Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 165 takich materiałów

"Pink Floyd - Wish You Were Here"

Tekst Piosenki:
So, so you think you can tell
Heaven from Hell,
Blue skies from pain.
Can you tell a green field
From a cold steel rail?
A smile from a veil?
Do you think you can tell?

Did they get you to trade
Your heroes for ghosts?
Hot ashes for trees?
Hot air for a cool breeze?
And cold comfort for change?
Did you exchange
A walk on part in the war,
For a lead role in a cage?

How I wish, how I wish you were here.
We're just two lost souls
Swimming in a fish bowl,
Year after year,
Running over the same old ground.
What have we found
The same old fears.
Wish you were here.


Tłumaczenie:
Tak więc myślisz, że potrafisz odróżnić
Niebo od piekła
Niebiosa od bólu
Potrafisz odróżnić zielone pole
Od zimnej stalowej szyny?
Uśmiech od maski?
Czy myślisz, że potrafisz odróżnić?

Czy już zamienili Tobie
Twoich bohaterów na duchy?
Palące popioły na drzewa?
Gorące powietrze na chłodny powiew
I zimny komfort dla odmiany
Czy zamieniłeś
Epizod w wojnie
Za główną rolę w klatce?

Tak chciałbym, chciałbym, żebyś tu był
Jesteśmy tylko dwiema zagubionymi duszami
Pływającymi w akwarium*
Rok za rokiem
Biegając na tym samym starym gruncie
Co takiego znaleźliśmy?
Te same stare lęki.
Chciałbym, żebyś tu był...

Agent Orange - czym było? – Podczas wojny w Wietnamie, jednym z głównych czynników sprzyjających komunistycznym siłą z północy była dżungla. Gęsto zarośnięta dżungla nie pozwoliła armii Stanów Zjednoczonych i ich sojusznikom w pełni wykorzystać swojej przewagi technicznej.  Naloty bombowe nie mogły być skuteczne kiedy wojska Północnego Wietnamu ukrywały się niewykryte w gęstej roślinności. Aby skuteczniej wykrywać ukryte w gąszczu dżungli oddziały nieprzyjaciela, Stany Zjednoczone zdecydowały się użyć tak zwanych tęczowych herbicydów. Używanym na największą skalę był „Agent Orange”, który swoją nazwę wziął od beczek w których był przechowywany, były one malowane w pomarańczowe paski.

„Agent Orange” miał na celu niszczenie roślinności, powodował on defoliację czyli opadanie liści i niszczenie roślin. Dzięki takim właściwościom tego środka, Amerykanie chcieli doprowadzić do niszczenia upraw we wsiach, w których to często wieśniacy wspierali schronieniem i żywnością partyzantów wietnamskich walczących przeciwko wojskom USA.  Niszczenie upraw miało doprowadzić do braku żywności, z której to korzystali też partyzanci i przesiedlania się ludności ze wsi do miast, miast które kontrolowali Amerykanie. Taki skutek też opryskiwanie wywołało, po zakończeniu wojny populacja miejska potroiła się z 2,8 do 8 milionów w stosunku do tej sprzed wojny.

Migracja spowodowało także iż w największym mieście Wietnamu, Sajgonie 1,5 miliona ludzi mieszkało w slumsach. Drugim najważniejszym skutkiem z którego myślą używano broni chemicznej było pozbawianie drzew liści, powodowało to że partyzanci stawali się łatwiejszym celem, dla samolotów rozpoznawczych a w konsekwencji dla nalotów. Operacja podczas której używano tęczowych herbicydów nazywała się „Operation Ranch Hand” i trwała od 1961 do 1971 roku. W ciągu dziesięciu lat operacji zużyto ponad 75 milionów litrów herbicydów, spadły one nie tylko na Wietnam ale także na Laos i Kambodżę. W sumie opryskano prawie 20% zalesionych terenów Wietnamu. Jak się później okazało  „Agent Orange” został skażony TCDD, jedną z najbardziej toksycznych dioksyn. Dioksyny to jedne z najbardziej toksycznych  substancji uzyskanych w sposób sztuczny, dioksyn użyto także do otrucia byłego już prezydent Ukrainy, Wiktora Juszczenki.

