Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 4 takie materiały
Dieta roślinna leczy. – Wywiad z Małgorzatą Desmond, dietetykiem i specjalistą medycyny żywienia, autorką wielu publikacji w zakresie medycyny żywienia, m.in. na temat niefarmakologicznych perspektyw leczenia cukrzycy, diet wegetariańskich, także ich wpływu na stan zdrowia i rozwój dzieci; ekspertem w programach telewizyjnych oraz radiowych.

Spójne wyniki pochodzące z badań na dziesiątkach tysięcy wegetarian wykazują, że mają oni niższą zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca (o ok. 32 proc.), cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, zespół metaboliczny, niższe stężenie cholesterolu i niższe BMI.

Jak ocenia Pani społeczne podejście w Polsce do stosowania diet roślinnych? Dużo się różni od zachodniego?

Na Zachodzie kobiety w ciąży czy matki z dziećmi, kiedy informują lekarza o stosowaniu diet wegetariańskich czy wegańskich, zazwyczaj nie spotkają się ze sprzeciwem. Lekarze przyjmują to ze spokojem, sugerując wizytę u dietetyka. Tymczasem z rozmów z rodzicami dzieci biorących udział w moim badaniu w Centrum Zdrowia Dziecka wiem, że niektórzy spotkali się nie tyle z agresją, co nawet odmową prowadzenia ich jako pacjentów, a w skrajnych przypadkach nawet groźbą podania do sądu. Reakcje takie zdarzały się, choć oczywiście nie były regułą.

Skąd ten brak zrozumienia?

Myślę, że częściowo z ignorancji. Studiowałam dużo za granicą i widzę, że w Polsce w programach studiów żywieniowych wegetarianizmowi poświęca się bardzo mało uwagi. Dlatego pokutuje powszechny pogląd, że on szkodzi i powoduje niedobory. To nieprawda, trzeba tylko wiedzieć, jak z takiej diety korzystać.

Stanowiska wszystkich większych organizacji medycznych i żywieniowych na świecie są zgodne: diety roślinne można stosować na każdym etapie życia i przynoszą one korzyści zdrowotne. Od lat 50. XX wieku naukowcy prowadzą – na setkach tysięcy wegetarian – badania epidemiologiczne. Wykonuje się też więcej badań klinicznych poświęconych tym dietom. Wzrost popularności diet roślinnych to nieunikniony trend, bo korzyści z ich stosowania potwierdza coraz więcej badań. Na szczęście także w Polsce ukazuje się więcej artykułów, które raczej informują niż straszą.

14-latka wraca ze szkoły i informuje mamę, że zamierza od dzisiaj przejść na wegetarianizm, bo tak zrobiły już wszystkie jej koleżanki. Jak powinna postąpić matka, żeby córka sobie nie zaszkodziła?

Najgorsze co mogłaby zrobić, to na siłę zabronić jej przejścia na wegetarianizm. Wtedy córka pewnie i tak to zrobi, tylko na własną rękę i rzeczywiście sobie zaszkodzi. Więc warto podejść do sprawy spokojnie i wybrać się z nastolatką przede wszystkim do specjalisty w zakresie żywienia po poradę dietetyczną. Ale powinien być to dietetyk, który zna literaturę medyczną na temat wegetarianizmu.

W wieku dojrzewania można sobie pozwolić na eksperymenty żywieniowe?

Powtórzę, nie jako osoba prywatna, tylko przywołując stanowiska amerykańskich, kanadyjskich i brytyjskich stowarzyszeń dietetyków, amerykańskich i kanadyjskich stowarzyszeń pediatrów oraz Departamentu Zdrowia USA: prawidłowo zbilansowana dieta wegetariańska, w tym wegańska, jest odpowiednia dla człowieka na każdym etapie życia.

Oczywiście zaleceń żywieniowych np. dla 14-latki nie można po prostu opublikować w sieci czy podyktować przez telefon. Dieta musi być ściśle dostosowana do wzrostu, masy ciała, aktywności fizycznej, płci itd. Możemy jednak mówić o ogólnych zasadach konstruowania diety roślinnej. Powinna się opierać na 4-5 grupach produktów: warzywach, owocach, produktach pełnoziarnistych, roślinach strączkowych oraz niewielkich ilościach orzechów i pestek. Tzw. laktoowowegetarianizm dopuszcza też mleko, sery i jaja. W przypadku produktów mlecznych, od drugiego roku życia powinno się spożywać produkty o obniżonej zawartości tłuszczu, ponieważ ich regularne spożywanie, szczególnie w formie pełnotłustej, skutkuje podwyższonym stężeniem cholesterolu.

Stanowiska światowych towarzystw pediatrycznych są jednoznaczne: jest to całkowicie bezpieczne. Jednak musi to być dieta odpowiednio zbilansowana i zawsze należy się udać po poradę do wykwalifikowanego w tym temacie dietetyka. Według szacunków, w Stanach Zjednoczonych żyje ok. 7,5 mln wegan, w tym dzieci. Odpowiednio zbilansowana dieta wegetariańska zapewni dziecku wszystkie potrzebne składniki odżywcze. Białko i żelazo znajdują się nie tylko w mięsie: to chyba największy mit dotyczący diet roślinnych. Wspólnie z prof. Januszem Książykiem prowadziłam w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie badania dzieci 2-10-letnich stosujących diety wegańską, wegetariańską i tradycyjną. Okazało się, że w tych trzech grupach takie parametry jak morfologia krwi, stężenie albumin w surowicy (wskaźnik stanu odżywienia dziecka białkiem) były na takim samym poziomie. Potwierdzają to badania na dzieciach wegetariańskich z innych krajów.Wspomniała Pani, że na dietę roślinną można przejść w każdym wieku. Czy dotyczy to także dzieci?

Może sprzeciw bierze się stąd, że małe dziecko kojarzy się z mlekiem – jak więc mu go odmawiać?

Po pierwsze nie trzeba go odmawiać. Diety wegetariańskie zawierają w sobie też produkty mleczne. Ale jeżeli już ktoś decyduje się na dietę wegańską, można ją odpowiednio skomponować tak, aby nie brakło w niej niczego, co dostarcza mleko. Dla mnie skomponowanie wegańskiej diety właściwej dla małego dziecka jest łatwe, bo wiem, według jakich zasad się to robi. Ale rodzic absolutnie musi udać się do dietetyka. W naszym badaniu często obserwowaliśmy u dzieci wegańskich niedostateczną podaż wapnia w diecie. To wynikało nie tyle z braku nabiału, ale z tego, że rodzice nie wiedzieli, czym go zastąpić. Niestety w Polsce nie wydano do tej pory oficjalnych zaleceń na temat żywienia dzieci wegańskich i wegetariańskich. W wielu krajach zachodnich, m.in. w USA, takie zalecenia istnieją.

A czy na wegetarianizm może sobie pozwolić kobieta w ciąży?

Jak najbardziej. Stanowiska wyżej wymienionych towarzystw są w tej kwestii takie same, jak w przypadku małych dzieci. Tylko znowu: trzeba wiedzieć, jak to zrobić. Wstępne wyniki badań – wymagające jeszcze potwierdzenia – wskazują, że dieta roślinna obniża ryzyko stanu przedrzucawkowego i rzucawkowego.

Jednak w ostatnim czasie wskazano na stosowanie diety wegetariańskiej (a zwłaszcza spożywanie soi) przez matkę w pierwszym i drugim trymestrze ciąży jako na jedną z przyczyn spodziectwa (wady układu moczowego cechującej się nieprawidłowym ujściem cewki moczowej na brzusznej powierzchni prącia) u noworodków.

