Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 33 takie materiały

Co Cię powstrzymuje przed spełnieniem marzeń?

Czy czujesz, że coś powstrzymuje Cię przed spełnianiem marzeń? “Każdy z nas ma wolny wybór, zacząć kształtować swoje życie według istniejących praw albo pozwolić losowi, aby zapanował nad nami i tym samym zmarnować szansę. Wielu ludzi doskonale zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę, ale odkładają zajęcie się swoim rozwojem na później, kiedy będą mieli więcej czasu. Nie ma jednak nic ważniejszego od twojej życiowej pomyślności, nie wolno ci odkładać jej na później!” – przestrzega Kurt Tapperwein

Czytaj dalej →


Olejek różany i jego właściwości

Jedno jest pewne: róża to królowa kwiatów. Jak magnes przyciąga urzekający zapach tych szlachetnych kwiatów, zachwycają one barwą i kształtem. Ale nie tylko. Bogactwo dobroczynnych aktywnych składników pozwala wykorzystywać przetwory różane w medycynie i kosmetyce. Róża jest także starożytnym duchowym symbolem. Jest kwiatem, który otwiera się niezwykle powoli i ujawnia swój piękny zapach. Jeśli będziemy chcieli zbyt wcześnie wyważyć jej drzwi będzie to szkodliwe dla róży.

Czytaj dalej →


Jak pozbyć się nawyków, które Ci nie służą

Próbujesz już kolejny raz przejść na dietę, jeść mniej cukru, pić tylko jedną filiżankę kawy dziennie, rzucić palenie, nie podjadać ciasteczek po południu…Nie wychodzi…Każdy nowy rok, nowy miesiąc a nawet kolejny poniedziałek to okazja, by wprowadzić zmiany. Jesteś pełen nadziei i gotowy, choć czujesz gdzieś głęboko, że dobrze by było znaleźć jakąś wymówkę w stylu ‘…próbowałem ale tylko kawa stawia mnie na nogi’ i powracasz do starych nawyków dających ci iluzję bezpieczeństwa na jakiś czas.

Czytaj dalej →


Zamykanie cyklów

9283415777865051944579494.jpeg

Wszyscy wiemy, że we Wszechświecie wszystko dzieje się cyklami, wszystko jest cykliczne. Zaczynając od naszej Matki Ziemi, jeden obrót na własnej osi , to jeden dzień, a następny to już nowy obrót i nowy dzień. Tak samo z Mama Quilla (kiya) Księżyc (w ludach Ameryki Południowej księżyc jest rodzaju żeńskiego), każdy jej jeden obrót to jeden Księżyc (miesiąc, zresztą średnio to trwa 28 dni) i następny obrót to Nowy Księżyc (miesiąc) zupełnie inny, nowy. A nasza Matka Ziemia też, co jej jeden obrót to rok astronomiczny (365 dni), a następny obrót to nowy, całkowicie nowy rok astronomiczny. Co powiedzieć o Taita Inti (Ojciec Słonce), każdy jego obrót to jeden Wielki Cykl, gdzie człowiek nie ma nic do powiedzenia, trwa kilka tysięcy lat, i ten nowy cykl, który zaczął się w 2012 roku to Cykl ludzi o nowej i Wyższej Świadomości.

Czytaj dalej →


Negatywne efekty palenia marihuany są żadne w porównaniu z alkoholem


Słynny raport Narodowej Organizacji Zdrowia, opublikowany w lutym 2011, stwierdza że przyczyną 4% wszystkich zgonów na świecie jest nadużywanie alkoholu, którego żniwo jest większe niż AIDS, nieodpowiedzialnego stosowania broni palnej, czy wypadków samochodowych. Marihuana zdaje się przy tym fraszką, gdyż eksperci nie znaleźli dotąd żadnego przykładu śmiertelnego stosowania używki, której dawka krytyczna wynosi wg najnowszych badań pół tony.

Czytaj dalej →


Cel – Jeśli ktoś wierzy, że można osiągnąć swój cel..., wtedy uruchamiają się trzy wyjątkowe mechanizmy wzmacniające nas w naszych działaniach. po pierwsze - Aktywowane są komórki mózgowe, odpowiedzialne za kreacje, a które szukają możliwości rozwiązania problemu. po drugie - Pobudzane są do życia komórki mózgu odpowiedzialne za rozwiązujące problemy. Po trzecie - Związki chemiczne, które pobudzają zdecydowanie, dostają się do strumienia krwi”

Robert H. Schuller

Cel

Jeśli ktoś wierzy, że można osiągnąć swój cel..., wtedy uruchamiają się trzy wyjątkowe mechanizmy wzmacniające nas w naszych działaniach. po pierwsze - Aktywowane są komórki mózgowe, odpowiedzialne za kreacje, a które szukają możliwości rozwiązania problemu. po drugie - Pobudzane są do życia komórki mózgu odpowiedzialne za rozwiązujące problemy. Po trzecie - Związki chemiczne, które pobudzają zdecydowanie, dostają się do strumienia krwi”

Robert H. Schuller

Państwa, które zakazały występów cyrków ze zwierzętami.

Dla wielu krajów cyrki to już ciemna strona w historii dręczenia zwierząt. Są kraje które zakazały występów cyrków ze zwierzętami w obrębach swoich granic. Niestety w USA i wielu krajach Europy, pomimo nadużyć ze strony treserów, nie zwraca uwagi na los wykorzystywanych zwierząt.

Czytaj dalej →


Naturalnie na nadkwasotę.

Medycyna konwencjonalna w kwestii zgagi, niestrawności, gazów i odbijania się, sieje głupawą propagandę. Mianowicie, że mamy za dużo kwasów żołądkowych.
Oczywiście taki stan też może mieć miejsce, ale w rzeczywistości przeżarta złomem ludzkość w około 90% (sic!) wytwarza zbyt mało kwasu żołądkowego.

Czytaj dalej →


Dieta roślinna leczy. – Wywiad z Małgorzatą Desmond, dietetykiem i specjalistą medycyny żywienia, autorką wielu publikacji w zakresie medycyny żywienia, m.in. na temat niefarmakologicznych perspektyw leczenia cukrzycy, diet wegetariańskich, także ich wpływu na stan zdrowia i rozwój dzieci; ekspertem w programach telewizyjnych oraz radiowych.

Spójne wyniki pochodzące z badań na dziesiątkach tysięcy wegetarian wykazują, że mają oni niższą zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca (o ok. 32 proc.), cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, zespół metaboliczny, niższe stężenie cholesterolu i niższe BMI.

Jak ocenia Pani społeczne podejście w Polsce do stosowania diet roślinnych? Dużo się różni od zachodniego?

Na Zachodzie kobiety w ciąży czy matki z dziećmi, kiedy informują lekarza o stosowaniu diet wegetariańskich czy wegańskich, zazwyczaj nie spotkają się ze sprzeciwem. Lekarze przyjmują to ze spokojem, sugerując wizytę u dietetyka. Tymczasem z rozmów z rodzicami dzieci biorących udział w moim badaniu w Centrum Zdrowia Dziecka wiem, że niektórzy spotkali się nie tyle z agresją, co nawet odmową prowadzenia ich jako pacjentów, a w skrajnych przypadkach nawet groźbą podania do sądu. Reakcje takie zdarzały się, choć oczywiście nie były regułą.

Skąd ten brak zrozumienia?

Myślę, że częściowo z ignorancji. Studiowałam dużo za granicą i widzę, że w Polsce w programach studiów żywieniowych wegetarianizmowi poświęca się bardzo mało uwagi. Dlatego pokutuje powszechny pogląd, że on szkodzi i powoduje niedobory. To nieprawda, trzeba tylko wiedzieć, jak z takiej diety korzystać.

