Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 39 takich materiałów

Grzyby

Dlaczego jeszcze warto je jeść?


Wartość odżywcza grzybów jest zróżnicowana i zależna od gatunku czy pochodzenia. Zawarte są w nich witaminy A, C, D, PP i z grupy B, a także sole mineralne potasu, fosforu, wapnia, sodu i żelaza. Ponadto, dzięki dużej zawartości wody (80-90%) oraz błonnika, przyrządzone z nich potrawy polecane są osobom walczącym z nadwagą.

Czytaj dalej →


Artystka manipuluje 48 misami z wodą za pomocą własnych myśli

Elektroencefalografia (EEG) to nieinwazyjna metoda diagnostyczna służąca do badania bioelektrycznej czynności mózgu za pomocą elektroencefalografu. Badanie polega na odpowiednim rozmieszczeniu na powierzchni skóry czaszki elektrod, które rejestrują zmiany potencjału elektrycznego na powierzchni skóry, pochodzące od aktywności neuronów kory mózgowej i po odpowiednim ich wzmocnieniu tworzą z nich zapis – elektroencefalogram.

Artystka Lisa Park wykorzystała to do nietypowej prezentacji, w której dzięki głośnikom, wodzie i urządzeniu do badania EEG udało jej się dosłownie wizualizować swe myśli i emocje.
Urządzenie nazwane Eunoia II zbudowane jest z 48 niezależnych talerzy z wodą. Liczba nie jest tu przypadkowa - artystka chciała w ten sposób nawiązać do 48 emocji (od frustracji do zaangażowania) wymienionych w dziele „Etyka” przez filozofa, Barucha Spinozę. Każdy z głośników wibruje zgodnie z odczytem obsługiwanego przez specjalny algorytm, zestawu nałożonego na głowę przez artystkę.

Kościół katolicki jakiego nie znasz. – Wpis odnośnie szokującej historii kościoła katolickiego. Tego się nie dowiesz z religijnych podręczników! Okazuje się, że kościół katolicki od dawna popierał to, co dzisiaj nazywamy neoliberalizmem, kapitalizmem czy wręcz korwinizmem. Te doktryny to promowanie bogacenia się bogaczy, przy jednoczesnym wmawianiu Ludziom Pracy, że muszą być biedni, bo innego wyjścia nie ma. Przecież to czysty korwinizm – ogromny zysk dla korporacji, karteli i prywaciarzy, przy jednoczesnych pensjach w wysokości 800 zł netto na czarno. Bo takie są realia pracy.

Kościół nazywał wtedy taką doktrynę: „ideałem pracowitości w biedzie” – czyli pochwalaniu bardzo ciężkiej pracy i jednoczesnego życia w biedzie. Bo przecież zgodnie z ideologią kapitalizmu, stanowiska naprawdę potrzebne cywilizacji, bez których nie można się obejść, muszą być nisko opłacane. Zarabiają tak bardzo „potrzebni” (cudzysłów celowy) specjaliści, jak marketingowcy, prawnicy, biurokraci, księża.

Trudno o drugą taką organizację jak kościół katolicki, która już od samego zarania byłaby umoczona w tak wielką ilość zbrodni, spisków i złodziejstw. Cała historia kościoła, począwszy od I bądź II wieku naszej ery, to jedna wielka przemoc – militarna, ekonomiczna i każda inna, w tym psychiczna. Zresztą wystarczy poczytać świętą księgę judeochrześcijan, czyli Biblię. Niektóre wersety obnażają prawdziwe oblicze ich bożka, jahwe – małostkowego, okrutnego sadysty i zwyrodnialca. Naprawdę mało który bóg pogański wsławił się tyloma niegodziwościami, co judeochrześcijański jahwe.

Kościół katolicki, czyli strzyżenie i milczenie owiec

Cytuję: „Kościół nie lubi owiec, które nie pozwalają się strzyc swoim pasterzom” – Tomasz Becket.

W niniejszym tekście chciałbym przedstawić jeden z aspektów tego „świętego strzyżenia”, tak bardzo podatnego na formowanie „ludzkiego żywopłotu” wiernych i już mniej podatnych – niewiernych. Czytając go miejmy na uwadze pytania: „Czy właśnie o to mogło chodzić chrześcijańskiemu Bogu? Czy w taki sposób wyobrażał sobie swój Kościół?”.

Każdego roku, mniej więcej o tej porze, nasuwa mi się pewna refleksja, która co prawda ma związek z naszą przyrodą, ale wyobraźnia przenosi mi to zjawisko na inną dziedzinę naszego życia – religię. Otóż podstawą do tych rozważań jest coroczna obserwacja grabowego żywopłotu otaczającego posesję w której mieszkam, posadzonego przeze mnie 40 lat temu. Od tego czasu jestem zmuszony dbać o niego i regularnie go przycinać, nie chcąc aby wyrosły z niego duże drzewa.

Kiedy jesienią opadają z niego liście (choć nie do końca, bo w przypadku grabu, uschnięte trzymają się jeszcze długo), widać wyraźnie skutki mojej – koniecznej moim zdaniem – „pielęgnacji”: pousychane i powykręcane odrosty, tworzące nieskładną plątaninę gałęzi, którym nie pozwoliłem rosnąć w ich naturalnym kształcie. Na poobcinanych kikutach gałęzi widoczna jest w wielu miejscach zgorzel, którą krzew starał się pokryć młodą tkanką, bez powodzenia zresztą. Trafiają się też liczne zgniłe i spróchniałe końcówki odrostów.

I kiedy tak przyglądam się temu swojemu „dziełu”, widzę wyraźnie jego niesamowitą żywotność i olbrzymi wysiłek, aby pomimo moich ogrodniczych zapędów do uzyskania pożądanej dla mnie formy żywopłotu i odpowiedniej jego wysokości, odrastać ciągle na nowo i to na tyle szybko, by wytworzone liście zdążyły utrzymać przy życiu całą roślinę. Jednakże cena, jaką płaci ów kilkudziesięciometrowy szpaler krzewów za moją ingerencję w jego cykl życiowy jest przerażająca, co właśnie każdego roku odsłaniają opadające liście.

Tym wyraźniej to widać, kiedy porównuję go do tej części dawnego żywopłotu, który rośnie daleko za domem od strony łąki. Tam jakieś ćwierć wieku temu odpuściłem sobie przycinanie go i pozwoliłem mu rosnąć „na dziko”. Efekt jest taki, iż stoi tam teraz szereg wysokich, okazałych drzew, których pnie mają grubość nogi, a rozłożyste gałęzie nie ograniczane cięciami mojego sekatora, tworzą piękne cieniste parasole, których naturalna forma sprawia wyjątkową radość dla oka. I zapewne dla ptaków, których mnóstwo się tam gnieździ.

Mamy więc dwa różne świadectwa przyrody: jedno prowadzone przez ambitnego ogrodnika, który za cel wyznaczył sobie utrzymanie formy niezgodnej z naturą roślin, oraz drugie pozostawione samemu sobie, tak „jak je Pan Bóg stworzył”, jak to się określa w podobnych przypadkach przez osoby religijnie wierzące. Jak już wspomniałem na początku, ten przyrodniczy fenomen skłania mnie co roku do dziwnej refleksji:

Przecież takim gatunkiem prowadzonym i nieustannie „przycinanym” oraz „pielęgnowanym” przez naszych „duchowych ogrodników” – jesteśmy my: ludzie! Od wieków, ba! Od tysiącleci jesteśmy kształtowani według odgórnie ustanowionych wzorców i kanonów zachowań, a mimo to ciągle nam daleko do propagowanych ideałów. Ludzka natura w przeważającym stopniu stanowiąca o naszych zachowaniach jest przez naszych „duchowych ogrodników” tak samo „przycinana” do abstrakcyjnego, wyidealizowanego wzorca człowieczeństwa, z którym przeciętny osobnik ma raczej niewiele wspólnego.

To oni pełnią zaszczytną misję pielęgnowania naszych sumień i „przycinania” ich do obowiązujących norm moralnych. Co prawda bardziej jest rozpowszechniona analogia o pasterzach dbających o swoje owieczki („Co do tłumu, nie ma on innych obowiązków, jak dać się prowadzić i jak trzoda posłuszna iść za swymi pasterzami”, papież Pius X), lecz uważam, że analogia do ambitnego i zdeterminowanego wyższym celem ogrodnika, który przedkłada formę nad treścią, też jest niezła.

Oczywiście jest ona czytelna tylko dla tych, którzy tak jak ja znają historię religii i potrafią dostrzec rzucające się w oczy podobieństwa. Jestem pewien, iż każdy, kto zna tę historię (a w szczególności katolicyzmu i dworów papieskich), zada sobie prędzej czy później te pytania: Czy nasi duchowi przewodnicy (owi pasterze właśnie), aby naprawdę prowadzą nas we właściwym kierunku? Czy Sartre nie miał racji, mówiąc: „Są dwa rodzaje pasterzy; ci, którzy dbają o wełnę i ci, którzy dbają o mięso. Nie ma takich, którzy dbają o barany”?

Albo w odniesieniu do tej drugiej analogii: czy ci nasi „duchowi ogrodnicy”, którzy ponoć przez cały czas mają na względzie czystość i bezgrzeszność naszych dusz, dlatego z benedyktyńską cierpliwością i nie bezinteresowną dbałością „przycinają” nasze sumienia już od wieku przedszkolnego – czy oni naprawdę dbają wyłącznie o nasze zbawienie, jak twierdzą, czy ważniejsze jest dla nich utrzymywanie nas w takiej formie umysłowej, aby korzyści (doczesne i materialne) z tego stanu rzeczy, głównie im przypadały w udziale?

Te pytania i związane z nimi wątpliwości są jak najbardziej zasadne dla osób, które w społecznościach preferujących zastępowanie racjonalnej wiedzy wiarą w autorytety (szczególnie te religijne), zachowały jeszcze jakimś cudem zdolność samodzielnego myślenia i kwestionowania ogólnie uznanych „prawd” religijnego światopoglądu, wpajanego nam na siłę od wieku przedszkolnego.

W niniejszym tekście chciałbym przedstawić jeden z aspektów tego „świętego strzyżenia”, tak bardzo podatnego na formowanie „ludzkiego żywopłotu” wiernych i już mniej podatnych – niewiernych. Czytając go miejmy na uwadze pytania: „Czy właśnie o to mogło chodzić chrześcijańskiemu Bogu? Czy w taki sposób wyobrażał sobie swój Kościół?”. Porównajmy więc wpierw, jak widział ten aspekt zbawczej misji sam Jezus Chrystus. Oto niektóre z jego nauk zapisane w Ewangeliach:

„Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie (…) bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i twoje serce (…) Nikt nie może dwom panom służyć (…) nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Dlatego powiadam wam: nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to co macie jeść i pić (…) czym się macie przyodziać (…) bo o to wszystko poganie zabiegają” (Mt 6,19,25,32).

„A oto podszedł do Niego pewien człowiek i zapytał: „Nauczycielu, co dobrego mam uczynić, aby otrzymać życie wieczne?” (…) Jezus mu odpowiedział: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź ze mną!” (Mt 19,16-22). „Zaprawdę powiadam wam: bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. (…) łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego” (Mt 19, 23, 24). „…tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14,33).

„A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i zasadzkę, oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania. One to pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniami wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy” (1 Tym 6,9,10). „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie złota, ani srebra, ani miedzi do swych trzosów” (Mt 10,8,9).

Przyjrzyjmy się teraz w jaki sposób te nauki jezusowe realizował Kościół kat. w czasie swej wielowiekowej historii. I będzie od razu oczywiste, dlaczego ten aspekt jego historii skojarzył mi się ze „świętym strzyżeniem” i zamieszczoną na wstępie konstatacją Tomasza Becketa, która w tych paru lakonicznych słowach wydaje się streszczać ten aspekt historii Kościoła.

„Kościół zwalczał i eksploatował wszystkich, w niemałym stopniu również własne owieczki (…) Gdy Kościół stanął po stronie bogatych, to chwycił także za ich miecz – po czym szybko obrastał w dostatek (…) Najjaskrawiej wykazuje to utrzymywanie przez Kościół niewolnictwa (…) Co więcej, jak tego żąda w II w. biskup Ignacy, niewolnicy powinni „na chwałę Boga jeszcze gorliwiej wykonywać pracę niewolniczą”! Doktor Kościoła Ambroży nazywa niewolnictwo „darem Boga”. A inny doktor Kościoła Augustyn już bez zastrzeżeń stoi po stronie bogatych i propaguje ideał „pracowitości w biedzie” — pozostać biednym i dużo pracować, to jedna z najistotniejszych rad, udzielanych biednym (…).

Jeden z Ojców Kościoła — Jan Chryzostom, patron kaznodziejów, całkiem otwarcie opowiadał się za potrzebą kłamstwa dla zbawienia duszy i to powołując się na przykłady ze Starego i Nowego Testamentu. Mawiał on także: „Bez niesprawiedliwości nie sposób się wzbogacić”, oraz: „Człowiek godny czci nie może nie być bogaty” (…) Już w III w. biskupi przyznają sobie prawo do zaspokajania wszystkich swoich potrzeb z dochodów Kościoła. W IV w. stają się sojusznikami państwa, które wręcz wysysa krew ze swoich poddanych. A już w V w. biskup Rzymu jest największym posiadaczem ziemi w cesarstwie rzymskim (…). Cała historia dogmatów to przecież jeden łańcuch intryg, przemocy, denuncjacji, przekupstwa, fałszowania dokumentów, ekskomunik, banicji oraz mordów (…) Św. Cyryl, swoją doktrynę Marii, Matki Bożej przeforsował przy pomocy obfitych łapówek i wielkiej ilości drogich prezentów. Zaś św. Hieronim, doktor Kościoła, mawiał: „Płoniemy prawdziwie z żądzy pieniędzy, a grzmiąc przeciwko pieniądzom, napełniamy nasze dzbany złotem i nigdy nie mamy dosyć”. (…)

Grabi się wszystko co jest do zagrabienia; twierdze, zamki, całe hrabstwa i księstwa (…) kradnie się wszystko co zostało do ukradzenia; już w IV w. mienie świątyń pogańskich, w VI wieku mienie wszystkich pogan, potem majątek wygnanych albo zabitych Żydów, dobytek spalonych kacerzy i osób oskarżonych o czary (…) okradani są nie tylko inaczej myślący, ale i wierni tego Kościoła, poprzez coraz to inne i coraz wyższe podatki, poprzez czynsz dzierżawny, świętopietrze, szantaże, sprzedaż odpustów, rzekome cuda, fałszywe relikwie, (…) dzięki ekskomunikom, interdyktom oraz za pomocą miecza. (…) Już za czasów pierwszych cesarzy chrześcijańskich majątek Kościoła znacznie się powiększył. W VI w. pobiera się kościelną dziesięcinę, zawarowaną prawnie za Karola „Wielkiego” i ściąganą aż do XIX w. W średniowieczu co najmniej jedna trzecia całej ziemi uprawnej w Europie znajduje się w rękach duchowieństwa, a pracują na niej niewolni chłopi. (…) Alvarez Pelajo, szczerze dochowujący papieżom wierności dostojnik Kurii, opowiada, że ilekroć przybywał na pokoje papieskie, zawsze zastawał duchownych przy liczeniu pieniędzy (…) w Kurii prawie wszystko jest do kupienia i wyroki wymierza się według wagi złota”.

W XIII w. skarży się biskup Jakub z Vitry: „Wszystko dotyczy tylko spraw przyziemnych i doczesnych, królów i królestw, procesów i sporów. Rzadko kiedy pozwalano na rozmowę o sprawach duchowych”. Pod koniec XV w. wykrzykuje we Florencji Savonarola: „Oni handlują beneficjami i nawet sprzedają krew Chrystusa”. (…) Papieże przemieniali w pieniądze prawie wszystko, dając w każdym stuleciu przykład wielkiej korupcji i demoralizacji. Mimo zakazu sprzedawali każdą nominację na biskupa, każdą godność opata, każde probostwo katedralne. (…) Sprzedawali każda bullę, każdą łaskę, wszelkie dokumenty, wszelkie decyzje. Sprzedawali najświętsze relikwie i jeszcze w czasach antycznych zaczęli rozprowadzać je masowo, np. już w IV w. produkowano w Rzymie relikwie będące replikami całunu. (…) „Napletek Chrystusa — pisze Alfonso de Valdes — widziałem osobiście w Rzymie, Burgos i Antwerpii” — ponoć występuje jeszcze w 14 innych miejscowościach – „w samej tylko Francji znajduje się pięćset zębów Dzieciątka Jezus. Mleko Matki Boskiej, pióra Ducha Świętego przechowuje się w wielu miejscach”. (…)

Papieże inkasowali czynsz dzierżawny i świętopietrze z ziem im podległych (…) ze wszystkich krajów objętych obowiązkiem daniny. Inkasowali cały majątek wszystkich „kacerzy” skazanych w Państwie Kościelnym i od każdego kościoła na świecie dziesiątą część jego dochodów, a od niejednego znacznie więcej. (…) Inkasowali pieniądze za przyznanie i potwierdzenie prawowitości władzy królewskiej, za obowiązkowe wizyty książąt Kościoła, za uchylenie niepożądanych wizytacji. Inkasowali ogromne łapówki, na wielką skalę handlowali odpustami. (…) Stale zwiększali podatki i wymyślali coraz to inne, jeden tylko papież Urban VIII aż dziesięć. (…) Papież Sabinian gromadził zboże i w 605 r., gdy panował głód, sprzedawał je po lichwiarskiej cenie. Papież Sykstus IV, niegdyś franciszkanin, który współżył fizycznie ze swoją siostrą i z własnymi dziećmi, zakładał w Rzymie domy publiczne, wydzierżawiał je kardynałom (…) obłożył specjalnym podatkiem ladacznice. (…) Duchowni i szlachta, tron i ołtarz – za ich sprawą całe narody były przez tysiąc lat otaczane pogardą, uciskane, wyzyskiwane. I chociaż często występowali przeciw sobie nawzajem (…) trzymali się razem, byli klasą zorientowaną na władzę i zysk, żyjącą z potu i krwi innych ludzi, zdemoralizowaną mniejszością (…) która „przemienia masy obywateli w harujące bydło” (Karlheinz Deschner”, Opus diaboli”).

Dużo jest tych cytatów, to prawda, ale też jest niesłychanie duże zakłamanie w tym aspekcie naszej religii. Tak duże, iż gdyby chcieć wyliczyć wszystkie grzechy Kościoła kat. To zapełniłyby one niejeden opasły tom. Ja ograniczyłem się tylko do paru publikacji podejmujących ten wstydliwy temat i tych fragmentów, które ukazują owe problemy w miarę „skondensowanej” formie, pozbawionej mniej istotnych szczegółów.

Jeszcze tylko na koniec tej części chciałbym przedstawić pewien znamienny przykład, ukazujący mechanizmy owego procederu, dobitnie świadczący o tym, że w istocie rzeczy zawsze chodziło kapłanom o pieniądze. Właściwie o dużo pieniędzy. Dotyczy on tzw. „Roku Świętego” i jego niewątpliwych zalet dla ludzi Kościoła. Oto stosowne fragmenty:

„Bonifacy VIII ogłosił rok 1300 Rokiem Świętym. Miał on przypadać raz na sto lat. Największą atrakcją miały być hojne odpusty dla odwiedzających bazylikę i odbywający się co tydzień pokaz chusty św. Weroniki. Bonifacy jako papież zajmował się głównie gromadzeniem bogactw i rozszerzaniem swej władzy. Rozpętał całą biurokratyczną machinę w Roku Świętym, mającą głównie na celu sprawne przyjmowanie ofiar, które wyrażałyby pobożność pielgrzymów. Niewiele natomiast interesował się stroną religijną uroczystości. (…) Według relacji ówczesnych kronikarzy, duchowni dniem i nocą zgarniali ofiary przy użyciu grabi. (…) Klemens VI (…) zgodził się rok 1350 ogłosić drugim z kolei Rokiem Świętym, łamiąc w ten sposób zasadę stuletniej przerwy, ogłoszonej przez Bonifacego VIII.

Z siedmioletnim wyprzedzeniem zapowiedział uroczystości w proklamowanej przez siebie bulli. Gwarantował także odpusty pielgrzymom, oddającym cześć chuście św. Weroniki. Tłumy pielgrzymów były tak ogromne, że wielu zostało stratowanych i uduszonych. To zagrożenie skłoniło władze kościelne do wznowienia prywatnych pokazów za specjalnym zezwoleniem i — rzecz jasna — specjalną ofiarą. (…) Rok Święty był więc dla Kościoła kolejną okazją do zdobycia bogactw. (…) W 1389 r. Urban VI nie mogąc doczekać się końca wieku, ogłosił rok 1390 Rokiem Świętym. Zapowiedział jednocześnie, że odtąd kolejne jubileusze będą się odbywać co 33 lata. (…) Prawdopodobnie więc, że w tym czasie dostojnicy kościelni mogli wpaść na pomysł (…) aby całun turyński przynosił im zyski podobne jak znana już od dwóch wieków chusta św. Weroniki. Papieże walczyli wówczas uparcie o tron, chroniąc jednocześnie chustę i przenosząc ją z bazyliki w coraz to bezpieczniejsze miejsca.