Do tej pory wykonano trzy badania, które oceniały ryzyko spodziectwa potomstwa związane z wegetariańską dietą matki. Dwa z nich wskazują na zwiększone ryzyko, jedno z nich nie wykazało żadnego związku. Niestety badania te nie były wykonane z dużą dokładnością, np. autorzy jednego z nich sugerowali, że zwiększone ryzyko może wiązać się z wyższym spożyciem soi przez matki wegetarianki, jednakże w badaniu tym nie mierzono spożycia soi przez jego uczestniczki. Inne z tych badań nie znalazło żadnego związku między spożyciem soi przez matki wegetarianki a ryzykiem tej przypadłości. Są one, więc w dużej mierze sprzeczne i na ich podstawie nie możemy wyciągnąć żadnych mocnych wniosków. Nie skłoniły one też żadnego dużego towarzystwa żywieniowego do zmiany pozytywnego stanowiska względem diet roślinnych w ciąży.

Czy są jakieś składniki odżywcze, które trzeba suplementować?

Owszem: witaminę B12, której w produktach roślinnych nie ma. Znajduje się ona wprawdzie w produktach mlecznych i jajkach, ale z badań wynika, że także u laktoowowegetarian jej stężenie we krwi jest zbyt niskie. W Polsce coraz częściej pojawiają się na szczęście w sprzedaży produkty fortyfikowane witaminą B12, np. mleko roślinne (sojowe czy ryżowe). Kwestię sposobu suplementacji dietetyk omawia z każdym pacjentem indywidualnie.

Suplementuje się także witaminę D, ale to zalecenie (wydane przez konsultanta krajowego) dotyczy wszystkich, bez względu na przyjętą dietę, w okresie od października do marca, a w zależności od wyników stężenia witaminy D w surowicy – u niektórych też i w okresie letnim, choć to trzeba indywidualnie omówić z dietetykiem czy lekarzem.

Czyli za pomocą diet roślinnych można osiągnąć korzyści zdrowotne?

Tak, te diety pełnią ważną funkcję w prewencji pierwotnej chorób. Spójne wyniki pochodzące z badań na dziesiątkach tysięcy wegetarian wykazują, że mają oni niższą zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca (o ok. 32 proc.), cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, zespół metaboliczny, niższe stężenie cholesterolu i niższe BMI.

Ale niezwykle istotna jest również kwestia prewencji wtórnej. Niskotłuszczowa dieta wegańska oparta o niskoprzetworzone produkty jest w stanie obniżyć stężenie cholesterolu w stopniu porównywalnym do leków (o ok. 40 proc.), a także cofnąć zmiany miażdżycowe. Terapia taką dietą została obecnie zaaprobowana przez Amerykański Departament Zdrowia i Amerykanie, którzy kwalifikują się do operacji wszczepienia by-passów czy angioplastyki, są uprawnieni do jej refundowania jako opcji terapeutycznej. Tego typu dieta jest też skuteczniejsza niż diety tradycyjnie zalecane przez towarzystwa diabetologiczne w terapii cukrzycy typu 2 (potwierdzono to w wielu badaniach klinicznych, w tym w dwóch badaniach bardzo wysoko cenionych w medycynie, tzw. badaniach z randomizacją )

Z badań w dziedzinie reumatologii wynika, że diety roślinne, wegetariańskie, wegańskie, czy wręcz surowe wegańskie (witariańskie), skutkują korzystnymi efektami np. przy reumatoloidalnym zapaleniu stawów. Przegląd badań sugeruje, że zmniejszają się pod ich wpływem dolegliwości bólowe, i towarzyszy temu wyciszenie nadreaktywności układu immunologicznego poprzez zmniejszenie stanu zapalnego.

W jednym z programów telewizyjnych powiedziała Pani kiedyś, że dieta roślinna wycisza układ immunologiczny.

W moim poradnictwie żywieniowym współpracuję z reumatologiem dr n. med. Edytą Biernat-Kałużą. W leczeniu pacjentów reumatologicznych stosujemy najczęściej dietę roślinną (choć niekoniecznie w 100 proc. wegańską) ale eliminacyjną – bezglutenową, wykluczającą często też inne antygeny (jak np. białko mleka krowiego, kukurydzę, ryż).

Badania w tej dziedzinie sugerują, że efekt terapeutyczny osiągany jest na trzech poziomach. Po pierwsze następuje wyciszenie reakcji zapalnych organizmu poprzez dietę bogatą w warzywa i owoce, zawierające substancje przeciwzapalne, jak również poprzez unikanie produktów nasilających reakcje zapalne (np. czerwone mięso). Po drugie – ze względu na brak stymulacji układu odpornościowego przez antygeny (na które niektóre osoby reagują z racji uwarunkowań dziedzicznych) organizm produkuje mniej autoprzeciwciał i kompleksów immunologicznych, co skutkuje zmniejszeniem nasilenia procesu chorobowego. Po trzecie zachodzi zmiana bakteryjnej flory jelitowej z prozapalnej na przeciwzapalną. Dziś wiemy, że bakterie w naszym jelicie pozostają w ścisłej komunikacji z naszym układem odpornościowym. Możemy to osiągnąć za pomocą eliminacyjnej diety roślinnej.

Mówię to podstawie nie tylko opublikowanych wyników badań, ale także klinicznych efektów u naszych pacjentów. Diety takie stosujemy z korzystnymi efektami terapeutycznymi w przypadkach wspomnianego reumatoidalnego zapalenia stawów, ale także łuszczycowego i reaktywnego zapalenia stawów, zesztywniającego zapalenia stawów kręgosłupa, a nawet tocznia rumieniowatego układowego. Na naszej stronie internetowej można posłuchać samych pacjentów, którzy po przejściu terapii dietą opowiadają o swoich sukcesach terapeutycznych: http://www.carolina.pl/pacjent/1028-historie_sukcesow_terapeutycznych_pacjentow_cmz_filmy.html

Czy dietę wegańską ocenia Pani wyżej niż laktoowowegetariańską?

Większość badań długoterminowych, kohortowych nie daje jednoznacznej odpowiedzi, która dieta jest najkorzystniejsza z punktu widzenia prewencji chorób. Jednak najnowsze wyniki badania Adventist Heath Study II, prowadzonego na 90 tys. osób (w tym w dużej części na wegetarianach i weganach) wykazują, że weganie dzięki stosowanej diecie w największym stopniu ograniczają u siebie ryzyko wystąpienia cukrzycy, nadciśnienia i zespołu metabolicznego, jak również nadwagi i otyłości. Na kolejnych miejscach plasują się wegetarianie, potem tzw. fish-eaters, a na końcu „wszystkożercy”.

Wróćmy do diety stosowanej prewencyjnie. Czy można przejść na wegetarianizm zarabiając średnią krajową?

To zależy, na jakie produkty się zdecydujemy. Jeśli do diety włączymy papaję, mango i daktyle medjool, to rzeczywiście musimy zarabiać ponadprzeciętnie. Ale takie produkty jak kasze, rośliny strączkowe, soczewica, jabłka, gruszki itp. są niedrogie. Trudniej jest z warzywami i owocami poza sezonem, ale można z powodzeniem stosować mrożonki. Podobną „inwestycję” muszą jednak wykonywać także osoby na diecie tradycyjnej, chcące się zdrowo odżywiać.

Proszę na koniec zaproponować coś zdrowego i smacznego na wegańskie śniadanie.

Warto zjeść np. owsiankę na mleku sojowym, ryżowym czy migdałowym z dodatkiem cynamonu, owoców suszonych albo startego jabłka. Spróbujmy też coraz popularniejszego na zachodzie koktajlu owocowego na mleku roślinnym z dodatkiem zielonych warzyw liściastych. Miksujemy mleko sojowe, mrożone jagody albo maliny, dwa banany, a do tego dodajemy garść szpinaku sałatkowego. A jeśli wolimy coś na słono, proponuję kanapkę z chleba pełnoziarnistego z humusem (pastą z cieciorki) z dodatkiem warzyw albo omlet z tofu.

