Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 112 takich materiałów

Hipisowski Raj- Urugwaj.

“The Economist” ogłosił Urugwaj krajem roku: według analityków tygodnika to państwo “odważne, liberalne i lubiące dobrą zabawę”. Do tak wysokiej oceny z pewnością przyczyniła się przyjazna polityka społeczna, a także legalizacja marihuany i uprawomocnienie małżeństw homoseksualnych. Jednak największą sympatią cieszy się urugwajski prezydent – José Mujica, który jeździ starym garbusem i utrzymuje się z uprawy chryzantem. Ale czy to wszystko? Prześwietlamy Urugwaj.

Czytaj dalej →


Roślinne jajko? – Czy możliwe jest zastąpienie jajek? Teraz już tak. Na razie tylko w Stanach, wkrótce zapewne na całym świecie, roślinny zastępnik jajek nie tylko ma idealne właściwości, ale przede wszystkim pozwala zaoszczędzić cierpienie milionów zwierząt.
Astronomiczna liczba

Astronomiczna liczba 1,8 biliona jaj znoszonych jest co roku na całym świecie. I nie ma znaczenia, gdzie jesteś – w Europie, Stanach, Azji – może być tylko źle albo bardzo źle. 99% kur żyje w warunkach chowu przemysłowego - w klatkach, w których nie mogą nawet rozprostować skrzydeł.

Oprócz tego, że warunki chowu są okropne dla zwierząt, ma to też swój aspekt środowiskowy – pasze, ziemia uprawna, woda, paliwo i nawozy – wszystko to sprawia, że tzw. produkcja zwierzęca jest wysoce nieefektywna.
Roślinny zastępnik jajek

Dlatego Josh Tetrick zdecydował się stworzyć roślinny zastępnik jajek. Jego pomysł wspierają np. twórcy Microsoftu oraz serwisu PayPal, dostrzegając potencjał produktu w zmienianiu przyszłości tego, co trafia na nasze talerze.

Beyond Eggs produkowane jest z mieszanki kilkunastu roślin, które połączone w odpowiednich proporcjach dają takie same właściwości, smak i składniki odżywcze jak prawdziwe jajka. Poza tym są o prawie 20% tańsze od najtańszych jajek.

Jak mówi Tetrick, "wczesne próby stworzenia takiego zastępnika nie były zbyt udane, ale ostatecznie uzyskana formuła jest idealna do wypieków czy majonezów". Teraz zespół pracuje nad wymyśleniem roślinnej jajecznicy. To, jak świetnie Beyond Eggs zastępuje jajka potwierdzone zostało w testach. Takie osobistości, jak Tony Blair czy Bill Clinton uznały, że nie ma żadnej różnicy w smaku pomiędzy daniem zawierającym jajko a takim z użyciem jego roślinnego zamiennika.
Mniej cierpienia zwierząt

Co najważniejsze jednak, masowe użycie produktów takich jak Beyond Eggs jest szansą na to, że już w przyszłości będziemy mogli zaoszczędzić cierpienia milionom zwierząt. Produkt na razie dostępny jest na terenie Stanów Zjednoczonych, ale mamy nadzieję, że jak najszybciej wejdzie do użycia na całym świecie. Jest to świetny początek udanych eksperymentów, dzięki którym możliwe będzie zakończenie przemysłowego chowu zwierząt.

 http://www.ciwf.pl/blog/2013/10/roslinne-jajko/

Roślinne jajko?

Czy możliwe jest zastąpienie jajek? Teraz już tak. Na razie tylko w Stanach, wkrótce zapewne na całym świecie, roślinny zastępnik jajek nie tylko ma idealne właściwości, ale przede wszystkim pozwala zaoszczędzić cierpienie milionów zwierząt.
Astronomiczna liczba

Astronomiczna liczba 1,8 biliona jaj znoszonych jest co roku na całym świecie. I nie ma znaczenia, gdzie jesteś – w Europie, Stanach, Azji – może być tylko źle albo bardzo źle. 99% kur żyje w warunkach chowu przemysłowego - w klatkach, w których nie mogą nawet rozprostować skrzydeł.

Oprócz tego, że warunki chowu są okropne dla zwierząt, ma to też swój aspekt środowiskowy – pasze, ziemia uprawna, woda, paliwo i nawozy – wszystko to sprawia, że tzw. produkcja zwierzęca jest wysoce nieefektywna.
Roślinny zastępnik jajek

Dlatego Josh Tetrick zdecydował się stworzyć roślinny zastępnik jajek. Jego pomysł wspierają np. twórcy Microsoftu oraz serwisu PayPal, dostrzegając potencjał produktu w zmienianiu przyszłości tego, co trafia na nasze talerze.

Beyond Eggs produkowane jest z mieszanki kilkunastu roślin, które połączone w odpowiednich proporcjach dają takie same właściwości, smak i składniki odżywcze jak prawdziwe jajka. Poza tym są o prawie 20% tańsze od najtańszych jajek.

Jak mówi Tetrick, "wczesne próby stworzenia takiego zastępnika nie były zbyt udane, ale ostatecznie uzyskana formuła jest idealna do wypieków czy majonezów". Teraz zespół pracuje nad wymyśleniem roślinnej jajecznicy. To, jak świetnie Beyond Eggs zastępuje jajka potwierdzone zostało w testach. Takie osobistości, jak Tony Blair czy Bill Clinton uznały, że nie ma żadnej różnicy w smaku pomiędzy daniem zawierającym jajko a takim z użyciem jego roślinnego zamiennika.
Mniej cierpienia zwierząt

Co najważniejsze jednak, masowe użycie produktów takich jak Beyond Eggs jest szansą na to, że już w przyszłości będziemy mogli zaoszczędzić cierpienia milionom zwierząt. Produkt na razie dostępny jest na terenie Stanów Zjednoczonych, ale mamy nadzieję, że jak najszybciej wejdzie do użycia na całym świecie. Jest to świetny początek udanych eksperymentów, dzięki którym możliwe będzie zakończenie przemysłowego chowu zwierząt.

http://www.ciwf.pl/blog/2013/10/roslinne-jajko/

Ziarna chia i konopi na autyzm! – Nasiona chia i konopi wyrównują niedobór omega 3 wiązany z autyzmem i wachlarzem zaburzeń autystycznych, i wykazują potencjalną zdolność leczenia autyzmu.

Prowadzi się badania leku na autyzm, kiedy liczba jego przypadków wzrasta w Ameryce i na świecie. Choć nadal bada się przyczyny autyzmu (już potwierdzonym sprawcą jest wielka farma i jej szczepionki), ujawniono także nowe powiązanie go z niedoborem kwasu tłuszczowego omega 3. Prof. Yasmin Neggers przeprowadziła w Korei badanie na 29 autystycznych chłopcach w wieku 8-11 lat (i grupy kontrolnej 29 zdrowych chłopców). Zmierzyła całkowity cholesterol, HDL i LDL, wyliczyła współczynnik HDL i LDL, zmierzyła całkowite stężenie kwasów tłuszczowych, jak również poziom ich kwasów omega 3 i 6.

Co ciekawe, badania wykazały, że dzieci autystyczne miały znacznie niższy poziom omega-3 w porównaniu z dziećmi zdrowymi, a zwłaszcza poziom DHA (kwas dokozaheksaenowy). Nie tylko to, ale dzieci autystyczne miały także znacznie niższą proporcję omega 3 do omega 6 kwasów tłuszczowych niż zdrowe dzieci. Tak więc okazało się, że dzieci z autyzmem wykazywały niedobór omega 3 – co ma sens, ponieważ to właśnie te kwasy tłuszczowe omega 3 budują tkanki nerwowe i mózgowe, oraz wpływają na koordynację ruchową. Profesor wykazała, że niedobór omega 3 jest teraz silnym predyktorem autyzmu, a nie jest w tym jedyna – jest wiele innych randomizowanych, podwójnie ślepych badań klinicznych, kontrolowanych placebo, które doszły do tego samego wniosku.

