Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 61 takich materiałów

Mało znana teoria dotycząca zabójstwa Kennedy'ego

Ile już słyszeliśmy teorii na temat zamachu na prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy'ego? W sprawę wmieszano już agentów KGB, kubańską mafię, a nawet CIA, które pragnęło za wszelką cenę nie dopuścić do ujawnienia przez prezydenta tajnych akt dotyczących UFO... Tymczasem pewne źródła podsuwają jeszcze inną, niezwykle 

intrygującą teorię, o której na pewno jeszcze nie słyszeliście.

Czytaj dalej →


Granat – owoc drzewa życia

Swoje niespotykane właściwości lecznicze to jego skład i to w nich następuje współdziałanie polifenoli przeciwzapalnych i antyoksydacyjnych oraz fitohormonów, witamin np. C, A i E, P i PP, beta-karoten i witaminy z grupy B, są w nim związki mineralne: żelaza, magnezu, fosforu, cynku.

Czytaj dalej →


Zamykanie cyklów

9283415777865051944579494.jpeg

Wszyscy wiemy, że we Wszechświecie wszystko dzieje się cyklami, wszystko jest cykliczne. Zaczynając od naszej Matki Ziemi, jeden obrót na własnej osi , to jeden dzień, a następny to już nowy obrót i nowy dzień. Tak samo z Mama Quilla (kiya) Księżyc (w ludach Ameryki Południowej księżyc jest rodzaju żeńskiego), każdy jej jeden obrót to jeden Księżyc (miesiąc, zresztą średnio to trwa 28 dni) i następny obrót to Nowy Księżyc (miesiąc) zupełnie inny, nowy. A nasza Matka Ziemia też, co jej jeden obrót to rok astronomiczny (365 dni), a następny obrót to nowy, całkowicie nowy rok astronomiczny. Co powiedzieć o Taita Inti (Ojciec Słonce), każdy jego obrót to jeden Wielki Cykl, gdzie człowiek nie ma nic do powiedzenia, trwa kilka tysięcy lat, i ten nowy cykl, który zaczął się w 2012 roku to Cykl ludzi o nowej i Wyższej Świadomości.

Czytaj dalej →


10 Kluczy do Szczęścia (Deepak Chopra)

Czy jesteś zdrowy, masz ładny dom, czy wygrałeś na loterii? To rzeczywiście okaże się bardzo niewielkim wyznacznikiem naszego szczęścia. Te rzeczy mogą uczynić nas szczęśliwymi w krótkim okresie, ale po drodze wrócimy do wzorca szczęścia. 15% naszego ilorazu szczęścia , mówi Deepak Chopra , w rzeczywistości opiera się na naszej sytuacji życiowej.
Nasze świadome działania - to podejmowane dziś decyzje. Dokonywanie wyborów, które prowadzą do spełnienia, głębszej satysfakcji, to naprawdę czyni nas szczęśliwymi. Kiedy mamy poczucie spełnienia, to powoduje różnicę w życiu innych ludzi i świata, czujemy inspiracją, intuicyjnie , świadomie. To może przynieść wielkie szczęście, a badania wykazały, że im inni ludzie są szczęśliwsi , to sprawia, ze my jesteśmy bardziej zadowoleni
.

Czytaj dalej →


10 sposobów by przechytrzyć raka

Czas obalić mit, że „rak to geny”. Geny (na które tak chętnie lubimy zwalać winę) są jak nabity pistolet: ktoś jeszcze musi pociągnąć za spust, sam z siebie nie wypali. Każdego dnia tak na dobrą sprawę „dostajemy raka” i się go pozbywamy: miliardy naszych zdegenerowanych komórek umiera i zostaje zastępowane przez komórki nowe. W czasie kiedy czytasz to zdanie proces ten zajdzie w kilkudziesięciu tysiącach Twoich komórek.

Czytaj dalej →


Podróż w głąb siebie. – Obwinianie innych to patrzenie na rzeczywistość z perspektywy dziecka.
Zanim ukończyliśmy siódmy rok życia, większość z nas nauczyła się wzorców zachowań ofiary przez to, że ciągle nami manipulowano l zmuszano do takiego zachowania, jakiego życzyli sobie rodzice. Uraz, który w ten sposób powstał, zależy od naszego poziomu świadomości w wyciąganiu wniosków i stopnia ingerowania rodziców w nasze życie.
Nie sugerujemy bynajmniej, aby wychowywać dzieci bez wyznaczania granic. Gdyby dzieci dorastały bez rozumienia praw i potrzeb innych ludzi, nie byłyby istotami wolnymi i naturalnymi.
Wyrosłyby bez poczucia szacunku dla innych oraz bez poczucia pewności siebie, gdyż nie znając swoich granic, nie wiedziałyby, czego poszukiwać i jak się rozwijać.
Chcemy tylko podkreślić różnicę pomiędzy wyznaczaniem potrzebnych granic, a przykładaniem zbyt dużej wagi do zasad, które na dłuższą metę się nie sprawdzają, lecz służą jedynie do sprawowania kontroli kosztem prawdziwej miłości."

Colin Sisson, Podróż w głąb siebie

Podróż w głąb siebie.

Obwinianie innych to patrzenie na rzeczywistość z perspektywy dziecka.
Zanim ukończyliśmy siódmy rok życia, większość z nas nauczyła się wzorców zachowań ofiary przez to, że ciągle nami manipulowano l zmuszano do takiego zachowania, jakiego życzyli sobie rodzice. Uraz, który w ten sposób powstał, zależy od naszego poziomu świadomości w wyciąganiu wniosków i stopnia ingerowania rodziców w nasze życie.
Nie sugerujemy bynajmniej, aby wychowywać dzieci bez wyznaczania granic. Gdyby dzieci dorastały bez rozumienia praw i potrzeb innych ludzi, nie byłyby istotami wolnymi i naturalnymi.
Wyrosłyby bez poczucia szacunku dla innych oraz bez poczucia pewności siebie, gdyż nie znając swoich granic, nie wiedziałyby, czego poszukiwać i jak się rozwijać.
Chcemy tylko podkreślić różnicę pomiędzy wyznaczaniem potrzebnych granic, a przykładaniem zbyt dużej wagi do zasad, które na dłuższą metę się nie sprawdzają, lecz służą jedynie do sprawowania kontroli kosztem prawdziwej miłości."

