Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 61 takich materiałów

Geniusze, którzy zawdzięczali inspirację narkotykom

Wszyscy wiemy, że narkotyki to samo zło i powinno się zakazać ich używania, a nawet mówienia o nich. Ale wielu wybitnych naukowców, polityków czy pisarzy stworzyło swoje dzieła będąc pod wpływem narkotyków.

Czytaj dalej →


Cynamon. – Wróg choroby Parkinsona

W badaniach udowodniono, że cynamon zawiera związki, które mogą chronić nas przed schorzeniami takimi, jak choroba Parkinsona czy Alzheimera. Te składniki, gdy wraz z krwią dotrą do mózgu, powstrzymują procesy jego niszczenia (a dokładnie znajdujących się w nim ochronnych białek). Równocześnie hamują gromadzenie się w mózgu tzw. białka tau i powstawanie złogów oraz tzw. blaszek starczych odpowiedzialnych za Obumieranie komórek nerwowych. Wszystko to sprawia, że układ nerwowy dobrze pracuje, a u osoby, która już zachorowała, funkcjonuje znacznie lepiej.
Cenne dodatkowe właściwości

O cynamonie wiadomo, że pomaga przy zaburzeniach trawienia, wzdęciach, nudnościach, biegunce oraz nadkwasocie. Ma również działanie rozgrzewające, dlatego może być dobrym dodatkiem np. do herbaty zimą.

Męż­czy­zno, jeśli chcesz mieć po­wo­dze­nie w mi­ło­ści i w han­dlu, za­wsze przy sobie noś cy­na­mon. Na to stare ma­gicz­ne za­le­ce­nie można dziś już spoj­rzeć na­uko­wo. Cy­na­mon po­pra­wia do­pływ krwi do mózgu, dzię­ki czemu szare ko­mór­ki mają wię­cej tlenu i skład­ni­ków od­żyw­czych. Skut­ku­je to roz­ja­śnie­niem umy­słu, lep­szym za­pa­mię­ty­wa­niem, sil­niej­szą kon­cen­tra­cją, po­pra­wą pa­mię­ci wzro­ko­wej. I tak oto ja­snym się zdaje, że takie zmia­ny w per­cep­cji mogą stać się przy­czyn­kiem do po­wo­dze­nia w in­te­re­sach. 

Bystrość umysłu może przełożyć się też na lepsze relacje z ludźmi, ale sekret powodzenia w miłości tkwi raczej w tym, że cynamon zjedzony lub wypity zwiększa ukrwienie wielu narządów wewnętrznych, w tym też tych najistotniejszych z erotycznego punktu widzenia. I stąd już prosta droga do powodzenia w miłości. Bo cynamon jest afrodyzjakiem, który działa głownie na panie. 

Cynamon na kichanie i grzyby

Podawanie cynamonu do potraw - zwłaszcza jesienią i zimą - jest uzasadnione nie tylko z wymienionych już wyżej powodów. Kora cynamonu ma właściwości bakteriobójcze i przeciwzapalne, czyli pomaga utrzymać formę w okresach nasilonych przeziębień. Ogranicza też wzrost i rozmnażanie drożdżaków np. męczącego wielu ludzi grzyba Candida. Olejki eteryczne cynamonu zawierają ok. 80 proc. aldehydu cynamonowego (cynamalu), którego syntetyczny analog stosowany jest w rolnictwie jak fungicyd (preparat chemiczny stosowany w zwalczaniu grzybów atakujących rośliny) i środek owadobójczy. Cynamon pomaga zwalczać mdłości - wprawdzie nie tak dobrze jak imbir, ale jednak, zwłaszcza przy dłuższym stosowaniu. 

Uroda

By­strość umy­słu może prze­ło­żyć się też na lep­sze re­la­cje z ludź­mi, ale se­kret po­wo­dze­nia w mi­ło­ści tkwi ra­czej w tym, że cy­na­mon zje­dzo­ny lub wy­pi­ty zwięk­sza ukrwie­nie wielu na­rzą­dów we­wnętrz­nych, w tym też tych naj­istot­niej­szych z ero­tycz­ne­go punk­tu wi­dze­nia. I stąd już pro­sta droga do po­wo­dze­nia w mi­ło­ści. Bo cy­na­mon jest afro­dy­zja­kiem, który dzia­ła głow­nie na panie.

Cy­na­mon na ki­cha­nie i grzy­by

Po­da­wa­nie cy­na­mo­nu do po­traw - zwłasz­cza je­sie­nią i zimą - jest uza­sad­nio­ne nie tylko z wy­mie­nio­nych już wyżej po­wo­dów. Kora cy­na­mo­nu ma wła­ści­wo­ści bak­te­rio­bój­cze i prze­ciw­za­pal­ne, czyli po­ma­ga utrzy­mać formę w okre­sach na­si­lo­nych prze­zię­bień. Ogra­ni­cza też wzrost i roz­mna­ża­nie droż­dża­ków np. mę­czą­ce­go wielu ludzi grzy­ba Can­di­da. Olej­ki ete­rycz­ne cy­na­mo­nu za­wie­ra­ją ok. 80 proc. al­de­hy­du cy­na­mo­no­we­go (cy­na­ma­lu), któ­re­go syn­te­tycz­ny ana­log sto­so­wa­ny jest w rol­nic­twie jak fun­gi­cyd (pre­pa­rat che­micz­ny sto­so­wa­ny w zwal­cza­niu grzy­bów ata­ku­ją­cych ro­śli­ny) i śro­dek owa­do­bój­czy. Cy­na­mon po­ma­ga zwal­czać mdło­ści - wpraw­dzie nie tak do­brze jak imbir, ale jed­nak, zwłasz­cza przy dłuż­szym sto­so­wa­niu.

Wła­ści­wo­ści zdro­wot­ne cy­na­mo­nu były wy­ko­rzy­sty­wa­ne od wie­ków. Naj­pierw w Azji (głów­nie In­diach i Chi­nach), a potem już pra­wie na całym świe­cie. Cy­na­mon po­da­wa­no jako le­kar­stwo na po­pra­wę krą­że­nia, sto­so­wa­no w hi­gie­nie jamy ust­nej, pod­czas pro­ble­mów tra­wien­nych, w bó­lach mię­śnio­wych i men­stru­acyj­nych. Był ra­tun­kiem dla prze­zię­bio­nych. Na­ukow­cy z Pa­ki­sta­nu (Pe­sha­war Agri­cul­tu­ral Uni­ver­si­ty) na pod­sta­wie prze­pro­wa­dzo­nych badań wy­snu­li wnio­sek, że cy­na­mon po­da­wa­ny dia­be­ty­kom zmniej­szał­by moż­li­wość roz­wo­ju cho­ro­by i mi­ni­ma­li­zo­wał roz­wój po­wi­kłań ser­co­wo-na­czy­nio­wych.

Cy­na­mon na od­chu­dza­nie i oczysz­cza­nie or­ga­ni­zmu

Cy­na­mon można dodać nie tylko do ciast. Pa­su­je do her­ba­ty, kawy, na­po­jów mlecz­nych, a nawet mięsa. Miło aro­ma­ty­zu­je na­lew­ki. Może też być ra­tun­kiem dla sma­ko­szy kawy, któ­rym po­da­no ten napój za­pa­rzo­ny w szklan­ce, a któ­rzy nie cier­pią "ce­dze­nia fusów przez zęby". Cy­na­mon skle­ja fusy - kawa sma­ku­je le­piej i wy­god­niej się ją pije.

A skoro już mó­wi­my o je­dze­niu, warto dodać, że przy­pra­wa ta jest sprzy­mie­rzeń­cem od­chu­dza­ją­cych się. Cy­na­mon przy­spie­sza prze­mia­nę ma­te­rii, po­pra­wia pro­ces tra­wie­nia, re­gu­lu­je pracę nerek. Czyli oczysz­cza or­ga­nizm i po­ma­ga w po­zby­ciu się zbęd­nych ki­lo­gra­mów. Cy­na­mon czę­sto jest skład­ni­kiem kre­mów an­ty­ce­lu­li­to­wych. 
Uwaga na olejek eteryczny cynamonu - poprawia apetyt (zwiększa łaknienie), co może być w procesie odchudzania czynnikiem co najmniej kłopotliwym, ale za to przydatnym dla "niejadków".

Przeciwwskazania do stosowania cynamonu

Cynamonu nie powinny używać osoby z chorobami wrzodowymi przewodu pokarmowego i skłonnościami do krwotoków. Ograniczyć cynamon w swojej diecie powinny też kobiety ciężarne - bo nadmiar może doprowadzić do przedwczesnego porodu. No i co wydaje się oczywiste - osoby uczulone na cynamon powinny unikać go w postaci naturalnej jaki i w preparatach.

Cynamon.

Wróg choroby Parkinsona

W badaniach udowodniono, że cynamon zawiera związki, które mogą chronić nas przed schorzeniami takimi, jak choroba Parkinsona czy Alzheimera. Te składniki, gdy wraz z krwią dotrą do mózgu, powstrzymują procesy jego niszczenia (a dokładnie znajdujących się w nim ochronnych białek). Równocześnie hamują gromadzenie się w mózgu tzw. białka tau i powstawanie złogów oraz tzw. blaszek starczych odpowiedzialnych za Obumieranie komórek nerwowych. Wszystko to sprawia, że układ nerwowy dobrze pracuje, a u osoby, która już zachorowała, funkcjonuje znacznie lepiej.
Cenne dodatkowe właściwości

O cynamonie wiadomo, że pomaga przy zaburzeniach trawienia, wzdęciach, nudnościach, biegunce oraz nadkwasocie. Ma również działanie rozgrzewające, dlatego może być dobrym dodatkiem np. do herbaty zimą.

Męż­czy­zno, jeśli chcesz mieć po­wo­dze­nie w mi­ło­ści i w han­dlu, za­wsze przy sobie noś cy­na­mon. Na to stare ma­gicz­ne za­le­ce­nie można dziś już spoj­rzeć na­uko­wo. Cy­na­mon po­pra­wia do­pływ krwi do mózgu, dzię­ki czemu szare ko­mór­ki mają wię­cej tlenu i skład­ni­ków od­żyw­czych. Skut­ku­je to roz­ja­śnie­niem umy­słu, lep­szym za­pa­mię­ty­wa­niem, sil­niej­szą kon­cen­tra­cją, po­pra­wą pa­mię­ci wzro­ko­wej. I tak oto ja­snym się zdaje, że takie zmia­ny w per­cep­cji mogą stać się przy­czyn­kiem do po­wo­dze­nia w in­te­re­sach.

Bystrość umysłu może przełożyć się też na lepsze relacje z ludźmi, ale sekret powodzenia w miłości tkwi raczej w tym, że cynamon zjedzony lub wypity zwiększa ukrwienie wielu narządów wewnętrznych, w tym też tych najistotniejszych z erotycznego punktu widzenia. I stąd już prosta droga do powodzenia w miłości. Bo cynamon jest afrodyzjakiem, który działa głownie na panie.

Cynamon na kichanie i grzyby

Podawanie cynamonu do potraw - zwłaszcza jesienią i zimą - jest uzasadnione nie tylko z wymienionych już wyżej powodów. Kora cynamonu ma właściwości bakteriobójcze i przeciwzapalne, czyli pomaga utrzymać formę w okresach nasilonych przeziębień. Ogranicza też wzrost i rozmnażanie drożdżaków np. męczącego wielu ludzi grzyba Candida. Olejki eteryczne cynamonu zawierają ok. 80 proc. aldehydu cynamonowego (cynamalu), którego syntetyczny analog stosowany jest w rolnictwie jak fungicyd (preparat chemiczny stosowany w zwalczaniu grzybów atakujących rośliny) i środek owadobójczy. Cynamon pomaga zwalczać mdłości - wprawdzie nie tak dobrze jak imbir, ale jednak, zwłaszcza przy dłuższym stosowaniu.

Uroda

By­strość umy­słu może prze­ło­żyć się też na lep­sze re­la­cje z ludź­mi, ale se­kret po­wo­dze­nia w mi­ło­ści tkwi ra­czej w tym, że cy­na­mon zje­dzo­ny lub wy­pi­ty zwięk­sza ukrwie­nie wielu na­rzą­dów we­wnętrz­nych, w tym też tych naj­istot­niej­szych z ero­tycz­ne­go punk­tu wi­dze­nia. I stąd już pro­sta droga do po­wo­dze­nia w mi­ło­ści. Bo cy­na­mon jest afro­dy­zja­kiem, który dzia­ła głow­nie na panie.

Cy­na­mon na ki­cha­nie i grzy­by

Po­da­wa­nie cy­na­mo­nu do po­traw - zwłasz­cza je­sie­nią i zimą - jest uza­sad­nio­ne nie tylko z wy­mie­nio­nych już wyżej po­wo­dów. Kora cy­na­mo­nu ma wła­ści­wo­ści bak­te­rio­bój­cze i prze­ciw­za­pal­ne, czyli po­ma­ga utrzy­mać formę w okre­sach na­si­lo­nych prze­zię­bień. Ogra­ni­cza też wzrost i roz­mna­ża­nie droż­dża­ków np. mę­czą­ce­go wielu ludzi grzy­ba Can­di­da. Olej­ki ete­rycz­ne cy­na­mo­nu za­wie­ra­ją ok. 80 proc. al­de­hy­du cy­na­mo­no­we­go (cy­na­ma­lu), któ­re­go syn­te­tycz­ny ana­log sto­so­wa­ny jest w rol­nic­twie jak fun­gi­cyd (pre­pa­rat che­micz­ny sto­so­wa­ny w zwal­cza­niu grzy­bów ata­ku­ją­cych ro­śli­ny) i śro­dek owa­do­bój­czy. Cy­na­mon po­ma­ga zwal­czać mdło­ści - wpraw­dzie nie tak do­brze jak imbir, ale jed­nak, zwłasz­cza przy dłuż­szym sto­so­wa­niu.

Wła­ści­wo­ści zdro­wot­ne cy­na­mo­nu były wy­ko­rzy­sty­wa­ne od wie­ków. Naj­pierw w Azji (głów­nie In­diach i Chi­nach), a potem już pra­wie na całym świe­cie. Cy­na­mon po­da­wa­no jako le­kar­stwo na po­pra­wę krą­że­nia, sto­so­wa­no w hi­gie­nie jamy ust­nej, pod­czas pro­ble­mów tra­wien­nych, w bó­lach mię­śnio­wych i men­stru­acyj­nych. Był ra­tun­kiem dla prze­zię­bio­nych. Na­ukow­cy z Pa­ki­sta­nu (Pe­sha­war Agri­cul­tu­ral Uni­ver­si­ty) na pod­sta­wie prze­pro­wa­dzo­nych badań wy­snu­li wnio­sek, że cy­na­mon po­da­wa­ny dia­be­ty­kom zmniej­szał­by moż­li­wość roz­wo­ju cho­ro­by i mi­ni­ma­li­zo­wał roz­wój po­wi­kłań ser­co­wo-na­czy­nio­wych.