Jeśli szukasz naturalnego leku na autyzm lub zespół Aspergera (lub któregokolwiek z zaburzeń ze spektrum autyzmu), zapomnij o naładowanych skutkami ubocznymi lekach wielkiej farmy, i spójrz na Matkę Naturę i jej super żywność. Istnieją dwa niezwykłe i wybitne źródła kwasów tłuszczowych omega 3, które mogą być rozwiązaniem w leczeniu autyzmu. Nasiona chia są wyjątkowo dobrym źródłem łatwo przyswajalnych kwasów tłuszczowych omega-3, jak również substancji odżywczych, bardzo bogate w minerały i szczyci się prawie pełnym spektrum białek (19 z 22 aminokwasów). Nasiona konopi są innym fenomenalnym źródłem kwasów tłuszczowych omega-3, a także zawierają idealną proporcję kwasów tłuszczowych omega 6 do omega-3 (3:1), coś, czego praktycznie nie ma w innych produktach. Przyjmowane codziennie razem, te super produkty chia i nasiona konopi mogą uzupełnić wszelkie niedobory omega-3, budować zdrowe nerwy i tkankę mózgową, i przywrócić organizmowi prawidłową i optymalną równowagę kwasów tłuszczowych omega 3 i omega 6.

Chia i konopie mogą najlepszym naturalnym sposobem radzenia sobie z autyzmem, w czasie kiedy prowadzi się więcej badań. Jest zbyt wcześnie by stwierdzić, czy mogą leczyć autyzm, ale gdybym był rodzicem autystycznego dziecka, z pewnością dałbym im szansę. Te super produkty były znane w leczeniu wielu chorób, w tym raka, które medycyna zachodnia fałszywie uznała za nieuleczalne.
Dawkowanie: 1-2 łyżki dziennie.

http://freedom-articles.toolsforfreedom.com/autism-cure-omega-3-chia-hemp/

Tłum. Ola Gordon

Jeden z komentarzy pod artykułem:

Jennie Webb

Zanim zaczęłam podawać mojemu autystycznemu synowi nasiona konopi, nie nawiązywał kontaktu wzrokowego, nie bawił się, nie rozmawiał z nikim, i na pewno nie bawił się z młodszym bratem. Teraz, w krótkim czasie od włączenia tych nasion do jego diety, zauważyliśmy ogromną zmianę: nawiązuje kontakt wzrokowy ze wszystkimi, wykazuje zdumiewające zdolności w wymyślanych zabawach, prosi i pyta o rzeczy, i mówi nam kiedy czuje się skrzywdzony (WIELKI KROK), a młodszy brat codziennie ma nowego uczestnika zabaw.

Ziarna chia i konopi na autyzm!

Nasiona chia i konopi wyrównują niedobór omega 3 wiązany z autyzmem i wachlarzem zaburzeń autystycznych, i wykazują potencjalną zdolność leczenia autyzmu.

Prowadzi się badania leku na autyzm, kiedy liczba jego przypadków wzrasta w Ameryce i na świecie. Choć nadal bada się przyczyny autyzmu (już potwierdzonym sprawcą jest wielka farma i jej szczepionki), ujawniono także nowe powiązanie go z niedoborem kwasu tłuszczowego omega 3. Prof. Yasmin Neggers przeprowadziła w Korei badanie na 29 autystycznych chłopcach w wieku 8-11 lat (i grupy kontrolnej 29 zdrowych chłopców). Zmierzyła całkowity cholesterol, HDL i LDL, wyliczyła współczynnik HDL i LDL, zmierzyła całkowite stężenie kwasów tłuszczowych, jak również poziom ich kwasów omega 3 i 6.

Co ciekawe, badania wykazały, że dzieci autystyczne miały znacznie niższy poziom omega-3 w porównaniu z dziećmi zdrowymi, a zwłaszcza poziom DHA (kwas dokozaheksaenowy). Nie tylko to, ale dzieci autystyczne miały także znacznie niższą proporcję omega 3 do omega 6 kwasów tłuszczowych niż zdrowe dzieci. Tak więc okazało się, że dzieci z autyzmem wykazywały niedobór omega 3 – co ma sens, ponieważ to właśnie te kwasy tłuszczowe omega 3 budują tkanki nerwowe i mózgowe, oraz wpływają na koordynację ruchową. Profesor wykazała, że niedobór omega 3 jest teraz silnym predyktorem autyzmu, a nie jest w tym jedyna – jest wiele innych randomizowanych, podwójnie ślepych badań klinicznych, kontrolowanych placebo, które doszły do tego samego wniosku.

Jeśli szukasz naturalnego leku na autyzm lub zespół Aspergera (lub któregokolwiek z zaburzeń ze spektrum autyzmu), zapomnij o naładowanych skutkami ubocznymi lekach wielkiej farmy, i spójrz na Matkę Naturę i jej super żywność. Istnieją dwa niezwykłe i wybitne źródła kwasów tłuszczowych omega 3, które mogą być rozwiązaniem w leczeniu autyzmu. Nasiona chia są wyjątkowo dobrym źródłem łatwo przyswajalnych kwasów tłuszczowych omega-3, jak również substancji odżywczych, bardzo bogate w minerały i szczyci się prawie pełnym spektrum białek (19 z 22 aminokwasów). Nasiona konopi są innym fenomenalnym źródłem kwasów tłuszczowych omega-3, a także zawierają idealną proporcję kwasów tłuszczowych omega 6 do omega-3 (3:1), coś, czego praktycznie nie ma w innych produktach. Przyjmowane codziennie razem, te super produkty chia i nasiona konopi mogą uzupełnić wszelkie niedobory omega-3, budować zdrowe nerwy i tkankę mózgową, i przywrócić organizmowi prawidłową i optymalną równowagę kwasów tłuszczowych omega 3 i omega 6.

Chia i konopie mogą najlepszym naturalnym sposobem radzenia sobie z autyzmem, w czasie kiedy prowadzi się więcej badań. Jest zbyt wcześnie by stwierdzić, czy mogą leczyć autyzm, ale gdybym był rodzicem autystycznego dziecka, z pewnością dałbym im szansę. Te super produkty były znane w leczeniu wielu chorób, w tym raka, które medycyna zachodnia fałszywie uznała za nieuleczalne.
Dawkowanie: 1-2 łyżki dziennie.

http://freedom-articles.toolsforfreedom.com/autism-cure-omega-3-chia-hemp/

Tłum. Ola Gordon

Jeden z komentarzy pod artykułem:

Jennie Webb

Zanim zaczęłam podawać mojemu autystycznemu synowi nasiona konopi, nie nawiązywał kontaktu wzrokowego, nie bawił się, nie rozmawiał z nikim, i na pewno nie bawił się z młodszym bratem. Teraz, w krótkim czasie od włączenia tych nasion do jego diety, zauważyliśmy ogromną zmianę: nawiązuje kontakt wzrokowy ze wszystkimi, wykazuje zdumiewające zdolności w wymyślanych zabawach, prosi i pyta o rzeczy, i mówi nam kiedy czuje się skrzywdzony (WIELKI KROK), a młodszy brat codziennie ma nowego uczestnika zabaw.

E-papierosy – W e-papierosach znaleziono 10 razy więcej substancji rakotwórczych niż w tytoniu

Nie mówi się powszechnie o tzw biernym paleniu e-papierosów. Przecież w wydychanej parze znajduje się nikotyna, którą wdychają osoby postronne, nie życzące sobie tego! Ten szkodliwy narkotyk (czyli nikotyna) znajduje się w o wiele większych ilościach, niż w papierosach tradycyjnych. Dodatkowo, by było śmieszniej, obrót e-papierosami nie jest regulowany przez przepisy prawa. Obecnie widok gimnazjalisty zażywającego ten narkotyk jest powszechny także w naszym kraju. E papierosy dotarły bowiem skutecznie do gimnazjów i podstawówek.

Podobnie jest z paniami z kiosków, które pomimo zakazu sprzedają tradycyjne papierosy nieletnim.

Wciąż jest bowiem ogromne społeczne zezwolenie na narkotyzowanie się nieletnich (i dorosłych) dwoma destrukcyjnymi narkotykami – nikotyną i alkoholem etylowym. Panuje mylne przekonanie, że młodość to okres buntu, szalonej zabawy i masakrowania mózgu za pomocą całej tablicy Mendelejewa. Rozpijanie i rozpalanie młodzieży to trend globalny, doskonale wpisujący się w strategię depopulacji (eugeniki). Elity polityczne zdecydowały, że ludzi jest za dużo, więc lepiej ich rozpalić i rozpić, wtedy szybciej będą umierać. A po alkoholu częściej będą bezpłodni. Programowe rozpijanie społeczeństw rozpoczęło się po II wojnie światowej. Przed nią ludzie nie pili aż tyle.