Colin Sisson, Podróż w głąb siebie

Uzależniające jedzenie. – Zmiana stylu życia związana jest niekiedy z rezygnacją z pewnych produktów lub nawet całych grup żywnościowych. Dla niektórych porzucenie jedzenia słodyczy na miesiąc, czy abstynencja od alkoholu na pewien czas nie stanowi najmniejszego problemu. Owszem, ważna jest silna wola, jednak często uzależnienie od konkretnego pokarmu jest tak silne, że przezwycięża wszelkie starania. Jedzenie potrafi wpływać na nas emocjonalnie, a takie oddziaływania wiążą nas z nim jeszcze mocniej. Co takiego, oprócz przyjemności ze smaku i miłości do jedzenia wywołuje tak duży problem z wyrzeczeniem się pewnych produktów i powoduje, że bez względu na starania wielokrotnie przegrywasz? 

Wiele osób twierdzi, że owa niezdolność do wyeliminowania ze swojej codziennej diety szkodliwego jedzenia jest rezultatem emocjonalnego oddziaływania jedzenia na organizm. Kiedy ta teoria została uznana za bardzo prawdopodobną, pojawiły się różne aspekty wyjaśniające poruszane w dzisiejszym artykule „pragnienie jedzenia”.

Sprawa może nie być tak prosta, jak nam się wydaje. A to dlatego, że przyczyną całego zamieszania są… hormony. Egzorfiny, bo o nich dzisiaj mowa, to peptydy opioidowe, komponenty białek, które w dużej części są produktami ubocznymi trawienia różnych produktów pełnoziarnistych oraz mleka. Te opioidy są odpowiedzialne za oddziaływania na komórki żywych organizmów, głównie nas – ludzi. Często wywierają wpływ na nasze naturalne endorfiny, ingerując w endorfinowy system, który odpowiada za nasz nastrój. Fizjologiczne zwiększone wydzielanie endorfin jest stymulowane np. dzięki aktywności fizycznej, co odczuwamy jako potreningowe zadowolenie. Hamujący wpływ na wydzielanie endorfin ma m.in. alkohol, co tłumaczy, dlaczego niektórzy po alkoholizacji wyrzucają z siebie smutki i żale. Egzorfiny pochodzą zawsze ze środowiska zewnętrznego, a w organizmie powodują działanie podobne do dobrze nam znanej morfiny.

Egzorfiny, endorfiny i morfina są roznosicielami informacji w naszym układzie nerwowym i działają na zasadzie łączenia się z receptorami opioidowymi w komórkach, czyli mini fabrykach, z których zbudowane są nasze ciała. Kiedy zostają wydzielone krążą po mózgu aż znajdą odpowiedni receptor, wtedy łączą się z nim i wywołują reakcję docelowo w tej komórce, do której się przyczepiły.

Prześledźmy sobie, co się staje, gdy spożywamy pokarm zawierający cząsteczki egzorfin. Owe składniki zostają uwolnione z pokarmu i szukają swoich receptorów w mózgu, dzięki czemu wywołująeuforię, zadowolenie, zaspokojenie pragnienia, przy okazji mając pewien wpływ na wywołanie uzależnienia. Ludzie, którzy spożywają pokarm, na który mają w danym momencie ochotę, mówią „czuję się odprężony i zrelaksowany, kiedy to jem!”.

Zostało udowodnione, że ludzkie endorfiny są ważne w procesie stymulacji ośrodka nagrody. Podwyższony poziom endorfin uzyskujemy, kiedy spożywamy pokarmy, które nam wybitnie smakują.  Zatem, kiedy spożywamy smaczne produkty (szczególnie wszelkie słodycze i tłuste przekąski) nasz poziom endorfin skacze do góry. To może tłumaczyć, dlaczego spożywanie np. czekolady jest tak przyjemne. Co więcej, całkiem prawdopodobny wydaje się fakt, że pokarm, będący źródłem egzorfin może wywierać efekt pożądania dla tego „ulubionego” przez nas jedzenia.Więc zamiast wydzielać nasze własne endogenne opioidy, jakiś wewnętrzny głos mówi nam, że to coś jest smaczne i żeby zjeść tego więcej, bo te aktywne cząsteczki pochodzące z jedzenia sygnalizują nam, że właśnie to jedzenie nam smakuje. Co ciekawe, naukowcy wykazali występowanie cząsteczek egzorfin mleka w systemie nerwowym kobiet, będących świeżymi matkami oraz noworodków. Te peptydy opioidowe wywołują u dziecka pragnienie i uzależnienie fizyczne, w celu zagwarantowania, że będzie chciało pić dużo mleka matki. Ponadto takie działanie sprawia, że dziecko śpi wystarczająco długo.

Egzorfiny występują głównie w pszenicy i produktach mlecznych. Wymagania dzisiejszego przemysłu żywnościowego spowodowały, że człowiek został zmuszony do ingerencji w naturę, dlatego też dzisiejsza pszenica ma mały związek z tą uprawianą wieki temu. Dziś cierpimy na choroby cywilizacyjne oraz żywieniowo zależne, o których kiedyś nikomu się nie śniło. Pszenica może być jednym z elementów zwiększających u nas skłonności do występowania schorzeń przewlekłych i wielu chorób (np. nadciśnienie, cukrzyca, choroby serca, miażdżyca, migreny, bóle stawów, artretyzm, alergie i nietolerancje pokarmowe, otyłość, nadwaga  itp.) Spożywamy duże ilości węglowodanów pochodzących między innymi z chleba.  Ich spożywanie jest rekomendowane przez naukowców i lekarzy, dlatego właśnie węglowodany stanowią podstawę piramidy żywieniowej. Nie stronimy także od produktów mlecznych, które rzekomo są najlepszym źródłem wapnia w diecie. Trudno jest z nich zrezygnować, ponieważ organizm jest do nich przyzwyczajony jak do każdej innej używki. To one powodują, że Twój mózg kieruje Twoją dłoń po kolejnego chipsa, orzeszka, czy ciastko, chociaż apetyt wcale nie maleje…

Udowodniono również, że próba „odstawienia” pszenicy u niektórych osób może wywołać przykre objawy, podobne do objawów głodu narkotycznego. Jednak, nie wszystkie egzorfiny są podobne i nie wszystkie z nich muszą być szkodliwe. Wszyscy wiedzą, że jedzenie może powodować fizyczny i psychiczny komfort. Świadomość o tym, że egzorfiny odpowiadają za taki efekt spowodowała, że te „pocieszające” właściwości żywności mogą być przez nas wykorzystane. Jako świadomi konsumenci, możemy wykorzystywać przeciwbólowy potencjał żywności w zmniejszeniu czucia dolegliwości bólowych.

/               vegestrefa.pl         /

Uzależniające jedzenie.

