Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 113 takich materiałów
Nie wylewaj wody po gotowaniu ryżu! – Więcej energii, zdrowsza skóra, mocniejsze włosy – to tylko część z zalet skorzystania z tej starej, chińskiej recepty, która ostatnimi czasy coraz częściej zagląda pod strzechy mieszkańców zachodniego świata.

Woda, która pozostaje po gotowaniu ryżu zawiera mnóstwo składników dobroczynnie działających na skórę – witaminy, minerały oraz kwas p-aminobenzoesowy będący częścią kwasu foliowego. To bardzo ważny czynnik odpowiedzialny za produkcję czerwonych krwinek, chroni skórę przed działaniem promieni słonecznych, opóźnia starzenie się skóry, powstawanie zmarszczek, a nawet może pomóc w odzyskaniu naturalnego koloru włosów.
Woda z ryżu zawiera też jeszcze jeden ważny składnik: inozytol. Ten organiczny związek często nazywany witaminą B8, ma właściwości pobudzające wzrost komórek i stymulujące dobrą cyrkulację krwi, co wyraźnie wpływa na zdrowy kolor skóry.

Wodę po gotowaniu ryżu należy po prostu wypić, albo przemyć nią skórę lub opłukać włosy.

Korzyści zdrowotne: 

- Dostarcza energię 
- Leczy nudności, wymioty i biegunka 
- Stymuluje produkcję mleka matki 
- Zapobiega stanom zapalnym żołądka i jelit 
- Reguluje temperaturę ciała 
- Leczy zaparcia 
- Dobry środek na podrażnienia skóry 

Korzyści kosmetyczne: 

- Sprawia, że skóra odzyska zdrowy wygląd i elastyczność
- Jest to doskonały substytutem toniku 
- Pomaga otworzyć zamknięte pory na twarzy 
- Nadaje blask i zdrowie włosom

Nie wylewaj wody po gotowaniu ryżu!

Więcej energii, zdrowsza skóra, mocniejsze włosy – to tylko część z zalet skorzystania z tej starej, chińskiej recepty, która ostatnimi czasy coraz częściej zagląda pod strzechy mieszkańców zachodniego świata.

Woda, która pozostaje po gotowaniu ryżu zawiera mnóstwo składników dobroczynnie działających na skórę – witaminy, minerały oraz kwas p-aminobenzoesowy będący częścią kwasu foliowego. To bardzo ważny czynnik odpowiedzialny za produkcję czerwonych krwinek, chroni skórę przed działaniem promieni słonecznych, opóźnia starzenie się skóry, powstawanie zmarszczek, a nawet może pomóc w odzyskaniu naturalnego koloru włosów.
Woda z ryżu zawiera też jeszcze jeden ważny składnik: inozytol. Ten organiczny związek często nazywany witaminą B8, ma właściwości pobudzające wzrost komórek i stymulujące dobrą cyrkulację krwi, co wyraźnie wpływa na zdrowy kolor skóry.

Wodę po gotowaniu ryżu należy po prostu wypić, albo przemyć nią skórę lub opłukać włosy.

Korzyści zdrowotne:

- Dostarcza energię
- Leczy nudności, wymioty i biegunka
- Stymuluje produkcję mleka matki
- Zapobiega stanom zapalnym żołądka i jelit
- Reguluje temperaturę ciała
- Leczy zaparcia
- Dobry środek na podrażnienia skóry

Korzyści kosmetyczne:

- Sprawia, że skóra odzyska zdrowy wygląd i elastyczność
- Jest to doskonały substytutem toniku
- Pomaga otworzyć zamknięte pory na twarzy
- Nadaje blask i zdrowie włosom

Dieta antyrakowa – Według Amerykańskiej organizacji zdrowia, wykonana została punktacja, która określa ranking najzdrowszych warzyw, ze względu na zawartość witamin, makro- i mikroelementów. Ranking ten określa moc zdrowotną wymienionych warzyw, wykazujących działanie przeciwnowotworowe na organizm. Wszystkie z nich zaliczamy do tzw. naturalnych produktów antyrakowych. Jako, że w diecie antyrakowej warzywa stanowią bardzo ważny element wspomagający walkę z nowotworami, warto zapoznać się z najlepszymi z nich. Warto po nie sięgać jak najczęściej, spożywać je w różnych kombinacjach i poczuć na własnej skórze ich cudowne właściwości lecznicze. Do super-żywności możemy zaliczyć:
1. Jarmuż (1,392 punktów)

jarmuż

Zajmuje pierwsze miejsce w rankingu osiągając 1,392 punktów. Zawiera szczególnie duże ilości witaminy K i C oraz luteiny. Zawiera silne przeciwutleniacze oraz wykazuje właściwości przeciwzapalne. Należy do rodziny roślin kapustowatych. Podobnie jak brokuły zawiera sulforafan, związek o działaniu przeciwnowotworowym, Jest także doskonałym źródłem wapnia oraz żelaza.

2.Szpinak (968 punktów)


Wysoko w rankingu, bo na drugim miejscu wypada powszechny, występujący na każdym zakątku ziemi – szpinak. Uzyskuje on punktacje: 968. Wykazuje on tak samo jak jarmuż wysokie stężenie witaminy C, K oraz luteiny będące naturalnymi przeciwutleniaczami. Zawiera także dużą ilość witaminy B11 i żelaza które wspomagają wytwarzanie krwinek czerwonych.

3. Collard green (737 punktów)


Na polski można przetłumaczyć jak liście angielskiej młodej kapusty. W składzie jest porównywalny do liści jarmużu. Powoli pojawia się na półkach w polskich supermarketach, ze względu na swoje wartości odżywcze. W rankingu wszystkich warzyw zajmuje aż 3 miejsce, dlatego, gdy zobaczymy go w sklepie nie warto go omijać. Ogólna zasada przy wyborze warzyw w diecie antyrakowej, to wybieranie warzyw o największym zabarwieniu liści i o najintensywniejszych kolorach zieleni. Zazwyczaj jest to wyznacznikiem zawartości substancji odżywczych i barwników o działaniu przeciwutleniających na organizm.

4. Boćwina (717 punktów)


Boćwina na pewno wszystkim doskonale znana, ale nie aż tak popularna. Jej kariera często kończy się na przyrządzaniu chłodnika w wakacje. Warto jednak dorzucić ją do diety jako dodatek do sałatek, gdzie zachowuje najwięcej swoich wartości odżywczych. O dziwo w liściach boćwiny znajduje się zaskakująco dużo białka łatwo wchłanialnego, bo aż do 40% (w zależności od odmiany). Jeśli mówimi o pozostałych zaletach, zawiera duże ilości potasu, wapnia, żelaza oraz witaminy: A, B1, B2 oraz C.

5. Liście rzepy ( 714 punktów)


Liście rzepy mogą być podawane w sałatkach na surowo lub podsmażane. Dodawanie liści rzepy wzbogaci oczywiście naszą dietę  wiele cennych witamin i składników mineralnych. Zawiera, podobnie jak jej poprzednicy z listy powyżej duże ilości witaminy A, potasu, wapnia, żelaza oraz magnezu.

6. Bataty, ze skórką (492 punktów)


Bataty, nazywane także słodkimi ziemniakami, ze względu na zawartość 2,8% cukrów, również wykazują znaczne właściwości antyoksydacyjne dzięki dużej zawartości beta-karotenu i karotenoidów. Zawiera ich nawet więcej niż znajduje się ich w brokule, czy szpinaku. Także jeśli chodzi o zawartość witaminy C oraz zawartość błonnika, bataty znalazły się na 6 miejscu w rankingu najzdrowszych warzyw.

7. Marchew (399 punktów)

Oprócz właściwości antyrakowych, szczególnie zalecany sok z marchwi, wykazuje właściwości przeciwcukrzycowe oraz zwalcza pasożyty. Regularne picie marchwi nie tylko uzupełnia witaminy i minerały ale także wzmacnia naszą odporność oraz pomaga uzyskać efekty terapeutyczne przy leczeniu schorzeń przewlekłych. Sok z marchwi jest prawdziwą bombą multiwitaminową, zawiera zestaw witamin o dużym stężeniu, takich jak: A, B, C, E, D, PP i K.

8. Brokuły (392 punktów)
Brokuł należy do rodziny roślin kapustowatych. Swoją sławę w walce z nowotworem zawdzięcza nie tyle składnikom odżywczym, co zawartym w nim substancjom o działaniu antyrakowym. Są to sulforafan oraz izotiocyjany stymulujące produkcję enzymów w organizmie o działaniu zwalczającym komórki rakowe. Szczególne działanie wykazuje w walce z rakiem jajników, rakiem piersi oraz rakiem prostaty.
9. Sałata Rzymska (340 punktów)

Po analizie składników odżywczych sałaty rzymskiej w stosunku to jakiejkolwiek innej sałaty śmiało można stwierdzić, że sałata rzymska jest najbardziej wartościowa ze wszystkich. Jest cennym źródłem błonnika i łatwo przyswajalnych witamin, takich jak: B1, B2, PP oraz C. Należy do rodziny roślin astrowatych i uprawiana jest w całej Europie. Sałata jest lekkostrawna a regularne jedzenie sałat wspomaga działanie układu pokarmowego, wpływając przy tym korzystnie na cały organizm.

10. Rukola (293 punktów)


Bardziej niż sałatę rukola przypomina zioło, ze względu na małe liście i wyrazisty smak. Odznacza się ostrym, lekko chrzanowym smakiem, świetnie komponującym się z takimi dodatkami jak bakalie, czy sery pleśniowe, sery feta. Jednak nie tylko ze względu na walory smakowe warto zaprzyjaźnić się z rukolą. Również jeśli chodzi o rukolę badania i analizy wykazały, że spożywanie tej sałaty działa antyrakowo na nasze komórki. Tę właściwość zawdzięcza zawartości glukozynolanom, które w organizmie przechodzą w formę izotiocyjanianów. Rukola jest bogata także w inne przeciwutleniacze jak: beta-karoten, luteinę i zeaksantynę.

/             dietaantyrakowa.com.pl        /

Dieta antyrakowa

Według Amerykańskiej organizacji zdrowia, wykonana została punktacja, która określa ranking najzdrowszych warzyw, ze względu na zawartość witamin, makro- i mikroelementów. Ranking ten określa moc zdrowotną wymienionych warzyw, wykazujących działanie przeciwnowotworowe na organizm. Wszystkie z nich zaliczamy do tzw. naturalnych produktów antyrakowych. Jako, że w diecie antyrakowej warzywa stanowią bardzo ważny element wspomagający walkę z nowotworami, warto zapoznać się z najlepszymi z nich. Warto po nie sięgać jak najczęściej, spożywać je w różnych kombinacjach i poczuć na własnej skórze ich cudowne właściwości lecznicze. Do super-żywności możemy zaliczyć:
1. Jarmuż (1,392 punktów)

jarmuż

Zajmuje pierwsze miejsce w rankingu osiągając 1,392 punktów. Zawiera szczególnie duże ilości witaminy K i C oraz luteiny. Zawiera silne przeciwutleniacze oraz wykazuje właściwości przeciwzapalne. Należy do rodziny roślin kapustowatych. Podobnie jak brokuły zawiera sulforafan, związek o działaniu przeciwnowotworowym, Jest także doskonałym źródłem wapnia oraz żelaza.

