Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 10 takich materiałów

Dźwięk lasu w wersji unplugged

Gdzieś głęboko w jednym z estońskich lasów spotkała się grupa studentów architektury, aby wprowadzić w życie dość oryginalny projekt. To wielkie, pomysłowo zaprojektowane megafony, dzięki którym można się rozkoszować dźwiękami natury.

Czytaj dalej →


Człowiek i muzyka

Czy muzyka ma wpływ na organizm człowieka? Czy słuchając odpowiedniej muzyki można poprawić swoje życie? Otóż wiele faktów dzisiejszego świata wskazuje na to, że tak.

Słuchając różnego rodzaju muzyki jesteśmy w stanie wprawić się w odpowiedni stan emocjonalny, a co za tym dalej idzie nasze emocje wpływają na nasze reakcje, czyli sposób, w jaki odnosić się będziemy do innych ludzi i świata.

Czytaj dalej →


Niezwykłe masaże z całego Świata

Zmęczonemu ciału najbardziej potrzeba relaksu. A ten mają zapewnić masaże. Ostatnio coraz modniejsze, praktykowane od wielu tysięcy lat. Te oferowane współcześnie przybierają coraz bardziej wymyślne formy - dziesiątka poniżej bez wątpienia wyłamuje się ze wszystkich schematów..

Czytaj dalej →


Od umysłu do Umysłu - świąteczna medytacja

Umysł posiada sześć zmysłów: umysł, oko, ucho, nos, język, ciało. Na co dzień najbardziej zajęty jest zmysł-umysł, ćwiczony od dzieciństwa w systemie kodów i znaczeń, posyłany do szkół, buszujący w książkach i tzw. mediach i ogarnięty lękiem o przetrwanie. Lęk ten potęgują wszelkie instytucje ubezpieczeniowe, asekuracyjne i emerytalne, a uśmierzyć go można jedynie poprzez oddanie całego Umysłu pod kontrolę umysłowi, który zadba w podzięce o właściwą kondycję naszego ego, reprezentowanego obecnie przez pieniądze

Czytaj dalej →


Uważność

Obecnie żyjemy w świecie, gdzie jesteśmy nasyceni technologią, jesteśmy bombardowani przez zbyt wiele bodźców zewnętrznych. Komputery i laptopy, telefony komórkowe, smartfony, inteligentne telefony jak i nie inteligentne, Internet, Bluetooth, odtwarzacz Blu-ray, wiadomości tekstowe, Twitter, gry wideo, iPad, fb,itd. Nawet nasze samochody i wyposażenie gospodarstwa domowego spiskują, by rozpraszać technologią naszą uwagę. Ale czy cały ten ruch umysłowy sprawia, że jesteśmy bardziej świadomi? Czy ktoś naprawdę wie, co to znaczy być świadomym? Poza praktyką buddyjską czy praktyką ze wschodu, ktoś nawet rozważy lub oceni uważność?

Czytaj dalej →


Kurkumina

Kurkumina  może być odpowiedzialna za osłabianie tworzenia i przechowywania wspomnień związanych ze strachem. Badania przeprowadzone na zwierzętach laboratoryjnych (szczurach) sugerują, że kurkumina może być też stosowana u ludzi w leczeniu zespołu stresu pourazowego (PTSD).

Czytaj dalej →


Z grzybami do kościoła, czyli psychodeliczna msza z lat 60. – Czapki z głów. Natura idzie. W momencie kiedy narkotyki traktowane są jako nielegalna forma podkolorowywania sobie imprezowego weekendu, a do pudła z tabliczką „substancje zakazane” trafiają kolejne środki psychoaktywne, całkowicie spłycana jest prawdziwa wartość darów natury, które od niepamiętnych lat służyły przewodnikom duchowym, szamanom i wizjonerom.
Pewien teolog i doktor z uniwersytetu Harvarda przeprowadził mocno kontrowersyjny, w oczach nie tylko duchowieństwa ale i każdego „prawego” obywatela, test. No, bo czy to normalne, aby przed wizytą w kościele faszerować wiernych grzybkami halucynogennymi?

Lata 60. W tym czasie wielu cenionych naukowców interesowało się tematyką wpływu środków odurzających na ludzką psychikę. Jednym z takich badaczy był młody wówczas psychiatra – Walter Pahnke, który chciał przeprowadzić doświadczenie nad zależnością zażywania substancji psychoaktywnych a doświadczeniami mistycznymi.

