Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 150 takich materiałów
Wynalazki, które wykorzystaliśmy przeciwko sobie – Niedługo ma nastąpić kolejny wielki krok w „podboju kosmosu” przez człowieka. Zgodnie z zapowiedziami Europejskiej Agencji Kosmicznej, projekt wysłania załogowej misja na Marsa, będącej częścią programu Aurora, ma zostać wprowadzony w życie w roku 2030.
W swoim dążeniu do poszerzania terytorium zapominamy jednak o tym jakim typem pasożyta jesteśmy i że z każdego wielkiego wynalazku potrafimy dość szybko zrobić broń, którą następnie strzelamy sobie w kolano. 


Cyklon B

Opracowany przez laureata Nagrody Nobla, Fritza Habera, Cyklon B służyć miał jako środek do dezynfekcji. Doskonale też sprawdzał się w formie substancji odwszawiającej ubrania.
Kiedy okazało się, że z czterokilogramowej, taniej jak barszcz, porcji Cyklonu B można stworzyć gaz zabijający nawet do tysiąca osób, środek ten trafił do niemieckich obozów śmierci i stosowany był do eksterminowania ludzi w komorach gazowych.


Czynnik pomarańczowy

Arthur Galston był amerykańskim biotechnologiem, który po wielu latach swojej pracy, stworzył substancję przyspieszającą wzrost i kwitnięcie soi. Dzięki temu można by było sadzić tę bogatą w białko roślinę, na terenach gdzie sezon uprawny trwa krócej.
Kiedy okazało się, że substancja jest jednak silnie trująca zarówno dla roślin, jak i dla zwierząt, wynalazkiem zainteresowała się armia USA. W efekcie 77 milionów litrów preparatu rozpylonych zostało nad Wietnamem. W wyniku jego działania życie straciło do 400 000 osób. Innymi efektami były silne mutacje rodzących się później dzieci. Pod koniec XX wieku wytaczano procesy m.in. firmie Monsanto (tak, tą od niesławnego GMO), która ów środek produkowała.


Dynamit

Wynalazca Alfred Nobel zastrzegł sobie dokładnie 355 patentów. Wśród nich znalazł się dynamit, czyli krzemionka nasączona niewielka ilością nitrogliceryny. Plastyczną masę można było umieszczać w skalnych szczelinach i wysadzać za pomocą specjalnych detonatorów. Miało to usprawnić i przyspieszyć pracę górników. 
 
Jak można było się spodziewać, materiał wybuchowy znalazł uznanie nie tylko wśród górników. Dynamit poszedł w kamasze. Niestety, słabo sprawdzał się na polu bitwy. Próby wystrzelenia ładunku w kierunku wroga bardzo często kończyły się przedwczesną eksplozją... Za to świetnie sprawdził się w rękach anarchistów, bolszewików i grup terrorystycznych np. w 1881 roku rosyjscy rewolucjoniści wysadzili w powietrze samego cara Aleksandra II.
 

Sarin

Dr. Gerhard Schrader był niemieckim chemikiem, który pracował nad substancją owadobójczą. Naukowiec miał nadzieję stworzyć środek, który można będzie rozpylić nad uprawami regularnie niszczonymi przez szkodniki. Schrader uważał, że taki wynalazek mógłby być olbrzymim krokiem w walce z głodem na świecie

W 1939 roku, doktor całkiem przypadkiem, pracując nad substancją owadobójczą na zlecenie pewnego koncernu chemicznego, stworzył sarin - silnie toksyczny związek, który w minimalnych nawet ilościach jest w stanie błyskawicznie uśmiercić człowieka. Wprawdzie substancja dość szybko trafiła pod skrzydła armii, jednak w praktyce została ona wykorzystana dopiero pod koniec ubiegłego wieku. W 1988 podczas ataku przeprowadzonego przez Irak na kurdyjskie miasto Halabdża, mieszanka gazowa, w skład której wszedł sarin, zabiła ok. 5000 osób. Substancja ta została również rozpylona w tokijskim metrze w 1995 roku przez członków sekty Najwyższa Prawda.

