Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 125 takich materiałów
Wampiry energetyczne i sposób na nie. – Cytuję: „Słyszy się czasem o ludziach zwanych wampirami energetycznymi.Jak ich poznać?Jak nie pozwolić aby wyssali z nas całą pozytywną energię?

Wampiry, stworzenia zrodzone z nocy i krwi. Ich jedynym celem jest wyssanie twojej krwi, aby żyć wiecznie. Zwykle przedstawiane jako seksowni mężczyźni oraz ponętne kobiety, którym nie można się oprzeć. Mit, powiesz, fantazja ludzka. Może w tej mrocznej postaci pijącej krew, owszem. Ale ja znam wampiry, które są nie mniej groźne, a których nie da się rozpoznać. Kryją się, nie pod osłoną nocy i nie zabija ich światło słoneczne, ani o dziwo woń czosnku. To demony w ludzkiej postaci, które żywią się twoim kosztem tyle, że zdajesz sobie sprawę zazwyczaj kiedy jest już za późno, kiedy wyssą już z ciebie ostatnie krople radości i szczęścia. One żywią się twoją energią, żerują na twoich sukcesach i nigdy nie pozwolą ci zapomnieć o poczuciu winy, gdyby jakimś cudem udało ci się osiągnąć cel.

Nieszczęśliwi maruderzy

Miałam kiedyś znajomego, który nigdy, ale to nigdy nie bywał szczęśliwy. Zawsze było coś na rzeczy. Mógł godzinami, z namaszczeniem opowiadać, jak jest ciężko, jak nic się nie udaje, jak inni mają lepiej. Na moje pytanie co robi aby poprawić swój byt, odpowiadał, że i tak nic nie ma sensu bo się nie uda. Po każdym spotkaniu potrzebowałam czasu aby dojść do siebie. Bo po takim praniu mózgu sama zaczynałam wierzyć, że faktycznie nic nie ma sensu.

Wampiry energetyczne, lub też toksyczni ludzie zarażają cię swoim czarnowidztwem. Jeśli żyjemy z nimi na co dzień, sytuacja staje się poważna, bo nie masz kiedy naładować się dobrą energią. Ty zaczynasz  się martwić, a oni są w swoim żywiole.

Amatorzy cudzego sukcesu

Udało ci się! Osiągnąłeś coś z czego jesteś dumny, ale, momencik! Zaraz! Oklaski zbiera ktoś inny. Ktoś kto zgrabnie podpiął się pod twój sukces, niby był w pobliżu, taki nieporadny, pomagałeś kilka razy ale? To ty wpadłeś na ten pomysł, wykonałeś go i odwaliłeś całą robotę, ale splendor spłynął na kogoś innego. Próby wyjaśniania sytuacji adept twojego pomysłu kwituje krótkim „zdarza się”.  A ciebie trafia szlag.

Wszystko im się należy

Zapraszasz ich. Przygotowujesz poczęstunek, zapinasz wszystko na ostatni guzik. Przyjeżdżają. I zaczyna się bal. Twoja lodówka kusi bardziej niż przygotowane potrawy, na pewno posiadasz w niej coś innego, lepszego. Pozwalasz się uraczyć bo przecież jesteś gościnny. Ale w środku, aż krew cię zalewa z nieporadności. W końcu zostają nie na dzień, jak planowali ale na trzy. Karmisz, poisz, zmywasz. Po ich wyjeździe modlisz się, żeby ich harmonogram następnym razem absolutnie nie uwzględniał ciebie.

Obrażalscy

Znów powiedziałeś coś co uraziło pana toksycznego. Dąsa się i stroi miny. Wiesz, że to ty znów będziesz musiał przepraszać. Tak jest zawsze. Z kolei on może mówić wszystko bo w końcu jest „szczery”.  Doceń to! Cały twój dobry nastrój czmychnął i nieprędko się pojawi. Następnym razem nie mówisz nic, na wszelki wypadek. Zresztą po co?

Krytykanci

Nigdy nie robisz, nie mówisz, nie  myślisz nic wartościowego. Jesteś gorszy od wszystkich, a już na pewno od pana krytykanta. Masz nowy samochód? Nie ta firma, on ma lepszy. Dostałeś podwyżkę? On już dawno dostał, zresztą i tak zarabiasz śmieszne pieniądze. Zaczynasz się zastanawiać nad sensem robienia czegokolwiek bo przecież to i tak mało znaczy. A pan krytykalski uśmiecha się pod wąsem

Takich przykładów są setki. ci ludzie zazwyczaj przejawiają kilka z wyżej wymienionych cech. Trudno z nimi żyć, wytrzymać. Najczęściej znosimy to ze stoickim spokojem bo tak trzeba. To są nasi najbliżsi, partnerzy, przyjaciele. Ale trzeba się bronić. Masz prawo być kim chcesz, robić to co lubisz i cieszyć się z tego. Ich przy „życiu” trzyma energia, którą ty stracisz. Nie daj się. Powiedz dosyć. 
Cytuję: „W przeciwieństwie do krwiopijcy Drakuli, wampir emocjonalny wysysa z ciebie siły witalne, dobre samopoczucie i spokój. Jak mu w tym przeszkodzić?

Zasoby energetyczne każdego z nas są ograniczone i raz na jakiś czas potrzebujemy doładowania akumulatorów. Rozsądne gospodarowanie swoją energią życiową to ważny kawałek emocjonalnej edukacji, rozpoczynającej się już w dzieciństwie. Ekstrawertycy uczą się, że energii przybywa im w towarzystwie innych ludzi. Introwertycy stopniowo zdobywają umiejętność regularnego izolowania się od otoczenia, bo potrzebują samotności, by regenerować siły.

Większość ludzi zalicza także lekcje rozpoznawania i zaspokajania swoich potrzeb oraz budowania poczucia własnej wartości i tożsamości. Ale tylko większość. Ci, którzy z jakichś powodów nie nauczyli się o siebie dbać, po jakimś czasie stają się monstrum – wampirami emocjonalnymi wysysającymi energię z innych ludzi, zagubionymi we własnych deficytach i problemach. Umiejętność obcowania z nimi to ważny element sztuki radzenia sobie w życiu.”

Wampiry energetyczne i sposób na nie.

Cytuję: „Słyszy się czasem o ludziach zwanych wampirami energetycznymi.Jak ich poznać?Jak nie pozwolić aby wyssali z nas całą pozytywną energię?

Wampiry, stworzenia zrodzone z nocy i krwi. Ich jedynym celem jest wyssanie twojej krwi, aby żyć wiecznie. Zwykle przedstawiane jako seksowni mężczyźni oraz ponętne kobiety, którym nie można się oprzeć. Mit, powiesz, fantazja ludzka. Może w tej mrocznej postaci pijącej krew, owszem. Ale ja znam wampiry, które są nie mniej groźne, a których nie da się rozpoznać. Kryją się, nie pod osłoną nocy i nie zabija ich światło słoneczne, ani o dziwo woń czosnku. To demony w ludzkiej postaci, które żywią się twoim kosztem tyle, że zdajesz sobie sprawę zazwyczaj kiedy jest już za późno, kiedy wyssą już z ciebie ostatnie krople radości i szczęścia. One żywią się twoją energią, żerują na twoich sukcesach i nigdy nie pozwolą ci zapomnieć o poczuciu winy, gdyby jakimś cudem udało ci się osiągnąć cel.

Nieszczęśliwi maruderzy

Miałam kiedyś znajomego, który nigdy, ale to nigdy nie bywał szczęśliwy. Zawsze było coś na rzeczy. Mógł godzinami, z namaszczeniem opowiadać, jak jest ciężko, jak nic się nie udaje, jak inni mają lepiej. Na moje pytanie co robi aby poprawić swój byt, odpowiadał, że i tak nic nie ma sensu bo się nie uda. Po każdym spotkaniu potrzebowałam czasu aby dojść do siebie. Bo po takim praniu mózgu sama zaczynałam wierzyć, że faktycznie nic nie ma sensu.

Wampiry energetyczne, lub też toksyczni ludzie zarażają cię swoim czarnowidztwem. Jeśli żyjemy z nimi na co dzień, sytuacja staje się poważna, bo nie masz kiedy naładować się dobrą energią. Ty zaczynasz się martwić, a oni są w swoim żywiole.

Amatorzy cudzego sukcesu

Udało ci się! Osiągnąłeś coś z czego jesteś dumny, ale, momencik! Zaraz! Oklaski zbiera ktoś inny. Ktoś kto zgrabnie podpiął się pod twój sukces, niby był w pobliżu, taki nieporadny, pomagałeś kilka razy ale? To ty wpadłeś na ten pomysł, wykonałeś go i odwaliłeś całą robotę, ale splendor spłynął na kogoś innego. Próby wyjaśniania sytuacji adept twojego pomysłu kwituje krótkim „zdarza się”. A ciebie trafia szlag.

Wszystko im się należy

Zapraszasz ich. Przygotowujesz poczęstunek, zapinasz wszystko na ostatni guzik. Przyjeżdżają. I zaczyna się bal. Twoja lodówka kusi bardziej niż przygotowane potrawy, na pewno posiadasz w niej coś innego, lepszego. Pozwalasz się uraczyć bo przecież jesteś gościnny. Ale w środku, aż krew cię zalewa z nieporadności. W końcu zostają nie na dzień, jak planowali ale na trzy. Karmisz, poisz, zmywasz. Po ich wyjeździe modlisz się, żeby ich harmonogram następnym razem absolutnie nie uwzględniał ciebie.

Obrażalscy

Znów powiedziałeś coś co uraziło pana toksycznego. Dąsa się i stroi miny. Wiesz, że to ty znów będziesz musiał przepraszać. Tak jest zawsze. Z kolei on może mówić wszystko bo w końcu jest „szczery”. Doceń to! Cały twój dobry nastrój czmychnął i nieprędko się pojawi. Następnym razem nie mówisz nic, na wszelki wypadek. Zresztą po co?

Krytykanci

Nigdy nie robisz, nie mówisz, nie myślisz nic wartościowego. Jesteś gorszy od wszystkich, a już na pewno od pana krytykanta. Masz nowy samochód? Nie ta firma, on ma lepszy. Dostałeś podwyżkę? On już dawno dostał, zresztą i tak zarabiasz śmieszne pieniądze. Zaczynasz się zastanawiać nad sensem robienia czegokolwiek bo przecież to i tak mało znaczy. A pan krytykalski uśmiecha się pod wąsem

Takich przykładów są setki. ci ludzie zazwyczaj przejawiają kilka z wyżej wymienionych cech. Trudno z nimi żyć, wytrzymać. Najczęściej znosimy to ze stoickim spokojem bo tak trzeba. To są nasi najbliżsi, partnerzy, przyjaciele. Ale trzeba się bronić. Masz prawo być kim chcesz, robić to co lubisz i cieszyć się z tego. Ich przy „życiu” trzyma energia, którą ty stracisz. Nie daj się. Powiedz dosyć.
Cytuję: „W przeciwieństwie do krwiopijcy Drakuli, wampir emocjonalny wysysa z ciebie siły witalne, dobre samopoczucie i spokój. Jak mu w tym przeszkodzić?

Zasoby energetyczne każdego z nas są ograniczone i raz na jakiś czas potrzebujemy doładowania akumulatorów. Rozsądne gospodarowanie swoją energią życiową to ważny kawałek emocjonalnej edukacji, rozpoczynającej się już w dzieciństwie. Ekstrawertycy uczą się, że energii przybywa im w towarzystwie innych ludzi. Introwertycy stopniowo zdobywają umiejętność regularnego izolowania się od otoczenia, bo potrzebują samotności, by regenerować siły.

Większość ludzi zalicza także lekcje rozpoznawania i zaspokajania swoich potrzeb oraz budowania poczucia własnej wartości i tożsamości. Ale tylko większość. Ci, którzy z jakichś powodów nie nauczyli się o siebie dbać, po jakimś czasie stają się monstrum – wampirami emocjonalnymi wysysającymi energię z innych ludzi, zagubionymi we własnych deficytach i problemach. Umiejętność obcowania z nimi to ważny element sztuki radzenia sobie w życiu.”

Jose Mujica - prawdziwy pokojowy kandydat na Nobla – Prezydent Urugwaju Jose Mujica większość swojej pensji oddaje potrzebującym. Jeździ 30-letnim garbusem. Hoduje kwiaty i pomaga sierotom. Tłumaczy: "Po prostu mało potrzebuję do szczęścia". I właśnie został nominowany do pokojowego Nobla.
79-letni Mujica, nazywany przez rodaków Pepe, zarabia miesięcznie równowartość 9300 euro. 90 proc. pensji oddaje organizacji zajmującej się pomocą mieszkaniową dla biednych. "Na życie" zostaje mu więc około 900 euro. - Tyle mi wystarcza, nie mam wielkich potrzeb. Są ludzie, którym znacznie gorzej się żyje - mówi prezydent. I uroczo przyznaje, że "gdyby kazał ludziom żyć tak, jak on, zabiliby go".

Bo Mujica mieszka z żoną, najpopularniejszą w Urugwaju senatorką Lucią Topolansky, na małej farmie pod Montevideo. Nie mają dzieci. Farma należy do żony, a jedynym majątkiem prezydenta jest volkswagen beetle wart niespełna 2 tys. dolarów. Mujica nie ma nawet konta w banku. Nie ma także żadnych długów. Mówi, że życie uprzyjemnia mu jedna rzecz, jakiej za pieniądze się nie kupi - towarzystwo suczki Manueli.