W tym przypadku głównym zainteresowanym był „magiczny grzyb” zaliczający się do silnie halucynogennych psylocybów.
 prośbą o pomoc zwrócił się Pahnke do Timothy'ego Leary'ego, który to przewodził narkotykowym eksperymentom na Harvardzie.
Sam eksperyment miał wyglądać następująco: przed nabożeństwem, grupa dziesięciu z dwudziestu osób biorących udział w doświadczeniu miała być poczęstowana kapsułkami ze sproszkowanymi 30 miligramami „cudownego grzybka”. Pozostali zaś dostać mieli witaminę B6 jako placebo.

Sam Leary był dość zszokowany pomysłem teologa: ”To tak jakby zaproponowano mi podanie afrodyzjaków dwudziestu dziewicom do wywołania masowego, zbiorowego orgazmu.”

Zanim obaj panowie przystąpili do właściwego eksperymentu, zdecydowali się przeprowadzić niewielki test na kilku studentach teologii. Wyniki były, można by powiedzieć, zadowalające – większość z uczestników miała bardzo silne wizje, jeden wpadł w paniczny strach przed śmiercią, podczas gdy inny oddawał się natchnionej kopulacji z dywanem.

I tak też w Wielki Piątek 1962 roku na dwie godziny przed rozpoczęciem mszy, w krypcie kaplicy bostońskiego uniwersytetu spotkali się śmiałkowie gotowi odbyć podróż, którą mieli zapamiętać do końca swego życia. Wkrótce grupa zaprowadzona została na miejsce eksperymentu, gdzie czekał już na nich ksiądz Thurman ze swym podniosłym kazaniem. Studenci skazani zostali na dwie i pół godziny wysłuchiwania przypowieści, homilii, podniosłej muzyki oraz mrocznej, religijnej poezji. O ile ci, którzy zażyli placebo grzecznie usiedli na kościelnych ławach, to już ich oglądający świat w innej rzeczywistości koledzy łazili po kaplicy, gadając z wyimaginowanymi postaciami, jeden poczuł nagłą potrzebę nauki gry na organach, a inny zaległ rozpłaszczony na ziemi. Ogólnie rzecz biorąc – zachowanie badanej grupy wykraczało nieco poza przyjęte normy zachowania osób uczęszczających na msze.

O godzinie 5 rano nadszedł czas na przeprowadzenie pierwszej ankiety. Niestety żaden z uczestników nie był jeszcze na tyle przytomny aby wydać z siebie inny dźwięk niż niewyraźny pomruk względnego ukontentowania.
Przez następnych kilka miesięcy studenci byli ankietowani pod różnymi kątami. Duża część z nich deklarowała, że dzięki eksperymentowi zwiększyła się ich świadomość (także i społeczna), zmienił się sposób patrzenia na życie, przeżyli też bardzo głębokie, osobiste refleksje.

Na podstawie długich analiz i szczegółowych wywiadów można więc było wysnuć wniosek, że 
30 miligramów sproszkowanego ekstraktu z psylocybinowego grzyba jest w stanie wprowadzić człowieka w stan porównywalny z mistycznymi doświadczeniami samookaleczających męczenników, pustelników oraz buddyjskich mnichów spędzających całe lata na zagłębianiu sztuki medytacji.

Wyniki doświadczenia nasunęły badaczom oczywiste pytanie – czy doświadczenia mistyczne rzeczywiście są odczuciami dostępnymi jedynie dla najbardziej wytrwałych i najgorliwiej wierzących jednostek, czy może stan ten jest jedynie efektem procesów neurologicznych? Czy nie jest mylny chrześcijański pogląd mówiący, że to najwyższe duchowe przeżycie osiągnąć można jedynie na drodze rygorystycznej ascezy?

Pahnke chciał odpowiedzieć na te pytania. W tym celu planował stworzenie instytutu, który podejmie się badań nad odmiennymi stanami ludzkiej świadomości. Niestety, naukowiec nie dostał dofinansowania na ten projekt. Wkrótce też zdelegalizowano substancje psychoaktywne jako niebezpieczne dla zdrowia.