 
Trotyl

Joseph Wilbrand (kolejny Niemiec, który chciał dobrze, ale niestety, jego intencje nie sprawdziły się w praktyce) był chemikiem, który w połowie XIX wieku odkrył trotyl - związek chemiczny, który bardzo ładnie farbował bawełnę oraz jedwab na kolor żółty... Komercyjnego sukcesu wynalazek ten jednak nie odniósł. Aż do momentu, w którym na jaw wyszły wybuchowe właściwości trotylu.

Od pierwszych lat XX wieku trotyl został zaadoptowany przez światowe armie i w wielu krajach stosowany jest do dzisiaj. Służył jako wypełnienie do pocisków i min. Zawrotną karierę zrobił na bitewnych polach podczas obu wojen światowych.

 
Broń maszynowa

Wbrew temu co może się wydawać, wynalazek Johna Gatlinga miał, na swój sposób, całkiem humanitarne podwaliny (podobnie jak skonstruowana jakiś czas wcześniej gilotyna...). Otóż twórca pierwszej broni maszynowej zauważył, że dzięki zastosowaniu w bitwie szybkostrzelnego działa można będzie zmniejszyć ilość żołnierzy - wszakże jedna taka maszyna może zastąpić stu żywych strzelców! 

Broń Johna Gatlinga świetnie sprawdziła się podczas „poszerzania” wpływów kolonialnych. Za pomocą takiego oręża wyrżnięto w pień spore oddziały, uzbrojonych w prymitywną broń, wojowników z plemienia Zulu i Matabele. Gęstymi seriami oberwali też Beduini. Zachwyceni skutecznością karabinów Rosjanie, zakupili ok. 400 takich urządzeń. Przydała im się do zmasakrowania kawalerii podbijanego właśnie Turkmenistanu. Tymczasem w 1882 roku brytyjska marynarka wodna siekała gradem pocisków w Egipcjan z Aleksandrii.
 

Synteza jądrowa

Kiedy australijski fizyk - Mark Oliphant odkrył właściwości reagujących ze sobą cząsteczek wodoru, jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że właśnie tworzy nową zabawkę, która nigdy nie powinna trafić w ręce ludzi. Obserwując fuzję jądrową, Oliphant doszedł do wniosku, że ma do czynienia z energią, która prawdopodobnie „zasila słońce”. Zastosowanie takiego wynalazku mogło wprowadzić ludzkość w całkiem nowy rozdział w ich dziejach. Gdybyśmy tylko nie byli tak bardzo autodestrukcyjni.

Dziesięć lat później amerykański naukowiec - Edward Teller wykorzystał to wielkie odkrycie do zbudowania bomby wodorowej. Oliphant nigdy nawet nie pomyślał o tym, że ktoś będzie na tyle szalony i coś takiego stworzy...
 

 
Telewizja

Miało być tak pięknie - ludzie mieli otworzyć się na nowe medium łączącym w sobie dźwięk i obraz. Informacje miały do nas docierać szybciej niż kiedykolwiek, a programy telewizyjne, w myśl zasady „bawiąc - uczyć”, miały przynosić same korzyści zarówno dorosłym, jak i najmłodszym użytkownikom...
 
Polityczna propaganda, brak obiektywizmu, przekazy podprogowe, pranie mózgu reklamami, "Rozmowy w Toku", nachalny product placement i wszechobecne promowanie papkowatej, bezwartościowej rozrywki... Jeśli kiedykolwiek przedstawiciele jakiejś obcej cywilizacji przypadkiem „złapią” nadawane przez nas sygnały to mocno się zdziwią. Nie daj Boże, aby akurat była to japońska stacja TV w momencie największej oglądalności!.


Może więc lepiej, abyśmy nie rozprzestrzeniali ludzkiej zarazy po kosmosie – dla dobra innych istot żywych, lepiej abyśmy pozostali na Ziemi i kontynuowali sianie chaosu i zniszczenia na naszym podwórku.

Wynalazki, które wykorzystaliśmy przeciwko sobie

Niedługo ma nastąpić kolejny wielki krok w „podboju kosmosu” przez człowieka. Zgodnie z zapowiedziami Europejskiej Agencji Kosmicznej, projekt wysłania załogowej misja na Marsa, będącej częścią programu Aurora, ma zostać wprowadzony w życie w roku 2030.
W swoim dążeniu do poszerzania terytorium zapominamy jednak o tym jakim typem pasożyta jesteśmy i że z każdego wielkiego wynalazku potrafimy dość szybko zrobić broń, którą następnie strzelamy sobie w kolano.


