Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 12 takich materiałów

Życie stewardes w późnych latach 50.

709714841620581952642005.jpeg

Pierwsza stewardesa w historii to Ellen Church, która była jednocześnie pilotem i pielęgniarką. W 1930 wprowadziła pomysł by na pokład samolotów zatrudnić kobiety mogące zastąpić pilotów w wykonywaniu obowiązków stewardów.

Czytaj dalej →


Używki, których całkiem legalnie spróbujesz w Peru

Peru to kraj, który co roku odwiedzany jest przez niezliczone rzesze turystów. Większość z nich niezbyt wiele wie o tym kraju, poza faktem, że to tam jest Machu Picchu - najlepsze miejsce do cyknięcia sobie malowniczej samojebki z lamą w tle.

Czytaj dalej →


Timothy Leary - najniebezpieczniejszy obywatel USA

Lata 60. ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych to moment, w którym wielu młodych ludzi postanowiło zarzucić konwenanse, skupić się na rozwoju duchowym, udekorować swe ciała kwiatkami i głosić pokój. Dużą rolę w tym okresie odgrywały substancje psychoaktywne, z LSD na czele. Wielu historyków tego kolorowego okresu, uważa, że ruchy hippisowskie nigdy by nie powstały gdyby nie działalność pewnego uduchowionego profesora z Harvardu. Oto Timothy Leary.

Czytaj dalej →


Palenie marihuany nie powoduje raka płuc – Zgodnie z najnowszymi badaniami palona marihuana nie zwiększa ryzyka na rozwój raka płuc nawet u częstych użytkowników.

Amerykańscy naukowcy nie kryli zdziwienia, ich ustalenia przedstawiono na konferencji American Thoracic Society w San Diego. Spodziewano się, że badania wykażą, że konopie wpływają na ryzyko zachorowania na raka płuc co najmniej tak samo jak tytoń.

Wcześniejsze badania jasno wykazywały, że marihuana w porównaniu do tytoniu zawiera o około 50% większe ilości substancji chemicznych mogących mieć związek z występowaniem nowotworów płuc – stwierdził Donald Tashkin z University of California w Los Angeles. W dodatku palacze marihuany, zaciągają się głębiej i trzymają dym w płucach nawet do czterech razy dłużej, niż konsumenci tytoniu.

Pomimo tego badania przeprowadzone na próbie 2000 osób mających zróżnicowane nawyki związane z paleniem nie wykazały, by konsumpcja spalanej marihuany zwiększała ryzyko zachorowania na raka płuc, szyi i głowy.

Dr Tashkin spekuluje, że THC, składnik aktywny dymu marihuany, może zachęcać komórki do starzenia się, przez co obumierają wcześniej, a zatem mniej prawdopodobne jest ich przejść transformacji nowotworowej. Niektóre wcześniejsze badania wykazywały, że THC pobudza apoptozę (samoczynne obumieranie) komórek w już istniejących guzach nowotworowych.

Mimo uspokajających wyników dr Tashkin nie zachęca ludzi do palenia jointów. „Nie chciałbym pozytywnie oceniać żadnych substancji pochodzących z dymu. Są bowiem przesłanki, aby sądzić, że palona marihuana może przyczyniać się do innych dolegliwości płuc, takich jak zapalenie oskrzeli i infekcje dróg oddechowych.” – powiedział w wywiadzie dla Bloomberg News.

Palenie marihuany nie powoduje raka płuc

Zgodnie z najnowszymi badaniami palona marihuana nie zwiększa ryzyka na rozwój raka płuc nawet u częstych użytkowników.

Amerykańscy naukowcy nie kryli zdziwienia, ich ustalenia przedstawiono na konferencji American Thoracic Society w San Diego. Spodziewano się, że badania wykażą, że konopie wpływają na ryzyko zachorowania na raka płuc co najmniej tak samo jak tytoń.

Wcześniejsze badania jasno wykazywały, że marihuana w porównaniu do tytoniu zawiera o około 50% większe ilości substancji chemicznych mogących mieć związek z występowaniem nowotworów płuc – stwierdził Donald Tashkin z University of California w Los Angeles. W dodatku palacze marihuany, zaciągają się głębiej i trzymają dym w płucach nawet do czterech razy dłużej, niż konsumenci tytoniu.

Pomimo tego badania przeprowadzone na próbie 2000 osób mających zróżnicowane nawyki związane z paleniem nie wykazały, by konsumpcja spalanej marihuany zwiększała ryzyko zachorowania na raka płuc, szyi i głowy.

Dr Tashkin spekuluje, że THC, składnik aktywny dymu marihuany, może zachęcać komórki do starzenia się, przez co obumierają wcześniej, a zatem mniej prawdopodobne jest ich przejść transformacji nowotworowej. Niektóre wcześniejsze badania wykazywały, że THC pobudza apoptozę (samoczynne obumieranie) komórek w już istniejących guzach nowotworowych.

Mimo uspokajających wyników dr Tashkin nie zachęca ludzi do palenia jointów. „Nie chciałbym pozytywnie oceniać żadnych substancji pochodzących z dymu. Są bowiem przesłanki, aby sądzić, że palona marihuana może przyczyniać się do innych dolegliwości płuc, takich jak zapalenie oskrzeli i infekcje dróg oddechowych.” – powiedział w wywiadzie dla Bloomberg News.

Czemu właściwie narkotyki są nielegalne?

Dragi towarzyszyły nam od zawsze i właściwie to nikomu nigdy nie przeszkadzały. Co więcej - niekiedy miały bardzo ważne miejsce w naszej kulturze i dość mocno wpłynęły na kształtowanie się filozofii, religii, a nawet medycyny. Ba, według pewnej teorii takie na przykład psylocybinowe grzybki wpłynęły na uformowanie się języka mówionego... Co zatem się stało, że w momencie kiedy osiągnęliśmy wysoki poziom rozwoju, znienacka poczuliśmy tak duży wstręt do „narkotyków”?

Czytaj dalej →


10 najgłupszych cytatów o marihuanie.

Nienaturalne orgie, komunistyczni dilerzy i palenie jako wybuch nuklearny...

O marihuanie wygłoszono mnóstwo głupich opinii, ale te wydają mi się najbardziej idiotyczne:
„Nienaturalne orgie! Dzikie prywatki! Uwolnione namiętności!” (slogany z amerykańskiej kampanii, 1935 rok).
Ta przymiarka do hasła, które miałoby odwodzić ludzi od palenia marihuany dziś działałaby jako świetna reklama. Oglądanie edukacyjnych amerykańskich filmów z tamtego okresu stało się zresztą ulubioną rozrywką marihuanistów.

Czytaj dalej →


Ratujmy Konie z Morskiego Oka. – Na największej polskiej autostradzie turystycznej, czyli drodze do Morskiego Oka codziennie rozgrywa się dramat dziesiątek koni, które muszą ciągnąć wozy z ceprami. Te są przeładowane i przemęczone, przez co kilka z nich padło na trasie, a dziesiątki trafiają do rzeźni, jako nieprzydatne w biznesie. Ale fiakrzy nie zwracają na to uwagi, bo na nowego konia są w stanie zarobić w ciągu kilku dni. Dla nich koń to narzędzie, nie żywe zwierzę.

Z kolejnych prywatnych busików (10 zł za kilkunastokilometrową trasę - zdzierstwo) wylegają tłumy turystów, którzy mają tego dnia jeden cel: zobaczyć Morskie Oko. Pogoda taka, że można tylko zacytować "Hydrozagadkę" i stwierdzić, że "żar leje się z nieba". Dlatego nie wszyscy pokonają na własnych nogach 10 km (tylko!) dzielące ich od osiągnięcia celu. 

Zaraz za bramą ustawia się monumentalna kolejka chętnych "na koniki", czyli chcących pokonać trasę wozem ciągniętym przez parę koni. Nie odstrasza ich nawet cena - 40 złotych od osoby w jedną stronę, bez jakichkolwiek ulg, np. dla dzieci. Fiakrzy (górale powożący wozami) podjeżdżają tylko i popędzają ceprów, by szybciej wsiadali. Potem tylko kasują za bilet i można jechać.

Ale jeden z nich miał tego poranka pecha - zaparkował wóz na środku drogi i odszedł na chwilę, a z góry nadjechała właśnie Straż Tatrzańskiego Parku Narodowego. Góral musiał wylegitymować się licencją i paszportami koni, co chwilę trwało. Zniecierpliwieni turyści zaczęli strofować strażników. - No, ładnie nas tutaj witacie - komentowała siedząca wygodnie w wozie kobieta. - Zostawcie tego biednego pana w spokoju. Czego od niego chcecie? - pytała inna. 

Po kilku minutach strażnicy dali woźnicy ostrzeżenie i pozwolili jechać dalej. Ale ta krótka scenka pokazuje jaka jest opinia turystów o fiakrach. Są przekonani, że ci jowialni panowie, którzy noszą dziwne spodnie i śmiesznie gadają, nie mogą zrobić biednym koniom nic złego. Ci ludzie nawet nie wiedzą, w jak głębokim błędzie są.  

Postawę turystów (bo górale są nieprzejednani) próbuje zmienić akcja "Ratujmy konie". Fundacja Viva! i Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami chcą ukazać prawdę o życiu (i często śmierci) zwierząt dostarczających uciechy turystom. Dlatego w Zakopanym pojawiły się bilboardy ze zdjęciem jednego z koni, który padł na trasie. 

Poza tym w internecie można znaleźć masę informacji pokazujących ciężki los koni. Między innymi ekspertyzę, według której konie muszą ciągnąć ciężar odpowiadający 1,5-1,7 normy. Według tych wyliczeń na wozie powinno być nie więcej niż 7 osób, a nie 15, na ile obecnie pozwala regulamin. 

To obciążenie powoduje, że wiele koni, które zaczynają słabnąć, pada z przemęczenia na trasie lub zostaje oddane do rzeźni. I o ile to pierwsze turyści widzą i fiakrzy nie są w stanie ukryć tej tragedii, to o oddawaniu koni na rzeź niemal nikt nie wie. Ale tatrzański oddział TOZ przeanalizował co stało się z końmi, które woziły turystów w zeszłym sezonie. Dane są zatrważające - 3 padły z wycieńczenia na trasie, aż 44 oddano do rzeźni po zaledwie kilku miesiącach pracy. 

Po części to wynik tego, że do pracy nad Morskim Okiem kupuje się za młode konie. - Fiakrzy najczęściej kupują 3-4-letnie konie, a minimalny wiek to 5 lat - dopiero wtedy taki koń jest dojrzały - wyjaśnia Beata Czerska, prezes Tatrzańskiego TOZ. - To tak, jakby zatrudniać dzieci w fabryce. Przez to po 2-3 sezonach udział młodych koni w danym roczniku spada z 22 proc. do około 3 proc. Reszta pada lub zostaje oddana do rzeźni. Ale nie ma się co dziwić, skoro fiakrzy każdego dnia zarabiają na nowego konia. Dzisiaj dla nich to nie członek rodziny, ale narzędzie - przekonuje.

Aktywiści z organizacji chroniących zwierzęta zarzucają władzom Tatrzańskiego Parku Narodowego, że trzymają stronę fiakrów, zamiast chronić zwierzęta. - Większą uwagę zwracają na to, czy fiakrzy mają tradycyjny strój, niż czy zwierzęta nie są zamęczone - mówi Beata Czerska. - Park jest otwarty na każde rozwiązanie, bo zależy nam na dobru zwierząt - przekonuje Szymon Ziobrowski z TPN. - Ale by stwierdzić jak powinno to wyglądać, potrzebne są obiektywne badania naukowe, a nie stawianie billboardów - dodaje. 

Wyjaśnia, że strażnicy kontrolują na bieżąco przestrzeganie regulaminu, jednak nie są w stanie ocenić kondycji koni ponieważ nie są specjalistami w tym zakresie. - Lekarz weterynarii bada zwierzęta przed każdym sezonem. Poza tym jeśli pojawiają się informację od turystów, że jakiś koń kuleje albo jest z nim coś nie tak, to również wzywamy lekarza. Ale problem najczęściej jest taki, że turyści nie podają nam numeru licencji i nazwiska wozaka, które są na tabliczce na wozie. A bez tych danych nie jesteśmy w stanie znaleźć takiego konia - przekonuje przedstawiciel TPN. 

Bez konkretnych powodów upadają też plany zwiększenia kontroli nad wozakami. - Planowano kontrole w stajniach, ale problem jest taki, że to prywatna własność fiakrów i bez przesłanek nie możemy ich tak po prostu kontrolować. Oni pewnie zgodziliby się na to, ale bez takiej atmosfery sensacji, której zdają się szukać organizacje - relacjonuje. Podobnie było z pomysłem zakupu termometru i urządzenia do pomiaru wilgotności powietrza. Zakup ten zakwestionowały organizacje zajmujące się ochroną zwierząt. 

Szymon Ziobrowski wierzy w zdrowy rozsądek fiakrów. - To ich praca, a za konie płacą po kilkanaście tysięcy złotych. Nie sądzę, żeby świadomie pozwalali na to, żeby koniom stała się krzywda - wyjaśnia. 

Innego zdania są przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Średnio konie żyją około 30 lat, i to takie, które pracują normalnie w polu. A te z Morskiego Oka średnio w wieku 10 lat trafiają do rzeźni, bo fiakrzy mówią, że się "rozleniwiły". A one są po prostu przeforsowane - wyjaśnia Beata Czerska. 

