziejami". Krucjaty chrześcijan przeciw poganom prowadzono z dobrymi intencjami. Chcieli, aby wszyscy poszli do raju. A ponieważ się opierali, musieli zostać zabici. Będą stanowić przykład dla innych pogan: "Jeśli nie chcesz zostać zabity, zostań chrześcijaninem!"

Dżinizm i buddyzm są najbardziej cywilizowanymi religiami świata. Nie zabiły nikogo, nawet jednej osoby, aby ją nawrócić. A kościół chrześcijański nazywa siebie kościołem wojującym. Wojsko i kościół? Z pewnością chrześcijanie zabili więcej ludzi, niż jakakolwiek inna religia. To jest kościół wojujący. Utrzymywał wielkie armie, które wysyłał do nawracania pogan. Poganie byli wspaniałymi ludźmi, o wiele wspanialszymi od jakiegokolwiek chrześcijanina. Byli czcicielami natury. Kochali drzewa, rzeki, góry, gwiazdy, słońce, księżyc... to był ich świat. Nie było w nim Boga, nieba ani piekła. Samo życie było rajem. To, co powiedział Budda, mówili również poganie. Ale chrześcijanie zabijali lub nawracali ich, traktowali ich jak podludzi, zabijali ich jak zwierzęta, tak jakby nie zaliczali się do ludzkiej rasy.

W Ameryce zdarzyło się to na ogromną skalę. Do Ameryki pojechali wypędzeni z Anglii kryminaliści. Założyli dwa pierwsze stany i zaczęli zabijać czerwonoskórych Indian, pierwotnych mieszkańców Ameryki. Ci, którzy przeżyli, zostali zmuszani do pójścia w głębokie lasy. Nazwano je rezerwatami, ale jest to tylko inne słowo. Są to obozy koncentracyjne, istniejące od tak dawna, że nawet Hitler nie był tego świadomy.

Po przybyciu do Ameryki powiedziałem do szefa służb imigracyjnych: "Co myślisz o sobie? Ty jesteś cudzoziemcem i je jestem cudzoziemcem. Jesteś trochę starszym cudzoziemcem, przybyłeś tu trzysta lat temu, ja jestem nowy, ale nie myśl, że ten kraj należy do ciebie. Kim jesteś, żeby to oceniać?

Przybyłeś do tego kraju bez wizy i pozwolenia, wkroczyłeś tu jako najeźdźca. Ja przyjechałem z wizą jako turysta. Jeśli jest w tobie choć trochę uczciwości, o której chrześcijanie tyle gadają, powinieneś natychmiast opuścić ten kraj! To nie jest twoja ziemia, twoje ręce są splamione krwią.

Oszukujecie cały świat i samych siebie! Na czyjejś ziemi ogłosiliście Konstytucję, wy, którzy mówicie o wolności? Mówicie o wolności słowa i o szacunku dla jednostki, a co zrobiliście z tubylcami? To jest wasz szacunek? Wbrew swojej Konstytucji uważacie tych ludzi za niewolników i okupujecie ten kraj. I chcecie, abym to was prosił o pozwolenie pozostania tutaj? Cudzoziemcy mają o to prosić cudzoziemców?

Kupiłem tu ziemię, a wy nie! Za Nowy Jork zapłaciliście 90 dolarów; my zapłaciliśmy 6 milionów dolarów za Rajneeshpuram i zainwestowaliśmy w komunę 300 milionów dolarów. Nie najechaliśmy nikogo. Komuna rozkwitła, wstrząsnęła całą Ameryką. Najbardziej wstrząśnięci byli chrześcijanie, którzy sądzili, że są cywilizowani. Wspólnotę zniszczył fundamentalistyczny chrześcijanin Ronald Reagan, działając pod wpływem presji swego kościoła: "Ona jest niebezpieczna, ponieważ odciąga młodych ludzi od chrześcijańskiej owczarni".

Jeśli odciągasz młodych ludzi od hinduskiej, muzułmańskiej czy buddyjskiej owczarni, jest to absolutnie w porządku... Osobiście nikogo nie nawracam na żadną religię. Tutaj przychodzą tylko bardzo inteligentni ludzie, z własnej woli i mogą sobie odejść stąd w każdej chwili. Nie jest to religia, tylko karawana poszukiwaczy prawdy. Nikogo się nie nawraca, każdy z własnej woli może dołączyć do karawany, do komuny. Jego wolność pozostaje nietknięta, a indywidualność będzie poszanowana.

"Bóg uczynił Hiszpanów swoim narodem wybranym,
a cesarza-Mesjasza w osobie Karola V
wywyższył ponad cały świat.
Nadchodzi tysiącletnie królestwo Apokalipsy"
o. G. de Mendieta, Historia eclesiástica indiana, 1597

"Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu !" — głosi Ewangelia Marka (16,15). Poszli więc. Uzbrojeni po zęby. Zaopatrzeni w papieskie pełnomocnictwa. 4 maja 1493 r. papież wydał bullę Inter caetera w której podzielił Nowy Świat między Portugalię i Hiszpanię. Tej ostatniej przyznał „Indie Zachodnie", czyli wszystkie już zajęte oraz jeszcze nie odkryte obszary na półkuli zachodniej. Portugalii przypadły „Indie Wschodnie", zaś linię demarkacyjną między nimi ustalił 100 mil na zachód od Azorów i Zielonego Przylądka. Jednocześnie zobowiązał obie potęgi do nawrócenia tubylców na chrześcijaństwo.

12 października 1492 Krzysztof Kolumb „odkrył Amerykę", otwarł chrześcijaństwu tereny, w które herezją było wierzyć. Istnieniu antypodów zaprzeczali znamienici Ojcowie Kościoła, tacy jak Laktancjusz oraz św. Augustyn. Na przekór jednak postanowieniom myślicieli chrześcijańskich antypody okazały się istnieć. Być może tak samo się kiedyś okaże, że na przekór ich mniemaniom inne rzeczy nie istnieją...

Relacja Krzysztofa Kolumba z pierwszej wyprawy odkrywczej (Haiti):
"Nie posiadają żelaza ani stali, ani broni i nie umieją się nią posługiwać. A przecie są to ludzie pięknie zbudowani i rośli, są jednak niesłychanie trwożliwi. Całą ich bronią są trzciny ścinane w chwili, kiedy sypią ziarno, na ich szerszym końcu przymocowują kawałek zaostrzonego mocno drewna; ale nie mają odwagi się nimi posługiwać. [...] Nie mają żadnej religii ani bałwochwalstwa. Wierzą jedynie, że w niebie mieszka wszelka moc, wszelkie dobro; wierzą niezbicie, że ja z moimi okrętami i moi ludzie zstąpiliśmy z nieba [...] Tak tedy Zbawiciel dał owo zwycięstwo Naszym Najjaśniejszym Królowi i Królowej oraz ich królestwom, rozsławionym dzięki tej sprawie tak ważnej, że całe chrześcijaństwo powinno się radować i uroczyście to obchodzić, aby złożyć dziękczynienie Trójcy Przenajświętszej w licznych uroczystych modłach nie tyle z powodu chwały, która przez to spadnie na nie przez nawrócenie wielkiej liczby ludów na naszą świętą wiarę, ale również z powodu bogactw materialnych"

Okazało się, że ziścił się tylko drugi powód do modłów. Indianie nie byli skorzy do przyjmowania Trójcy bądź to z powodu przywiązania do religii ojców, bądź też dlatego, że ich zabito. W chwili przybycia katolików na Haiti mieszkało tam ok. 1,1 mln mieszkańców. W 1510 zostało ich już zaledwie 46 tys., zaś w 1517 - tysiąc.

Wraz z kolonizatorami ściągali do Nowego Świata także funkcjonariusze kościelni. W 1502 r. wraz z gubernatorem na Haiti ściągnęło 17 franciszkanów, w 1509 ściągnęli pierwsi dominikanie, w 1511 do Puerto Rico przybyło 24 misjonarzy. W 1516 Ximenes postanowił, że do Nowego Świata nie może odpłynąć żaden statek bez księdza na pokładzie. Zaczęli oni chrzcić tysiącami. Bez pytania o zgodę zainteresowanych. Wychwalany przez papieża „apostoł Brazylii", José de Anchieta z Towarzystwa Jezusowego, głosił dewizę: „Miecz i żelazny pręt to najlepsi kaznodzieje". Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym w rok po wstąpieniu na tron. Inny wysławiany misjonarz, franciszkanin Juan de Zumárraga, pierwszy meksykański arcybiskup, wyróżnił się w niszczeniu miejsc kultu lokalnego. W 1531 r. donosił o zburzeniu ponad pięciuset świątyń i ponad dwudziestu tysięcy „wizerunków bożków".
 

Zniszczenie Azteków

Ferdynand Cortez również poważnie potraktował nakaz Pana. W roku 1519 wraz z armią uzbrojoną w broń palną, krzyże i Biblie wyruszył głosić Ewangelię Indianom meksykańskim. Było im o tyle łatwiej, że wśród Indian krążył mit o białym bogu, używającym znaku krzyża, który przybył na te ziemie, by nauczyć ludzi uprawy roli, rzemiosła, zapoznać ich z pismem, przekazać wiedzę, a podstępnie zmuszony do opuszczenia kraju obiecał, że kiedyś powróci. Jako bogowie swoją hekatombę w imieniu Ewangelizacji narodów prowadzili łatwo i szybko. Podobnie jak w przypadku Sasów „Bóg wszechmogący zatriumfował". Tylko znów ewangelizowanych zostało jak na lekarstwo.
 

Zniszczenie Inków

Podboju imperium inkaskiego dokonał niepiśmienny poszukiwacz przygód, Franciszek Pizarro. W latach 20. XVI w. opanował wybrzeże Peru, docierając do granic państwa Inków. W roku 1531 wraz grupą chrześcijan, jeszcze mniejszą niż oddział Corteza, wyruszył w głąb lądu. "Władca Inków, Atahualpa, mógł w każdej chwili zetrzeć ich z powierzchni Ziemi, zamiast tego jednak, słał do nich pokojowe posłannictwa, zorganizował także spotkanie z przybyszami. Nigdy nie dowiemy się czy motywem jego działania był strach o podłożu religijnym, czy też przeświadczenie o własnej sile. W otoczeniu ogromnej świty, która na znak pokojowych intencji przyszła na spotkanie nieuzbrojona, Atahualpa przywitał Pizarra. W ciągu następnych kilku minut rozpoczęła się masowa masakra bezbronnych Inków, a ich władca został wzięty do niewoli. Ponownie, Indianie pozbawieni swojego przywódcy nie byli zdolni do jakichkolwiek działań. Atahualpa zorganizował własny wykup — ogromne ilości złota i srebra, których zebranie zajęło wiele miesięcy. Po uiszczeniu zapłaty, Hiszpanie osądzili władcę Inków i skazali na śmierć. W dowód łaski za to, że przeszedł on na wiarę chrześcijańską, Atahualpa nie został spalony na stosie, lecz uduszony" (Świat Wiedzy).
 