E-papierosy

W e-papierosach znaleziono 10 razy więcej substancji rakotwórczych niż w tytoniu

Nie mówi się powszechnie o tzw biernym paleniu e-papierosów. Przecież w wydychanej parze znajduje się nikotyna, którą wdychają osoby postronne, nie życzące sobie tego! Ten szkodliwy narkotyk (czyli nikotyna) znajduje się w o wiele większych ilościach, niż w papierosach tradycyjnych. Dodatkowo, by było śmieszniej, obrót e-papierosami nie jest regulowany przez przepisy prawa. Obecnie widok gimnazjalisty zażywającego ten narkotyk jest powszechny także w naszym kraju. E papierosy dotarły bowiem skutecznie do gimnazjów i podstawówek.

Podobnie jest z paniami z kiosków, które pomimo zakazu sprzedają tradycyjne papierosy nieletnim.

Wciąż jest bowiem ogromne społeczne zezwolenie na narkotyzowanie się nieletnich (i dorosłych) dwoma destrukcyjnymi narkotykami – nikotyną i alkoholem etylowym. Panuje mylne przekonanie, że młodość to okres buntu, szalonej zabawy i masakrowania mózgu za pomocą całej tablicy Mendelejewa. Rozpijanie i rozpalanie młodzieży to trend globalny, doskonale wpisujący się w strategię depopulacji (eugeniki). Elity polityczne zdecydowały, że ludzi jest za dużo, więc lepiej ich rozpalić i rozpić, wtedy szybciej będą umierać. A po alkoholu częściej będą bezpłodni. Programowe rozpijanie społeczeństw rozpoczęło się po II wojnie światowej. Przed nią ludzie nie pili aż tyle.

Kapusta – Trzeba było poszatkować kilka ton główek, żeby udowodnić, że kapuściany sok zabija bakterie i grzyby. Za swoje odkrycie dr Irena Grzywa-Niksińska i Małgorzata Machałowska z Instytutu Chemii Przemysłowej w Warszawie dostały złoty medal na wystawie wynalazków. 
 
Czy kapusta może się zdenerwować?
Może, i to bardzo.
 
Każda główka się złości? Biała, czerwona i zielona?
My akurat badałyśmy białą.
 
Co ją wyprowadza z równowagi?
Mówi się, że roślina przeżywa stres, gdy rośnie w zanieczyszczonej ziemi. Dowiedli tego nasi koledzy z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Poza tym reaguje na atak z zewnątrz: krojenie nożem, bicie tłuczkiem. Denerwuje się, gdy dobierają się do niej gąsienice.
 
Człowiek też jest winny?
Kiedy tłucze jej liście, żeby przyłożyć na ranę, albo szatkuje ją do sałatki czy na kiszoną.
 
Co na to kapusta?
Broni się. Próbuje zwalczyć intruza lub przynajmniej odstraszyć i wydziela sok, w którym znajdują się absolutnie niezwykłe składniki.
 
Jakie?
Nazywają się strasznie: izotiocyjaniany i indole. Ale najważniejsze jest, że niszczą bakterie.
 
Czyli okładanie piersi tłuczonymi liśćmi kapusty, często zalecane przez położne, to nie żaden zabobon?
Absolutnie nie. Kapuściany sok działa nie tylko bio-, ale też grzybobójczo. A nasz koncentrat nawet na wyjątkowo zjadliwego gronkowca złocistego. To udowodnione naukowo.
 
A więc nie żadna „kapusta – głowa pusta”, ale genialne naturalne lekarstwo.
Tak. I to nie tylko dla ludzi. 
 
Ile główek panie poszatkowały, żeby to udowodnić?
Parę ton (śmiech). Raz dostałyśmy transport 500 kilogramów i trzeba było ciąć błyskawicznie, żeby sok nie sfermentował. Koledzy z instytutu narzekali, że już przy wejściu czują nasze eksperymenty, bo zapaszek rzeczywiście jest nieszczególny. Ale wielu wpadało codziennie na szklaneczkę soku.
 
I jak wrażenia?
Czuli się świetnie, bo wzmacnia i pomaga na odporność. Można go przykładać na opuchlizny, stłuczenia, płukać nim gardło, gdy boli. Leczyłyśmy pół instytutu.
 
Co jeszcze może kapusta? 
Wyciąga z ziemi metale ciężkie, a więc sadząc ją, można oczyszczać glebę. To ciekawe, dawniej ludzie na pola wyrzucali liście, bo uważali, że w tak przygotowanej ziemi wszystko lepiej rośnie.
 
Rośliny po eksperymencie z ziemią nie nadawały się już raczej do zjedzenia?
Głąby nie, bo to w nich zbierają się toksyny, a konkretnie metale ciężkie. Liście natomiast „czuły się” atakowane i wydzielały sok bogaty w substancje grzybo- i biobójcze. Takie badania zrobiono w Krakowie.
 
Do czego można używać koncentratu, który otrzymałyście z soku?
Do ekologicznych oprysków w rolnictwie czy sadownictwie. Do dezynfekowania basenów i innych miejsc, gdzie mnożą się szkodliwe bakterie czy grzyby. Do produkcji papieru śniadaniowego, żeby kanapki wolniej się psuły.
 
To naprawdę działa?
Proszę spojrzeć, mamy tu zafoliowane od lipca 2013 roku kromki chleba. Jedna nasączona, druga nie. Pierwsza po prostu uschła, druga natomiast spleśniała. Na tym nie koniec! Kolejne ciekawe zastosowanie to nasączanie kartek w książkach. Wiadomo, że dzieci często wkładają je do buzi i roznoszą w ten sposób choroby. Wynalazkiem zainteresowała się nawet Irena Eris. Kto wie, może nasz sok znajdzie się wkrótce w kremach jako naturalny konserwant?
 
Krem czy szampon o zapachu kapusty? Brzmi średnio.
Zapach można usunąć.
 
Czy w domu wykorzystamy wasze naukowe doświadczenie?
Oczywiście. Gdy siekamy świeżą kapustę, trzeba jej dać kilkanaście minut na reakcję, czyli puszczenie soku. Najlepiej ją stłuc.
 
Żeby się wkurzyła?
Właśnie tak, bo wtedy jest najzdrowsza. I musimy pamiętać, żeby nie zjadać głąbów. Można też od czasu do czasu podlać kwiatki wodą z sokiem – będą lepiej rosły. My leczyłyśmy naszym ekstraktem pelargonię. Przez dwa tygodnie wyglądała gorzej niż ta kurowana środkiem grzybobójczym. Myślałyśmy, że zgnije, ale potem… Przerosła wszystkie inne, nie miała żadnych plam ani pleśni, za to najpiękniejsze kwiaty. n
 
rozmawiała: Joanna Halena  
zdjęcia: East News, Stockfood/Free
 
Doświadczenie, za które chemiczki dostały złoty medal na Międzynarodowej Wystawie Wynalazków iENA w Norymberdze, było częścią projektu „Wykorzystanie kapusty białej na potrzeby fitoremediacji i biofumigacji gleby (AGROBIOKAP)”, współfinansowanego przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 2007-2013. Wspólnie z nimi badania prowadzili również naukowcy z Wydziału Chemicznego Politechniki Gdańskiej i Uniwersytetu Rolniczego z Krakowa.

Kapusta

Trzeba było poszatkować kilka ton główek, żeby udowodnić, że kapuściany sok zabija bakterie i grzyby. Za swoje odkrycie dr Irena Grzywa-Niksińska i Małgorzata Machałowska z Instytutu Chemii Przemysłowej w Warszawie dostały złoty medal na wystawie wynalazków.

Czy kapusta może się zdenerwować?
Może, i to bardzo.

Każda główka się złości? Biała, czerwona i zielona?
My akurat badałyśmy białą.

Co ją wyprowadza z równowagi?
Mówi się, że roślina przeżywa stres, gdy rośnie w zanieczyszczonej ziemi. Dowiedli tego nasi koledzy z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Poza tym reaguje na atak z zewnątrz: krojenie nożem, bicie tłuczkiem. Denerwuje się, gdy dobierają się do niej gąsienice.

Człowiek też jest winny?
Kiedy tłucze jej liście, żeby przyłożyć na ranę, albo szatkuje ją do sałatki czy na kiszoną.

Co na to kapusta?
Broni się. Próbuje zwalczyć intruza lub przynajmniej odstraszyć i wydziela sok, w którym znajdują się absolutnie niezwykłe składniki.