Oznaki takiego przemęczenia najlepiej widać w takie dni jak ten, w którym byłem nad Morskim Okiem - było ponad 35 stopni Celsjusza w cieniu. Konie pocą się wtedy tak jak ludzie, ale w przeciwieństwie do nas nie mogą wyciągnąć butelki wody z plecaka - są zdane na łaskę fiakrów. - Panie, to zdrowy koń, on nie potrzebuje pić. Jakby miał cukrzycę, to by pił, ale tak nie chce - przekonuje mnie jeden z wozaków. - Ja też dzisiaj nie wypiłem jeszcze ani szklanki herbaty. Koń też nie potrzebuje - dodaje. 

Pytam, czy zwierzętom nie szkodzi upał. - One najbardziej lubią w takiej pogodzie. Tak pędzą, że aż je muszę hamować. Najgorzej to jak jest mgła i nie wiedzą, gdzie iść. A tak, mają jasno, ciepło, skóra im się wygrzeje na tym słoneczku i idą jak złoto - śmieje się góral. Jego kolega z postoju przekonuje, że pocenie się koni to nic nadzwyczajnego i na pewno nie szkodzi ono zwierzętom. 

Ale inne zdanie na ten temat ma część lekarzy. Bo chociaż pocenie rzeczywiście chroni przed przegrzaniem, to powoduje utratę wody i elektrolitów. I o ile ten pierwszy brak można łatwo uzupełnić, to z drugim tak nie jest. A to bardzo negatywnie odbija się na zdrowiu zwierząt, przede wszystkim powodując problemy z sercem. Ale aby obraz umęczonych koni nie psuł samopoczucia turystów, fiakrzy po każdym kursie wycierają spocone konie - wyglądają, jakby dopiero zaczęły pracę.

Nieco więcej światła na kondycję koni będą mogły rzucić badania, jakie zarządzono na 13 sierpnia. Beata Czerska liczy, że uda się sprawdzić krew i parametry życiowe około 100 spośród 300 koni pracujących na drodze do Morskiego Oka. 

Fiakrzy podchodzą do takich badań niechętnie, bo tracą cenny czas. Ale przede wszystkim dlatego, że poprzednie badania (prowadzone na dużo mniejszą skalę) nie wypadły dla wozaków pomyślnie. - W 2009 roku około 20 proc. koni miało bardzo złe wyniki. A badanie przeprowadzał lekarz, który prowadzi też organizowane przez fiakrów szkolenia. Nie chcę zarzucać stronniczości, ale uważam, że to nie jest dobry zbieg okoliczności - mówi szefowa Tatrzańskiego TOZ. 

Ale nawet jeśli okaże się, że któryś z wozaków traktuje swoje konie źle, nadal będzie mógł wozić turystów. - Oni działają na podstawie umów cywilnoprawnych z Parkiem, które są podpisane do końca roku. Więc do tego czasu na pewno nic się nie zmieni - ubolewa Beata Czerska. Być może dlatego władze TPN ignorują liczne zgłoszenia nieprawidłowości, takich jak wyprzedzanie się przez fiakrów (niezwykle forsujące dla konia) czy ciągnięcie sań po asfalcie. 

Ale podobnie zachowują się turyści. - Pan zobaczy jakie te konie są silne, jakie duże - przekonuje para młodych ludzi, którzy właśnie wysiedli z wozu. - Przecież kiedyś one musiały pracować w polu, teraz idą tu sobie i ciągną wóz, to chyba nic im się nie stanie - dodają. Podobnie sądzą inni. - No na pewno takiemu koniowi łatwiej wejść pod górę niż mnie - ocenia kobieta w średnim wieku. - One są przystosowane do takiej drogi, pracują tu pewnie od lat - mówi. 

Idąc pieszo szlakiem do Morskiego Oka można jednak usłyszeć zupełnie przeciwne opinie. - Jak można tak zamęczać te konie, one powinny ciągnąć małe bryczki, a nie te wielkie wozy - postuluje para młodych ludzi z dzieckiem. Kiedy wóz pełen turystów przejeżdżał obok, ich synek krzyknął "Niech pan nie męczy tych koni". - Słyszał, tato? Słyszał? - dopytuje ojca. - Te koniki mają ciężko, nie powinno tak być - wyjaśnia mi. 

Są i tacy wozacy, którzy o swoje konie dają jak należy. - Koń jak człowiek, chce mu się pić w upale - wyjaśni mi wozak, który zatrzymał się przy wodopoju w połowie trasy. - Zatrzymuję się za każdym kursem. Jeden i drugi wypijają za każdym razem po dwa wiadra. Dzięki temu się nie odwodnią - dodaje. Kiedy odjeżdża, za chwilę na horyzoncie pojawia się kolejny wóz. Ale ten już się nie zatrzymuje. Tak jak następny, i jeszcze kolejny. 

Jak widać wśród fiakrów są ludzie rozsądni, ale i tacy, którzy nie mają pojęcia o potrzebach zwierząt. Jednak dopóki turyści będą będą ustawiać się w kilometrowych kolejkach do przejażdżki wozem, nic się nie zmieni. Dlatego akcja Ratujmy Konie z Morskiego Oka skupia się głównie na edukowaniu turystów. Jak widać, na razie ta praca u podstaw idzie bardzo opornie. 

https://www.facebook.com/RatujmyKonieZMorskiegoOka?fref=ts

Ratujmy Konie z Morskiego Oka.

Na największej polskiej autostradzie turystycznej, czyli drodze do Morskiego Oka codziennie rozgrywa się dramat dziesiątek koni, które muszą ciągnąć wozy z ceprami. Te są przeładowane i przemęczone, przez co kilka z nich padło na trasie, a dziesiątki trafiają do rzeźni, jako nieprzydatne w biznesie. Ale fiakrzy nie zwracają na to uwagi, bo na nowego konia są w stanie zarobić w ciągu kilku dni. Dla nich koń to narzędzie, nie żywe zwierzę.

Z kolejnych prywatnych busików (10 zł za kilkunastokilometrową trasę - zdzierstwo) wylegają tłumy turystów, którzy mają tego dnia jeden cel: zobaczyć Morskie Oko. Pogoda taka, że można tylko zacytować "Hydrozagadkę" i stwierdzić, że "żar leje się z nieba". Dlatego nie wszyscy pokonają na własnych nogach 10 km (tylko!) dzielące ich od osiągnięcia celu.

Zaraz za bramą ustawia się monumentalna kolejka chętnych "na koniki", czyli chcących pokonać trasę wozem ciągniętym przez parę koni. Nie odstrasza ich nawet cena - 40 złotych od osoby w jedną stronę, bez jakichkolwiek ulg, np. dla dzieci. Fiakrzy (górale powożący wozami) podjeżdżają tylko i popędzają ceprów, by szybciej wsiadali. Potem tylko kasują za bilet i można jechać.

Ale jeden z nich miał tego poranka pecha - zaparkował wóz na środku drogi i odszedł na chwilę, a z góry nadjechała właśnie Straż Tatrzańskiego Parku Narodowego. Góral musiał wylegitymować się licencją i paszportami koni, co chwilę trwało. Zniecierpliwieni turyści zaczęli strofować strażników. - No, ładnie nas tutaj witacie - komentowała siedząca wygodnie w wozie kobieta. - Zostawcie tego biednego pana w spokoju. Czego od niego chcecie? - pytała inna.

Po kilku minutach strażnicy dali woźnicy ostrzeżenie i pozwolili jechać dalej. Ale ta krótka scenka pokazuje jaka jest opinia turystów o fiakrach. Są przekonani, że ci jowialni panowie, którzy noszą dziwne spodnie i śmiesznie gadają, nie mogą zrobić biednym koniom nic złego. Ci ludzie nawet nie wiedzą, w jak głębokim błędzie są.

Postawę turystów (bo górale są nieprzejednani) próbuje zmienić akcja "Ratujmy konie". Fundacja Viva! i Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami chcą ukazać prawdę o życiu (i często śmierci) zwierząt dostarczających uciechy turystom. Dlatego w Zakopanym pojawiły się bilboardy ze zdjęciem jednego z koni, który padł na trasie.

Poza tym w internecie można znaleźć masę informacji pokazujących ciężki los koni. Między innymi ekspertyzę, według której konie muszą ciągnąć ciężar odpowiadający 1,5-1,7 normy. Według tych wyliczeń na wozie powinno być nie więcej niż 7 osób, a nie 15, na ile obecnie pozwala regulamin.

To obciążenie powoduje, że wiele koni, które zaczynają słabnąć, pada z przemęczenia na trasie lub zostaje oddane do rzeźni. I o ile to pierwsze turyści widzą i fiakrzy nie są w stanie ukryć tej tragedii, to o oddawaniu koni na rzeź niemal nikt nie wie. Ale tatrzański oddział TOZ przeanalizował co stało się z końmi, które woziły turystów w zeszłym sezonie. Dane są zatrważające - 3 padły z wycieńczenia na trasie, aż 44 oddano do rzeźni po zaledwie kilku miesiącach pracy.

Po części to wynik tego, że do pracy nad Morskim Okiem kupuje się za młode konie. - Fiakrzy najczęściej kupują 3-4-letnie konie, a minimalny wiek to 5 lat - dopiero wtedy taki koń jest dojrzały - wyjaśnia Beata Czerska, prezes Tatrzańskiego TOZ. - To tak, jakby zatrudniać dzieci w fabryce. Przez to po 2-3 sezonach udział młodych koni w danym roczniku spada z 22 proc. do około 3 proc. Reszta pada lub zostaje oddana do rzeźni. Ale nie ma się co dziwić, skoro fiakrzy każdego dnia zarabiają na nowego konia. Dzisiaj dla nich to nie członek rodziny, ale narzędzie - przekonuje.

Aktywiści z organizacji chroniących zwierzęta zarzucają władzom Tatrzańskiego Parku Narodowego, że trzymają stronę fiakrów, zamiast chronić zwierzęta. - Większą uwagę zwracają na to, czy fiakrzy mają tradycyjny strój, niż czy zwierzęta nie są zamęczone - mówi Beata Czerska. - Park jest otwarty na każde rozwiązanie, bo zależy nam na dobru zwierząt - przekonuje Szymon Ziobrowski z TPN. - Ale by stwierdzić jak powinno to wyglądać, potrzebne są obiektywne badania naukowe, a nie stawianie billboardów - dodaje.

Wyjaśnia, że strażnicy kontrolują na bieżąco przestrzeganie regulaminu, jednak nie są w stanie ocenić kondycji koni ponieważ nie są specjalistami w tym zakresie. - Lekarz weterynarii bada zwierzęta przed każdym sezonem. Poza tym jeśli pojawiają się informację od turystów, że jakiś koń kuleje albo jest z nim coś nie tak, to również wzywamy lekarza. Ale problem najczęściej jest taki, że turyści nie podają nam numeru licencji i nazwiska wozaka, które są na tabliczce na wozie. A bez tych danych nie jesteśmy w stanie znaleźć takiego konia - przekonuje przedstawiciel TPN.

Bez konkretnych powodów upadają też plany zwiększenia kontroli nad wozakami. - Planowano kontrole w stajniach, ale problem jest taki, że to prywatna własność fiakrów i bez przesłanek nie możemy ich tak po prostu kontrolować. Oni pewnie zgodziliby się na to, ale bez takiej atmosfery sensacji, której zdają się szukać organizacje - relacjonuje. Podobnie było z pomysłem zakupu termometru i urządzenia do pomiaru wilgotności powietrza. Zakup ten zakwestionowały organizacje zajmujące się ochroną zwierząt.

Szymon Ziobrowski wierzy w zdrowy rozsądek fiakrów. - To ich praca, a za konie płacą po kilkanaście tysięcy złotych. Nie sądzę, żeby świadomie pozwalali na to, żeby koniom stała się krzywda - wyjaśnia.

Innego zdania są przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Średnio konie żyją około 30 lat, i to takie, które pracują normalnie w polu. A te z Morskiego Oka średnio w wieku 10 lat trafiają do rzeźni, bo fiakrzy mówią, że się "rozleniwiły". A one są po prostu przeforsowane - wyjaśnia Beata Czerska.

Oznaki takiego przemęczenia najlepiej widać w takie dni jak ten, w którym byłem nad Morskim Okiem - było ponad 35 stopni Celsjusza w cieniu. Konie pocą się wtedy tak jak ludzie, ale w przeciwieństwie do nas nie mogą wyciągnąć butelki wody z plecaka - są zdane na łaskę fiakrów. - Panie, to zdrowy koń, on nie potrzebuje pić. Jakby miał cukrzycę, to by pił, ale tak nie chce - przekonuje mnie jeden z wozaków. - Ja też dzisiaj nie wypiłem jeszcze ani szklanki herbaty. Koń też nie potrzebuje - dodaje.

Pytam, czy zwierzętom nie szkodzi upał. - One najbardziej lubią w takiej pogodzie. Tak pędzą, że aż je muszę hamować. Najgorzej to jak jest mgła i nie wiedzą, gdzie iść. A tak, mają jasno, ciepło, skóra im się wygrzeje na tym słoneczku i idą jak złoto - śmieje się góral. Jego kolega z postoju przekonuje, że pocenie się koni to nic nadzwyczajnego i na pewno nie szkodzi ono zwierzętom.

Ale inne zdanie na ten temat ma część lekarzy. Bo chociaż pocenie rzeczywiście chroni przed przegrzaniem, to powoduje utratę wody i elektrolitów. I o ile ten pierwszy brak można łatwo uzupełnić, to z drugim tak nie jest. A to bardzo negatywnie odbija się na zdrowiu zwierząt, przede wszystkim powodując problemy z sercem. Ale aby obraz umęczonych koni nie psuł samopoczucia turystów, fiakrzy po każdym kursie wycierają spocone konie - wyglądają, jakby dopiero zaczęły pracę.

