Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 45 takich materiałów
Zakwaszenie organizmu. – UWAGA!!
Nie masz energii,siły,często boli Cię głowa, wypadają włosy, łatwo łapiesz infekcje, chce Ci się spać, masz problemy ze skórą albo trawieniem?
To najczęstsze objawy zakwaszenia organizmu!

80% Z Nas może mieć problemy wynikające z zakwaszenia organizmu.

Zakwaszenie to rodzaj choroby cywilizacyjnej wynikające z niewłaściwej diety.
Aby je ograniczyć warto przyglądnąć się swoim nawykom żywieniowym i postarać się je zmodyfikować.

Długotrwale zaburzona równowaga kwasowo zasadowa prowadzi do szeregu zaburzeń,Candydozy,Osteoporozy,zwyrodnienia stawów i ogólnego pogorszenia funkcji życiowych organizmu.

Co Nas zakwasza?

Białe (pszenne) pieczywo, wyroby cukiernicze, lody, ryby, jasny makaron, wołowina i wieprzowina, kawa, napoje gazowane, ser żółty, pasteryzowane mleko, czarna herbata, alkohol, słodzone soki owocowe, żurawina, budyń, suszone śliwki. Właściwości zakwaszające mają też ziemniaki, rabarbar, biały ryż, kukurydza, pistacje, wino, dżemy, majonez, musztarda, keczup, ocet. Na zakwaszanie wpływ ma nikotyna.

A co odkwasza?

Owoce, nabiał(poza mlekiem i twarogiem), olej lniany, pieczywo pełnoziarniste, warzywa,Kasza jaglana,Gryczana, brązowy ryż. Produkty odkwaszające to również czosnek, cebula, szparagi, brokuły, pietruszka, szpinak, cytryna i sok z cytryny, herbata ziołowa, oliwa z oliwek, arbuz, limonka, mango, grejpfrut, stewia.Właściwości odkwaszające mają również: kabaczek, cukinia, seler, sałata, kiwi, winogrona, jabłka, daktyle, rodzynki, gruszki, zielona herbata, olej z siemienia lnianego czy migdały.

Należy ograniczyć spożycie soli i cukru.By odkwasić organizm, warto jeść dużo buraków i pić z nich sok. Jeść należy powoli i z umiarem.

RATUJMY ORGANIZM-Zmieniajmy nawyki żywieniowe.

Zakwaszenie organizmu.

UWAGA!!
Nie masz energii,siły,często boli Cię głowa, wypadają włosy, łatwo łapiesz infekcje, chce Ci się spać, masz problemy ze skórą albo trawieniem?
To najczęstsze objawy zakwaszenia organizmu!

80% Z Nas może mieć problemy wynikające z zakwaszenia organizmu.

Zakwaszenie to rodzaj choroby cywilizacyjnej wynikające z niewłaściwej diety.
Aby je ograniczyć warto przyglądnąć się swoim nawykom żywieniowym i postarać się je zmodyfikować.

Długotrwale zaburzona równowaga kwasowo zasadowa prowadzi do szeregu zaburzeń,Candydozy,Osteoporozy,zwyrodnienia stawów i ogólnego pogorszenia funkcji życiowych organizmu.

Co Nas zakwasza?

Białe (pszenne) pieczywo, wyroby cukiernicze, lody, ryby, jasny makaron, wołowina i wieprzowina, kawa, napoje gazowane, ser żółty, pasteryzowane mleko, czarna herbata, alkohol, słodzone soki owocowe, żurawina, budyń, suszone śliwki. Właściwości zakwaszające mają też ziemniaki, rabarbar, biały ryż, kukurydza, pistacje, wino, dżemy, majonez, musztarda, keczup, ocet. Na zakwaszanie wpływ ma nikotyna.

A co odkwasza?

Owoce, nabiał(poza mlekiem i twarogiem), olej lniany, pieczywo pełnoziarniste, warzywa,Kasza jaglana,Gryczana, brązowy ryż. Produkty odkwaszające to również czosnek, cebula, szparagi, brokuły, pietruszka, szpinak, cytryna i sok z cytryny, herbata ziołowa, oliwa z oliwek, arbuz, limonka, mango, grejpfrut, stewia.Właściwości odkwaszające mają również: kabaczek, cukinia, seler, sałata, kiwi, winogrona, jabłka, daktyle, rodzynki, gruszki, zielona herbata, olej z siemienia lnianego czy migdały.

Należy ograniczyć spożycie soli i cukru.By odkwasić organizm, warto jeść dużo buraków i pić z nich sok. Jeść należy powoli i z umiarem.

RATUJMY ORGANIZM-Zmieniajmy nawyki żywieniowe.

Drożdże. – "Przede wszystkim niedobory witamin z grupy B objawiający się głównie zajadami. Jesienią pojawia się  u mnie również łupież, osłabienie i wypadanie włosów – nadmierne, oraz ogólne zmęczenie.
Przyjmuję B12, B6 i pozostałe w tabletkach praktycznie co roku na początku jesieni, a potem w okresie zimowo-wiosennym. Teraz chcę spróbować czegoś innego.

Dodatkowo biorę się ostro do pielęgnacji włosów: oleje (na dzień dzisiejszy jest to olej z oliwek, olej słonecznikowy, olej rycynowy), henna, dodatkowo masaże zalecane przez Tombaka na porost włosów. Jakiś czas temu zrezygnowałam całkowicie z tzw. gumek do włosów, które strasznie osłabiały moje włosy.  No i w założeniu chcę jeszcze w 100% zrezygnować z szamponów z silikonami, parabenami, gliceryną, SL, SLS-ami, myć włosy jedynie odżywką. Po takich kilku miesiącach terapii mam nadzieję, że moje włosy powrócą też do postaci pięknych i zdrowych loczków.

W sieci wyszperałam kilka informacji od osób, które taką kurację drożdżami prowadziły – ich celem było przyspieszenie i wzmocnienie struktury włosów. Dla mnie cel główny to uzupełnienie niedoborów oraz mniejsza ilość wypadających włosów, a piękne lśniące włosy będą jednym z kroków do polepszenia ich wyglądu.

Na czym polega kuracja drożdżowa?

