Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 101 takich materiałów

”Z farmy do lodówki”

”Z farmy do lodówki” to film amerykańskiej organizacji Mercy to Animals (Litość dla Zwierząt) pokazuje okrucieństwo hodowli przemysłowej.
Narratorem obrazu jest James Cromwell, aktor grający farmera w filmie "Babe, świnka z klasą".
Mercy for Animals to bardzo aktywna grupa działająca na rzecz obrony zwierząt w USA.
Specjalizuje się w nagrywaniu ukrytą kamerą filmów dokumentujących okrucieństwo wobec zwierząt hodowanych na farmach przemysłowych.
Ten obraz członkowie grupy prezentowali podczas objazdu po całych Stanach Zjednoczonych.
http://www.meatvideo.com/
Jesteśmy Głosem Zniewolonych Przez Człowieka Zwierząt! Walczymy o Ich Prawo Do Życia Wolnego Od Wyzysku i Cierpienia.
Nieś pomoc tym, którzy na nią tak bardzo czekają.
Nie milcz! Dziel się zdobytą wiedzą z innymi.
Dziękujemy.
https://www.facebook.com/CrueltyAmongTheNations

Podpisz petycję ! – Walka o wprowadzenie zakazu handlu zwierzętami na targach trwa! Możecie w tym pomóc PODPISUJĄC PETYCJĘ - http://polskitarg.pl/petycje/

Podpisz petycję !

Walka o wprowadzenie zakazu handlu zwierzętami na targach trwa! Możecie w tym pomóc PODPISUJĄC PETYCJĘ - http://polskitarg.pl/petycje/

Agent Orange - czym było? – Podczas wojny w Wietnamie, jednym z głównych czynników sprzyjających komunistycznym siłą z północy była dżungla. Gęsto zarośnięta dżungla nie pozwoliła armii Stanów Zjednoczonych i ich sojusznikom w pełni wykorzystać swojej przewagi technicznej.  Naloty bombowe nie mogły być skuteczne kiedy wojska Północnego Wietnamu ukrywały się niewykryte w gęstej roślinności. Aby skuteczniej wykrywać ukryte w gąszczu dżungli oddziały nieprzyjaciela, Stany Zjednoczone zdecydowały się użyć tak zwanych tęczowych herbicydów. Używanym na największą skalę był „Agent Orange”, który swoją nazwę wziął od beczek w których był przechowywany, były one malowane w pomarańczowe paski.

„Agent Orange” miał na celu niszczenie roślinności, powodował on defoliację czyli opadanie liści i niszczenie roślin. Dzięki takim właściwościom tego środka, Amerykanie chcieli doprowadzić do niszczenia upraw we wsiach, w których to często wieśniacy wspierali schronieniem i żywnością partyzantów wietnamskich walczących przeciwko wojskom USA.  Niszczenie upraw miało doprowadzić do braku żywności, z której to korzystali też partyzanci i przesiedlania się ludności ze wsi do miast, miast które kontrolowali Amerykanie. Taki skutek też opryskiwanie wywołało, po zakończeniu wojny populacja miejska potroiła się z 2,8 do 8 milionów w stosunku do tej sprzed wojny.

Migracja spowodowało także iż w największym mieście Wietnamu, Sajgonie 1,5 miliona ludzi mieszkało w slumsach. Drugim najważniejszym skutkiem z którego myślą używano broni chemicznej było pozbawianie drzew liści, powodowało to że partyzanci stawali się łatwiejszym celem, dla samolotów rozpoznawczych a w konsekwencji dla nalotów. Operacja podczas której używano tęczowych herbicydów nazywała się „Operation Ranch Hand” i trwała od 1961 do 1971 roku. W ciągu dziesięciu lat operacji zużyto ponad 75 milionów litrów herbicydów, spadły one nie tylko na Wietnam ale także na Laos i Kambodżę. W sumie opryskano prawie 20% zalesionych terenów Wietnamu. Jak się później okazało  „Agent Orange” został skażony TCDD, jedną z najbardziej toksycznych dioksyn. Dioksyny to jedne z najbardziej toksycznych  substancji uzyskanych w sposób sztuczny, dioksyn użyto także do otrucia byłego już prezydent Ukrainy, Wiktora Juszczenki.

