Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 156 takich materiałów
Uwolnić się od opinii innych ludzi. – Przypatrz się swemu życiu i zobacz, jak jego pustkę wypełniłeś innymi ludźmi.

W konsekwencji dusisz się nimi.
Zauważ, jak oni kontrolują twoje zachowanie poprzez akceptację albo wyrazy dezaprobaty.

Dzięki swej obecności łagodzą poczucie osamotnienia; podnoszą cię na duchu przez pochwały ale też stają się przyczyną rozpaczy poprzez krytykę i odrzucenie.

Przyjrzyj się sobie uważnie i zobacz, jak prawie każdy moment swego życia poświęcasz na zjednywanie sobie ludzi, na pochlebianie im, i to niezależnie od tego, czy są to żyjący czy zmarli.

Żyjesz według ich norm, zgodnie z ich standardami, szukasz ich towarzystwa, pragniesz ich miłości, boisz się, by cię nie wyśmiali, tęsknisz za ich poklaskiem, potulnie poddajesz się narzuconym wyrzutom sumienia; przeraża cię myśl postępowania wbrew modzie czy to w sposobie ubierania, mówienia, postępowania, czy nawet myślenia.

Zauważ, że nawet kiedy kontrolujesz innych, jesteś od nich zależny i przez nich zniewolony. Inni ludzie tak dalece stali się częścią twego bytu, że nawet nie jesteś w stanie wyobrazić sobie życia bez ich nieustannej kontroli.
Jest faktem, że zdołali ciebie przekonać, iż gdybyś kiedykolwiek uwolnił się od nich, to staniesz się wyspą — samotną, ponurą, bez miłości.

Tymczasem prawda wygląda dokładnie odwrotnie.

Jakże możesz kogoś kochać, kto cię zniewolił?
Możesz tylko pożądać, potrzebować, być zależnym, bać się i być kontrolowanym. Miłość można spotkać tylko tam, gdzie nie ma lęku i gdzie panuje wolność.
Jak możesz osiągnąć taką wolność?
Posługując się dwojaką bronią w zwalczaniu twojej zależności i zniewolenia. Po pierwsze, samoświadomością.
Jest rzeczą prawie niemożliwą, by ktoś, obserwując stale głupotę bycia zależnym, pozostał w tej zależności i zniewoleniu.
Jednakże osobie poddanej nałogowi innych ludzi samoświadomość może nie wystarczyć. Musisz poświęcać czas tym czynnościom, które kochasz.
Musisz odkryć pracę, której dokonujesz nie ze względu na jej użyteczność, ale ze względu na nią samą, niezależnie od tego, czy przyniesie ci ona sukces czy nie, czy będziesz chwalony czy nie, czy będziesz kochany i podziwiany czy nie, niezależnie od tego, czy ludzie ją znają i będą za nią wdzięczni czy nie.
Czy istnieją w twoim życiu zajęcia, którym się oddajesz po prostu dlatego, że sprawiają ci przyjemność i pochłaniają całą twoją istotę?
Odkryj je, poświęcaj im swoją uwagę, gdyż one będą twoją przepustką do wolności i miłości. Tymczasem prawdopodobnie zostałeś poddany praniu mózgu i przyjąłeś konsumpcyjny sposób myślenia, który można przedstawić w następujący sposób: radość z poezji, pejzażu czy fragmentu utworu muzycznego wydaje się stratą czasu; ty musisz napisać poemat albo stworzyć dzieło muzyczne czy dzieło sztuki.
W zasadzie stworzenie dzieła samo w sobie nie ma wielkiej wartości; twoje dzieło musi zostać poznane. Jakąż może ono mieć wartość, jeśli nikt go nie poznał? A nawet jeśli jest ono znane, to jeszcze nic nie znaczy, jeśli nie jest oklaskiwane i chwalone przez ludzi.
Twoje dzieło zyska największą wartość, jeśli zdobędzie popularność i jeśli będzie się sprzedawać!

Tak oto na powrót znalazłeś się w ramionach i pod kontrolą ludzi.

Według nich o wartości jakiegoś działania czy dzieła decyduje nie to, że zostało wykonane, że jest kochane i że jest źródłem radości samo w sobie, ale fakt, że pozwoliło odnieść sukces. Królewska droga do mistyki i do Rzeczywistości nie prowadzi przez świat ludzi.
Wiedzie ona przez świat czynności, które się wykonuje dla nich samych niezależnie od perspektywy sukcesu czy zarobku.
Przeciwnie do tego, w co się powszechnie wierzy, lekarstwem na miłość i samotność nie jest towarzystwo innych ludzi, ale kontakt z Rzeczywistością.

W chwili gdy dotkniesz tej Rzeczywistości, zrozumiesz, na czym polega wolność i miłość.
Wolność od łudzi — inaczej mówiąc, zdolność do prawdziwej miłości. Nie myśl, że warunkiem narodzin miłości w twoim sercu jest spotkanie z ludźmi. To nie będzie miłość, ale czyjś urok.

Miłość rodzi się w twym sercu raczej dzięki pełnemu uwagi kontaktowi z Rzeczywistością.
Nie jest to miłość dla jakiejś szczególnej osoby czy rzeczy, ale jest to czyste odczucie miłości, to rzeczywistość miłości, to stosunek i postawa miłości.
Taka miłość będzie następnie z Ciebie promieniować na zewnątrz — na świat rzeczy i osób.

Jeśli pragniesz, by taka miłość zaistniała w twoim życiu, to musisz zerwać z wewnętrzną zależnością od innych ludzi. Wtedy uświadomisz sobie jej istnienie. To, że zawsze była w Tobie.
Aby to zrozumieć, trzeba zaangażować się w sprawy, które kochasz dla nich samych.

A. de Mello Wezwanie do miłości

Uwolnić się od opinii innych ludzi.

Przypatrz się swemu życiu i zobacz, jak jego pustkę wypełniłeś innymi ludźmi.

W konsekwencji dusisz się nimi.
Zauważ, jak oni kontrolują twoje zachowanie poprzez akceptację albo wyrazy dezaprobaty.

Dzięki swej obecności łagodzą poczucie osamotnienia; podnoszą cię na duchu przez pochwały ale też stają się przyczyną rozpaczy poprzez krytykę i odrzucenie.

Przyjrzyj się sobie uważnie i zobacz, jak prawie każdy moment swego życia poświęcasz na zjednywanie sobie ludzi, na pochlebianie im, i to niezależnie od tego, czy są to żyjący czy zmarli.

Żyjesz według ich norm, zgodnie z ich standardami, szukasz ich towarzystwa, pragniesz ich miłości, boisz się, by cię nie wyśmiali, tęsknisz za ich poklaskiem, potulnie poddajesz się narzuconym wyrzutom sumienia; przeraża cię myśl postępowania wbrew modzie czy to w sposobie ubierania, mówienia, postępowania, czy nawet myślenia.

Zauważ, że nawet kiedy kontrolujesz innych, jesteś od nich zależny i przez nich zniewolony. Inni ludzie tak dalece stali się częścią twego bytu, że nawet nie jesteś w stanie wyobrazić sobie życia bez ich nieustannej kontroli.
Jest faktem, że zdołali ciebie przekonać, iż gdybyś kiedykolwiek uwolnił się od nich, to staniesz się wyspą — samotną, ponurą, bez miłości.

Tymczasem prawda wygląda dokładnie odwrotnie.

Jakże możesz kogoś kochać, kto cię zniewolił?
Możesz tylko pożądać, potrzebować, być zależnym, bać się i być kontrolowanym. Miłość można spotkać tylko tam, gdzie nie ma lęku i gdzie panuje wolność.
Jak możesz osiągnąć taką wolność?
Posługując się dwojaką bronią w zwalczaniu twojej zależności i zniewolenia. Po pierwsze, samoświadomością.
Jest rzeczą prawie niemożliwą, by ktoś, obserwując stale głupotę bycia zależnym, pozostał w tej zależności i zniewoleniu.
Jednakże osobie poddanej nałogowi innych ludzi samoświadomość może nie wystarczyć. Musisz poświęcać czas tym czynnościom, które kochasz.
Musisz odkryć pracę, której dokonujesz nie ze względu na jej użyteczność, ale ze względu na nią samą, niezależnie od tego, czy przyniesie ci ona sukces czy nie, czy będziesz chwalony czy nie, czy będziesz kochany i podziwiany czy nie, niezależnie od tego, czy ludzie ją znają i będą za nią wdzięczni czy nie.
Czy istnieją w twoim życiu zajęcia, którym się oddajesz po prostu dlatego, że sprawiają ci przyjemność i pochłaniają całą twoją istotę?
Odkryj je, poświęcaj im swoją uwagę, gdyż one będą twoją przepustką do wolności i miłości. Tymczasem prawdopodobnie zostałeś poddany praniu mózgu i przyjąłeś konsumpcyjny sposób myślenia, który można przedstawić w następujący sposób: radość z poezji, pejzażu czy fragmentu utworu muzycznego wydaje się stratą czasu; ty musisz napisać poemat albo stworzyć dzieło muzyczne czy dzieło sztuki.
W zasadzie stworzenie dzieła samo w sobie nie ma wielkiej wartości; twoje dzieło musi zostać poznane. Jakąż może ono mieć wartość, jeśli nikt go nie poznał? A nawet jeśli jest ono znane, to jeszcze nic nie znaczy, jeśli nie jest oklaskiwane i chwalone przez ludzi.
Twoje dzieło zyska największą wartość, jeśli zdobędzie popularność i jeśli będzie się sprzedawać!

Tak oto na powrót znalazłeś się w ramionach i pod kontrolą ludzi.

Według nich o wartości jakiegoś działania czy dzieła decyduje nie to, że zostało wykonane, że jest kochane i że jest źródłem radości samo w sobie, ale fakt, że pozwoliło odnieść sukces. Królewska droga do mistyki i do Rzeczywistości nie prowadzi przez świat ludzi.
Wiedzie ona przez świat czynności, które się wykonuje dla nich samych niezależnie od perspektywy sukcesu czy zarobku.
Przeciwnie do tego, w co się powszechnie wierzy, lekarstwem na miłość i samotność nie jest towarzystwo innych ludzi, ale kontakt z Rzeczywistością.

W chwili gdy dotkniesz tej Rzeczywistości, zrozumiesz, na czym polega wolność i miłość.
Wolność od łudzi — inaczej mówiąc, zdolność do prawdziwej miłości. Nie myśl, że warunkiem narodzin miłości w twoim sercu jest spotkanie z ludźmi. To nie będzie miłość, ale czyjś urok.

Miłość rodzi się w twym sercu raczej dzięki pełnemu uwagi kontaktowi z Rzeczywistością.
Nie jest to miłość dla jakiejś szczególnej osoby czy rzeczy, ale jest to czyste odczucie miłości, to rzeczywistość miłości, to stosunek i postawa miłości.
Taka miłość będzie następnie z Ciebie promieniować na zewnątrz — na świat rzeczy i osób.

Jeśli pragniesz, by taka miłość zaistniała w twoim życiu, to musisz zerwać z wewnętrzną zależnością od innych ludzi. Wtedy uświadomisz sobie jej istnienie. To, że zawsze była w Tobie.
Aby to zrozumieć, trzeba zaangażować się w sprawy, które kochasz dla nich samych.

A. de Mello Wezwanie do miłości

Źródło:

zenforest.wordpress.com/

Atak ego. – Moce psychiczne: ostatni atak ego na ścieżce oświecenia. 

Cytuję: „Bycie nieprzywiązanym do rzeczy materialnych tego świata jest bardzo trudne, ale jeszcze trudniejsze jest bycie nieprzywiązanym wtedy, gdy swe podwoje odsłania świat duchowy.

Ta druga trudność jest milion razy większa, bo o wiele łatwiej dostrzec, że moce światowe nie są rzeczywiste. Są ulotne, nigdy cię w pełni nie zaspokajają, nie dają trwałego zadowolenia. Każde nowe osiągnięcie w świecie tworzy tylko dalsze pragnienia.

Zamiast zaspokajać, wysyła umysł w nową podróż: jakikolwiek sukces osiągniesz na tym świecie, użyjesz go do tworzenia nowych pragnień.

Nieprzywiązanie nie jest zatem tak trudne w sprawach światowych, ale gdy chodzi o moce wewnętrzne, psychiczne, są one tak bliskie twego istnienia i są tak nieskończenie zaspokajające, że bycie nieprzywiązanym do nich jest prawie niemożliwe.

A gdy się do nich przywiązujesz, znów tworzysz jakiś świat i pozostajesz daleko, daleko od ostatecznego wyzwolenia.

Ponieważ wszystko co posiadasz, posiada i ciebie, wyzwolenie musi być totalne, całkowicie totalne.

Musisz uwolnić się od wszystkiego co posiadasz – prócz swej nagiej natury.

Dysponowanie mocami duchowymi jest bardzo satysfakcjonujące, zaspokajające, daje tyle subtelnej radości ego, takiej czystej, że niemal nie możesz odczuć w tym niepokoju.
Nigdy cię to nie frustruje.

W sprawach światowych tyle jest frustracji, właściwie nic nie ma oprócz frustracji.
Cudem jest jak ludzie mogą tego nie zauważać.
Cudem jest jak ludzie mogą siebie sami oszukiwać i wierzyć, że jest jakaś nadzieja.
Ten zewnętrzny świat w ostatecznym rozrachunku jest skazany na odejście.

Obojętne jak wielki dom zbudujesz albo jak wielką władzę zdobędziesz: polityczną, ekonomiczną, społeczną – śmierć wszystko ci zabierze.

Nie trzeba wiele inteligencji by to zrozumieć. A moce wewnętrzne – śmierć nie może ich zabrać. Są większe od śmierci. I nigdy nie przysparzają ci frustracji. Oto twoje moce, twoje potencjalne możliwości, które doszły do rozkwitu.

Wydaje się, że nie ma potrzeby poświęcania ich, nie ma potrzeby wyrzekania się ich, ale do nich także nie można się przywiązywać. Jeśli tak się nie stanie, zaczniesz żyć w świecie iluzji – ego pogrąży się w gonitwie za władzą.

A przecież nie szukasz powiększenia ego, raczej próbujesz odnaleźć całość, a całość jest możliwa tylko wtedy, gdy wszelkiego rodzaju egoistyczne gonitwy zostaną porzucone, gdy się od nich uwalniasz. Gdy ich nie ma – jest Bóg.

Ostateczne przywiązanie przychodzi, gdy osiągasz jakieś cudowne moce, moce siddhi*, gdy możesz robić różne rzeczy – rzeczy, które są cudowne, rzeczy, które są niewiarygodne. Jeśli staniesz się do nich przywiązany, wcześniej czy później znów znajdziesz się w świecie.

Uważaj.
To ostatni atak ego, nie daj się pochwycić. Ego zarzuca na ciebie swoją ostatnią sieć. Pamiętaj, musisz być czujny na każdym kroku. Umysł jest przebiegły. Możesz teraz myśleć: „Tak, kiedy moce przyjdą, nie będę do nich przywiązany”.
Pomyśl jeszcze raz.

Gdzieś w sobie znajdziesz żywe pragnienie: „Niech przyjdą, potem zobaczymy. Najpierw niech przyjdą”.
„Kto by się przejmował wyzwoleniem? To nie wygląda na prawdziwy cel. Ot, tylko być wyzwolonym, wolnym? Po co?”

Uważaj! Umysł jest bardzo chciwy, ego jest samą chciwością. Gdy znasz ten teren i rozumiesz go i wiesz gdzie nastąpi ostatni atak ego, możesz przygotować się z większą starannością, a gdy nastąpi nie zostaniesz pochwycony znienacka.