2.Szpinak (968 punktów)


Wysoko w rankingu, bo na drugim miejscu wypada powszechny, występujący na każdym zakątku ziemi – szpinak. Uzyskuje on punktacje: 968. Wykazuje on tak samo jak jarmuż wysokie stężenie witaminy C, K oraz luteiny będące naturalnymi przeciwutleniaczami. Zawiera także dużą ilość witaminy B11 i żelaza które wspomagają wytwarzanie krwinek czerwonych.

3. Collard green (737 punktów)


Na polski można przetłumaczyć jak liście angielskiej młodej kapusty. W składzie jest porównywalny do liści jarmużu. Powoli pojawia się na półkach w polskich supermarketach, ze względu na swoje wartości odżywcze. W rankingu wszystkich warzyw zajmuje aż 3 miejsce, dlatego, gdy zobaczymy go w sklepie nie warto go omijać. Ogólna zasada przy wyborze warzyw w diecie antyrakowej, to wybieranie warzyw o największym zabarwieniu liści i o najintensywniejszych kolorach zieleni. Zazwyczaj jest to wyznacznikiem zawartości substancji odżywczych i barwników o działaniu przeciwutleniających na organizm.

4. Boćwina (717 punktów)


Boćwina na pewno wszystkim doskonale znana, ale nie aż tak popularna. Jej kariera często kończy się na przyrządzaniu chłodnika w wakacje. Warto jednak dorzucić ją do diety jako dodatek do sałatek, gdzie zachowuje najwięcej swoich wartości odżywczych. O dziwo w liściach boćwiny znajduje się zaskakująco dużo białka łatwo wchłanialnego, bo aż do 40% (w zależności od odmiany). Jeśli mówimi o pozostałych zaletach, zawiera duże ilości potasu, wapnia, żelaza oraz witaminy: A, B1, B2 oraz C.

5. Liście rzepy ( 714 punktów)


Liście rzepy mogą być podawane w sałatkach na surowo lub podsmażane. Dodawanie liści rzepy wzbogaci oczywiście naszą dietę wiele cennych witamin i składników mineralnych. Zawiera, podobnie jak jej poprzednicy z listy powyżej duże ilości witaminy A, potasu, wapnia, żelaza oraz magnezu.

6. Bataty, ze skórką (492 punktów)


Bataty, nazywane także słodkimi ziemniakami, ze względu na zawartość 2,8% cukrów, również wykazują znaczne właściwości antyoksydacyjne dzięki dużej zawartości beta-karotenu i karotenoidów. Zawiera ich nawet więcej niż znajduje się ich w brokule, czy szpinaku. Także jeśli chodzi o zawartość witaminy C oraz zawartość błonnika, bataty znalazły się na 6 miejscu w rankingu najzdrowszych warzyw.

7. Marchew (399 punktów)

Oprócz właściwości antyrakowych, szczególnie zalecany sok z marchwi, wykazuje właściwości przeciwcukrzycowe oraz zwalcza pasożyty. Regularne picie marchwi nie tylko uzupełnia witaminy i minerały ale także wzmacnia naszą odporność oraz pomaga uzyskać efekty terapeutyczne przy leczeniu schorzeń przewlekłych. Sok z marchwi jest prawdziwą bombą multiwitaminową, zawiera zestaw witamin o dużym stężeniu, takich jak: A, B, C, E, D, PP i K.

8. Brokuły (392 punktów)
Brokuł należy do rodziny roślin kapustowatych. Swoją sławę w walce z nowotworem zawdzięcza nie tyle składnikom odżywczym, co zawartym w nim substancjom o działaniu antyrakowym. Są to sulforafan oraz izotiocyjany stymulujące produkcję enzymów w organizmie o działaniu zwalczającym komórki rakowe. Szczególne działanie wykazuje w walce z rakiem jajników, rakiem piersi oraz rakiem prostaty.
9. Sałata Rzymska (340 punktów)

Po analizie składników odżywczych sałaty rzymskiej w stosunku to jakiejkolwiek innej sałaty śmiało można stwierdzić, że sałata rzymska jest najbardziej wartościowa ze wszystkich. Jest cennym źródłem błonnika i łatwo przyswajalnych witamin, takich jak: B1, B2, PP oraz C. Należy do rodziny roślin astrowatych i uprawiana jest w całej Europie. Sałata jest lekkostrawna a regularne jedzenie sałat wspomaga działanie układu pokarmowego, wpływając przy tym korzystnie na cały organizm.

10. Rukola (293 punktów)


Bardziej niż sałatę rukola przypomina zioło, ze względu na małe liście i wyrazisty smak. Odznacza się ostrym, lekko chrzanowym smakiem, świetnie komponującym się z takimi dodatkami jak bakalie, czy sery pleśniowe, sery feta. Jednak nie tylko ze względu na walory smakowe warto zaprzyjaźnić się z rukolą. Również jeśli chodzi o rukolę badania i analizy wykazały, że spożywanie tej sałaty działa antyrakowo na nasze komórki. Tę właściwość zawdzięcza zawartości glukozynolanom, które w organizmie przechodzą w formę izotiocyjanianów. Rukola jest bogata także w inne przeciwutleniacze jak: beta-karoten, luteinę i zeaksantynę.

/ dietaantyrakowa.com.pl /

Czosnek – Składniki czosnku
Czosnek od kilku tysięcy lat cieszy się sławą jako przyprawa i środek leczniczy.
W swoim składzie chemicznym czosnek zawiera lotne związki siarkowe i bakteriobójcze, olejki eteryczne, błonnik, cukry, organiczne związki siarki, takie jak alliina i skordynina A i B. Rozpadowi enzymatycznemu alliiny do allicyny, jaki następuje po przekrojeniu lub rozgnieceniu czosnku, zawdzięcza on swój intensywny i charakterystyczny zapach. Ponadto czosnek zawiera flawonoidy, flawony i witaminy z grupy B, związki śluzowe i sole mineralne, a wśród nich związki selenu, wapnia, fosforu, żelaza i magnezu oraz niewielkie ilości uranu. Liście czosnku zawierają prowitaminę A, witaminy B1, PP i C.

Działanie czosnku
Czosnek jest rośliną o wszechstronnym działaniu. Działa jako silny przeciwutleniacz chroniąc organizm przed działaniem wolnych rodników. Wykazuje także działanie naturalnego antybiotyku niszczącego bakterie chorobotwórcze w układzie pokarmowym i oddechowym. Wspomaga metabolizm tłuszczów, obniżając poziom cholesterolu we krwi. Obecność zawartych w nim związków siarki mobilizuje krwinki białe do obrony organizmu przed czynnikami zakaźnymi. Spożywanie świeżego czosnku skutecznie obniża stężenie cukru we krwi,
(jego stosowanie może być niebezpieczne dla ludzi ze skłonnością do hipoglikemii). Podwyższa proporcje ,,dobrego" cholesterolu HDL w stosunku do ,,złego" LDL, obniża poziom trójglicerydów, ochraniając tętnice i serce. Ma działanie żółciotwórcze, żółciopędne, rozkurczowe, przeciwpasożytnicze, przeciwmiażdżycowe, regulujące trawienie obniżające ciśnienie krwi, immunoochronne oraz w określonym zakresie antynowotworowe. Może być wykorzystany w leczeniu przewlekłych nieżytów żołądka z niedokwaśnością soku żołądkowego oraz w stanach upośledzonego wytwarzania żółci. Czosnek niszczy pasożyty przewodu pokarmowego, a stosowany do lewatyw może być używany do walki z owsikami u dzieci, dezynfekuje także drogi moczowe i niszczy bakterie oporne na antybiotyki. Związki czynne czosnku znoszą bóle głowy i ułatwiają zasypianie. Stosowany zewnętrznie może być pomocny w leczeniu trudno gojących się ran, ropni, czyraków.

Czosnek

Składniki czosnku
Czosnek od kilku tysięcy lat cieszy się sławą jako przyprawa i środek leczniczy.
W swoim składzie chemicznym czosnek zawiera lotne związki siarkowe i bakteriobójcze, olejki eteryczne, błonnik, cukry, organiczne związki siarki, takie jak alliina i skordynina A i B. Rozpadowi enzymatycznemu alliiny do allicyny, jaki następuje po przekrojeniu lub rozgnieceniu czosnku, zawdzięcza on swój intensywny i charakterystyczny zapach. Ponadto czosnek zawiera flawonoidy, flawony i witaminy z grupy B, związki śluzowe i sole mineralne, a wśród nich związki selenu, wapnia, fosforu, żelaza i magnezu oraz niewielkie ilości uranu. Liście czosnku zawierają prowitaminę A, witaminy B1, PP i C.

Działanie czosnku
Czosnek jest rośliną o wszechstronnym działaniu. Działa jako silny przeciwutleniacz chroniąc organizm przed działaniem wolnych rodników. Wykazuje także działanie naturalnego antybiotyku niszczącego bakterie chorobotwórcze w układzie pokarmowym i oddechowym. Wspomaga metabolizm tłuszczów, obniżając poziom cholesterolu we krwi. Obecność zawartych w nim związków siarki mobilizuje krwinki białe do obrony organizmu przed czynnikami zakaźnymi. Spożywanie świeżego czosnku skutecznie obniża stężenie cukru we krwi,
(jego stosowanie może być niebezpieczne dla ludzi ze skłonnością do hipoglikemii). Podwyższa proporcje ,,dobrego" cholesterolu HDL w stosunku do ,,złego" LDL, obniża poziom trójglicerydów, ochraniając tętnice i serce. Ma działanie żółciotwórcze, żółciopędne, rozkurczowe, przeciwpasożytnicze, przeciwmiażdżycowe, regulujące trawienie obniżające ciśnienie krwi, immunoochronne oraz w określonym zakresie antynowotworowe. Może być wykorzystany w leczeniu przewlekłych nieżytów żołądka z niedokwaśnością soku żołądkowego oraz w stanach upośledzonego wytwarzania żółci. Czosnek niszczy pasożyty przewodu pokarmowego, a stosowany do lewatyw może być używany do walki z owsikami u dzieci, dezynfekuje także drogi moczowe i niszczy bakterie oporne na antybiotyki. Związki czynne czosnku znoszą bóle głowy i ułatwiają zasypianie. Stosowany zewnętrznie może być pomocny w leczeniu trudno gojących się ran, ropni, czyraków.

Zupka chińska – ZUPKA CHIŃSKA

Zupki chińskie są daniem niesamowicie destrukcyjnym dla naszego biednego żołądka.
Dlaczego? Chociażby dlatego, że to potężny fast food, sycący na chwilę, prawie kompletnie wyjałowiony w składniki odżywcze i skrupulancie wyniszczający nam żołądek. Jego głównym składnikiem jest makaron powstający na bazie wysokooczyszczonej mąki pszennej. Do jego produkcji potrzebna jest mąka pszenna, sól, woda i mieszanina sodu, węglanu potasu i fosforanów. Po ich wymieszaniu tworzy się wielka pulpa, z której następnie formuje się 30-metrowe nitki. Te najpierw przez minutę gotuje się w temperaturze 100 stopni Celsjusza, a następnie składa w kosteczkę i podsmaża, tym razem w temperaturze 200 stopni. Na próżno szukać w niej drogocennych witamin i minerałów. Jest też produktem o stosunkowo wysokim indeksie glikemicznym. Tak więc, w krótkim okresie czasu po jego spożyciu znów odczuwamy głód. By tego było mało, zupki zawierają spore ilości sodu, co prowadzi co zatrzymania wody w organizmie. Cały swój smak i aromat zawdzięczają syntetycznym substancjom poprawiającym smak i zapach. Niskiej zawartości składników odżywczych towarzyszy niezwykle wysoka zawartość sztucznych substancji chemicznych. To co tam znajdziemy to z pewnością, stosowany powszechnie w produktach instant, glutaminian sodu (zwane również E621), który może wywoływać reakcje alergiczne, zaburzenia wzroku oraz bóle migrenowe. Ponadto E621 sprzyja otyłości. Oprócz glutaminianu sodu w zupach chińskich są spulchniacze, konserwanty, sztuczne barwniki oraz polepszacze smaku i aromatu. Podsumując skład – to istna chemia! Zawiera, aż 15 ulepszaczy, a jeden z nich jest przeciwutleniaczem wyprodukowanym na bazie ropy naftowej!

