Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 32 takie materiały
Anyż – Anyż jest jedną z tych roślin, których, z nieznanych przyczyn, po prostu nie używamy. Być może wiąże się to z naszą niewiedzą lub jest podyktowane wąskim horyzontem spostrzegania większości z nas. Kojarzy nam się głównie z cukierkami i absyntem, tymczasem posiada on szereg wspaniałych zastosowań.

Właściwości lecznicze
Anyż jest jedną z najstarszych roślin, wykorzystywanych w medycynie. Służył m.in. jako narkoza podczas ciężkich operacji. Posiada właściwości odmładzające i regenerujące. Stosowany regularnie wpływa na podniesienie poziomu energetycznego, ogólnego samopoczucia, zapobiega zgadze i niestrawności, przyspiesza trawienie. Pobudza gruczoły mleczne karmiących matek. Można go stosować w przypadku bólu głowy, kaszlu, anginie, zapaleniu oskrzeli i astmy. Niweluje objawy młodzieńczego trądziku. Łagodzi problemy nieświeżego oddechu. Działa rozkurczowo na układ pokarmowy, ułatwiając jednocześnie przyswajanie wartości odżywczych.

Wytwarzane z anyżu olejki eteryczne, dodane do kąpieli, relaksują i regenerują przemęczone mięśnie.Ponadto skutecznie odstraszają różnego rodzaju owady.


Anyż wykorzystywany jest również w kuchni, jako przyprawa. Komponuje się go m.in. z miętą, kminkiem, imbirem. Dodaje się go do herbat, kompotów i ziołowych naparów. 

http://czystakropla.blogspot.com/

Anyż

Anyż jest jedną z tych roślin, których, z nieznanych przyczyn, po prostu nie używamy. Być może wiąże się to z naszą niewiedzą lub jest podyktowane wąskim horyzontem spostrzegania większości z nas. Kojarzy nam się głównie z cukierkami i absyntem, tymczasem posiada on szereg wspaniałych zastosowań.

Właściwości lecznicze
Anyż jest jedną z najstarszych roślin, wykorzystywanych w medycynie. Służył m.in. jako narkoza podczas ciężkich operacji. Posiada właściwości odmładzające i regenerujące. Stosowany regularnie wpływa na podniesienie poziomu energetycznego, ogólnego samopoczucia, zapobiega zgadze i niestrawności, przyspiesza trawienie. Pobudza gruczoły mleczne karmiących matek. Można go stosować w przypadku bólu głowy, kaszlu, anginie, zapaleniu oskrzeli i astmy. Niweluje objawy młodzieńczego trądziku. Łagodzi problemy nieświeżego oddechu. Działa rozkurczowo na układ pokarmowy, ułatwiając jednocześnie przyswajanie wartości odżywczych.

Wytwarzane z anyżu olejki eteryczne, dodane do kąpieli, relaksują i regenerują przemęczone mięśnie.Ponadto skutecznie odstraszają różnego rodzaju owady.


Anyż wykorzystywany jest również w kuchni, jako przyprawa. Komponuje się go m.in. z miętą, kminkiem, imbirem. Dodaje się go do herbat, kompotów i ziołowych naparów.

http://czystakropla.blogspot.com/

Dzika róża – Dasz wiarę, że ma nawet 40 razy więcej witaminy C niż cytryna? Więc w przypadku grypy, to ona postawi cię na nogi. 

Ale pamiętaj! Choć lubi zdobić parkany i często rośnie w postaci żywopłotu w sąsiedztwie blokowisk, zrywaj różane owoce z krzewów z dala od cywilizacji.

Zbieraj je, gdy są w pełni dojrzałe, ale jeszcze twarde. Rób to od października. Ważne też, żeby nie były przemrożone, bo wtedy tracą cenną witaminę C.

Zebrane owoce można suszyć w całości albo wcześniej usunąć z nich pestki. Rozłóż je na dzień albo dwa w przewiewnym miejscu, na papierze lub płótnie, od czasu do czasu przemieszaj, by dobrze doschły. Gotowe owoce możesz zmielić w blenderze.

☛ Herbatka antygrypowo-odkwaszająca

Zalej 1 łyżeczkę zmielonych owoców szklanką wody i gotuj pod przykryciem 15 minut. Przestudź i dodaj miodu albo soku z dzikiego bzu. Taką herbatkę możesz pić też profilaktycznie, bo nie tylko podniesie twoją odporność, ale też zadziała zasadotwórczo i pomoże odkwasić organizm.

☛ Nalewka

Pół kilograma świeżo zerwanych owoców wypłucz, obierz z szypułek, zasyp w dużym słoju szklanką cukru i zalej 3/4 l czystej wódki. Zakręć. Odstaw w ciepłym i ciemnym miejscu na tydzień, pamiętając o tym, by co jakiś czas wstrząsnąć naczyniem. Po tym czasie przecedź przez gazę lub sitko. Przelej do butelki z ciemnego szkła i przechowuj w lodówce.

W czasie osłabienia organizmu pij 1–2 razy dziennie, np. rano i/lub wieczorem, mały kieliszek. Wzmocni system obronny, poprawi apetyt, przemianę materii i wspomoże trawienie.

/            Grażyna Repetowska             gwiazdy.com.pl

Dzika róża

Dasz wiarę, że ma nawet 40 razy więcej witaminy C niż cytryna? Więc w przypadku grypy, to ona postawi cię na nogi.

Ale pamiętaj! Choć lubi zdobić parkany i często rośnie w postaci żywopłotu w sąsiedztwie blokowisk, zrywaj różane owoce z krzewów z dala od cywilizacji.

Zbieraj je, gdy są w pełni dojrzałe, ale jeszcze twarde. Rób to od października. Ważne też, żeby nie były przemrożone, bo wtedy tracą cenną witaminę C.

Zebrane owoce można suszyć w całości albo wcześniej usunąć z nich pestki. Rozłóż je na dzień albo dwa w przewiewnym miejscu, na papierze lub płótnie, od czasu do czasu przemieszaj, by dobrze doschły. Gotowe owoce możesz zmielić w blenderze.

☛ Herbatka antygrypowo-odkwaszająca

Zalej 1 łyżeczkę zmielonych owoców szklanką wody i gotuj pod przykryciem 15 minut. Przestudź i dodaj miodu albo soku z dzikiego bzu. Taką herbatkę możesz pić też profilaktycznie, bo nie tylko podniesie twoją odporność, ale też zadziała zasadotwórczo i pomoże odkwasić organizm.

☛ Nalewka

Pół kilograma świeżo zerwanych owoców wypłucz, obierz z szypułek, zasyp w dużym słoju szklanką cukru i zalej 3/4 l czystej wódki. Zakręć. Odstaw w ciepłym i ciemnym miejscu na tydzień, pamiętając o tym, by co jakiś czas wstrząsnąć naczyniem. Po tym czasie przecedź przez gazę lub sitko. Przelej do butelki z ciemnego szkła i przechowuj w lodówce.

W czasie osłabienia organizmu pij 1–2 razy dziennie, np. rano i/lub wieczorem, mały kieliszek. Wzmocni system obronny, poprawi apetyt, przemianę materii i wspomoże trawienie.

/ Grażyna Repetowska gwiazdy.com.pl

Naturalne sposoby na infekcję. – Czujesz, że bierze cię infekcja? Sięgnij po naturalne leki, które masz w kuchni. To prosty sposób na tanie i smaczne leczenie.

Nie zawsze w pełni doceniamy warzywa i owoce, które jemy sezonowo lub robimy z nich przetwory na zimę. Często traktujemy je wyłącznie jako dodatek lub deser i zapominamy, że nasze babcie stosowały je jako lekarstwa. Dlatego, kiedy pojawiają się pierwsze symptomy przeziębienia, to najpierw sięgnijmy do domowej spiżarni lub po produkty, których zwykle używamy doprawiając potrawy.  

Cebula

Można zaryzykować stwierdzenie, że cebula pomoże nam zawsze i wszędzie. Kiedyś na szkorbut, dziś na przeziębienie. Posiada wiele wartości odżywczych, które zachowuje niezależnie od tego, czy zjemy ją surową, duszoną czy smażoną. Słynny jest zwłaszcza syrop z cebuli, który przygotowywały już nasze prababcie: 2-3 cebule należy zasypać cukrem i odstawić pod przykryciem w ciepłe miejsce, pić do czterech łyżek dziennie (dorośli). Mikstura działa bakteriobójczo, ułatwia odkrztuszanie, wzmacnia odporność organizmu i posiada witaminy: A, B1, B6, C, PP oraz fosfor, magnez, siarkę, cynk, wapń i potas. Idealna na kaszel czy katar, gdy posmarujemy nią okolicę nozdrzy. Można też wąchać surowe warzywo, np. kiedy je kroimy – zwarte w niej olejki eteryczne odblokują górne drogi oddechowe. Natomiast duszona pomoże w nieżytach oskrzeli czy zapaleniu gardła, a dodatkowo rozgrzeje, kiedy jesteśmy zziębnięci.

Sok z surowej cebuli od wieków stosowano też w medycynie ludowej. Okłady (sok oraz błonka znajdująca się między warstwami cebuli) przynosiły ulgę, np. w stanach zapalnych żylaków, leczeniu ran, użądleniu osy. Ranka mniej bolała i szybciej się goiła, bo cebula wykazuje też działanie antyseptyczne. Ponadto poprawia trawienie, przeciwdziała miażdżycy, obniża poziom cukru (bardziej u diabetyków niż zdrowych osób) i cholesterolu we krwi. Pobudza również perystaltykę jelit i pomaga w leczeniu hemoroidów. Uwaga: podobnie jak kapusta czy fasola jest gazotwórcza, więc wzdęcia po niej są nieuniknione. 

Imbir

Jego korzeń wykorzystywany jest głównie jako przyprawa w kuchni lub składnik kosmetyków (np. antycellulitowych). Tymczasem to także doskonały lek w domowej apteczce, a raczej… lodówce, bo tam właśnie – owinięty w papier i folię – najlepiej go przechowywać. Na co pomoże? Wzmocni odporność, doda energii, poprawi krążenie. Jest doskonały zwłaszcza zimą, kiedy czujemy się ospali, zziębnięci i jesteśmy bardziej podatni na infekcje. Imbir zawiera bowiem witaminy B1, B2, C oraz wapń, fosfor, żelazo, potas oraz olejki eteryczne. Te ostatnie wspomagają pracę układu pokarmowego, bo pobudzają wydzielanie enzymów trawiennych, łagodzą wzdęcia oraz rozstroje żołądka. Ponadto imbir działa odkażająco i przeciwobrzękowo, zarówno w stanach zapalnych zatok czy schorzeniach stawów, wspomaga oczyszczanie wątroby z toksyn oraz przeciwdziała mdłościom. Kobietom przyda się, kiedy cierpią na mdłości ciążowe czy bóle miesiączkowe.