Fragment z Osho: Medytacja. Podstawy praktyki.

Moce Siddhi – to moce nadprzyrodzone, dostępne wielkim mistykom na drodze medytacji, kontemplacji, modlitwy i obcowania z Bogiem. Nie są zależne od wyznania religijnego i światopoglądu, bo równie przejawiali je w historii i przejawiają: hinduscy jogini, mnisi buddyjscy, muzułmańscy derwisze, chrześcijańscy święci itd… Zapowiedzi mocy, a także ukazanie świadectwa, że to możliwe, dawali swoim uczniom: Kryszna, Jezus, Budda, Bababji. Świadectwa te, i przykłady, są zanotowane i wspominane przez wszystkie Święte Pisma ludzkości, z Pismem Świętym włącznie.  Najwięcej o mocach siddhi mówi chyba joga i różne tradycje hinduistyczne, konkretyzując te moce.”

Atak ego.

Moce psychiczne: ostatni atak ego na ścieżce oświecenia.

Cytuję: „Bycie nieprzywiązanym do rzeczy materialnych tego świata jest bardzo trudne, ale jeszcze trudniejsze jest bycie nieprzywiązanym wtedy, gdy swe podwoje odsłania świat duchowy.

Ta druga trudność jest milion razy większa, bo o wiele łatwiej dostrzec, że moce światowe nie są rzeczywiste. Są ulotne, nigdy cię w pełni nie zaspokajają, nie dają trwałego zadowolenia. Każde nowe osiągnięcie w świecie tworzy tylko dalsze pragnienia.

Zamiast zaspokajać, wysyła umysł w nową podróż: jakikolwiek sukces osiągniesz na tym świecie, użyjesz go do tworzenia nowych pragnień.

Nieprzywiązanie nie jest zatem tak trudne w sprawach światowych, ale gdy chodzi o moce wewnętrzne, psychiczne, są one tak bliskie twego istnienia i są tak nieskończenie zaspokajające, że bycie nieprzywiązanym do nich jest prawie niemożliwe.

A gdy się do nich przywiązujesz, znów tworzysz jakiś świat i pozostajesz daleko, daleko od ostatecznego wyzwolenia.

Ponieważ wszystko co posiadasz, posiada i ciebie, wyzwolenie musi być totalne, całkowicie totalne.

Musisz uwolnić się od wszystkiego co posiadasz – prócz swej nagiej natury.

Dysponowanie mocami duchowymi jest bardzo satysfakcjonujące, zaspokajające, daje tyle subtelnej radości ego, takiej czystej, że niemal nie możesz odczuć w tym niepokoju.
Nigdy cię to nie frustruje.

W sprawach światowych tyle jest frustracji, właściwie nic nie ma oprócz frustracji.
Cudem jest jak ludzie mogą tego nie zauważać.
Cudem jest jak ludzie mogą siebie sami oszukiwać i wierzyć, że jest jakaś nadzieja.
Ten zewnętrzny świat w ostatecznym rozrachunku jest skazany na odejście.

Obojętne jak wielki dom zbudujesz albo jak wielką władzę zdobędziesz: polityczną, ekonomiczną, społeczną – śmierć wszystko ci zabierze.

Nie trzeba wiele inteligencji by to zrozumieć. A moce wewnętrzne – śmierć nie może ich zabrać. Są większe od śmierci. I nigdy nie przysparzają ci frustracji. Oto twoje moce, twoje potencjalne możliwości, które doszły do rozkwitu.

Wydaje się, że nie ma potrzeby poświęcania ich, nie ma potrzeby wyrzekania się ich, ale do nich także nie można się przywiązywać. Jeśli tak się nie stanie, zaczniesz żyć w świecie iluzji – ego pogrąży się w gonitwie za władzą.

A przecież nie szukasz powiększenia ego, raczej próbujesz odnaleźć całość, a całość jest możliwa tylko wtedy, gdy wszelkiego rodzaju egoistyczne gonitwy zostaną porzucone, gdy się od nich uwalniasz. Gdy ich nie ma – jest Bóg.

Ostateczne przywiązanie przychodzi, gdy osiągasz jakieś cudowne moce, moce siddhi*, gdy możesz robić różne rzeczy – rzeczy, które są cudowne, rzeczy, które są niewiarygodne. Jeśli staniesz się do nich przywiązany, wcześniej czy później znów znajdziesz się w świecie.

Uważaj.
To ostatni atak ego, nie daj się pochwycić. Ego zarzuca na ciebie swoją ostatnią sieć. Pamiętaj, musisz być czujny na każdym kroku. Umysł jest przebiegły. Możesz teraz myśleć: „Tak, kiedy moce przyjdą, nie będę do nich przywiązany”.
Pomyśl jeszcze raz.

Gdzieś w sobie znajdziesz żywe pragnienie: „Niech przyjdą, potem zobaczymy. Najpierw niech przyjdą”.
„Kto by się przejmował wyzwoleniem? To nie wygląda na prawdziwy cel. Ot, tylko być wyzwolonym, wolnym? Po co?”

Uważaj! Umysł jest bardzo chciwy, ego jest samą chciwością. Gdy znasz ten teren i rozumiesz go i wiesz gdzie nastąpi ostatni atak ego, możesz przygotować się z większą starannością, a gdy nastąpi nie zostaniesz pochwycony znienacka.

Fragment z Osho: Medytacja. Podstawy praktyki.

Moce Siddhi – to moce nadprzyrodzone, dostępne wielkim mistykom na drodze medytacji, kontemplacji, modlitwy i obcowania z Bogiem. Nie są zależne od wyznania religijnego i światopoglądu, bo równie przejawiali je w historii i przejawiają: hinduscy jogini, mnisi buddyjscy, muzułmańscy derwisze, chrześcijańscy święci itd… Zapowiedzi mocy, a także ukazanie świadectwa, że to możliwe, dawali swoim uczniom: Kryszna, Jezus, Budda, Bababji. Świadectwa te, i przykłady, są zanotowane i wspominane przez wszystkie Święte Pisma ludzkości, z Pismem Świętym włącznie. Najwięcej o mocach siddhi mówi chyba joga i różne tradycje hinduistyczne, konkretyzując te moce.”

Najcenniejszy prezent dla dziecka! – Każdy rodzic pragnie, żeby jego dziecko było zdrowe, śliczne, inteligentne, aby żyło długo i szczęśliwie. Okazuje się, że mamy na te czynniki realny wpływ. 
W jaki sposób możemy wpływać na długość i jakość życia dzieci? Badania epidemiologiczne, w których obserwuje się setki tysięcy ludzi przez wiele lat, wykazują jednoznacznie, że diety oparte na nieprzetworzonych produktach roślinnych, wiążą się z niższym ryzykiem zapadalności na choroby cywilizacyjne, takie jak: choroba niedokrwienna serca, udary niedokrwienne, cukrzyca, otyłość, czy pewne nowotwory. Badania wykazują również, że weganie mają niższy wskaźnik masy ciała i żyją zdecydowanie dłużej. Korzyści ze stosowania diety wegańskiej w wieku dziecięcym. Dieta wegańska chroni dzieci przed nadwagą i otyłością, które predestynują do rozwoju wielu chorób. Zapobiega także rozwojowi schorzeń układu krążenia. U ich podłoża leży miażdżyca, na powstanie której ma bezpośredni wpływ zbyt duże stężenie cholesterolu we krwi. Odkładanie blaszki miażdżycowej rozpoczyna się już w wieku dziecięcym. Dieta wegańska nie dostarcza cholesterolu, zatem wpływa ochronnie przed chorobami układu sercowo-naczyniowego. Ponadto badania sugerują, iż zamiana białka zwierzęcego na roślinne może wpływać na zmniejszenie ryzyka wczesnego dojrzewania płciowego u dziewczynek. Im wcześniej dziewczynki dostają pierwszej miesiączki, tym większe ryzyko wystąpienia nowotworu piersi i otyłości w wieku dorosłym. Istnieją również doniesienia o rzadszym występowaniu próchnicy u dzieci stosujących dietę roślinną. Dieta wegedzieciaka. Jadłospis każdego wegańskiego dziecka powinien opierać się na nieprzetworzonych produktach roślinnych. W codziennym wzorowym menu znajdziemy pełne ziarna zbóż, rośliny strączkowe, świeże, sezonowe warzywa i owoce, orzechy oraz pestki, a także oleje roślinne. Istotne jest zwracanie uwagi na jakość żywności, którą podajemy dzieciom. Powinna ona być pozbawiona szkodliwych dla zdrowia substancji, takich jak metale ciężkie, środki ochrony roślin, nawozy sztuczne, czy substancje dodatkowe. Warto, żeby dzieci spożywały każdego dnia warzywa i owoce z pięciu grup kolorystycznych: biała, żółto-pomarańczowa, czerwona, zielona, fioletowoczarna. Robiąc zakupy szukamy produktów, których ostatnio nie jedliśmy- to skuteczna metoda na różnorodność spożywanych posiłków. Powinniśmy też pamiętać o przygotowywaniu potraw z użyciem wszystkich części roślin, zarówno korzeni, bulw, łodyg, liści, jak i kwiatów, czy
owoców.

Grupy kolorystyczne owoców i warzyw:

Grupa pomarańczowa. Pomarańcze, banany, marchew, brzoskwinie, cytryny, soki pomarańczowe i marchwiowo-owocowe. Zawierają popularny karetonoid, czyli ß-karoten. Odgrywają dużą rolę w wyglądzie włosów, paznokci, skóry.
     
Grupa biała. Cebula, por, czosnek, cykoria, kapusta pekińska. Są cennym źródłem flawonoidów i allicyny. Działają antybakteryjnie i antywirusowo.

 Grupa zielona. Szpinak, sałata, brukselka, brokuły, kiwi, rzeżucha, ogórek, agrest, szparagi. Wzmacniają naczynia krwionośne. Są źródłem witaminy C, a także A, E, K i minerałów.
        
Grupa fioletowa. Bakłażan ,aronia, czarne porzeczki, ciemne winogrona. Źródło antocyjaniny, która ma silne właściwości przeciwutleniające, przeciwbakteryjne i przeciwzapalne. Pozytywnie wpływają na kondycję całego organizmu.

Grupa czerwona. Pomidory, jabłka, czereśnie, truskawki, papryka czerwona, buraki, owoc granatu, soki jabłkowe, pomidorowe. Są źródłem antocyjanów, cennego likopenu (jednego z przeciwutleniaczy) oraz wielu witamin.


Problematyczne składniki diety. Witamina B12 – dietetycy specjalizujący się w dietach wegetariańskich nie mają wątpliwości, że należy ją suplementować. Jeżeli dziecko potrafi ssać tabletkę, warto witaminę B12 podawać w takiej formie, ponieważ lepiej się wchłania. Witamina D – każdy Polak bez względu na wiek, czy stosowaną dietę powinien stosować suplement tej witaminy od początku października do końca marca. Witaminę D nie trudno przedawkować, dlatego zwłaszcza w przypadku dzieci dawkę należy skonsultować z lekarzem bądź dietetykiem. Wapń, żelazo, cynk niewątpliwie dieta dziecka powinna obfitować w produkty bogate w te pierwiastki. Natomiast przy prawidłowo skomponowanej diecie, dostosowanej do wieku dziecka nie ma problemu z dostarczeniem odpowiednich ilości tych składników pochodzących ze źródeł roślinnych. Kwasy Omega 3 – są niesłychanie ważne dla rozwijającego się organizmu dziecka. Należy zadbać o podaż kwasów Omega 3 i Omega 6 w odpowiednich proporcjach. Rezygnujemy ze stosowania oleju słonecznikowego, czy z pestek winogron, na rzecz oleju rzepakowego i lnianego (tylko na zimno). Nie zapominamy o włączeniu do diety orzechów włoskich bogatych w te bardzo cenne kwasy tłuszczowe. Energia – dzieci mają mniejszą pojemność żołądka niż dorośli, dlatego w celu zapewnienia odpowiedniej podaży kalorii podajemy im produkty pełnotłuste. U wegan w wieku od 1 do 10 roku życia 30-35% energii powinno pochodzić z tłuszczy. Błonnik – niewskazane jest wzbogacanie diety w wyizolowany błonnik, jak np. otręby, ponieważ utrudnia on wchłanianie witamin i minerałów. Czy wiesz, że wzory postaw i zachowań utrwalone w pierwszych latach życia dziecka mają tendencję doprzetrwania, bez względu na to, czy są korzystne, czy niekorzystne dla zdrowia. Bądźmy zatem wzorem dla wszystkich wegedzieciaków, one biorą przykład z nas – dorosłych. Txt. Monika Areczuk dietetyczka weganka z Dietkliniak.pl

http://duuff.com/najcenniejszy-prezent-dla-dziecka/

Najcenniejszy prezent dla dziecka!

Każdy rodzic pragnie, żeby jego dziecko było zdrowe, śliczne, inteligentne, aby żyło długo i szczęśliwie. Okazuje się, że mamy na te czynniki realny wpływ.
W jaki sposób możemy wpływać na długość i jakość życia dzieci? Badania epidemiologiczne, w których obserwuje się setki tysięcy ludzi przez wiele lat, wykazują jednoznacznie, że diety oparte na nieprzetworzonych produktach roślinnych, wiążą się z niższym ryzykiem zapadalności na choroby cywilizacyjne, takie jak: choroba niedokrwienna serca, udary niedokrwienne, cukrzyca, otyłość, czy pewne nowotwory. Badania wykazują również, że weganie mają niższy wskaźnik masy ciała i żyją zdecydowanie dłużej. Korzyści ze stosowania diety wegańskiej w wieku dziecięcym. Dieta wegańska chroni dzieci przed nadwagą i otyłością, które predestynują do rozwoju wielu chorób. Zapobiega także rozwojowi schorzeń układu krążenia. U ich podłoża leży miażdżyca, na powstanie której ma bezpośredni wpływ zbyt duże stężenie cholesterolu we krwi. Odkładanie blaszki miażdżycowej rozpoczyna się już w wieku dziecięcym. Dieta wegańska nie dostarcza cholesterolu, zatem wpływa ochronnie przed chorobami układu sercowo-naczyniowego. Ponadto badania sugerują, iż zamiana białka zwierzęcego na roślinne może wpływać na zmniejszenie ryzyka wczesnego dojrzewania płciowego u dziewczynek. Im wcześniej dziewczynki dostają pierwszej miesiączki, tym większe ryzyko wystąpienia nowotworu piersi i otyłości w wieku dorosłym. Istnieją również doniesienia o rzadszym występowaniu próchnicy u dzieci stosujących dietę roślinną. Dieta wegedzieciaka. Jadłospis każdego wegańskiego dziecka powinien opierać się na nieprzetworzonych produktach roślinnych. W codziennym wzorowym menu znajdziemy pełne ziarna zbóż, rośliny strączkowe, świeże, sezonowe warzywa i owoce, orzechy oraz pestki, a także oleje roślinne. Istotne jest zwracanie uwagi na jakość żywności, którą podajemy dzieciom. Powinna ona być pozbawiona szkodliwych dla zdrowia substancji, takich jak metale ciężkie, środki ochrony roślin, nawozy sztuczne, czy substancje dodatkowe. Warto, żeby dzieci spożywały każdego dnia warzywa i owoce z pięciu grup kolorystycznych: biała, żółto-pomarańczowa, czerwona, zielona, fioletowoczarna. Robiąc zakupy szukamy produktów, których ostatnio nie jedliśmy- to skuteczna metoda na różnorodność spożywanych posiłków. Powinniśmy też pamiętać o przygotowywaniu potraw z użyciem wszystkich części roślin, zarówno korzeni, bulw, łodyg, liści, jak i kwiatów, czy
owoców.