Niestety za sprawą skażenia tych środków przez TCDD, skutki oprysków nie skończyły się w raz z końcem operacji „Ranch Hand” ani nawet z końcem wojny, skutki negatywne mają cały czas miejsce. Według wyliczeń Wietnamczyków na bezpośrednie działanie środka było wystawionych prawie 5 milionów ludzi, ponad 400 tysięcy zginęło lub zostało trwale okaleczonych. Jednak „Agent Orange” wywołał straszliwe skutki nie tylko na tych których oprysk dotknął w bezpośredni sposób czy też spożywali żywność lub wodę ze skażonych terenów. Wywoływał on także zaburzenia genetyczne przez co dzieci kobiet które w jakikolwiek sposób były narażone na działanie dioksyny znajdującej się w „Agent Orange”, rodziły się ze zdeformowanymi kończynami, zdeformowanymi twarzami, zaburzeniami psychiki i wieloma innymi problemami zdrowotnymi. Jako że zmiany te powodowane są przez schorzenia genetyczne, na podobne defekty cierpią także wnuki, które rodzą się właśnie teraz, kobiet które w czasie wojny były narażone na kontakt z toksyczną dioksyną. Najwięcej tragicznych skutków opryskiwanie bronią chemiczną miało miejsce wzdłuż gór Truong Son  i przy granicy Wietnamu z Kambodżą. Na terenach gdzie istniały bazy wojsk USA i przetrzymywano herbicydy ziemia skażona jest do teraz, powoduje to dostawanie się dioksyn do roślin uprawnych i w efekcie skażeniu ulega cały łańcuch pokarmowy, powodując choroby skóry, raka płuc, krtani i prostaty.

Negatywne skutki zdrowotne odczuwali nie tylko sami Wietnamczycy. Poszkodowani byli także amerykańscy weterani wojenni, zwiększała się wśród nich zachorowalność na raka, chorowali na choroby skóry, choroby układu oddechowego. W największym stopniu skutki te odczuwali żołnierze i obsługa lotniska i maszyn których używano do oprysku. Dioksyny wykryto nawet we krwi żołnierza i mleku  karmiącej wietnamskiej kobiety.

Procesy o odszkodowania ze względu na skutki jakie wywołał „Agent Orange” toczyły  się od lat 80. Firmy które wyprodukowały „Agent Orange” wypłaciły, na mocy ugody sądowej, weteranom niemal 200 milionów dolarów odszkodowania, za skażenie swojego produktu dioksyną która wywołała u weteranów problemy ze zdrowiem.

Mieszkańcy Wietnamu nie doczekali się jednak żadnego zadośćuczynienia ze strony firm które produkowały herbicydy, ani także se strony władz USA, które to nigdy nie chciały przyznać że kalectwo, upośledzenia i inne uszczerbki na zdrowiu jakie spotkały Wietnamczyków mają bezpośredni związek z substancją której Amerykanie używali do defoliacji dżungli. Jedyne pieniądze jakie przekazał rząd USA to kilkanaście milionów dolarów na posprzątanie i wyczyszczenie z toksycznych pozostałości lotnisk z których startowały samoloty i śmigłowce opryskujące dżungle i pola. Poszkodowani Wietnamczycy pozywali firmy produkujące herbicydy, jednak bezskutecznie, ich skargi były oddalane jako bezpodstawne. Jedyną pomoc jaką uzyskali zwykli Wietnamczycy była ta od ich własnego rządu, który przeznaczył w 2008 roku ponad 40 milionów dolarów do podziału na 200 tysięcy osób.  Wietnamski Czerwony Krzyż wspomógł poszkodowanych kwotą ponad 20 milionów dolarów, podobną kwotę na ten cel przeznaczyły europejskie rządowe i pozarządowe organizacje, agendy Organizacji Narodów Zjednoczonych.

„Agent Orange” używano także w latach 60 w Korei wzdłuż strefy zdemilitaryzowanej. Według obliczeń na działanie toksyny zostało narażonych około 30 tysięcy Koreańczyków. W 1999 Koreańczycy pozywali firmy produkujące herbicydy, jednak w 2002 proces przegrali. Wygrali jednak w 2006 po apelacji, przedsiębiorstwa Dow Chemicals i Monsanto wypłaciły w sumie 62 miliony dolarów odszkodowania przeznaczonych dla ponad 6 tysięcy osób.