"Wezmę 30-40 dzieciaków i nauczę je uprawiać ziemię"

W wolnym czasie para prezydencka hoduje chryzantemy we własnym ogrodzie i uprawia ziemię. Mujica planuje - po zakończeniu politycznej kariery - zaadoptować sieroty. Chce razem z żoną uczyć je rolnictwa. - Moja rodzina to dzieci biedoty, które chcą pracować i wyjść na ludzi. Jest wiele umiejętności, które giną, i wielu młodych, którzy potrzebują dobrego zajęcia - mówi.

Zapowiada, że "weźmie jakieś 30-40 dzieciaków" i nauczy je uprawiać ziemię. Swoje zamiłowanie do ziemi Mujica wykorzystywał już w przeszłości - jako minister rolnictwa. Już kiedyś próbował otworzyć szkołę rolnictwa dla biednych dzieci.

Biedni są nie ci, którzy mają mało, ale ci, którzy potrzebują wiele

- Żyjemy w odosobnieniu. Potrzebuję niewiele do życia. Doszedłem do tego, bo przez 14 lat siedziałem w więzieniu, gdzie miałem tylko materac do spania, ale byłem szczęśliwy - mówi Mujica. - Szczęście od zawsze daje tylko kilka rzeczy: miłość, rodzina, dzieci, przyjaciele. Biedni są nie ci, którzy mają mało, ale ci, którzy potrzebują wiele - dodaje. Jego żona również spędziła w więzieniu w sumie 13 lat.

Za młodu urugwajski prezydent należał do partyzantki Tupamaros. Po przewrocie wojskowym w Urugwaju w 1973 roku został osadzony w więzieniu wojskowym. Wyszedł na wolność dopiero w latach 80. Wcześniej był senatorem i ministrem rolnictwa, na stanowisko prezydenta został wybrany w 2010 roku z ramienia lewicowej koalicji.

Mimo swoich socjalistycznych przekonań Mujica ma pragmatyczne podejście do gospodarki. Popierał utworzenie Mercosuru (południowoamerykańskiej organizacji handlowej) i współpracę gospodarczą z Unią Europejską. Uważa też, że izolowanie Iranu na arenie międzynarodowej przyczynia się do zaostrzenia sytuacji. Wierzy w moc negocjacji - z sąsiednią Argentyną rozmawia od kilku lat na temat rozwiązania kwestii spornych terytoriów. Mówi, że wzoruje się bardziej na centrolewicowych rządach byłego prezydenta Brazylii Luisa Inacio Lula da Silvy niż twardych rządach Hugo Chaveza czy Evo Moralesa. Znany jest z luźnego stylu ubierania się - podczas kampanii wyborczej tylko kilka razy założył garnitur.

Nie boi się trudnych decyzji, ma niewyparzony język

Jednak spokojny, wycofany styl życia prezydenta nie oznacza, że nie jest on wyrazistym politykiem. Na świecie jest znany m.in. dzięki temu, że za czasów jego urzędowania Urugwaj zalegalizował małżeństwa dla osób tej samej płci, aborcję i - jako pierwszy kraj na świecie - marihuanę. Jest z tego powodu krytykowany przez część wyborców.

Często mówi się też o niewyparzonym języku prezydenta Urugwaju. Prezydent Argentyny Cristinie Fernández Kirchner nazwał "starą, gorszą niż ten zezowaty" (były prezydent Nestor Kirchner).

Mimo że nie cieszy się już 80-procentowym poparciem obywateli, Jose Mujica wciąż jest najlepiej ocenianym w Urugwaju politykiem. 79-letni prezydent wkrótce przejdzie na emeryturę. Pięknym ukoronowaniem jego politycznej kariery byłoby Nagroda Nobla. W tym roku został do niej nominowany.

Jose Mujica - prawdziwy pokojowy kandydat na Nobla

Prezydent Urugwaju Jose Mujica większość swojej pensji oddaje potrzebującym. Jeździ 30-letnim garbusem. Hoduje kwiaty i pomaga sierotom. Tłumaczy: "Po prostu mało potrzebuję do szczęścia". I właśnie został nominowany do pokojowego Nobla.
79-letni Mujica, nazywany przez rodaków Pepe, zarabia miesięcznie równowartość 9300 euro. 90 proc. pensji oddaje organizacji zajmującej się pomocą mieszkaniową dla biednych. "Na życie" zostaje mu więc około 900 euro. - Tyle mi wystarcza, nie mam wielkich potrzeb. Są ludzie, którym znacznie gorzej się żyje - mówi prezydent. I uroczo przyznaje, że "gdyby kazał ludziom żyć tak, jak on, zabiliby go".

Bo Mujica mieszka z żoną, najpopularniejszą w Urugwaju senatorką Lucią Topolansky, na małej farmie pod Montevideo. Nie mają dzieci. Farma należy do żony, a jedynym majątkiem prezydenta jest volkswagen beetle wart niespełna 2 tys. dolarów. Mujica nie ma nawet konta w banku. Nie ma także żadnych długów. Mówi, że życie uprzyjemnia mu jedna rzecz, jakiej za pieniądze się nie kupi - towarzystwo suczki Manueli.

"Wezmę 30-40 dzieciaków i nauczę je uprawiać ziemię"

W wolnym czasie para prezydencka hoduje chryzantemy we własnym ogrodzie i uprawia ziemię. Mujica planuje - po zakończeniu politycznej kariery - zaadoptować sieroty. Chce razem z żoną uczyć je rolnictwa. - Moja rodzina to dzieci biedoty, które chcą pracować i wyjść na ludzi. Jest wiele umiejętności, które giną, i wielu młodych, którzy potrzebują dobrego zajęcia - mówi.

Zapowiada, że "weźmie jakieś 30-40 dzieciaków" i nauczy je uprawiać ziemię. Swoje zamiłowanie do ziemi Mujica wykorzystywał już w przeszłości - jako minister rolnictwa. Już kiedyś próbował otworzyć szkołę rolnictwa dla biednych dzieci.

Biedni są nie ci, którzy mają mało, ale ci, którzy potrzebują wiele

- Żyjemy w odosobnieniu. Potrzebuję niewiele do życia. Doszedłem do tego, bo przez 14 lat siedziałem w więzieniu, gdzie miałem tylko materac do spania, ale byłem szczęśliwy - mówi Mujica. - Szczęście od zawsze daje tylko kilka rzeczy: miłość, rodzina, dzieci, przyjaciele. Biedni są nie ci, którzy mają mało, ale ci, którzy potrzebują wiele - dodaje. Jego żona również spędziła w więzieniu w sumie 13 lat.

Za młodu urugwajski prezydent należał do partyzantki Tupamaros. Po przewrocie wojskowym w Urugwaju w 1973 roku został osadzony w więzieniu wojskowym. Wyszedł na wolność dopiero w latach 80. Wcześniej był senatorem i ministrem rolnictwa, na stanowisko prezydenta został wybrany w 2010 roku z ramienia lewicowej koalicji.

Mimo swoich socjalistycznych przekonań Mujica ma pragmatyczne podejście do gospodarki. Popierał utworzenie Mercosuru (południowoamerykańskiej organizacji handlowej) i współpracę gospodarczą z Unią Europejską. Uważa też, że izolowanie Iranu na arenie międzynarodowej przyczynia się do zaostrzenia sytuacji. Wierzy w moc negocjacji - z sąsiednią Argentyną rozmawia od kilku lat na temat rozwiązania kwestii spornych terytoriów. Mówi, że wzoruje się bardziej na centrolewicowych rządach byłego prezydenta Brazylii Luisa Inacio Lula da Silvy niż twardych rządach Hugo Chaveza czy Evo Moralesa. Znany jest z luźnego stylu ubierania się - podczas kampanii wyborczej tylko kilka razy założył garnitur.

Nie boi się trudnych decyzji, ma niewyparzony język

Jednak spokojny, wycofany styl życia prezydenta nie oznacza, że nie jest on wyrazistym politykiem. Na świecie jest znany m.in. dzięki temu, że za czasów jego urzędowania Urugwaj zalegalizował małżeństwa dla osób tej samej płci, aborcję i - jako pierwszy kraj na świecie - marihuanę. Jest z tego powodu krytykowany przez część wyborców.

Często mówi się też o niewyparzonym języku prezydenta Urugwaju. Prezydent Argentyny Cristinie Fernández Kirchner nazwał "starą, gorszą niż ten zezowaty" (były prezydent Nestor Kirchner).

Mimo że nie cieszy się już 80-procentowym poparciem obywateli, Jose Mujica wciąż jest najlepiej ocenianym w Urugwaju politykiem. 79-letni prezydent wkrótce przejdzie na emeryturę. Pięknym ukoronowaniem jego politycznej kariery byłoby Nagroda Nobla. W tym roku został do niej nominowany.

Czy istnieje lek na raka? – Czy niedobór witaminy B17 wywołuje raka?

Jest wiele kuracji przeciw rakowi, które odniosły sukces, niewiele jednak jest dyskusji na temat możliwych sposobów zapobiegania rakowi, ani też efektywnego kontrolowania jego rozwoju. Ponadto ciśnie się na usta pytanie dlaczego, z każdym kolejnym rokiem stajemy się coraz to bardziej podatni na wszelkie odmiany raka?

Dlaczego zapadamy na raka nie jest to do końca wiadome. Może to na skutek palenia papierosów, nadmiernego opalania, czy też toksyn z nawozów sztucznych i pestycydów spożywanych w codziennym jedzeniu? Badania Dr Krebs’a wskazują, że rak jest skutkiem niedoboru witaminy B17. Czynniki rakotwórcze, takie jak palenie papierosów czy nadmiar słońca jedynie ukazują niedobór witaminy B17. W przypadku raka zastąpienie utraconej witaminy B17 w naszych dietach mogłoby przyczynić się do większej efektywności leczenia innymi metodami czy wręcz je zastąpić.

Czy istnieje bezpośrednia więź pomiędzy wzrostem substancji chemicznych dodawanych do naszej żywności i wody, czy też należy winić za ten stan rzeczy usuniecie pewnych zasadniczych składników z naszych rafinowanych zachodnich diet? Istnieją dowody na to, że usunięcie witaminy B17 z naszej diety odegrało jedną z najistotniejszych ról w zwiększonej podatności na zachorowanie na raka.

Nasza obecna, zachodnio-europejska, dieta jest zubożona w witaminę B17. Parę wieków temu jedliśmy chleb z domieszką nasion prosa i lnu, bogatych w witaminę B17, a teraz chleb pszeniczny i żytni, który jadamy nie ma jej w ogóle. Nasze babcie zwykły dodawać pokruszone nasiona śliwek, czereśni, jabłek, moreli do domowych konfitur i dżemów. Nasiona tych owoców są jednym z najpotężniejszych źródeł witaminy B17.

Dieta bogata w naturalną żywność

Interesujące są badania nad ludnością konsumująca lokalną żywność w środowiskach, w których się urodzili. Ludzie ci chorują na raka znacznie rzadziej, niż ci, którzy nie zwracają uwagi na pochodzenie żywności jedząc produkty wysoce przetworzone.

Hunza, jedno z plemion z Himalajów, nigdy nie znało przypadku zachorowania na raka, czy choroby serca ponieważ trzyma się swojej tradycyjnej diety, która jest wyjątkowo obfita zarówno w morele jak i w proso. Badania w których zaczęto stosować zachodnio-europejską dietę u Hunzów spowodowały, że stali się oni podatni na raka i choroby serca.

Richard Mackarness pracował nad dietą Eskimosów, oraz Indian. W swym naturalnym środowisku obydwie grupy są zasadniczo mięsożerne, spożywając upolowaną zwierzynę, włączając w to łosia i karibu, wspomaganą jedynie dzikimi jagodami, kiedy bywają one dostępne w sezonie. Mackarness podkreśla, że pomiędzy tymi ludami nie występuje problem otyłości, mimo że konsumują oni zwierzęce tłuszcze nasycone co najmniej dwa razy na dzień. Jeszcze bardziej interesującym faktem jest dowód na to, że Eskimosi i Indianie, spożywający naturalną żywność nie zapadają na raka ani nie chorują na serce. Mięso karibu jest główną częścią diety obydwu grup. Karibu żywią się głównie trawą, zawierającą ok. 15.000 mg witaminy B17 na kilogram. Do tego jagody spożywane zarówno przez Eskimosów, jak i Indian, zawierają ogromne ilości witaminy B17.

Podsumowując, bez znaczenia jest czy jesteśmy wegeterianinami (Hunza) czy lubimy mięso (Eskimosi) – możemy skonstruować zdrową dietę.

Dieta oparta na produktach wysoce przetworzonych

W zachodnich kulturach żywność, którą karmi się obecnie zwierzęta domowe przeznaczone na ubój zazwyczaj zawiera jedynie śladowe pozostałości witaminy B17. Genetyczne modyfikacje żywności mają dodatkowy negatywny wpływ na jakość żywności. Podczas gdy Hunzowie i Eskimosi otrzymują przeciętną, dawkę witaminy B17 w wysokości 250 – 3000 mg na dzień, Europejczycy i Amerykanie, spożywający tak zwaną zdrową żywność, przyjmują jej zaledwie 2 mg.

Witamina B17 została prawie zupełnie wyeliminowana z zachodniej żywności, co powoduje w ostatnich latach epidemię raka.

