Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Oto historia pierwszego, pornograficznego bestsellera (+18)

Oto historia pierwszego, pornograficznego bestsellera (+18)

Jak wiadomo pornografia, w takiej czy innej formie, istniała od samego zarania dziejów. Wprawdzie nasi przodkowie nie mogli korzystać z uroków posiadania wydanych na kredowym papierze magazynów dla dorosłych, a już na pewno nie dysponowali na tyle szybkim łączem, aby obejrzeć sobie niemiecki gang bang w HD, ale jakoś sobie radzili podziwiając niezgrabnie wykute cycki z kamienia.

W końcu jednak nadszedł ten wiekopomny dzień, kiedy to doskonałej
jakości, pełnoprawny świerszczyk ujrzał światło dzienne. Mało tego – w
wydaniu tego świńskiego pisemka palce maczał uczeń samego Rafaela oraz…
pośrednio - papież.


To, co wam tu opowiem jest teorią (!) na temat „I Modi” - jednego z największych pornograficznych hitów wydawniczych w historii. Musicie zrozumieć bowiem, że na ten temat narosło już sporo mitów. Każdy turysta odwiedzający sale watykańskiej rezydencji wzdycha z zachwytu, kiedy jego oczom ukazują się freski autorstwa Rafaela Santiego. Ten wielki renesansowy malarz rywalizował wówczas z Michałem Aniołem, który to również zakontraktowany został przez papieża Juliusza II. Po śmierci tego ostatniego na papieskim tronie zasiadł Leon X – wielki miłośnik talentu Rafaela. Nowy biskup Rzymu dał mu więc pozwolenie na dalsze tworzenie podniosłych malowideł w Pałacu Watykańskim. Prace trwały przez lata, aż do dnia, w którym artysta wyzionął ducha, pozostawiając po sobie jedynie szkice i projekty malunków, które to miały znaleźć się w kolejnych pomieszczeniach przepastnego budynku.

Ktoś musiał jego dzieło kontynuować. Najlepiej nadawał się do tego Giulio Romano – bodajże najbardziej utalentowany uczeń Rafaela. W 1523 roku młodzieniec chwycił więc za pędzel i rozwijał projekt swojego mistrza. Niestety, między artystą a papieżem doszło do ostrego konfliktu. Powód? Wiadomo – hajs, który ni jak zgadzać się nie chciał. Niektórzy historycy sztuki, w tym wyspecjalizowana w renesansowym malarstwie Lynne Lawner, twierdzą, że Romano był człowiekiem niezwykle dumnym i obrażalskim. Kiedy więc nowy miłościwie panujący papa Klemens VII nie przykładał tak dużej wagi do płacenia artyście w czasie, jak jego poprzednicy, Giulio postanowił pokazać swoje niezadowolenie w sposób możliwie najbardziej wyszukany. Akurat w tym czasie on i kilku innych uczniów Rafaela, opierając się na szkicach swego nauczyciela, tworzyli freski w Sali Konstantyna. Romano, z wielkim zaangażowaniem, namalował więc na jej ścianach szesnaście realistycznych obrazów o charakterze pornograficznym. Giulio potraktował watykańską rezydencję tak, jak każdy szanujący się uczeń, który w ramach rozładowania stresu wspina się na wyżyny artystycznego rozmachu rysując kutasy w zeszycie od geografii. Tu warto na chwilę się zatrzymać i zaznaczyć, że dekorowanie Pałacu Watykańskiego golasami wcale nie było niczym nowym. Jeszcze za czasów Leona X wielki przyjaciel Rafaela, kardynał Bernardo Dovizi Bibbiena, namówił swojego ulubionego artystę do udekorowania jednej ze swych prywatnych łazienek. Zafascynowany sztuką starożytnego Rzymu duchowny poprosił Santiego o namalowanie na łazienkowych ścianach nagich nimf, za którymi uganiają się rozsadzani przez seksualną żądzę satyrowie. Oczywiście szczegóły anatomii tych pogańskich postaci były odpowiednio wyeksponowane.