Cy­na­mon na od­chu­dza­nie i oczysz­cza­nie or­ga­ni­zmu

Cy­na­mon można dodać nie tylko do ciast. Pa­su­je do her­ba­ty, kawy, na­po­jów mlecz­nych, a nawet mięsa. Miło aro­ma­ty­zu­je na­lew­ki. Może też być ra­tun­kiem dla sma­ko­szy kawy, któ­rym po­da­no ten napój za­pa­rzo­ny w szklan­ce, a któ­rzy nie cier­pią "ce­dze­nia fusów przez zęby". Cy­na­mon skle­ja fusy - kawa sma­ku­je le­piej i wy­god­niej się ją pije.

A skoro już mó­wi­my o je­dze­niu, warto dodać, że przy­pra­wa ta jest sprzy­mie­rzeń­cem od­chu­dza­ją­cych się. Cy­na­mon przy­spie­sza prze­mia­nę ma­te­rii, po­pra­wia pro­ces tra­wie­nia, re­gu­lu­je pracę nerek. Czyli oczysz­cza or­ga­nizm i po­ma­ga w po­zby­ciu się zbęd­nych ki­lo­gra­mów. Cy­na­mon czę­sto jest skład­ni­kiem kre­mów an­ty­ce­lu­li­to­wych.
Uwaga na olejek eteryczny cynamonu - poprawia apetyt (zwiększa łaknienie), co może być w procesie odchudzania czynnikiem co najmniej kłopotliwym, ale za to przydatnym dla "niejadków".

Przeciwwskazania do stosowania cynamonu

Cynamonu nie powinny używać osoby z chorobami wrzodowymi przewodu pokarmowego i skłonnościami do krwotoków. Ograniczyć cynamon w swojej diecie powinny też kobiety ciężarne - bo nadmiar może doprowadzić do przedwczesnego porodu. No i co wydaje się oczywiste - osoby uczulone na cynamon powinny unikać go w postaci naturalnej jaki i w preparatach.

Wolność w życiu codziennym – Temat wolności towarzyszy mi od młodego wieku, kiedy zacząłem dostrzegać dysonanse otaczającego świata. Świata, gdzie przez całe wieki walczono o wolność. Przelewano krew, napisano całe biblioteki o niepodległości. Ha – zdobyto ją, a tymczasem trudno jest przejść ulicą w nietypowym ubraniu. A za chodzenie boso, można zostać wyrzuconym z centrum handlowego. Doświadczam tego na własnej skórze. Napiętnowanie niezależności, po tylu latach wojen o wolność!
Gdy przyjrzymy się nowym osiedlom, zobaczymy, jak wiele z nich jest szczelnie ogrodzonych. Jedynie w ramach wymówki można przywołać kwestie bezpieczeństwa. Tu problemem są ogrodzone, zakratowane głowy.
Ciotki, nauczyciele, sąsiedzi rozpowszechniają swoje gombrowiczowskie “SIĘ”. Tak [się] robi, [się] mówi, [się] żyje… aż suma tych kropel przepływa przez nasze synapsy, a ich głębia może kropić na kolejne osoby. Sądzę że musimy nauczyć się korzystać z wygranej przez naszych przodków wolności. Nauczyć się że życie należy do nas i mamy prawo wybrać własną drogę. 
Pamiętam taką sytuację – byłem wtedy w więzieniu. Dostałem celę z widokiem na budynek poza murami. Było to jakieś biuro, prawdopodobnie zajmowało się sprzedażą nieruchomości. Miałem szansę widzieć, przez zakratowane okno, pracującego tam człowieka. Nauczył się on już nie spoglądać w kierunku więzienia choć mury budynku bezpośrednio z nim sąsiadowały. Pracował dość długo, 10 godzin czasem trochę dłużej. Obserwowałem go podczas codziennych medytacji. Zrodził się we mnie pogląd, że tak naprawdę to jesteśmy sobie wzajemnie lustrem. Jego sytuacja niewiele się różniła od mojej. Też miał uniform, mój był zielony, a jego biały, z tym, że miał jeszcze pętlę na szyi w postaci krawata. Nasze cele były podobnej wielkości. Obydwoje mieliśmy kraty w oknach, tyle że on “dla bezpieczeństwa”. Przechadzał się w skupieniu po biurze, zaparzał kawę, przełączał stacje radiowe. Wyglądał identycznie jak reszta współosadzonych. Był dokładnie w tej samej sytuacji co ja. No poza drobnymi wyjątkami. My w celi się częściej śmialiśmy, a on, po godzinach pracy, szedł do sklepu i domu żeby wydać i skonsumować pieniądze które zarobił sprzedając 3/5 swojego życia.
Nie oceniam jego wyborów. Jednak dzięki takim osobom, jak ten pan, wiem że nie zgadzam się na transakcję sprzedaży własnego życia. Szczególnie na warunkach jakie oferuje nam aktualna rzeczywistość. Zabierają nas w wieku 6 lat na “edukację”, aby pokazać jak pracować. Po czym tyraj człowieku do 67 roku życia i wydaj całe zarobione pieniądze na lekarzy. Niedopuszczalne. Nie zamierzam brać w tym udziału. 
Mam pochodzenie romskie. Zostałem niesłusznie skazany za pochodzenie. Pani sędzina nie potrafiła przeskoczyć przez stereotyp, ale to temat na inny artykuł. Zagadnienie wolności jest trudniejsze niż mogłem sądzić na początku tej drogi. Od dwunastu lat prowadzimy wraz z żoną warsztaty rozwoju, z czego osiem w tematyce wolności. Dostrzegam, u siebie i u uczestników parę powtarzających się reakcji, Na jednym z etapów można rozumieć wolność poprzez obrazujące: “…teraz już mi wszystko wolno…”. Nabierając ochoty na robienie rzeczy wbrew wszystkim i wszystkiemu, na zasadzie wypalenia złości i frustracji. Czasem spływa na uczestników ogromna fala miłości. Jeszcze kiedy indziej dociera do nas uświadomiony determinizm wydarzeń. Jest to oczywiście podział umowny. U organicznej istoty nie ma bowiem tak wyraźnych szufladkowych podziałów.
Dzięki tej pracy zrozumieliśmy, że nie ma prawidłowej odpowiedzi, acz drogą do poznania siebie jest przede wszystkim świadomość! I nad tym głównie pracujemy. Trafną okazuje się być również praca nad miłością do samego siebie – nie mówię tu o czymś, co świat zachodni zwykł nazywać „pozytywnym myśleniem”, ale pełnej i głębokiej akceptacji własnych wad i zalet. By móc pozbyć się paranoicznego wyobrażenia, że można nie pasować do sytuacji, że można być odrzuconym.
Stosujemy różne techniki pracy. Jest to swoiste połączenie doświadczeń dramy pedagogicznej, pracy aktora w tym doświadczenia teatrów obrzędowych, tak zwane ćwiczenia wybudzające i wzjemnościowe, praca z głosem, akrobatyka. Każde ćwiczenie jest precyzyjnym narzędziem z jasno określonym celem wynikającym z metodologii i założeń.
WOLNOŚĆ W ŻYCIU CODZIENNYM Będąc jeszcze w Norwegii zbudowałem przyczepę/wóz cygański. Przywieźliśmy ją do Polski i w niej mieszkamy wraz z żoną. Nie ma tam prądu i paru innych “udogodnień”, ale jest za to dużo miłości. Taki dom na kółkach jest konsekwencją świadomości. Jak przyjrzymy się, czego tak naprawdę potrzebujemy, to okazuje się że jest tego mniej niż sądzimy. Henry David Thoreau zakładał się z ludźmi o to, kto dotrze szybciej do pobliskiego miasta – on na piechotę czy oni pociągiem. Gdy ci, próbowali zrozumieć jego motywy, wyjaśniał, że zaczyna iść już teraz, a oni muszą pójść jeszcze na dwa dni do pracy, aby zarobić na ten bilet kolejowy. I Podobnie jest tu – zmywarki, pralki i inne przedmioty wymagają naszego zaangażowania. Świadomość, że możemy je odrzucić jest rodzajem wolności. Są też ciemne strony pracy nad tego typu rozwojem. Otóż… nie ma stąd odwrotu. Jak już dotkniemy i usłyszymy siebie, będziemy mieli odrobinę odwagi, to już nigdy nie da się zagłuszyć otwartego serca i robić wbrew sobie. Nigdy też nie będziemy mogli zrzucić winy na nikogo innego za swoje życie. Nie będzie już żadnego “się”, którym można by wytrzeć usta. Bo ostatecznie wszystko jest konsekwencją naszej własnej, obecnej świadomości.
Z pozdrowieniami z przemijającego świata, Krzysztof Dziwny Gojtowski

Wolność w życiu codziennym

Temat wolności towarzyszy mi od młodego wieku, kiedy zacząłem dostrzegać dysonanse otaczającego świata. Świata, gdzie przez całe wieki walczono o wolność. Przelewano krew, napisano całe biblioteki o niepodległości. Ha – zdobyto ją, a tymczasem trudno jest przejść ulicą w nietypowym ubraniu. A za chodzenie boso, można zostać wyrzuconym z centrum handlowego. Doświadczam tego na własnej skórze. Napiętnowanie niezależności, po tylu latach wojen o wolność!
Gdy przyjrzymy się nowym osiedlom, zobaczymy, jak wiele z nich jest szczelnie ogrodzonych. Jedynie w ramach wymówki można przywołać kwestie bezpieczeństwa. Tu problemem są ogrodzone, zakratowane głowy.
Ciotki, nauczyciele, sąsiedzi rozpowszechniają swoje gombrowiczowskie “SIĘ”. Tak [się] robi, [się] mówi, [się] żyje… aż suma tych kropel przepływa przez nasze synapsy, a ich głębia może kropić na kolejne osoby. Sądzę że musimy nauczyć się korzystać z wygranej przez naszych przodków wolności. Nauczyć się że życie należy do nas i mamy prawo wybrać własną drogę.
Pamiętam taką sytuację – byłem wtedy w więzieniu. Dostałem celę z widokiem na budynek poza murami. Było to jakieś biuro, prawdopodobnie zajmowało się sprzedażą nieruchomości. Miałem szansę widzieć, przez zakratowane okno, pracującego tam człowieka. Nauczył się on już nie spoglądać w kierunku więzienia choć mury budynku bezpośrednio z nim sąsiadowały. Pracował dość długo, 10 godzin czasem trochę dłużej. Obserwowałem go podczas codziennych medytacji. Zrodził się we mnie pogląd, że tak naprawdę to jesteśmy sobie wzajemnie lustrem. Jego sytuacja niewiele się różniła od mojej. Też miał uniform, mój był zielony, a jego biały, z tym, że miał jeszcze pętlę na szyi w postaci krawata. Nasze cele były podobnej wielkości. Obydwoje mieliśmy kraty w oknach, tyle że on “dla bezpieczeństwa”. Przechadzał się w skupieniu po biurze, zaparzał kawę, przełączał stacje radiowe. Wyglądał identycznie jak reszta współosadzonych. Był dokładnie w tej samej sytuacji co ja. No poza drobnymi wyjątkami. My w celi się częściej śmialiśmy, a on, po godzinach pracy, szedł do sklepu i domu żeby wydać i skonsumować pieniądze które zarobił sprzedając 3/5 swojego życia.
Nie oceniam jego wyborów. Jednak dzięki takim osobom, jak ten pan, wiem że nie zgadzam się na transakcję sprzedaży własnego życia. Szczególnie na warunkach jakie oferuje nam aktualna rzeczywistość. Zabierają nas w wieku 6 lat na “edukację”, aby pokazać jak pracować. Po czym tyraj człowieku do 67 roku życia i wydaj całe zarobione pieniądze na lekarzy. Niedopuszczalne. Nie zamierzam brać w tym udziału.
Mam pochodzenie romskie. Zostałem niesłusznie skazany za pochodzenie. Pani sędzina nie potrafiła przeskoczyć przez stereotyp, ale to temat na inny artykuł. Zagadnienie wolności jest trudniejsze niż mogłem sądzić na początku tej drogi. Od dwunastu lat prowadzimy wraz z żoną warsztaty rozwoju, z czego osiem w tematyce wolności. Dostrzegam, u siebie i u uczestników parę powtarzających się reakcji, Na jednym z etapów można rozumieć wolność poprzez obrazujące: “…teraz już mi wszystko wolno…”. Nabierając ochoty na robienie rzeczy wbrew wszystkim i wszystkiemu, na zasadzie wypalenia złości i frustracji. Czasem spływa na uczestników ogromna fala miłości. Jeszcze kiedy indziej dociera do nas uświadomiony determinizm wydarzeń. Jest to oczywiście podział umowny. U organicznej istoty nie ma bowiem tak wyraźnych szufladkowych podziałów.
Dzięki tej pracy zrozumieliśmy, że nie ma prawidłowej odpowiedzi, acz drogą do poznania siebie jest przede wszystkim świadomość! I nad tym głównie pracujemy. Trafną okazuje się być również praca nad miłością do samego siebie – nie mówię tu o czymś, co świat zachodni zwykł nazywać „pozytywnym myśleniem”, ale pełnej i głębokiej akceptacji własnych wad i zalet. By móc pozbyć się paranoicznego wyobrażenia, że można nie pasować do sytuacji, że można być odrzuconym.
Stosujemy różne techniki pracy. Jest to swoiste połączenie doświadczeń dramy pedagogicznej, pracy aktora w tym doświadczenia teatrów obrzędowych, tak zwane ćwiczenia wybudzające i wzjemnościowe, praca z głosem, akrobatyka. Każde ćwiczenie jest precyzyjnym narzędziem z jasno określonym celem wynikającym z metodologii i założeń.
WOLNOŚĆ W ŻYCIU CODZIENNYM Będąc jeszcze w Norwegii zbudowałem przyczepę/wóz cygański. Przywieźliśmy ją do Polski i w niej mieszkamy wraz z żoną. Nie ma tam prądu i paru innych “udogodnień”, ale jest za to dużo miłości. Taki dom na kółkach jest konsekwencją świadomości. Jak przyjrzymy się, czego tak naprawdę potrzebujemy, to okazuje się że jest tego mniej niż sądzimy. Henry David Thoreau zakładał się z ludźmi o to, kto dotrze szybciej do pobliskiego miasta – on na piechotę czy oni pociągiem. Gdy ci, próbowali zrozumieć jego motywy, wyjaśniał, że zaczyna iść już teraz, a oni muszą pójść jeszcze na dwa dni do pracy, aby zarobić na ten bilet kolejowy. I Podobnie jest tu – zmywarki, pralki i inne przedmioty wymagają naszego zaangażowania. Świadomość, że możemy je odrzucić jest rodzajem wolności. Są też ciemne strony pracy nad tego typu rozwojem. Otóż… nie ma stąd odwrotu. Jak już dotkniemy i usłyszymy siebie, będziemy mieli odrobinę odwagi, to już nigdy nie da się zagłuszyć otwartego serca i robić wbrew sobie. Nigdy też nie będziemy mogli zrzucić winy na nikogo innego za swoje życie. Nie będzie już żadnego “się”, którym można by wytrzeć usta. Bo ostatecznie wszystko jest konsekwencją naszej własnej, obecnej świadomości.
Z pozdrowieniami z przemijającego świata, Krzysztof Dziwny Gojtowski

7 praktyk do zmiany nastroju: – Oto siedem praktyk, które pomogą Ci czerpać natychmiastowe korzyści ze zmiany nastroju.