W roku 1423 Marcin V zorganizował obchody Roku Świętego, przestrzegając ustalonej przez Urbana VI formuły trzydziestoletniej przerwy (…). Mikołaj V, zrezygnował z trzydziestoletniego cyklu pokazywania chusty i rok 1450 ogłosił Rokiem Świętym. Ten rok okazał się szczególnym sukcesem, wziąwszy pod uwagę liczbę uczestników. Ogromne rzesze pielgrzymów zginęły wówczas z powodu zimy i zarazy. (…) Jeden z następnych papieży Paweł II zarządził, by Rok Święty obchodzić co 25 lat. Roku Świętego 1475 jednak nie dożył. Zapiski kronikarzy świadczą o tym, że chustę pokazywano częściej — nie tylko w latach jubileuszowych, ale nawet co roku. Na pokazy wybierano Wielkanoc. Papież udzielał wówczas specjalnych odpustów, a wierni nadal tratowali się w tłumie. Następni papieże także strzegli chusty, mając na uwadze fakt, jakie może im przynieść zyski. (…) Aleksander VI czynił także przygotowania do Roku Świętego 1500. (…)

W 1506 r. papież Juliusz II kładł u podstawy obecnego filaru św. Weroniki kamień węgielny pod budowę nowej bazyliki św. Piotra. Koszty tego przedsięwzięcia miały być ogromne, dlatego też system odpustów został absurdalnie wyolbrzymiony, aby liczyć na tym większe zyski (…) Papież Jan Paweł II poczuł się nawet zmuszony do ogłoszenia roku 1983 za „nadzwyczajny rok święty”, który miał przysporzyć pielgrzymów i pieniędzy. Ponieważ i to nie pomogło w dostatecznym wymiarze, spróbowano sprzedawać płyty, mające upowszechnić wśród ludu przemówienia namiestnika Chrystusa z podkładem muzycznym; w samym tylko 1987 r. prałaci obliczyli czysty zysk na 13 mln. dolarów z 30 mln. płyt, sprzedawanych możliwie wszędzie” (Robert A. Haasler, „Zbrodnie w imieniu Chrystusa”).

Według mnie wymowa zaprezentowanych faktów historycznych jest tak jednoznacznie druzgocząca dla „duchowych” pasterzy Kościoła katolickiego, że uwalnia mnie od wymyślania jakiegokolwiek podsumowania tej części tekstu. Czy te nieliczne przykłady „zbawicielskiej” działalności owych „sług bożych” nie mówią same za siebie? Nie widać z nich wyraźnie, iż metoda, którą posługują się od 17 wieków pasterze Kościoła kat. podczas „zbawiania” wiernych, ma się nijak do nauk jezusowych zapisanych w Ewangeliach?

Autor: Lucjan Ferus
Źródło: Listy z naszego sadu

Kościół katolicki jakiego nie znasz.

Wpis odnośnie szokującej historii kościoła katolickiego. Tego się nie dowiesz z religijnych podręczników! Okazuje się, że kościół katolicki od dawna popierał to, co dzisiaj nazywamy neoliberalizmem, kapitalizmem czy wręcz korwinizmem. Te doktryny to promowanie bogacenia się bogaczy, przy jednoczesnym wmawianiu Ludziom Pracy, że muszą być biedni, bo innego wyjścia nie ma. Przecież to czysty korwinizm – ogromny zysk dla korporacji, karteli i prywaciarzy, przy jednoczesnych pensjach w wysokości 800 zł netto na czarno. Bo takie są realia pracy.

Kościół nazywał wtedy taką doktrynę: „ideałem pracowitości w biedzie” – czyli pochwalaniu bardzo ciężkiej pracy i jednoczesnego życia w biedzie. Bo przecież zgodnie z ideologią kapitalizmu, stanowiska naprawdę potrzebne cywilizacji, bez których nie można się obejść, muszą być nisko opłacane. Zarabiają tak bardzo „potrzebni” (cudzysłów celowy) specjaliści, jak marketingowcy, prawnicy, biurokraci, księża.

Trudno o drugą taką organizację jak kościół katolicki, która już od samego zarania byłaby umoczona w tak wielką ilość zbrodni, spisków i złodziejstw. Cała historia kościoła, począwszy od I bądź II wieku naszej ery, to jedna wielka przemoc – militarna, ekonomiczna i każda inna, w tym psychiczna. Zresztą wystarczy poczytać świętą księgę judeochrześcijan, czyli Biblię. Niektóre wersety obnażają prawdziwe oblicze ich bożka, jahwe – małostkowego, okrutnego sadysty i zwyrodnialca. Naprawdę mało który bóg pogański wsławił się tyloma niegodziwościami, co judeochrześcijański jahwe.

Kościół katolicki, czyli strzyżenie i milczenie owiec

Cytuję: „Kościół nie lubi owiec, które nie pozwalają się strzyc swoim pasterzom” – Tomasz Becket.

W niniejszym tekście chciałbym przedstawić jeden z aspektów tego „świętego strzyżenia”, tak bardzo podatnego na formowanie „ludzkiego żywopłotu” wiernych i już mniej podatnych – niewiernych. Czytając go miejmy na uwadze pytania: „Czy właśnie o to mogło chodzić chrześcijańskiemu Bogu? Czy w taki sposób wyobrażał sobie swój Kościół?”.

Każdego roku, mniej więcej o tej porze, nasuwa mi się pewna refleksja, która co prawda ma związek z naszą przyrodą, ale wyobraźnia przenosi mi to zjawisko na inną dziedzinę naszego życia – religię. Otóż podstawą do tych rozważań jest coroczna obserwacja grabowego żywopłotu otaczającego posesję w której mieszkam, posadzonego przeze mnie 40 lat temu. Od tego czasu jestem zmuszony dbać o niego i regularnie go przycinać, nie chcąc aby wyrosły z niego duże drzewa.

Kiedy jesienią opadają z niego liście (choć nie do końca, bo w przypadku grabu, uschnięte trzymają się jeszcze długo), widać wyraźnie skutki mojej – koniecznej moim zdaniem – „pielęgnacji”: pousychane i powykręcane odrosty, tworzące nieskładną plątaninę gałęzi, którym nie pozwoliłem rosnąć w ich naturalnym kształcie. Na poobcinanych kikutach gałęzi widoczna jest w wielu miejscach zgorzel, którą krzew starał się pokryć młodą tkanką, bez powodzenia zresztą. Trafiają się też liczne zgniłe i spróchniałe końcówki odrostów.

I kiedy tak przyglądam się temu swojemu „dziełu”, widzę wyraźnie jego niesamowitą żywotność i olbrzymi wysiłek, aby pomimo moich ogrodniczych zapędów do uzyskania pożądanej dla mnie formy żywopłotu i odpowiedniej jego wysokości, odrastać ciągle na nowo i to na tyle szybko, by wytworzone liście zdążyły utrzymać przy życiu całą roślinę. Jednakże cena, jaką płaci ów kilkudziesięciometrowy szpaler krzewów za moją ingerencję w jego cykl życiowy jest przerażająca, co właśnie każdego roku odsłaniają opadające liście.

Tym wyraźniej to widać, kiedy porównuję go do tej części dawnego żywopłotu, który rośnie daleko za domem od strony łąki. Tam jakieś ćwierć wieku temu odpuściłem sobie przycinanie go i pozwoliłem mu rosnąć „na dziko”. Efekt jest taki, iż stoi tam teraz szereg wysokich, okazałych drzew, których pnie mają grubość nogi, a rozłożyste gałęzie nie ograniczane cięciami mojego sekatora, tworzą piękne cieniste parasole, których naturalna forma sprawia wyjątkową radość dla oka. I zapewne dla ptaków, których mnóstwo się tam gnieździ.

Mamy więc dwa różne świadectwa przyrody: jedno prowadzone przez ambitnego ogrodnika, który za cel wyznaczył sobie utrzymanie formy niezgodnej z naturą roślin, oraz drugie pozostawione samemu sobie, tak „jak je Pan Bóg stworzył”, jak to się określa w podobnych przypadkach przez osoby religijnie wierzące. Jak już wspomniałem na początku, ten przyrodniczy fenomen skłania mnie co roku do dziwnej refleksji:

Przecież takim gatunkiem prowadzonym i nieustannie „przycinanym” oraz „pielęgnowanym” przez naszych „duchowych ogrodników” – jesteśmy my: ludzie! Od wieków, ba! Od tysiącleci jesteśmy kształtowani według odgórnie ustanowionych wzorców i kanonów zachowań, a mimo to ciągle nam daleko do propagowanych ideałów. Ludzka natura w przeważającym stopniu stanowiąca o naszych zachowaniach jest przez naszych „duchowych ogrodników” tak samo „przycinana” do abstrakcyjnego, wyidealizowanego wzorca człowieczeństwa, z którym przeciętny osobnik ma raczej niewiele wspólnego.

To oni pełnią zaszczytną misję pielęgnowania naszych sumień i „przycinania” ich do obowiązujących norm moralnych. Co prawda bardziej jest rozpowszechniona analogia o pasterzach dbających o swoje owieczki („Co do tłumu, nie ma on innych obowiązków, jak dać się prowadzić i jak trzoda posłuszna iść za swymi pasterzami”, papież Pius X), lecz uważam, że analogia do ambitnego i zdeterminowanego wyższym celem ogrodnika, który przedkłada formę nad treścią, też jest niezła.

Oczywiście jest ona czytelna tylko dla tych, którzy tak jak ja znają historię religii i potrafią dostrzec rzucające się w oczy podobieństwa. Jestem pewien, iż każdy, kto zna tę historię (a w szczególności katolicyzmu i dworów papieskich), zada sobie prędzej czy później te pytania: Czy nasi duchowi przewodnicy (owi pasterze właśnie), aby naprawdę prowadzą nas we właściwym kierunku? Czy Sartre nie miał racji, mówiąc: „Są dwa rodzaje pasterzy; ci, którzy dbają o wełnę i ci, którzy dbają o mięso. Nie ma takich, którzy dbają o barany”?

Albo w odniesieniu do tej drugiej analogii: czy ci nasi „duchowi ogrodnicy”, którzy ponoć przez cały czas mają na względzie czystość i bezgrzeszność naszych dusz, dlatego z benedyktyńską cierpliwością i nie bezinteresowną dbałością „przycinają” nasze sumienia już od wieku przedszkolnego – czy oni naprawdę dbają wyłącznie o nasze zbawienie, jak twierdzą, czy ważniejsze jest dla nich utrzymywanie nas w takiej formie umysłowej, aby korzyści (doczesne i materialne) z tego stanu rzeczy, głównie im przypadały w udziale?

Te pytania i związane z nimi wątpliwości są jak najbardziej zasadne dla osób, które w społecznościach preferujących zastępowanie racjonalnej wiedzy wiarą w autorytety (szczególnie te religijne), zachowały jeszcze jakimś cudem zdolność samodzielnego myślenia i kwestionowania ogólnie uznanych „prawd” religijnego światopoglądu, wpajanego nam na siłę od wieku przedszkolnego.

W niniejszym tekście chciałbym przedstawić jeden z aspektów tego „świętego strzyżenia”, tak bardzo podatnego na formowanie „ludzkiego żywopłotu” wiernych i już mniej podatnych – niewiernych. Czytając go miejmy na uwadze pytania: „Czy właśnie o to mogło chodzić chrześcijańskiemu Bogu? Czy w taki sposób wyobrażał sobie swój Kościół?”. Porównajmy więc wpierw, jak widział ten aspekt zbawczej misji sam Jezus Chrystus. Oto niektóre z jego nauk zapisane w Ewangeliach:

„Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie (…) bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i twoje serce (…) Nikt nie może dwom panom służyć (…) nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Dlatego powiadam wam: nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to co macie jeść i pić (…) czym się macie przyodziać (…) bo o to wszystko poganie zabiegają” (Mt 6,19,25,32).

„A oto podszedł do Niego pewien człowiek i zapytał: „Nauczycielu, co dobrego mam uczynić, aby otrzymać życie wieczne?” (…) Jezus mu odpowiedział: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź ze mną!” (Mt 19,16-22). „Zaprawdę powiadam wam: bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. (…) łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego” (Mt 19, 23, 24). „…tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14,33).

„A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i zasadzkę, oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania. One to pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniami wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy” (1 Tym 6,9,10). „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie złota, ani srebra, ani miedzi do swych trzosów” (Mt 10,8,9).

Przyjrzyjmy się teraz w jaki sposób te nauki jezusowe realizował Kościół kat. w czasie swej wielowiekowej historii. I będzie od razu oczywiste, dlaczego ten aspekt jego historii skojarzył mi się ze „świętym strzyżeniem” i zamieszczoną na wstępie konstatacją Tomasza Becketa, która w tych paru lakonicznych słowach wydaje się streszczać ten aspekt historii Kościoła.

„Kościół zwalczał i eksploatował wszystkich, w niemałym stopniu również własne owieczki (…) Gdy Kościół stanął po stronie bogatych, to chwycił także za ich miecz – po czym szybko obrastał w dostatek (…) Najjaskrawiej wykazuje to utrzymywanie przez Kościół niewolnictwa (…) Co więcej, jak tego żąda w II w. biskup Ignacy, niewolnicy powinni „na chwałę Boga jeszcze gorliwiej wykonywać pracę niewolniczą”! Doktor Kościoła Ambroży nazywa niewolnictwo „darem Boga”. A inny doktor Kościoła Augustyn już bez zastrzeżeń stoi po stronie bogatych i propaguje ideał „pracowitości w biedzie” — pozostać biednym i dużo pracować, to jedna z najistotniejszych rad, udzielanych biednym (…).

Jeden z Ojców Kościoła — Jan Chryzostom, patron kaznodziejów, całkiem otwarcie opowiadał się za potrzebą kłamstwa dla zbawienia duszy i to powołując się na przykłady ze Starego i Nowego Testamentu. Mawiał on także: „Bez niesprawiedliwości nie sposób się wzbogacić”, oraz: „Człowiek godny czci nie może nie być bogaty” (…) Już w III w. biskupi przyznają sobie prawo do zaspokajania wszystkich swoich potrzeb z dochodów Kościoła. W IV w. stają się sojusznikami państwa, które wręcz wysysa krew ze swoich poddanych. A już w V w. biskup Rzymu jest największym posiadaczem ziemi w cesarstwie rzymskim (…). Cała historia dogmatów to przecież jeden łańcuch intryg, przemocy, denuncjacji, przekupstwa, fałszowania dokumentów, ekskomunik, banicji oraz mordów (…) Św. Cyryl, swoją doktrynę Marii, Matki Bożej przeforsował przy pomocy obfitych łapówek i wielkiej ilości drogich prezentów. Zaś św. Hieronim, doktor Kościoła, mawiał: „Płoniemy prawdziwie z żądzy pieniędzy, a grzmiąc przeciwko pieniądzom, napełniamy nasze dzbany złotem i nigdy nie mamy dosyć”. (…)

Grabi się wszystko co jest do zagrabienia; twierdze, zamki, całe hrabstwa i księstwa (…) kradnie się wszystko co zostało do ukradzenia; już w IV w. mienie świątyń pogańskich, w VI wieku mienie wszystkich pogan, potem majątek wygnanych albo zabitych Żydów, dobytek spalonych kacerzy i osób oskarżonych o czary (…) okradani są nie tylko inaczej myślący, ale i wierni tego Kościoła, poprzez coraz to inne i coraz wyższe podatki, poprzez czynsz dzierżawny, świętopietrze, szantaże, sprzedaż odpustów, rzekome cuda, fałszywe relikwie, (…) dzięki ekskomunikom, interdyktom oraz za pomocą miecza. (…) Już za czasów pierwszych cesarzy chrześcijańskich majątek Kościoła znacznie się powiększył. W VI w. pobiera się kościelną dziesięcinę, zawarowaną prawnie za Karola „Wielkiego” i ściąganą aż do XIX w. W średniowieczu co najmniej jedna trzecia całej ziemi uprawnej w Europie znajduje się w rękach duchowieństwa, a pracują na niej niewolni chłopi. (…) Alvarez Pelajo, szczerze dochowujący papieżom wierności dostojnik Kurii, opowiada, że ilekroć przybywał na pokoje papieskie, zawsze zastawał duchownych przy liczeniu pieniędzy (…) w Kurii prawie wszystko jest do kupienia i wyroki wymierza się według wagi złota”.

W XIII w. skarży się biskup Jakub z Vitry: „Wszystko dotyczy tylko spraw przyziemnych i doczesnych, królów i królestw, procesów i sporów. Rzadko kiedy pozwalano na rozmowę o sprawach duchowych”. Pod koniec XV w. wykrzykuje we Florencji Savonarola: „Oni handlują beneficjami i nawet sprzedają krew Chrystusa”. (…) Papieże przemieniali w pieniądze prawie wszystko, dając w każdym stuleciu przykład wielkiej korupcji i demoralizacji. Mimo zakazu sprzedawali każdą nominację na biskupa, każdą godność opata, każde probostwo katedralne. (…) Sprzedawali każda bullę, każdą łaskę, wszelkie dokumenty, wszelkie decyzje. Sprzedawali najświętsze relikwie i jeszcze w czasach antycznych zaczęli rozprowadzać je masowo, np. już w IV w. produkowano w Rzymie relikwie będące replikami całunu. (…) „Napletek Chrystusa — pisze Alfonso de Valdes — widziałem osobiście w Rzymie, Burgos i Antwerpii” — ponoć występuje jeszcze w 14 innych miejscowościach – „w samej tylko Francji znajduje się pięćset zębów Dzieciątka Jezus. Mleko Matki Boskiej, pióra Ducha Świętego przechowuje się w wielu miejscach”. (…)

Papieże inkasowali czynsz dzierżawny i świętopietrze z ziem im podległych (…) ze wszystkich krajów objętych obowiązkiem daniny. Inkasowali cały majątek wszystkich „kacerzy” skazanych w Państwie Kościelnym i od każdego kościoła na świecie dziesiątą część jego dochodów, a od niejednego znacznie więcej. (…) Inkasowali pieniądze za przyznanie i potwierdzenie prawowitości władzy królewskiej, za obowiązkowe wizyty książąt Kościoła, za uchylenie niepożądanych wizytacji. Inkasowali ogromne łapówki, na wielką skalę handlowali odpustami. (…) Stale zwiększali podatki i wymyślali coraz to inne, jeden tylko papież Urban VIII aż dziesięć. (…) Papież Sabinian gromadził zboże i w 605 r., gdy panował głód, sprzedawał je po lichwiarskiej cenie. Papież Sykstus IV, niegdyś franciszkanin, który współżył fizycznie ze swoją siostrą i z własnymi dziećmi, zakładał w Rzymie domy publiczne, wydzierżawiał je kardynałom (…) obłożył specjalnym podatkiem ladacznice. (…) Duchowni i szlachta, tron i ołtarz – za ich sprawą całe narody były przez tysiąc lat otaczane pogardą, uciskane, wyzyskiwane. I chociaż często występowali przeciw sobie nawzajem (…) trzymali się razem, byli klasą zorientowaną na władzę i zysk, żyjącą z potu i krwi innych ludzi, zdemoralizowaną mniejszością (…) która „przemienia masy obywateli w harujące bydło” (Karlheinz Deschner”, Opus diaboli”).

Dużo jest tych cytatów, to prawda, ale też jest niesłychanie duże zakłamanie w tym aspekcie naszej religii. Tak duże, iż gdyby chcieć wyliczyć wszystkie grzechy Kościoła kat. To zapełniłyby one niejeden opasły tom. Ja ograniczyłem się tylko do paru publikacji podejmujących ten wstydliwy temat i tych fragmentów, które ukazują owe problemy w miarę „skondensowanej” formie, pozbawionej mniej istotnych szczegółów.

Jeszcze tylko na koniec tej części chciałbym przedstawić pewien znamienny przykład, ukazujący mechanizmy owego procederu, dobitnie świadczący o tym, że w istocie rzeczy zawsze chodziło kapłanom o pieniądze. Właściwie o dużo pieniędzy. Dotyczy on tzw. „Roku Świętego” i jego niewątpliwych zalet dla ludzi Kościoła. Oto stosowne fragmenty:

„Bonifacy VIII ogłosił rok 1300 Rokiem Świętym. Miał on przypadać raz na sto lat. Największą atrakcją miały być hojne odpusty dla odwiedzających bazylikę i odbywający się co tydzień pokaz chusty św. Weroniki. Bonifacy jako papież zajmował się głównie gromadzeniem bogactw i rozszerzaniem swej władzy. Rozpętał całą biurokratyczną machinę w Roku Świętym, mającą głównie na celu sprawne przyjmowanie ofiar, które wyrażałyby pobożność pielgrzymów. Niewiele natomiast interesował się stroną religijną uroczystości. (…) Według relacji ówczesnych kronikarzy, duchowni dniem i nocą zgarniali ofiary przy użyciu grabi. (…) Klemens VI (…) zgodził się rok 1350 ogłosić drugim z kolei Rokiem Świętym, łamiąc w ten sposób zasadę stuletniej przerwy, ogłoszonej przez Bonifacego VIII.