Kolejni rezydenci pałacu nie byli zbyt zachwyceni tymi wyzywającymi scenami i pomieszczenie zostało przemalowane. Dopiero w XIX wieku udało się uratować od zapomnienia marną cześć z tych malowideł, a dostęp do niesławnej łazienki do dziś jest mocno utrudniony. I tak niewiele ponoć zostało do podziwiania... Giulio w pewien więc sposób samowolnie kontynuował dzieło swojego nauczyciela. I musiał się liczyć z tym, że za taki czyn mogą czekać go surowe konsekwencje. Wszakże łazienka jakiegoś duchownego to miejsce prywatne, natomiast Sala Konstantyna to jedno z najbardziej reprezentacyjnych, wystawionych na publiczny widok miejsc w Watykanie! Oczywiście freski zbuntowanego artysty szybko zniknęły ze ścian i o niecnym wybryku ucznia Rafaela wszyscy pewnie by zapomnieli, gdyby nie Marcantonio Raimondi. Kolejny bohater tej historii był wyśmienitym kopiarzem, grawerem, a nade wszystko – drukarzem. Jego przyjaciel Giulio Romano podarował mu szkice z szesnastoma erotycznymi obrazkami, na których to podstawie powstać miały niesławne freski w pałacowej sali. Raimondi, zachwycony realizmem tych prac, czym prędzej zabrał się za grawerowanie matryc, dzięki którym niedługo potem rozpoczęło się masowe powielanie tych dzieł. Pornograficzne karteczki wkrótce krążyły po całym Rzymie!

Klemens VII, którego cierpliwość powoli zaczęła się kończyć, postanowił wreszcie zainterweniować. Raimondi trafił za kratki, a urzędnicy rozpoczęli uganianie się po mieście w poszukiwaniu kolejnych kopii zbereźnych rysunków. Oczywiście ich szlachetna misja spaliła na panewce – przyjaciele aresztowanego drukarza zadbali o zabezpieczenie jego matryc. Ku rozpaczy obrońców moralności, kolejne druki zalewały miasto. Sprawa tu jednak się nie kończy. Po aresztowaniu Raimondiego wielu artystów apelowało do władz o uwolnienie, ich zdaniem, niesłusznie skazanego malarza. Wśród jego obrońców znalazł się Pietro Aretino – znany poeta i satyryk. Zaintrygowany powodem tak surowego potraktowania drukarza sam zainteresował się potępionymi przez papieża rysunkami. Po zobaczeniu ich poczuł nagły powiew inspiracji… i dołożył do tego dzieła swój mały wkład.

Odtąd do każdej z szesnastu rycin dodany został zabawny, acz mocno nieprzyzwoity sonet autorstwa Aretino. Kartki złożone zostały w zwięzłą całość i wydawane pod nazwą „I Modi” (chociaż z rąk do rąk przez długie lata krążyły też wersje opatrzone innymi tytułami). Dzięki prasie drukarskiej Romano, Raimondi i Aretino w XVI wieku stworzyli pierwszy w historii świerszczykowy bestseller, który spokojnie można by postawić u boku „Głębokiego gardła”, „Emanuelle” czy „50 twarzy Greya”!

Włosi bez reszty zakochali się w nielegalnie drukowanym „I Modi”. Tymczasem Kościół z równie dużym zaangażowaniem usiłował z powstającym właśnie pornograficznym rynkiem walczyć. Zapotrzebowanie na „gazetkę” było jednak tak duże, że przez całe dekady kolejne kopie sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. Niestety, do dziś nie zachowały się oryginalne matryce autorstwa Giulio Romano. Obrazki, które sprzedawano w ciągu kolejnych stuleci powielane były za pomocą matryc wzorowanych na tych stworzonych przez utalentowanego ucznia Rafaela. Poniżej obejrzeć możecie wybrane strony z XVIII-wiecznej edycji „I Modi”. Na koniec jeszcze parę słów o Guilio Romano. Jak zaznaczyłem na wstępie – historia waśni pomiędzy artystą a Klemensem VII często przytaczana jest przez historyków sztuki, jednak trzeba uczciwie powiedzieć – nie jest to jedyna teoria dotycząca powstania pornograficznych fresków. Według innej Romano miał namalować te zbereźne sceny w pałacu księcia Frederica Gonzagi w miejscowości Mantua, a dopiero później, po przekazaniu szkiców Raimondiemu, narazić się papieżowi.

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…