1. Zrób Coś Miłego Dla Kogoś.

Dobre uczynki prowadzą do dobrego samopoczucia. Każdy, kto zapłacił z góry za kawę w Starbucksie lub pomógł starszej osobie przejść przez ulicę jest świadomy tego fenomenu. Jednak często pochłonięci naszym życiem zapominamy o praktykowaniu aktów dobroci, które sprawiają, że sami (I INNI) czujemy się tak cholernie dobrze. Badania wskazują, że dając innym, stajesz się szczęśliwszy (a szczęśliwsi ludzie dają więcej innym). Zatem pojmij życzliwość i hojność i poczuj się od razu lepiej.

2. Ćwiczenia.

Ćwiczenie jest ostatecznym wzmacniaczem zdrowego nastroju. Badania wykazały, że ćwiczenia mogą nawet poprawić nastrój u ludzi cierpiących na depresję. Ruch Twojego ciała (w dowolny sposób!) wytwarza endorfiny i stamtąd jest już tylko z górki.

3. Praktykuj Medytację Miłości I Życzliwości.

Medytacja jest generalnie niesamowita. Praktyka życzliwości i miłości w szczególności wykazała generowanie pozytywnych emocji, które z kolei prowadzą do wielu innych korzyści – większej uważności, poczucia celu, zmniejszenie problemów z chorobą i tak dalej. Dodatkowo może pomóc przedłużyć miłość i współczucie dla osoby, która prawdopodobnie najbardziej tego potrzebuje: samego siebie!

4. Daj Się Pochłonąć.

Ten niemal magiczny stan bycia, gdy jesteś całkowicie zanurzony w zadaniu, jest fantastyczny. Czas zatrzymuje się, jesteś całkowicie skupiony – zostawiłeś wszystko oprócz tego nad czym pracujesz. Badania sugerują, że ludzie, którzy mają takie stany regularnie są szczęśliwsi. Wydobywanie pomysłów z Twojej własnej głowy to najlepsze uczucie i sedno tego stanu.

5. Spójrz Na Trzy Dobre Rzeczy.

Poświęcenie czasu na pisanie o trzech dobrych rzeczach, które wydarzyły się każdego dnia (i dlaczego) może sprawić, że poczujesz się fantastycznie. Ten rodzaj zadania skupia Twoją uwagę na tym co dobre, zwiększa optymistyczne nastawienie mózgu i okazywanie uznania za wszystko, co warto docenić w swoim życiu.

6. Obejmij To.

Ludzki dotyk jest wszystkim. W kulturze zachodniej, możemy uciekać od niego, ale to niezwykle ważne dla zdrowia i szczęścia. Uwalnia nawet oksytocynę, hormon „łączenia”, który pomaga nam poczuć się bardziej związanym. Spróbuj dotknąć kogoś na kim Ci zależy – przytulić, zrobić masaż, trzymać się za ręce – nawet delikatnie dotykając ramię przyjaciela lub plecy pokazujemy wsparcie i opiekę. Najmniejszy dotyka może sprawić, że poczujemy się bardziej związani z innymi, a to murowana droga do szczęścia.

7. Tańcz.

Potańcówka, czy to z 700 Twoimi najbliższymi przyjaciółmi lub solo w kuchni jest natychmiastowym lekiem na bluesa. Po naukowej stronie, ostatnie badania nastolatek wykazały, że taniec ma bardzo pozytywne i długotrwałe efekty. Ci którzy wygłupiali się w salonie do „Happy” Pharrella wiedzą, że to prawie niemożliwe, aby wpaść w pochmurny nastrój, gdy skaczesz jak małe dziecko.

http://www.omsica.pl/blog/7-naukowo-udowodnionych-sposobow-aby-byc-szczesliwszym/#sthash.tLG42dOo.dpuf

7 praktyk do zmiany nastroju:

Oto siedem praktyk, które pomogą Ci czerpać natychmiastowe korzyści ze zmiany nastroju.

1. Zrób Coś Miłego Dla Kogoś.

Dobre uczynki prowadzą do dobrego samopoczucia. Każdy, kto zapłacił z góry za kawę w Starbucksie lub pomógł starszej osobie przejść przez ulicę jest świadomy tego fenomenu. Jednak często pochłonięci naszym życiem zapominamy o praktykowaniu aktów dobroci, które sprawiają, że sami (I INNI) czujemy się tak cholernie dobrze. Badania wskazują, że dając innym, stajesz się szczęśliwszy (a szczęśliwsi ludzie dają więcej innym). Zatem pojmij życzliwość i hojność i poczuj się od razu lepiej.

2. Ćwiczenia.

Ćwiczenie jest ostatecznym wzmacniaczem zdrowego nastroju. Badania wykazały, że ćwiczenia mogą nawet poprawić nastrój u ludzi cierpiących na depresję. Ruch Twojego ciała (w dowolny sposób!) wytwarza endorfiny i stamtąd jest już tylko z górki.

3. Praktykuj Medytację Miłości I Życzliwości.

Medytacja jest generalnie niesamowita. Praktyka życzliwości i miłości w szczególności wykazała generowanie pozytywnych emocji, które z kolei prowadzą do wielu innych korzyści – większej uważności, poczucia celu, zmniejszenie problemów z chorobą i tak dalej. Dodatkowo może pomóc przedłużyć miłość i współczucie dla osoby, która prawdopodobnie najbardziej tego potrzebuje: samego siebie!

4. Daj Się Pochłonąć.

Ten niemal magiczny stan bycia, gdy jesteś całkowicie zanurzony w zadaniu, jest fantastyczny. Czas zatrzymuje się, jesteś całkowicie skupiony – zostawiłeś wszystko oprócz tego nad czym pracujesz. Badania sugerują, że ludzie, którzy mają takie stany regularnie są szczęśliwsi. Wydobywanie pomysłów z Twojej własnej głowy to najlepsze uczucie i sedno tego stanu.

5. Spójrz Na Trzy Dobre Rzeczy.

Poświęcenie czasu na pisanie o trzech dobrych rzeczach, które wydarzyły się każdego dnia (i dlaczego) może sprawić, że poczujesz się fantastycznie. Ten rodzaj zadania skupia Twoją uwagę na tym co dobre, zwiększa optymistyczne nastawienie mózgu i okazywanie uznania za wszystko, co warto docenić w swoim życiu.

6. Obejmij To.

Ludzki dotyk jest wszystkim. W kulturze zachodniej, możemy uciekać od niego, ale to niezwykle ważne dla zdrowia i szczęścia. Uwalnia nawet oksytocynę, hormon „łączenia”, który pomaga nam poczuć się bardziej związanym. Spróbuj dotknąć kogoś na kim Ci zależy – przytulić, zrobić masaż, trzymać się za ręce – nawet delikatnie dotykając ramię przyjaciela lub plecy pokazujemy wsparcie i opiekę. Najmniejszy dotyka może sprawić, że poczujemy się bardziej związani z innymi, a to murowana droga do szczęścia.

7. Tańcz.

Potańcówka, czy to z 700 Twoimi najbliższymi przyjaciółmi lub solo w kuchni jest natychmiastowym lekiem na bluesa. Po naukowej stronie, ostatnie badania nastolatek wykazały, że taniec ma bardzo pozytywne i długotrwałe efekty. Ci którzy wygłupiali się w salonie do „Happy” Pharrella wiedzą, że to prawie niemożliwe, aby wpaść w pochmurny nastrój, gdy skaczesz jak małe dziecko.

http://www.omsica.pl/blog/7-naukowo-udowodnionych-sposobow-aby-byc-szczesliwszym/#sthash.tLG42dOo.dpuf

Uwolnić się od opinii innych ludzi. – Przypatrz się swemu życiu i zobacz, jak jego pustkę wypełniłeś innymi ludźmi.

W konsekwencji dusisz się nimi.
Zauważ, jak oni kontrolują twoje zachowanie poprzez akceptację albo wyrazy dezaprobaty.

Dzięki swej obecności łagodzą poczucie osamotnienia; podnoszą cię na duchu przez pochwały ale też stają się przyczyną rozpaczy poprzez krytykę i odrzucenie.

Przyjrzyj się sobie uważnie i zobacz, jak prawie każdy moment swego życia poświęcasz na zjednywanie sobie ludzi, na pochlebianie im, i to niezależnie od tego, czy są to żyjący czy zmarli.

Żyjesz według ich norm, zgodnie z ich standardami, szukasz ich towarzystwa, pragniesz ich miłości, boisz się, by cię nie wyśmiali, tęsknisz za ich poklaskiem, potulnie poddajesz się narzuconym wyrzutom sumienia; przeraża cię myśl postępowania wbrew modzie czy to w sposobie ubierania, mówienia, postępowania, czy nawet myślenia.

Zauważ, że nawet kiedy kontrolujesz innych, jesteś od nich zależny i przez nich zniewolony. Inni ludzie tak dalece stali się częścią twego bytu, że nawet nie jesteś w stanie wyobrazić sobie życia bez ich nieustannej kontroli.
Jest faktem, że zdołali ciebie przekonać, iż gdybyś kiedykolwiek uwolnił się od nich, to staniesz się wyspą — samotną, ponurą, bez miłości.

Tymczasem prawda wygląda dokładnie odwrotnie.

Jakże możesz kogoś kochać, kto cię zniewolił?
Możesz tylko pożądać, potrzebować, być zależnym, bać się i być kontrolowanym. Miłość można spotkać tylko tam, gdzie nie ma lęku i gdzie panuje wolność.
Jak możesz osiągnąć taką wolność?
Posługując się dwojaką bronią w zwalczaniu twojej zależności i zniewolenia. Po pierwsze, samoświadomością.
Jest rzeczą prawie niemożliwą, by ktoś, obserwując stale głupotę bycia zależnym, pozostał w tej zależności i zniewoleniu.
Jednakże osobie poddanej nałogowi innych ludzi samoświadomość może nie wystarczyć. Musisz poświęcać czas tym czynnościom, które kochasz.
Musisz odkryć pracę, której dokonujesz nie ze względu na jej użyteczność, ale ze względu na nią samą, niezależnie od tego, czy przyniesie ci ona sukces czy nie, czy będziesz chwalony czy nie, czy będziesz kochany i podziwiany czy nie, niezależnie od tego, czy ludzie ją znają i będą za nią wdzięczni czy nie.
Czy istnieją w twoim życiu zajęcia, którym się oddajesz po prostu dlatego, że sprawiają ci przyjemność i pochłaniają całą twoją istotę?
Odkryj je, poświęcaj im swoją uwagę, gdyż one będą twoją przepustką do wolności i miłości. Tymczasem prawdopodobnie zostałeś poddany praniu mózgu i przyjąłeś konsumpcyjny sposób myślenia, który można przedstawić w następujący sposób: radość z poezji, pejzażu czy fragmentu utworu muzycznego wydaje się stratą czasu; ty musisz napisać poemat albo stworzyć dzieło muzyczne czy dzieło sztuki.
W zasadzie stworzenie dzieła samo w sobie nie ma wielkiej wartości; twoje dzieło musi zostać poznane. Jakąż może ono mieć wartość, jeśli nikt go nie poznał? A nawet jeśli jest ono znane, to jeszcze nic nie znaczy, jeśli nie jest oklaskiwane i chwalone przez ludzi.
Twoje dzieło zyska największą wartość, jeśli zdobędzie popularność i jeśli będzie się sprzedawać!

Tak oto na powrót znalazłeś się w ramionach i pod kontrolą ludzi.

Według nich o wartości jakiegoś działania czy dzieła decyduje nie to, że zostało wykonane, że jest kochane i że jest źródłem radości samo w sobie, ale fakt, że pozwoliło odnieść sukces. Królewska droga do mistyki i do Rzeczywistości nie prowadzi przez świat ludzi.
Wiedzie ona przez świat czynności, które się wykonuje dla nich samych niezależnie od perspektywy sukcesu czy zarobku.
Przeciwnie do tego, w co się powszechnie wierzy, lekarstwem na miłość i samotność nie jest towarzystwo innych ludzi, ale kontakt z Rzeczywistością.

W chwili gdy dotkniesz tej Rzeczywistości, zrozumiesz, na czym polega wolność i miłość.
Wolność od łudzi — inaczej mówiąc, zdolność do prawdziwej miłości. Nie myśl, że warunkiem narodzin miłości w twoim sercu jest spotkanie z ludźmi. To nie będzie miłość, ale czyjś urok.

Miłość rodzi się w twym sercu raczej dzięki pełnemu uwagi kontaktowi z Rzeczywistością.
Nie jest to miłość dla jakiejś szczególnej osoby czy rzeczy, ale jest to czyste odczucie miłości, to rzeczywistość miłości, to stosunek i postawa miłości.
Taka miłość będzie następnie z Ciebie promieniować na zewnątrz — na świat rzeczy i osób.

Jeśli pragniesz, by taka miłość zaistniała w twoim życiu, to musisz zerwać z wewnętrzną zależnością od innych ludzi. Wtedy uświadomisz sobie jej istnienie. To, że zawsze była w Tobie.
Aby to zrozumieć, trzeba zaangażować się w sprawy, które kochasz dla nich samych.

A. de Mello Wezwanie do miłości

Uwolnić się od opinii innych ludzi.