Dalsze losy badaczy

Walter Pahnke dołączył w 1967 roku do ekipy Centrum Badań Psychiatrycznych w Maryland, gdzie testowano dobroczynny wpływ LSD i DPT na będących w stanie agonii pacjentów ze złośliwymi nowotworami. W 1971 roku Walter spędzał w towarzystwie swojej żony i trójki dzieci kilka wolnych od pracy dni w domu położonym nad atlantyckim wybrzeżem. Pewnego dnia postanowił sprawdzić się w nurkowaniu. Z wody nigdy już nie wypłynął. Mimo że badacz nie cierpiał na stany depresyjne, nie wyklucza się samobójstwa.
Dziś wiele osób uważa, że w ciągu swojego krótkiego życia Walter Pahnke wniósł bardzo dużo do prac nad odpowiedzialnym wykorzystaniem substancji psychoaktywnych.

Tymczasem Timothy Leary zasłynął jako guru ruchów hipisowskich i człowiek, który jawnie sprzeciwiał się zakazom narzuconym przez system. 
Jego badania wzbudziły ogromne zainteresowanie opinii publicznej. W rezultacie mnóstwo osób chciało wziąć udział w jednym z narkotycznych eksperymentów. Zbyt duży popyt zaowocował wkrótce powstaniem czarnego rynku w pobliżu kampusów uniwersytetu Harvarda. W ten sposób każdy mógł samemu zafundować sobie chwile mistycznego odlotu.
W 1963 roku Leary wyrzucony został z uczelni za niestawienie się na jeden ze swych wykładów...

Epilog:

Ćwierć wieku po eksperymencie psychologowi Rickowi Doblinowi udało się zaaranżować spotkania z większością uczestników „Wielkiego Piątku”. Ponownie przeprowadzone wywiady pokrywały się z tymi sprzed dwudziestu pięciu lat. Prawie wszyscy badani deklarowali, że pamiętne nabożeństwo z 1962 roku w bardzo dużym stopniu wpłynęło na ich życie duchowe (kilku z nich zostało nawet kapłanami).
Wyszły też na jaw pewne raczej pomijane przez Pahnke fakty – niektórzy ze studentów mieli silne wizje śmierci. Ponadto jeden z badanych usłyszawszy z ambony nawoływania do natychmiastowego szerzenia słowa Chrystusa wyszedł z kaplicy, żeby wprowadzić owo żądanie w czyn (na szczęście w porę został zatrzymany).

Z grzybami do kościoła, czyli psychodeliczna msza z lat 60.

Czapki z głów. Natura idzie. W momencie kiedy narkotyki traktowane są jako nielegalna forma podkolorowywania sobie imprezowego weekendu, a do pudła z tabliczką „substancje zakazane” trafiają kolejne środki psychoaktywne, całkowicie spłycana jest prawdziwa wartość darów natury, które od niepamiętnych lat służyły przewodnikom duchowym, szamanom i wizjonerom.
Pewien teolog i doktor z uniwersytetu Harvarda przeprowadził mocno kontrowersyjny, w oczach nie tylko duchowieństwa ale i każdego „prawego” obywatela, test. No, bo czy to normalne, aby przed wizytą w kościele faszerować wiernych grzybkami halucynogennymi?

Lata 60. W tym czasie wielu cenionych naukowców interesowało się tematyką wpływu środków odurzających na ludzką psychikę. Jednym z takich badaczy był młody wówczas psychiatra – Walter Pahnke, który chciał przeprowadzić doświadczenie nad zależnością zażywania substancji psychoaktywnych a doświadczeniami mistycznymi.

W tym przypadku głównym zainteresowanym był „magiczny grzyb” zaliczający się do silnie halucynogennych psylocybów.
prośbą o pomoc zwrócił się Pahnke do Timothy'ego Leary'ego, który to przewodził narkotykowym eksperymentom na Harvardzie.
Sam eksperyment miał wyglądać następująco: przed nabożeństwem, grupa dziesięciu z dwudziestu osób biorących udział w doświadczeniu miała być poczęstowana kapsułkami ze sproszkowanymi 30 miligramami „cudownego grzybka”. Pozostali zaś dostać mieli witaminę B6 jako placebo.

Sam Leary był dość zszokowany pomysłem teologa: ”To tak jakby zaproponowano mi podanie afrodyzjaków dwudziestu dziewicom do wywołania masowego, zbiorowego orgazmu.”