Stanowiska wszystkich większych organizacji medycznych i żywieniowych na świecie są zgodne: diety roślinne można stosować na każdym etapie życia i przynoszą one korzyści zdrowotne. Od lat 50. XX wieku naukowcy prowadzą – na setkach tysięcy wegetarian – badania epidemiologiczne. Wykonuje się też więcej badań klinicznych poświęconych tym dietom. Wzrost popularności diet roślinnych to nieunikniony trend, bo korzyści z ich stosowania potwierdza coraz więcej badań. Na szczęście także w Polsce ukazuje się więcej artykułów, które raczej informują niż straszą.

14-latka wraca ze szkoły i informuje mamę, że zamierza od dzisiaj przejść na wegetarianizm, bo tak zrobiły już wszystkie jej koleżanki. Jak powinna postąpić matka, żeby córka sobie nie zaszkodziła?

Najgorsze co mogłaby zrobić, to na siłę zabronić jej przejścia na wegetarianizm. Wtedy córka pewnie i tak to zrobi, tylko na własną rękę i rzeczywiście sobie zaszkodzi. Więc warto podejść do sprawy spokojnie i wybrać się z nastolatką przede wszystkim do specjalisty w zakresie żywienia po poradę dietetyczną. Ale powinien być to dietetyk, który zna literaturę medyczną na temat wegetarianizmu.

W wieku dojrzewania można sobie pozwolić na eksperymenty żywieniowe?

Powtórzę, nie jako osoba prywatna, tylko przywołując stanowiska amerykańskich, kanadyjskich i brytyjskich stowarzyszeń dietetyków, amerykańskich i kanadyjskich stowarzyszeń pediatrów oraz Departamentu Zdrowia USA: prawidłowo zbilansowana dieta wegetariańska, w tym wegańska, jest odpowiednia dla człowieka na każdym etapie życia.

Oczywiście zaleceń żywieniowych np. dla 14-latki nie można po prostu opublikować w sieci czy podyktować przez telefon. Dieta musi być ściśle dostosowana do wzrostu, masy ciała, aktywności fizycznej, płci itd. Możemy jednak mówić o ogólnych zasadach konstruowania diety roślinnej. Powinna się opierać na 4-5 grupach produktów: warzywach, owocach, produktach pełnoziarnistych, roślinach strączkowych oraz niewielkich ilościach orzechów i pestek. Tzw. laktoowowegetarianizm dopuszcza też mleko, sery i jaja. W przypadku produktów mlecznych, od drugiego roku życia powinno się spożywać produkty o obniżonej zawartości tłuszczu, ponieważ ich regularne spożywanie, szczególnie w formie pełnotłustej, skutkuje podwyższonym stężeniem cholesterolu.

Stanowiska światowych towarzystw pediatrycznych są jednoznaczne: jest to całkowicie bezpieczne. Jednak musi to być dieta odpowiednio zbilansowana i zawsze należy się udać po poradę do wykwalifikowanego w tym temacie dietetyka. Według szacunków, w Stanach Zjednoczonych żyje ok. 7,5 mln wegan, w tym dzieci. Odpowiednio zbilansowana dieta wegetariańska zapewni dziecku wszystkie potrzebne składniki odżywcze. Białko i żelazo znajdują się nie tylko w mięsie: to chyba największy mit dotyczący diet roślinnych. Wspólnie z prof. Januszem Książykiem prowadziłam w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie badania dzieci 2-10-letnich stosujących diety wegańską, wegetariańską i tradycyjną. Okazało się, że w tych trzech grupach takie parametry jak morfologia krwi, stężenie albumin w surowicy (wskaźnik stanu odżywienia dziecka białkiem) były na takim samym poziomie. Potwierdzają to badania na dzieciach wegetariańskich z innych krajów.Wspomniała Pani, że na dietę roślinną można przejść w każdym wieku. Czy dotyczy to także dzieci?

Może sprzeciw bierze się stąd, że małe dziecko kojarzy się z mlekiem – jak więc mu go odmawiać?

Po pierwsze nie trzeba go odmawiać. Diety wegetariańskie zawierają w sobie też produkty mleczne. Ale jeżeli już ktoś decyduje się na dietę wegańską, można ją odpowiednio skomponować tak, aby nie brakło w niej niczego, co dostarcza mleko. Dla mnie skomponowanie wegańskiej diety właściwej dla małego dziecka jest łatwe, bo wiem, według jakich zasad się to robi. Ale rodzic absolutnie musi udać się do dietetyka. W naszym badaniu często obserwowaliśmy u dzieci wegańskich niedostateczną podaż wapnia w diecie. To wynikało nie tyle z braku nabiału, ale z tego, że rodzice nie wiedzieli, czym go zastąpić. Niestety w Polsce nie wydano do tej pory oficjalnych zaleceń na temat żywienia dzieci wegańskich i wegetariańskich. W wielu krajach zachodnich, m.in. w USA, takie zalecenia istnieją.

A czy na wegetarianizm może sobie pozwolić kobieta w ciąży?

Jak najbardziej. Stanowiska wyżej wymienionych towarzystw są w tej kwestii takie same, jak w przypadku małych dzieci. Tylko znowu: trzeba wiedzieć, jak to zrobić. Wstępne wyniki badań – wymagające jeszcze potwierdzenia – wskazują, że dieta roślinna obniża ryzyko stanu przedrzucawkowego i rzucawkowego.

Jednak w ostatnim czasie wskazano na stosowanie diety wegetariańskiej (a zwłaszcza spożywanie soi) przez matkę w pierwszym i drugim trymestrze ciąży jako na jedną z przyczyn spodziectwa (wady układu moczowego cechującej się nieprawidłowym ujściem cewki moczowej na brzusznej powierzchni prącia) u noworodków.

Do tej pory wykonano trzy badania, które oceniały ryzyko spodziectwa potomstwa związane z wegetariańską dietą matki. Dwa z nich wskazują na zwiększone ryzyko, jedno z nich nie wykazało żadnego związku. Niestety badania te nie były wykonane z dużą dokładnością, np. autorzy jednego z nich sugerowali, że zwiększone ryzyko może wiązać się z wyższym spożyciem soi przez matki wegetarianki, jednakże w badaniu tym nie mierzono spożycia soi przez jego uczestniczki. Inne z tych badań nie znalazło żadnego związku między spożyciem soi przez matki wegetarianki a ryzykiem tej przypadłości. Są one, więc w dużej mierze sprzeczne i na ich podstawie nie możemy wyciągnąć żadnych mocnych wniosków. Nie skłoniły one też żadnego dużego towarzystwa żywieniowego do zmiany pozytywnego stanowiska względem diet roślinnych w ciąży.

Czy są jakieś składniki odżywcze, które trzeba suplementować?

Owszem: witaminę B12, której w produktach roślinnych nie ma. Znajduje się ona wprawdzie w produktach mlecznych i jajkach, ale z badań wynika, że także u laktoowowegetarian jej stężenie we krwi jest zbyt niskie. W Polsce coraz częściej pojawiają się na szczęście w sprzedaży produkty fortyfikowane witaminą B12, np. mleko roślinne (sojowe czy ryżowe). Kwestię sposobu suplementacji dietetyk omawia z każdym pacjentem indywidualnie.

Suplementuje się także witaminę D, ale to zalecenie (wydane przez konsultanta krajowego) dotyczy wszystkich, bez względu na przyjętą dietę, w okresie od października do marca, a w zależności od wyników stężenia witaminy D w surowicy – u niektórych też i w okresie letnim, choć to trzeba indywidualnie omówić z dietetykiem czy lekarzem.