Z siedmioletnim wyprzedzeniem zapowiedział uroczystości w proklamowanej przez siebie bulli. Gwarantował także odpusty pielgrzymom, oddającym cześć chuście św. Weroniki. Tłumy pielgrzymów były tak ogromne, że wielu zostało stratowanych i uduszonych. To zagrożenie skłoniło władze kościelne do wznowienia prywatnych pokazów za specjalnym zezwoleniem i — rzecz jasna — specjalną ofiarą. (…) Rok Święty był więc dla Kościoła kolejną okazją do zdobycia bogactw. (…) W 1389 r. Urban VI nie mogąc doczekać się końca wieku, ogłosił rok 1390 Rokiem Świętym. Zapowiedział jednocześnie, że odtąd kolejne jubileusze będą się odbywać co 33 lata. (…) Prawdopodobnie więc, że w tym czasie dostojnicy kościelni mogli wpaść na pomysł (…) aby całun turyński przynosił im zyski podobne jak znana już od dwóch wieków chusta św. Weroniki. Papieże walczyli wówczas uparcie o tron, chroniąc jednocześnie chustę i przenosząc ją z bazyliki w coraz to bezpieczniejsze miejsca.

W roku 1423 Marcin V zorganizował obchody Roku Świętego, przestrzegając ustalonej przez Urbana VI formuły trzydziestoletniej przerwy (…). Mikołaj V, zrezygnował z trzydziestoletniego cyklu pokazywania chusty i rok 1450 ogłosił Rokiem Świętym. Ten rok okazał się szczególnym sukcesem, wziąwszy pod uwagę liczbę uczestników. Ogromne rzesze pielgrzymów zginęły wówczas z powodu zimy i zarazy. (…) Jeden z następnych papieży Paweł II zarządził, by Rok Święty obchodzić co 25 lat. Roku Świętego 1475 jednak nie dożył. Zapiski kronikarzy świadczą o tym, że chustę pokazywano częściej — nie tylko w latach jubileuszowych, ale nawet co roku. Na pokazy wybierano Wielkanoc. Papież udzielał wówczas specjalnych odpustów, a wierni nadal tratowali się w tłumie. Następni papieże także strzegli chusty, mając na uwadze fakt, jakie może im przynieść zyski. (…) Aleksander VI czynił także przygotowania do Roku Świętego 1500. (…)

W 1506 r. papież Juliusz II kładł u podstawy obecnego filaru św. Weroniki kamień węgielny pod budowę nowej bazyliki św. Piotra. Koszty tego przedsięwzięcia miały być ogromne, dlatego też system odpustów został absurdalnie wyolbrzymiony, aby liczyć na tym większe zyski (…) Papież Jan Paweł II poczuł się nawet zmuszony do ogłoszenia roku 1983 za „nadzwyczajny rok święty”, który miał przysporzyć pielgrzymów i pieniędzy. Ponieważ i to nie pomogło w dostatecznym wymiarze, spróbowano sprzedawać płyty, mające upowszechnić wśród ludu przemówienia namiestnika Chrystusa z podkładem muzycznym; w samym tylko 1987 r. prałaci obliczyli czysty zysk na 13 mln. dolarów z 30 mln. płyt, sprzedawanych możliwie wszędzie” (Robert A. Haasler, „Zbrodnie w imieniu Chrystusa”).

Według mnie wymowa zaprezentowanych faktów historycznych jest tak jednoznacznie druzgocząca dla „duchowych” pasterzy Kościoła katolickiego, że uwalnia mnie od wymyślania jakiegokolwiek podsumowania tej części tekstu. Czy te nieliczne przykłady „zbawicielskiej” działalności owych „sług bożych” nie mówią same za siebie? Nie widać z nich wyraźnie, iż metoda, którą posługują się od 17 wieków pasterze Kościoła kat. podczas „zbawiania” wiernych, ma się nijak do nauk jezusowych zapisanych w Ewangeliach?

Autor: Lucjan Ferus
Źródło: Listy z naszego sadu

Oddychanie holotropowe

Czechosłowacki psycholog - Stanislav Grolf zasłynął swymi badaniami nad wpływem LSD na umysł, poddając pacjentów kuracji nazwanej przez siebie "turbopsychoanalizą". Będący niegdyś psychoanalitykiem Grof, podawał pacjentom LSD, po czym przeprowadzał sesję psychoanalityczną. Mawiał ponoć, że już po kilku spotkaniach osiąga efekty, które klasyczna psychoanaliza daje dopiero po latach terapii. Po zdelegalizowaniu tej substancji wraz z żoną opracował metodę niefarmakologiczną wywoływania odmiennych stanów świadomości, analogiczną w swym potencjale terapeutycznym - oddychanie holotropowe.
Metoda ta łączy w sobie pogłębione i przyspieszone oddychanie, oraz relaksację i muzykę jako czynniki wspomagające.

10 rzeczy pomagających tarczycy zachować równowagę. – W ostatnich latach coraz większa liczba osób (szczególnie kobiet) zdradza objawy niedoczynności tarczycy. Coraz częściej dotyka to ludzi młodych. Pierwsze objawy z reguły są ignorowane, spowolnienie metabolizmuwyrażające się np. w postaci kilku nadprogramowych kilogramów łatwo jest zrzucić na błędy dietetyczne, a zmęczenie przypisać przepracowaniu lub wiosennemu przesileniu. Łatwiej nam też jest sięgnąć po kolejną kawę, napój energetyzujący czy „magiczne” tabletki odchudzające, niż poświęcić chwilę bacznej uwagi ciału. Sprawdź jakie najczęstsze objawy towarzyszą niedoczynności tarczycy i co możesz zrobić aby dopomóc jej pracować lepiej.

Zmęczenie, senność i osłabienie

Wypadanie włosów, łamliwe paznokcie

Sucha, szorstka lub łuszcząca się skóra, łupież

Trądzik (szczególnie w dolnej części twarzy i na szyi)

Niska temperatura bazowa ciała (po przebudzeniu)

Nietolerancja zimna (innym jest ciepło, a my zakładamy sweter)

Zimne stopy i dłonie

Zatwardzenia, nieregularność wypróżnień

Przybieranie na wadze

Opuchnięcia, worki i zasinienia pod oczami

Nieregularność cykli i objawy napięcia przedmiesiączkowego

Krwawienia miesięczne obfite i bolesne, cysty piersi i jajników

Nerwowość, problemy ze snem, stany depresyjne

Obniżenie wydolności systemu immulogicznego (np. częste przeziębienia)

Problemy z jasnością umysłu, z pamięcią, uwagą.

Najczęściej przyczyną niedoczynności tarczycy jest niedobór jodu w organizmie. Do prawidłowego funkcjonowania jod jest tarczycy (ale również i innym narządom np. jajnikom, piersiom, prostacie, płucom, trzustce, oczom) po prostu niezbędny. Ile tego mikroelementu potrzebujemy? Dzienne oficjalne zalecenia mówią o ilości150 mcg (słownie: sto pięćdziesiąt mikrogramów), jednak tak jak w przypadku „zalecanej” ilości np. witaminy C (rzędu 60 miligramów na dobę, która zapobiega co najwyżej klinicznym objawom szkorbutu) tak i tutaj ilości te co najwyżej zapobiegają objawom wola. Japończycy generalnie cieszący się dużo lepszym zdrowiem od ludzi Zachodu, potrafią spożywać dzienne ilości jodu przekraczające „zalecaną” nam normę wielokrotnie (średnio 13,80 miligramów, a w rejonach nadmorskich jeszcze więcej). Tylko, że my nie mieszkamy w Japonii i nie mamy ich nawyków żywieniowych (choć sushi coraz popularniejsze ostatnio). Sprawę pogarsza fakt, że wokół nas ostatnio namnożyło się związków pierwiastków wypierających jod.

Na moment wróćmy do szkolnej ławy, przypominając sobie wiadomości  z chemii. Chodzi o chlorowce, zwane inaczej halogenami (nie mylić z żarówkami). Cztery największe halogeny występujące w naszym organizmie to: fluor, chrom, brom i jod. Pierwsze trzy są antagonistami jodu w organizmie. Rzecz opiera się bowiem o dobrze znaną z lekcji chemii masę atomową:

Fluor –    19

Chlor –   35,5

Brom –  80

Jod –     127

Halogeny posiadające niższą masę atomową będą wypierać te posiadające wyższą. Nigdy nie odwrotnie. Zatem brom może wyprzeć jod, ale chloru już nie. Ale zarówno fluor, chlor jak i brom – wszystkie one mogą wyprzeć jod. A my mamy fluoru, chloru i bromu wokół nas aż nadmiar, natomiast jodu tyle co kot napłakał, w dodatku mass media nas tym jodem nieustannie straszą jaki to jest groźny dla nas pierwiastek. O dziwo nie straszą dużo groźniejszym fluorem, który jako mający najmniejszą masę atomową jest najbardziej reaktywny ze wszystkich i tym samym może nam w organizmie narobić dużo szkód, wypierając i pozbawiając nas innych ważnych dla życia pierwiastków. Wręcz przeciwnie – fluor jest nam codziennie uporczywie reklamowany jako niesamowicie zdrowy i niezbędny do życia (zwłaszcza gdy chcesz mieć ładne zęby) – guzik prawda! Istnieją na tej planecie społeczności nie znające past do zębów z fluorem (a nawet o zgrozo szczoteczek!), a pomimo to olśniewające zdrowym uśmiechem: ich tajemnica to odpowiednia dieta, co dokładnie opisał już sto lat temu dentysta Weston Price. Dentystów nam tymczasem pomimo wieloletniej (i wpajanej nam od dziecka) fluoromanii wciąż przybywa, podobnie jak… osób cierpiących na niedoczynność tarczycy.

Jako ciekawostka: w latach 1920-1950 lekarze leczyli chorobę Basedowa oraz nadczynność tarczycy fluorkiem sodu, czyli substancją dodawaną dzisiaj powszechnie do konwencjonalnych past do zębów (Goldemberg, L., Traitement de la Maladie de Basedow et de l’Hyperthyroidisme par le Fluor. La Presse Médicale. 1930; 102:1751, jak cytuje Paul Conett w swojej książce „The Case Against Fluoride”).

Gdzie czają się na nas związki pierwiastków kradnących nam jod z organizmu?

Są one zarówno w glebie i wodzie (na to nie mamy wpływu) jak i w spożywanej przez nas żywności lub używanych kosmetykach (na to co bierzemy do ust lub kładziemy na skórę już mamy jednak wpływ). Skażenie roślin wszechobecnym dzisiaj fluorem ma wpływ na zawartość tego pierwiastka w ciałach zwierząt oraz ludzi. Fluor jest owszem mikroelementem niezbędnym, aczkolwiek nie odnotowano ani nie opisano w literaturze medycznej żadnych chorób o etiologii związanej z niedoborem fluoru w organizmie. Znaczy to, że w pożywieniu mamy go już całkiem wystarczającą ilość! We fluor naturalnie występujący bogata jest żywność świeża hodowana na glebach bogatych w związki fluoru, herbata czarna i zielona (biała mniej), winogrona i wina (szczególnie kalifornijskie). Tymczasem większość osób narażona jest nadodatkowe i całkowicie niepotrzebne źródła fluoru: pasty do zębów i inne środki do higieny jamy ustnej z fluorem oraz przetworzona żywność i napoje.

Chloru, który jest niezbędny w organizmie też mamy nadmiar: jest go w sposób naturalny sporo w pożywieniu, woda w kranie używana przez nas zarówno w celach spożywczych jak i higienicznych  jest chlorowana, czasem idziemy na basen gdzie chloru używa się do sanityzacji, w domach używamy wybielacze na bazie chloru, sporo związków chloru zostaje wchłoniętych do organizmu przez osoby jedzące przetworzoną żywność soloną chlorkiem sodu (NaCl) lub używającej zwykłej najtańszej soli kuchennej. Dodatek jodu do soli nie rozwiązuje sytuacji albowiem jod dosyć szybko po otwarciu opakowania ulatnia się z soli, a poza tym ile można zjeść soli? Ponadto zwyczajna sól kuchenna jodowana to najgorszy rodzaj soli i absolutnie go nie polecam, mamy sole naturalne bogate w mikroelementy (himalajska, celtycka, morska).

Związki bromu używane są w przemyśle spożywczym (proces fumigacji związkami bromu stosuje się w celu ochrony zboża przed szkodnikami), jeśli ktoś je dużo chleba, białego ryżu, ciastek i makaronów to dostarcza tym samym do ustroju sporych ilości związków bromu, a te wypierają z tarczycy jod. Również wiele pestycydów, leków, środków przeciwogniowych stosowanych jako impregnaty (do dywanów, zasłon, plastików) a nawet napoje gazowane (Mountain Dew, Gatorade) zawierają związku bromu. Nadmiar bromu powoduje uszkodzenie komórek nerwowych, w dużych ilościach czysty brom jest silnie toksyczny (dawka śmiertelna wynosi 35 g). Kiedyś w przetwórstwie używało się związków jodu, teraz od ok. 40 lat związków bromu. W organizmie te same receptory wychwytują brom i jod. Jeśli do organów mających duże zapotrzebowanie na jod (tarczyca, piersi, jajniki, prostata) zamiast jodu dostarczymy brom – mamy kłopoty gotowe (cysty, mięśniaki, guzy, niedoczynność itp.).

10 rzeczy pomagających tarczycy równowagę:

1. Słońce – potrzebujemy słońca każdego dnia. Nasze ciała pod jego wpływem produkują najtańszą we wszechświecie (bo darmową) witaminę – D3. To dla nas najlepsza i najbardziej naturalna forma jej dostarczania do organizmu. Ludzie z nadwagą i niedoczynnością tarczycy mają z reguły bardzo niskie poziomy wit. D3. Natomiast jest to bardzo potrzebna naszej tarczycy witamina jak również chroni przed rakiem.

Niestety panuje ostatnio szalona moda na „słońcofobię”, gdzie słońce oskarża się o wszystko co najgorsze, wciskając nam pełne chemikaliów sztuczne preparaty z tzw. filtrami. Dochodzi do tego, że siedzimy w domach czy biurach pozbawieni słońca, potem wychodząc na dwór natychmiast zakładamy okulary przeciwsłoneczne i smarujemy się chemikaliami „aby nam słońce nie zaszkodziło”. To błąd jakich mało! Wystarczy 15 minut ekspozycji by wytworzyć dzienną dawkę wit. 3. W rozsądnej dawce słońce jest zbawienne, niezastąpione i życiodajne. Czy mówiłam już, że antyrakowe? Po ekspozycji wystarczy zakryć ciało lub posmarować je naturalnym olejem kokosowym (faktor 4). Nie bójcie się panicznie słońca i przede wszystkim nie stosujcie żadnych chemicznychśrodków na skórę. Bardziej niż słońce za raka skóry odpowiedzialny jest styl życia, pełen toksyn z jednej i niedoborów substancji odżywczych z drugiej strony.

2. Jod – również potrzebujemy go niezbędnie, to paliwo dla tarczycy. Oprócz tego jest naturalnym antybiotykiem, np. wynaleziony w 1829 roku płyn Lugola zawierający jodek potasu leczył swego czasu wiele dolegliwości. Po wojnie sprawy się zmieniły i zaczęto ludzi płynem Lugola i generalnie jodem jako takim straszyć w mediach jaki to on jest „groźny”.  Niemniej jednak można też zakupić bez recepty w aptece jodynę (Iodi Solutio Spirituosa) i uzupełnić jod transdermalnie: posmarować nią miejsce gdzie skóra jest cienka (np. zgięcie przedramienia), jod będzie wchłaniał się przez skórę (można nakleić plasterek na to miejsce). Jeśli plamka zniknie wyjątkowo szybko oznacza to, że organizm cierpi wyjątkowo silnie na niedobór jodu.

Płyn Lugola (Iodi Solutio Aquosa) również się do tego nadaje, można zakupić bez recepty do stosowania zewnętrznego (jak brzmi informacja na opakowaniu stosowanie wewnętrzne preparatu możliwe jest po konsultacji z lekarzem lub na zlecenie służb sanitarnych).

Można też jeść ryby czy owoce morza, jednak działają one na organizm zakwaszająco, tym sposobem prawdopodobnie też dostarczymy do organizmu także rtęci i bromu (szczególnie duże ryby jak tuńczyk czy łosoś kumulują ją w swoich tkankach), a jeśli produkty pochodzą z hodowli sztucznych mogą zawierać inne niechciane substancje (np. antybiotyki). Jod zawierają też żółtka jajek od kur hodowanych naturalnie oraz masło z mleka krów pasących się trawą. Pewne ilości jodu znajdziemy w pomidorach, ziemniakach, płatkach owsianych, bananach, truskawkach czy suszonych śliwkach,

3. Selen – niedoceniany pierwiastek, a tak szalenie ważny w przyswajaniu jodu. Najlepiej przyswajany selen to selenometionina (a ściślej L-selenometionina) – występuje naturalnie w dużych ilościach np. w orzechach brazylijskich lub pestkach dyni.

Zamiast kupować sztuczny preparat bezpieczniej przyjąć selen w formie naturalnej. 1 orzech to ok. 50 mcg selenu w naturalnej organicznej i w pełni przyswajanej formie SeM (L-selenometioniny). Dziennie można zjeść do 8 szt. orzechów lub 2 łyżki pestek z dyni, co zapewni nam minimalną potrzebną nam ilość selenu.

4. Magnez – równie niezbędny jak selen w przyswajaniu jodu. Antagonista wapnia, jednak (w przeciwieństwie do wapnia) magnezu nikt tak namolnie nie reklamuje jako niezbędnego dla zdrowia (czyli podobnie jak reklamują nam fluor zamiast jodu), stąd też niedobory magnezu są dzisiaj powszechne. Najlepiej stosować magnez transdermalnie czyli tak jak jod. Przeczytaj jak zrobić oliwkę magnezową i jak stosować ją do uzupełniania magnezu.

5. Zielonolistne warzywa – bogate źródło magnezu oraz chlorofilu. Można je jadać zarówno na surowo jak i w postaci delikatnie duszonej, dodać soli morskiej, oliwy z oliwek oraz soku świeżo wyciśniętego z cytryny. 

6. Witamina C – kwas L-askorbinowy pomaga wątrobie w zamianie T 4 na aktywny hormon T3. Najwygodniej witaminizować proszkiem kwasu L-askorbinowego swoje napoje i soki. Warto zwiększyć spożycie papryki, kiwi, owoców cytrusowych, aceroli, róży i innych bogatych w witaminę C pokarmów. 

7. Olej kokosowy – nieprawdopodobne, a jednak. Ma wyjątkowo (7-9) niskąliczbę jodową przez co wspomaga tarczycę i nawet będąc tłuszczem… odchudza. Oczywiście mowa o oleju kokosowym nierafinowanym, tłoczonym na zimno. 1-3 łyżek dziennie pozwala poczuć różnicę już po 2 tygodniach. 

8. Unikaj przetworzonych węglowodanów jak ognia! Naprawdę nie sposób białej mąki, chleba, makaronu, pizzy czy ciastek nazwać „pożywieniem” bo niczego  wielce pożywnego tam nie znajdziesz. To zapychacze i tyle. Natomiast jest tam pełno składników antyodżywczych, które nie są przyjazne tarczycy i w ogóle zdrowiu. 
Nie są też przyjazne szczupłej sylwetce. W ogóle niczemu nie są przyjazne jeśli idzie o ścisłość. Przynajmniej nie te, które leżą na sklepowych półkach.

9. Unikaj chemikaliów w domu. Naprawdę można sobie poradzić z czystością w domu za pomocą dwóch głównych składników: soda oczyszczona i ocet winny. Polecam bloga Ewy gdzie znajdziecie rozmaite przepisy jak poradzić sobie bez chemii z czystością w domu. Szczególnie kiedy macie w domu dzieci. Wszelkie domowe chemikalia (szczególnie te mające związki chloru w składzie) są dla tarczycy szkodliwe.

10. Zmień chemiczne kosmetyki na przyjazne tarczycy (i zdrowiu w ogóle) naturalne kosmetyki. Jeśli są robione w domu (tak jak na przykład magnezowy dezodorant) oszczędzisz nie tylko zdrowie ale i pieniądze. Naprawdę dużo pieniędzy. Wyrzuć chemiczną pastę do zębów i płukanki do ust z fluorem, kremy przeciwsłoneczne i środki higieny osobistej zawierające toksyczne i rakotwórcze  SLS-y i parabeny.