Każdego dnia piję około 1/4 kostki drożdży (tej 100 gramowej, pokazanej wyżej firmy – nie żeby reklama). Zalewam je gorącą wodą, by nie fermentowały w żołądku. Czekam aż ostygną i wypijam.

Niektórzy dodają drożdże do szejka, mieszają z kakao, sokiem, miodem, bananem, czy herbatą. Jeśli chesz dodać coś do napoju, warto to zrobić, gdy drożdże ostygną, tym bardziej jeśli jest to coś słodkiego, co po prostu dodane do wrzątku sprawia, że drożdże „rosną”. Mi odpowiada ich smak bez dodatków. Drożdże kupuje w ilości kilku sztuk i mrożę zapas – doświadczenie pokazuje, ze świetnie się do tego nadają, nie zepsują się, zawsze są pod ręką, i ani trochę nie tracą swoich właściwości.

Tutaj muszę zaznaczyć, że nie znalazłam żadnych informacji na temat tego, czy drożdże należy pić ciepłe czy zimne. Ze względu na niezbyt sympatyczny smak napoju  – czekam do całkowitego ostygnięcia ;-). Dlatego też proponuję nie zniechęcać się przy wąchaniu mieszanki czy piciu jej gorącej czy ciepłej.

Co się dzieje gdy pijemy drożdże?

Oprócz uzupełnienia braków witamin z grupy B – co jest dobre nie tylko dla wegetarian i wegan –  w prezencie dostajemy kilka miłych rzeczy:

    oczyszczanie twarzy – czyli tradycyjnie, aby zobaczyć wspaniałe efekty na naszej skórze, najpierw musi się ona oczyścić poprzez łuszczenie, wydobycie na zewnątrz różnego rodzaju toksyn (pojawiają się wypryski -jest to całkiem normalny stan, może potrwać około 2 tygodni), po pewnym czasie skóra jest już gładsza, w tym przypadku wspomagam skórę robiąc peeling,
    zajady – jeden z głównych objawów niedoborów witamin z grupy B całkowicie znikają,
    włosy – rosną jak na drożdżach (najlepiej widać to u osób farbujących, ale część blogerek najnormalniej w świecie zmierzyła długość włosów przed i po kuracji – przyrost od 1 cm do 3,5 cm), włosy są bardziej lśniące, nie wypadają już w alarmujących ilościach (mniej więcej po uczesaniu nie powinno nam zostać na grzebyku/szczotce więcej niż 100 włosów), czasami pojawia się zmasowany wzrost nowych włosów, tzw. baby hair- wygląda to mniej więcej tak, że wśród naszej czupryny zauważamy nagle bardzo dużo odrastających, małych włosów, co ciekawe u siebie zauważyłam też zmasowany atak wypadania w pierwszym tygodniu – ale takie rzeczy są całkiem normalne ponieważ podczas różnego rodzaju kuracji osłabione włosy wypadają na skutek „wypychania” ich przez nowe, rosnące,
    włosy przetłuszczające się- w przypadku włosów przetłuszczających się zmniejsza się ilość wydzielanego sebum, łupież zostaje wyleczony,
    paznokcie- ogólne wzmocnienie, brak rozdwajania się, łamania, białe plamki znikają,
    rzęsy – jedna z blogerek wspominała, że jej rzęsy są nieco mocniejsze – ale z tego co pamiętam kurację prowadziła kilka dobrych mięsięcy.

Drożdże
     Drożdże jak wiemy z lekcji biologii to jednokomórkowe grzyby. Najbardziej znane zastosowanie to: przy produkcji piwa, wina, czasem przy produkcji nabiału i oczywiście przy pieczeniu chleba i innych wyrobów piekarniczych. Nasze babcie, mamy znalazły w drożdżach również źródło taniego, ale za to bardzo dobrego kosmetyku: najczęściej w formie maseczki na włosy lub twarz.
Witaminy, które zawierają drożdże:

    witaminy z grupy B

Że wegetarianie i weganie powinni je jeść wiemy nie od dziś. Ale zauważcie, że w mięsie najwięcej witaminy B jest w wątróbce i sercu – nikt chyba mi nie powie, że w XXI wieku konsument zjada odpowiednie ilość tych organów, i tylko stąd czerpie witaminy z grupy B. Dzięki witaminom z tej grupy mamy lepsze samopoczucie, lepszy sen, dobre trawienie i taki wewnętrzny spokój.

    biotyna

Jest to spec od sprężystości włosów, podobno hamuje też wypadanie i siwienie. Pozwala wyleczyć różne choroby skóry, wzmacnia paznokcie.

    witamina B5 (panthenol)

Co najważniejsze jej niedobór może powodować nadmierne wypadanie włosów.

     białko i mikroelementy: cynk

Wpływa pozytywnie zarówno na stan skóry, włosów. Szczególnie pomocny dla skóry mocno przetłuszczajacej się.

    betaglukan

Wzmacnia naszą odporność, redukuje cholesterol, obniża ciśnienie krwi i zapobiega powstaniu nowotworów układu pokarmowego.

    magnez
    żelazo
    fosfor
    chrom.

KURACJA DROŻDZAMI – PODSUMOWANIE

Długo zwlekam z tym postem… czekałam na ewentualne objawy odstawienia, mam też nieco mieszane uczucia co do kuracji drożdżami. Dlaczego? Otóż ciężko mi powiedzieć, że to akurat drożdże i tylko one spowodowały większą poprawę zdrowia. Nie jestem zwolenniczką stosowania jednej metody, dlatego wspomagałam się pijąc napar z pokrzywy, masując głowę, olejując włosy, oczyszczając twarz olejami, zdrowo odżywiając i robiąc naprawdę wiele innych rzeczy, które od kilku lat mam w nawyku.
 Kurację rozpoczęłam 4 października przez miesiąc pijąc jeden raz  dziennie około 1/5-1/4 kostki drożdży. Po 30 dniach piłam mieszankę  przez tydzień, w sumie tak co drugi dzień, zmniejszając ilość drożdży.
Dlaczego jestem zadowolona z kuracji?Głównym założeniem było uzupełnienie niedoborów witamin z grupy B, objawiających się m. in. zajadami (podwójnym, dość rozległymi i bardzo wrażliwymi), łupież, kilka białych plamek na paznokciach, dużą ilością wypadających włosów. Z radością mogę powiedzieć, że WSZYSTKIE te objawy po miesiącu kuracji zniknęły. Na dzień dzisiejszy nie widzę wspomnianych niedoborów, więc mam nadzieję, ze na kilka miesięcy, aż do przesilenia wiosennego nie będę miała potrzeby picia drożdży. W styczniu planuję z rodziną po raz kolejny zrobić 14-dniowe oczyszczanie organizmu wg diety owocowo-warzywnej – dostarczenie i uzupełnienie niedoborów jest w tym przypadku jak najbardziej wskazane.