Zmiana stylu życia związana jest niekiedy z rezygnacją z pewnych produktów lub nawet całych grup żywnościowych. Dla niektórych porzucenie jedzenia słodyczy na miesiąc, czy abstynencja od alkoholu na pewien czas nie stanowi najmniejszego problemu. Owszem, ważna jest silna wola, jednak często uzależnienie od konkretnego pokarmu jest tak silne, że przezwycięża wszelkie starania. Jedzenie potrafi wpływać na nas emocjonalnie, a takie oddziaływania wiążą nas z nim jeszcze mocniej. Co takiego, oprócz przyjemności ze smaku i miłości do jedzenia wywołuje tak duży problem z wyrzeczeniem się pewnych produktów i powoduje, że bez względu na starania wielokrotnie przegrywasz?

Wiele osób twierdzi, że owa niezdolność do wyeliminowania ze swojej codziennej diety szkodliwego jedzenia jest rezultatem emocjonalnego oddziaływania jedzenia na organizm. Kiedy ta teoria została uznana za bardzo prawdopodobną, pojawiły się różne aspekty wyjaśniające poruszane w dzisiejszym artykule „pragnienie jedzenia”.

Sprawa może nie być tak prosta, jak nam się wydaje. A to dlatego, że przyczyną całego zamieszania są… hormony. Egzorfiny, bo o nich dzisiaj mowa, to peptydy opioidowe, komponenty białek, które w dużej części są produktami ubocznymi trawienia różnych produktów pełnoziarnistych oraz mleka. Te opioidy są odpowiedzialne za oddziaływania na komórki żywych organizmów, głównie nas – ludzi. Często wywierają wpływ na nasze naturalne endorfiny, ingerując w endorfinowy system, który odpowiada za nasz nastrój. Fizjologiczne zwiększone wydzielanie endorfin jest stymulowane np. dzięki aktywności fizycznej, co odczuwamy jako potreningowe zadowolenie. Hamujący wpływ na wydzielanie endorfin ma m.in. alkohol, co tłumaczy, dlaczego niektórzy po alkoholizacji wyrzucają z siebie smutki i żale. Egzorfiny pochodzą zawsze ze środowiska zewnętrznego, a w organizmie powodują działanie podobne do dobrze nam znanej morfiny.

Egzorfiny, endorfiny i morfina są roznosicielami informacji w naszym układzie nerwowym i działają na zasadzie łączenia się z receptorami opioidowymi w komórkach, czyli mini fabrykach, z których zbudowane są nasze ciała. Kiedy zostają wydzielone krążą po mózgu aż znajdą odpowiedni receptor, wtedy łączą się z nim i wywołują reakcję docelowo w tej komórce, do której się przyczepiły.

Prześledźmy sobie, co się staje, gdy spożywamy pokarm zawierający cząsteczki egzorfin. Owe składniki zostają uwolnione z pokarmu i szukają swoich receptorów w mózgu, dzięki czemu wywołująeuforię, zadowolenie, zaspokojenie pragnienia, przy okazji mając pewien wpływ na wywołanie uzależnienia. Ludzie, którzy spożywają pokarm, na który mają w danym momencie ochotę, mówią „czuję się odprężony i zrelaksowany, kiedy to jem!”.

Zostało udowodnione, że ludzkie endorfiny są ważne w procesie stymulacji ośrodka nagrody. Podwyższony poziom endorfin uzyskujemy, kiedy spożywamy pokarmy, które nam wybitnie smakują. Zatem, kiedy spożywamy smaczne produkty (szczególnie wszelkie słodycze i tłuste przekąski) nasz poziom endorfin skacze do góry. To może tłumaczyć, dlaczego spożywanie np. czekolady jest tak przyjemne. Co więcej, całkiem prawdopodobny wydaje się fakt, że pokarm, będący źródłem egzorfin może wywierać efekt pożądania dla tego „ulubionego” przez nas jedzenia.Więc zamiast wydzielać nasze własne endogenne opioidy, jakiś wewnętrzny głos mówi nam, że to coś jest smaczne i żeby zjeść tego więcej, bo te aktywne cząsteczki pochodzące z jedzenia sygnalizują nam, że właśnie to jedzenie nam smakuje. Co ciekawe, naukowcy wykazali występowanie cząsteczek egzorfin mleka w systemie nerwowym kobiet, będących świeżymi matkami oraz noworodków. Te peptydy opioidowe wywołują u dziecka pragnienie i uzależnienie fizyczne, w celu zagwarantowania, że będzie chciało pić dużo mleka matki. Ponadto takie działanie sprawia, że dziecko śpi wystarczająco długo.

Egzorfiny występują głównie w pszenicy i produktach mlecznych. Wymagania dzisiejszego przemysłu żywnościowego spowodowały, że człowiek został zmuszony do ingerencji w naturę, dlatego też dzisiejsza pszenica ma mały związek z tą uprawianą wieki temu. Dziś cierpimy na choroby cywilizacyjne oraz żywieniowo zależne, o których kiedyś nikomu się nie śniło. Pszenica może być jednym z elementów zwiększających u nas skłonności do występowania schorzeń przewlekłych i wielu chorób (np. nadciśnienie, cukrzyca, choroby serca, miażdżyca, migreny, bóle stawów, artretyzm, alergie i nietolerancje pokarmowe, otyłość, nadwaga itp.) Spożywamy duże ilości węglowodanów pochodzących między innymi z chleba. Ich spożywanie jest rekomendowane przez naukowców i lekarzy, dlatego właśnie węglowodany stanowią podstawę piramidy żywieniowej. Nie stronimy także od produktów mlecznych, które rzekomo są najlepszym źródłem wapnia w diecie. Trudno jest z nich zrezygnować, ponieważ organizm jest do nich przyzwyczajony jak do każdej innej używki. To one powodują, że Twój mózg kieruje Twoją dłoń po kolejnego chipsa, orzeszka, czy ciastko, chociaż apetyt wcale nie maleje…

Udowodniono również, że próba „odstawienia” pszenicy u niektórych osób może wywołać przykre objawy, podobne do objawów głodu narkotycznego. Jednak, nie wszystkie egzorfiny są podobne i nie wszystkie z nich muszą być szkodliwe. Wszyscy wiedzą, że jedzenie może powodować fizyczny i psychiczny komfort. Świadomość o tym, że egzorfiny odpowiadają za taki efekt spowodowała, że te „pocieszające” właściwości żywności mogą być przez nas wykorzystane. Jako świadomi konsumenci, możemy wykorzystywać przeciwbólowy potencjał żywności w zmniejszeniu czucia dolegliwości bólowych.