Cyklon B

Opracowany przez laureata Nagrody Nobla, Fritza Habera, Cyklon B służyć miał jako środek do dezynfekcji. Doskonale też sprawdzał się w formie substancji odwszawiającej ubrania.
Kiedy okazało się, że z czterokilogramowej, taniej jak barszcz, porcji Cyklonu B można stworzyć gaz zabijający nawet do tysiąca osób, środek ten trafił do niemieckich obozów śmierci i stosowany był do eksterminowania ludzi w komorach gazowych.


Czynnik pomarańczowy

Arthur Galston był amerykańskim biotechnologiem, który po wielu latach swojej pracy, stworzył substancję przyspieszającą wzrost i kwitnięcie soi. Dzięki temu można by było sadzić tę bogatą w białko roślinę, na terenach gdzie sezon uprawny trwa krócej.
Kiedy okazało się, że substancja jest jednak silnie trująca zarówno dla roślin, jak i dla zwierząt, wynalazkiem zainteresowała się armia USA. W efekcie 77 milionów litrów preparatu rozpylonych zostało nad Wietnamem. W wyniku jego działania życie straciło do 400 000 osób. Innymi efektami były silne mutacje rodzących się później dzieci. Pod koniec XX wieku wytaczano procesy m.in. firmie Monsanto (tak, tą od niesławnego GMO), która ów środek produkowała.


Dynamit

Wynalazca Alfred Nobel zastrzegł sobie dokładnie 355 patentów. Wśród nich znalazł się dynamit, czyli krzemionka nasączona niewielka ilością nitrogliceryny. Plastyczną masę można było umieszczać w skalnych szczelinach i wysadzać za pomocą specjalnych detonatorów. Miało to usprawnić i przyspieszyć pracę górników.

Jak można było się spodziewać, materiał wybuchowy znalazł uznanie nie tylko wśród górników. Dynamit poszedł w kamasze. Niestety, słabo sprawdzał się na polu bitwy. Próby wystrzelenia ładunku w kierunku wroga bardzo często kończyły się przedwczesną eksplozją... Za to świetnie sprawdził się w rękach anarchistów, bolszewików i grup terrorystycznych np. w 1881 roku rosyjscy rewolucjoniści wysadzili w powietrze samego cara Aleksandra II.


Sarin

Dr. Gerhard Schrader był niemieckim chemikiem, który pracował nad substancją owadobójczą. Naukowiec miał nadzieję stworzyć środek, który można będzie rozpylić nad uprawami regularnie niszczonymi przez szkodniki. Schrader uważał, że taki wynalazek mógłby być olbrzymim krokiem w walce z głodem na świecie

W 1939 roku, doktor całkiem przypadkiem, pracując nad substancją owadobójczą na zlecenie pewnego koncernu chemicznego, stworzył sarin - silnie toksyczny związek, który w minimalnych nawet ilościach jest w stanie błyskawicznie uśmiercić człowieka. Wprawdzie substancja dość szybko trafiła pod skrzydła armii, jednak w praktyce została ona wykorzystana dopiero pod koniec ubiegłego wieku. W 1988 podczas ataku przeprowadzonego przez Irak na kurdyjskie miasto Halabdża, mieszanka gazowa, w skład której wszedł sarin, zabiła ok. 5000 osób. Substancja ta została również rozpylona w tokijskim metrze w 1995 roku przez członków sekty Najwyższa Prawda.


Trotyl

Joseph Wilbrand (kolejny Niemiec, który chciał dobrze, ale niestety, jego intencje nie sprawdziły się w praktyce) był chemikiem, który w połowie XIX wieku odkrył trotyl - związek chemiczny, który bardzo ładnie farbował bawełnę oraz jedwab na kolor żółty... Komercyjnego sukcesu wynalazek ten jednak nie odniósł. Aż do momentu, w którym na jaw wyszły wybuchowe właściwości trotylu.