Drożdże i porost włosów

Wyrzekłam się chemicznych farb i farbowania na kilka miesięcy w ogóle.  Poprzez niezbyt estetyczne odrosty mogłam zauważyć, że jednak włosy rosną …. jak na drożdżach. Odrastające są lśniące i jakby bardziej sprężyste i nie przetłuszczają się tak szybko. Dodatkowe olejowanie, nakładanie masek, masowanie głowy, odstawienie niezdrowych kosmetyków jednak robi swoje i w spółce z drożdżami przyniosło tez kilka efektów, na które nawet specjalnie nie liczyłam. Bardziej traktowałam to jako gratis. Oczywiście brak spektakularnych efektów w poroście włosów może się brać z bardzo prostej przyczyny. Organizm dostając dawkę witamin B lokował je właśnie tam gdzie były największe niedobory, na porost włosów widocznie już nie wystarczyło."

Drożdże.

"Przede wszystkim niedobory witamin z grupy B objawiający się głównie zajadami. Jesienią pojawia się u mnie również łupież, osłabienie i wypadanie włosów – nadmierne, oraz ogólne zmęczenie.
Przyjmuję B12, B6 i pozostałe w tabletkach praktycznie co roku na początku jesieni, a potem w okresie zimowo-wiosennym. Teraz chcę spróbować czegoś innego.

Dodatkowo biorę się ostro do pielęgnacji włosów: oleje (na dzień dzisiejszy jest to olej z oliwek, olej słonecznikowy, olej rycynowy), henna, dodatkowo masaże zalecane przez Tombaka na porost włosów. Jakiś czas temu zrezygnowałam całkowicie z tzw. gumek do włosów, które strasznie osłabiały moje włosy. No i w założeniu chcę jeszcze w 100% zrezygnować z szamponów z silikonami, parabenami, gliceryną, SL, SLS-ami, myć włosy jedynie odżywką. Po takich kilku miesiącach terapii mam nadzieję, że moje włosy powrócą też do postaci pięknych i zdrowych loczków.

W sieci wyszperałam kilka informacji od osób, które taką kurację drożdżami prowadziły – ich celem było przyspieszenie i wzmocnienie struktury włosów. Dla mnie cel główny to uzupełnienie niedoborów oraz mniejsza ilość wypadających włosów, a piękne lśniące włosy będą jednym z kroków do polepszenia ich wyglądu.

Na czym polega kuracja drożdżowa?

Każdego dnia piję około 1/4 kostki drożdży (tej 100 gramowej, pokazanej wyżej firmy – nie żeby reklama). Zalewam je gorącą wodą, by nie fermentowały w żołądku. Czekam aż ostygną i wypijam.

Niektórzy dodają drożdże do szejka, mieszają z kakao, sokiem, miodem, bananem, czy herbatą. Jeśli chesz dodać coś do napoju, warto to zrobić, gdy drożdże ostygną, tym bardziej jeśli jest to coś słodkiego, co po prostu dodane do wrzątku sprawia, że drożdże „rosną”. Mi odpowiada ich smak bez dodatków. Drożdże kupuje w ilości kilku sztuk i mrożę zapas – doświadczenie pokazuje, ze świetnie się do tego nadają, nie zepsują się, zawsze są pod ręką, i ani trochę nie tracą swoich właściwości.

Tutaj muszę zaznaczyć, że nie znalazłam żadnych informacji na temat tego, czy drożdże należy pić ciepłe czy zimne. Ze względu na niezbyt sympatyczny smak napoju – czekam do całkowitego ostygnięcia ;-). Dlatego też proponuję nie zniechęcać się przy wąchaniu mieszanki czy piciu jej gorącej czy ciepłej.

Co się dzieje gdy pijemy drożdże?

Oprócz uzupełnienia braków witamin z grupy B – co jest dobre nie tylko dla wegetarian i wegan – w prezencie dostajemy kilka miłych rzeczy:

oczyszczanie twarzy – czyli tradycyjnie, aby zobaczyć wspaniałe efekty na naszej skórze, najpierw musi się ona oczyścić poprzez łuszczenie, wydobycie na zewnątrz różnego rodzaju toksyn (pojawiają się wypryski -jest to całkiem normalny stan, może potrwać około 2 tygodni), po pewnym czasie skóra jest już gładsza, w tym przypadku wspomagam skórę robiąc peeling,
zajady – jeden z głównych objawów niedoborów witamin z grupy B całkowicie znikają,
włosy – rosną jak na drożdżach (najlepiej widać to u osób farbujących, ale część blogerek najnormalniej w świecie zmierzyła długość włosów przed i po kuracji – przyrost od 1 cm do 3,5 cm), włosy są bardziej lśniące, nie wypadają już w alarmujących ilościach (mniej więcej po uczesaniu nie powinno nam zostać na grzebyku/szczotce więcej niż 100 włosów), czasami pojawia się zmasowany wzrost nowych włosów, tzw. baby hair- wygląda to mniej więcej tak, że wśród naszej czupryny zauważamy nagle bardzo dużo odrastających, małych włosów, co ciekawe u siebie zauważyłam też zmasowany atak wypadania w pierwszym tygodniu – ale takie rzeczy są całkiem normalne ponieważ podczas różnego rodzaju kuracji osłabione włosy wypadają na skutek „wypychania” ich przez nowe, rosnące,
włosy przetłuszczające się- w przypadku włosów przetłuszczających się zmniejsza się ilość wydzielanego sebum, łupież zostaje wyleczony,
paznokcie- ogólne wzmocnienie, brak rozdwajania się, łamania, białe plamki znikają,
rzęsy – jedna z blogerek wspominała, że jej rzęsy są nieco mocniejsze – ale z tego co pamiętam kurację prowadziła kilka dobrych mięsięcy.