Działanie witaminy B17

Skoro rozwiązanie problemu raka jest tak proste jak zwiększenie spożycia witaminy B17 z diety, dlaczego nikt nic nie robi w tym kierunku? Ponieważ lobbing międzynarodowej farmakologii jest tak ogromny, że udało się zmontować kampanie przeciw witaminie B17 opierające się na fakcie, że zawiera ona pewne ilości śmiertelnej trucizny – cyjanku potasu.

Przypadek osoby, która rzekomo zatruła się surowymi pestkami moreli w San Francisco dostała się na czołówki wszystkich gazet w USA. Spożywanie pestek moreli lub B17 jest dzięki temu faktowi obrazowane jako jednoznaczne z popełnianiem samobójstwa. Istnieje inna historia, jakoby Dr Krebs, po przetestowaniu witaminy na zwierzętach, napełnił dużą strzykawkę mega dawką skoncentrowanej letril, którą następnie wstrzyknął sobie w ramie! Krebs przeżył w zdrowiu 84 lata.

Witamina B17 nie jest szkodliwa dla zdrowych tkanek. Molekuła B17 zawiera jedną jednostkę cyjanku, jedna jednostkę benzaldehydu i dwie jednostki glukozy. Aby cyjanek mógł stać się niebezpieczny trzeba najpierw uwolnić go z molekuły, do czego potrzebny jest enzym, zwany beta-glukozydaza. Jest on obecny w całym ciele ludzkim.

Wobec czego jak można twierdzić, że B17 jest bezpieczne? Co czyni letril bezpieczną jest fakt, że enzym ten występuje w maleńkich ilościach. Jego ilość znacznie wzrasta (100 razy) tylko w siedliskach narośla rakowego. Tak więc cyjanek bywa jedynie aktywowany w miejscu, gdzie znajduje się rak, całkowicie niszcząc komórki rakowe. Komórki zdrowe pozostają nietknięte. Aldehyd benzoesowy, który jest również śmiertelnie niebezpieczną trucizną, jest aktywowany w tym samym czasie, wytwarzając truciznę sto razy silniejszą, niż każdy z nich z osobna. Ciągle jednak pozostaje pytanie: co z niebezpieczeństwem dla reszty komórek ciała?

Inny enzym, rodanaza, zawsze obecny w większych ilościach niż enzym beta-glukozydaza w zdrowych komórkach, posiada prostą zdolność kompletnego przetworzenia zarówno cyjanku jak i benzaldehydu w produkty korzystne dla zdrowia. Komórki rakowe nie zawierają w ogóle rodanazy, co pozostawia je kompletnie bezbronnymi wobec cyjanku i aldehydu benzoesowego.

„Świat bez raka” Edwarda Griffina

Pewne pre-embrionalne komórki w ciąży nie różnią się w sposób widoczny od wysoce złośliwych komórek rakowych. Edward Griffin, w „Świat bez raka”, pisze:

„Trofoblast w ciąży posiada wszystkie znamiona raka. Rozprzestrzenia się on i ulega podziałowi bardzo szybko, w miarę jak wgryza się w ściankę maciczną, przygotowując miejsce, w którym embrion może się zagnieździć”…

Trofoblast może ewoluować w jakikolwiek organ albo tkankę, lub alternatywnie w ludzki embrion. Kiedy stymulowana jest w kierunku wyprodukowania trofoblastu poprzez kontakt z hormonem estrogenu, obecnym zarówno u kobiet jak i u mężczyzn, przydarza się jedna z dwu rzeczy. W przypadku ciąży rezultatem jest konwencjonalny rozwój placenty i pępowiny. Jeśli trofoblast jest natomiast stymulowany, jako część procesu leczenia, rezultatem jest rak.

…”staje się to rakiem, kiedy proces leczenia nie zostaje zastopowany po wykonaniu swego zadania”…

Dowód tego twierdzenia istnieje niezbicie. Wszystkie komórki trofoblastu produkują unikatowy hormon, nazywany gonadotropina kosmówkowa, łatwo wykrywalny w moczu. Jeżeli osoba jest albo w ciąży albo też chora na raka, prosty test ciążowy na hCG powinien potwierdzić każde z osobna lub obydwa razem z dokładnością powyżej 85%. Jeśli badania próbki moczu dadzą wynik pozytywny to znaczy, że albo jest to normalna ciąża albo nienormalna narośl rakowa.

Jeśli pacjentem jest kobieta to albo jest ona w ciąży albo ma raka. Jeśli zaś mężczyzna, to tylko może być rak.

W takim celu, po co te wszystkie kosztowne biopsje, wykonywane dla sprawdzenia, czy istnieje rak? Zauważmy, że Wikipedia nie wspomina nic o możliwości stosowania testów do wykrywania raka! Można tylko zgadywać, że ubezpieczalnia medyczna płaci lekarzom wyższe kwoty za biopsje, niż za testy ciążowe.

No dobrze, ale gdzie jest dowód na prawidłowość powyższych tez Griffina, przecież nie jest on lekarzem! I tu leży pies pogrzebany. Oficjalne stanowisko świata lekarskiego mówi, że witamina B17 w najlepszym przypadku nie ma żadnego wpływu na organizm, zaś w najgorszym jest dla niego trująca i jej spożywanie może prowadzić do śmierci. Co więcej witamina B17 nie jest oficjalnie uznawana przez sporą część środowiska lekarskiego i jest blokowana przez przemysł farmaceutyczny, wobec czego nie prowadzi się, ani nie publikuje żadnych oficjalnych badań o jej stosowaniu w walce z rakiem.

Z drugiej strony istnieje całe mnóstwo źródeł poza medycznych w Internecie, gdzie przytacza się przypadki uleczenia raka stosując terapię B17. Cześć z tych źródeł jest fałszywa i jest to zakamuflowana kampania marketingowa firmy sprzedających letril. Nie ma co do tego żadnej wątpliwości.

Niemniej jednak nie wszystkie te strony w Internecie na temat witaminy B17 są oszustwem. W świetle badań nad Eskimosami i Indianami oraz innymi plemionami pozostaje wysoce prawdopodobne, że, to jednak B17 zawiera w ich dietach, a zubożona w dietach zachodnio-europejskich jest właśnie tym czynnikiem, który chroni przed rakiem. Epidemia raka wśród nacji o wysokim poziomie rozwoju rolniczego nie bierze się znikąd.

Co na to lekarze?

Większość lekarzy nie uznaje witaminy B17 za wiarygodnej, czy nawet nie słyszała o letril’u w ogóle. Jest pewna grupa lekarzy, którzy wiedzą co to witamina B17, ale mają fałszywe informacje propagowane przez koncerny farmaceutyczne. Lekarze są uzależnieni od izb lekarskich, które mają prawo zabrać uprawnienia do wykonywania zawodu, tym którzy nie stosują się do zaleceń. W wielu krajach witamina B17 jest nielegalna.

Z powodu wrogiej kampanii przeciwko B17 (letril) oraz z powodu trudności w jej zdobyciu, większość chorych na raka zaczyna stosować witaminy, jako ostatnią drogę ratunku, długo po tym, jak zostaną już spaleni promieniowaniem i zatruci chemoterapią. Witamina B17 (letril) była swego czasu dostępna na przykład w Australii. Obecnie jest tam zakazana a przy obecnych zastraszających statystykach, mówiących, że jeden na dwóch Australijczyków zachoruje na raka, zakaz ten wydaje się nonsensowny.

W jakich produktach żywnościowych można znaleźć witaminę B17?

- pestki: jabłek, moreli, wiśni, nektarynek, brzoskwiń, gruszek, śliwek,
- ziarna: owsa, jęczmienia, brązowego ryżu, gryki, lnu, prosa, żyta, wyki, pszenicy,
- nasiona: lnu, sezamu, chia (Salvia hispanica / szałwia hiszpańska) – czyli oleiste,
- fasole: bób, ciecierzyca, soczewica (skiełkowana), fasola półksiężycowata,
- orzechy: gorzkie migdały, macadamia, nerkowca,
- owoce: jagody, jeżyny, aronia, żurawina, maliny, truskawki.

W sklepach internetowych można kupić letril w tabletkach.
Ile witaminy B17 należy przyswajać dziennie?

Według dr E. Krebs’a należy zjadać owoce w całości (nasiona włącznie), ale nie jeść większej ilości nasion ponad te które były w całym owocu. Jedno jądro pestki z brzoskwini lub moreli na ok 4,5 kg masy ciała uważa się za więcej niż wystarczająca ilość w profilaktyce raka, choć dokładna liczba może się różnić dla osoby z indywidualnym metabolizmem i nawykami żywieniowymi.

Profilaktycznie człowiek o masie około 80kg może zjadać 2-3 pestki moreli bądź brzoskwiń dziennie. W terapii antynowotworowej niektóre źródła sugerują stosowanie około 5-12 pestek dziennie.
Uwagi

Oczywiście, jak z każdym produktem żywnościowym rozsądek, a co za tym idzie umiar w jedzeniu jest wskazany. Spożycie zbyt wielu jąder pestek lub nasion można w rezultacie wywołać niepożądane skutki uboczne. Wysokie stężenia witaminy B17 mogą występować w naturalnych produktach spożywczych w ich surowym lub kiełkującym stadium. Umiarkowane gotowanie i proces obróbki termicznej żywności nie niszczy witaminy B17.

Podsumowanie

Czy witamina B17 zwana letril to lek cud na raka? B17 ma zarówno zwolenników jak i zajadłych przeciwników. Istnieją nawet teorie spiskowe wokół prawdziwych rezultatów działania witaminy. Niezależnie od rodzaju diety, czy wegetariańskiej czy opartej na mięsie, kluczem do zdrowia jest rozsądek, umiarkowanie i spożywanie naturalnych, w miarę nieprzetworzonych, czyli organicznych, produktów. Wzbogacajmy naszą dietę w migdały, kasze, owoce w całości (z pestkami włącznie), ziarna i kiełki, a będziemy cieszyli się lepszym zdrowiem i przy okazji przyjmiemy wystarczające ilości witaminy B17.

Czy istnieje lek na raka?

Czy niedobór witaminy B17 wywołuje raka?

Jest wiele kuracji przeciw rakowi, które odniosły sukces, niewiele jednak jest dyskusji na temat możliwych sposobów zapobiegania rakowi, ani też efektywnego kontrolowania jego rozwoju. Ponadto ciśnie się na usta pytanie dlaczego, z każdym kolejnym rokiem stajemy się coraz to bardziej podatni na wszelkie odmiany raka?

Dlaczego zapadamy na raka nie jest to do końca wiadome. Może to na skutek palenia papierosów, nadmiernego opalania, czy też toksyn z nawozów sztucznych i pestycydów spożywanych w codziennym jedzeniu? Badania Dr Krebs’a wskazują, że rak jest skutkiem niedoboru witaminy B17. Czynniki rakotwórcze, takie jak palenie papierosów czy nadmiar słońca jedynie ukazują niedobór witaminy B17. W przypadku raka zastąpienie utraconej witaminy B17 w naszych dietach mogłoby przyczynić się do większej efektywności leczenia innymi metodami czy wręcz je zastąpić.

Czy istnieje bezpośrednia więź pomiędzy wzrostem substancji chemicznych dodawanych do naszej żywności i wody, czy też należy winić za ten stan rzeczy usuniecie pewnych zasadniczych składników z naszych rafinowanych zachodnich diet? Istnieją dowody na to, że usunięcie witaminy B17 z naszej diety odegrało jedną z najistotniejszych ról w zwiększonej podatności na zachorowanie na raka.

Nasza obecna, zachodnio-europejska, dieta jest zubożona w witaminę B17. Parę wieków temu jedliśmy chleb z domieszką nasion prosa i lnu, bogatych w witaminę B17, a teraz chleb pszeniczny i żytni, który jadamy nie ma jej w ogóle. Nasze babcie zwykły dodawać pokruszone nasiona śliwek, czereśni, jabłek, moreli do domowych konfitur i dżemów. Nasiona tych owoców są jednym z najpotężniejszych źródeł witaminy B17.

Dieta bogata w naturalną żywność

Interesujące są badania nad ludnością konsumująca lokalną żywność w środowiskach, w których się urodzili. Ludzie ci chorują na raka znacznie rzadziej, niż ci, którzy nie zwracają uwagi na pochodzenie żywności jedząc produkty wysoce przetworzone.

Hunza, jedno z plemion z Himalajów, nigdy nie znało przypadku zachorowania na raka, czy choroby serca ponieważ trzyma się swojej tradycyjnej diety, która jest wyjątkowo obfita zarówno w morele jak i w proso. Badania w których zaczęto stosować zachodnio-europejską dietę u Hunzów spowodowały, że stali się oni podatni na raka i choroby serca.

Richard Mackarness pracował nad dietą Eskimosów, oraz Indian. W swym naturalnym środowisku obydwie grupy są zasadniczo mięsożerne, spożywając upolowaną zwierzynę, włączając w to łosia i karibu, wspomaganą jedynie dzikimi jagodami, kiedy bywają one dostępne w sezonie. Mackarness podkreśla, że pomiędzy tymi ludami nie występuje problem otyłości, mimo że konsumują oni zwierzęce tłuszcze nasycone co najmniej dwa razy na dzień. Jeszcze bardziej interesującym faktem jest dowód na to, że Eskimosi i Indianie, spożywający naturalną żywność nie zapadają na raka ani nie chorują na serce. Mięso karibu jest główną częścią diety obydwu grup. Karibu żywią się głównie trawą, zawierającą ok. 15.000 mg witaminy B17 na kilogram. Do tego jagody spożywane zarówno przez Eskimosów, jak i Indian, zawierają ogromne ilości witaminy B17.