Przypatrz się swemu życiu i zobacz, jak jego pustkę wypełniłeś innymi ludźmi.

W konsekwencji dusisz się nimi.
Zauważ, jak oni kontrolują twoje zachowanie poprzez akceptację albo wyrazy dezaprobaty.

Dzięki swej obecności łagodzą poczucie osamotnienia; podnoszą cię na duchu przez pochwały ale też stają się przyczyną rozpaczy poprzez krytykę i odrzucenie.

Przyjrzyj się sobie uważnie i zobacz, jak prawie każdy moment swego życia poświęcasz na zjednywanie sobie ludzi, na pochlebianie im, i to niezależnie od tego, czy są to żyjący czy zmarli.

Żyjesz według ich norm, zgodnie z ich standardami, szukasz ich towarzystwa, pragniesz ich miłości, boisz się, by cię nie wyśmiali, tęsknisz za ich poklaskiem, potulnie poddajesz się narzuconym wyrzutom sumienia; przeraża cię myśl postępowania wbrew modzie czy to w sposobie ubierania, mówienia, postępowania, czy nawet myślenia.

Zauważ, że nawet kiedy kontrolujesz innych, jesteś od nich zależny i przez nich zniewolony. Inni ludzie tak dalece stali się częścią twego bytu, że nawet nie jesteś w stanie wyobrazić sobie życia bez ich nieustannej kontroli.
Jest faktem, że zdołali ciebie przekonać, iż gdybyś kiedykolwiek uwolnił się od nich, to staniesz się wyspą — samotną, ponurą, bez miłości.

Tymczasem prawda wygląda dokładnie odwrotnie.

Jakże możesz kogoś kochać, kto cię zniewolił?
Możesz tylko pożądać, potrzebować, być zależnym, bać się i być kontrolowanym. Miłość można spotkać tylko tam, gdzie nie ma lęku i gdzie panuje wolność.
Jak możesz osiągnąć taką wolność?
Posługując się dwojaką bronią w zwalczaniu twojej zależności i zniewolenia. Po pierwsze, samoświadomością.
Jest rzeczą prawie niemożliwą, by ktoś, obserwując stale głupotę bycia zależnym, pozostał w tej zależności i zniewoleniu.
Jednakże osobie poddanej nałogowi innych ludzi samoświadomość może nie wystarczyć. Musisz poświęcać czas tym czynnościom, które kochasz.
Musisz odkryć pracę, której dokonujesz nie ze względu na jej użyteczność, ale ze względu na nią samą, niezależnie od tego, czy przyniesie ci ona sukces czy nie, czy będziesz chwalony czy nie, czy będziesz kochany i podziwiany czy nie, niezależnie od tego, czy ludzie ją znają i będą za nią wdzięczni czy nie.
Czy istnieją w twoim życiu zajęcia, którym się oddajesz po prostu dlatego, że sprawiają ci przyjemność i pochłaniają całą twoją istotę?
Odkryj je, poświęcaj im swoją uwagę, gdyż one będą twoją przepustką do wolności i miłości. Tymczasem prawdopodobnie zostałeś poddany praniu mózgu i przyjąłeś konsumpcyjny sposób myślenia, który można przedstawić w następujący sposób: radość z poezji, pejzażu czy fragmentu utworu muzycznego wydaje się stratą czasu; ty musisz napisać poemat albo stworzyć dzieło muzyczne czy dzieło sztuki.
W zasadzie stworzenie dzieła samo w sobie nie ma wielkiej wartości; twoje dzieło musi zostać poznane. Jakąż może ono mieć wartość, jeśli nikt go nie poznał? A nawet jeśli jest ono znane, to jeszcze nic nie znaczy, jeśli nie jest oklaskiwane i chwalone przez ludzi.
Twoje dzieło zyska największą wartość, jeśli zdobędzie popularność i jeśli będzie się sprzedawać!

Tak oto na powrót znalazłeś się w ramionach i pod kontrolą ludzi.

Według nich o wartości jakiegoś działania czy dzieła decyduje nie to, że zostało wykonane, że jest kochane i że jest źródłem radości samo w sobie, ale fakt, że pozwoliło odnieść sukces. Królewska droga do mistyki i do Rzeczywistości nie prowadzi przez świat ludzi.
Wiedzie ona przez świat czynności, które się wykonuje dla nich samych niezależnie od perspektywy sukcesu czy zarobku.
Przeciwnie do tego, w co się powszechnie wierzy, lekarstwem na miłość i samotność nie jest towarzystwo innych ludzi, ale kontakt z Rzeczywistością.

W chwili gdy dotkniesz tej Rzeczywistości, zrozumiesz, na czym polega wolność i miłość.
Wolność od łudzi — inaczej mówiąc, zdolność do prawdziwej miłości. Nie myśl, że warunkiem narodzin miłości w twoim sercu jest spotkanie z ludźmi. To nie będzie miłość, ale czyjś urok.

Miłość rodzi się w twym sercu raczej dzięki pełnemu uwagi kontaktowi z Rzeczywistością.
Nie jest to miłość dla jakiejś szczególnej osoby czy rzeczy, ale jest to czyste odczucie miłości, to rzeczywistość miłości, to stosunek i postawa miłości.
Taka miłość będzie następnie z Ciebie promieniować na zewnątrz — na świat rzeczy i osób.

Jeśli pragniesz, by taka miłość zaistniała w twoim życiu, to musisz zerwać z wewnętrzną zależnością od innych ludzi. Wtedy uświadomisz sobie jej istnienie. To, że zawsze była w Tobie.
Aby to zrozumieć, trzeba zaangażować się w sprawy, które kochasz dla nich samych.

A. de Mello Wezwanie do miłości

Źródło:

zenforest.wordpress.com/

Wielki sprawdzian. – Jak możemy zaobserwować, te wszystkie rzeczy, które dzieją się we wszechświecie, w świecie, w naszym życiu, wpływają na nas, jak gdyby były kokonem, co oślepia całym światłem. Katastrofy naturalne pogrążają nas w bólu, powodują strach, chaos i niepewność. Łzy i lamenty wydają się głosić, że koniec jest bliski. Podobnie jest, gdy gąsienica zaczyna swoją metamorfozę: Ona czuje, że zbliża się jej godzina, myśli, że umrze, nie wie, że ten proces skończy jej czołganie się i zacznie latać przez życie rozwijając swoje piękne skrzydła. Zaufaj, transformacja przyspiesza w obecnych czasach- to jest wielki sprawdzian, ogromna próba, która daje nam życie w tych nowych czasach. 

Z punktu widzenia rozumu, może się to wydawać, kpiną losu, że przez całą twoją drogę życiową, twierdzono, byś przełamywał twoją zbroję i otworzył się na swój wewnętrzny świat, gdy sygnały wskazują, że krytyczna faza zaczyna się, tam gdzie chcesz chronić się, aby uniknąć zranienia. Nie ma żadnych błędów, nikt cię nie oszukał. Podjąłeś odpowiednie kroki, podążając za swoim mądrym wewnętrznym głosem, teraz trzeba utrzymać zaufanie do światła swojego serca. Wiara jest twoim najlepszym sprzymierzeńcem, będąc skoncentrowanym na sercu, pozwoli Ci patrzeć poza strachem.  

Będziesz wiedział, że w tym, co inni nazywają beznadziejnośią, zamieszkuje nadzieja, która czyni nas bardziej ludzkimi.

Gdzie twój umysł zobaczy chaos, twoje serce będzie widzieć oczekiwanie zmiany, które nas wzruszają i podnoszą. Przekonasz się, że nie istnieją granice, ale miłość w działaniu, która objawia się w kampaniach solidarnościowych, bohaterskich czynach, szlachetnych gestach i bratnich rękach, które przeplatają się, by tworzyć ciepły świetlisty materiał. Wszystko zmienia swój poziom wibracji, nic nie będzie takie samo, chociaż wiadomości podtrzymują odwrotnie, nie obawiaj się, pozostań w świetle, w harmonii. 

W te czasy głębokich zmian, nie ma płaczących martwych, tylko duchy świętujące tą ogromną odwagę ośmielić się żyć tego fantastycznego ludzkiego doświadczenia, wiążąc niebo i ziemię. Nic nie umiera, wszystko się zmienia. Po prostu musimy się otworzyć i nie opierać się zmianom, które pomagają rozkwitać nowej ludzkości. Nawet jak czujesz się bardzo zmęczony, utrzymuj się ufny, przetrwaj w miłości. Otwórz swoje serce jeszcze bardziej. Za pomocą zewnętrznej agitacji rozpoznajemy, czy pokój był wewnętrzny czy z powodu spokojnego środowiska. Jesteśmy gąsienicą przeżywając transmutację, która odradza nas w świetle świadomości.

Musimy pamiętać, że nasza podświadomość jest konstruktorem naszego ciała i działa przez całą dobę. Ingerujemy w jej wzorce życiowe, pozwalając i robiąc miejsce na negatywne myśli. Trzeba uleczyć podświadomość zadanie znajdujące rozwiązanie na każdy problem, przed snem, a otrzymasz odpowiedź. Bardzo szczegółowo też, trzeba obserwować swoje myśli, ponieważ każda myśl akceptowana jako rzeczywistość, jest wysyłana z mózgu do splotu słonecznego, nasz mózg abdominalny, jest materializowany jako rzeczywistość. Uznaj, że można odbudować siebie, po prostu dając nowy plan dla twojej podświadomości.

Skłonnością podświadomości jest zachowanie naszego życia, pracując poprzez swój świadomy umysł, karmi naszą podświadomość afirmatywnymi frazami. Nasza podświadomość, zawsze je produkuje, w zależności od naszych mentalnych wzorców, cyklicznie mamy nowe ciało, zmień swoje ciało, zmieniając swoje myśli. Normalne jest, być zdrowym; nieprawidłowe jest być chorym. Pamiętaj, że w nas jest zasada harmonii. Microcosmos Myśli o zazdrości, strachu, obawie i niepokoju niszczą i zniszczą nerwy i gruczoły, więc pojawiają się choroby. To co stwierdzimy świadomie i jesteśmy przekonani o tym, będzie objawiać się w naszym umyśle, ciele i życiu.

Wielki sprawdzian, polega na tym, by kontynuować naszą drogę z wiarą, na drodze miłości, akceptując to, co się dzieje, bo wszystko, absolutnie wszystko, pomaga nam stać się wrażliwym, uczłowieczyć się i ewoluować. W tym nowym świcie, niech dobrostan króluje w twoim życiu.

Aguila Mirko

Wielki sprawdzian.

Jak możemy zaobserwować, te wszystkie rzeczy, które dzieją się we wszechświecie, w świecie, w naszym życiu, wpływają na nas, jak gdyby były kokonem, co oślepia całym światłem. Katastrofy naturalne pogrążają nas w bólu, powodują strach, chaos i niepewność. Łzy i lamenty wydają się głosić, że koniec jest bliski. Podobnie jest, gdy gąsienica zaczyna swoją metamorfozę: Ona czuje, że zbliża się jej godzina, myśli, że umrze, nie wie, że ten proces skończy jej czołganie się i zacznie latać przez życie rozwijając swoje piękne skrzydła. Zaufaj, transformacja przyspiesza w obecnych czasach- to jest wielki sprawdzian, ogromna próba, która daje nam życie w tych nowych czasach.

Z punktu widzenia rozumu, może się to wydawać, kpiną losu, że przez całą twoją drogę życiową, twierdzono, byś przełamywał twoją zbroję i otworzył się na swój wewnętrzny świat, gdy sygnały wskazują, że krytyczna faza zaczyna się, tam gdzie chcesz chronić się, aby uniknąć zranienia. Nie ma żadnych błędów, nikt cię nie oszukał. Podjąłeś odpowiednie kroki, podążając za swoim mądrym wewnętrznym głosem, teraz trzeba utrzymać zaufanie do światła swojego serca. Wiara jest twoim najlepszym sprzymierzeńcem, będąc skoncentrowanym na sercu, pozwoli Ci patrzeć poza strachem.

Będziesz wiedział, że w tym, co inni nazywają beznadziejnośią, zamieszkuje nadzieja, która czyni nas bardziej ludzkimi.

Gdzie twój umysł zobaczy chaos, twoje serce będzie widzieć oczekiwanie zmiany, które nas wzruszają i podnoszą. Przekonasz się, że nie istnieją granice, ale miłość w działaniu, która objawia się w kampaniach solidarnościowych, bohaterskich czynach, szlachetnych gestach i bratnich rękach, które przeplatają się, by tworzyć ciepły świetlisty materiał. Wszystko zmienia swój poziom wibracji, nic nie będzie takie samo, chociaż wiadomości podtrzymują odwrotnie, nie obawiaj się, pozostań w świetle, w harmonii.

W te czasy głębokich zmian, nie ma płaczących martwych, tylko duchy świętujące tą ogromną odwagę ośmielić się żyć tego fantastycznego ludzkiego doświadczenia, wiążąc niebo i ziemię. Nic nie umiera, wszystko się zmienia. Po prostu musimy się otworzyć i nie opierać się zmianom, które pomagają rozkwitać nowej ludzkości. Nawet jak czujesz się bardzo zmęczony, utrzymuj się ufny, przetrwaj w miłości. Otwórz swoje serce jeszcze bardziej. Za pomocą zewnętrznej agitacji rozpoznajemy, czy pokój był wewnętrzny czy z powodu spokojnego środowiska. Jesteśmy gąsienicą przeżywając transmutację, która odradza nas w świetle świadomości.

Musimy pamiętać, że nasza podświadomość jest konstruktorem naszego ciała i działa przez całą dobę. Ingerujemy w jej wzorce życiowe, pozwalając i robiąc miejsce na negatywne myśli. Trzeba uleczyć podświadomość zadanie znajdujące rozwiązanie na każdy problem, przed snem, a otrzymasz odpowiedź. Bardzo szczegółowo też, trzeba obserwować swoje myśli, ponieważ każda myśl akceptowana jako rzeczywistość, jest wysyłana z mózgu do splotu słonecznego, nasz mózg abdominalny, jest materializowany jako rzeczywistość. Uznaj, że można odbudować siebie, po prostu dając nowy plan dla twojej podświadomości.

Skłonnością podświadomości jest zachowanie naszego życia, pracując poprzez swój świadomy umysł, karmi naszą podświadomość afirmatywnymi frazami. Nasza podświadomość, zawsze je produkuje, w zależności od naszych mentalnych wzorców, cyklicznie mamy nowe ciało, zmień swoje ciało, zmieniając swoje myśli. Normalne jest, być zdrowym; nieprawidłowe jest być chorym. Pamiętaj, że w nas jest zasada harmonii. Microcosmos Myśli o zazdrości, strachu, obawie i niepokoju niszczą i zniszczą nerwy i gruczoły, więc pojawiają się choroby. To co stwierdzimy świadomie i jesteśmy przekonani o tym, będzie objawiać się w naszym umyśle, ciele i życiu.