Mydło możesz kupić naturalne (mydło alepo lub w Rossmanie dużo tańsze Alterra) zamiast chemicznego. Tak naprawdę podstawowe składniki: soda, olej kokosowy i ocet jabłkowy wystarczą też by w kilka minut zrobić sobie pastę do zębów, dezodorant czy obyć się bez szamponu do włosów (użyj do mycia kubka wody z rozpuszczoną płaską łyżką kuchennej sody, masuj i spłucz kubkiem lub przy dłuższych włosach dwoma kubkami wody z dodaną do każdego 1 łyżką octu jabłkowego lub soku z połówki cytryny – tzw. metoda „no poo” – świetnie usuwa łupież). Nie kładź na skórę niczego, czego nie można zjeść! Wszystko co ma kontakt z naszą skórą znajduje się w naszym krwiobiegu w ciągu zaledwie minut.

10 rzeczy pomagających tarczycy zachować równowagę.

W ostatnich latach coraz większa liczba osób (szczególnie kobiet) zdradza objawy niedoczynności tarczycy. Coraz częściej dotyka to ludzi młodych. Pierwsze objawy z reguły są ignorowane, spowolnienie metabolizmuwyrażające się np. w postaci kilku nadprogramowych kilogramów łatwo jest zrzucić na błędy dietetyczne, a zmęczenie przypisać przepracowaniu lub wiosennemu przesileniu. Łatwiej nam też jest sięgnąć po kolejną kawę, napój energetyzujący czy „magiczne” tabletki odchudzające, niż poświęcić chwilę bacznej uwagi ciału. Sprawdź jakie najczęstsze objawy towarzyszą niedoczynności tarczycy i co możesz zrobić aby dopomóc jej pracować lepiej.

Zmęczenie, senność i osłabienie

Wypadanie włosów, łamliwe paznokcie

Sucha, szorstka lub łuszcząca się skóra, łupież

Trądzik (szczególnie w dolnej części twarzy i na szyi)

Niska temperatura bazowa ciała (po przebudzeniu)

Nietolerancja zimna (innym jest ciepło, a my zakładamy sweter)

Zimne stopy i dłonie

Zatwardzenia, nieregularność wypróżnień

Przybieranie na wadze

Opuchnięcia, worki i zasinienia pod oczami

Nieregularność cykli i objawy napięcia przedmiesiączkowego

Krwawienia miesięczne obfite i bolesne, cysty piersi i jajników

Nerwowość, problemy ze snem, stany depresyjne

Obniżenie wydolności systemu immulogicznego (np. częste przeziębienia)

Problemy z jasnością umysłu, z pamięcią, uwagą.

Najczęściej przyczyną niedoczynności tarczycy jest niedobór jodu w organizmie. Do prawidłowego funkcjonowania jod jest tarczycy (ale również i innym narządom np. jajnikom, piersiom, prostacie, płucom, trzustce, oczom) po prostu niezbędny. Ile tego mikroelementu potrzebujemy? Dzienne oficjalne zalecenia mówią o ilości150 mcg (słownie: sto pięćdziesiąt mikrogramów), jednak tak jak w przypadku „zalecanej” ilości np. witaminy C (rzędu 60 miligramów na dobę, która zapobiega co najwyżej klinicznym objawom szkorbutu) tak i tutaj ilości te co najwyżej zapobiegają objawom wola. Japończycy generalnie cieszący się dużo lepszym zdrowiem od ludzi Zachodu, potrafią spożywać dzienne ilości jodu przekraczające „zalecaną” nam normę wielokrotnie (średnio 13,80 miligramów, a w rejonach nadmorskich jeszcze więcej). Tylko, że my nie mieszkamy w Japonii i nie mamy ich nawyków żywieniowych (choć sushi coraz popularniejsze ostatnio). Sprawę pogarsza fakt, że wokół nas ostatnio namnożyło się związków pierwiastków wypierających jod.

Na moment wróćmy do szkolnej ławy, przypominając sobie wiadomości z chemii. Chodzi o chlorowce, zwane inaczej halogenami (nie mylić z żarówkami). Cztery największe halogeny występujące w naszym organizmie to: fluor, chrom, brom i jod. Pierwsze trzy są antagonistami jodu w organizmie. Rzecz opiera się bowiem o dobrze znaną z lekcji chemii masę atomową:

Fluor – 19

Chlor – 35,5

Brom – 80

Jod – 127

Halogeny posiadające niższą masę atomową będą wypierać te posiadające wyższą. Nigdy nie odwrotnie. Zatem brom może wyprzeć jod, ale chloru już nie. Ale zarówno fluor, chlor jak i brom – wszystkie one mogą wyprzeć jod. A my mamy fluoru, chloru i bromu wokół nas aż nadmiar, natomiast jodu tyle co kot napłakał, w dodatku mass media nas tym jodem nieustannie straszą jaki to jest groźny dla nas pierwiastek. O dziwo nie straszą dużo groźniejszym fluorem, który jako mający najmniejszą masę atomową jest najbardziej reaktywny ze wszystkich i tym samym może nam w organizmie narobić dużo szkód, wypierając i pozbawiając nas innych ważnych dla życia pierwiastków. Wręcz przeciwnie – fluor jest nam codziennie uporczywie reklamowany jako niesamowicie zdrowy i niezbędny do życia (zwłaszcza gdy chcesz mieć ładne zęby) – guzik prawda! Istnieją na tej planecie społeczności nie znające past do zębów z fluorem (a nawet o zgrozo szczoteczek!), a pomimo to olśniewające zdrowym uśmiechem: ich tajemnica to odpowiednia dieta, co dokładnie opisał już sto lat temu dentysta Weston Price. Dentystów nam tymczasem pomimo wieloletniej (i wpajanej nam od dziecka) fluoromanii wciąż przybywa, podobnie jak… osób cierpiących na niedoczynność tarczycy.

Jako ciekawostka: w latach 1920-1950 lekarze leczyli chorobę Basedowa oraz nadczynność tarczycy fluorkiem sodu, czyli substancją dodawaną dzisiaj powszechnie do konwencjonalnych past do zębów (Goldemberg, L., Traitement de la Maladie de Basedow et de l’Hyperthyroidisme par le Fluor. La Presse Médicale. 1930; 102:1751, jak cytuje Paul Conett w swojej książce „The Case Against Fluoride”).

Gdzie czają się na nas związki pierwiastków kradnących nam jod z organizmu?

Są one zarówno w glebie i wodzie (na to nie mamy wpływu) jak i w spożywanej przez nas żywności lub używanych kosmetykach (na to co bierzemy do ust lub kładziemy na skórę już mamy jednak wpływ). Skażenie roślin wszechobecnym dzisiaj fluorem ma wpływ na zawartość tego pierwiastka w ciałach zwierząt oraz ludzi. Fluor jest owszem mikroelementem niezbędnym, aczkolwiek nie odnotowano ani nie opisano w literaturze medycznej żadnych chorób o etiologii związanej z niedoborem fluoru w organizmie. Znaczy to, że w pożywieniu mamy go już całkiem wystarczającą ilość! We fluor naturalnie występujący bogata jest żywność świeża hodowana na glebach bogatych w związki fluoru, herbata czarna i zielona (biała mniej), winogrona i wina (szczególnie kalifornijskie). Tymczasem większość osób narażona jest nadodatkowe i całkowicie niepotrzebne źródła fluoru: pasty do zębów i inne środki do higieny jamy ustnej z fluorem oraz przetworzona żywność i napoje.

Chloru, który jest niezbędny w organizmie też mamy nadmiar: jest go w sposób naturalny sporo w pożywieniu, woda w kranie używana przez nas zarówno w celach spożywczych jak i higienicznych jest chlorowana, czasem idziemy na basen gdzie chloru używa się do sanityzacji, w domach używamy wybielacze na bazie chloru, sporo związków chloru zostaje wchłoniętych do organizmu przez osoby jedzące przetworzoną żywność soloną chlorkiem sodu (NaCl) lub używającej zwykłej najtańszej soli kuchennej. Dodatek jodu do soli nie rozwiązuje sytuacji albowiem jod dosyć szybko po otwarciu opakowania ulatnia się z soli, a poza tym ile można zjeść soli? Ponadto zwyczajna sól kuchenna jodowana to najgorszy rodzaj soli i absolutnie go nie polecam, mamy sole naturalne bogate w mikroelementy (himalajska, celtycka, morska).

Związki bromu używane są w przemyśle spożywczym (proces fumigacji związkami bromu stosuje się w celu ochrony zboża przed szkodnikami), jeśli ktoś je dużo chleba, białego ryżu, ciastek i makaronów to dostarcza tym samym do ustroju sporych ilości związków bromu, a te wypierają z tarczycy jod. Również wiele pestycydów, leków, środków przeciwogniowych stosowanych jako impregnaty (do dywanów, zasłon, plastików) a nawet napoje gazowane (Mountain Dew, Gatorade) zawierają związku bromu. Nadmiar bromu powoduje uszkodzenie komórek nerwowych, w dużych ilościach czysty brom jest silnie toksyczny (dawka śmiertelna wynosi 35 g). Kiedyś w przetwórstwie używało się związków jodu, teraz od ok. 40 lat związków bromu. W organizmie te same receptory wychwytują brom i jod. Jeśli do organów mających duże zapotrzebowanie na jod (tarczyca, piersi, jajniki, prostata) zamiast jodu dostarczymy brom – mamy kłopoty gotowe (cysty, mięśniaki, guzy, niedoczynność itp.).

10 rzeczy pomagających tarczycy równowagę:

1. Słońce – potrzebujemy słońca każdego dnia. Nasze ciała pod jego wpływem produkują najtańszą we wszechświecie (bo darmową) witaminę – D3. To dla nas najlepsza i najbardziej naturalna forma jej dostarczania do organizmu. Ludzie z nadwagą i niedoczynnością tarczycy mają z reguły bardzo niskie poziomy wit. D3. Natomiast jest to bardzo potrzebna naszej tarczycy witamina jak również chroni przed rakiem.

Niestety panuje ostatnio szalona moda na „słońcofobię”, gdzie słońce oskarża się o wszystko co najgorsze, wciskając nam pełne chemikaliów sztuczne preparaty z tzw. filtrami. Dochodzi do tego, że siedzimy w domach czy biurach pozbawieni słońca, potem wychodząc na dwór natychmiast zakładamy okulary przeciwsłoneczne i smarujemy się chemikaliami „aby nam słońce nie zaszkodziło”. To błąd jakich mało! Wystarczy 15 minut ekspozycji by wytworzyć dzienną dawkę wit. 3. W rozsądnej dawce słońce jest zbawienne, niezastąpione i życiodajne. Czy mówiłam już, że antyrakowe? Po ekspozycji wystarczy zakryć ciało lub posmarować je naturalnym olejem kokosowym (faktor 4). Nie bójcie się panicznie słońca i przede wszystkim nie stosujcie żadnych chemicznychśrodków na skórę. Bardziej niż słońce za raka skóry odpowiedzialny jest styl życia, pełen toksyn z jednej i niedoborów substancji odżywczych z drugiej strony.

2. Jod – również potrzebujemy go niezbędnie, to paliwo dla tarczycy. Oprócz tego jest naturalnym antybiotykiem, np. wynaleziony w 1829 roku płyn Lugola zawierający jodek potasu leczył swego czasu wiele dolegliwości. Po wojnie sprawy się zmieniły i zaczęto ludzi płynem Lugola i generalnie jodem jako takim straszyć w mediach jaki to on jest „groźny”. Niemniej jednak można też zakupić bez recepty w aptece jodynę (Iodi Solutio Spirituosa) i uzupełnić jod transdermalnie: posmarować nią miejsce gdzie skóra jest cienka (np. zgięcie przedramienia), jod będzie wchłaniał się przez skórę (można nakleić plasterek na to miejsce). Jeśli plamka zniknie wyjątkowo szybko oznacza to, że organizm cierpi wyjątkowo silnie na niedobór jodu.

Płyn Lugola (Iodi Solutio Aquosa) również się do tego nadaje, można zakupić bez recepty do stosowania zewnętrznego (jak brzmi informacja na opakowaniu stosowanie wewnętrzne preparatu możliwe jest po konsultacji z lekarzem lub na zlecenie służb sanitarnych).

Można też jeść ryby czy owoce morza, jednak działają one na organizm zakwaszająco, tym sposobem prawdopodobnie też dostarczymy do organizmu także rtęci i bromu (szczególnie duże ryby jak tuńczyk czy łosoś kumulują ją w swoich tkankach), a jeśli produkty pochodzą z hodowli sztucznych mogą zawierać inne niechciane substancje (np. antybiotyki). Jod zawierają też żółtka jajek od kur hodowanych naturalnie oraz masło z mleka krów pasących się trawą. Pewne ilości jodu znajdziemy w pomidorach, ziemniakach, płatkach owsianych, bananach, truskawkach czy suszonych śliwkach,

3. Selen – niedoceniany pierwiastek, a tak szalenie ważny w przyswajaniu jodu. Najlepiej przyswajany selen to selenometionina (a ściślej L-selenometionina) – występuje naturalnie w dużych ilościach np. w orzechach brazylijskich lub pestkach dyni.

Zamiast kupować sztuczny preparat bezpieczniej przyjąć selen w formie naturalnej. 1 orzech to ok. 50 mcg selenu w naturalnej organicznej i w pełni przyswajanej formie SeM (L-selenometioniny). Dziennie można zjeść do 8 szt. orzechów lub 2 łyżki pestek z dyni, co zapewni nam minimalną potrzebną nam ilość selenu.

4. Magnez – równie niezbędny jak selen w przyswajaniu jodu. Antagonista wapnia, jednak (w przeciwieństwie do wapnia) magnezu nikt tak namolnie nie reklamuje jako niezbędnego dla zdrowia (czyli podobnie jak reklamują nam fluor zamiast jodu), stąd też niedobory magnezu są dzisiaj powszechne. Najlepiej stosować magnez transdermalnie czyli tak jak jod. Przeczytaj jak zrobić oliwkę magnezową i jak stosować ją do uzupełniania magnezu.

5. Zielonolistne warzywa – bogate źródło magnezu oraz chlorofilu. Można je jadać zarówno na surowo jak i w postaci delikatnie duszonej, dodać soli morskiej, oliwy z oliwek oraz soku świeżo wyciśniętego z cytryny.

6. Witamina C – kwas L-askorbinowy pomaga wątrobie w zamianie T 4 na aktywny hormon T3. Najwygodniej witaminizować proszkiem kwasu L-askorbinowego swoje napoje i soki. Warto zwiększyć spożycie papryki, kiwi, owoców cytrusowych, aceroli, róży i innych bogatych w witaminę C pokarmów.

7. Olej kokosowy – nieprawdopodobne, a jednak. Ma wyjątkowo (7-9) niskąliczbę jodową przez co wspomaga tarczycę i nawet będąc tłuszczem… odchudza. Oczywiście mowa o oleju kokosowym nierafinowanym, tłoczonym na zimno. 1-3 łyżek dziennie pozwala poczuć różnicę już po 2 tygodniach.

8. Unikaj przetworzonych węglowodanów jak ognia! Naprawdę nie sposób białej mąki, chleba, makaronu, pizzy czy ciastek nazwać „pożywieniem” bo niczego wielce pożywnego tam nie znajdziesz. To zapychacze i tyle. Natomiast jest tam pełno składników antyodżywczych, które nie są przyjazne tarczycy i w ogóle zdrowiu.
Nie są też przyjazne szczupłej sylwetce. W ogóle niczemu nie są przyjazne jeśli idzie o ścisłość. Przynajmniej nie te, które leżą na sklepowych półkach.

9. Unikaj chemikaliów w domu. Naprawdę można sobie poradzić z czystością w domu za pomocą dwóch głównych składników: soda oczyszczona i ocet winny. Polecam bloga Ewy gdzie znajdziecie rozmaite przepisy jak poradzić sobie bez chemii z czystością w domu. Szczególnie kiedy macie w domu dzieci. Wszelkie domowe chemikalia (szczególnie te mające związki chloru w składzie) są dla tarczycy szkodliwe.

10. Zmień chemiczne kosmetyki na przyjazne tarczycy (i zdrowiu w ogóle) naturalne kosmetyki. Jeśli są robione w domu (tak jak na przykład magnezowy dezodorant) oszczędzisz nie tylko zdrowie ale i pieniądze. Naprawdę dużo pieniędzy. Wyrzuć chemiczną pastę do zębów i płukanki do ust z fluorem, kremy przeciwsłoneczne i środki higieny osobistej zawierające toksyczne i rakotwórcze SLS-y i parabeny.

Mydło możesz kupić naturalne (mydło alepo lub w Rossmanie dużo tańsze Alterra) zamiast chemicznego. Tak naprawdę podstawowe składniki: soda, olej kokosowy i ocet jabłkowy wystarczą też by w kilka minut zrobić sobie pastę do zębów, dezodorant czy obyć się bez szamponu do włosów (użyj do mycia kubka wody z rozpuszczoną płaską łyżką kuchennej sody, masuj i spłucz kubkiem lub przy dłuższych włosach dwoma kubkami wody z dodaną do każdego 1 łyżką octu jabłkowego lub soku z połówki cytryny – tzw. metoda „no poo” – świetnie usuwa łupież). Nie kładź na skórę niczego, czego nie można zjeść! Wszystko co ma kontakt z naszą skórą znajduje się w naszym krwiobiegu w ciągu zaledwie minut.

Chemtrails czy contrails? Teraz już wiadomo! – Od co najmniej dekady wyznawcy chemtrails byli uznawani za oszołomów, którzy w zwykłych smugach kondensacyjnych pozostawianych na niebie przez samoloty widzieli czające się zagrożenie dla planety Ziemia i jej mieszkańców. Jakie dowody by nie były przedstawiane zawsze znaleźli się tacy, którzy je wyśmiali, a wszystko sprowadzili do kolejnej spiskowej teorii. Świat nauki nabrał wody w usta, jakby nieustająco je płukał, a ludzie którzy widzą więcej niż tylko ziemię po której stąpają zostali uznani za niespełna rozumne istoty, bo kto i niby dlaczego chciałby niszczyć naszą planetę i zamieszkujących ją ludzi (?) Istnieje jednak coś, co nazywa się punktem krytycznym i wszystko wskazuje na to, że ów punkt został właśnie osiągnięty. Powoli -ale jednak -państwa które -z uporem godnym podziwu -zaprzeczały istnieniu chemtrails zaczęły oficjalnie przebąkiwać, że taki proceder ma miejsce i rzecz jasna czyniony jest w imię naszego wspólnego dobra. Jak takie działania można nazwać „wspólnym dobrem”? Na czym to dobro ma polegać skoro skład oprysków nie pozostawia wątpliwości, że na nasze głowy sypana jest mieszanka kancerogenów, która rozłożona w czasie drąży kamień jak przysłowiowa kropla wody. Rujnuje się nasze zdrowie, które z każdym oddechem obniża naszą odporność immunologiczną, a z każdą kroplą deszczu skaża glebę, która nas żywi.

Poniższy raport nie pozostawia cienia wątpliwości, że teoria dotychczas uznawana za spiskową w rzeczywistości jest PRAWDĄ o SPISKU.

Ową prawdę zgrabnie nazwano „Zarządzaniem promieniowaniem słonecznym” (SRM), które „składa się z wielu technik, skierowanych na odbijanie lub zmienianie kierunku promieniowania słonecznego, zasadniczo zwiększając zdolność do odbijania promieni słonecznych przez planetę”, a to wszystko w ramach tzw. „naprawiania klimatu”. Jakiego naprawiania klimatu? A gdzie są naukowe dane, które w sposób nie budzący wątpliwości wykazują, że klimat wymaga naprawy? Nie dane z ostatnich 200 lat, a dane chociażby z tysięcy lat, które chociaż w wąskim zakresie pokażą, że klimat uległ destabilizacji i wymaga naprawy. Planeta żyje w wielu cyklach, podobnie, jak nasza dzienna gwiazda, która oprócz małego cyklu trwającego ok. 22 lat przechodzi także cykl wielki zamykający się w przedziale 800-1000 lat! Zatem prognozowanie czegokolwiek w oparciu o cykl 22-letni, to nic innego jak wróżenie z fusów po kawie. Prognozowanie w oparciu o tak krótkie interwały czasowe z pominięciem wielkich cyklów sprawia, że za każdym razem, gdy pojawia się „coś nowego” od razu jest nazywane anomalią.

A to żadna anomalia, a wyłącznie cykliczność zawierająca się w innego rodzaju cyklu. Taka sama zależność odnosi się do cyklów życia naszej planety. To ciało niebieskie także „żyje”, także przechodzi przez różne cykle, podobnie jak człowiek, zwierzę, czy roślina. Tak samo, jak kilkudziesięcioletniego życia człowieka nie ocenia się poprzez jedną jego dekadę, tak samo nie czyni się tego względem planety. Planeta, tak jak człowiek posiada swój „system immunologiczny”, który w razie konieczności wprowadza jej oczyszczanie, a wszelkie działania człowieka zmierzające do „naprawienia” natury są niczym innym, jak porównywalną względem człowieka interwencją lekarza, który choremu na grypę ordynuje antybiotyk i jest zaskoczony, że zamiast poprawy stanu zdrowia następuje jego pogorszenie.