Nieco więcej światła na kondycję koni będą mogły rzucić badania, jakie zarządzono na 13 sierpnia. Beata Czerska liczy, że uda się sprawdzić krew i parametry życiowe około 100 spośród 300 koni pracujących na drodze do Morskiego Oka.

Fiakrzy podchodzą do takich badań niechętnie, bo tracą cenny czas. Ale przede wszystkim dlatego, że poprzednie badania (prowadzone na dużo mniejszą skalę) nie wypadły dla wozaków pomyślnie. - W 2009 roku około 20 proc. koni miało bardzo złe wyniki. A badanie przeprowadzał lekarz, który prowadzi też organizowane przez fiakrów szkolenia. Nie chcę zarzucać stronniczości, ale uważam, że to nie jest dobry zbieg okoliczności - mówi szefowa Tatrzańskiego TOZ.

Ale nawet jeśli okaże się, że któryś z wozaków traktuje swoje konie źle, nadal będzie mógł wozić turystów. - Oni działają na podstawie umów cywilnoprawnych z Parkiem, które są podpisane do końca roku. Więc do tego czasu na pewno nic się nie zmieni - ubolewa Beata Czerska. Być może dlatego władze TPN ignorują liczne zgłoszenia nieprawidłowości, takich jak wyprzedzanie się przez fiakrów (niezwykle forsujące dla konia) czy ciągnięcie sań po asfalcie.

Ale podobnie zachowują się turyści. - Pan zobaczy jakie te konie są silne, jakie duże - przekonuje para młodych ludzi, którzy właśnie wysiedli z wozu. - Przecież kiedyś one musiały pracować w polu, teraz idą tu sobie i ciągną wóz, to chyba nic im się nie stanie - dodają. Podobnie sądzą inni. - No na pewno takiemu koniowi łatwiej wejść pod górę niż mnie - ocenia kobieta w średnim wieku. - One są przystosowane do takiej drogi, pracują tu pewnie od lat - mówi.

Idąc pieszo szlakiem do Morskiego Oka można jednak usłyszeć zupełnie przeciwne opinie. - Jak można tak zamęczać te konie, one powinny ciągnąć małe bryczki, a nie te wielkie wozy - postuluje para młodych ludzi z dzieckiem. Kiedy wóz pełen turystów przejeżdżał obok, ich synek krzyknął "Niech pan nie męczy tych koni". - Słyszał, tato? Słyszał? - dopytuje ojca. - Te koniki mają ciężko, nie powinno tak być - wyjaśnia mi.

Są i tacy wozacy, którzy o swoje konie dają jak należy. - Koń jak człowiek, chce mu się pić w upale - wyjaśni mi wozak, który zatrzymał się przy wodopoju w połowie trasy. - Zatrzymuję się za każdym kursem. Jeden i drugi wypijają za każdym razem po dwa wiadra. Dzięki temu się nie odwodnią - dodaje. Kiedy odjeżdża, za chwilę na horyzoncie pojawia się kolejny wóz. Ale ten już się nie zatrzymuje. Tak jak następny, i jeszcze kolejny.

Jak widać wśród fiakrów są ludzie rozsądni, ale i tacy, którzy nie mają pojęcia o potrzebach zwierząt. Jednak dopóki turyści będą będą ustawiać się w kilometrowych kolejkach do przejażdżki wozem, nic się nie zmieni. Dlatego akcja Ratujmy Konie z Morskiego Oka skupia się głównie na edukowaniu turystów. Jak widać, na razie ta praca u podstaw idzie bardzo opornie.

https://www.facebook.com/RatujmyKonieZMorskiegoOka?fref=ts

Plan Dnia Szczęśliwego Człowieka – Budzisz się, otwierasz oczy, zaczyna się nowy dzień. Przed sobą masz 24 h – to bardzo dużo. Jak je wykorzystasz? Oto taktyka na zaliczenie dnia do udanych krok po kroku. Zacznij od stworzenia intencji, a potem?

1. Pobudka: stwórz intencję na dzień 

Zanim otworzysz oczy, wypowiedz życzenie na rozpoczynającą się dobę – pisze „elitedaily.com”. Możesz to zrobić w myślach. Czego sobie życzysz na dziś? Jak chciałbyś się dzisiaj czuć? Psychologiczne modele społeczno- poznawcze, dowodzą, że wyklarowana intencja znacznie zwiększa szansę urzeczywistnienia działania, a osoby, które mają cel częściej osiągają to, czego pragną. W Procesualnym Modelu Działań Zdrowotnych, który odnosi się m. in. do przestrzegania zdrowej diety czy aktywności fizycznej, intencja jest jednym z ważniejszych elementów fazy motywacyjnej. W uproszczeniu: stworzenie życzenia zwiększy twoją motywację. Odstąp od długoterminowych założeń: formułuj każdego dnia 24 – godzinne cele. Metodą małych kroków, przenosząc kamyk po kamyku jesteś w stanie przenieść górę, czego nigdy nie udałoby się zrobić na raz. Przykładowe intencje: dziś chcę pośmiać się z członkami rodziny, zdrowo się odżywiać, skończyć ważny projekt. Im bardziej sprecyzowane cele, tym większa szansa, że je zrealizujesz. Będziesz świadom, czego chcesz, do czego dążysz.

2. Wyobraź sobie w obrazach, co chcesz, żeby się działo
Jeszcze zanim wstaniesz, stwórz jak najwięcej obrazów w głowie dotyczących dopiero rozpoczynającego się dnia. Wyobraź sobie, że wszystko, czego sobie życzyłeś już się wydarzyło. Jak było? Pomyśl o tym, jak wykonujesz czynności, które zaplanowałeś. Zobacz np., jak siedzicie z rodziną wieczorem razem na kanapie, przytulacie się do siebie, robicie głupie miny, śmiejecie się, dzieci wchodzą ci na kolana. Albo jak przygotowujesz parującą, aromatyczną zupę na obiad lub siedząc za biurkiem, wypijasz intensywnie pomarańczowy sok marchwiowy. Zaangażuj jak najwięcej zmysłów. Co dokładnie widzisz w swojej wizji: jakie są tego kolory, kształty, jaki zapach czujesz? Słyszysz śmiech dziecka, a może błogą ciszę? Jakie to uczucie, gdy materiał ubrań, które masz na sobie dotyka twojej skóry? Jakie emocje to wszystko w tobie powoduje? Mózg nie rozróżnia wyobrażonych odczuć od rzeczywistości, więc dobierz wrażenia według potrzeb. Nastrój się więc na dobre fale. A teraz pora wstać.

3. Zrób plan i działaj

Od samego wyobrażania nie dzieją się działania. Weź odpowiedzialność za swoje marzenia. Nikt za ciebie nie zorganizuje dnia, które chciałbyś przeżyć: ani partner, ani rodzic, ani terapeuta czy coach. Żeby mieć to, czego chcesz, musisz po to sięgnąć. Czyli: włożyć wysiłek w  realizację celu. Po to masz te 24 h. Marzysz o własnym blogu? Żeby się urzeczywistnił, musisz go założyć. Chcesz lepiej się odżywiać? Nie stanie się to od czytania o dietach, przegryzając ciasto czekoladowe. Podstawą zmiany jest działanie. Twoje działanie. Dziś to zawsze najlepszy moment na pierwszy krok. Jutro najlepiej się nadaje na kroki kolejne.
Potrzebny może być ci plan. Weź kartkę, wypisz, co chcesz zrobić, jakie kroki się na to składają, kiedy zajmiesz się którym z nich, ile zajmie ci to czasu, jakich informacji jeszcze potrzebujesz, gdzie możesz je zdobyć. Dobry plan to ten osadzony w twoim kalendarzu, w konkretnych godzinach i zakładające realistyczne, a nie przerastające twoje możliwości, działania.

4. Naucz się przebywać ze swoim cierpieniem

Wychodzisz z domu i okazuje się, że rzeczywistość nie jest wcale taka łatwa jak byś sobie tego życzył? Po porannym zadowoleniu, dopada cię frustracja, chciałbyś, żeby ten dyskomfort zniknął?
Nie możemy być naprawdę szczęśliwymi, jeśli nie nauczymy się być ze swoim cierpieniem ? twierdzą mistrzowie Wchodu. Tak, wcale nie ze szczęściem, a cierpieniem. W końcu jedno bez drugiego nie istnieje. Zastanów się, jaką relację masz z tym, co w tobie jest? Czy godzisz się tylko na miłe doznania, czy idziesz krok dalej i otwierasz się na złożoność ludzkiej egzystencji.
To, w jakim kontakcie jesteś z cierpiącą częścią siebie pokazują twoje reakcje na cierpienie innych. Ktoś bliski przeżywa kryzys? Mówisz „nie płacz”, „będzie lepiej”, „przestań się smucić” czy po prostu jesteś obok, wspierasz, pozwalasz się wygadać. Twoja reakcja prawdopodobnie odzwierciedla zachowania podejmowane przez ciebie wobec własnego cierpienia. Jeśli wewnętrzne cierpienie tli się w tobie w tle dnia powszedniego zamiast je negować, zobacz, jak to jest ich doświadczać. Stwórz temu przestrzeń, obdarz swój stan serdecznym współczuciem. Staraj się nie mylić akceptacji z umartwianiem.

5. Rób sobie przyjemności – potrzebujesz emocjonalnej słodyczy
 „Z zakamarków życia wziąć, to co chcę. Dziś wiem, życie cudem jest. Co chcę, mogę z niego mieć” – śpiewał zespół „DeSu”. Jeśli rezygnujesz z robienia sobie prezentów, odbierasz sobie sporo frajdy, a nie jesteś przecież męczennikiem. Zrób sobie dzień dziecka (jako stałe podejście do życia na co dzień) lub choćby poranek, wieczór, popołudnie zachcianek. Troszcz się o siebie, rozpieszczaj: przygotuj dobre śniadanie, weź gorący prysznic, posiedź chwilę nad gazetą. Siedzisz w pracy? Zaparz aromatyczną kawę, puść ulubioną muzykę. Masz ochotę na spacer? Wróć z pracy pieszo przez park. Marzysz o dobrej książce? Zahacz o bibliotekę. Szukaj możliwości realizacji swoich „widzimisię”. Codzienność, jak dobra potrawa, potrzebuje do pełni wszystkich smaków: również słodyczy. Psycholodzy uważają, że osoby, które mają mało słodyczy emocjonalnej w życiu często rekompensują to sobie, jedząc większe ilości słodyczy. Masz wzmożony apetyt na słodkości? Być może zbyt mało jest przyjemności w twoim życiu.

6. Uśmiechaj się, dziękuj, mówi komplementy

Masz wpływ na atmosferę w swoim otoczeniu. Zarażaj osoby w koło serdecznością. Uśmiechaj się do napotykanych osób: domowników, współpracowników, przechodniów. Nigdy nie wiadomo, jak ten niby nieznaczący gest wpłynie na drugiego człowieka – zwraca uwagę „elitedaily.com”. I przede wszystkim na ciebie samego.
Postaraj się dziś więcej doceniać bliskich niż ich krytykować i dogryzać. Skup się na tym, za co jesteś im wdzięczny i mów im o tym. Powiedz dziś „dziękuje” przynajmniej 5 razy. Pamiętaj, aby rozwinąć swoją wypowiedź i poinformować daną osobę, za co dziękujesz. Znajdź coś, co w niej lubisz, powiedz jej o tym.  Do partnera możesz powiedzieć: „Dziękuję, że zrobiłeś mi kawę. Bardzo mi smakuje, kiedy ją parzysz”, „Dziękuję, że zająłeś się dziećmi, kiedy byłam u fryzjera. Świetnie się z nimi dogadujesz”. Do współpracownika: „jestem wdzięczna, że pomogłeś mi przy tej prezentacji. Imponuje mi twoja pomysłowość”. Do sprzedawczyni  w lokalnym warzywniaku: „zawsze wybiera mi pani ładniejsze sztuki owoców. Taka sprzedawczyni to skarb!”. Cokolwiek mówisz, ważne, żeby to była prawda. Jeśli na koniec masz ochotę powiedzieć „ale” i dodać uszczypliwość, ugryź się w język i postaw kropkę. Uśmiech, wdzięczność i dobre słowo mnożą się, gdy się je dzieli. Gdy je dajesz bez oczekiwania rewanżu, wracają jak bumerang.

Na tyle na ile to możliwe, otaczaj się ludźmi z dobrą energią, w obecności których czujesz się dobrze i unikaj tych, w których obecności czujesz się wyczerpany i bezwartościowy.

7. Zrób coś, czego jeszcze nie robiłeś
 
Przełam rutynę, każdego dnia zrób coś nowego. Masz pełen przekrój możliwości: od skoku na spadochronie dla lubiących adrenalinę poprzez zapisanie się na lekcję obcego języka aż po powrót do domu inną niż zazwyczaj drogą, zmianę słuchanej stacji radiowej czy spróbowanie nieznanej potrawy.
Kurs tańca, wycieczka w piękny zakątek ? zastanów się, czego chciałbyś doświadczyć, żeby potem móc to wspominać? Niemal 10 lat badań wskazuje, że ludzie są szczęśliwsi, gdy wydają swoje pieniądze raczej na doświadczenia życiowe niż rzeczy materialne ? pisze Ryan T. Howell, profesor psychologii na San Fransisco State University w „Psychology Today”. Możesz sporządzić też plan, który nie wiąże się z wydatkami. Większość płatnych opcji ma też swoje „nisko budżetowe” odpowiedniki, więc nie tłumacz się brakiem finansów. Np. naukę tańca możesz zacząć przez internet, wzroując się na filmach instruktażowych zamieszczonych na „youtube” już dziś. Dobrej zabawy!