Zanim obaj panowie przystąpili do właściwego eksperymentu, zdecydowali się przeprowadzić niewielki test na kilku studentach teologii. Wyniki były, można by powiedzieć, zadowalające – większość z uczestników miała bardzo silne wizje, jeden wpadł w paniczny strach przed śmiercią, podczas gdy inny oddawał się natchnionej kopulacji z dywanem.

I tak też w Wielki Piątek 1962 roku na dwie godziny przed rozpoczęciem mszy, w krypcie kaplicy bostońskiego uniwersytetu spotkali się śmiałkowie gotowi odbyć podróż, którą mieli zapamiętać do końca swego życia. Wkrótce grupa zaprowadzona została na miejsce eksperymentu, gdzie czekał już na nich ksiądz Thurman ze swym podniosłym kazaniem. Studenci skazani zostali na dwie i pół godziny wysłuchiwania przypowieści, homilii, podniosłej muzyki oraz mrocznej, religijnej poezji. O ile ci, którzy zażyli placebo grzecznie usiedli na kościelnych ławach, to już ich oglądający świat w innej rzeczywistości koledzy łazili po kaplicy, gadając z wyimaginowanymi postaciami, jeden poczuł nagłą potrzebę nauki gry na organach, a inny zaległ rozpłaszczony na ziemi. Ogólnie rzecz biorąc – zachowanie badanej grupy wykraczało nieco poza przyjęte normy zachowania osób uczęszczających na msze.

O godzinie 5 rano nadszedł czas na przeprowadzenie pierwszej ankiety. Niestety żaden z uczestników nie był jeszcze na tyle przytomny aby wydać z siebie inny dźwięk niż niewyraźny pomruk względnego ukontentowania.
Przez następnych kilka miesięcy studenci byli ankietowani pod różnymi kątami. Duża część z nich deklarowała, że dzięki eksperymentowi zwiększyła się ich świadomość (także i społeczna), zmienił się sposób patrzenia na życie, przeżyli też bardzo głębokie, osobiste refleksje.

Na podstawie długich analiz i szczegółowych wywiadów można więc było wysnuć wniosek, że
30 miligramów sproszkowanego ekstraktu z psylocybinowego grzyba jest w stanie wprowadzić człowieka w stan porównywalny z mistycznymi doświadczeniami samookaleczających męczenników, pustelników oraz buddyjskich mnichów spędzających całe lata na zagłębianiu sztuki medytacji.

Wyniki doświadczenia nasunęły badaczom oczywiste pytanie – czy doświadczenia mistyczne rzeczywiście są odczuciami dostępnymi jedynie dla najbardziej wytrwałych i najgorliwiej wierzących jednostek, czy może stan ten jest jedynie efektem procesów neurologicznych? Czy nie jest mylny chrześcijański pogląd mówiący, że to najwyższe duchowe przeżycie osiągnąć można jedynie na drodze rygorystycznej ascezy?

Pahnke chciał odpowiedzieć na te pytania. W tym celu planował stworzenie instytutu, który podejmie się badań nad odmiennymi stanami ludzkiej świadomości. Niestety, naukowiec nie dostał dofinansowania na ten projekt. Wkrótce też zdelegalizowano substancje psychoaktywne jako niebezpieczne dla zdrowia.

Dalsze losy badaczy

Walter Pahnke dołączył w 1967 roku do ekipy Centrum Badań Psychiatrycznych w Maryland, gdzie testowano dobroczynny wpływ LSD i DPT na będących w stanie agonii pacjentów ze złośliwymi nowotworami. W 1971 roku Walter spędzał w towarzystwie swojej żony i trójki dzieci kilka wolnych od pracy dni w domu położonym nad atlantyckim wybrzeżem. Pewnego dnia postanowił sprawdzić się w nurkowaniu. Z wody nigdy już nie wypłynął. Mimo że badacz nie cierpiał na stany depresyjne, nie wyklucza się samobójstwa.
Dziś wiele osób uważa, że w ciągu swojego krótkiego życia Walter Pahnke wniósł bardzo dużo do prac nad odpowiedzialnym wykorzystaniem substancji psychoaktywnych.

Tymczasem Timothy Leary zasłynął jako guru ruchów hipisowskich i człowiek, który jawnie sprzeciwiał się zakazom narzuconym przez system.
Jego badania wzbudziły ogromne zainteresowanie opinii publicznej. W rezultacie mnóstwo osób chciało wziąć udział w jednym z narkotycznych eksperymentów. Zbyt duży popyt zaowocował wkrótce powstaniem czarnego rynku w pobliżu kampusów uniwersytetu Harvarda. W ten sposób każdy mógł samemu zafundować sobie chwile mistycznego odlotu.
W 1963 roku Leary wyrzucony został z uczelni za niestawienie się na jeden ze swych wykładów...

