Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Griselda Blanco - Kolumbijka, która zawstydziła samego Pabla Escobara

Griselda Blanco - Kolumbijka, która zawstydziła samego Pabla Escobara

Wszyscy znamy narkotykowego bossa z Kolumbii. Pablo Escobar to niewątpliwie najbardziej kojarzona z tym ciemnym biznesem postać. Szkoda, że jego sława nieco przysłoniła inną, nie mniej ważną postać, również pochodzącą z Medellin.


To Griselda Blanco, kokainowa bogini, kobieta, która zasłynęła z wyjątkowej odwagi i jeszcze większego okrucieństwa. Jeśli wisiałeś jej kasę – zabijała cię, jeśli ona wisiała ci kasę... to też cię zabijała. Griselda przyszła na świat w Kartagenie. Kiedy dziewczynka miała trzy lata, wraz z rodziną przeprowadziła się do Medellin – miasta, które parę dekad później stało się prawdziwą stolicą kolumbijskiego narkobiznesu. Patrząc na tę milutką, sympatyczną dziewczynkę, nikomu nawet nie przyszło do głowy pomyśleć, że już 8 lat później z jej rąk zginie pierwsza osoba. Rodzina Blanco mieszkała w jednej z najbiedniejszych dzielnic Medellin. W miejscach takich jak to bardzo łatwo pożegnać się z życiem, a dzieciaki już od najmłodszych lat uczą się jak sobie radzić w tych smętnych realiach. Griselda miała talent do sprawnego opróżniania torebek i kieszeni nieświadomych obywateli. Kieszonkowcy jednak nie zarabiali na swoim procederze kroci, a ryzyko wpadki było, mimo wszystko, dość duże. Dlatego też Blanco i banda podobnych jej dzieciaków ze slumsów zdecydowali się na porwanie dla okupu.

Ofiarą padł dziesięcioletni chłopiec z bogatej rodziny. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Jeniec wykazał się sporą niesubordynacją i usiłował wydostać się z niewoli. Dziewczynka, która ledwo dawała radę unieść ciężki pistolet, wpakowała małolatowi kulkę wprost między oczy. Jako nastolatka Griselda podjęła się zawodu ulicznej dziwki. Robiąc laski niedomytym mieszkańcom ubogich kolumbijskich barrios, Blanco zbliżyła się do przestępczego świata pełnego narkotyków i przemocy. To właśnie z tego świata pochodził kochanek, a później – pierwszy mąż Griseldy. Carlos Trujillo, który był oszustem i fałszerzem, nauczył ją podstaw zarządzania organizacją przestępczą.

Kolumbijka urodziła Carlosowi trójkę dzieciaków i pewnie skończyłaby jako przykładna pani domu, gdyby jej mąż nie wyzionął ducha na marskość wątroby. To i tak najlepsza śmierć, jaka mogła go spotkać. Kolejni partnerzy Blanco mieli znacznie mniej szczęścia. Tak czy inaczej – Griselda przejęła biznes swojego zmarłego męża i kiedy tylko zamknęło się wieko jego trumny, spakowała się i wyprowadziła do swojego kochanka – Alberto Bravo. Gość był początkującym przemytnikiem kokainy, a bardziej od miłości Blanco jarała się możliwością rozwinięcia skrzydeł w raczkującym jeszcze wówczas międzynarodowym narkobiznesie. A trzeba przyznać, że Alberto był człowiekiem cholernie ambitnym.

Para wyprowadziła się do Nowego Jorku, skąd zarządzała swoim przemytniczym interesem. A ten rozwinął się błyskawicznie. Od teraz każdy, kto wyrażał chęć „bawienia się” w szmuglowanie dragów do USA, musiał najpierw skontaktować się z kolumbijskim małżeństwem oraz mieć nadzieję, że Griselda będzie akurat w dobrym humorze i nie nafaszeruje interesanta ołowiem. W tamtych czasach łatwo było przewozić wszelką kontrabandę przez amerykańską granicę. Stosowano różne metody ukrywania narkotyków w bagażu. Sama Blanco wymyśliła całą linię majtek z przepastnymi kieszonkami na dodatkowy „bagaż”. Podobno bielizna ta była prawdziwym hitem wśród szmuglerów, których w tamtych czasach zaczęto nazywać „mułami”.

Kolumbijskie małżeństwo zaczęło zarabiać grube miliony, a sama Griselda przebijała swojego męża w bezwzględności wobec wrogów. A tych było całkiem sporo. Oprócz policji, która w połowie lat 70. zaczęła być coraz bardziej ciekawska, problemem stali się też nowi kokainowi potentaci. Wśród nich znalazł się m.in. Pablo Escobar. Ostatecznie małżeństwo znalazło się na celowniku FBI. Alberto zdołał uciec do Kolumbii zanim federalni wkroczyli do akcji. Tymczasem Blanco została złapana i z całkiem poważnymi zarzutami czekała na rozprawę. Do dziś nie wiadomo jakim cudem udało się jej w tym czasie dać dyla z kraju. Griselda wróciła do Medellin cała i zdrowa. Alberto się ucieszył, że żonie włos z głowy nie spadł. Gdyby tylko wiedział, jaki los mu zgotuje jego ukochana…

Kolumbijka czuła się silna i wiedziała, że najwyższy czas wziąć interes w swoje ręce. Bravo był dla niej kulą u nogi – nie ufała mu, a nawet podejrzewała, że mąż bez jej wiedzy ukradł ze wspólnego majątku parę milionów dolarów. Postanowiła z nim o tym pogadać na jednym z parkingów. Rozmowa szybko zmieniła się w kłótnię. A Griselda, kiedy wpadała w szał, szybko przeistaczała się w prawdziwą bestię. Kiedy więc emocje sięgnęły zenitu, Blanco wyciągnęła pistolet i poczęstowała męża kilkoma kulkami prosto w łeb. Następnie wydobyła zza mężowego pasa uzi i pociągnęła serią po jego sześciu ochroniarzach. Sama, mimo że oberwała jednym pociskiem, wyszła z tej masakry żywa i co najważniejsze – ze świadomością, że od teraz to ona zarządza kokainowym imperium. Kolumbijka sama siebie ochrzciła „Matką chrzestną kokainy”, ale wśród kolumbijskich przestępców zyskała sławę jako „Czarna wdowa”.