Czyli za pomocą diet roślinnych można osiągnąć korzyści zdrowotne?

Tak, te diety pełnią ważną funkcję w prewencji pierwotnej chorób. Spójne wyniki pochodzące z badań na dziesiątkach tysięcy wegetarian wykazują, że mają oni niższą zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca (o ok. 32 proc.), cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, zespół metaboliczny, niższe stężenie cholesterolu i niższe BMI.

Ale niezwykle istotna jest również kwestia prewencji wtórnej. Niskotłuszczowa dieta wegańska oparta o niskoprzetworzone produkty jest w stanie obniżyć stężenie cholesterolu w stopniu porównywalnym do leków (o ok. 40 proc.), a także cofnąć zmiany miażdżycowe. Terapia taką dietą została obecnie zaaprobowana przez Amerykański Departament Zdrowia i Amerykanie, którzy kwalifikują się do operacji wszczepienia by-passów czy angioplastyki, są uprawnieni do jej refundowania jako opcji terapeutycznej. Tego typu dieta jest też skuteczniejsza niż diety tradycyjnie zalecane przez towarzystwa diabetologiczne w terapii cukrzycy typu 2 (potwierdzono to w wielu badaniach klinicznych, w tym w dwóch badaniach bardzo wysoko cenionych w medycynie, tzw. badaniach z randomizacją )

Z badań w dziedzinie reumatologii wynika, że diety roślinne, wegetariańskie, wegańskie, czy wręcz surowe wegańskie (witariańskie), skutkują korzystnymi efektami np. przy reumatoloidalnym zapaleniu stawów. Przegląd badań sugeruje, że zmniejszają się pod ich wpływem dolegliwości bólowe, i towarzyszy temu wyciszenie nadreaktywności układu immunologicznego poprzez zmniejszenie stanu zapalnego.

W jednym z programów telewizyjnych powiedziała Pani kiedyś, że dieta roślinna wycisza układ immunologiczny.

W moim poradnictwie żywieniowym współpracuję z reumatologiem dr n. med. Edytą Biernat-Kałużą. W leczeniu pacjentów reumatologicznych stosujemy najczęściej dietę roślinną (choć niekoniecznie w 100 proc. wegańską) ale eliminacyjną – bezglutenową, wykluczającą często też inne antygeny (jak np. białko mleka krowiego, kukurydzę, ryż).

Badania w tej dziedzinie sugerują, że efekt terapeutyczny osiągany jest na trzech poziomach. Po pierwsze następuje wyciszenie reakcji zapalnych organizmu poprzez dietę bogatą w warzywa i owoce, zawierające substancje przeciwzapalne, jak również poprzez unikanie produktów nasilających reakcje zapalne (np. czerwone mięso). Po drugie – ze względu na brak stymulacji układu odpornościowego przez antygeny (na które niektóre osoby reagują z racji uwarunkowań dziedzicznych) organizm produkuje mniej autoprzeciwciał i kompleksów immunologicznych, co skutkuje zmniejszeniem nasilenia procesu chorobowego. Po trzecie zachodzi zmiana bakteryjnej flory jelitowej z prozapalnej na przeciwzapalną. Dziś wiemy, że bakterie w naszym jelicie pozostają w ścisłej komunikacji z naszym układem odpornościowym. Możemy to osiągnąć za pomocą eliminacyjnej diety roślinnej.

Mówię to podstawie nie tylko opublikowanych wyników badań, ale także klinicznych efektów u naszych pacjentów. Diety takie stosujemy z korzystnymi efektami terapeutycznymi w przypadkach wspomnianego reumatoidalnego zapalenia stawów, ale także łuszczycowego i reaktywnego zapalenia stawów, zesztywniającego zapalenia stawów kręgosłupa, a nawet tocznia rumieniowatego układowego. Na naszej stronie internetowej można posłuchać samych pacjentów, którzy po przejściu terapii dietą opowiadają o swoich sukcesach terapeutycznych: http://www.carolina.pl/pacjent/1028-historie_sukcesow_terapeutycznych_pacjentow_cmz_filmy.html

Czy dietę wegańską ocenia Pani wyżej niż laktoowowegetariańską?

Większość badań długoterminowych, kohortowych nie daje jednoznacznej odpowiedzi, która dieta jest najkorzystniejsza z punktu widzenia prewencji chorób. Jednak najnowsze wyniki badania Adventist Heath Study II, prowadzonego na 90 tys. osób (w tym w dużej części na wegetarianach i weganach) wykazują, że weganie dzięki stosowanej diecie w największym stopniu ograniczają u siebie ryzyko wystąpienia cukrzycy, nadciśnienia i zespołu metabolicznego, jak również nadwagi i otyłości. Na kolejnych miejscach plasują się wegetarianie, potem tzw. fish-eaters, a na końcu „wszystkożercy”.

Wróćmy do diety stosowanej prewencyjnie. Czy można przejść na wegetarianizm zarabiając średnią krajową?

To zależy, na jakie produkty się zdecydujemy. Jeśli do diety włączymy papaję, mango i daktyle medjool, to rzeczywiście musimy zarabiać ponadprzeciętnie. Ale takie produkty jak kasze, rośliny strączkowe, soczewica, jabłka, gruszki itp. są niedrogie. Trudniej jest z warzywami i owocami poza sezonem, ale można z powodzeniem stosować mrożonki. Podobną „inwestycję” muszą jednak wykonywać także osoby na diecie tradycyjnej, chcące się zdrowo odżywiać.

Proszę na koniec zaproponować coś zdrowego i smacznego na wegańskie śniadanie.

Warto zjeść np. owsiankę na mleku sojowym, ryżowym czy migdałowym z dodatkiem cynamonu, owoców suszonych albo startego jabłka. Spróbujmy też coraz popularniejszego na zachodzie koktajlu owocowego na mleku roślinnym z dodatkiem zielonych warzyw liściastych. Miksujemy mleko sojowe, mrożone jagody albo maliny, dwa banany, a do tego dodajemy garść szpinaku sałatkowego. A jeśli wolimy coś na słono, proponuję kanapkę z chleba pełnoziarnistego z humusem (pastą z cieciorki) z dodatkiem warzyw albo omlet z tofu.

Muszę wspomnieć, że pacjenci, którzy przechodzą u mnie na dietę w dużej mierze roślinną czy nawet wegetariańską w większości twierdzą, że odkryli zupełnie nowe smaki, a ich żywienie stało się o wiele bardziej urozmaicone.

Rozmawiał:
Maciej Müller

Dieta roślinna leczy.

Wywiad z Małgorzatą Desmond, dietetykiem i specjalistą medycyny żywienia, autorką wielu publikacji w zakresie medycyny żywienia, m.in. na temat niefarmakologicznych perspektyw leczenia cukrzycy, diet wegetariańskich, także ich wpływu na stan zdrowia i rozwój dzieci; ekspertem w programach telewizyjnych oraz radiowych.

Spójne wyniki pochodzące z badań na dziesiątkach tysięcy wegetarian wykazują, że mają oni niższą zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca (o ok. 32 proc.), cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, zespół metaboliczny, niższe stężenie cholesterolu i niższe BMI.

Jak ocenia Pani społeczne podejście w Polsce do stosowania diet roślinnych? Dużo się różni od zachodniego?

Na Zachodzie kobiety w ciąży czy matki z dziećmi, kiedy informują lekarza o stosowaniu diet wegetariańskich czy wegańskich, zazwyczaj nie spotkają się ze sprzeciwem. Lekarze przyjmują to ze spokojem, sugerując wizytę u dietetyka. Tymczasem z rozmów z rodzicami dzieci biorących udział w moim badaniu w Centrum Zdrowia Dziecka wiem, że niektórzy spotkali się nie tyle z agresją, co nawet odmową prowadzenia ich jako pacjentów, a w skrajnych przypadkach nawet groźbą podania do sądu. Reakcje takie zdarzały się, choć oczywiście nie były regułą.