Jedno jest pewne, nasza planeta przez miliardy lat radziła sobie sama i doskonale wiedziała, kiedy i jaki program należy uruchomić celem przywrócenia równowagi. W przyrodzie podobnie, jak we Wszechświecie nic nie dzieje się przypadkowo i wszystko ze sobą jest powiązane bardziej niż nam się wydaje. Trzęsienia ziemi, erupcje wulkanów, epoki lodowcowe, czy cyklicznie docierające do nas promieniowanie kosmiczne (rozbłysk gamma) mają swój cel, bo u podstaw kosmologii leży zasada „Jako w niebie tak i na ziemi”. Jesteśmy częścią tego układu i czy nam się to podoba, czy też nie jesteśmy wyłącznie gośćmi na tej planecie, a nie jej gospodarzami. A od kiedy to gość przemeblowuje mieszkanie gospodarza? Jak widać poprzez działania podjęte przez człowieka zatraciliśmy przynależną człowiekowi pokorę i z nieustającym mozołem podcinamy gałąź na której siedzimy…
ONZ, zarządzanie promieniowaniem słonecznym, geoinżynieria i smugi chemiczne

 
Piąte sprawozdanie Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) ostrzega, że mimo globalnych skutków ubocznych i długoterminowych konsekwencji, techniki geoinżynieryjne obejmujące zarządzanie promieniowaniem słonecznym (SRM) powinny być dalej utrzymywane:
“Jeśli SRM zostałyby zakończone z jakiegokolwiek powodu, istnieje wysokie przeświadczenie, że temperatura na powierzchni kuli wzrośnie bardzo gwałtownie do wartości zgodnych z wymuszaniem przez gazy cieplarniane.”

Dokument “Climate Change 2013: The Physical Science Basis,” (AR5) zastępuje były raport opublikowany w 2007 roku. Pierwsze sprawozdanie IPCC zostało opublikowane w 1990 roku.

Dyskusja w streszczeniu dla decydentów i w tekście AR5 stawia zarządzanie promieniowaniem słonecznym ponad metodami usuwania dwutlenku węgla, które są ograniczone w swojej skuteczności w skali globalnej, ale przyznaje, że metoda nie jest idealna, i że techniki geoinżynieryjne będą miały długoterminowe konsekwencje.

“Podczas gdy cała społeczność akademicka nadal udaje, że nie wie o realiach rzeczywistości globalnej geoinżynierii”, komentuje Dane Wigington ze strony Geoengineering Watch, “to sam fakt, że oni obecnie dyskutują o geoinżynierii w najnowszym raporcie IPCC wskazuje, że chcą odkryć ukrywaną prawdę”.
Zarządzanie promieniowaniem słonecznym składa się z wielu technik, skierowanych na odbijanie lub zmienianie kierunku promieniowania słonecznego, zasadniczo zwiększając zdolność do odbijania promieni słonecznych przez planetę. Wielu geoinżynierów wraz z IPCC, jako proces naprawiania klimatu, wolą zarządzanie promieniowaniem słonecznym od metod usuwania dwutlenku węgla, ze względu na złożone pętle sprzężenia zwrotnego CO2 planety, i jako znacznie tańszą i szybszą metodę opylania naszego nieba cząstkami zwiększającymi odbijanie promieni słonecznych.

[...] Zarządzanie promieniowaniem słonecznym ma “trzy podstawowe cechy,” zauważa międzynarodowa rada zarządzania ryzykiem (IRGC) “Jest tanie, szybkie i niedoskonałe”.

Cytując działacza zajmującego się geoinżynierią, Davida Keitha, IRGC wyjaśnia, że codzienne rozpylając 13.000 ton aerozoli siarczanu do stratosfery, chcą zrównoważyć skutki radiacyjne podwojenia atmosferycznego stężenia CO2. Można to porównać do konieczności usunięcia “225 milionów ton CO2 dziennie z atmosfery przez 25 lat.”

[...] W podsumowaniu oprócz ostrzeżenia polityków, że programy rozpylania trwałych smug chemtrails muszą być kontynuowane, IPCC zaprzecza również, że istnieją takie programy. W rozdziale 7 IPCC po prostu stwierdza: “metody SRM są niezaimplementowane i nieprzetestowane.” To dziwne stwierdzenie, biorąc pod uwagę ostrzeżenie, że zatrzymanie SRM będzie ogrzewać planetę. Plus IPCC przyznaje w AR5: “Od AR4 pojawiły się nowe i ulepszone zbiory danych obserwacyjnych. Podjęto również kilka eksperymentów polowych.”

Jeden z wymienionych eksperymentów “Intercontinental Chemical Transport Experiment”, obejmował całą północną półkulę, zbierając pomiary aerozoli pochodzących z Azji, przechodzących przez Pacyfik do Ameryki Północnej, dalej przechodząc przez kontynent i Ocean Atlantycki aż do Europy. Badanie kierowane przez “Global Atmospheric Chemistry Project” obejmowało loty w latach 2004 i 2006, które ponoć liczyły mniej niż kilkadziesiąt.
Kolejny “eksperyment”, nazwany “European Aerosol Cloud Climate and Air Quality”, rozpoczął się w styczniu 2007 r., a zakończył się w grudniu 2010 r. – był prowadzony przez cztery lata i obejmował również Afrykę. [w eksperymencie uczestniczył Uniwersytet Warszawski (Instytut Geofizyki), patrz dokument poniżej]

Oprócz wspólnych projektów regionalnych, kilka państw również wykonało podobne próby terenowe w obrębie własnych granic. Indie przyznają się do prowadzenia programów SRM od ponad dziesięciu lat. Oczywiście, próby terenowe wykraczają daleko poza “eksperymenty”, gdy obejmują kontynenty i oceany i są prowadzone przez całe lata.
Kolejną niekonsekwencją w AR5 jest omówienie trwałych smug. Pomimo złowrogich ostrzeżeń w podsumowaniu wzywających polityków do kontynuowania swoich programów zarządzania promieniowaniem słonecznym by planeta się nie zagotowała, tekst AR5 widzi trwałe smugi jako metodę odpowiedzialną jedynie za bardzo niewielki wzrost wymuszania radiacyjnego (gdzie energia słoneczna jest wypromieniowana w przestrzeń kosmiczną).

Chemtrails czy contrails? Teraz już wiadomo!

Od co najmniej dekady wyznawcy chemtrails byli uznawani za oszołomów, którzy w zwykłych smugach kondensacyjnych pozostawianych na niebie przez samoloty widzieli czające się zagrożenie dla planety Ziemia i jej mieszkańców. Jakie dowody by nie były przedstawiane zawsze znaleźli się tacy, którzy je wyśmiali, a wszystko sprowadzili do kolejnej spiskowej teorii. Świat nauki nabrał wody w usta, jakby nieustająco je płukał, a ludzie którzy widzą więcej niż tylko ziemię po której stąpają zostali uznani za niespełna rozumne istoty, bo kto i niby dlaczego chciałby niszczyć naszą planetę i zamieszkujących ją ludzi (?) Istnieje jednak coś, co nazywa się punktem krytycznym i wszystko wskazuje na to, że ów punkt został właśnie osiągnięty. Powoli -ale jednak -państwa które -z uporem godnym podziwu -zaprzeczały istnieniu chemtrails zaczęły oficjalnie przebąkiwać, że taki proceder ma miejsce i rzecz jasna czyniony jest w imię naszego wspólnego dobra. Jak takie działania można nazwać „wspólnym dobrem”? Na czym to dobro ma polegać skoro skład oprysków nie pozostawia wątpliwości, że na nasze głowy sypana jest mieszanka kancerogenów, która rozłożona w czasie drąży kamień jak przysłowiowa kropla wody. Rujnuje się nasze zdrowie, które z każdym oddechem obniża naszą odporność immunologiczną, a z każdą kroplą deszczu skaża glebę, która nas żywi.

Poniższy raport nie pozostawia cienia wątpliwości, że teoria dotychczas uznawana za spiskową w rzeczywistości jest PRAWDĄ o SPISKU.

Ową prawdę zgrabnie nazwano „Zarządzaniem promieniowaniem słonecznym” (SRM), które „składa się z wielu technik, skierowanych na odbijanie lub zmienianie kierunku promieniowania słonecznego, zasadniczo zwiększając zdolność do odbijania promieni słonecznych przez planetę”, a to wszystko w ramach tzw. „naprawiania klimatu”. Jakiego naprawiania klimatu? A gdzie są naukowe dane, które w sposób nie budzący wątpliwości wykazują, że klimat wymaga naprawy? Nie dane z ostatnich 200 lat, a dane chociażby z tysięcy lat, które chociaż w wąskim zakresie pokażą, że klimat uległ destabilizacji i wymaga naprawy. Planeta żyje w wielu cyklach, podobnie, jak nasza dzienna gwiazda, która oprócz małego cyklu trwającego ok. 22 lat przechodzi także cykl wielki zamykający się w przedziale 800-1000 lat! Zatem prognozowanie czegokolwiek w oparciu o cykl 22-letni, to nic innego jak wróżenie z fusów po kawie. Prognozowanie w oparciu o tak krótkie interwały czasowe z pominięciem wielkich cyklów sprawia, że za każdym razem, gdy pojawia się „coś nowego” od razu jest nazywane anomalią.

A to żadna anomalia, a wyłącznie cykliczność zawierająca się w innego rodzaju cyklu. Taka sama zależność odnosi się do cyklów życia naszej planety. To ciało niebieskie także „żyje”, także przechodzi przez różne cykle, podobnie jak człowiek, zwierzę, czy roślina. Tak samo, jak kilkudziesięcioletniego życia człowieka nie ocenia się poprzez jedną jego dekadę, tak samo nie czyni się tego względem planety. Planeta, tak jak człowiek posiada swój „system immunologiczny”, który w razie konieczności wprowadza jej oczyszczanie, a wszelkie działania człowieka zmierzające do „naprawienia” natury są niczym innym, jak porównywalną względem człowieka interwencją lekarza, który choremu na grypę ordynuje antybiotyk i jest zaskoczony, że zamiast poprawy stanu zdrowia następuje jego pogorszenie.

Jedno jest pewne, nasza planeta przez miliardy lat radziła sobie sama i doskonale wiedziała, kiedy i jaki program należy uruchomić celem przywrócenia równowagi. W przyrodzie podobnie, jak we Wszechświecie nic nie dzieje się przypadkowo i wszystko ze sobą jest powiązane bardziej niż nam się wydaje. Trzęsienia ziemi, erupcje wulkanów, epoki lodowcowe, czy cyklicznie docierające do nas promieniowanie kosmiczne (rozbłysk gamma) mają swój cel, bo u podstaw kosmologii leży zasada „Jako w niebie tak i na ziemi”. Jesteśmy częścią tego układu i czy nam się to podoba, czy też nie jesteśmy wyłącznie gośćmi na tej planecie, a nie jej gospodarzami. A od kiedy to gość przemeblowuje mieszkanie gospodarza? Jak widać poprzez działania podjęte przez człowieka zatraciliśmy przynależną człowiekowi pokorę i z nieustającym mozołem podcinamy gałąź na której siedzimy…
ONZ, zarządzanie promieniowaniem słonecznym, geoinżynieria i smugi chemiczne


Piąte sprawozdanie Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) ostrzega, że mimo globalnych skutków ubocznych i długoterminowych konsekwencji, techniki geoinżynieryjne obejmujące zarządzanie promieniowaniem słonecznym (SRM) powinny być dalej utrzymywane:
“Jeśli SRM zostałyby zakończone z jakiegokolwiek powodu, istnieje wysokie przeświadczenie, że temperatura na powierzchni kuli wzrośnie bardzo gwałtownie do wartości zgodnych z wymuszaniem przez gazy cieplarniane.”

Dokument “Climate Change 2013: The Physical Science Basis,” (AR5) zastępuje były raport opublikowany w 2007 roku. Pierwsze sprawozdanie IPCC zostało opublikowane w 1990 roku.

Dyskusja w streszczeniu dla decydentów i w tekście AR5 stawia zarządzanie promieniowaniem słonecznym ponad metodami usuwania dwutlenku węgla, które są ograniczone w swojej skuteczności w skali globalnej, ale przyznaje, że metoda nie jest idealna, i że techniki geoinżynieryjne będą miały długoterminowe konsekwencje.

“Podczas gdy cała społeczność akademicka nadal udaje, że nie wie o realiach rzeczywistości globalnej geoinżynierii”, komentuje Dane Wigington ze strony Geoengineering Watch, “to sam fakt, że oni obecnie dyskutują o geoinżynierii w najnowszym raporcie IPCC wskazuje, że chcą odkryć ukrywaną prawdę”.
Zarządzanie promieniowaniem słonecznym składa się z wielu technik, skierowanych na odbijanie lub zmienianie kierunku promieniowania słonecznego, zasadniczo zwiększając zdolność do odbijania promieni słonecznych przez planetę. Wielu geoinżynierów wraz z IPCC, jako proces naprawiania klimatu, wolą zarządzanie promieniowaniem słonecznym od metod usuwania dwutlenku węgla, ze względu na złożone pętle sprzężenia zwrotnego CO2 planety, i jako znacznie tańszą i szybszą metodę opylania naszego nieba cząstkami zwiększającymi odbijanie promieni słonecznych.

[...] Zarządzanie promieniowaniem słonecznym ma “trzy podstawowe cechy,” zauważa międzynarodowa rada zarządzania ryzykiem (IRGC) “Jest tanie, szybkie i niedoskonałe”.

Cytując działacza zajmującego się geoinżynierią, Davida Keitha, IRGC wyjaśnia, że codzienne rozpylając 13.000 ton aerozoli siarczanu do stratosfery, chcą zrównoważyć skutki radiacyjne podwojenia atmosferycznego stężenia CO2. Można to porównać do konieczności usunięcia “225 milionów ton CO2 dziennie z atmosfery przez 25 lat.”

[...] W podsumowaniu oprócz ostrzeżenia polityków, że programy rozpylania trwałych smug chemtrails muszą być kontynuowane, IPCC zaprzecza również, że istnieją takie programy. W rozdziale 7 IPCC po prostu stwierdza: “metody SRM są niezaimplementowane i nieprzetestowane.” To dziwne stwierdzenie, biorąc pod uwagę ostrzeżenie, że zatrzymanie SRM będzie ogrzewać planetę. Plus IPCC przyznaje w AR5: “Od AR4 pojawiły się nowe i ulepszone zbiory danych obserwacyjnych. Podjęto również kilka eksperymentów polowych.”

Jeden z wymienionych eksperymentów “Intercontinental Chemical Transport Experiment”, obejmował całą północną półkulę, zbierając pomiary aerozoli pochodzących z Azji, przechodzących przez Pacyfik do Ameryki Północnej, dalej przechodząc przez kontynent i Ocean Atlantycki aż do Europy. Badanie kierowane przez “Global Atmospheric Chemistry Project” obejmowało loty w latach 2004 i 2006, które ponoć liczyły mniej niż kilkadziesiąt.
Kolejny “eksperyment”, nazwany “European Aerosol Cloud Climate and Air Quality”, rozpoczął się w styczniu 2007 r., a zakończył się w grudniu 2010 r. – był prowadzony przez cztery lata i obejmował również Afrykę. [w eksperymencie uczestniczył Uniwersytet Warszawski (Instytut Geofizyki), patrz dokument poniżej]

Oprócz wspólnych projektów regionalnych, kilka państw również wykonało podobne próby terenowe w obrębie własnych granic. Indie przyznają się do prowadzenia programów SRM od ponad dziesięciu lat. Oczywiście, próby terenowe wykraczają daleko poza “eksperymenty”, gdy obejmują kontynenty i oceany i są prowadzone przez całe lata.
Kolejną niekonsekwencją w AR5 jest omówienie trwałych smug. Pomimo złowrogich ostrzeżeń w podsumowaniu wzywających polityków do kontynuowania swoich programów zarządzania promieniowaniem słonecznym by planeta się nie zagotowała, tekst AR5 widzi trwałe smugi jako metodę odpowiedzialną jedynie za bardzo niewielki wzrost wymuszania radiacyjnego (gdzie energia słoneczna jest wypromieniowana w przestrzeń kosmiczną).

Dilerzy dziękują – "Za karalnością hodowli i posiadania marihuany na własny użytek przemawiają względy porządku publicznego - rozumianego jako ochrona społeczeństwa przed niepożądanymi zjawiskami. (...) Polska jest w innej sytuacji niż np. Holandia czy Portugalia, które mają więcej pieniędzy na przeciwdziałanie skutkom narkomanii. Dlatego my odstraszamy represją karną. Zdaniem Trybunału jest to metoda wystarczająco skuteczna." - Piotr Tuleja, sędzia TK

Polecamy felieton Macieja Kowalskiego na temat wtorkowego posiedzenia TK:

http://maciejkowalski.natemat.pl/122837,trybunal-konstytucyjny-o-marihuanie-za-a-nawet-przeciw

Dilerzy dziękują

"Za karalnością hodowli i posiadania marihuany na własny użytek przemawiają względy porządku publicznego - rozumianego jako ochrona społeczeństwa przed niepożądanymi zjawiskami. (...) Polska jest w innej sytuacji niż np. Holandia czy Portugalia, które mają więcej pieniędzy na przeciwdziałanie skutkom narkomanii. Dlatego my odstraszamy represją karną. Zdaniem Trybunału jest to metoda wystarczająco skuteczna." - Piotr Tuleja, sędzia TK

Polecamy felieton Macieja Kowalskiego na temat wtorkowego posiedzenia TK:

http://maciejkowalski.natemat.pl/122837,trybunal-konstytucyjny-o-marihuanie-za-a-nawet-przeciw

Olej lniany i jego właściwości. – Historia uprawy lnu i pozyskiwania z niego drogocennych składników sięga czasów Orientu. Pierwsze udokumentowane doniesienia o leczniczych właściwościach lnu datowane są na czasy Greków i Rzymian około 650 lat p.n.e. Hipokrates w V wieku p.n.e. zalecał stosowanie lnu w przypadku zapalenia błon śluzowych, w bólach podbrzusza czy biegunce. Mahatma Gandhi zauważył: "Gdziekolwiek siemię lniane jest spożywane dość regularnie, tam ludzie cieszą się lepszym zdrowiem".

Olej lniany zimno tłoczony otrzymywany jest jako produkt o żółtawym zabarwieniu, specyficznym zapachu i lekko orzechowym smaku poprzez tłoczenie metodą "na zimno" dojrzałych nasion lnu (łac. Semen Lini).
Metoda tłoczenia "na zimno" polega na produkcji oleju w temperaturze nie przekraczającej 50 stopni Celsjusza, dzięki czemu składniki oleju (głównie wrażliwe na temperaturę nienasycone kwasy tłuszczowe) zachowują swoje naturalne struktury i właściwości biologiczne.
Lecznicze i zdrowotne właściwości oleju lnianego są wynikiem zawartych w nim bioaktywnych związków, głównie nienasyconych kwasów tłuszczowych i lignanów.

Olej lniany zimno tłoczony nieoczyszczony wysokolinolenowy nie jest dostępny w sklepach spożywczych ze względu na nietrwałość kwasu tłuszczowego z rodziny omega-3.
Kwasy te ulegają pod wpływem światła, powietrza i wysokiej temperatury bardzo szybkiemu procesowi utleniania. Muszą zatem być przechowywane w warunkach chłodniczych bez dostępu światła i powietrza.
Oleje lniane, które są rozprowadzane przez sklepy mają niską zawartość kwasów omega-3 (tzw. "niskolinolenowe") dzięki czemu olej jest mniej podatny na utlenianie i bardziej trwały.

Kwasy tłuszczowe omega-3 mają fundamentalne znaczenie dla funkcjonowania naszego organizmu, stanowiąc między innymi budulec dla:
- tkanki mózgowej,
- syntezy hormonów,
- każdej komórki organizmu.
Szerzej o kwasach omega-3 i ich znaczeniu dla naszego organizmu jest mowa w części zatytułowanej NIEZBĘDNE NIENASYCONE KWASY TŁUSZCZOWE (NNKT).