Epilog:

Ćwierć wieku po eksperymencie psychologowi Rickowi Doblinowi udało się zaaranżować spotkania z większością uczestników „Wielkiego Piątku”. Ponownie przeprowadzone wywiady pokrywały się z tymi sprzed dwudziestu pięciu lat. Prawie wszyscy badani deklarowali, że pamiętne nabożeństwo z 1962 roku w bardzo dużym stopniu wpłynęło na ich życie duchowe (kilku z nich zostało nawet kapłanami).
Wyszły też na jaw pewne raczej pomijane przez Pahnke fakty – niektórzy ze studentów mieli silne wizje śmierci. Ponadto jeden z badanych usłyszawszy z ambony nawoływania do natychmiastowego szerzenia słowa Chrystusa wyszedł z kaplicy, żeby wprowadzić owo żądanie w czyn (na szczęście w porę został zatrzymany).

Wynalazki, które wykorzystaliśmy przeciwko sobie – Niedługo ma nastąpić kolejny wielki krok w „podboju kosmosu” przez człowieka. Zgodnie z zapowiedziami Europejskiej Agencji Kosmicznej, projekt wysłania załogowej misja na Marsa, będącej częścią programu Aurora, ma zostać wprowadzony w życie w roku 2030.
W swoim dążeniu do poszerzania terytorium zapominamy jednak o tym jakim typem pasożyta jesteśmy i że z każdego wielkiego wynalazku potrafimy dość szybko zrobić broń, którą następnie strzelamy sobie w kolano. 


Cyklon B

Opracowany przez laureata Nagrody Nobla, Fritza Habera, Cyklon B służyć miał jako środek do dezynfekcji. Doskonale też sprawdzał się w formie substancji odwszawiającej ubrania.
Kiedy okazało się, że z czterokilogramowej, taniej jak barszcz, porcji Cyklonu B można stworzyć gaz zabijający nawet do tysiąca osób, środek ten trafił do niemieckich obozów śmierci i stosowany był do eksterminowania ludzi w komorach gazowych.


Czynnik pomarańczowy

Arthur Galston był amerykańskim biotechnologiem, który po wielu latach swojej pracy, stworzył substancję przyspieszającą wzrost i kwitnięcie soi. Dzięki temu można by było sadzić tę bogatą w białko roślinę, na terenach gdzie sezon uprawny trwa krócej.
Kiedy okazało się, że substancja jest jednak silnie trująca zarówno dla roślin, jak i dla zwierząt, wynalazkiem zainteresowała się armia USA. W efekcie 77 milionów litrów preparatu rozpylonych zostało nad Wietnamem. W wyniku jego działania życie straciło do 400 000 osób. Innymi efektami były silne mutacje rodzących się później dzieci. Pod koniec XX wieku wytaczano procesy m.in. firmie Monsanto (tak, tą od niesławnego GMO), która ów środek produkowała.


Dynamit

Wynalazca Alfred Nobel zastrzegł sobie dokładnie 355 patentów. Wśród nich znalazł się dynamit, czyli krzemionka nasączona niewielka ilością nitrogliceryny. Plastyczną masę można było umieszczać w skalnych szczelinach i wysadzać za pomocą specjalnych detonatorów. Miało to usprawnić i przyspieszyć pracę górników. 
 
Jak można było się spodziewać, materiał wybuchowy znalazł uznanie nie tylko wśród górników. Dynamit poszedł w kamasze. Niestety, słabo sprawdzał się na polu bitwy. Próby wystrzelenia ładunku w kierunku wroga bardzo często kończyły się przedwczesną eksplozją... Za to świetnie sprawdził się w rękach anarchistów, bolszewików i grup terrorystycznych np. w 1881 roku rosyjscy rewolucjoniści wysadzili w powietrze samego cara Aleksandra II.
 