8. Odhaczaj zrealizowane podpunkty
 
Pamiętasz plan zadań wspomniany na początku powyższej listy. Nie trać go z oczu w ciągu dnia. Sprawdzaj od czasu do czasu, co już wykonałeś, a co jeszcze jest do zrealizowania. Ważne: podpunkty wykonane koniecznie odhaczaj. Udowodniono, że czynność wykreślania wykonanych zadań powoduje wydzielanie endorfin, hormonów peptydowych wprawiających nas w stań zadowolenia, a nawet euforii. Prawdopodobnie rośnie też twoje poczucie własnej skuteczności.

Aby mieć więcej do wykreślania (oraz lepszy wgląd na kolejność działań), możesz w swojej liście rozbić większe zadania na mniejsze czynności składowe. Czyli zamiast napisać „naprawić zlew”, zamieścić podpunkty: „poszukać fachowca”, „zadzwonić i umówić się”, „dozorować naprawę”.

9. Podsumowanie dnia: zrób listę rzeczy, które ci się udały
 
Cały dzień za tobą, powoli zbierasz się do spania? Czas na krótkie podsumowanie minionego dnia. Nie ma być to jednak lista plusów i minusów. Obiektywizm wsadź do kieszeni. Stwórz mentalną listę rzeczy, które ci się dzisiaj udały, które cię uszczęśliwiły, za które jesteś wdzięczny. To mogą być zarówno małe, jak i wielkie sprawy. Podziękuj sobie za wszystko, co zrobiłeś, za swoje starania i wysiłek, doceń siebie. Takie podsumowanie pozwoli ci się pozbyć nagromadzonych resztek stresu z dnia, przygotuje do snu i da motywację do wcielenia jeszcze większej liczby uszczęśliwiających czynności dnia następnego. Dobrej nocy!

Autorka artykułu: Małgorzata Skorupa – dziennikarka, redaktorka serwisu Zdrowie.gazeta.pl, psycholog, konsultantka Telefonu Zaufania dla Osób Dorosłych w Kryzysie Emocjonalnym przy Instytucie Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w Warszawie. Autorka wielu publikacji z zakresu rozwoju osobistego oraz zdrowego stylu życia.

 /         zdrowie.gazeta.pl        /

Plan Dnia Szczęśliwego Człowieka

Budzisz się, otwierasz oczy, zaczyna się nowy dzień. Przed sobą masz 24 h – to bardzo dużo. Jak je wykorzystasz? Oto taktyka na zaliczenie dnia do udanych krok po kroku. Zacznij od stworzenia intencji, a potem?

1. Pobudka: stwórz intencję na dzień

Zanim otworzysz oczy, wypowiedz życzenie na rozpoczynającą się dobę – pisze „elitedaily.com”. Możesz to zrobić w myślach. Czego sobie życzysz na dziś? Jak chciałbyś się dzisiaj czuć? Psychologiczne modele społeczno- poznawcze, dowodzą, że wyklarowana intencja znacznie zwiększa szansę urzeczywistnienia działania, a osoby, które mają cel częściej osiągają to, czego pragną. W Procesualnym Modelu Działań Zdrowotnych, który odnosi się m. in. do przestrzegania zdrowej diety czy aktywności fizycznej, intencja jest jednym z ważniejszych elementów fazy motywacyjnej. W uproszczeniu: stworzenie życzenia zwiększy twoją motywację. Odstąp od długoterminowych założeń: formułuj każdego dnia 24 – godzinne cele. Metodą małych kroków, przenosząc kamyk po kamyku jesteś w stanie przenieść górę, czego nigdy nie udałoby się zrobić na raz. Przykładowe intencje: dziś chcę pośmiać się z członkami rodziny, zdrowo się odżywiać, skończyć ważny projekt. Im bardziej sprecyzowane cele, tym większa szansa, że je zrealizujesz. Będziesz świadom, czego chcesz, do czego dążysz.

2. Wyobraź sobie w obrazach, co chcesz, żeby się działo
Jeszcze zanim wstaniesz, stwórz jak najwięcej obrazów w głowie dotyczących dopiero rozpoczynającego się dnia. Wyobraź sobie, że wszystko, czego sobie życzyłeś już się wydarzyło. Jak było? Pomyśl o tym, jak wykonujesz czynności, które zaplanowałeś. Zobacz np., jak siedzicie z rodziną wieczorem razem na kanapie, przytulacie się do siebie, robicie głupie miny, śmiejecie się, dzieci wchodzą ci na kolana. Albo jak przygotowujesz parującą, aromatyczną zupę na obiad lub siedząc za biurkiem, wypijasz intensywnie pomarańczowy sok marchwiowy. Zaangażuj jak najwięcej zmysłów. Co dokładnie widzisz w swojej wizji: jakie są tego kolory, kształty, jaki zapach czujesz? Słyszysz śmiech dziecka, a może błogą ciszę? Jakie to uczucie, gdy materiał ubrań, które masz na sobie dotyka twojej skóry? Jakie emocje to wszystko w tobie powoduje? Mózg nie rozróżnia wyobrażonych odczuć od rzeczywistości, więc dobierz wrażenia według potrzeb. Nastrój się więc na dobre fale. A teraz pora wstać.

3. Zrób plan i działaj

Od samego wyobrażania nie dzieją się działania. Weź odpowiedzialność za swoje marzenia. Nikt za ciebie nie zorganizuje dnia, które chciałbyś przeżyć: ani partner, ani rodzic, ani terapeuta czy coach. Żeby mieć to, czego chcesz, musisz po to sięgnąć. Czyli: włożyć wysiłek w realizację celu. Po to masz te 24 h. Marzysz o własnym blogu? Żeby się urzeczywistnił, musisz go założyć. Chcesz lepiej się odżywiać? Nie stanie się to od czytania o dietach, przegryzając ciasto czekoladowe. Podstawą zmiany jest działanie. Twoje działanie. Dziś to zawsze najlepszy moment na pierwszy krok. Jutro najlepiej się nadaje na kroki kolejne.
Potrzebny może być ci plan. Weź kartkę, wypisz, co chcesz zrobić, jakie kroki się na to składają, kiedy zajmiesz się którym z nich, ile zajmie ci to czasu, jakich informacji jeszcze potrzebujesz, gdzie możesz je zdobyć. Dobry plan to ten osadzony w twoim kalendarzu, w konkretnych godzinach i zakładające realistyczne, a nie przerastające twoje możliwości, działania.

4. Naucz się przebywać ze swoim cierpieniem

Wychodzisz z domu i okazuje się, że rzeczywistość nie jest wcale taka łatwa jak byś sobie tego życzył? Po porannym zadowoleniu, dopada cię frustracja, chciałbyś, żeby ten dyskomfort zniknął?
Nie możemy być naprawdę szczęśliwymi, jeśli nie nauczymy się być ze swoim cierpieniem ? twierdzą mistrzowie Wchodu. Tak, wcale nie ze szczęściem, a cierpieniem. W końcu jedno bez drugiego nie istnieje. Zastanów się, jaką relację masz z tym, co w tobie jest? Czy godzisz się tylko na miłe doznania, czy idziesz krok dalej i otwierasz się na złożoność ludzkiej egzystencji.
To, w jakim kontakcie jesteś z cierpiącą częścią siebie pokazują twoje reakcje na cierpienie innych. Ktoś bliski przeżywa kryzys? Mówisz „nie płacz”, „będzie lepiej”, „przestań się smucić” czy po prostu jesteś obok, wspierasz, pozwalasz się wygadać. Twoja reakcja prawdopodobnie odzwierciedla zachowania podejmowane przez ciebie wobec własnego cierpienia. Jeśli wewnętrzne cierpienie tli się w tobie w tle dnia powszedniego zamiast je negować, zobacz, jak to jest ich doświadczać. Stwórz temu przestrzeń, obdarz swój stan serdecznym współczuciem. Staraj się nie mylić akceptacji z umartwianiem.

5. Rób sobie przyjemności – potrzebujesz emocjonalnej słodyczy
„Z zakamarków życia wziąć, to co chcę. Dziś wiem, życie cudem jest. Co chcę, mogę z niego mieć” – śpiewał zespół „DeSu”. Jeśli rezygnujesz z robienia sobie prezentów, odbierasz sobie sporo frajdy, a nie jesteś przecież męczennikiem. Zrób sobie dzień dziecka (jako stałe podejście do życia na co dzień) lub choćby poranek, wieczór, popołudnie zachcianek. Troszcz się o siebie, rozpieszczaj: przygotuj dobre śniadanie, weź gorący prysznic, posiedź chwilę nad gazetą. Siedzisz w pracy? Zaparz aromatyczną kawę, puść ulubioną muzykę. Masz ochotę na spacer? Wróć z pracy pieszo przez park. Marzysz o dobrej książce? Zahacz o bibliotekę. Szukaj możliwości realizacji swoich „widzimisię”. Codzienność, jak dobra potrawa, potrzebuje do pełni wszystkich smaków: również słodyczy. Psycholodzy uważają, że osoby, które mają mało słodyczy emocjonalnej w życiu często rekompensują to sobie, jedząc większe ilości słodyczy. Masz wzmożony apetyt na słodkości? Być może zbyt mało jest przyjemności w twoim życiu.

6. Uśmiechaj się, dziękuj, mówi komplementy

Masz wpływ na atmosferę w swoim otoczeniu. Zarażaj osoby w koło serdecznością. Uśmiechaj się do napotykanych osób: domowników, współpracowników, przechodniów. Nigdy nie wiadomo, jak ten niby nieznaczący gest wpłynie na drugiego człowieka – zwraca uwagę „elitedaily.com”. I przede wszystkim na ciebie samego.
Postaraj się dziś więcej doceniać bliskich niż ich krytykować i dogryzać. Skup się na tym, za co jesteś im wdzięczny i mów im o tym. Powiedz dziś „dziękuje” przynajmniej 5 razy. Pamiętaj, aby rozwinąć swoją wypowiedź i poinformować daną osobę, za co dziękujesz. Znajdź coś, co w niej lubisz, powiedz jej o tym. Do partnera możesz powiedzieć: „Dziękuję, że zrobiłeś mi kawę. Bardzo mi smakuje, kiedy ją parzysz”, „Dziękuję, że zająłeś się dziećmi, kiedy byłam u fryzjera. Świetnie się z nimi dogadujesz”. Do współpracownika: „jestem wdzięczna, że pomogłeś mi przy tej prezentacji. Imponuje mi twoja pomysłowość”. Do sprzedawczyni w lokalnym warzywniaku: „zawsze wybiera mi pani ładniejsze sztuki owoców. Taka sprzedawczyni to skarb!”. Cokolwiek mówisz, ważne, żeby to była prawda. Jeśli na koniec masz ochotę powiedzieć „ale” i dodać uszczypliwość, ugryź się w język i postaw kropkę. Uśmiech, wdzięczność i dobre słowo mnożą się, gdy się je dzieli. Gdy je dajesz bez oczekiwania rewanżu, wracają jak bumerang.

Na tyle na ile to możliwe, otaczaj się ludźmi z dobrą energią, w obecności których czujesz się dobrze i unikaj tych, w których obecności czujesz się wyczerpany i bezwartościowy.

7. Zrób coś, czego jeszcze nie robiłeś

Przełam rutynę, każdego dnia zrób coś nowego. Masz pełen przekrój możliwości: od skoku na spadochronie dla lubiących adrenalinę poprzez zapisanie się na lekcję obcego języka aż po powrót do domu inną niż zazwyczaj drogą, zmianę słuchanej stacji radiowej czy spróbowanie nieznanej potrawy.
Kurs tańca, wycieczka w piękny zakątek ? zastanów się, czego chciałbyś doświadczyć, żeby potem móc to wspominać? Niemal 10 lat badań wskazuje, że ludzie są szczęśliwsi, gdy wydają swoje pieniądze raczej na doświadczenia życiowe niż rzeczy materialne ? pisze Ryan T. Howell, profesor psychologii na San Fransisco State University w „Psychology Today”. Możesz sporządzić też plan, który nie wiąże się z wydatkami. Większość płatnych opcji ma też swoje „nisko budżetowe” odpowiedniki, więc nie tłumacz się brakiem finansów. Np. naukę tańca możesz zacząć przez internet, wzroując się na filmach instruktażowych zamieszczonych na „youtube” już dziś. Dobrej zabawy!

8. Odhaczaj zrealizowane podpunkty

Pamiętasz plan zadań wspomniany na początku powyższej listy. Nie trać go z oczu w ciągu dnia. Sprawdzaj od czasu do czasu, co już wykonałeś, a co jeszcze jest do zrealizowania. Ważne: podpunkty wykonane koniecznie odhaczaj. Udowodniono, że czynność wykreślania wykonanych zadań powoduje wydzielanie endorfin, hormonów peptydowych wprawiających nas w stań zadowolenia, a nawet euforii. Prawdopodobnie rośnie też twoje poczucie własnej skuteczności.

Aby mieć więcej do wykreślania (oraz lepszy wgląd na kolejność działań), możesz w swojej liście rozbić większe zadania na mniejsze czynności składowe. Czyli zamiast napisać „naprawić zlew”, zamieścić podpunkty: „poszukać fachowca”, „zadzwonić i umówić się”, „dozorować naprawę”.

9. Podsumowanie dnia: zrób listę rzeczy, które ci się udały

Cały dzień za tobą, powoli zbierasz się do spania? Czas na krótkie podsumowanie minionego dnia. Nie ma być to jednak lista plusów i minusów. Obiektywizm wsadź do kieszeni. Stwórz mentalną listę rzeczy, które ci się dzisiaj udały, które cię uszczęśliwiły, za które jesteś wdzięczny. To mogą być zarówno małe, jak i wielkie sprawy. Podziękuj sobie za wszystko, co zrobiłeś, za swoje starania i wysiłek, doceń siebie. Takie podsumowanie pozwoli ci się pozbyć nagromadzonych resztek stresu z dnia, przygotuje do snu i da motywację do wcielenia jeszcze większej liczby uszczęśliwiających czynności dnia następnego. Dobrej nocy!