Historia związana z użyciem „Agent Orange” pokazuje jakie skutki może przynieść stosowanie broni chemicznej, nawet tej niestosowanej bezpośrednio przeciwko ludziom, mówi też że skutki bezpośrednie, na zdrowie i sprawność fizyczną człowieka, jakie niesie ze sobą wojna nie muszą kończyć się z wystrzeleniem ostatniego pocisku czy rozbrojeniem ostatniej miny, ale mogą dotykać nawet kilka pokoleń po wojnie.

Agent Orange - czym było?

Podczas wojny w Wietnamie, jednym z głównych czynników sprzyjających komunistycznym siłą z północy była dżungla. Gęsto zarośnięta dżungla nie pozwoliła armii Stanów Zjednoczonych i ich sojusznikom w pełni wykorzystać swojej przewagi technicznej. Naloty bombowe nie mogły być skuteczne kiedy wojska Północnego Wietnamu ukrywały się niewykryte w gęstej roślinności. Aby skuteczniej wykrywać ukryte w gąszczu dżungli oddziały nieprzyjaciela, Stany Zjednoczone zdecydowały się użyć tak zwanych tęczowych herbicydów. Używanym na największą skalę był „Agent Orange”, który swoją nazwę wziął od beczek w których był przechowywany, były one malowane w pomarańczowe paski.

„Agent Orange” miał na celu niszczenie roślinności, powodował on defoliację czyli opadanie liści i niszczenie roślin. Dzięki takim właściwościom tego środka, Amerykanie chcieli doprowadzić do niszczenia upraw we wsiach, w których to często wieśniacy wspierali schronieniem i żywnością partyzantów wietnamskich walczących przeciwko wojskom USA. Niszczenie upraw miało doprowadzić do braku żywności, z której to korzystali też partyzanci i przesiedlania się ludności ze wsi do miast, miast które kontrolowali Amerykanie. Taki skutek też opryskiwanie wywołało, po zakończeniu wojny populacja miejska potroiła się z 2,8 do 8 milionów w stosunku do tej sprzed wojny.

Migracja spowodowało także iż w największym mieście Wietnamu, Sajgonie 1,5 miliona ludzi mieszkało w slumsach. Drugim najważniejszym skutkiem z którego myślą używano broni chemicznej było pozbawianie drzew liści, powodowało to że partyzanci stawali się łatwiejszym celem, dla samolotów rozpoznawczych a w konsekwencji dla nalotów. Operacja podczas której używano tęczowych herbicydów nazywała się „Operation Ranch Hand” i trwała od 1961 do 1971 roku. W ciągu dziesięciu lat operacji zużyto ponad 75 milionów litrów herbicydów, spadły one nie tylko na Wietnam ale także na Laos i Kambodżę. W sumie opryskano prawie 20% zalesionych terenów Wietnamu. Jak się później okazało „Agent Orange” został skażony TCDD, jedną z najbardziej toksycznych dioksyn. Dioksyny to jedne z najbardziej toksycznych substancji uzyskanych w sposób sztuczny, dioksyn użyto także do otrucia byłego już prezydent Ukrainy, Wiktora Juszczenki.

