Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Czy powinniśmy przyjmować nielegalnych imigrantów?

Czy powinniśmy przyjmować nielegalnych imigrantów?

Obecne wydarzenia na arenie międzynarodowej (rok 2015) następują po sobie dynamicznie. To, co dzieje się w krajach arabskich tworzy bardzo negatywny obraz tamtejszej kultury, religii i zachowań, jakie jest zdolny prezentować człowiek.


Ugrupowania terrorystyczne atakują już nie tylko obcokrajowców, turystów czy innowierców, swoją agresją trafiając nawet w rodaków. Niemożliwe jest określenie, że zabójstwo ludzi jednej rasy czy religii jest gorsze niż mordowanie ludzi innych narodowości czy inaczej się modlących. Każdy akt terroru i okrucieństwa powinien być tak samo piętnowany. Każda wojna ciągnie za sobą śmierć, zniszczenia materialne i trudne do oszacowania ludzkie cierpienie. Uważa się to za główną przyczynę bieżących działań ludzi zamieszkujących niektóre arabskie kraje poddane presji bezwzględnych terrorystów, bandytów, zwyrodnialców – czy jakkolwiek chcemy ich inaczej nazwać.

To całkowicie normalne, że ludzie uciekają z miejsc, w których żyją w ciągłym zagrożeniu. Często swoje pragnienie przedostania się do krajów, które wyobrażają sobie jako ziemię obiecaną, ryzykują życiem. Mają do wyboru życie w stresie, że każdy dzień może im przynieść kres życia, wybierają ryzykowną drogę, która też może być tragiczna – jednakże na jej końcu kryje się lepszy świat. Wiedzą, że po drugiej stronie morza znajduje się kontynent tolerancyjny dla obywateli, oferujący pokój, opiekę socjalną i nadzieję na dużo wyższy standard życia. Muszą wykazać się odwagą i silną determinacją a następnie liczyć na szczęśliwy los. Mogą wystartować zupełnie z niczym, zaczynając swoje życia niemalże od nowa.

Imigranci przybywają do nas nie tylko z krajów arabskich – napływają także ze wschodu: z Ukrainy, Rosji czy państw tak dalekich, jak Indie czy Wietnam. O ile powody zawsze są różne, to cel przyświeca ten sam – rozpocząć życie w miejscu, gdzie będzie wiodło się lepiej. Z punktu widzenia każdego imigranta to też nie jest łatwy wybór – musi pozostawić swój dotychczasowy świat, rodzinę i znajomych, pracę, rzeczy, z którymi się dotychczasowo związał. Jednak nikt nie będzie ryzykował dla uzyskania warunków gorszych. Czy nie płynie stąd jasny wniosek, że u nas jest po prostu lepiej i to jest podstawowym magnesem przyciągającym nowych obywateli?

Spójrzmy teraz na Europę – na kontynent, który szczyci się poszanowaniem praw człowieka, wolności, tolerancją, dobrobytem i najnowszymi zdobyczami cywilizacji. Unia Europejska jest podzielona w kwestii przyjmowania uchodźców. Zawsze będą głosy za, jak i przeciw. Jedni powiedzą, że musimy pomagać, być humanitarni, wspierać w potrzebie, ratować bezcenne ludzkie życia przed niechybną zagładą. Część podzieli uchodźców na grupy w zależności od wyznawanej religii lub pod względem innych kryteriów. Takie działanie jest chyba najbardziej krzywdzące i najmniej uzasadnione. Jest to zwykłe dzielenie ludzi na lepszych i gorszych. Najbardziej radykalne głosy opowiedzą się za całkowitym odrzuceniem propozycji przyjmowania obcokrajowców i oni także będą mieli dużo racji. Przecież wśród napływającej ludności także mogą być potencjalni terroryści, ludzie o innej kulturze i przyzwyczajeniach, dzięki którym nasze społeczeństwa będą coraz mniej jednorodne a być może bardziej skonfliktowane wewnętrznie. Jaka jest prawda?