Grupy kolorystyczne owoców i warzyw:

Grupa pomarańczowa. Pomarańcze, banany, marchew, brzoskwinie, cytryny, soki pomarańczowe i marchwiowo-owocowe. Zawierają popularny karetonoid, czyli ß-karoten. Odgrywają dużą rolę w wyglądzie włosów, paznokci, skóry.

Grupa biała. Cebula, por, czosnek, cykoria, kapusta pekińska. Są cennym źródłem flawonoidów i allicyny. Działają antybakteryjnie i antywirusowo.

Grupa zielona. Szpinak, sałata, brukselka, brokuły, kiwi, rzeżucha, ogórek, agrest, szparagi. Wzmacniają naczynia krwionośne. Są źródłem witaminy C, a także A, E, K i minerałów.

Grupa fioletowa. Bakłażan ,aronia, czarne porzeczki, ciemne winogrona. Źródło antocyjaniny, która ma silne właściwości przeciwutleniające, przeciwbakteryjne i przeciwzapalne. Pozytywnie wpływają na kondycję całego organizmu.

Grupa czerwona. Pomidory, jabłka, czereśnie, truskawki, papryka czerwona, buraki, owoc granatu, soki jabłkowe, pomidorowe. Są źródłem antocyjanów, cennego likopenu (jednego z przeciwutleniaczy) oraz wielu witamin.


Problematyczne składniki diety. Witamina B12 – dietetycy specjalizujący się w dietach wegetariańskich nie mają wątpliwości, że należy ją suplementować. Jeżeli dziecko potrafi ssać tabletkę, warto witaminę B12 podawać w takiej formie, ponieważ lepiej się wchłania. Witamina D – każdy Polak bez względu na wiek, czy stosowaną dietę powinien stosować suplement tej witaminy od początku października do końca marca. Witaminę D nie trudno przedawkować, dlatego zwłaszcza w przypadku dzieci dawkę należy skonsultować z lekarzem bądź dietetykiem. Wapń, żelazo, cynk niewątpliwie dieta dziecka powinna obfitować w produkty bogate w te pierwiastki. Natomiast przy prawidłowo skomponowanej diecie, dostosowanej do wieku dziecka nie ma problemu z dostarczeniem odpowiednich ilości tych składników pochodzących ze źródeł roślinnych. Kwasy Omega 3 – są niesłychanie ważne dla rozwijającego się organizmu dziecka. Należy zadbać o podaż kwasów Omega 3 i Omega 6 w odpowiednich proporcjach. Rezygnujemy ze stosowania oleju słonecznikowego, czy z pestek winogron, na rzecz oleju rzepakowego i lnianego (tylko na zimno). Nie zapominamy o włączeniu do diety orzechów włoskich bogatych w te bardzo cenne kwasy tłuszczowe. Energia – dzieci mają mniejszą pojemność żołądka niż dorośli, dlatego w celu zapewnienia odpowiedniej podaży kalorii podajemy im produkty pełnotłuste. U wegan w wieku od 1 do 10 roku życia 30-35% energii powinno pochodzić z tłuszczy. Błonnik – niewskazane jest wzbogacanie diety w wyizolowany błonnik, jak np. otręby, ponieważ utrudnia on wchłanianie witamin i minerałów. Czy wiesz, że wzory postaw i zachowań utrwalone w pierwszych latach życia dziecka mają tendencję doprzetrwania, bez względu na to, czy są korzystne, czy niekorzystne dla zdrowia. Bądźmy zatem wzorem dla wszystkich wegedzieciaków, one biorą przykład z nas – dorosłych. Txt. Monika Areczuk dietetyczka weganka z Dietkliniak.pl

http://duuff.com/najcenniejszy-prezent-dla-dziecka/

Olejek oregano, Candida, czosnek, karczochy i czym to się je – Olej z oregano jest bardzo skuteczny przeciwko drożdżom, czyli w walce z Candidą.
Jeśli chodzi o stosowanie oleju z oregano do użytku wewnętrznego, jest „najlepszym z najlepszych” według francuskiego lekarza o imieniu Belaiche, który w 1977 roku wydał swoje oficjalne orędzie o oleju z oregano. Po 30-tu latach badacze dochodzą do wniosku, że jest tak faktycznie. Bakteriobójcze i odgrzybiające właściwości oleju z oregano są niezwykle skuteczne.

Ludzie podejrzewają u siebie obecność Candidy. I słusznie, gdyż wszyscy mamy Candidę. Pełni ona odpowiednią rolę w naszych organizmach. Jest niejako wyciszonym sygnałem.
Natomiast jej przerost to już akcja alarmowa.

Jednak po zapoznaniu się z nieskończenie długą listą objawów, nie znam człowieka, który by nie stwierdził, że ten przerost już go dotknął.
Do tego okazuje się, że świat faktycznie oszalał, zakwaszenie organizmu z powodu fatalnej diety doprowadziło do tego, że być może nawet 80 % ludzi tak zwanych krajów wysoko cywilizowanych ma już przerost Candidy. Ciekawe ilu faktycznie Polaków?
Do tego wszystkiego część badaczy, naukowców i lekarzy uważa, że przerost candidy ma silne powiązanie z rakiem.
Nie jest to miła perspektywa. Tym bardziej, że incydenty sercowe powodują około 30% zgonów, więc podzbiory będą się na siebie nakładać.
Ale my się tak łatwo nie poddamy i położymy wstrętne drożdżaki na łopaty. Wypielęgnujemy sobie w kolonie mega kolonie bakterii probiotycznych Bifidobacterium bifidum i innych też wypasy i generalnie będziemy cool i spoks.

Oto lista objawów, podaję za http://www.chatawujatoma.net/candida.php
Lista:

– alergie pokarmowe,
– krótka pamięć,
– stronienie od towarzystwa,
– alkoholizm,
– krytykanctwo,
– sucha cera,
– astma,
– lupus (toczeń),
– swędzenie odbytu i skóry,
– ataki paniki i płaczu,
– łaknienie pewnych pokarmów,
– trądzik młodzieńczy (acne),
– biały język,
– mrowienie w kończynach,
– ubytek tkanki kostnej,
– bezsenność,
– mroczki przed oczami,
– ucisk w klatce piersiowej,
– bóle brzucha,
– nadwaga lub niedowaga,
– utrata włosów,
– bóle głowy,
– nadmierna pobudliwość
– brak koordynacji ruchowej,
– nadmierne pocenie się,
– wrażliwość na perfumy,
– brak koncentracji,
– niedoczynność tarczycy,
– wrażliwość na mleko, pieczywo,
– brak równowagi,
– niepewność, zagrożenie,
– wrzody,
– ciągłe odchrząkiwanie,
– nerwowość, wybuchowość,
– wykwity skórne i łuszczyca,
– ciągłe zmęczenie,
– niecierpliwość,
– wyczerpanie po przebudzeniu,
– ciężkie miesiączki,
– niestrawność,
– zaburzenia wzrokowe,
– częste infekcje,
– niska temperatura ciała,
– zaburzenia hormonalne,
– częste oddawanie moczu,
– niski poziom cukru we krwi,
– zaburzenia cyklu miesiączki,
– depresja,
– objawy psychiatryczne,
– zapalenia dróg moczowych,
– gazy, wzdęcia, odbijanie się,
– zapalenia dróg rodnych (cysty),
– hemoroidy,
– ospałość, leniwość,
– zapalenia paznokci,
– impotencja,
– pesymizm, gderliwość,
– zapalenia uszu u dzieci,
– kłopoty z prostatą,
– pieczenie przy oddawaniu moczu,
– zapalenia zatok (przeziębienia),
– kłopoty w nauce i wychowaniu,
– pogorszenie objawów w wilgoci,
– zimne dłonie i stopy,
– kłopoty decyzyjne,
– przedwczesne starzenie się,
– zły zapach ciała i z ust,
– kopanie podczas snu,
– spuchnięta twarz,
– złe mniemanie o sobie,

"Jeśli poznajecie większość powyższych objawów lub tylko niektóre z nich, mogą one być skutkiem przerostu drożdży candida albicans i zanieczyszczenia organizmu jego wydzielinami, co z kolei prowadzi do przeciążenia sytemu obronnego dając powyższe symptomy."

Zapewne ten artykuł zaciekawi osoby zaniepokojone swoimi objawami. Tam też jest zawarta pomoc.
A ja przedstawię drogiej Socjecie moje info, być może dobrze się uzupełnią.
Na podstawie informacji jakie zdobywam, Candida raczej nie powinna zagrażać witarianinowi na 811, a nawet wręcz przeciwnie, taka dieta chroni od jej przerostu. Oczywiście przy założeniu, że jest to dieta nisko tłuszczowa, nisko, a raczej normalnie białkowa, wysoko potasowa i nisko sodowa.

Oczywiście nie jest to 811 Durian Ridera, czyli nie jemy takiej ilości owoców i nie trzymamy się zasady 10g węglowodanów na kilogram masy ciała. Jemy za to około pół kilograma zielonych warzyw liściastych, w tym jarmuż, szpinak, boćwinę, sałaty, rukolę, a nawet listki rzodkiewki, listki mniszka. Skoro taka dieta leczy cukrzycę typu II w miesiąc, ale również candidę.
Czytałam teorie, że przerost candidy jest powiązany ze zwiększoną zachorowalnością na raka. W rzeczywistości raczej będzie chodzić o ten sam proceder, czyli zakwaszenie organizmu. A także fakt, że zarówno candida jak i cancer żywi się cukrem. Podobne prognozy występowały przy cukrzycy typu II.
Oczywiście jeżeli chce się rozwiązać problemy związane z Candidą w pierwszej kolejności należy zrewidować swoje życie, a raczej jego styl odżywiania.

Nawet nie chce mi się pisać, o tym, co jest oczywiste. Tak zwana normalna dieta, którą widzimy na każdym kroku i możemy się jej też domyślać zaglądając ludziom do koszyków w hipermarketach jest nie do przyjęcia.
No ale zawsze jest czas na zmiany, można pozabijać drożdżaki, jakoś je z siebie usunąć i zapomnieć o sprawie wchodząc na nową drogę z nowymi paradygmatami.
Jeszcze wcześniej chciałam Ludzi zapoznać, o ile Ludzie tego jeszcze nie wiedzieli z pewnym olejkiem. Rzecz jest tania, można ją kupić w każdym sklepiku ze zdrową żet za osiem zeta, a mianowicie nawinę o olejku oregano.
Olej z oregano jest 26 razy silniejszy i bardziej efektywny niż konwencjonalne środki antyseptyczne, takie jak fenol, lizol, Pinesol i Cloraseptic. Oznacza to, że olej z oregano jest 26 razy skuteczniejszy w niszczeniu patogenów. Przy leczeniu, ale też sterylizacji nawet takich przedmiotów jak sprzęt medyczny.

W związku ze swoimi właściwościami odkażającymi został nazwany przez Dr Cass Ingrama „Rolls Roycem naturalnych środków antyseptycznych”. Dr Cass Ingram jest jednym z wiodących światowych ekspertów w tej dziedzinie. Olej z oregano jest nie tylko jednym z najbardziej skutecznych środków przeciwdrobnoustrojowych jakie istnieje, ale również, co jest niesłychanie ważne, jest także jednym z najbezpieczniejszych.

Nie powoduje żadnych negatywnych skutków ubocznych i szkodliwych patogenów. Olej z oregano zajmuje się jedynie czynieniem dobra.

A teraz najbardziej interesująca pod kątem przerostu Candidy uwaga:

Olej z oregano jest również bardzo skuteczny przeciwko drożdżom!

Jeśli chodzi o stosowanie oleju z oregano do użytku wewnętrznego, jest „najlepszym z najlepszych” według francuskiego lekarza o imieniu Belaiche, który w 1977 roku wydał swoje oficjalne orędzie o oleju z oregano. Jego bakteriobójcze i odgrzybiające właściwości są niezwykle skuteczne. Trzydzieści lat później, ludzie powoli dochodzą do podobnych wniosków.

I każdy szanujący się preppers musi mieć go w swoim ekwipunku.

Dodatkowo, stosowanie olejku z oregano daje również niesamowite wyniki w leczeniu chorób zakaźnych”, pisze Bee Wilder dla Healing. Obok działań bakteriobójczych zapobiega również skurczom, drgawkom i zaburzeniom układu nerwowego.

Olej z oregano działa również silnie na drożdże takie jak Candida. I nie będą potrzebne standardowe antybiotyki.

Uważa się także , że podstawowa substancja czynna w oleju oregano, czyli karwakrol, jest bardzo skuteczny w oczyszczaniu dróg moczowych i pęcherza. Infekcje spowodowane nie tylko inwazją bakteryjną, ale także najeźdźcami grzybów i drożdży. Olej z oregano pomaga również chronić tkanki organizmu przed zapaleniem poprzez eliminację wolnych rodników, które powodują wiele groźnych chorób. 

Metoda pierwsza
Oprócz olejku z oregano jest jeszcze kilka innych naturalnych środków zaradczych, a należą do nich: dzikie oregano, Pao D’ Arco (czyli Drzewo Mrówkowe), czosnek, niepasteryzowany ocet jabłkowy cydr, a nawet tłoczony na zimno organiczny olej kokosowy z pierwszego tłoczenia jest wysoce zalecany.
Kiedy pasożyty drożdży będą umierały w twoim organizmie bądź przygotowany na pewne spowolnienie. Ważna jest jak najlepsza dieta roślinna i picie dużej ilości dobrej wody. Czyli stosowanie się do witariańskich paradygmatów diety 811.

Metoda druga, kiedy:
Zabicie żywych kolonii drożdży nie jest wystarczające, ponieważ zarodniki grzybów ponownie przywrócą kolonie dopóki poziom probiotyku jest za niska. Większość probiotyków nie da sobie rady z zabiciem drożdżowych pasożytów.

Ale TotalFlora (zawiera: Lactobacillus acidophilus, Bifidobacterium bifidum, Bacillus subtilis, Saccharomyces cerevisiae, bakteriofagi przeciwko Escherichia coli, Proteus sp., Shigella dysenteriae, Shigella flexneri, Salmonella paratyphi A, B i C, Pseudomonas aeruginosa i Enterococcus) i ThreeLac (oagulans Bacillus subtilis, Bacillus i Enterococcus faecalis) są to probiotyki na prawdę silne, które są w stanie dobić komórki grzybni i zapewnić przyjazną zdrowiu okładzinę flory jelitowej.

To są preparaty, które można kupić w necie. 

Jak zwiększyć Bifidobacteria? Wyczytałam, że dobrze do tego nadają się naturalne prebiotyki takie jak inuliny. Inuliny można znaleźć w karczochach, cebuli, czosnku, porze, szparagach i cykorii.
Metoda trzecia, ta kontrowersyjna

Jest jeszcze sposób na Candidę z wykorzystaniem sody oczyszczonej. Jest to jeden z najlepszych, ale również jeden z najtańszych środków na infekcje drożdży, ale też nowotwory.

Rzymski onkolog Dr Tulio Simoncini z dużą skutecznością leczy raka, ale też Candidę, którą uważa jako jedną z głównych przyczyn raka. Doktor Simoncini twierdzi, że rak jest spowodowany przez przerost Candidy i wodorowęglan sodu wstrzykiwany lub kroplówkami w obszary tkanek zmienionych nowotworem leczy raka.
Z kolei Dr Mark Sircus , autor, wodorowęglan sodu – lek bogacza i biedaka na raka, twierdzi, że pochodzenie guzów nowotworowych jest bardziej złożone, ale i on również widzi połączenie przerostu Candidy z rakiem. On również leczy nowotwory kroplówkami lub zastrzykami z sody oczyszczonej.