Muszę wspomnieć, że pacjenci, którzy przechodzą u mnie na dietę w dużej mierze roślinną czy nawet wegetariańską w większości twierdzą, że odkryli zupełnie nowe smaki, a ich żywienie stało się o wiele bardziej urozmaicone.

Rozmawiał:
Maciej Müller

Dieta roślinna leczy.

Wywiad z Małgorzatą Desmond, dietetykiem i specjalistą medycyny żywienia, autorką wielu publikacji w zakresie medycyny żywienia, m.in. na temat niefarmakologicznych perspektyw leczenia cukrzycy, diet wegetariańskich, także ich wpływu na stan zdrowia i rozwój dzieci; ekspertem w programach telewizyjnych oraz radiowych.

Spójne wyniki pochodzące z badań na dziesiątkach tysięcy wegetarian wykazują, że mają oni niższą zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca (o ok. 32 proc.), cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, zespół metaboliczny, niższe stężenie cholesterolu i niższe BMI.

Jak ocenia Pani społeczne podejście w Polsce do stosowania diet roślinnych? Dużo się różni od zachodniego?

Na Zachodzie kobiety w ciąży czy matki z dziećmi, kiedy informują lekarza o stosowaniu diet wegetariańskich czy wegańskich, zazwyczaj nie spotkają się ze sprzeciwem. Lekarze przyjmują to ze spokojem, sugerując wizytę u dietetyka. Tymczasem z rozmów z rodzicami dzieci biorących udział w moim badaniu w Centrum Zdrowia Dziecka wiem, że niektórzy spotkali się nie tyle z agresją, co nawet odmową prowadzenia ich jako pacjentów, a w skrajnych przypadkach nawet groźbą podania do sądu. Reakcje takie zdarzały się, choć oczywiście nie były regułą.

Skąd ten brak zrozumienia?

Myślę, że częściowo z ignorancji. Studiowałam dużo za granicą i widzę, że w Polsce w programach studiów żywieniowych wegetarianizmowi poświęca się bardzo mało uwagi. Dlatego pokutuje powszechny pogląd, że on szkodzi i powoduje niedobory. To nieprawda, trzeba tylko wiedzieć, jak z takiej diety korzystać.

Stanowiska wszystkich większych organizacji medycznych i żywieniowych na świecie są zgodne: diety roślinne można stosować na każdym etapie życia i przynoszą one korzyści zdrowotne. Od lat 50. XX wieku naukowcy prowadzą – na setkach tysięcy wegetarian – badania epidemiologiczne. Wykonuje się też więcej badań klinicznych poświęconych tym dietom. Wzrost popularności diet roślinnych to nieunikniony trend, bo korzyści z ich stosowania potwierdza coraz więcej badań. Na szczęście także w Polsce ukazuje się więcej artykułów, które raczej informują niż straszą.

14-latka wraca ze szkoły i informuje mamę, że zamierza od dzisiaj przejść na wegetarianizm, bo tak zrobiły już wszystkie jej koleżanki. Jak powinna postąpić matka, żeby córka sobie nie zaszkodziła?

Najgorsze co mogłaby zrobić, to na siłę zabronić jej przejścia na wegetarianizm. Wtedy córka pewnie i tak to zrobi, tylko na własną rękę i rzeczywiście sobie zaszkodzi. Więc warto podejść do sprawy spokojnie i wybrać się z nastolatką przede wszystkim do specjalisty w zakresie żywienia po poradę dietetyczną. Ale powinien być to dietetyk, który zna literaturę medyczną na temat wegetarianizmu.

W wieku dojrzewania można sobie pozwolić na eksperymenty żywieniowe?

Powtórzę, nie jako osoba prywatna, tylko przywołując stanowiska amerykańskich, kanadyjskich i brytyjskich stowarzyszeń dietetyków, amerykańskich i kanadyjskich stowarzyszeń pediatrów oraz Departamentu Zdrowia USA: prawidłowo zbilansowana dieta wegetariańska, w tym wegańska, jest odpowiednia dla człowieka na każdym etapie życia.

Oczywiście zaleceń żywieniowych np. dla 14-latki nie można po prostu opublikować w sieci czy podyktować przez telefon. Dieta musi być ściśle dostosowana do wzrostu, masy ciała, aktywności fizycznej, płci itd. Możemy jednak mówić o ogólnych zasadach konstruowania diety roślinnej. Powinna się opierać na 4-5 grupach produktów: warzywach, owocach, produktach pełnoziarnistych, roślinach strączkowych oraz niewielkich ilościach orzechów i pestek. Tzw. laktoowowegetarianizm dopuszcza też mleko, sery i jaja. W przypadku produktów mlecznych, od drugiego roku życia powinno się spożywać produkty o obniżonej zawartości tłuszczu, ponieważ ich regularne spożywanie, szczególnie w formie pełnotłustej, skutkuje podwyższonym stężeniem cholesterolu.

Stanowiska światowych towarzystw pediatrycznych są jednoznaczne: jest to całkowicie bezpieczne. Jednak musi to być dieta odpowiednio zbilansowana i zawsze należy się udać po poradę do wykwalifikowanego w tym temacie dietetyka. Według szacunków, w Stanach Zjednoczonych żyje ok. 7,5 mln wegan, w tym dzieci. Odpowiednio zbilansowana dieta wegetariańska zapewni dziecku wszystkie potrzebne składniki odżywcze. Białko i żelazo znajdują się nie tylko w mięsie: to chyba największy mit dotyczący diet roślinnych. Wspólnie z prof. Januszem Książykiem prowadziłam w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie badania dzieci 2-10-letnich stosujących diety wegańską, wegetariańską i tradycyjną. Okazało się, że w tych trzech grupach takie parametry jak morfologia krwi, stężenie albumin w surowicy (wskaźnik stanu odżywienia dziecka białkiem) były na takim samym poziomie. Potwierdzają to badania na dzieciach wegetariańskich z innych krajów.Wspomniała Pani, że na dietę roślinną można przejść w każdym wieku. Czy dotyczy to także dzieci?

Może sprzeciw bierze się stąd, że małe dziecko kojarzy się z mlekiem – jak więc mu go odmawiać?

Po pierwsze nie trzeba go odmawiać. Diety wegetariańskie zawierają w sobie też produkty mleczne. Ale jeżeli już ktoś decyduje się na dietę wegańską, można ją odpowiednio skomponować tak, aby nie brakło w niej niczego, co dostarcza mleko. Dla mnie skomponowanie wegańskiej diety właściwej dla małego dziecka jest łatwe, bo wiem, według jakich zasad się to robi. Ale rodzic absolutnie musi udać się do dietetyka. W naszym badaniu często obserwowaliśmy u dzieci wegańskich niedostateczną podaż wapnia w diecie. To wynikało nie tyle z braku nabiału, ale z tego, że rodzice nie wiedzieli, czym go zastąpić. Niestety w Polsce nie wydano do tej pory oficjalnych zaleceń na temat żywienia dzieci wegańskich i wegetariańskich. W wielu krajach zachodnich, m.in. w USA, takie zalecenia istnieją.

A czy na wegetarianizm może sobie pozwolić kobieta w ciąży?

Jak najbardziej. Stanowiska wyżej wymienionych towarzystw są w tej kwestii takie same, jak w przypadku małych dzieci. Tylko znowu: trzeba wiedzieć, jak to zrobić. Wstępne wyniki badań – wymagające jeszcze potwierdzenia – wskazują, że dieta roślinna obniża ryzyko stanu przedrzucawkowego i rzucawkowego.

Jednak w ostatnim czasie wskazano na stosowanie diety wegetariańskiej (a zwłaszcza spożywanie soi) przez matkę w pierwszym i drugim trymestrze ciąży jako na jedną z przyczyn spodziectwa (wady układu moczowego cechującej się nieprawidłowym ujściem cewki moczowej na brzusznej powierzchni prącia) u noworodków.