Autorka artykułu: Małgorzata Skorupa – dziennikarka, redaktorka serwisu Zdrowie.gazeta.pl, psycholog, konsultantka Telefonu Zaufania dla Osób Dorosłych w Kryzysie Emocjonalnym przy Instytucie Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w Warszawie. Autorka wielu publikacji z zakresu rozwoju osobistego oraz zdrowego stylu życia.

/ zdrowie.gazeta.pl /

Firmy testujące swoje produkty na zwierzętach – FIRMY TESTUJĄCE NA ZWIERZĘTACH:
AEG
Agropharm
Beiersdorf: 8x4, Atrix, Eucerin, Florena, Futuro, Hansaplast (Elastoplast, Curad, Curitas), Juvena, La Prairie, Labello, Nivea (Bambino)
Bic Corporation: Bic, Conte, Ballograf, Sheaffer, Wite-out i Tipp-ex, zapalniczki i golarki
Block Drug Co.: Sensodyne, Paradontax
Boots
BP
Chloe
Christian Dior
Clorox
Club Créateurs de Beauté: Agnes B, Corinne Cobson, Cosmence, Maniatis, Marina Marinof, Michel Klein, Tan Giudicelli
Coca Cola: Burn, Cappy, Cherry Coke, Fanta, Kinley Tonic, Kropla Beskidu, illy Caffe, Lift, Multivita, Nestea, Powerade, Sprite
Colgate - Palmolive: ABC, Ajax, Artiic, Caprice, Cleopatra, Colgate, Crystal, Colodent, Dermassage, Dynamo, Fafulosa, Fleecy, Hill's, Irish Spring, Javex, Lady Speed Stick, Mennen, Murphy, Nutrition, Palmolive, Protex, Softsoap, Suavitel, Teen Spirit, Vel
COTY: Adidas, Astor, Calgon, Celine Dion, David & Victoria Beckham, Davidoff, Dr Scheller Cosmetics AG: (Clear Face, Manhattan, Phyto Solutions), Esprit, Isabella Rossellini, Joop, Masumi, Miss Sixty, Miss Sporty, OPI, Pret a Porter, Rimmel, Pierre Cardin, Playboy, Shiania Twain, Stetson, The Healing Garden
Cussons: Corex, E, Kokosal, Luksja, Morning Fresh
Danone: Actimel, Activia, Danacol, Danio, Danonki, CHOCHO, Fantasia, Gratka, Jogurty, Kefir, Lu Petitki, Śmietana, Zakręcony Mix
DEL LABORATORIES: Arthri Care, CornSilk, Dermatest Psoriaris, Diabet Aid, La Cross, Gentle Naturals, Orajel, Sally Hansen, N.Y.C. New York Color, Miss Kiss, Pronto Plus
Dr Scholl's (Schering-Plough)
Drogerie Natura
Ecover
Electrolux
Erno Laszlo
Fitomed
Frito Lay: Lay's, Cheetos, Twistios, Solinki
Glaxo SmithKline: Aquafresh, Capivit, Lactacyd, Macleans, Sensodyne, Parodontax, Zovirax
Guerlain, Inc. (perfumy)
GUCCI GROUP: Alexander McQueen, Boucheron, Ermenegildo Zegna, Florbath, Oscar de la Renta, Roger&Gallet, Stella McCartney, Yves Saint Laurent
Henkel (Schwarzkopf & Dep): Adhesin, Antica Erboristeria, Aok, Bac, Barnangen, BC Bonacure, Bref, Ceresit, Clin, Creme 21, Denivit, Diadermine, Dial, Dixan, Fa, Frizia, Gliss Kur, Krizia, Hattric, La Perla, La Toja, Lavax, Licor del Polo, Liofol, Loctite, Mont Saint Michel, Neutromed, P3, Palette, Pattex, Persil, Perwoll, Poly, Pritt, Pur, Purex, Rex, Schauma, Scorpio, Seborin,Sergio Tacchini, Silan, Somat, Spee, Taft, Teraxyl, Terra, Teroson, Thermed, Vademecum, Ver nel, Wipp
Herbapol Wrocław
Hershey's
Hydrience
Johnson & Johnson: Acuvue, Bausch & Lomb, Carefree, Clean & Clear, Compeed Style SOS, Johnsons'Baby, K-Y, Listerine Freshburst, Neutrogena, Nizoral, o.b., Penaten, Piz Buin
Johnson Wax: Brise, Empathy, Fantastik, Glade, Gleid, Mr. Muscle, Pledge, Pliz, Pronto, Raid, OFF!, Scrubbing Bubbles, Toilet Eend, Ziploc
Kanebo
Kimberly-Clark Corp.: A...PSIK, Cottonelle, Depend, GoodNites, Huggies, Kleenex, Kotex, Little Swimmers, Poise, Pull-Ups, Scott, Subtelle, Valvet, Viva
Kao: John Frieda
Kraft Foods: 3Bit, Alpen Gold, Belvita, Cadbury, Carte Noire, Davidoff Cafe, Delicje Szampańskie, Gevalia (kawa), Jacobs, Łakotki (herbatniki San), Maxwell House, Milka, Olza, Prince Polo, Toblerone (czekolada)
L'oreal: Ambre Soolaire, Armani, Biotherm, Cacharel, Carson, Diesel, Essie, Eau Jeune, Fath Jacques, Garnier, Gemey, Giorgio Armani, Guy Laroche, Helena Rubinstein, Kerastase. Inneov, Kerastase, Lancome, La Roche Posay, Lanvin, Matrix, Maybelline, Mixa, Mizani, Narta, O.B.A.O., Ombrelle, Paloma Picasso, Phas, Ralph Lauren, Redken, Sanoflore, Scad, Shu Uemura, Skinceuticals, Soft Sheen, Ultra Doux, Vanderbilt, Vichy, Victor & Rolf, The Body Shop, Ysl Beaute
Lancaster Group: Jennifer Lopez, Lancaster, Jil Sander, Joop, Shopard, Kenneth Cole, Calvin Klein, Sarah Jessica Parker, Vivienne Westwood, Marc Jacobs, Adidas, Davidoff, Cerutti, Vera Wang, Nautica, Baby Phat
Lidl
LVHM: Acqua di Parma, Benefit Cosmetics, eLUXURY, Fresh, Givenchy, Guerlain, Hard Candy, Kenzo, Le Bon Marché, Make Up For Ever, Christian Dior, Givenchy, Sephora, Thomas Pink
Mary Kay
MasterFoods: Active, Bounce, Bounty, Catsan, Cesar, Chappie, Dolimo, Dove, Frolic, Greenies, James Wellbeloved, Katkins, Kitekat, M&M’s, Maltesers, Mars, Milky Way, Pal, Pedigree, Royal Canine, Sheba, Skittles, Snickers, Techni-cal, Trill, Twix, Uncle Ben’s, Whiskas, Winergy, Wrigley
Mc Donald's
Müller
Nestlé:
- Karma dla zwierząt: Alpo, Bonio, Bonzo, Darling, Dog Chow, Felix, Friskies, Go Cat, Gourmet, Matzinger, Omega Complete, Pro Plan, Purina, Spillers, Vital Balance, Winalot
- Kosmetyki: Bubchen
- Kawa i napoje: Aquarel, Caro, Dar Natury, Mazowszanka, Nescafe, Nałęczowianka, Nesquik, Nestea, Ricore, Sanpellegrino, Perrier, Vittel
- Kulinaria: Maggi, Pomysł na..., Winiary (kostki, kisiel, budyń, galaretka...)
- Płatki śniadaniowe: Corn Flakes, Cheerios, Chocapic, Cini Minis, Fitness, Frutina, Kangus, Nesquik
- Dla dzieci: BOBO Frut, Gerber, NAN, Sinlac
- Słodycze: Aero, After Eight, Bon Pari, Haagen-Dazs, Jojo, Lion, KitKat, Manhattan (i inne lody), Movenpick, Nesquik, Noir, Princessa, Scholler (lody), Smarties
NuSkin Personal Care
Oceanic (AA)
Oscar de la Renta
Parfumeurs Createurs: Agnes B, Daniel Hechter, Gloria Vanderbilt, Harley-Davidson, Kookai, Slava Zaitsev
Parker
Pepsico: 7up, Aqua Minerale, Fanta, Gatorade, Lipton Ice Tea, Mirinda, Mountain Dew, Pepsi, Schweppes, Slice, Sprite, Toma
Pfizer/Warner – Lambert: Efferdent, Effergrip, Fresh 'n Bite, Listerine, Listermint, Lubriderm, Listerine, Plax, Schick, Trident White, Visine
Pharmena
Pierre Fabre: A-Derma, Avene, Ducray, Galenic, Klorane, Rene Furterer
Procter & Gamble: Ace, Alfa, Always, Alldays, Ariel, Anna Sui, Aussie, Baldessarini, Blend-a-med, Bold, Born Blonde, Bounce, Bonux, Boss, Bounty, Braun, Bruno Banani, Camay, Charmin, Christina Aguielera, Clairol, Crest, Daz, Dolce&Gabbana, Cover Girl, Dicsreet, Dreft, Dunhill, Duracell, Escada, Eukanuba, Fairy, Febreze, Fibresure, Fixodent, Flash, Gabriela Sabatini, Gillette, Giorgio Beverly Hills, Glide, Gucci, Head & Shoulders, Herbal Essences, Hugo Boss, Hydrience, Iams, Infacare, Ivory, Jean Patou/Joy, Lacoste, Lasting Care, Laura Bigiotti, Lenor, Loving Care, MAX Factor, Mexx, Montblanc, Mum, Naturella, Nice n Easy, Noami Campbell, Noxema, Olay, Old Spice, Oral B, Pampers, Pantene Pro V, Pringles, Puma, Secret, Silvikrin, SK-II, Shamtu, Shockwaves, Tampax, Tempo, Thermacare, Tom Tailor, Valentino, Viakal, Vicks, Vidal Sassoon, Venus, Vizir, Vortex, Wash n Go, Wella, Zest
Reckitt-Benckiser: AirWick, Brasso, Bryza, Calgon, Calgonit, Cillit, Dettol, Disprin, Dosia, Durex, Finish, Gaviscon, Harpic, Kop, Lemsip, Lovela, Lysol, Mortein, Nurofen, Scholl, Quanto, Tiret, Vanish, Veet, Vitroclen, Woolite (Perła)
Rossmann
Sanofi Aventis
Sara Lee Corporation: Ambi Pur, Brylcream, Catch, Clinomyn, Douwe Egberts, Duschdas, Kiwi, Prima, Prodent, Radox, Sanex, Zwitsal
Sca Hygiene: Libero, Libresse, Tena
Sebamed
Sephora
Shell
Shiseido: Cle de Peau, Joico, NARS, Sea Breeze
Soraya, St. Ives, Pharbio
TATA Enterprise: Tetley, Vitax
Tchibo
Tesco
Tołpa
TOTAL
Unilever:
- Produkty spożywcze: Algida (Carte d'Or), Amino, Brooke Bond, Delma, Flora, Hellmann's, Kasia, Knorr, Lipton, Planta, Rama, Saga, Slim Fast
- Środki czystości: Cif, Coccolino, Domestos, Omo, Pollena 2000
- Kosmetyki: Axe, Clear, Dove, Lux, Rexona, Signal, Sun Silk, TIGI, Timotei, Vaseline
Wilkinson
Yardley
Zanussi