Jak go stosować? Można kupić suszony i sproszkowany, najlepiej jednak sięgnąć po świeży. Obrany ze skórki i starty na tarce z drobnymi oczkami zachowa więcej właściwości leczniczych niż krojony. Najprościej przyrządzić napój rozgrzewający: odrobinę utartego imbiru zalewamy wrzątkiem, dodajemy sok z połowy cytryny, a potem miód. Pamiętajmy jednak, by nie przesadzać z dawką imbirowej suplementacji, bo jego moc może wywołać podrażnienia. Dotyczy to szczególnie osób chorujących na przewlekłe choroby układu pokarmowego, refluks żołądkowy, z oznakami wewnętrznego gorąca (czerwona twarz, gorące dłonie) oraz kobiet karmiących i w ciąży.  

Czarna porzeczka

Kiedy pojawią się pierwsze oznaki przeziębienia, zwyczajowo szukamy owoców z dużą zawartością witaminy C, zwykle – cytryny. Tymczasem czarna porzeczka, wedle tabel określających zawartość witamin i minerałów w warzywach i owocach, ma jej prawie cztery razy więcej. I co ważne – zachowuje swą wartość także w przetworach. Pijąc sok czy jedząc dżem, dostarczamy organizmowi nie tylko witaminy C, ale także wit. A i tych z grupy B, kwasu foliowego, żelaza, wapnia, potasu, magnezu. W ten sposób wspomagamy organizm w czasie infekcji, anginy czy kaszlu, bowiem porzeczkowe fitoncydy zwalczają bakterie, wirusy i grzyby, a tanina posiada właściwości przeciwzapalne. Owoce zawierają też pektyny, garbniki i olejki eteryczne, więc oczyszczają organizm z wolnych rodników, odpowiedzialnych m.in. za proces starzenia.

Czarną porzeczkę wykorzystywała też medycyna ludowa. W ten sposób leczono stany zapalne jamy ustnej i szkorbut, nerki, wątrobę. Stosowano różne wywary i napary z surowych i suszonych liści w przypadkach chorób skórnych, przeciwzapalnie i przeciwobrzękowo.
Dziś wiadomo, że porzeczka wspomaga też serce, obniża ciśnienie krwi, zalecana jest w przypadku wystąpienia awitaminozy czy anemii. To za sprawą olejków eterycznych, które pobudzają apetyt i stymulują wydzielanie soków trawiennych. Osoby mające problemy z zaparciami, powinny jeść porzeczki ze względu na dużą zawartość błonnika i małe pesteczki w owocach, bo te świetnie regulują perystaltykę jelit. 

Czosnek

Jego zapach i smak czujemy (my i otoczenie) jeszcze długo po spożyciu. Z tego powodu nie każdy go lubi, choć przykry zapach można próbować zamaskować, zjadając jednocześnie nać pietruszki, tymianek czy miętę. Jakie są zalety czosnku? Zawiera witaminy z grupy B oraz A i C, selen, potas, wapń, fosfor, żelazo, magnez, ale także flawonoidy, flawony, związki bakteriobójcze, olejki eteryczne i błonnik. Mówimy o nim jak o leku, bo wzmacnia odporność organizmu i aktywizuje leukocyty (białe krwinki) do obrony, kiedy pojawiają się pierwsze symptomy przeziębienia. Czosnek – najzdrowszy rozgnieciony – działa antyseptyczne, wykrztuśne i napotne, zwalcza bakterie chorobotwórcze w układzie oddechowym i pokarmowym. Dlatego przeciwdziała pasożytom przewodu pokarmowego i oczyszcza drogi moczowe.

Dobrze wpływa również na układ krwionośny. Znany jest z tego, że obniża poziom złego cholesterolu (LDL) we krwi, jednocześnie podwyższając parametry tego dobrego (HDL). W ten sposób przeciwdziała miażdżycy. Poprawia też krążenie krwi, hamuje proces tworzenia się zakrzepów. Obniża ciśnienie krwi, a także poziom trójglicerydów i przez to przeciwdziała wystąpieniu zawału serca. Trzeba jednak pamiętać, że to roślina o silnym działaniu. Z umiarem powinny go zatem jeść osoby zażywające leki przeciwzakrzepowe (nasila ich działanie), a wykluczyć z diety pacjenci z ostrym nieżytem żołądka i jelit oraz niskim ciśnieniem krwi. 
Czarny bez

To prawdziwa bomba witaminowa (witaminy C). Ale uwaga! Spożywając surowe kwiaty i owoce czarnego bzu (zwłaszcza niedojrzałe) możemy się zatruć. To roślina, która zawiera substancję toksyczną (sambunigrynę), dlatego trzeba ją przetworzyć – ususzyć lub poddać obróbce termicznej, by korzystać tylko z dobroczynnych substancji. Jeśli nie będziemy zbierać bzu sami, możemy kupić sok, herbatkę lub syrop w aptece czy sklepie zielarskim. I naprawdę warto, bo czarny bez oprócz witaminy C zawiera również witaminę A, z grupy B, pektyny, kwasy owocowe, antocyjany, potas, wapń czy żelazo.

Nasze babcie sięgały po sok z czarnego bzu, kiedy ktoś chorował – jako środek napotny w walce z infekcją, w stanach zapalnych dróg oddechowych, łagodzący ból głowy i gardła. Wzmacniał odporność organizmu, bo jest naturalnym lekiem przeciwgorączkowym i łagodzącym kaszel. Dobrze również reguluje zaburzenia trawienia, łagodzi wzdęcia, zaparcia i zgagę, a nawet wspomaga leczenie schorzeń nerek i pęcherza.

/             Inga Kazana           zdrowie.wp.pl         /

Naturalne sposoby na infekcję.

Czujesz, że bierze cię infekcja? Sięgnij po naturalne leki, które masz w kuchni. To prosty sposób na tanie i smaczne leczenie.

Nie zawsze w pełni doceniamy warzywa i owoce, które jemy sezonowo lub robimy z nich przetwory na zimę. Często traktujemy je wyłącznie jako dodatek lub deser i zapominamy, że nasze babcie stosowały je jako lekarstwa. Dlatego, kiedy pojawiają się pierwsze symptomy przeziębienia, to najpierw sięgnijmy do domowej spiżarni lub po produkty, których zwykle używamy doprawiając potrawy.

Cebula

Można zaryzykować stwierdzenie, że cebula pomoże nam zawsze i wszędzie. Kiedyś na szkorbut, dziś na przeziębienie. Posiada wiele wartości odżywczych, które zachowuje niezależnie od tego, czy zjemy ją surową, duszoną czy smażoną. Słynny jest zwłaszcza syrop z cebuli, który przygotowywały już nasze prababcie: 2-3 cebule należy zasypać cukrem i odstawić pod przykryciem w ciepłe miejsce, pić do czterech łyżek dziennie (dorośli). Mikstura działa bakteriobójczo, ułatwia odkrztuszanie, wzmacnia odporność organizmu i posiada witaminy: A, B1, B6, C, PP oraz fosfor, magnez, siarkę, cynk, wapń i potas. Idealna na kaszel czy katar, gdy posmarujemy nią okolicę nozdrzy. Można też wąchać surowe warzywo, np. kiedy je kroimy – zwarte w niej olejki eteryczne odblokują górne drogi oddechowe. Natomiast duszona pomoże w nieżytach oskrzeli czy zapaleniu gardła, a dodatkowo rozgrzeje, kiedy jesteśmy zziębnięci.

Sok z surowej cebuli od wieków stosowano też w medycynie ludowej. Okłady (sok oraz błonka znajdująca się między warstwami cebuli) przynosiły ulgę, np. w stanach zapalnych żylaków, leczeniu ran, użądleniu osy. Ranka mniej bolała i szybciej się goiła, bo cebula wykazuje też działanie antyseptyczne. Ponadto poprawia trawienie, przeciwdziała miażdżycy, obniża poziom cukru (bardziej u diabetyków niż zdrowych osób) i cholesterolu we krwi. Pobudza również perystaltykę jelit i pomaga w leczeniu hemoroidów. Uwaga: podobnie jak kapusta czy fasola jest gazotwórcza, więc wzdęcia po niej są nieuniknione.

Imbir

Jego korzeń wykorzystywany jest głównie jako przyprawa w kuchni lub składnik kosmetyków (np. antycellulitowych). Tymczasem to także doskonały lek w domowej apteczce, a raczej… lodówce, bo tam właśnie – owinięty w papier i folię – najlepiej go przechowywać. Na co pomoże? Wzmocni odporność, doda energii, poprawi krążenie. Jest doskonały zwłaszcza zimą, kiedy czujemy się ospali, zziębnięci i jesteśmy bardziej podatni na infekcje. Imbir zawiera bowiem witaminy B1, B2, C oraz wapń, fosfor, żelazo, potas oraz olejki eteryczne. Te ostatnie wspomagają pracę układu pokarmowego, bo pobudzają wydzielanie enzymów trawiennych, łagodzą wzdęcia oraz rozstroje żołądka. Ponadto imbir działa odkażająco i przeciwobrzękowo, zarówno w stanach zapalnych zatok czy schorzeniach stawów, wspomaga oczyszczanie wątroby z toksyn oraz przeciwdziała mdłościom. Kobietom przyda się, kiedy cierpią na mdłości ciążowe czy bóle miesiączkowe.

Jak go stosować? Można kupić suszony i sproszkowany, najlepiej jednak sięgnąć po świeży. Obrany ze skórki i starty na tarce z drobnymi oczkami zachowa więcej właściwości leczniczych niż krojony. Najprościej przyrządzić napój rozgrzewający: odrobinę utartego imbiru zalewamy wrzątkiem, dodajemy sok z połowy cytryny, a potem miód. Pamiętajmy jednak, by nie przesadzać z dawką imbirowej suplementacji, bo jego moc może wywołać podrażnienia. Dotyczy to szczególnie osób chorujących na przewlekłe choroby układu pokarmowego, refluks żołądkowy, z oznakami wewnętrznego gorąca (czerwona twarz, gorące dłonie) oraz kobiet karmiących i w ciąży.