Do tej pory wykonano trzy badania, które oceniały ryzyko spodziectwa potomstwa związane z wegetariańską dietą matki. Dwa z nich wskazują na zwiększone ryzyko, jedno z nich nie wykazało żadnego związku. Niestety badania te nie były wykonane z dużą dokładnością, np. autorzy jednego z nich sugerowali, że zwiększone ryzyko może wiązać się z wyższym spożyciem soi przez matki wegetarianki, jednakże w badaniu tym nie mierzono spożycia soi przez jego uczestniczki. Inne z tych badań nie znalazło żadnego związku między spożyciem soi przez matki wegetarianki a ryzykiem tej przypadłości. Są one, więc w dużej mierze sprzeczne i na ich podstawie nie możemy wyciągnąć żadnych mocnych wniosków. Nie skłoniły one też żadnego dużego towarzystwa żywieniowego do zmiany pozytywnego stanowiska względem diet roślinnych w ciąży.

Czy są jakieś składniki odżywcze, które trzeba suplementować?

Owszem: witaminę B12, której w produktach roślinnych nie ma. Znajduje się ona wprawdzie w produktach mlecznych i jajkach, ale z badań wynika, że także u laktoowowegetarian jej stężenie we krwi jest zbyt niskie. W Polsce coraz częściej pojawiają się na szczęście w sprzedaży produkty fortyfikowane witaminą B12, np. mleko roślinne (sojowe czy ryżowe). Kwestię sposobu suplementacji dietetyk omawia z każdym pacjentem indywidualnie.

Suplementuje się także witaminę D, ale to zalecenie (wydane przez konsultanta krajowego) dotyczy wszystkich, bez względu na przyjętą dietę, w okresie od października do marca, a w zależności od wyników stężenia witaminy D w surowicy – u niektórych też i w okresie letnim, choć to trzeba indywidualnie omówić z dietetykiem czy lekarzem.

Czyli za pomocą diet roślinnych można osiągnąć korzyści zdrowotne?

Tak, te diety pełnią ważną funkcję w prewencji pierwotnej chorób. Spójne wyniki pochodzące z badań na dziesiątkach tysięcy wegetarian wykazują, że mają oni niższą zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca (o ok. 32 proc.), cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, zespół metaboliczny, niższe stężenie cholesterolu i niższe BMI.

Ale niezwykle istotna jest również kwestia prewencji wtórnej. Niskotłuszczowa dieta wegańska oparta o niskoprzetworzone produkty jest w stanie obniżyć stężenie cholesterolu w stopniu porównywalnym do leków (o ok. 40 proc.), a także cofnąć zmiany miażdżycowe. Terapia taką dietą została obecnie zaaprobowana przez Amerykański Departament Zdrowia i Amerykanie, którzy kwalifikują się do operacji wszczepienia by-passów czy angioplastyki, są uprawnieni do jej refundowania jako opcji terapeutycznej. Tego typu dieta jest też skuteczniejsza niż diety tradycyjnie zalecane przez towarzystwa diabetologiczne w terapii cukrzycy typu 2 (potwierdzono to w wielu badaniach klinicznych, w tym w dwóch badaniach bardzo wysoko cenionych w medycynie, tzw. badaniach z randomizacją )

Z badań w dziedzinie reumatologii wynika, że diety roślinne, wegetariańskie, wegańskie, czy wręcz surowe wegańskie (witariańskie), skutkują korzystnymi efektami np. przy reumatoloidalnym zapaleniu stawów. Przegląd badań sugeruje, że zmniejszają się pod ich wpływem dolegliwości bólowe, i towarzyszy temu wyciszenie nadreaktywności układu immunologicznego poprzez zmniejszenie stanu zapalnego.

W jednym z programów telewizyjnych powiedziała Pani kiedyś, że dieta roślinna wycisza układ immunologiczny.

W moim poradnictwie żywieniowym współpracuję z reumatologiem dr n. med. Edytą Biernat-Kałużą. W leczeniu pacjentów reumatologicznych stosujemy najczęściej dietę roślinną (choć niekoniecznie w 100 proc. wegańską) ale eliminacyjną – bezglutenową, wykluczającą często też inne antygeny (jak np. białko mleka krowiego, kukurydzę, ryż).

Badania w tej dziedzinie sugerują, że efekt terapeutyczny osiągany jest na trzech poziomach. Po pierwsze następuje wyciszenie reakcji zapalnych organizmu poprzez dietę bogatą w warzywa i owoce, zawierające substancje przeciwzapalne, jak również poprzez unikanie produktów nasilających reakcje zapalne (np. czerwone mięso). Po drugie – ze względu na brak stymulacji układu odpornościowego przez antygeny (na które niektóre osoby reagują z racji uwarunkowań dziedzicznych) organizm produkuje mniej autoprzeciwciał i kompleksów immunologicznych, co skutkuje zmniejszeniem nasilenia procesu chorobowego. Po trzecie zachodzi zmiana bakteryjnej flory jelitowej z prozapalnej na przeciwzapalną. Dziś wiemy, że bakterie w naszym jelicie pozostają w ścisłej komunikacji z naszym układem odpornościowym. Możemy to osiągnąć za pomocą eliminacyjnej diety roślinnej.

Mówię to podstawie nie tylko opublikowanych wyników badań, ale także klinicznych efektów u naszych pacjentów. Diety takie stosujemy z korzystnymi efektami terapeutycznymi w przypadkach wspomnianego reumatoidalnego zapalenia stawów, ale także łuszczycowego i reaktywnego zapalenia stawów, zesztywniającego zapalenia stawów kręgosłupa, a nawet tocznia rumieniowatego układowego. Na naszej stronie internetowej można posłuchać samych pacjentów, którzy po przejściu terapii dietą opowiadają o swoich sukcesach terapeutycznych: http://www.carolina.pl/pacjent/1028-historie_sukcesow_terapeutycznych_pacjentow_cmz_filmy.html

Czy dietę wegańską ocenia Pani wyżej niż laktoowowegetariańską?

Większość badań długoterminowych, kohortowych nie daje jednoznacznej odpowiedzi, która dieta jest najkorzystniejsza z punktu widzenia prewencji chorób. Jednak najnowsze wyniki badania Adventist Heath Study II, prowadzonego na 90 tys. osób (w tym w dużej części na wegetarianach i weganach) wykazują, że weganie dzięki stosowanej diecie w największym stopniu ograniczają u siebie ryzyko wystąpienia cukrzycy, nadciśnienia i zespołu metabolicznego, jak również nadwagi i otyłości. Na kolejnych miejscach plasują się wegetarianie, potem tzw. fish-eaters, a na końcu „wszystkożercy”.

Wróćmy do diety stosowanej prewencyjnie. Czy można przejść na wegetarianizm zarabiając średnią krajową?

To zależy, na jakie produkty się zdecydujemy. Jeśli do diety włączymy papaję, mango i daktyle medjool, to rzeczywiście musimy zarabiać ponadprzeciętnie. Ale takie produkty jak kasze, rośliny strączkowe, soczewica, jabłka, gruszki itp. są niedrogie. Trudniej jest z warzywami i owocami poza sezonem, ale można z powodzeniem stosować mrożonki. Podobną „inwestycję” muszą jednak wykonywać także osoby na diecie tradycyjnej, chcące się zdrowo odżywiać.

Proszę na koniec zaproponować coś zdrowego i smacznego na wegańskie śniadanie.

Warto zjeść np. owsiankę na mleku sojowym, ryżowym czy migdałowym z dodatkiem cynamonu, owoców suszonych albo startego jabłka. Spróbujmy też coraz popularniejszego na zachodzie koktajlu owocowego na mleku roślinnym z dodatkiem zielonych warzyw liściastych. Miksujemy mleko sojowe, mrożone jagody albo maliny, dwa banany, a do tego dodajemy garść szpinaku sałatkowego. A jeśli wolimy coś na słono, proponuję kanapkę z chleba pełnoziarnistego z humusem (pastą z cieciorki) z dodatkiem warzyw albo omlet z tofu.