Olej lniany zimno tłoczony nieoczyszczony zawiera rekordową ilość kwasów omega-3. Na 1 litr oleju ponad 50% jego składu to kwasy omega-3.
Skład 1 litra (1000 ml) oleju lnianego stanowią następujące NNKT:
- kwas alfa-linolenowy(ALA) (omega-3) - ponad 500 ml
- kwas linolowy(LA) (omega-6) - około 150 ml
- kwas oleinowy(O) (omega-9) - około 170 ml
oraz nasycone kwasy tłuszczowe - około 100 ml


 Działanie oleju lnianego obejmuje następujące obszary organizmu:

CIĄŻA:

    Matka musi zaspokoić zapotrzebowanie organizmu płodu na NNKT, ponieważ nie jest ono w stanie samodzielnie ich syntetyzować.
    Właściwa proporcja między spożyciem kwasów omega-3 i omega-6 zabezpiecza przed przedwczesnym porodem. Niedobór tych kwasów powoduje zmiany w składzie błon komórkowych mózgu i siatkówki oka.
    Kobiece mleko jest bardzo bogatym źródłem kwasów EPA i DHA, które są konieczne m.in.
    do prawidłowego rozwoju mózgu i całego układu nerwowego rozwijającego się dziecka. Oczywiście poziom tych kwasów zależy od spożywanych przez nią pokarmów.
    Przy niedoborach NNKT zaobserwowano zmiany skórne, mniejszą odporność na infekcje oraz gorszy rozwój fizyczny. Stwierdzono, że u dzieci kobiet, które uzupełniały swoją dietę w ciąży kwasami omega-3 (pasta wg dr Budwig) poziom inteligencji w stosunku do innych swoich rówieśników jest wyższy aż o 19% 

ZDROWIE DZIECI I MŁODZIEŻY:

    Niezbędny u uczących się dzieci, albowiem do prawidłowego rozwoju neuronów konieczne jest dostarczenie sporej ilości kwasów omega-3
    Zapobiega i wspomaga leczenie nadpobudliwości dziecięcej (zespół ADHD)
    Wspomaga równowagę hormonalną (trądzik) 

ZDROWIE KOBIET:

    Poprzez zawartość wielonienasyconych kwasów omega-3 i omega-6 oraz fitoestrogenów (lignany) olej lniany może korzystnie wpływać na cykl miesiączkowy regulując proporcje hormonów w organizmie. Taka regulacja przyczynia się do złagodzenia wielu objawów związanych z miesiączkowaniem: przedmiesiączkowe bóle głowy, depresje, bóle podbrzusza, drażliwość i obrzęki. Łagodzi objawy menopauzy i wspomaga czynności macicy, przez co może być stosowany w leczeniu bezpłodności. 

ZDROWIE MĘŻCZYZN:

    Olej lniany korzystnie działa na organizm mężczyzny. Stosowany jest pomocniczo przy leczeniu bezpłodności i w schorzeniach prostaty. 

ZDROWIE PSYCHICZNE:

    Wspomaga leczenie depresji. Z omega-3 produkowane są bowiem hormony szczęścia, tj. serotonina i dopomina. 

SPORTOWCY:

    Przekształca składniki pokarmowe na energię
    Wspomaga wzrost mięśni oraz redukcję tkanki tłuszczowej
    Bierze udział w transporcie tlenu, produkcji hemoglobiny przez co zwiększa wydolność oraz wytrzymałość.
    Znacząco skraca czas regeneracji, ponieważ krew jest w stanie przenosić więcej życiodajnego tlenu do komórek mięśniowych oraz umożliwia naszym komórkom łatwiejsze absorbowanie składników pokarmowych tak bardzo potrzebnych do szybkiej regeneracji. 

UKŁAD TRAWIENNY:

    Szczególny skład oleju lnianego wspomaga procesy trawienne, aktywizuje przemianę materii, co może zapobiegać tworzeniu się kamieni żółciowych, a nawet powodować ich rozpuszczanie.
    Wzmacnia regeneruje i osłania błony śluzowe na całej długości układu pokarmowego i wydalniczego (hemoroidy). 

UKŁAD NERWOWY:

    Olej lniany stosuje się jako skuteczny środek przy występowaniu drętwienia i mrowienia kończyn. Pomaga również w przypadku postępujących schorzeń mózgu i układu nerwowego, takich jak choroba Alzheimera, stwardnienie rozsiane, depresje czy też uszkodzenie nerwów u chorych na cukrzycę.
    Kwas alfa-linolenowy(ALA) jest podstawowym źródłem kwasu DHA będącego bardzo ważnym składnikiem mózgu. Niski poziom DHA związany jest ze zmianami nastroju, utratą pamięci, problemami ze wzrokiem i występowaniem schorzeń neurologicznych. 

UKŁAD SERCOWO-NACZYNIOWY:

    Kwas alfa-linolenowy obniża poziom trójglicerydów i "złego cholesterolu", hamuje agregację i adhezję płytek krwi.
    Kwasy z grupy omega-3 powodują wzrost poziomu tzw. "dobrego cholesterolu". Dzięki temu olej lniany skutecznie przeciwdziała miażdżycy, zawałowi serca i chorobie nadciśnieniowej.
    Zakończone niedawno pięcioletnie badania wskazują, że skutecznie zapobiegają one powtórnemu zawałowi serca oraz działają antyarytmicznie.
    Nienasycone kwasy tłuszczowe zawarte w oleju lnianym są prekursorami do syntezy prostacyklin wpływających na rozszerzanie naczyń wieńcowych i zwiększenie siły skurczu mięśnia sercowego.
    Spożywanie oleju lnianego zmniejsza ryzyko zgonu po przebytym zawale i ryzyko nagłej śmierci w wyniku zatrzymania krążenia.
    Obniżają liczbę zgonów z powodu chorób układu krążenia o około 30% 

ZAPOBIEGANIE I LECZENIE CHORÓB NOWOTWOROWYCH:
STANY ZAPALNE:

    Badania laboratoryjne wykazały także, że kwasy omega-3 mogą zahamować raka piersi, a także zapobiegać rozwojowi nowotworów w innych organach.
    Umożliwia wytwarzanie w organizmie przeciwzapalnych prostaglandyn serii 1 i 3. Niski poziom tych związków jest jednym z głównych powodów występowania różnego rodzaju przewlekłych stanów zapalnych, w tym zapalenia stawów, zapalenia okrężnicy, jelita grubego itd.
    Składniki oleju lnianego zmniejszają ryzyko raka prostaty. Badania przeprowadzone wśród pacjentów chorych na raka prostaty, którzy stosowali w diecie olej lniany przez około 5 tygodni wykazały spowolnione tempo podziałów komórek nowotworowych oraz wzrost szybkości ich obumierania.
    Zawarte w oleju lignany wykazują silne działanie antyoksydacyjne. 

NADWAGA I OTYŁOŚĆ:

    Olej lniany pomaga przywrócić równowagę hormonalną i zmienione proporcje kwasów tłuszczowych w organizmie.
    Zawarta o oleju omega-3 może wspomagać redukcję tkanki tłuszczowej oraz hamować powstawanie nowej. Wpływa korzystnie na odtłuszczanie wątroby. 

IMMUNOLOGIA:

    Składniki oleju wzmacniają układ immunologiczny, zmniejszają ryzyko wystąpienia reakcji alergicznych, aktywizują podziały komórkowe. 


SKÓRA, WŁOSY, PAZNOKCIE:

    Ze względu na swoje dobroczynne właściwości olej lniany bywa używany w leczniczym masażu skóry, odżywiając ją i nadając jej elastyczność.
    Niedobór NNKT jest związany z występowanie różnego rodzaju chorób skóry, w tym m.in. egzemy i łuszczycy.
    Polecany dla skór suchych z objawami łuszczenia, mało elastycznych, szorstkich.
    Kwasy omega-3 aktywizują procesy likwidujące zgubne skutki nadmiernej ekspozycji na promienie UV na komórki naskórka (suchość, akantoza).
    Udowodniono też, że bez kwasów omega-3 poddana działaniu czynników agresywnych (WR, mydło, warunki atmosferyczne, itd.) warstwa rogowa skóry nie jest w stanie utrzymać odpowiedniego stopnia nawilżenia.
    W przypadku skór tłustych odpowiedni procent kwasu alfa-linolenowego gwarantuje właściwą płynność łoju skórnego i jego równomierne rozprowadzanie na powierzchni naskórka. Nie dochodzi wówczas do zaczopowania ujść gruczołów łojowych i powstawania zaskórników.
    Lignany zawarte w oleju lnianym hamują aktywność 5-alfa-reduktazy, enzymu uczestniczącego w przekształcaniu testosteronu do dihydrotestosteronu, który powoduje łysienie u mężczyzn. 

ZDROWIE ZWIERZĄT:

    W diecie psów i kotów regularne stosowanie oleju lnianego zapobiega matowieniu sierści i różnym chorobom skóry w tym łupieżowi, łojotokowi, linieniu oraz prosówkowym zmianom skóry jak również skutecznie wspomagają leczenie w/w chorób.
    Olej lniany jest cennym składnikiem pod względem energetycznym w końskiej diecie.
    Ma też dobroczynny wpływ na przemianę materii, jak również na sierść.
    Działa przeciwko wysuszeniu i pęknięciom kopyt. 


Czy wiesz, że...

Siemię lniane zawiera 700 !!! razy więcej lignanów niż inne gatunki roślin (lignany - roślinni prekursorzy hormonów tkankowych o właściwościach przeciw nowotworowych) - zawartość lignanów w różnych produktach
- olej lniany zawiera dwa razy więcej kwasów omega-3 niż olej z wątroby rekina
- w 60 % nasz mózg zbudowany jest na bazie kwasów omega-3
- już po kilku dniach stosowania oleju lnianego możemy przywrócić w organizmie homeostazę czyli równowagę
- brytyjski ekspert Richard Doll stwierdził, że stosowanie oleju lnianego w codziennej diecie zapobiegłoby tylko w Wielkiej Brytanii 450 zgonom dziennie
- podstawowym tłuszczem w diecie kulturystów jest olej lniany 

Wskazówki dotyczące spożywania:

Przyjmuje się, że na każdy kg masy ciała powinniśmy dostarczać 1 gram oleju dziennie. Najczęściej jednak dorośli przez pierwsze 3 m-ce ok. 4 łyżek dziennie, później 2-4 łyżek. Leczniczo - 6 do 8 łyżek dziennie (czyt. dalej dieta dr Budwig)  Zapotrzebowanie na NNKT rozwijającego się organizmu dzieci i młodzieży jest większe jak u dorosłych.
Zwiększone dawki tego oleju nie skutkują odkładaniem się tkanki tłuszczowej. Proszę pamiętać, że nie mamy do czynienia z lekiem czy suplementem, a po prostu naturalnym produktem spożywczym o wyjątkowych walorach zdrowotnych.

Olej lniany i jego właściwości.

Historia uprawy lnu i pozyskiwania z niego drogocennych składników sięga czasów Orientu. Pierwsze udokumentowane doniesienia o leczniczych właściwościach lnu datowane są na czasy Greków i Rzymian około 650 lat p.n.e. Hipokrates w V wieku p.n.e. zalecał stosowanie lnu w przypadku zapalenia błon śluzowych, w bólach podbrzusza czy biegunce. Mahatma Gandhi zauważył: "Gdziekolwiek siemię lniane jest spożywane dość regularnie, tam ludzie cieszą się lepszym zdrowiem".

Olej lniany zimno tłoczony otrzymywany jest jako produkt o żółtawym zabarwieniu, specyficznym zapachu i lekko orzechowym smaku poprzez tłoczenie metodą "na zimno" dojrzałych nasion lnu (łac. Semen Lini).
Metoda tłoczenia "na zimno" polega na produkcji oleju w temperaturze nie przekraczającej 50 stopni Celsjusza, dzięki czemu składniki oleju (głównie wrażliwe na temperaturę nienasycone kwasy tłuszczowe) zachowują swoje naturalne struktury i właściwości biologiczne.
Lecznicze i zdrowotne właściwości oleju lnianego są wynikiem zawartych w nim bioaktywnych związków, głównie nienasyconych kwasów tłuszczowych i lignanów.

Olej lniany zimno tłoczony nieoczyszczony wysokolinolenowy nie jest dostępny w sklepach spożywczych ze względu na nietrwałość kwasu tłuszczowego z rodziny omega-3.
Kwasy te ulegają pod wpływem światła, powietrza i wysokiej temperatury bardzo szybkiemu procesowi utleniania. Muszą zatem być przechowywane w warunkach chłodniczych bez dostępu światła i powietrza.
Oleje lniane, które są rozprowadzane przez sklepy mają niską zawartość kwasów omega-3 (tzw. "niskolinolenowe") dzięki czemu olej jest mniej podatny na utlenianie i bardziej trwały.

Kwasy tłuszczowe omega-3 mają fundamentalne znaczenie dla funkcjonowania naszego organizmu, stanowiąc między innymi budulec dla:
- tkanki mózgowej,
- syntezy hormonów,
- każdej komórki organizmu.
Szerzej o kwasach omega-3 i ich znaczeniu dla naszego organizmu jest mowa w części zatytułowanej NIEZBĘDNE NIENASYCONE KWASY TŁUSZCZOWE (NNKT).

Olej lniany zimno tłoczony nieoczyszczony zawiera rekordową ilość kwasów omega-3. Na 1 litr oleju ponad 50% jego składu to kwasy omega-3.
Skład 1 litra (1000 ml) oleju lnianego stanowią następujące NNKT:
- kwas alfa-linolenowy(ALA) (omega-3) - ponad 500 ml
- kwas linolowy(LA) (omega-6) - około 150 ml
- kwas oleinowy(O) (omega-9) - około 170 ml
oraz nasycone kwasy tłuszczowe - około 100 ml


Działanie oleju lnianego obejmuje następujące obszary organizmu:

CIĄŻA:

Matka musi zaspokoić zapotrzebowanie organizmu płodu na NNKT, ponieważ nie jest ono w stanie samodzielnie ich syntetyzować.
Właściwa proporcja między spożyciem kwasów omega-3 i omega-6 zabezpiecza przed przedwczesnym porodem. Niedobór tych kwasów powoduje zmiany w składzie błon komórkowych mózgu i siatkówki oka.
Kobiece mleko jest bardzo bogatym źródłem kwasów EPA i DHA, które są konieczne m.in.
do prawidłowego rozwoju mózgu i całego układu nerwowego rozwijającego się dziecka. Oczywiście poziom tych kwasów zależy od spożywanych przez nią pokarmów.
Przy niedoborach NNKT zaobserwowano zmiany skórne, mniejszą odporność na infekcje oraz gorszy rozwój fizyczny. Stwierdzono, że u dzieci kobiet, które uzupełniały swoją dietę w ciąży kwasami omega-3 (pasta wg dr Budwig) poziom inteligencji w stosunku do innych swoich rówieśników jest wyższy aż o 19%

ZDROWIE DZIECI I MŁODZIEŻY:

Niezbędny u uczących się dzieci, albowiem do prawidłowego rozwoju neuronów konieczne jest dostarczenie sporej ilości kwasów omega-3
Zapobiega i wspomaga leczenie nadpobudliwości dziecięcej (zespół ADHD)
Wspomaga równowagę hormonalną (trądzik)

ZDROWIE KOBIET:

Poprzez zawartość wielonienasyconych kwasów omega-3 i omega-6 oraz fitoestrogenów (lignany) olej lniany może korzystnie wpływać na cykl miesiączkowy regulując proporcje hormonów w organizmie. Taka regulacja przyczynia się do złagodzenia wielu objawów związanych z miesiączkowaniem: przedmiesiączkowe bóle głowy, depresje, bóle podbrzusza, drażliwość i obrzęki. Łagodzi objawy menopauzy i wspomaga czynności macicy, przez co może być stosowany w leczeniu bezpłodności.

ZDROWIE MĘŻCZYZN:

Olej lniany korzystnie działa na organizm mężczyzny. Stosowany jest pomocniczo przy leczeniu bezpłodności i w schorzeniach prostaty.

ZDROWIE PSYCHICZNE:

Wspomaga leczenie depresji. Z omega-3 produkowane są bowiem hormony szczęścia, tj. serotonina i dopomina.

SPORTOWCY:

Przekształca składniki pokarmowe na energię
Wspomaga wzrost mięśni oraz redukcję tkanki tłuszczowej
Bierze udział w transporcie tlenu, produkcji hemoglobiny przez co zwiększa wydolność oraz wytrzymałość.
Znacząco skraca czas regeneracji, ponieważ krew jest w stanie przenosić więcej życiodajnego tlenu do komórek mięśniowych oraz umożliwia naszym komórkom łatwiejsze absorbowanie składników pokarmowych tak bardzo potrzebnych do szybkiej regeneracji.

UKŁAD TRAWIENNY:

Szczególny skład oleju lnianego wspomaga procesy trawienne, aktywizuje przemianę materii, co może zapobiegać tworzeniu się kamieni żółciowych, a nawet powodować ich rozpuszczanie.
Wzmacnia regeneruje i osłania błony śluzowe na całej długości układu pokarmowego i wydalniczego (hemoroidy).

UKŁAD NERWOWY:

Olej lniany stosuje się jako skuteczny środek przy występowaniu drętwienia i mrowienia kończyn. Pomaga również w przypadku postępujących schorzeń mózgu i układu nerwowego, takich jak choroba Alzheimera, stwardnienie rozsiane, depresje czy też uszkodzenie nerwów u chorych na cukrzycę.
Kwas alfa-linolenowy(ALA) jest podstawowym źródłem kwasu DHA będącego bardzo ważnym składnikiem mózgu. Niski poziom DHA związany jest ze zmianami nastroju, utratą pamięci, problemami ze wzrokiem i występowaniem schorzeń neurologicznych.

UKŁAD SERCOWO-NACZYNIOWY:

Kwas alfa-linolenowy obniża poziom trójglicerydów i "złego cholesterolu", hamuje agregację i adhezję płytek krwi.
Kwasy z grupy omega-3 powodują wzrost poziomu tzw. "dobrego cholesterolu". Dzięki temu olej lniany skutecznie przeciwdziała miażdżycy, zawałowi serca i chorobie nadciśnieniowej.
Zakończone niedawno pięcioletnie badania wskazują, że skutecznie zapobiegają one powtórnemu zawałowi serca oraz działają antyarytmicznie.
Nienasycone kwasy tłuszczowe zawarte w oleju lnianym są prekursorami do syntezy prostacyklin wpływających na rozszerzanie naczyń wieńcowych i zwiększenie siły skurczu mięśnia sercowego.
Spożywanie oleju lnianego zmniejsza ryzyko zgonu po przebytym zawale i ryzyko nagłej śmierci w wyniku zatrzymania krążenia.
Obniżają liczbę zgonów z powodu chorób układu krążenia o około 30%

ZAPOBIEGANIE I LECZENIE CHORÓB NOWOTWOROWYCH:
STANY ZAPALNE:

Badania laboratoryjne wykazały także, że kwasy omega-3 mogą zahamować raka piersi, a także zapobiegać rozwojowi nowotworów w innych organach.
Umożliwia wytwarzanie w organizmie przeciwzapalnych prostaglandyn serii 1 i 3. Niski poziom tych związków jest jednym z głównych powodów występowania różnego rodzaju przewlekłych stanów zapalnych, w tym zapalenia stawów, zapalenia okrężnicy, jelita grubego itd.
Składniki oleju lnianego zmniejszają ryzyko raka prostaty. Badania przeprowadzone wśród pacjentów chorych na raka prostaty, którzy stosowali w diecie olej lniany przez około 5 tygodni wykazały spowolnione tempo podziałów komórek nowotworowych oraz wzrost szybkości ich obumierania.
Zawarte w oleju lignany wykazują silne działanie antyoksydacyjne.

NADWAGA I OTYŁOŚĆ:

Olej lniany pomaga przywrócić równowagę hormonalną i zmienione proporcje kwasów tłuszczowych w organizmie.
Zawarta o oleju omega-3 może wspomagać redukcję tkanki tłuszczowej oraz hamować powstawanie nowej. Wpływa korzystnie na odtłuszczanie wątroby.

IMMUNOLOGIA:

Składniki oleju wzmacniają układ immunologiczny, zmniejszają ryzyko wystąpienia reakcji alergicznych, aktywizują podziały komórkowe.


SKÓRA, WŁOSY, PAZNOKCIE:

Ze względu na swoje dobroczynne właściwości olej lniany bywa używany w leczniczym masażu skóry, odżywiając ją i nadając jej elastyczność.
Niedobór NNKT jest związany z występowanie różnego rodzaju chorób skóry, w tym m.in. egzemy i łuszczycy.
Polecany dla skór suchych z objawami łuszczenia, mało elastycznych, szorstkich.
Kwasy omega-3 aktywizują procesy likwidujące zgubne skutki nadmiernej ekspozycji na promienie UV na komórki naskórka (suchość, akantoza).
Udowodniono też, że bez kwasów omega-3 poddana działaniu czynników agresywnych (WR, mydło, warunki atmosferyczne, itd.) warstwa rogowa skóry nie jest w stanie utrzymać odpowiedniego stopnia nawilżenia.
W przypadku skór tłustych odpowiedni procent kwasu alfa-linolenowego gwarantuje właściwą płynność łoju skórnego i jego równomierne rozprowadzanie na powierzchni naskórka. Nie dochodzi wówczas do zaczopowania ujść gruczołów łojowych i powstawania zaskórników.
Lignany zawarte w oleju lnianym hamują aktywność 5-alfa-reduktazy, enzymu uczestniczącego w przekształcaniu testosteronu do dihydrotestosteronu, który powoduje łysienie u mężczyzn.