Zniszczenie Majów

Głównym odpowiedzialnym za zniszczenie kultury i religii Majów jest franciszkanin Diego de Landa (1524-1579) — ten sam, który napisał o Majach znane dziełko Relacion de las cosas de Yucatan. Oto fragment publikacji naukowej opisującej działalność inkwizycyjno-destrukcyjną Landy:

"Był to dokładnie rok [1562], kiedy o. Diego de Landa, zwierzchnik misji franciszkańskiej w Jukatanie, wezwał Święte Oficjum Inkwizycji w odpowiedzi na raporty o odstępstwach wśród chrześcijańskich konwertytów.

Zakonnicy pod dowództwem Landy, uzbrojeni w kwestionariusze, prowadzili inspekcje poza granicami Jukatanu. Wielka liczba podejrzanych „idolatrów", czyli wyznawców majańskich bogów, została w ich wyniku aresztowana i oskarżona. Jeśli nierychliwie składali zeznania, zakonnicy 'wybierali na ogół zamiast tortur zawieszenie delikwenta za rozciągnięte ręce na linie', jak napisał Landa, jakkolwiek był on opisywany jako „królowa tortur" [ 1 ]. Kiedy zachodziła dalsza potrzeba, zakonnicy używali bata, mocowali do stóp wiszących na linie kamienne obciążenia, pryskali na skórę gorący wosk lub gotującą się wodę, wiązali powrozy wokół ramion i ud, które następnie były zaciskane przez obroty desek lub kół pasowych. Czasami wyprowadzali człowieka na dwór, gdzie rozwierano mu usta za pomocą kołków, by następnie wlewać w nie tak wiele wody, aż do spuchnięcia brzucha, po czym stali nad nim, dopóki woda zmieszana z krwią nie wypływała ustami, nosem, uszami. Po uzyskaniu przyznania zapadał wyrok, który mógł oznaczać 200 batów, nakaz noszenia do trzech lat wyróżniającego stroju — żółtej koszuli z czerwonym krzyżem lub uczynienie niewolnikiem na okres do pięciu lat". [ 2 ]

W toku jego dalszej działalności, na postępowanie inkwizytora Landy złożono liczne skargi do pierwszego biskupa Jukatanu, Francisco Torala, który powołał komisję do ich zbadania.

„Na podstawie danych, które zebrali, wobec 6330 osób zastosowano kary kościelne [grzywny — przyp. MA], kolejne 4549 zostało poddane torturom. W wyniku tortur 32 osoby zostały ranne lub okaleczone, 157 osób zmarło, 13 osób popełniło samobójstwo tuż przed aresztowaniem a 18 osób zaginęło" (Tedlock).

Biskup Toral stwierdził, że dowody zebrane przez Landę w jego postępowaniach w ogromnej mierze były fałszywe. W konsekwencji uwolnił wszystkich jego więźniów. Działalność inkwizycyjna Landy w Jukatanie zakończyła się w 1564 r., kiedy został odwołany do Hiszpanii. W następstwie jego działalności król Filip II pozbawił zakony mnisze uprawnień jurysdykcyjnych w sprawach wiary oraz wyjął wszystkich Indian spod jurysdykcji Inkwizycji. Ostatecznie jednak Landa został rozgrzeszony dzięki inkwizytorowi Pedro de Guzmanowi i w 1573 r. triumfalnie wrócił na Jukatan, gdzie objął biskupstwo po nieżyjącym Toralu.

Głównym momentem destrukcji kultury Majów było sławetne auto-da-fé zorganizowane przez o. Landę w mieście Mani na Jukatanie w dniu 12 lipca 1562 r. Spalono wówczas ponad 40 ksiąg Majów (do dziś zachowały się jedynie 4), ok. 20 tys. świętych obrazów i rekwizytów religii Majów. Wydarzenie to miało traumatyczny wpływ na Indian. Jak przyznał sam Landa:

„Ludzie ci również korzystali z pewnych znaków lub liter, za pomocą których zapisywali w swych księgach pradawne sprawy i nauki. Znaleźliśmy wiele ksiąg spisanych tymi znakami, a że nie było w nich nic innego jeno przesądy i diabelskie łgarstwa, przeto wszystkie je spaliliśmy, co wywołało zadziwiający ich żal oraz ogromną boleść" [ 3 ].

Dziś w miejscu tym stoi restauracja „Auto da fe", która zawiera tablicę upamiętniającą zbrodnie o. Landy oraz obrazy ilustrujące niszczenie kultury Majów przez zakonników franciszkańskich.
Dziedzictwo

Relacja o wyniszczeniu Indian, Bartolome de Las Casas, 1552 r.
"[...] Między te łagodne owce, obdarzone przez swego Stwórcę wspomnianymi zaletami, weszli Hiszpanie, a skoro tylko je poznali, stali się jako wilki i tygrysy i lwy najsroższe, wygłodniałe od wielu dni. I od czterdziestu lat do dziś — a dziś również nie robią nic innego — ćwiartują ich, zabijają, niepokoją, gnębią, męczą i niszczą mnóstwem dziwnych, nowych różnorodnych, nigdy nie widzianych i nie słyszanych sposobów i okrucieństw. [...]
Wiemy na pewno, że na stałym lądzie nasi Hiszpanie okrucieństwami swymi i niegodziwymi czynami wyludnili i zniszczyli przeszło dziesięć królestw i sprawili, że królestwa te, pełne ongi istot rozumnych, są dziś opustoszałe, a są one rozleglejsze od całej Hiszpanii, licząc razem z Aragonią i Portugalią, i mają dwa razy więcej ziemi niż jest między Sewillą a Jerozolimą, to znaczy przeszło dwa tysiące mil. [...]
Ci, którzy tam pojechali i którzy nazywają się chrześcijanami, posługiwali się głównie dwoma sposobami wyplenienia i głodzenia z oblicza ziemi owych pożałowania godnych narodów. Jeden sposób — to niesprawiedliwe, okrutne, krwawe, tyrańskie wojny. Drugi sposób to — po wybiciu wszystkich, którzy mogliby pragnąć wolności, wzdychać do niej, myśleć o niej albo szukać wyjścia z mąk, które cierpią, a więc po wybiciu wszystkich prawowitych władców oraz dorosłych mężczyzn (bo zwykle podczas wojny pozostają przy życiu jedynie młodzież i kobiety) — wyniszczanie również pozostałych trudami najsurowszej, najstraszniejszej i najcięższej niewoli, w jaką kiedykolwiek mogli dostać się ludzie czy zwierzęta. Do tych dwóch sposobów piekielnej przemocy sprowadzają się, ograniczają i podporządkowują im jako rodzajom wszelkie inne, różnorodne metody wyniszczania ludów, a ilość metod jest nieskończona. [...]"

W ciągu pierwszych stu pięćdziesięciu lat „ewangelizacji" Ameryki Południowej zginęło 70 mln jej pierwotnych mieszkańców [ 4 ].

Jan Paweł II nie zdobył się na prawdę o tym podboju i zniszczeniu, za które odpowiadają przecież nie tylko katoliccy władcy, ale i katolickie duchowieństwo. Przeciwnie, uświęcił huczne obchody „500-lecia ewangelizacji Ameryki Łacińskiej", kiedy postępowe środowiska katolickie domagały się, aby papiestwo wykorzystało tę rocznicę do przeproszenia za zbrodnie wobec Indian (zob. np. akt końcowy Trzeciej Europejskiej Konferencji na Rzecz Praw Człowieka w Kościele pkt 7 z 12 stycznia 1992, Chur).

Niesmak budzą słowa Jana Pawła II podczas kazania na Santo Domingo w 1992 r. podczas otwarcia Latarni Kolumba (w kształcie olbrzymiego krzyża): "Zgromadziliśmy się przed latarnią Kolumba, która swą formą krzyża ma symbolizować krzyż Chrystusa wbity w tę ziemię w 1492 roku. W ten sposób chciano zarazem uczcić wielkiego admirała, który dał pisemny wyraz swojej woli: «Ustawiajcie krzyże na wszystkich drogach i traktach, żeby im Bóg pobłogosławił (...świętym mieczem najeźdźców-eksterminatorów — przyp.)» (...) Tak rozpoczęła się siejba cennego daru wiary" (Kazanie z 11 października 1992). A jak się zakończyła — wszyscy wiemy.

Niektórzy pasterze kościoła zdobyli się na wyznanie prawdy o owej „siejbie cennego daru wiary", np. Biskup Xingu (Brazylia) Erwin Kräutler, jak podawała Katolicka Agencja Informacyjna z 6 marca 1991 r., powiedział, że Kościół katolicki wtargnął przed 500 laty do Ameryki Łacińskiej, „w europejskim stroju, bez respektu dla indiańskich kultur", i stał się współwinny „największej masakrze w dziejach ludzkości", zaś jego misjonarze potępili wszelkie uczucia religijne Indian jako „pochodzące od szatana". Rok później Jan Paweł II przemawiając na tym kontynencie skwapliwie przemilczał tę okrutną prawdę.

Słusznie więc w odpowiedzi na te kościelne obchody y 1992 r. pewna Indianka powiedziała, że od czasów Kolumba zaczął się „proces eksterminacji, który nigdy nie ustał", a rok 1992 nie jest żadnym powodem do świętowania, gdyż „Holocaustu popełnionego na Żydach też się przecież nie celebruje, tylko oddaje cześć pamięci ofiar ludobójstwa".

Dziś wypaczanie tego „dziedzictwa chrześcijańskiego" kontynuuje popularny katolicki fundamentalista, Mel Gibson, który po przedstawieniu śmierci Chrystusa, zabrał się za okres schyłkowy Majów. Gwatemalski pełnomocnik ds. rasizmu, Ricardo Cajas, powiedział, że "Apocalypto" przedstawia Majów w bardzo niekorzystnym świetle. Uznał, że najnowsze dzieło Gibsona cofa rozumienie cywilizacji Majów o 50 lat. Film przedstawia Majów jako barbarzyńców i morderców, których uratować może jedynie przybycie Hiszpanów — powiedział.

Więcej tutaj:

http://user26538.hvs.pl/yogin/index.php

Przypisy:
[ 1 ] Inkwizytorzy kierowali się zasadą, że „przyznanie się jest królową dowodów", zaś za „królową tortur" uważali strappado, wahadło, rozciąganie człowieka na linie za ręce — przyp. MA.
[ 2 ] Dennis Tedlock, Torture in the Archives: Mayans Meet Europeans, American Antropologist, New Series, Vol. 95, No. 1 (Mar., 1993), 139-152.
[ 3 ] za: T. Laughton, Majowie.
[ 4 ] Jakkolwiek duża część zmarła w wyniku chorób przywleczonych przez kolonizatorów.