Nie zapominajmy, że zupki chińskie mają również niesamowicie długi okres przydatności do spożycia. Jest to możliwe za sprawą (niezdrowych) tłuszczów trans. To właśnie tłuszcze tego typu są odpowiedzialne za odkładanie się tkanki tłuszczowej w okolicy brzucha. Częste spożywanie tłuszczów trans uszkadza białko komórek nerwowych, a zatem powoduje upośledzenie tkanki mózgowej.

Uwaga!

Zupki chińskie – uzależniają! Stymulują nasze zmysły, a spożywanie dużej ilości soli i konserwantów w dalszej perspektywie czasu sprawia, że nasz organizm przestawia się na wzmożone (choć utrudnione) trawienie. Nasze organy przyzwyczajone do wydzielania soków trawiennych zmuszają nas podprogowo do konsumpcji kolejnej zupki.

Zupka chińska

ZUPKA CHIŃSKA

Zupki chińskie są daniem niesamowicie destrukcyjnym dla naszego biednego żołądka.
Dlaczego? Chociażby dlatego, że to potężny fast food, sycący na chwilę, prawie kompletnie wyjałowiony w składniki odżywcze i skrupulancie wyniszczający nam żołądek. Jego głównym składnikiem jest makaron powstający na bazie wysokooczyszczonej mąki pszennej. Do jego produkcji potrzebna jest mąka pszenna, sól, woda i mieszanina sodu, węglanu potasu i fosforanów. Po ich wymieszaniu tworzy się wielka pulpa, z której następnie formuje się 30-metrowe nitki. Te najpierw przez minutę gotuje się w temperaturze 100 stopni Celsjusza, a następnie składa w kosteczkę i podsmaża, tym razem w temperaturze 200 stopni. Na próżno szukać w niej drogocennych witamin i minerałów. Jest też produktem o stosunkowo wysokim indeksie glikemicznym. Tak więc, w krótkim okresie czasu po jego spożyciu znów odczuwamy głód. By tego było mało, zupki zawierają spore ilości sodu, co prowadzi co zatrzymania wody w organizmie. Cały swój smak i aromat zawdzięczają syntetycznym substancjom poprawiającym smak i zapach. Niskiej zawartości składników odżywczych towarzyszy niezwykle wysoka zawartość sztucznych substancji chemicznych. To co tam znajdziemy to z pewnością, stosowany powszechnie w produktach instant, glutaminian sodu (zwane również E621), który może wywoływać reakcje alergiczne, zaburzenia wzroku oraz bóle migrenowe. Ponadto E621 sprzyja otyłości. Oprócz glutaminianu sodu w zupach chińskich są spulchniacze, konserwanty, sztuczne barwniki oraz polepszacze smaku i aromatu. Podsumując skład – to istna chemia! Zawiera, aż 15 ulepszaczy, a jeden z nich jest przeciwutleniaczem wyprodukowanym na bazie ropy naftowej!

Nie zapominajmy, że zupki chińskie mają również niesamowicie długi okres przydatności do spożycia. Jest to możliwe za sprawą (niezdrowych) tłuszczów trans. To właśnie tłuszcze tego typu są odpowiedzialne za odkładanie się tkanki tłuszczowej w okolicy brzucha. Częste spożywanie tłuszczów trans uszkadza białko komórek nerwowych, a zatem powoduje upośledzenie tkanki mózgowej.

Uwaga!

Zupki chińskie – uzależniają! Stymulują nasze zmysły, a spożywanie dużej ilości soli i konserwantów w dalszej perspektywie czasu sprawia, że nasz organizm przestawia się na wzmożone (choć utrudnione) trawienie. Nasze organy przyzwyczajone do wydzielania soków trawiennych zmuszają nas podprogowo do konsumpcji kolejnej zupki.

Otyłość zagraża Światu – W roku 2011 pierwszy raz w historii Świata liczba ludzi zmarłych przedwcześnie z chorób związanych z otyłością przerosła liczbę ludzi, zmarłych przedwcześnie z głodu.

Jak donosi Brytyjski "The Observer”, co roku na całym świecie na choroby związane ze złym odżywianiem, a co za tym idzie –otyłością- umiera, co roku 36 mln ludzi?

Stanowi to 63 proc. wszystkich zgonów populacji ludzkiej na ziemi ,z czego 80 proc. zgonów dotyka ludzi przed 60 rokiem życia w krajach o niskich i średnich dochodach.


Statystyki mówią ze najczęstszymi problemami są choroby układu krążenia (serca, wylewy, cukrzyca) rak, astma.

Naukowcy i eksperci z całego świata dowodzą, że otyłość sprzyja większości z tych chorób.

Sprawa jest na tyle poważna ze Brytyjscy naukowcy, dietetycy wraz ze znanym przez milinów widzów z programów kulinarnych kucharzem Olivierem zabiegają, aby przywódcy krajów ONZ, którzy spotykają sie 20 września w Nowym Yorku zajęli sie też otyłością. Okazuje się, że w krajach rozwiniętych ludzie mają złe nawyki żywieniowe, a kraje rozwijające sie i ich mieszkańcy kopiują je będąc pod ich silnym wpływem kulturowym.

W Ameryce Południowej, na Bliskim Wschodzie, a nawet w Indiach coraz bardziej popularne stają sie fast foody, tania żywność przetworzona, która zawiera mnóstwo konserwantów, barwników, tłuszczy nasyconych (trans), dużo soli i cukrów. Rozwiązuje to problem głodu w tych krajach, ale w długiej perspektywie okazuje się, że koszty leczenia ludzi chorych przekraczają możliwości finansowe funduszy ministerstw zdrowia tych krajów i zwiększa drastycznie deficyt budżetowy. Sir Dawid King główny doradca Brytyjskiego rządu ds. zdrowia wyliczył i napisał w piśmie naukowym "Lancet”, że choroby związane z otyłością będą kosztować Wielka Brytanię 45mln funtów rocznie.

Światowa Organizacja Zdrowia WHO szacuje, że do 2015 roku na świecie będzie żyć 700 mln ludzi z otyłością, a już dziś 1,5 mld ludzi ma nadwagę.

W Stanach Zjednoczonych, które najbardziej borykają się sie z problemem otyłości mimo bardzo mocnego lobby spożywczego mięsnego, które jest odpowiedzialne za taki stan rzeczy gdyż funduje Amerykanom głownie żywność przetworzoną, z konserwantami itp zarabiając na tym krocie, Ministerstwo Zdrowia przeciwdziała złym nawykom żywieniowym dzieci i młodzieży zakazując w szkołach sprzedaż słodyczy i napojów słodzonych.

Patrząc tylko, kiedy wprowadzi informacje(oznakowanie) na fast foodach identyczną z tą na artykułach tytoniowych, że szkodzą zdrowiu.

W Polsce tez nie jest najlepiej. Instytut Żywności i Żywienia podaje ze 60 proc. Polaków cierpi na otyłość, a wciągu ostatnich 30 lat statystyka otyłości polskich dzieci i młodzież pogorszyła sie dziesięciokrotnie. W Ameryce jedynie trzykrotnie.

Wszyscy naukowcy, eksperci, dietetycy są zgodni, że jeśli nic sie nie zmieni w ciągu najbliższych lat ludzkości grozi katastrofa .

Świat nauki apeluje, że konieczna jest międzynarodowa debata nad „otyłością”, której patronat powinien objąć sekretarz generalny ONZ Ban Ki-Moon by przeciwdziałać zagrożeniu.

Jesteśmy ciekawi, jakie kroki podejmie żeby przeciwdziałać "otyłości " w Polsce nasza minister Ewa Kopacz. Mamy niż demograficzny, a pracować mamy dłużej, bo do 65 roku życia i oby wszyscy Polacy jak najszybciej zdobyli świadomość, jak zdrowo sie odżywiać, co by sił i zdrowia starczyło do emerytury.

Jak wiecie czynnie działamy, aby uświadamiać Polaków, w naszym największym potencjale, jakim jest zdrowie, zdrowe odżywianie i aktywność fizyczna. Osoby, z którymi pracujemy zaczynają dbać o siebie, nie tylko po to, aby być szczuplejszym, ale przede wszystkim po to, aby być wydajniejszym. Jednak cały czas niepokoi nas sytuacja, przede wszystkim wśród najmłodszych. Proponujemy, żeby edukację zdrowego odżywiania się i stylu życia zacząć już w szkole, jako lekcje w normalnym trybie nauczania.

Otyłość zagraża Światu

W roku 2011 pierwszy raz w historii Świata liczba ludzi zmarłych przedwcześnie z chorób związanych z otyłością przerosła liczbę ludzi, zmarłych przedwcześnie z głodu.

Jak donosi Brytyjski "The Observer”, co roku na całym świecie na choroby związane ze złym odżywianiem, a co za tym idzie –otyłością- umiera, co roku 36 mln ludzi?

Stanowi to 63 proc. wszystkich zgonów populacji ludzkiej na ziemi ,z czego 80 proc. zgonów dotyka ludzi przed 60 rokiem życia w krajach o niskich i średnich dochodach.


Statystyki mówią ze najczęstszymi problemami są choroby układu krążenia (serca, wylewy, cukrzyca) rak, astma.

Naukowcy i eksperci z całego świata dowodzą, że otyłość sprzyja większości z tych chorób.

Sprawa jest na tyle poważna ze Brytyjscy naukowcy, dietetycy wraz ze znanym przez milinów widzów z programów kulinarnych kucharzem Olivierem zabiegają, aby przywódcy krajów ONZ, którzy spotykają sie 20 września w Nowym Yorku zajęli sie też otyłością. Okazuje się, że w krajach rozwiniętych ludzie mają złe nawyki żywieniowe, a kraje rozwijające sie i ich mieszkańcy kopiują je będąc pod ich silnym wpływem kulturowym.

W Ameryce Południowej, na Bliskim Wschodzie, a nawet w Indiach coraz bardziej popularne stają sie fast foody, tania żywność przetworzona, która zawiera mnóstwo konserwantów, barwników, tłuszczy nasyconych (trans), dużo soli i cukrów. Rozwiązuje to problem głodu w tych krajach, ale w długiej perspektywie okazuje się, że koszty leczenia ludzi chorych przekraczają możliwości finansowe funduszy ministerstw zdrowia tych krajów i zwiększa drastycznie deficyt budżetowy. Sir Dawid King główny doradca Brytyjskiego rządu ds. zdrowia wyliczył i napisał w piśmie naukowym "Lancet”, że choroby związane z otyłością będą kosztować Wielka Brytanię 45mln funtów rocznie.