ZDROWIE ZWIERZĄT:

W diecie psów i kotów regularne stosowanie oleju lnianego zapobiega matowieniu sierści i różnym chorobom skóry w tym łupieżowi, łojotokowi, linieniu oraz prosówkowym zmianom skóry jak również skutecznie wspomagają leczenie w/w chorób.
Olej lniany jest cennym składnikiem pod względem energetycznym w końskiej diecie.
Ma też dobroczynny wpływ na przemianę materii, jak również na sierść.
Działa przeciwko wysuszeniu i pęknięciom kopyt.


Czy wiesz, że...

Siemię lniane zawiera 700 !!! razy więcej lignanów niż inne gatunki roślin (lignany - roślinni prekursorzy hormonów tkankowych o właściwościach przeciw nowotworowych) - zawartość lignanów w różnych produktach
- olej lniany zawiera dwa razy więcej kwasów omega-3 niż olej z wątroby rekina
- w 60 % nasz mózg zbudowany jest na bazie kwasów omega-3
- już po kilku dniach stosowania oleju lnianego możemy przywrócić w organizmie homeostazę czyli równowagę
- brytyjski ekspert Richard Doll stwierdził, że stosowanie oleju lnianego w codziennej diecie zapobiegłoby tylko w Wielkiej Brytanii 450 zgonom dziennie
- podstawowym tłuszczem w diecie kulturystów jest olej lniany

Wskazówki dotyczące spożywania:

Przyjmuje się, że na każdy kg masy ciała powinniśmy dostarczać 1 gram oleju dziennie. Najczęściej jednak dorośli przez pierwsze 3 m-ce ok. 4 łyżek dziennie, później 2-4 łyżek. Leczniczo - 6 do 8 łyżek dziennie (czyt. dalej dieta dr Budwig) Zapotrzebowanie na NNKT rozwijającego się organizmu dzieci i młodzieży jest większe jak u dorosłych.
Zwiększone dawki tego oleju nie skutkują odkładaniem się tkanki tłuszczowej. Proszę pamiętać, że nie mamy do czynienia z lekiem czy suplementem, a po prostu naturalnym produktem spożywczym o wyjątkowych walorach zdrowotnych.

Najcenniejszy prezent dla dziecka! – Każdy rodzic pragnie, żeby jego dziecko było zdrowe, śliczne, inteligentne, aby żyło długo i szczęśliwie. Okazuje się, że mamy na te czynniki realny wpływ. 
W jaki sposób możemy wpływać na długość i jakość życia dzieci? Badania epidemiologiczne, w których obserwuje się setki tysięcy ludzi przez wiele lat, wykazują jednoznacznie, że diety oparte na nieprzetworzonych produktach roślinnych, wiążą się z niższym ryzykiem zapadalności na choroby cywilizacyjne, takie jak: choroba niedokrwienna serca, udary niedokrwienne, cukrzyca, otyłość, czy pewne nowotwory. Badania wykazują również, że weganie mają niższy wskaźnik masy ciała i żyją zdecydowanie dłużej. Korzyści ze stosowania diety wegańskiej w wieku dziecięcym. Dieta wegańska chroni dzieci przed nadwagą i otyłością, które predestynują do rozwoju wielu chorób. Zapobiega także rozwojowi schorzeń układu krążenia. U ich podłoża leży miażdżyca, na powstanie której ma bezpośredni wpływ zbyt duże stężenie cholesterolu we krwi. Odkładanie blaszki miażdżycowej rozpoczyna się już w wieku dziecięcym. Dieta wegańska nie dostarcza cholesterolu, zatem wpływa ochronnie przed chorobami układu sercowo-naczyniowego. Ponadto badania sugerują, iż zamiana białka zwierzęcego na roślinne może wpływać na zmniejszenie ryzyka wczesnego dojrzewania płciowego u dziewczynek. Im wcześniej dziewczynki dostają pierwszej miesiączki, tym większe ryzyko wystąpienia nowotworu piersi i otyłości w wieku dorosłym. Istnieją również doniesienia o rzadszym występowaniu próchnicy u dzieci stosujących dietę roślinną. Dieta wegedzieciaka. Jadłospis każdego wegańskiego dziecka powinien opierać się na nieprzetworzonych produktach roślinnych. W codziennym wzorowym menu znajdziemy pełne ziarna zbóż, rośliny strączkowe, świeże, sezonowe warzywa i owoce, orzechy oraz pestki, a także oleje roślinne. Istotne jest zwracanie uwagi na jakość żywności, którą podajemy dzieciom. Powinna ona być pozbawiona szkodliwych dla zdrowia substancji, takich jak metale ciężkie, środki ochrony roślin, nawozy sztuczne, czy substancje dodatkowe. Warto, żeby dzieci spożywały każdego dnia warzywa i owoce z pięciu grup kolorystycznych: biała, żółto-pomarańczowa, czerwona, zielona, fioletowoczarna. Robiąc zakupy szukamy produktów, których ostatnio nie jedliśmy- to skuteczna metoda na różnorodność spożywanych posiłków. Powinniśmy też pamiętać o przygotowywaniu potraw z użyciem wszystkich części roślin, zarówno korzeni, bulw, łodyg, liści, jak i kwiatów, czy
owoców.

Grupy kolorystyczne owoców i warzyw:

Grupa pomarańczowa. Pomarańcze, banany, marchew, brzoskwinie, cytryny, soki pomarańczowe i marchwiowo-owocowe. Zawierają popularny karetonoid, czyli ß-karoten. Odgrywają dużą rolę w wyglądzie włosów, paznokci, skóry.
     
Grupa biała. Cebula, por, czosnek, cykoria, kapusta pekińska. Są cennym źródłem flawonoidów i allicyny. Działają antybakteryjnie i antywirusowo.

 Grupa zielona. Szpinak, sałata, brukselka, brokuły, kiwi, rzeżucha, ogórek, agrest, szparagi. Wzmacniają naczynia krwionośne. Są źródłem witaminy C, a także A, E, K i minerałów.
        
Grupa fioletowa. Bakłażan ,aronia, czarne porzeczki, ciemne winogrona. Źródło antocyjaniny, która ma silne właściwości przeciwutleniające, przeciwbakteryjne i przeciwzapalne. Pozytywnie wpływają na kondycję całego organizmu.

Grupa czerwona. Pomidory, jabłka, czereśnie, truskawki, papryka czerwona, buraki, owoc granatu, soki jabłkowe, pomidorowe. Są źródłem antocyjanów, cennego likopenu (jednego z przeciwutleniaczy) oraz wielu witamin.


Problematyczne składniki diety. Witamina B12 – dietetycy specjalizujący się w dietach wegetariańskich nie mają wątpliwości, że należy ją suplementować. Jeżeli dziecko potrafi ssać tabletkę, warto witaminę B12 podawać w takiej formie, ponieważ lepiej się wchłania. Witamina D – każdy Polak bez względu na wiek, czy stosowaną dietę powinien stosować suplement tej witaminy od początku października do końca marca. Witaminę D nie trudno przedawkować, dlatego zwłaszcza w przypadku dzieci dawkę należy skonsultować z lekarzem bądź dietetykiem. Wapń, żelazo, cynk niewątpliwie dieta dziecka powinna obfitować w produkty bogate w te pierwiastki. Natomiast przy prawidłowo skomponowanej diecie, dostosowanej do wieku dziecka nie ma problemu z dostarczeniem odpowiednich ilości tych składników pochodzących ze źródeł roślinnych. Kwasy Omega 3 – są niesłychanie ważne dla rozwijającego się organizmu dziecka. Należy zadbać o podaż kwasów Omega 3 i Omega 6 w odpowiednich proporcjach. Rezygnujemy ze stosowania oleju słonecznikowego, czy z pestek winogron, na rzecz oleju rzepakowego i lnianego (tylko na zimno). Nie zapominamy o włączeniu do diety orzechów włoskich bogatych w te bardzo cenne kwasy tłuszczowe. Energia – dzieci mają mniejszą pojemność żołądka niż dorośli, dlatego w celu zapewnienia odpowiedniej podaży kalorii podajemy im produkty pełnotłuste. U wegan w wieku od 1 do 10 roku życia 30-35% energii powinno pochodzić z tłuszczy. Błonnik – niewskazane jest wzbogacanie diety w wyizolowany błonnik, jak np. otręby, ponieważ utrudnia on wchłanianie witamin i minerałów. Czy wiesz, że wzory postaw i zachowań utrwalone w pierwszych latach życia dziecka mają tendencję doprzetrwania, bez względu na to, czy są korzystne, czy niekorzystne dla zdrowia. Bądźmy zatem wzorem dla wszystkich wegedzieciaków, one biorą przykład z nas – dorosłych. Txt. Monika Areczuk dietetyczka weganka z Dietkliniak.pl

http://duuff.com/najcenniejszy-prezent-dla-dziecka/

Najcenniejszy prezent dla dziecka!

Każdy rodzic pragnie, żeby jego dziecko było zdrowe, śliczne, inteligentne, aby żyło długo i szczęśliwie. Okazuje się, że mamy na te czynniki realny wpływ.
W jaki sposób możemy wpływać na długość i jakość życia dzieci? Badania epidemiologiczne, w których obserwuje się setki tysięcy ludzi przez wiele lat, wykazują jednoznacznie, że diety oparte na nieprzetworzonych produktach roślinnych, wiążą się z niższym ryzykiem zapadalności na choroby cywilizacyjne, takie jak: choroba niedokrwienna serca, udary niedokrwienne, cukrzyca, otyłość, czy pewne nowotwory. Badania wykazują również, że weganie mają niższy wskaźnik masy ciała i żyją zdecydowanie dłużej. Korzyści ze stosowania diety wegańskiej w wieku dziecięcym. Dieta wegańska chroni dzieci przed nadwagą i otyłością, które predestynują do rozwoju wielu chorób. Zapobiega także rozwojowi schorzeń układu krążenia. U ich podłoża leży miażdżyca, na powstanie której ma bezpośredni wpływ zbyt duże stężenie cholesterolu we krwi. Odkładanie blaszki miażdżycowej rozpoczyna się już w wieku dziecięcym. Dieta wegańska nie dostarcza cholesterolu, zatem wpływa ochronnie przed chorobami układu sercowo-naczyniowego. Ponadto badania sugerują, iż zamiana białka zwierzęcego na roślinne może wpływać na zmniejszenie ryzyka wczesnego dojrzewania płciowego u dziewczynek. Im wcześniej dziewczynki dostają pierwszej miesiączki, tym większe ryzyko wystąpienia nowotworu piersi i otyłości w wieku dorosłym. Istnieją również doniesienia o rzadszym występowaniu próchnicy u dzieci stosujących dietę roślinną. Dieta wegedzieciaka. Jadłospis każdego wegańskiego dziecka powinien opierać się na nieprzetworzonych produktach roślinnych. W codziennym wzorowym menu znajdziemy pełne ziarna zbóż, rośliny strączkowe, świeże, sezonowe warzywa i owoce, orzechy oraz pestki, a także oleje roślinne. Istotne jest zwracanie uwagi na jakość żywności, którą podajemy dzieciom. Powinna ona być pozbawiona szkodliwych dla zdrowia substancji, takich jak metale ciężkie, środki ochrony roślin, nawozy sztuczne, czy substancje dodatkowe. Warto, żeby dzieci spożywały każdego dnia warzywa i owoce z pięciu grup kolorystycznych: biała, żółto-pomarańczowa, czerwona, zielona, fioletowoczarna. Robiąc zakupy szukamy produktów, których ostatnio nie jedliśmy- to skuteczna metoda na różnorodność spożywanych posiłków. Powinniśmy też pamiętać o przygotowywaniu potraw z użyciem wszystkich części roślin, zarówno korzeni, bulw, łodyg, liści, jak i kwiatów, czy
owoców.

Grupy kolorystyczne owoców i warzyw:

Grupa pomarańczowa. Pomarańcze, banany, marchew, brzoskwinie, cytryny, soki pomarańczowe i marchwiowo-owocowe. Zawierają popularny karetonoid, czyli ß-karoten. Odgrywają dużą rolę w wyglądzie włosów, paznokci, skóry.

Grupa biała. Cebula, por, czosnek, cykoria, kapusta pekińska. Są cennym źródłem flawonoidów i allicyny. Działają antybakteryjnie i antywirusowo.

Grupa zielona. Szpinak, sałata, brukselka, brokuły, kiwi, rzeżucha, ogórek, agrest, szparagi. Wzmacniają naczynia krwionośne. Są źródłem witaminy C, a także A, E, K i minerałów.

Grupa fioletowa. Bakłażan ,aronia, czarne porzeczki, ciemne winogrona. Źródło antocyjaniny, która ma silne właściwości przeciwutleniające, przeciwbakteryjne i przeciwzapalne. Pozytywnie wpływają na kondycję całego organizmu.

Grupa czerwona. Pomidory, jabłka, czereśnie, truskawki, papryka czerwona, buraki, owoc granatu, soki jabłkowe, pomidorowe. Są źródłem antocyjanów, cennego likopenu (jednego z przeciwutleniaczy) oraz wielu witamin.


Problematyczne składniki diety. Witamina B12 – dietetycy specjalizujący się w dietach wegetariańskich nie mają wątpliwości, że należy ją suplementować. Jeżeli dziecko potrafi ssać tabletkę, warto witaminę B12 podawać w takiej formie, ponieważ lepiej się wchłania. Witamina D – każdy Polak bez względu na wiek, czy stosowaną dietę powinien stosować suplement tej witaminy od początku października do końca marca. Witaminę D nie trudno przedawkować, dlatego zwłaszcza w przypadku dzieci dawkę należy skonsultować z lekarzem bądź dietetykiem. Wapń, żelazo, cynk niewątpliwie dieta dziecka powinna obfitować w produkty bogate w te pierwiastki. Natomiast przy prawidłowo skomponowanej diecie, dostosowanej do wieku dziecka nie ma problemu z dostarczeniem odpowiednich ilości tych składników pochodzących ze źródeł roślinnych. Kwasy Omega 3 – są niesłychanie ważne dla rozwijającego się organizmu dziecka. Należy zadbać o podaż kwasów Omega 3 i Omega 6 w odpowiednich proporcjach. Rezygnujemy ze stosowania oleju słonecznikowego, czy z pestek winogron, na rzecz oleju rzepakowego i lnianego (tylko na zimno). Nie zapominamy o włączeniu do diety orzechów włoskich bogatych w te bardzo cenne kwasy tłuszczowe. Energia – dzieci mają mniejszą pojemność żołądka niż dorośli, dlatego w celu zapewnienia odpowiedniej podaży kalorii podajemy im produkty pełnotłuste. U wegan w wieku od 1 do 10 roku życia 30-35% energii powinno pochodzić z tłuszczy. Błonnik – niewskazane jest wzbogacanie diety w wyizolowany błonnik, jak np. otręby, ponieważ utrudnia on wchłanianie witamin i minerałów. Czy wiesz, że wzory postaw i zachowań utrwalone w pierwszych latach życia dziecka mają tendencję doprzetrwania, bez względu na to, czy są korzystne, czy niekorzystne dla zdrowia. Bądźmy zatem wzorem dla wszystkich wegedzieciaków, one biorą przykład z nas – dorosłych. Txt. Monika Areczuk dietetyczka weganka z Dietkliniak.pl

http://duuff.com/najcenniejszy-prezent-dla-dziecka/

Olejek oregano, Candida, czosnek, karczochy i czym to się je – Olej z oregano jest bardzo skuteczny przeciwko drożdżom, czyli w walce z Candidą.
Jeśli chodzi o stosowanie oleju z oregano do użytku wewnętrznego, jest „najlepszym z najlepszych” według francuskiego lekarza o imieniu Belaiche, który w 1977 roku wydał swoje oficjalne orędzie o oleju z oregano. Po 30-tu latach badacze dochodzą do wniosku, że jest tak faktycznie. Bakteriobójcze i odgrzybiające właściwości oleju z oregano są niezwykle skuteczne.

Ludzie podejrzewają u siebie obecność Candidy. I słusznie, gdyż wszyscy mamy Candidę. Pełni ona odpowiednią rolę w naszych organizmach. Jest niejako wyciszonym sygnałem.
Natomiast jej przerost to już akcja alarmowa.

Jednak po zapoznaniu się z nieskończenie długą listą objawów, nie znam człowieka, który by nie stwierdził, że ten przerost już go dotknął.
Do tego okazuje się, że świat faktycznie oszalał, zakwaszenie organizmu z powodu fatalnej diety doprowadziło do tego, że być może nawet 80 % ludzi tak zwanych krajów wysoko cywilizowanych ma już przerost Candidy. Ciekawe ilu faktycznie Polaków?
Do tego wszystkiego część badaczy, naukowców i lekarzy uważa, że przerost candidy ma silne powiązanie z rakiem.
Nie jest to miła perspektywa. Tym bardziej, że incydenty sercowe powodują około 30% zgonów, więc podzbiory będą się na siebie nakładać.
Ale my się tak łatwo nie poddamy i położymy wstrętne drożdżaki na łopaty. Wypielęgnujemy sobie w kolonie mega kolonie bakterii probiotycznych Bifidobacterium bifidum i innych też wypasy i generalnie będziemy cool i spoks.

Oto lista objawów, podaję za http://www.chatawujatoma.net/candida.php
Lista:

– alergie pokarmowe,
– krótka pamięć,
– stronienie od towarzystwa,
– alkoholizm,
– krytykanctwo,
– sucha cera,
– astma,
– lupus (toczeń),
– swędzenie odbytu i skóry,
– ataki paniki i płaczu,
– łaknienie pewnych pokarmów,
– trądzik młodzieńczy (acne),
– biały język,
– mrowienie w kończynach,
– ubytek tkanki kostnej,
– bezsenność,
– mroczki przed oczami,
– ucisk w klatce piersiowej,
– bóle brzucha,
– nadwaga lub niedowaga,
– utrata włosów,
– bóle głowy,
– nadmierna pobudliwość
– brak koordynacji ruchowej,
– nadmierne pocenie się,
– wrażliwość na perfumy,
– brak koncentracji,
– niedoczynność tarczycy,
– wrażliwość na mleko, pieczywo,
– brak równowagi,
– niepewność, zagrożenie,
– wrzody,
– ciągłe odchrząkiwanie,
– nerwowość, wybuchowość,
– wykwity skórne i łuszczyca,
– ciągłe zmęczenie,
– niecierpliwość,
– wyczerpanie po przebudzeniu,
– ciężkie miesiączki,
– niestrawność,
– zaburzenia wzrokowe,
– częste infekcje,
– niska temperatura ciała,
– zaburzenia hormonalne,
– częste oddawanie moczu,
– niski poziom cukru we krwi,
– zaburzenia cyklu miesiączki,
– depresja,
– objawy psychiatryczne,
– zapalenia dróg moczowych,
– gazy, wzdęcia, odbijanie się,
– zapalenia dróg rodnych (cysty),
– hemoroidy,
– ospałość, leniwość,
– zapalenia paznokci,
– impotencja,
– pesymizm, gderliwość,
– zapalenia uszu u dzieci,
– kłopoty z prostatą,
– pieczenie przy oddawaniu moczu,
– zapalenia zatok (przeziębienia),
– kłopoty w nauce i wychowaniu,
– pogorszenie objawów w wilgoci,
– zimne dłonie i stopy,
– kłopoty decyzyjne,
– przedwczesne starzenie się,
– zły zapach ciała i z ust,
– kopanie podczas snu,
– spuchnięta twarz,
– złe mniemanie o sobie,

"Jeśli poznajecie większość powyższych objawów lub tylko niektóre z nich, mogą one być skutkiem przerostu drożdży candida albicans i zanieczyszczenia organizmu jego wydzielinami, co z kolei prowadzi do przeciążenia sytemu obronnego dając powyższe symptomy."

Zapewne ten artykuł zaciekawi osoby zaniepokojone swoimi objawami. Tam też jest zawarta pomoc.
A ja przedstawię drogiej Socjecie moje info, być może dobrze się uzupełnią.
Na podstawie informacji jakie zdobywam, Candida raczej nie powinna zagrażać witarianinowi na 811, a nawet wręcz przeciwnie, taka dieta chroni od jej przerostu. Oczywiście przy założeniu, że jest to dieta nisko tłuszczowa, nisko, a raczej normalnie białkowa, wysoko potasowa i nisko sodowa.

Oczywiście nie jest to 811 Durian Ridera, czyli nie jemy takiej ilości owoców i nie trzymamy się zasady 10g węglowodanów na kilogram masy ciała. Jemy za to około pół kilograma zielonych warzyw liściastych, w tym jarmuż, szpinak, boćwinę, sałaty, rukolę, a nawet listki rzodkiewki, listki mniszka. Skoro taka dieta leczy cukrzycę typu II w miesiąc, ale również candidę.
Czytałam teorie, że przerost candidy jest powiązany ze zwiększoną zachorowalnością na raka. W rzeczywistości raczej będzie chodzić o ten sam proceder, czyli zakwaszenie organizmu. A także fakt, że zarówno candida jak i cancer żywi się cukrem. Podobne prognozy występowały przy cukrzycy typu II.
Oczywiście jeżeli chce się rozwiązać problemy związane z Candidą w pierwszej kolejności należy zrewidować swoje życie, a raczej jego styl odżywiania.