/ vegestrefa.pl /

Mało znana teoria dotycząca zabójstwa Kennedy'ego – Seks, kwas i wojny nuklearne - mało znana teoria dotycząca zabójstwa Kennedy'ego
Ile już słyszeliśmy teorii na temat zamachu na prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy'ego? W sprawę wmieszano już agentów KGB, kubańską mafię, a nawet CIA, które pragnęło za wszelką cenę nie dopuścić do ujawnienia przez prezydenta tajnych akt dotyczących UFO... Tymczasem pewne źródła podsuwają jeszcze inną, niezwykle intrygującą teorię, o której na pewno jeszcze nie słyszeliście.

Prezydenckie romanse

Wszyscy biografowie prezydenta Kennedy'ego nie ukrywają, że człowiek ten, niczym gwiazda rocka, cieszył się ogromną ilością zakochanych w nim po uszy „fanek”. O ile politykowi na takim stanowisku raczej nie wypada wdawać się w pozamałżeńskie romanse, Kennedy raczej nie przejmował się konwenansami i korzystał ile tylko mógł z całkiem przyziemnych uroków bycia głową największego mocarstwa na świecie. Słabość do kobiecych wdzięków odziedziczył prawdopodobnie po swoim dziadku - Josephie, który to znany był jako niepoprawny uwodziciel dam z wyższych, hollywoodzkich sfer. Od czasu, kiedy wnuk sławnego lowelasa udał się do burdelu, aby w ramionach prostytutki po raz pierwszy zakosztować fizycznej miłości, John nieustannie wdawał się w romanse i przelotne, oparte głównie na seksie, znajomości z ponętnymi dziewczętami. Jego skłonności do podbojów nie przerwało ani małżeństwo z ukochaną Jackie, ani nawet objęcie przez Johna fotela prezydenckiego. Powiedzmy sobie szczerze - aby wyrwać taką gwiazdę jak Gloria Swanson czy światowego kalibru seks-bombę Marilyn Monroe, potrzeba czegoś więcej niż samych dobrych chęci.
Zblazowani cynicy powiadają, że to, co kobiety kręci, to nie tylko pieniądze, ale i... władza. Są też i takie, dla których romans z najważniejszym mężczyzną w kraju jest czymś więcej niż tylko elektryzującą przygodą. Tak było w przypadku Pinchot Meyer.

Młoda rozwódka do wzięcia

Mary była związana z artystyczną bohemą, malarką i jednocześnie żoną prominentnego pracownika CIA. W 1954 roku do domu położonego w sąsiedztwie państwa Meyer wprowadzili się nowi lokatorzy - senator John F. Kennedy wraz ze swoją małżonką.
Gdy po czterech latach państwo Meyer rozwiedli się, młoda, atrakcyjna rozwódka aż prosiła się o odpowiednią opiekę...


W 1961 roku, kiedy sąsiad-senator był już prezydentem USA, Mary odwiedziła go w Białym Domu. Niewinne spotkanie zaowocowało, jak można było się tego spodziewać, płomiennym romansem. Jednym z wielu, w które Kennedy wdawał się podczas swojej kariery politycznej. Jednak wśród aktorek, gwiazdek i głupiutkich celebrytek, Mary Pinchot Meyer wyróżniała się swoimi „mocami”. Aby je przedstawić, musimy cofnąć się do roku 1938.

Ale kwas!

W tym właśnie czasie Albert Hoffman, szwajcarski naukowiec, pracujący dla koncernu farmaceutycznego Sandoz, w zaciszu swojego laboratorium stworzył lek pobudzający układ oddechowy. Wkrótce jednak sam badacz na własnej skórze przekonał się, że dietyloamid kwasu d-lizergowego ma znacznie większy potencjał Seks, kwas i wojny nuklearne - mało znana teoria dotyczącjako silny środek psychoaktywny, który można wykorzystać w wielu dziedzinach nauki i medycyny. Zanim jednak ktokolwiek wpadł na pomysł jak ten wynalazek wykorzystać, sprawą szybko zainteresowało się CIA, widząc w LSD przyszłość w jego militarnym zastosowaniu. Równocześnie kwas stał się środkiem poszerzającym percepcję tłumów natchnionych pacyfistów oraz filozofów ruchów hippisowskich.

Jednym z nich był Timothy Leary - wyklęty profesor harvardzkiego uniwersytetu, wierzący, że LSD to środek zdolny „pojednać ludzi ze światem” i znacznie poszerzyć ich życie duchowe. Leary stworzył nawet formę organizacji religijnej, gdzie najwyższym sakramentem był kwasowy opłatek...

W latach 60. Leary miał spora grupę oddanych mu fanów, którzy nie tylko podzielali filozofię swego guru, ale i widzieli w LSD lekarstwo na całe zło tego świata. Jedną z idolek i bliskich przyjaciółek tej ikony kontrkultury była... Mary Pinchot Meyer.
Rozwódka miała szalony plan. Dzięki romansowi z Kennedym i co za tym idzie - kontaktom z najbardziej prominentnymi politykami w kraju, kobieta chciała wpłynąć na zmianę losu ludzkości. Plan zakładał podawanie prezydentowi środków psychoaktywnych i przekonywanie go, że konflikt w Wietnamie i prowadzenie Zimnej Wojny należy jak najszybciej zakończyć szukając pokojowych rozwiązań. Tak - pani Meyer wierzyła, że faszerując prezydenta kwasem, można będzie zapobiec wielkiej wojnie nuklearnej!
W późniejszych wywiadach Timothy Leary twierdził, że Mary odwiedzała go, aby pobierać nauki dotyczące prowadzenia sesji z LSD i wykorzystania tego psychodeliku do „prania mózgów” dygnitarzy z Waszyngtonu. Co więcej - Meyer udało się wejść w kontakt z przynajmniej siedmioma politykami, którzy gotowi byli zaopatrywać w LSD najwyżej postawionych urzędników państwowych!

30 terapeutycznych spotkań z prezydentem

Kochanka Johna Kennedy'ego często odwiedzała go w Białym Domu. Takich schadzek było przynajmniej 30. Na większość z nich Mary przynosiła ze sobą niemałą ilość marihuany i LSD. Najwyraźniej albo to wdzięki pani Mayer pozwalały prezydentowi przymknąć oko na takie igranie z ogniem, albo jego zdanie na temat narkotyków było znacznie bardziej rewolucyjne, niż można by przypuszczać... I to wcale nie ze względu na słabość do hulaszczego trybu życia, ale być może dzięki wierze w to, że tego typu substancje można wykorzystać w medycznych terapiach. Mało kto wie, że entuzjastą badań nad LSD był brat prezydenta - senator Robert Kennedy, którego żona wzięła udział w eksperymentalnej terapii leczenia alkoholizmu za pomocą tego właśnie psychodeliku.