Przedstawiciele

Potępiam chrześcijaństwo, podnoszę przeciw Kościołowi chrześcijańskiemu najstraszniejsze ze wszystkich oskarżeń, jakie kiedykolwiek wyszły z ust oskarżyciela. Jest on w najwyższym stopniu skorumpowany… z każdej wartości ... uczynił jej przeciwieństwo, z każdej prawdy kłamstwo, z każdej prawości nikczemność duszy… Nazywam chrześcijaństwo jednym wielkim przekleństwem, jednym wielkim wewnętrznym zepsuciem, jednym wielkim instynktem zemsty, dla którego żaden środek nie jest dostatecznie trujący, podstępny, mały — nazywam je jedną, nie dającą się zmyć plamą na honorze ludzkości...- Friedrich Nietzsche


Ci którzy służą innemu Bogu niż nasz i wyznają inną religię, muszą być wytępieni ogniem i mieczem, a ich miasta zniszczone i spalone” - z natchnienia Ducha Świętego jako nieomylne magisterium Kościoła - papież św. Grzegorz XIII (1572-1585)
W bulli Excomunicamus et anathematisamus z 1231 roku Grzegorz IX, właściwie Ugolino di Conti di Segni (ur. ok. 1143 w Anagni – zm. 22 sierpnia 1241 w Rzymie). zatwierdził zwyczaj stosowania kary śmierci w stosunku do innowierców i niewiernych.

Gdzie znaj­dziemy tyle frazesów o wszechogarniającej miłości i taką, pochła­niającą właściwie wszystko, nienawiść? Gdzie znajdziemy religię, która z miłości zabija, torturuje, kradnie, szantażuje, pozbawia czci, oczernia, wyklina? Tak wspaniale uszczęśliwiało chrześcijań­stwo świat, taka była jego praktyka — zaraza, która szalała przez dwa tysiąclecia. Ujmijmy to krótko: chrześcijaństwo stało się an­tychrystem. Ono samo stało się owym ukazywanym przez siebie diabłem! Ono samo było tym złem, które rzekomo zwalczało! Tym piekłem, którym straszyło, było właśnie ono! Wśród wszyst­kich złych rzeczy stało się ono tą najgorszą: nie dlatego, że inne były lepsze, ale dlatego, że wszystkie inne nie potrafiły być złe tak długo i tak intensywnie, dlatego, że nic innego nie zdobyło takiej władzy nad ludźmi podatnymi na oszałamiającą ułudę, na którą składały się łacina, kłamstwa, duszpasterski patos, świątobliwe ge­sty, opowieści o koszmarach i urokach zaświatów; podatnymi na podjudzanie do zbrodni, byleby dochodziło do nich w imieniu Boga (i kapłanów), które to imię pozwalało na wszystko, wszystko czyniło możliwym i wszystko ułatwiało, a tymczasem sami kapłani umywali ręce, dbali o własną skórę, napełniali kiesy i pouczali: „Nie zbierajcie skarbów na tej ziemi”, „Nie sądźcie innych”, „Ko­chajcie się nawzajem”, „Czyńcie dobro tym, którzy was nienawi­dzą”. Oni czynili zło tym, którzy kochali Jezusa, którzy chcieli przestrzegać jego przykazań, takim ludziom wyrywali języki, wy­krawali oczy, miażdżyli kończyny, takich ludzi grzebali żywcem, rozpinali na krzyżach, palili, zamurowywali na resztę życia, nie oszczędzali im niczego, żadnej hańby, żadnego bólu, mścili się na ich dzieciach i wnukach, czując się dobrymi i uprawnionymi do owych czynów — i nadal tak się czują. A przecież ukrzyżo­wali ludzkość! Wszyscy za jednego? Wszyscy za nich! Od czasów Konstantyna cechami, po których rozpoznaje się ten Kościół, są obłuda i przemoc; codzienną praktyką tej religii stała się ma­sowa zagłada. Surowo zakazywano zabijania pojedynczych osób, ale uśmiercanie tysięcy ludzi było dziełem miłym Bogu. To nie obłęd, to jest chrześcijaństwo. Karlheinz Deschner "Opus Diaboli".

Osho był przeciwnikiem jakiegokolwiek systemu wiary. Cenił natomiast i zalecał osobistą religijność, a nie bycie wyznawcą religii – wyraźnie te rzeczy rozgraniczał. Podkreślał wartość autentycznego, osobistego doświadczenia religijnego. Ku temu doświadczeniu prowadzą (bez szczególnej kolejności): bycie świadomym, miłość, medytacja, świętowanie, twórcze działanie oraz radość i śmiech. Mówił, że oświecenie jest naturalnym stanem człowieka, ale uwaga ludzi jest zbyt rozproszona by to zauważyć – rozproszona zwłaszcza przez nieustanne myślenie i ciągłą aktywność umysłu. Powiedział, że nie ma szczególnej różnicy pomiędzy nim, a innymi ludźmi, bo podobnie jak ci, którzy nie są teraz oświeceni i on kiedyś nie był oświecony, i tak samo jak on jest oświecony dzisiaj, tak inni będą oświeceni kiedyś.

Wyrażał się bardzo sprawnie zarówno w hindi jak i w języku angielskim. Mówił o twórcach najróżniejszych tradycji duchowych: Buddzie, Krysznie, Guru Nanaku, Jezusie, Sokratesie, mistrzach zen, Gurdżijewie, jak i o sufizmie, chasydyzmie, tantrze i wielu innych. Głosił, że żaden system myślenia nie jest w stanie go zdefiniować, gdyż uważał, że żadna filozofia nie jest w stanie w pełni wyrazić prawdy.

Mówią, że kościół chrześcijański występuje w obronie prawdy, uczciwości i lojalności.
Po pierwsze należy zapytać, czy kościół chrześcijański zna prawdę? Wierzy w fikcyjnego Boga, wierzy w fikcyjnego diabła, wierzy w niebo i piekło, a nie ma żadnego dowodu na ich istnienie. Jakiej więc prawdy strzeże?

Kościół w istocie nie zna sposobu osiągnięcia prawdy. Modlitwa nie jest sposobem, ponieważ modlitwa opiera się na wierze w Boga. Już zaakceptowałeś jakieś wierzenie. Wierzenie nie jest prawdą. W prawdę nie musisz wierzyć; prawda cię sobą wypełnia. Stajesz się nią! Ona nie jest sprawą wiary czy wierzenia, ale najgłębszego wniknięcia w swoją własną świadomość. To podróż do wewnątrz.

Chrześcijaństwo nadal nie odstępuje od obiektywnego świata. Jego Bóg jest zewnętrznym obiektem, jego niebo jest na zewnątrz, podobnie jak piekło. Modlitwa jest dla zewnętrznego Boga; chrześcijaństwo jeszcze nie dowiedziało się, że w ludzkich istotach jest też przestrzeń wewnętrzna, a jeśli nie dotknie się samego centrum swojej świadomości, nie osiągnie się prawdy.

Czego więc strzegą? Wszelkiego typu kłamstw! Narodziny z dziewicy, czy to jest prawda?
Tylko w przypadku ameby ma miejsce niepokalane poczęcie. Poza nimi nikt nie może się narodzić z dziewicy. Ameby to bardzo dziwne istoty; żyją w celibacie, nie angażują się w seks, żadna ameba nie jest ani męska, ani żeńska. Można się dziwić, w jaki sposób w ogóle się rozmnażają!

Chrześcijanie zabili więcej ludzi w świecie, niż jakakolwiek inna religia. Na drugim miejscu są muzułmanie, ale to chrześcijanie tu przodują i to z dobrze znanych powodów. Zabijali ludzi, aby zmusić ich do stania się chrześcijanami. Oczywiście, jeśli staje się przed wyborem pomiędzy śmiercią, a chrześcijaństwem, to każda krucha ludzka istota wybierze raczej chrześcijaństwo, aniżeli śmierć. Pojawił się wiec strach: "Zostanę zabity. Jedyną alternatywą jest zostanie chrześcijaninem".

Nie tylko chrześcijanie tak mówią... Nawet Jezus powiedział: "Każdy, kto idzie do Raju Boga, idzie tam poprzez mnie, nie ma innej drogi. Ja jestem drogą. Sprowadź ludzi na tę drogę, nawet jeśli miałbyś ich do tego zmusić". Przyświecały mu dobre intencje. Trzeba to rozumieć.

Bardzo trafne jest stare przysłowie, które mówi: "Droga do piekła jest wybrukowana dobrymi nadziejami". Krucjaty chrześcijan przeciw poganom prowadzono z dobrymi intencjami. Chcieli, aby wszyscy poszli do raju. A ponieważ się opierali, musieli zostać zabici. Będą stanowić przykład dla innych pogan: "Jeśli nie chcesz zostać zabity, zostań chrześcijaninem!"

Dżinizm i buddyzm są najbardziej cywilizowanymi religiami świata. Nie zabiły nikogo, nawet jednej osoby, aby ją nawrócić. A kościół chrześcijański nazywa siebie kościołem wojującym. Wojsko i kościół? Z pewnością chrześcijanie zabili więcej ludzi, niż jakakolwiek inna religia. To jest kościół wojujący. Utrzymywał wielkie armie, które wysyłał do nawracania pogan. Poganie byli wspaniałymi ludźmi, o wiele wspanialszymi od jakiegokolwiek chrześcijanina. Byli czcicielami natury. Kochali drzewa, rzeki, góry, gwiazdy, słońce, księżyc... to był ich świat. Nie było w nim Boga, nieba ani piekła. Samo życie było rajem. To, co powiedział Budda, mówili również poganie. Ale chrześcijanie zabijali lub nawracali ich, traktowali ich jak podludzi, zabijali ich jak zwierzęta, tak jakby nie zaliczali się do ludzkiej rasy.

W Ameryce zdarzyło się to na ogromną skalę. Do Ameryki pojechali wypędzeni z Anglii kryminaliści. Założyli dwa pierwsze stany i zaczęli zabijać czerwonoskórych Indian, pierwotnych mieszkańców Ameryki. Ci, którzy przeżyli, zostali zmuszani do pójścia w głębokie lasy. Nazwano je rezerwatami, ale jest to tylko inne słowo. Są to obozy koncentracyjne, istniejące od tak dawna, że nawet Hitler nie był tego świadomy.

Po przybyciu do Ameryki powiedziałem do szefa służb imigracyjnych: "Co myślisz o sobie? Ty jesteś cudzoziemcem i je jestem cudzoziemcem. Jesteś trochę starszym cudzoziemcem, przybyłeś tu trzysta lat temu, ja jestem nowy, ale nie myśl, że ten kraj należy do ciebie. Kim jesteś, żeby to oceniać?

Przybyłeś do tego kraju bez wizy i pozwolenia, wkroczyłeś tu jako najeźdźca. Ja przyjechałem z wizą jako turysta. Jeśli jest w tobie choć trochę uczciwości, o której chrześcijanie tyle gadają, powinieneś natychmiast opuścić ten kraj! To nie jest twoja ziemia, twoje ręce są splamione krwią.

Oszukujecie cały świat i samych siebie! Na czyjejś ziemi ogłosiliście Konstytucję, wy, którzy mówicie o wolności? Mówicie o wolności słowa i o szacunku dla jednostki, a co zrobiliście z tubylcami? To jest wasz szacunek? Wbrew swojej Konstytucji uważacie tych ludzi za niewolników i okupujecie ten kraj. I chcecie, abym to was prosił o pozwolenie pozostania tutaj? Cudzoziemcy mają o to prosić cudzoziemców?