Niestety za sprawą skażenia tych środków przez TCDD, skutki oprysków nie skończyły się w raz z końcem operacji „Ranch Hand” ani nawet z końcem wojny, skutki negatywne mają cały czas miejsce. Według wyliczeń Wietnamczyków na bezpośrednie działanie środka było wystawionych prawie 5 milionów ludzi, ponad 400 tysięcy zginęło lub zostało trwale okaleczonych. Jednak „Agent Orange” wywołał straszliwe skutki nie tylko na tych których oprysk dotknął w bezpośredni sposób czy też spożywali żywność lub wodę ze skażonych terenów. Wywoływał on także zaburzenia genetyczne przez co dzieci kobiet które w jakikolwiek sposób były narażone na działanie dioksyny znajdującej się w „Agent Orange”, rodziły się ze zdeformowanymi kończynami, zdeformowanymi twarzami, zaburzeniami psychiki i wieloma innymi problemami zdrowotnymi. Jako że zmiany te powodowane są przez schorzenia genetyczne, na podobne defekty cierpią także wnuki, które rodzą się właśnie teraz, kobiet które w czasie wojny były narażone na kontakt z toksyczną dioksyną. Najwięcej tragicznych skutków opryskiwanie bronią chemiczną miało miejsce wzdłuż gór Truong Son  i przy granicy Wietnamu z Kambodżą. Na terenach gdzie istniały bazy wojsk USA i przetrzymywano herbicydy ziemia skażona jest do teraz, powoduje to dostawanie się dioksyn do roślin uprawnych i w efekcie skażeniu ulega cały łańcuch pokarmowy, powodując choroby skóry, raka płuc, krtani i prostaty.

Negatywne skutki zdrowotne odczuwali nie tylko sami Wietnamczycy. Poszkodowani byli także amerykańscy weterani wojenni, zwiększała się wśród nich zachorowalność na raka, chorowali na choroby skóry, choroby układu oddechowego. W największym stopniu skutki te odczuwali żołnierze i obsługa lotniska i maszyn których używano do oprysku. Dioksyny wykryto nawet we krwi żołnierza i mleku  karmiącej wietnamskiej kobiety.

Procesy o odszkodowania ze względu na skutki jakie wywołał „Agent Orange” toczyły  się od lat 80. Firmy które wyprodukowały „Agent Orange” wypłaciły, na mocy ugody sądowej, weteranom niemal 200 milionów dolarów odszkodowania, za skażenie swojego produktu dioksyną która wywołała u weteranów problemy ze zdrowiem.

Mieszkańcy Wietnamu nie doczekali się jednak żadnego zadośćuczynienia ze strony firm które produkowały herbicydy, ani także se strony władz USA, które to nigdy nie chciały przyznać że kalectwo, upośledzenia i inne uszczerbki na zdrowiu jakie spotkały Wietnamczyków mają bezpośredni związek z substancją której Amerykanie używali do defoliacji dżungli. Jedyne pieniądze jakie przekazał rząd USA to kilkanaście milionów dolarów na posprzątanie i wyczyszczenie z toksycznych pozostałości lotnisk z których startowały samoloty i śmigłowce opryskujące dżungle i pola. Poszkodowani Wietnamczycy pozywali firmy produkujące herbicydy, jednak bezskutecznie, ich skargi były oddalane jako bezpodstawne. Jedyną pomoc jaką uzyskali zwykli Wietnamczycy była ta od ich własnego rządu, który przeznaczył w 2008 roku ponad 40 milionów dolarów do podziału na 200 tysięcy osób.  Wietnamski Czerwony Krzyż wspomógł poszkodowanych kwotą ponad 20 milionów dolarów, podobną kwotę na ten cel przeznaczyły europejskie rządowe i pozarządowe organizacje, agendy Organizacji Narodów Zjednoczonych.