Czy te romantyczne "sesje" zainicjowane przez kochankę prezydenta przyniosły jakiś skutek? Trudno powiedzieć. Wiele jednak wskazuje na to, że w ostatnich miesiącach swojego życia Kennedy wyraźnie zmienił swoje nastawienie do prowadzonych przez USA działań zbrojnych. Robert McNamara - ówczesny sekretarz obrony kraju, wyznał, że głowa państwa poważnie rozważała jak najszybsze wycofanie wojsk z Wietnamu, a w październiku 1963 roku Kennedy nakazał wręcz zorganizować powrót do kraju tysiącu amerykańskich żołnierzy.
O zmianach w dotychczasowych poglądach prezydenta ma też świadczyć jego pokojowe przemówienie, które miało miejsce w waszyngtońskim uniwersytecie. To jedno z niewielu wystąpień Kennedy'ego, które w oryginalnej wersji było transmitowane we wszystkich krajach byłego ZSRR!

Dodatkowo, po ośmiu latach ciężkich negocjacji, udało się dojść do porozumienia pomiędzy USA, Wielką Brytanią i Związkiem Radzieckim w sprawie testów nuklearnych. Kennedy mocno agitował za zaniechaniem przeprowadzania „próbnych eksplozji” przez mocarstwa. Ostatecznie w sierpniu 1963 roku wprowadzony został zakaz testów tej broni.

Za dużo wiedziała?

Kiedy John F. Kennedy zakończył swój żywot z odstrzeloną połową głowy, Mary od razu skontaktowała się z Learym. Według niego, zapłakana Meyer miała wówczas powiedzieć: „Nie mogli go już dłużej kontrolować. Tak szybko się zmieniał. Oni wszystko zataili. Muszę jak najszybciej cię zobaczyć. Boję się. Uważaj na siebie.” Wielu biografów tajemniczej kochanki prezydenta twierdzi, że Kennedy traktował ją w szczególny sposób. Niezależnie od tego, czy powodem takiego stanu rzeczy był regularnie spożywany przez parę podczas schadzek kwas, dużo wskazuje na to, że prezydent mógł dzielić się z Meyer poufnymi informacjami, które raczej nie powinny ujrzeć światła dziennego.
I nie ujrzały. W październiku 1964 roku, prawie rok po zamachu na Kennedy'ego, Mary Meyer została poczęstowana z bliskiej odległości dwoma kulami w tył głowy przez nieznanego napastnika (jedyny podejrzany dość szybko został uniewinniony).

Mało znana teoria dotycząca zabójstwa Kennedy'ego

Seks, kwas i wojny nuklearne - mało znana teoria dotycząca zabójstwa Kennedy'ego
Ile już słyszeliśmy teorii na temat zamachu na prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy'ego? W sprawę wmieszano już agentów KGB, kubańską mafię, a nawet CIA, które pragnęło za wszelką cenę nie dopuścić do ujawnienia przez prezydenta tajnych akt dotyczących UFO... Tymczasem pewne źródła podsuwają jeszcze inną, niezwykle intrygującą teorię, o której na pewno jeszcze nie słyszeliście.

Prezydenckie romanse

Wszyscy biografowie prezydenta Kennedy'ego nie ukrywają, że człowiek ten, niczym gwiazda rocka, cieszył się ogromną ilością zakochanych w nim po uszy „fanek”. O ile politykowi na takim stanowisku raczej nie wypada wdawać się w pozamałżeńskie romanse, Kennedy raczej nie przejmował się konwenansami i korzystał ile tylko mógł z całkiem przyziemnych uroków bycia głową największego mocarstwa na świecie. Słabość do kobiecych wdzięków odziedziczył prawdopodobnie po swoim dziadku - Josephie, który to znany był jako niepoprawny uwodziciel dam z wyższych, hollywoodzkich sfer. Od czasu, kiedy wnuk sławnego lowelasa udał się do burdelu, aby w ramionach prostytutki po raz pierwszy zakosztować fizycznej miłości, John nieustannie wdawał się w romanse i przelotne, oparte głównie na seksie, znajomości z ponętnymi dziewczętami. Jego skłonności do podbojów nie przerwało ani małżeństwo z ukochaną Jackie, ani nawet objęcie przez Johna fotela prezydenckiego. Powiedzmy sobie szczerze - aby wyrwać taką gwiazdę jak Gloria Swanson czy światowego kalibru seks-bombę Marilyn Monroe, potrzeba czegoś więcej niż samych dobrych chęci.
Zblazowani cynicy powiadają, że to, co kobiety kręci, to nie tylko pieniądze, ale i... władza. Są też i takie, dla których romans z najważniejszym mężczyzną w kraju jest czymś więcej niż tylko elektryzującą przygodą. Tak było w przypadku Pinchot Meyer.

Młoda rozwódka do wzięcia

Mary była związana z artystyczną bohemą, malarką i jednocześnie żoną prominentnego pracownika CIA. W 1954 roku do domu położonego w sąsiedztwie państwa Meyer wprowadzili się nowi lokatorzy - senator John F. Kennedy wraz ze swoją małżonką.
Gdy po czterech latach państwo Meyer rozwiedli się, młoda, atrakcyjna rozwódka aż prosiła się o odpowiednią opiekę...


W 1961 roku, kiedy sąsiad-senator był już prezydentem USA, Mary odwiedziła go w Białym Domu. Niewinne spotkanie zaowocowało, jak można było się tego spodziewać, płomiennym romansem. Jednym z wielu, w które Kennedy wdawał się podczas swojej kariery politycznej. Jednak wśród aktorek, gwiazdek i głupiutkich celebrytek, Mary Pinchot Meyer wyróżniała się swoimi „mocami”. Aby je przedstawić, musimy cofnąć się do roku 1938.

Ale kwas!

W tym właśnie czasie Albert Hoffman, szwajcarski naukowiec, pracujący dla koncernu farmaceutycznego Sandoz, w zaciszu swojego laboratorium stworzył lek pobudzający układ oddechowy. Wkrótce jednak sam badacz na własnej skórze przekonał się, że dietyloamid kwasu d-lizergowego ma znacznie większy potencjał Seks, kwas i wojny nuklearne - mało znana teoria dotyczącjako silny środek psychoaktywny, który można wykorzystać w wielu dziedzinach nauki i medycyny. Zanim jednak ktokolwiek wpadł na pomysł jak ten wynalazek wykorzystać, sprawą szybko zainteresowało się CIA, widząc w LSD przyszłość w jego militarnym zastosowaniu. Równocześnie kwas stał się środkiem poszerzającym percepcję tłumów natchnionych pacyfistów oraz filozofów ruchów hippisowskich.