Kupiłem tu ziemię, a wy nie! Za Nowy Jork zapłaciliście 90 dolarów; my zapłaciliśmy 6 milionów dolarów za Rajneeshpuram i zainwestowaliśmy w komunę 300 milionów dolarów. Nie najechaliśmy nikogo. Komuna rozkwitła, wstrząsnęła całą Ameryką. Najbardziej wstrząśnięci byli chrześcijanie, którzy sądzili, że są cywilizowani. Wspólnotę zniszczył fundamentalistyczny chrześcijanin Ronald Reagan, działając pod wpływem presji swego kościoła: "Ona jest niebezpieczna, ponieważ odciąga młodych ludzi od chrześcijańskiej owczarni".

Jeśli odciągasz młodych ludzi od hinduskiej, muzułmańskiej czy buddyjskiej owczarni, jest to absolutnie w porządku... Osobiście nikogo nie nawracam na żadną religię. Tutaj przychodzą tylko bardzo inteligentni ludzie, z własnej woli i mogą sobie odejść stąd w każdej chwili. Nie jest to religia, tylko karawana poszukiwaczy prawdy. Nikogo się nie nawraca, każdy z własnej woli może dołączyć do karawany, do komuny. Jego wolność pozostaje nietknięta, a indywidualność będzie poszanowana.

"Bóg uczynił Hiszpanów swoim narodem wybranym,
a cesarza-Mesjasza w osobie Karola V
wywyższył ponad cały świat.
Nadchodzi tysiącletnie królestwo Apokalipsy"
o. G. de Mendieta, Historia eclesiástica indiana, 1597

"Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu !" — głosi Ewangelia Marka (16,15). Poszli więc. Uzbrojeni po zęby. Zaopatrzeni w papieskie pełnomocnictwa. 4 maja 1493 r. papież wydał bullę Inter caetera w której podzielił Nowy Świat między Portugalię i Hiszpanię. Tej ostatniej przyznał „Indie Zachodnie", czyli wszystkie już zajęte oraz jeszcze nie odkryte obszary na półkuli zachodniej. Portugalii przypadły „Indie Wschodnie", zaś linię demarkacyjną między nimi ustalił 100 mil na zachód od Azorów i Zielonego Przylądka. Jednocześnie zobowiązał obie potęgi do nawrócenia tubylców na chrześcijaństwo.

12 października 1492 Krzysztof Kolumb „odkrył Amerykę", otwarł chrześcijaństwu tereny, w które herezją było wierzyć. Istnieniu antypodów zaprzeczali znamienici Ojcowie Kościoła, tacy jak Laktancjusz oraz św. Augustyn. Na przekór jednak postanowieniom myślicieli chrześcijańskich antypody okazały się istnieć. Być może tak samo się kiedyś okaże, że na przekór ich mniemaniom inne rzeczy nie istnieją...

Relacja Krzysztofa Kolumba z pierwszej wyprawy odkrywczej (Haiti):
"Nie posiadają żelaza ani stali, ani broni i nie umieją się nią posługiwać. A przecie są to ludzie pięknie zbudowani i rośli, są jednak niesłychanie trwożliwi. Całą ich bronią są trzciny ścinane w chwili, kiedy sypią ziarno, na ich szerszym końcu przymocowują kawałek zaostrzonego mocno drewna; ale nie mają odwagi się nimi posługiwać. [...] Nie mają żadnej religii ani bałwochwalstwa. Wierzą jedynie, że w niebie mieszka wszelka moc, wszelkie dobro; wierzą niezbicie, że ja z moimi okrętami i moi ludzie zstąpiliśmy z nieba [...] Tak tedy Zbawiciel dał owo zwycięstwo Naszym Najjaśniejszym Królowi i Królowej oraz ich królestwom, rozsławionym dzięki tej sprawie tak ważnej, że całe chrześcijaństwo powinno się radować i uroczyście to obchodzić, aby złożyć dziękczynienie Trójcy Przenajświętszej w licznych uroczystych modłach nie tyle z powodu chwały, która przez to spadnie na nie przez nawrócenie wielkiej liczby ludów na naszą świętą wiarę, ale również z powodu bogactw materialnych"

Okazało się, że ziścił się tylko drugi powód do modłów. Indianie nie byli skorzy do przyjmowania Trójcy bądź to z powodu przywiązania do religii ojców, bądź też dlatego, że ich zabito. W chwili przybycia katolików na Haiti mieszkało tam ok. 1,1 mln mieszkańców. W 1510 zostało ich już zaledwie 46 tys., zaś w 1517 - tysiąc.

Wraz z kolonizatorami ściągali do Nowego Świata także funkcjonariusze kościelni. W 1502 r. wraz z gubernatorem na Haiti ściągnęło 17 franciszkanów, w 1509 ściągnęli pierwsi dominikanie, w 1511 do Puerto Rico przybyło 24 misjonarzy. W 1516 Ximenes postanowił, że do Nowego Świata nie może odpłynąć żaden statek bez księdza na pokładzie. Zaczęli oni chrzcić tysiącami. Bez pytania o zgodę zainteresowanych. Wychwalany przez papieża „apostoł Brazylii", José de Anchieta z Towarzystwa Jezusowego, głosił dewizę: „Miecz i żelazny pręt to najlepsi kaznodzieje". Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym w rok po wstąpieniu na tron. Inny wysławiany misjonarz, franciszkanin Juan de Zumárraga, pierwszy meksykański arcybiskup, wyróżnił się w niszczeniu miejsc kultu lokalnego. W 1531 r. donosił o zburzeniu ponad pięciuset świątyń i ponad dwudziestu tysięcy „wizerunków bożków".


Zniszczenie Azteków

Ferdynand Cortez również poważnie potraktował nakaz Pana. W roku 1519 wraz z armią uzbrojoną w broń palną, krzyże i Biblie wyruszył głosić Ewangelię Indianom meksykańskim. Było im o tyle łatwiej, że wśród Indian krążył mit o białym bogu, używającym znaku krzyża, który przybył na te ziemie, by nauczyć ludzi uprawy roli, rzemiosła, zapoznać ich z pismem, przekazać wiedzę, a podstępnie zmuszony do opuszczenia kraju obiecał, że kiedyś powróci. Jako bogowie swoją hekatombę w imieniu Ewangelizacji narodów prowadzili łatwo i szybko. Podobnie jak w przypadku Sasów „Bóg wszechmogący zatriumfował". Tylko znów ewangelizowanych zostało jak na lekarstwo.


Zniszczenie Inków

Podboju imperium inkaskiego dokonał niepiśmienny poszukiwacz przygód, Franciszek Pizarro. W latach 20. XVI w. opanował wybrzeże Peru, docierając do granic państwa Inków. W roku 1531 wraz grupą chrześcijan, jeszcze mniejszą niż oddział Corteza, wyruszył w głąb lądu. "Władca Inków, Atahualpa, mógł w każdej chwili zetrzeć ich z powierzchni Ziemi, zamiast tego jednak, słał do nich pokojowe posłannictwa, zorganizował także spotkanie z przybyszami. Nigdy nie dowiemy się czy motywem jego działania był strach o podłożu religijnym, czy też przeświadczenie o własnej sile. W otoczeniu ogromnej świty, która na znak pokojowych intencji przyszła na spotkanie nieuzbrojona, Atahualpa przywitał Pizarra. W ciągu następnych kilku minut rozpoczęła się masowa masakra bezbronnych Inków, a ich władca został wzięty do niewoli. Ponownie, Indianie pozbawieni swojego przywódcy nie byli zdolni do jakichkolwiek działań. Atahualpa zorganizował własny wykup — ogromne ilości złota i srebra, których zebranie zajęło wiele miesięcy. Po uiszczeniu zapłaty, Hiszpanie osądzili władcę Inków i skazali na śmierć. W dowód łaski za to, że przeszedł on na wiarę chrześcijańską, Atahualpa nie został spalony na stosie, lecz uduszony" (Świat Wiedzy).


Zniszczenie Majów

Głównym odpowiedzialnym za zniszczenie kultury i religii Majów jest franciszkanin Diego de Landa (1524-1579) — ten sam, który napisał o Majach znane dziełko Relacion de las cosas de Yucatan. Oto fragment publikacji naukowej opisującej działalność inkwizycyjno-destrukcyjną Landy:

"Był to dokładnie rok [1562], kiedy o. Diego de Landa, zwierzchnik misji franciszkańskiej w Jukatanie, wezwał Święte Oficjum Inkwizycji w odpowiedzi na raporty o odstępstwach wśród chrześcijańskich konwertytów.

Zakonnicy pod dowództwem Landy, uzbrojeni w kwestionariusze, prowadzili inspekcje poza granicami Jukatanu. Wielka liczba podejrzanych „idolatrów", czyli wyznawców majańskich bogów, została w ich wyniku aresztowana i oskarżona. Jeśli nierychliwie składali zeznania, zakonnicy 'wybierali na ogół zamiast tortur zawieszenie delikwenta za rozciągnięte ręce na linie', jak napisał Landa, jakkolwiek był on opisywany jako „królowa tortur" [ 1 ]. Kiedy zachodziła dalsza potrzeba, zakonnicy używali bata, mocowali do stóp wiszących na linie kamienne obciążenia, pryskali na skórę gorący wosk lub gotującą się wodę, wiązali powrozy wokół ramion i ud, które następnie były zaciskane przez obroty desek lub kół pasowych. Czasami wyprowadzali człowieka na dwór, gdzie rozwierano mu usta za pomocą kołków, by następnie wlewać w nie tak wiele wody, aż do spuchnięcia brzucha, po czym stali nad nim, dopóki woda zmieszana z krwią nie wypływała ustami, nosem, uszami. Po uzyskaniu przyznania zapadał wyrok, który mógł oznaczać 200 batów, nakaz noszenia do trzech lat wyróżniającego stroju — żółtej koszuli z czerwonym krzyżem lub uczynienie niewolnikiem na okres do pięciu lat". [ 2 ]

W toku jego dalszej działalności, na postępowanie inkwizytora Landy złożono liczne skargi do pierwszego biskupa Jukatanu, Francisco Torala, który powołał komisję do ich zbadania.

„Na podstawie danych, które zebrali, wobec 6330 osób zastosowano kary kościelne [grzywny — przyp. MA], kolejne 4549 zostało poddane torturom. W wyniku tortur 32 osoby zostały ranne lub okaleczone, 157 osób zmarło, 13 osób popełniło samobójstwo tuż przed aresztowaniem a 18 osób zaginęło" (Tedlock).

Biskup Toral stwierdził, że dowody zebrane przez Landę w jego postępowaniach w ogromnej mierze były fałszywe. W konsekwencji uwolnił wszystkich jego więźniów. Działalność inkwizycyjna Landy w Jukatanie zakończyła się w 1564 r., kiedy został odwołany do Hiszpanii. W następstwie jego działalności król Filip II pozbawił zakony mnisze uprawnień jurysdykcyjnych w sprawach wiary oraz wyjął wszystkich Indian spod jurysdykcji Inkwizycji. Ostatecznie jednak Landa został rozgrzeszony dzięki inkwizytorowi Pedro de Guzmanowi i w 1573 r. triumfalnie wrócił na Jukatan, gdzie objął biskupstwo po nieżyjącym Toralu.