Czarna porzeczka

Kiedy pojawią się pierwsze oznaki przeziębienia, zwyczajowo szukamy owoców z dużą zawartością witaminy C, zwykle – cytryny. Tymczasem czarna porzeczka, wedle tabel określających zawartość witamin i minerałów w warzywach i owocach, ma jej prawie cztery razy więcej. I co ważne – zachowuje swą wartość także w przetworach. Pijąc sok czy jedząc dżem, dostarczamy organizmowi nie tylko witaminy C, ale także wit. A i tych z grupy B, kwasu foliowego, żelaza, wapnia, potasu, magnezu. W ten sposób wspomagamy organizm w czasie infekcji, anginy czy kaszlu, bowiem porzeczkowe fitoncydy zwalczają bakterie, wirusy i grzyby, a tanina posiada właściwości przeciwzapalne. Owoce zawierają też pektyny, garbniki i olejki eteryczne, więc oczyszczają organizm z wolnych rodników, odpowiedzialnych m.in. za proces starzenia.

Czarną porzeczkę wykorzystywała też medycyna ludowa. W ten sposób leczono stany zapalne jamy ustnej i szkorbut, nerki, wątrobę. Stosowano różne wywary i napary z surowych i suszonych liści w przypadkach chorób skórnych, przeciwzapalnie i przeciwobrzękowo.
Dziś wiadomo, że porzeczka wspomaga też serce, obniża ciśnienie krwi, zalecana jest w przypadku wystąpienia awitaminozy czy anemii. To za sprawą olejków eterycznych, które pobudzają apetyt i stymulują wydzielanie soków trawiennych. Osoby mające problemy z zaparciami, powinny jeść porzeczki ze względu na dużą zawartość błonnika i małe pesteczki w owocach, bo te świetnie regulują perystaltykę jelit.

Czosnek

Jego zapach i smak czujemy (my i otoczenie) jeszcze długo po spożyciu. Z tego powodu nie każdy go lubi, choć przykry zapach można próbować zamaskować, zjadając jednocześnie nać pietruszki, tymianek czy miętę. Jakie są zalety czosnku? Zawiera witaminy z grupy B oraz A i C, selen, potas, wapń, fosfor, żelazo, magnez, ale także flawonoidy, flawony, związki bakteriobójcze, olejki eteryczne i błonnik. Mówimy o nim jak o leku, bo wzmacnia odporność organizmu i aktywizuje leukocyty (białe krwinki) do obrony, kiedy pojawiają się pierwsze symptomy przeziębienia. Czosnek – najzdrowszy rozgnieciony – działa antyseptyczne, wykrztuśne i napotne, zwalcza bakterie chorobotwórcze w układzie oddechowym i pokarmowym. Dlatego przeciwdziała pasożytom przewodu pokarmowego i oczyszcza drogi moczowe.

Dobrze wpływa również na układ krwionośny. Znany jest z tego, że obniża poziom złego cholesterolu (LDL) we krwi, jednocześnie podwyższając parametry tego dobrego (HDL). W ten sposób przeciwdziała miażdżycy. Poprawia też krążenie krwi, hamuje proces tworzenia się zakrzepów. Obniża ciśnienie krwi, a także poziom trójglicerydów i przez to przeciwdziała wystąpieniu zawału serca. Trzeba jednak pamiętać, że to roślina o silnym działaniu. Z umiarem powinny go zatem jeść osoby zażywające leki przeciwzakrzepowe (nasila ich działanie), a wykluczyć z diety pacjenci z ostrym nieżytem żołądka i jelit oraz niskim ciśnieniem krwi.
Czarny bez

To prawdziwa bomba witaminowa (witaminy C). Ale uwaga! Spożywając surowe kwiaty i owoce czarnego bzu (zwłaszcza niedojrzałe) możemy się zatruć. To roślina, która zawiera substancję toksyczną (sambunigrynę), dlatego trzeba ją przetworzyć – ususzyć lub poddać obróbce termicznej, by korzystać tylko z dobroczynnych substancji. Jeśli nie będziemy zbierać bzu sami, możemy kupić sok, herbatkę lub syrop w aptece czy sklepie zielarskim. I naprawdę warto, bo czarny bez oprócz witaminy C zawiera również witaminę A, z grupy B, pektyny, kwasy owocowe, antocyjany, potas, wapń czy żelazo.

Nasze babcie sięgały po sok z czarnego bzu, kiedy ktoś chorował – jako środek napotny w walce z infekcją, w stanach zapalnych dróg oddechowych, łagodzący ból głowy i gardła. Wzmacniał odporność organizmu, bo jest naturalnym lekiem przeciwgorączkowym i łagodzącym kaszel. Dobrze również reguluje zaburzenia trawienia, łagodzi wzdęcia, zaparcia i zgagę, a nawet wspomaga leczenie schorzeń nerek i pęcherza.

/ Inga Kazana zdrowie.wp.pl /

Samo zdrowie – Nie w apteczce, a na półce z przyprawami znajdziecie najlepsze medykamenty na przeziębienie. Nie biegnijcie z byle kichnięciem do lekarza – idźcie do kuchni!!! 

Łamie w kościach, leci z nosa, a drapanie w gardle doprowadza w nocy do szału? To znak, że zaczęła się jesień. Wraz z nią, poza pluchą, nadciągają paskudne wirusy i bakterie, które będą nas nękać aż do wiosny. Lekarze już teraz ostrzegają przed kolejną pandemią grypy. Zanim zasmarkani staniecie w niemniej zasmarkanej i kaszlącej kolejce do lekarza (gdzie zarazków jest pewnie więcej niż na krawacie pana doktora), sięgnijcie po domowe sposoby na przeziębienie. 

Nie musicie za bardzo wyciągać ręki, wystarczy zajrzeć do kuchennej szafki. Przyprawy do mięsa, zupy, kompotu czy ciasta nie tylko podkreślają smak jedzenia, ale i leczą. Nieraz bardziej skutecznie niż wysuszające gardło czy nos krople lub pastylki do ssania. Generalnie będzie ostro, słono i kwaśno. Tak się składa, że najskuteczniej radzą sobie z wirusami przyprawy lub zioła, które trzeba stosować z umiarem, bo ich smak jest wybitnie wyrazisty (delikatnie mówiąc) dzięki rozmaitym olejkom eterycznym – pachnącym i zarazem leczniczym.

Gdy dopada grypa lub jakieś grypopodobne choróbsko z dreszczami, szybko poszukajcie wśród torebek z przyprawami pieprzu kajeńskiego. Tę świetną pikantną przyprawę do serów, farszów mięsnych i jarzyn, sałatek, surówek, sosów, jajek zna pewnie każdy. Mieszkańcy Karaibów pogryzają ziarna cayenne jak owoce. Zawarta w nich kapsaicyna działa podobnie do witamin C, E i A – ratuje przed chorobami serca i chroni przed rakiem. Znajdziecie ją w rozgrzewających plastrach przeciwbólowych i maściach na rwę kulszową.

Możecie sami przygotować napój, który sprawi, że natychmiast zrobi się wam gorąco. Do szklanki ciepłej wody wyciśnijcie sok z cytryny, dodajcie dwie łyżeczki miodu, szczyptę cayenne, wymieszajcie i wypijcie, zanim ostygnie. Możecie też pół łyżeczki pieprzu zalać połową szklanki wrzątku, przykryć i parzyć przez 10 minut. Napar trzeba przecedzić, a potem wypić w ciągu dnia (przed posiłkami do filiżanki z gorącą wodą lub herbaty osłodzonej miodem dodawajcie dwie łyżeczki naparu). Po dwóch, trzech dniach staniecie na nogi. Naparem można też płukać zaczerwienione gardło. 

W kuchni, zwłaszcza jesienią, nie powinno zabraknąć imbiru – ten powyginany i pękaty korzeń (tak świeży, jak i sproszkowany) ułatwia trawienie, łagodzi mdłości, zbija wysoki cholesterol. Azjaci dosypują go do wszelkich potraw – zimnych, ciepłych, słodkich, słonych i kwaśnych, bo smakuje i pomaga w każdej z nich. Leczy bóle głowy, stawów, rozgrzewa. Ma tak piekący smak, że trzeba go stosować z umiarem. Jak? Najlepiej w herbacie. Korzeń imbiru pokrójcie w plasterki i dwa lub trzy wrzućcie do filiżanki na koniec parzenia. Żeby wzmocnić jego działanie, dodajcie też cytrynę. Napój błyskawicznie rozgrzewa, wywołuje poty. A więc pijemy herbatę i myk pod koc. Imbirem mielonym warto przyprawiać pierniczki, pieczone jabłka, zupy. Będą nie tylko wykwintnie pachnieć, ale i gromić zarazki.

Podobnie goździki – dodaje się je do grzańca nie tylko dla smaku i zapachu. Gdy zaczyna ciec z nosa i drapać w gardle, warto je żuć jak gumę. Ich olejki działają przeciwbólowo (doskonałe, gdy dokucza ząb) i odkażająco. Dosypywany do mięs czy zup tymianek jest z kolei bezkonkurencyjny przy katarze. I w postaci wonnej herbaty dosłodzonej miodem, i jako napar do kąpieli.
Jałowiec dawniej był w każdej chałupie, bo kto widział przyzwoitą kiełbasę albo dziczyznę bez jego korzennych kuleczek. Teraz trudno go kupić, ale można sobie nazbierać na spacerze w lesie – akurat jest dobra pora, po pierwszych przymrozkach. Zrywajcie te granatowe, są dojrzałe i najlepiej pachną. Ususzone przydadzą się do aromatycznych marynat i jako… pastylki przeciw grypie. Warto je nosić w pudełeczku w kieszeni i żuć codziennie po jednej lub dwie, zwłaszcza w czasie epidemii kichania.

O soli lekarze mawiają, że to biała śmierć. Rzeczywiście, sypana bez umiaru do jedzenia szkodzi na serce i rujnuje układ krążenia. Ale gdy łapie przeziębienie, a w domu nie ma żadnych aptecznych specyfików, warto po prostu wsadzić w nią nogi. Do miski wlewamy letnią wodę, do niej wsypujemy garść soli. To wszystko. Wkładamy do tej kąpieli stopy po kostki i dolewamy wrzątku, gdy tylko zaczyna stygnąć. Potem wycieramy nogi, zakładamy wełniane skarpety i kładziemy się do łóżka.