Drożdże
Drożdże jak wiemy z lekcji biologii to jednokomórkowe grzyby. Najbardziej znane zastosowanie to: przy produkcji piwa, wina, czasem przy produkcji nabiału i oczywiście przy pieczeniu chleba i innych wyrobów piekarniczych. Nasze babcie, mamy znalazły w drożdżach również źródło taniego, ale za to bardzo dobrego kosmetyku: najczęściej w formie maseczki na włosy lub twarz.
Witaminy, które zawierają drożdże:

witaminy z grupy B

Że wegetarianie i weganie powinni je jeść wiemy nie od dziś. Ale zauważcie, że w mięsie najwięcej witaminy B jest w wątróbce i sercu – nikt chyba mi nie powie, że w XXI wieku konsument zjada odpowiednie ilość tych organów, i tylko stąd czerpie witaminy z grupy B. Dzięki witaminom z tej grupy mamy lepsze samopoczucie, lepszy sen, dobre trawienie i taki wewnętrzny spokój.

biotyna

Jest to spec od sprężystości włosów, podobno hamuje też wypadanie i siwienie. Pozwala wyleczyć różne choroby skóry, wzmacnia paznokcie.

witamina B5 (panthenol)

Co najważniejsze jej niedobór może powodować nadmierne wypadanie włosów.

białko i mikroelementy: cynk

Wpływa pozytywnie zarówno na stan skóry, włosów. Szczególnie pomocny dla skóry mocno przetłuszczajacej się.

betaglukan

Wzmacnia naszą odporność, redukuje cholesterol, obniża ciśnienie krwi i zapobiega powstaniu nowotworów układu pokarmowego.

magnez
żelazo
fosfor
chrom.

KURACJA DROŻDZAMI – PODSUMOWANIE

Długo zwlekam z tym postem… czekałam na ewentualne objawy odstawienia, mam też nieco mieszane uczucia co do kuracji drożdżami. Dlaczego? Otóż ciężko mi powiedzieć, że to akurat drożdże i tylko one spowodowały większą poprawę zdrowia. Nie jestem zwolenniczką stosowania jednej metody, dlatego wspomagałam się pijąc napar z pokrzywy, masując głowę, olejując włosy, oczyszczając twarz olejami, zdrowo odżywiając i robiąc naprawdę wiele innych rzeczy, które od kilku lat mam w nawyku.
Kurację rozpoczęłam 4 października przez miesiąc pijąc jeden raz dziennie około 1/5-1/4 kostki drożdży. Po 30 dniach piłam mieszankę przez tydzień, w sumie tak co drugi dzień, zmniejszając ilość drożdży.
Dlaczego jestem zadowolona z kuracji?Głównym założeniem było uzupełnienie niedoborów witamin z grupy B, objawiających się m. in. zajadami (podwójnym, dość rozległymi i bardzo wrażliwymi), łupież, kilka białych plamek na paznokciach, dużą ilością wypadających włosów. Z radością mogę powiedzieć, że WSZYSTKIE te objawy po miesiącu kuracji zniknęły. Na dzień dzisiejszy nie widzę wspomnianych niedoborów, więc mam nadzieję, ze na kilka miesięcy, aż do przesilenia wiosennego nie będę miała potrzeby picia drożdży. W styczniu planuję z rodziną po raz kolejny zrobić 14-dniowe oczyszczanie organizmu wg diety owocowo-warzywnej – dostarczenie i uzupełnienie niedoborów jest w tym przypadku jak najbardziej wskazane.

Drożdże i porost włosów

Wyrzekłam się chemicznych farb i farbowania na kilka miesięcy w ogóle. Poprzez niezbyt estetyczne odrosty mogłam zauważyć, że jednak włosy rosną …. jak na drożdżach. Odrastające są lśniące i jakby bardziej sprężyste i nie przetłuszczają się tak szybko. Dodatkowe olejowanie, nakładanie masek, masowanie głowy, odstawienie niezdrowych kosmetyków jednak robi swoje i w spółce z drożdżami przyniosło tez kilka efektów, na które nawet specjalnie nie liczyłam. Bardziej traktowałam to jako gratis. Oczywiście brak spektakularnych efektów w poroście włosów może się brać z bardzo prostej przyczyny. Organizm dostając dawkę witamin B lokował je właśnie tam gdzie były największe niedobory, na porost włosów widocznie już nie wystarczyło."

Źródło:

www.cudownediety.pl

Otyłość. – Jak wygląda człowiek z nadwagą "od środka" ?

Na zdjęciu RTG widać, że kości "nie tyją", a w badaniu termicznym widać dokładnie, jaka jest lokalizacja tkanki tłuszczowej w organizmie, zwróćcie uwagę na powiększone serce, podparte przez przeponę, a w jamie brzusznej, gdzie ilość miejsca się zmniejszyła- widać uciśnięte powiększone, poprzerastane tkanką tłuszczową, narządy wewnętrzne. Wątroba jest stłuszczała. Tkanka tłuszczowa znajduje się nie tylko pod skórą.

Otyłość.

Jak wygląda człowiek z nadwagą "od środka" ?

Na zdjęciu RTG widać, że kości "nie tyją", a w badaniu termicznym widać dokładnie, jaka jest lokalizacja tkanki tłuszczowej w organizmie, zwróćcie uwagę na powiększone serce, podparte przez przeponę, a w jamie brzusznej, gdzie ilość miejsca się zmniejszyła- widać uciśnięte powiększone, poprzerastane tkanką tłuszczową, narządy wewnętrzne. Wątroba jest stłuszczała. Tkanka tłuszczowa znajduje się nie tylko pod skórą.

Skóra –

Skóra

Czego nie wiesz o futrach? – Produkcja futer oznacza cierpienie zwierząt.

