Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Najdziwniejsze narkotyki, jakie zażywają ludzie

Najdziwniejsze narkotyki, jakie zażywają ludzie

Człowiek jest takim zwierzęciem, które wyjątkowo lubi ćpać. Znacie kogoś, kto w życiu nie zapalił jointa, czy nie upodlił się wódką na weselu? Narkotyki są wpisane w naszą historię i nie ma co robić z tego jakiegoś wielkiego halo. A musicie wiedzieć, że substancji wprowadzających konsumenta w mniej lub bardziej błogi nastrój jest całkiem sporo. Oto kilka dziwacznych dragów, które ludzie z miłą chęcią konsumują.

Skopolamina – proszek, który zamieni Cię w zombie

Skopolamina to silnie toksyczna substancja, która w małych dawkach powoduje otępienie i silne uspokojenie, w dawkach większych prowadzi do delirium i całkowitej amnezji, natomiast przedawkowanie może doprowadzić do paraliżu ciała, halucynacji, a nawet i śmierci. Narkotyk ten stosuje się niekiedy przed operacjami, aby zapobiec arytmii serca, a w latach 50. zainteresowało się nim CIA. Skopolamina wykorzystywana była wówczas jako serum prawdy.



Ogłupiające właściwości tej substancji w połączeniu z efektem „urwanego filmu” w dalszym ciągu są bardzo cenione wśród kolumbijskich kryminalistów, którzy dmuchają niewielką ilością sproszkowanej substancji w twarz zaskoczonej ofiary.

Naćpany nieszczęśnik nie tylko pozwoli się obrabować, ale i sam chętnie pomoże w splądrowaniu własnego domu, otworzeniu sejfu i podaniu bandytom wszystkich pinów do swoich kart kredytowych. Następnego natomiast dnia ofiara obudzi się w pustym mieszkaniu z kilkucyfrowym debetem w banku.

Modafinil – taka lepsza kawa

Substancja ta wykorzystywana jest głównie w leczeniu narkolepsji, aczkolwiek wiele wskazuje na to, że Modafinil znajdzie też wykorzystanie w kuracjach osób z ADHD oraz z depresją. Lek ten zamiast blokować przetwarzanie dopaminy w mózgu, spowalnia jej produkcję. W praktyce, po zażyciu tej substancji, możemy pożegnać się ze snem nawet i na dwa dni. Co jednak najważniejsze – po tak długim czasie bez odpoczynku, nie będziemy musieli dodatkowo odsypiać zarwanych nocy – standardowe 6 do 8 godzin w zupełności nam wystarczy. Wszystko jednak jakimś kosztem – lek ten ma właściwości uzależniające, powoduje też nadciśnienie i nudności.

Kokaina – wściekła kreatywność

Co by nie powiedzieć o zgubnych skutkach zażywania proszku powstałego na bazie darzonej kultem południowoamerykańskiej rośliny, przyznać trzeba jedno – narkotyk ten „pomógł” niejednemu artyście w przezwyciężeniu blokady twórczej. Za najlepszy przykład może tu posłużyć pisarz Robert Luis Stevenson. Gość spędził sześć dni i sześć nocy nad kartkami papieru, wciągając co jakiś czas słuszną dawkę kokainy.

W ciągu jednego, niecałego tygodnia spłodził on 60 000 słów, które o dziwo ułożyły się w całkiem zgrabną całość. Pisarz wynik swojego narkotykowego posiedzenia opublikował pod nazwą „Doktor Jekyll i Pan Hyde” - nowela ta uważana jest dziś za jedno z największych dzieł szkockiej literatury.

Bromo-dragonfly – trzydniowy psychodeliczny trip

Podczas gdy stróże prawa ganiają się po krzakach z młodymi poszukiwaczami psylocybinowych grzybków, nasze prawo nie zabrania ani posiadania, ani konsumpcji substancji, która swoim działaniem zbliżona jest do, również nielegalnego, LSD. Od standardowego kwasu narkotyk ten jest jednak nieporównywalnie bardziej toksyczny – w wielu przypadkach prowadzi do martwicy tkanek i gangreny – często szczególnie lubiący psychodeliczne wojaże konsumenci kończą na stołach operacyjnych, gdzie chirurdzy muszą amputować ich gnijące członki.