Jest też metoda, żeby pić łyżeczkę sody oczyszczonej rozpuszczonej w szklance dobrej wody na pół godziny przed posiłkiem. To zabija drożdże. Natomiast w przypadku raka roztwór sody wymieszany był z melasą, lub syropem klonowym, o czym wspominałam w oddzielnym wpisie.

Jednak jakakolwiek kuracja sodą oczyszczoną nigdy nie powinna trwać dłużej niż trzy tygodnie. 

Candida? Nic prostszego. Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem jest zastosowanie naturalnych środków zaradczych jak olejek oregano, dzikie oregano i inne które wymieniłam, a następnie walnięcie sobie probiotyków Bifidobacterium bifidum i oczywiście 80/10/10, nisko tłuszczowa, nisko, a raczej normalnie białkowa, wysoko potasowa i nisko sodowa, i duuuuużo czystej wody.

Oczywiście nie jestem lekarzem i niczego o czym piszę nie należy traktować poważnie. Raczej należy udać się do marketu i zakupić gotowe frytki do piekarnika i popić cc i na oleju kujawskim podsmażyć sznycla i koniecznie mieszanka mrożonka, już na gotowo zsiekana, marchewka z groszkiem dla zdrowia podsmażona z dodatkiem cukru kryształu i smalcu. Po czym łyknąć antybiotyk na Candidę.

Olejek oregano, Candida, czosnek, karczochy i czym to się je

Olej z oregano jest bardzo skuteczny przeciwko drożdżom, czyli w walce z Candidą.
Jeśli chodzi o stosowanie oleju z oregano do użytku wewnętrznego, jest „najlepszym z najlepszych” według francuskiego lekarza o imieniu Belaiche, który w 1977 roku wydał swoje oficjalne orędzie o oleju z oregano. Po 30-tu latach badacze dochodzą do wniosku, że jest tak faktycznie. Bakteriobójcze i odgrzybiające właściwości oleju z oregano są niezwykle skuteczne.

Ludzie podejrzewają u siebie obecność Candidy. I słusznie, gdyż wszyscy mamy Candidę. Pełni ona odpowiednią rolę w naszych organizmach. Jest niejako wyciszonym sygnałem.
Natomiast jej przerost to już akcja alarmowa.

Jednak po zapoznaniu się z nieskończenie długą listą objawów, nie znam człowieka, który by nie stwierdził, że ten przerost już go dotknął.
Do tego okazuje się, że świat faktycznie oszalał, zakwaszenie organizmu z powodu fatalnej diety doprowadziło do tego, że być może nawet 80 % ludzi tak zwanych krajów wysoko cywilizowanych ma już przerost Candidy. Ciekawe ilu faktycznie Polaków?
Do tego wszystkiego część badaczy, naukowców i lekarzy uważa, że przerost candidy ma silne powiązanie z rakiem.
Nie jest to miła perspektywa. Tym bardziej, że incydenty sercowe powodują około 30% zgonów, więc podzbiory będą się na siebie nakładać.
Ale my się tak łatwo nie poddamy i położymy wstrętne drożdżaki na łopaty. Wypielęgnujemy sobie w kolonie mega kolonie bakterii probiotycznych Bifidobacterium bifidum i innych też wypasy i generalnie będziemy cool i spoks.

Oto lista objawów, podaję za http://www.chatawujatoma.net/candida.php
Lista:

– alergie pokarmowe,
– krótka pamięć,
– stronienie od towarzystwa,
– alkoholizm,
– krytykanctwo,
– sucha cera,
– astma,
– lupus (toczeń),
– swędzenie odbytu i skóry,
– ataki paniki i płaczu,
– łaknienie pewnych pokarmów,
– trądzik młodzieńczy (acne),
– biały język,
– mrowienie w kończynach,
– ubytek tkanki kostnej,
– bezsenność,
– mroczki przed oczami,
– ucisk w klatce piersiowej,
– bóle brzucha,
– nadwaga lub niedowaga,
– utrata włosów,
– bóle głowy,
– nadmierna pobudliwość
– brak koordynacji ruchowej,
– nadmierne pocenie się,
– wrażliwość na perfumy,
– brak koncentracji,
– niedoczynność tarczycy,
– wrażliwość na mleko, pieczywo,
– brak równowagi,
– niepewność, zagrożenie,
– wrzody,
– ciągłe odchrząkiwanie,
– nerwowość, wybuchowość,
– wykwity skórne i łuszczyca,
– ciągłe zmęczenie,
– niecierpliwość,
– wyczerpanie po przebudzeniu,
– ciężkie miesiączki,
– niestrawność,
– zaburzenia wzrokowe,
– częste infekcje,
– niska temperatura ciała,
– zaburzenia hormonalne,
– częste oddawanie moczu,
– niski poziom cukru we krwi,
– zaburzenia cyklu miesiączki,
– depresja,
– objawy psychiatryczne,
– zapalenia dróg moczowych,
– gazy, wzdęcia, odbijanie się,
– zapalenia dróg rodnych (cysty),
– hemoroidy,
– ospałość, leniwość,
– zapalenia paznokci,
– impotencja,
– pesymizm, gderliwość,
– zapalenia uszu u dzieci,
– kłopoty z prostatą,
– pieczenie przy oddawaniu moczu,
– zapalenia zatok (przeziębienia),
– kłopoty w nauce i wychowaniu,
– pogorszenie objawów w wilgoci,
– zimne dłonie i stopy,
– kłopoty decyzyjne,
– przedwczesne starzenie się,
– zły zapach ciała i z ust,
– kopanie podczas snu,
– spuchnięta twarz,
– złe mniemanie o sobie,

"Jeśli poznajecie większość powyższych objawów lub tylko niektóre z nich, mogą one być skutkiem przerostu drożdży candida albicans i zanieczyszczenia organizmu jego wydzielinami, co z kolei prowadzi do przeciążenia sytemu obronnego dając powyższe symptomy."

Zapewne ten artykuł zaciekawi osoby zaniepokojone swoimi objawami. Tam też jest zawarta pomoc.
A ja przedstawię drogiej Socjecie moje info, być może dobrze się uzupełnią.
Na podstawie informacji jakie zdobywam, Candida raczej nie powinna zagrażać witarianinowi na 811, a nawet wręcz przeciwnie, taka dieta chroni od jej przerostu. Oczywiście przy założeniu, że jest to dieta nisko tłuszczowa, nisko, a raczej normalnie białkowa, wysoko potasowa i nisko sodowa.

Oczywiście nie jest to 811 Durian Ridera, czyli nie jemy takiej ilości owoców i nie trzymamy się zasady 10g węglowodanów na kilogram masy ciała. Jemy za to około pół kilograma zielonych warzyw liściastych, w tym jarmuż, szpinak, boćwinę, sałaty, rukolę, a nawet listki rzodkiewki, listki mniszka. Skoro taka dieta leczy cukrzycę typu II w miesiąc, ale również candidę.
Czytałam teorie, że przerost candidy jest powiązany ze zwiększoną zachorowalnością na raka. W rzeczywistości raczej będzie chodzić o ten sam proceder, czyli zakwaszenie organizmu. A także fakt, że zarówno candida jak i cancer żywi się cukrem. Podobne prognozy występowały przy cukrzycy typu II.
Oczywiście jeżeli chce się rozwiązać problemy związane z Candidą w pierwszej kolejności należy zrewidować swoje życie, a raczej jego styl odżywiania.

Nawet nie chce mi się pisać, o tym, co jest oczywiste. Tak zwana normalna dieta, którą widzimy na każdym kroku i możemy się jej też domyślać zaglądając ludziom do koszyków w hipermarketach jest nie do przyjęcia.
No ale zawsze jest czas na zmiany, można pozabijać drożdżaki, jakoś je z siebie usunąć i zapomnieć o sprawie wchodząc na nową drogę z nowymi paradygmatami.
Jeszcze wcześniej chciałam Ludzi zapoznać, o ile Ludzie tego jeszcze nie wiedzieli z pewnym olejkiem. Rzecz jest tania, można ją kupić w każdym sklepiku ze zdrową żet za osiem zeta, a mianowicie nawinę o olejku oregano.
Olej z oregano jest 26 razy silniejszy i bardziej efektywny niż konwencjonalne środki antyseptyczne, takie jak fenol, lizol, Pinesol i Cloraseptic. Oznacza to, że olej z oregano jest 26 razy skuteczniejszy w niszczeniu patogenów. Przy leczeniu, ale też sterylizacji nawet takich przedmiotów jak sprzęt medyczny.

W związku ze swoimi właściwościami odkażającymi został nazwany przez Dr Cass Ingrama „Rolls Roycem naturalnych środków antyseptycznych”. Dr Cass Ingram jest jednym z wiodących światowych ekspertów w tej dziedzinie. Olej z oregano jest nie tylko jednym z najbardziej skutecznych środków przeciwdrobnoustrojowych jakie istnieje, ale również, co jest niesłychanie ważne, jest także jednym z najbezpieczniejszych.

Nie powoduje żadnych negatywnych skutków ubocznych i szkodliwych patogenów. Olej z oregano zajmuje się jedynie czynieniem dobra.

A teraz najbardziej interesująca pod kątem przerostu Candidy uwaga:

Olej z oregano jest również bardzo skuteczny przeciwko drożdżom!

Jeśli chodzi o stosowanie oleju z oregano do użytku wewnętrznego, jest „najlepszym z najlepszych” według francuskiego lekarza o imieniu Belaiche, który w 1977 roku wydał swoje oficjalne orędzie o oleju z oregano. Jego bakteriobójcze i odgrzybiające właściwości są niezwykle skuteczne. Trzydzieści lat później, ludzie powoli dochodzą do podobnych wniosków.

I każdy szanujący się preppers musi mieć go w swoim ekwipunku.

Dodatkowo, stosowanie olejku z oregano daje również niesamowite wyniki w leczeniu chorób zakaźnych”, pisze Bee Wilder dla Healing. Obok działań bakteriobójczych zapobiega również skurczom, drgawkom i zaburzeniom układu nerwowego.

Olej z oregano działa również silnie na drożdże takie jak Candida. I nie będą potrzebne standardowe antybiotyki.

Uważa się także , że podstawowa substancja czynna w oleju oregano, czyli karwakrol, jest bardzo skuteczny w oczyszczaniu dróg moczowych i pęcherza. Infekcje spowodowane nie tylko inwazją bakteryjną, ale także najeźdźcami grzybów i drożdży. Olej z oregano pomaga również chronić tkanki organizmu przed zapaleniem poprzez eliminację wolnych rodników, które powodują wiele groźnych chorób.

Metoda pierwsza
Oprócz olejku z oregano jest jeszcze kilka innych naturalnych środków zaradczych, a należą do nich: dzikie oregano, Pao D’ Arco (czyli Drzewo Mrówkowe), czosnek, niepasteryzowany ocet jabłkowy cydr, a nawet tłoczony na zimno organiczny olej kokosowy z pierwszego tłoczenia jest wysoce zalecany.
Kiedy pasożyty drożdży będą umierały w twoim organizmie bądź przygotowany na pewne spowolnienie. Ważna jest jak najlepsza dieta roślinna i picie dużej ilości dobrej wody. Czyli stosowanie się do witariańskich paradygmatów diety 811.

Metoda druga, kiedy:
Zabicie żywych kolonii drożdży nie jest wystarczające, ponieważ zarodniki grzybów ponownie przywrócą kolonie dopóki poziom probiotyku jest za niska. Większość probiotyków nie da sobie rady z zabiciem drożdżowych pasożytów.

Ale TotalFlora (zawiera: Lactobacillus acidophilus, Bifidobacterium bifidum, Bacillus subtilis, Saccharomyces cerevisiae, bakteriofagi przeciwko Escherichia coli, Proteus sp., Shigella dysenteriae, Shigella flexneri, Salmonella paratyphi A, B i C, Pseudomonas aeruginosa i Enterococcus) i ThreeLac (oagulans Bacillus subtilis, Bacillus i Enterococcus faecalis) są to probiotyki na prawdę silne, które są w stanie dobić komórki grzybni i zapewnić przyjazną zdrowiu okładzinę flory jelitowej.

To są preparaty, które można kupić w necie.

Jak zwiększyć Bifidobacteria? Wyczytałam, że dobrze do tego nadają się naturalne prebiotyki takie jak inuliny. Inuliny można znaleźć w karczochach, cebuli, czosnku, porze, szparagach i cykorii.
Metoda trzecia, ta kontrowersyjna

Jest jeszcze sposób na Candidę z wykorzystaniem sody oczyszczonej. Jest to jeden z najlepszych, ale również jeden z najtańszych środków na infekcje drożdży, ale też nowotwory.

Rzymski onkolog Dr Tulio Simoncini z dużą skutecznością leczy raka, ale też Candidę, którą uważa jako jedną z głównych przyczyn raka. Doktor Simoncini twierdzi, że rak jest spowodowany przez przerost Candidy i wodorowęglan sodu wstrzykiwany lub kroplówkami w obszary tkanek zmienionych nowotworem leczy raka.
Z kolei Dr Mark Sircus , autor, wodorowęglan sodu – lek bogacza i biedaka na raka, twierdzi, że pochodzenie guzów nowotworowych jest bardziej złożone, ale i on również widzi połączenie przerostu Candidy z rakiem. On również leczy nowotwory kroplówkami lub zastrzykami z sody oczyszczonej.

Jest też metoda, żeby pić łyżeczkę sody oczyszczonej rozpuszczonej w szklance dobrej wody na pół godziny przed posiłkiem. To zabija drożdże. Natomiast w przypadku raka roztwór sody wymieszany był z melasą, lub syropem klonowym, o czym wspominałam w oddzielnym wpisie.

Jednak jakakolwiek kuracja sodą oczyszczoną nigdy nie powinna trwać dłużej niż trzy tygodnie.

Candida? Nic prostszego. Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem jest zastosowanie naturalnych środków zaradczych jak olejek oregano, dzikie oregano i inne które wymieniłam, a następnie walnięcie sobie probiotyków Bifidobacterium bifidum i oczywiście 80/10/10, nisko tłuszczowa, nisko, a raczej normalnie białkowa, wysoko potasowa i nisko sodowa, i duuuuużo czystej wody.

Oczywiście nie jestem lekarzem i niczego o czym piszę nie należy traktować poważnie. Raczej należy udać się do marketu i zakupić gotowe frytki do piekarnika i popić cc i na oleju kujawskim podsmażyć sznycla i koniecznie mieszanka mrożonka, już na gotowo zsiekana, marchewka z groszkiem dla zdrowia podsmażona z dodatkiem cukru kryształu i smalcu. Po czym łyknąć antybiotyk na Candidę.

Żelazo – Żelazo, jako składnik hemoglobiny, bierze udział w transporcie tlenu do mięśni i tkanek. Jest niezbędne dla wzrostu i regeneracji komórek oraz prawidłowego działania układu odpornościowego. Jego niedobór może prowadzić do osłabienia, anemii, a w przypadku kobiet w ciąży do nieprawidłowego rozwoju płodu. Okazuje się jednak, że nawet odpowiednia ilość żelaza w diecie nie gwarantuje jego niedoborów. Dlaczego? Ponieważ nie wchłania się ono najlepiej. Są jednak sposoby, które mogą w tym pomóc.  