Światowa Organizacja Zdrowia WHO szacuje, że do 2015 roku na świecie będzie żyć 700 mln ludzi z otyłością, a już dziś 1,5 mld ludzi ma nadwagę.

W Stanach Zjednoczonych, które najbardziej borykają się sie z problemem otyłości mimo bardzo mocnego lobby spożywczego mięsnego, które jest odpowiedzialne za taki stan rzeczy gdyż funduje Amerykanom głownie żywność przetworzoną, z konserwantami itp zarabiając na tym krocie, Ministerstwo Zdrowia przeciwdziała złym nawykom żywieniowym dzieci i młodzieży zakazując w szkołach sprzedaż słodyczy i napojów słodzonych.

Patrząc tylko, kiedy wprowadzi informacje(oznakowanie) na fast foodach identyczną z tą na artykułach tytoniowych, że szkodzą zdrowiu.

W Polsce tez nie jest najlepiej. Instytut Żywności i Żywienia podaje ze 60 proc. Polaków cierpi na otyłość, a wciągu ostatnich 30 lat statystyka otyłości polskich dzieci i młodzież pogorszyła sie dziesięciokrotnie. W Ameryce jedynie trzykrotnie.

Wszyscy naukowcy, eksperci, dietetycy są zgodni, że jeśli nic sie nie zmieni w ciągu najbliższych lat ludzkości grozi katastrofa .

Świat nauki apeluje, że konieczna jest międzynarodowa debata nad „otyłością”, której patronat powinien objąć sekretarz generalny ONZ Ban Ki-Moon by przeciwdziałać zagrożeniu.

Jesteśmy ciekawi, jakie kroki podejmie żeby przeciwdziałać "otyłości " w Polsce nasza minister Ewa Kopacz. Mamy niż demograficzny, a pracować mamy dłużej, bo do 65 roku życia i oby wszyscy Polacy jak najszybciej zdobyli świadomość, jak zdrowo sie odżywiać, co by sił i zdrowia starczyło do emerytury.

Jak wiecie czynnie działamy, aby uświadamiać Polaków, w naszym największym potencjale, jakim jest zdrowie, zdrowe odżywianie i aktywność fizyczna. Osoby, z którymi pracujemy zaczynają dbać o siebie, nie tylko po to, aby być szczuplejszym, ale przede wszystkim po to, aby być wydajniejszym. Jednak cały czas niepokoi nas sytuacja, przede wszystkim wśród najmłodszych. Proponujemy, żeby edukację zdrowego odżywiania się i stylu życia zacząć już w szkole, jako lekcje w normalnym trybie nauczania.

Olej rzepakowy jest zdrowszy niż oliwa z oliwek. – Polskie oleje tłoczone na zimno nie ustępują oliwie z krajów basenu Morza Śródziemnego - twierdzą nasi producenci, ale też i żywieniowcy.  
A oferta naprawdę jest bogata. - Bo i oleje lniane, i z wiesiołka, i rzepakowe, z pestek dyni i z czarnuszki - wymienia Zdzisław Intek z firmy SemCo - już 25 lat produkującej oleje tłoczone na zimno w wielkopolskich Szamotułach. – Nasze produkty mają certyfikaty Unii Europejskiej.
Tłoczone na zimno

Oleje tłoczone na zimno tym różnią się od klasycznych wyrobów, że zawierają wszystkie związki, mikroelementy i witaminy, które zawiera roślina. Nie tracą ich podczas obróbki termicznej. - Nie ma żadnej ingerencji człowieka. My tłoczymy, osad osiada i zlewamy z góry olej – wyjaśnia gość.

Cenne omega 3

- Olej lniany robimy ze złocistego lnu i z brązowego lnu. Ten olej zawiera 53 proc. omega 3. Jest on znakomity na jelita i na żołądek. Olej rydzowy ma podobne właściwości. To olej z lnianki, rośliny, która znana jest w Polsce od ponad 3 tys. lat. Zawiera ona dodatkowo witaminę E, co przedłuża okres gwarancji oleju do pół roku. Olej lniany należy spożyć w ciągu 3 miesięcy od daty produkcji – podkreśla rozmówca.

Perła północy

- Skandynawowie odkryli, że polski rzepak jest perłą północy. W oleju rzepakowym jest ponad 37 proc. omega 3, w oliwie z oliwek nie ma nawet połowy tej zawartości – dodaje.

A po polskie oleje tłoczone na zimno coraz chętniej sięgają również i młodzi ludzie - przekonuje ekspert.

Aleksandra Tycner, abo

Olej rzepakowy jest zdrowszy niż oliwa z oliwek.

Polskie oleje tłoczone na zimno nie ustępują oliwie z krajów basenu Morza Śródziemnego - twierdzą nasi producenci, ale też i żywieniowcy.
A oferta naprawdę jest bogata. - Bo i oleje lniane, i z wiesiołka, i rzepakowe, z pestek dyni i z czarnuszki - wymienia Zdzisław Intek z firmy SemCo - już 25 lat produkującej oleje tłoczone na zimno w wielkopolskich Szamotułach. – Nasze produkty mają certyfikaty Unii Europejskiej.
Tłoczone na zimno

Oleje tłoczone na zimno tym różnią się od klasycznych wyrobów, że zawierają wszystkie związki, mikroelementy i witaminy, które zawiera roślina. Nie tracą ich podczas obróbki termicznej. - Nie ma żadnej ingerencji człowieka. My tłoczymy, osad osiada i zlewamy z góry olej – wyjaśnia gość.

Cenne omega 3

- Olej lniany robimy ze złocistego lnu i z brązowego lnu. Ten olej zawiera 53 proc. omega 3. Jest on znakomity na jelita i na żołądek. Olej rydzowy ma podobne właściwości. To olej z lnianki, rośliny, która znana jest w Polsce od ponad 3 tys. lat. Zawiera ona dodatkowo witaminę E, co przedłuża okres gwarancji oleju do pół roku. Olej lniany należy spożyć w ciągu 3 miesięcy od daty produkcji – podkreśla rozmówca.

Perła północy

- Skandynawowie odkryli, że polski rzepak jest perłą północy. W oleju rzepakowym jest ponad 37 proc. omega 3, w oliwie z oliwek nie ma nawet połowy tej zawartości – dodaje.

A po polskie oleje tłoczone na zimno coraz chętniej sięgają również i młodzi ludzie - przekonuje ekspert.

Aleksandra Tycner, abo

Rodzimy krasnal wolności, czyli Łysiczka lancetowata – Łysiczka lancetowana. To właśnie ona zawiera największe ilości aktywnej substancji psychoaktywnej, dlatego jest głównym celem chętnych do odbycia psychodelicznej podróży z tym organizmem. Wyrasta na jesieni, ale można ją jeszcze czasem spotkać  nawet w połowie października na leśnych polanach, pastwiskach oraz przy drogach i ścieżkach. Najliczniej występuje w górach i na Mazurach, choć można się na nią natknąć właściwie w całym kraju, jeśli natura spełni odpowiednie warunki dla ich  rozwoju. Łysiczki i kilka innych grzybów psylocybinowych często nazywano czapką wolności ze względu na spadziste kapelusze. Czapka symbolizowała w tym wypadku oświecenie, iluminację ściśle powiązaną z naturą i duchem Ziemi m.in. czapki frygijskie w wielu legendach ludowych nosiły krasnale lub elfy.

I. Zbiór
Wysyp łysiczek przypada na okres późnej jesieni tj. jesień-październik i wtedy właśnie najlepiej je zbierać. Kiedy zaczną się charakterystyczne jesienne, chłodne noce - jest to dobry okres do poszukiwań magicznych kapeluszy. Łysiczki lubią wilgoć, a obfite opady sprzyjają ich "kiełkowaniu" z ziemi. Można je znaleźć na pastwiskach, łąkach, moczarach, mokradłach oraz przy leśnych ścieżkach i drogach. Jeśli chodzi o porę zbioru to nie ma w tym punkcie stałych reguł. Dobrze jest wybrać się skoro świt, ale też pora popołudniowa bywa dobra. Twierdzenie, że łysiczki lubią wilgoć i tylko wilgoć też nie jest do końca prawdą. Bywało, że wybierając się na botaniczną wyprawę w celu pochwycenia i skatalogowania cierniówki (oczywiście w celach naukowych) w godzinach rannych - nie znajdowałem nic. Jednak kiedy na niebie pojawiało się charakterystyczne, przyjemne, późno-jesienne słońce - w tym samym miejscu mogłem natknąć się na wiele okazów. Aczkolwiek specyfika zbioru nadal pozostaje botanicznym fenomenem, ponieważ łysiczki zdają się pojawiać kiedy chcą i jak chcą. Wiele zależy też od "efektu obserwatora", czyli naszego nastawienia, intencji i stanu świadomości podczas zbioru. A ten nie bywa łatwy, choć jest to moim zdaniem pozytywna strona łysiczkowych łowów. Nie znajdą jej bowiem osoby niezdeterminowane i takie, które nie lubią wiele czasu przebywać na łonie natury lub źle znoszą dalekie i częste podróże rowerowe.

Psilocibe semilanceata Fr. ma kapelusz skórzasto-błoniasty, nagi, śliski, oliwkowy lub brudno-żółto-brunatny, dzwonkowaty o szczycie ostro zakończonym, spadzistym. Nawet u dojrzałych okazów kapelusz nie rozpościera się zachowując swój niepowtarzalny kształt. Blaszki są koloru oliwkowobrunatnego o białym, strzępiastym ostrzu. Natomiast trzon jest jasnobrązowy, długi, smukły, czasem przezroczysty i dość elastyczny. Najbardziej owocnym sposobem zbioru jest zastosowanie metodologii rytualnej i szamańskiej. Zbieranie i spożywanie łysiczek w celach zwykłej zabawy i psychodelicznego odjazdu mija się z celem i często bywa niebezpieczne - zwłaszcza dla osób spożywających duże ilości różnych substancji narkotycznych. Wzorem naszych przodków lub szamanów przy zbiorze należy wykonać personalny rytuał i wyrazić szczerą intencję głębokiej nauki, którą psychonauta, badacz chciałby przyswoić podczas osobistej podróży. Absolutnie nie poleca się przyjmowania łysiczek w obiektach zamkniętych lub po prostu w mieście. W celu zapewnienia sobie optymalnych warunków doświadczenia najlepiej wybrać się do lasu, na łono natury samemu lub z kimś zaufanym.