Podsumowując, bez znaczenia jest czy jesteśmy wegeterianinami (Hunza) czy lubimy mięso (Eskimosi) – możemy skonstruować zdrową dietę.

Dieta oparta na produktach wysoce przetworzonych

W zachodnich kulturach żywność, którą karmi się obecnie zwierzęta domowe przeznaczone na ubój zazwyczaj zawiera jedynie śladowe pozostałości witaminy B17. Genetyczne modyfikacje żywności mają dodatkowy negatywny wpływ na jakość żywności. Podczas gdy Hunzowie i Eskimosi otrzymują przeciętną, dawkę witaminy B17 w wysokości 250 – 3000 mg na dzień, Europejczycy i Amerykanie, spożywający tak zwaną zdrową żywność, przyjmują jej zaledwie 2 mg.

Witamina B17 została prawie zupełnie wyeliminowana z zachodniej żywności, co powoduje w ostatnich latach epidemię raka.

Działanie witaminy B17

Skoro rozwiązanie problemu raka jest tak proste jak zwiększenie spożycia witaminy B17 z diety, dlaczego nikt nic nie robi w tym kierunku? Ponieważ lobbing międzynarodowej farmakologii jest tak ogromny, że udało się zmontować kampanie przeciw witaminie B17 opierające się na fakcie, że zawiera ona pewne ilości śmiertelnej trucizny – cyjanku potasu.

Przypadek osoby, która rzekomo zatruła się surowymi pestkami moreli w San Francisco dostała się na czołówki wszystkich gazet w USA. Spożywanie pestek moreli lub B17 jest dzięki temu faktowi obrazowane jako jednoznaczne z popełnianiem samobójstwa. Istnieje inna historia, jakoby Dr Krebs, po przetestowaniu witaminy na zwierzętach, napełnił dużą strzykawkę mega dawką skoncentrowanej letril, którą następnie wstrzyknął sobie w ramie! Krebs przeżył w zdrowiu 84 lata.

Witamina B17 nie jest szkodliwa dla zdrowych tkanek. Molekuła B17 zawiera jedną jednostkę cyjanku, jedna jednostkę benzaldehydu i dwie jednostki glukozy. Aby cyjanek mógł stać się niebezpieczny trzeba najpierw uwolnić go z molekuły, do czego potrzebny jest enzym, zwany beta-glukozydaza. Jest on obecny w całym ciele ludzkim.

Wobec czego jak można twierdzić, że B17 jest bezpieczne? Co czyni letril bezpieczną jest fakt, że enzym ten występuje w maleńkich ilościach. Jego ilość znacznie wzrasta (100 razy) tylko w siedliskach narośla rakowego. Tak więc cyjanek bywa jedynie aktywowany w miejscu, gdzie znajduje się rak, całkowicie niszcząc komórki rakowe. Komórki zdrowe pozostają nietknięte. Aldehyd benzoesowy, który jest również śmiertelnie niebezpieczną trucizną, jest aktywowany w tym samym czasie, wytwarzając truciznę sto razy silniejszą, niż każdy z nich z osobna. Ciągle jednak pozostaje pytanie: co z niebezpieczeństwem dla reszty komórek ciała?

Inny enzym, rodanaza, zawsze obecny w większych ilościach niż enzym beta-glukozydaza w zdrowych komórkach, posiada prostą zdolność kompletnego przetworzenia zarówno cyjanku jak i benzaldehydu w produkty korzystne dla zdrowia. Komórki rakowe nie zawierają w ogóle rodanazy, co pozostawia je kompletnie bezbronnymi wobec cyjanku i aldehydu benzoesowego.

„Świat bez raka” Edwarda Griffina

Pewne pre-embrionalne komórki w ciąży nie różnią się w sposób widoczny od wysoce złośliwych komórek rakowych. Edward Griffin, w „Świat bez raka”, pisze:

„Trofoblast w ciąży posiada wszystkie znamiona raka. Rozprzestrzenia się on i ulega podziałowi bardzo szybko, w miarę jak wgryza się w ściankę maciczną, przygotowując miejsce, w którym embrion może się zagnieździć”…

Trofoblast może ewoluować w jakikolwiek organ albo tkankę, lub alternatywnie w ludzki embrion. Kiedy stymulowana jest w kierunku wyprodukowania trofoblastu poprzez kontakt z hormonem estrogenu, obecnym zarówno u kobiet jak i u mężczyzn, przydarza się jedna z dwu rzeczy. W przypadku ciąży rezultatem jest konwencjonalny rozwój placenty i pępowiny. Jeśli trofoblast jest natomiast stymulowany, jako część procesu leczenia, rezultatem jest rak.

…”staje się to rakiem, kiedy proces leczenia nie zostaje zastopowany po wykonaniu swego zadania”…

Dowód tego twierdzenia istnieje niezbicie. Wszystkie komórki trofoblastu produkują unikatowy hormon, nazywany gonadotropina kosmówkowa, łatwo wykrywalny w moczu. Jeżeli osoba jest albo w ciąży albo też chora na raka, prosty test ciążowy na hCG powinien potwierdzić każde z osobna lub obydwa razem z dokładnością powyżej 85%. Jeśli badania próbki moczu dadzą wynik pozytywny to znaczy, że albo jest to normalna ciąża albo nienormalna narośl rakowa.

Jeśli pacjentem jest kobieta to albo jest ona w ciąży albo ma raka. Jeśli zaś mężczyzna, to tylko może być rak.

W takim celu, po co te wszystkie kosztowne biopsje, wykonywane dla sprawdzenia, czy istnieje rak? Zauważmy, że Wikipedia nie wspomina nic o możliwości stosowania testów do wykrywania raka! Można tylko zgadywać, że ubezpieczalnia medyczna płaci lekarzom wyższe kwoty za biopsje, niż za testy ciążowe.

No dobrze, ale gdzie jest dowód na prawidłowość powyższych tez Griffina, przecież nie jest on lekarzem! I tu leży pies pogrzebany. Oficjalne stanowisko świata lekarskiego mówi, że witamina B17 w najlepszym przypadku nie ma żadnego wpływu na organizm, zaś w najgorszym jest dla niego trująca i jej spożywanie może prowadzić do śmierci. Co więcej witamina B17 nie jest oficjalnie uznawana przez sporą część środowiska lekarskiego i jest blokowana przez przemysł farmaceutyczny, wobec czego nie prowadzi się, ani nie publikuje żadnych oficjalnych badań o jej stosowaniu w walce z rakiem.

Z drugiej strony istnieje całe mnóstwo źródeł poza medycznych w Internecie, gdzie przytacza się przypadki uleczenia raka stosując terapię B17. Cześć z tych źródeł jest fałszywa i jest to zakamuflowana kampania marketingowa firmy sprzedających letril. Nie ma co do tego żadnej wątpliwości.

Niemniej jednak nie wszystkie te strony w Internecie na temat witaminy B17 są oszustwem. W świetle badań nad Eskimosami i Indianami oraz innymi plemionami pozostaje wysoce prawdopodobne, że, to jednak B17 zawiera w ich dietach, a zubożona w dietach zachodnio-europejskich jest właśnie tym czynnikiem, który chroni przed rakiem. Epidemia raka wśród nacji o wysokim poziomie rozwoju rolniczego nie bierze się znikąd.

Co na to lekarze?

Większość lekarzy nie uznaje witaminy B17 za wiarygodnej, czy nawet nie słyszała o letril’u w ogóle. Jest pewna grupa lekarzy, którzy wiedzą co to witamina B17, ale mają fałszywe informacje propagowane przez koncerny farmaceutyczne. Lekarze są uzależnieni od izb lekarskich, które mają prawo zabrać uprawnienia do wykonywania zawodu, tym którzy nie stosują się do zaleceń. W wielu krajach witamina B17 jest nielegalna.

Z powodu wrogiej kampanii przeciwko B17 (letril) oraz z powodu trudności w jej zdobyciu, większość chorych na raka zaczyna stosować witaminy, jako ostatnią drogę ratunku, długo po tym, jak zostaną już spaleni promieniowaniem i zatruci chemoterapią. Witamina B17 (letril) była swego czasu dostępna na przykład w Australii. Obecnie jest tam zakazana a przy obecnych zastraszających statystykach, mówiących, że jeden na dwóch Australijczyków zachoruje na raka, zakaz ten wydaje się nonsensowny.

W jakich produktach żywnościowych można znaleźć witaminę B17?

- pestki: jabłek, moreli, wiśni, nektarynek, brzoskwiń, gruszek, śliwek,
- ziarna: owsa, jęczmienia, brązowego ryżu, gryki, lnu, prosa, żyta, wyki, pszenicy,
- nasiona: lnu, sezamu, chia (Salvia hispanica / szałwia hiszpańska) – czyli oleiste,
- fasole: bób, ciecierzyca, soczewica (skiełkowana), fasola półksiężycowata,
- orzechy: gorzkie migdały, macadamia, nerkowca,
- owoce: jagody, jeżyny, aronia, żurawina, maliny, truskawki.

W sklepach internetowych można kupić letril w tabletkach.
Ile witaminy B17 należy przyswajać dziennie?

Według dr E. Krebs’a należy zjadać owoce w całości (nasiona włącznie), ale nie jeść większej ilości nasion ponad te które były w całym owocu. Jedno jądro pestki z brzoskwini lub moreli na ok 4,5 kg masy ciała uważa się za więcej niż wystarczająca ilość w profilaktyce raka, choć dokładna liczba może się różnić dla osoby z indywidualnym metabolizmem i nawykami żywieniowymi.

Profilaktycznie człowiek o masie około 80kg może zjadać 2-3 pestki moreli bądź brzoskwiń dziennie. W terapii antynowotworowej niektóre źródła sugerują stosowanie około 5-12 pestek dziennie.
Uwagi

Oczywiście, jak z każdym produktem żywnościowym rozsądek, a co za tym idzie umiar w jedzeniu jest wskazany. Spożycie zbyt wielu jąder pestek lub nasion można w rezultacie wywołać niepożądane skutki uboczne. Wysokie stężenia witaminy B17 mogą występować w naturalnych produktach spożywczych w ich surowym lub kiełkującym stadium. Umiarkowane gotowanie i proces obróbki termicznej żywności nie niszczy witaminy B17.

Podsumowanie

Czy witamina B17 zwana letril to lek cud na raka? B17 ma zarówno zwolenników jak i zajadłych przeciwników. Istnieją nawet teorie spiskowe wokół prawdziwych rezultatów działania witaminy. Niezależnie od rodzaju diety, czy wegetariańskiej czy opartej na mięsie, kluczem do zdrowia jest rozsądek, umiarkowanie i spożywanie naturalnych, w miarę nieprzetworzonych, czyli organicznych, produktów. Wzbogacajmy naszą dietę w migdały, kasze, owoce w całości (z pestkami włącznie), ziarna i kiełki, a będziemy cieszyli się lepszym zdrowiem i przy okazji przyjmiemy wystarczające ilości witaminy B17.

Ram Bahadur Bomjon - wcielenie Buddy? – Grecki matematyk Pitagoras próbował uzasadnić proces wędrówki dusz, ale tylko w buddyzmie (i w niektórych jego odłamach) reinkarnacja jest podstawową tradycją. W szczególności uważa się, że każdy człowiek jest skazany na życie wieczne w różnych ciałach i każdy z nas przechodzi przez nieskończoną liczbę przemian (tak zwane koło Sansary).

Wyznawcy buddyzmu są przekonani, że co kilkaset lat na ziemię przychodzi następne wcielenie Buddy, a jego los jest godny pozazdroszczenia. Ziemskie wcielenia Buddy rzadko dotrwa do dorosłości (zwykle umiera w tajemniczych okolicznościach lub ginie po prostu).
Ostatnio wcieleniem Buddy okrzyknięto Rama Bahadur Bomjon, który oddaje się głębokiej medytacji. Chłopiec urodził się 09 kwietnia 1990 w małej miejscowości w górzystym Nepalu. Od dzieciństwa był zaskakująco poważnym i przyjaznym chłopakiem, który z szacunkiem odnosił się do osób w każdym wieku i różnym statusie społecznym. W ciągu pięciu lat wyświęcono go na mnicha, który przyjął przykazania panch shila. Mężczyzna już w tym czasie pokazał niezwykłą skłonność do medytacji, która może trwać nawet do kilku dni bez przerwy na sen i jedzenie.

W roku 2005 Ram Bahadur Bomjon zasiadł pod świętym drzewem i głęboko medytował przez dziewięć miesięcy. Istnieje wiele dowodów wskazujących, że młody człowiek, który nie jadł i nie pił, przez cały czas stracił na wadze tylko 1,5 kg.

Potem rozeszły się pierwsze pogłoski, że w Nepalu żyje chłopiec – wcielenie Buddy. Zainteresowanie jego osobą było tak duże, że młody człowiek był zmuszony przenieść się do dżungli, ponieważ masowo nawiedzali go turyści i ciekawscy.
W styczniu 2006 Rama Bahadur Bomjon zapłonął sam z siebie przy ponad stu świadkach i w obecności kamer. Ogień zniknął po kilku sekundach, a mnich nie doznał żadnych oparzeń.


Facet z Nepalu wywołuje emocje. Do maleńkiej wsi, gdzie mieszka mężczyzna, zmierzają wyznawcy buddyzmu z całego świata.
Wiosną 2006 Rama Bahadur Bomjon po prostu zniknął, aby pojawić się sześć miesięcy później. Wiadomo, że w tym czasie medytował pod ziemią w bunkrze, wybudowanym w czasie drugiej wojny światowej. Obecnie Rama modli się w swojej rodzinnej miejscowości, odmawiając jedzenia i wody, ale przyjmuje pielgrzymów.