Wielki sprawdzian, polega na tym, by kontynuować naszą drogę z wiarą, na drodze miłości, akceptując to, co się dzieje, bo wszystko, absolutnie wszystko, pomaga nam stać się wrażliwym, uczłowieczyć się i ewoluować. W tym nowym świcie, niech dobrostan króluje w twoim życiu.

Aguila Mirko

Dom z duszą... – Każdy z nas chce mieć „dom z duszą” – dom, w którym czujemy się naprawdę dobrze, spokojnie, radośnie i harmonijnie; dom, który jest pełen energii miłości, dobrobytu oraz zdrowia jego mieszkańców. Któż nie chciałby żyć w takim domu?

Niewielu z nas jednak zdaje sobie sprawę z tego, że nasz dom naprawdę ma duszę – pole energetyczne, które nieustannie wymienia z nami swoją energię.
Teraz, gdybyś wiedział, że Twój dom naprawdę ma duszę, czy nie zrobiłbyś wszystkiego, aby czuła się lepiej?

Oczywiście, że zrobiłbyś. Zaraz wytłumaczę Ci dlaczego. 

„Ciało i duch” Twojego domu

Tak jak nie ma dwóch takich samych osób, tak nie ma dwóch takich samych domów. Każde miejsce posiada swoją własną unikalną energię, ukształtowaną przez jego architekta, mieszkańców, środowisko i tyle innych czynników. Tę unikalną energię, nazywamy duszą domu. W pismach wedyjskich nosi ona nazwę Vastu Purusha – „duch przestrzeni”.

Vastu Purusha jest przedstawiany jako człowiek siedzący w specyficznej pozycji, idealnie dopasowanej do kształtu kwadratu, z głową zwróconą w kierunku północno-wschodnim, zaś stopami w kierunku południowo-zachodnim. (Przy okazji: to jedna z przyczyn, dla których domy i mieszkania w kształcie kwadratu są najlepsze według Vastu – dzięki temu Vastu Purusha nie musi dopasowywać się do jakiejś nienaturalnej pozycji, ani żadna z części jego „ciała” nie jest poza mieszkaniem.) Możesz zobaczyć to na obrazku do tego tekstu. 

Możemy nazwać to pole energetyczne również ciałem Twojego domu czy mieszkania – i dokładnie tak samo, jak Twoje ciało nie będzie czuło się dobrze, jeśli nie zapewnisz mu odpowiedniej ilości pożywienia, energii lub słońca, tudzież obciążysz je nadmiernym balastem… Tak „ciało” Vastu Purushy, ducha Twojego domu, nie będzie „czuło się dobrze”, jeśli nie zapewnisz mu wystarczającej ilości energii, światła słonecznego lub obciążysz je nadmiernym balastem. To zaś, jak się pewnie domyślasz, będzie miało bezpośredni wpływ na Twoje samopoczucie.

Jak się ma dusza Twojego domu?

Cała nauka Vastu opiera się na diagnozie zaburzeń w „ciele” i „duchu” Twojego domu. W taki sam sposób, jak lekarz może zdiagnozować chorobę w Twoim ciele poprzez analizę symptomów oraz badania, tak dobry konsultant Vastu może zdiagnozować stan energetyczny Twojego domu poprzez analizę jego planu oraz symptomów jego mieszkańców.

Jakie są symptomy zaburzonej energii domu?

- ludzie żyjący w tym miejscu często czują, że nie mają energii i mogą czuć się ciągle zmęczeni

- problemy ze zdrowiem mogą się pojawiać bardzo często – zwłaszcza bóle głowy, problemy z kręgosłupem, trawieniem oraz snem

- mieszkańcy tego miejsca mogą często się kłócić i wchodzić w konflikty

- mogą pojawiać się znaczące problemy w przepływie pieniędzmi

Jakie są najczęstsze tego powody?

Nieharmonijna rotacja budynku – to najczęstszy problem. Jeśli miejsce, w którym żyjesz (niezależnie od tego, czy jest to dom czy mieszkanie) nie ma odpowiedniej rotacji, czyli idealnego dopasowania do kierunków świata, wtedy niektóre części Vastu Purushy są „poza” budynkiem. Istnieje głębokie naukowe wytłumaczenie, dlaczego tak ważne jest, aby dom miał rotację idealnie dopasowaną do kierunków świata – można by o tym napisać osobny artykuł. Tutaj wystarczy napisać, że jeśli rotacja budynku nie jest idealna, wtedy Twój dom nie jest właściwie dostrojony do pola elektromagnetycznego samej Ziemi.

Niewystarczająca ilość słońca – jeśli miejsce, w którym żyjesz, nie ma wystarczająco dużo okien, wtedy Vastu Purusha, duch Twojego domu, nie otrzymuje wystarczającej ilości energii słonecznej. Gdy zaś to się dzieje, wtedy także mieszkańcy tego domu będą często czuli się zmęczeni i pozbawieni energii – a mogą nawet pojawić się choroby.

Zbyt duże obciążenie – tak jak niektóre części Twojego ciała są bardziej wrażliwe niż inne i nie powinno się ich obciążać zbytnim ciężarem, tak niektóre części „ciała” Vastu Purushy są bardzo wrażliwe i powinny pozostać puste i otwarte. Gdy zaś w tych miejscach znajdują się ściany lub meble, wtedy mogą pojawić się poważne problemy ze zdrowiem, zwłaszcza z kręgosłupem.

Niewystarczająca ilość przestrzeni – to kolejny częsty problem. Jeśli zbyt wiele osób żyje na zbyt małej przestrzeni, wtedy Vastu Purusha nie może obdarzyć ich wystarczającą ilością energii i często będą czuli się zmęczeni. Mieszkańcy takiego miejsca mogą też często czuć się przez to nerwowi i kłócić się ze sobą. Jednakże zbyt duża przestrzeń także nie jest wskazana. Trzeba zachować balans.

Nieprawidłowo umieszczony pokój lub wejście – jeśli kuchnia, łazienka, sypialnia czy wejście domu są umieszczone w nieprawidłowy sposób, może to prowadzić do kolejnych poważnych problemów, a często chorób – to dlatego, że może to spowodować dużą dysharmonię pomiędzy pięcioma żywiołami. 

Zamknięcie na wpływy planetarne – jeśli pewne korzystne wpływy planeterne, czy to w Twoim indywidualnym horoskopie, czy w „ciele” Vastu są zamknięte, wtedy znów duch Vastu nie może otrzymać wystarczającej ilości energii, co prowadzi do braku energii w danych sferach życia u mieszkańców tego miejsca.

Biorąc to wszystko pod uwagę, łatwo jest zrozumieć, dlaczego poprzez uzdrowienie swojego domu, dosłownie uzdrawiasz swoje życie. Twój dom jest dosłownie metaforą Twojego życia – i zawsze idealną. Każde zaburzenie i każda dysharmonia, jakich doświadczasz w swoim życiu, odnajdziesz także w swoim domu. Ale jest też dobra wiadomość: gdy uzdrawiasz swój domu dzięki nauce Vastu, możesz dosłownie uzdrowić swoje życie. My doświadczyliśmy tego w życiu jak nikt inny. (Możesz przeczytać tutaj więcej o naszym osobistym doświadczeniu.)

Dom z duszą...

Każdy z nas chce mieć „dom z duszą” – dom, w którym czujemy się naprawdę dobrze, spokojnie, radośnie i harmonijnie; dom, który jest pełen energii miłości, dobrobytu oraz zdrowia jego mieszkańców. Któż nie chciałby żyć w takim domu?

Niewielu z nas jednak zdaje sobie sprawę z tego, że nasz dom naprawdę ma duszę – pole energetyczne, które nieustannie wymienia z nami swoją energię.
Teraz, gdybyś wiedział, że Twój dom naprawdę ma duszę, czy nie zrobiłbyś wszystkiego, aby czuła się lepiej?

Oczywiście, że zrobiłbyś. Zaraz wytłumaczę Ci dlaczego.

„Ciało i duch” Twojego domu

Tak jak nie ma dwóch takich samych osób, tak nie ma dwóch takich samych domów. Każde miejsce posiada swoją własną unikalną energię, ukształtowaną przez jego architekta, mieszkańców, środowisko i tyle innych czynników. Tę unikalną energię, nazywamy duszą domu. W pismach wedyjskich nosi ona nazwę Vastu Purusha – „duch przestrzeni”.

Vastu Purusha jest przedstawiany jako człowiek siedzący w specyficznej pozycji, idealnie dopasowanej do kształtu kwadratu, z głową zwróconą w kierunku północno-wschodnim, zaś stopami w kierunku południowo-zachodnim. (Przy okazji: to jedna z przyczyn, dla których domy i mieszkania w kształcie kwadratu są najlepsze według Vastu – dzięki temu Vastu Purusha nie musi dopasowywać się do jakiejś nienaturalnej pozycji, ani żadna z części jego „ciała” nie jest poza mieszkaniem.) Możesz zobaczyć to na obrazku do tego tekstu.

Możemy nazwać to pole energetyczne również ciałem Twojego domu czy mieszkania – i dokładnie tak samo, jak Twoje ciało nie będzie czuło się dobrze, jeśli nie zapewnisz mu odpowiedniej ilości pożywienia, energii lub słońca, tudzież obciążysz je nadmiernym balastem… Tak „ciało” Vastu Purushy, ducha Twojego domu, nie będzie „czuło się dobrze”, jeśli nie zapewnisz mu wystarczającej ilości energii, światła słonecznego lub obciążysz je nadmiernym balastem. To zaś, jak się pewnie domyślasz, będzie miało bezpośredni wpływ na Twoje samopoczucie.

Jak się ma dusza Twojego domu?

Cała nauka Vastu opiera się na diagnozie zaburzeń w „ciele” i „duchu” Twojego domu. W taki sam sposób, jak lekarz może zdiagnozować chorobę w Twoim ciele poprzez analizę symptomów oraz badania, tak dobry konsultant Vastu może zdiagnozować stan energetyczny Twojego domu poprzez analizę jego planu oraz symptomów jego mieszkańców.

Jakie są symptomy zaburzonej energii domu?

- ludzie żyjący w tym miejscu często czują, że nie mają energii i mogą czuć się ciągle zmęczeni

- problemy ze zdrowiem mogą się pojawiać bardzo często – zwłaszcza bóle głowy, problemy z kręgosłupem, trawieniem oraz snem

- mieszkańcy tego miejsca mogą często się kłócić i wchodzić w konflikty

- mogą pojawiać się znaczące problemy w przepływie pieniędzmi

Jakie są najczęstsze tego powody?

Nieharmonijna rotacja budynku – to najczęstszy problem. Jeśli miejsce, w którym żyjesz (niezależnie od tego, czy jest to dom czy mieszkanie) nie ma odpowiedniej rotacji, czyli idealnego dopasowania do kierunków świata, wtedy niektóre części Vastu Purushy są „poza” budynkiem. Istnieje głębokie naukowe wytłumaczenie, dlaczego tak ważne jest, aby dom miał rotację idealnie dopasowaną do kierunków świata – można by o tym napisać osobny artykuł. Tutaj wystarczy napisać, że jeśli rotacja budynku nie jest idealna, wtedy Twój dom nie jest właściwie dostrojony do pola elektromagnetycznego samej Ziemi.

Niewystarczająca ilość słońca – jeśli miejsce, w którym żyjesz, nie ma wystarczająco dużo okien, wtedy Vastu Purusha, duch Twojego domu, nie otrzymuje wystarczającej ilości energii słonecznej. Gdy zaś to się dzieje, wtedy także mieszkańcy tego domu będą często czuli się zmęczeni i pozbawieni energii – a mogą nawet pojawić się choroby.

Zbyt duże obciążenie – tak jak niektóre części Twojego ciała są bardziej wrażliwe niż inne i nie powinno się ich obciążać zbytnim ciężarem, tak niektóre części „ciała” Vastu Purushy są bardzo wrażliwe i powinny pozostać puste i otwarte. Gdy zaś w tych miejscach znajdują się ściany lub meble, wtedy mogą pojawić się poważne problemy ze zdrowiem, zwłaszcza z kręgosłupem.

Niewystarczająca ilość przestrzeni – to kolejny częsty problem. Jeśli zbyt wiele osób żyje na zbyt małej przestrzeni, wtedy Vastu Purusha nie może obdarzyć ich wystarczającą ilością energii i często będą czuli się zmęczeni. Mieszkańcy takiego miejsca mogą też często czuć się przez to nerwowi i kłócić się ze sobą. Jednakże zbyt duża przestrzeń także nie jest wskazana. Trzeba zachować balans.

Nieprawidłowo umieszczony pokój lub wejście – jeśli kuchnia, łazienka, sypialnia czy wejście domu są umieszczone w nieprawidłowy sposób, może to prowadzić do kolejnych poważnych problemów, a często chorób – to dlatego, że może to spowodować dużą dysharmonię pomiędzy pięcioma żywiołami.

Zamknięcie na wpływy planetarne – jeśli pewne korzystne wpływy planeterne, czy to w Twoim indywidualnym horoskopie, czy w „ciele” Vastu są zamknięte, wtedy znów duch Vastu nie może otrzymać wystarczającej ilości energii, co prowadzi do braku energii w danych sferach życia u mieszkańców tego miejsca.

Biorąc to wszystko pod uwagę, łatwo jest zrozumieć, dlaczego poprzez uzdrowienie swojego domu, dosłownie uzdrawiasz swoje życie. Twój dom jest dosłownie metaforą Twojego życia – i zawsze idealną. Każde zaburzenie i każda dysharmonia, jakich doświadczasz w swoim życiu, odnajdziesz także w swoim domu. Ale jest też dobra wiadomość: gdy uzdrawiasz swój domu dzięki nauce Vastu, możesz dosłownie uzdrowić swoje życie. My doświadczyliśmy tego w życiu jak nikt inny. (Możesz przeczytać tutaj więcej o naszym osobistym doświadczeniu.)

Dlaczego warto biegać? – Dlaczego warto biegać?