Od wspomnianego LSD narkotyk ten różni się jeszcze jednym szczegółem – w tym przypadku trip nie kończy się po kilku godzinach, ale potrafi trwać nawet i do trzech dni!

Jenkem – po prostu gówno

O ile jesteśmy skłonni uznać, że niektóre dragi mogą mieć swoje pozytywne strony, to już w przypadku wynalazku zwanego Jenkem nie możemy powiedzieć nic, poza tym, że narkotyk ten to straszliwe gówno. Narkotyk ten pochodzi z Zambii, a raczą się nim dzieciaki z najbiedniejszych dzielnic. Przyjmowany w formie inhalacji specyfik powoduje trwające ok. godziny halucynacje i omamy słuchowe. Czym jest ta magiczna substancja? Ano ludzkimi odchodami zdrapywanymi z krawędzi wylotów rur kanalizacyjnych. Ekskrementy składowane są w butelkach i przykrywane foliowymi torbami lub balonami, aby przez tydzień porządnie sfermentowały. Zambijskie dzieciaki ćpające Jenkem uważają, że narkotyk ten bije na głowę najlepszy nawet klej...

DDT – inne zastosowanie środka owadobójczego

DDT (Dichlorodifenylotrichloroetan – piwo temu, kto odczyta ten łamaniec za pierwszym razem!) zsyntezowane zostało już w 1874 roku, jednak to dopiero w 1948 roku pewien szwajcarski chemik - Paul Müller - odkrył jego owadobójcze działanie i zgarnął nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii. Substancja ta jest wyjątkowo toksyczna dla owadów, dzięki czemu spryskane DDT uprawy wygrywają batalię ze wszelkimi szkodnikami. Z drugiej jednak strony wynalazek ten nie jest też obojętny i dla ludzi.

Oprócz zatrucia i wszelkich objawów z nim związanych, DDT ma też i nieco przyjemniejsze działanie. Podobno w latach 40. i 50. bardzo popularny był Mickey Slim - drink składający się z ginu i szczypty DDT – efekt działania takiego napitku przypominał stan po spożyciu absyntu.

Sarpa salpa – halucynogenna rybka

Natura nie przestaje nas zadziwiać. Wyobraź sobie, że wyławiasz z morza rybkę, aby skonsumowawszy ją zaspokoić swój apetyt, a zamiast tego Twój obiad wyświetla Ci kolorowy film i pozwala zrozumieć sens życia. Rybkę, o której mowa, złowić można głównie u zachodnich i południowych wybrzeży Afryki, aczkolwiek nierzadko wyławia się przedstawicieli tej morskiej fauny z basenu Morza Śródziemnego.

Przypominające efekty działania LSD mięso ryb chwalone było przez starożytnych Rzymian, którzy traktowali te rybne obiadki jako formę rekreacyjnych tripów. Zwierzę to znane było też w świecie arabskim – nazwa Sarpa salpa to po arabsku „ryba, która powoduje sny”. I to nawet ma sens – mimo że nie do końca wiadomo, co odpowiada za narkotyczne efekty spożywania rybiego mięsa, to niektórzy antropolodzy uważają, że ta niepozorna rybka zawiera w sobie dość potężną dawkę dimetylotryptaminy (DMT), jednej z najbardziej tajemniczych psychodelicznych substancji, którą raczyli i raczą się szamani na całym świecie.
Podobne działanie ma bufotenina – substancja produkowana przez gruczoły pewnych ropuch. Tradycja rytualnego konsumowania tego psychodeliku sięga 4 tysięcy lat wstecz...

Stare Książki – coś więcej niż sama wyobraźnia

A ta wiadomość może zmusić niejednego miłośnika substancji psychoaktywnych do wizyty w bibliotece. Otóż według doktora R.J.Haya - jednego z najbardziej cenionych, brytyjskich mikologów - niektóre z grzybów, które „zadomowiły się” w starych książkach mogą mieć silne działanie halucynogenne. Wystarczy kilkukrotnie porozkoszować się zapachem starego tomiszcza, aby przyjąć odpowiednią dawkę grzybowej wiedzy. Doktor Hay (swoją drogą cóż za adekwatne nazwisko, czyż nie?) uważa, że „źródłem inspiracji dla wielu znamienitych literatów mogło być nic innego, jak potężne zaciągnięcie się bukietem spleśniałych ksiąg.”

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…