Nawet nie chce mi się pisać, o tym, co jest oczywiste. Tak zwana normalna dieta, którą widzimy na każdym kroku i możemy się jej też domyślać zaglądając ludziom do koszyków w hipermarketach jest nie do przyjęcia.
No ale zawsze jest czas na zmiany, można pozabijać drożdżaki, jakoś je z siebie usunąć i zapomnieć o sprawie wchodząc na nową drogę z nowymi paradygmatami.
Jeszcze wcześniej chciałam Ludzi zapoznać, o ile Ludzie tego jeszcze nie wiedzieli z pewnym olejkiem. Rzecz jest tania, można ją kupić w każdym sklepiku ze zdrową żet za osiem zeta, a mianowicie nawinę o olejku oregano.
Olej z oregano jest 26 razy silniejszy i bardziej efektywny niż konwencjonalne środki antyseptyczne, takie jak fenol, lizol, Pinesol i Cloraseptic. Oznacza to, że olej z oregano jest 26 razy skuteczniejszy w niszczeniu patogenów. Przy leczeniu, ale też sterylizacji nawet takich przedmiotów jak sprzęt medyczny.

W związku ze swoimi właściwościami odkażającymi został nazwany przez Dr Cass Ingrama „Rolls Roycem naturalnych środków antyseptycznych”. Dr Cass Ingram jest jednym z wiodących światowych ekspertów w tej dziedzinie. Olej z oregano jest nie tylko jednym z najbardziej skutecznych środków przeciwdrobnoustrojowych jakie istnieje, ale również, co jest niesłychanie ważne, jest także jednym z najbezpieczniejszych.

Nie powoduje żadnych negatywnych skutków ubocznych i szkodliwych patogenów. Olej z oregano zajmuje się jedynie czynieniem dobra.

A teraz najbardziej interesująca pod kątem przerostu Candidy uwaga:

Olej z oregano jest również bardzo skuteczny przeciwko drożdżom!

Jeśli chodzi o stosowanie oleju z oregano do użytku wewnętrznego, jest „najlepszym z najlepszych” według francuskiego lekarza o imieniu Belaiche, który w 1977 roku wydał swoje oficjalne orędzie o oleju z oregano. Jego bakteriobójcze i odgrzybiające właściwości są niezwykle skuteczne. Trzydzieści lat później, ludzie powoli dochodzą do podobnych wniosków.

I każdy szanujący się preppers musi mieć go w swoim ekwipunku.

Dodatkowo, stosowanie olejku z oregano daje również niesamowite wyniki w leczeniu chorób zakaźnych”, pisze Bee Wilder dla Healing. Obok działań bakteriobójczych zapobiega również skurczom, drgawkom i zaburzeniom układu nerwowego.

Olej z oregano działa również silnie na drożdże takie jak Candida. I nie będą potrzebne standardowe antybiotyki.

Uważa się także , że podstawowa substancja czynna w oleju oregano, czyli karwakrol, jest bardzo skuteczny w oczyszczaniu dróg moczowych i pęcherza. Infekcje spowodowane nie tylko inwazją bakteryjną, ale także najeźdźcami grzybów i drożdży. Olej z oregano pomaga również chronić tkanki organizmu przed zapaleniem poprzez eliminację wolnych rodników, które powodują wiele groźnych chorób. 

Metoda pierwsza
Oprócz olejku z oregano jest jeszcze kilka innych naturalnych środków zaradczych, a należą do nich: dzikie oregano, Pao D’ Arco (czyli Drzewo Mrówkowe), czosnek, niepasteryzowany ocet jabłkowy cydr, a nawet tłoczony na zimno organiczny olej kokosowy z pierwszego tłoczenia jest wysoce zalecany.
Kiedy pasożyty drożdży będą umierały w twoim organizmie bądź przygotowany na pewne spowolnienie. Ważna jest jak najlepsza dieta roślinna i picie dużej ilości dobrej wody. Czyli stosowanie się do witariańskich paradygmatów diety 811.

Metoda druga, kiedy:
Zabicie żywych kolonii drożdży nie jest wystarczające, ponieważ zarodniki grzybów ponownie przywrócą kolonie dopóki poziom probiotyku jest za niska. Większość probiotyków nie da sobie rady z zabiciem drożdżowych pasożytów.

Ale TotalFlora (zawiera: Lactobacillus acidophilus, Bifidobacterium bifidum, Bacillus subtilis, Saccharomyces cerevisiae, bakteriofagi przeciwko Escherichia coli, Proteus sp., Shigella dysenteriae, Shigella flexneri, Salmonella paratyphi A, B i C, Pseudomonas aeruginosa i Enterococcus) i ThreeLac (oagulans Bacillus subtilis, Bacillus i Enterococcus faecalis) są to probiotyki na prawdę silne, które są w stanie dobić komórki grzybni i zapewnić przyjazną zdrowiu okładzinę flory jelitowej.

To są preparaty, które można kupić w necie. 

Jak zwiększyć Bifidobacteria? Wyczytałam, że dobrze do tego nadają się naturalne prebiotyki takie jak inuliny. Inuliny można znaleźć w karczochach, cebuli, czosnku, porze, szparagach i cykorii.
Metoda trzecia, ta kontrowersyjna

Jest jeszcze sposób na Candidę z wykorzystaniem sody oczyszczonej. Jest to jeden z najlepszych, ale również jeden z najtańszych środków na infekcje drożdży, ale też nowotwory.

Rzymski onkolog Dr Tulio Simoncini z dużą skutecznością leczy raka, ale też Candidę, którą uważa jako jedną z głównych przyczyn raka. Doktor Simoncini twierdzi, że rak jest spowodowany przez przerost Candidy i wodorowęglan sodu wstrzykiwany lub kroplówkami w obszary tkanek zmienionych nowotworem leczy raka.
Z kolei Dr Mark Sircus , autor, wodorowęglan sodu – lek bogacza i biedaka na raka, twierdzi, że pochodzenie guzów nowotworowych jest bardziej złożone, ale i on również widzi połączenie przerostu Candidy z rakiem. On również leczy nowotwory kroplówkami lub zastrzykami z sody oczyszczonej.

Jest też metoda, żeby pić łyżeczkę sody oczyszczonej rozpuszczonej w szklance dobrej wody na pół godziny przed posiłkiem. To zabija drożdże. Natomiast w przypadku raka roztwór sody wymieszany był z melasą, lub syropem klonowym, o czym wspominałam w oddzielnym wpisie.

Jednak jakakolwiek kuracja sodą oczyszczoną nigdy nie powinna trwać dłużej niż trzy tygodnie. 

Candida? Nic prostszego. Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem jest zastosowanie naturalnych środków zaradczych jak olejek oregano, dzikie oregano i inne które wymieniłam, a następnie walnięcie sobie probiotyków Bifidobacterium bifidum i oczywiście 80/10/10, nisko tłuszczowa, nisko, a raczej normalnie białkowa, wysoko potasowa i nisko sodowa, i duuuuużo czystej wody.

Oczywiście nie jestem lekarzem i niczego o czym piszę nie należy traktować poważnie. Raczej należy udać się do marketu i zakupić gotowe frytki do piekarnika i popić cc i na oleju kujawskim podsmażyć sznycla i koniecznie mieszanka mrożonka, już na gotowo zsiekana, marchewka z groszkiem dla zdrowia podsmażona z dodatkiem cukru kryształu i smalcu. Po czym łyknąć antybiotyk na Candidę.

Olejek oregano, Candida, czosnek, karczochy i czym to się je

Olej z oregano jest bardzo skuteczny przeciwko drożdżom, czyli w walce z Candidą.
Jeśli chodzi o stosowanie oleju z oregano do użytku wewnętrznego, jest „najlepszym z najlepszych” według francuskiego lekarza o imieniu Belaiche, który w 1977 roku wydał swoje oficjalne orędzie o oleju z oregano. Po 30-tu latach badacze dochodzą do wniosku, że jest tak faktycznie. Bakteriobójcze i odgrzybiające właściwości oleju z oregano są niezwykle skuteczne.

Ludzie podejrzewają u siebie obecność Candidy. I słusznie, gdyż wszyscy mamy Candidę. Pełni ona odpowiednią rolę w naszych organizmach. Jest niejako wyciszonym sygnałem.
Natomiast jej przerost to już akcja alarmowa.

Jednak po zapoznaniu się z nieskończenie długą listą objawów, nie znam człowieka, który by nie stwierdził, że ten przerost już go dotknął.
Do tego okazuje się, że świat faktycznie oszalał, zakwaszenie organizmu z powodu fatalnej diety doprowadziło do tego, że być może nawet 80 % ludzi tak zwanych krajów wysoko cywilizowanych ma już przerost Candidy. Ciekawe ilu faktycznie Polaków?
Do tego wszystkiego część badaczy, naukowców i lekarzy uważa, że przerost candidy ma silne powiązanie z rakiem.
Nie jest to miła perspektywa. Tym bardziej, że incydenty sercowe powodują około 30% zgonów, więc podzbiory będą się na siebie nakładać.
Ale my się tak łatwo nie poddamy i położymy wstrętne drożdżaki na łopaty. Wypielęgnujemy sobie w kolonie mega kolonie bakterii probiotycznych Bifidobacterium bifidum i innych też wypasy i generalnie będziemy cool i spoks.

Oto lista objawów, podaję za http://www.chatawujatoma.net/candida.php
Lista:

– alergie pokarmowe,
– krótka pamięć,
– stronienie od towarzystwa,
– alkoholizm,
– krytykanctwo,
– sucha cera,
– astma,
– lupus (toczeń),
– swędzenie odbytu i skóry,
– ataki paniki i płaczu,
– łaknienie pewnych pokarmów,
– trądzik młodzieńczy (acne),
– biały język,
– mrowienie w kończynach,
– ubytek tkanki kostnej,
– bezsenność,
– mroczki przed oczami,
– ucisk w klatce piersiowej,
– bóle brzucha,
– nadwaga lub niedowaga,
– utrata włosów,
– bóle głowy,
– nadmierna pobudliwość
– brak koordynacji ruchowej,
– nadmierne pocenie się,
– wrażliwość na perfumy,
– brak koncentracji,
– niedoczynność tarczycy,
– wrażliwość na mleko, pieczywo,
– brak równowagi,
– niepewność, zagrożenie,
– wrzody,
– ciągłe odchrząkiwanie,
– nerwowość, wybuchowość,
– wykwity skórne i łuszczyca,
– ciągłe zmęczenie,
– niecierpliwość,
– wyczerpanie po przebudzeniu,
– ciężkie miesiączki,
– niestrawność,
– zaburzenia wzrokowe,
– częste infekcje,
– niska temperatura ciała,
– zaburzenia hormonalne,
– częste oddawanie moczu,
– niski poziom cukru we krwi,
– zaburzenia cyklu miesiączki,
– depresja,
– objawy psychiatryczne,
– zapalenia dróg moczowych,
– gazy, wzdęcia, odbijanie się,
– zapalenia dróg rodnych (cysty),
– hemoroidy,
– ospałość, leniwość,
– zapalenia paznokci,
– impotencja,
– pesymizm, gderliwość,
– zapalenia uszu u dzieci,
– kłopoty z prostatą,
– pieczenie przy oddawaniu moczu,
– zapalenia zatok (przeziębienia),
– kłopoty w nauce i wychowaniu,
– pogorszenie objawów w wilgoci,
– zimne dłonie i stopy,
– kłopoty decyzyjne,
– przedwczesne starzenie się,
– zły zapach ciała i z ust,
– kopanie podczas snu,
– spuchnięta twarz,
– złe mniemanie o sobie,

"Jeśli poznajecie większość powyższych objawów lub tylko niektóre z nich, mogą one być skutkiem przerostu drożdży candida albicans i zanieczyszczenia organizmu jego wydzielinami, co z kolei prowadzi do przeciążenia sytemu obronnego dając powyższe symptomy."

Zapewne ten artykuł zaciekawi osoby zaniepokojone swoimi objawami. Tam też jest zawarta pomoc.
A ja przedstawię drogiej Socjecie moje info, być może dobrze się uzupełnią.
Na podstawie informacji jakie zdobywam, Candida raczej nie powinna zagrażać witarianinowi na 811, a nawet wręcz przeciwnie, taka dieta chroni od jej przerostu. Oczywiście przy założeniu, że jest to dieta nisko tłuszczowa, nisko, a raczej normalnie białkowa, wysoko potasowa i nisko sodowa.

Oczywiście nie jest to 811 Durian Ridera, czyli nie jemy takiej ilości owoców i nie trzymamy się zasady 10g węglowodanów na kilogram masy ciała. Jemy za to około pół kilograma zielonych warzyw liściastych, w tym jarmuż, szpinak, boćwinę, sałaty, rukolę, a nawet listki rzodkiewki, listki mniszka. Skoro taka dieta leczy cukrzycę typu II w miesiąc, ale również candidę.
Czytałam teorie, że przerost candidy jest powiązany ze zwiększoną zachorowalnością na raka. W rzeczywistości raczej będzie chodzić o ten sam proceder, czyli zakwaszenie organizmu. A także fakt, że zarówno candida jak i cancer żywi się cukrem. Podobne prognozy występowały przy cukrzycy typu II.
Oczywiście jeżeli chce się rozwiązać problemy związane z Candidą w pierwszej kolejności należy zrewidować swoje życie, a raczej jego styl odżywiania.

Nawet nie chce mi się pisać, o tym, co jest oczywiste. Tak zwana normalna dieta, którą widzimy na każdym kroku i możemy się jej też domyślać zaglądając ludziom do koszyków w hipermarketach jest nie do przyjęcia.
No ale zawsze jest czas na zmiany, można pozabijać drożdżaki, jakoś je z siebie usunąć i zapomnieć o sprawie wchodząc na nową drogę z nowymi paradygmatami.
Jeszcze wcześniej chciałam Ludzi zapoznać, o ile Ludzie tego jeszcze nie wiedzieli z pewnym olejkiem. Rzecz jest tania, można ją kupić w każdym sklepiku ze zdrową żet za osiem zeta, a mianowicie nawinę o olejku oregano.
Olej z oregano jest 26 razy silniejszy i bardziej efektywny niż konwencjonalne środki antyseptyczne, takie jak fenol, lizol, Pinesol i Cloraseptic. Oznacza to, że olej z oregano jest 26 razy skuteczniejszy w niszczeniu patogenów. Przy leczeniu, ale też sterylizacji nawet takich przedmiotów jak sprzęt medyczny.

W związku ze swoimi właściwościami odkażającymi został nazwany przez Dr Cass Ingrama „Rolls Roycem naturalnych środków antyseptycznych”. Dr Cass Ingram jest jednym z wiodących światowych ekspertów w tej dziedzinie. Olej z oregano jest nie tylko jednym z najbardziej skutecznych środków przeciwdrobnoustrojowych jakie istnieje, ale również, co jest niesłychanie ważne, jest także jednym z najbezpieczniejszych.

Nie powoduje żadnych negatywnych skutków ubocznych i szkodliwych patogenów. Olej z oregano zajmuje się jedynie czynieniem dobra.

A teraz najbardziej interesująca pod kątem przerostu Candidy uwaga:

Olej z oregano jest również bardzo skuteczny przeciwko drożdżom!

Jeśli chodzi o stosowanie oleju z oregano do użytku wewnętrznego, jest „najlepszym z najlepszych” według francuskiego lekarza o imieniu Belaiche, który w 1977 roku wydał swoje oficjalne orędzie o oleju z oregano. Jego bakteriobójcze i odgrzybiające właściwości są niezwykle skuteczne. Trzydzieści lat później, ludzie powoli dochodzą do podobnych wniosków.

I każdy szanujący się preppers musi mieć go w swoim ekwipunku.

Dodatkowo, stosowanie olejku z oregano daje również niesamowite wyniki w leczeniu chorób zakaźnych”, pisze Bee Wilder dla Healing. Obok działań bakteriobójczych zapobiega również skurczom, drgawkom i zaburzeniom układu nerwowego.

Olej z oregano działa również silnie na drożdże takie jak Candida. I nie będą potrzebne standardowe antybiotyki.

Uważa się także , że podstawowa substancja czynna w oleju oregano, czyli karwakrol, jest bardzo skuteczny w oczyszczaniu dróg moczowych i pęcherza. Infekcje spowodowane nie tylko inwazją bakteryjną, ale także najeźdźcami grzybów i drożdży. Olej z oregano pomaga również chronić tkanki organizmu przed zapaleniem poprzez eliminację wolnych rodników, które powodują wiele groźnych chorób.

Metoda pierwsza
Oprócz olejku z oregano jest jeszcze kilka innych naturalnych środków zaradczych, a należą do nich: dzikie oregano, Pao D’ Arco (czyli Drzewo Mrówkowe), czosnek, niepasteryzowany ocet jabłkowy cydr, a nawet tłoczony na zimno organiczny olej kokosowy z pierwszego tłoczenia jest wysoce zalecany.
Kiedy pasożyty drożdży będą umierały w twoim organizmie bądź przygotowany na pewne spowolnienie. Ważna jest jak najlepsza dieta roślinna i picie dużej ilości dobrej wody. Czyli stosowanie się do witariańskich paradygmatów diety 811.

Metoda druga, kiedy:
Zabicie żywych kolonii drożdży nie jest wystarczające, ponieważ zarodniki grzybów ponownie przywrócą kolonie dopóki poziom probiotyku jest za niska. Większość probiotyków nie da sobie rady z zabiciem drożdżowych pasożytów.

Ale TotalFlora (zawiera: Lactobacillus acidophilus, Bifidobacterium bifidum, Bacillus subtilis, Saccharomyces cerevisiae, bakteriofagi przeciwko Escherichia coli, Proteus sp., Shigella dysenteriae, Shigella flexneri, Salmonella paratyphi A, B i C, Pseudomonas aeruginosa i Enterococcus) i ThreeLac (oagulans Bacillus subtilis, Bacillus i Enterococcus faecalis) są to probiotyki na prawdę silne, które są w stanie dobić komórki grzybni i zapewnić przyjazną zdrowiu okładzinę flory jelitowej.

To są preparaty, które można kupić w necie.

Jak zwiększyć Bifidobacteria? Wyczytałam, że dobrze do tego nadają się naturalne prebiotyki takie jak inuliny. Inuliny można znaleźć w karczochach, cebuli, czosnku, porze, szparagach i cykorii.
Metoda trzecia, ta kontrowersyjna

Jest jeszcze sposób na Candidę z wykorzystaniem sody oczyszczonej. Jest to jeden z najlepszych, ale również jeden z najtańszych środków na infekcje drożdży, ale też nowotwory.

Rzymski onkolog Dr Tulio Simoncini z dużą skutecznością leczy raka, ale też Candidę, którą uważa jako jedną z głównych przyczyn raka. Doktor Simoncini twierdzi, że rak jest spowodowany przez przerost Candidy i wodorowęglan sodu wstrzykiwany lub kroplówkami w obszary tkanek zmienionych nowotworem leczy raka.
Z kolei Dr Mark Sircus , autor, wodorowęglan sodu – lek bogacza i biedaka na raka, twierdzi, że pochodzenie guzów nowotworowych jest bardziej złożone, ale i on również widzi połączenie przerostu Candidy z rakiem. On również leczy nowotwory kroplówkami lub zastrzykami z sody oczyszczonej.

Jest też metoda, żeby pić łyżeczkę sody oczyszczonej rozpuszczonej w szklance dobrej wody na pół godziny przed posiłkiem. To zabija drożdże. Natomiast w przypadku raka roztwór sody wymieszany był z melasą, lub syropem klonowym, o czym wspominałam w oddzielnym wpisie.

Jednak jakakolwiek kuracja sodą oczyszczoną nigdy nie powinna trwać dłużej niż trzy tygodnie.

Candida? Nic prostszego. Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem jest zastosowanie naturalnych środków zaradczych jak olejek oregano, dzikie oregano i inne które wymieniłam, a następnie walnięcie sobie probiotyków Bifidobacterium bifidum i oczywiście 80/10/10, nisko tłuszczowa, nisko, a raczej normalnie białkowa, wysoko potasowa i nisko sodowa, i duuuuużo czystej wody.

Oczywiście nie jestem lekarzem i niczego o czym piszę nie należy traktować poważnie. Raczej należy udać się do marketu i zakupić gotowe frytki do piekarnika i popić cc i na oleju kujawskim podsmażyć sznycla i koniecznie mieszanka mrożonka, już na gotowo zsiekana, marchewka z groszkiem dla zdrowia podsmażona z dodatkiem cukru kryształu i smalcu. Po czym łyknąć antybiotyk na Candidę.