Muszę wspomnieć, że pacjenci, którzy przechodzą u mnie na dietę w dużej mierze roślinną czy nawet wegetariańską w większości twierdzą, że odkryli zupełnie nowe smaki, a ich żywienie stało się o wiele bardziej urozmaicone.

Rozmawiał:
Maciej Müller

CHLEB – Chleb to atrybut naszej codzienności.

To zdjęcie nie jest przypadkowe, bo reprezentuje nasze ‘żywieniowe kapcie’. Po przebudzeniu – chleb na śniadanie, po powrocie do domu – chleb do zupy, wieczorem przed TV – chleb na kolację, na urlopie – chleb, a na nudę – chleb... i tak na okrągło.

Wielu z nas bez chleba nie wyobraża sobie życia. Jest czymś wpisanym w rutynę dnia powszedniego.
A ja powiem tak: właśnie dlatego, że nie wyobrażasz sobie bez niego życia, spróbuj pożyć trochę bez niego.

Zauważyłam, że rezygnując z chleba udoskonalamy naszą dietę - bo jak zjeść mielonkę skoro nie na chlebie, jak zjeść serek topiony jeśli nie rozsmarowany na kanapce, co posmarować kremem czekoladowym?
To jest tak jak z palaczem - rzucając papierosy, odkrywa smak jedzenia na nowo. Bo bez chleba szynka smakuje jakoś tak sztucznie, wodniście, czekoladowe smarowidło staje się jakąś czekoladopodobną słodką masą, a ser pozbawiony chleba i keczupu gumiastym tworem. Rezygnując z chleba przestajemy te produkty kupować i zaczynamy szukać prawdziwego jedzenia.

W Polsce chleb oprócz tego, że jest mocno zakorzeniony w tradycji kuchni, jest dodatkowo naznaczony chrześcijańską symboliką. Dla osoby wierzącej rezygnacja z chleba często jest pewnym problemem natury psychologicznej. Pamiętajmy jednak, że chleb, którym dzielono się w starożytności, a nawet chleb jaki pamięta mój dziadek, miał całkiem inny skład. Zakwas, niezmodyfikowane, pierwotne odmiany zbóż, brak pestycydów, herbicydów i innych środków ochrony roślin sprawiało, że pieczywo jeszcze kilkadziesiąt lat temu było zupełnie inne.

Jest wiele powodów, dla których nie chodzę w chlebowych kapciach. Obraziłam się na pieczywo (a ściślej mówiąc na pszenicę i gluten) - za moją egzemę, za niestrawność, za problemy z wchłanianiem, za puste kalorie, za moje uzależnienie. Jeszcze kilka lat temu śniadanie bez pieczywa było chyba najbardziej frustrującą rzeczą. Stałam przed lodówką i wolałam nic nie zjeść niż zjeść posiłek bez pieczywa.

Emocje wynikające z mojego chlebowego uzależnienia brały górę, dlatego postanowiłam podjeść zdroworozsądkowo. Porównałam typowe śniadanie oparte na pieczywie do mojego aktualnego, typowego śniadania bezchlebowego (bezzbożowego).

1. Typowe’ dietetyczne’ śniadanie chlebowe - kanapki: 2 kromki chleba pełnoziarnistego + serek twarogowy do smarowania + plaster szynki drobiowej + plaster sera + 2 liście sałaty + 2 plastry pomidora.

2. Typowe śniadanie bezzbożowe - omlet: 2 jajka + masło + garść szpinaku + ½ papryki czerwonej + łyżeczka pestek dyni + łyżeczka sera żółtego startego np. parmezanu

Żeby lepiej porównać te dwa posiłki ustawiłam taką samą kaloryczność (ok 240 kcal) i ilość użytych produktów (6).

Abstrahując od wszystkich antyglutenowych argumentów, (o których jeszcze pewnie będę pisać), pieczywo nie reprezentuje w sobie żadnej wartości jakiej nie dałoby się uzupełnić z najprostszego jedzenia, które po 1. jest dużo smaczniejsze, po 2. wpływa na poziom sytości ( = jemy mniej/nie podjadamy).

Przedstawione śniadanie bezchlebowe ma więcej wapnia, żelaza, witaminy B2, D, K, B6, E, B12, folianów, miedzi, fosforu, magnezu, potasu, uzupełnione dzienne zapotrzebowanie na witaminę C i A, więcej cholesterolu (to zaleta – jeśli jeszcze ktoś miałby wątpliwości). Ilość cynku niemal identyczna.
Druga ważna rzecz: czego to śniadanie NIE zawiera lub zawiera dużo mniej niż to ‘chlebowe’: antyodżywczych składników (lektyn, inhibitorów enzymów), kwasu fitynowego, błonnika nierozpuszczalnego - powodując tym samym jeszcze lepsze wchłanianie wyżej wymienionych składników.

Nie jestem całkowicie ‘bezchlebowa’. Raz na jakiś czas kupuję ciabattę i z rozkoszą zjadam całą, maczając w szklance oliwy (za co notabene płacę zaostrzeniem AZS). Jeśli zdrowie dopisuje raz na jakiś czas można uwzględnić w diecie pieczywo, ale warto zrobić sobie od niego urlop – docenić inne smaki nieprzetworzonego jedzenia. A jeśli już kupować chleb to taki na zakwasie, z mniej zmodyfikowanych odmian zbóż (orkisz, żyto leśne) lub upiec go samemu np. z mąki gryczanej, jaglanej lub z samych ziaren.

 Aleksandra Panasiuk, Dietetyk

CHLEB

Chleb to atrybut naszej codzienności.

To zdjęcie nie jest przypadkowe, bo reprezentuje nasze ‘żywieniowe kapcie’. Po przebudzeniu – chleb na śniadanie, po powrocie do domu – chleb do zupy, wieczorem przed TV – chleb na kolację, na urlopie – chleb, a na nudę – chleb... i tak na okrągło.

Wielu z nas bez chleba nie wyobraża sobie życia. Jest czymś wpisanym w rutynę dnia powszedniego.
A ja powiem tak: właśnie dlatego, że nie wyobrażasz sobie bez niego życia, spróbuj pożyć trochę bez niego.

Zauważyłam, że rezygnując z chleba udoskonalamy naszą dietę - bo jak zjeść mielonkę skoro nie na chlebie, jak zjeść serek topiony jeśli nie rozsmarowany na kanapce, co posmarować kremem czekoladowym?
To jest tak jak z palaczem - rzucając papierosy, odkrywa smak jedzenia na nowo. Bo bez chleba szynka smakuje jakoś tak sztucznie, wodniście, czekoladowe smarowidło staje się jakąś czekoladopodobną słodką masą, a ser pozbawiony chleba i keczupu gumiastym tworem. Rezygnując z chleba przestajemy te produkty kupować i zaczynamy szukać prawdziwego jedzenia.

W Polsce chleb oprócz tego, że jest mocno zakorzeniony w tradycji kuchni, jest dodatkowo naznaczony chrześcijańską symboliką. Dla osoby wierzącej rezygnacja z chleba często jest pewnym problemem natury psychologicznej. Pamiętajmy jednak, że chleb, którym dzielono się w starożytności, a nawet chleb jaki pamięta mój dziadek, miał całkiem inny skład. Zakwas, niezmodyfikowane, pierwotne odmiany zbóż, brak pestycydów, herbicydów i innych środków ochrony roślin sprawiało, że pieczywo jeszcze kilkadziesiąt lat temu było zupełnie inne.

Jest wiele powodów, dla których nie chodzę w chlebowych kapciach. Obraziłam się na pieczywo (a ściślej mówiąc na pszenicę i gluten) - za moją egzemę, za niestrawność, za problemy z wchłanianiem, za puste kalorie, za moje uzależnienie. Jeszcze kilka lat temu śniadanie bez pieczywa było chyba najbardziej frustrującą rzeczą. Stałam przed lodówką i wolałam nic nie zjeść niż zjeść posiłek bez pieczywa.