Skąd ten brak zrozumienia?

Myślę, że częściowo z ignorancji. Studiowałam dużo za granicą i widzę, że w Polsce w programach studiów żywieniowych wegetarianizmowi poświęca się bardzo mało uwagi. Dlatego pokutuje powszechny pogląd, że on szkodzi i powoduje niedobory. To nieprawda, trzeba tylko wiedzieć, jak z takiej diety korzystać.

Stanowiska wszystkich większych organizacji medycznych i żywieniowych na świecie są zgodne: diety roślinne można stosować na każdym etapie życia i przynoszą one korzyści zdrowotne. Od lat 50. XX wieku naukowcy prowadzą – na setkach tysięcy wegetarian – badania epidemiologiczne. Wykonuje się też więcej badań klinicznych poświęconych tym dietom. Wzrost popularności diet roślinnych to nieunikniony trend, bo korzyści z ich stosowania potwierdza coraz więcej badań. Na szczęście także w Polsce ukazuje się więcej artykułów, które raczej informują niż straszą.

14-latka wraca ze szkoły i informuje mamę, że zamierza od dzisiaj przejść na wegetarianizm, bo tak zrobiły już wszystkie jej koleżanki. Jak powinna postąpić matka, żeby córka sobie nie zaszkodziła?

Najgorsze co mogłaby zrobić, to na siłę zabronić jej przejścia na wegetarianizm. Wtedy córka pewnie i tak to zrobi, tylko na własną rękę i rzeczywiście sobie zaszkodzi. Więc warto podejść do sprawy spokojnie i wybrać się z nastolatką przede wszystkim do specjalisty w zakresie żywienia po poradę dietetyczną. Ale powinien być to dietetyk, który zna literaturę medyczną na temat wegetarianizmu.

W wieku dojrzewania można sobie pozwolić na eksperymenty żywieniowe?

Powtórzę, nie jako osoba prywatna, tylko przywołując stanowiska amerykańskich, kanadyjskich i brytyjskich stowarzyszeń dietetyków, amerykańskich i kanadyjskich stowarzyszeń pediatrów oraz Departamentu Zdrowia USA: prawidłowo zbilansowana dieta wegetariańska, w tym wegańska, jest odpowiednia dla człowieka na każdym etapie życia.

Oczywiście zaleceń żywieniowych np. dla 14-latki nie można po prostu opublikować w sieci czy podyktować przez telefon. Dieta musi być ściśle dostosowana do wzrostu, masy ciała, aktywności fizycznej, płci itd. Możemy jednak mówić o ogólnych zasadach konstruowania diety roślinnej. Powinna się opierać na 4-5 grupach produktów: warzywach, owocach, produktach pełnoziarnistych, roślinach strączkowych oraz niewielkich ilościach orzechów i pestek. Tzw. laktoowowegetarianizm dopuszcza też mleko, sery i jaja. W przypadku produktów mlecznych, od drugiego roku życia powinno się spożywać produkty o obniżonej zawartości tłuszczu, ponieważ ich regularne spożywanie, szczególnie w formie pełnotłustej, skutkuje podwyższonym stężeniem cholesterolu.

Stanowiska światowych towarzystw pediatrycznych są jednoznaczne: jest to całkowicie bezpieczne. Jednak musi to być dieta odpowiednio zbilansowana i zawsze należy się udać po poradę do wykwalifikowanego w tym temacie dietetyka. Według szacunków, w Stanach Zjednoczonych żyje ok. 7,5 mln wegan, w tym dzieci. Odpowiednio zbilansowana dieta wegetariańska zapewni dziecku wszystkie potrzebne składniki odżywcze. Białko i żelazo znajdują się nie tylko w mięsie: to chyba największy mit dotyczący diet roślinnych. Wspólnie z prof. Januszem Książykiem prowadziłam w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie badania dzieci 2-10-letnich stosujących diety wegańską, wegetariańską i tradycyjną. Okazało się, że w tych trzech grupach takie parametry jak morfologia krwi, stężenie albumin w surowicy (wskaźnik stanu odżywienia dziecka białkiem) były na takim samym poziomie. Potwierdzają to badania na dzieciach wegetariańskich z innych krajów.Wspomniała Pani, że na dietę roślinną można przejść w każdym wieku. Czy dotyczy to także dzieci?

Może sprzeciw bierze się stąd, że małe dziecko kojarzy się z mlekiem – jak więc mu go odmawiać?

Po pierwsze nie trzeba go odmawiać. Diety wegetariańskie zawierają w sobie też produkty mleczne. Ale jeżeli już ktoś decyduje się na dietę wegańską, można ją odpowiednio skomponować tak, aby nie brakło w niej niczego, co dostarcza mleko. Dla mnie skomponowanie wegańskiej diety właściwej dla małego dziecka jest łatwe, bo wiem, według jakich zasad się to robi. Ale rodzic absolutnie musi udać się do dietetyka. W naszym badaniu często obserwowaliśmy u dzieci wegańskich niedostateczną podaż wapnia w diecie. To wynikało nie tyle z braku nabiału, ale z tego, że rodzice nie wiedzieli, czym go zastąpić. Niestety w Polsce nie wydano do tej pory oficjalnych zaleceń na temat żywienia dzieci wegańskich i wegetariańskich. W wielu krajach zachodnich, m.in. w USA, takie zalecenia istnieją.

A czy na wegetarianizm może sobie pozwolić kobieta w ciąży?

Jak najbardziej. Stanowiska wyżej wymienionych towarzystw są w tej kwestii takie same, jak w przypadku małych dzieci. Tylko znowu: trzeba wiedzieć, jak to zrobić. Wstępne wyniki badań – wymagające jeszcze potwierdzenia – wskazują, że dieta roślinna obniża ryzyko stanu przedrzucawkowego i rzucawkowego.

Jednak w ostatnim czasie wskazano na stosowanie diety wegetariańskiej (a zwłaszcza spożywanie soi) przez matkę w pierwszym i drugim trymestrze ciąży jako na jedną z przyczyn spodziectwa (wady układu moczowego cechującej się nieprawidłowym ujściem cewki moczowej na brzusznej powierzchni prącia) u noworodków.

Do tej pory wykonano trzy badania, które oceniały ryzyko spodziectwa potomstwa związane z wegetariańską dietą matki. Dwa z nich wskazują na zwiększone ryzyko, jedno z nich nie wykazało żadnego związku. Niestety badania te nie były wykonane z dużą dokładnością, np. autorzy jednego z nich sugerowali, że zwiększone ryzyko może wiązać się z wyższym spożyciem soi przez matki wegetarianki, jednakże w badaniu tym nie mierzono spożycia soi przez jego uczestniczki. Inne z tych badań nie znalazło żadnego związku między spożyciem soi przez matki wegetarianki a ryzykiem tej przypadłości. Są one, więc w dużej mierze sprzeczne i na ich podstawie nie możemy wyciągnąć żadnych mocnych wniosków. Nie skłoniły one też żadnego dużego towarzystwa żywieniowego do zmiany pozytywnego stanowiska względem diet roślinnych w ciąży.

Czy są jakieś składniki odżywcze, które trzeba suplementować?

Owszem: witaminę B12, której w produktach roślinnych nie ma. Znajduje się ona wprawdzie w produktach mlecznych i jajkach, ale z badań wynika, że także u laktoowowegetarian jej stężenie we krwi jest zbyt niskie. W Polsce coraz częściej pojawiają się na szczęście w sprzedaży produkty fortyfikowane witaminą B12, np. mleko roślinne (sojowe czy ryżowe). Kwestię sposobu suplementacji dietetyk omawia z każdym pacjentem indywidualnie.