Owoce cytrusowe

Szacuje się, że obecność witaminy C może zwiększyć przyswajanie żelaza niehemowego nawet kilkakrotnie. Dobrym źródłem tego składnika są cytrusy oraz wyciśnięte z nich soki. Warunkiem jest jednak spożywanie ich wraz z produktami zawierającymi żelazo w tym samym posiłku. Ważna informacja: słodzone napoje o pomarańczowym czy cytrusowym smaku nie spełniają tej roli.

Oprócz cytrusów możemy też wybrać czarne i czerwone porzeczki, truskawki, poziomki, agrest oraz owoce tropikalne, np. kiwi, ananasa czy mango. 
Warzywa

Chodzi oczywiście o te z jak największą zawartością witaminy C. Najlepiej sięgnąć po natkę pietruszki i czerwoną papryką, ale całkiem sporo kwasu askorbinowego znajduje się również w brukselce, papryce zielonej, kalafiorze, kapuście. Co ciekawe ziemniaki, w zależności od odmiany, zawierają tylko 11-16 mg tej witaminy w 100 g. Dla porównania czerwona papryka ma 144 mg, kalafior 69, a szpinak 68 mg.

Bez kawy, herbaty i czerwonego wina

Powinniśmy pamiętać, by posiłków zawierających żelazo nigdy nie popijać kawą ani herbatą. Napoje te zakłócają proces wchłaniania pierwiastka. Szczególnie „groźne” są taniny obecne w herbacie. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Kolorado twierdzą, że obniżają wchłanianie żelaza o 50-60 proc. Minimalnie lepiej, ale wciąż źle, jest z kawą, która redukuje wchłanianie o 40 proc. a prawdziwym pogromcą tego pierwiastka jest czerwone wino, które obniża jego absorpcję o 75 proc.

Naczynia żeliwne

Nasze babcie często używały ich w kuchni. Warto powrócić do naczyń żeliwnych, gdy zależy nam na zwiększeniu przyswajalności żelaza. Żeliwo wydziela bowiem do smażonej czy gotowanej potrawy minimalne ilości tego pierwiastka. Co ważne, jest to żelazo całkowicie zdrowe i bezpieczne. W tych naczyniach powinno się przygotowywać przede wszystkim potrawy kwaśne, np. zupę pomidorową, sos do spaghetti i inne dania z wykorzystaniem warzyw i owoców zawierających witaminę C. 

Surowe lub krótko gotowane

Żelazo zdecydowanie lepiej wchłaniane jest z produktów surowych. Oczywiście ich spożycie w tej formie nie zawsze jest możliwe, pamiętajmy jednak, by obróbka termiczna nie trwała długo. Najlepiej gotować krótko i w jak najmniejszej ilości wody. To o tyle istotne, że żelazo rozpuszcza się w wodzie, więc im ten proces trwa dłużej, tym więcej pierwiastka „ucieknie” wraz z wylewaną po gotowaniu cieczą. Szczególnie dużo minerałów tracą warzywa liściaste. Pocięta i ugotowana w dużej ilości wody kapusta pozbawiona zostaje ok. 70 proc, wapnia, 60 proc. fosforu i 67 proc. żelaza. 

Szczawiany, fityniany, wapń

Wchłanianie żelaza osłabiają m.in. szczawiany i fityniany. To o tyle problematyczne, że znajdują się one w wielu produktach, które jednocześnie zawierają żelazo lub ułatwiającą jego wchłanianie witaminę C.

Dużo fitynianów znajduje się np. w otrębach pszennych i pieczywie razowym. Z kolei bogatym źródłem szczawianów są: szczaw, botwinka, rabarbar oraz szpinak. Co ciekawe ten ostatni bardzo często wymieniany jest jako świetne źródło samego żelaza, jak i ułatwiającej jego wchłanianie witaminy C. Jednak ze względu na obecność wspomnianych szczawianów, przyswajanie żelaza ze szpinaku nie przekracza 1 proc.!

Trzeba też uważać, by w tym samym posiłku nie jeść produktów bogatych w żelazo i np. produktów mlecznych. I tu kolejny paradoks, na który warto zwrócić uwagę. Wiele rodzajów płatków śniadaniowych (zwłaszcza dla dzieci i kobiet) wzbogacanych jest żelazem. Biorąc pod uwagę, że spożywane są one głównie z mlekiem lub jogurtem, taki zabieg nie ma po prostu sensu. Żelazo i wapń blokują bowiem swoje wzajemne wchłanianie.

Najlepszym wyjściem z sytuacji jest więc urozmaicona dieta. Dzięki niej organizm będzie mógł czerpać niezbędne mu składniki z różnych produktów.

/         Agnieszka Majewska          zdrowie.wp.pl         /

Żelazo

Żelazo, jako składnik hemoglobiny, bierze udział w transporcie tlenu do mięśni i tkanek. Jest niezbędne dla wzrostu i regeneracji komórek oraz prawidłowego działania układu odpornościowego. Jego niedobór może prowadzić do osłabienia, anemii, a w przypadku kobiet w ciąży do nieprawidłowego rozwoju płodu. Okazuje się jednak, że nawet odpowiednia ilość żelaza w diecie nie gwarantuje jego niedoborów. Dlaczego? Ponieważ nie wchłania się ono najlepiej. Są jednak sposoby, które mogą w tym pomóc.

Owoce cytrusowe

Szacuje się, że obecność witaminy C może zwiększyć przyswajanie żelaza niehemowego nawet kilkakrotnie. Dobrym źródłem tego składnika są cytrusy oraz wyciśnięte z nich soki. Warunkiem jest jednak spożywanie ich wraz z produktami zawierającymi żelazo w tym samym posiłku. Ważna informacja: słodzone napoje o pomarańczowym czy cytrusowym smaku nie spełniają tej roli.

Oprócz cytrusów możemy też wybrać czarne i czerwone porzeczki, truskawki, poziomki, agrest oraz owoce tropikalne, np. kiwi, ananasa czy mango.
Warzywa

Chodzi oczywiście o te z jak największą zawartością witaminy C. Najlepiej sięgnąć po natkę pietruszki i czerwoną papryką, ale całkiem sporo kwasu askorbinowego znajduje się również w brukselce, papryce zielonej, kalafiorze, kapuście. Co ciekawe ziemniaki, w zależności od odmiany, zawierają tylko 11-16 mg tej witaminy w 100 g. Dla porównania czerwona papryka ma 144 mg, kalafior 69, a szpinak 68 mg.

Bez kawy, herbaty i czerwonego wina

Powinniśmy pamiętać, by posiłków zawierających żelazo nigdy nie popijać kawą ani herbatą. Napoje te zakłócają proces wchłaniania pierwiastka. Szczególnie „groźne” są taniny obecne w herbacie. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Kolorado twierdzą, że obniżają wchłanianie żelaza o 50-60 proc. Minimalnie lepiej, ale wciąż źle, jest z kawą, która redukuje wchłanianie o 40 proc. a prawdziwym pogromcą tego pierwiastka jest czerwone wino, które obniża jego absorpcję o 75 proc.

Naczynia żeliwne

Nasze babcie często używały ich w kuchni. Warto powrócić do naczyń żeliwnych, gdy zależy nam na zwiększeniu przyswajalności żelaza. Żeliwo wydziela bowiem do smażonej czy gotowanej potrawy minimalne ilości tego pierwiastka. Co ważne, jest to żelazo całkowicie zdrowe i bezpieczne. W tych naczyniach powinno się przygotowywać przede wszystkim potrawy kwaśne, np. zupę pomidorową, sos do spaghetti i inne dania z wykorzystaniem warzyw i owoców zawierających witaminę C.

Surowe lub krótko gotowane

Żelazo zdecydowanie lepiej wchłaniane jest z produktów surowych. Oczywiście ich spożycie w tej formie nie zawsze jest możliwe, pamiętajmy jednak, by obróbka termiczna nie trwała długo. Najlepiej gotować krótko i w jak najmniejszej ilości wody. To o tyle istotne, że żelazo rozpuszcza się w wodzie, więc im ten proces trwa dłużej, tym więcej pierwiastka „ucieknie” wraz z wylewaną po gotowaniu cieczą. Szczególnie dużo minerałów tracą warzywa liściaste. Pocięta i ugotowana w dużej ilości wody kapusta pozbawiona zostaje ok. 70 proc, wapnia, 60 proc. fosforu i 67 proc. żelaza.

Szczawiany, fityniany, wapń

Wchłanianie żelaza osłabiają m.in. szczawiany i fityniany. To o tyle problematyczne, że znajdują się one w wielu produktach, które jednocześnie zawierają żelazo lub ułatwiającą jego wchłanianie witaminę C.

Dużo fitynianów znajduje się np. w otrębach pszennych i pieczywie razowym. Z kolei bogatym źródłem szczawianów są: szczaw, botwinka, rabarbar oraz szpinak. Co ciekawe ten ostatni bardzo często wymieniany jest jako świetne źródło samego żelaza, jak i ułatwiającej jego wchłanianie witaminy C. Jednak ze względu na obecność wspomnianych szczawianów, przyswajanie żelaza ze szpinaku nie przekracza 1 proc.!

Trzeba też uważać, by w tym samym posiłku nie jeść produktów bogatych w żelazo i np. produktów mlecznych. I tu kolejny paradoks, na który warto zwrócić uwagę. Wiele rodzajów płatków śniadaniowych (zwłaszcza dla dzieci i kobiet) wzbogacanych jest żelazem. Biorąc pod uwagę, że spożywane są one głównie z mlekiem lub jogurtem, taki zabieg nie ma po prostu sensu. Żelazo i wapń blokują bowiem swoje wzajemne wchłanianie.

Najlepszym wyjściem z sytuacji jest więc urozmaicona dieta. Dzięki niej organizm będzie mógł czerpać niezbędne mu składniki z różnych produktów.

/ Agnieszka Majewska zdrowie.wp.pl /

Uprawa konopi sprawdza się – Niewielu odważy się rozpocząć nieznaną działalność gospodarczą. Mieszkający w rejonie solecznickim rolnicy – ojciec Ryszard Szczykno oraz dwóch jego synów: Andrzej i Jarosław – nie boją się nowości. W tym roku założyli nietypową dla regionów przygranicznych niemałą uprawę konopi włóknistych.

Andrzej Szczykno – to „mózg" rodziny oraz autor wszystkich innowacji. Tacy przedsiębiorczy ludzie zwykle nazywani są specjalistami od marketingu. Synowie, zachęceni przez ojca, postanowili uprawiać konopie włókniste.

„W ubiegłym roku, kiedy zaczęto głośno mówić o możliwości uprawiania konopi, zacząłem o nich zbierać informację – opowiadał pan Andrzej. – Szukałem w internecie, prasie, udałem się nawet na Ukrainę". Ukraińcy już od dawna uprawiają konopie do pozyskiwania włókna i oleju. Panu Andrzejowi zależało mi na tym, by z pierwszych ust dowiedzieć się, jak należy uprawiać te rośliny.

„Wiele się dowiedziałem o uprawie konopi w tym kraju, nawet udało się zdobyć nasiona, które w tym roku posieliśmy" – cieszył się Andrzej. – Spodobała mi się maszyna do wiązania snopów konopi, ale jej przywiezienie było niemożliwe".

Snopy konopi są wiązane po to, by dobrze wyschły nasiona oraz cała roślina. Tak robi się na Ukrainie. Tutaj, w Dziewieniszkach, należało szukać własnego sposobu.

Mężczyźni z rodziny Szczyknów konopie posadzili w kilku miejscowościach starostwa Dziewieniszki: koło wsi Šaltiniai, Žižmai, Kamučiai, Rudni, gdyż tylko w taki sposób można się dowiedzieć, jaka gleba nadaje się najlepiej dla tych roślin.

„W naszym regionie gleby są bardzo różne. Na początku pola, o długości jednego kilometra, będzie żwir, a na końcu na pewno będzie się orało piasek. W tym roku posadziliśmy 50 hektarów konopi. Nie chcieliśmy próbować na kilkunastu hektarach. Nie boimy się iść nieznaną dla nas drogą, jesteśmy ciekawi" – mówił pan Andrzej.

Rozmówca opowiadał, że zbiór konopi zaczęli w październiku. Robiono to w taki oto sposób – kombajn ścinał tylko wiechy dojrzałych roślin, nasiona zostaną wykorzystane na olej. Pozostała część rośliny jest pozostawiana na polu do wiosny. „Po zimie łodygi konopi są łamliwe, będą one zebrane, a wtedy surowiec do pozyskania włókna zostanie prasowany i sprzedany nabywcom. Już prowadzimy negocjacje i z Łotyszami, oni chętnie kupiliby sporo włókien. Do wiosny może i na Litwie znajda się nabywcy" – zwierzał się pan Andrzej.

Szukają najlepszego wariantu

Rolnicy Szczyknowie konopie sadzą w różny sposób. Jeżeli trzeba uzyskać więcej nasion – sieje się 18 kg, jeśli trzeba więcej surowca na włókno – sieje się po 40 kg na hektar.

„Powinniśmy jak najszybciej znaleźć optymalny wariant, gdyż po zezwoleniu na uprawę konopi włóknistych, będzie wielki na nie popyt, musimy mieć największe korzyści" – mówił pan Andrzej.

Rolnicy z Dziewieniszek nie stoją w miejscu. Przed tygodniem urządzili suszarnię zboża. Dostawcy przywieźli używany i niedrogi sprzęt z Niemiec.

„Dotąd suszyliśmy zboże za pomocą własnoręcznie zrobionego sprzętu. Teraz zboże, przesypane z kosza kombajnu do suszarni, będzie odpowiednio wysuszone" – powiedział pan Ryszard.

A zboża w spichlerzach rodziny Szczyknów są całe góry. Oprócz konopi włóknistych jest także pszenica, rzepak i olejowa rzodkiew oleista. „Przed kilkoma dekadami powiedziałem dzieciom: jak by nie było trudno, ale pracując na roli, naprawdę da się przeżyć. Nie wskazałem, jak mają żyć, ale zaproponowałem, by zostali rolnikami. Jest nas trzech, wzajemnie się wspieramy" – powiedział pan Ryszard.

Wolnej ziemi już brakuje

W Dziewieniszkach, gdzie niemal całe terytorium należy do Historycznego Regionalnego Parku w Dziewieniszkach, praca na roli wymaga sprytu i zaradności. Wolnej ziemi już nie ma, a ci, którzy zdążyli kupić lub wynająć, dzisiaj szukają najbardziej zyskownych i opłacalnych wariatów uprawy.
Głowa rodziny Szczyknów – pan Ryszard – włada 204 hetarami ziemi, najmłodszy syn Jarosław ma 264 ha, a Andrzej uprawia 280 ha. Powierzchnia upraw nie jest mała, jest sporo miejsca do działania.

Pan Andrzej nie odrzuca możliwości, że w przyszłości będą się zajmowali uprawą jedynie roślin oleistych. Dla ciekawości posadzili także18 ha słoneczników.
„Teraz, po uporządkowaniu tegorocznego urodzaju, będzie sporo liczenia. W przyszłym roku na pewno posadziny konopie włókniste. Nie ma żadnych wątpliwości. Zdecydujemy, w którym kierunku podążać. Podczas pierwszego roku sporo się nauczyliśmy, ale pozostało też wiele nieopowiedzianych pytań. Sądzę, że damy radę" – stwierdził pan Andrzej.

W rodzinie Szczyknów wielka radość – przed kilkoma tygodniami odbyło się wesele pana Andrzeja i Wiktori z Czużakampi. Jesienią orząc pole pan młody obserwował niecodzienny widokiem: na pole zleciały się dziesiątki bocianów. Jaką wiadomość przyniosą one wiosną?