Chociaż futra są z reguły drogie, największe koszta ponoszą zwierzęta. Lisy i norki spędzają całe życie w klatkach – norce przysługuje 0,18 m kw., a lisowi – 0,6. Jeśli lisy są dwa, mają zmieścić się na 1 m kw. powierzchni. Takie warunki powodują u zwierząt duży stres, co prowadzi do przypadków samookaleczania, kanibalizmu i chorób psychicznych. Rany na łapach i ogonach, zaropiałe oczy, zwierzęta pogrążone w apatii lub szaleńczo miotające się po klatkach to częsty widok na takich fermach.
Życie pełne cierpienia kończy równie okrutna śmierć: mechaniczne uszkodzenie mózgu, porażenie prądem, czy zatrucie spalinami to tylko niektóre spośród metod uboju dopuszczanych przez prawo.

    Futro nie jest produktem ubocznym przy produkcji mięsa

Istnieje błędny pogląd, że futra królików są uzyskiwane przy okazji uboju tych zwierząt na mięso. W rzeczywistości są to dwa oddzielne typy produkcji, które hodują zupełnie inne rasy królików. Na fermach hodujących króliki na futro, odpadem jest ciało zwierzęcia, na fermach hodujących króliki na mięso, odpadem jest skóra. Oczywiście nie ma też żadnego powodu, żeby zabijać i zjadać te delikatne i łagodne zwierzęta.

    Zwierzęta zabijane są specjalnie dla produkcji dodatków futrzanych.

Dodatki futrzane nie są odpadkiem przy produkcji dużych płaszczy, ale produktem samym w sobie. Gdy moda na wielkie kożuchy stopniowo przemija, firmy kuśnierskie zmieniają strategię i starają się sprzedawać futra jako dodatek do swetrów, rękawiczek czy sportowych kurtek. Takie dodatki są często zafarbowane, wyskubane i przycięte, nie rzucają się tak mocno w oczy i nie budzą aż takiego oburzenia ludzi. Jednak dochody z dodatków futrzanych są dla przemysłu futrzarskiego bardzo ważne i niedługo ilość zwierząt zabijanych na tego typu dodatki przekroczy ilość zwierząt zabijanych w celu wyprodukowania dużych płaszczy.

    Przemysł futrzarski zatruwa środowisko

Odchody zwierząt na fermach futrzarskich wsiąkają bezpośrednio w glebę i wraz z deszczem przedostają się do rzek, zanieczyszczając środowisko wodne fosforem i azotem i prowadząc do śmierci ryb. Powietrze zatruwane jest przez substancje uwalniające się z odchodów zwierząt, spalanie obdartych z futra zwłok oraz przez proces garbowania. Do garbowania skór futerkowych używa się powszechnie formaldehydu i chromu – substancji chemicznych, które oddziałują toksycznie na człowieka i uznawane są za rakotwórcze. Inne substancje chemiczne, które są używane lub wydzielane podczas garbowania to aluminium, amoniak, chlor, chlorobenzen, miedź, glikol etylenowy, ołów, metanol, naftalen, kwas siarkowy, toluen i cynk.

    Fermy zaburzają lokalny ekosystem

Większość nowych ferm futrzarskich hoduje norki amerykańskie, które są w Europie gatunkiem nowym – zostały sprowadzone przez fermy futrzarskie dopiero w XX wieku. Norka jest zwinnym drapieżnikiem świetnie adaptującym się do nowych warunków: gdy ucieka z fermy, poluje na ptaki i wyjada im jaja w okresie lęgu. Szczególnie zagrożone są ptaki ściśle związane ze środowiskiem wodnym. Jeszcze niedawno, norki i jenoty – jako gatunki wyjątkowo inwazyjne – umieszczone były na liście gatunków obcych. Na skutek działań lobby futrzarskiego, oba gatunki z listy zniknęły, dzięki czemu fermy nie muszą obawiać się bardziej rygorystycznych kontroli.
Sprytne i zwinne norki uciekają z ferm pomimo stosowanych przez hodowców zabezpieczeń – i trudno się im dziwić. Jedynym sposobem na obniżenie populacji norek amerykańskich w Polsce jest zamknięcie hodowli.

    Kontrole na fermach to fikcja

W 2010 Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się fermom norek w województwie wielkopolskim. Ze sporządzonego przez NIK raportu wynika, że fermy zwierząt futerkowych były kontrolowane bardzo rzadko lub wcale przez inspekcje nadzoru budowlanego i ochrony środowiska, a nadzór weterynaryjny nad nimi sprawowany był nierzetelnie. Zdaniem rzecznika prasowego NIK, „Sytuacja w Polsce wygląda źle. Jak wskazuje nasz raport, powołane do kontrolowania ferm inspekcje bardzo niedbale, powierzchownie i w niewielkim stopniu wykonują swoje obowiązki. W części ich sprawozdań znaleźliśmy poświadczanie nieprawdy”.

    Przemysł futrzarski w Polsce jest duży i ciągle rośnie.

 Wiele osób uważa, że futra ze zwierząt to relikt przeszłości i w związku z tym niewiele jest miejsc zajmujących się nadal takim procederem. Jednak w tej chwili w Polsce jest około 800 ferm hodujących zwierzęta na futro. Według danych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w Polsce w 2010 r. wyprodukowanych zostało około 4 mln skór norek amerykańskich, około 300 tys. skór lisów, około 2 tys. skór jenotów i około 40 tys. sztuk szynszyli. Produkcja ta plasuje Polskę na czwartym miejscu w świecie. Liczba ta będzie stale rosła, ponieważ wraz z rosnącą liczbą krajów, które zakazują hodowli futer, hodowcy przenoszą się do Polski.

    Mieszkańcy nie chcą ferm w swojej okolicy.

Chłopowo, Dobków, Gniezno, Krąpiel, Myślibórz, Nowogard, Tarnów - to tylko niektóre spośród miejscowości, w których plany budowy ferm zwierząt futerkowych spotkały się ze zdecydowanym sprzeciwem ze strony okolicznych mieszkańców. Choć właściciele ferm starają się mamić obietnicami miejsc pracy, mieszkańcy wiedzą, że taka ferma zatrudnia niewiele osób i często przyczynia się wręcz do wzrostu bezrobocia, gdyż obniża atrakcyjność turystyczną regionu. W miejscach gdzie znajdują się fermy spada też jakość życia ludzi z powodu smrodu i zatrucia środowiska.

    Wiele krajów już zakazało hodowli zwierząt na futra.