Wszyscy imigranci są także ludźmi, którym powinny przysługiwać podstawowe prawa człowieka. Każdy z nich będzie wymagał dodatkowej opieki, żywności, ubrań, leków, miejsca do zamieszkania. Będzie stanowił zatem obciążenie dla budżetu gospodarki danego kraju lub całej Unii Europejskiej. Jeśli takie środki zostaną przeznaczone, państwa skądś będą musiały je zdobyć. W takich sytuacjach odpowiedzialność materialna zostanie jak zwykle podzielona pomiędzy wszystkich obywateli. Czy nas na to stać? Teoretycznie gospodarki europejskich krajów, nawet pomimo kryzysu czy chwilowych potknięć, są zdecydowanie lepiej rozwinięte i bogatsze niż kraje, z których przybywają imigranci. Humanitarna pomoc potrzebującym ludziom jest obowiązkiem bez względu na wszystko: kolor skór, wiek wyznania religijne czy status społeczny. Pytanie powinno dotyczyć zakresu pomocy. Czy ktoś obcy, być może ryzykujący swoje życie, żeby stać się obywatelem Europy, zasługuje na większe wsparcie swojego państwa, niż jego dotychczasowy obywatel? Czy bezzwrotne środki przekazywane na poszczególnego imigranta mogą być wyższe niż te przekazywane na emeryta, rodzica wychowującego dzieci czy nawet bezrobotnego?

Czy ktoś się zastanawia chociażby nad taką kwestią, że udzielana bezzwrotnie pomoc przybywającym może po prostu zachęcić kolejnych przybyszów? Skala imigracji może w konsekwencji przybrać potężne, trudno do oszacowania rozmiary. Kierując się jedynie chęcią pomocy można się przeliczyć. W ten sposób możemy do naszych krajów sprowadzić wielkie rzesze ludzi, którzy będą potrzebowali wielkiej pomocy – przecież z takim nastawieniem tutaj migrują. Czy jesteśmy przygotowani na to, by naprawdę wszystkim pomóc? Czy może jest wyznaczona określona granica, po przekroczeniu której jednak przybywający ludzie będą skazani tylko na siebie?

Pisząc wcześniej o tolerancyjnym podejściu do przybywających poszkodowanych trzeba jednak kilka rzeczy mieć na uwadze. W większości są to ludzie religii muzułmańskiej, mają inne obyczaje i prezentują nieco inny zbiór wyznawanych wartości. Oczywiste jest to, że nie można dyskryminować czyichś nawyków narzucając własną wolę. Każdy ma prawo mówić w dowolnie wybranym języku, modlić się na swój sposób i ubierać się wedle własnego gustu czy przyzwyczajenia. Jednakże nie można dopuścić do tego, by przybywające grupy imigrantów walczyły o uprzywilejowane pozycje lub wręcz dążyły do zmiany prawa zgodnie ze swoimi preferencjami. Kiedy wpuszczam gości do swojego domu, oni muszą respektować prawa w nim panujące a nie dążyć do ich zmiany, bądź wręcz zawłaszczenia mojej własności.

Tak, czy inaczej, przyjmowanie obcokrajowców, którzy żądają prawa do osiedlenia się, którzy oczekują pomocy stwarza wiele dylematów natury moralnej, politycznej i gospodarczej. Godząc się na to, musimy mieć świadomość, że trzeba im będzie zapewnić dobra materialne niezbędne do życia i funkcjonowania. Początkowo całkowicie za darmo, prawda? Ci ludzie jednak w przyszłości powinni w jakiś sposób siebie i swoje rodziny utrzymywać – zatem trzeba będzie im stworzyć miejsca pracy. Trzeba przeszkolić w kwestii języka, zasad panujących w danym kraju, sposobu pracy i tę pracę trzeba zaoferować. Czy nie powiększy to dodatkowo istniejącego problemu bezrobocia wśród ludności rdzennej? Czy mamy ponadto pewność, że przybywający nie będą chcieli z biegiem czasu zaprowadzić swoich praw, przynajmniej lokalnie? Tego, czy wśród nich są jacyś ludzie o wrogich intencjach i tak nie jesteśmy w stanie zweryfikować, jako że nawet wśród obecnych obywateli takie prawdopodobieństwo występuje. Ale czy na podstawie dotychczasowych tragicznych doświadczeń, w których kluczową rolę negatywnych bohaterów odgrywają jednostki bądź grupy imigrantów będących przedstawicielami innych kultur i religii, nie powinniśmy w tej kwestii być trochę bardziej ostrożni?