Od pierwszych lat XX wieku trotyl został zaadoptowany przez światowe armie i w wielu krajach stosowany jest do dzisiaj. Służył jako wypełnienie do pocisków i min. Zawrotną karierę zrobił na bitewnych polach podczas obu wojen światowych.


Broń maszynowa

Wbrew temu co może się wydawać, wynalazek Johna Gatlinga miał, na swój sposób, całkiem humanitarne podwaliny (podobnie jak skonstruowana jakiś czas wcześniej gilotyna...). Otóż twórca pierwszej broni maszynowej zauważył, że dzięki zastosowaniu w bitwie szybkostrzelnego działa można będzie zmniejszyć ilość żołnierzy - wszakże jedna taka maszyna może zastąpić stu żywych strzelców!

Broń Johna Gatlinga świetnie sprawdziła się podczas „poszerzania” wpływów kolonialnych. Za pomocą takiego oręża wyrżnięto w pień spore oddziały, uzbrojonych w prymitywną broń, wojowników z plemienia Zulu i Matabele. Gęstymi seriami oberwali też Beduini. Zachwyceni skutecznością karabinów Rosjanie, zakupili ok. 400 takich urządzeń. Przydała im się do zmasakrowania kawalerii podbijanego właśnie Turkmenistanu. Tymczasem w 1882 roku brytyjska marynarka wodna siekała gradem pocisków w Egipcjan z Aleksandrii.


Synteza jądrowa

Kiedy australijski fizyk - Mark Oliphant odkrył właściwości reagujących ze sobą cząsteczek wodoru, jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że właśnie tworzy nową zabawkę, która nigdy nie powinna trafić w ręce ludzi. Obserwując fuzję jądrową, Oliphant doszedł do wniosku, że ma do czynienia z energią, która prawdopodobnie „zasila słońce”. Zastosowanie takiego wynalazku mogło wprowadzić ludzkość w całkiem nowy rozdział w ich dziejach. Gdybyśmy tylko nie byli tak bardzo autodestrukcyjni.

Dziesięć lat później amerykański naukowiec - Edward Teller wykorzystał to wielkie odkrycie do zbudowania bomby wodorowej. Oliphant nigdy nawet nie pomyślał o tym, że ktoś będzie na tyle szalony i coś takiego stworzy...



Telewizja

Miało być tak pięknie - ludzie mieli otworzyć się na nowe medium łączącym w sobie dźwięk i obraz. Informacje miały do nas docierać szybciej niż kiedykolwiek, a programy telewizyjne, w myśl zasady „bawiąc - uczyć”, miały przynosić same korzyści zarówno dorosłym, jak i najmłodszym użytkownikom...

Polityczna propaganda, brak obiektywizmu, przekazy podprogowe, pranie mózgu reklamami, "Rozmowy w Toku", nachalny product placement i wszechobecne promowanie papkowatej, bezwartościowej rozrywki... Jeśli kiedykolwiek przedstawiciele jakiejś obcej cywilizacji przypadkiem „złapią” nadawane przez nas sygnały to mocno się zdziwią. Nie daj Boże, aby akurat była to japońska stacja TV w momencie największej oglądalności!.


Może więc lepiej, abyśmy nie rozprzestrzeniali ludzkiej zarazy po kosmosie – dla dobra innych istot żywych, lepiej abyśmy pozostali na Ziemi i kontynuowali sianie chaosu i zniszczenia na naszym podwórku.

To ma sens,

Ale przeraża mnie, że może być prawdą.

7 powodów, dla których stewia jest lepsza niż cukier – Stewia: 7 razy lepsza od cukru!

Jeżeli masz cukrzycę, nadwagę, nadciśnienie, nietolerancję glukozy lub po prostu chcesz zachować zdrowie, zainteresuj się stewią. Z pewnością już i tak coś wiesz na jej temat, ale jeśli nie, to koniecznie przeczytaj ten artykuł.

Stewia to naturalna substancja słodząca pochodząca z rośliny Stevia rebaudiana, od wieków spożywanej przez paragwajskich i brazylijskich Indian ze szczepu Guarani. Jednakże roślina ta, nazywana przez Indian Guarani ka'a he'ê (słodkie zioło) została opisana dopiero pod koniec XIXwieku przez szwajcarskiego botanika, który prowadził badania w Ameryce Południowej.