Zdając sobie sprawę, że niemożliwe jest zapewnienie zwierzętom na fermach futerkowych odpowiednich warunków życia, takie kraje jak Holandia, Wielka Brytania, Austria, Chorwacja oraz Bośnia i Hercegowina zakazały już hodowli zwierząt na futra. Z kolei w Zelandii, Szwecji, Szwajcarii, Danii i we Włoszech wprowadzono bardzo ostre przepisy dotyczące dobrostanu lub zakazy hodowli konkretnych gatunków zwierząt na futra. Starania o zakazanie hodowli trwają w tej chwili również w Finlandii, Norwegii, Czechach, Irlandii, Belgii i Izraelu.

    Od nas zależy, czy nadal będą istniały fermy futrzarskie.

Rozwój przemysłu futrzarskiego w Polsce nie jest zjawiskiem, któremu możemy tylko biernie się przyglądać. Skoro zakaz funkcjonowania takiego procederu udało się wprowadzić w innych krajach, nie ma powodu dla którego nie dałoby się wprowadzić go również w Polsce. Żeby to osiągnąć, potrzebne jest wsparcie każdej osoby, która troszczy się o los zwierząt i środowisko naturalne. Potrzebne jest również Twoje wsparcie.

Czego nie wiesz o futrach?

Produkcja futer oznacza cierpienie zwierząt.

Chociaż futra są z reguły drogie, największe koszta ponoszą zwierzęta. Lisy i norki spędzają całe życie w klatkach – norce przysługuje 0,18 m kw., a lisowi – 0,6. Jeśli lisy są dwa, mają zmieścić się na 1 m kw. powierzchni. Takie warunki powodują u zwierząt duży stres, co prowadzi do przypadków samookaleczania, kanibalizmu i chorób psychicznych. Rany na łapach i ogonach, zaropiałe oczy, zwierzęta pogrążone w apatii lub szaleńczo miotające się po klatkach to częsty widok na takich fermach.
Życie pełne cierpienia kończy równie okrutna śmierć: mechaniczne uszkodzenie mózgu, porażenie prądem, czy zatrucie spalinami to tylko niektóre spośród metod uboju dopuszczanych przez prawo.

Futro nie jest produktem ubocznym przy produkcji mięsa

Istnieje błędny pogląd, że futra królików są uzyskiwane przy okazji uboju tych zwierząt na mięso. W rzeczywistości są to dwa oddzielne typy produkcji, które hodują zupełnie inne rasy królików. Na fermach hodujących króliki na futro, odpadem jest ciało zwierzęcia, na fermach hodujących króliki na mięso, odpadem jest skóra. Oczywiście nie ma też żadnego powodu, żeby zabijać i zjadać te delikatne i łagodne zwierzęta.

Zwierzęta zabijane są specjalnie dla produkcji dodatków futrzanych.

Dodatki futrzane nie są odpadkiem przy produkcji dużych płaszczy, ale produktem samym w sobie. Gdy moda na wielkie kożuchy stopniowo przemija, firmy kuśnierskie zmieniają strategię i starają się sprzedawać futra jako dodatek do swetrów, rękawiczek czy sportowych kurtek. Takie dodatki są często zafarbowane, wyskubane i przycięte, nie rzucają się tak mocno w oczy i nie budzą aż takiego oburzenia ludzi. Jednak dochody z dodatków futrzanych są dla przemysłu futrzarskiego bardzo ważne i niedługo ilość zwierząt zabijanych na tego typu dodatki przekroczy ilość zwierząt zabijanych w celu wyprodukowania dużych płaszczy.

Przemysł futrzarski zatruwa środowisko

Odchody zwierząt na fermach futrzarskich wsiąkają bezpośrednio w glebę i wraz z deszczem przedostają się do rzek, zanieczyszczając środowisko wodne fosforem i azotem i prowadząc do śmierci ryb. Powietrze zatruwane jest przez substancje uwalniające się z odchodów zwierząt, spalanie obdartych z futra zwłok oraz przez proces garbowania. Do garbowania skór futerkowych używa się powszechnie formaldehydu i chromu – substancji chemicznych, które oddziałują toksycznie na człowieka i uznawane są za rakotwórcze. Inne substancje chemiczne, które są używane lub wydzielane podczas garbowania to aluminium, amoniak, chlor, chlorobenzen, miedź, glikol etylenowy, ołów, metanol, naftalen, kwas siarkowy, toluen i cynk.

Fermy zaburzają lokalny ekosystem

Większość nowych ferm futrzarskich hoduje norki amerykańskie, które są w Europie gatunkiem nowym – zostały sprowadzone przez fermy futrzarskie dopiero w XX wieku. Norka jest zwinnym drapieżnikiem świetnie adaptującym się do nowych warunków: gdy ucieka z fermy, poluje na ptaki i wyjada im jaja w okresie lęgu. Szczególnie zagrożone są ptaki ściśle związane ze środowiskiem wodnym. Jeszcze niedawno, norki i jenoty – jako gatunki wyjątkowo inwazyjne – umieszczone były na liście gatunków obcych. Na skutek działań lobby futrzarskiego, oba gatunki z listy zniknęły, dzięki czemu fermy nie muszą obawiać się bardziej rygorystycznych kontroli.
Sprytne i zwinne norki uciekają z ferm pomimo stosowanych przez hodowców zabezpieczeń – i trudno się im dziwić. Jedynym sposobem na obniżenie populacji norek amerykańskich w Polsce jest zamknięcie hodowli.

Kontrole na fermach to fikcja

W 2010 Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się fermom norek w województwie wielkopolskim. Ze sporządzonego przez NIK raportu wynika, że fermy zwierząt futerkowych były kontrolowane bardzo rzadko lub wcale przez inspekcje nadzoru budowlanego i ochrony środowiska, a nadzór weterynaryjny nad nimi sprawowany był nierzetelnie. Zdaniem rzecznika prasowego NIK, „Sytuacja w Polsce wygląda źle. Jak wskazuje nasz raport, powołane do kontrolowania ferm inspekcje bardzo niedbale, powierzchownie i w niewielkim stopniu wykonują swoje obowiązki. W części ich sprawozdań znaleźliśmy poświadczanie nieprawdy”.