Niestety za sprawą skażenia tych środków przez TCDD, skutki oprysków nie skończyły się w raz z końcem operacji „Ranch Hand” ani nawet z końcem wojny, skutki negatywne mają cały czas miejsce. Według wyliczeń Wietnamczyków na bezpośrednie działanie środka było wystawionych prawie 5 milionów ludzi, ponad 400 tysięcy zginęło lub zostało trwale okaleczonych. Jednak „Agent Orange” wywołał straszliwe skutki nie tylko na tych których oprysk dotknął w bezpośredni sposób czy też spożywali żywność lub wodę ze skażonych terenów. Wywoływał on także zaburzenia genetyczne przez co dzieci kobiet które w jakikolwiek sposób były narażone na działanie dioksyny znajdującej się w „Agent Orange”, rodziły się ze zdeformowanymi kończynami, zdeformowanymi twarzami, zaburzeniami psychiki i wieloma innymi problemami zdrowotnymi. Jako że zmiany te powodowane są przez schorzenia genetyczne, na podobne defekty cierpią także wnuki, które rodzą się właśnie teraz, kobiet które w czasie wojny były narażone na kontakt z toksyczną dioksyną. Najwięcej tragicznych skutków opryskiwanie bronią chemiczną miało miejsce wzdłuż gór Truong Son i przy granicy Wietnamu z Kambodżą. Na terenach gdzie istniały bazy wojsk USA i przetrzymywano herbicydy ziemia skażona jest do teraz, powoduje to dostawanie się dioksyn do roślin uprawnych i w efekcie skażeniu ulega cały łańcuch pokarmowy, powodując choroby skóry, raka płuc, krtani i prostaty.

Negatywne skutki zdrowotne odczuwali nie tylko sami Wietnamczycy. Poszkodowani byli także amerykańscy weterani wojenni, zwiększała się wśród nich zachorowalność na raka, chorowali na choroby skóry, choroby układu oddechowego. W największym stopniu skutki te odczuwali żołnierze i obsługa lotniska i maszyn których używano do oprysku. Dioksyny wykryto nawet we krwi żołnierza i mleku karmiącej wietnamskiej kobiety.

Procesy o odszkodowania ze względu na skutki jakie wywołał „Agent Orange” toczyły się od lat 80. Firmy które wyprodukowały „Agent Orange” wypłaciły, na mocy ugody sądowej, weteranom niemal 200 milionów dolarów odszkodowania, za skażenie swojego produktu dioksyną która wywołała u weteranów problemy ze zdrowiem.

Mieszkańcy Wietnamu nie doczekali się jednak żadnego zadośćuczynienia ze strony firm które produkowały herbicydy, ani także se strony władz USA, które to nigdy nie chciały przyznać że kalectwo, upośledzenia i inne uszczerbki na zdrowiu jakie spotkały Wietnamczyków mają bezpośredni związek z substancją której Amerykanie używali do defoliacji dżungli. Jedyne pieniądze jakie przekazał rząd USA to kilkanaście milionów dolarów na posprzątanie i wyczyszczenie z toksycznych pozostałości lotnisk z których startowały samoloty i śmigłowce opryskujące dżungle i pola. Poszkodowani Wietnamczycy pozywali firmy produkujące herbicydy, jednak bezskutecznie, ich skargi były oddalane jako bezpodstawne. Jedyną pomoc jaką uzyskali zwykli Wietnamczycy była ta od ich własnego rządu, który przeznaczył w 2008 roku ponad 40 milionów dolarów do podziału na 200 tysięcy osób. Wietnamski Czerwony Krzyż wspomógł poszkodowanych kwotą ponad 20 milionów dolarów, podobną kwotę na ten cel przeznaczyły europejskie rządowe i pozarządowe organizacje, agendy Organizacji Narodów Zjednoczonych.

„Agent Orange” używano także w latach 60 w Korei wzdłuż strefy zdemilitaryzowanej. Według obliczeń na działanie toksyny zostało narażonych około 30 tysięcy Koreańczyków. W 1999 Koreańczycy pozywali firmy produkujące herbicydy, jednak w 2002 proces przegrali. Wygrali jednak w 2006 po apelacji, przedsiębiorstwa Dow Chemicals i Monsanto wypłaciły w sumie 62 miliony dolarów odszkodowania przeznaczonych dla ponad 6 tysięcy osób.

Historia związana z użyciem „Agent Orange” pokazuje jakie skutki może przynieść stosowanie broni chemicznej, nawet tej niestosowanej bezpośrednio przeciwko ludziom, mówi też że skutki bezpośrednie, na zdrowie i sprawność fizyczną człowieka, jakie niesie ze sobą wojna nie muszą kończyć się z wystrzeleniem ostatniego pocisku czy rozbrojeniem ostatniej miny, ale mogą dotykać nawet kilka pokoleń po wojnie.

Pomożecie?