Emocje wynikające z mojego chlebowego uzależnienia brały górę, dlatego postanowiłam podjeść zdroworozsądkowo. Porównałam typowe śniadanie oparte na pieczywie do mojego aktualnego, typowego śniadania bezchlebowego (bezzbożowego).

1. Typowe’ dietetyczne’ śniadanie chlebowe - kanapki: 2 kromki chleba pełnoziarnistego + serek twarogowy do smarowania + plaster szynki drobiowej + plaster sera + 2 liście sałaty + 2 plastry pomidora.

2. Typowe śniadanie bezzbożowe - omlet: 2 jajka + masło + garść szpinaku + ½ papryki czerwonej + łyżeczka pestek dyni + łyżeczka sera żółtego startego np. parmezanu

Żeby lepiej porównać te dwa posiłki ustawiłam taką samą kaloryczność (ok 240 kcal) i ilość użytych produktów (6).

Abstrahując od wszystkich antyglutenowych argumentów, (o których jeszcze pewnie będę pisać), pieczywo nie reprezentuje w sobie żadnej wartości jakiej nie dałoby się uzupełnić z najprostszego jedzenia, które po 1. jest dużo smaczniejsze, po 2. wpływa na poziom sytości ( = jemy mniej/nie podjadamy).

Przedstawione śniadanie bezchlebowe ma więcej wapnia, żelaza, witaminy B2, D, K, B6, E, B12, folianów, miedzi, fosforu, magnezu, potasu, uzupełnione dzienne zapotrzebowanie na witaminę C i A, więcej cholesterolu (to zaleta – jeśli jeszcze ktoś miałby wątpliwości). Ilość cynku niemal identyczna.
Druga ważna rzecz: czego to śniadanie NIE zawiera lub zawiera dużo mniej niż to ‘chlebowe’: antyodżywczych składników (lektyn, inhibitorów enzymów), kwasu fitynowego, błonnika nierozpuszczalnego - powodując tym samym jeszcze lepsze wchłanianie wyżej wymienionych składników.

Nie jestem całkowicie ‘bezchlebowa’. Raz na jakiś czas kupuję ciabattę i z rozkoszą zjadam całą, maczając w szklance oliwy (za co notabene płacę zaostrzeniem AZS). Jeśli zdrowie dopisuje raz na jakiś czas można uwzględnić w diecie pieczywo, ale warto zrobić sobie od niego urlop – docenić inne smaki nieprzetworzonego jedzenia. A jeśli już kupować chleb to taki na zakwasie, z mniej zmodyfikowanych odmian zbóż (orkisz, żyto leśne) lub upiec go samemu np. z mąki gryczanej, jaglanej lub z samych ziaren.

Aleksandra Panasiuk, Dietetyk

7 kroków do weganizmu – 1. Zdobądź wiedzę o przemyśle, czyli o tym, jak naprawdę traktuje się zwierzęta.

Dziesiątki miliardów zwierząt na całym świecie są eksploatowane, okaleczane, męczone i mordowane w imię zysku. We współczesnym przemyśle mięsnym poza zyskiem nie liczy się nic. Krówki, kurki i świnki są szczęśliwe jedynie w reklamach i bajkach dla dzieci. Rzeczywistość jest dużo bardziej smutna, żeby nie powiedzieć przerażająca, ale warto ją poznać. Warto też wiedzieć, że jedna osoba przechodząc na weganizm, ratuje rocznie trzydzieści zwierząt gospodarskich, a przez dawanie swoim działaniem przykładu innym ten potencjał jest dużo wyższy. To konsumenci kształtują rynek. Razem możemy więcej.

2. Zdobądź wiedzę o tym, jak to wpływa na świat.

Mięso stanowi jedno z największych zagrożeń współczesnego świata. Zakłady chowu przemysłowego stanowią dla dziury ozonowej niebezpieczeństwo większe niż transport. Z hodowli bydła pochodzi aż 14,5 procent wszystkich gazów cieplarnianych. To o 40 procent więcej niż produkują wszystkie samochody, statki, samoloty i pociągi razem wzięte.6

Odchody zwierząt hodowlanych zanieczyszczają środowisko 160 razy bardziej niż ścieki miejskie6. Nie będę wspominać o wypalaniu lasów deszczowych pod pastwiska dla bydła (1/3 lądów naszej planety zajmuje przemysł hodowlany)7 ani o herbicydach i pestycydach, królujących na polach uprawnych genetycznie modyfikowanych roślin na paszę dla zwierząt, które to pola stanowią 70% wszystkich pól uprawnych na Ziemi.8

3. Zdobądź wiedzę o tym, co jest dla Ciebie zdrowe.

Według ONZ i wielu innych niezależnych organizacji, instytutów i uniwersytetów, weganizm jest zdrowy dla każdego, włączając w to dzieci w każdym wieku, kobiety w ciąży czy sportowców9. Wbrew powszechnym opiniom weganie i wegetarianie dostarczają swoim organizmom optymalną ilość białka. Weganizm sprzyja utrzymaniu niskiego poziomu cholesterolu we krwi i odpowiedniego ciśnienia, zmniejsza ryzyko występowania wszystkich chorób cywilizacyjnych, w tym chorób serca, nadciśnienia i cukrzycy typu 2. Weganie mają też zwykle niższy wskaźnik masy ciała BMI i rzadziej chorują na raka.10 11 Według niektórych badań weganie żyją nawet do 15 lat dłużej niż wszystkożercy.12 13 14 15

4. Poznaj alternatywy produktów i sposobów odżywiania.

Przed podjęciem decyzji warto poznać i popróbować produktów, które wybijają się z ram znanej nam kuchni, choć bycie weganinem/weganką wcale nie musi się wiązać z kupowaniem egzotycznych, często bardzo drogich produktów w drugiego końca świata. Lokalny ryneczek często potrafi dostarczyć wszystkiego, co najlepsze. Niekiedy łatwiej jest znać wegańskie sposoby na naleśniki, pizzę czy cokolwiek Ci przyjdzie do głowy, ale to, co tak bardzo zaskakuje osoby, które świeżo przeszły na weganizm to niesamowite bogactwo smaków i przytłaczająca ilość możliwości, które otwiera przed nimi kuchnia roślinna.

5. Poznaj innych wegan.

Czy wiesz, że na świecie jest ponad 600 milionów wegetarian?16 Wegan jest trochę mniej, niektórzy z nich są nawet mili, ale na pewno każdy z nich chętnie wspomoże Cię wiedzą i zapałem. I wcale nie tak trudno ich znaleźć (np. tutaj: http://veganbuddy.pl/).

I nie są kosmitami. Niektórzy.

6. Co z nawykami żywieniowymi?

Nie musisz przestawać jeść swoich ulubionych potraw, żeby przejść na weganizm. Przyzwyczajenia dietetyczne nie należą do rzeczy, które łatwo można zmienić. Większość ludzi ma z tym problemy, bo smaki z dzieciństwa kształtują nasze poczucie bezpieczeństwa. Ale na rynku jest dostępny naprawdę szeroki wybór roślinnych zamienników wszelkiego rodzaju kotletów, kiełbas, serów, jogurtów, itp., a Internet aż kipi od blogów z przepisami na twarożek z orzechów, majonez sojowy czy wspaniałe ciasta bez użycia jajek czy mleka. Nie musisz rezygnować ze swoich przyzwyczajeń, a nowe potrawy wprowadzać stopniowo. Twoje ciało da Ci znać co dla niego dobre. Tak, to jest tak proste! Jeśli nie jesteś pewna/y swoich nawyków żywieniowych możesz zacząć od stopniowego eliminowania produktów odzwierzęcych, zastępując je roślinnymi. Gwarantuję Ci, że bardzo szybko poczujesz różnicę w jakości swojego życia.