Wreszcie najzwyklejszy ocet spirytusowy. Dobry, jak się okazuje, nie tylko do grzybków, ogórków i na ukąszenia owadów, ale i na kaszel. Na pół szklanki letniej wody bierzemy dwie łyżeczki octu i płuczemy chore gardło. Ocet wybija bakterie i dezynfekuje.

PRZEPISY

Miód z goździkami
Do filiżanki miodu włóż sześć goździków i wstaw na noc do lodówki. Rano wyjmij goździki i syrop gotowy – gdy drapie w gardle, bierz trzy razy dziennie po łyżeczce do herbaty. Goździki łagodzą ból, miód nawilża śluzówkę i działa przeciwbakteryjnie.

Tymiankowa inhalacja
Kilka kropli olejku tymiankowego lub herbaty tymiankowej (łyżkę ziółka parzymy w szklance wrzątku) wlej do ciepłej kąpieli. Pomaga przy zapaleniach oskrzeli, łagodzi skurcze. Działa przeciwwirusowo i przeciwbakteryjnie.

Napar z cebuli
Plaster cebuli zalej dwiema szklankami wrzątku i odstaw pod pokrywką na 20 minut. Gdy przestygnie – przecedź, dodaj odrobinę miodu i wypij. Ułatwia oddychanie.

Imbirowy napój
Dwucentymetrowy korzeń imbiru posiekaj, zalej szklanką wrzątku, dopraw szczyptą cynamonu. Gotuj przez kwadrans, przecedź. Możesz wlać trzy kropelki cytryny i odrobinę miodu. Pij ciepły. Rozgrzewa, pomaga zwalczyć grypę. 

Joanna Halena

Samo zdrowie

Nie w apteczce, a na półce z przyprawami znajdziecie najlepsze medykamenty na przeziębienie. Nie biegnijcie z byle kichnięciem do lekarza – idźcie do kuchni!!!

Łamie w kościach, leci z nosa, a drapanie w gardle doprowadza w nocy do szału? To znak, że zaczęła się jesień. Wraz z nią, poza pluchą, nadciągają paskudne wirusy i bakterie, które będą nas nękać aż do wiosny. Lekarze już teraz ostrzegają przed kolejną pandemią grypy. Zanim zasmarkani staniecie w niemniej zasmarkanej i kaszlącej kolejce do lekarza (gdzie zarazków jest pewnie więcej niż na krawacie pana doktora), sięgnijcie po domowe sposoby na przeziębienie.

Nie musicie za bardzo wyciągać ręki, wystarczy zajrzeć do kuchennej szafki. Przyprawy do mięsa, zupy, kompotu czy ciasta nie tylko podkreślają smak jedzenia, ale i leczą. Nieraz bardziej skutecznie niż wysuszające gardło czy nos krople lub pastylki do ssania. Generalnie będzie ostro, słono i kwaśno. Tak się składa, że najskuteczniej radzą sobie z wirusami przyprawy lub zioła, które trzeba stosować z umiarem, bo ich smak jest wybitnie wyrazisty (delikatnie mówiąc) dzięki rozmaitym olejkom eterycznym – pachnącym i zarazem leczniczym.

Gdy dopada grypa lub jakieś grypopodobne choróbsko z dreszczami, szybko poszukajcie wśród torebek z przyprawami pieprzu kajeńskiego. Tę świetną pikantną przyprawę do serów, farszów mięsnych i jarzyn, sałatek, surówek, sosów, jajek zna pewnie każdy. Mieszkańcy Karaibów pogryzają ziarna cayenne jak owoce. Zawarta w nich kapsaicyna działa podobnie do witamin C, E i A – ratuje przed chorobami serca i chroni przed rakiem. Znajdziecie ją w rozgrzewających plastrach przeciwbólowych i maściach na rwę kulszową.

Możecie sami przygotować napój, który sprawi, że natychmiast zrobi się wam gorąco. Do szklanki ciepłej wody wyciśnijcie sok z cytryny, dodajcie dwie łyżeczki miodu, szczyptę cayenne, wymieszajcie i wypijcie, zanim ostygnie. Możecie też pół łyżeczki pieprzu zalać połową szklanki wrzątku, przykryć i parzyć przez 10 minut. Napar trzeba przecedzić, a potem wypić w ciągu dnia (przed posiłkami do filiżanki z gorącą wodą lub herbaty osłodzonej miodem dodawajcie dwie łyżeczki naparu). Po dwóch, trzech dniach staniecie na nogi. Naparem można też płukać zaczerwienione gardło.

W kuchni, zwłaszcza jesienią, nie powinno zabraknąć imbiru – ten powyginany i pękaty korzeń (tak świeży, jak i sproszkowany) ułatwia trawienie, łagodzi mdłości, zbija wysoki cholesterol. Azjaci dosypują go do wszelkich potraw – zimnych, ciepłych, słodkich, słonych i kwaśnych, bo smakuje i pomaga w każdej z nich. Leczy bóle głowy, stawów, rozgrzewa. Ma tak piekący smak, że trzeba go stosować z umiarem. Jak? Najlepiej w herbacie. Korzeń imbiru pokrójcie w plasterki i dwa lub trzy wrzućcie do filiżanki na koniec parzenia. Żeby wzmocnić jego działanie, dodajcie też cytrynę. Napój błyskawicznie rozgrzewa, wywołuje poty. A więc pijemy herbatę i myk pod koc. Imbirem mielonym warto przyprawiać pierniczki, pieczone jabłka, zupy. Będą nie tylko wykwintnie pachnieć, ale i gromić zarazki.

Podobnie goździki – dodaje się je do grzańca nie tylko dla smaku i zapachu. Gdy zaczyna ciec z nosa i drapać w gardle, warto je żuć jak gumę. Ich olejki działają przeciwbólowo (doskonałe, gdy dokucza ząb) i odkażająco. Dosypywany do mięs czy zup tymianek jest z kolei bezkonkurencyjny przy katarze. I w postaci wonnej herbaty dosłodzonej miodem, i jako napar do kąpieli.
Jałowiec dawniej był w każdej chałupie, bo kto widział przyzwoitą kiełbasę albo dziczyznę bez jego korzennych kuleczek. Teraz trudno go kupić, ale można sobie nazbierać na spacerze w lesie – akurat jest dobra pora, po pierwszych przymrozkach. Zrywajcie te granatowe, są dojrzałe i najlepiej pachną. Ususzone przydadzą się do aromatycznych marynat i jako… pastylki przeciw grypie. Warto je nosić w pudełeczku w kieszeni i żuć codziennie po jednej lub dwie, zwłaszcza w czasie epidemii kichania.

O soli lekarze mawiają, że to biała śmierć. Rzeczywiście, sypana bez umiaru do jedzenia szkodzi na serce i rujnuje układ krążenia. Ale gdy łapie przeziębienie, a w domu nie ma żadnych aptecznych specyfików, warto po prostu wsadzić w nią nogi. Do miski wlewamy letnią wodę, do niej wsypujemy garść soli. To wszystko. Wkładamy do tej kąpieli stopy po kostki i dolewamy wrzątku, gdy tylko zaczyna stygnąć. Potem wycieramy nogi, zakładamy wełniane skarpety i kładziemy się do łóżka.

Wreszcie najzwyklejszy ocet spirytusowy. Dobry, jak się okazuje, nie tylko do grzybków, ogórków i na ukąszenia owadów, ale i na kaszel. Na pół szklanki letniej wody bierzemy dwie łyżeczki octu i płuczemy chore gardło. Ocet wybija bakterie i dezynfekuje.

PRZEPISY

Miód z goździkami
Do filiżanki miodu włóż sześć goździków i wstaw na noc do lodówki. Rano wyjmij goździki i syrop gotowy – gdy drapie w gardle, bierz trzy razy dziennie po łyżeczce do herbaty. Goździki łagodzą ból, miód nawilża śluzówkę i działa przeciwbakteryjnie.

Tymiankowa inhalacja
Kilka kropli olejku tymiankowego lub herbaty tymiankowej (łyżkę ziółka parzymy w szklance wrzątku) wlej do ciepłej kąpieli. Pomaga przy zapaleniach oskrzeli, łagodzi skurcze. Działa przeciwwirusowo i przeciwbakteryjnie.

Napar z cebuli
Plaster cebuli zalej dwiema szklankami wrzątku i odstaw pod pokrywką na 20 minut. Gdy przestygnie – przecedź, dodaj odrobinę miodu i wypij. Ułatwia oddychanie.

Imbirowy napój
Dwucentymetrowy korzeń imbiru posiekaj, zalej szklanką wrzątku, dopraw szczyptą cynamonu. Gotuj przez kwadrans, przecedź. Możesz wlać trzy kropelki cytryny i odrobinę miodu. Pij ciepły. Rozgrzewa, pomaga zwalczyć grypę.

Joanna Halena

Przyprawiać czy nie? – Trudno mówić o prawidłowym żywieniu bez stosowania na co dzień przypraw trawiennych.Wszystkie wspomagają trawienie, a w konsekwencji- przyswajanie pożywienia.
Znaczenia przypraw zbyt często nie doceniamy, a przecież najbardziej nawet posilny pokarm nie wzmocni naszego organizmu, jeśli nie będzie do końca przetrawiony, a jego składniki przyswojone w jelitach. Nie mogę zgodzić się z opiniami, że tak zwanych "ostrych" przypraw nie powinna dziś stosować co najmniej połowa ludzi, gdyż co rugi człowiek ma większe lub mniejsze osłabienie pracy różnych części przewodu pokarmowego.
Owszem, przypraw- jak wszystkich ziół- nie należy używać w nadmiarze, ale gdyby naprawdę miały szkodzić to- jak pisze w swojej książce popagator ziołolecznictwa Witold Poprzęcki- Turcy i Bułgarzy wymieraliby masowo na "chorobę pieprzową", Węgrzy- "chorobę paprykową", a Angilicy ze swoją mdłą i bezprzyprawową kuchnią byliby najzdrowszym gastrycznie narodem Europy.

A więc trzeba przyprawiać, choć należy czynić to z umiarem :)

Przyprawiać czy nie?