Głównym momentem destrukcji kultury Majów było sławetne auto-da-fé zorganizowane przez o. Landę w mieście Mani na Jukatanie w dniu 12 lipca 1562 r. Spalono wówczas ponad 40 ksiąg Majów (do dziś zachowały się jedynie 4), ok. 20 tys. świętych obrazów i rekwizytów religii Majów. Wydarzenie to miało traumatyczny wpływ na Indian. Jak przyznał sam Landa:

„Ludzie ci również korzystali z pewnych znaków lub liter, za pomocą których zapisywali w swych księgach pradawne sprawy i nauki. Znaleźliśmy wiele ksiąg spisanych tymi znakami, a że nie było w nich nic innego jeno przesądy i diabelskie łgarstwa, przeto wszystkie je spaliliśmy, co wywołało zadziwiający ich żal oraz ogromną boleść" [ 3 ].

Dziś w miejscu tym stoi restauracja „Auto da fe", która zawiera tablicę upamiętniającą zbrodnie o. Landy oraz obrazy ilustrujące niszczenie kultury Majów przez zakonników franciszkańskich.
Dziedzictwo

Relacja o wyniszczeniu Indian, Bartolome de Las Casas, 1552 r.
"[...] Między te łagodne owce, obdarzone przez swego Stwórcę wspomnianymi zaletami, weszli Hiszpanie, a skoro tylko je poznali, stali się jako wilki i tygrysy i lwy najsroższe, wygłodniałe od wielu dni. I od czterdziestu lat do dziś — a dziś również nie robią nic innego — ćwiartują ich, zabijają, niepokoją, gnębią, męczą i niszczą mnóstwem dziwnych, nowych różnorodnych, nigdy nie widzianych i nie słyszanych sposobów i okrucieństw. [...]
Wiemy na pewno, że na stałym lądzie nasi Hiszpanie okrucieństwami swymi i niegodziwymi czynami wyludnili i zniszczyli przeszło dziesięć królestw i sprawili, że królestwa te, pełne ongi istot rozumnych, są dziś opustoszałe, a są one rozleglejsze od całej Hiszpanii, licząc razem z Aragonią i Portugalią, i mają dwa razy więcej ziemi niż jest między Sewillą a Jerozolimą, to znaczy przeszło dwa tysiące mil. [...]
Ci, którzy tam pojechali i którzy nazywają się chrześcijanami, posługiwali się głównie dwoma sposobami wyplenienia i głodzenia z oblicza ziemi owych pożałowania godnych narodów. Jeden sposób — to niesprawiedliwe, okrutne, krwawe, tyrańskie wojny. Drugi sposób to — po wybiciu wszystkich, którzy mogliby pragnąć wolności, wzdychać do niej, myśleć o niej albo szukać wyjścia z mąk, które cierpią, a więc po wybiciu wszystkich prawowitych władców oraz dorosłych mężczyzn (bo zwykle podczas wojny pozostają przy życiu jedynie młodzież i kobiety) — wyniszczanie również pozostałych trudami najsurowszej, najstraszniejszej i najcięższej niewoli, w jaką kiedykolwiek mogli dostać się ludzie czy zwierzęta. Do tych dwóch sposobów piekielnej przemocy sprowadzają się, ograniczają i podporządkowują im jako rodzajom wszelkie inne, różnorodne metody wyniszczania ludów, a ilość metod jest nieskończona. [...]"

W ciągu pierwszych stu pięćdziesięciu lat „ewangelizacji" Ameryki Południowej zginęło 70 mln jej pierwotnych mieszkańców [ 4 ].

Jan Paweł II nie zdobył się na prawdę o tym podboju i zniszczeniu, za które odpowiadają przecież nie tylko katoliccy władcy, ale i katolickie duchowieństwo. Przeciwnie, uświęcił huczne obchody „500-lecia ewangelizacji Ameryki Łacińskiej", kiedy postępowe środowiska katolickie domagały się, aby papiestwo wykorzystało tę rocznicę do przeproszenia za zbrodnie wobec Indian (zob. np. akt końcowy Trzeciej Europejskiej Konferencji na Rzecz Praw Człowieka w Kościele pkt 7 z 12 stycznia 1992, Chur).

Niesmak budzą słowa Jana Pawła II podczas kazania na Santo Domingo w 1992 r. podczas otwarcia Latarni Kolumba (w kształcie olbrzymiego krzyża): "Zgromadziliśmy się przed latarnią Kolumba, która swą formą krzyża ma symbolizować krzyż Chrystusa wbity w tę ziemię w 1492 roku. W ten sposób chciano zarazem uczcić wielkiego admirała, który dał pisemny wyraz swojej woli: «Ustawiajcie krzyże na wszystkich drogach i traktach, żeby im Bóg pobłogosławił (...świętym mieczem najeźdźców-eksterminatorów — przyp.)» (...) Tak rozpoczęła się siejba cennego daru wiary" (Kazanie z 11 października 1992). A jak się zakończyła — wszyscy wiemy.

Niektórzy pasterze kościoła zdobyli się na wyznanie prawdy o owej „siejbie cennego daru wiary", np. Biskup Xingu (Brazylia) Erwin Kräutler, jak podawała Katolicka Agencja Informacyjna z 6 marca 1991 r., powiedział, że Kościół katolicki wtargnął przed 500 laty do Ameryki Łacińskiej, „w europejskim stroju, bez respektu dla indiańskich kultur", i stał się współwinny „największej masakrze w dziejach ludzkości", zaś jego misjonarze potępili wszelkie uczucia religijne Indian jako „pochodzące od szatana". Rok później Jan Paweł II przemawiając na tym kontynencie skwapliwie przemilczał tę okrutną prawdę.

Słusznie więc w odpowiedzi na te kościelne obchody y 1992 r. pewna Indianka powiedziała, że od czasów Kolumba zaczął się „proces eksterminacji, który nigdy nie ustał", a rok 1992 nie jest żadnym powodem do świętowania, gdyż „Holocaustu popełnionego na Żydach też się przecież nie celebruje, tylko oddaje cześć pamięci ofiar ludobójstwa".

Dziś wypaczanie tego „dziedzictwa chrześcijańskiego" kontynuuje popularny katolicki fundamentalista, Mel Gibson, który po przedstawieniu śmierci Chrystusa, zabrał się za okres schyłkowy Majów. Gwatemalski pełnomocnik ds. rasizmu, Ricardo Cajas, powiedział, że "Apocalypto" przedstawia Majów w bardzo niekorzystnym świetle. Uznał, że najnowsze dzieło Gibsona cofa rozumienie cywilizacji Majów o 50 lat. Film przedstawia Majów jako barbarzyńców i morderców, których uratować może jedynie przybycie Hiszpanów — powiedział.

Więcej tutaj:

http://user26538.hvs.pl/yogin/index.php

Przypisy:
[ 1 ] Inkwizytorzy kierowali się zasadą, że „przyznanie się jest królową dowodów", zaś za „królową tortur" uważali strappado, wahadło, rozciąganie człowieka na linie za ręce — przyp. MA.
[ 2 ] Dennis Tedlock, Torture in the Archives: Mayans Meet Europeans, American Antropologist, New Series, Vol. 95, No. 1 (Mar., 1993), 139-152.
[ 3 ] za: T. Laughton, Majowie.
[ 4 ] Jakkolwiek duża część zmarła w wyniku chorób przywleczonych przez kolonizatorów.

Pij mleko, będziesz kaleką – Zawarte w mleku składniki powodują uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych człowieka
Pij mleko, będziesz wielki jak Kayah albo Bogusław Linda - przekonują reklamy. Guzik prawda. Krowie mleko to nie przepis na karierę dla dziecka, ale na jego kłopoty.


O zaletach mleka zapewniają polskie dzieci twórcy najgłośniejszej dziś społecznej reklamy, politycy i oczywiście koncerny mleczarskie, którym publiczna akcja jest wyjątkowo na rękę.

Dziewczynka z reklamy jest nieśmiała, szczerbata i pewnie od dawna siedzi w ostatniej ławce. Kiedy przyznaje się klasie, że chciałaby zostać piosenkarką, dzieci wybuchają śmiechem. Dziewczynka wypija szklankę mleka i po latach zostaje gwiazdą popu. Przesłanie jest jasne.

Moda na picie

Akcja ruszyła we wrześniu 2002 roku i trwa do dziś. Jej organizator - Międzynarodowe Stowarzyszenie Reklamy, za swój cel uznał "intensyfikację działań profilaktyki osteoporozy poprzez wykreowanie mody na picie mleka". Inaczej mówiąc - jak będziesz miał ciepły stosunek do mleka, nie będziesz w przyszłości chodził o kulach. Stowarzyszenie promuje mleko za darmo.

- Firmy reklamowe postrzegane są często jak krwiopijcy - przyznaje Paweł Kowalewski, wiceprezes Stowarzyszenia. - Postanowiliśmy to zmienić. Mleko, którego spożycie drastycznie w Polsce spada, wydało nam się odpowiednie.

W promocyjną machinę wciągnięto telewizję, rozgłośnie, gazety. I gwiazdy z pierwszych stron kolorowych czasopism. Nie tylko Kayah i Bogusława Lindę, ale też mistrza kierownicy Krzysztofa Hołowczyca i polską snowboardzistkę Jagnę Marczułajtis. Urodę Jagny można podziwiać w multipleksach, tuż przed pokazami "Starej baśni".

- Nie wahałam się ani chwili - zapewnia snowboardzistka. - To był wspaniały i oryginalny pomysł. Poza tym bardzo lubię mleko.

Nie tylko ona. Lubi je także mistrz świata w skokach narciarskich, Fin Veli-Matti Lindstroem, który w prasie i telewizji postanowił (choć już nie za darmo) promować... polskie świeże mleko. Moda na mleko przeniosła się z telewizji na ulicę. We wrześniu posłanka SLD Sylwia Pusz wraz z wolontariuszami w białych kitlach rozdała na poznańskich przystankach autobusowych cztery tysiące kartoników mleka, także czekoladowego.

W promocję napoju od polskiej krowy włączyła się nawet część lekarzy. Zagrzmieli, że dzieci piją mleka za mało i że to źle się skończy.

Na usługach koncernów

Ale nie wszyscy medycy tak myślą. Jednym z nich jest doktor Eugeniusz Zbigniew Siwik, autorytet w dziedzinie ginekologii i położnictwa, twórca pierwszej w Polsce Kliniki i Szkoły Porodu Naturalnego. Z zamiłowania dietetyk.

- Medycyna bierze dziś udział w jednym z największych oszustw ostatniego stulecia - twierdzi. - Jest na usługach koncernów, którym nie zależy na zdrowiu dzieci, tylko na pieniądzach. Lekarze nabrali wody w usta, bo tak jest bezpieczniej.

Siwik używa mocnych słów. Twierdzi, że zawarte w mleku składniki powodują uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych człowieka, nieodwracalne zmiany w układzie naczyniowym, sercowym i kostnym.

- Mleko, wbrew powszechnemu mniemaniu, nie wzmacnia kości, tylko je osłabia. Zawarte w nim białko wypłukuje wapń z organizmu. Mleko krowie to najlepszy przepis na wózek inwalidzki - grozi.