Jakie?
Nazywają się strasznie: izotiocyjaniany i indole. Ale najważniejsze jest, że niszczą bakterie.

Czyli okładanie piersi tłuczonymi liśćmi kapusty, często zalecane przez położne, to nie żaden zabobon?
Absolutnie nie. Kapuściany sok działa nie tylko bio-, ale też grzybobójczo. A nasz koncentrat nawet na wyjątkowo zjadliwego gronkowca złocistego. To udowodnione naukowo.

A więc nie żadna „kapusta – głowa pusta”, ale genialne naturalne lekarstwo.
Tak. I to nie tylko dla ludzi.

Ile główek panie poszatkowały, żeby to udowodnić?
Parę ton (śmiech). Raz dostałyśmy transport 500 kilogramów i trzeba było ciąć błyskawicznie, żeby sok nie sfermentował. Koledzy z instytutu narzekali, że już przy wejściu czują nasze eksperymenty, bo zapaszek rzeczywiście jest nieszczególny. Ale wielu wpadało codziennie na szklaneczkę soku.

I jak wrażenia?
Czuli się świetnie, bo wzmacnia i pomaga na odporność. Można go przykładać na opuchlizny, stłuczenia, płukać nim gardło, gdy boli. Leczyłyśmy pół instytutu.

Co jeszcze może kapusta?
Wyciąga z ziemi metale ciężkie, a więc sadząc ją, można oczyszczać glebę. To ciekawe, dawniej ludzie na pola wyrzucali liście, bo uważali, że w tak przygotowanej ziemi wszystko lepiej rośnie.

Rośliny po eksperymencie z ziemią nie nadawały się już raczej do zjedzenia?
Głąby nie, bo to w nich zbierają się toksyny, a konkretnie metale ciężkie. Liście natomiast „czuły się” atakowane i wydzielały sok bogaty w substancje grzybo- i biobójcze. Takie badania zrobiono w Krakowie.

Do czego można używać koncentratu, który otrzymałyście z soku?
Do ekologicznych oprysków w rolnictwie czy sadownictwie. Do dezynfekowania basenów i innych miejsc, gdzie mnożą się szkodliwe bakterie czy grzyby. Do produkcji papieru śniadaniowego, żeby kanapki wolniej się psuły.

To naprawdę działa?
Proszę spojrzeć, mamy tu zafoliowane od lipca 2013 roku kromki chleba. Jedna nasączona, druga nie. Pierwsza po prostu uschła, druga natomiast spleśniała. Na tym nie koniec! Kolejne ciekawe zastosowanie to nasączanie kartek w książkach. Wiadomo, że dzieci często wkładają je do buzi i roznoszą w ten sposób choroby. Wynalazkiem zainteresowała się nawet Irena Eris. Kto wie, może nasz sok znajdzie się wkrótce w kremach jako naturalny konserwant?

Krem czy szampon o zapachu kapusty? Brzmi średnio.
Zapach można usunąć.

Czy w domu wykorzystamy wasze naukowe doświadczenie?
Oczywiście. Gdy siekamy świeżą kapustę, trzeba jej dać kilkanaście minut na reakcję, czyli puszczenie soku. Najlepiej ją stłuc.

Żeby się wkurzyła?
Właśnie tak, bo wtedy jest najzdrowsza. I musimy pamiętać, żeby nie zjadać głąbów. Można też od czasu do czasu podlać kwiatki wodą z sokiem – będą lepiej rosły. My leczyłyśmy naszym ekstraktem pelargonię. Przez dwa tygodnie wyglądała gorzej niż ta kurowana środkiem grzybobójczym. Myślałyśmy, że zgnije, ale potem… Przerosła wszystkie inne, nie miała żadnych plam ani pleśni, za to najpiękniejsze kwiaty. n

rozmawiała: Joanna Halena
zdjęcia: East News, Stockfood/Free

Doświadczenie, za które chemiczki dostały złoty medal na Międzynarodowej Wystawie Wynalazków iENA w Norymberdze, było częścią projektu „Wykorzystanie kapusty białej na potrzeby fitoremediacji i biofumigacji gleby (AGROBIOKAP)”, współfinansowanego przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 2007-2013. Wspólnie z nimi badania prowadzili również naukowcy z Wydziału Chemicznego Politechniki Gdańskiej i Uniwersytetu Rolniczego z Krakowa.

Dasz się nabrać? – Klienci często wprowadzani są w błąd przez słowa używane na opakowaniach produktów. Rzucające się w oczy napisy „bezglutenowe”, „naturalne”, „zawiera przeciwutleniacze” mają sprawić, że produkt wydaje się zdrowy, dzięki czemu chętniej wybierzemy go spośród innych. A my często dajemy się na to nabierać pomimo ogólnie rosnącej świadomości jako konsumentów.               

Jak mówi autor badań, dr Temple Northup z Uniwersytetu w Houston, terminy te stosuje się czysto marketingowo, mają sprawić, że nasz umysł przyjmie dany produkt za zdrowy i zrezygnuje z doszukiwania się tych mniej zdrowych składników. Co gorsza, wpływ takich słów bywa tak silny, że zdarza się, iż ignorujemy przez to wnioski, jakie płyną z analizy podanych na opakowaniu tabeli składników odżywczych.

Dobrym przykładem, szczególnie ostatnio, są produkty bezglutenowe. Stworzone z myślą o osobach uczulonych na to białko, u których jego spożycie wiąże się z nieprzyjemnymi konsekwencjami, np. migrenami czy bólem brzucha. Tymczasem swoista moda sprawia, że producenci coraz chętniej chwalą się, że produkty są bezglutenowe. Tymczasem, żeby były one smaczniejsze na ogół dodawane są większe ilości cukru, tłuszczu i soli. Na przykład bezglutenowa pita z Tesco (UK) zawiera 5 razy więcej tłuszczu niż ta produkowana pod marką sklepu, bezglutenowy chleb z Marks&Spencer to potrójna dawka tłuszczu w porównaniu z tradycyjną wersją. Albo przykład płatków śniadaniowych, na opakowaniu których często widzimy informacje o wysokiej zawartości błonnika, ale już o sporej dawce cukru możemy dowiedzieć się dopiero po przyjrzeniu się mniejszym napisom z tyłu.

W czasie badań przeprowadzonych na grupie osób okazało się, że ludzie mają problem z określeniem, czy jakiś produkt jest zdrowy. Na przykład mając do wyboru butelkę napoju 7Up z taką samą etykietą, przy czym na jednej usunięte było słowo „antyoksydanty”, badani zawsze wybierali tę z informacją o ich zawartości jako zdrowszą. Problemy sprawiało także wybranie zdrowszego produktu po analizie ich składu. Dlatego twierdzenie marketingowców, że nie posługują się manipulacją, ponieważ każdy może sam sprawdzić, co znajduje się w danym produkcie, brzmi niestety dość cynicznie.

Podobnie ma się rzecz z wprowadzaniem w błąd konsumentów poprzez nawiązanie do warunków, w jakich trzymane są zwierzęta. Pokazywanie na opakowaniach jajek trójek zdjęć szczęśliwych kur biegających po łące czy  uśmiechniętej krowy na billboardzie reklamującym mleko to już klasyki, ale niestety te przykłady można by mnożyć.

Bycie świadomym i mądrym konsumentem w obecnych czasach nie jest łatwe, dlatego warto interesować się tym, jakie sztuczki są używane, aby zachęcić nas do kupna czegoś, co nie jest aż tak dobre, jak myślimy.

Dasz się nabrać?

Klienci często wprowadzani są w błąd przez słowa używane na opakowaniach produktów. Rzucające się w oczy napisy „bezglutenowe”, „naturalne”, „zawiera przeciwutleniacze” mają sprawić, że produkt wydaje się zdrowy, dzięki czemu chętniej wybierzemy go spośród innych. A my często dajemy się na to nabierać pomimo ogólnie rosnącej świadomości jako konsumentów.

Jak mówi autor badań, dr Temple Northup z Uniwersytetu w Houston, terminy te stosuje się czysto marketingowo, mają sprawić, że nasz umysł przyjmie dany produkt za zdrowy i zrezygnuje z doszukiwania się tych mniej zdrowych składników. Co gorsza, wpływ takich słów bywa tak silny, że zdarza się, iż ignorujemy przez to wnioski, jakie płyną z analizy podanych na opakowaniu tabeli składników odżywczych.