Vladas Kasperavičius

Uprawa konopi sprawdza się

Niewielu odważy się rozpocząć nieznaną działalność gospodarczą. Mieszkający w rejonie solecznickim rolnicy – ojciec Ryszard Szczykno oraz dwóch jego synów: Andrzej i Jarosław – nie boją się nowości. W tym roku założyli nietypową dla regionów przygranicznych niemałą uprawę konopi włóknistych.

Andrzej Szczykno – to „mózg" rodziny oraz autor wszystkich innowacji. Tacy przedsiębiorczy ludzie zwykle nazywani są specjalistami od marketingu. Synowie, zachęceni przez ojca, postanowili uprawiać konopie włókniste.

„W ubiegłym roku, kiedy zaczęto głośno mówić o możliwości uprawiania konopi, zacząłem o nich zbierać informację – opowiadał pan Andrzej. – Szukałem w internecie, prasie, udałem się nawet na Ukrainę". Ukraińcy już od dawna uprawiają konopie do pozyskiwania włókna i oleju. Panu Andrzejowi zależało mi na tym, by z pierwszych ust dowiedzieć się, jak należy uprawiać te rośliny.

„Wiele się dowiedziałem o uprawie konopi w tym kraju, nawet udało się zdobyć nasiona, które w tym roku posieliśmy" – cieszył się Andrzej. – Spodobała mi się maszyna do wiązania snopów konopi, ale jej przywiezienie było niemożliwe".

Snopy konopi są wiązane po to, by dobrze wyschły nasiona oraz cała roślina. Tak robi się na Ukrainie. Tutaj, w Dziewieniszkach, należało szukać własnego sposobu.

Mężczyźni z rodziny Szczyknów konopie posadzili w kilku miejscowościach starostwa Dziewieniszki: koło wsi Šaltiniai, Žižmai, Kamučiai, Rudni, gdyż tylko w taki sposób można się dowiedzieć, jaka gleba nadaje się najlepiej dla tych roślin.

„W naszym regionie gleby są bardzo różne. Na początku pola, o długości jednego kilometra, będzie żwir, a na końcu na pewno będzie się orało piasek. W tym roku posadziliśmy 50 hektarów konopi. Nie chcieliśmy próbować na kilkunastu hektarach. Nie boimy się iść nieznaną dla nas drogą, jesteśmy ciekawi" – mówił pan Andrzej.

Rozmówca opowiadał, że zbiór konopi zaczęli w październiku. Robiono to w taki oto sposób – kombajn ścinał tylko wiechy dojrzałych roślin, nasiona zostaną wykorzystane na olej. Pozostała część rośliny jest pozostawiana na polu do wiosny. „Po zimie łodygi konopi są łamliwe, będą one zebrane, a wtedy surowiec do pozyskania włókna zostanie prasowany i sprzedany nabywcom. Już prowadzimy negocjacje i z Łotyszami, oni chętnie kupiliby sporo włókien. Do wiosny może i na Litwie znajda się nabywcy" – zwierzał się pan Andrzej.

Szukają najlepszego wariantu

Rolnicy Szczyknowie konopie sadzą w różny sposób. Jeżeli trzeba uzyskać więcej nasion – sieje się 18 kg, jeśli trzeba więcej surowca na włókno – sieje się po 40 kg na hektar.

„Powinniśmy jak najszybciej znaleźć optymalny wariant, gdyż po zezwoleniu na uprawę konopi włóknistych, będzie wielki na nie popyt, musimy mieć największe korzyści" – mówił pan Andrzej.

Rolnicy z Dziewieniszek nie stoją w miejscu. Przed tygodniem urządzili suszarnię zboża. Dostawcy przywieźli używany i niedrogi sprzęt z Niemiec.

„Dotąd suszyliśmy zboże za pomocą własnoręcznie zrobionego sprzętu. Teraz zboże, przesypane z kosza kombajnu do suszarni, będzie odpowiednio wysuszone" – powiedział pan Ryszard.

A zboża w spichlerzach rodziny Szczyknów są całe góry. Oprócz konopi włóknistych jest także pszenica, rzepak i olejowa rzodkiew oleista. „Przed kilkoma dekadami powiedziałem dzieciom: jak by nie było trudno, ale pracując na roli, naprawdę da się przeżyć. Nie wskazałem, jak mają żyć, ale zaproponowałem, by zostali rolnikami. Jest nas trzech, wzajemnie się wspieramy" – powiedział pan Ryszard.

Wolnej ziemi już brakuje

W Dziewieniszkach, gdzie niemal całe terytorium należy do Historycznego Regionalnego Parku w Dziewieniszkach, praca na roli wymaga sprytu i zaradności. Wolnej ziemi już nie ma, a ci, którzy zdążyli kupić lub wynająć, dzisiaj szukają najbardziej zyskownych i opłacalnych wariatów uprawy.
Głowa rodziny Szczyknów – pan Ryszard – włada 204 hetarami ziemi, najmłodszy syn Jarosław ma 264 ha, a Andrzej uprawia 280 ha. Powierzchnia upraw nie jest mała, jest sporo miejsca do działania.

Pan Andrzej nie odrzuca możliwości, że w przyszłości będą się zajmowali uprawą jedynie roślin oleistych. Dla ciekawości posadzili także18 ha słoneczników.
„Teraz, po uporządkowaniu tegorocznego urodzaju, będzie sporo liczenia. W przyszłym roku na pewno posadziny konopie włókniste. Nie ma żadnych wątpliwości. Zdecydujemy, w którym kierunku podążać. Podczas pierwszego roku sporo się nauczyliśmy, ale pozostało też wiele nieopowiedzianych pytań. Sądzę, że damy radę" – stwierdził pan Andrzej.

W rodzinie Szczyknów wielka radość – przed kilkoma tygodniami odbyło się wesele pana Andrzeja i Wiktori z Czużakampi. Jesienią orząc pole pan młody obserwował niecodzienny widokiem: na pole zleciały się dziesiątki bocianów. Jaką wiadomość przyniosą one wiosną?

Vladas Kasperavičius

W 2015 r. państwo przeznaczy na Fundusz Kościelny ponad 118 mln zł – Księża chcieliby dostawać od państwa 130 mln zł (Tomasz Fritz/Agencja Gazeta).

Na Fundusz Kościelny rząd przeznaczy w tym roku ok. 95 mln zł. W przyszłym o ponad 23 mln zł więcej. Dwa lata temu Ministerstwo Cyfryzacji i Administracji zapowiadało, że od 2015 r. Fundusz zostanie zastąpiony odpisem podatkowym na dowolny kościół - podaje Money.pl. Na razie do tego nie dojdzie.
Projekt zamiany Funduszu Kościelnego na inny system, który umożliwi dokonanie odpisu podatkowego na wybrany kościół lub organizacje religijne, przedstawił Michał Boni, ówczesny minister administracji i cyfryzacji. W 2013 r. doszło do porozumienia. Państwo miało przez trzy lata wyrównywać różnicę między tym, co Fundusz dostanie od podatników, a dotychczasową kwotą przekazywaną z budżetu państwa.

Andrzej Halicki, nowy minister administracji i cyfryzacji, przyznał, że zmian jednak jeszcze nie będzie. Fundusz Kościelny zostaje, a rząd w 2015 r. przeznaczy na niego o 25 proc. więcej niż w tym roku - 118 mln 230 tys. zł - informuje Money.pl .

Przepisy mają jednak wejść w życie w 2016 r. - Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji i Konferencja Episkopatu Polski (KEP) ustaliły zasadnicze kwestie co do przekształcenia Funduszu Kościelnego w dobrowolny odpis podatkowy na poziomie 0,5 proc. Do omówienia zostały drobne zagadnienia - wyjaśnia Money.pl ks. Józef Kloch, rzecznik Komisji.

Fundusz Kościelny co roku dostawał coraz więcej pieniędzy, ale nigdy tak dużo. Polscy duchowni twierdzą, że wydatki na Kościół powinny sięgnąć 130 mln zł. Andrzej Halicki ujawnił jednak, że od teraz remonty zabytkowych świątyń będą finansowane z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. A to oznacza, że oprócz zaplanowanych 118 mln zł wpłyną dodatkowe fundusze na ten cel. Ministerstwo Kultury prostuje jednak, że dotowane są wszystkie zabytki, których stan wymaga remontu. Dotacje są udzielane w trybie konkursowym (na końcu przedstawiamy pełną treść oświadczenia).

Jak podaje Money.pl, lista drobnych zagadnień, o których mówił ks. Kloch, jest dosyć długa. Projekt rządowej ustawy przewiduje, że składki zdrowotne studentów seminariów duchownych powinien opłacać Kościół. Ten jednak się na to nie zgadza. Ponadto związki kościelne chcą, żeby wydłużyć powyżej trzech lat okres przejściowy, w którym Kościoły i inne związki wyznaniowe będą uprawnione do otrzymania dotacji przeznaczonych na zaliczki z odpisów podatkowych. Kościół ewangelicko-augsburski zgłosił także postulat, żeby była możliwość przekazywania środków z odpisu na dwie różne wspólnoty (w przypadku małżeństw wielowyznaniowych).

- Wznowienie rozmów jest uwarunkowane wypracowaniem stanowiska administracji rządowej w kwestii wymienionych wyżej postulatów Kościołów i innych związków wyznaniowych - powiedział Artur Koziołek, rzecznik prasowy MAiC.

W 2013 r. Polacy zapłacili 53,2 mld podatku dochodowego, w tym 13,3 mln zł od duchownych.

Oświadczenie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie prowadzi żadnego programu dedykowanego świątyniom, ani nie uprzywilejowuje kościołów i związków wyznaniowych.

MKiDN udziela dotacji na prowadzenie prac konserwatorskich prowadzonych wyłącznie przy obiektach zabytkowych wpisanych do rejestru zabytków. Dotacje udzielane są w trybie konkursowym, w ramach Priorytetu 1 Ochrona zabytków. Podstawą prawną dla udzielania dotacji są przepisy rozdz. 7 ustawy z dnia 23 lipca 2003 roku o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Aby uzyskać dotację podmiot lub osoba będąca właścicielem obiektu zabytkowego wpisanego do rejestru musi złożyć stosowny wniosek, który jest rozpatrywany m.in. przez komisję ekspertów.

Podstawą do udzielenia dotacji jest przede wszystkich wartość zabytku oraz jego stan techniczny (a nie status własnościowy) - czyli konieczność i zakres niezbędnych prac konserwatorskich i remontowych.

W grupie wnioskodawców mieszczą się wszystkie kościoły i związki wyznaniowe, jeśli tylko władają zabytkowymi obiektami sakralnymi. Ale są one j jedną z grup wnioskodawców - oprócz nich o dotację mogą się ubiegać np. osoby fizyczne, przedsiębiorcy czy jednostki samorządu terytorialnego.

MKiDN udziela dotacji wyłącznie w ramach swojego budżetu (rocznie ok. 100 mln złotych), który absolutnie nie może być wsparty lub uzupełniony przez środki pochodzące z budżetu innego resortu - w tym Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji."

W 2015 r. państwo przeznaczy na Fundusz Kościelny ponad 118 mln zł

Księża chcieliby dostawać od państwa 130 mln zł (Tomasz Fritz/Agencja Gazeta).

Na Fundusz Kościelny rząd przeznaczy w tym roku ok. 95 mln zł. W przyszłym o ponad 23 mln zł więcej. Dwa lata temu Ministerstwo Cyfryzacji i Administracji zapowiadało, że od 2015 r. Fundusz zostanie zastąpiony odpisem podatkowym na dowolny kościół - podaje Money.pl. Na razie do tego nie dojdzie.
Projekt zamiany Funduszu Kościelnego na inny system, który umożliwi dokonanie odpisu podatkowego na wybrany kościół lub organizacje religijne, przedstawił Michał Boni, ówczesny minister administracji i cyfryzacji. W 2013 r. doszło do porozumienia. Państwo miało przez trzy lata wyrównywać różnicę między tym, co Fundusz dostanie od podatników, a dotychczasową kwotą przekazywaną z budżetu państwa.

Andrzej Halicki, nowy minister administracji i cyfryzacji, przyznał, że zmian jednak jeszcze nie będzie. Fundusz Kościelny zostaje, a rząd w 2015 r. przeznaczy na niego o 25 proc. więcej niż w tym roku - 118 mln 230 tys. zł - informuje Money.pl .

Przepisy mają jednak wejść w życie w 2016 r. - Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji i Konferencja Episkopatu Polski (KEP) ustaliły zasadnicze kwestie co do przekształcenia Funduszu Kościelnego w dobrowolny odpis podatkowy na poziomie 0,5 proc. Do omówienia zostały drobne zagadnienia - wyjaśnia Money.pl ks. Józef Kloch, rzecznik Komisji.

Fundusz Kościelny co roku dostawał coraz więcej pieniędzy, ale nigdy tak dużo. Polscy duchowni twierdzą, że wydatki na Kościół powinny sięgnąć 130 mln zł. Andrzej Halicki ujawnił jednak, że od teraz remonty zabytkowych świątyń będą finansowane z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. A to oznacza, że oprócz zaplanowanych 118 mln zł wpłyną dodatkowe fundusze na ten cel. Ministerstwo Kultury prostuje jednak, że dotowane są wszystkie zabytki, których stan wymaga remontu. Dotacje są udzielane w trybie konkursowym (na końcu przedstawiamy pełną treść oświadczenia).

Jak podaje Money.pl, lista drobnych zagadnień, o których mówił ks. Kloch, jest dosyć długa. Projekt rządowej ustawy przewiduje, że składki zdrowotne studentów seminariów duchownych powinien opłacać Kościół. Ten jednak się na to nie zgadza. Ponadto związki kościelne chcą, żeby wydłużyć powyżej trzech lat okres przejściowy, w którym Kościoły i inne związki wyznaniowe będą uprawnione do otrzymania dotacji przeznaczonych na zaliczki z odpisów podatkowych. Kościół ewangelicko-augsburski zgłosił także postulat, żeby była możliwość przekazywania środków z odpisu na dwie różne wspólnoty (w przypadku małżeństw wielowyznaniowych).

- Wznowienie rozmów jest uwarunkowane wypracowaniem stanowiska administracji rządowej w kwestii wymienionych wyżej postulatów Kościołów i innych związków wyznaniowych - powiedział Artur Koziołek, rzecznik prasowy MAiC.

W 2013 r. Polacy zapłacili 53,2 mld podatku dochodowego, w tym 13,3 mln zł od duchownych.

Oświadczenie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie prowadzi żadnego programu dedykowanego świątyniom, ani nie uprzywilejowuje kościołów i związków wyznaniowych.

MKiDN udziela dotacji na prowadzenie prac konserwatorskich prowadzonych wyłącznie przy obiektach zabytkowych wpisanych do rejestru zabytków. Dotacje udzielane są w trybie konkursowym, w ramach Priorytetu 1 Ochrona zabytków. Podstawą prawną dla udzielania dotacji są przepisy rozdz. 7 ustawy z dnia 23 lipca 2003 roku o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Aby uzyskać dotację podmiot lub osoba będąca właścicielem obiektu zabytkowego wpisanego do rejestru musi złożyć stosowny wniosek, który jest rozpatrywany m.in. przez komisję ekspertów.

Podstawą do udzielenia dotacji jest przede wszystkich wartość zabytku oraz jego stan techniczny (a nie status własnościowy) - czyli konieczność i zakres niezbędnych prac konserwatorskich i remontowych.

W grupie wnioskodawców mieszczą się wszystkie kościoły i związki wyznaniowe, jeśli tylko władają zabytkowymi obiektami sakralnymi. Ale są one j jedną z grup wnioskodawców - oprócz nich o dotację mogą się ubiegać np. osoby fizyczne, przedsiębiorcy czy jednostki samorządu terytorialnego.