Ram Bahadur Bomjon - wcielenie Buddy?

Grecki matematyk Pitagoras próbował uzasadnić proces wędrówki dusz, ale tylko w buddyzmie (i w niektórych jego odłamach) reinkarnacja jest podstawową tradycją. W szczególności uważa się, że każdy człowiek jest skazany na życie wieczne w różnych ciałach i każdy z nas przechodzi przez nieskończoną liczbę przemian (tak zwane koło Sansary).

Wyznawcy buddyzmu są przekonani, że co kilkaset lat na ziemię przychodzi następne wcielenie Buddy, a jego los jest godny pozazdroszczenia. Ziemskie wcielenia Buddy rzadko dotrwa do dorosłości (zwykle umiera w tajemniczych okolicznościach lub ginie po prostu).
Ostatnio wcieleniem Buddy okrzyknięto Rama Bahadur Bomjon, który oddaje się głębokiej medytacji. Chłopiec urodził się 09 kwietnia 1990 w małej miejscowości w górzystym Nepalu. Od dzieciństwa był zaskakująco poważnym i przyjaznym chłopakiem, który z szacunkiem odnosił się do osób w każdym wieku i różnym statusie społecznym. W ciągu pięciu lat wyświęcono go na mnicha, który przyjął przykazania panch shila. Mężczyzna już w tym czasie pokazał niezwykłą skłonność do medytacji, która może trwać nawet do kilku dni bez przerwy na sen i jedzenie.

W roku 2005 Ram Bahadur Bomjon zasiadł pod świętym drzewem i głęboko medytował przez dziewięć miesięcy. Istnieje wiele dowodów wskazujących, że młody człowiek, który nie jadł i nie pił, przez cały czas stracił na wadze tylko 1,5 kg.

Potem rozeszły się pierwsze pogłoski, że w Nepalu żyje chłopiec – wcielenie Buddy. Zainteresowanie jego osobą było tak duże, że młody człowiek był zmuszony przenieść się do dżungli, ponieważ masowo nawiedzali go turyści i ciekawscy.
W styczniu 2006 Rama Bahadur Bomjon zapłonął sam z siebie przy ponad stu świadkach i w obecności kamer. Ogień zniknął po kilku sekundach, a mnich nie doznał żadnych oparzeń.


Facet z Nepalu wywołuje emocje. Do maleńkiej wsi, gdzie mieszka mężczyzna, zmierzają wyznawcy buddyzmu z całego świata.
Wiosną 2006 Rama Bahadur Bomjon po prostu zniknął, aby pojawić się sześć miesięcy później. Wiadomo, że w tym czasie medytował pod ziemią w bunkrze, wybudowanym w czasie drugiej wojny światowej. Obecnie Rama modli się w swojej rodzinnej miejscowości, odmawiając jedzenia i wody, ale przyjmuje pielgrzymów.

Lekarz przechodzi na weganizm, aby uniknąć zawału serca – Kiedy dr Charles Huebner, reumatolog, spojrzał na historię swojej rodziny, wiedział, że konieczna była zmiana, aby mógł wieść zdrowe i długie życie. Oboje rodzice doznali zawału serca, także kilka jego ciotek, wujków oraz dziadkowie. Jego brat zmarł na atak serca w wieku 50 lat.
 
"To spowodowało, że zacząłem zastanawiać się nad moim stylem życia." - powiedział Huebner. -"Miałem powód do zmartwienia."
 
W tym samym czasie, kiedy jego brat miał atak serca, Huebner przeczytał artykuł Michaela Oznera, kardiologa, który od kilku już lat uczy ludzi, jak zapobiegać chorobom serca, a nie tylko je leczyć. Ozner jest autorem wielu książek i artykułów, które podkreślają, jakie znaczenie ma zmiana stylu życia - zmiana diety i ćwiczenia fizyczne - w zwalczaniu chorób serca, które są najczęstszym powodem zgonów w Stanach Zjednoczonych.
 
Artykuł Oznera zainspirował Huebnera do przeprowadzenia dalszych badań na temat wpływu żywności i diety na organizm. Zawiodło go to do książki dr Caldwella Esselstyna, która promuje dietę roślinną, pozbawioną oleju, w celu ochrony organizmu przed chorobami, nie tylko serca.
 
Od stycznia 2010 Huebner zaczął przestrzegać diety wegańskiej, pozbawionej oleju, i od tej pory prowadzi seminaria na temat zdrowego dla serca sposobu odżywiania się w oparciu o badania Esselstyna.
 
"Czuję się o wiele lżejszy." - mówi dr Huebner - "Straciłem 15 kg, mam więcej energii i dużo lepszą jasność umysłu. Mój poziom energii zdecydowanie się podwyższył i wytrzymałość na ćwiczenia wyraźnie wzrosła."
 
Huebner przyznaje, że przystosowanie się do wegańskiego stylu życia było umiarkowanie trudne. Musiał pokonać nawyki żywieniowe i łaknienie, ale po miesiącu było to już dużo łatwiejsze.
 
"Naprawdę potrzebny jest plan, aby zacząć ten rodzaj stylu życia." - twierdzi - "Trzeba wiedzieć, jak odżywiać się w sposób praktyczny, jak trzymać się tej diety dzięki odpowiedniej ilości przepisów, i przygotowywania smacznych i przyjemnych posiłków na co dzień. Jest to na pewno zakręt na naszej drodze zdobywania wiedzy."
 
Ważne jest też wsparcie.
 
"Jeśli robisz to sam/a, może ci być ciężko. Moja żona nie do końca odżywia się w ten sam sposób, ale jest bardzo pomocna i robimy wiele potraw razem. Gdy nauczysz się podstaw na temat produktów żywnościowych i jak je przygotowywać, to staje się to łatwiejsze. Teraz naprawdę lubię smak naturalnej żywności."
 
Huebner uważa, że edukacja na temat roli diety w stosunku do chorób serca może ratować ludzi, i ma nadzieję, że inni lekarze zaczną popularyzować zapobieganie zamiast leczenia.
 
Nie tylko chorobom serca można zapobiec stosując dietę roślinną. Huebner zaobserwował radykalne zmiany u niektórych swoich pacjentów cierpiących na takie choroby zapalne, jak toczeń i artretyzm.
 
"Kiedy zdasz sobie sprawę, jaką rolę odgrywa żywność, jasno widzisz, że to, co wielu ludzi je, sprawia, że chorują." "Aby uzdrowić naczynia krwionośne i serce, potrzeba wartościowego pokarmu." - powiedział - "Kiedy już zaczniesz, to nie chcesz zawracać, bo naprawdę czujesz się lepiej. Dla mnie nie ma powrotu."

Lekarz przechodzi na weganizm, aby uniknąć zawału serca

Kiedy dr Charles Huebner, reumatolog, spojrzał na historię swojej rodziny, wiedział, że konieczna była zmiana, aby mógł wieść zdrowe i długie życie. Oboje rodzice doznali zawału serca, także kilka jego ciotek, wujków oraz dziadkowie. Jego brat zmarł na atak serca w wieku 50 lat.

"To spowodowało, że zacząłem zastanawiać się nad moim stylem życia." - powiedział Huebner. -"Miałem powód do zmartwienia."

W tym samym czasie, kiedy jego brat miał atak serca, Huebner przeczytał artykuł Michaela Oznera, kardiologa, który od kilku już lat uczy ludzi, jak zapobiegać chorobom serca, a nie tylko je leczyć. Ozner jest autorem wielu książek i artykułów, które podkreślają, jakie znaczenie ma zmiana stylu życia - zmiana diety i ćwiczenia fizyczne - w zwalczaniu chorób serca, które są najczęstszym powodem zgonów w Stanach Zjednoczonych.

Artykuł Oznera zainspirował Huebnera do przeprowadzenia dalszych badań na temat wpływu żywności i diety na organizm. Zawiodło go to do książki dr Caldwella Esselstyna, która promuje dietę roślinną, pozbawioną oleju, w celu ochrony organizmu przed chorobami, nie tylko serca.

Od stycznia 2010 Huebner zaczął przestrzegać diety wegańskiej, pozbawionej oleju, i od tej pory prowadzi seminaria na temat zdrowego dla serca sposobu odżywiania się w oparciu o badania Esselstyna.

"Czuję się o wiele lżejszy." - mówi dr Huebner - "Straciłem 15 kg, mam więcej energii i dużo lepszą jasność umysłu. Mój poziom energii zdecydowanie się podwyższył i wytrzymałość na ćwiczenia wyraźnie wzrosła."

Huebner przyznaje, że przystosowanie się do wegańskiego stylu życia było umiarkowanie trudne. Musiał pokonać nawyki żywieniowe i łaknienie, ale po miesiącu było to już dużo łatwiejsze.

"Naprawdę potrzebny jest plan, aby zacząć ten rodzaj stylu życia." - twierdzi - "Trzeba wiedzieć, jak odżywiać się w sposób praktyczny, jak trzymać się tej diety dzięki odpowiedniej ilości przepisów, i przygotowywania smacznych i przyjemnych posiłków na co dzień. Jest to na pewno zakręt na naszej drodze zdobywania wiedzy."

Ważne jest też wsparcie.

"Jeśli robisz to sam/a, może ci być ciężko. Moja żona nie do końca odżywia się w ten sam sposób, ale jest bardzo pomocna i robimy wiele potraw razem. Gdy nauczysz się podstaw na temat produktów żywnościowych i jak je przygotowywać, to staje się to łatwiejsze. Teraz naprawdę lubię smak naturalnej żywności."

Huebner uważa, że edukacja na temat roli diety w stosunku do chorób serca może ratować ludzi, i ma nadzieję, że inni lekarze zaczną popularyzować zapobieganie zamiast leczenia.

Nie tylko chorobom serca można zapobiec stosując dietę roślinną. Huebner zaobserwował radykalne zmiany u niektórych swoich pacjentów cierpiących na takie choroby zapalne, jak toczeń i artretyzm.

"Kiedy zdasz sobie sprawę, jaką rolę odgrywa żywność, jasno widzisz, że to, co wielu ludzi je, sprawia, że chorują." "Aby uzdrowić naczynia krwionośne i serce, potrzeba wartościowego pokarmu." - powiedział - "Kiedy już zaczniesz, to nie chcesz zawracać, bo naprawdę czujesz się lepiej. Dla mnie nie ma powrotu."

Psychiczne porządki – Jak to się dzieje, że z niemowlęcia, które zna swoją doskonałość i doskonałość życia, przemieniamy się w osobę nękaną kłopotami, w takim czy innym stopniu trapioną poczuciem bezwartościowości i niegodną miłości? Nawet ludzie już kochający siebie mogą czynić to jeszcze mocniej.

Pomyślcie o róży, kiedy jest jeszcze małym pąkiem. Od chwili, gdy rozchyla płatki, aż do opadnięcia ostatniego z nich jest zawsze doskonała, zawsze piękna, zawsze inna. Tak też dzieje się i z nami. Zawsze jesteśmy doskonali, zawsze piękni i ciągle się zmieniamy. Posługujemy się najlepiej, jak umiemy, rozumem, świadomością i posiadaną wiedzą. W miarę jak stajemy się bardziej świadomi, więcej rozumiemy i wiemy – postępujemy inaczej.

Nadeszła pora, aby przyjrzeć się nieco dokładniej naszej przeszłości: rozpoznać przekonania, które nami powodowały. Tę część procesu oczyszczenia niektórzy uważają za bardzo bolesną, nie musi jednak tak być. Zanim posprzątamy, musimy przyjrzeć się naszemu stanowi posiadania.
Jeśli chcecie dokładnie wysprzątać pokój, rozglądacie się najpierw dokoła i dokonujecie przeglądu. Ulubionym przedmiotom poświęcicie więcej uwagi; trzeba je odkurzyć, wypolerować, przywrócić im dawną świetność. Dostrzeżecie, że niektóre sprawy będą wymagały dokończenia, a pewne rzeczy naprawy. Trzeba to sobie zanotować w pamięci. Przedmioty, które uznacie za bezużyteczne, przeznaczycie do wyrzucenia. Stare gazety, czasopisma, brudne papierowe talerze można spokojnie wyrzucić do śmieci. Nie trzeba się złościć robiąc porządki w mieszkaniu.

To samo dzieje się, gdy sprzątamy dom naszego umysłu. Nie ma powodu denerwować się tylko dlatego, że niektóre nasze przekonania są już niepotrzebne. Należy się ich pozbyć z taką samą łatwością, z jaką wyrzuca się resztki z talerza. Czy naprawdę zaryzykowalibyście grzebanie we wczorajszych odpadkach, by przyrządzić dzisiejszy posiłek? Czy warto grzebać w starym śmietniku psychicznym tylko po to, by tworzyć jutrzejsze doświadczenia?

Jeśli jakaś myśl lub przekonanie nie odpowiada wam, zrezygnujcie z niego, zmieńcie je!
Nie ma takiego prawa, które nakazywałoby przez całe życie trzymać się niewolniczo tego lub innego przekonania!
Spójrzmy zatem na przykłady ograniczających przekonań i zastanówmy się, skąd się wzięły:

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Nie jestem dość dobry”.
PRZYCZYNA:
Ojciec powtarzający wielokrotnie dziecku, że jest głupie.
Mój pacjent powiedział, że pragnie sukcesu, aby tata mógł być z niego dumny. Jednocześnie miał wielkie poczucie winy, które spowodowało, że wszystkie jego poczynania kończyły się fiaskiem. Tato finansował jego interesy, ale wszystkie kończyły się bankructwem. Syn wykorzystywał to, by się na nim odegrać. Powodował, że ojciec płacił bez końca. Oczywiście, on sam był tym, który najwięcej tracił.