Dobrym przykładem, szczególnie ostatnio, są produkty bezglutenowe. Stworzone z myślą o osobach uczulonych na to białko, u których jego spożycie wiąże się z nieprzyjemnymi konsekwencjami, np. migrenami czy bólem brzucha. Tymczasem swoista moda sprawia, że producenci coraz chętniej chwalą się, że produkty są bezglutenowe. Tymczasem, żeby były one smaczniejsze na ogół dodawane są większe ilości cukru, tłuszczu i soli. Na przykład bezglutenowa pita z Tesco (UK) zawiera 5 razy więcej tłuszczu niż ta produkowana pod marką sklepu, bezglutenowy chleb z Marks&Spencer to potrójna dawka tłuszczu w porównaniu z tradycyjną wersją. Albo przykład płatków śniadaniowych, na opakowaniu których często widzimy informacje o wysokiej zawartości błonnika, ale już o sporej dawce cukru możemy dowiedzieć się dopiero po przyjrzeniu się mniejszym napisom z tyłu.

W czasie badań przeprowadzonych na grupie osób okazało się, że ludzie mają problem z określeniem, czy jakiś produkt jest zdrowy. Na przykład mając do wyboru butelkę napoju 7Up z taką samą etykietą, przy czym na jednej usunięte było słowo „antyoksydanty”, badani zawsze wybierali tę z informacją o ich zawartości jako zdrowszą. Problemy sprawiało także wybranie zdrowszego produktu po analizie ich składu. Dlatego twierdzenie marketingowców, że nie posługują się manipulacją, ponieważ każdy może sam sprawdzić, co znajduje się w danym produkcie, brzmi niestety dość cynicznie.

Podobnie ma się rzecz z wprowadzaniem w błąd konsumentów poprzez nawiązanie do warunków, w jakich trzymane są zwierzęta. Pokazywanie na opakowaniach jajek trójek zdjęć szczęśliwych kur biegających po łące czy uśmiechniętej krowy na billboardzie reklamującym mleko to już klasyki, ale niestety te przykłady można by mnożyć.

Bycie świadomym i mądrym konsumentem w obecnych czasach nie jest łatwe, dlatego warto interesować się tym, jakie sztuczki są używane, aby zachęcić nas do kupna czegoś, co nie jest aż tak dobre, jak myślimy.

5 mało znanych i zaskakujących zastosowań dla konopi – W 1937 roku powstał artykuł, w którym wymieniono ponad 25 tysięcy potencjalnych zastosowań konopi. Minęło ponad 70 lat i z planowanych zastosowań najgłośniej mówi się o jednym. Ani nie najbardziej praktycznym, ani nie szczególnie innowacyjnym. A co zrobić z tą gigantyczną ilością konopi, której zawartość THC pozostaje poniżej "oczekiwanego progu atrakcyjności"?

#1. Tkaniny antybakteryjne

Standard w wielu szpitalach jest taki, że człowiek kładzie się z jedną chorobą (i nadzieją na wyleczenie), a wychodzi z trzema innymi chorobami, zakażeniem i pasożytem. By chociaż ograniczyć to ryzyko, EnviroTextile – firma z Kolorado – postanowiła wykorzystać właśnie konopie. To z konopi, zamiast dotychczasowych bawełny i poliestru, mają być produkowane między innymi szpitalne pościele. Substancje zawarte we włóknach konopi mają właściwości antybakteryjne i przeciwgrzybiczne, skuteczne między innymi w zwalczaniu gronkowca, istnej zmory szpitali całego świata.

#2. Ocieplanie domów

Dom z konopi – wydawałoby się, że taka atrakcja możliwa jest tylko na słonecznej Jamajce. A jednak pierwszy dom, do którego budowy wykorzystano konopie, powstał w Asheville, niewielkim mieście w Północnej Karolinie w Stanach Zjednoczonych. Konopie posłużyły tu do ocieplenia, jako alternatywa dla tradycyjnie stosowanej wełny mineralnej. Konopie okazały się bardziej odporne na warunki atmosferyczne, a także w rozrachunku bardziej ekologiczne.

#3. Beton z konopi

Woda, wapno i... konopie. Wbrew pozorom to nie śniadanie domorosłego kulturysty, a przepis na... beton. Bloki wykonane z betonu na bazie konopi mogą mieć szereg zastosowań w budownictwie. Są ponoć łatwiejsze w obróbce, lepiej utrzymują ciepło i regulują wilgotność. Nie wymagają również wykonywania przerw dylatacyjnych. Na dodatek są w stanie pochłonąć więcej gazów cieplarnianych, niż powstaje przy ich produkcji, co nie jest bez znaczenia dla środowiska.

#4. Samochody z konopi

W większości wypadków, kiedy rośliny łączy się z motoryzacją, chodzi zwykle o to, jak i z czego zrobić olej, który dałoby się spalić w silniku. Ewentualnie o to, po jakich roślinach nie powinno się siadać za kierownicę. Tymczasem włókna konopne mogą stanowić przyszłość wyścigów samochodowych. Wszystko dlatego, że są nie mniej wytrzymałe niż włókno szklane, a przy tym znacząco od niego lżejsze. Zastosowanie włókien konopnych pozwoliło ponoć zredukować masę drzwi nowego BMW i3 o 10%, ale materiały bazujące na konopiach stosują też Audi, Ford, Chrysler, Mercedes, Lotus, Honda czy marki General Motors.

#5. Nanomateriały

Nanomateriały, czyli – wedle Wikipedii – takie "materiały, w których występują regularne struktury na poziomie molekularnym". Aha... W każdym razie do tej pory za najbardziej nano spośród nanomateriałów uważany był grafen. Najcieńszy, najmocniejszy i najlżejszy zarazem materiał, jaki kiedykolwiek uzyskano. Tymczasem chemicy z Uniwersytetu w Albercie wzięli trochę konopi (interpretujcie jak chcecie), po czym wyprodukowali materiał właściwie taki sam jak grafen, tylko znacznie tańszy. Jak się chce... to można!

5 mało znanych i zaskakujących zastosowań dla konopi

W 1937 roku powstał artykuł, w którym wymieniono ponad 25 tysięcy potencjalnych zastosowań konopi. Minęło ponad 70 lat i z planowanych zastosowań najgłośniej mówi się o jednym. Ani nie najbardziej praktycznym, ani nie szczególnie innowacyjnym. A co zrobić z tą gigantyczną ilością konopi, której zawartość THC pozostaje poniżej "oczekiwanego progu atrakcyjności"?

#1. Tkaniny antybakteryjne

Standard w wielu szpitalach jest taki, że człowiek kładzie się z jedną chorobą (i nadzieją na wyleczenie), a wychodzi z trzema innymi chorobami, zakażeniem i pasożytem. By chociaż ograniczyć to ryzyko, EnviroTextile – firma z Kolorado – postanowiła wykorzystać właśnie konopie. To z konopi, zamiast dotychczasowych bawełny i poliestru, mają być produkowane między innymi szpitalne pościele. Substancje zawarte we włóknach konopi mają właściwości antybakteryjne i przeciwgrzybiczne, skuteczne między innymi w zwalczaniu gronkowca, istnej zmory szpitali całego świata.

#2. Ocieplanie domów

Dom z konopi – wydawałoby się, że taka atrakcja możliwa jest tylko na słonecznej Jamajce. A jednak pierwszy dom, do którego budowy wykorzystano konopie, powstał w Asheville, niewielkim mieście w Północnej Karolinie w Stanach Zjednoczonych. Konopie posłużyły tu do ocieplenia, jako alternatywa dla tradycyjnie stosowanej wełny mineralnej. Konopie okazały się bardziej odporne na warunki atmosferyczne, a także w rozrachunku bardziej ekologiczne.

#3. Beton z konopi

Woda, wapno i... konopie. Wbrew pozorom to nie śniadanie domorosłego kulturysty, a przepis na... beton. Bloki wykonane z betonu na bazie konopi mogą mieć szereg zastosowań w budownictwie. Są ponoć łatwiejsze w obróbce, lepiej utrzymują ciepło i regulują wilgotność. Nie wymagają również wykonywania przerw dylatacyjnych. Na dodatek są w stanie pochłonąć więcej gazów cieplarnianych, niż powstaje przy ich produkcji, co nie jest bez znaczenia dla środowiska.