Sarin

Dr. Gerhard Schrader był niemieckim chemikiem, który pracował nad substancją owadobójczą. Naukowiec miał nadzieję stworzyć środek, który można będzie rozpylić nad uprawami regularnie niszczonymi przez szkodniki. Schrader uważał, że taki wynalazek mógłby być olbrzymim krokiem w walce z głodem na świecie

W 1939 roku, doktor całkiem przypadkiem, pracując nad substancją owadobójczą na zlecenie pewnego koncernu chemicznego, stworzył sarin - silnie toksyczny związek, który w minimalnych nawet ilościach jest w stanie błyskawicznie uśmiercić człowieka. Wprawdzie substancja dość szybko trafiła pod skrzydła armii, jednak w praktyce została ona wykorzystana dopiero pod koniec ubiegłego wieku. W 1988 podczas ataku przeprowadzonego przez Irak na kurdyjskie miasto Halabdża, mieszanka gazowa, w skład której wszedł sarin, zabiła ok. 5000 osób. Substancja ta została również rozpylona w tokijskim metrze w 1995 roku przez członków sekty Najwyższa Prawda.

 
Trotyl

Joseph Wilbrand (kolejny Niemiec, który chciał dobrze, ale niestety, jego intencje nie sprawdziły się w praktyce) był chemikiem, który w połowie XIX wieku odkrył trotyl - związek chemiczny, który bardzo ładnie farbował bawełnę oraz jedwab na kolor żółty... Komercyjnego sukcesu wynalazek ten jednak nie odniósł. Aż do momentu, w którym na jaw wyszły wybuchowe właściwości trotylu.

Od pierwszych lat XX wieku trotyl został zaadoptowany przez światowe armie i w wielu krajach stosowany jest do dzisiaj. Służył jako wypełnienie do pocisków i min. Zawrotną karierę zrobił na bitewnych polach podczas obu wojen światowych.

 
Broń maszynowa

Wbrew temu co może się wydawać, wynalazek Johna Gatlinga miał, na swój sposób, całkiem humanitarne podwaliny (podobnie jak skonstruowana jakiś czas wcześniej gilotyna...). Otóż twórca pierwszej broni maszynowej zauważył, że dzięki zastosowaniu w bitwie szybkostrzelnego działa można będzie zmniejszyć ilość żołnierzy - wszakże jedna taka maszyna może zastąpić stu żywych strzelców! 

Broń Johna Gatlinga świetnie sprawdziła się podczas „poszerzania” wpływów kolonialnych. Za pomocą takiego oręża wyrżnięto w pień spore oddziały, uzbrojonych w prymitywną broń, wojowników z plemienia Zulu i Matabele. Gęstymi seriami oberwali też Beduini. Zachwyceni skutecznością karabinów Rosjanie, zakupili ok. 400 takich urządzeń. Przydała im się do zmasakrowania kawalerii podbijanego właśnie Turkmenistanu. Tymczasem w 1882 roku brytyjska marynarka wodna siekała gradem pocisków w Egipcjan z Aleksandrii.
 

Synteza jądrowa

Kiedy australijski fizyk - Mark Oliphant odkrył właściwości reagujących ze sobą cząsteczek wodoru, jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że właśnie tworzy nową zabawkę, która nigdy nie powinna trafić w ręce ludzi. Obserwując fuzję jądrową, Oliphant doszedł do wniosku, że ma do czynienia z energią, która prawdopodobnie „zasila słońce”. Zastosowanie takiego wynalazku mogło wprowadzić ludzkość w całkiem nowy rozdział w ich dziejach. Gdybyśmy tylko nie byli tak bardzo autodestrukcyjni.

Dziesięć lat później amerykański naukowiec - Edward Teller wykorzystał to wielkie odkrycie do zbudowania bomby wodorowej. Oliphant nigdy nawet nie pomyślał o tym, że ktoś będzie na tyle szalony i coś takiego stworzy...
 

 
Telewizja

Miało być tak pięknie - ludzie mieli otworzyć się na nowe medium łączącym w sobie dźwięk i obraz. Informacje miały do nas docierać szybciej niż kiedykolwiek, a programy telewizyjne, w myśl zasady „bawiąc - uczyć”, miały przynosić same korzyści zarówno dorosłym, jak i najmłodszym użytkownikom...
 
Polityczna propaganda, brak obiektywizmu, przekazy podprogowe, pranie mózgu reklamami, "Rozmowy w Toku", nachalny product placement i wszechobecne promowanie papkowatej, bezwartościowej rozrywki... Jeśli kiedykolwiek przedstawiciele jakiejś obcej cywilizacji przypadkiem „złapią” nadawane przez nas sygnały to mocno się zdziwią. Nie daj Boże, aby akurat była to japońska stacja TV w momencie największej oglądalności!.


