Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Narkotyki nie dla wegan! - czyli dragi pochodzenia zwierzęcego

Narkotyki nie dla wegan! - czyli dragi pochodzenia zwierzęcego

Wszyscy słyszeliśmy o psychoaktywnych substancjach pochodzenia roślinnego. Ba, sami regularnie je konsumujemy, chociażby sięgając po kawę, zapalając papierosa czy wznosząc kolejny toast wodą ognistą.

 Istnieje też oczywiście całe spektrum innych nielegalnych u nas roślinnych i grzybowych używek, które mają swoich amatorów na całym świecie. Tymczasem mało kto wie, że w wielu krajach popularne są narkotyki, nazwijmy to „nie wegańskie”, czyli takie, które wytwarzane są… ze zwierząt.


Drzwi żyrafiej percepcji

DMT, czyli dimetylotryptamina – dla wielu jeden z najbardziej intrygujących psychodelików, główny składnik legendarnej Ayahuaski – napoju serwowanego przez amazońskich szamanów. Substancję tę można też uzyskać z szeregu innych roślin, takich jak np. niektóre odmiany mimozy czy z lasecznicy trzcinowatej.Okazuje się, że nie tylko południowoamerykańscy curanderos sięgają po DMT, ale także i czarownicy z Sudanu. Członkowie plemienia Humr polują na żyrafy, aby z ich wątrób wytwarzać specyfik o nazwie Umm Nyolokh. Wywołuje on silne halucynacje, podczas których uczestnicy ceremonii mają wizje… miejsc, gdzie mieszka jeszcze więcej bogatych w upragniony psychodelik żyraf!

Co w bebechach tego sympatycznego stworzenia robi ta halucynogenna substancja? Kluczem do zagadki jest akacja (konkretnie – acacia confusa) – wysoka roślina, którą bardzo chętnie odżywiają się żyrafy. W jej łodygach znajduje się sporo wspomnianej dimetylotryptaminy, która to odkłada się właśnie w wątrobach tych afrykańskich ssaków.

Rybka lepsza niż kwas?

W Morzu Śródziemnym, szczególnie u wybrzeży Afryki, ale także Cypru żyje sobie pewna rybka zwana Sarpa salpa. Jej obecność zaobserwowano też w okolicach Teneryfy, a ostatnio także i... Wielkiej Brytanii. Zwierzę to cenione jest za swoje wyborne właściwości smakowe, dlatego nawet w krajach europejskich ma swoich amatorów.

O ile zjedzenie samego mięsa ryby nie powoduje żadnych psychoaktywnych efektów, to już spałaszowanie głowy tego zwierzęcia, czy nawet zupy na niej ugotowanej, gwarantuje błogą podróż do fraktalnego raju pełnego puszystych jednorożców i mięciutkich, tęczowych fontann.

Zwierzę to prawdopodobnie odżywia się planktonem bogatym w jakąś szczególnie silną odmianę tryptamin, które to odkładają się w rybich łbach. Sarpa salpa często nazywana jest „rybą wywołującą sny”. Trudno się dziwić – haj przypomina stan po spożyciu końskiej dawki LSD i potrafi utrzymać się nawet i kilka dni! 

Brandy z salamandry 

Opisy zatruć jadem niektórych z salamander obecne są już w tekstach pochodzących ze średniowiecza. Dopiero jednak pod koniec XVIII wieku odkryto, które z alkaloidów obecnych w wytwarzanych przez skórne gruczoły tych płazów mają trujące właściwości. Po jakimś czasie udało się wyizolować salamandrin – toksyczną substancję chemiczną produkowaną przez salamandrę plamiastą. Przyjęcie odpowiednio dużej dawki salamandrinu wywołuje u potencjalnych agresorów konwulsje, paraliż układu oddechowego i w ostateczności zgon. Na szczęście człowiekowi płaz ten niestraszny…

Podobno w Słowenii kupić można napój zwany „Salamandrowym brandy”. Jego wypicie ma wywołać u biesiadnika silne halucynacje oraz drastyczne podwyższenie libido. Jedną z metod przygotowania tego specjału jest umieszczenie nieszczęsnego płaza w beczce z fermentującymi owocami. Nie polecamy jednak pastwienia się nad tymi pięknymi stworzeniami. Tym bardziej że w Polsce gatunek ten jest objęty ochroną. 

Winko z jadem kobry 

 Kobra to chyba jedyny niepochodzący z Australii wąż, który zawsze umieszczany jest na listach najbardziej jadowitych przedstawicieli swego gatunku. Ukąszenie tej bestii zapewnia wielogodzinną agonię poprzedzoną powolnym paraliżem kolejnych części ciała. Zdecydowanie istnieją weselsze metody na pożegnanie się ze światem...

Nie zawsze jednak kobra wstrzykuje w ciało ofiary wystarczająco dużą ilość trucizny, aby zabić. Okazuje się, że do indyjskich szpitali coraz częściej trafiają ludzie, którzy uzależnili się od jadu tego węża i dobrowolnie wystawiają się na ukąszenia. W odpowiednio małych dawkach jad kobry ma działanie przeciwbólowe i euforyczne – bardzo porównywalne do efektu przyjęcia morfiny. Innym sposobem przyjmowania toksyny jest picie jej z herbatą, mlekiem lub alkoholem.

Zjarani skorpionem 

A oto całkiem nowa moda, która od kilku lat podbija serca mieszkańców Pakistanu. Jeden z gatunków żyjącego tam skorpiona zawiera truciznę, która ponoć daje całkiem niezły odlot, jeśli przyjmie się ją w formie dymu. Dlatego też zdechłe skorpiony suszy się na słońcu, a następnie nabija w fajki niczym marihuanę i pali. Zatrucie jadem trwa przez ok. 10 godzin. Przez pierwszy jego okres palący czuje dość silny dyskomfort, który z czasem wyparty zostaje przez uczucie błogości i euforii, pojawiają się też barwne halucynacje.

Jako że zjawisko jest dość świeże, trudno o dokładne badania wpływu toksyny na ludzki organizm. Wiadomo na pewno, że osoby regularnie palące skorpiony cierpią na silne zaburzenia pamięci, mają problemy ze snem i skarżą się na brak apetytu. Mimo to narkotyk znajduje coraz więcej miłośników. Jest on zdecydowanie tańszy i łatwiej dostępny niż inne dragi, takie jak opium czy heroina.

Po więcej nie do końca legalnych atrakcji zapraszamy was do nikaraguańskiej dżungli.

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…