Trudno mówić o prawidłowym żywieniu bez stosowania na co dzień przypraw trawiennych.Wszystkie wspomagają trawienie, a w konsekwencji- przyswajanie pożywienia.
Znaczenia przypraw zbyt często nie doceniamy, a przecież najbardziej nawet posilny pokarm nie wzmocni naszego organizmu, jeśli nie będzie do końca przetrawiony, a jego składniki przyswojone w jelitach. Nie mogę zgodzić się z opiniami, że tak zwanych "ostrych" przypraw nie powinna dziś stosować co najmniej połowa ludzi, gdyż co rugi człowiek ma większe lub mniejsze osłabienie pracy różnych części przewodu pokarmowego.
Owszem, przypraw- jak wszystkich ziół- nie należy używać w nadmiarze, ale gdyby naprawdę miały szkodzić to- jak pisze w swojej książce popagator ziołolecznictwa Witold Poprzęcki- Turcy i Bułgarzy wymieraliby masowo na "chorobę pieprzową", Węgrzy- "chorobę paprykową", a Angilicy ze swoją mdłą i bezprzyprawową kuchnią byliby najzdrowszym gastrycznie narodem Europy.

A więc trzeba przyprawiać, choć należy czynić to z umiarem :)

Źródło:

Bliżej natury. Andrzej Skrarżyński

Koperek – Podobnie jak szczypiorek i natka znany był już w starożytnym Egipcie, Rzymie czy Grecji, a przybył tam ze wschodu, wspomina się rejony Morza Śródziemnego, Azję, Indie i Rosję. Dawne przesądy mawiały, że wystarczy koper zawiesić przy oknie w kuchni (podobnie jak cebulę czy czosnek) i jest się chronionym przed złymi mocami. Dziś, choć może o tych celach większość z nas zapomniała koperek i koper są wspaniałym darem natury. W kuchni wykorzystywany jest zarówno młody z małymi listkami, jak i tzw. koper, posiadający już żółte kwiaty. I jeden i drugi mają nieocenione walory smakowe, jak i właściwości lecznicze, czy profilaktyczne. Nie od dziś wiadomo, że koperek ma właściwości silnie moczopędne, co czyni go dobrym składnikiem potraw przy oczyszczaniu nerek czy profilaktyce i leczeniu chorób układu moczowego. Herbatka z kopru jest zalecana przy problemach niestrawności żołądkowej, pobudza apetyt, przyspiesza trawienie, zapobiega wzdęciom ,a jej ogromne znaczenie mogą do dziś potwierdzić niemal wszystkie kobiety, które w końcowym okresie ciąży, a przede wszystkim w okresie karmienia stosują herbatkę z kopru by zapobiec kolkom u niemowląt czy wspomóc proces produkcji mleka. Do tego koperek ma również właściwości uspokajające, zatem może być wykorzystywany np. przy problemach z bezsennością.

Koperek

Podobnie jak szczypiorek i natka znany był już w starożytnym Egipcie, Rzymie czy Grecji, a przybył tam ze wschodu, wspomina się rejony Morza Śródziemnego, Azję, Indie i Rosję. Dawne przesądy mawiały, że wystarczy koper zawiesić przy oknie w kuchni (podobnie jak cebulę czy czosnek) i jest się chronionym przed złymi mocami. Dziś, choć może o tych celach większość z nas zapomniała koperek i koper są wspaniałym darem natury. W kuchni wykorzystywany jest zarówno młody z małymi listkami, jak i tzw. koper, posiadający już żółte kwiaty. I jeden i drugi mają nieocenione walory smakowe, jak i właściwości lecznicze, czy profilaktyczne. Nie od dziś wiadomo, że koperek ma właściwości silnie moczopędne, co czyni go dobrym składnikiem potraw przy oczyszczaniu nerek czy profilaktyce i leczeniu chorób układu moczowego. Herbatka z kopru jest zalecana przy problemach niestrawności żołądkowej, pobudza apetyt, przyspiesza trawienie, zapobiega wzdęciom ,a jej ogromne znaczenie mogą do dziś potwierdzić niemal wszystkie kobiety, które w końcowym okresie ciąży, a przede wszystkim w okresie karmienia stosują herbatkę z kopru by zapobiec kolkom u niemowląt czy wspomóc proces produkcji mleka. Do tego koperek ma również właściwości uspokajające, zatem może być wykorzystywany np. przy problemach z bezsennością.

Drożdże. – "Przede wszystkim niedobory witamin z grupy B objawiający się głównie zajadami. Jesienią pojawia się  u mnie również łupież, osłabienie i wypadanie włosów – nadmierne, oraz ogólne zmęczenie.
Przyjmuję B12, B6 i pozostałe w tabletkach praktycznie co roku na początku jesieni, a potem w okresie zimowo-wiosennym. Teraz chcę spróbować czegoś innego.

Dodatkowo biorę się ostro do pielęgnacji włosów: oleje (na dzień dzisiejszy jest to olej z oliwek, olej słonecznikowy, olej rycynowy), henna, dodatkowo masaże zalecane przez Tombaka na porost włosów. Jakiś czas temu zrezygnowałam całkowicie z tzw. gumek do włosów, które strasznie osłabiały moje włosy.  No i w założeniu chcę jeszcze w 100% zrezygnować z szamponów z silikonami, parabenami, gliceryną, SL, SLS-ami, myć włosy jedynie odżywką. Po takich kilku miesiącach terapii mam nadzieję, że moje włosy powrócą też do postaci pięknych i zdrowych loczków.

W sieci wyszperałam kilka informacji od osób, które taką kurację drożdżami prowadziły – ich celem było przyspieszenie i wzmocnienie struktury włosów. Dla mnie cel główny to uzupełnienie niedoborów oraz mniejsza ilość wypadających włosów, a piękne lśniące włosy będą jednym z kroków do polepszenia ich wyglądu.

Na czym polega kuracja drożdżowa?

Każdego dnia piję około 1/4 kostki drożdży (tej 100 gramowej, pokazanej wyżej firmy – nie żeby reklama). Zalewam je gorącą wodą, by nie fermentowały w żołądku. Czekam aż ostygną i wypijam.

Niektórzy dodają drożdże do szejka, mieszają z kakao, sokiem, miodem, bananem, czy herbatą. Jeśli chesz dodać coś do napoju, warto to zrobić, gdy drożdże ostygną, tym bardziej jeśli jest to coś słodkiego, co po prostu dodane do wrzątku sprawia, że drożdże „rosną”. Mi odpowiada ich smak bez dodatków. Drożdże kupuje w ilości kilku sztuk i mrożę zapas – doświadczenie pokazuje, ze świetnie się do tego nadają, nie zepsują się, zawsze są pod ręką, i ani trochę nie tracą swoich właściwości.

Tutaj muszę zaznaczyć, że nie znalazłam żadnych informacji na temat tego, czy drożdże należy pić ciepłe czy zimne. Ze względu na niezbyt sympatyczny smak napoju  – czekam do całkowitego ostygnięcia ;-). Dlatego też proponuję nie zniechęcać się przy wąchaniu mieszanki czy piciu jej gorącej czy ciepłej.

Co się dzieje gdy pijemy drożdże?

Oprócz uzupełnienia braków witamin z grupy B – co jest dobre nie tylko dla wegetarian i wegan –  w prezencie dostajemy kilka miłych rzeczy:

    oczyszczanie twarzy – czyli tradycyjnie, aby zobaczyć wspaniałe efekty na naszej skórze, najpierw musi się ona oczyścić poprzez łuszczenie, wydobycie na zewnątrz różnego rodzaju toksyn (pojawiają się wypryski -jest to całkiem normalny stan, może potrwać około 2 tygodni), po pewnym czasie skóra jest już gładsza, w tym przypadku wspomagam skórę robiąc peeling,
    zajady – jeden z głównych objawów niedoborów witamin z grupy B całkowicie znikają,
    włosy – rosną jak na drożdżach (najlepiej widać to u osób farbujących, ale część blogerek najnormalniej w świecie zmierzyła długość włosów przed i po kuracji – przyrost od 1 cm do 3,5 cm), włosy są bardziej lśniące, nie wypadają już w alarmujących ilościach (mniej więcej po uczesaniu nie powinno nam zostać na grzebyku/szczotce więcej niż 100 włosów), czasami pojawia się zmasowany wzrost nowych włosów, tzw. baby hair- wygląda to mniej więcej tak, że wśród naszej czupryny zauważamy nagle bardzo dużo odrastających, małych włosów, co ciekawe u siebie zauważyłam też zmasowany atak wypadania w pierwszym tygodniu – ale takie rzeczy są całkiem normalne ponieważ podczas różnego rodzaju kuracji osłabione włosy wypadają na skutek „wypychania” ich przez nowe, rosnące,
    włosy przetłuszczające się- w przypadku włosów przetłuszczających się zmniejsza się ilość wydzielanego sebum, łupież zostaje wyleczony,
    paznokcie- ogólne wzmocnienie, brak rozdwajania się, łamania, białe plamki znikają,
    rzęsy – jedna z blogerek wspominała, że jej rzęsy są nieco mocniejsze – ale z tego co pamiętam kurację prowadziła kilka dobrych mięsięcy.

Drożdże
     Drożdże jak wiemy z lekcji biologii to jednokomórkowe grzyby. Najbardziej znane zastosowanie to: przy produkcji piwa, wina, czasem przy produkcji nabiału i oczywiście przy pieczeniu chleba i innych wyrobów piekarniczych. Nasze babcie, mamy znalazły w drożdżach również źródło taniego, ale za to bardzo dobrego kosmetyku: najczęściej w formie maseczki na włosy lub twarz.
Witaminy, które zawierają drożdże:

    witaminy z grupy B

Że wegetarianie i weganie powinni je jeść wiemy nie od dziś. Ale zauważcie, że w mięsie najwięcej witaminy B jest w wątróbce i sercu – nikt chyba mi nie powie, że w XXI wieku konsument zjada odpowiednie ilość tych organów, i tylko stąd czerpie witaminy z grupy B. Dzięki witaminom z tej grupy mamy lepsze samopoczucie, lepszy sen, dobre trawienie i taki wewnętrzny spokój.

    biotyna

Jest to spec od sprężystości włosów, podobno hamuje też wypadanie i siwienie. Pozwala wyleczyć różne choroby skóry, wzmacnia paznokcie.

    witamina B5 (panthenol)

Co najważniejsze jej niedobór może powodować nadmierne wypadanie włosów.

     białko i mikroelementy: cynk

Wpływa pozytywnie zarówno na stan skóry, włosów. Szczególnie pomocny dla skóry mocno przetłuszczajacej się.

    betaglukan

Wzmacnia naszą odporność, redukuje cholesterol, obniża ciśnienie krwi i zapobiega powstaniu nowotworów układu pokarmowego.

    magnez
    żelazo
    fosfor
    chrom.