„Agent Orange” używano także w latach 60 w Korei wzdłuż strefy zdemilitaryzowanej. Według obliczeń na działanie toksyny zostało narażonych około 30 tysięcy Koreańczyków. W 1999 Koreańczycy pozywali firmy produkujące herbicydy, jednak w 2002 proces przegrali. Wygrali jednak w 2006 po apelacji, przedsiębiorstwa Dow Chemicals i Monsanto wypłaciły w sumie 62 miliony dolarów odszkodowania przeznaczonych dla ponad 6 tysięcy osób.

Historia związana z użyciem „Agent Orange” pokazuje jakie skutki może przynieść stosowanie broni chemicznej, nawet tej niestosowanej bezpośrednio przeciwko ludziom, mówi też że skutki bezpośrednie, na zdrowie i sprawność fizyczną człowieka, jakie niesie ze sobą wojna nie muszą kończyć się z wystrzeleniem ostatniego pocisku czy rozbrojeniem ostatniej miny, ale mogą dotykać nawet kilka pokoleń po wojnie.

Agent Orange - czym było?

Podczas wojny w Wietnamie, jednym z głównych czynników sprzyjających komunistycznym siłą z północy była dżungla. Gęsto zarośnięta dżungla nie pozwoliła armii Stanów Zjednoczonych i ich sojusznikom w pełni wykorzystać swojej przewagi technicznej. Naloty bombowe nie mogły być skuteczne kiedy wojska Północnego Wietnamu ukrywały się niewykryte w gęstej roślinności. Aby skuteczniej wykrywać ukryte w gąszczu dżungli oddziały nieprzyjaciela, Stany Zjednoczone zdecydowały się użyć tak zwanych tęczowych herbicydów. Używanym na największą skalę był „Agent Orange”, który swoją nazwę wziął od beczek w których był przechowywany, były one malowane w pomarańczowe paski.

„Agent Orange” miał na celu niszczenie roślinności, powodował on defoliację czyli opadanie liści i niszczenie roślin. Dzięki takim właściwościom tego środka, Amerykanie chcieli doprowadzić do niszczenia upraw we wsiach, w których to często wieśniacy wspierali schronieniem i żywnością partyzantów wietnamskich walczących przeciwko wojskom USA. Niszczenie upraw miało doprowadzić do braku żywności, z której to korzystali też partyzanci i przesiedlania się ludności ze wsi do miast, miast które kontrolowali Amerykanie. Taki skutek też opryskiwanie wywołało, po zakończeniu wojny populacja miejska potroiła się z 2,8 do 8 milionów w stosunku do tej sprzed wojny.

Migracja spowodowało także iż w największym mieście Wietnamu, Sajgonie 1,5 miliona ludzi mieszkało w slumsach. Drugim najważniejszym skutkiem z którego myślą używano broni chemicznej było pozbawianie drzew liści, powodowało to że partyzanci stawali się łatwiejszym celem, dla samolotów rozpoznawczych a w konsekwencji dla nalotów. Operacja podczas której używano tęczowych herbicydów nazywała się „Operation Ranch Hand” i trwała od 1961 do 1971 roku. W ciągu dziesięciu lat operacji zużyto ponad 75 milionów litrów herbicydów, spadły one nie tylko na Wietnam ale także na Laos i Kambodżę. W sumie opryskano prawie 20% zalesionych terenów Wietnamu. Jak się później okazało „Agent Orange” został skażony TCDD, jedną z najbardziej toksycznych dioksyn. Dioksyny to jedne z najbardziej toksycznych substancji uzyskanych w sposób sztuczny, dioksyn użyto także do otrucia byłego już prezydent Ukrainy, Wiktora Juszczenki.