7. Zrób to!

Nie wahaj się! To prostsze niż myślisz.

Tekst: Art Haegenbarth

7 kroków do weganizmu

1. Zdobądź wiedzę o przemyśle, czyli o tym, jak naprawdę traktuje się zwierzęta.

Dziesiątki miliardów zwierząt na całym świecie są eksploatowane, okaleczane, męczone i mordowane w imię zysku. We współczesnym przemyśle mięsnym poza zyskiem nie liczy się nic. Krówki, kurki i świnki są szczęśliwe jedynie w reklamach i bajkach dla dzieci. Rzeczywistość jest dużo bardziej smutna, żeby nie powiedzieć przerażająca, ale warto ją poznać. Warto też wiedzieć, że jedna osoba przechodząc na weganizm, ratuje rocznie trzydzieści zwierząt gospodarskich, a przez dawanie swoim działaniem przykładu innym ten potencjał jest dużo wyższy. To konsumenci kształtują rynek. Razem możemy więcej.

2. Zdobądź wiedzę o tym, jak to wpływa na świat.

Mięso stanowi jedno z największych zagrożeń współczesnego świata. Zakłady chowu przemysłowego stanowią dla dziury ozonowej niebezpieczeństwo większe niż transport. Z hodowli bydła pochodzi aż 14,5 procent wszystkich gazów cieplarnianych. To o 40 procent więcej niż produkują wszystkie samochody, statki, samoloty i pociągi razem wzięte.6

Odchody zwierząt hodowlanych zanieczyszczają środowisko 160 razy bardziej niż ścieki miejskie6. Nie będę wspominać o wypalaniu lasów deszczowych pod pastwiska dla bydła (1/3 lądów naszej planety zajmuje przemysł hodowlany)7 ani o herbicydach i pestycydach, królujących na polach uprawnych genetycznie modyfikowanych roślin na paszę dla zwierząt, które to pola stanowią 70% wszystkich pól uprawnych na Ziemi.8

3. Zdobądź wiedzę o tym, co jest dla Ciebie zdrowe.

Według ONZ i wielu innych niezależnych organizacji, instytutów i uniwersytetów, weganizm jest zdrowy dla każdego, włączając w to dzieci w każdym wieku, kobiety w ciąży czy sportowców9. Wbrew powszechnym opiniom weganie i wegetarianie dostarczają swoim organizmom optymalną ilość białka. Weganizm sprzyja utrzymaniu niskiego poziomu cholesterolu we krwi i odpowiedniego ciśnienia, zmniejsza ryzyko występowania wszystkich chorób cywilizacyjnych, w tym chorób serca, nadciśnienia i cukrzycy typu 2. Weganie mają też zwykle niższy wskaźnik masy ciała BMI i rzadziej chorują na raka.10 11 Według niektórych badań weganie żyją nawet do 15 lat dłużej niż wszystkożercy.12 13 14 15

4. Poznaj alternatywy produktów i sposobów odżywiania.

Przed podjęciem decyzji warto poznać i popróbować produktów, które wybijają się z ram znanej nam kuchni, choć bycie weganinem/weganką wcale nie musi się wiązać z kupowaniem egzotycznych, często bardzo drogich produktów w drugiego końca świata. Lokalny ryneczek często potrafi dostarczyć wszystkiego, co najlepsze. Niekiedy łatwiej jest znać wegańskie sposoby na naleśniki, pizzę czy cokolwiek Ci przyjdzie do głowy, ale to, co tak bardzo zaskakuje osoby, które świeżo przeszły na weganizm to niesamowite bogactwo smaków i przytłaczająca ilość możliwości, które otwiera przed nimi kuchnia roślinna.

5. Poznaj innych wegan.

Czy wiesz, że na świecie jest ponad 600 milionów wegetarian?16 Wegan jest trochę mniej, niektórzy z nich są nawet mili, ale na pewno każdy z nich chętnie wspomoże Cię wiedzą i zapałem. I wcale nie tak trudno ich znaleźć (np. tutaj: http://veganbuddy.pl/).

I nie są kosmitami. Niektórzy.

6. Co z nawykami żywieniowymi?

Nie musisz przestawać jeść swoich ulubionych potraw, żeby przejść na weganizm. Przyzwyczajenia dietetyczne nie należą do rzeczy, które łatwo można zmienić. Większość ludzi ma z tym problemy, bo smaki z dzieciństwa kształtują nasze poczucie bezpieczeństwa. Ale na rynku jest dostępny naprawdę szeroki wybór roślinnych zamienników wszelkiego rodzaju kotletów, kiełbas, serów, jogurtów, itp., a Internet aż kipi od blogów z przepisami na twarożek z orzechów, majonez sojowy czy wspaniałe ciasta bez użycia jajek czy mleka. Nie musisz rezygnować ze swoich przyzwyczajeń, a nowe potrawy wprowadzać stopniowo. Twoje ciało da Ci znać co dla niego dobre. Tak, to jest tak proste! Jeśli nie jesteś pewna/y swoich nawyków żywieniowych możesz zacząć od stopniowego eliminowania produktów odzwierzęcych, zastępując je roślinnymi. Gwarantuję Ci, że bardzo szybko poczujesz różnicę w jakości swojego życia.

7. Zrób to!

Nie wahaj się! To prostsze niż myślisz.

Tekst: Art Haegenbarth

Odżywianie z miłością

Z Beatą Dynowską – dietetykiem według Tradycyjnej Medycyny Chińskiej i technikiem masażu leczniczego – rozmawia Joanna Szalast.

Co dla Pani oznacza odżywianie się z miłością?

Zbyt często ludzie w wyborze pożywienia kierują się modą, doznaniami zmysłowymi lub po prostu wygodą. Takie podejście do odżywiania nie jest najwłaściwsze dla życia i zdrowia. Odżywianie równa się jakość życia. To, jak się odżywiamy, pokazuje, czy umiemy siebie kochać, czy potrafimy wspierać swój rozwój, dbać o swoje zdrowie. Bardzo często do zmiany zmusza nas dopiero choroba. Stajemy wobec tego faktu trochę bezradni.

Spożywając nowe, nieznane potrawy z pozytywnym nastawieniem i ciekawością (bez uprzedzenia) możemy odkryć ich interesujący smak lub zbliżyć się do tego, co smakowało nam dotąd, przez dodanie właściwej przyprawy, np. jeśli ktoś nie lubił wcześniej i nie spożywał ryb, ale lubił koperek, to może przygotować sobie filet ze świeżej ryby uduszony w sosie koperkowym. W ten sposób można negocjować ze swoim ego, podobnie jak z małym dzieckiem, a nie narzucać mu automatycznie nowe smaki i potrawy. Przymus sprawdzi się tylko na krótki czas. Zmieniając swoją dietę i przyzwyczajenia, powoli idąc w stronę zdrowia, uczymy się miłości. To dla mnie oznacza odżywianie się z miłością. Nie krótkotrwała dieta, ale przekonanie, że „życie zachodu jest warte…”.

Z jakimi problemami głównie zwracają się do Pani klienci?

Nie zauważyłam, aby dominowały jakieś określone grupy osób. Różnorodność potrzeb jest olbrzymia. Ustalam dietę dla osób zdrowych, które chcą „zrzucić” kilka kilogramów lub poprawić trawienie, ale równie często przychodzą osoby cierpiące na rozmaite dolegliwości i schorzenia. Bóle głowy, alergie, zapalenie stawów, brak odporności, trądzik itp. Zakładam, że stoi za tym prawo przyciągania i trafiają do mnie właściwe osoby. Nie zawsze chcą lub potrafią skorzystać ze wszystkich zaleceń, ale wierzę, że kropla drąży skałę i czasem ważny jest ten pierwszy krok, ta pierwsza informacja. Zdarza się, że niektóre osoby wolą przyjmować syntetyczne witaminy, niż „bawić się” na przykład z nagietkiem bogatym w naturalne witaminy i inne organiczne związki mineralne. Szkoda. Są też takie osoby, które żałują, że spotkałyśmy się zbyt późno i niepotrzebnie cierpiały przez lata. Bywają przypadki, kiedy zioła, suplementy i nowa dieta czynią prawie cuda, ale są też i takie, gdzie poprawa jest niewielka.