Narkotykowa potentatka nie miała oporów przed powrotem do USA. Tym razem wprowadziła się do Miami, gdzie zainaugurowała jeden z najmroczniejszych epizodów w historii tego miasta. Za jej krwawej tyranii miejsce to stało się prawdziwym placem boju pomiędzy wyrzynającymi się w pień kokainowymi kartelami oraz policją, która rozpaczliwie usiłowała nad tym chaosem zapanować. Znakiem rozpoznawczym kartelu Blanco były tzw. zabójstwa motocyklowe. To bardzo szybka i sprawdzona metoda radzenia sobie z niewygodnymi osobami. Mordercy na jednośladach, zaopatrzeni w niewielką, bardzo poręczną broń maszynową, z łatwością wysyłali do piachu kolejnych wrogów Griseldy. Przeorane kulami trupy wypełniły wszystkie kostnice w Miami. Doszło nawet do tego, że trzeba było wynajmować od Burger Kinga ciężarówki z chłodniami, aby pomieścić wszystkie zwłoki…

Tymczasem Blanco triumfowała. W tamtym czasie (początek lat 80.) co miesiąc inkasowała ponad 80 milionów dolarów. Spełnił się jej sen. Od kiedy jeszcze w latach 70. zobaczyła „Ojca chrzestnego”, marzyła o tym, aby stać na czele potężnego gangu. Zafascynowana filmem Coppoli kazała na siebie mówić „matko chrzestna”, a jednego ze swoich synów nazwała Michael Corleone. Pewnie też bardzo ucieszył ją fakt, że Brian de Palma, tworząc postać „Człowieka z blizną” - Tony'ego Montany - inspirował się jej osobą.

„Do tchórzy, co ważyli się zamordować mojego syna: ziemia zatrzęsie się pod waszymi stopami! Wasz czyn nie zostanie wam darowany! Jestem Pierd#loną Matką Chrzestną” - taką informację Blanco przekazała członkom wrogiego kartelu po tym, jak jeden z jej synów został przez nich zabity. Brutalne metody Blanco sprawiły, że ilość jej wrogów wcale nie malała, mimo że na stygnące trupy nie było już miejsca w kostnicach i prosektoriach. Od 1984 roku Griselda większość czasu spędzała zamknięta w swojej rezydencji w obawie przed członkami wrogich gangów szukających odwetu za śmierć swoich przyjaciół. Odkąd Kolumbijka zamieszkała w Miami, sześciokrotnie usiłowano ją zabić. Za każdym jednak razem kobieta uchodziła z życiem.

Noga jednak musiała się jej w końcu powinąć. Kolumbijka złamała jedną ze złotych zasad narkobiznesu - „Kto handluje dragami, nie powinien ich zażywać”. Blanco coraz częściej brudziła sobie nos białym proszkiem. Pod wpływem kokainy stawała się bardzo rozmowna i skłonna do chwalenia się rzeczami, o których mówić nie powinna. Plotki łatwo się rozchodzą, a policja ma uszy wszędzie...

Blanco „wpadła” w 1985 roku. Z 240 morderstw udało się jej udowodnić jedynie trzy. W pierdlu miała spędzić 13 lat. Griselda wcale nie zamierzała się jednak tak łatwo poddać. Wymyśliła więc plan porwania Johna F. Kennedy'ego Jr. Ten szalony pomysł miałby nawet szansę wypalić, gdyby nie długi jęzor ówczesnego kochanka Kolumbijki – Charlesa Cosby'ego, który sprzedał tę informację funkcjonariuszom FBI. Dzięki temu Blanco wydłużono wyrok do prawie 20 lat!

Mury więzienia Griselda opuściła w 2004 roku i od razu przyleciała do ojczyzny. Już nie chciała wracać na przestępczą drogę. Wolała dożyć późnej starości ciesząc się wolnością. Tym bardziej, że w ciągu dwóch dekad zasady działania narkobiznesu uległy przecież znacznym zmianom. Kolumbijka miała sporo kasy i nieruchomości, które uchowały się jeszcze z czasów, kiedy piastowała urząd matki chrzestnej kokainy. Kupiła więc sobie dom w zamożnej dzielnicy Medellin i przez kolejnych kilka lat żyła sobie spokojnie. Jednak pewnego dnia, kiedy Blanco wychodziła ze sklepu, koło niej przejechał motocykl. Jeden z dwóch mężczyzn na nim jadących trzymał w dłoniach niewielką, bardzo poręczną broń maszynową. Dobiegająca siedemdziesiątki kokainowa ekspotentatka zamordowana została za pomocą metody, którą sama kiedyś wymyśliła.

Najwyraźniej pomimo upływu tylu lat Griselda ciągle miała wrogów, którzy nigdy nie zapomnieli o krzywdach przez nią wyrządzonych. Trumna z jej ciałem spoczęła na cmentarzu w Medellin. Tym samym, którego ziemię gryzie Pablo Escobar.

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…