Suplementuje się także witaminę D, ale to zalecenie (wydane przez konsultanta krajowego) dotyczy wszystkich, bez względu na przyjętą dietę, w okresie od października do marca, a w zależności od wyników stężenia witaminy D w surowicy – u niektórych też i w okresie letnim, choć to trzeba indywidualnie omówić z dietetykiem czy lekarzem.

Czyli za pomocą diet roślinnych można osiągnąć korzyści zdrowotne?

Tak, te diety pełnią ważną funkcję w prewencji pierwotnej chorób. Spójne wyniki pochodzące z badań na dziesiątkach tysięcy wegetarian wykazują, że mają oni niższą zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca (o ok. 32 proc.), cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, zespół metaboliczny, niższe stężenie cholesterolu i niższe BMI.

Ale niezwykle istotna jest również kwestia prewencji wtórnej. Niskotłuszczowa dieta wegańska oparta o niskoprzetworzone produkty jest w stanie obniżyć stężenie cholesterolu w stopniu porównywalnym do leków (o ok. 40 proc.), a także cofnąć zmiany miażdżycowe. Terapia taką dietą została obecnie zaaprobowana przez Amerykański Departament Zdrowia i Amerykanie, którzy kwalifikują się do operacji wszczepienia by-passów czy angioplastyki, są uprawnieni do jej refundowania jako opcji terapeutycznej. Tego typu dieta jest też skuteczniejsza niż diety tradycyjnie zalecane przez towarzystwa diabetologiczne w terapii cukrzycy typu 2 (potwierdzono to w wielu badaniach klinicznych, w tym w dwóch badaniach bardzo wysoko cenionych w medycynie, tzw. badaniach z randomizacją )

Z badań w dziedzinie reumatologii wynika, że diety roślinne, wegetariańskie, wegańskie, czy wręcz surowe wegańskie (witariańskie), skutkują korzystnymi efektami np. przy reumatoloidalnym zapaleniu stawów. Przegląd badań sugeruje, że zmniejszają się pod ich wpływem dolegliwości bólowe, i towarzyszy temu wyciszenie nadreaktywności układu immunologicznego poprzez zmniejszenie stanu zapalnego.

W jednym z programów telewizyjnych powiedziała Pani kiedyś, że dieta roślinna wycisza układ immunologiczny.

W moim poradnictwie żywieniowym współpracuję z reumatologiem dr n. med. Edytą Biernat-Kałużą. W leczeniu pacjentów reumatologicznych stosujemy najczęściej dietę roślinną (choć niekoniecznie w 100 proc. wegańską) ale eliminacyjną – bezglutenową, wykluczającą często też inne antygeny (jak np. białko mleka krowiego, kukurydzę, ryż).

Badania w tej dziedzinie sugerują, że efekt terapeutyczny osiągany jest na trzech poziomach. Po pierwsze następuje wyciszenie reakcji zapalnych organizmu poprzez dietę bogatą w warzywa i owoce, zawierające substancje przeciwzapalne, jak również poprzez unikanie produktów nasilających reakcje zapalne (np. czerwone mięso). Po drugie – ze względu na brak stymulacji układu odpornościowego przez antygeny (na które niektóre osoby reagują z racji uwarunkowań dziedzicznych) organizm produkuje mniej autoprzeciwciał i kompleksów immunologicznych, co skutkuje zmniejszeniem nasilenia procesu chorobowego. Po trzecie zachodzi zmiana bakteryjnej flory jelitowej z prozapalnej na przeciwzapalną. Dziś wiemy, że bakterie w naszym jelicie pozostają w ścisłej komunikacji z naszym układem odpornościowym. Możemy to osiągnąć za pomocą eliminacyjnej diety roślinnej.

Mówię to podstawie nie tylko opublikowanych wyników badań, ale także klinicznych efektów u naszych pacjentów. Diety takie stosujemy z korzystnymi efektami terapeutycznymi w przypadkach wspomnianego reumatoidalnego zapalenia stawów, ale także łuszczycowego i reaktywnego zapalenia stawów, zesztywniającego zapalenia stawów kręgosłupa, a nawet tocznia rumieniowatego układowego. Na naszej stronie internetowej można posłuchać samych pacjentów, którzy po przejściu terapii dietą opowiadają o swoich sukcesach terapeutycznych: http://www.carolina.pl/pacjent/1028-historie_sukcesow_terapeutycznych_pacjentow_cmz_filmy.html

Czy dietę wegańską ocenia Pani wyżej niż laktoowowegetariańską?

Większość badań długoterminowych, kohortowych nie daje jednoznacznej odpowiedzi, która dieta jest najkorzystniejsza z punktu widzenia prewencji chorób. Jednak najnowsze wyniki badania Adventist Heath Study II, prowadzonego na 90 tys. osób (w tym w dużej części na wegetarianach i weganach) wykazują, że weganie dzięki stosowanej diecie w największym stopniu ograniczają u siebie ryzyko wystąpienia cukrzycy, nadciśnienia i zespołu metabolicznego, jak również nadwagi i otyłości. Na kolejnych miejscach plasują się wegetarianie, potem tzw. fish-eaters, a na końcu „wszystkożercy”.

Wróćmy do diety stosowanej prewencyjnie. Czy można przejść na wegetarianizm zarabiając średnią krajową?

To zależy, na jakie produkty się zdecydujemy. Jeśli do diety włączymy papaję, mango i daktyle medjool, to rzeczywiście musimy zarabiać ponadprzeciętnie. Ale takie produkty jak kasze, rośliny strączkowe, soczewica, jabłka, gruszki itp. są niedrogie. Trudniej jest z warzywami i owocami poza sezonem, ale można z powodzeniem stosować mrożonki. Podobną „inwestycję” muszą jednak wykonywać także osoby na diecie tradycyjnej, chcące się zdrowo odżywiać.

Proszę na koniec zaproponować coś zdrowego i smacznego na wegańskie śniadanie.

Warto zjeść np. owsiankę na mleku sojowym, ryżowym czy migdałowym z dodatkiem cynamonu, owoców suszonych albo startego jabłka. Spróbujmy też coraz popularniejszego na zachodzie koktajlu owocowego na mleku roślinnym z dodatkiem zielonych warzyw liściastych. Miksujemy mleko sojowe, mrożone jagody albo maliny, dwa banany, a do tego dodajemy garść szpinaku sałatkowego. A jeśli wolimy coś na słono, proponuję kanapkę z chleba pełnoziarnistego z humusem (pastą z cieciorki) z dodatkiem warzyw albo omlet z tofu.

Muszę wspomnieć, że pacjenci, którzy przechodzą u mnie na dietę w dużej mierze roślinną czy nawet wegetariańską w większości twierdzą, że odkryli zupełnie nowe smaki, a ich żywienie stało się o wiele bardziej urozmaicone.

Rozmawiał:
Maciej Müller

8 reguł świadomej komunikacji,które rozwiążą większość problemów – Nie można się jej nauczyć w szkołach, choć jest jedną z najważniejszych umiejętności życiowych. Nie ma wielu nauczycieli jej uczących, choć każdy jest jej uczniem. Nie ma o niej programów telewizyjnych, choć wszędzie się z niej korzysta. Od jej jakości zależy przetrwanie gatunku i te zwierzęta czy plemiona, które nią lepiej operują, dominują nad pozostałymi.