#4. Samochody z konopi

W większości wypadków, kiedy rośliny łączy się z motoryzacją, chodzi zwykle o to, jak i z czego zrobić olej, który dałoby się spalić w silniku. Ewentualnie o to, po jakich roślinach nie powinno się siadać za kierownicę. Tymczasem włókna konopne mogą stanowić przyszłość wyścigów samochodowych. Wszystko dlatego, że są nie mniej wytrzymałe niż włókno szklane, a przy tym znacząco od niego lżejsze. Zastosowanie włókien konopnych pozwoliło ponoć zredukować masę drzwi nowego BMW i3 o 10%, ale materiały bazujące na konopiach stosują też Audi, Ford, Chrysler, Mercedes, Lotus, Honda czy marki General Motors.

#5. Nanomateriały

Nanomateriały, czyli – wedle Wikipedii – takie "materiały, w których występują regularne struktury na poziomie molekularnym". Aha... W każdym razie do tej pory za najbardziej nano spośród nanomateriałów uważany był grafen. Najcieńszy, najmocniejszy i najlżejszy zarazem materiał, jaki kiedykolwiek uzyskano. Tymczasem chemicy z Uniwersytetu w Albercie wzięli trochę konopi (interpretujcie jak chcecie), po czym wyprodukowali materiał właściwie taki sam jak grafen, tylko znacznie tańszy. Jak się chce... to można!

Gladiatorzy na diecie roślinnej – Z pewnością nieraz słyszeliście, że „prawdziwi mężczyźni muszą jeść mięso”, to samo mówi się o osobach uprawiających sport. Ale czy obsesja na punkcie białka jest uzasadniona?

Badania przeprowadzone na uniwersytetach w Wiedniu i Bernie odkryły właśnie, że mięso było spożywane niezwykle rzadko przez najbardziej znanych wojowników – rzymskich gladiatorów.

Ich dieta została określona na podstawie analizy składu kości znalezionych na cmentarzu w ówczesnym Efezie, na którym 1800 lat temu pochowano wielu gladiatorów.

Typowe posiłki tych wojowników na ogół składały się z ziarna pszenicy, jęczmienia oraz strączków. Byli oni zresztą nazywani hordearii – zjadaczami jęczmienia. Spośród tych, których szczątki przebadano, prawie żaden nie jadł mięsa ani nabiału. Jedynie w przypadku dwóch osób stwierdzono pewne ślady, ale najprawdopodobniej gladiatorzy ci pochodzili z innej części Imperium Rzymskiego.

Walki gladiatorów często kończyły się śmiercią jednego z nich. Musiało im więc zależeć na naprawdę dobrej kondycji, żeby wygrywać pojedynki. Sposób odżywania był więc z pewnością bardzo ważny i, jak się okazuje, oznaczał trzymanie się z daleka od białka zwierzęcego.

Badacze dowodzą także, że już wtedy istniał specyficzny rodzaj napojów energetycznych wytwarzanych z dodatkiem popiołów roślinnych, dzięki czemu zawierał mnóstwo minerałów. Jak mówi Fabian Kanz z Uniwersytetu w Wiedniu „popiół roślinny był spożywany po wysiłku fizycznym w celu wzmocnienia organizmu i lepszego gojenia się kości”.

Gladiatorzy na ogół byli więźniami albo niewolnikami. Walczyli ze sobą nawzajem albo ze zwierzętami, co ściągało tłumy oglądających. Prawdopodobnie najbardziej znaną areną takich walk było rzymskie Koloseum.

Gladiatorzy na diecie roślinnej

Z pewnością nieraz słyszeliście, że „prawdziwi mężczyźni muszą jeść mięso”, to samo mówi się o osobach uprawiających sport. Ale czy obsesja na punkcie białka jest uzasadniona?

Badania przeprowadzone na uniwersytetach w Wiedniu i Bernie odkryły właśnie, że mięso było spożywane niezwykle rzadko przez najbardziej znanych wojowników – rzymskich gladiatorów.

Ich dieta została określona na podstawie analizy składu kości znalezionych na cmentarzu w ówczesnym Efezie, na którym 1800 lat temu pochowano wielu gladiatorów.

Typowe posiłki tych wojowników na ogół składały się z ziarna pszenicy, jęczmienia oraz strączków. Byli oni zresztą nazywani hordearii – zjadaczami jęczmienia. Spośród tych, których szczątki przebadano, prawie żaden nie jadł mięsa ani nabiału. Jedynie w przypadku dwóch osób stwierdzono pewne ślady, ale najprawdopodobniej gladiatorzy ci pochodzili z innej części Imperium Rzymskiego.

Walki gladiatorów często kończyły się śmiercią jednego z nich. Musiało im więc zależeć na naprawdę dobrej kondycji, żeby wygrywać pojedynki. Sposób odżywania był więc z pewnością bardzo ważny i, jak się okazuje, oznaczał trzymanie się z daleka od białka zwierzęcego.

Badacze dowodzą także, że już wtedy istniał specyficzny rodzaj napojów energetycznych wytwarzanych z dodatkiem popiołów roślinnych, dzięki czemu zawierał mnóstwo minerałów. Jak mówi Fabian Kanz z Uniwersytetu w Wiedniu „popiół roślinny był spożywany po wysiłku fizycznym w celu wzmocnienia organizmu i lepszego gojenia się kości”.

Gladiatorzy na ogół byli więźniami albo niewolnikami. Walczyli ze sobą nawzajem albo ze zwierzętami, co ściągało tłumy oglądających. Prawdopodobnie najbardziej znaną areną takich walk było rzymskie Koloseum.

5 przedmiotów, których nie powinno być w kuchni. – Ftalany, BPA, pochodne ropy naftowej są w przedmiotach, które nas otaczają. Nie sposób całkowicie ich unikać, ale jeśli w prosty sposób możemy wyeliminować zagrożenia, to dlaczego mamy tego nie robić? 

1. “Teflon to azbest XXI wieku”

Niektórzy badacze uważają, że substancja stosowana do wyprodukowania teflonu (kwas perfluorooktanowy) jest toksyczna, powoduje wady wrodzone, zaburzenia rozwojowe i hormonalne oraz podwyższony poziom cholesterolu, jest też uznana za potencjalny czynnik rakotwórczy. Podobną opinię wyraża WWF. Z drugiej strony spora grupa naukowców podkreśla, że jest on bezpieczny, inaczej nie byłby dopuszczony do sprzedaży. Doniesienia na temat szkodliwego wpływu teflonu nie są dostatecznie potwierdzone naukowo. Jedne z nielicznych badań, które przeprowadziła FDA (amerykańska rządowa Agencja Żywności i Leków) pochodzi z 1959 i wykazało, że warstwa teflonu wydziela małe ilości fluoru, co może wiązać się z rakiem. Zawsze należy się upewnić, czy kupowane przez nas naczynia posiadają atest Państwowego Zakładu Higieny. Dla pewności warto wybrać patelnie i garnki ze stali nierdzewnej, żeliwa.

Co zrobić, kiedy patelnia teflonowa ma rysę? Nie należy używać zniszczonych naczyń kuchennych, niezależnie od materiałów, z jakich je zrobiono. W przypadku zniszczonych powłok PTFE może dojść do połknięcia ich fragmentów albo jedzenie może się zetknąć z elementami nieprzeznaczonymi do kontaktu z żywnością. Porysowane, nierówne powierzchnie są również trudne do utrzymania w czystości.
2. Aluminium

Naczynia aluminiowe stały się przedmiotem kontrowersji po badaniach przeprowadzonych w latach 1970, które ujawniły podwyższony poziom aluminium w mózgu niektórych pacjentów z chorobą Alzheimera. Dziś dogłebniej zbadano wpyw tego związku na zdrowie. Pewne jest to, że kwaśne i słone produkty (np. zupa szczawiowa, pomidorowa, ogórkowa, bigos, kapuśniak) gotowane i/lub przechowywane w naczyniu aluminiowym mogą uszkadzać strukturę naczynia, wżerać się w aluminium i przedostawać się do potrawy.
3. Plastikowe naczynia, pojemniki, sztućce…

Bisfenol A (czyli BPA) szkodzi i ciężko nam go uniknąć – dowodzą badania. Związek oddziałuje na poziom hormonów w naszym organizmie i przyczynia się do rozwoju niektórych chorób, na przykład nowotworów. Nie wyeliminujecie go. Ale można ograniczyć jego szkodliwy wpływ właśnie rezygnując z plastikowych naczyń, butelek, pojemników, sztućców, desek do krojenia. Jest mnóstwo badań dotyczących szkodliwości BPA. Jest ono łączone z rakiem piersi, otyłością, astmą u dzieci, niepłodnością. Ważne, by nie przechowywać żywności w lodówce w plastikowych pojemnikach.
4. Kuchenka mikrofalowa

Uwierzcie – da się żyć bez kuchenki mikrofalowej. A najlepsze dla niej miejsce to piwnica, ponieważ nawet nie używana emituje promieniowanie. To sprzęt, który może służyć jedynie do dezynfekcji gąbek i ścierek kuchennych.

