Kiedy myślisz o ogrodach i sadach, gdzie uprawia się owoce, ostatnią rzeczą, jaka przyjdzie ci do głowy jest betonowy bunkier ukryty 30 metrów pod londyńską ziemią. Jak się jednak okazuje ogrodnictwo i wojenne schrony są sobie całkiem bliskie.
Poznajcie dwóch przyjaciół - Richarda Ballarda i Stevena Dringa. Obaj panowie spędzili wiele lat na wsi, ucząc się ogrodniczego fachu. Pewnego dnia spotkali się i postanowili założyć wspólny biznes. W ten sposób powstała firma Zero Carbon Foods.
Na potrzeby swojej działalności, wspólnicy wybrali opuszczony bunkier z czasów II Wojny Światowej. Uznali, że to wymarzone miejsce na hodowlę i produkcję ich produktów.
Miasto wprawdzie planowało wykorzystać, przypominający długi tunel schron i puścić przez niego jedną z linii pociągowych. Na szczęście biznesmeni w porę zaklepali sobie to miejsce i... już wkrótce mogli cieszyć się swoimi pierwszymi plonami.
Oto ich wymarzony produkt - zioła hodowane pod ziemią, z dala od zanieczyszczeń londyńskich ulic.
A tak miejsce to wyglądało zanim panowie zaczęli tam prowadzić swój biznes.
W czasie wojny miejsce to było schronem, jednak po zakończeniu konfliktu, władze traktowały go jako miejsce na tymczasowe noclegi dla imigrantów.
To było w roku 1948, kiedy to do Londynu, w poszukiwaniu pracy i lepszego bytu, ściągały niezliczone ilości przybyszów z Indii.
Imigranci znajdowali pracę w pobliżu swojego tymczasowego przytułku i wkrótce zamienili południe Londynu w swój nowy dom.
A tak wyglądał bunkier w roku 1940.
I w takiej formie pozostał do dzisiaj, aż do chwili kiedy wszedł on w ręce pomysłowych wspólników w biznesie.
Temperatura w bunkrze wynosi 16 stopni niezależnie od pory roku, a światło słoneczne zastępowane jest przez lampy LED.
Ponadto w takich warunkach nie trzeba stosować pestycydów, ani innych chemicznych oprysków.
Czy myślicie, że takie podziemne uprawy to przyszłość i jedyny ratunek dla wielkich miast?
Komentarze