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
Brak miłości do siebie.
PRZYCZYNA:
Usiłowanie zdobycia akceptacji ojca.
Pewna kobieta bardzo nie chciała być taka, jak jej ojciec. Nie mogli się nigdy w niczym zgodzić i wiecznie się kłócili. Zawsze chciała pozyskać jego akceptację, on jednak stale ją krytykował. Wszystko ją bolało. Ojciec cierpiał także na podobne dolegliwości. Nie uświadamiała sobie, że jej złość była przyczyną bólów, podobnie jak ojciec nie uzmysławiał sobie tego samego źródła swych dolegliwości.

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Życie jest niebezpieczne”.
PRZYCZYNA:
Przerażony ojciec.
Inna moja pacjentka widziała życie jako groźne i nieprzyjemne. Trudno jej było zdobyć się na śmiech, a jeśli już zdarzyło się jej śmiać, była przerażona, że może się jej przydarzyć coś „złego”. Wychowywano ją, ciągle napominając: „Nie śmiej się, bo licho nie śpi!”

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Nie jestem dość dobry”.
PRZYCZYNA:
Bycie porzuconym i pomijanym.
Pewnemu mężczyźnie mówienie sprawiało trudność. Milczenie stało się więc sposobem na życie. Miał już za sobą narkotyki i alkohol, był przekonany, że jest okropny. Dowiedziałam się, że jego matka zmarła, gdy był bardzo młody. Wychowywała go ciotka, która rzadko się odzywała, chyba że trzeba było wydać polecenia. Wychowywał się w ciszy. Jadł zawsze sam i przebywał w swoim pokoju przez wiele dni. Miał kochanka, który był milczący i większość czasu spędzali w milczeniu. Kochanek zmarł i znowu był sam.

Ćwiczenie:
Negatywne przekazy

Następne ćwiczenie polega na sporządzeniu na dużej kartce papieru zestawienia wszystkich zarzutów czynionych wam przez rodziców. Jakie to były zarzuty? Nie spieszcie się i przypomnijcie sobie jak najwięcej. Pół godziny zazwyczaj wystarcza, by to uczynić.
Co mówili na temat pieniędzy?
Co mówili na temat twojego ciała?
Co mówili o miłości i związkach uczuciowych?
Co mówili o twoich twórczych zdolnościach?
Co w ich wypowiedziach było ograniczającego, powstrzymującego lub negatywnego?

O ile to możliwe, popatrzcie po prostu obiektywnie na te sprawy i powiedzcie sobie: „Właśnie stąd bierze się to przekonanie”. Teraz weźmy nową kartkę papieru i spróbujmy dokopać się do głębszej warstwy. Jakie były inne negatywne wypowiedzi, które zasłyszałeś w okresie dzieciństwa?
Od krewnych __________________________________
Od nauczycieli ____________________________
Od przyjaciół _________________
Od osób, które są dla ciebie autorytetem
W twoim Kościele
Zapisz je. Nie spiesz się z tym. Bądź świadomy odczuć, jakie pojawiają się w twoim ciele.
To, co napisałeś na dwóch kartkach papieru, to myśli, które powinny być usunięte z twojej świadomości. Są to właśnie te przekonania, które powodują, że czujesz się „nie dość dobry”.
Widzenie siebie jako dziecka

Gdybyśmy postawili pośrodku pokoju trzyletnie dziecko i zaczęli na nie krzyczeć, wymyślać mu, że jest głupie, że nigdy niczego nie potrafi zrobić dobrze, że powinno to zrobić tak, a nie inaczej, gdybyśmy kazali mu przyjrzeć się, jaki zrobiło bałagan, a przy tym jeszcze uderzyli je kilkakrotnie, zobaczylibyśmy, że to wszystko zakończyłoby się albo przerażeniem dziecka, które ulegle siądzie w kącie, albo jego agresją.
Dziecko wybierze jedno z tych dwóch zachowań, my zaś nigdy nie poznamy jego możliwości.

Jeśli temu samemu dziecku powiemy, że je bardzo kochamy, że bardzo nam na nim zależy, że kochamy je takim, jakie ono jest, kochamy za jego uśmiech i mądrość, za jego zachowanie, że nie mamy mu za złe błędów, które popełnia w trakcie nauki i że bez względu na wszystko będziemy dla niego oparciem – okaże się, że możliwości, jakie to dziecko zaprezentuje, przyprawią nas o zawrót głowy.

W każdym z nas tkwi takie trzyletnie dziecko i większość swojego czasu tracimy na karcenie tego dziecka w sobie. A potem dziwimy się, że nie układa nam się w życiu.

Jeśli masz przyjaciela, który zawsze cię krytykuje, czy chciałbyś ciągle przebywać w jego towarzystwie? Być może w ten sposób traktowano cię jako dziecko, i to jest smutne. Ale przecież było to dawno temu i jeśli teraz tak samo się ze sobą obchodzisz, to jest to jeszcze smutniejsze.

Masz przed sobą listę negatywnych przekazów, które usłyszałeś w dzieciństwie. Porównaj je z twoimi przekonaniami o tym, co jest w tobie nie w porządku. Czy listy te nie są podobne? Prawdopodobnie tak.
Nasz scenariusz życiowy oparty jest na tych wczesnych przekazach. Jesteśmy wszyscy dobrymi małymi dziećmi i posłusznie akceptujemy to, co „oni” przekażą nam jako prawdę. Bardzo łatwo byłoby oskarżać za wszystko rodziców i odgrywać rolę ofiar do końca naszego życia. Ale nie byłoby to zbyt przyjemne i z pewnością nie spowodowałoby zmiany naszej uciążliwej sytuacji.
Potępianie naszej rodziny

Obarczanie winą innych z pewnością nie pomoże nam w uporaniu się z naszym problemem.
Przypisywanie winy komuś stawia nas w pozycji biernej ofiary. Zrozumienie tego umożliwi nam spojrzenie z góry na tę sprawę i przejęcie steru w swoje ręce.
Przeszłości nie da się zmienić.
Przyszłość natomiast jest kształtowana przez nasze obecne myślenie. Niezbędną rzeczą dla naszego poczucia wolności jest uświadomienie sobie, że rodzice zrobili wszystko, co mogli, i tyle, na ile pozwoliły im rozeznanie, świadomość i wiedza.
Jeśli obwiniamy innych, oznacza to, że nie bierzemy odpowiedzialności za siebie samych.
Ludzie, którzy nas skrzywdzili, byli tak samo przerażeni i bali się tak jak my. Czuli taką samą bezradność, jaką my odczuwamy. Nauczyli nas prawdopodobnie tylko tego, czego ich nauczono.

Co wiesz o dzieciństwie twoich rodziców, zwłaszcza przed dziesiątym rokiem życia? O ile to możliwe, postaraj się ich o to wypytać. Jeśli uda ci się dowiedzieć czegoś, będzie ci łatwiej zrozumieć, dlaczego tak, a nie inaczej postępowali. Zrozumienie przyniesie ci współczucie dla nich.
Jeśli nie wiesz i nie możesz się dowiedzieć, postaraj się wyobrazić sobie, jak to mogło wyglądać. Jakie dzieciństwo stworzyło takiego, a nie innego dorosłego?
Potrzebujesz tej wiedzy dla własnej wolności. Nie staniesz się wolnym, dopóki ich nie uwolnisz od winy. Nie możesz wybaczyć sobie, dopóki nie wybaczysz im. Jeśli wymagasz doskonałości od nich, będziesz tej doskonałości wymagał od siebie i cale życie będziesz nieszczęśliwy.
Wybór rodziców

Zgadzam się z teorią, że to my wybieramy sobie rodziców. Lekcje, jakie pobieramy od życia, wydają się doskonale odpowiadać „słabościom” naszych rodziców.

Wierzę, że jesteśmy w nie kończącej się podróży przez wieczność. Przybyliśmy na tę planetę, by przerobić konkretne lekcje potrzebne dla naszego duchowego rozwoju. Wybieramy płeć, kolor skóry, kraj. Następnie rozglądamy się za rodzicami, którzy doskonale „odzwierciedlą” nasze wzorce.

Nasze pobyty na tej planecie to jakby chodzenie do szkoły.
Jeśli chcesz być kosmetyczką, idziesz do szkoły przygotowującej do tego zawodu. Jeśli chcesz być mechanikiem, uczysz się w szkole technicznej. Jeśli chcesz być prawnikiem, studiujesz prawo.
Rodzice, których sobie wybraliście, byli najlepszymi „znawcami” przedmiotu, którego zdecydowaliście się nauczyć.
Gdy dorastamy, mamy tendencję do wytykania naszym rodzicom ich przewinień, mówimy: „To wy mi to zrobiliście”.
Ja jednak uważam, że sami ich wybraliśmy.
Słuchanie innych

Kiedy byliśmy mali, nasi starsi bracia i siostry stanowili dla nas wyrocznię. Jeśli byli nieszczęśliwi, prawdopodobnie odbijali to sobie na nas fizycznie lub słownie. Mogli na przykład powiedzieć:
„Zaraz wszystko powiem.” (wpajając winę).
„Jesteś jeszcze za mały i nie możesz tego robić”.
„Jesteś za głupi, by bawić się z nami”.
Często wielki wpływ mają na nas również nauczyciele. Nauczycielka w piątej klasie dość autorytatywnie stwierdziła, że jestem zbyt wysoka, by zostać tancerką. Uwierzyłam jej i zrezygnowałam z moich ambicji tanecznych, aż stało się za późno na rozpoczęcie kariery.

Czy uświadamiałeś sobie, że testy i przechodzenie z klasy do klasy były potrzebne tylko po to, by pokazać, jak dużo wiedzy posiadłeś w tym czasie, czy też byłeś dzieckiem, które przyjmowało egzaminy i oceny jako miernik swojej wartości?
W okresie dzieciństwa dzieliliśmy się w gronie przyjaciół naszym fałszywym obrazem życia. Inne dzieci w szkole potrafiły nam dokuczać i pozostawiać trwałe rany w sercu. Kiedy byłam dzieckiem, moje nazwisko brzmiało Lunney i dzieci przezywały mnie „Lunatyczka”.
Sąsiedzi też mają swój wpływ, nie tylko ze względu na czynione przez nich uwagi, lecz również dlatego, że pytano nas: „A co sobie sąsiedzi pomyślą?”
Zastanówcie się nad innymi ważnymi postaciami mającymi na was wpływ w dzieciństwie.
Istnieją też oczywiście mocno brzmiące i bardzo przekonujące sugestie zawarte w ogłoszeniach prasowych i w telewizji. Zbyt wiele produktów sprzedaje się po to tylko, by nas przekonać, że jesteśmy bezwartościowi lub robimy źle, jeśli ich nie używamy.

My wszyscy jesteśmy tu po to, by przekraczać nasze dawne ograniczenia, jakiekolwiek by one były. Jesteśmy tu po to, by uznać naszą wspaniałość i boskość bez względu na to, co nam wmawiano. Wy macie przezwyciężyć wasze negatywne przekonania, tak jak ja mam przezwyciężyć moje.

/        L.Hay    /

Psychiczne porządki

Jak to się dzieje, że z niemowlęcia, które zna swoją doskonałość i doskonałość życia, przemieniamy się w osobę nękaną kłopotami, w takim czy innym stopniu trapioną poczuciem bezwartościowości i niegodną miłości? Nawet ludzie już kochający siebie mogą czynić to jeszcze mocniej.

Pomyślcie o róży, kiedy jest jeszcze małym pąkiem. Od chwili, gdy rozchyla płatki, aż do opadnięcia ostatniego z nich jest zawsze doskonała, zawsze piękna, zawsze inna. Tak też dzieje się i z nami. Zawsze jesteśmy doskonali, zawsze piękni i ciągle się zmieniamy. Posługujemy się najlepiej, jak umiemy, rozumem, świadomością i posiadaną wiedzą. W miarę jak stajemy się bardziej świadomi, więcej rozumiemy i wiemy – postępujemy inaczej.

Nadeszła pora, aby przyjrzeć się nieco dokładniej naszej przeszłości: rozpoznać przekonania, które nami powodowały. Tę część procesu oczyszczenia niektórzy uważają za bardzo bolesną, nie musi jednak tak być. Zanim posprzątamy, musimy przyjrzeć się naszemu stanowi posiadania.
Jeśli chcecie dokładnie wysprzątać pokój, rozglądacie się najpierw dokoła i dokonujecie przeglądu. Ulubionym przedmiotom poświęcicie więcej uwagi; trzeba je odkurzyć, wypolerować, przywrócić im dawną świetność. Dostrzeżecie, że niektóre sprawy będą wymagały dokończenia, a pewne rzeczy naprawy. Trzeba to sobie zanotować w pamięci. Przedmioty, które uznacie za bezużyteczne, przeznaczycie do wyrzucenia. Stare gazety, czasopisma, brudne papierowe talerze można spokojnie wyrzucić do śmieci. Nie trzeba się złościć robiąc porządki w mieszkaniu.