Podczas nocnego nurkowania z płaszczkami u wybrzeży wyspy Kona na Hawajach, nurkowie zostali poproszeni o pomoc... przez delfina. Okazało się że w ciele utknął mu haczyk, a spory kawałek żyłki oplątał się wokół płetwy. Jeden z nurków delikatnie wyjął haczyk z rany i uwolnił zwierzaka od żyłki krępującej mu ruchy.

Warsztaty kulinarne w Łodzi! – Warsztaty kulinarne „Kuchnia roślinna – prosta i tania”
Jeśli chcesz zdrowo się odżywiać, ale boisz się, że Cię na to nie stać,
jeśli chciał(a)byś spróbować weganizmu, ale boisz się, że to zbyt skomplikowane,
jeśli lubisz gotować proste i tanie dania,
jeśli chcesz się dobrze bawić i jednocześnie pomóc bezdomnym zwierzakom,
to te warsztaty są dla Ciebie.
Zapraszamy do wspólnego gotowania potraw wegańskich. Dowiecie się jak zastąpić w kuchni nabiał i jaja, jakie cuda można wyczarować ze strączków, kasz i warzyw. Będziemy mówić o tym, co warto włączyć do diety, by była zbilansowana i jak uniknąć rutyny na talerzu.
Kiedy? 30 marca o 12
Gdzie? W Niebostanie przy Piotrkowskiej 17, w bramie.
Za ile? 80 zł, 20% dochodu przeznaczymy na pomoc Fundacji Niechciane i Zapomniane SOS dla zwierząt.
Warsztaty poprowadzą:
Dominika Czapska de Repetto autorka bloga Smakoszki jaroszki. smakoszkijaroszki.blogspot.com
i
Klaudyna Andrijewska autorka bloga Veganism in progress veganisminprogress.blogspot.com
ZAPRASZAMY
Prosimy zgłaszać się na maila klaudyna_rosiak@wp.pl (wzięcie udziału w wydarzeniu na facebooku nie jest jednoznaczne z zapisaniem się na warsztaty)

Warsztaty kulinarne w Łodzi!

Warsztaty kulinarne „Kuchnia roślinna – prosta i tania”
Jeśli chcesz zdrowo się odżywiać, ale boisz się, że Cię na to nie stać,
jeśli chciał(a)byś spróbować weganizmu, ale boisz się, że to zbyt skomplikowane,
jeśli lubisz gotować proste i tanie dania,
jeśli chcesz się dobrze bawić i jednocześnie pomóc bezdomnym zwierzakom,
to te warsztaty są dla Ciebie.
Zapraszamy do wspólnego gotowania potraw wegańskich. Dowiecie się jak zastąpić w kuchni nabiał i jaja, jakie cuda można wyczarować ze strączków, kasz i warzyw. Będziemy mówić o tym, co warto włączyć do diety, by była zbilansowana i jak uniknąć rutyny na talerzu.
Kiedy? 30 marca o 12
Gdzie? W Niebostanie przy Piotrkowskiej 17, w bramie.
Za ile? 80 zł, 20% dochodu przeznaczymy na pomoc Fundacji Niechciane i Zapomniane SOS dla zwierząt.
Warsztaty poprowadzą:
Dominika Czapska de Repetto autorka bloga Smakoszki jaroszki. smakoszkijaroszki.blogspot.com
i
Klaudyna Andrijewska autorka bloga Veganism in progress veganisminprogress.blogspot.com
ZAPRASZAMY
Prosimy zgłaszać się na maila klaudyna_rosiak@wp.pl (wzięcie udziału w wydarzeniu na facebooku nie jest jednoznaczne z zapisaniem się na warsztaty)

Świna Raćka prosi o pomoc ! – Pomorska Fundacja Pies Szuka Domu ma pod swoją opieką kilkadziesiąt czworonogów. Są to psy, koty, konie, kozy i świnka. Wszystkie te zwierzęta znalazły u nas schronienie gdyż były niechciane, porzucone bądź przebywały wcześniej w niewłaściwych warunkach. Utrzymanie takiej ilości zwierząt nie jest łatwe, a każda pomoc jest na wagę złota. Wkładamy wiele pracy i serca aby nasi podopieczni mieli jak najlepsze warunki. Wiele zawdzięczamy naszym wolontariuszom, którzy nie rzadko odwiedzając naszych podopiecznych przyniosą dla nich jakiś prezent. 
W związku z tym, iż fundacja usytuowana jest w trudnym terenie zwracamy się z zapytaniem:
Może ktoś z was posiada niepotrzebne płyty chodnikowe, płyty yomb lub inne materiały, które mogłyby nam posłużyć do utwardzenia terenu. 
Za każdą pomoc w imieniu naszych podopiecznych będziemy bardzo wdzięczni. 