KURACJA DROŻDZAMI – PODSUMOWANIE

Długo zwlekam z tym postem… czekałam na ewentualne objawy odstawienia, mam też nieco mieszane uczucia co do kuracji drożdżami. Dlaczego? Otóż ciężko mi powiedzieć, że to akurat drożdże i tylko one spowodowały większą poprawę zdrowia. Nie jestem zwolenniczką stosowania jednej metody, dlatego wspomagałam się pijąc napar z pokrzywy, masując głowę, olejując włosy, oczyszczając twarz olejami, zdrowo odżywiając i robiąc naprawdę wiele innych rzeczy, które od kilku lat mam w nawyku.
 Kurację rozpoczęłam 4 października przez miesiąc pijąc jeden raz  dziennie około 1/5-1/4 kostki drożdży. Po 30 dniach piłam mieszankę  przez tydzień, w sumie tak co drugi dzień, zmniejszając ilość drożdży.
Dlaczego jestem zadowolona z kuracji?Głównym założeniem było uzupełnienie niedoborów witamin z grupy B, objawiających się m. in. zajadami (podwójnym, dość rozległymi i bardzo wrażliwymi), łupież, kilka białych plamek na paznokciach, dużą ilością wypadających włosów. Z radością mogę powiedzieć, że WSZYSTKIE te objawy po miesiącu kuracji zniknęły. Na dzień dzisiejszy nie widzę wspomnianych niedoborów, więc mam nadzieję, ze na kilka miesięcy, aż do przesilenia wiosennego nie będę miała potrzeby picia drożdży. W styczniu planuję z rodziną po raz kolejny zrobić 14-dniowe oczyszczanie organizmu wg diety owocowo-warzywnej – dostarczenie i uzupełnienie niedoborów jest w tym przypadku jak najbardziej wskazane.

Drożdże i porost włosów

Wyrzekłam się chemicznych farb i farbowania na kilka miesięcy w ogóle.  Poprzez niezbyt estetyczne odrosty mogłam zauważyć, że jednak włosy rosną …. jak na drożdżach. Odrastające są lśniące i jakby bardziej sprężyste i nie przetłuszczają się tak szybko. Dodatkowe olejowanie, nakładanie masek, masowanie głowy, odstawienie niezdrowych kosmetyków jednak robi swoje i w spółce z drożdżami przyniosło tez kilka efektów, na które nawet specjalnie nie liczyłam. Bardziej traktowałam to jako gratis. Oczywiście brak spektakularnych efektów w poroście włosów może się brać z bardzo prostej przyczyny. Organizm dostając dawkę witamin B lokował je właśnie tam gdzie były największe niedobory, na porost włosów widocznie już nie wystarczyło."

Drożdże.

"Przede wszystkim niedobory witamin z grupy B objawiający się głównie zajadami. Jesienią pojawia się u mnie również łupież, osłabienie i wypadanie włosów – nadmierne, oraz ogólne zmęczenie.
Przyjmuję B12, B6 i pozostałe w tabletkach praktycznie co roku na początku jesieni, a potem w okresie zimowo-wiosennym. Teraz chcę spróbować czegoś innego.

Dodatkowo biorę się ostro do pielęgnacji włosów: oleje (na dzień dzisiejszy jest to olej z oliwek, olej słonecznikowy, olej rycynowy), henna, dodatkowo masaże zalecane przez Tombaka na porost włosów. Jakiś czas temu zrezygnowałam całkowicie z tzw. gumek do włosów, które strasznie osłabiały moje włosy. No i w założeniu chcę jeszcze w 100% zrezygnować z szamponów z silikonami, parabenami, gliceryną, SL, SLS-ami, myć włosy jedynie odżywką. Po takich kilku miesiącach terapii mam nadzieję, że moje włosy powrócą też do postaci pięknych i zdrowych loczków.

W sieci wyszperałam kilka informacji od osób, które taką kurację drożdżami prowadziły – ich celem było przyspieszenie i wzmocnienie struktury włosów. Dla mnie cel główny to uzupełnienie niedoborów oraz mniejsza ilość wypadających włosów, a piękne lśniące włosy będą jednym z kroków do polepszenia ich wyglądu.

Na czym polega kuracja drożdżowa?

Każdego dnia piję około 1/4 kostki drożdży (tej 100 gramowej, pokazanej wyżej firmy – nie żeby reklama). Zalewam je gorącą wodą, by nie fermentowały w żołądku. Czekam aż ostygną i wypijam.

Niektórzy dodają drożdże do szejka, mieszają z kakao, sokiem, miodem, bananem, czy herbatą. Jeśli chesz dodać coś do napoju, warto to zrobić, gdy drożdże ostygną, tym bardziej jeśli jest to coś słodkiego, co po prostu dodane do wrzątku sprawia, że drożdże „rosną”. Mi odpowiada ich smak bez dodatków. Drożdże kupuje w ilości kilku sztuk i mrożę zapas – doświadczenie pokazuje, ze świetnie się do tego nadają, nie zepsują się, zawsze są pod ręką, i ani trochę nie tracą swoich właściwości.

Tutaj muszę zaznaczyć, że nie znalazłam żadnych informacji na temat tego, czy drożdże należy pić ciepłe czy zimne. Ze względu na niezbyt sympatyczny smak napoju – czekam do całkowitego ostygnięcia ;-). Dlatego też proponuję nie zniechęcać się przy wąchaniu mieszanki czy piciu jej gorącej czy ciepłej.

Co się dzieje gdy pijemy drożdże?

Oprócz uzupełnienia braków witamin z grupy B – co jest dobre nie tylko dla wegetarian i wegan – w prezencie dostajemy kilka miłych rzeczy:

oczyszczanie twarzy – czyli tradycyjnie, aby zobaczyć wspaniałe efekty na naszej skórze, najpierw musi się ona oczyścić poprzez łuszczenie, wydobycie na zewnątrz różnego rodzaju toksyn (pojawiają się wypryski -jest to całkiem normalny stan, może potrwać około 2 tygodni), po pewnym czasie skóra jest już gładsza, w tym przypadku wspomagam skórę robiąc peeling,
zajady – jeden z głównych objawów niedoborów witamin z grupy B całkowicie znikają,
włosy – rosną jak na drożdżach (najlepiej widać to u osób farbujących, ale część blogerek najnormalniej w świecie zmierzyła długość włosów przed i po kuracji – przyrost od 1 cm do 3,5 cm), włosy są bardziej lśniące, nie wypadają już w alarmujących ilościach (mniej więcej po uczesaniu nie powinno nam zostać na grzebyku/szczotce więcej niż 100 włosów), czasami pojawia się zmasowany wzrost nowych włosów, tzw. baby hair- wygląda to mniej więcej tak, że wśród naszej czupryny zauważamy nagle bardzo dużo odrastających, małych włosów, co ciekawe u siebie zauważyłam też zmasowany atak wypadania w pierwszym tygodniu – ale takie rzeczy są całkiem normalne ponieważ podczas różnego rodzaju kuracji osłabione włosy wypadają na skutek „wypychania” ich przez nowe, rosnące,
włosy przetłuszczające się- w przypadku włosów przetłuszczających się zmniejsza się ilość wydzielanego sebum, łupież zostaje wyleczony,
paznokcie- ogólne wzmocnienie, brak rozdwajania się, łamania, białe plamki znikają,
rzęsy – jedna z blogerek wspominała, że jej rzęsy są nieco mocniejsze – ale z tego co pamiętam kurację prowadziła kilka dobrych mięsięcy.

Drożdże
Drożdże jak wiemy z lekcji biologii to jednokomórkowe grzyby. Najbardziej znane zastosowanie to: przy produkcji piwa, wina, czasem przy produkcji nabiału i oczywiście przy pieczeniu chleba i innych wyrobów piekarniczych. Nasze babcie, mamy znalazły w drożdżach również źródło taniego, ale za to bardzo dobrego kosmetyku: najczęściej w formie maseczki na włosy lub twarz.
Witaminy, które zawierają drożdże:

witaminy z grupy B

Że wegetarianie i weganie powinni je jeść wiemy nie od dziś. Ale zauważcie, że w mięsie najwięcej witaminy B jest w wątróbce i sercu – nikt chyba mi nie powie, że w XXI wieku konsument zjada odpowiednie ilość tych organów, i tylko stąd czerpie witaminy z grupy B. Dzięki witaminom z tej grupy mamy lepsze samopoczucie, lepszy sen, dobre trawienie i taki wewnętrzny spokój.

biotyna

Jest to spec od sprężystości włosów, podobno hamuje też wypadanie i siwienie. Pozwala wyleczyć różne choroby skóry, wzmacnia paznokcie.

witamina B5 (panthenol)

Co najważniejsze jej niedobór może powodować nadmierne wypadanie włosów.

białko i mikroelementy: cynk

Wpływa pozytywnie zarówno na stan skóry, włosów. Szczególnie pomocny dla skóry mocno przetłuszczajacej się.

betaglukan

Wzmacnia naszą odporność, redukuje cholesterol, obniża ciśnienie krwi i zapobiega powstaniu nowotworów układu pokarmowego.

magnez
żelazo
fosfor
chrom.

KURACJA DROŻDZAMI – PODSUMOWANIE

Długo zwlekam z tym postem… czekałam na ewentualne objawy odstawienia, mam też nieco mieszane uczucia co do kuracji drożdżami. Dlaczego? Otóż ciężko mi powiedzieć, że to akurat drożdże i tylko one spowodowały większą poprawę zdrowia. Nie jestem zwolenniczką stosowania jednej metody, dlatego wspomagałam się pijąc napar z pokrzywy, masując głowę, olejując włosy, oczyszczając twarz olejami, zdrowo odżywiając i robiąc naprawdę wiele innych rzeczy, które od kilku lat mam w nawyku.
Kurację rozpoczęłam 4 października przez miesiąc pijąc jeden raz dziennie około 1/5-1/4 kostki drożdży. Po 30 dniach piłam mieszankę przez tydzień, w sumie tak co drugi dzień, zmniejszając ilość drożdży.
Dlaczego jestem zadowolona z kuracji?Głównym założeniem było uzupełnienie niedoborów witamin z grupy B, objawiających się m. in. zajadami (podwójnym, dość rozległymi i bardzo wrażliwymi), łupież, kilka białych plamek na paznokciach, dużą ilością wypadających włosów. Z radością mogę powiedzieć, że WSZYSTKIE te objawy po miesiącu kuracji zniknęły. Na dzień dzisiejszy nie widzę wspomnianych niedoborów, więc mam nadzieję, ze na kilka miesięcy, aż do przesilenia wiosennego nie będę miała potrzeby picia drożdży. W styczniu planuję z rodziną po raz kolejny zrobić 14-dniowe oczyszczanie organizmu wg diety owocowo-warzywnej – dostarczenie i uzupełnienie niedoborów jest w tym przypadku jak najbardziej wskazane.