II. Efekt psychoaktywny
Choć nasze rodzime łysiczki zawierają mniej psylocybiny (aktywnej substancji psychoaktywnej) niż pokrewne gatunki z krajów egzotycznych - nie ma to większego znaczenia, ponieważ jeśli przyjmiemy ich więcej - efekt będzie bardzo zbliżony lub niemal identyczny. Dawka 30 łysiczek (ok. 10 miligramów psylocybiny) powoduje zaburzenia percepcji, a przy ilościach około 70-100, podróż może być bardzo intensywna i w wielu przypadkach ciężka do opanowania. Standardowy efekt po spożyciu łysiczek to głęboka relaksacja połączona z poczuciem dziwnej lekkości w ciele i małymi lub większymi sensacjami żołądkowymi. Powoli uaktywniają się niedostrzegalne na co dzień właściwości naszej percepcji. Otoczenie staje się dla nas o wiele ciekawsze, ponieważ w postępującym stanie transowym zaczynamy zagnieżdżać uwagę w szczegółach obserwowanych zjawisk np. kształtów chmur na niebie, czy kołyszących się na wietrze drzew - które wydają się czymś niesamowicie pięknym i perfekcyjnie zsynchronizowanym z pulsem natury. Znajdujemy się bardziej w chwili teraźniejszej, nie wałęsając myślami w przyszłości i przeszłości. Od momentu spożycia grzybów do pierwszych oznak działania mija średnio 40-60 minut. Mogą nastąpić stany euforyczne i ciężki do zidentyfikowania lub opanowania śmiech i ogólne poczucie humoru. Pod zamkniętymi powiekami często pojawiają się wizje podobne do śnienia na jawie lub wzory geometryczne połączone ze wzmożonymi hipnagogami. Z kolei przy otwartych oczach również dość licznie raportuje się o zniekształceniach obrazu, wyostrzeniu wzroku i słuchu, a także halucynacjach wzrokowych i słuchowych. Osoby odbywające psychodeliczną podróż grzybową notują głębokie połączenie z naturą i w zasadzie ta sympatia do naturalnego środowiska pozostaje już niezmienna. W głównej mierze efekty psychoaktywne uzależnione są od indywidualnych preferencji osoby, która dostarcza grzyby do organizmu. Mają na to wpływ dotychczasowe doświadczenia życiowe, stan emocjonalny i typ osobowości, które są przecież wśród mieszkańców tej planety bardzo różne. 

III. Biochemia
Głównym składnikiem odpowiedzialnym za psychoaktywne działanie łysiczek jest Psylocybina (C12H17N2O4P). Po raz pierwszy została wyizolowana w 1950 r. z gatunku Psilocybe mexicana. To psychodeliczny alkaloid z rodziny tryptamin. Powoduje głębokie doznania mistyczne, transcendentalne,  medytacyjne, czasem telepatyczne i dywinacyjne. Ma postać krystalicznej białej substancji. Jako jeden z niewielu związków występujących w naturze posiada atom fosforu. Co ciekawe psylocybina w organizmie szybko poddawana jest defosforyzacji (odłącza się grupa fosforanowa) przez co metabolizuje się w psylocynę (4-OH-DMT) pod wpływem enzymu - fosfatazy zasadowej. W wyniku tych reakcji uważa się, że to właśnie psylocyna odpowiedzialna jest za spektrum doznań psychodelicznych.
Zmetabolizowana do psylocyny psylocybina jest agonistą receptorów serotoninowych 5-HT1A i 5-HT2A/2C. Oznacza to, że substancja zwiększa poziom serotoniny w mózgu oraz powoduje pobudzenie czynności sensomotorycznych i percepcyjnych. Jak u wielu innych psychodelików, tak i w tym wypadku działanie psychoaktywne ma silny związek z dobową regulacją cyklu snu i działa jako naturalny antydepresant. Uważa się bowiem, że serotonina jest odpowiedzialna za nasze stany emocjonalne i wynikające z nich zachowania. Stwierdzono, że przemoc, impulsywność i aspołeczne zachwiania osobowości są wynikiem obniżonego poziomu tej substancji w mózgu, podczas gdy jej wzrost wzmaga czujność.

Zażycie psylocybiny powoduje wystąpienie stanów euforycznych, intensyfikację zmysłów i halucynacje. Dlatego nie jest wskazane zażywanie jej przez osoby wykazujące zaburzenia psychiczne, zaburzenia osobowości i depresje, gdyż substancja może wywołać pogłębienie napadu lęków, wyolbrzymienie lub urojenie problemu. Natomiast w badaniach naukowych psylocybina wykorzystywana jest do leczenia wyżej wymienionych zaburzeń, ale niezbędne do tego są warunki laboratoryjne i stała opieka lekarzy podczas trwania eksperymentu. Dzięki badaniom wiemy, że psylocybina nie wykazuje działania uzależniającego, a wręcz przeciwnie może być stosowana do leczenia uzależnionych od alkoholu i nikotyny. Psychofarmakolog dr Roland Griffiths z John Hopkins University przeprowadził szeroko zakrojone badania psylocybiny i podał ją wybranym wolontariuszom. Okazało się, że zażycie substancji stało się dla uczestników eksperymentu jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu. W większości były to doświadczenia katalizujące pozytywne zmiany w ich życiu. Wpływ psylocybiny zbadano w 2 i 14 miesięcy od chwili zażycia i u 2/3 badanych odnotowano trwałe pozytywne skutki w postaci poprawy jakości życia i czerpanej z niego satysfakcji. 

Na tym jednak nie koniec. Badania naukowe w tym kierunku prowadzone są też na większą skalę. Dr Charles Grob, członek Heffter Research Institute wykorzystuje psylocybinę w leczeniu chorób nowotworowych. Nie chodzi tu o całkowite wyleczenie, a raczej kurację wspomnagającą terapię wiodącą. Są dwa aspekty działania psylocybiny i psylocyny na organizm ludzki ze zdiagnozowanym nowotworem: 1) Psylocybina znacznie wspomaga proces leczenia onkologicznego pacjentów z zaawansowanymi nowotworami, ponieważ jej działanie pomaga redukować stres, depresje i psychiczny ból spowodowany postępującą chorobą i jej chemicznym leczeniem, które również wyniszcza organizm. Pacjent ma okazję w kontrolowanych warunkach przeżyć głęboką spirytualną podróż, która pomoże mu zmienić nastawienie do życia - zrozumieć przyczyny choroby i jeśli niemożliwa jest pomyśla kuracja, to znacznie złagodzić proces umierania poprzez zrozumienie mechanizmów śmierci i świadomości, nie tylko dla pacjenta, ale też jego rodziny; 2) Teraz wiemy, że nowotwór to choroba cywilizacyjna i w większości wypadków jej podłożem jest stres, negatywne myśli i zaburzenia emocjonalne. Kuracja za pomocą psylocybiny jest w stanie rozwiązać mentalne podłoże problemów pacjentów, a przynajmniej lepiej je zrozumieć. Osoba poddawana eksperymentalnemu leczeniu na nowo odkrywa swoje położenie w rzeczywistości i uczy się czerpać radość z wcześniej niedostrzegalnych walorów życia. Pacjent może ponownie rozpalić w sobie wewnętrzny płomień pasji i odnaleźć egzystencjalny cel. Jeśli uda się wyciągnąć pacjenta z depresji i sprawić by ponownie zaczął aplikować do swojego biopola pozytywne ładunki emocjonalne z pomocą terapii komplementarnej istnieje duża szansa na pomyślną remisję nowotworu.

Podsumowanie
Jeden z największych filozofów współczesnych czasów Terence McKenna wysnuł oryginalną teorię na temat grzybów psylocybinowych. Twierdził, że być może jakiś zaawansowany mikroorganizm przybył na Ziemię z kosmosu i zaadoptował się do ziemskich warunków właśnie w postaci grzybów halucynogennych. Mało tego według niego małpiątka, które schodziły od czasu do czasu z drzew grzebały w odchodach i zajadały się czapkami wolności no i... uwolniły się od gałęzi przyjmując w końcu, na skutek psychodelicznych wojaży, postawę wyprostowaną. Twierdzenia może i kontrowersyjne, ale podparte logiką - są też jakąś alternatywną wobec gromkiego sporu kreacjonistów z darwinistami. Ja mam jeszcze inne spojrzenie na grzybki oraz na całą biosferę. Moim zdaniem ziemska biosfera tworzy jeden wspólny organizm, na którego kodowanie wpływ ma promieniowanie kosmiczne i grawitacja. W ten sposób w oparciu o określone geometryczne konstrukty spirala życia zagnieżdża się w organizmach żywych, tworząc zróżnicowany, wspólny puls życia - zwany powszechnie naturą. Nie przez przypadek obserwując prawa i siły natury odkrywamy powtarzające się sekwencje geometryczne i wiele niesamowitych zjawisk (kto spędza dużo czasu w lesie lub oglądał "Mikrokosmos" wie dobrze o czym mówię). Dobrym przykładem może być roślinna telepatia. Dr Ed Wagner umieścił w jednej z serii doświadczeń elektrody w pniu drzewa, i zaczął uderzać w nie siekierą. Drzewo zareagowało - po uderzeniu czujniki wychwyciły nagły wzrost napięcia elektrycznego w pniu. Co ciekawe taki sam skok napięcia wystąpił u pobliskich drzew, które nie zostały okaleczone. Podobne eksperymenty prowadzono też z roślinami doniczkowymi, u których również wykryto niemal natychmiastową telepatię. Takie obserwacje prowadzą botaników i naukowców do konkluzji o istnieniu inteligentnego pola, które organizuje i podtrzymuje życie ziemskiej biosfery.

Jak to więc jest, że na Ziemi wykształciły się gatunki organizmów wywołujących zmiany w świadomości ? W jaki sposób rośliny i grzyby rozwinęły w sobie biochemiczne sekwencje pozwalające na głębokie psychodeliczne wojaże ? To pytanie długo spędzało mi sen z powiek. W końcu doszedłem do konkluzji, że natura w ten sposób komunikuje się z nami i daje nam klucze "zapłonowe" naszej własnej świadomości. Dzięki interakcjom z roślinami psychoaktywnymi nasza świadomość może wzbogacić się o nowe perspektywy postrzegania rzeczywistości. Dzięki nowym kątom spojrzenia być może dostarczamy biosferze danych o naszym gatunku, a także zbieramy informacje o nas samych. Taka symbioza zdaje się współistnieć od wieków i jak wynika z antropologicznych i psychologicznych badań - kształtowała ludzką kulturę po dziś dzień. Zatem dlaczego takie substancje jak psylocybina, mające szerokie zastosowanie na polu psychologii i medycyny - są prawnie zakazane m.in. w Polsce. Odpowiedź wydaje się zbędna w świetle  lobbystycznych interesów, które rozgrywają się pod płaszczem psychodelicznych zakazów. Czy warto więc decydować się na przejażdżkę z grzybami psylocybinowymi ? To zależy od wielu indywidualnych czynników. Tradycje szamańskie mówią, że każdy kontynent i kraj wyposażony został przez naturę w najodpowiedniejsze dla ich mieszkańców rośliny halucynogenne. Indianie mają Ayahuasce, San Pedro i Salvie,  kult Bwiti Ibogę, mieszkańcy Syberii muchomora, a my mamy łysiczkę. Wygląda więc na to, że nasza rodzima czapka wolności jest szamańskim wehikułem niejako przeznaczonym mieszkańcom tej części kontynentu. Po dogłębnej analizie mogę stwierdzić, że dla osoby zdrowej psychicznie spotkanie z łysiczką w odpowiedniej dawce będzie przeżyciem niezapomnianym i wprowadzi  w życie wiele pozytywnych zmian. Przede wszystkim grzyby wzmacniają więź człowieka z naturą, a w postępującej industrializacji i odhumanizowaniu systemu -  wydają się być niemal zbawiennym lekarstwem dla uspokojenia, zrównoważenia i poszerzenia zmysłów. 