Przez zdecydowaną większość życia dla zdecydowanej większości ludzi jest nieświadoma oraz zautomatyzowana i nie daje możliwości dokonywania zmian nawyków wyuczonych we wczesnym dzieciństwie. Czy mowa o jedzeniu? O oddychaniu? Nie, o świadomej komunikacji. W tym artykule dowiesz się, jakich zasad przestrzegać, by znacznie zmniejszyć liczbę błędów komunikacyjnych nieświadomie popełnianych przez większość ludzi.


1. Czy to, co mówisz, można zrealizować?

To, co mówisz, musi być możliwe do zrealizowania – oto reguła pierwsza. Jeśli nie, to komunikat werbalny nie może być wykonany. Jeśli usłyszysz: „Zapomnij liczbę 4”, nie jesteś w stanie tego zrobić, bo proces zapominania jest niewykonalny. Taka komenda ma dokładnie odwrotny efekt – osoba, pamiętając, co rzekomo ma zapomnieć, wzmacnia informację, którą rozmówca chciał zlikwidować. Podobnie jest z nagminnym w piaskownicach komentarzem rodziców do dzieci: „Bądź grzeczny” (lub jakikolwiek inny przymiotnik). Czasownik „być” jest niewykonalny, bo nie można „nie być”. Dziecko tego nie zrozumie, co frustruje i je, i rodzica. W zamian sprecyzuj, o co dokładnie chodzi, i upewnij się, że można to zrobić, by fizycznie zaistniał rezultat.

2. Czy to, co mówisz, jest precyzyjnie sformułowane?

„Bądź grzeczny!”, „Zachowuj się!”, „Zmotywuj się!” Wiesz, o co chodzi? Nie – komunikatowi brakuje precyzji, a co za tym idzie – można go rozumieć na zbyt wiele sposobów. To w efekcie prawie na pewno gwarantuje inne niż oczekiwane wykonanie komunikatu. Zamiast „Bądź grzeczny!” powiedz do dziecka dokładnie, czego oczekujesz, np.: „Odłóż zabawkę na półkę z innymi zabawkami”. Zamiast „Zachowuj się!” poproś drugą stronę: „Mów o pół tonu ciszej”. Nie żądaj „zmotywowania się”, bo nie wiadomo, co to oznacza. Zaproponuj, by druga strona wyprostowała się, mówiła głośniej i opowiedziała o sytuacji, w której odczuwa entuzjazm. To, co mówisz, musi być precyzyjnie sformułowane – oto reguła numer dwa.

3. Czy to, co mówisz, jest pozytywnie sformułowane?

Proponujesz komuś coś do picia i pytasz, czy ma ochotę na kawę. Słyszysz, że nie. Proponujesz więc herbatę. Również „nie”. Sok pomarańczowy? „Nie”. Kieliszek wódki? „Nie”. Ile czasu potrzeba, byś się zirytował? Samo negowanie jest reaktywne – odwołuje się do rzeczywistości już istniejącej bez konstruktywnego kreowania przyszłości, co pozostawia rozmówcę bez możliwości rozwiązania problemu. Ma to szczególnie negatywne konsekwencje dla małych dzieci, które słysząc, czego mają nie robić, nie są w stanie wyrobić u siebie proaktywnej postawy szukania rozwiązań. Dodatkowo mózg nie rozpoznaje zaprzeczeń – propozycja, byś nie myślał o różowym słoniu, skończy się fiaskiem, bo to, co usłyszysz (mimo negacji), mózg przetworzy. Następnym razem, gdy ktoś Ci powie, że „nie chce się czepiać, ale…”, to oczywiście czepiać się chce. Zamiast powiedzieć pracownikowi: „Nie mów tak do klienta”, wyjaśnij, jak konkretnie chcesz, by osoba ta się wypowiadała. Reguła numer trzy – to, co mówisz, musi być pozytywnie sformułowane.

4. Czy to, co mówisz, jest komunikatem dla Ciebie czy dla rozmówcy?

„Zrozum to”. „Wiedz, co do Ciebie mówię”. „Poczuj mnie”. Druga strona nie jest w stanie Cię zrozumieć tak, jak chcesz być zrozumiany, bo to może zostać wykonane tylko przez Ciebie. Nikt nie może być odpowiedzialny za procesy mentalne i emocjonalne innej osoby, ponieważ w ostatecznym rozrachunku to Ty decydujesz o tym, co myślisz i czujesz (niezależnie od tego, czy rozmówca jest bodźcem to stymulującym). Druga strona również nie może wiedzieć, o co Ci chodzi, nie może Cię „poczuć” tak, jak chcesz. Może za to zrozumieć Ciebie, tak jak sama to sobie wyobraża, odczuwa, interpretuje, czyli według własnych filtrów poznawczych. Jeśli Ty siebie rozumiesz, wiesz, co chcesz przekazać, i sam siebie czujesz, to przekazanie tego drugiej stronie będzie możliwe. Reguła numer cztery to pamiętanie o tym by wziąć odpowiedzialność za siebie i oddać ją innym.

5. Czy to, co mówisz, jest czytaniem w myślach czy opisem mierzalnych faktów?

„Widzę, że jesteś smutny!” Nie, widzisz łzy lecące z oczu. Kroiłem cebulę.

„Wiem, co za chwilę powiesz!” Nie wiesz, przypominasz sobie jedynie, co w podobnej sytuacji powiedziałem ostatnim razem.

„To zdjęcie mi mówi, że nie byłeś wtedy szczęśliwy”. Nie, zdjęcia nie mówią. To Ty je w taki sposób interpretujesz, a następnie przenosisz tę interpretację na zdjęcie. Jest to błąd atrybucyjny (zdjęcia nie mają możliwości mówienia) i projekcja (uznanie, że to, co sądzimy sami na temat rzeczywistości, sądzi również rozmówca).

Odczytywanie procesów mentalnych w rzeczywistości jest trudne (do dziś psychologia nie znalazła jednoznacznych rozwiązań dotyczących np. języka ciała), a w komunikacji bardziej ograniczonej – w praktyce prawie zawsze niemożliwe (szacuje się, że większość komunikacji e-mailowej jest zniekształcona, czyli odbiór wiadomości jest inny niż intencja, którą kierował się autor).

Opis faktów natomiast ma charakter obiektywny i pomaga uniknąć wielu konfliktów, takich jak np. traktowanie własnego osądu jako obiektywnego opisu rzeczywistości. Błąd ten widać w poniższym przykładzie:
– Wyglądasz na zdenerwowanego.
– Nie jestem.
– Jak to nie, przecież widzę!

Dlatego pamiętaj o piątej regule świadomej komunikacji – opisuj mierzalne fakty zamiast czytać w myślach.

6. Czy to, co mówisz, opisuje, co czujesz, czy atakuje drugą stronę?
Atakowanie rozmówcy zwykle prowadzi do włączenia się u niego mechanizmów obronnych służących do ochrony obrazu siebie. Powiedzenie partnerowi: „Ty mnie nie kochasz!” skończy się prawdopodobnie zaprzeczeniem („Jak to nie, przecież Cię kocham!”), odwetem („Ciągle się mnie czepiasz!”), eskalacją konfliktu („Znowu to samo, ile można wymyślać problemów, których nie ma?”). Zamiast atakowania korzystniej jest mówić o swoich własnych odczuciach, co ma charakter edukacyjny i informacyjny i jest bezpieczne dla integralności rozmówcy. W powyższym przykładzie zamiast „Ty mnie nie kochasz!” efektywniejszym przekazem byłoby: „Wczoraj, gdy powiedziałeś, że źle wyglądam w tej sukience, poczułam smutek”. Jeśli rozmówca powie, że nie to miał na myśli, należy wyjaśnić: „Rozumiem i cieszę się, że miałeś inne intencje. Jednocześnie ja to w taki sposób zrozumiałam. Czy mógłbyś następnym razem powiedzieć to w inny sposób, na przykład…?”. Ta reguła (szósta) zabezpiecza przed występowaniem konfliktów, pamiętaj by opisywać swoje uczucia bez atakowania rozmówcy.