Niestety za sprawą skażenia tych środków przez TCDD, skutki oprysków nie skończyły się w raz z końcem operacji „Ranch Hand” ani nawet z końcem wojny, skutki negatywne mają cały czas miejsce. Według wyliczeń Wietnamczyków na bezpośrednie działanie środka było wystawionych prawie 5 milionów ludzi, ponad 400 tysięcy zginęło lub zostało trwale okaleczonych. Jednak „Agent Orange” wywołał straszliwe skutki nie tylko na tych których oprysk dotknął w bezpośredni sposób czy też spożywali żywność lub wodę ze skażonych terenów. Wywoływał on także zaburzenia genetyczne przez co dzieci kobiet które w jakikolwiek sposób były narażone na działanie dioksyny znajdującej się w „Agent Orange”, rodziły się ze zdeformowanymi kończynami, zdeformowanymi twarzami, zaburzeniami psychiki i wieloma innymi problemami zdrowotnymi. Jako że zmiany te powodowane są przez schorzenia genetyczne, na podobne defekty cierpią także wnuki, które rodzą się właśnie teraz, kobiet które w czasie wojny były narażone na kontakt z toksyczną dioksyną. Najwięcej tragicznych skutków opryskiwanie bronią chemiczną miało miejsce wzdłuż gór Truong Son i przy granicy Wietnamu z Kambodżą. Na terenach gdzie istniały bazy wojsk USA i przetrzymywano herbicydy ziemia skażona jest do teraz, powoduje to dostawanie się dioksyn do roślin uprawnych i w efekcie skażeniu ulega cały łańcuch pokarmowy, powodując choroby skóry, raka płuc, krtani i prostaty.

Negatywne skutki zdrowotne odczuwali nie tylko sami Wietnamczycy. Poszkodowani byli także amerykańscy weterani wojenni, zwiększała się wśród nich zachorowalność na raka, chorowali na choroby skóry, choroby układu oddechowego. W największym stopniu skutki te odczuwali żołnierze i obsługa lotniska i maszyn których używano do oprysku. Dioksyny wykryto nawet we krwi żołnierza i mleku karmiącej wietnamskiej kobiety.

Procesy o odszkodowania ze względu na skutki jakie wywołał „Agent Orange” toczyły się od lat 80. Firmy które wyprodukowały „Agent Orange” wypłaciły, na mocy ugody sądowej, weteranom niemal 200 milionów dolarów odszkodowania, za skażenie swojego produktu dioksyną która wywołała u weteranów problemy ze zdrowiem.

Mieszkańcy Wietnamu nie doczekali się jednak żadnego zadośćuczynienia ze strony firm które produkowały herbicydy, ani także se strony władz USA, które to nigdy nie chciały przyznać że kalectwo, upośledzenia i inne uszczerbki na zdrowiu jakie spotkały Wietnamczyków mają bezpośredni związek z substancją której Amerykanie używali do defoliacji dżungli. Jedyne pieniądze jakie przekazał rząd USA to kilkanaście milionów dolarów na posprzątanie i wyczyszczenie z toksycznych pozostałości lotnisk z których startowały samoloty i śmigłowce opryskujące dżungle i pola. Poszkodowani Wietnamczycy pozywali firmy produkujące herbicydy, jednak bezskutecznie, ich skargi były oddalane jako bezpodstawne. Jedyną pomoc jaką uzyskali zwykli Wietnamczycy była ta od ich własnego rządu, który przeznaczył w 2008 roku ponad 40 milionów dolarów do podziału na 200 tysięcy osób. Wietnamski Czerwony Krzyż wspomógł poszkodowanych kwotą ponad 20 milionów dolarów, podobną kwotę na ten cel przeznaczyły europejskie rządowe i pozarządowe organizacje, agendy Organizacji Narodów Zjednoczonych.