Kiedy zacząłem biegać, niespełna rok temu, usłyszałem od wielu znajomych: Co Ty robisz, to niezdrowe? Skrajna opinia, z którą się spotkałem brzmiała jeszcze bardziej niewiarygodnie: Najdłużej żyją psy, które leżą na kanapach. Jednak moje samopoczucie po bieganiu przeczyło tym opiniom. Chudnę, mam więcej energii i z utęsknieniem czekam na następny trening, który sobie wyznaczyłem. Przebiegnięte kilometry potwierdzały słuszność wyboru. Nie zniechęcały drobne trudności i kontuzje. Czy jestem w tym odosobniony? Postanowiłem sprawdzić i zapytać biegaczy, dlaczego warto. Bo to, że warto, nie mam wątpliwości.

- Po drodze zostawiam kilkanaście lat alkoholowego i narkotykowego zamulenia, zostawiam frustrację i jeśli znajduję odpowiedzi na pytania, które kiedyś sobie zadałem, to w rytmie zapracowanych płuc, pulsu i kroków odkrywam świat i siebie. Układam sobie puzzle w duszy, układam strukturę mięśni – twierdzi Paweł. Wiesław uważa, że warto biegać gdyż nie kosztuje to zbyt wiele, nie tylko finansowo, ale także w sensie wysiłku. – W każdej chwili można zwolnić tempo biegu lub zmienić go na marsz – przekonuje. – Ponadto bieganie to poczucie dobrze spędzonego czasu, lepsza forma fizyczna i psychiczna. Stabilna masa ciała pozwalająca na nieco więcej, niż tylko schylanie się w celu zawiązania sznurówek, fantastyczne nowe znajomości i satysfakcja nie do opisania. Dla Agnieszki w czasie studiów bieganie było najlepszą receptą na stres przed egzaminami i pracą magisterską. Później było bodźcem do utrzymania smukłej sylwetki w czasie ciąży i tuż po niej. A muszę przyznać figura Pani Agnieszki jest nienaganna. Sopocianka w szczególny sposób namawia do biegania kobiety. – Zacznijcie biegać, a wszystkie problemy rozwiążą się same. Będziecie szczupłe, promienne, uśmiechnięte, a wasi mężczyźni od razu zauważą w Was to piękno. To sposób na szczęście – kończy z uśmiechem na ustach. Klaudia podczas biegania jest sobą i jak twierdzi niczego nie ukrywa. Karolina dla wszystkich zastanawiających się pań ma jeszcze jeden ważny argument. – Bieganie odmładza oraz wygładza, działa jak naturalny lifting.

Zdecydowanie lubię moje nowe wybiegane ciało. Wygląda nawet lepiej niż przed ciążą. Michał wymienia kilka powodów, dla których jego zdaniem warto biegać. I tak po pierwsze można biegać przed pracą i poprzez poranny wylew endorfin uodpornić się na zrzędzenie szefa. Zapewne dla wielu Polaków to może być ważny argument. Po drugie biegając wieczorem nie będzie trzeba sięgać po piwo, które pomoże zasnąć. Pan Michał dodaje, że podczas przygody z bieganiem spotkał się z kilkoma osobami, które w ten sposób rozwiązały problem przyzwyczajenia do wieczornego „browarka”. Po trzecie można biegać wolno i daleko, aby zgubić zbędne kilogramy. Po czwarte warto trenować w modnych miejscach miasta, aby poznać ciekawe osoby. Piąty powód jakże ważny. Można weekendowo „szlajać” się po lesie, aby przemyśleć problemy minionego tygodnia. Sześć, uwaga wraca piwko, ale już w nowej odsłonie. Można biegać i startować w zawodach ulicznych, a po nich z kumplami wypić browarka. Jeden zaspokoi pragnienie. A i jego smak jest jakiś lepszy. I nie szkodzi. Siódmy powód szczególnie w Polsce ważny. Biegając odciążymy Narodowy Fundusz Zdrowia. Po prostu rzadziej będziemy z niego korzystać. Ponadto, po ósme, dobrze wybiegane kilometry to niemalże gwarancja samo wystarczalności na emeryturze. Po dziewiąte… już Michał zaczął mówić, kiedy przeprosił i powiedział, że to chyba wystarczy. Po chwili dodał z rozbrajającą szczerością, że to musi wystarczyć, bo on idzie biegać. Jeśli jeszcze kogoś nie przekonałem to uwaga! Ta forma rekreacji przyczynia się do rozwoju miłości.

Pani Monika wylicza: Bieganie uczy systematyczności, planowania, konsekwencji, narzuca dyscyplinę, a jak próbujemy oszukiwać sami siebie to daje popalić. Oprócz czynników zdrowotnych, nie sapię wchodząc po schodach, schudłam, zastrzyk energii, daje to, co w życiu najważniejsze. Ukazuje jak kocha mnie mąż, który motywuje, pomaga zorganizować się w obowiązkach domowych, abym mogła potrenować. I w końcu czeka na mecie, aby wbiec na nią ze mną ze słowami kocham Cię. Bieganie dało mi lepsze życie – kończy Pani Monika. Coś jeszcze? Lista jest długa. Od pewnego czasu rozmawiam z wieloma biegaczami amatorami. Pytam ich o korzyści. I zauważam, że co osoba to inne. Oczywiście wiele z nich się powtarza. Jednak co do jednego jestem przekonany. Mówienie, pisanie o tym to za mało, aby w to uwierzyć. Bo wiara rodzi się z czynów. Tak więc może warto dziś wieczorem, zamiast siadać przed telewizorem ubrać dres, sportowe buty i pójść choć trochę się poruszać. Na początek kilka minut truchtu, marszu, co dwa trzy dni, tak aby nie zamęczyć się, tylko poczuć satysfakcję. Z każdym wyjściem, zobaczycie, że będzie lepiej. I tak już po kilku tygodniach dołączycie do grona moich rozmówców, dla których bieganie stało się punktem obowiązkowym dnia codziennego. Czego i Wam życzę. Do zobaczenia na ścieżkach.

/         Marcin Dybuk        natemat.pl      /

Dlaczego warto biegać?

Dlaczego warto biegać?

Kiedy zacząłem biegać, niespełna rok temu, usłyszałem od wielu znajomych: Co Ty robisz, to niezdrowe? Skrajna opinia, z którą się spotkałem brzmiała jeszcze bardziej niewiarygodnie: Najdłużej żyją psy, które leżą na kanapach. Jednak moje samopoczucie po bieganiu przeczyło tym opiniom. Chudnę, mam więcej energii i z utęsknieniem czekam na następny trening, który sobie wyznaczyłem. Przebiegnięte kilometry potwierdzały słuszność wyboru. Nie zniechęcały drobne trudności i kontuzje. Czy jestem w tym odosobniony? Postanowiłem sprawdzić i zapytać biegaczy, dlaczego warto. Bo to, że warto, nie mam wątpliwości.

- Po drodze zostawiam kilkanaście lat alkoholowego i narkotykowego zamulenia, zostawiam frustrację i jeśli znajduję odpowiedzi na pytania, które kiedyś sobie zadałem, to w rytmie zapracowanych płuc, pulsu i kroków odkrywam świat i siebie. Układam sobie puzzle w duszy, układam strukturę mięśni – twierdzi Paweł. Wiesław uważa, że warto biegać gdyż nie kosztuje to zbyt wiele, nie tylko finansowo, ale także w sensie wysiłku. – W każdej chwili można zwolnić tempo biegu lub zmienić go na marsz – przekonuje. – Ponadto bieganie to poczucie dobrze spędzonego czasu, lepsza forma fizyczna i psychiczna. Stabilna masa ciała pozwalająca na nieco więcej, niż tylko schylanie się w celu zawiązania sznurówek, fantastyczne nowe znajomości i satysfakcja nie do opisania. Dla Agnieszki w czasie studiów bieganie było najlepszą receptą na stres przed egzaminami i pracą magisterską. Później było bodźcem do utrzymania smukłej sylwetki w czasie ciąży i tuż po niej. A muszę przyznać figura Pani Agnieszki jest nienaganna. Sopocianka w szczególny sposób namawia do biegania kobiety. – Zacznijcie biegać, a wszystkie problemy rozwiążą się same. Będziecie szczupłe, promienne, uśmiechnięte, a wasi mężczyźni od razu zauważą w Was to piękno. To sposób na szczęście – kończy z uśmiechem na ustach. Klaudia podczas biegania jest sobą i jak twierdzi niczego nie ukrywa. Karolina dla wszystkich zastanawiających się pań ma jeszcze jeden ważny argument. – Bieganie odmładza oraz wygładza, działa jak naturalny lifting.

Zdecydowanie lubię moje nowe wybiegane ciało. Wygląda nawet lepiej niż przed ciążą. Michał wymienia kilka powodów, dla których jego zdaniem warto biegać. I tak po pierwsze można biegać przed pracą i poprzez poranny wylew endorfin uodpornić się na zrzędzenie szefa. Zapewne dla wielu Polaków to może być ważny argument. Po drugie biegając wieczorem nie będzie trzeba sięgać po piwo, które pomoże zasnąć. Pan Michał dodaje, że podczas przygody z bieganiem spotkał się z kilkoma osobami, które w ten sposób rozwiązały problem przyzwyczajenia do wieczornego „browarka”. Po trzecie można biegać wolno i daleko, aby zgubić zbędne kilogramy. Po czwarte warto trenować w modnych miejscach miasta, aby poznać ciekawe osoby. Piąty powód jakże ważny. Można weekendowo „szlajać” się po lesie, aby przemyśleć problemy minionego tygodnia. Sześć, uwaga wraca piwko, ale już w nowej odsłonie. Można biegać i startować w zawodach ulicznych, a po nich z kumplami wypić browarka. Jeden zaspokoi pragnienie. A i jego smak jest jakiś lepszy. I nie szkodzi. Siódmy powód szczególnie w Polsce ważny. Biegając odciążymy Narodowy Fundusz Zdrowia. Po prostu rzadziej będziemy z niego korzystać. Ponadto, po ósme, dobrze wybiegane kilometry to niemalże gwarancja samo wystarczalności na emeryturze. Po dziewiąte… już Michał zaczął mówić, kiedy przeprosił i powiedział, że to chyba wystarczy. Po chwili dodał z rozbrajającą szczerością, że to musi wystarczyć, bo on idzie biegać. Jeśli jeszcze kogoś nie przekonałem to uwaga! Ta forma rekreacji przyczynia się do rozwoju miłości.

Pani Monika wylicza: Bieganie uczy systematyczności, planowania, konsekwencji, narzuca dyscyplinę, a jak próbujemy oszukiwać sami siebie to daje popalić. Oprócz czynników zdrowotnych, nie sapię wchodząc po schodach, schudłam, zastrzyk energii, daje to, co w życiu najważniejsze. Ukazuje jak kocha mnie mąż, który motywuje, pomaga zorganizować się w obowiązkach domowych, abym mogła potrenować. I w końcu czeka na mecie, aby wbiec na nią ze mną ze słowami kocham Cię. Bieganie dało mi lepsze życie – kończy Pani Monika. Coś jeszcze? Lista jest długa. Od pewnego czasu rozmawiam z wieloma biegaczami amatorami. Pytam ich o korzyści. I zauważam, że co osoba to inne. Oczywiście wiele z nich się powtarza. Jednak co do jednego jestem przekonany. Mówienie, pisanie o tym to za mało, aby w to uwierzyć. Bo wiara rodzi się z czynów. Tak więc może warto dziś wieczorem, zamiast siadać przed telewizorem ubrać dres, sportowe buty i pójść choć trochę się poruszać. Na początek kilka minut truchtu, marszu, co dwa trzy dni, tak aby nie zamęczyć się, tylko poczuć satysfakcję. Z każdym wyjściem, zobaczycie, że będzie lepiej. I tak już po kilku tygodniach dołączycie do grona moich rozmówców, dla których bieganie stało się punktem obowiązkowym dnia codziennego. Czego i Wam życzę. Do zobaczenia na ścieżkach.

/ Marcin Dybuk natemat.pl /

Odżywianie z miłością

Z Beatą Dynowską – dietetykiem według Tradycyjnej Medycyny Chińskiej i technikiem masażu leczniczego – rozmawia Joanna Szalast.

Co dla Pani oznacza odżywianie się z miłością?

Zbyt często ludzie w wyborze pożywienia kierują się modą, doznaniami zmysłowymi lub po prostu wygodą. Takie podejście do odżywiania nie jest najwłaściwsze dla życia i zdrowia. Odżywianie równa się jakość życia. To, jak się odżywiamy, pokazuje, czy umiemy siebie kochać, czy potrafimy wspierać swój rozwój, dbać o swoje zdrowie. Bardzo często do zmiany zmusza nas dopiero choroba. Stajemy wobec tego faktu trochę bezradni.

Spożywając nowe, nieznane potrawy z pozytywnym nastawieniem i ciekawością (bez uprzedzenia) możemy odkryć ich interesujący smak lub zbliżyć się do tego, co smakowało nam dotąd, przez dodanie właściwej przyprawy, np. jeśli ktoś nie lubił wcześniej i nie spożywał ryb, ale lubił koperek, to może przygotować sobie filet ze świeżej ryby uduszony w sosie koperkowym. W ten sposób można negocjować ze swoim ego, podobnie jak z małym dzieckiem, a nie narzucać mu automatycznie nowe smaki i potrawy. Przymus sprawdzi się tylko na krótki czas. Zmieniając swoją dietę i przyzwyczajenia, powoli idąc w stronę zdrowia, uczymy się miłości. To dla mnie oznacza odżywianie się z miłością. Nie krótkotrwała dieta, ale przekonanie, że „życie zachodu jest warte…”.

Z jakimi problemami głównie zwracają się do Pani klienci?

Nie zauważyłam, aby dominowały jakieś określone grupy osób. Różnorodność potrzeb jest olbrzymia. Ustalam dietę dla osób zdrowych, które chcą „zrzucić” kilka kilogramów lub poprawić trawienie, ale równie często przychodzą osoby cierpiące na rozmaite dolegliwości i schorzenia. Bóle głowy, alergie, zapalenie stawów, brak odporności, trądzik itp. Zakładam, że stoi za tym prawo przyciągania i trafiają do mnie właściwe osoby. Nie zawsze chcą lub potrafią skorzystać ze wszystkich zaleceń, ale wierzę, że kropla drąży skałę i czasem ważny jest ten pierwszy krok, ta pierwsza informacja. Zdarza się, że niektóre osoby wolą przyjmować syntetyczne witaminy, niż „bawić się” na przykład z nagietkiem bogatym w naturalne witaminy i inne organiczne związki mineralne. Szkoda. Są też takie osoby, które żałują, że spotkałyśmy się zbyt późno i niepotrzebnie cierpiały przez lata. Bywają przypadki, kiedy zioła, suplementy i nowa dieta czynią prawie cuda, ale są też i takie, gdzie poprawa jest niewielka.