W Europie toczy się też zacięta dyskusja o to, jakie państwa mają przyjąć imigrantów i w jakiej ilości. Co to w ogóle jest za podejście? Narzucenie odgórnej woli do akceptacji dla danego kraju to jest tylko jeden aspekt – bo niby czemu dane społeczeństwo miałoby się na to godzić? Jeśli już chcemy być tak bardzo humanitarni, dlaczego nie zapytamy uchodźców bezpośrednio, do jakiego kraju chcieliby jechać?

Jest kilka możliwych rozwiązań do rozpatrzenia, gdyż wg mnie przyjmowanie uchodźców tylko dlatego, że udało im się przedostać jest szalone, śmieszne i zachęca do tego typu działań w większej skali.

Najprostszym rozwiązaniem byłoby uszczelnienie granic i nie dopuszczenie do przybywania kolejnych grup nielegalnych podróżników. W ten sposób całkowicie zamyka się drogę nielegalnej imigracji, co spotyka się jedynie z problemami natury technicznej. Sposób ten pozbawiony jest cienia pomocy niesionej innym ludziom. W niektórych częściach świata jest on praktykowany. Czy jest on na pewno dobry, skoro odsyłając próbujących się przedostać do macierzystych krajów, wydaje się w rzeczywistości na nich wyrok skazujący?

Innym rozwiązaniem byłoby postawienie sprawy jasno: ogłoszenie, że przybywający po ryzykownym przedostaniu się do jednego z krajów, narażeni są na dalsze przeciwności losu. Wynika to z tego, że kraj, do którego się przedostali, zwolniony jest z odpowiedzialności na prostych zasadach. „Drogi uchodźco – jeśli przyjeżdżasz do nas nielegalnie, bez zaproszenia, bez pozwolenia – my nie mamy obowiązku ponosić konsekwencji twojej samowoli. Jesteś zatem skazany na samodzielne zapewnienie sobie potrzebnych rzeczy, pożywienia, pracy, schronienia itp. Zaakceptowany zostaniesz wtedy, kiedy sobie poradzisz. Jeśli będziesz łamał prawo – spotka Cię jednak surowa kara – w postaci wydalenia do kraju macierzystego.” To może sprawić, że przed podjęciem ryzyka, planujący bardziej się zastanowią, zamiast obecnie wybierać się w podróż, po której przebyciu oczywiste jest odnalezienie się w nowej, lepszej rzeczywistości, przepełnionej często przywilejami.

Ciekawym rozwiązaniem może być też takie, gdzie określony kraj przyjmujący imigranta, udziela mu wsparcia materialnego – jednak nie bezzwrotnego. Otrzymujący jednorazową pomoc, zobowiązywałby się do jej zwrócenia, odpracowania. Będzie na pewno problem, co zrobić w sytuacji, gdyby nie wywiązywałby się z umowy? Przymusowe roboty mogą także okazać się dobrą odpowiedzią, gdyż wszelkie kary więzienia będą dla tej osoby wiązały się z kolejnym otrzymywaniem czegoś (schronienia, pożywienia i opieki) za darmo – czyli de facto kosztem dotychczasowych obywateli.

Trzeba zadać pytanie wprost: jakie korzyści europejskie państwa będą miały z przyjęcia dodatkowych obywateli i jakie inwestycje będą najpierw konieczne do poczynienia? Czy działania mają się skupiać na byciu dobrym Samarytaninem nawet za cenę ryzyka ściągnięcia śmiertelnego niebezpieczeństwa na głowy swoich dotychczasowych obywateli? Czy może rządzący próbują za wszelką cenę forsować swoje pomysły nie licząc się ze sceptycznym podejściem rdzennych mieszkańców? Czy próbujemy ustawić się w położeniu wielkiego pomocnika wszystkich narodów? Czy prezentujemy myślenie, że takie działanie pomoże ustabilizować napiętą sytuację w zagrożonych strefach i w ten sposób uniemożliwić rozprzestrzenienie się zagrożenia? Jeśli tak, zastanówmy się, czy nie jest to naiwne zaklinanie całkowicie odmiennej rzeczywistości, która kiedyś może obrócić się przeciwko nam samym.

https://vader.joemonster.org/upload/rrf/oryginal_141978082967709baner.jpg

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…