Jednym z nich był Timothy Leary - wyklęty profesor harvardzkiego uniwersytetu, wierzący, że LSD to środek zdolny „pojednać ludzi ze światem” i znacznie poszerzyć ich życie duchowe. Leary stworzył nawet formę organizacji religijnej, gdzie najwyższym sakramentem był kwasowy opłatek...

W latach 60. Leary miał spora grupę oddanych mu fanów, którzy nie tylko podzielali filozofię swego guru, ale i widzieli w LSD lekarstwo na całe zło tego świata. Jedną z idolek i bliskich przyjaciółek tej ikony kontrkultury była... Mary Pinchot Meyer.
Rozwódka miała szalony plan. Dzięki romansowi z Kennedym i co za tym idzie - kontaktom z najbardziej prominentnymi politykami w kraju, kobieta chciała wpłynąć na zmianę losu ludzkości. Plan zakładał podawanie prezydentowi środków psychoaktywnych i przekonywanie go, że konflikt w Wietnamie i prowadzenie Zimnej Wojny należy jak najszybciej zakończyć szukając pokojowych rozwiązań. Tak - pani Meyer wierzyła, że faszerując prezydenta kwasem, można będzie zapobiec wielkiej wojnie nuklearnej!
W późniejszych wywiadach Timothy Leary twierdził, że Mary odwiedzała go, aby pobierać nauki dotyczące prowadzenia sesji z LSD i wykorzystania tego psychodeliku do „prania mózgów” dygnitarzy z Waszyngtonu. Co więcej - Meyer udało się wejść w kontakt z przynajmniej siedmioma politykami, którzy gotowi byli zaopatrywać w LSD najwyżej postawionych urzędników państwowych!

30 terapeutycznych spotkań z prezydentem

Kochanka Johna Kennedy'ego często odwiedzała go w Białym Domu. Takich schadzek było przynajmniej 30. Na większość z nich Mary przynosiła ze sobą niemałą ilość marihuany i LSD. Najwyraźniej albo to wdzięki pani Mayer pozwalały prezydentowi przymknąć oko na takie igranie z ogniem, albo jego zdanie na temat narkotyków było znacznie bardziej rewolucyjne, niż można by przypuszczać... I to wcale nie ze względu na słabość do hulaszczego trybu życia, ale być może dzięki wierze w to, że tego typu substancje można wykorzystać w medycznych terapiach. Mało kto wie, że entuzjastą badań nad LSD był brat prezydenta - senator Robert Kennedy, którego żona wzięła udział w eksperymentalnej terapii leczenia alkoholizmu za pomocą tego właśnie psychodeliku.

Czy te romantyczne "sesje" zainicjowane przez kochankę prezydenta przyniosły jakiś skutek? Trudno powiedzieć. Wiele jednak wskazuje na to, że w ostatnich miesiącach swojego życia Kennedy wyraźnie zmienił swoje nastawienie do prowadzonych przez USA działań zbrojnych. Robert McNamara - ówczesny sekretarz obrony kraju, wyznał, że głowa państwa poważnie rozważała jak najszybsze wycofanie wojsk z Wietnamu, a w październiku 1963 roku Kennedy nakazał wręcz zorganizować powrót do kraju tysiącu amerykańskich żołnierzy.
O zmianach w dotychczasowych poglądach prezydenta ma też świadczyć jego pokojowe przemówienie, które miało miejsce w waszyngtońskim uniwersytecie. To jedno z niewielu wystąpień Kennedy'ego, które w oryginalnej wersji było transmitowane we wszystkich krajach byłego ZSRR!

Dodatkowo, po ośmiu latach ciężkich negocjacji, udało się dojść do porozumienia pomiędzy USA, Wielką Brytanią i Związkiem Radzieckim w sprawie testów nuklearnych. Kennedy mocno agitował za zaniechaniem przeprowadzania „próbnych eksplozji” przez mocarstwa. Ostatecznie w sierpniu 1963 roku wprowadzony został zakaz testów tej broni.

Za dużo wiedziała?

Kiedy John F. Kennedy zakończył swój żywot z odstrzeloną połową głowy, Mary od razu skontaktowała się z Learym. Według niego, zapłakana Meyer miała wówczas powiedzieć: „Nie mogli go już dłużej kontrolować. Tak szybko się zmieniał. Oni wszystko zataili. Muszę jak najszybciej cię zobaczyć. Boję się. Uważaj na siebie.” Wielu biografów tajemniczej kochanki prezydenta twierdzi, że Kennedy traktował ją w szczególny sposób. Niezależnie od tego, czy powodem takiego stanu rzeczy był regularnie spożywany przez parę podczas schadzek kwas, dużo wskazuje na to, że prezydent mógł dzielić się z Meyer poufnymi informacjami, które raczej nie powinny ujrzeć światła dziennego.
I nie ujrzały. W październiku 1964 roku, prawie rok po zamachu na Kennedy'ego, Mary Meyer została poczęstowana z bliskiej odległości dwoma kulami w tył głowy przez nieznanego napastnika (jedyny podejrzany dość szybko został uniewinniony).

Lęk i siła. – SKORO KAŻDY, KTO ZMAGA SIĘ W ŻYCIU Z CZYMŚ NOWYM, ODCZUWA LĘK, A MIMO TO TAK WIELU LUDZI „TO ROBI”, WIDOCZNIE NIE LĘK JEST TU PROBLEMEM NAJWAŻNIEJSZYM.

Najwidoczniej problemem nie jest lęk jako taki, ale nasz stosunek do niego. Jedni lekceważą go zupełnie, podczas gdy innych obezwładnia. Ci pierwsi podchodzą do swego lęku z pozycji siły (wyboru, napędu, działania), drudzy natomiast z pozycji cierpienia (bezradności, przygnębienia, bezwładu).

Cała tajemnica radzenia sobie z lękiem polega na przejściu z pozycji cierpienia do pozycji siły. Kiedy to zrobisz, fakt że odczuwasz lęk będzie bez znaczenia. Skupmy się teraz na pojęciu „siły”. Niektórzy twierdzą, że nie lubią tego pojęcia i nie chcą mieć z nim do czynienia. To prawda, że w świecie, w którym żyjemy, słowo „siła” często źle się kojarzy. Siła implikuje często posiadanie władzy nad innymi i niestety bywa niekiedy nadużywana.