Japończycy rozpoczęli jej uprawę na początku lat 70. XX wieku, mając na celu zastąpienie nią słodzików. Obecnie stewię uprawia się i spożywa w wielu krajach Azji (Chinach, Korei, Tajlandii, Malezji i na Tajwanie), w Izraelu oraz Ameryce Południowej (w Argentynie, Brazylii i Paragwaju).

Niestety przez wiele lat w Europie stewia była zakazana. Głównym powodem było przypuszczenie, że ma ona negatywny wpływ na reprodukcję i może być przyczyną powstawania nowotworów. Rzeczywiście, Indianie uważali, że podawana w dużych dawkach stewia jest środkiem poronnym. Jednakże po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich danych dotyczących jej działania Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała w 2006 r., że stewiozydy nie wpływają negatywnie na reprodukcję i nie są kancerogenne.

To jednak wcale nie powstrzymało władz europejskich od zakazania konsumpcji liści stewii – ani w formie proszku ani żadnej innej.

We Francji w 2009 roku – dzięki silnemu lobby „bio” – wydano tymczasowe, dwuletnie zezwolenie na sprzedaż stewii, a właściwie wyciągu ze stewii, rebaudiozydu A (RebA) w stężeniu co najmniej 97%.

Natomiast w całej Unii Europejskiej, w tym również w Polsce, stewia jako środek spożywczy została dopuszczona do obrotu dopiero w listopadzie 2011 r.!

Obecnie w Polsce są już w sprzedaży różne produkty ze stewii – to naprawdę wspaniałe! Stewia różni się od cukru pod wieloma względami, tak więc zarówno cukrzycy, jak i osoby zdrowe mogą jednak preferować sacharozę (czyli zwykły cukier).

1. Stewia ma silne działanie

Liście stewii są około 40 razy słodsze od cukru, a otrzymywany z nich proszek – około 300 razy słodszy! Oznacza to, że 3,5 g wyciągu ze stewii może posłodzić więcej potraw niż... kilo cukru! Do przygotowywania słodkich potraw wystarczy więc odrobina stewii. Ponieważ można przechowywać ją nawet do pięciu lat, ta inwestycja na pewno się opłaci.

2. Stewia nie zawiera kalorii

Rafinowany cukier sprawia, że przybieramy na wadze. Sacharoza zawiera 400 kcal w 100 g i znajduje się w tak wielu produktach spożywczych, że unikanie jej to praca na pełen etat. W rezultacie ponad 60% mężczyzn i ponad 50% kobiet w Polsce cierpi na otyłość lub ma nadwagę, w tym 20% dzieci, ponieważ to one od najmłodszych lat narażone są na przyjmowanie dużej ilości rafinowanego cukru2.

Ta niepokojąca liczba osób otyłych i z nadwagą jest trzykrotnie większa niż trzydzieści lat temu. Na szczęście stewia nie zawiera ani jednej kalorii. Nie jest to produkt dietetyczny, jednakże jego zalety są oczywiste.

3. Stewia hamuje łaknienie

Jak wszyscy wiemy, od cukru można się uzależnić. Czym więcej go jemy, tym bardziej mamy na niego ochotę. Sztuczne słodziki takie jak aspartam nie zawierają co prawda kalorii, ale nie zmniejszają apetytu na słodycze. Ponadto coraz więcej konsumentów skarży się na działania niepożądane, takie jak bóle głowy czy bóle brzucha. Stewia natomiast hamuje łaknienie i apetyt na słodycze. W Japonii spożywa się ją na ogromną skalę (40% rynku substancji słodzących) i przez ostatnie 40 lat nie zgłaszano związanych z nią działań niepożądanych.

4. Stewia nie niszczy zębów

Po zjedzeniu cukru na zębach tworzy się płytka bakteryjna, która powoduje powstawanie kamienia, a w konsekwencji – próchnicy. Do produkcji gum do żucia i past do zębów stosuje się „alkohole cukrowe” (nazywane także cukrolami) takie jak sorbitol, erytrytol oraz ksylitol, ponieważ bakterie znajdujące się w jamie ustnej nie potrafią poddać ich fermentacji, dzięki czemu nie przyklejają się do zębów.