Naukowcy co prawda nie są jednogłośni w sprawie szkodliwości pokarmów podgrzewanych w mikrofali, ale przestrzegają, że ostateczne skutki wykorzystania urządzenia będzie można ocenić nawet za kilkadziesiąt lat. Mikrofala zmienia strukturę białek z lewoskrętnych, które występują w przyrodzie na prawoskrętne, które są obce dla naszego ciała, przez co nie są trawione, przyswajane, a wręcz mogą wyrządzić wiele szkody. – mówi dietetyk Anna Szydlik.

Naukowcy dowiedli, że u osób, które spożywają posiłki przygotowane w tego typu kuchence skład krwi ulega zmianie. Maleje ilość krwinek czerwonych i tym samym rośnie poziom krwinek białych. Poziom cholesterolu również może ulec zwiększeniu. To z kolei może prowadzić do schorzeń układu krążenia.

Przeczytaj: Kuchenki mikrofalowe negatywnie wpływają na żywność, którą spożywamy.
5. Folia aluminiowa

Najczęściej zawijamy w nią kanapki do szkoły czy pracy. Wiele osób twierdzi, że aluminium z folii przenika bezpośrednio do jedzenia, tym samym powodując szereg groźnych chorób, na które szczególnie narażone są dzieci. Jednak jasnych dowodów naukowych na takie działanie nie ma. Pewne jest to, że nie należy pakować w nią produktów o odczynie kwaśnym (np. kiszonych ogórków, pomidorów czy owoców), ponieważ mogą wejść w reakcję z aluminium, wskutek czego wytworzą się szkodliwe sole glinu. Glin w większych ilościach jest bardzo szkodliwy dla zdrowia. 

http://dziecisawazne.pl/5-przedmiotow-ktore-sa-zbedne-w-kuchni/

5 przedmiotów, których nie powinno być w kuchni.

Ftalany, BPA, pochodne ropy naftowej są w przedmiotach, które nas otaczają. Nie sposób całkowicie ich unikać, ale jeśli w prosty sposób możemy wyeliminować zagrożenia, to dlaczego mamy tego nie robić?

1. “Teflon to azbest XXI wieku”

Niektórzy badacze uważają, że substancja stosowana do wyprodukowania teflonu (kwas perfluorooktanowy) jest toksyczna, powoduje wady wrodzone, zaburzenia rozwojowe i hormonalne oraz podwyższony poziom cholesterolu, jest też uznana za potencjalny czynnik rakotwórczy. Podobną opinię wyraża WWF. Z drugiej strony spora grupa naukowców podkreśla, że jest on bezpieczny, inaczej nie byłby dopuszczony do sprzedaży. Doniesienia na temat szkodliwego wpływu teflonu nie są dostatecznie potwierdzone naukowo. Jedne z nielicznych badań, które przeprowadziła FDA (amerykańska rządowa Agencja Żywności i Leków) pochodzi z 1959 i wykazało, że warstwa teflonu wydziela małe ilości fluoru, co może wiązać się z rakiem. Zawsze należy się upewnić, czy kupowane przez nas naczynia posiadają atest Państwowego Zakładu Higieny. Dla pewności warto wybrać patelnie i garnki ze stali nierdzewnej, żeliwa.

Co zrobić, kiedy patelnia teflonowa ma rysę? Nie należy używać zniszczonych naczyń kuchennych, niezależnie od materiałów, z jakich je zrobiono. W przypadku zniszczonych powłok PTFE może dojść do połknięcia ich fragmentów albo jedzenie może się zetknąć z elementami nieprzeznaczonymi do kontaktu z żywnością. Porysowane, nierówne powierzchnie są również trudne do utrzymania w czystości.
2. Aluminium

Naczynia aluminiowe stały się przedmiotem kontrowersji po badaniach przeprowadzonych w latach 1970, które ujawniły podwyższony poziom aluminium w mózgu niektórych pacjentów z chorobą Alzheimera. Dziś dogłebniej zbadano wpyw tego związku na zdrowie. Pewne jest to, że kwaśne i słone produkty (np. zupa szczawiowa, pomidorowa, ogórkowa, bigos, kapuśniak) gotowane i/lub przechowywane w naczyniu aluminiowym mogą uszkadzać strukturę naczynia, wżerać się w aluminium i przedostawać się do potrawy.
3. Plastikowe naczynia, pojemniki, sztućce…

Bisfenol A (czyli BPA) szkodzi i ciężko nam go uniknąć – dowodzą badania. Związek oddziałuje na poziom hormonów w naszym organizmie i przyczynia się do rozwoju niektórych chorób, na przykład nowotworów. Nie wyeliminujecie go. Ale można ograniczyć jego szkodliwy wpływ właśnie rezygnując z plastikowych naczyń, butelek, pojemników, sztućców, desek do krojenia. Jest mnóstwo badań dotyczących szkodliwości BPA. Jest ono łączone z rakiem piersi, otyłością, astmą u dzieci, niepłodnością. Ważne, by nie przechowywać żywności w lodówce w plastikowych pojemnikach.
4. Kuchenka mikrofalowa

Uwierzcie – da się żyć bez kuchenki mikrofalowej. A najlepsze dla niej miejsce to piwnica, ponieważ nawet nie używana emituje promieniowanie. To sprzęt, który może służyć jedynie do dezynfekcji gąbek i ścierek kuchennych.

Naukowcy co prawda nie są jednogłośni w sprawie szkodliwości pokarmów podgrzewanych w mikrofali, ale przestrzegają, że ostateczne skutki wykorzystania urządzenia będzie można ocenić nawet za kilkadziesiąt lat. Mikrofala zmienia strukturę białek z lewoskrętnych, które występują w przyrodzie na prawoskrętne, które są obce dla naszego ciała, przez co nie są trawione, przyswajane, a wręcz mogą wyrządzić wiele szkody. – mówi dietetyk Anna Szydlik.

Naukowcy dowiedli, że u osób, które spożywają posiłki przygotowane w tego typu kuchence skład krwi ulega zmianie. Maleje ilość krwinek czerwonych i tym samym rośnie poziom krwinek białych. Poziom cholesterolu również może ulec zwiększeniu. To z kolei może prowadzić do schorzeń układu krążenia.

Przeczytaj: Kuchenki mikrofalowe negatywnie wpływają na żywność, którą spożywamy.
5. Folia aluminiowa

Najczęściej zawijamy w nią kanapki do szkoły czy pracy. Wiele osób twierdzi, że aluminium z folii przenika bezpośrednio do jedzenia, tym samym powodując szereg groźnych chorób, na które szczególnie narażone są dzieci. Jednak jasnych dowodów naukowych na takie działanie nie ma. Pewne jest to, że nie należy pakować w nią produktów o odczynie kwaśnym (np. kiszonych ogórków, pomidorów czy owoców), ponieważ mogą wejść w reakcję z aluminium, wskutek czego wytworzą się szkodliwe sole glinu. Glin w większych ilościach jest bardzo szkodliwy dla zdrowia.

http://dziecisawazne.pl/5-przedmiotow-ktore-sa-zbedne-w-kuchni/

Pomidory – Dorastając słyszeliśmy nie raz: „jedz owoce i warzywa”. Prawdopodobnie każdy z nas wie, że owoce i warzywa są zdrowe.
Dzięki lepszym i bardziej kompleksowym badaniom, zaczynamy coraz bardziej rozumieć, jak bardzo są dla nas zdrowe.

Przyjrzyjmy się na przykład najnowszemu badaniu dotyczącemu korzyści zdrowotnych pomidorów . Nowe informacje wykazują, że dieta bogata w pomidory może drastycznie obniżyć ryzyko udaru mózgu, jak wykazali naukowcy z Finlandii.
Według BBC, fińscy naukowcy badali wpływ likopenu – związku chemicznego, który występuje naturalnie w pomidorach, arbuzach i papryce. W badaniu uwzględniającym 1031 mężczyzn o podwyższonym stopniu ryzyka, ci z największą ilością likopenu we krwi byli najmniej narażeni na udar mózgu – według naukowców, którzy opublikowali wyniki w czasopiśmie naukowym Neurology.

