Ten samochód, jak chyba żaden inny, kojarzy się z amerykańskim kontrkulturowym ruchem przełomu lat 60. i 70. Dziś dobrze zachowany Volkswagen T2 warty jest majątek, ale nabywców ostrzących sobie zęby na to cudeńko jest sporo. Tym bardziej, że jest to wóz wręcz stworzony do gustownego tuningu.
Wszystko zaczęło się od dnia, w którym Ferdinand Porsche spotkał się z Adolfem Hitlerem, aby wspólnie omówić plan wprowadzenia na rynek pojazdu dla obywateli III Rzeszy. Owoc współpracy obu panów tu Volkswagen, zwany potocznie Garbusem. Pojazdem tym wozili się początkowo tylko Niemcy, ale po wojnie auto trafiło na eksport - do USA i spotkało się z życzliwym przyjęciem.
W 1950 roku silnik Garbusa został lekko zmodyfikowany i posłużył za podstawę dla nowego produktu - Volkswagena T2. Charakterystyczny Ogórek był pojemny, nie miał praktycznie żadnej strefy zgniotu (aż strach szukać zdjęć z crash-testów;)) i mało palił. Samochód idealnie trafił w zapotrzebowanie amerykańskich obywateli. Nikt się jednak nie spodziewał, że kilkanaście lat po swojej premierze wehikuł ten stanie się jednym najważniejszych symboli młodzieżowej kontrkultury.
No, właśnie - czemu hippisom tak bardzo spodobał się ten samochód? Okazało się, że VW T2 może pomieścić spore grupy młodych ludzi zmierzających na letnie festiwale muzyczne czy antywojenne protesty. Ponadto pojazd ten nie był drogi, a swoją robotę robiły też reklamy, które wyraźnie sugerowały grupę odbiorców tego produktu.
Mimo że najwięcej modeli auta produkowanych było w kolorze błękitnym, to hippisi szybko zaczęli swoje "Ogórki" przemalowywać w kolorowe, kwieciste wzory, a logo firmy widoczne na masce nieraz zamieniane było na wielki symbol pacyfki.
Natomiast "dzieci kwiaty" ze smykałką do majsterkowania, wprowadzały coraz to ciekawsze zmiany w swoich samochodach. I to właśnie ten trend możecie podziwiać na zdjęciach poniżej.
Zobaczcie, co można zrobić z tego liczącego sobie 66 lat samochodu.
JEŹDZIŁBYŚ?
Komentarze