To samo dzieje się, gdy sprzątamy dom naszego umysłu. Nie ma powodu denerwować się tylko dlatego, że niektóre nasze przekonania są już niepotrzebne. Należy się ich pozbyć z taką samą łatwością, z jaką wyrzuca się resztki z talerza. Czy naprawdę zaryzykowalibyście grzebanie we wczorajszych odpadkach, by przyrządzić dzisiejszy posiłek? Czy warto grzebać w starym śmietniku psychicznym tylko po to, by tworzyć jutrzejsze doświadczenia?

Jeśli jakaś myśl lub przekonanie nie odpowiada wam, zrezygnujcie z niego, zmieńcie je!
Nie ma takiego prawa, które nakazywałoby przez całe życie trzymać się niewolniczo tego lub innego przekonania!
Spójrzmy zatem na przykłady ograniczających przekonań i zastanówmy się, skąd się wzięły:

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Nie jestem dość dobry”.
PRZYCZYNA:
Ojciec powtarzający wielokrotnie dziecku, że jest głupie.
Mój pacjent powiedział, że pragnie sukcesu, aby tata mógł być z niego dumny. Jednocześnie miał wielkie poczucie winy, które spowodowało, że wszystkie jego poczynania kończyły się fiaskiem. Tato finansował jego interesy, ale wszystkie kończyły się bankructwem. Syn wykorzystywał to, by się na nim odegrać. Powodował, że ojciec płacił bez końca. Oczywiście, on sam był tym, który najwięcej tracił.

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
Brak miłości do siebie.
PRZYCZYNA:
Usiłowanie zdobycia akceptacji ojca.
Pewna kobieta bardzo nie chciała być taka, jak jej ojciec. Nie mogli się nigdy w niczym zgodzić i wiecznie się kłócili. Zawsze chciała pozyskać jego akceptację, on jednak stale ją krytykował. Wszystko ją bolało. Ojciec cierpiał także na podobne dolegliwości. Nie uświadamiała sobie, że jej złość była przyczyną bólów, podobnie jak ojciec nie uzmysławiał sobie tego samego źródła swych dolegliwości.

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Życie jest niebezpieczne”.
PRZYCZYNA:
Przerażony ojciec.
Inna moja pacjentka widziała życie jako groźne i nieprzyjemne. Trudno jej było zdobyć się na śmiech, a jeśli już zdarzyło się jej śmiać, była przerażona, że może się jej przydarzyć coś „złego”. Wychowywano ją, ciągle napominając: „Nie śmiej się, bo licho nie śpi!”

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Nie jestem dość dobry”.
PRZYCZYNA:
Bycie porzuconym i pomijanym.
Pewnemu mężczyźnie mówienie sprawiało trudność. Milczenie stało się więc sposobem na życie. Miał już za sobą narkotyki i alkohol, był przekonany, że jest okropny. Dowiedziałam się, że jego matka zmarła, gdy był bardzo młody. Wychowywała go ciotka, która rzadko się odzywała, chyba że trzeba było wydać polecenia. Wychowywał się w ciszy. Jadł zawsze sam i przebywał w swoim pokoju przez wiele dni. Miał kochanka, który był milczący i większość czasu spędzali w milczeniu. Kochanek zmarł i znowu był sam.

Ćwiczenie:
Negatywne przekazy

Następne ćwiczenie polega na sporządzeniu na dużej kartce papieru zestawienia wszystkich zarzutów czynionych wam przez rodziców. Jakie to były zarzuty? Nie spieszcie się i przypomnijcie sobie jak najwięcej. Pół godziny zazwyczaj wystarcza, by to uczynić.
Co mówili na temat pieniędzy?
Co mówili na temat twojego ciała?
Co mówili o miłości i związkach uczuciowych?
Co mówili o twoich twórczych zdolnościach?
Co w ich wypowiedziach było ograniczającego, powstrzymującego lub negatywnego?

O ile to możliwe, popatrzcie po prostu obiektywnie na te sprawy i powiedzcie sobie: „Właśnie stąd bierze się to przekonanie”. Teraz weźmy nową kartkę papieru i spróbujmy dokopać się do głębszej warstwy. Jakie były inne negatywne wypowiedzi, które zasłyszałeś w okresie dzieciństwa?
Od krewnych __________________________________
Od nauczycieli ____________________________
Od przyjaciół _________________
Od osób, które są dla ciebie autorytetem
W twoim Kościele
Zapisz je. Nie spiesz się z tym. Bądź świadomy odczuć, jakie pojawiają się w twoim ciele.
To, co napisałeś na dwóch kartkach papieru, to myśli, które powinny być usunięte z twojej świadomości. Są to właśnie te przekonania, które powodują, że czujesz się „nie dość dobry”.
Widzenie siebie jako dziecka

Gdybyśmy postawili pośrodku pokoju trzyletnie dziecko i zaczęli na nie krzyczeć, wymyślać mu, że jest głupie, że nigdy niczego nie potrafi zrobić dobrze, że powinno to zrobić tak, a nie inaczej, gdybyśmy kazali mu przyjrzeć się, jaki zrobiło bałagan, a przy tym jeszcze uderzyli je kilkakrotnie, zobaczylibyśmy, że to wszystko zakończyłoby się albo przerażeniem dziecka, które ulegle siądzie w kącie, albo jego agresją.
Dziecko wybierze jedno z tych dwóch zachowań, my zaś nigdy nie poznamy jego możliwości.

Jeśli temu samemu dziecku powiemy, że je bardzo kochamy, że bardzo nam na nim zależy, że kochamy je takim, jakie ono jest, kochamy za jego uśmiech i mądrość, za jego zachowanie, że nie mamy mu za złe błędów, które popełnia w trakcie nauki i że bez względu na wszystko będziemy dla niego oparciem – okaże się, że możliwości, jakie to dziecko zaprezentuje, przyprawią nas o zawrót głowy.

W każdym z nas tkwi takie trzyletnie dziecko i większość swojego czasu tracimy na karcenie tego dziecka w sobie. A potem dziwimy się, że nie układa nam się w życiu.

Jeśli masz przyjaciela, który zawsze cię krytykuje, czy chciałbyś ciągle przebywać w jego towarzystwie? Być może w ten sposób traktowano cię jako dziecko, i to jest smutne. Ale przecież było to dawno temu i jeśli teraz tak samo się ze sobą obchodzisz, to jest to jeszcze smutniejsze.

Masz przed sobą listę negatywnych przekazów, które usłyszałeś w dzieciństwie. Porównaj je z twoimi przekonaniami o tym, co jest w tobie nie w porządku. Czy listy te nie są podobne? Prawdopodobnie tak.
Nasz scenariusz życiowy oparty jest na tych wczesnych przekazach. Jesteśmy wszyscy dobrymi małymi dziećmi i posłusznie akceptujemy to, co „oni” przekażą nam jako prawdę. Bardzo łatwo byłoby oskarżać za wszystko rodziców i odgrywać rolę ofiar do końca naszego życia. Ale nie byłoby to zbyt przyjemne i z pewnością nie spowodowałoby zmiany naszej uciążliwej sytuacji.
Potępianie naszej rodziny

Obarczanie winą innych z pewnością nie pomoże nam w uporaniu się z naszym problemem.
Przypisywanie winy komuś stawia nas w pozycji biernej ofiary. Zrozumienie tego umożliwi nam spojrzenie z góry na tę sprawę i przejęcie steru w swoje ręce.
Przeszłości nie da się zmienić.
Przyszłość natomiast jest kształtowana przez nasze obecne myślenie. Niezbędną rzeczą dla naszego poczucia wolności jest uświadomienie sobie, że rodzice zrobili wszystko, co mogli, i tyle, na ile pozwoliły im rozeznanie, świadomość i wiedza.
Jeśli obwiniamy innych, oznacza to, że nie bierzemy odpowiedzialności za siebie samych.
Ludzie, którzy nas skrzywdzili, byli tak samo przerażeni i bali się tak jak my. Czuli taką samą bezradność, jaką my odczuwamy. Nauczyli nas prawdopodobnie tylko tego, czego ich nauczono.

Co wiesz o dzieciństwie twoich rodziców, zwłaszcza przed dziesiątym rokiem życia? O ile to możliwe, postaraj się ich o to wypytać. Jeśli uda ci się dowiedzieć czegoś, będzie ci łatwiej zrozumieć, dlaczego tak, a nie inaczej postępowali. Zrozumienie przyniesie ci współczucie dla nich.
Jeśli nie wiesz i nie możesz się dowiedzieć, postaraj się wyobrazić sobie, jak to mogło wyglądać. Jakie dzieciństwo stworzyło takiego, a nie innego dorosłego?
Potrzebujesz tej wiedzy dla własnej wolności. Nie staniesz się wolnym, dopóki ich nie uwolnisz od winy. Nie możesz wybaczyć sobie, dopóki nie wybaczysz im. Jeśli wymagasz doskonałości od nich, będziesz tej doskonałości wymagał od siebie i cale życie będziesz nieszczęśliwy.
Wybór rodziców

Zgadzam się z teorią, że to my wybieramy sobie rodziców. Lekcje, jakie pobieramy od życia, wydają się doskonale odpowiadać „słabościom” naszych rodziców.

Wierzę, że jesteśmy w nie kończącej się podróży przez wieczność. Przybyliśmy na tę planetę, by przerobić konkretne lekcje potrzebne dla naszego duchowego rozwoju. Wybieramy płeć, kolor skóry, kraj. Następnie rozglądamy się za rodzicami, którzy doskonale „odzwierciedlą” nasze wzorce.

Nasze pobyty na tej planecie to jakby chodzenie do szkoły.
Jeśli chcesz być kosmetyczką, idziesz do szkoły przygotowującej do tego zawodu. Jeśli chcesz być mechanikiem, uczysz się w szkole technicznej. Jeśli chcesz być prawnikiem, studiujesz prawo.
Rodzice, których sobie wybraliście, byli najlepszymi „znawcami” przedmiotu, którego zdecydowaliście się nauczyć.
Gdy dorastamy, mamy tendencję do wytykania naszym rodzicom ich przewinień, mówimy: „To wy mi to zrobiliście”.
Ja jednak uważam, że sami ich wybraliśmy.
Słuchanie innych

Kiedy byliśmy mali, nasi starsi bracia i siostry stanowili dla nas wyrocznię. Jeśli byli nieszczęśliwi, prawdopodobnie odbijali to sobie na nas fizycznie lub słownie. Mogli na przykład powiedzieć:
„Zaraz wszystko powiem.” (wpajając winę).
„Jesteś jeszcze za mały i nie możesz tego robić”.
„Jesteś za głupi, by bawić się z nami”.
Często wielki wpływ mają na nas również nauczyciele. Nauczycielka w piątej klasie dość autorytatywnie stwierdziła, że jestem zbyt wysoka, by zostać tancerką. Uwierzyłam jej i zrezygnowałam z moich ambicji tanecznych, aż stało się za późno na rozpoczęcie kariery.

Czy uświadamiałeś sobie, że testy i przechodzenie z klasy do klasy były potrzebne tylko po to, by pokazać, jak dużo wiedzy posiadłeś w tym czasie, czy też byłeś dzieckiem, które przyjmowało egzaminy i oceny jako miernik swojej wartości?
W okresie dzieciństwa dzieliliśmy się w gronie przyjaciół naszym fałszywym obrazem życia. Inne dzieci w szkole potrafiły nam dokuczać i pozostawiać trwałe rany w sercu. Kiedy byłam dzieckiem, moje nazwisko brzmiało Lunney i dzieci przezywały mnie „Lunatyczka”.
Sąsiedzi też mają swój wpływ, nie tylko ze względu na czynione przez nich uwagi, lecz również dlatego, że pytano nas: „A co sobie sąsiedzi pomyślą?”
Zastanówcie się nad innymi ważnymi postaciami mającymi na was wpływ w dzieciństwie.
Istnieją też oczywiście mocno brzmiące i bardzo przekonujące sugestie zawarte w ogłoszeniach prasowych i w telewizji. Zbyt wiele produktów sprzedaje się po to tylko, by nas przekonać, że jesteśmy bezwartościowi lub robimy źle, jeśli ich nie używamy.

My wszyscy jesteśmy tu po to, by przekraczać nasze dawne ograniczenia, jakiekolwiek by one były. Jesteśmy tu po to, by uznać naszą wspaniałość i boskość bez względu na to, co nam wmawiano. Wy macie przezwyciężyć wasze negatywne przekonania, tak jak ja mam przezwyciężyć moje.