Drożdże i porost włosów

Wyrzekłam się chemicznych farb i farbowania na kilka miesięcy w ogóle. Poprzez niezbyt estetyczne odrosty mogłam zauważyć, że jednak włosy rosną …. jak na drożdżach. Odrastające są lśniące i jakby bardziej sprężyste i nie przetłuszczają się tak szybko. Dodatkowe olejowanie, nakładanie masek, masowanie głowy, odstawienie niezdrowych kosmetyków jednak robi swoje i w spółce z drożdżami przyniosło tez kilka efektów, na które nawet specjalnie nie liczyłam. Bardziej traktowałam to jako gratis. Oczywiście brak spektakularnych efektów w poroście włosów może się brać z bardzo prostej przyczyny. Organizm dostając dawkę witamin B lokował je właśnie tam gdzie były największe niedobory, na porost włosów widocznie już nie wystarczyło."

Źródło:

www.cudownediety.pl

Czosnek – Składniki czosnku
Czosnek od kilku tysięcy lat cieszy się sławą jako przyprawa i środek leczniczy.
W swoim składzie chemicznym czosnek zawiera lotne związki siarkowe i bakteriobójcze, olejki eteryczne, błonnik, cukry, organiczne związki siarki, takie jak alliina i skordynina A i B. Rozpadowi enzymatycznemu alliiny do allicyny, jaki następuje po przekrojeniu lub rozgnieceniu czosnku, zawdzięcza on swój intensywny i charakterystyczny zapach. Ponadto czosnek zawiera flawonoidy, flawony i witaminy z grupy B, związki śluzowe i sole mineralne, a wśród nich związki selenu, wapnia, fosforu, żelaza i magnezu oraz niewielkie ilości uranu. Liście czosnku zawierają prowitaminę A, witaminy B1, PP i C.

Działanie czosnku
Czosnek jest rośliną o wszechstronnym działaniu. Działa jako silny przeciwutleniacz chroniąc organizm przed działaniem wolnych rodników. Wykazuje także działanie naturalnego antybiotyku niszczącego bakterie chorobotwórcze w układzie pokarmowym i oddechowym. Wspomaga metabolizm tłuszczów, obniżając poziom cholesterolu we krwi. Obecność zawartych w nim związków siarki mobilizuje krwinki białe do obrony organizmu przed czynnikami zakaźnymi. Spożywanie świeżego czosnku skutecznie obniża stężenie cukru we krwi,
(jego stosowanie może być niebezpieczne dla ludzi ze skłonnością do hipoglikemii). Podwyższa proporcje ,,dobrego" cholesterolu HDL w stosunku do ,,złego" LDL, obniża poziom trójglicerydów, ochraniając tętnice i serce. Ma działanie żółciotwórcze, żółciopędne, rozkurczowe, przeciwpasożytnicze, przeciwmiażdżycowe, regulujące trawienie obniżające ciśnienie krwi, immunoochronne oraz w określonym zakresie antynowotworowe. Może być wykorzystany w leczeniu przewlekłych nieżytów żołądka z niedokwaśnością soku żołądkowego oraz w stanach upośledzonego wytwarzania żółci. Czosnek niszczy pasożyty przewodu pokarmowego, a stosowany do lewatyw może być używany do walki z owsikami u dzieci, dezynfekuje także drogi moczowe i niszczy bakterie oporne na antybiotyki. Związki czynne czosnku znoszą bóle głowy i ułatwiają zasypianie. Stosowany zewnętrznie może być pomocny w leczeniu trudno gojących się ran, ropni, czyraków.

Czosnek

Składniki czosnku
Czosnek od kilku tysięcy lat cieszy się sławą jako przyprawa i środek leczniczy.
W swoim składzie chemicznym czosnek zawiera lotne związki siarkowe i bakteriobójcze, olejki eteryczne, błonnik, cukry, organiczne związki siarki, takie jak alliina i skordynina A i B. Rozpadowi enzymatycznemu alliiny do allicyny, jaki następuje po przekrojeniu lub rozgnieceniu czosnku, zawdzięcza on swój intensywny i charakterystyczny zapach. Ponadto czosnek zawiera flawonoidy, flawony i witaminy z grupy B, związki śluzowe i sole mineralne, a wśród nich związki selenu, wapnia, fosforu, żelaza i magnezu oraz niewielkie ilości uranu. Liście czosnku zawierają prowitaminę A, witaminy B1, PP i C.

Działanie czosnku
Czosnek jest rośliną o wszechstronnym działaniu. Działa jako silny przeciwutleniacz chroniąc organizm przed działaniem wolnych rodników. Wykazuje także działanie naturalnego antybiotyku niszczącego bakterie chorobotwórcze w układzie pokarmowym i oddechowym. Wspomaga metabolizm tłuszczów, obniżając poziom cholesterolu we krwi. Obecność zawartych w nim związków siarki mobilizuje krwinki białe do obrony organizmu przed czynnikami zakaźnymi. Spożywanie świeżego czosnku skutecznie obniża stężenie cukru we krwi,
(jego stosowanie może być niebezpieczne dla ludzi ze skłonnością do hipoglikemii). Podwyższa proporcje ,,dobrego" cholesterolu HDL w stosunku do ,,złego" LDL, obniża poziom trójglicerydów, ochraniając tętnice i serce. Ma działanie żółciotwórcze, żółciopędne, rozkurczowe, przeciwpasożytnicze, przeciwmiażdżycowe, regulujące trawienie obniżające ciśnienie krwi, immunoochronne oraz w określonym zakresie antynowotworowe. Może być wykorzystany w leczeniu przewlekłych nieżytów żołądka z niedokwaśnością soku żołądkowego oraz w stanach upośledzonego wytwarzania żółci. Czosnek niszczy pasożyty przewodu pokarmowego, a stosowany do lewatyw może być używany do walki z owsikami u dzieci, dezynfekuje także drogi moczowe i niszczy bakterie oporne na antybiotyki. Związki czynne czosnku znoszą bóle głowy i ułatwiają zasypianie. Stosowany zewnętrznie może być pomocny w leczeniu trudno gojących się ran, ropni, czyraków.

Zupka chińska – ZUPKA CHIŃSKA

Zupki chińskie są daniem niesamowicie destrukcyjnym dla naszego biednego żołądka.
Dlaczego? Chociażby dlatego, że to potężny fast food, sycący na chwilę, prawie kompletnie wyjałowiony w składniki odżywcze i skrupulancie wyniszczający nam żołądek. Jego głównym składnikiem jest makaron powstający na bazie wysokooczyszczonej mąki pszennej. Do jego produkcji potrzebna jest mąka pszenna, sól, woda i mieszanina sodu, węglanu potasu i fosforanów. Po ich wymieszaniu tworzy się wielka pulpa, z której następnie formuje się 30-metrowe nitki. Te najpierw przez minutę gotuje się w temperaturze 100 stopni Celsjusza, a następnie składa w kosteczkę i podsmaża, tym razem w temperaturze 200 stopni. Na próżno szukać w niej drogocennych witamin i minerałów. Jest też produktem o stosunkowo wysokim indeksie glikemicznym. Tak więc, w krótkim okresie czasu po jego spożyciu znów odczuwamy głód. By tego było mało, zupki zawierają spore ilości sodu, co prowadzi co zatrzymania wody w organizmie. Cały swój smak i aromat zawdzięczają syntetycznym substancjom poprawiającym smak i zapach. Niskiej zawartości składników odżywczych towarzyszy niezwykle wysoka zawartość sztucznych substancji chemicznych. To co tam znajdziemy to z pewnością, stosowany powszechnie w produktach instant, glutaminian sodu (zwane również E621), który może wywoływać reakcje alergiczne, zaburzenia wzroku oraz bóle migrenowe. Ponadto E621 sprzyja otyłości. Oprócz glutaminianu sodu w zupach chińskich są spulchniacze, konserwanty, sztuczne barwniki oraz polepszacze smaku i aromatu. Podsumując skład – to istna chemia! Zawiera, aż 15 ulepszaczy, a jeden z nich jest przeciwutleniaczem wyprodukowanym na bazie ropy naftowej!

Nie zapominajmy, że zupki chińskie mają również niesamowicie długi okres przydatności do spożycia. Jest to możliwe za sprawą (niezdrowych) tłuszczów trans. To właśnie tłuszcze tego typu są odpowiedzialne za odkładanie się tkanki tłuszczowej w okolicy brzucha. Częste spożywanie tłuszczów trans uszkadza białko komórek nerwowych, a zatem powoduje upośledzenie tkanki mózgowej.

Uwaga!

Zupki chińskie – uzależniają! Stymulują nasze zmysły, a spożywanie dużej ilości soli i konserwantów w dalszej perspektywie czasu sprawia, że nasz organizm przestawia się na wzmożone (choć utrudnione) trawienie. Nasze organy przyzwyczajone do wydzielania soków trawiennych zmuszają nas podprogowo do konsumpcji kolejnej zupki.

