Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Na miłość boską, zalegalizujcie marihuanę!

Na miłość boską, zalegalizujcie marihuanę!

Kościół jest ponoć instytucją, która ma pomagać ludziom. Ba, istnieje nawet coś takiego jak "katolicka doktryna społeczna", która rzekoma ma coś wspólnego ze sprzeciwem wobec niesprawiedliwości i ucisku. Jeśli w nauczaniu Watykanu jest choć odrobina szczerości, księża katoliccy powinni stanąć ramie w ramię z ruchami prolegalizacyjnymi.


Mało kto wie, że Kościół był jedną z sił sprawczych dekryminalizacji posiadania wszystkich narkotyków w Portugalii. Jak pokazała historia, rozwiązanie to (wprowadzone w życie 14 lat temu) zdało egzamin. Zniesienie kar za posiadanie ułatwiło pracę ośrodkom terapeutycznym i ostatecznie doprowadziło do spadku konsumpcji i problemów związanych z nadużywaniem narkotyków. Tamtejsi duchowni popierali inicjatywę, ponieważ wiedzieli, że jest to droga, która przyczyni się do polepszenia sytuacji ludzkości, co rzekomo jest jednym z priorytetów Kościoła.

Nie będę przywoływał mrożących krew w żyłach scenek z katolickich ośrodków "przeciwdziałania narkomanii" w Polsce, które przypominają często średniowieczne zakłady dla obłąkanych. Nie będę przytaczał karygodnych, wołających o pomstę do nieba wypowiedzi niektórych członków kleru na temat osób używających narkotyków. Zamiast tego w swojej naiwności pozwolę sobie zadać pytanie, czy Kościół nie powinien zrewidować swojego podejścia do polityki narkotykowej? Niby reformatorski papież Franciszek dał jasno do zrozumienia, że jest przeciwny legalizacji, ale czy była za tym głębsza refleksja? Jakie usprawiedliwienie znajduje on i jemu podobni dla niszczenia życiorysów ludziom, którzy nikogo nie skrzywdzili, nikogo nie okradli?

Pisałem już jakiś czas temu o tym, że istnieją przesłanki by twierdzić, że Jezus leczył marihuaną. Nie oczekuję od katolików, czy tym bardziej od organizacji kościelnych, akceptacji tego faktu bez zastrzeżeń. Warto jednak myśleć, analizować, brać pod uwagę wszystkie możliwe scenariusze. Zakładanie klapek na oczy i bezmyślne powtarzanie rytuałów trąci trochę Talibanem. Kościół przechodzi głęboki kryzys zaufania, lecz ponoć po każdym deszczu wstaje słońce. Może jednym z elementów nowego otwarcia Watykanu będzie właśnie zmiana podejścia do marihuany? Nie byłaby to pierwsza wolta tej instytucji. Kościół przez wieki stał na straży tego, co stare, reagując agresją na wyzwania rzeczywistości. Skoro można było zmienić zdanie na temat układu słonecznego, niewolnictwa czy środków przeciwbólowych, to z pewnością można złagodzić podejście do marihuany...

Na koniec ogłoszenia duszpasterskie - idźcie i legalizujcie. Duża część użytkowników marihuany to osoby wierzące, czasem nawet praktykujące. Czy godzicie się na uznawanie waszego zamiłowania do rośliny za grzech, czy spowiadacie się z tego? Jeśli już, grzechem powinno być nazywane popieranie prohibicji, która powoduje szereg szkodliwych konsekwencji. Porozmawiajcie ze swoim księdzem, wytłumaczcie mu to i owo. Sprzeciw wobec legalizacji marihuany bierze się zazwyczaj z braku wiedzy, lęku przed nieznanym, ignorancji. Oświećcie swoich duchownych, oswójcie ich z tematem, a być może wkrótce z ambony usłyszymy nawoływania do zakończenia wojny z narkotykami. "Miłuj bliźniego swego jak siebie samego" - nie znajduję tu miejsca na zgodę dla wyroku pozbawienia wolności za posiadanie suszonych kwiatostanów roślin.

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…