Może więc lepiej, abyśmy nie rozprzestrzeniali ludzkiej zarazy po kosmosie – dla dobra innych istot żywych, lepiej abyśmy pozostali na Ziemi i kontynuowali sianie chaosu i zniszczenia na naszym podwórku.

Wynalazki, które wykorzystaliśmy przeciwko sobie

Niedługo ma nastąpić kolejny wielki krok w „podboju kosmosu” przez człowieka. Zgodnie z zapowiedziami Europejskiej Agencji Kosmicznej, projekt wysłania załogowej misja na Marsa, będącej częścią programu Aurora, ma zostać wprowadzony w życie w roku 2030.
W swoim dążeniu do poszerzania terytorium zapominamy jednak o tym jakim typem pasożyta jesteśmy i że z każdego wielkiego wynalazku potrafimy dość szybko zrobić broń, którą następnie strzelamy sobie w kolano.


Cyklon B

Opracowany przez laureata Nagrody Nobla, Fritza Habera, Cyklon B służyć miał jako środek do dezynfekcji. Doskonale też sprawdzał się w formie substancji odwszawiającej ubrania.
Kiedy okazało się, że z czterokilogramowej, taniej jak barszcz, porcji Cyklonu B można stworzyć gaz zabijający nawet do tysiąca osób, środek ten trafił do niemieckich obozów śmierci i stosowany był do eksterminowania ludzi w komorach gazowych.


Czynnik pomarańczowy

Arthur Galston był amerykańskim biotechnologiem, który po wielu latach swojej pracy, stworzył substancję przyspieszającą wzrost i kwitnięcie soi. Dzięki temu można by było sadzić tę bogatą w białko roślinę, na terenach gdzie sezon uprawny trwa krócej.
Kiedy okazało się, że substancja jest jednak silnie trująca zarówno dla roślin, jak i dla zwierząt, wynalazkiem zainteresowała się armia USA. W efekcie 77 milionów litrów preparatu rozpylonych zostało nad Wietnamem. W wyniku jego działania życie straciło do 400 000 osób. Innymi efektami były silne mutacje rodzących się później dzieci. Pod koniec XX wieku wytaczano procesy m.in. firmie Monsanto (tak, tą od niesławnego GMO), która ów środek produkowała.


Dynamit

Wynalazca Alfred Nobel zastrzegł sobie dokładnie 355 patentów. Wśród nich znalazł się dynamit, czyli krzemionka nasączona niewielka ilością nitrogliceryny. Plastyczną masę można było umieszczać w skalnych szczelinach i wysadzać za pomocą specjalnych detonatorów. Miało to usprawnić i przyspieszyć pracę górników.

Jak można było się spodziewać, materiał wybuchowy znalazł uznanie nie tylko wśród górników. Dynamit poszedł w kamasze. Niestety, słabo sprawdzał się na polu bitwy. Próby wystrzelenia ładunku w kierunku wroga bardzo często kończyły się przedwczesną eksplozją... Za to świetnie sprawdził się w rękach anarchistów, bolszewików i grup terrorystycznych np. w 1881 roku rosyjscy rewolucjoniści wysadzili w powietrze samego cara Aleksandra II.


Sarin

Dr. Gerhard Schrader był niemieckim chemikiem, który pracował nad substancją owadobójczą. Naukowiec miał nadzieję stworzyć środek, który można będzie rozpylić nad uprawami regularnie niszczonymi przez szkodniki. Schrader uważał, że taki wynalazek mógłby być olbrzymim krokiem w walce z głodem na świecie

W 1939 roku, doktor całkiem przypadkiem, pracując nad substancją owadobójczą na zlecenie pewnego koncernu chemicznego, stworzył sarin - silnie toksyczny związek, który w minimalnych nawet ilościach jest w stanie błyskawicznie uśmiercić człowieka. Wprawdzie substancja dość szybko trafiła pod skrzydła armii, jednak w praktyce została ona wykorzystana dopiero pod koniec ubiegłego wieku. W 1988 podczas ataku przeprowadzonego przez Irak na kurdyjskie miasto Halabdża, mieszanka gazowa, w skład której wszedł sarin, zabiła ok. 5000 osób. Substancja ta została również rozpylona w tokijskim metrze w 1995 roku przez członków sekty Najwyższa Prawda.