Jakie błędy w odżywianiu skutkują najpoważniejszymi konsekwencjami, czego powinniśmy bezwzględnie unikać?

Powinniśmy bezwzględnie unikać jednorodnej, monotonnej diety, bo to zawsze zaburza funkcjonowanie organizmu, Również skrajne preferencje smakowe są bolesne w skutkach. Osoby, które preferują ostre i słone pożywienie, z łatwością mogą się nabawić np. wrzodów żołądka, hemoroidów, nadciśnienia, a inne, które przesadzają ze słodyczami, sałatami lub jogurtami, smakiem słodkim lub kwaśnym mogą doprowadzić się do żylaków, zaburzeń krążenia i trawienia, chorób kości. Powinniśmy unikać mocno przyprawionych, smażonych mięs, ograniczyć sól, zrezygnować ze słodyczy i białego cukru, z fast foodów i z rafinowanych olejów.

Jaki zachodzi związek pomiędzy pożywieniem a emocjami?

Jeśli chodzi o emocje w kwestii odżywiania, to należy rozdzielić te towarzyszące nam w trakcie przygotowywania i spożywania posiłków, od tych, które determinują naszą osobowość i temperament. Jeśli chodzi o te pierwsze, to możemy nauczyć się odpowiedniej postawy i zachować spokój a nawet dobry nastrój w tym czasie, a to z pewnością ułatwi dobre trawienie. Z kolei nasza osobowość jest nam w pewien sposób dana, ma wpływ na rodzaj wybieranego pożywienia. W wielkim uproszczeniu można powiedzieć, że introwertycy preferują pożywienie o smaku słodkim i kwaśnym a ekstrawertycy – słonym i ostrym. Paradoks polega na tym, że nieświadomie preferujemy to, co nam szkodzi. Uświadomienie sobie tych uwarunkowań może być impulsem do zmiany.

Jak w najprostszy sposób dokonać autodiagnozy według medycyny chińskiej?

Jedną z metod jest diagnoza z języka. Najlepiej jest przyjrzeć się mu rano, kilkakrotnie go wyciągając. Zdecydowanie czerwony wskazuje na tzw. nadmiar gorąca, język bardzo gruby lub szeroki wskazuje na nadmiar wilgoci (śluzu) w tkankach ciała, a pęknięcia i rysy w ciele języka wskazują na znaczący niedobór minerałów. Nalot wskazuje na trawienną siłę żołądka. Biały i gruby oznacza nadmiar zimnej wilgoci, a żółty i gruby – nadmiar gorącej wilgoci. Bardzo trudno jest dokonać trafnej autodiagnozy, bo liczba kombinacji istotnych czynników jest naprawdę duża. Zdarza się, że trafiają do mnie osoby, które po przeczytaniu mojej książki usiłowały zaklasyfikować się do którejś z czterech podanych konstytucji i nie były w stanie tego zrobić. Jest to typowe dla początkujących. Kilkanaście lat wcześniej miałam ten sam problem. Powszechnym błędem jest przyporządkowywanie do zimnej konstytucji z powodu zimnych kończyn. Taki objaw bardzo często jest efektem zablokowanego krążenia z powodu nadmiaru śluzu i wilgoci w organizmie.

Co najbardziej fascynuje Panią w dietetyce wg medycyny chińskiej?

To samo, co fascynuje mnie w innych przejawach życia. Prostota i efektywność. Poszukiwanie dobrych rozwiązań i wprowadzanie ich w życie z powodzeniem. Dzielę się swoim doświadczeniem i wiedzą, ale przede wszystkim staram się zarazić gotowością do przeprowadzenia zmian, do pokonania bezwładu rutynowego postępowania. Równie fascynująca jest świadomość przyczyny i skutku. Dzięki niej można zastosować proste reguły postępowania:

1. Ograniczyć to, czego jest za dużo;

2. Wzmocnić to, co jest słabe;

3. Dodać to, czego brakuje;

4. Wyeliminować to, co jest zbędne.

W końcu naprawdę bezcenny jest indywidualny dobór diety.

Które z przypraw szczególnie preferuje Pani w kuchni?

W polskiej kuchni chętnie stosuję miedzy innymi zmielony kminek, zmielony korzeń lubczyku, świeży imbir i bazylię. Ten wybór jest podyktowany specyfiką ich oddziaływania na przeciętnego Polaka. Większość z nas cierpi na niedobór minerałów, nadmiar wilgoci i niedoborowe gorąco. Te aromatyczne przyprawy poprawiają trawienie, ułatwiają transformację wilgoci, przy czym nie są skrajnie ogrzewające jak np. czosnek, chili czy goździki. Również doskonałe dla większości są neutralne termicznie zieleniny: koperek i pietruszka. Zimą używam je w formie suszu.

Wprowadzenie jakich zaleceń żywieniowych skutkuje szybkimi pozytywnymi efektami?

Przede wszystkim zrezygnowanie z rafinowanego cukru i słodyczy, słonych, smażonych potraw mięsnych, nadmiaru zimnej wody, słodkich jogurtów i lodów. Zrezygnowanie z fast foodów i późnych kolacji zawsze daje dobre efekty. Często po tej wyliczance (lub podobnej) słyszę zdanie: to co ja mam jeść? Okazuje się, że właśnie te produkty były podstawą pożywienia. W zamian proponuję pełnowartościowe zupy z warzyw i kasz lub z warzyw z drobnymi strączkowymi i grzybami. Węglowodany złożone (kasza gryczana, jęczmienna, ryż naturalny) z warzywami oraz mięsa i ryby z warzywami. Inne węglowodany (np. makarony z mąki z pełnego przemiału) również z dodatkiem warzyw. Soki i suszone owoce do godziny 14. Kolacje gotowane. Oleje tylko z pierwszego tłoczenia na zimno. Dostarczenie większej ilości błonnika i gotowanych potraw z reguły pozwala schudnąć kilka kilogramów i poprawia ogólnie trawienie. Jajka i masło są bardzo odżywcze i godne polecenia. Cholesterol to bardziej problem smażonego słonego mięsa i złej jakości olejów.

Proszę o podanie kilku zdrowych słodkich przekąsek.

Latem nie ma problemu ze słodkimi przekąskami. Z powodzeniem spełniają tę rolę słodkie owoce: czereśnie, truskawki, winogrona, arbuzy, morele itp. Proponuję kilka słodkich deserów.

1. Wycisnąć sok ze świeży owoców (500 ml), dodać czubatą łyżeczkę agaru (żelatyna z wodorostów) rozpuszczoną wcześniej w odrobinie letniej wody. Wymieszać i włożyć w salaterkach do lodówki. Można wsypać po kilka rodzynek (bez siarki). To propozycja stuprocentowo organiczna – doskonały zamiennik galaretki z syntetycznymi barwnikami.

2. Zamiast typowego budyniu (mleko, cukier, mąka i barwnik) ugotować drobną kaszkę kukurydzianą (wystarczy 5 min.). Około 6 łyżeczek na 500 ml wrzątku. Do salaterek pokroić drobno słodkie owoce, zalać kaszką, odstawić do stężenia. Przed podaniem dodać łyżeczkę miodu.

3. Prawie sernik na zimno. Zmiksować 300 g truskawek z serkiem mascarpone, dodać 2 łyżeczki agaru rozpuszczone w odrobinie letniej wody. Rozlać do salaterek, postawić do stężenia w lodówce. Smacznego.

Dziękuję za rozmowę.

/ naturaity.pl /

Wszystko o złości. – Złość może mieć różne oblicza – od lekkiego rozdrażnienia, większej lub mniejszej irytacji, aż do rozsadzającej od środka wściekłości, nad którą trudno zapanować. To, co jednego zaledwie zirytuje, u kogoś innego może obudzić dzikie zwierzę. Jedno jest pewne – złość to ogromna energia. Może być destrukcyjna zarówno dla nas, jak i dla otoczenia, ale odpowiednio rozminowana jest w stanie przynieść spokój, ukojenie i rozwój osobisty. Od czego zacząć? Od obalenia kilku mitów na jej temat.

Anatomia gniewu
To nieprawda, że złość jest negatywną, destrukcyjną emocją. Gniew to ważna informacja. O tym, że twoje granice (wartości, poczucie bezpieczeństwa itd.) zostały naruszone lub przekroczone. To świetnie, że odczuwasz złość, w ten sposób nabierasz większej świadomości tego, na co się nie zgadzasz, co cię boli. Sęk w tym, by nie pozwolić przerodzić się złości w agresję, także tę skierowaną przeciwko sobie. Choć złość to emocja, możemy do niej podejść w racjonalny sposób. Zamiast mówić: „To przez ciebie tak się złoszczę, nic

Choć złość to emocja , możemy do niej podejść w racjonalny sposób. Zamiast mówić: „To przez ciebie tak się złoszczę, nic nie mogę na to poradzić”, pomyśl, że zwykle nie mamy wpływu na okoliczności zewnętrzne, które budzą nasz sprzeciw lub gniew (przykra uwaga od przełożonego, krzywdzące słowa przyjaciółki, niesprawiedliwe potraktowanie), ale już na ich interpretację i swoje zachowanie – tak. Dlatego tak ważne jest zrozumienie mechanizmu złości. Najczęściej kryją się za nią zranione uczucia, zawód, strach, poczucie krzywdy czy utrata bezpieczeństwa. Wiedząc to, możesz zacząć lepiej sobie radzić z własnymi i cudzymi wybuchami gniewu.

To prawda, że im mniej stabilni emocjonalnie  jesteśmy, tym łatwiej nas zdenerwować, wciągnąć w konflikt, zranić. To w pewnym sensie spuścizna po dzieciństwie. Jeśli twoje potrzeby często nie były zaspokajane, miałaś też poczucie, że nie wolno ci się gniewać, by nie zasmucać rodziców – nikt nie nauczył cię, jak radzić sobie z trudnymi emocjami.

Złości nie warto, a wręcz nie warto tłumić. Lepsza metodą jest nastawienie się na to, co chce nam powiedzieć. Bo to ty musisz sobie poradzić z własną złością, nie inni. Spróbuj ją potraktować jak nauczycielkę.

Gdy ogarnia cię złość , nie kieruj jej przeciw innym ani przeciw sobie, tylko zastosuj którąś z podanych niżej – aktywizujących ciało lub wyciszających umysł – technik:
Działaj:

Wyjdź, jeśli możesz, na zewnątrz i rusz przed siebie szybkim marszem lub biegiem, aż się uspokoisz. Ruch znakomicie pozwala zużytkować gromadzącą się energię, a wysiłek fizyczny wyzwala endorfiny – poprawią twój nastrój, a dzięki temu, że minie trochę czasu od zdarzenia, które cię zdenerwowało, łatwiej ci będzie spojrzeć na sytuację z dystansem.

Podrzyj na strzępy grubą gazetę, możesz też uformować z niej kulki i rzucać nimi w drzwi lub ścianę.

Jeśli potrzebujesz się wyżyć, użyj poduszek, którymi możesz bez szkody uderzać w duże przedmioty, np. kanapę czy szafę.

Jeśli tylko warunki ci na to pozwalają, włącz na cały regulator (lub w słuchawkach) rytmiczną muzykę, np. bębnową, perkusyjną albo symfoniczną, i tańcz do niej lub głośno śpiewaj.

Odkurz całe mieszkanie lub umyj okna (w złości naprawdę dobrze się sprząta, na dodatek będziesz miała czyste mieszkanie).

Krzycz, tup, płacz.
Nie działaj:

Usiądź wygodnie i oddychaj, najlepiej przez nos. Weź 10 pogłębionych przeponowych oddechów, z wdechem wizualizuj sobie, że pobierasz dobrą energię, z wydechem – że wydalasz tę złą.

Obserwuj złość – nic nie rób, „stań obok” i przyglądaj się swoim emocjom – analizuj, jakie mały natężenie, jak zmieniały ci rysy twarzy, gdzie znajduje się napięcie w ciele  – po chwili zauważysz, że twoja energia podąża za uwagą, czyli angażuje się proces obserwacji. Jak twierdzi duchowy nauczyciel Osho, truciznę można przemienić w słodycz. Jak to się robi? Nie robiąc nic! „Potrzebujesz jedynie cierpliwości. Gdy przyjdzie złość, usiądź w milczeniu i obserwuj ją. Nie bądź jej przeciwny, nie opowiadaj się po jej stronie. Nie współdziałaj z nią, nie tłum jej. Bądź cierpliwy, po prostu zobacz, co się dzieje… niech narasta. Czekaj” – zaleca Osho.

Skorzystaj z wizualizacji, zamknij oczy i wyobraź sobie, że:

– lecisz samolotem, wznosisz się coraz wyżej i wyżej, a powód twojego zdenerwowania robi się coraz mniejszy,

– zdarzenie, które cię wyprowadziło z równowagi, jest niczym patyk na wodzie, przesuwa się powoli wraz z nurtem rzeki i znika po chwili z pola widzenia,

– złość jest zamknięta w wieży, a ty musisz przeznaczyć całą energię na znalezienie drogi i dotarcie na górę.

W tych wszystkich wizualizacjach chodzi o to, by oddalić się na chwilę od powodu złości i później, już na spokojnie, przeanalizować sytuację i rozwiązać ją pokojowo. Równie skuteczny może okazać się sposób bohaterki „Przeminęło z wiatrem” – Scarlett O’Hara mówiła sobie zawsze: „Pomyślę o tym jutro”.

Ustanów w swoim domu wyspę spokoju – od ciebie zależy, co się na niej znajdzie – stwórz ją w myślach choćby teraz, by w dowolnym momencie, w razie potrzeby, przenieść się tam wirtualnie. To może być wyspa z ciepłym piaskiem, widokiem na morze, miarowym szumem fal, huśtawką na drzewie lub po prostu twoja własna łazienka z wanną wypełnioną ciepłą wodą i relaksującą muzyką w tle. Po kąpieli zastosuj automasaż pachnącym balsamem. Otul się miękkim kocem. Rób to, co przemawia do twoich zmysłów. Rozluźnione ciało da spokój także myślom.
Zresetuj dysk

Powyższe metody to sposoby na to, by uspokoić emocje  tu i teraz. Nie rozwiązują jednak problemu pojawiania się złości. Potrzebne jest do tego poznanie jej źródeł i przeformułowanie własnych przekonań. Mogą ci w tym pomóc ćwiczenia.
Ćwiczenie: narysuj emocje

Możesz zacząć rysować w chwili złości albo po pewnym czasie, gdy masz już wgląd w swoje emocje (np. po ćwiczeniu z obserwacją złości), z dystansem, na spokojnie. Weź jak największą kartkę papieru i kolorowe kredki lub mazaki, narysuj swoją złość z energią, kolorami i intensywnością, z jaką się ona w twoim ciele i umyśle pojawia. Gdy to już zrobisz, a emocje nieco opadną, nadaj swojej złości imię. Następnie spójrz na nią ze współczuciem i zastanów się, jakie są prawdziwe przyczyny twojego zdenerwowania.