Zupka chińska

ZUPKA CHIŃSKA

Zupki chińskie są daniem niesamowicie destrukcyjnym dla naszego biednego żołądka.
Dlaczego? Chociażby dlatego, że to potężny fast food, sycący na chwilę, prawie kompletnie wyjałowiony w składniki odżywcze i skrupulancie wyniszczający nam żołądek. Jego głównym składnikiem jest makaron powstający na bazie wysokooczyszczonej mąki pszennej. Do jego produkcji potrzebna jest mąka pszenna, sól, woda i mieszanina sodu, węglanu potasu i fosforanów. Po ich wymieszaniu tworzy się wielka pulpa, z której następnie formuje się 30-metrowe nitki. Te najpierw przez minutę gotuje się w temperaturze 100 stopni Celsjusza, a następnie składa w kosteczkę i podsmaża, tym razem w temperaturze 200 stopni. Na próżno szukać w niej drogocennych witamin i minerałów. Jest też produktem o stosunkowo wysokim indeksie glikemicznym. Tak więc, w krótkim okresie czasu po jego spożyciu znów odczuwamy głód. By tego było mało, zupki zawierają spore ilości sodu, co prowadzi co zatrzymania wody w organizmie. Cały swój smak i aromat zawdzięczają syntetycznym substancjom poprawiającym smak i zapach. Niskiej zawartości składników odżywczych towarzyszy niezwykle wysoka zawartość sztucznych substancji chemicznych. To co tam znajdziemy to z pewnością, stosowany powszechnie w produktach instant, glutaminian sodu (zwane również E621), który może wywoływać reakcje alergiczne, zaburzenia wzroku oraz bóle migrenowe. Ponadto E621 sprzyja otyłości. Oprócz glutaminianu sodu w zupach chińskich są spulchniacze, konserwanty, sztuczne barwniki oraz polepszacze smaku i aromatu. Podsumując skład – to istna chemia! Zawiera, aż 15 ulepszaczy, a jeden z nich jest przeciwutleniaczem wyprodukowanym na bazie ropy naftowej!

Nie zapominajmy, że zupki chińskie mają również niesamowicie długi okres przydatności do spożycia. Jest to możliwe za sprawą (niezdrowych) tłuszczów trans. To właśnie tłuszcze tego typu są odpowiedzialne za odkładanie się tkanki tłuszczowej w okolicy brzucha. Częste spożywanie tłuszczów trans uszkadza białko komórek nerwowych, a zatem powoduje upośledzenie tkanki mózgowej.

Uwaga!

Zupki chińskie – uzależniają! Stymulują nasze zmysły, a spożywanie dużej ilości soli i konserwantów w dalszej perspektywie czasu sprawia, że nasz organizm przestawia się na wzmożone (choć utrudnione) trawienie. Nasze organy przyzwyczajone do wydzielania soków trawiennych zmuszają nas podprogowo do konsumpcji kolejnej zupki.

Sezon na kolczurkę klapowatą - marsz do lasów! – Kolczurka klapowana – Echinocystis lobata Michaux (Torrey & A. Gray) (Igelgurke, Wild cucumber) należy do rodziny dyniowatych – Cucurbitaceae. Pochodzi z Ameryki Północnej. Do Polski zawleczona. Pospolita w dolinach rzek Podkarpacia. Roślina pnąca, miododajna, wydająca jajowate owoce pokryte kolcami. Może być uprawiana jako roślina ozdobna. Szybko rośnie, wytwarza wąsy czepne. Niestety jest jednoroczna, łatwo jednak wysiewa się i kiełkuje wiosną. Kiełkujące nasiona i faza liścieniowa przypomina cukinie i ogórki.

Surowcem jest korzeń, ziele kwitnące i owoc – Radix, Herba et Fructus cum seminis Echinocystidis lobatae. Zawiera fitosterole, oraz triterpen – kukurbitacynę E (cucurbitacin). Korzenie najlepiej wykopywać jesienią, podczas zbioru owoców, zanim uwolnią nasiona. Ziele polecam zbierać w czasie kwitnienia. Owoce przed parzeniem trzeba rozdrobnić wraz z nasionami.

Kukurbitacyna ma sporo właściwości leczniczych, udowodnionych naukowo. Posiada gorzki smak. Wzmaga wydzielanie soku żołądkowego, trzustkowego i jelitowego, wpływa żółciopędnie. Pobudza trawienie. Wykazuje aktywność przeciwpasożytniczą. Działa cytotoksycznie i kancerostatycznie (przeciwnowotworowo). Stwierdzono działanie przeciwgrzybicze, przeciwko płazińcom pasożytniczym, antybakteryjne i hepatoprotekcyjne. Kukurbitacyna B hamuje proliferację ludzkich linii komórek rakowych, m.in. jelita grubego (HCT-116), piersi (MCF-7), płuc (NCI-H460), ZNS (SF-268). Kukurbitacyny B, D, E, I wywierają wpływ przeciwzapalny (inhibicja cyklooksygenazy 2), podobnie jak naproksen i ibuprofen. Działanie antytumorowe kukurbitacyny jest związane z hamowaniem sygnału transdukcji i aktywacji w procesie transkrypcji.

Wyciągi z kolczurki przedawkowane wywołują wymioty i biegunkę. Nalewka ze świeżego rozdrobnionego ziela oraz intrakt z korzeni lub ziela korzystnie działają w chorobach reumatycznych, dyspepsji, niedomogach wątroby, przy uogólnionych stanach zapalnych. Nalewkę i intrakt sporządzałem w proporcji 1 część surowca na 3 części alkoholu 40%. Dawka Tinctura Echinocystidis 1:3 – 3 ml 3 razy dziennie przez 1 miesiąc. Odwar z korzeni (1 łyżeczka rozdrobnionych korzeni na filiżankę wrzątku) 2-3 razy dziennie po filiżance, jako środek poprawiający trawienie, przyspieszający przemianę materii, przeciwcukrzycowy, regulujący pracę wątroby i trzustki. Z powodzeniem można stosować kolczurkę w leczeniu stanów zapalnych prostaty (szczególnie ziele i owoce z nasionami), przy hiperandrogenizmie, chorobach reumatycznych, cukrzycy, miażdżycy. Obniżają poziom glukozy i cukru we krwi. Z owoców i ziela sporządzać napar z 1 łyżeczki na filiżankę wrzątku (2-3 filiżanki naparu dziennie). Napar (Infusum) stosować przez 1 miesiąc. Kurację powtarzać co kwartał.

Uwaga! 

Kolczurka klapowana uznawana jest w Polsce za gatunek inwazyjny, groźny dla rodzimej przyrody. Jej wprowadzanie do środowiska lub przemieszczanie w środowisku przyrodniczym jest zabronione przez Ustawę o ochronie przyrody z 2004 roku. Od 2012 roku także jej import, posiadanie, prowadzenie hodowli, rozmnażanie i sprzedaż wymagają specjalnego pozwolenia Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Nieprzestrzeganie wymienionych ograniczeń według ustawy o ochronie przyrody jest wykroczeniem podlegającym karze aresztu lub grzywny pieniężne

Sezon na kolczurkę klapowatą - marsz do lasów!

Kolczurka klapowana – Echinocystis lobata Michaux (Torrey & A. Gray) (Igelgurke, Wild cucumber) należy do rodziny dyniowatych – Cucurbitaceae. Pochodzi z Ameryki Północnej. Do Polski zawleczona. Pospolita w dolinach rzek Podkarpacia. Roślina pnąca, miododajna, wydająca jajowate owoce pokryte kolcami. Może być uprawiana jako roślina ozdobna. Szybko rośnie, wytwarza wąsy czepne. Niestety jest jednoroczna, łatwo jednak wysiewa się i kiełkuje wiosną. Kiełkujące nasiona i faza liścieniowa przypomina cukinie i ogórki.

Surowcem jest korzeń, ziele kwitnące i owoc – Radix, Herba et Fructus cum seminis Echinocystidis lobatae. Zawiera fitosterole, oraz triterpen – kukurbitacynę E (cucurbitacin). Korzenie najlepiej wykopywać jesienią, podczas zbioru owoców, zanim uwolnią nasiona. Ziele polecam zbierać w czasie kwitnienia. Owoce przed parzeniem trzeba rozdrobnić wraz z nasionami.

Kukurbitacyna ma sporo właściwości leczniczych, udowodnionych naukowo. Posiada gorzki smak. Wzmaga wydzielanie soku żołądkowego, trzustkowego i jelitowego, wpływa żółciopędnie. Pobudza trawienie. Wykazuje aktywność przeciwpasożytniczą. Działa cytotoksycznie i kancerostatycznie (przeciwnowotworowo). Stwierdzono działanie przeciwgrzybicze, przeciwko płazińcom pasożytniczym, antybakteryjne i hepatoprotekcyjne. Kukurbitacyna B hamuje proliferację ludzkich linii komórek rakowych, m.in. jelita grubego (HCT-116), piersi (MCF-7), płuc (NCI-H460), ZNS (SF-268). Kukurbitacyny B, D, E, I wywierają wpływ przeciwzapalny (inhibicja cyklooksygenazy 2), podobnie jak naproksen i ibuprofen. Działanie antytumorowe kukurbitacyny jest związane z hamowaniem sygnału transdukcji i aktywacji w procesie transkrypcji.

Wyciągi z kolczurki przedawkowane wywołują wymioty i biegunkę. Nalewka ze świeżego rozdrobnionego ziela oraz intrakt z korzeni lub ziela korzystnie działają w chorobach reumatycznych, dyspepsji, niedomogach wątroby, przy uogólnionych stanach zapalnych. Nalewkę i intrakt sporządzałem w proporcji 1 część surowca na 3 części alkoholu 40%. Dawka Tinctura Echinocystidis 1:3 – 3 ml 3 razy dziennie przez 1 miesiąc. Odwar z korzeni (1 łyżeczka rozdrobnionych korzeni na filiżankę wrzątku) 2-3 razy dziennie po filiżance, jako środek poprawiający trawienie, przyspieszający przemianę materii, przeciwcukrzycowy, regulujący pracę wątroby i trzustki. Z powodzeniem można stosować kolczurkę w leczeniu stanów zapalnych prostaty (szczególnie ziele i owoce z nasionami), przy hiperandrogenizmie, chorobach reumatycznych, cukrzycy, miażdżycy. Obniżają poziom glukozy i cukru we krwi. Z owoców i ziela sporządzać napar z 1 łyżeczki na filiżankę wrzątku (2-3 filiżanki naparu dziennie). Napar (Infusum) stosować przez 1 miesiąc. Kurację powtarzać co kwartał.

Uwaga!

Kolczurka klapowana uznawana jest w Polsce za gatunek inwazyjny, groźny dla rodzimej przyrody. Jej wprowadzanie do środowiska lub przemieszczanie w środowisku przyrodniczym jest zabronione przez Ustawę o ochronie przyrody z 2004 roku. Od 2012 roku także jej import, posiadanie, prowadzenie hodowli, rozmnażanie i sprzedaż wymagają specjalnego pozwolenia Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Nieprzestrzeganie wymienionych ograniczeń według ustawy o ochronie przyrody jest wykroczeniem podlegającym karze aresztu lub grzywny pieniężne