Jakie błędy w odżywianiu skutkują najpoważniejszymi konsekwencjami, czego powinniśmy bezwzględnie unikać?

Powinniśmy bezwzględnie unikać jednorodnej, monotonnej diety, bo to zawsze zaburza funkcjonowanie organizmu, Również skrajne preferencje smakowe są bolesne w skutkach. Osoby, które preferują ostre i słone pożywienie, z łatwością mogą się nabawić np. wrzodów żołądka, hemoroidów, nadciśnienia, a inne, które przesadzają ze słodyczami, sałatami lub jogurtami, smakiem słodkim lub kwaśnym mogą doprowadzić się do żylaków, zaburzeń krążenia i trawienia, chorób kości. Powinniśmy unikać mocno przyprawionych, smażonych mięs, ograniczyć sól, zrezygnować ze słodyczy i białego cukru, z fast foodów i z rafinowanych olejów.

Jaki zachodzi związek pomiędzy pożywieniem a emocjami?

Jeśli chodzi o emocje w kwestii odżywiania, to należy rozdzielić te towarzyszące nam w trakcie przygotowywania i spożywania posiłków, od tych, które determinują naszą osobowość i temperament. Jeśli chodzi o te pierwsze, to możemy nauczyć się odpowiedniej postawy i zachować spokój a nawet dobry nastrój w tym czasie, a to z pewnością ułatwi dobre trawienie. Z kolei nasza osobowość jest nam w pewien sposób dana, ma wpływ na rodzaj wybieranego pożywienia. W wielkim uproszczeniu można powiedzieć, że introwertycy preferują pożywienie o smaku słodkim i kwaśnym a ekstrawertycy – słonym i ostrym. Paradoks polega na tym, że nieświadomie preferujemy to, co nam szkodzi. Uświadomienie sobie tych uwarunkowań może być impulsem do zmiany.

Jak w najprostszy sposób dokonać autodiagnozy według medycyny chińskiej?

Jedną z metod jest diagnoza z języka. Najlepiej jest przyjrzeć się mu rano, kilkakrotnie go wyciągając. Zdecydowanie czerwony wskazuje na tzw. nadmiar gorąca, język bardzo gruby lub szeroki wskazuje na nadmiar wilgoci (śluzu) w tkankach ciała, a pęknięcia i rysy w ciele języka wskazują na znaczący niedobór minerałów. Nalot wskazuje na trawienną siłę żołądka. Biały i gruby oznacza nadmiar zimnej wilgoci, a żółty i gruby – nadmiar gorącej wilgoci. Bardzo trudno jest dokonać trafnej autodiagnozy, bo liczba kombinacji istotnych czynników jest naprawdę duża. Zdarza się, że trafiają do mnie osoby, które po przeczytaniu mojej książki usiłowały zaklasyfikować się do którejś z czterech podanych konstytucji i nie były w stanie tego zrobić. Jest to typowe dla początkujących. Kilkanaście lat wcześniej miałam ten sam problem. Powszechnym błędem jest przyporządkowywanie do zimnej konstytucji z powodu zimnych kończyn. Taki objaw bardzo często jest efektem zablokowanego krążenia z powodu nadmiaru śluzu i wilgoci w organizmie.

Co najbardziej fascynuje Panią w dietetyce wg medycyny chińskiej?

To samo, co fascynuje mnie w innych przejawach życia. Prostota i efektywność. Poszukiwanie dobrych rozwiązań i wprowadzanie ich w życie z powodzeniem. Dzielę się swoim doświadczeniem i wiedzą, ale przede wszystkim staram się zarazić gotowością do przeprowadzenia zmian, do pokonania bezwładu rutynowego postępowania. Równie fascynująca jest świadomość przyczyny i skutku. Dzięki niej można zastosować proste reguły postępowania:

1. Ograniczyć to, czego jest za dużo;

2. Wzmocnić to, co jest słabe;

3. Dodać to, czego brakuje;

4. Wyeliminować to, co jest zbędne.

W końcu naprawdę bezcenny jest indywidualny dobór diety.

Które z przypraw szczególnie preferuje Pani w kuchni?

W polskiej kuchni chętnie stosuję miedzy innymi zmielony kminek, zmielony korzeń lubczyku, świeży imbir i bazylię. Ten wybór jest podyktowany specyfiką ich oddziaływania na przeciętnego Polaka. Większość z nas cierpi na niedobór minerałów, nadmiar wilgoci i niedoborowe gorąco. Te aromatyczne przyprawy poprawiają trawienie, ułatwiają transformację wilgoci, przy czym nie są skrajnie ogrzewające jak np. czosnek, chili czy goździki. Również doskonałe dla większości są neutralne termicznie zieleniny: koperek i pietruszka. Zimą używam je w formie suszu.

Wprowadzenie jakich zaleceń żywieniowych skutkuje szybkimi pozytywnymi efektami?

Przede wszystkim zrezygnowanie z rafinowanego cukru i słodyczy, słonych, smażonych potraw mięsnych, nadmiaru zimnej wody, słodkich jogurtów i lodów. Zrezygnowanie z fast foodów i późnych kolacji zawsze daje dobre efekty. Często po tej wyliczance (lub podobnej) słyszę zdanie: to co ja mam jeść? Okazuje się, że właśnie te produkty były podstawą pożywienia. W zamian proponuję pełnowartościowe zupy z warzyw i kasz lub z warzyw z drobnymi strączkowymi i grzybami. Węglowodany złożone (kasza gryczana, jęczmienna, ryż naturalny) z warzywami oraz mięsa i ryby z warzywami. Inne węglowodany (np. makarony z mąki z pełnego przemiału) również z dodatkiem warzyw. Soki i suszone owoce do godziny 14. Kolacje gotowane. Oleje tylko z pierwszego tłoczenia na zimno. Dostarczenie większej ilości błonnika i gotowanych potraw z reguły pozwala schudnąć kilka kilogramów i poprawia ogólnie trawienie. Jajka i masło są bardzo odżywcze i godne polecenia. Cholesterol to bardziej problem smażonego słonego mięsa i złej jakości olejów.

Proszę o podanie kilku zdrowych słodkich przekąsek.

Latem nie ma problemu ze słodkimi przekąskami. Z powodzeniem spełniają tę rolę słodkie owoce: czereśnie, truskawki, winogrona, arbuzy, morele itp. Proponuję kilka słodkich deserów.

1. Wycisnąć sok ze świeży owoców (500 ml), dodać czubatą łyżeczkę agaru (żelatyna z wodorostów) rozpuszczoną wcześniej w odrobinie letniej wody. Wymieszać i włożyć w salaterkach do lodówki. Można wsypać po kilka rodzynek (bez siarki). To propozycja stuprocentowo organiczna – doskonały zamiennik galaretki z syntetycznymi barwnikami.

2. Zamiast typowego budyniu (mleko, cukier, mąka i barwnik) ugotować drobną kaszkę kukurydzianą (wystarczy 5 min.). Około 6 łyżeczek na 500 ml wrzątku. Do salaterek pokroić drobno słodkie owoce, zalać kaszką, odstawić do stężenia. Przed podaniem dodać łyżeczkę miodu.

3. Prawie sernik na zimno. Zmiksować 300 g truskawek z serkiem mascarpone, dodać 2 łyżeczki agaru rozpuszczone w odrobinie letniej wody. Rozlać do salaterek, postawić do stężenia w lodówce. Smacznego.

Dziękuję za rozmowę.

/ naturaity.pl /


1