Cukrole mają jednak swoje wady: zawierają sporo kalorii, a niektóre z nich mają wysoki indeks glikemiczny, co jest szkodliwe dla cukrzyków. U osób wrażliwych mogą powodować wzdęcia i gazy. Stewia ma te same zalety, co cukrole... i żadnych wad!

5. Stewia to doskonały wybór dla cukrzyków

Cukier jest nieodpowiedni dla cukrzyków, ponieważ ma wysoką zawartość węglowodanów – w przypadku białego rafinowanego cukru jest to aż 99%. Aby dowiedzieć się, które produkty są najmniej odpowiednie dla cukrzyków i których muszą oni unikać, można posłużyć się przydatnym narzędziem: indeksem glikemicznym (zwanym także wskaźnikiem glikemicznym).

Nie będę omawiał szczegółów obliczania tego wskaźnika. Wystarczy pamiętać, że żywność o indeksie glikemicznym (IG) poniżej 50 jest uznawana za względnie dobrą dla cukrzyków. Im niższy IG, tym lepiej. Dla przykładu, jabłko ma IG równy 39 (chociaż może on się różnić w zależności od gatunku jabłek). IG frytek to 95. IG cukru – 80. Stewia natomiast ma IG równy 0 (tak, tak – zero). Jest więc ona idealnym produktem pozwalającym na kontrolę glikemii (stężenia glukozy we krwi) bez konieczności rezygnowania ze słodkości.

6. Stewia reguluje ciśnienie krwi

Południowoamerykańscy Indianie od pokoleń stosują stewię do słodzenia mate – rodzaju herbaty ziołowej. Oprócz wykorzystywania jej jako substancji słodzącej, stosują ją także jako środek obniżający ciśnienie krwi. Lekarze w Ameryce Południowej przepisują leki zawierające stewię pacjentom cierpiącym na nadciśnienie.

W Chinach przeprowadzono dwa badania kliniczne, oba wysokiej jakości i o długim czasie trwania (rok i dwa lata), które potwierdziły zalety stewii (przy przyjmowaniu 750 mg oraz 1500 mg stewiozydów dziennie) jako środka obniżającego lekkie i średnie nadciśnienie (obniżenie ciśnienie o około 7%)3. Zakrojone na szeroką skalę badania wykazały także, że stewia nie wpływa na obniżenie ciśnienia krwi zdrowych osób.

7. Stewia pomaga w walce z kandydozą

Candida albicans to drożdżak, który znajduje się w naszych jelitach – i u zdrowych osób nie powoduje żadnych objawów. Jednakże u niektórych ludzi drożdżak może gwałtownie się rozrosnąć, powodując infekcję zwaną kandydozą, która objawia się biegunką, nudnościami i wymiotami. Głównym powodem powstawania kandydozy jest fermentacja cukru w jelitach. Dlatego też podstawowym sposobem zwalczania kandydozy jest zmniejszenie ilości sacharozy spożywanej przez chorego. W takiej sytuacji zastąpienie cukru stewią nie powinno mieć żadnych konsekwencji. Należy oczywiście skonsultować się z lekarzem przed zmianą diety i rozpoczęciem stosowania czystego wyciągu ze stewii. Niektóre z firm dodają do swoich produktów maltodekstrynę lub inulinę, których należy unikać przy skłonności do kandydozy.
Podsumowanie

Jeżeli jesteś przyzwyczajony do cukru, smak stewii, podobny do lukrecji, może Cię zaskoczyć i będziesz pewnie potrzebować nieco czasu, aby do niego przywyknąć. Jednakże zalety stewii rekompensują wszelkie niedogodności.

Zdrowia życzę i smacznego!

Jean-Marc Dupuis

7 powodów, dla których stewia jest lepsza niż cukier

Stewia: 7 razy lepsza od cukru!

Jeżeli masz cukrzycę, nadwagę, nadciśnienie, nietolerancję glukozy lub po prostu chcesz zachować zdrowie, zainteresuj się stewią. Z pewnością już i tak coś wiesz na jej temat, ale jeśli nie, to koniecznie przeczytaj ten artykuł.