Trotyl

Joseph Wilbrand (kolejny Niemiec, który chciał dobrze, ale niestety, jego intencje nie sprawdziły się w praktyce) był chemikiem, który w połowie XIX wieku odkrył trotyl - związek chemiczny, który bardzo ładnie farbował bawełnę oraz jedwab na kolor żółty... Komercyjnego sukcesu wynalazek ten jednak nie odniósł. Aż do momentu, w którym na jaw wyszły wybuchowe właściwości trotylu.

Od pierwszych lat XX wieku trotyl został zaadoptowany przez światowe armie i w wielu krajach stosowany jest do dzisiaj. Służył jako wypełnienie do pocisków i min. Zawrotną karierę zrobił na bitewnych polach podczas obu wojen światowych.


Broń maszynowa

Wbrew temu co może się wydawać, wynalazek Johna Gatlinga miał, na swój sposób, całkiem humanitarne podwaliny (podobnie jak skonstruowana jakiś czas wcześniej gilotyna...). Otóż twórca pierwszej broni maszynowej zauważył, że dzięki zastosowaniu w bitwie szybkostrzelnego działa można będzie zmniejszyć ilość żołnierzy - wszakże jedna taka maszyna może zastąpić stu żywych strzelców!

Broń Johna Gatlinga świetnie sprawdziła się podczas „poszerzania” wpływów kolonialnych. Za pomocą takiego oręża wyrżnięto w pień spore oddziały, uzbrojonych w prymitywną broń, wojowników z plemienia Zulu i Matabele. Gęstymi seriami oberwali też Beduini. Zachwyceni skutecznością karabinów Rosjanie, zakupili ok. 400 takich urządzeń. Przydała im się do zmasakrowania kawalerii podbijanego właśnie Turkmenistanu. Tymczasem w 1882 roku brytyjska marynarka wodna siekała gradem pocisków w Egipcjan z Aleksandrii.


Synteza jądrowa

Kiedy australijski fizyk - Mark Oliphant odkrył właściwości reagujących ze sobą cząsteczek wodoru, jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że właśnie tworzy nową zabawkę, która nigdy nie powinna trafić w ręce ludzi. Obserwując fuzję jądrową, Oliphant doszedł do wniosku, że ma do czynienia z energią, która prawdopodobnie „zasila słońce”. Zastosowanie takiego wynalazku mogło wprowadzić ludzkość w całkiem nowy rozdział w ich dziejach. Gdybyśmy tylko nie byli tak bardzo autodestrukcyjni.

Dziesięć lat później amerykański naukowiec - Edward Teller wykorzystał to wielkie odkrycie do zbudowania bomby wodorowej. Oliphant nigdy nawet nie pomyślał o tym, że ktoś będzie na tyle szalony i coś takiego stworzy...



Telewizja

Miało być tak pięknie - ludzie mieli otworzyć się na nowe medium łączącym w sobie dźwięk i obraz. Informacje miały do nas docierać szybciej niż kiedykolwiek, a programy telewizyjne, w myśl zasady „bawiąc - uczyć”, miały przynosić same korzyści zarówno dorosłym, jak i najmłodszym użytkownikom...

Polityczna propaganda, brak obiektywizmu, przekazy podprogowe, pranie mózgu reklamami, "Rozmowy w Toku", nachalny product placement i wszechobecne promowanie papkowatej, bezwartościowej rozrywki... Jeśli kiedykolwiek przedstawiciele jakiejś obcej cywilizacji przypadkiem „złapią” nadawane przez nas sygnały to mocno się zdziwią. Nie daj Boże, aby akurat była to japońska stacja TV w momencie największej oglądalności!.


Może więc lepiej, abyśmy nie rozprzestrzeniali ludzkiej zarazy po kosmosie – dla dobra innych istot żywych, lepiej abyśmy pozostali na Ziemi i kontynuowali sianie chaosu i zniszczenia na naszym podwórku.

Jak w USA z trawką walczono

Legalizacja marihuany to temat szczególnie kontrowersyjny. Trawkę pali prawdopodobnie taka ilość ludzi, że aresztowanie ich wszystkich zajęłoby lata, a i trzeba by wydać ogromne pieniądze na budowanie nowych więzień. Przyjrzyjmy się, jak wyglądała walka z tym „narkotykiem” w USA.

Czytaj dalej →



1