7. Czy to, co mówisz, dotyczy osoby czy jej zachowań?

Mówienie o człowieku jest zawsze zgeneralizowane, a więc uogólnia jednostkowe sytuacje. To poziom oceny – i niezależnie od tego, czy pozytywnej („Jesteś wyjątkowo inteligentny”) czy negatywnej („Jesteś wyjątkowo głupi”) – buduje nieprawdziwy obraz w głowie rozmówcy na jego temat. Nieprawdziwy, bo każdy człowiek ma momenty, gdy zachował się wyjątkowo inteligentnie i wyjątkowo głupio (w zależności od opinii oceniającego, bo nie ma obiektywnych kryteriów inteligencji i głupoty). Ten obraz buduje określone poczucie własnej wartości, a sam komunikat pozornie opisuje rzeczywistość, co uniemożliwia dokonanie zmian. Jeśli ktoś jest rzekomo „głupi”, to nic z tym nie może zrobić. Dlatego znacznie efektywniejsze jest odnoszenie się do zachowań rozmówcy, bo te – w przeciwieństwie do osobowości – łatwo zmienić plus rzadko kiedy bierze się je do siebie. Zamiast „jesteś głupi” powiedz: „Gdy idziesz do klienta, to następnym razem poczytaj więcej na temat tego, czym zajmuje się jego firma”. Zamiast „jesteś mądry” powiedz: „Gdy wczoraj wyraziłeś swoją opinię o tym filmie, zainspirowałeś mnie do jego obejrzenia”. Reguła siódma uczy by mówić o zachowaniach ludzi, a nie o nich samych.

8. Czy to, co mówisz, jest bezpośrednie czy ma ukrytą intencję?

„Kochanie, nie było ładniejszej sukienki?” wcale nie jest pytaniem o dostępność innych sukienek, ale negatywnym komentarzem oceniającym na temat tej konkretnej. Słowa „A jak myślisz, do jasnej cholery?!” nie mają na celu poznania opinii drugiej strony, ale wyrażenie własnej frustracji. Przekazy z podwójnym dnem, w których wypowiedziana treść różni się od prawdziwej intencji mówiącego, zmniejszają zaufanie dorosłego rozmówcy, a przez dzieci nie zostaną zrozumiane. Ponieważ budowanie relacji bez zaufania nie jest możliwe, im bardziej bezpośredni przekaz (z zachowaniem zasad społecznej poprawności i wrażliwości rozmówcy na informacje zwrotne), tym więcej w niej szczerości i łatwości w pozytywnym przyjęciu komunikatu. Stąd też ósma reguła: mówić bezpośrednio co się ma do przekazania.

Wprowadzenie powyższych zasad w życie wymaga systematycznej praktyki. Niektóre z błędów komunikacyjnych (np. mówienie do dzieci czy pracowników, czego nie robić) są tak powszechne, że zyskują status „normy” – mimo swej dysfunkcjonalności. Na szczęście każdą umiejętność można wyćwiczyć, a najlepiej to osiągnąć, skupiając się na jednej technice w ciągu minimum tygodnia. Liczba nieporozumień i konfliktów komunikacyjnych na pewno zostanie zmniejszona. Powodzenia!

/            Mateusz Grzesiak            natemat.pl         /

8 reguł świadomej komunikacji,które rozwiążą większość problemów

Nie można się jej nauczyć w szkołach, choć jest jedną z najważniejszych umiejętności życiowych. Nie ma wielu nauczycieli jej uczących, choć każdy jest jej uczniem. Nie ma o niej programów telewizyjnych, choć wszędzie się z niej korzysta. Od jej jakości zależy przetrwanie gatunku i te zwierzęta czy plemiona, które nią lepiej operują, dominują nad pozostałymi.

Przez zdecydowaną większość życia dla zdecydowanej większości ludzi jest nieświadoma oraz zautomatyzowana i nie daje możliwości dokonywania zmian nawyków wyuczonych we wczesnym dzieciństwie. Czy mowa o jedzeniu? O oddychaniu? Nie, o świadomej komunikacji. W tym artykule dowiesz się, jakich zasad przestrzegać, by znacznie zmniejszyć liczbę błędów komunikacyjnych nieświadomie popełnianych przez większość ludzi.


1. Czy to, co mówisz, można zrealizować?

To, co mówisz, musi być możliwe do zrealizowania – oto reguła pierwsza. Jeśli nie, to komunikat werbalny nie może być wykonany. Jeśli usłyszysz: „Zapomnij liczbę 4”, nie jesteś w stanie tego zrobić, bo proces zapominania jest niewykonalny. Taka komenda ma dokładnie odwrotny efekt – osoba, pamiętając, co rzekomo ma zapomnieć, wzmacnia informację, którą rozmówca chciał zlikwidować. Podobnie jest z nagminnym w piaskownicach komentarzem rodziców do dzieci: „Bądź grzeczny” (lub jakikolwiek inny przymiotnik). Czasownik „być” jest niewykonalny, bo nie można „nie być”. Dziecko tego nie zrozumie, co frustruje i je, i rodzica. W zamian sprecyzuj, o co dokładnie chodzi, i upewnij się, że można to zrobić, by fizycznie zaistniał rezultat.

2. Czy to, co mówisz, jest precyzyjnie sformułowane?

„Bądź grzeczny!”, „Zachowuj się!”, „Zmotywuj się!” Wiesz, o co chodzi? Nie – komunikatowi brakuje precyzji, a co za tym idzie – można go rozumieć na zbyt wiele sposobów. To w efekcie prawie na pewno gwarantuje inne niż oczekiwane wykonanie komunikatu. Zamiast „Bądź grzeczny!” powiedz do dziecka dokładnie, czego oczekujesz, np.: „Odłóż zabawkę na półkę z innymi zabawkami”. Zamiast „Zachowuj się!” poproś drugą stronę: „Mów o pół tonu ciszej”. Nie żądaj „zmotywowania się”, bo nie wiadomo, co to oznacza. Zaproponuj, by druga strona wyprostowała się, mówiła głośniej i opowiedziała o sytuacji, w której odczuwa entuzjazm. To, co mówisz, musi być precyzyjnie sformułowane – oto reguła numer dwa.

3. Czy to, co mówisz, jest pozytywnie sformułowane?

Proponujesz komuś coś do picia i pytasz, czy ma ochotę na kawę. Słyszysz, że nie. Proponujesz więc herbatę. Również „nie”. Sok pomarańczowy? „Nie”. Kieliszek wódki? „Nie”. Ile czasu potrzeba, byś się zirytował? Samo negowanie jest reaktywne – odwołuje się do rzeczywistości już istniejącej bez konstruktywnego kreowania przyszłości, co pozostawia rozmówcę bez możliwości rozwiązania problemu. Ma to szczególnie negatywne konsekwencje dla małych dzieci, które słysząc, czego mają nie robić, nie są w stanie wyrobić u siebie proaktywnej postawy szukania rozwiązań. Dodatkowo mózg nie rozpoznaje zaprzeczeń – propozycja, byś nie myślał o różowym słoniu, skończy się fiaskiem, bo to, co usłyszysz (mimo negacji), mózg przetworzy. Następnym razem, gdy ktoś Ci powie, że „nie chce się czepiać, ale…”, to oczywiście czepiać się chce. Zamiast powiedzieć pracownikowi: „Nie mów tak do klienta”, wyjaśnij, jak konkretnie chcesz, by osoba ta się wypowiadała. Reguła numer trzy – to, co mówisz, musi być pozytywnie sformułowane.