Stewia to naturalna substancja słodząca pochodząca z rośliny Stevia rebaudiana, od wieków spożywanej przez paragwajskich i brazylijskich Indian ze szczepu Guarani. Jednakże roślina ta, nazywana przez Indian Guarani ka'a he'ê (słodkie zioło) została opisana dopiero pod koniec XIXwieku przez szwajcarskiego botanika, który prowadził badania w Ameryce Południowej.

Japończycy rozpoczęli jej uprawę na początku lat 70. XX wieku, mając na celu zastąpienie nią słodzików. Obecnie stewię uprawia się i spożywa w wielu krajach Azji (Chinach, Korei, Tajlandii, Malezji i na Tajwanie), w Izraelu oraz Ameryce Południowej (w Argentynie, Brazylii i Paragwaju).

Niestety przez wiele lat w Europie stewia była zakazana. Głównym powodem było przypuszczenie, że ma ona negatywny wpływ na reprodukcję i może być przyczyną powstawania nowotworów. Rzeczywiście, Indianie uważali, że podawana w dużych dawkach stewia jest środkiem poronnym. Jednakże po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich danych dotyczących jej działania Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała w 2006 r., że stewiozydy nie wpływają negatywnie na reprodukcję i nie są kancerogenne.

To jednak wcale nie powstrzymało władz europejskich od zakazania konsumpcji liści stewii – ani w formie proszku ani żadnej innej.

We Francji w 2009 roku – dzięki silnemu lobby „bio” – wydano tymczasowe, dwuletnie zezwolenie na sprzedaż stewii, a właściwie wyciągu ze stewii, rebaudiozydu A (RebA) w stężeniu co najmniej 97%.

Natomiast w całej Unii Europejskiej, w tym również w Polsce, stewia jako środek spożywczy została dopuszczona do obrotu dopiero w listopadzie 2011 r.!

Obecnie w Polsce są już w sprzedaży różne produkty ze stewii – to naprawdę wspaniałe! Stewia różni się od cukru pod wieloma względami, tak więc zarówno cukrzycy, jak i osoby zdrowe mogą jednak preferować sacharozę (czyli zwykły cukier).

1. Stewia ma silne działanie

Liście stewii są około 40 razy słodsze od cukru, a otrzymywany z nich proszek – około 300 razy słodszy! Oznacza to, że 3,5 g wyciągu ze stewii może posłodzić więcej potraw niż... kilo cukru! Do przygotowywania słodkich potraw wystarczy więc odrobina stewii. Ponieważ można przechowywać ją nawet do pięciu lat, ta inwestycja na pewno się opłaci.

2. Stewia nie zawiera kalorii

Rafinowany cukier sprawia, że przybieramy na wadze. Sacharoza zawiera 400 kcal w 100 g i znajduje się w tak wielu produktach spożywczych, że unikanie jej to praca na pełen etat. W rezultacie ponad 60% mężczyzn i ponad 50% kobiet w Polsce cierpi na otyłość lub ma nadwagę, w tym 20% dzieci, ponieważ to one od najmłodszych lat narażone są na przyjmowanie dużej ilości rafinowanego cukru2.

Ta niepokojąca liczba osób otyłych i z nadwagą jest trzykrotnie większa niż trzydzieści lat temu. Na szczęście stewia nie zawiera ani jednej kalorii. Nie jest to produkt dietetyczny, jednakże jego zalety są oczywiste.

3. Stewia hamuje łaknienie

Jak wszyscy wiemy, od cukru można się uzależnić. Czym więcej go jemy, tym bardziej mamy na niego ochotę. Sztuczne słodziki takie jak aspartam nie zawierają co prawda kalorii, ale nie zmniejszają apetytu na słodycze. Ponadto coraz więcej konsumentów skarży się na działania niepożądane, takie jak bóle głowy czy bóle brzucha. Stewia natomiast hamuje łaknienie i apetyt na słodycze. W Japonii spożywa się ją na ogromną skalę (40% rynku substancji słodzących) i przez ostatnie 40 lat nie zgłaszano związanych z nią działań niepożądanych.