„Agent Orange” używano także w latach 60 w Korei wzdłuż strefy zdemilitaryzowanej. Według obliczeń na działanie toksyny zostało narażonych około 30 tysięcy Koreańczyków. W 1999 Koreańczycy pozywali firmy produkujące herbicydy, jednak w 2002 proces przegrali. Wygrali jednak w 2006 po apelacji, przedsiębiorstwa Dow Chemicals i Monsanto wypłaciły w sumie 62 miliony dolarów odszkodowania przeznaczonych dla ponad 6 tysięcy osób.

Historia związana z użyciem „Agent Orange” pokazuje jakie skutki może przynieść stosowanie broni chemicznej, nawet tej niestosowanej bezpośrednio przeciwko ludziom, mówi też że skutki bezpośrednie, na zdrowie i sprawność fizyczną człowieka, jakie niesie ze sobą wojna nie muszą kończyć się z wystrzeleniem ostatniego pocisku czy rozbrojeniem ostatniej miny, ale mogą dotykać nawet kilka pokoleń po wojnie.

Na emeryturze

Gdy siedziałeś na komputerze on samotnie płynął po Atlantyku.

A oczy w jego głowie widzą, jak świat kręci się w kółko.

Dzień za dniem, samotny na wzgórzu,
Człowiek z głupawym uśmiechem trwa doskonale nieruchomo.
Ale nikt nie chce go znać
Oni widzą, że jest tylko głupcem
A on nigdy nie daje odpowiedzi...

Ale głupiec na wzgórzu
widzi zachodzące słońce
A oczy w jego głowie
widzą, jak świat kręci się w kółko.

Daleko na drodze, z głową w chmurze,
Człowiek tysięcy głosów przemawiających z całą mocą,
Ale nikt nigdy go nie słyszy,
Czy też dźwięku, który wydaje się pochodzić od niego,
A on zdaje się nigdy tego nie zauważać...

Ale głupiec na wzgórzu
widzi zachodzące słońce
A oczy w jego głowie
widzą, jak świat kręci się w kółko.

I nikt nie wydaje się go lubić,
Wiedzą już, co on chce zrobić,
A on nigdy nie okazuje swych uczuć.

Ale głupiec na wzgórzu
widzi zachodzące słońce
A oczy w jego głowie
widzą, jak świat kręci się w kółko.

Ooooooooooooch,
W kółko i w kólko i w kółko
i w kółko i w kółko...

On nigdy ich nie słucha,
Wie, że to oni są głupcami.
Oni go nie lubią.
Głupiec na wzgórzu
widzi zachodzące słońce
A oczy w jego głowie
widzą, jak świat kręci się w kółko.

Working Class Hero

A soon as you're born they make you feel small
By giving you no time instead of it all
Till the pain is so big you feel nothing at all
Working Class Hero is something to be
Working Class Hero is something to be

They hurt you at home and they hit you at school
They hate you if you're clever and despise a fool
Till you're so fucking crazy you can't follow their rules
Working Class Hero is something to be
Working Class Hero is something to be

When they've tortured and scared you for twenty odd years
Then they expect you to pick a career
When you can't really function you're so full of fear
Working Class Hero is something to be
Working Class Hero is something to be

Keep you doped with religion, sex and TV
And you think you're so clever and classless and free
But you're still fucking peasents as far as I can see
Working Class Hero is something to be
Working Class Hero is something to be

There's room at the top I'm telling you still
But first you must learn how to smile as you kill
If you want to be like the folks on the hill
Working Class Hero is something to be
Working Class Hero is something to be

Working Class Hero is something to be
If you want to be a hero well just follow me
If you want to be a hero well just follow me