Przemysł futrzarski w Polsce jest duży i ciągle rośnie.

Wiele osób uważa, że futra ze zwierząt to relikt przeszłości i w związku z tym niewiele jest miejsc zajmujących się nadal takim procederem. Jednak w tej chwili w Polsce jest około 800 ferm hodujących zwierzęta na futro. Według danych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w Polsce w 2010 r. wyprodukowanych zostało około 4 mln skór norek amerykańskich, około 300 tys. skór lisów, około 2 tys. skór jenotów i około 40 tys. sztuk szynszyli. Produkcja ta plasuje Polskę na czwartym miejscu w świecie. Liczba ta będzie stale rosła, ponieważ wraz z rosnącą liczbą krajów, które zakazują hodowli futer, hodowcy przenoszą się do Polski.

Mieszkańcy nie chcą ferm w swojej okolicy.

Chłopowo, Dobków, Gniezno, Krąpiel, Myślibórz, Nowogard, Tarnów - to tylko niektóre spośród miejscowości, w których plany budowy ferm zwierząt futerkowych spotkały się ze zdecydowanym sprzeciwem ze strony okolicznych mieszkańców. Choć właściciele ferm starają się mamić obietnicami miejsc pracy, mieszkańcy wiedzą, że taka ferma zatrudnia niewiele osób i często przyczynia się wręcz do wzrostu bezrobocia, gdyż obniża atrakcyjność turystyczną regionu. W miejscach gdzie znajdują się fermy spada też jakość życia ludzi z powodu smrodu i zatrucia środowiska.

Wiele krajów już zakazało hodowli zwierząt na futra.

Zdając sobie sprawę, że niemożliwe jest zapewnienie zwierzętom na fermach futerkowych odpowiednich warunków życia, takie kraje jak Holandia, Wielka Brytania, Austria, Chorwacja oraz Bośnia i Hercegowina zakazały już hodowli zwierząt na futra. Z kolei w Zelandii, Szwecji, Szwajcarii, Danii i we Włoszech wprowadzono bardzo ostre przepisy dotyczące dobrostanu lub zakazy hodowli konkretnych gatunków zwierząt na futra. Starania o zakazanie hodowli trwają w tej chwili również w Finlandii, Norwegii, Czechach, Irlandii, Belgii i Izraelu.

Od nas zależy, czy nadal będą istniały fermy futrzarskie.

Rozwój przemysłu futrzarskiego w Polsce nie jest zjawiskiem, któremu możemy tylko biernie się przyglądać. Skoro zakaz funkcjonowania takiego procederu udało się wprowadzić w innych krajach, nie ma powodu dla którego nie dałoby się wprowadzić go również w Polsce. Żeby to osiągnąć, potrzebne jest wsparcie każdej osoby, która troszczy się o los zwierząt i środowisko naturalne. Potrzebne jest również Twoje wsparcie.

Żelazo! – Chcących przejść na dietę roślinną często straszy się anemią, osłabieniem organizmu i innymi niekorzyściami zdrowotnymi, które mają rzekomo wynikać z wyeliminowania z diety nabiału, mięsa i jajek. Straszy się niedoborami białka, wapnia czy właśnie żelaza. Jak się jednak okazuje (sprawdź mój wpis EPIC win) dieta roślinna jest bardzo bogata w żelazo. Wszystkie kontrowersje dookoła tego pierwiastka są skutkiem krążących w obiegu mitów i braku rzetelnej wiedzy. Żadne z przeprowadzonych badań nie wykazały, że anemia spowodowana niedoborem żelaza lub zmniejszona ilość hemoglobiny we krwi występuję częściej u wegan niż wszystkożerców.[1] Oczywiście są pewne kwestie, na które należy zwrócić szczególną uwagę przy odpowiednim bilansowaniu diety. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, czytaj dalej…

Żelazo wchodzi w skład wielu białek oraz enzymów produkowanych i występujących w organizmie. Jego najważniejszą funkcją jest transport tlenu. 2/3 żelaza znajdującego się w ludzkim ciele zawiera hemoglobina – białko wchodzące w skład erytrocytów, które transportuje tlen do komórek. Z tego powodu jest to bardzo ważny pierwiastek w diecie każdego sportowca.

Niedobór żelaza powoduje przede wszystkim:

    nadmierne zmęczenie,
    obniżenie odporności,
    pogorszenie wydolności sercowo-naczyniowej.

U osób z niedoborem występować może również zapalenie języka, które rozpoznać można na przykład po „wysepkach” jakie tworzą się na języku (tzw. język geograficzny). Charakterystyczne objawy anemii lub niedokrwistości to blada skóra oraz łamliwe włosy i paznokcie.
Dzienne zapotrzebowanie na żelazo wynosi u mężczyzn w wieku 19-50 lat 8 mg dziennie, u kobiet – 18 mg. Potem norma spada do 8 mg dla obu płci[2].

W żywności występują dwa rodzaje żelaza:

    hemowe – powstające w hemoglobinie, a więc znajdujące się w mięsie;
    niehemowe – występujące w roślinach.

Prawdą jest, że żelazo niehemowe ma gorszą przyswajalność (10%) niż hemowe (18%). Jednakże żelazo niehemowe jest bardziej wrażliwe na niskie zapasy tego pierwiastka we krwi, wykazuje się większą skutecznością wchłaniania. Innymi słowy, jeśli w organizmie brakuje żelaza lub jest go bardzo mało to właśnie jego niehemowe odmiana przyswajać się będzie lepiej[3]. Do tego wszystkiego należy dodać cholesterol i nasycone kwasy tłuszczowe, w które obfituje mięso. Nie wspomnę o antybiotykach, hormonach, sterydach…

Warto wziąć pod uwagę również fakt, że wykazano związek pomiędzy wysokim stężeniem żelaza hemowego we krwi a podwyższoną insulinoodpornością i występowaniem chorób serca, raka czy obniżoną wydolnością. Podobnie zresztą jak przy suplementach, które dodatkowo przyspieszają proces starzenia ze względu na swoje prooksydacyjne działanie[4].