4. Stewia nie niszczy zębów

Po zjedzeniu cukru na zębach tworzy się płytka bakteryjna, która powoduje powstawanie kamienia, a w konsekwencji – próchnicy. Do produkcji gum do żucia i past do zębów stosuje się „alkohole cukrowe” (nazywane także cukrolami) takie jak sorbitol, erytrytol oraz ksylitol, ponieważ bakterie znajdujące się w jamie ustnej nie potrafią poddać ich fermentacji, dzięki czemu nie przyklejają się do zębów.

Cukrole mają jednak swoje wady: zawierają sporo kalorii, a niektóre z nich mają wysoki indeks glikemiczny, co jest szkodliwe dla cukrzyków. U osób wrażliwych mogą powodować wzdęcia i gazy. Stewia ma te same zalety, co cukrole... i żadnych wad!

5. Stewia to doskonały wybór dla cukrzyków

Cukier jest nieodpowiedni dla cukrzyków, ponieważ ma wysoką zawartość węglowodanów – w przypadku białego rafinowanego cukru jest to aż 99%. Aby dowiedzieć się, które produkty są najmniej odpowiednie dla cukrzyków i których muszą oni unikać, można posłużyć się przydatnym narzędziem: indeksem glikemicznym (zwanym także wskaźnikiem glikemicznym).

Nie będę omawiał szczegółów obliczania tego wskaźnika. Wystarczy pamiętać, że żywność o indeksie glikemicznym (IG) poniżej 50 jest uznawana za względnie dobrą dla cukrzyków. Im niższy IG, tym lepiej. Dla przykładu, jabłko ma IG równy 39 (chociaż może on się różnić w zależności od gatunku jabłek). IG frytek to 95. IG cukru – 80. Stewia natomiast ma IG równy 0 (tak, tak – zero). Jest więc ona idealnym produktem pozwalającym na kontrolę glikemii (stężenia glukozy we krwi) bez konieczności rezygnowania ze słodkości.

6. Stewia reguluje ciśnienie krwi

Południowoamerykańscy Indianie od pokoleń stosują stewię do słodzenia mate – rodzaju herbaty ziołowej. Oprócz wykorzystywania jej jako substancji słodzącej, stosują ją także jako środek obniżający ciśnienie krwi. Lekarze w Ameryce Południowej przepisują leki zawierające stewię pacjentom cierpiącym na nadciśnienie.

W Chinach przeprowadzono dwa badania kliniczne, oba wysokiej jakości i o długim czasie trwania (rok i dwa lata), które potwierdziły zalety stewii (przy przyjmowaniu 750 mg oraz 1500 mg stewiozydów dziennie) jako środka obniżającego lekkie i średnie nadciśnienie (obniżenie ciśnienie o około 7%)3. Zakrojone na szeroką skalę badania wykazały także, że stewia nie wpływa na obniżenie ciśnienia krwi zdrowych osób.

7. Stewia pomaga w walce z kandydozą

Candida albicans to drożdżak, który znajduje się w naszych jelitach – i u zdrowych osób nie powoduje żadnych objawów. Jednakże u niektórych ludzi drożdżak może gwałtownie się rozrosnąć, powodując infekcję zwaną kandydozą, która objawia się biegunką, nudnościami i wymiotami. Głównym powodem powstawania kandydozy jest fermentacja cukru w jelitach. Dlatego też podstawowym sposobem zwalczania kandydozy jest zmniejszenie ilości sacharozy spożywanej przez chorego. W takiej sytuacji zastąpienie cukru stewią nie powinno mieć żadnych konsekwencji. Należy oczywiście skonsultować się z lekarzem przed zmianą diety i rozpoczęciem stosowania czystego wyciągu ze stewii. Niektóre z firm dodają do swoich produktów maltodekstrynę lub inulinę, których należy unikać przy skłonności do kandydozy.
Podsumowanie

Jeżeli jesteś przyzwyczajony do cukru, smak stewii, podobny do lukrecji, może Cię zaskoczyć i będziesz pewnie potrzebować nieco czasu, aby do niego przywyknąć. Jednakże zalety stewii rekompensują wszelkie niedogodności.

Zdrowia życzę i smacznego!

Jean-Marc Dupuis