Firmy testujące swoje produkty na zwierzętach

FIRMY TESTUJĄCE NA ZWIERZĘTACH:
AEG
Agropharm
Beiersdorf: 8x4, Atrix, Eucerin, Florena, Futuro, Hansaplast (Elastoplast, Curad, Curitas), Juvena, La Prairie, Labello, Nivea (Bambino)
Bic Corporation: Bic, Conte, Ballograf, Sheaffer, Wite-out i Tipp-ex, zapalniczki i golarki
Block Drug Co.: Sensodyne, Paradontax
Boots
BP
Chloe
Christian Dior
Clorox
Club Créateurs de Beauté: Agnes B, Corinne Cobson, Cosmence, Maniatis, Marina Marinof, Michel Klein, Tan Giudicelli
Coca Cola: Burn, Cappy, Cherry Coke, Fanta, Kinley Tonic, Kropla Beskidu, illy Caffe, Lift, Multivita, Nestea, Powerade, Sprite
Colgate - Palmolive: ABC, Ajax, Artiic, Caprice, Cleopatra, Colgate, Crystal, Colodent, Dermassage, Dynamo, Fafulosa, Fleecy, Hill's, Irish Spring, Javex, Lady Speed Stick, Mennen, Murphy, Nutrition, Palmolive, Protex, Softsoap, Suavitel, Teen Spirit, Vel
COTY: Adidas, Astor, Calgon, Celine Dion, David & Victoria Beckham, Davidoff, Dr Scheller Cosmetics AG: (Clear Face, Manhattan, Phyto Solutions), Esprit, Isabella Rossellini, Joop, Masumi, Miss Sixty, Miss Sporty, OPI, Pret a Porter, Rimmel, Pierre Cardin, Playboy, Shiania Twain, Stetson, The Healing Garden
Cussons: Corex, E, Kokosal, Luksja, Morning Fresh
Danone: Actimel, Activia, Danacol, Danio, Danonki, CHOCHO, Fantasia, Gratka, Jogurty, Kefir, Lu Petitki, Śmietana, Zakręcony Mix
DEL LABORATORIES: Arthri Care, CornSilk, Dermatest Psoriaris, Diabet Aid, La Cross, Gentle Naturals, Orajel, Sally Hansen, N.Y.C. New York Color, Miss Kiss, Pronto Plus
Dr Scholl's (Schering-Plough)
Drogerie Natura
Ecover
Electrolux
Erno Laszlo
Fitomed
Frito Lay: Lay's, Cheetos, Twistios, Solinki
Glaxo SmithKline: Aquafresh, Capivit, Lactacyd, Macleans, Sensodyne, Parodontax, Zovirax
Guerlain, Inc. (perfumy)
GUCCI GROUP: Alexander McQueen, Boucheron, Ermenegildo Zegna, Florbath, Oscar de la Renta, Roger&Gallet, Stella McCartney, Yves Saint Laurent
Henkel (Schwarzkopf & Dep): Adhesin, Antica Erboristeria, Aok, Bac, Barnangen, BC Bonacure, Bref, Ceresit, Clin, Creme 21, Denivit, Diadermine, Dial, Dixan, Fa, Frizia, Gliss Kur, Krizia, Hattric, La Perla, La Toja, Lavax, Licor del Polo, Liofol, Loctite, Mont Saint Michel, Neutromed, P3, Palette, Pattex, Persil, Perwoll, Poly, Pritt, Pur, Purex, Rex, Schauma, Scorpio, Seborin,Sergio Tacchini, Silan, Somat, Spee, Taft, Teraxyl, Terra, Teroson, Thermed, Vademecum, Ver nel, Wipp
Herbapol Wrocław
Hershey's
Hydrience
Johnson & Johnson: Acuvue, Bausch & Lomb, Carefree, Clean & Clear, Compeed Style SOS, Johnsons'Baby, K-Y, Listerine Freshburst, Neutrogena, Nizoral, o.b., Penaten, Piz Buin
Johnson Wax: Brise, Empathy, Fantastik, Glade, Gleid, Mr. Muscle, Pledge, Pliz, Pronto, Raid, OFF!, Scrubbing Bubbles, Toilet Eend, Ziploc
Kanebo
Kimberly-Clark Corp.: A...PSIK, Cottonelle, Depend, GoodNites, Huggies, Kleenex, Kotex, Little Swimmers, Poise, Pull-Ups, Scott, Subtelle, Valvet, Viva
Kao: John Frieda
Kraft Foods: 3Bit, Alpen Gold, Belvita, Cadbury, Carte Noire, Davidoff Cafe, Delicje Szampańskie, Gevalia (kawa), Jacobs, Łakotki (herbatniki San), Maxwell House, Milka, Olza, Prince Polo, Toblerone (czekolada)
L'oreal: Ambre Soolaire, Armani, Biotherm, Cacharel, Carson, Diesel, Essie, Eau Jeune, Fath Jacques, Garnier, Gemey, Giorgio Armani, Guy Laroche, Helena Rubinstein, Kerastase. Inneov, Kerastase, Lancome, La Roche Posay, Lanvin, Matrix, Maybelline, Mixa, Mizani, Narta, O.B.A.O., Ombrelle, Paloma Picasso, Phas, Ralph Lauren, Redken, Sanoflore, Scad, Shu Uemura, Skinceuticals, Soft Sheen, Ultra Doux, Vanderbilt, Vichy, Victor & Rolf, The Body Shop, Ysl Beaute
Lancaster Group: Jennifer Lopez, Lancaster, Jil Sander, Joop, Shopard, Kenneth Cole, Calvin Klein, Sarah Jessica Parker, Vivienne Westwood, Marc Jacobs, Adidas, Davidoff, Cerutti, Vera Wang, Nautica, Baby Phat
Lidl
LVHM: Acqua di Parma, Benefit Cosmetics, eLUXURY, Fresh, Givenchy, Guerlain, Hard Candy, Kenzo, Le Bon Marché, Make Up For Ever, Christian Dior, Givenchy, Sephora, Thomas Pink
Mary Kay
MasterFoods: Active, Bounce, Bounty, Catsan, Cesar, Chappie, Dolimo, Dove, Frolic, Greenies, James Wellbeloved, Katkins, Kitekat, M&M’s, Maltesers, Mars, Milky Way, Pal, Pedigree, Royal Canine, Sheba, Skittles, Snickers, Techni-cal, Trill, Twix, Uncle Ben’s, Whiskas, Winergy, Wrigley
Mc Donald's
Müller
Nestlé:
- Karma dla zwierząt: Alpo, Bonio, Bonzo, Darling, Dog Chow, Felix, Friskies, Go Cat, Gourmet, Matzinger, Omega Complete, Pro Plan, Purina, Spillers, Vital Balance, Winalot
- Kosmetyki: Bubchen
- Kawa i napoje: Aquarel, Caro, Dar Natury, Mazowszanka, Nescafe, Nałęczowianka, Nesquik, Nestea, Ricore, Sanpellegrino, Perrier, Vittel
- Kulinaria: Maggi, Pomysł na..., Winiary (kostki, kisiel, budyń, galaretka...)
- Płatki śniadaniowe: Corn Flakes, Cheerios, Chocapic, Cini Minis, Fitness, Frutina, Kangus, Nesquik
- Dla dzieci: BOBO Frut, Gerber, NAN, Sinlac
- Słodycze: Aero, After Eight, Bon Pari, Haagen-Dazs, Jojo, Lion, KitKat, Manhattan (i inne lody), Movenpick, Nesquik, Noir, Princessa, Scholler (lody), Smarties
NuSkin Personal Care
Oceanic (AA)
Oscar de la Renta
Parfumeurs Createurs: Agnes B, Daniel Hechter, Gloria Vanderbilt, Harley-Davidson, Kookai, Slava Zaitsev
Parker
Pepsico: 7up, Aqua Minerale, Fanta, Gatorade, Lipton Ice Tea, Mirinda, Mountain Dew, Pepsi, Schweppes, Slice, Sprite, Toma
Pfizer/Warner – Lambert: Efferdent, Effergrip, Fresh 'n Bite, Listerine, Listermint, Lubriderm, Listerine, Plax, Schick, Trident White, Visine
Pharmena
Pierre Fabre: A-Derma, Avene, Ducray, Galenic, Klorane, Rene Furterer
Procter & Gamble: Ace, Alfa, Always, Alldays, Ariel, Anna Sui, Aussie, Baldessarini, Blend-a-med, Bold, Born Blonde, Bounce, Bonux, Boss, Bounty, Braun, Bruno Banani, Camay, Charmin, Christina Aguielera, Clairol, Crest, Daz, Dolce&Gabbana, Cover Girl, Dicsreet, Dreft, Dunhill, Duracell, Escada, Eukanuba, Fairy, Febreze, Fibresure, Fixodent, Flash, Gabriela Sabatini, Gillette, Giorgio Beverly Hills, Glide, Gucci, Head & Shoulders, Herbal Essences, Hugo Boss, Hydrience, Iams, Infacare, Ivory, Jean Patou/Joy, Lacoste, Lasting Care, Laura Bigiotti, Lenor, Loving Care, MAX Factor, Mexx, Montblanc, Mum, Naturella, Nice n Easy, Noami Campbell, Noxema, Olay, Old Spice, Oral B, Pampers, Pantene Pro V, Pringles, Puma, Secret, Silvikrin, SK-II, Shamtu, Shockwaves, Tampax, Tempo, Thermacare, Tom Tailor, Valentino, Viakal, Vicks, Vidal Sassoon, Venus, Vizir, Vortex, Wash n Go, Wella, Zest
Reckitt-Benckiser: AirWick, Brasso, Bryza, Calgon, Calgonit, Cillit, Dettol, Disprin, Dosia, Durex, Finish, Gaviscon, Harpic, Kop, Lemsip, Lovela, Lysol, Mortein, Nurofen, Scholl, Quanto, Tiret, Vanish, Veet, Vitroclen, Woolite (Perła)
Rossmann
Sanofi Aventis
Sara Lee Corporation: Ambi Pur, Brylcream, Catch, Clinomyn, Douwe Egberts, Duschdas, Kiwi, Prima, Prodent, Radox, Sanex, Zwitsal
Sca Hygiene: Libero, Libresse, Tena
Sebamed
Sephora
Shell
Shiseido: Cle de Peau, Joico, NARS, Sea Breeze
Soraya, St. Ives, Pharbio
TATA Enterprise: Tetley, Vitax
Tchibo
Tesco
Tołpa
TOTAL
Unilever:
- Produkty spożywcze: Algida (Carte d'Or), Amino, Brooke Bond, Delma, Flora, Hellmann's, Kasia, Knorr, Lipton, Planta, Rama, Saga, Slim Fast
- Środki czystości: Cif, Coccolino, Domestos, Omo, Pollena 2000
- Kosmetyki: Axe, Clear, Dove, Lux, Rexona, Signal, Sun Silk, TIGI, Timotei, Vaseline
Wilkinson
Yardley
Zanussi

Rodzimy krasnal wolności, czyli Łysiczka lancetowata – Łysiczka lancetowana. To właśnie ona zawiera największe ilości aktywnej substancji psychoaktywnej, dlatego jest głównym celem chętnych do odbycia psychodelicznej podróży z tym organizmem. Wyrasta na jesieni, ale można ją jeszcze czasem spotkać  nawet w połowie października na leśnych polanach, pastwiskach oraz przy drogach i ścieżkach. Najliczniej występuje w górach i na Mazurach, choć można się na nią natknąć właściwie w całym kraju, jeśli natura spełni odpowiednie warunki dla ich  rozwoju. Łysiczki i kilka innych grzybów psylocybinowych często nazywano czapką wolności ze względu na spadziste kapelusze. Czapka symbolizowała w tym wypadku oświecenie, iluminację ściśle powiązaną z naturą i duchem Ziemi m.in. czapki frygijskie w wielu legendach ludowych nosiły krasnale lub elfy.

I. Zbiór
Wysyp łysiczek przypada na okres późnej jesieni tj. jesień-październik i wtedy właśnie najlepiej je zbierać. Kiedy zaczną się charakterystyczne jesienne, chłodne noce - jest to dobry okres do poszukiwań magicznych kapeluszy. Łysiczki lubią wilgoć, a obfite opady sprzyjają ich "kiełkowaniu" z ziemi. Można je znaleźć na pastwiskach, łąkach, moczarach, mokradłach oraz przy leśnych ścieżkach i drogach. Jeśli chodzi o porę zbioru to nie ma w tym punkcie stałych reguł. Dobrze jest wybrać się skoro świt, ale też pora popołudniowa bywa dobra. Twierdzenie, że łysiczki lubią wilgoć i tylko wilgoć też nie jest do końca prawdą. Bywało, że wybierając się na botaniczną wyprawę w celu pochwycenia i skatalogowania cierniówki (oczywiście w celach naukowych) w godzinach rannych - nie znajdowałem nic. Jednak kiedy na niebie pojawiało się charakterystyczne, przyjemne, późno-jesienne słońce - w tym samym miejscu mogłem natknąć się na wiele okazów. Aczkolwiek specyfika zbioru nadal pozostaje botanicznym fenomenem, ponieważ łysiczki zdają się pojawiać kiedy chcą i jak chcą. Wiele zależy też od "efektu obserwatora", czyli naszego nastawienia, intencji i stanu świadomości podczas zbioru. A ten nie bywa łatwy, choć jest to moim zdaniem pozytywna strona łysiczkowych łowów. Nie znajdą jej bowiem osoby niezdeterminowane i takie, które nie lubią wiele czasu przebywać na łonie natury lub źle znoszą dalekie i częste podróże rowerowe.

Psilocibe semilanceata Fr. ma kapelusz skórzasto-błoniasty, nagi, śliski, oliwkowy lub brudno-żółto-brunatny, dzwonkowaty o szczycie ostro zakończonym, spadzistym. Nawet u dojrzałych okazów kapelusz nie rozpościera się zachowując swój niepowtarzalny kształt. Blaszki są koloru oliwkowobrunatnego o białym, strzępiastym ostrzu. Natomiast trzon jest jasnobrązowy, długi, smukły, czasem przezroczysty i dość elastyczny. Najbardziej owocnym sposobem zbioru jest zastosowanie metodologii rytualnej i szamańskiej. Zbieranie i spożywanie łysiczek w celach zwykłej zabawy i psychodelicznego odjazdu mija się z celem i często bywa niebezpieczne - zwłaszcza dla osób spożywających duże ilości różnych substancji narkotycznych. Wzorem naszych przodków lub szamanów przy zbiorze należy wykonać personalny rytuał i wyrazić szczerą intencję głębokiej nauki, którą psychonauta, badacz chciałby przyswoić podczas osobistej podróży. Absolutnie nie poleca się przyjmowania łysiczek w obiektach zamkniętych lub po prostu w mieście. W celu zapewnienia sobie optymalnych warunków doświadczenia najlepiej wybrać się do lasu, na łono natury samemu lub z kimś zaufanym.