Kontakt: 
Pomorska Fundacja 
Pies Szuka Domu 
Karolina, tel. 606 635 019 
e-mail: Karolina@piesszukadomu.pl 

www.PiesSzukaDomu.pl

Świna Raćka prosi o pomoc !

Pomorska Fundacja Pies Szuka Domu ma pod swoją opieką kilkadziesiąt czworonogów. Są to psy, koty, konie, kozy i świnka. Wszystkie te zwierzęta znalazły u nas schronienie gdyż były niechciane, porzucone bądź przebywały wcześniej w niewłaściwych warunkach. Utrzymanie takiej ilości zwierząt nie jest łatwe, a każda pomoc jest na wagę złota. Wkładamy wiele pracy i serca aby nasi podopieczni mieli jak najlepsze warunki. Wiele zawdzięczamy naszym wolontariuszom, którzy nie rzadko odwiedzając naszych podopiecznych przyniosą dla nich jakiś prezent.
W związku z tym, iż fundacja usytuowana jest w trudnym terenie zwracamy się z zapytaniem:
Może ktoś z was posiada niepotrzebne płyty chodnikowe, płyty yomb lub inne materiały, które mogłyby nam posłużyć do utwardzenia terenu.
Za każdą pomoc w imieniu naszych podopiecznych będziemy bardzo wdzięczni.

Kontakt:
Pomorska Fundacja
Pies Szuka Domu
Karolina, tel. 606 635 019
e-mail: Karolina@piesszukadomu.pl

www.PiesSzukaDomu.pl

Prosimy o pomoc ! – Pomorska Fundacja Pies Szuka Domu ma pod swoją opieką kilkadziesiąt czworonogów. Są to psy, koty, konie, kozy i świnka. Wszystkie te zwierzęta znalazły u nas schronienie gdyż były niechciane, porzucone bądź przebywały wcześniej w niewłaściwych warunkach. Utrzymanie takiej ilości zwierząt nie jest łatwe, a każda pomoc jest na wagę złota. Wkładamy wiele pracy i serca aby nasi podopieczni mieli jak najlepsze warunki. Wiele zawdzięczamy naszym wolontariuszom, którzy nie rzadko odwiedzając naszych podopiecznych przyniosą dla nich jakiś prezent. 
W związku z tym, iż fundacja usytuowana jest w trudnym terenie zwracamy się z zapytaniem:
Może ktoś z was posiada niepotrzebne płyty chodnikowe, płyty yomb lub inne materiały, które mogłyby nam posłużyć do utwardzenia terenu. 
Za każdą pomoc w imieniu naszych podopiecznych będziemy bardzo wdzięczni. 

Kontakt: 
Pomorska Fundacja 
Pies Szuka Domu 
Karolina, tel. 606 635 019 
e-mail: Karolina@piesszukadomu.pl 

www.PiesSzukaDomu.pl

Prosimy o pomoc !

Pomorska Fundacja Pies Szuka Domu ma pod swoją opieką kilkadziesiąt czworonogów. Są to psy, koty, konie, kozy i świnka. Wszystkie te zwierzęta znalazły u nas schronienie gdyż były niechciane, porzucone bądź przebywały wcześniej w niewłaściwych warunkach. Utrzymanie takiej ilości zwierząt nie jest łatwe, a każda pomoc jest na wagę złota. Wkładamy wiele pracy i serca aby nasi podopieczni mieli jak najlepsze warunki. Wiele zawdzięczamy naszym wolontariuszom, którzy nie rzadko odwiedzając naszych podopiecznych przyniosą dla nich jakiś prezent.
W związku z tym, iż fundacja usytuowana jest w trudnym terenie zwracamy się z zapytaniem:
Może ktoś z was posiada niepotrzebne płyty chodnikowe, płyty yomb lub inne materiały, które mogłyby nam posłużyć do utwardzenia terenu.
Za każdą pomoc w imieniu naszych podopiecznych będziemy bardzo wdzięczni.