/ L.Hay /

Teoria Stoned ape – Być może najbardziej intrygującą z teorii i obserwacji Terence'a McKenny jest jego wytłumaczenie pochodzenia ludzkiego umysłu i kultury. McKenna teoretyzował, że w czasie kiedy północnoafrykańskie dżungle kurczyły się pod koniec ostatniej epoki lodowcowej, ustępując miejsca terenom trawiastym, zamieszkujące drzewa plemiona naszych prymitywnych przodków opuściły gałęzie i przeniosły swoje domostwa na otwarte przestrzenie. Wśród nowych produktów stanowiących ich dietę wyróżnić można zawierające psylocybinę grzyby rosnące wśród odchodów pasących się tam zwierząt kopytnych. Psylocybina, która w małych dawkach prowadzi do zwiększenia aktywności wzrokowej, w trochę większych powoduje fizyczne pobudzenie seksualne, a w dużych dawkach halucynacje i glossolalię, dała ewolucyjną przewagę plemionom stosującym taką dietę. Zmian spowodowanych przez wprowadzenie tej substancji do diety naczelnych było wiele – McKenna teoretyzuje na przykład, że synestezja (rozmazywanie się granic pomiędzy zmysłami) powodowana przez psylocybinę doprowadziła do wykształcenia się języka mówionego: zdolności do formowania przez dźwięki wokalne obrazów w umysłach słuchaczy. Około 12000 lat temu, dalsze zmiany klimatu powoli usunęły halucynogenne grzyby z diety naszych przodków, powodując szereg głębokich zmian w naszym gatunku, na przykład powrót do przed-grzybowej, brutalnej struktury społecznej, która wcześniej została zmodyfikowana i/lub powstrzymana przez częstą konsumpcję psylocybiny. - Wikipedia

Teoria Stoned ape

Być może najbardziej intrygującą z teorii i obserwacji Terence'a McKenny jest jego wytłumaczenie pochodzenia ludzkiego umysłu i kultury. McKenna teoretyzował, że w czasie kiedy północnoafrykańskie dżungle kurczyły się pod koniec ostatniej epoki lodowcowej, ustępując miejsca terenom trawiastym, zamieszkujące drzewa plemiona naszych prymitywnych przodków opuściły gałęzie i przeniosły swoje domostwa na otwarte przestrzenie. Wśród nowych produktów stanowiących ich dietę wyróżnić można zawierające psylocybinę grzyby rosnące wśród odchodów pasących się tam zwierząt kopytnych. Psylocybina, która w małych dawkach prowadzi do zwiększenia aktywności wzrokowej, w trochę większych powoduje fizyczne pobudzenie seksualne, a w dużych dawkach halucynacje i glossolalię, dała ewolucyjną przewagę plemionom stosującym taką dietę. Zmian spowodowanych przez wprowadzenie tej substancji do diety naczelnych było wiele – McKenna teoretyzuje na przykład, że synestezja (rozmazywanie się granic pomiędzy zmysłami) powodowana przez psylocybinę doprowadziła do wykształcenia się języka mówionego: zdolności do formowania przez dźwięki wokalne obrazów w umysłach słuchaczy. Około 12000 lat temu, dalsze zmiany klimatu powoli usunęły halucynogenne grzyby z diety naszych przodków, powodując szereg głębokich zmian w naszym gatunku, na przykład powrót do przed-grzybowej, brutalnej struktury społecznej, która wcześniej została zmodyfikowana i/lub powstrzymana przez częstą konsumpcję psylocybiny. - Wikipedia

Palenie marihuany w ciąży

Przeszło osiemnaście lat temu miesięcznik naukowy „Pediatrics” opublikował przełomowe badania dotyczące wpływu marihuany na ciążę i dziecko. Choć ich wyniki okazały się punktem zwrotnym w dziedzinie pediatrii – niewiele osób o nich słyszało. Konserwatywnemu światu nauki trudno pogodzić się z faktem, że matki palące konopie w ciąży mogą rodzić zdrowe i inteligentne potomstwo.

Czytaj dalej →


Sezon na kolczurkę klapowatą - marsz do lasów! – Kolczurka klapowana – Echinocystis lobata Michaux (Torrey & A. Gray) (Igelgurke, Wild cucumber) należy do rodziny dyniowatych – Cucurbitaceae. Pochodzi z Ameryki Północnej. Do Polski zawleczona. Pospolita w dolinach rzek Podkarpacia. Roślina pnąca, miododajna, wydająca jajowate owoce pokryte kolcami. Może być uprawiana jako roślina ozdobna. Szybko rośnie, wytwarza wąsy czepne. Niestety jest jednoroczna, łatwo jednak wysiewa się i kiełkuje wiosną. Kiełkujące nasiona i faza liścieniowa przypomina cukinie i ogórki.

Surowcem jest korzeń, ziele kwitnące i owoc – Radix, Herba et Fructus cum seminis Echinocystidis lobatae. Zawiera fitosterole, oraz triterpen – kukurbitacynę E (cucurbitacin). Korzenie najlepiej wykopywać jesienią, podczas zbioru owoców, zanim uwolnią nasiona. Ziele polecam zbierać w czasie kwitnienia. Owoce przed parzeniem trzeba rozdrobnić wraz z nasionami.

Kukurbitacyna ma sporo właściwości leczniczych, udowodnionych naukowo. Posiada gorzki smak. Wzmaga wydzielanie soku żołądkowego, trzustkowego i jelitowego, wpływa żółciopędnie. Pobudza trawienie. Wykazuje aktywność przeciwpasożytniczą. Działa cytotoksycznie i kancerostatycznie (przeciwnowotworowo). Stwierdzono działanie przeciwgrzybicze, przeciwko płazińcom pasożytniczym, antybakteryjne i hepatoprotekcyjne. Kukurbitacyna B hamuje proliferację ludzkich linii komórek rakowych, m.in. jelita grubego (HCT-116), piersi (MCF-7), płuc (NCI-H460), ZNS (SF-268). Kukurbitacyny B, D, E, I wywierają wpływ przeciwzapalny (inhibicja cyklooksygenazy 2), podobnie jak naproksen i ibuprofen. Działanie antytumorowe kukurbitacyny jest związane z hamowaniem sygnału transdukcji i aktywacji w procesie transkrypcji.

Wyciągi z kolczurki przedawkowane wywołują wymioty i biegunkę. Nalewka ze świeżego rozdrobnionego ziela oraz intrakt z korzeni lub ziela korzystnie działają w chorobach reumatycznych, dyspepsji, niedomogach wątroby, przy uogólnionych stanach zapalnych. Nalewkę i intrakt sporządzałem w proporcji 1 część surowca na 3 części alkoholu 40%. Dawka Tinctura Echinocystidis 1:3 – 3 ml 3 razy dziennie przez 1 miesiąc. Odwar z korzeni (1 łyżeczka rozdrobnionych korzeni na filiżankę wrzątku) 2-3 razy dziennie po filiżance, jako środek poprawiający trawienie, przyspieszający przemianę materii, przeciwcukrzycowy, regulujący pracę wątroby i trzustki. Z powodzeniem można stosować kolczurkę w leczeniu stanów zapalnych prostaty (szczególnie ziele i owoce z nasionami), przy hiperandrogenizmie, chorobach reumatycznych, cukrzycy, miażdżycy. Obniżają poziom glukozy i cukru we krwi. Z owoców i ziela sporządzać napar z 1 łyżeczki na filiżankę wrzątku (2-3 filiżanki naparu dziennie). Napar (Infusum) stosować przez 1 miesiąc. Kurację powtarzać co kwartał.

Uwaga! 

Kolczurka klapowana uznawana jest w Polsce za gatunek inwazyjny, groźny dla rodzimej przyrody. Jej wprowadzanie do środowiska lub przemieszczanie w środowisku przyrodniczym jest zabronione przez Ustawę o ochronie przyrody z 2004 roku. Od 2012 roku także jej import, posiadanie, prowadzenie hodowli, rozmnażanie i sprzedaż wymagają specjalnego pozwolenia Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Nieprzestrzeganie wymienionych ograniczeń według ustawy o ochronie przyrody jest wykroczeniem podlegającym karze aresztu lub grzywny pieniężne

Sezon na kolczurkę klapowatą - marsz do lasów!

Kolczurka klapowana – Echinocystis lobata Michaux (Torrey & A. Gray) (Igelgurke, Wild cucumber) należy do rodziny dyniowatych – Cucurbitaceae. Pochodzi z Ameryki Północnej. Do Polski zawleczona. Pospolita w dolinach rzek Podkarpacia. Roślina pnąca, miododajna, wydająca jajowate owoce pokryte kolcami. Może być uprawiana jako roślina ozdobna. Szybko rośnie, wytwarza wąsy czepne. Niestety jest jednoroczna, łatwo jednak wysiewa się i kiełkuje wiosną. Kiełkujące nasiona i faza liścieniowa przypomina cukinie i ogórki.

Surowcem jest korzeń, ziele kwitnące i owoc – Radix, Herba et Fructus cum seminis Echinocystidis lobatae. Zawiera fitosterole, oraz triterpen – kukurbitacynę E (cucurbitacin). Korzenie najlepiej wykopywać jesienią, podczas zbioru owoców, zanim uwolnią nasiona. Ziele polecam zbierać w czasie kwitnienia. Owoce przed parzeniem trzeba rozdrobnić wraz z nasionami.

Kukurbitacyna ma sporo właściwości leczniczych, udowodnionych naukowo. Posiada gorzki smak. Wzmaga wydzielanie soku żołądkowego, trzustkowego i jelitowego, wpływa żółciopędnie. Pobudza trawienie. Wykazuje aktywność przeciwpasożytniczą. Działa cytotoksycznie i kancerostatycznie (przeciwnowotworowo). Stwierdzono działanie przeciwgrzybicze, przeciwko płazińcom pasożytniczym, antybakteryjne i hepatoprotekcyjne. Kukurbitacyna B hamuje proliferację ludzkich linii komórek rakowych, m.in. jelita grubego (HCT-116), piersi (MCF-7), płuc (NCI-H460), ZNS (SF-268). Kukurbitacyny B, D, E, I wywierają wpływ przeciwzapalny (inhibicja cyklooksygenazy 2), podobnie jak naproksen i ibuprofen. Działanie antytumorowe kukurbitacyny jest związane z hamowaniem sygnału transdukcji i aktywacji w procesie transkrypcji.

Wyciągi z kolczurki przedawkowane wywołują wymioty i biegunkę. Nalewka ze świeżego rozdrobnionego ziela oraz intrakt z korzeni lub ziela korzystnie działają w chorobach reumatycznych, dyspepsji, niedomogach wątroby, przy uogólnionych stanach zapalnych. Nalewkę i intrakt sporządzałem w proporcji 1 część surowca na 3 części alkoholu 40%. Dawka Tinctura Echinocystidis 1:3 – 3 ml 3 razy dziennie przez 1 miesiąc. Odwar z korzeni (1 łyżeczka rozdrobnionych korzeni na filiżankę wrzątku) 2-3 razy dziennie po filiżance, jako środek poprawiający trawienie, przyspieszający przemianę materii, przeciwcukrzycowy, regulujący pracę wątroby i trzustki. Z powodzeniem można stosować kolczurkę w leczeniu stanów zapalnych prostaty (szczególnie ziele i owoce z nasionami), przy hiperandrogenizmie, chorobach reumatycznych, cukrzycy, miażdżycy. Obniżają poziom glukozy i cukru we krwi. Z owoców i ziela sporządzać napar z 1 łyżeczki na filiżankę wrzątku (2-3 filiżanki naparu dziennie). Napar (Infusum) stosować przez 1 miesiąc. Kurację powtarzać co kwartał.

Uwaga!

Kolczurka klapowana uznawana jest w Polsce za gatunek inwazyjny, groźny dla rodzimej przyrody. Jej wprowadzanie do środowiska lub przemieszczanie w środowisku przyrodniczym jest zabronione przez Ustawę o ochronie przyrody z 2004 roku. Od 2012 roku także jej import, posiadanie, prowadzenie hodowli, rozmnażanie i sprzedaż wymagają specjalnego pozwolenia Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Nieprzestrzeganie wymienionych ograniczeń według ustawy o ochronie przyrody jest wykroczeniem podlegającym karze aresztu lub grzywny pieniężne

Operacja Paperclip – Operacja Paperclip, czyli „Spinacz” to ściśle tajne przedsięwzięcie, które miało miejsce w końcowych dniach II wojny światowej i tuż po jej zakończeniu. Polegało ono na przerzuceniu do Stanów Zjednoczonych niemieckich naukowców, w większości członków NSDAP i SS, odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne.

Jedną z takich osób był między innymi Kurt Blome, z wykształcenia mikrobiolog, który w czasie wojny w ramach eksperymentów uśmiercał przy pomocy sarinu więźniów obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Po wojnie natomiast pracował dla Stanów Zjednoczonych nad bronią biologiczną i chemiczną.

Choć już od wielu lat wiadomo, że USA skorzystały z pomocy naukowców, dopiero kilkusetstronicowy raport Biura Dochodzeń Specjalnych wyjawił skalę operacji. Oprócz tego potwierdzone zostało, że wielu hitlerowców otrzymało pozwolenie osiedlenia się w USA, mimo że ich przeszłość była znana władzom.

Więcej tutaj:

http://kefir2010.wordpress.com/2013/10/18/rzad-usa-testowal-bron-masowej-zaglady-na-obywatelach/

Operacja Paperclip

Operacja Paperclip, czyli „Spinacz” to ściśle tajne przedsięwzięcie, które miało miejsce w końcowych dniach II wojny światowej i tuż po jej zakończeniu. Polegało ono na przerzuceniu do Stanów Zjednoczonych niemieckich naukowców, w większości członków NSDAP i SS, odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne.

Jedną z takich osób był między innymi Kurt Blome, z wykształcenia mikrobiolog, który w czasie wojny w ramach eksperymentów uśmiercał przy pomocy sarinu więźniów obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Po wojnie natomiast pracował dla Stanów Zjednoczonych nad bronią biologiczną i chemiczną.

Choć już od wielu lat wiadomo, że USA skorzystały z pomocy naukowców, dopiero kilkusetstronicowy raport Biura Dochodzeń Specjalnych wyjawił skalę operacji. Oprócz tego potwierdzone zostało, że wielu hitlerowców otrzymało pozwolenie osiedlenia się w USA, mimo że ich przeszłość była znana władzom.

Więcej tutaj:

http://kefir2010.wordpress.com/2013/10/18/rzad-usa-testowal-bron-masowej-zaglady-na-obywatelach/