II. Efekt psychoaktywny
Choć nasze rodzime łysiczki zawierają mniej psylocybiny (aktywnej substancji psychoaktywnej) niż pokrewne gatunki z krajów egzotycznych - nie ma to większego znaczenia, ponieważ jeśli przyjmiemy ich więcej - efekt będzie bardzo zbliżony lub niemal identyczny. Dawka 30 łysiczek (ok. 10 miligramów psylocybiny) powoduje zaburzenia percepcji, a przy ilościach około 70-100, podróż może być bardzo intensywna i w wielu przypadkach ciężka do opanowania. Standardowy efekt po spożyciu łysiczek to głęboka relaksacja połączona z poczuciem dziwnej lekkości w ciele i małymi lub większymi sensacjami żołądkowymi. Powoli uaktywniają się niedostrzegalne na co dzień właściwości naszej percepcji. Otoczenie staje się dla nas o wiele ciekawsze, ponieważ w postępującym stanie transowym zaczynamy zagnieżdżać uwagę w szczegółach obserwowanych zjawisk np. kształtów chmur na niebie, czy kołyszących się na wietrze drzew - które wydają się czymś niesamowicie pięknym i perfekcyjnie zsynchronizowanym z pulsem natury. Znajdujemy się bardziej w chwili teraźniejszej, nie wałęsając myślami w przyszłości i przeszłości. Od momentu spożycia grzybów do pierwszych oznak działania mija średnio 40-60 minut. Mogą nastąpić stany euforyczne i ciężki do zidentyfikowania lub opanowania śmiech i ogólne poczucie humoru. Pod zamkniętymi powiekami często pojawiają się wizje podobne do śnienia na jawie lub wzory geometryczne połączone ze wzmożonymi hipnagogami. Z kolei przy otwartych oczach również dość licznie raportuje się o zniekształceniach obrazu, wyostrzeniu wzroku i słuchu, a także halucynacjach wzrokowych i słuchowych. Osoby odbywające psychodeliczną podróż grzybową notują głębokie połączenie z naturą i w zasadzie ta sympatia do naturalnego środowiska pozostaje już niezmienna. W głównej mierze efekty psychoaktywne uzależnione są od indywidualnych preferencji osoby, która dostarcza grzyby do organizmu. Mają na to wpływ dotychczasowe doświadczenia życiowe, stan emocjonalny i typ osobowości, które są przecież wśród mieszkańców tej planety bardzo różne. 

III. Biochemia
Głównym składnikiem odpowiedzialnym za psychoaktywne działanie łysiczek jest Psylocybina (C12H17N2O4P). Po raz pierwszy została wyizolowana w 1950 r. z gatunku Psilocybe mexicana. To psychodeliczny alkaloid z rodziny tryptamin. Powoduje głębokie doznania mistyczne, transcendentalne,  medytacyjne, czasem telepatyczne i dywinacyjne. Ma postać krystalicznej białej substancji. Jako jeden z niewielu związków występujących w naturze posiada atom fosforu. Co ciekawe psylocybina w organizmie szybko poddawana jest defosforyzacji (odłącza się grupa fosforanowa) przez co metabolizuje się w psylocynę (4-OH-DMT) pod wpływem enzymu - fosfatazy zasadowej. W wyniku tych reakcji uważa się, że to właśnie psylocyna odpowiedzialna jest za spektrum doznań psychodelicznych.
Zmetabolizowana do psylocyny psylocybina jest agonistą receptorów serotoninowych 5-HT1A i 5-HT2A/2C. Oznacza to, że substancja zwiększa poziom serotoniny w mózgu oraz powoduje pobudzenie czynności sensomotorycznych i percepcyjnych. Jak u wielu innych psychodelików, tak i w tym wypadku działanie psychoaktywne ma silny związek z dobową regulacją cyklu snu i działa jako naturalny antydepresant. Uważa się bowiem, że serotonina jest odpowiedzialna za nasze stany emocjonalne i wynikające z nich zachowania. Stwierdzono, że przemoc, impulsywność i aspołeczne zachwiania osobowości są wynikiem obniżonego poziomu tej substancji w mózgu, podczas gdy jej wzrost wzmaga czujność.

Zażycie psylocybiny powoduje wystąpienie stanów euforycznych, intensyfikację zmysłów i halucynacje. Dlatego nie jest wskazane zażywanie jej przez osoby wykazujące zaburzenia psychiczne, zaburzenia osobowości i depresje, gdyż substancja może wywołać pogłębienie napadu lęków, wyolbrzymienie lub urojenie problemu. Natomiast w badaniach naukowych psylocybina wykorzystywana jest do leczenia wyżej wymienionych zaburzeń, ale niezbędne do tego są warunki laboratoryjne i stała opieka lekarzy podczas trwania eksperymentu. Dzięki badaniom wiemy, że psylocybina nie wykazuje działania uzależniającego, a wręcz przeciwnie może być stosowana do leczenia uzależnionych od alkoholu i nikotyny. Psychofarmakolog dr Roland Griffiths z John Hopkins University przeprowadził szeroko zakrojone badania psylocybiny i podał ją wybranym wolontariuszom. Okazało się, że zażycie substancji stało się dla uczestników eksperymentu jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu. W większości były to doświadczenia katalizujące pozytywne zmiany w ich życiu. Wpływ psylocybiny zbadano w 2 i 14 miesięcy od chwili zażycia i u 2/3 badanych odnotowano trwałe pozytywne skutki w postaci poprawy jakości życia i czerpanej z niego satysfakcji. 

Na tym jednak nie koniec. Badania naukowe w tym kierunku prowadzone są też na większą skalę. Dr Charles Grob, członek Heffter Research Institute wykorzystuje psylocybinę w leczeniu chorób nowotworowych. Nie chodzi tu o całkowite wyleczenie, a raczej kurację wspomnagającą terapię wiodącą. Są dwa aspekty działania psylocybiny i psylocyny na organizm ludzki ze zdiagnozowanym nowotworem: 1) Psylocybina znacznie wspomaga proces leczenia onkologicznego pacjentów z zaawansowanymi nowotworami, ponieważ jej działanie pomaga redukować stres, depresje i psychiczny ból spowodowany postępującą chorobą i jej chemicznym leczeniem, które również wyniszcza organizm. Pacjent ma okazję w kontrolowanych warunkach przeżyć głęboką spirytualną podróż, która pomoże mu zmienić nastawienie do życia - zrozumieć przyczyny choroby i jeśli niemożliwa jest pomyśla kuracja, to znacznie złagodzić proces umierania poprzez zrozumienie mechanizmów śmierci i świadomości, nie tylko dla pacjenta, ale też jego rodziny; 2) Teraz wiemy, że nowotwór to choroba cywilizacyjna i w większości wypadków jej podłożem jest stres, negatywne myśli i zaburzenia emocjonalne. Kuracja za pomocą psylocybiny jest w stanie rozwiązać mentalne podłoże problemów pacjentów, a przynajmniej lepiej je zrozumieć. Osoba poddawana eksperymentalnemu leczeniu na nowo odkrywa swoje położenie w rzeczywistości i uczy się czerpać radość z wcześniej niedostrzegalnych walorów życia. Pacjent może ponownie rozpalić w sobie wewnętrzny płomień pasji i odnaleźć egzystencjalny cel. Jeśli uda się wyciągnąć pacjenta z depresji i sprawić by ponownie zaczął aplikować do swojego biopola pozytywne ładunki emocjonalne z pomocą terapii komplementarnej istnieje duża szansa na pomyślną remisję nowotworu.

Podsumowanie
Jeden z największych filozofów współczesnych czasów Terence McKenna wysnuł oryginalną teorię na temat grzybów psylocybinowych. Twierdził, że być może jakiś zaawansowany mikroorganizm przybył na Ziemię z kosmosu i zaadoptował się do ziemskich warunków właśnie w postaci grzybów halucynogennych. Mało tego według niego małpiątka, które schodziły od czasu do czasu z drzew grzebały w odchodach i zajadały się czapkami wolności no i... uwolniły się od gałęzi przyjmując w końcu, na skutek psychodelicznych wojaży, postawę wyprostowaną. Twierdzenia może i kontrowersyjne, ale podparte logiką - są też jakąś alternatywną wobec gromkiego sporu kreacjonistów z darwinistami. Ja mam jeszcze inne spojrzenie na grzybki oraz na całą biosferę. Moim zdaniem ziemska biosfera tworzy jeden wspólny organizm, na którego kodowanie wpływ ma promieniowanie kosmiczne i grawitacja. W ten sposób w oparciu o określone geometryczne konstrukty spirala życia zagnieżdża się w organizmach żywych, tworząc zróżnicowany, wspólny puls życia - zwany powszechnie naturą. Nie przez przypadek obserwując prawa i siły natury odkrywamy powtarzające się sekwencje geometryczne i wiele niesamowitych zjawisk (kto spędza dużo czasu w lesie lub oglądał "Mikrokosmos" wie dobrze o czym mówię). Dobrym przykładem może być roślinna telepatia. Dr Ed Wagner umieścił w jednej z serii doświadczeń elektrody w pniu drzewa, i zaczął uderzać w nie siekierą. Drzewo zareagowało - po uderzeniu czujniki wychwyciły nagły wzrost napięcia elektrycznego w pniu. Co ciekawe taki sam skok napięcia wystąpił u pobliskich drzew, które nie zostały okaleczone. Podobne eksperymenty prowadzono też z roślinami doniczkowymi, u których również wykryto niemal natychmiastową telepatię. Takie obserwacje prowadzą botaników i naukowców do konkluzji o istnieniu inteligentnego pola, które organizuje i podtrzymuje życie ziemskiej biosfery.

Jak to więc jest, że na Ziemi wykształciły się gatunki organizmów wywołujących zmiany w świadomości ? W jaki sposób rośliny i grzyby rozwinęły w sobie biochemiczne sekwencje pozwalające na głębokie psychodeliczne wojaże ? To pytanie długo spędzało mi sen z powiek. W końcu doszedłem do konkluzji, że natura w ten sposób komunikuje się z nami i daje nam klucze "zapłonowe" naszej własnej świadomości. Dzięki interakcjom z roślinami psychoaktywnymi nasza świadomość może wzbogacić się o nowe perspektywy postrzegania rzeczywistości. Dzięki nowym kątom spojrzenia być może dostarczamy biosferze danych o naszym gatunku, a także zbieramy informacje o nas samych. Taka symbioza zdaje się współistnieć od wieków i jak wynika z antropologicznych i psychologicznych badań - kształtowała ludzką kulturę po dziś dzień. Zatem dlaczego takie substancje jak psylocybina, mające szerokie zastosowanie na polu psychologii i medycyny - są prawnie zakazane m.in. w Polsce. Odpowiedź wydaje się zbędna w świetle  lobbystycznych interesów, które rozgrywają się pod płaszczem psychodelicznych zakazów. Czy warto więc decydować się na przejażdżkę z grzybami psylocybinowymi ? To zależy od wielu indywidualnych czynników. Tradycje szamańskie mówią, że każdy kontynent i kraj wyposażony został przez naturę w najodpowiedniejsze dla ich mieszkańców rośliny halucynogenne. Indianie mają Ayahuasce, San Pedro i Salvie,  kult Bwiti Ibogę, mieszkańcy Syberii muchomora, a my mamy łysiczkę. Wygląda więc na to, że nasza rodzima czapka wolności jest szamańskim wehikułem niejako przeznaczonym mieszkańcom tej części kontynentu. Po dogłębnej analizie mogę stwierdzić, że dla osoby zdrowej psychicznie spotkanie z łysiczką w odpowiedniej dawce będzie przeżyciem niezapomnianym i wprowadzi  w życie wiele pozytywnych zmian. Przede wszystkim grzyby wzmacniają więź człowieka z naturą, a w postępującej industrializacji i odhumanizowaniu systemu -  wydają się być niemal zbawiennym lekarstwem dla uspokojenia, zrównoważenia i poszerzenia zmysłów. 


Całość tutaj:

http://botanicscience.blogspot.com/2010/02/rodzimy-krasnal-wolnosci-czyli-ysiczka.html

Rodzimy krasnal wolności, czyli Łysiczka lancetowata

Łysiczka lancetowana. To właśnie ona zawiera największe ilości aktywnej substancji psychoaktywnej, dlatego jest głównym celem chętnych do odbycia psychodelicznej podróży z tym organizmem. Wyrasta na jesieni, ale można ją jeszcze czasem spotkać nawet w połowie października na leśnych polanach, pastwiskach oraz przy drogach i ścieżkach. Najliczniej występuje w górach i na Mazurach, choć można się na nią natknąć właściwie w całym kraju, jeśli natura spełni odpowiednie warunki dla ich rozwoju. Łysiczki i kilka innych grzybów psylocybinowych często nazywano czapką wolności ze względu na spadziste kapelusze. Czapka symbolizowała w tym wypadku oświecenie, iluminację ściśle powiązaną z naturą i duchem Ziemi m.in. czapki frygijskie w wielu legendach ludowych nosiły krasnale lub elfy.

I. Zbiór
Wysyp łysiczek przypada na okres późnej jesieni tj. jesień-październik i wtedy właśnie najlepiej je zbierać. Kiedy zaczną się charakterystyczne jesienne, chłodne noce - jest to dobry okres do poszukiwań magicznych kapeluszy. Łysiczki lubią wilgoć, a obfite opady sprzyjają ich "kiełkowaniu" z ziemi. Można je znaleźć na pastwiskach, łąkach, moczarach, mokradłach oraz przy leśnych ścieżkach i drogach. Jeśli chodzi o porę zbioru to nie ma w tym punkcie stałych reguł. Dobrze jest wybrać się skoro świt, ale też pora popołudniowa bywa dobra. Twierdzenie, że łysiczki lubią wilgoć i tylko wilgoć też nie jest do końca prawdą. Bywało, że wybierając się na botaniczną wyprawę w celu pochwycenia i skatalogowania cierniówki (oczywiście w celach naukowych) w godzinach rannych - nie znajdowałem nic. Jednak kiedy na niebie pojawiało się charakterystyczne, przyjemne, późno-jesienne słońce - w tym samym miejscu mogłem natknąć się na wiele okazów. Aczkolwiek specyfika zbioru nadal pozostaje botanicznym fenomenem, ponieważ łysiczki zdają się pojawiać kiedy chcą i jak chcą. Wiele zależy też od "efektu obserwatora", czyli naszego nastawienia, intencji i stanu świadomości podczas zbioru. A ten nie bywa łatwy, choć jest to moim zdaniem pozytywna strona łysiczkowych łowów. Nie znajdą jej bowiem osoby niezdeterminowane i takie, które nie lubią wiele czasu przebywać na łonie natury lub źle znoszą dalekie i częste podróże rowerowe.