Kontakt:
Pomorska Fundacja
Pies Szuka Domu
Karolina, tel. 606 635 019
e-mail: Karolina@piesszukadomu.pl

www.PiesSzukaDomu.pl

Godzina Policyjna & Generacja Lunatyków " Totalna kontrola"

TOTALNA KONTROLA
1. CHCECIE NAS KONTROLOWAĆ I PODZIELIĆ NA RODZAJE
TRZYMACIE NA W GARŚCI, TO JEST CELOWE DZIAŁANIE
W POJEDYNKE NIC NIE ZNACZYCIE
ZMANIPULUJEMY TOBĄ I TWOIM ŻYCIEM
MAJĄ RACJĘ, JESTEŚMY SŁABI
KIEDYŚ W JEDNOŚCI SIŁA , TERAZ ZOSTALIŚMY SAMI
MIĘDZY NAMI NIE MA CHEMI JA TO WIDZĘ
CHCĘ JĄ PRZYWRÓCIĆ, WIĘC WYŁĄCZAM TELEWIZJĘ
NIE SŁUCHAĆ FAKTÓW I PANORAMY
REALNE ŻYCIE, NA KTÓRY MAŁY WPŁYW MAMY
OBSERWOWANY – ZNAJĄ MOJĘ PREFERENCJĘ
GDZIE JA PÓJDĘ – ZNAJĄ MOJĘ KONEKSJĘ
MOJĘ PROBLEMY MÓWIĄ, ŻE CHCĄ MI POMÓC
POD TYM PRETEKSTEM WEJDĄ DO MOJEGO DOMU
POWIEDZ KOMU UFAĆ – ZUFAJ SOBIE
DO GŁOWY CI NIE WEJDĄ – MYŚL I RÓB SWOJE

REF. TOTALNA KONTROLA – WIELKI BRAT WIDZI NAS
TOTALNA KONTROLA - ZDALNE STEROWANIE MAS
TOTALNA KONTROLA – CHCĄ NIENAWIŚCIĄ ZNISZCZYĆ NAS
TOTALNA KONTROLA – PRZEBUDZENIA NADSZEDŁ CZAS

2. PODZIAŁY POLITYCZNE , PODZIAŁY SPOŁECZNE
NIE WIEM, KTÓRE TAK NA PRAWDE SĄ NIEBEZPIECZNE
WALKA TRWA WIECZNIE – PATRZ ZA SIEBIE
MIASTO NIE ŚPI MIASTO OBSERWUJE CIEBIE
CHCECIE NAM ZAPEWNIĆ BEZPIECZEŃSTWO
OTACZACIE KAMERAMI CAŁE SPOŁECZEŃSTWO
KŁAMSTWEM JEST TO, ŻE NIE MOŻEMY
ŻYĆ GODNIE, W HARMONII , MIEĆ WSZYSTKO, CZEGO CHCEMY
ZABIERAM WAM I ODDAJE
PROSTE – NIC DLA WAS NIE ZOSTAJE
NA WYSOKOŚCI STAJE, ZADANIE ZAKOŃCZONE
ZOSTAWCIE TO SPOŁECZEŃSTWO ZMĘCZONE
LECZONE NA CHOROBĘ WOLNOŚĆ
EFEKTEM UBOCZNYM – DO ULEGŁOŚCI SKŁONNOŚĆ
MAŁA ZDOLNOŚĆ DO WŁASNEGO MYŚLENIA
POZWÓLCIE NAM ŻYĆ WEDŁUG WŁASNEGO SUMIENIA

REF.