MKiDN udziela dotacji wyłącznie w ramach swojego budżetu (rocznie ok. 100 mln złotych), który absolutnie nie może być wsparty lub uzupełniony przez środki pochodzące z budżetu innego resortu - w tym Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji."

Kosmetyki naturalne i organiczne – O kosmetykach naturalnych i organicznych często się mówi tak, jakby oznaczały jedno i to samo, mimo iż reprezentują dwie odmienne kategorie produktów. Jak odróżnić kosmetyki organiczne od naturalnych? Jakie są różnice między tymi grupami kosmetyków?

Kosmetyki naturalne to takie, które zawierają składniki roślinne, mineralne oraz zwierzęce – pod warunkiem, że ich uzyskanie odbyło się z poszanowaniem dla środowiska, bez szkody dla zwierząt (np. wosk pszczeli). Chociaż kosmetyki naturalne – zwane także ekologicznymi – nie powinny zawierać żadnych składników pochodzenia syntetycznego, część organizacji, zajmujących się certyfikacją produktów ekologicznych, dopuszcza ich niewielką ilość. W zależności od jednostki certyfikującej, zawartość ta nie przekracza kilku procent.

Kosmetyki organiczne (określane również mianem „bio”) muszą spełnić bardziej rygorystyczne normy. W odróżnieniu od kosmetyków naturalnych powinny być przynajmniej w 90 proc. wyprodukowane ze składników naturalnych pochodzenia organicznego – a więc np. z kontrolowanych upraw organicznych. Dzięki temu mamy pewność, że składniki roślinne są wytwarzane bez użycia pestycydów i nawozów sztucznych oraz nie podlegają genetycznej modyfikacji.

Certyfikat prawdę Ci powie

Na rynku jest wiele produktów, których producenci reklamują je jako naturalne, ekologiczne, biologiczne. Warto podkreślić, że choć kosmetyki stojące na sklepowych półkach, mogą być reklamowane jako organiczne, wcale nie muszą takimi być. Niejasne przepisy w zakresie oznaczania kosmetyków naturalnych powodują, że nierzetelni producenci stosują fikcyjne certyfikaty, np. „100% Organic” czy „Pure Organic”. Aby produkt rzeczywiście był organiczny, musi posiadać certyfikat renomowanej organizacji, która przeprowadza kontrolę i przyznaje takie oznaczenia. 
 Najbardziej restrykcyjnym na świecie i trudnym do zdobycia certyfikatem świadczącym o organiczności produktu jest USDA Organic. Aby uzyskać ten certyfikat produkt musi być w 100 proc. naturalny, a składniki muszą być w przynajmniej 95 proc. pochodzenia organicznego.
Dla porównania – popularny w Polsce certyfikat ECOCERT wymaga, by jedynie 10 proc. wszystkich surowców wchodzących w skład produktu było uprawianych w sposób ekologiczny. Dopuszcza także udział składników ropopochodnych oraz syntetycznych konserwantów.

Oferta kosmetyków organicznych na polskim rynku z miesiąca na miesiąc staje się coraz bogatsza. Wśród wyrastających jak grzyby po deszczu marek oferujących „organiczne” kosmetyki jedynie mała część rzeczywiście spełnia wszystkie kryteria, by zasłużyć sobie na miano rzetelnej, certyfikowanej organicznie firmy. Przykładem takiej firmy są kosmetyki Alteya Organics – w 100 proc. naturalne, a dowodem jest certyfikat USDA Organic – co jest rzadkością na polskim rynku. Stanowią one kompozycję organicznych olejków o wielu leczniczych i upiększających właściwościach. Więcej informacji o Alteya Organics znajdziecie na stronie: www.perlanegra.pl

Kosmetyki naturalne i organiczne

O kosmetykach naturalnych i organicznych często się mówi tak, jakby oznaczały jedno i to samo, mimo iż reprezentują dwie odmienne kategorie produktów. Jak odróżnić kosmetyki organiczne od naturalnych? Jakie są różnice między tymi grupami kosmetyków?

Kosmetyki naturalne to takie, które zawierają składniki roślinne, mineralne oraz zwierzęce – pod warunkiem, że ich uzyskanie odbyło się z poszanowaniem dla środowiska, bez szkody dla zwierząt (np. wosk pszczeli). Chociaż kosmetyki naturalne – zwane także ekologicznymi – nie powinny zawierać żadnych składników pochodzenia syntetycznego, część organizacji, zajmujących się certyfikacją produktów ekologicznych, dopuszcza ich niewielką ilość. W zależności od jednostki certyfikującej, zawartość ta nie przekracza kilku procent.

Kosmetyki organiczne (określane również mianem „bio”) muszą spełnić bardziej rygorystyczne normy. W odróżnieniu od kosmetyków naturalnych powinny być przynajmniej w 90 proc. wyprodukowane ze składników naturalnych pochodzenia organicznego – a więc np. z kontrolowanych upraw organicznych. Dzięki temu mamy pewność, że składniki roślinne są wytwarzane bez użycia pestycydów i nawozów sztucznych oraz nie podlegają genetycznej modyfikacji.

Certyfikat prawdę Ci powie

Na rynku jest wiele produktów, których producenci reklamują je jako naturalne, ekologiczne, biologiczne. Warto podkreślić, że choć kosmetyki stojące na sklepowych półkach, mogą być reklamowane jako organiczne, wcale nie muszą takimi być. Niejasne przepisy w zakresie oznaczania kosmetyków naturalnych powodują, że nierzetelni producenci stosują fikcyjne certyfikaty, np. „100% Organic” czy „Pure Organic”. Aby produkt rzeczywiście był organiczny, musi posiadać certyfikat renomowanej organizacji, która przeprowadza kontrolę i przyznaje takie oznaczenia.
Najbardziej restrykcyjnym na świecie i trudnym do zdobycia certyfikatem świadczącym o organiczności produktu jest USDA Organic. Aby uzyskać ten certyfikat produkt musi być w 100 proc. naturalny, a składniki muszą być w przynajmniej 95 proc. pochodzenia organicznego.
Dla porównania – popularny w Polsce certyfikat ECOCERT wymaga, by jedynie 10 proc. wszystkich surowców wchodzących w skład produktu było uprawianych w sposób ekologiczny. Dopuszcza także udział składników ropopochodnych oraz syntetycznych konserwantów.

Oferta kosmetyków organicznych na polskim rynku z miesiąca na miesiąc staje się coraz bogatsza. Wśród wyrastających jak grzyby po deszczu marek oferujących „organiczne” kosmetyki jedynie mała część rzeczywiście spełnia wszystkie kryteria, by zasłużyć sobie na miano rzetelnej, certyfikowanej organicznie firmy. Przykładem takiej firmy są kosmetyki Alteya Organics – w 100 proc. naturalne, a dowodem jest certyfikat USDA Organic – co jest rzadkością na polskim rynku. Stanowią one kompozycję organicznych olejków o wielu leczniczych i upiększających właściwościach. Więcej informacji o Alteya Organics znajdziecie na stronie: www.perlanegra.pl

Zysk – Biedronka i ogólnie, supermarkety i dyskonty, to nie tylko ludobójcze* warunki pracy – takie jak umowy śmieciowe, głodowe pensje i nieludzki, kapitalistyczny wyzysk ludzi pracy.

* = użyłem słowa „ludobójcze”. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że to, co obecnie robi się w Polsce, jest niczym innym jak ludobójstwem, tylko w białych rękawiczkach, po kapitalistycznemu? Podaje definicję tego wyrazu z Wikipedii”
Cytuję: „Artykuł II Konwencji definiuje ludobójstwo jako czyn „dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich:
(…)
c) rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego„.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ludob%C3%B3jstwo

Kapitalizm, szczególnie w formie znanej z Polski i innych krajów regionu, jest więc jednym z elementów depopulacji – ludobójstwa. Trzeba powiedzieć to w końcu wprost, bez cenzury i bez patrzenia się co powiedzą gówniarze z gimnazjum popierający Janusza Korwina Mikke. A jak wiadomo, opanowali oni cały internet. Zresztą, kapitalizm jest bardzo bliski korporacjonizmowi (faszyzmowi). Faszyzm nie musi wcale oznaczać ludobójstwa jawnego i obozów koncentracyjnych; wystarczy, że są obozy pracy takie jak markety i dyskonty, gdzie krwiopijczo wyzyskuje się ludzi pracy. Korporacjonizm, czyli faszyzm, jest kapitalizmem w wersji 2.0 – każdy kapitalizm prędzej czy później przemieni się w korporacjonizm.

Wracając do meritum: markety i dyskonty to jedne z największych szkodników naszej gospodarki, zaraz po zagranicznych, kapitalistycznych bankach i zagranicznych korporacjach. Nie odprowadzają one ani grosza podatków, bo są z nich zwolnione, np decyzją urzędniczą. Polski przedsiębiorca odprowadzać podatki natomiast musi, jest więc dyskryminowany. Poza tym, dyskonty i markety narzucają kapitalistyczne normy, czyli niską jakość produktów (np warzyw, owoców – więcej chemii niż na targowiskach), bo sprzedać trzeba tanio. No i takie produkty są skupowane od rolników wręcz po głodowych stawkach, co nie przekłada się jednak na specjalnie niskie ceny w markecie.

Cierpią i producenci (rolnicy) i klienci, bo są zmuszeni kupować towar znacznie bardziej chemizowany. Na stronie Liga Świata był kiedyś obszerny artykuł o tym, że ten sam produkt produkowany np przez fabrykę w Pudliszkach dla sieci Biedronka, ma inny skład. Ten z Biedronki ma szkodliwy syrop glukozowo-fruktozowy i syntetyczny kwasek cytrynowy, zaś ten sam produkt z tym samym logo, ale w innych sklepach, już nie ma tych szkodliwych składników. 

http://kefir2010.wordpress.com/2014/10/20/oblicza-morderczego-kapitalizmu-o-tym-jak-markety-i-dyskonty-niszcza-nam-gospodarke/

Zysk

Biedronka i ogólnie, supermarkety i dyskonty, to nie tylko ludobójcze* warunki pracy – takie jak umowy śmieciowe, głodowe pensje i nieludzki, kapitalistyczny wyzysk ludzi pracy.

* = użyłem słowa „ludobójcze”. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że to, co obecnie robi się w Polsce, jest niczym innym jak ludobójstwem, tylko w białych rękawiczkach, po kapitalistycznemu? Podaje definicję tego wyrazu z Wikipedii”
Cytuję: „Artykuł II Konwencji definiuje ludobójstwo jako czyn „dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich:
(…)
c) rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego„.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ludob%C3%B3jstwo

Kapitalizm, szczególnie w formie znanej z Polski i innych krajów regionu, jest więc jednym z elementów depopulacji – ludobójstwa. Trzeba powiedzieć to w końcu wprost, bez cenzury i bez patrzenia się co powiedzą gówniarze z gimnazjum popierający Janusza Korwina Mikke. A jak wiadomo, opanowali oni cały internet. Zresztą, kapitalizm jest bardzo bliski korporacjonizmowi (faszyzmowi). Faszyzm nie musi wcale oznaczać ludobójstwa jawnego i obozów koncentracyjnych; wystarczy, że są obozy pracy takie jak markety i dyskonty, gdzie krwiopijczo wyzyskuje się ludzi pracy. Korporacjonizm, czyli faszyzm, jest kapitalizmem w wersji 2.0 – każdy kapitalizm prędzej czy później przemieni się w korporacjonizm.

Wracając do meritum: markety i dyskonty to jedne z największych szkodników naszej gospodarki, zaraz po zagranicznych, kapitalistycznych bankach i zagranicznych korporacjach. Nie odprowadzają one ani grosza podatków, bo są z nich zwolnione, np decyzją urzędniczą. Polski przedsiębiorca odprowadzać podatki natomiast musi, jest więc dyskryminowany. Poza tym, dyskonty i markety narzucają kapitalistyczne normy, czyli niską jakość produktów (np warzyw, owoców – więcej chemii niż na targowiskach), bo sprzedać trzeba tanio. No i takie produkty są skupowane od rolników wręcz po głodowych stawkach, co nie przekłada się jednak na specjalnie niskie ceny w markecie.

Cierpią i producenci (rolnicy) i klienci, bo są zmuszeni kupować towar znacznie bardziej chemizowany. Na stronie Liga Świata był kiedyś obszerny artykuł o tym, że ten sam produkt produkowany np przez fabrykę w Pudliszkach dla sieci Biedronka, ma inny skład. Ten z Biedronki ma szkodliwy syrop glukozowo-fruktozowy i syntetyczny kwasek cytrynowy, zaś ten sam produkt z tym samym logo, ale w innych sklepach, już nie ma tych szkodliwych składników.

http://kefir2010.wordpress.com/2014/10/20/oblicza-morderczego-kapitalizmu-o-tym-jak-markety-i-dyskonty-niszcza-nam-gospodarke/

Drożdże. – "Przede wszystkim niedobory witamin z grupy B objawiający się głównie zajadami. Jesienią pojawia się  u mnie również łupież, osłabienie i wypadanie włosów – nadmierne, oraz ogólne zmęczenie.
Przyjmuję B12, B6 i pozostałe w tabletkach praktycznie co roku na początku jesieni, a potem w okresie zimowo-wiosennym. Teraz chcę spróbować czegoś innego.

Dodatkowo biorę się ostro do pielęgnacji włosów: oleje (na dzień dzisiejszy jest to olej z oliwek, olej słonecznikowy, olej rycynowy), henna, dodatkowo masaże zalecane przez Tombaka na porost włosów. Jakiś czas temu zrezygnowałam całkowicie z tzw. gumek do włosów, które strasznie osłabiały moje włosy.  No i w założeniu chcę jeszcze w 100% zrezygnować z szamponów z silikonami, parabenami, gliceryną, SL, SLS-ami, myć włosy jedynie odżywką. Po takich kilku miesiącach terapii mam nadzieję, że moje włosy powrócą też do postaci pięknych i zdrowych loczków.

W sieci wyszperałam kilka informacji od osób, które taką kurację drożdżami prowadziły – ich celem było przyspieszenie i wzmocnienie struktury włosów. Dla mnie cel główny to uzupełnienie niedoborów oraz mniejsza ilość wypadających włosów, a piękne lśniące włosy będą jednym z kroków do polepszenia ich wyglądu.

Na czym polega kuracja drożdżowa?

Każdego dnia piję około 1/4 kostki drożdży (tej 100 gramowej, pokazanej wyżej firmy – nie żeby reklama). Zalewam je gorącą wodą, by nie fermentowały w żołądku. Czekam aż ostygną i wypijam.

Niektórzy dodają drożdże do szejka, mieszają z kakao, sokiem, miodem, bananem, czy herbatą. Jeśli chesz dodać coś do napoju, warto to zrobić, gdy drożdże ostygną, tym bardziej jeśli jest to coś słodkiego, co po prostu dodane do wrzątku sprawia, że drożdże „rosną”. Mi odpowiada ich smak bez dodatków. Drożdże kupuje w ilości kilku sztuk i mrożę zapas – doświadczenie pokazuje, ze świetnie się do tego nadają, nie zepsują się, zawsze są pod ręką, i ani trochę nie tracą swoich właściwości.

Tutaj muszę zaznaczyć, że nie znalazłam żadnych informacji na temat tego, czy drożdże należy pić ciepłe czy zimne. Ze względu na niezbyt sympatyczny smak napoju  – czekam do całkowitego ostygnięcia ;-). Dlatego też proponuję nie zniechęcać się przy wąchaniu mieszanki czy piciu jej gorącej czy ciepłej.