Psilocibe semilanceata Fr. ma kapelusz skórzasto-błoniasty, nagi, śliski, oliwkowy lub brudno-żółto-brunatny, dzwonkowaty o szczycie ostro zakończonym, spadzistym. Nawet u dojrzałych okazów kapelusz nie rozpościera się zachowując swój niepowtarzalny kształt. Blaszki są koloru oliwkowobrunatnego o białym, strzępiastym ostrzu. Natomiast trzon jest jasnobrązowy, długi, smukły, czasem przezroczysty i dość elastyczny. Najbardziej owocnym sposobem zbioru jest zastosowanie metodologii rytualnej i szamańskiej. Zbieranie i spożywanie łysiczek w celach zwykłej zabawy i psychodelicznego odjazdu mija się z celem i często bywa niebezpieczne - zwłaszcza dla osób spożywających duże ilości różnych substancji narkotycznych. Wzorem naszych przodków lub szamanów przy zbiorze należy wykonać personalny rytuał i wyrazić szczerą intencję głębokiej nauki, którą psychonauta, badacz chciałby przyswoić podczas osobistej podróży. Absolutnie nie poleca się przyjmowania łysiczek w obiektach zamkniętych lub po prostu w mieście. W celu zapewnienia sobie optymalnych warunków doświadczenia najlepiej wybrać się do lasu, na łono natury samemu lub z kimś zaufanym.

II. Efekt psychoaktywny
Choć nasze rodzime łysiczki zawierają mniej psylocybiny (aktywnej substancji psychoaktywnej) niż pokrewne gatunki z krajów egzotycznych - nie ma to większego znaczenia, ponieważ jeśli przyjmiemy ich więcej - efekt będzie bardzo zbliżony lub niemal identyczny. Dawka 30 łysiczek (ok. 10 miligramów psylocybiny) powoduje zaburzenia percepcji, a przy ilościach około 70-100, podróż może być bardzo intensywna i w wielu przypadkach ciężka do opanowania. Standardowy efekt po spożyciu łysiczek to głęboka relaksacja połączona z poczuciem dziwnej lekkości w ciele i małymi lub większymi sensacjami żołądkowymi. Powoli uaktywniają się niedostrzegalne na co dzień właściwości naszej percepcji. Otoczenie staje się dla nas o wiele ciekawsze, ponieważ w postępującym stanie transowym zaczynamy zagnieżdżać uwagę w szczegółach obserwowanych zjawisk np. kształtów chmur na niebie, czy kołyszących się na wietrze drzew - które wydają się czymś niesamowicie pięknym i perfekcyjnie zsynchronizowanym z pulsem natury. Znajdujemy się bardziej w chwili teraźniejszej, nie wałęsając myślami w przyszłości i przeszłości. Od momentu spożycia grzybów do pierwszych oznak działania mija średnio 40-60 minut. Mogą nastąpić stany euforyczne i ciężki do zidentyfikowania lub opanowania śmiech i ogólne poczucie humoru. Pod zamkniętymi powiekami często pojawiają się wizje podobne do śnienia na jawie lub wzory geometryczne połączone ze wzmożonymi hipnagogami. Z kolei przy otwartych oczach również dość licznie raportuje się o zniekształceniach obrazu, wyostrzeniu wzroku i słuchu, a także halucynacjach wzrokowych i słuchowych. Osoby odbywające psychodeliczną podróż grzybową notują głębokie połączenie z naturą i w zasadzie ta sympatia do naturalnego środowiska pozostaje już niezmienna. W głównej mierze efekty psychoaktywne uzależnione są od indywidualnych preferencji osoby, która dostarcza grzyby do organizmu. Mają na to wpływ dotychczasowe doświadczenia życiowe, stan emocjonalny i typ osobowości, które są przecież wśród mieszkańców tej planety bardzo różne.

III. Biochemia
Głównym składnikiem odpowiedzialnym za psychoaktywne działanie łysiczek jest Psylocybina (C12H17N2O4P). Po raz pierwszy została wyizolowana w 1950 r. z gatunku Psilocybe mexicana. To psychodeliczny alkaloid z rodziny tryptamin. Powoduje głębokie doznania mistyczne, transcendentalne, medytacyjne, czasem telepatyczne i dywinacyjne. Ma postać krystalicznej białej substancji. Jako jeden z niewielu związków występujących w naturze posiada atom fosforu. Co ciekawe psylocybina w organizmie szybko poddawana jest defosforyzacji (odłącza się grupa fosforanowa) przez co metabolizuje się w psylocynę (4-OH-DMT) pod wpływem enzymu - fosfatazy zasadowej. W wyniku tych reakcji uważa się, że to właśnie psylocyna odpowiedzialna jest za spektrum doznań psychodelicznych.
Zmetabolizowana do psylocyny psylocybina jest agonistą receptorów serotoninowych 5-HT1A i 5-HT2A/2C. Oznacza to, że substancja zwiększa poziom serotoniny w mózgu oraz powoduje pobudzenie czynności sensomotorycznych i percepcyjnych. Jak u wielu innych psychodelików, tak i w tym wypadku działanie psychoaktywne ma silny związek z dobową regulacją cyklu snu i działa jako naturalny antydepresant. Uważa się bowiem, że serotonina jest odpowiedzialna za nasze stany emocjonalne i wynikające z nich zachowania. Stwierdzono, że przemoc, impulsywność i aspołeczne zachwiania osobowości są wynikiem obniżonego poziomu tej substancji w mózgu, podczas gdy jej wzrost wzmaga czujność.

Zażycie psylocybiny powoduje wystąpienie stanów euforycznych, intensyfikację zmysłów i halucynacje. Dlatego nie jest wskazane zażywanie jej przez osoby wykazujące zaburzenia psychiczne, zaburzenia osobowości i depresje, gdyż substancja może wywołać pogłębienie napadu lęków, wyolbrzymienie lub urojenie problemu. Natomiast w badaniach naukowych psylocybina wykorzystywana jest do leczenia wyżej wymienionych zaburzeń, ale niezbędne do tego są warunki laboratoryjne i stała opieka lekarzy podczas trwania eksperymentu. Dzięki badaniom wiemy, że psylocybina nie wykazuje działania uzależniającego, a wręcz przeciwnie może być stosowana do leczenia uzależnionych od alkoholu i nikotyny. Psychofarmakolog dr Roland Griffiths z John Hopkins University przeprowadził szeroko zakrojone badania psylocybiny i podał ją wybranym wolontariuszom. Okazało się, że zażycie substancji stało się dla uczestników eksperymentu jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu. W większości były to doświadczenia katalizujące pozytywne zmiany w ich życiu. Wpływ psylocybiny zbadano w 2 i 14 miesięcy od chwili zażycia i u 2/3 badanych odnotowano trwałe pozytywne skutki w postaci poprawy jakości życia i czerpanej z niego satysfakcji.

Na tym jednak nie koniec. Badania naukowe w tym kierunku prowadzone są też na większą skalę. Dr Charles Grob, członek Heffter Research Institute wykorzystuje psylocybinę w leczeniu chorób nowotworowych. Nie chodzi tu o całkowite wyleczenie, a raczej kurację wspomnagającą terapię wiodącą. Są dwa aspekty działania psylocybiny i psylocyny na organizm ludzki ze zdiagnozowanym nowotworem: 1) Psylocybina znacznie wspomaga proces leczenia onkologicznego pacjentów z zaawansowanymi nowotworami, ponieważ jej działanie pomaga redukować stres, depresje i psychiczny ból spowodowany postępującą chorobą i jej chemicznym leczeniem, które również wyniszcza organizm. Pacjent ma okazję w kontrolowanych warunkach przeżyć głęboką spirytualną podróż, która pomoże mu zmienić nastawienie do życia - zrozumieć przyczyny choroby i jeśli niemożliwa jest pomyśla kuracja, to znacznie złagodzić proces umierania poprzez zrozumienie mechanizmów śmierci i świadomości, nie tylko dla pacjenta, ale też jego rodziny; 2) Teraz wiemy, że nowotwór to choroba cywilizacyjna i w większości wypadków jej podłożem jest stres, negatywne myśli i zaburzenia emocjonalne. Kuracja za pomocą psylocybiny jest w stanie rozwiązać mentalne podłoże problemów pacjentów, a przynajmniej lepiej je zrozumieć. Osoba poddawana eksperymentalnemu leczeniu na nowo odkrywa swoje położenie w rzeczywistości i uczy się czerpać radość z wcześniej niedostrzegalnych walorów życia. Pacjent może ponownie rozpalić w sobie wewnętrzny płomień pasji i odnaleźć egzystencjalny cel. Jeśli uda się wyciągnąć pacjenta z depresji i sprawić by ponownie zaczął aplikować do swojego biopola pozytywne ładunki emocjonalne z pomocą terapii komplementarnej istnieje duża szansa na pomyślną remisję nowotworu.

Podsumowanie
Jeden z największych filozofów współczesnych czasów Terence McKenna wysnuł oryginalną teorię na temat grzybów psylocybinowych. Twierdził, że być może jakiś zaawansowany mikroorganizm przybył na Ziemię z kosmosu i zaadoptował się do ziemskich warunków właśnie w postaci grzybów halucynogennych. Mało tego według niego małpiątka, które schodziły od czasu do czasu z drzew grzebały w odchodach i zajadały się czapkami wolności no i... uwolniły się od gałęzi przyjmując w końcu, na skutek psychodelicznych wojaży, postawę wyprostowaną. Twierdzenia może i kontrowersyjne, ale podparte logiką - są też jakąś alternatywną wobec gromkiego sporu kreacjonistów z darwinistami. Ja mam jeszcze inne spojrzenie na grzybki oraz na całą biosferę. Moim zdaniem ziemska biosfera tworzy jeden wspólny organizm, na którego kodowanie wpływ ma promieniowanie kosmiczne i grawitacja. W ten sposób w oparciu o określone geometryczne konstrukty spirala życia zagnieżdża się w organizmach żywych, tworząc zróżnicowany, wspólny puls życia - zwany powszechnie naturą. Nie przez przypadek obserwując prawa i siły natury odkrywamy powtarzające się sekwencje geometryczne i wiele niesamowitych zjawisk (kto spędza dużo czasu w lesie lub oglądał "Mikrokosmos" wie dobrze o czym mówię). Dobrym przykładem może być roślinna telepatia. Dr Ed Wagner umieścił w jednej z serii doświadczeń elektrody w pniu drzewa, i zaczął uderzać w nie siekierą. Drzewo zareagowało - po uderzeniu czujniki wychwyciły nagły wzrost napięcia elektrycznego w pniu. Co ciekawe taki sam skok napięcia wystąpił u pobliskich drzew, które nie zostały okaleczone. Podobne eksperymenty prowadzono też z roślinami doniczkowymi, u których również wykryto niemal natychmiastową telepatię. Takie obserwacje prowadzą botaników i naukowców do konkluzji o istnieniu inteligentnego pola, które organizuje i podtrzymuje życie ziemskiej biosfery.

Jak to więc jest, że na Ziemi wykształciły się gatunki organizmów wywołujących zmiany w świadomości ? W jaki sposób rośliny i grzyby rozwinęły w sobie biochemiczne sekwencje pozwalające na głębokie psychodeliczne wojaże ? To pytanie długo spędzało mi sen z powiek. W końcu doszedłem do konkluzji, że natura w ten sposób komunikuje się z nami i daje nam klucze "zapłonowe" naszej własnej świadomości. Dzięki interakcjom z roślinami psychoaktywnymi nasza świadomość może wzbogacić się o nowe perspektywy postrzegania rzeczywistości. Dzięki nowym kątom spojrzenia być może dostarczamy biosferze danych o naszym gatunku, a także zbieramy informacje o nas samych. Taka symbioza zdaje się współistnieć od wieków i jak wynika z antropologicznych i psychologicznych badań - kształtowała ludzką kulturę po dziś dzień. Zatem dlaczego takie substancje jak psylocybina, mające szerokie zastosowanie na polu psychologii i medycyny - są prawnie zakazane m.in. w Polsce. Odpowiedź wydaje się zbędna w świetle lobbystycznych interesów, które rozgrywają się pod płaszczem psychodelicznych zakazów. Czy warto więc decydować się na przejażdżkę z grzybami psylocybinowymi ? To zależy od wielu indywidualnych czynników. Tradycje szamańskie mówią, że każdy kontynent i kraj wyposażony został przez naturę w najodpowiedniejsze dla ich mieszkańców rośliny halucynogenne. Indianie mają Ayahuasce, San Pedro i Salvie, kult Bwiti Ibogę, mieszkańcy Syberii muchomora, a my mamy łysiczkę. Wygląda więc na to, że nasza rodzima czapka wolności jest szamańskim wehikułem niejako przeznaczonym mieszkańcom tej części kontynentu. Po dogłębnej analizie mogę stwierdzić, że dla osoby zdrowej psychicznie spotkanie z łysiczką w odpowiedniej dawce będzie przeżyciem niezapomnianym i wprowadzi w życie wiele pozytywnych zmian. Przede wszystkim grzyby wzmacniają więź człowieka z naturą, a w postępującej industrializacji i odhumanizowaniu systemu - wydają się być niemal zbawiennym lekarstwem dla uspokojenia, zrównoważenia i poszerzenia zmysłów.


Całość tutaj:

http://botanicscience.blogspot.com/2010/02/rodzimy-krasnal-wolnosci-czyli-ysiczka.html