Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Oryginalne pomysły narkotykowych przemytników

Oryginalne pomysły narkotykowych przemytników

Narkobiznes ma swoje granice. Są to najczęściej pilnowane przez uporczywie węszących celników granice państwa. Problem ten można jakoś ominąć. Aby nie narażać się na straty, narkotykowi bossowie (i pomniejsze bosiątka) wymyślają coraz to ciekawsze sposoby szmuglowania zakazanych substancji psychoaktywnych.


W 2008 roku pewien pobożny mężczyzna wsiadł na pokład samolotu lecącego z Kanady do USA. W bagażu mężczyzny znaleziono butelki z wodą święconą. Jedynym funkcjonariuszem, który uznał, że „ta sprawa śmierdzi” był policyjny pies. Wpakowawszy nos w chrześcijańską zawartość plecaka pasażera, czworonóg wyniuchał zakazaną substancję.

Okazała się nią być ketamina – silny środek halucynogenny, najczęściej stosowany przy produkcji „tabletek gwałtu”.

Czy może wzbudzać podejrzenie paczka chipsów? Takie niewinne opakowanie „Pringlesów” trafiło w 2006 roku na pokład samolotu w stanie Teksas. Każdy z ziemniaczanych płatków okazał się być... czystą kokainą. Nie wiemy jak szmuglerowi udało się ulepić z sypkiego narkotyku tak ładnie wyglądające chipsy i w głębi duszy żałujemy, że cała ta robota poszła na marne. 168 gramów chrupiącej kokainy zostało zarekwirowane.


O wypchanych kontrabandą zwłokach nie raz już słyszeliśmy. W ciele słusznej wagi mężczyzny można upchnąć sporą ilość narkotyków. Ciekawi jesteśmy jak dużą dawkę środków psychoaktywnych musiał zażyć człowiek odpowiedzialny za peruwiańską przesyłkę, która trafiła do Amsterdamu? Paczka zawierała sto zdechłych insektów pośmiertnie nafaszerowanych kokainą. W maleńkich ciałkach owadów udało się "skitrać" całe 300 gram narkotyku. Ta mrówcza (dosłownie) robota zakończyła się fiaskiem. Towar o wartości 8000 Euro przechwycony i skonsumowany został przez holenderską policję.

Czy może być dziwaczniejsze miejsce na ukrycie 293 gramów extasy, niż plastikowa zabawka przedstawiająca mocno psychodelicznego Pana Ziemniaczka, którego sama już mina mówi wiele o narkotycznej zawartości kartoflanego brzuszka? Tabletki wydobyte zostały z tej uroczej figurki wkrótce po przybyciu do Australii całego zastępu takich zabawek. Ziemniaczki „pakowane były” w Irlandii.

Ciekawego wyczynu usiłował dokonać pewien kontuzjowany Chilijczyk, zatrzymany wkrótce po międzykontynentalnej podróży na lotnisku w Barcelonie. Poruszający się na wózku inwalidzkim mężczyzna miał złamaną w dwóch miejscach kość piszczelową. Południowoamerykańscy celnicy musieli w swojej litościwej uprzejmości nieco przymknąć oko na dokładną kontrolę pasażera. Dopiero w Hiszpanii na jaw wyszło, że w sześciopaku piwa, jak również w nogach od taboretów, które znalazły się w bagażu połamanego klienta linii lotniczych, ukryta jest spora ilość kokainy.

Jednak nie to wprawiło wszystkich osłupienie – "gips", który Chilijczyk nosił na swej niesprawnej kończynie, również wykonany był z kokainy.


Nieco większy narkotyczny ładunek znaleziono na statku mającym płynąć z Meksyku do USA. Przeszło tona kokainy ukryta została w zamrożonych rekinich zwłokach.


A oto całkiem niewinna, ale dość obrzydliwa wpadka. Ważąca prawie 100 kg kobieta usiłowała przemycić niewielkie zawiniątko do więzienia stanowego w Oklahomie. Narkotyki ukryła pod fałdami swojego tłuszczu...
Skoro można z kokainy „ulepić” chipsy oraz imitację gipsowego opatrunku, to czemu nie oddać tego cennego materiału w ręce najprawdziwszego rzeźbiarza? Amerykańska policja zatrzymała pewną obywatelkę Meksyku, przewożącą w swym samochodzie piękną, ważącą trzy kilogramy, figurę Chrystusa. Niedoszły Król Polski składał się z kokainy i wymieszanego z nią tynku. Dzięki takiej kombinacji Syn Boży pozostał w jednym kawałku.

O tym czy kąsek Najwyższego gwarantował pośpieszny odlot do Królestwa Bożego niestety nie dane było nikomu się przekonać.

Przemycanie nielegalnych substancji ma dość długą tradycję. Jednym z ciekawszych na to dowodów są dwie, liczące sobie 150 lat, lalki. Zabawki te wykorzystywane były podczas Wojny Secesyjnej do nielegalnego transportu chininy i morfiny dla rannych lub chorych na malarię żołnierzy Konfederacji.
W latach 1861 – 1865 pomiędzy stanami północnym i południowymi istniała blokada, mająca na celu odciąć wojska Konfederacji od dostaw broni, amunicji i leków.


Czas na szmuglerów, którzy z dużo większym rozmachem zabierają się za interesy. Pewien gang zorganizował dość oryginalny, a jednocześnie banalny w swej prostocie kanał przerzutu wódki przez granicę rosyjsko-estońską. Dzięki dwukilometrowemu podwodnemu rurociągowi przepompowano do Estonii 6200 litrów „ognistej wody”.

Na koniec – zabawka kolumbijskich karteli narkotykowych. Oto niewielkich rozmiarów łódź podwodna pomocna przy transporcie kokainy zarówno wewnątrz kraju jak i przy zorganizowanych przesyłkach białego proszku do Meksyku. Tego typu maszyny wyparły w latach 90., popularne w tamtejszym narkobiznesie, szybkie łodzie motorowe.


Te niewielkie pojazdy (ok. 18 metrów długości), mimo że nazywa się „łodziami podwodnymi”, pozbawione są możliwości głębokiego zanurzania się. Dzięki konstrukcji z włókna szklanego są za to bardzo trudne do namierzenia przez standardowe radary i sonary. Nowsze modele posiadają też prosty system chłodzenia rury wydechowej, co redukuje do minimum możliwość wykrycia przez detektory używające podczerwieni. Odpowiedni kamuflaż utrudnia też namierzenie łodzi z powietrza.

Tego typu środek transportu rozwija prędkość do ok. 20 km/h i jest w stanie udźwignąć do 10 ton kokainy, czterech pasażerów, systemy nawigacji satelitarnej oraz zapas paliwa (ropy) pozwalającego odbyć podróż na dystansie 3200 kilometrów. Mimo niewątpliwych zalet pojazd ten nie jest tani. Cena takiej maszyny dochodzi nawet do 2 milionów dolarów.

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…