- Jeśli wierzymy, że mleko to źródło wapnia chroniącego przed osteoporozą (osłabieniem kości), musimy pamiętać, że osteoporoza jest najbardziej rozpowszechniona w regionach świata o wysokim spożyciu mleka, np. w Europie Północnej, Kanadzie i USA - zauważa również Annemarie Colbin, autorka książki "Osteoporoza".

Kilka lat temu zrzeszająca pięć tysięcy członków międzynarodowa organizacja Lekarze na Rzecz Medycyny Odpowiedzialnej wydała oświadczenie, w którym ostrzega przed piciem mleka. Lista przeciwwskazań jest długa.

Zasadniczym powodem sprzeciwu wobec białego eliksiru jest przekonanie, że człowiek, podobnie jak pozostałe ssaki, przystosowany jest do spożywania mleka tylko w okresie niemowlęcym.

- Człowiek nie krowa, czterech żołądków nie ma - twierdzi Mariusz Gawlik, lekarz ze Stargardu Szczecińskiego, przez lata pracujący na dziecięcym oddziale laryngologicznym. - Mały człowiek nie jest cielęciem, które potrzebuje innego składu witamin i minerałów niż wolno rozwijający się ludzki organizm. Z tego powodu picie mleka krowiego jest patologią. I przyczyną setek chorób.

Mleko krowie nie jest dobrze przyjmowane przez ludzki organizm. Tego argumentu nie odpierają nawet zagorzali jego zwolennicy.

- Nietolerancja laktozy to poważna i, niestety, częsta komplikacja. Sam też mleka nie toleruję - przyznaje nawet Waldemar Broś, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Spółdzielni Mleczarskich.

Lekarze z międzynarodowej organizacji LMO twierdzą, że 80 procent ludzkości mleka po prostu nie trawi. W Polsce, gdzie tradycja picia mleka jest długa, problemy z przyswajaniem cukru mlecznego, zwanego laktozą, ma połowa obywateli.

Z badań doktor Doroty Szostak-Węgierek z Instytutu Żywienia i Żywności w Warszawie wynika, że prawie 20 procent polskich dzieci ma niedobór enzymu trawiącego laktozę. - Objawy nietolerancji mleka mogą ujawniać się nawet po latach - twierdzi dietetyczka.

Proszę, nie pij

Nie chodzi jednak tylko o laktozę. W 2001 roku nowozelandzki badacz doktor Corrie McLachlan ogłosił wyniki badań, z których wynikało, że mleko, a właściwie zawarta w nim kazeina (rodzaj białka), jest przyczyną chorób serca. Wnioski naukowca umieszczono w międzynarodowym internetowym serwisie o wymownej nazwie "No milk page" (strona bez mleka). Do odwiedzenia serwisu, na którym znalazło się wiele publikacji, ostrzegających ludzi przed piciem mleka z różnych powodów, do dziś zachęca na swojej stronie internetowej zespół lekarzy III Kliniki Chorób Dziecięcych Akademii Medycznej w Białymstoku.

Złudzeń nie pozostawia także Frank Oski, profesor pediatrii z renomowanej John Hopkins School of Medicine, który w trosce o zdrowie dzieci napisał nawet książkę "Proszę, nie pij mleka".

Ale polskie dzieci piły mleko i piją nadal.

Katarzyna Woleńska jest nauczycielką. Ma 28 lat i koszmarne wspomnienia z dzieciństwa.

- W moim domu panował kult mleka - mówi. Śniadanie kończyło się dla Woleńskiej dość schematycznie. Wymioty, biegunki, wysypka. Rodzice podejrzewali uczulenie, więc wyrzucili z jej jadłospisu pomidory i truskawki, choć je uwielbiała. Alergię na mleko wykryto u niej, kiedy dostała się na studia. Za późno. Była już astmatyczką.

- Mleko jest jednym z najgroźniejszych alergenów pokarmowych. Ma aż pięć składników, które mogą być fatalnie tolerowane przez człowieka - przyznaje profesor Edward Tadeusz Zawisza, jeden z najwybitniejszych polskich alergologów.

- Ale groźne mogą być także zanieczyszczenia mleka, takie jak penicylina i białka pszenicy.

Zdobycz bakterii

- Polskie mleko jest już czyste i wciąż naturalne - zapewnia Waldemar Broś. - Z drugiej strony krowa nie jest maszyną, tylko żywych organizmem. Zdarza się, że zachoruje, pobrudzi się.

Broś nie chce wracać pamięcią do wczesnych lat 90., kiedy kontenery z polskim mlekiem w proszku służby celne innych krajów uznawały za radioaktywne. I późnych lat 90, kiedy inspektorzy Unii Europejskiej natknęli się w Polsce na rzekę brudnego mleka, z gronkowcem w tle. Dziś polskie mleko spełnia normy UE w ponad 80 procentach. Zgodnie z normami mleko klasy ekstra powinno zawierać nie więcej niż sto tysięcy bakterii. - Nawet jeśli jest ich więcej, to i tak znikają pod wpływem pasteryzacji - zapewnia Broś.

Ale Tomasz Nocuń, internista, ostrzega, że proces pasteryzacji zamienia mleko w zupę pełną martwych, toksycznych bakterii, które zatruwają organizm. I powodują kolejne alergie.

Alergolog, profesor Zawisza leczy ludzi uczulonych na mleko od dziesięcioleci. Liczba pacjentów z każdym rokiem powiększa się. Dla niektórych mleczna euforia kończy się śmiercią. Jak dla leczonego przez alergologa dyplomaty, którego na przyjęciu poczęstowano ciastkiem, w skład którego wchodziło mleko. Udusił się.

Nie leczona alergia na mleko nie zawsze kończy się zgonem, ale może kończyć się poważną chorobą. Z chorobami oczu włącznie. - Przewlekłe alergie pokarmowe, w tym także alergia na mleko, mogą pośrednio prowadzić do schorzeń ocznych, z zapaleniem rogówki oka włącznie - przyznaje doktor Anna Ambroziak ze Szpitala Okulistycznego w Warszawie.

Profesor Zawisza zauważa, że problem byłby łagodniejszy, gdyby Polska nie była krajem rolniczym, w którym mleko uznawane jest za podstawę pożywienia. Jesteśmy szóstym co do wielkości producentem mleka w Europie (7 mld litrów rocznie).

Mleka pije się mało w Afryce, prawie nie pije w Chinach i Japonii. - W samym tylko Kioto żyje czterysta osób, które ukończyły sto cztery lata życia. To ponad dwa razy więcej niż w całych Stanach Zjednoczonych - wyjaśnia Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Ci ludzie są długowieczni, bo nie znają smaku mleka.

Zdrowie na sercu

Najwięcej piją mleka Amerykanie i Finowie. I tam notuje się najwięcej przypadków chorych na serce i cukrzycę. W Polsce mleko stało się towarem politycznym. Sloganem "Szklanka mleka dla każdego ucznia" rząd Leszka Millera postanowił zdobyć poparcie społeczne. I mleko zagościło w szkołach na dobre.

- Podawanie dzieciom w wieku szkolnym mleka skazuje je na choroby i cierpienia - zapewnia Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Mamy jak w banku, że w przyszłości wiele z nich będzie zawałowcami.

A zbuntowany lekarz Tomasz Nocuń dodaje, że trudno mu uwierzyć w szlachetne intencje pomysłodawców akcji "Pij mleko". - Stworzono wielką reklamową machinę, która napędzać ma jedynie koniunkturę dla firm mleczarskich - twierdzi.

Producentom mleka sprzyjają także rządowe programy. Polscy producenci mogą starać się o dotację z Funduszu Promocji Mleczarstwa. Ta przychylność władz spowodowana jest, formalnie, troską o dobro dzieci i młodzieży. Takiej polityce, opartej na przekonaniu, że bez szklanki mleka dziennie polskie dziecko wyrośnie na półgłówka i inwalidę, sprzyjać mają badania. I tak Instytut Żywności i Żywienia odkrył, że jadłospis polskiego jedenastolatka zaspokaja połowę dziennego zapotrzebowania na wapń. Co oznacza, że większość jedenastolatków będzie w przyszłości chorować na osteoporozę. A tą zagrożonych jest dziś dziewięć milionów Polaków.

Naukowcy z organizacji Lekarze na rzecz Medycyny Odpowiedzialnej podnoszą, że istnieje zależność między insulinozależną cukrzycą (zwaną inaczej młodzieńczą) a alergią na mleko, a konkretnie zawarte w nim albuminy (czyli grupy białek rozpuszczalnych w wodzie). I znów - największy odsetek osób chorych na cukrzycę młodzieńczą notuje się w Finlandii, tam, gdzie dzieciom wmawia się mleko pod każdą postacią.

Adamowi Karbiszowi z Krakowa też wmawiano. Karbisz jest właścicielem firmy poligraficznej. Ma 34 lata i większość wakacji spędził na koloniach. - Podstawą jedzenia były placki ziemniaczane, mielony i mleko - przyznaje. - Wychowawcy byli sympatyczni i fanatyczni. Nie pozwalali odejść od stołu, jeśli szklanka z mlekiem nie była pusta. Przez wiele kolejnych lat chorowałem na przemian na anginę i zapalenie uszu.

Karbisz przestał jeździć na kolonie, bo zaprzyjaźniony z rodziną lekarz domyślił się przyczyny kłopotów zdrowotnych dziecka. - Był odważny w poglądach, to i miał poważne problemy z utrzymaniem pracy. Lekarz, który jest wrogiem mleka, staje się wrogiem ludu - twierdzi mężczyzna.

Ale lekarz Karbisza nie był wielkim odkrywcą. Pionier nauki o żywieniu doktor Max Bircher-Benner o szkodliwości mleka trąbił już pod koniec XIX wieku (dziś w Zurychu istnieje słynna klinika jego imienia). Twierdził, że mleko powinno być najwyżej dodatkiem do diety. Wyjątkiem są, według niego, łatwiej przyswajalne dla człowieka kwaśne produkty mleczne (jogurty, sery) i mleko pełne, prosto od krowy karmionej trawą.

Ewa Wachowicz, z zawodu technolog żywienia, kiedyś Miss Polonia, dziś producent programów telewizyjnych i matka małej Oli, kupuje mleko prawie wyłącznie od kobiety ze wsi.

- Tylko takie jest wartościowe - uważa. - W życiu nie podałabym dziecku produktu z napisem UHT. Skład mleka, podgrzewanego do tak wysokich temperatur budzi wątpliwości. Białko ścina się i nie wiemy do dziś, jaki może to mieć wpływ na zdrowie. Nie przypuszczam, by był pozytywny.

Zupa z bakterii

- Każdy chciałby mieć własną krowę pod blokiem i doić ją według potrzeb - mówi Waldemar Broś. - Ale to niemożliwe. Musimy dostosować się do wymogów cywilizacyjnych i podgrzewać mleko, by miało dłuższą wartość. Prawda, zabijamy też dobrą florę bakteryjną, ale to koszty cywilizacji.

Część naukowców uważa jednak, że mleko i tak trzeba pić, bo ma dużo cennych wartości.