Całość tutaj:

http://botanicscience.blogspot.com/2010/02/rodzimy-krasnal-wolnosci-czyli-ysiczka.html

Rodzimy krasnal wolności, czyli Łysiczka lancetowata

Łysiczka lancetowana. To właśnie ona zawiera największe ilości aktywnej substancji psychoaktywnej, dlatego jest głównym celem chętnych do odbycia psychodelicznej podróży z tym organizmem. Wyrasta na jesieni, ale można ją jeszcze czasem spotkać nawet w połowie października na leśnych polanach, pastwiskach oraz przy drogach i ścieżkach. Najliczniej występuje w górach i na Mazurach, choć można się na nią natknąć właściwie w całym kraju, jeśli natura spełni odpowiednie warunki dla ich rozwoju. Łysiczki i kilka innych grzybów psylocybinowych często nazywano czapką wolności ze względu na spadziste kapelusze. Czapka symbolizowała w tym wypadku oświecenie, iluminację ściśle powiązaną z naturą i duchem Ziemi m.in. czapki frygijskie w wielu legendach ludowych nosiły krasnale lub elfy.

I. Zbiór
Wysyp łysiczek przypada na okres późnej jesieni tj. jesień-październik i wtedy właśnie najlepiej je zbierać. Kiedy zaczną się charakterystyczne jesienne, chłodne noce - jest to dobry okres do poszukiwań magicznych kapeluszy. Łysiczki lubią wilgoć, a obfite opady sprzyjają ich "kiełkowaniu" z ziemi. Można je znaleźć na pastwiskach, łąkach, moczarach, mokradłach oraz przy leśnych ścieżkach i drogach. Jeśli chodzi o porę zbioru to nie ma w tym punkcie stałych reguł. Dobrze jest wybrać się skoro świt, ale też pora popołudniowa bywa dobra. Twierdzenie, że łysiczki lubią wilgoć i tylko wilgoć też nie jest do końca prawdą. Bywało, że wybierając się na botaniczną wyprawę w celu pochwycenia i skatalogowania cierniówki (oczywiście w celach naukowych) w godzinach rannych - nie znajdowałem nic. Jednak kiedy na niebie pojawiało się charakterystyczne, przyjemne, późno-jesienne słońce - w tym samym miejscu mogłem natknąć się na wiele okazów. Aczkolwiek specyfika zbioru nadal pozostaje botanicznym fenomenem, ponieważ łysiczki zdają się pojawiać kiedy chcą i jak chcą. Wiele zależy też od "efektu obserwatora", czyli naszego nastawienia, intencji i stanu świadomości podczas zbioru. A ten nie bywa łatwy, choć jest to moim zdaniem pozytywna strona łysiczkowych łowów. Nie znajdą jej bowiem osoby niezdeterminowane i takie, które nie lubią wiele czasu przebywać na łonie natury lub źle znoszą dalekie i częste podróże rowerowe.

Psilocibe semilanceata Fr. ma kapelusz skórzasto-błoniasty, nagi, śliski, oliwkowy lub brudno-żółto-brunatny, dzwonkowaty o szczycie ostro zakończonym, spadzistym. Nawet u dojrzałych okazów kapelusz nie rozpościera się zachowując swój niepowtarzalny kształt. Blaszki są koloru oliwkowobrunatnego o białym, strzępiastym ostrzu. Natomiast trzon jest jasnobrązowy, długi, smukły, czasem przezroczysty i dość elastyczny. Najbardziej owocnym sposobem zbioru jest zastosowanie metodologii rytualnej i szamańskiej. Zbieranie i spożywanie łysiczek w celach zwykłej zabawy i psychodelicznego odjazdu mija się z celem i często bywa niebezpieczne - zwłaszcza dla osób spożywających duże ilości różnych substancji narkotycznych. Wzorem naszych przodków lub szamanów przy zbiorze należy wykonać personalny rytuał i wyrazić szczerą intencję głębokiej nauki, którą psychonauta, badacz chciałby przyswoić podczas osobistej podróży. Absolutnie nie poleca się przyjmowania łysiczek w obiektach zamkniętych lub po prostu w mieście. W celu zapewnienia sobie optymalnych warunków doświadczenia najlepiej wybrać się do lasu, na łono natury samemu lub z kimś zaufanym.

II. Efekt psychoaktywny
Choć nasze rodzime łysiczki zawierają mniej psylocybiny (aktywnej substancji psychoaktywnej) niż pokrewne gatunki z krajów egzotycznych - nie ma to większego znaczenia, ponieważ jeśli przyjmiemy ich więcej - efekt będzie bardzo zbliżony lub niemal identyczny. Dawka 30 łysiczek (ok. 10 miligramów psylocybiny) powoduje zaburzenia percepcji, a przy ilościach około 70-100, podróż może być bardzo intensywna i w wielu przypadkach ciężka do opanowania. Standardowy efekt po spożyciu łysiczek to głęboka relaksacja połączona z poczuciem dziwnej lekkości w ciele i małymi lub większymi sensacjami żołądkowymi. Powoli uaktywniają się niedostrzegalne na co dzień właściwości naszej percepcji. Otoczenie staje się dla nas o wiele ciekawsze, ponieważ w postępującym stanie transowym zaczynamy zagnieżdżać uwagę w szczegółach obserwowanych zjawisk np. kształtów chmur na niebie, czy kołyszących się na wietrze drzew - które wydają się czymś niesamowicie pięknym i perfekcyjnie zsynchronizowanym z pulsem natury. Znajdujemy się bardziej w chwili teraźniejszej, nie wałęsając myślami w przyszłości i przeszłości. Od momentu spożycia grzybów do pierwszych oznak działania mija średnio 40-60 minut. Mogą nastąpić stany euforyczne i ciężki do zidentyfikowania lub opanowania śmiech i ogólne poczucie humoru. Pod zamkniętymi powiekami często pojawiają się wizje podobne do śnienia na jawie lub wzory geometryczne połączone ze wzmożonymi hipnagogami. Z kolei przy otwartych oczach również dość licznie raportuje się o zniekształceniach obrazu, wyostrzeniu wzroku i słuchu, a także halucynacjach wzrokowych i słuchowych. Osoby odbywające psychodeliczną podróż grzybową notują głębokie połączenie z naturą i w zasadzie ta sympatia do naturalnego środowiska pozostaje już niezmienna. W głównej mierze efekty psychoaktywne uzależnione są od indywidualnych preferencji osoby, która dostarcza grzyby do organizmu. Mają na to wpływ dotychczasowe doświadczenia życiowe, stan emocjonalny i typ osobowości, które są przecież wśród mieszkańców tej planety bardzo różne.

III. Biochemia
Głównym składnikiem odpowiedzialnym za psychoaktywne działanie łysiczek jest Psylocybina (C12H17N2O4P). Po raz pierwszy została wyizolowana w 1950 r. z gatunku Psilocybe mexicana. To psychodeliczny alkaloid z rodziny tryptamin. Powoduje głębokie doznania mistyczne, transcendentalne, medytacyjne, czasem telepatyczne i dywinacyjne. Ma postać krystalicznej białej substancji. Jako jeden z niewielu związków występujących w naturze posiada atom fosforu. Co ciekawe psylocybina w organizmie szybko poddawana jest defosforyzacji (odłącza się grupa fosforanowa) przez co metabolizuje się w psylocynę (4-OH-DMT) pod wpływem enzymu - fosfatazy zasadowej. W wyniku tych reakcji uważa się, że to właśnie psylocyna odpowiedzialna jest za spektrum doznań psychodelicznych.
Zmetabolizowana do psylocyny psylocybina jest agonistą receptorów serotoninowych 5-HT1A i 5-HT2A/2C. Oznacza to, że substancja zwiększa poziom serotoniny w mózgu oraz powoduje pobudzenie czynności sensomotorycznych i percepcyjnych. Jak u wielu innych psychodelików, tak i w tym wypadku działanie psychoaktywne ma silny związek z dobową regulacją cyklu snu i działa jako naturalny antydepresant. Uważa się bowiem, że serotonina jest odpowiedzialna za nasze stany emocjonalne i wynikające z nich zachowania. Stwierdzono, że przemoc, impulsywność i aspołeczne zachwiania osobowości są wynikiem obniżonego poziomu tej substancji w mózgu, podczas gdy jej wzrost wzmaga czujność.

Zażycie psylocybiny powoduje wystąpienie stanów euforycznych, intensyfikację zmysłów i halucynacje. Dlatego nie jest wskazane zażywanie jej przez osoby wykazujące zaburzenia psychiczne, zaburzenia osobowości i depresje, gdyż substancja może wywołać pogłębienie napadu lęków, wyolbrzymienie lub urojenie problemu. Natomiast w badaniach naukowych psylocybina wykorzystywana jest do leczenia wyżej wymienionych zaburzeń, ale niezbędne do tego są warunki laboratoryjne i stała opieka lekarzy podczas trwania eksperymentu. Dzięki badaniom wiemy, że psylocybina nie wykazuje działania uzależniającego, a wręcz przeciwnie może być stosowana do leczenia uzależnionych od alkoholu i nikotyny. Psychofarmakolog dr Roland Griffiths z John Hopkins University przeprowadził szeroko zakrojone badania psylocybiny i podał ją wybranym wolontariuszom. Okazało się, że zażycie substancji stało się dla uczestników eksperymentu jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu. W większości były to doświadczenia katalizujące pozytywne zmiany w ich życiu. Wpływ psylocybiny zbadano w 2 i 14 miesięcy od chwili zażycia i u 2/3 badanych odnotowano trwałe pozytywne skutki w postaci poprawy jakości życia i czerpanej z niego satysfakcji.

Na tym jednak nie koniec. Badania naukowe w tym kierunku prowadzone są też na większą skalę. Dr Charles Grob, członek Heffter Research Institute wykorzystuje psylocybinę w leczeniu chorób nowotworowych. Nie chodzi tu o całkowite wyleczenie, a raczej kurację wspomnagającą terapię wiodącą. Są dwa aspekty działania psylocybiny i psylocyny na organizm ludzki ze zdiagnozowanym nowotworem: 1) Psylocybina znacznie wspomaga proces leczenia onkologicznego pacjentów z zaawansowanymi nowotworami, ponieważ jej działanie pomaga redukować stres, depresje i psychiczny ból spowodowany postępującą chorobą i jej chemicznym leczeniem, które również wyniszcza organizm. Pacjent ma okazję w kontrolowanych warunkach przeżyć głęboką spirytualną podróż, która pomoże mu zmienić nastawienie do życia - zrozumieć przyczyny choroby i jeśli niemożliwa jest pomyśla kuracja, to znacznie złagodzić proces umierania poprzez zrozumienie mechanizmów śmierci i świadomości, nie tylko dla pacjenta, ale też jego rodziny; 2) Teraz wiemy, że nowotwór to choroba cywilizacyjna i w większości wypadków jej podłożem jest stres, negatywne myśli i zaburzenia emocjonalne. Kuracja za pomocą psylocybiny jest w stanie rozwiązać mentalne podłoże problemów pacjentów, a przynajmniej lepiej je zrozumieć. Osoba poddawana eksperymentalnemu leczeniu na nowo odkrywa swoje położenie w rzeczywistości i uczy się czerpać radość z wcześniej niedostrzegalnych walorów życia. Pacjent może ponownie rozpalić w sobie wewnętrzny płomień pasji i odnaleźć egzystencjalny cel. Jeśli uda się wyciągnąć pacjenta z depresji i sprawić by ponownie zaczął aplikować do swojego biopola pozytywne ładunki emocjonalne z pomocą terapii komplementarnej istnieje duża szansa na pomyślną remisję nowotworu.