Co się dzieje gdy pijemy drożdże?

Oprócz uzupełnienia braków witamin z grupy B – co jest dobre nie tylko dla wegetarian i wegan –  w prezencie dostajemy kilka miłych rzeczy:

    oczyszczanie twarzy – czyli tradycyjnie, aby zobaczyć wspaniałe efekty na naszej skórze, najpierw musi się ona oczyścić poprzez łuszczenie, wydobycie na zewnątrz różnego rodzaju toksyn (pojawiają się wypryski -jest to całkiem normalny stan, może potrwać około 2 tygodni), po pewnym czasie skóra jest już gładsza, w tym przypadku wspomagam skórę robiąc peeling,
    zajady – jeden z głównych objawów niedoborów witamin z grupy B całkowicie znikają,
    włosy – rosną jak na drożdżach (najlepiej widać to u osób farbujących, ale część blogerek najnormalniej w świecie zmierzyła długość włosów przed i po kuracji – przyrost od 1 cm do 3,5 cm), włosy są bardziej lśniące, nie wypadają już w alarmujących ilościach (mniej więcej po uczesaniu nie powinno nam zostać na grzebyku/szczotce więcej niż 100 włosów), czasami pojawia się zmasowany wzrost nowych włosów, tzw. baby hair- wygląda to mniej więcej tak, że wśród naszej czupryny zauważamy nagle bardzo dużo odrastających, małych włosów, co ciekawe u siebie zauważyłam też zmasowany atak wypadania w pierwszym tygodniu – ale takie rzeczy są całkiem normalne ponieważ podczas różnego rodzaju kuracji osłabione włosy wypadają na skutek „wypychania” ich przez nowe, rosnące,
    włosy przetłuszczające się- w przypadku włosów przetłuszczających się zmniejsza się ilość wydzielanego sebum, łupież zostaje wyleczony,
    paznokcie- ogólne wzmocnienie, brak rozdwajania się, łamania, białe plamki znikają,
    rzęsy – jedna z blogerek wspominała, że jej rzęsy są nieco mocniejsze – ale z tego co pamiętam kurację prowadziła kilka dobrych mięsięcy.

Drożdże
     Drożdże jak wiemy z lekcji biologii to jednokomórkowe grzyby. Najbardziej znane zastosowanie to: przy produkcji piwa, wina, czasem przy produkcji nabiału i oczywiście przy pieczeniu chleba i innych wyrobów piekarniczych. Nasze babcie, mamy znalazły w drożdżach również źródło taniego, ale za to bardzo dobrego kosmetyku: najczęściej w formie maseczki na włosy lub twarz.
Witaminy, które zawierają drożdże:

    witaminy z grupy B

Że wegetarianie i weganie powinni je jeść wiemy nie od dziś. Ale zauważcie, że w mięsie najwięcej witaminy B jest w wątróbce i sercu – nikt chyba mi nie powie, że w XXI wieku konsument zjada odpowiednie ilość tych organów, i tylko stąd czerpie witaminy z grupy B. Dzięki witaminom z tej grupy mamy lepsze samopoczucie, lepszy sen, dobre trawienie i taki wewnętrzny spokój.

    biotyna

Jest to spec od sprężystości włosów, podobno hamuje też wypadanie i siwienie. Pozwala wyleczyć różne choroby skóry, wzmacnia paznokcie.

    witamina B5 (panthenol)

Co najważniejsze jej niedobór może powodować nadmierne wypadanie włosów.

     białko i mikroelementy: cynk

Wpływa pozytywnie zarówno na stan skóry, włosów. Szczególnie pomocny dla skóry mocno przetłuszczajacej się.

    betaglukan

Wzmacnia naszą odporność, redukuje cholesterol, obniża ciśnienie krwi i zapobiega powstaniu nowotworów układu pokarmowego.

    magnez
    żelazo
    fosfor
    chrom.

KURACJA DROŻDZAMI – PODSUMOWANIE

Długo zwlekam z tym postem… czekałam na ewentualne objawy odstawienia, mam też nieco mieszane uczucia co do kuracji drożdżami. Dlaczego? Otóż ciężko mi powiedzieć, że to akurat drożdże i tylko one spowodowały większą poprawę zdrowia. Nie jestem zwolenniczką stosowania jednej metody, dlatego wspomagałam się pijąc napar z pokrzywy, masując głowę, olejując włosy, oczyszczając twarz olejami, zdrowo odżywiając i robiąc naprawdę wiele innych rzeczy, które od kilku lat mam w nawyku.
 Kurację rozpoczęłam 4 października przez miesiąc pijąc jeden raz  dziennie około 1/5-1/4 kostki drożdży. Po 30 dniach piłam mieszankę  przez tydzień, w sumie tak co drugi dzień, zmniejszając ilość drożdży.
Dlaczego jestem zadowolona z kuracji?Głównym założeniem było uzupełnienie niedoborów witamin z grupy B, objawiających się m. in. zajadami (podwójnym, dość rozległymi i bardzo wrażliwymi), łupież, kilka białych plamek na paznokciach, dużą ilością wypadających włosów. Z radością mogę powiedzieć, że WSZYSTKIE te objawy po miesiącu kuracji zniknęły. Na dzień dzisiejszy nie widzę wspomnianych niedoborów, więc mam nadzieję, ze na kilka miesięcy, aż do przesilenia wiosennego nie będę miała potrzeby picia drożdży. W styczniu planuję z rodziną po raz kolejny zrobić 14-dniowe oczyszczanie organizmu wg diety owocowo-warzywnej – dostarczenie i uzupełnienie niedoborów jest w tym przypadku jak najbardziej wskazane.

Drożdże i porost włosów

Wyrzekłam się chemicznych farb i farbowania na kilka miesięcy w ogóle.  Poprzez niezbyt estetyczne odrosty mogłam zauważyć, że jednak włosy rosną …. jak na drożdżach. Odrastające są lśniące i jakby bardziej sprężyste i nie przetłuszczają się tak szybko. Dodatkowe olejowanie, nakładanie masek, masowanie głowy, odstawienie niezdrowych kosmetyków jednak robi swoje i w spółce z drożdżami przyniosło tez kilka efektów, na które nawet specjalnie nie liczyłam. Bardziej traktowałam to jako gratis. Oczywiście brak spektakularnych efektów w poroście włosów może się brać z bardzo prostej przyczyny. Organizm dostając dawkę witamin B lokował je właśnie tam gdzie były największe niedobory, na porost włosów widocznie już nie wystarczyło."

Drożdże.

"Przede wszystkim niedobory witamin z grupy B objawiający się głównie zajadami. Jesienią pojawia się u mnie również łupież, osłabienie i wypadanie włosów – nadmierne, oraz ogólne zmęczenie.
Przyjmuję B12, B6 i pozostałe w tabletkach praktycznie co roku na początku jesieni, a potem w okresie zimowo-wiosennym. Teraz chcę spróbować czegoś innego.

Dodatkowo biorę się ostro do pielęgnacji włosów: oleje (na dzień dzisiejszy jest to olej z oliwek, olej słonecznikowy, olej rycynowy), henna, dodatkowo masaże zalecane przez Tombaka na porost włosów. Jakiś czas temu zrezygnowałam całkowicie z tzw. gumek do włosów, które strasznie osłabiały moje włosy. No i w założeniu chcę jeszcze w 100% zrezygnować z szamponów z silikonami, parabenami, gliceryną, SL, SLS-ami, myć włosy jedynie odżywką. Po takich kilku miesiącach terapii mam nadzieję, że moje włosy powrócą też do postaci pięknych i zdrowych loczków.

W sieci wyszperałam kilka informacji od osób, które taką kurację drożdżami prowadziły – ich celem było przyspieszenie i wzmocnienie struktury włosów. Dla mnie cel główny to uzupełnienie niedoborów oraz mniejsza ilość wypadających włosów, a piękne lśniące włosy będą jednym z kroków do polepszenia ich wyglądu.

Na czym polega kuracja drożdżowa?

Każdego dnia piję około 1/4 kostki drożdży (tej 100 gramowej, pokazanej wyżej firmy – nie żeby reklama). Zalewam je gorącą wodą, by nie fermentowały w żołądku. Czekam aż ostygną i wypijam.

Niektórzy dodają drożdże do szejka, mieszają z kakao, sokiem, miodem, bananem, czy herbatą. Jeśli chesz dodać coś do napoju, warto to zrobić, gdy drożdże ostygną, tym bardziej jeśli jest to coś słodkiego, co po prostu dodane do wrzątku sprawia, że drożdże „rosną”. Mi odpowiada ich smak bez dodatków. Drożdże kupuje w ilości kilku sztuk i mrożę zapas – doświadczenie pokazuje, ze świetnie się do tego nadają, nie zepsują się, zawsze są pod ręką, i ani trochę nie tracą swoich właściwości.

Tutaj muszę zaznaczyć, że nie znalazłam żadnych informacji na temat tego, czy drożdże należy pić ciepłe czy zimne. Ze względu na niezbyt sympatyczny smak napoju – czekam do całkowitego ostygnięcia ;-). Dlatego też proponuję nie zniechęcać się przy wąchaniu mieszanki czy piciu jej gorącej czy ciepłej.

Co się dzieje gdy pijemy drożdże?

Oprócz uzupełnienia braków witamin z grupy B – co jest dobre nie tylko dla wegetarian i wegan – w prezencie dostajemy kilka miłych rzeczy:

oczyszczanie twarzy – czyli tradycyjnie, aby zobaczyć wspaniałe efekty na naszej skórze, najpierw musi się ona oczyścić poprzez łuszczenie, wydobycie na zewnątrz różnego rodzaju toksyn (pojawiają się wypryski -jest to całkiem normalny stan, może potrwać około 2 tygodni), po pewnym czasie skóra jest już gładsza, w tym przypadku wspomagam skórę robiąc peeling,
zajady – jeden z głównych objawów niedoborów witamin z grupy B całkowicie znikają,
włosy – rosną jak na drożdżach (najlepiej widać to u osób farbujących, ale część blogerek najnormalniej w świecie zmierzyła długość włosów przed i po kuracji – przyrost od 1 cm do 3,5 cm), włosy są bardziej lśniące, nie wypadają już w alarmujących ilościach (mniej więcej po uczesaniu nie powinno nam zostać na grzebyku/szczotce więcej niż 100 włosów), czasami pojawia się zmasowany wzrost nowych włosów, tzw. baby hair- wygląda to mniej więcej tak, że wśród naszej czupryny zauważamy nagle bardzo dużo odrastających, małych włosów, co ciekawe u siebie zauważyłam też zmasowany atak wypadania w pierwszym tygodniu – ale takie rzeczy są całkiem normalne ponieważ podczas różnego rodzaju kuracji osłabione włosy wypadają na skutek „wypychania” ich przez nowe, rosnące,
włosy przetłuszczające się- w przypadku włosów przetłuszczających się zmniejsza się ilość wydzielanego sebum, łupież zostaje wyleczony,
paznokcie- ogólne wzmocnienie, brak rozdwajania się, łamania, białe plamki znikają,
rzęsy – jedna z blogerek wspominała, że jej rzęsy są nieco mocniejsze – ale z tego co pamiętam kurację prowadziła kilka dobrych mięsięcy.

Drożdże
Drożdże jak wiemy z lekcji biologii to jednokomórkowe grzyby. Najbardziej znane zastosowanie to: przy produkcji piwa, wina, czasem przy produkcji nabiału i oczywiście przy pieczeniu chleba i innych wyrobów piekarniczych. Nasze babcie, mamy znalazły w drożdżach również źródło taniego, ale za to bardzo dobrego kosmetyku: najczęściej w formie maseczki na włosy lub twarz.
Witaminy, które zawierają drożdże:

witaminy z grupy B

Że wegetarianie i weganie powinni je jeść wiemy nie od dziś. Ale zauważcie, że w mięsie najwięcej witaminy B jest w wątróbce i sercu – nikt chyba mi nie powie, że w XXI wieku konsument zjada odpowiednie ilość tych organów, i tylko stąd czerpie witaminy z grupy B. Dzięki witaminom z tej grupy mamy lepsze samopoczucie, lepszy sen, dobre trawienie i taki wewnętrzny spokój.

biotyna

Jest to spec od sprężystości włosów, podobno hamuje też wypadanie i siwienie. Pozwala wyleczyć różne choroby skóry, wzmacnia paznokcie.

witamina B5 (panthenol)

Co najważniejsze jej niedobór może powodować nadmierne wypadanie włosów.

białko i mikroelementy: cynk

Wpływa pozytywnie zarówno na stan skóry, włosów. Szczególnie pomocny dla skóry mocno przetłuszczajacej się.

betaglukan

Wzmacnia naszą odporność, redukuje cholesterol, obniża ciśnienie krwi i zapobiega powstaniu nowotworów układu pokarmowego.

magnez
żelazo
fosfor
chrom.

KURACJA DROŻDZAMI – PODSUMOWANIE

Długo zwlekam z tym postem… czekałam na ewentualne objawy odstawienia, mam też nieco mieszane uczucia co do kuracji drożdżami. Dlaczego? Otóż ciężko mi powiedzieć, że to akurat drożdże i tylko one spowodowały większą poprawę zdrowia. Nie jestem zwolenniczką stosowania jednej metody, dlatego wspomagałam się pijąc napar z pokrzywy, masując głowę, olejując włosy, oczyszczając twarz olejami, zdrowo odżywiając i robiąc naprawdę wiele innych rzeczy, które od kilku lat mam w nawyku.
Kurację rozpoczęłam 4 października przez miesiąc pijąc jeden raz dziennie około 1/5-1/4 kostki drożdży. Po 30 dniach piłam mieszankę przez tydzień, w sumie tak co drugi dzień, zmniejszając ilość drożdży.
Dlaczego jestem zadowolona z kuracji?Głównym założeniem było uzupełnienie niedoborów witamin z grupy B, objawiających się m. in. zajadami (podwójnym, dość rozległymi i bardzo wrażliwymi), łupież, kilka białych plamek na paznokciach, dużą ilością wypadających włosów. Z radością mogę powiedzieć, że WSZYSTKIE te objawy po miesiącu kuracji zniknęły. Na dzień dzisiejszy nie widzę wspomnianych niedoborów, więc mam nadzieję, ze na kilka miesięcy, aż do przesilenia wiosennego nie będę miała potrzeby picia drożdży. W styczniu planuję z rodziną po raz kolejny zrobić 14-dniowe oczyszczanie organizmu wg diety owocowo-warzywnej – dostarczenie i uzupełnienie niedoborów jest w tym przypadku jak najbardziej wskazane.

Drożdże i porost włosów

Wyrzekłam się chemicznych farb i farbowania na kilka miesięcy w ogóle. Poprzez niezbyt estetyczne odrosty mogłam zauważyć, że jednak włosy rosną …. jak na drożdżach. Odrastające są lśniące i jakby bardziej sprężyste i nie przetłuszczają się tak szybko. Dodatkowe olejowanie, nakładanie masek, masowanie głowy, odstawienie niezdrowych kosmetyków jednak robi swoje i w spółce z drożdżami przyniosło tez kilka efektów, na które nawet specjalnie nie liczyłam. Bardziej traktowałam to jako gratis. Oczywiście brak spektakularnych efektów w poroście włosów może się brać z bardzo prostej przyczyny. Organizm dostając dawkę witamin B lokował je właśnie tam gdzie były największe niedobory, na porost włosów widocznie już nie wystarczyło."

Źródło:

www.cudownediety.pl