- Jest wiele produktów, bogatszych w witaminy i minerały - zapewnia Barbara Bachurska, lekarz pediatra z Katowic. - Mitem jest także przekonanie, że mleko zawiera mnóstwo drogocennego wapnia. Znacznie więcej ma go plaster żółtego sera.

To wariaci

- Przestaliśmy słuchać natury - uważa Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Stworzyliśmy przemysł, który powoli, ale skutecznie nas zabija. Siwik twierdzi, że w swoich poglądach, nawet w Polsce nie jest już osamotniony. - Ci, którym zależy na zdrowiu dzieci, będą mówić coraz głośniej. Będą mówić o podstępnej "białej śmierci", którą w imię niezrozumiałych racji wynosi się pod niebiosa - zapewnia.

- Zastanawiam się nad pewną kontrakcją. Nad tym, czy nie wytoczyć procesu Kayah i Lindzie, oskarżając ich o szerzenie kłamliwych i szkodliwych poglądów. A przynajmniej nad tym, czy nie spróbować postawić przed sądem tych, którzy namówili piękne i sławne osoby do tej tragicznej w skutkach reklamy?

Na przeciwników mleka patrzy się jak na złoczyńców albo wariatów. - Oni są chyba nienormalni? - zastanawia się Jagna Marczułajtis. - Przecież gdyby mleko było niezdrowe, to nie byłoby go w sklepach!

Wybaczamy dziwaczne poglądy joginom, taoistom i mieszkańcom Polinezji. Gdy do głosu dochodzą polscy lekarze, ich poglądy uznajemy za obrazoburcze. To wariaci. Mleko jest przecież rzeczą świętą. Niepodważalną jak rosół, schabowy i karp na wigilię. Wiedzą o tym dorośli i wiedzą dzieci. Zwłaszcza te, którym marzy się kariera i które do picia mleka zostały namówione przez wielkie gwiazdy. Ale jaka jest prawda?

Więcej tutaj:

http://www.wegetarianie.pl/Article1099.html

Pij mleko, będziesz kaleką

Zawarte w mleku składniki powodują uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych człowieka
Pij mleko, będziesz wielki jak Kayah albo Bogusław Linda - przekonują reklamy. Guzik prawda. Krowie mleko to nie przepis na karierę dla dziecka, ale na jego kłopoty.


O zaletach mleka zapewniają polskie dzieci twórcy najgłośniejszej dziś społecznej reklamy, politycy i oczywiście koncerny mleczarskie, którym publiczna akcja jest wyjątkowo na rękę.

Dziewczynka z reklamy jest nieśmiała, szczerbata i pewnie od dawna siedzi w ostatniej ławce. Kiedy przyznaje się klasie, że chciałaby zostać piosenkarką, dzieci wybuchają śmiechem. Dziewczynka wypija szklankę mleka i po latach zostaje gwiazdą popu. Przesłanie jest jasne.

Moda na picie

Akcja ruszyła we wrześniu 2002 roku i trwa do dziś. Jej organizator - Międzynarodowe Stowarzyszenie Reklamy, za swój cel uznał "intensyfikację działań profilaktyki osteoporozy poprzez wykreowanie mody na picie mleka". Inaczej mówiąc - jak będziesz miał ciepły stosunek do mleka, nie będziesz w przyszłości chodził o kulach. Stowarzyszenie promuje mleko za darmo.

- Firmy reklamowe postrzegane są często jak krwiopijcy - przyznaje Paweł Kowalewski, wiceprezes Stowarzyszenia. - Postanowiliśmy to zmienić. Mleko, którego spożycie drastycznie w Polsce spada, wydało nam się odpowiednie.

W promocyjną machinę wciągnięto telewizję, rozgłośnie, gazety. I gwiazdy z pierwszych stron kolorowych czasopism. Nie tylko Kayah i Bogusława Lindę, ale też mistrza kierownicy Krzysztofa Hołowczyca i polską snowboardzistkę Jagnę Marczułajtis. Urodę Jagny można podziwiać w multipleksach, tuż przed pokazami "Starej baśni".

- Nie wahałam się ani chwili - zapewnia snowboardzistka. - To był wspaniały i oryginalny pomysł. Poza tym bardzo lubię mleko.

Nie tylko ona. Lubi je także mistrz świata w skokach narciarskich, Fin Veli-Matti Lindstroem, który w prasie i telewizji postanowił (choć już nie za darmo) promować... polskie świeże mleko. Moda na mleko przeniosła się z telewizji na ulicę. We wrześniu posłanka SLD Sylwia Pusz wraz z wolontariuszami w białych kitlach rozdała na poznańskich przystankach autobusowych cztery tysiące kartoników mleka, także czekoladowego.

W promocję napoju od polskiej krowy włączyła się nawet część lekarzy. Zagrzmieli, że dzieci piją mleka za mało i że to źle się skończy.

Na usługach koncernów

Ale nie wszyscy medycy tak myślą. Jednym z nich jest doktor Eugeniusz Zbigniew Siwik, autorytet w dziedzinie ginekologii i położnictwa, twórca pierwszej w Polsce Kliniki i Szkoły Porodu Naturalnego. Z zamiłowania dietetyk.

- Medycyna bierze dziś udział w jednym z największych oszustw ostatniego stulecia - twierdzi. - Jest na usługach koncernów, którym nie zależy na zdrowiu dzieci, tylko na pieniądzach. Lekarze nabrali wody w usta, bo tak jest bezpieczniej.

Siwik używa mocnych słów. Twierdzi, że zawarte w mleku składniki powodują uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych człowieka, nieodwracalne zmiany w układzie naczyniowym, sercowym i kostnym.

- Mleko, wbrew powszechnemu mniemaniu, nie wzmacnia kości, tylko je osłabia. Zawarte w nim białko wypłukuje wapń z organizmu. Mleko krowie to najlepszy przepis na wózek inwalidzki - grozi.

- Jeśli wierzymy, że mleko to źródło wapnia chroniącego przed osteoporozą (osłabieniem kości), musimy pamiętać, że osteoporoza jest najbardziej rozpowszechniona w regionach świata o wysokim spożyciu mleka, np. w Europie Północnej, Kanadzie i USA - zauważa również Annemarie Colbin, autorka książki "Osteoporoza".

Kilka lat temu zrzeszająca pięć tysięcy członków międzynarodowa organizacja Lekarze na Rzecz Medycyny Odpowiedzialnej wydała oświadczenie, w którym ostrzega przed piciem mleka. Lista przeciwwskazań jest długa.

Zasadniczym powodem sprzeciwu wobec białego eliksiru jest przekonanie, że człowiek, podobnie jak pozostałe ssaki, przystosowany jest do spożywania mleka tylko w okresie niemowlęcym.

- Człowiek nie krowa, czterech żołądków nie ma - twierdzi Mariusz Gawlik, lekarz ze Stargardu Szczecińskiego, przez lata pracujący na dziecięcym oddziale laryngologicznym. - Mały człowiek nie jest cielęciem, które potrzebuje innego składu witamin i minerałów niż wolno rozwijający się ludzki organizm. Z tego powodu picie mleka krowiego jest patologią. I przyczyną setek chorób.

Mleko krowie nie jest dobrze przyjmowane przez ludzki organizm. Tego argumentu nie odpierają nawet zagorzali jego zwolennicy.

- Nietolerancja laktozy to poważna i, niestety, częsta komplikacja. Sam też mleka nie toleruję - przyznaje nawet Waldemar Broś, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Spółdzielni Mleczarskich.

Lekarze z międzynarodowej organizacji LMO twierdzą, że 80 procent ludzkości mleka po prostu nie trawi. W Polsce, gdzie tradycja picia mleka jest długa, problemy z przyswajaniem cukru mlecznego, zwanego laktozą, ma połowa obywateli.

Z badań doktor Doroty Szostak-Węgierek z Instytutu Żywienia i Żywności w Warszawie wynika, że prawie 20 procent polskich dzieci ma niedobór enzymu trawiącego laktozę. - Objawy nietolerancji mleka mogą ujawniać się nawet po latach - twierdzi dietetyczka.

Proszę, nie pij

Nie chodzi jednak tylko o laktozę. W 2001 roku nowozelandzki badacz doktor Corrie McLachlan ogłosił wyniki badań, z których wynikało, że mleko, a właściwie zawarta w nim kazeina (rodzaj białka), jest przyczyną chorób serca. Wnioski naukowca umieszczono w międzynarodowym internetowym serwisie o wymownej nazwie "No milk page" (strona bez mleka). Do odwiedzenia serwisu, na którym znalazło się wiele publikacji, ostrzegających ludzi przed piciem mleka z różnych powodów, do dziś zachęca na swojej stronie internetowej zespół lekarzy III Kliniki Chorób Dziecięcych Akademii Medycznej w Białymstoku.

Złudzeń nie pozostawia także Frank Oski, profesor pediatrii z renomowanej John Hopkins School of Medicine, który w trosce o zdrowie dzieci napisał nawet książkę "Proszę, nie pij mleka".

Ale polskie dzieci piły mleko i piją nadal.

Katarzyna Woleńska jest nauczycielką. Ma 28 lat i koszmarne wspomnienia z dzieciństwa.

- W moim domu panował kult mleka - mówi. Śniadanie kończyło się dla Woleńskiej dość schematycznie. Wymioty, biegunki, wysypka. Rodzice podejrzewali uczulenie, więc wyrzucili z jej jadłospisu pomidory i truskawki, choć je uwielbiała. Alergię na mleko wykryto u niej, kiedy dostała się na studia. Za późno. Była już astmatyczką.

- Mleko jest jednym z najgroźniejszych alergenów pokarmowych. Ma aż pięć składników, które mogą być fatalnie tolerowane przez człowieka - przyznaje profesor Edward Tadeusz Zawisza, jeden z najwybitniejszych polskich alergologów.

- Ale groźne mogą być także zanieczyszczenia mleka, takie jak penicylina i białka pszenicy.

Zdobycz bakterii

- Polskie mleko jest już czyste i wciąż naturalne - zapewnia Waldemar Broś. - Z drugiej strony krowa nie jest maszyną, tylko żywych organizmem. Zdarza się, że zachoruje, pobrudzi się.

Broś nie chce wracać pamięcią do wczesnych lat 90., kiedy kontenery z polskim mlekiem w proszku służby celne innych krajów uznawały za radioaktywne. I późnych lat 90, kiedy inspektorzy Unii Europejskiej natknęli się w Polsce na rzekę brudnego mleka, z gronkowcem w tle. Dziś polskie mleko spełnia normy UE w ponad 80 procentach. Zgodnie z normami mleko klasy ekstra powinno zawierać nie więcej niż sto tysięcy bakterii. - Nawet jeśli jest ich więcej, to i tak znikają pod wpływem pasteryzacji - zapewnia Broś.

Ale Tomasz Nocuń, internista, ostrzega, że proces pasteryzacji zamienia mleko w zupę pełną martwych, toksycznych bakterii, które zatruwają organizm. I powodują kolejne alergie.