Podsumowanie
Jeden z największych filozofów współczesnych czasów Terence McKenna wysnuł oryginalną teorię na temat grzybów psylocybinowych. Twierdził, że być może jakiś zaawansowany mikroorganizm przybył na Ziemię z kosmosu i zaadoptował się do ziemskich warunków właśnie w postaci grzybów halucynogennych. Mało tego według niego małpiątka, które schodziły od czasu do czasu z drzew grzebały w odchodach i zajadały się czapkami wolności no i... uwolniły się od gałęzi przyjmując w końcu, na skutek psychodelicznych wojaży, postawę wyprostowaną. Twierdzenia może i kontrowersyjne, ale podparte logiką - są też jakąś alternatywną wobec gromkiego sporu kreacjonistów z darwinistami. Ja mam jeszcze inne spojrzenie na grzybki oraz na całą biosferę. Moim zdaniem ziemska biosfera tworzy jeden wspólny organizm, na którego kodowanie wpływ ma promieniowanie kosmiczne i grawitacja. W ten sposób w oparciu o określone geometryczne konstrukty spirala życia zagnieżdża się w organizmach żywych, tworząc zróżnicowany, wspólny puls życia - zwany powszechnie naturą. Nie przez przypadek obserwując prawa i siły natury odkrywamy powtarzające się sekwencje geometryczne i wiele niesamowitych zjawisk (kto spędza dużo czasu w lesie lub oglądał "Mikrokosmos" wie dobrze o czym mówię). Dobrym przykładem może być roślinna telepatia. Dr Ed Wagner umieścił w jednej z serii doświadczeń elektrody w pniu drzewa, i zaczął uderzać w nie siekierą. Drzewo zareagowało - po uderzeniu czujniki wychwyciły nagły wzrost napięcia elektrycznego w pniu. Co ciekawe taki sam skok napięcia wystąpił u pobliskich drzew, które nie zostały okaleczone. Podobne eksperymenty prowadzono też z roślinami doniczkowymi, u których również wykryto niemal natychmiastową telepatię. Takie obserwacje prowadzą botaników i naukowców do konkluzji o istnieniu inteligentnego pola, które organizuje i podtrzymuje życie ziemskiej biosfery.

Jak to więc jest, że na Ziemi wykształciły się gatunki organizmów wywołujących zmiany w świadomości ? W jaki sposób rośliny i grzyby rozwinęły w sobie biochemiczne sekwencje pozwalające na głębokie psychodeliczne wojaże ? To pytanie długo spędzało mi sen z powiek. W końcu doszedłem do konkluzji, że natura w ten sposób komunikuje się z nami i daje nam klucze "zapłonowe" naszej własnej świadomości. Dzięki interakcjom z roślinami psychoaktywnymi nasza świadomość może wzbogacić się o nowe perspektywy postrzegania rzeczywistości. Dzięki nowym kątom spojrzenia być może dostarczamy biosferze danych o naszym gatunku, a także zbieramy informacje o nas samych. Taka symbioza zdaje się współistnieć od wieków i jak wynika z antropologicznych i psychologicznych badań - kształtowała ludzką kulturę po dziś dzień. Zatem dlaczego takie substancje jak psylocybina, mające szerokie zastosowanie na polu psychologii i medycyny - są prawnie zakazane m.in. w Polsce. Odpowiedź wydaje się zbędna w świetle lobbystycznych interesów, które rozgrywają się pod płaszczem psychodelicznych zakazów. Czy warto więc decydować się na przejażdżkę z grzybami psylocybinowymi ? To zależy od wielu indywidualnych czynników. Tradycje szamańskie mówią, że każdy kontynent i kraj wyposażony został przez naturę w najodpowiedniejsze dla ich mieszkańców rośliny halucynogenne. Indianie mają Ayahuasce, San Pedro i Salvie, kult Bwiti Ibogę, mieszkańcy Syberii muchomora, a my mamy łysiczkę. Wygląda więc na to, że nasza rodzima czapka wolności jest szamańskim wehikułem niejako przeznaczonym mieszkańcom tej części kontynentu. Po dogłębnej analizie mogę stwierdzić, że dla osoby zdrowej psychicznie spotkanie z łysiczką w odpowiedniej dawce będzie przeżyciem niezapomnianym i wprowadzi w życie wiele pozytywnych zmian. Przede wszystkim grzyby wzmacniają więź człowieka z naturą, a w postępującej industrializacji i odhumanizowaniu systemu - wydają się być niemal zbawiennym lekarstwem dla uspokojenia, zrównoważenia i poszerzenia zmysłów.


Całość tutaj:

http://botanicscience.blogspot.com/2010/02/rodzimy-krasnal-wolnosci-czyli-ysiczka.html

Żelazo! – Chcących przejść na dietę roślinną często straszy się anemią, osłabieniem organizmu i innymi niekorzyściami zdrowotnymi, które mają rzekomo wynikać z wyeliminowania z diety nabiału, mięsa i jajek. Straszy się niedoborami białka, wapnia czy właśnie żelaza. Jak się jednak okazuje (sprawdź mój wpis EPIC win) dieta roślinna jest bardzo bogata w żelazo. Wszystkie kontrowersje dookoła tego pierwiastka są skutkiem krążących w obiegu mitów i braku rzetelnej wiedzy. Żadne z przeprowadzonych badań nie wykazały, że anemia spowodowana niedoborem żelaza lub zmniejszona ilość hemoglobiny we krwi występuję częściej u wegan niż wszystkożerców.[1] Oczywiście są pewne kwestie, na które należy zwrócić szczególną uwagę przy odpowiednim bilansowaniu diety. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, czytaj dalej…

Żelazo wchodzi w skład wielu białek oraz enzymów produkowanych i występujących w organizmie. Jego najważniejszą funkcją jest transport tlenu. 2/3 żelaza znajdującego się w ludzkim ciele zawiera hemoglobina – białko wchodzące w skład erytrocytów, które transportuje tlen do komórek. Z tego powodu jest to bardzo ważny pierwiastek w diecie każdego sportowca.

Niedobór żelaza powoduje przede wszystkim:

    nadmierne zmęczenie,
    obniżenie odporności,
    pogorszenie wydolności sercowo-naczyniowej.

U osób z niedoborem występować może również zapalenie języka, które rozpoznać można na przykład po „wysepkach” jakie tworzą się na języku (tzw. język geograficzny). Charakterystyczne objawy anemii lub niedokrwistości to blada skóra oraz łamliwe włosy i paznokcie.
Dzienne zapotrzebowanie na żelazo wynosi u mężczyzn w wieku 19-50 lat 8 mg dziennie, u kobiet – 18 mg. Potem norma spada do 8 mg dla obu płci[2].

W żywności występują dwa rodzaje żelaza:

    hemowe – powstające w hemoglobinie, a więc znajdujące się w mięsie;
    niehemowe – występujące w roślinach.

Prawdą jest, że żelazo niehemowe ma gorszą przyswajalność (10%) niż hemowe (18%). Jednakże żelazo niehemowe jest bardziej wrażliwe na niskie zapasy tego pierwiastka we krwi, wykazuje się większą skutecznością wchłaniania. Innymi słowy, jeśli w organizmie brakuje żelaza lub jest go bardzo mało to właśnie jego niehemowe odmiana przyswajać się będzie lepiej[3]. Do tego wszystkiego należy dodać cholesterol i nasycone kwasy tłuszczowe, w które obfituje mięso. Nie wspomnę o antybiotykach, hormonach, sterydach…

Warto wziąć pod uwagę również fakt, że wykazano związek pomiędzy wysokim stężeniem żelaza hemowego we krwi a podwyższoną insulinoodpornością i występowaniem chorób serca, raka czy obniżoną wydolnością. Podobnie zresztą jak przy suplementach, które dodatkowo przyspieszają proces starzenia ze względu na swoje prooksydacyjne działanie[4].

Zapotrzebowanie na żelazo można bez problemu zaspokoić odpowiednio zaplanowaną dietą roślinną. Należy pamiętać, że istnieją substancje, które hamują przyswajanie tego pierwiastka. Są to:

    fityniany (występujące w roślinach strąkowych i produktach pełnoziarnistych);
    wapń z produktów mlecznych;
    herbata, kawa, kakao;
    błonnik.
Aby zneutralizować fityniany wystarczy namoczyć kilka godzin strąki czy orzechy przed spożyciem. Można też dodawać do posiłku substancje, które zwiększają absorpcje żelaza:

    witamina C;
    beta-karoten;
    witamina A.

Dobrze jest więc np. dodać do miski płatków owsianych garść żurawiny, parę truskawek czy kilka plastrów pomarańczy albo wymienione owoce zmiksować z zielonymi liśćmi (szpinak, jarmuż, botwina).
Jakie posiłki spożywać, by zapewnić sobie odpowiednią ilość żelaza? Możliwości jest wiele! Sałatka z tofu, pomidorów suszonych, szpinaku, sałaty i oliwek. Płatki owsiane z mlekiem roślinnym suszoną żurawiną i ulubionym świeżym owocem. Pestki dyni i rodzynki jako przekąska między posiłkami. Pasta z ciecierzycy albo soczewicy. Zielone smoothie z liści szpinaku, botwiny, bananów i truskawek lub brzoskwiń. I wiele, wiele innych…

Jeśli masz coś do dodania, jakieś własne doświadczenia, ciekawe obserwacje, nowe informacje – śmiało, podziel się nimi w komentarzu!

Żelazo!

Chcących przejść na dietę roślinną często straszy się anemią, osłabieniem organizmu i innymi niekorzyściami zdrowotnymi, które mają rzekomo wynikać z wyeliminowania z diety nabiału, mięsa i jajek. Straszy się niedoborami białka, wapnia czy właśnie żelaza. Jak się jednak okazuje (sprawdź mój wpis EPIC win) dieta roślinna jest bardzo bogata w żelazo. Wszystkie kontrowersje dookoła tego pierwiastka są skutkiem krążących w obiegu mitów i braku rzetelnej wiedzy. Żadne z przeprowadzonych badań nie wykazały, że anemia spowodowana niedoborem żelaza lub zmniejszona ilość hemoglobiny we krwi występuję częściej u wegan niż wszystkożerców.[1] Oczywiście są pewne kwestie, na które należy zwrócić szczególną uwagę przy odpowiednim bilansowaniu diety. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, czytaj dalej…

Żelazo wchodzi w skład wielu białek oraz enzymów produkowanych i występujących w organizmie. Jego najważniejszą funkcją jest transport tlenu. 2/3 żelaza znajdującego się w ludzkim ciele zawiera hemoglobina – białko wchodzące w skład erytrocytów, które transportuje tlen do komórek. Z tego powodu jest to bardzo ważny pierwiastek w diecie każdego sportowca.

Niedobór żelaza powoduje przede wszystkim:

nadmierne zmęczenie,
obniżenie odporności,
pogorszenie wydolności sercowo-naczyniowej.

U osób z niedoborem występować może również zapalenie języka, które rozpoznać można na przykład po „wysepkach” jakie tworzą się na języku (tzw. język geograficzny). Charakterystyczne objawy anemii lub niedokrwistości to blada skóra oraz łamliwe włosy i paznokcie.
Dzienne zapotrzebowanie na żelazo wynosi u mężczyzn w wieku 19-50 lat 8 mg dziennie, u kobiet – 18 mg. Potem norma spada do 8 mg dla obu płci[2].