Potrzebna pomoc – Azyl dla bezpańskich zwierząt Cichy Kąt mieszczący się w Tarnowskich górach, w swojej długiej historii udzielił pomocy setkom zwierząt. Mottem przewodnim jest tutaj zawsze pomoc, leczenie i przede wszystkim szukanie zwierzakom nowych opiekunów oraz domów. Bardzo często są to zwierzęta po ciężkich przejściach - bite, głodzone, zaniedbane, stare i niechciane, oraz ofiary wypadków komunikacyjnych. Ich byt w komercyjnych lub gminnych schroniskach nie byłby pewny, ich smutne życie miałoby najprawdopodobniej jeszcze smutniejszy finał. Jednak nie w tym azylu - tutaj nie zarabia się na zwierzakach, a wolontariusze, bo to oni głównie opiekują się zwierzętami, poświęcają swój czas, siły i miłość każdemu, spłacając tym samym chociaż część długu jaki człowiek zaczerpnął od natury. Dzięki temu azyl ma wysoki odsetek adopcji, a każde zwierzę jest w nim tak długo jak tylko jest to konieczne do znalezienia opiekuna. Tutaj nie usypia się, bo zwierzę jest nierentowne. To właśnie różni Cichy Kąt od masy innych ośrodków zajmujących się bezdomnością zwierząt - nie otrzymuje on żadnych środków za przyjęte ani utrzymywane zwierzęta od gmin. Wszystko co może zaoferować swoim podopiecznym pochodzi ze zbiórek publicznych, odpisów 1% i darów ludzi dobrej woli. Dzisiaj Cichy Kąt ma swoją wielką szansę, walcząc o wygraną w konkursie Krakvet. Szczegóły konkursu pod linkiem https://www.facebook.com/events/628913530492541/
Pozostaniemy niekomercyjni, bo to dobro zwierząt a nie pieniądz budował azyl, jednak prosimy o Waszą pomoc, bez której nasza działalność nie byłaby możliwa. Prosimy - oddajcie swoje głosy na Cichy Kąt i pomóżcie nam nadal robić to co kochamy najbardziej - ratować niechciane, ale wciąż żywe zwierzęta, zasługujące na godność i lepszy byt, którego tak wielu im odmawia.

Potrzebna pomoc

Azyl dla bezpańskich zwierząt Cichy Kąt mieszczący się w Tarnowskich górach, w swojej długiej historii udzielił pomocy setkom zwierząt. Mottem przewodnim jest tutaj zawsze pomoc, leczenie i przede wszystkim szukanie zwierzakom nowych opiekunów oraz domów. Bardzo często są to zwierzęta po ciężkich przejściach - bite, głodzone, zaniedbane, stare i niechciane, oraz ofiary wypadków komunikacyjnych. Ich byt w komercyjnych lub gminnych schroniskach nie byłby pewny, ich smutne życie miałoby najprawdopodobniej jeszcze smutniejszy finał. Jednak nie w tym azylu - tutaj nie zarabia się na zwierzakach, a wolontariusze, bo to oni głównie opiekują się zwierzętami, poświęcają swój czas, siły i miłość każdemu, spłacając tym samym chociaż część długu jaki człowiek zaczerpnął od natury. Dzięki temu azyl ma wysoki odsetek adopcji, a każde zwierzę jest w nim tak długo jak tylko jest to konieczne do znalezienia opiekuna. Tutaj nie usypia się, bo zwierzę jest nierentowne. To właśnie różni Cichy Kąt od masy innych ośrodków zajmujących się bezdomnością zwierząt - nie otrzymuje on żadnych środków za przyjęte ani utrzymywane zwierzęta od gmin. Wszystko co może zaoferować swoim podopiecznym pochodzi ze zbiórek publicznych, odpisów 1% i darów ludzi dobrej woli. Dzisiaj Cichy Kąt ma swoją wielką szansę, walcząc o wygraną w konkursie Krakvet. Szczegóły konkursu pod linkiem https://www.facebook.com/events/628913530492541/
Pozostaniemy niekomercyjni, bo to dobro zwierząt a nie pieniądz budował azyl, jednak prosimy o Waszą pomoc, bez której nasza działalność nie byłaby możliwa. Prosimy - oddajcie swoje głosy na Cichy Kąt i pomóżcie nam nadal robić to co kochamy najbardziej - ratować niechciane, ale wciąż żywe zwierzęta, zasługujące na godność i lepszy byt, którego tak wielu im odmawia.