Ale mnie chodzi o inny rodzaj siły. Ten, który powoduje, że człowiek ma mniejszą ochotę sterować innymi, za to na pewno bardziej ich kocha. Mam tu na myśli siłę wewnętrzną. Jest to ten rodzaj siły, który pozwala kontrolować sposób, w jaki odbierasz świat i reagujesz na różne sytuacje życiowe, właściwie pokierować swoim rozwojem, odczuwać radość i zadowolenie, działać i kochać. Ten rodzaj siły jest całkowicie niezależny od innych ludzi. Nie jest to forma „egomanii”, ale zdrowej miłości do siebie. Egomaniacy są całkowicie pozbawieni poczucia siły i dlatego mają przemożną potrzebę kontrolowania wszystkich wokół.

Brak siły powoduje, że stale odczuwają lęk, ponieważ ich los jest w rękach świata zewnętrznego. Nikt nie jest tak pozbawiony zdolności kochania, jak ten, komu brakuje siły wewnętrznej. Taki człowiek przez całe życie stara się wydusić ją innym. I dlatego wiecznie nimi manipuluje.

Siła, o której mówię, czyni człowieka wolnym, ponieważ sam nią dysponując nie musi czekać, aż inni go nią napełnią. Nie ten jest silny, kto umie innych skłonić do posłuszeństwa, ale ten, kto sam siebie potrafi skłonić do podległości własnej woli. Kto tej siły jest pozbawiony, ten traci poczucie spokoju. Bardzo łatwo go zranić.
Zauważyłam, że kobiety, ze zrozumiałych względów, bardziej sceptycznie podchodzą do koncepcji siły niż mężczyźni. Mężczyznom wpojono, że dobrze jest być silnym, kobietom zaś, że siła kobiecie nie przystoi i okazywana przez nią, wzbudza niechęć. Z moich doświadczeń wynika, że nic błędniejszego.

Kobieta pewna siebie, będąca panią swojego życia, przyciąga jak magnes. Kipi pozytywną energią tak bardzo, że wszyscy pragną być blisko niej. Ale kobieta będzie bezpośrednia w swoich kontaktach z innymi i będzie ich darzyła miłością, kiedy będzie silna wewnętrznie. Miłość i siła idą w parze, taka jest prawda. Kto jest silny, ten może otworzyć swoje serce na oścież. Miłość pozbawiona siły to miłość koślawa.

Wszystkim moim czytelniczkom polecam następującą odtrutkę na wewnętrzny konflikt między siłą a kobiecością. Powtarzajcie co najmniej dwadzieścia pięć razy dziennie, rano, w południe i wieczorem, następujące zdanie: JESTEM SILNA i KOCHANA. Oraz: JESTEM SILNA i KOCHAM. Oraz wersję bardziej energetyzującą: JESTEM SILNA I TO UWIELBIAM! Powtórz teraz te trzy zdania na głos. Poczuj, jaka płynie z nich energia. Stale je powtarzaj, a zobaczysz, że pojęcia siły i miłości doskonale do siebie pasują i nic a nic nie uwierają.

Susan Jeffers "Nie bój się bać"

Lęk i siła.

SKORO KAŻDY, KTO ZMAGA SIĘ W ŻYCIU Z CZYMŚ NOWYM, ODCZUWA LĘK, A MIMO TO TAK WIELU LUDZI „TO ROBI”, WIDOCZNIE NIE LĘK JEST TU PROBLEMEM NAJWAŻNIEJSZYM.

Najwidoczniej problemem nie jest lęk jako taki, ale nasz stosunek do niego. Jedni lekceważą go zupełnie, podczas gdy innych obezwładnia. Ci pierwsi podchodzą do swego lęku z pozycji siły (wyboru, napędu, działania), drudzy natomiast z pozycji cierpienia (bezradności, przygnębienia, bezwładu).

Cała tajemnica radzenia sobie z lękiem polega na przejściu z pozycji cierpienia do pozycji siły. Kiedy to zrobisz, fakt że odczuwasz lęk będzie bez znaczenia. Skupmy się teraz na pojęciu „siły”. Niektórzy twierdzą, że nie lubią tego pojęcia i nie chcą mieć z nim do czynienia. To prawda, że w świecie, w którym żyjemy, słowo „siła” często źle się kojarzy. Siła implikuje często posiadanie władzy nad innymi i niestety bywa niekiedy nadużywana.

Ale mnie chodzi o inny rodzaj siły. Ten, który powoduje, że człowiek ma mniejszą ochotę sterować innymi, za to na pewno bardziej ich kocha. Mam tu na myśli siłę wewnętrzną. Jest to ten rodzaj siły, który pozwala kontrolować sposób, w jaki odbierasz świat i reagujesz na różne sytuacje życiowe, właściwie pokierować swoim rozwojem, odczuwać radość i zadowolenie, działać i kochać. Ten rodzaj siły jest całkowicie niezależny od innych ludzi. Nie jest to forma „egomanii”, ale zdrowej miłości do siebie. Egomaniacy są całkowicie pozbawieni poczucia siły i dlatego mają przemożną potrzebę kontrolowania wszystkich wokół.

Brak siły powoduje, że stale odczuwają lęk, ponieważ ich los jest w rękach świata zewnętrznego. Nikt nie jest tak pozbawiony zdolności kochania, jak ten, komu brakuje siły wewnętrznej. Taki człowiek przez całe życie stara się wydusić ją innym. I dlatego wiecznie nimi manipuluje.

Siła, o której mówię, czyni człowieka wolnym, ponieważ sam nią dysponując nie musi czekać, aż inni go nią napełnią. Nie ten jest silny, kto umie innych skłonić do posłuszeństwa, ale ten, kto sam siebie potrafi skłonić do podległości własnej woli. Kto tej siły jest pozbawiony, ten traci poczucie spokoju. Bardzo łatwo go zranić.
Zauważyłam, że kobiety, ze zrozumiałych względów, bardziej sceptycznie podchodzą do koncepcji siły niż mężczyźni. Mężczyznom wpojono, że dobrze jest być silnym, kobietom zaś, że siła kobiecie nie przystoi i okazywana przez nią, wzbudza niechęć. Z moich doświadczeń wynika, że nic błędniejszego.

Kobieta pewna siebie, będąca panią swojego życia, przyciąga jak magnes. Kipi pozytywną energią tak bardzo, że wszyscy pragną być blisko niej. Ale kobieta będzie bezpośrednia w swoich kontaktach z innymi i będzie ich darzyła miłością, kiedy będzie silna wewnętrznie. Miłość i siła idą w parze, taka jest prawda. Kto jest silny, ten może otworzyć swoje serce na oścież. Miłość pozbawiona siły to miłość koślawa.