Zapotrzebowanie na żelazo można bez problemu zaspokoić odpowiednio zaplanowaną dietą roślinną. Należy pamiętać, że istnieją substancje, które hamują przyswajanie tego pierwiastka. Są to:

    fityniany (występujące w roślinach strąkowych i produktach pełnoziarnistych);
    wapń z produktów mlecznych;
    herbata, kawa, kakao;
    błonnik.
Aby zneutralizować fityniany wystarczy namoczyć kilka godzin strąki czy orzechy przed spożyciem. Można też dodawać do posiłku substancje, które zwiększają absorpcje żelaza:

    witamina C;
    beta-karoten;
    witamina A.

Dobrze jest więc np. dodać do miski płatków owsianych garść żurawiny, parę truskawek czy kilka plastrów pomarańczy albo wymienione owoce zmiksować z zielonymi liśćmi (szpinak, jarmuż, botwina).
Jakie posiłki spożywać, by zapewnić sobie odpowiednią ilość żelaza? Możliwości jest wiele! Sałatka z tofu, pomidorów suszonych, szpinaku, sałaty i oliwek. Płatki owsiane z mlekiem roślinnym suszoną żurawiną i ulubionym świeżym owocem. Pestki dyni i rodzynki jako przekąska między posiłkami. Pasta z ciecierzycy albo soczewicy. Zielone smoothie z liści szpinaku, botwiny, bananów i truskawek lub brzoskwiń. I wiele, wiele innych…

Jeśli masz coś do dodania, jakieś własne doświadczenia, ciekawe obserwacje, nowe informacje – śmiało, podziel się nimi w komentarzu!

Żelazo!

Chcących przejść na dietę roślinną często straszy się anemią, osłabieniem organizmu i innymi niekorzyściami zdrowotnymi, które mają rzekomo wynikać z wyeliminowania z diety nabiału, mięsa i jajek. Straszy się niedoborami białka, wapnia czy właśnie żelaza. Jak się jednak okazuje (sprawdź mój wpis EPIC win) dieta roślinna jest bardzo bogata w żelazo. Wszystkie kontrowersje dookoła tego pierwiastka są skutkiem krążących w obiegu mitów i braku rzetelnej wiedzy. Żadne z przeprowadzonych badań nie wykazały, że anemia spowodowana niedoborem żelaza lub zmniejszona ilość hemoglobiny we krwi występuję częściej u wegan niż wszystkożerców.[1] Oczywiście są pewne kwestie, na które należy zwrócić szczególną uwagę przy odpowiednim bilansowaniu diety. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, czytaj dalej…

Żelazo wchodzi w skład wielu białek oraz enzymów produkowanych i występujących w organizmie. Jego najważniejszą funkcją jest transport tlenu. 2/3 żelaza znajdującego się w ludzkim ciele zawiera hemoglobina – białko wchodzące w skład erytrocytów, które transportuje tlen do komórek. Z tego powodu jest to bardzo ważny pierwiastek w diecie każdego sportowca.

Niedobór żelaza powoduje przede wszystkim:

nadmierne zmęczenie,
obniżenie odporności,
pogorszenie wydolności sercowo-naczyniowej.

U osób z niedoborem występować może również zapalenie języka, które rozpoznać można na przykład po „wysepkach” jakie tworzą się na języku (tzw. język geograficzny). Charakterystyczne objawy anemii lub niedokrwistości to blada skóra oraz łamliwe włosy i paznokcie.
Dzienne zapotrzebowanie na żelazo wynosi u mężczyzn w wieku 19-50 lat 8 mg dziennie, u kobiet – 18 mg. Potem norma spada do 8 mg dla obu płci[2].

W żywności występują dwa rodzaje żelaza:

hemowe – powstające w hemoglobinie, a więc znajdujące się w mięsie;
niehemowe – występujące w roślinach.

Prawdą jest, że żelazo niehemowe ma gorszą przyswajalność (10%) niż hemowe (18%). Jednakże żelazo niehemowe jest bardziej wrażliwe na niskie zapasy tego pierwiastka we krwi, wykazuje się większą skutecznością wchłaniania. Innymi słowy, jeśli w organizmie brakuje żelaza lub jest go bardzo mało to właśnie jego niehemowe odmiana przyswajać się będzie lepiej[3]. Do tego wszystkiego należy dodać cholesterol i nasycone kwasy tłuszczowe, w które obfituje mięso. Nie wspomnę o antybiotykach, hormonach, sterydach…

Warto wziąć pod uwagę również fakt, że wykazano związek pomiędzy wysokim stężeniem żelaza hemowego we krwi a podwyższoną insulinoodpornością i występowaniem chorób serca, raka czy obniżoną wydolnością. Podobnie zresztą jak przy suplementach, które dodatkowo przyspieszają proces starzenia ze względu na swoje prooksydacyjne działanie[4].

Zapotrzebowanie na żelazo można bez problemu zaspokoić odpowiednio zaplanowaną dietą roślinną. Należy pamiętać, że istnieją substancje, które hamują przyswajanie tego pierwiastka. Są to:

fityniany (występujące w roślinach strąkowych i produktach pełnoziarnistych);
wapń z produktów mlecznych;
herbata, kawa, kakao;
błonnik.
Aby zneutralizować fityniany wystarczy namoczyć kilka godzin strąki czy orzechy przed spożyciem. Można też dodawać do posiłku substancje, które zwiększają absorpcje żelaza:

witamina C;
beta-karoten;
witamina A.

Dobrze jest więc np. dodać do miski płatków owsianych garść żurawiny, parę truskawek czy kilka plastrów pomarańczy albo wymienione owoce zmiksować z zielonymi liśćmi (szpinak, jarmuż, botwina).
Jakie posiłki spożywać, by zapewnić sobie odpowiednią ilość żelaza? Możliwości jest wiele! Sałatka z tofu, pomidorów suszonych, szpinaku, sałaty i oliwek. Płatki owsiane z mlekiem roślinnym suszoną żurawiną i ulubionym świeżym owocem. Pestki dyni i rodzynki jako przekąska między posiłkami. Pasta z ciecierzycy albo soczewicy. Zielone smoothie z liści szpinaku, botwiny, bananów i truskawek lub brzoskwiń. I wiele, wiele innych…

Jeśli masz coś do dodania, jakieś własne doświadczenia, ciekawe obserwacje, nowe informacje – śmiało, podziel się nimi w komentarzu!