Według amerykańskiego Narodowego Stowarzyszenia Udaru (National Stroke Association), udary mózgu zabijają dwa razy więcej kobiet każdego roku niż rak piersi.

Inne badania wykazują jednak, że mężczyźni są bardziej podatni na śmierć w wyniku udaru mózgu, lub doświadczają poważnych powikłań wynikających z udaru, w porównaniu z kobietami.
Po opublikowaniu fińskiego badania – jak podaje BBC – Stowarzyszenie Udaru (Stroke Association) w Wielkiej Brytanii domaga się dodatkowych badań wyników.

„Wszyscy wiemy, że jedzenie dużych ilości świeżych owoców i warzyw korzystnie wpływa na nasze zdrowie. To badanie sugeruje, że antyoksydant obecny w jedzeniu takim jak pomidory, czerwona papryka i arbuzy, mógłby obniżyć ryzyko udaru mózgu” – mówi dr Clare Walton, dyrektor ds. komunikacji badań Stowarzyszenia.

„Jednak to badanie nie powinno zniechęcić ludzi do jedzenia innych owoców i warzyw, ponieważ wszystkie posiadają korzyści zdrowotne i pozostają ważną częścią diety. Potrzebnych jest więcej badań, aby pomóc nam zrozumieć, dlaczego ten szczególny antyoksydant w warzywach takich jak pomidory, mógłby pomóc w utrzymaniu niskiego ryzyka udaru mózgu” – dodaje dr Walton.

Metodologia badania

Badacze doszli do swoich wniosków poprzez monitorowanie poziomów likopenu we krwi uczestników badania, które zostały zmierzone na początku badania i monitorowane były przez kolejne 12 lat.

Uczestnicy zostali podzieleni na 4 grupy w oparciu o poziom likopenu we krwi. 25 z 258 mężczyzn z grupy o niskim poziomie likopenu doznało udaru, w porównaniu z 11 z 259 mężczyzn z grupy o wysokim poziomie likopenu.

Naukowcy doszli do wniosku, że ryzyko udaru mózgu zmniejszono o 55% dzięki diecie bogatej w likopen.

„To badanie dodaje kolejne dowody na to, że dieta bogata w owoce i warzywa jest powiązana z niższym ryzykiem udaru mózgu” – mówi dr Jouni Karppi, PhD, z Uniwersytetu Wschodniej Finlandii (University of Eastern Finland) w Kuopio, czołowy autor badania.

„Wyniki wspierają rekomendacje, aby ludzie jedli więcej niż 5 porcji warzyw i owoców dziennie, co doprowadziłoby zapewne do poważnego obniżenia przypadków udaru mózgu na świecie, według wcześniejszego badania” – dodał.

Dodatkowo, naukowcy zbadali we krwi poziomy antyoksydantów alfa-karotenu, beta-karotenu, alfa-tokoferolu i retinolu; „lecz nie znaleźli żadnego powiązania pomiędzy poziomem we krwi a ryzykiem udaru mózgu”, jak przytacza Daily Telegraph.

Wcześniejsze badanie wykazało, że składnik obecny w gotowanych pomidorach spowolnił, a nawet zabił komórki raka prostaty w badaniach laboratoryjnych . To badanie również powiązało likopen z lepszymi wynikami.
„Wykazano, że ta prosta chemiczna reakcja występuje przy koncentracji likopenu łatwo osiągalnej poprzez jedzenie przetworzonych pomidorów” – mówi dr Mridula Chopra z Uniwersytetu w Portsmouth (University of Portsmouth), czołowy autor badania, który zaznaczył, że wyniki badania były wstępne.

Autor: J. D. Heyes

Pomidory

Dorastając słyszeliśmy nie raz: „jedz owoce i warzywa”. Prawdopodobnie każdy z nas wie, że owoce i warzywa są zdrowe.
Dzięki lepszym i bardziej kompleksowym badaniom, zaczynamy coraz bardziej rozumieć, jak bardzo są dla nas zdrowe.

Przyjrzyjmy się na przykład najnowszemu badaniu dotyczącemu korzyści zdrowotnych pomidorów . Nowe informacje wykazują, że dieta bogata w pomidory może drastycznie obniżyć ryzyko udaru mózgu, jak wykazali naukowcy z Finlandii.
Według BBC, fińscy naukowcy badali wpływ likopenu – związku chemicznego, który występuje naturalnie w pomidorach, arbuzach i papryce. W badaniu uwzględniającym 1031 mężczyzn o podwyższonym stopniu ryzyka, ci z największą ilością likopenu we krwi byli najmniej narażeni na udar mózgu – według naukowców, którzy opublikowali wyniki w czasopiśmie naukowym Neurology.

Według amerykańskiego Narodowego Stowarzyszenia Udaru (National Stroke Association), udary mózgu zabijają dwa razy więcej kobiet każdego roku niż rak piersi.

Inne badania wykazują jednak, że mężczyźni są bardziej podatni na śmierć w wyniku udaru mózgu, lub doświadczają poważnych powikłań wynikających z udaru, w porównaniu z kobietami.
Po opublikowaniu fińskiego badania – jak podaje BBC – Stowarzyszenie Udaru (Stroke Association) w Wielkiej Brytanii domaga się dodatkowych badań wyników.

„Wszyscy wiemy, że jedzenie dużych ilości świeżych owoców i warzyw korzystnie wpływa na nasze zdrowie. To badanie sugeruje, że antyoksydant obecny w jedzeniu takim jak pomidory, czerwona papryka i arbuzy, mógłby obniżyć ryzyko udaru mózgu” – mówi dr Clare Walton, dyrektor ds. komunikacji badań Stowarzyszenia.

„Jednak to badanie nie powinno zniechęcić ludzi do jedzenia innych owoców i warzyw, ponieważ wszystkie posiadają korzyści zdrowotne i pozostają ważną częścią diety. Potrzebnych jest więcej badań, aby pomóc nam zrozumieć, dlaczego ten szczególny antyoksydant w warzywach takich jak pomidory, mógłby pomóc w utrzymaniu niskiego ryzyka udaru mózgu” – dodaje dr Walton.

Metodologia badania

Badacze doszli do swoich wniosków poprzez monitorowanie poziomów likopenu we krwi uczestników badania, które zostały zmierzone na początku badania i monitorowane były przez kolejne 12 lat.

Uczestnicy zostali podzieleni na 4 grupy w oparciu o poziom likopenu we krwi. 25 z 258 mężczyzn z grupy o niskim poziomie likopenu doznało udaru, w porównaniu z 11 z 259 mężczyzn z grupy o wysokim poziomie likopenu.

Naukowcy doszli do wniosku, że ryzyko udaru mózgu zmniejszono o 55% dzięki diecie bogatej w likopen.

„To badanie dodaje kolejne dowody na to, że dieta bogata w owoce i warzywa jest powiązana z niższym ryzykiem udaru mózgu” – mówi dr Jouni Karppi, PhD, z Uniwersytetu Wschodniej Finlandii (University of Eastern Finland) w Kuopio, czołowy autor badania.

„Wyniki wspierają rekomendacje, aby ludzie jedli więcej niż 5 porcji warzyw i owoców dziennie, co doprowadziłoby zapewne do poważnego obniżenia przypadków udaru mózgu na świecie, według wcześniejszego badania” – dodał.

Dodatkowo, naukowcy zbadali we krwi poziomy antyoksydantów alfa-karotenu, beta-karotenu, alfa-tokoferolu i retinolu; „lecz nie znaleźli żadnego powiązania pomiędzy poziomem we krwi a ryzykiem udaru mózgu”, jak przytacza Daily Telegraph.

Wcześniejsze badanie wykazało, że składnik obecny w gotowanych pomidorach spowolnił, a nawet zabił komórki raka prostaty w badaniach laboratoryjnych . To badanie również powiązało likopen z lepszymi wynikami.
„Wykazano, że ta prosta chemiczna reakcja występuje przy koncentracji likopenu łatwo osiągalnej poprzez jedzenie przetworzonych pomidorów” – mówi dr Mridula Chopra z Uniwersytetu w Portsmouth (University of Portsmouth), czołowy autor badania, który zaznaczył, że wyniki badania były wstępne.

Autor: J. D. Heyes