Źródło:

youtube.com

Potrzebna pomoc – Azyl dla bezpańskich zwierząt Cichy Kąt mieszczący się w Tarnowskich górach, w swojej długiej historii udzielił pomocy setkom zwierząt. Mottem przewodnim jest tutaj zawsze pomoc, leczenie i przede wszystkim szukanie zwierzakom nowych opiekunów oraz domów. Bardzo często są to zwierzęta po ciężkich przejściach - bite, głodzone, zaniedbane, stare i niechciane, oraz ofiary wypadków komunikacyjnych. Ich byt w komercyjnych lub gminnych schroniskach nie byłby pewny, ich smutne życie miałoby najprawdopodobniej jeszcze smutniejszy finał. Jednak nie w tym azylu - tutaj nie zarabia się na zwierzakach, a wolontariusze, bo to oni głównie opiekują się zwierzętami, poświęcają swój czas, siły i miłość każdemu, spłacając tym samym chociaż część długu jaki człowiek zaczerpnął od natury. Dzięki temu azyl ma wysoki odsetek adopcji, a każde zwierzę jest w nim tak długo jak tylko jest to konieczne do znalezienia opiekuna. Tutaj nie usypia się, bo zwierzę jest nierentowne. To właśnie różni Cichy Kąt od masy innych ośrodków zajmujących się bezdomnością zwierząt - nie otrzymuje on żadnych środków za przyjęte ani utrzymywane zwierzęta od gmin. Wszystko co może zaoferować swoim podopiecznym pochodzi ze zbiórek publicznych, odpisów 1% i darów ludzi dobrej woli. Dzisiaj Cichy Kąt ma swoją wielką szansę, walcząc o wygraną w konkursie Krakvet. Szczegóły konkursu pod linkiem https://www.facebook.com/events/628913530492541/
Pozostaniemy niekomercyjni, bo to dobro zwierząt a nie pieniądz budował azyl, jednak prosimy o Waszą pomoc, bez której nasza działalność nie byłaby możliwa. Prosimy - oddajcie swoje głosy na Cichy Kąt i pomóżcie nam nadal robić to co kochamy najbardziej - ratować niechciane, ale wciąż żywe zwierzęta, zasługujące na godność i lepszy byt, którego tak wielu im odmawia.

Potrzebna pomoc

Azyl dla bezpańskich zwierząt Cichy Kąt mieszczący się w Tarnowskich górach, w swojej długiej historii udzielił pomocy setkom zwierząt. Mottem przewodnim jest tutaj zawsze pomoc, leczenie i przede wszystkim szukanie zwierzakom nowych opiekunów oraz domów. Bardzo często są to zwierzęta po ciężkich przejściach - bite, głodzone, zaniedbane, stare i niechciane, oraz ofiary wypadków komunikacyjnych. Ich byt w komercyjnych lub gminnych schroniskach nie byłby pewny, ich smutne życie miałoby najprawdopodobniej jeszcze smutniejszy finał. Jednak nie w tym azylu - tutaj nie zarabia się na zwierzakach, a wolontariusze, bo to oni głównie opiekują się zwierzętami, poświęcają swój czas, siły i miłość każdemu, spłacając tym samym chociaż część długu jaki człowiek zaczerpnął od natury. Dzięki temu azyl ma wysoki odsetek adopcji, a każde zwierzę jest w nim tak długo jak tylko jest to konieczne do znalezienia opiekuna. Tutaj nie usypia się, bo zwierzę jest nierentowne. To właśnie różni Cichy Kąt od masy innych ośrodków zajmujących się bezdomnością zwierząt - nie otrzymuje on żadnych środków za przyjęte ani utrzymywane zwierzęta od gmin. Wszystko co może zaoferować swoim podopiecznym pochodzi ze zbiórek publicznych, odpisów 1% i darów ludzi dobrej woli. Dzisiaj Cichy Kąt ma swoją wielką szansę, walcząc o wygraną w konkursie Krakvet. Szczegóły konkursu pod linkiem https://www.facebook.com/events/628913530492541/
Pozostaniemy niekomercyjni, bo to dobro zwierząt a nie pieniądz budował azyl, jednak prosimy o Waszą pomoc, bez której nasza działalność nie byłaby możliwa. Prosimy - oddajcie swoje głosy na Cichy Kąt i pomóżcie nam nadal robić to co kochamy najbardziej - ratować niechciane, ale wciąż żywe zwierzęta, zasługujące na godność i lepszy byt, którego tak wielu im odmawia.