4. Czy to, co mówisz, jest komunikatem dla Ciebie czy dla rozmówcy?

„Zrozum to”. „Wiedz, co do Ciebie mówię”. „Poczuj mnie”. Druga strona nie jest w stanie Cię zrozumieć tak, jak chcesz być zrozumiany, bo to może zostać wykonane tylko przez Ciebie. Nikt nie może być odpowiedzialny za procesy mentalne i emocjonalne innej osoby, ponieważ w ostatecznym rozrachunku to Ty decydujesz o tym, co myślisz i czujesz (niezależnie od tego, czy rozmówca jest bodźcem to stymulującym). Druga strona również nie może wiedzieć, o co Ci chodzi, nie może Cię „poczuć” tak, jak chcesz. Może za to zrozumieć Ciebie, tak jak sama to sobie wyobraża, odczuwa, interpretuje, czyli według własnych filtrów poznawczych. Jeśli Ty siebie rozumiesz, wiesz, co chcesz przekazać, i sam siebie czujesz, to przekazanie tego drugiej stronie będzie możliwe. Reguła numer cztery to pamiętanie o tym by wziąć odpowiedzialność za siebie i oddać ją innym.

5. Czy to, co mówisz, jest czytaniem w myślach czy opisem mierzalnych faktów?

„Widzę, że jesteś smutny!” Nie, widzisz łzy lecące z oczu. Kroiłem cebulę.

„Wiem, co za chwilę powiesz!” Nie wiesz, przypominasz sobie jedynie, co w podobnej sytuacji powiedziałem ostatnim razem.

„To zdjęcie mi mówi, że nie byłeś wtedy szczęśliwy”. Nie, zdjęcia nie mówią. To Ty je w taki sposób interpretujesz, a następnie przenosisz tę interpretację na zdjęcie. Jest to błąd atrybucyjny (zdjęcia nie mają możliwości mówienia) i projekcja (uznanie, że to, co sądzimy sami na temat rzeczywistości, sądzi również rozmówca).

Odczytywanie procesów mentalnych w rzeczywistości jest trudne (do dziś psychologia nie znalazła jednoznacznych rozwiązań dotyczących np. języka ciała), a w komunikacji bardziej ograniczonej – w praktyce prawie zawsze niemożliwe (szacuje się, że większość komunikacji e-mailowej jest zniekształcona, czyli odbiór wiadomości jest inny niż intencja, którą kierował się autor).

Opis faktów natomiast ma charakter obiektywny i pomaga uniknąć wielu konfliktów, takich jak np. traktowanie własnego osądu jako obiektywnego opisu rzeczywistości. Błąd ten widać w poniższym przykładzie:
– Wyglądasz na zdenerwowanego.
– Nie jestem.
– Jak to nie, przecież widzę!

Dlatego pamiętaj o piątej regule świadomej komunikacji – opisuj mierzalne fakty zamiast czytać w myślach.

6. Czy to, co mówisz, opisuje, co czujesz, czy atakuje drugą stronę?
Atakowanie rozmówcy zwykle prowadzi do włączenia się u niego mechanizmów obronnych służących do ochrony obrazu siebie. Powiedzenie partnerowi: „Ty mnie nie kochasz!” skończy się prawdopodobnie zaprzeczeniem („Jak to nie, przecież Cię kocham!”), odwetem („Ciągle się mnie czepiasz!”), eskalacją konfliktu („Znowu to samo, ile można wymyślać problemów, których nie ma?”). Zamiast atakowania korzystniej jest mówić o swoich własnych odczuciach, co ma charakter edukacyjny i informacyjny i jest bezpieczne dla integralności rozmówcy. W powyższym przykładzie zamiast „Ty mnie nie kochasz!” efektywniejszym przekazem byłoby: „Wczoraj, gdy powiedziałeś, że źle wyglądam w tej sukience, poczułam smutek”. Jeśli rozmówca powie, że nie to miał na myśli, należy wyjaśnić: „Rozumiem i cieszę się, że miałeś inne intencje. Jednocześnie ja to w taki sposób zrozumiałam. Czy mógłbyś następnym razem powiedzieć to w inny sposób, na przykład…?”. Ta reguła (szósta) zabezpiecza przed występowaniem konfliktów, pamiętaj by opisywać swoje uczucia bez atakowania rozmówcy.

7. Czy to, co mówisz, dotyczy osoby czy jej zachowań?

Mówienie o człowieku jest zawsze zgeneralizowane, a więc uogólnia jednostkowe sytuacje. To poziom oceny – i niezależnie od tego, czy pozytywnej („Jesteś wyjątkowo inteligentny”) czy negatywnej („Jesteś wyjątkowo głupi”) – buduje nieprawdziwy obraz w głowie rozmówcy na jego temat. Nieprawdziwy, bo każdy człowiek ma momenty, gdy zachował się wyjątkowo inteligentnie i wyjątkowo głupio (w zależności od opinii oceniającego, bo nie ma obiektywnych kryteriów inteligencji i głupoty). Ten obraz buduje określone poczucie własnej wartości, a sam komunikat pozornie opisuje rzeczywistość, co uniemożliwia dokonanie zmian. Jeśli ktoś jest rzekomo „głupi”, to nic z tym nie może zrobić. Dlatego znacznie efektywniejsze jest odnoszenie się do zachowań rozmówcy, bo te – w przeciwieństwie do osobowości – łatwo zmienić plus rzadko kiedy bierze się je do siebie. Zamiast „jesteś głupi” powiedz: „Gdy idziesz do klienta, to następnym razem poczytaj więcej na temat tego, czym zajmuje się jego firma”. Zamiast „jesteś mądry” powiedz: „Gdy wczoraj wyraziłeś swoją opinię o tym filmie, zainspirowałeś mnie do jego obejrzenia”. Reguła siódma uczy by mówić o zachowaniach ludzi, a nie o nich samych.

8. Czy to, co mówisz, jest bezpośrednie czy ma ukrytą intencję?

„Kochanie, nie było ładniejszej sukienki?” wcale nie jest pytaniem o dostępność innych sukienek, ale negatywnym komentarzem oceniającym na temat tej konkretnej. Słowa „A jak myślisz, do jasnej cholery?!” nie mają na celu poznania opinii drugiej strony, ale wyrażenie własnej frustracji. Przekazy z podwójnym dnem, w których wypowiedziana treść różni się od prawdziwej intencji mówiącego, zmniejszają zaufanie dorosłego rozmówcy, a przez dzieci nie zostaną zrozumiane. Ponieważ budowanie relacji bez zaufania nie jest możliwe, im bardziej bezpośredni przekaz (z zachowaniem zasad społecznej poprawności i wrażliwości rozmówcy na informacje zwrotne), tym więcej w niej szczerości i łatwości w pozytywnym przyjęciu komunikatu. Stąd też ósma reguła: mówić bezpośrednio co się ma do przekazania.

Wprowadzenie powyższych zasad w życie wymaga systematycznej praktyki. Niektóre z błędów komunikacyjnych (np. mówienie do dzieci czy pracowników, czego nie robić) są tak powszechne, że zyskują status „normy” – mimo swej dysfunkcjonalności. Na szczęście każdą umiejętność można wyćwiczyć, a najlepiej to osiągnąć, skupiając się na jednej technice w ciągu minimum tygodnia. Liczba nieporozumień i konfliktów komunikacyjnych na pewno zostanie zmniejszona. Powodzenia!

/ Mateusz Grzesiak natemat.pl /

Źródło:

natemat.pl