Alergolog, profesor Zawisza leczy ludzi uczulonych na mleko od dziesięcioleci. Liczba pacjentów z każdym rokiem powiększa się. Dla niektórych mleczna euforia kończy się śmiercią. Jak dla leczonego przez alergologa dyplomaty, którego na przyjęciu poczęstowano ciastkiem, w skład którego wchodziło mleko. Udusił się.

Nie leczona alergia na mleko nie zawsze kończy się zgonem, ale może kończyć się poważną chorobą. Z chorobami oczu włącznie. - Przewlekłe alergie pokarmowe, w tym także alergia na mleko, mogą pośrednio prowadzić do schorzeń ocznych, z zapaleniem rogówki oka włącznie - przyznaje doktor Anna Ambroziak ze Szpitala Okulistycznego w Warszawie.

Profesor Zawisza zauważa, że problem byłby łagodniejszy, gdyby Polska nie była krajem rolniczym, w którym mleko uznawane jest za podstawę pożywienia. Jesteśmy szóstym co do wielkości producentem mleka w Europie (7 mld litrów rocznie).

Mleka pije się mało w Afryce, prawie nie pije w Chinach i Japonii. - W samym tylko Kioto żyje czterysta osób, które ukończyły sto cztery lata życia. To ponad dwa razy więcej niż w całych Stanach Zjednoczonych - wyjaśnia Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Ci ludzie są długowieczni, bo nie znają smaku mleka.

Zdrowie na sercu

Najwięcej piją mleka Amerykanie i Finowie. I tam notuje się najwięcej przypadków chorych na serce i cukrzycę. W Polsce mleko stało się towarem politycznym. Sloganem "Szklanka mleka dla każdego ucznia" rząd Leszka Millera postanowił zdobyć poparcie społeczne. I mleko zagościło w szkołach na dobre.

- Podawanie dzieciom w wieku szkolnym mleka skazuje je na choroby i cierpienia - zapewnia Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Mamy jak w banku, że w przyszłości wiele z nich będzie zawałowcami.

A zbuntowany lekarz Tomasz Nocuń dodaje, że trudno mu uwierzyć w szlachetne intencje pomysłodawców akcji "Pij mleko". - Stworzono wielką reklamową machinę, która napędzać ma jedynie koniunkturę dla firm mleczarskich - twierdzi.

Producentom mleka sprzyjają także rządowe programy. Polscy producenci mogą starać się o dotację z Funduszu Promocji Mleczarstwa. Ta przychylność władz spowodowana jest, formalnie, troską o dobro dzieci i młodzieży. Takiej polityce, opartej na przekonaniu, że bez szklanki mleka dziennie polskie dziecko wyrośnie na półgłówka i inwalidę, sprzyjać mają badania. I tak Instytut Żywności i Żywienia odkrył, że jadłospis polskiego jedenastolatka zaspokaja połowę dziennego zapotrzebowania na wapń. Co oznacza, że większość jedenastolatków będzie w przyszłości chorować na osteoporozę. A tą zagrożonych jest dziś dziewięć milionów Polaków.

Naukowcy z organizacji Lekarze na rzecz Medycyny Odpowiedzialnej podnoszą, że istnieje zależność między insulinozależną cukrzycą (zwaną inaczej młodzieńczą) a alergią na mleko, a konkretnie zawarte w nim albuminy (czyli grupy białek rozpuszczalnych w wodzie). I znów - największy odsetek osób chorych na cukrzycę młodzieńczą notuje się w Finlandii, tam, gdzie dzieciom wmawia się mleko pod każdą postacią.

Adamowi Karbiszowi z Krakowa też wmawiano. Karbisz jest właścicielem firmy poligraficznej. Ma 34 lata i większość wakacji spędził na koloniach. - Podstawą jedzenia były placki ziemniaczane, mielony i mleko - przyznaje. - Wychowawcy byli sympatyczni i fanatyczni. Nie pozwalali odejść od stołu, jeśli szklanka z mlekiem nie była pusta. Przez wiele kolejnych lat chorowałem na przemian na anginę i zapalenie uszu.

Karbisz przestał jeździć na kolonie, bo zaprzyjaźniony z rodziną lekarz domyślił się przyczyny kłopotów zdrowotnych dziecka. - Był odważny w poglądach, to i miał poważne problemy z utrzymaniem pracy. Lekarz, który jest wrogiem mleka, staje się wrogiem ludu - twierdzi mężczyzna.

Ale lekarz Karbisza nie był wielkim odkrywcą. Pionier nauki o żywieniu doktor Max Bircher-Benner o szkodliwości mleka trąbił już pod koniec XIX wieku (dziś w Zurychu istnieje słynna klinika jego imienia). Twierdził, że mleko powinno być najwyżej dodatkiem do diety. Wyjątkiem są, według niego, łatwiej przyswajalne dla człowieka kwaśne produkty mleczne (jogurty, sery) i mleko pełne, prosto od krowy karmionej trawą.

Ewa Wachowicz, z zawodu technolog żywienia, kiedyś Miss Polonia, dziś producent programów telewizyjnych i matka małej Oli, kupuje mleko prawie wyłącznie od kobiety ze wsi.

- Tylko takie jest wartościowe - uważa. - W życiu nie podałabym dziecku produktu z napisem UHT. Skład mleka, podgrzewanego do tak wysokich temperatur budzi wątpliwości. Białko ścina się i nie wiemy do dziś, jaki może to mieć wpływ na zdrowie. Nie przypuszczam, by był pozytywny.

Zupa z bakterii

- Każdy chciałby mieć własną krowę pod blokiem i doić ją według potrzeb - mówi Waldemar Broś. - Ale to niemożliwe. Musimy dostosować się do wymogów cywilizacyjnych i podgrzewać mleko, by miało dłuższą wartość. Prawda, zabijamy też dobrą florę bakteryjną, ale to koszty cywilizacji.

Część naukowców uważa jednak, że mleko i tak trzeba pić, bo ma dużo cennych wartości.

- Jest wiele produktów, bogatszych w witaminy i minerały - zapewnia Barbara Bachurska, lekarz pediatra z Katowic. - Mitem jest także przekonanie, że mleko zawiera mnóstwo drogocennego wapnia. Znacznie więcej ma go plaster żółtego sera.

To wariaci

- Przestaliśmy słuchać natury - uważa Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Stworzyliśmy przemysł, który powoli, ale skutecznie nas zabija. Siwik twierdzi, że w swoich poglądach, nawet w Polsce nie jest już osamotniony. - Ci, którym zależy na zdrowiu dzieci, będą mówić coraz głośniej. Będą mówić o podstępnej "białej śmierci", którą w imię niezrozumiałych racji wynosi się pod niebiosa - zapewnia.

- Zastanawiam się nad pewną kontrakcją. Nad tym, czy nie wytoczyć procesu Kayah i Lindzie, oskarżając ich o szerzenie kłamliwych i szkodliwych poglądów. A przynajmniej nad tym, czy nie spróbować postawić przed sądem tych, którzy namówili piękne i sławne osoby do tej tragicznej w skutkach reklamy?

Na przeciwników mleka patrzy się jak na złoczyńców albo wariatów. - Oni są chyba nienormalni? - zastanawia się Jagna Marczułajtis. - Przecież gdyby mleko było niezdrowe, to nie byłoby go w sklepach!

Wybaczamy dziwaczne poglądy joginom, taoistom i mieszkańcom Polinezji. Gdy do głosu dochodzą polscy lekarze, ich poglądy uznajemy za obrazoburcze. To wariaci. Mleko jest przecież rzeczą świętą. Niepodważalną jak rosół, schabowy i karp na wigilię. Wiedzą o tym dorośli i wiedzą dzieci. Zwłaszcza te, którym marzy się kariera i które do picia mleka zostały namówione przez wielkie gwiazdy. Ale jaka jest prawda?

Więcej tutaj:

http://www.wegetarianie.pl/Article1099.html

Coka Cola - koka to nie narkotyk! – Suszone liście koki pomagają turystom w wędrówkach po Andach, bo zwalczają objawy choroby wysokościowej. W Peru czy Boliwii, gdzie są legalne, można je kupić na targu za grosze, ale słono zapłacić za przewiezienie choćby jednego listka do Polski.

Koka. Ta roślina, nic złego nikomu nie zrobiła, a mimo to jest uważana za zło całego cywilizowanego Zachodu. Jej uprawy są regularnie niszczone. Dla Indian w Ameryce Południowej to jednak roślina święta. Z poziomu dyskusji światopoglądowych, zejdę jednak szybko na parter. Do kuchni. Napar z liści koki można pić tak, jak pija się kawę, czy herbatę.:

Reszta tutaj:

http://kropkinamapie.pl/herbatka-z-lisci-koki-to-nie-narkotyk.html

Coka Cola - koka to nie narkotyk!

Suszone liście koki pomagają turystom w wędrówkach po Andach, bo zwalczają objawy choroby wysokościowej. W Peru czy Boliwii, gdzie są legalne, można je kupić na targu za grosze, ale słono zapłacić za przewiezienie choćby jednego listka do Polski.

Koka. Ta roślina, nic złego nikomu nie zrobiła, a mimo to jest uważana za zło całego cywilizowanego Zachodu. Jej uprawy są regularnie niszczone. Dla Indian w Ameryce Południowej to jednak roślina święta. Z poziomu dyskusji światopoglądowych, zejdę jednak szybko na parter. Do kuchni. Napar z liści koki można pić tak, jak pija się kawę, czy herbatę.:

Reszta tutaj:

http://kropkinamapie.pl/herbatka-z-lisci-koki-to-nie-narkotyk.html

V jak Vendetta – Pamiętaj, pamiętaj bo data to święta. Gdy spisek wykryto prochowy V listopada wydała się zdrada, w pamięci tę datę zachowaj. 
http://www.cda.pl/video/10210326/V-jak-vendetta-online-2005-Lektor-PL-HD

V jak Vendetta

Pamiętaj, pamiętaj bo data to święta. Gdy spisek wykryto prochowy V listopada wydała się zdrada, w pamięci tę datę zachowaj.
http://www.cda.pl/video/10210326/V-jak-vendetta-online-2005-Lektor-PL-HD

Gorylica Koko... – ....zdołała nauczyć się języka migowego. Posługując się nim, pewnego roku na święta gorylica poprosiła swoją opiekunkę o... kotka. Wybór nie był przypadkowy - bohaterami jej ulubionych książek były właśnie te zwierzęta. Swoim nowym przyjacielem opiekowała się niezwykle czule i delikatnie. Niestety, pewnego dnia kot uciekł z jej klatki i wpadł pod samochód. Koko bardzo to przeżyła, a swoim opiekunom za pomocą języka migowego wyznała: "Płaczę z żalu"...

Gorylica Koko...

....zdołała nauczyć się języka migowego. Posługując się nim, pewnego roku na święta gorylica poprosiła swoją opiekunkę o... kotka. Wybór nie był przypadkowy - bohaterami jej ulubionych książek były właśnie te zwierzęta. Swoim nowym przyjacielem opiekowała się niezwykle czule i delikatnie. Niestety, pewnego dnia kot uciekł z jej klatki i wpadł pod samochód. Koko bardzo to przeżyła, a swoim opiekunom za pomocą języka migowego wyznała: "Płaczę z żalu"...

Źródło:

demotywatory.pl