Na przykład złościsz się, gdy ktoś spóźnia się na spotkanie. Czy irytuje cię jego niepunktualność? Coś, na co nie masz wpływu? Czy może kryje się za tym twoja interpretacja, że nie jesteś dla tej osoby ważna, bo gdyby jej na tobie zależało, przyszłaby na czas, postarałaby się. Idźmy dalej – dlaczego uważasz, że ta osoba powinna bardziej się starać? Bo sama dbasz o to, by szanować czas innych. Do zastanowienia się: czy ta sytuacja narusza twoje wartości, jak np. szacunek do czasu innych osób, czy wynika z poczucia, że nie jesteś dla kogoś ważna? Następnie zastanów się, czy masz wpływ na powód swojej złości, czy nie? Na przykład, jaki masz wpływ na to, czy ktoś się spóźnia? Jeśli masz, to co możesz zrobić? Jeśli nie masz – to po co się denerwować? Możesz się zamiast tego zastanowić, co zrobić, na wypadek gdyby ktoś miał się spóźnić na spotkanie z tobą – zadzwonić na pół godziny przed spotkaniem i upewnić się, czy druga strona jest już w drodze i zdąży na czas? Może umówić się w takim miejscu, gdzie czekanie na kogoś przez kwadrans będzie przyjemne i pożyteczne? Jak możesz sama o siebie zadbać, nie oczekując, że ktoś inny to zrobi?

Złość wynika często z nierealnych oczekiwań, na przykład, że będziemy dla innych ważni, że w przyjaźni czy miłości nie ma konfliktów, że dzieci są zawsze posłuszne i grzeczne, a rodzice i przyjaciele zawsze powinni mieć dla nas czas, gdy ich potrzebujemy. Więcej zrozumienia, łagodności i akceptacji wobec innych, ale także więcej czułości i miłości wobec samej siebie, daje większy dystans do spraw. Zwłaszcza tych, których przebieg od nas nie zależy. A jeśli zależy, pozwoli nam go zmienić.
Ćwiczenie: znikająca złość

To ćwiczenie na rozliczanie się z powodami złości poprzez odbieranie im siły i znaczenia. Idź za instrukcją i nie podglądaj wcześniej dalszego przebiegu ćwiczenia.

Weź papierowe serwetki (lub kawałki białego papieru toaletowego) i mazakami wypisz na nich powody swojej złości. Wypisz osobno na każdej serwetce 10 powodów lub osób, które szczególnie doprowadzają cię do szału. Masz? Nalej do miski lub umywalki wodę, wrzuć serwetki i sprawdź, co się z nimi stanie. Po chwili z mokrej masy, w którą przeistoczyły się markerowe powody/osoby, możesz zrobić kulkę i albo zrzucić ją z balkonu, albo spuścić w toalecie i pożegnać na zawsze.

Za każdym następnym razem w chwili złości  przywołaj to wspomnienie i zobacz, jak bardzo jest niewarte twojego czasu i uwagi.

Możesz też, w innej wersji tego ćwiczenia, wypisać wszystkie powody lub osoby na tablicy, a następnie rzucać w nie mokrą gąbką, dopóki ich nie zetrzesz.

To także bardzo uwalniające doświadczenie.

/          Renata Mazurowska

trener rozwoju umiejętności osobistych i społecznych 

wpelnidnia.pl

Wszystko o złości.

Złość może mieć różne oblicza – od lekkiego rozdrażnienia, większej lub mniejszej irytacji, aż do rozsadzającej od środka wściekłości, nad którą trudno zapanować. To, co jednego zaledwie zirytuje, u kogoś innego może obudzić dzikie zwierzę. Jedno jest pewne – złość to ogromna energia. Może być destrukcyjna zarówno dla nas, jak i dla otoczenia, ale odpowiednio rozminowana jest w stanie przynieść spokój, ukojenie i rozwój osobisty. Od czego zacząć? Od obalenia kilku mitów na jej temat.

Anatomia gniewu
To nieprawda, że złość jest negatywną, destrukcyjną emocją. Gniew to ważna informacja. O tym, że twoje granice (wartości, poczucie bezpieczeństwa itd.) zostały naruszone lub przekroczone. To świetnie, że odczuwasz złość, w ten sposób nabierasz większej świadomości tego, na co się nie zgadzasz, co cię boli. Sęk w tym, by nie pozwolić przerodzić się złości w agresję, także tę skierowaną przeciwko sobie. Choć złość to emocja, możemy do niej podejść w racjonalny sposób. Zamiast mówić: „To przez ciebie tak się złoszczę, nic

Choć złość to emocja , możemy do niej podejść w racjonalny sposób. Zamiast mówić: „To przez ciebie tak się złoszczę, nic nie mogę na to poradzić”, pomyśl, że zwykle nie mamy wpływu na okoliczności zewnętrzne, które budzą nasz sprzeciw lub gniew (przykra uwaga od przełożonego, krzywdzące słowa przyjaciółki, niesprawiedliwe potraktowanie), ale już na ich interpretację i swoje zachowanie – tak. Dlatego tak ważne jest zrozumienie mechanizmu złości. Najczęściej kryją się za nią zranione uczucia, zawód, strach, poczucie krzywdy czy utrata bezpieczeństwa. Wiedząc to, możesz zacząć lepiej sobie radzić z własnymi i cudzymi wybuchami gniewu.

To prawda, że im mniej stabilni emocjonalnie jesteśmy, tym łatwiej nas zdenerwować, wciągnąć w konflikt, zranić. To w pewnym sensie spuścizna po dzieciństwie. Jeśli twoje potrzeby często nie były zaspokajane, miałaś też poczucie, że nie wolno ci się gniewać, by nie zasmucać rodziców – nikt nie nauczył cię, jak radzić sobie z trudnymi emocjami.

Złości nie warto, a wręcz nie warto tłumić. Lepsza metodą jest nastawienie się na to, co chce nam powiedzieć. Bo to ty musisz sobie poradzić z własną złością, nie inni. Spróbuj ją potraktować jak nauczycielkę.

Gdy ogarnia cię złość , nie kieruj jej przeciw innym ani przeciw sobie, tylko zastosuj którąś z podanych niżej – aktywizujących ciało lub wyciszających umysł – technik:
Działaj:

Wyjdź, jeśli możesz, na zewnątrz i rusz przed siebie szybkim marszem lub biegiem, aż się uspokoisz. Ruch znakomicie pozwala zużytkować gromadzącą się energię, a wysiłek fizyczny wyzwala endorfiny – poprawią twój nastrój, a dzięki temu, że minie trochę czasu od zdarzenia, które cię zdenerwowało, łatwiej ci będzie spojrzeć na sytuację z dystansem.

Podrzyj na strzępy grubą gazetę, możesz też uformować z niej kulki i rzucać nimi w drzwi lub ścianę.

Jeśli potrzebujesz się wyżyć, użyj poduszek, którymi możesz bez szkody uderzać w duże przedmioty, np. kanapę czy szafę.

Jeśli tylko warunki ci na to pozwalają, włącz na cały regulator (lub w słuchawkach) rytmiczną muzykę, np. bębnową, perkusyjną albo symfoniczną, i tańcz do niej lub głośno śpiewaj.

Odkurz całe mieszkanie lub umyj okna (w złości naprawdę dobrze się sprząta, na dodatek będziesz miała czyste mieszkanie).

Krzycz, tup, płacz.
Nie działaj:

Usiądź wygodnie i oddychaj, najlepiej przez nos. Weź 10 pogłębionych przeponowych oddechów, z wdechem wizualizuj sobie, że pobierasz dobrą energię, z wydechem – że wydalasz tę złą.

Obserwuj złość – nic nie rób, „stań obok” i przyglądaj się swoim emocjom – analizuj, jakie mały natężenie, jak zmieniały ci rysy twarzy, gdzie znajduje się napięcie w ciele – po chwili zauważysz, że twoja energia podąża za uwagą, czyli angażuje się proces obserwacji. Jak twierdzi duchowy nauczyciel Osho, truciznę można przemienić w słodycz. Jak to się robi? Nie robiąc nic! „Potrzebujesz jedynie cierpliwości. Gdy przyjdzie złość, usiądź w milczeniu i obserwuj ją. Nie bądź jej przeciwny, nie opowiadaj się po jej stronie. Nie współdziałaj z nią, nie tłum jej. Bądź cierpliwy, po prostu zobacz, co się dzieje… niech narasta. Czekaj” – zaleca Osho.

Skorzystaj z wizualizacji, zamknij oczy i wyobraź sobie, że:

– lecisz samolotem, wznosisz się coraz wyżej i wyżej, a powód twojego zdenerwowania robi się coraz mniejszy,

– zdarzenie, które cię wyprowadziło z równowagi, jest niczym patyk na wodzie, przesuwa się powoli wraz z nurtem rzeki i znika po chwili z pola widzenia,

– złość jest zamknięta w wieży, a ty musisz przeznaczyć całą energię na znalezienie drogi i dotarcie na górę.

W tych wszystkich wizualizacjach chodzi o to, by oddalić się na chwilę od powodu złości i później, już na spokojnie, przeanalizować sytuację i rozwiązać ją pokojowo. Równie skuteczny może okazać się sposób bohaterki „Przeminęło z wiatrem” – Scarlett O’Hara mówiła sobie zawsze: „Pomyślę o tym jutro”.

Ustanów w swoim domu wyspę spokoju – od ciebie zależy, co się na niej znajdzie – stwórz ją w myślach choćby teraz, by w dowolnym momencie, w razie potrzeby, przenieść się tam wirtualnie. To może być wyspa z ciepłym piaskiem, widokiem na morze, miarowym szumem fal, huśtawką na drzewie lub po prostu twoja własna łazienka z wanną wypełnioną ciepłą wodą i relaksującą muzyką w tle. Po kąpieli zastosuj automasaż pachnącym balsamem. Otul się miękkim kocem. Rób to, co przemawia do twoich zmysłów. Rozluźnione ciało da spokój także myślom.
Zresetuj dysk

Powyższe metody to sposoby na to, by uspokoić emocje tu i teraz. Nie rozwiązują jednak problemu pojawiania się złości. Potrzebne jest do tego poznanie jej źródeł i przeformułowanie własnych przekonań. Mogą ci w tym pomóc ćwiczenia.
Ćwiczenie: narysuj emocje

Możesz zacząć rysować w chwili złości albo po pewnym czasie, gdy masz już wgląd w swoje emocje (np. po ćwiczeniu z obserwacją złości), z dystansem, na spokojnie. Weź jak największą kartkę papieru i kolorowe kredki lub mazaki, narysuj swoją złość z energią, kolorami i intensywnością, z jaką się ona w twoim ciele i umyśle pojawia. Gdy to już zrobisz, a emocje nieco opadną, nadaj swojej złości imię. Następnie spójrz na nią ze współczuciem i zastanów się, jakie są prawdziwe przyczyny twojego zdenerwowania.

Na przykład złościsz się, gdy ktoś spóźnia się na spotkanie. Czy irytuje cię jego niepunktualność? Coś, na co nie masz wpływu? Czy może kryje się za tym twoja interpretacja, że nie jesteś dla tej osoby ważna, bo gdyby jej na tobie zależało, przyszłaby na czas, postarałaby się. Idźmy dalej – dlaczego uważasz, że ta osoba powinna bardziej się starać? Bo sama dbasz o to, by szanować czas innych. Do zastanowienia się: czy ta sytuacja narusza twoje wartości, jak np. szacunek do czasu innych osób, czy wynika z poczucia, że nie jesteś dla kogoś ważna? Następnie zastanów się, czy masz wpływ na powód swojej złości, czy nie? Na przykład, jaki masz wpływ na to, czy ktoś się spóźnia? Jeśli masz, to co możesz zrobić? Jeśli nie masz – to po co się denerwować? Możesz się zamiast tego zastanowić, co zrobić, na wypadek gdyby ktoś miał się spóźnić na spotkanie z tobą – zadzwonić na pół godziny przed spotkaniem i upewnić się, czy druga strona jest już w drodze i zdąży na czas? Może umówić się w takim miejscu, gdzie czekanie na kogoś przez kwadrans będzie przyjemne i pożyteczne? Jak możesz sama o siebie zadbać, nie oczekując, że ktoś inny to zrobi?

Złość wynika często z nierealnych oczekiwań, na przykład, że będziemy dla innych ważni, że w przyjaźni czy miłości nie ma konfliktów, że dzieci są zawsze posłuszne i grzeczne, a rodzice i przyjaciele zawsze powinni mieć dla nas czas, gdy ich potrzebujemy. Więcej zrozumienia, łagodności i akceptacji wobec innych, ale także więcej czułości i miłości wobec samej siebie, daje większy dystans do spraw. Zwłaszcza tych, których przebieg od nas nie zależy. A jeśli zależy, pozwoli nam go zmienić.
Ćwiczenie: znikająca złość

To ćwiczenie na rozliczanie się z powodami złości poprzez odbieranie im siły i znaczenia. Idź za instrukcją i nie podglądaj wcześniej dalszego przebiegu ćwiczenia.

Weź papierowe serwetki (lub kawałki białego papieru toaletowego) i mazakami wypisz na nich powody swojej złości. Wypisz osobno na każdej serwetce 10 powodów lub osób, które szczególnie doprowadzają cię do szału. Masz? Nalej do miski lub umywalki wodę, wrzuć serwetki i sprawdź, co się z nimi stanie. Po chwili z mokrej masy, w którą przeistoczyły się markerowe powody/osoby, możesz zrobić kulkę i albo zrzucić ją z balkonu, albo spuścić w toalecie i pożegnać na zawsze.

Za każdym następnym razem w chwili złości przywołaj to wspomnienie i zobacz, jak bardzo jest niewarte twojego czasu i uwagi.

Możesz też, w innej wersji tego ćwiczenia, wypisać wszystkie powody lub osoby na tablicy, a następnie rzucać w nie mokrą gąbką, dopóki ich nie zetrzesz.

To także bardzo uwalniające doświadczenie.

/ Renata Mazurowska

trener rozwoju umiejętności osobistych i społecznych

wpelnidnia.pl