Wszystkim moim czytelniczkom polecam następującą odtrutkę na wewnętrzny konflikt między siłą a kobiecością. Powtarzajcie co najmniej dwadzieścia pięć razy dziennie, rano, w południe i wieczorem, następujące zdanie: JESTEM SILNA i KOCHANA. Oraz: JESTEM SILNA i KOCHAM. Oraz wersję bardziej energetyzującą: JESTEM SILNA I TO UWIELBIAM! Powtórz teraz te trzy zdania na głos. Poczuj, jaka płynie z nich energia. Stale je powtarzaj, a zobaczysz, że pojęcia siły i miłości doskonale do siebie pasują i nic a nic nie uwierają.

Susan Jeffers "Nie bój się bać"

Chęć życia. – Historia Samuela, urodzonego 21 sierpnia 2013 r. cielaka uratowanego z fermy mleczarskiej, poruszyła serca i umysły ludzi na całym świecie.

W ciągu zaledwie kilku godzin od urodzenia Samuel i jego brat bliźniak zostali odebrani ich matce i zamknięci w malutkim boskie dla cieląt. Zdezorientowani i przerażeni, jedyne, co mogli zrobić to słuchać nawoływań ich matki, która tęskniła za swoimi dziećmi. Dookoła było więcej cieląt takich jak one.

Bliźnięta nie są pożądane przez przemysł mleczarski, ponieważ są zazwyczaj mniejsze i słabsze, a więc w przypadku Samuela i jego brata nie opłacało się ich hodować aż do osiągnięcia większej masy.

Przestraszeni i całkowicie nieświadomi tego, co się z nimi stanie, Samuel i jego brat siedzieli w boksie, czekając na swój los. Okazało się, że jeden z nich może trafić do azylu dla zwierząt - Santuario Gaia, jednak trzeba było dokonać trudnego wyboru pomiędzy bliźniakami.

Po wejściu do klatki działacze azylu poprosili o przebaczenie Samuela, ponieważ zdecydowali zabrać ze sobą jego brata. W tym momencie Samuel wstał i rozpaczliwie próbował uciec z boksu. Zostało to uznane za znak tego, który z nich ma być uratowany. Wydawało się, że bracia uzgodnili już, który trafi do sanktuarium, a który zostanie. Po umieszczeniu Samuela w furgonetce zapewnili go, że nie musi się bać tego, co się z nim stanie, a jednocześnie z ciężkich sercem zostawiali wszystkie inne zwierzęta.

Samuel był bardzo słaby po przybyciu do sanktuarium i można było jedynie mieć nadzieję, że uda mu się przetrwać, i na szczęście dzięki miłości i opiece tak się stało. 

Od kiedy zamieszkał w azylu, Samuel zaprzyjaźnił się z wieloma ludźmi i zwierzętami, pokazując nam, że miłość nie zna gatunku. Jego historia porusza do łez i kiedy ogląda się, jak pięknie skacze z radości, ogrzewa się przy ogniu i daje kurom buziaki, nie jest trudno zrozumieć dlaczego. Zainspirował ludzi na całym świecie, aby zrezygnowali z jedzenia mięsa i nabiału, stając się czymś w rodzaju celebryty w Hiszpanii, skąd pochodzi. Jest nawet książka dla dzieci jemu dedykowana.

Samuel ma to szczęście, że spotkał na swej drodze ciepłych i kochających opiekunów, że może biegać i bawić się ze swoimi zwierzęcymi przyjaciółmi, czuć słońce na plecach i trawę pod stopami. Będzie dorastał w towarzystwie tych, którzy kochają go mocno i nigdy nie będzie musiał ponownie się bać. 

Film: http://www.ciwf.pl/blog/2014/03/chec-zycia/

Chęć życia.

Historia Samuela, urodzonego 21 sierpnia 2013 r. cielaka uratowanego z fermy mleczarskiej, poruszyła serca i umysły ludzi na całym świecie.

W ciągu zaledwie kilku godzin od urodzenia Samuel i jego brat bliźniak zostali odebrani ich matce i zamknięci w malutkim boskie dla cieląt. Zdezorientowani i przerażeni, jedyne, co mogli zrobić to słuchać nawoływań ich matki, która tęskniła za swoimi dziećmi. Dookoła było więcej cieląt takich jak one.

Bliźnięta nie są pożądane przez przemysł mleczarski, ponieważ są zazwyczaj mniejsze i słabsze, a więc w przypadku Samuela i jego brata nie opłacało się ich hodować aż do osiągnięcia większej masy.

Przestraszeni i całkowicie nieświadomi tego, co się z nimi stanie, Samuel i jego brat siedzieli w boksie, czekając na swój los. Okazało się, że jeden z nich może trafić do azylu dla zwierząt - Santuario Gaia, jednak trzeba było dokonać trudnego wyboru pomiędzy bliźniakami.

Po wejściu do klatki działacze azylu poprosili o przebaczenie Samuela, ponieważ zdecydowali zabrać ze sobą jego brata. W tym momencie Samuel wstał i rozpaczliwie próbował uciec z boksu. Zostało to uznane za znak tego, który z nich ma być uratowany. Wydawało się, że bracia uzgodnili już, który trafi do sanktuarium, a który zostanie. Po umieszczeniu Samuela w furgonetce zapewnili go, że nie musi się bać tego, co się z nim stanie, a jednocześnie z ciężkich sercem zostawiali wszystkie inne zwierzęta.

Samuel był bardzo słaby po przybyciu do sanktuarium i można było jedynie mieć nadzieję, że uda mu się przetrwać, i na szczęście dzięki miłości i opiece tak się stało.

Od kiedy zamieszkał w azylu, Samuel zaprzyjaźnił się z wieloma ludźmi i zwierzętami, pokazując nam, że miłość nie zna gatunku. Jego historia porusza do łez i kiedy ogląda się, jak pięknie skacze z radości, ogrzewa się przy ogniu i daje kurom buziaki, nie jest trudno zrozumieć dlaczego. Zainspirował ludzi na całym świecie, aby zrezygnowali z jedzenia mięsa i nabiału, stając się czymś w rodzaju celebryty w Hiszpanii, skąd pochodzi. Jest nawet książka dla dzieci jemu dedykowana.

Samuel ma to szczęście, że spotkał na swej drodze ciepłych i kochających opiekunów, że może biegać i bawić się ze swoimi zwierzęcymi przyjaciółmi, czuć słońce na plecach i trawę pod stopami. Będzie dorastał w towarzystwie tych, którzy kochają go mocno i nigdy nie będzie musiał ponownie się bać.

Film: http://www.ciwf.pl/blog/2014/03/chec-zycia/