W żywności występują dwa rodzaje żelaza:

hemowe – powstające w hemoglobinie, a więc znajdujące się w mięsie;
niehemowe – występujące w roślinach.

Prawdą jest, że żelazo niehemowe ma gorszą przyswajalność (10%) niż hemowe (18%). Jednakże żelazo niehemowe jest bardziej wrażliwe na niskie zapasy tego pierwiastka we krwi, wykazuje się większą skutecznością wchłaniania. Innymi słowy, jeśli w organizmie brakuje żelaza lub jest go bardzo mało to właśnie jego niehemowe odmiana przyswajać się będzie lepiej[3]. Do tego wszystkiego należy dodać cholesterol i nasycone kwasy tłuszczowe, w które obfituje mięso. Nie wspomnę o antybiotykach, hormonach, sterydach…

Warto wziąć pod uwagę również fakt, że wykazano związek pomiędzy wysokim stężeniem żelaza hemowego we krwi a podwyższoną insulinoodpornością i występowaniem chorób serca, raka czy obniżoną wydolnością. Podobnie zresztą jak przy suplementach, które dodatkowo przyspieszają proces starzenia ze względu na swoje prooksydacyjne działanie[4].

Zapotrzebowanie na żelazo można bez problemu zaspokoić odpowiednio zaplanowaną dietą roślinną. Należy pamiętać, że istnieją substancje, które hamują przyswajanie tego pierwiastka. Są to:

fityniany (występujące w roślinach strąkowych i produktach pełnoziarnistych);
wapń z produktów mlecznych;
herbata, kawa, kakao;
błonnik.
Aby zneutralizować fityniany wystarczy namoczyć kilka godzin strąki czy orzechy przed spożyciem. Można też dodawać do posiłku substancje, które zwiększają absorpcje żelaza:

witamina C;
beta-karoten;
witamina A.

Dobrze jest więc np. dodać do miski płatków owsianych garść żurawiny, parę truskawek czy kilka plastrów pomarańczy albo wymienione owoce zmiksować z zielonymi liśćmi (szpinak, jarmuż, botwina).
Jakie posiłki spożywać, by zapewnić sobie odpowiednią ilość żelaza? Możliwości jest wiele! Sałatka z tofu, pomidorów suszonych, szpinaku, sałaty i oliwek. Płatki owsiane z mlekiem roślinnym suszoną żurawiną i ulubionym świeżym owocem. Pestki dyni i rodzynki jako przekąska między posiłkami. Pasta z ciecierzycy albo soczewicy. Zielone smoothie z liści szpinaku, botwiny, bananów i truskawek lub brzoskwiń. I wiele, wiele innych…

Jeśli masz coś do dodania, jakieś własne doświadczenia, ciekawe obserwacje, nowe informacje – śmiało, podziel się nimi w komentarzu!

Czy istnieje lek na raka? – Czy niedobór witaminy B17 wywołuje raka?

Jest wiele kuracji przeciw rakowi, które odniosły sukces, niewiele jednak jest dyskusji na temat możliwych sposobów zapobiegania rakowi, ani też efektywnego kontrolowania jego rozwoju. Ponadto ciśnie się na usta pytanie dlaczego, z każdym kolejnym rokiem stajemy się coraz to bardziej podatni na wszelkie odmiany raka?

Dlaczego zapadamy na raka nie jest to do końca wiadome. Może to na skutek palenia papierosów, nadmiernego opalania, czy też toksyn z nawozów sztucznych i pestycydów spożywanych w codziennym jedzeniu? Badania Dr Krebs’a wskazują, że rak jest skutkiem niedoboru witaminy B17. Czynniki rakotwórcze, takie jak palenie papierosów czy nadmiar słońca jedynie ukazują niedobór witaminy B17. W przypadku raka zastąpienie utraconej witaminy B17 w naszych dietach mogłoby przyczynić się do większej efektywności leczenia innymi metodami czy wręcz je zastąpić.

Czy istnieje bezpośrednia więź pomiędzy wzrostem substancji chemicznych dodawanych do naszej żywności i wody, czy też należy winić za ten stan rzeczy usuniecie pewnych zasadniczych składników z naszych rafinowanych zachodnich diet? Istnieją dowody na to, że usunięcie witaminy B17 z naszej diety odegrało jedną z najistotniejszych ról w zwiększonej podatności na zachorowanie na raka.

Nasza obecna, zachodnio-europejska, dieta jest zubożona w witaminę B17. Parę wieków temu jedliśmy chleb z domieszką nasion prosa i lnu, bogatych w witaminę B17, a teraz chleb pszeniczny i żytni, który jadamy nie ma jej w ogóle. Nasze babcie zwykły dodawać pokruszone nasiona śliwek, czereśni, jabłek, moreli do domowych konfitur i dżemów. Nasiona tych owoców są jednym z najpotężniejszych źródeł witaminy B17.

Dieta bogata w naturalną żywność

Interesujące są badania nad ludnością konsumująca lokalną żywność w środowiskach, w których się urodzili. Ludzie ci chorują na raka znacznie rzadziej, niż ci, którzy nie zwracają uwagi na pochodzenie żywności jedząc produkty wysoce przetworzone.

Hunza, jedno z plemion z Himalajów, nigdy nie znało przypadku zachorowania na raka, czy choroby serca ponieważ trzyma się swojej tradycyjnej diety, która jest wyjątkowo obfita zarówno w morele jak i w proso. Badania w których zaczęto stosować zachodnio-europejską dietę u Hunzów spowodowały, że stali się oni podatni na raka i choroby serca.

Richard Mackarness pracował nad dietą Eskimosów, oraz Indian. W swym naturalnym środowisku obydwie grupy są zasadniczo mięsożerne, spożywając upolowaną zwierzynę, włączając w to łosia i karibu, wspomaganą jedynie dzikimi jagodami, kiedy bywają one dostępne w sezonie. Mackarness podkreśla, że pomiędzy tymi ludami nie występuje problem otyłości, mimo że konsumują oni zwierzęce tłuszcze nasycone co najmniej dwa razy na dzień. Jeszcze bardziej interesującym faktem jest dowód na to, że Eskimosi i Indianie, spożywający naturalną żywność nie zapadają na raka ani nie chorują na serce. Mięso karibu jest główną częścią diety obydwu grup. Karibu żywią się głównie trawą, zawierającą ok. 15.000 mg witaminy B17 na kilogram. Do tego jagody spożywane zarówno przez Eskimosów, jak i Indian, zawierają ogromne ilości witaminy B17.

Podsumowując, bez znaczenia jest czy jesteśmy wegeterianinami (Hunza) czy lubimy mięso (Eskimosi) – możemy skonstruować zdrową dietę.

Dieta oparta na produktach wysoce przetworzonych

W zachodnich kulturach żywność, którą karmi się obecnie zwierzęta domowe przeznaczone na ubój zazwyczaj zawiera jedynie śladowe pozostałości witaminy B17. Genetyczne modyfikacje żywności mają dodatkowy negatywny wpływ na jakość żywności. Podczas gdy Hunzowie i Eskimosi otrzymują przeciętną, dawkę witaminy B17 w wysokości 250 – 3000 mg na dzień, Europejczycy i Amerykanie, spożywający tak zwaną zdrową żywność, przyjmują jej zaledwie 2 mg.

Witamina B17 została prawie zupełnie wyeliminowana z zachodniej żywności, co powoduje w ostatnich latach epidemię raka.

Działanie witaminy B17

Skoro rozwiązanie problemu raka jest tak proste jak zwiększenie spożycia witaminy B17 z diety, dlaczego nikt nic nie robi w tym kierunku? Ponieważ lobbing międzynarodowej farmakologii jest tak ogromny, że udało się zmontować kampanie przeciw witaminie B17 opierające się na fakcie, że zawiera ona pewne ilości śmiertelnej trucizny – cyjanku potasu.

Przypadek osoby, która rzekomo zatruła się surowymi pestkami moreli w San Francisco dostała się na czołówki wszystkich gazet w USA. Spożywanie pestek moreli lub B17 jest dzięki temu faktowi obrazowane jako jednoznaczne z popełnianiem samobójstwa. Istnieje inna historia, jakoby Dr Krebs, po przetestowaniu witaminy na zwierzętach, napełnił dużą strzykawkę mega dawką skoncentrowanej letril, którą następnie wstrzyknął sobie w ramie! Krebs przeżył w zdrowiu 84 lata.

Witamina B17 nie jest szkodliwa dla zdrowych tkanek. Molekuła B17 zawiera jedną jednostkę cyjanku, jedna jednostkę benzaldehydu i dwie jednostki glukozy. Aby cyjanek mógł stać się niebezpieczny trzeba najpierw uwolnić go z molekuły, do czego potrzebny jest enzym, zwany beta-glukozydaza. Jest on obecny w całym ciele ludzkim.

Wobec czego jak można twierdzić, że B17 jest bezpieczne? Co czyni letril bezpieczną jest fakt, że enzym ten występuje w maleńkich ilościach. Jego ilość znacznie wzrasta (100 razy) tylko w siedliskach narośla rakowego. Tak więc cyjanek bywa jedynie aktywowany w miejscu, gdzie znajduje się rak, całkowicie niszcząc komórki rakowe. Komórki zdrowe pozostają nietknięte. Aldehyd benzoesowy, który jest również śmiertelnie niebezpieczną trucizną, jest aktywowany w tym samym czasie, wytwarzając truciznę sto razy silniejszą, niż każdy z nich z osobna. Ciągle jednak pozostaje pytanie: co z niebezpieczeństwem dla reszty komórek ciała?

Inny enzym, rodanaza, zawsze obecny w większych ilościach niż enzym beta-glukozydaza w zdrowych komórkach, posiada prostą zdolność kompletnego przetworzenia zarówno cyjanku jak i benzaldehydu w produkty korzystne dla zdrowia. Komórki rakowe nie zawierają w ogóle rodanazy, co pozostawia je kompletnie bezbronnymi wobec cyjanku i aldehydu benzoesowego.

„Świat bez raka” Edwarda Griffina

Pewne pre-embrionalne komórki w ciąży nie różnią się w sposób widoczny od wysoce złośliwych komórek rakowych. Edward Griffin, w „Świat bez raka”, pisze:

„Trofoblast w ciąży posiada wszystkie znamiona raka. Rozprzestrzenia się on i ulega podziałowi bardzo szybko, w miarę jak wgryza się w ściankę maciczną, przygotowując miejsce, w którym embrion może się zagnieździć”…

Trofoblast może ewoluować w jakikolwiek organ albo tkankę, lub alternatywnie w ludzki embrion. Kiedy stymulowana jest w kierunku wyprodukowania trofoblastu poprzez kontakt z hormonem estrogenu, obecnym zarówno u kobiet jak i u mężczyzn, przydarza się jedna z dwu rzeczy. W przypadku ciąży rezultatem jest konwencjonalny rozwój placenty i pępowiny. Jeśli trofoblast jest natomiast stymulowany, jako część procesu leczenia, rezultatem jest rak.

…”staje się to rakiem, kiedy proces leczenia nie zostaje zastopowany po wykonaniu swego zadania”…

Dowód tego twierdzenia istnieje niezbicie. Wszystkie komórki trofoblastu produkują unikatowy hormon, nazywany gonadotropina kosmówkowa, łatwo wykrywalny w moczu. Jeżeli osoba jest albo w ciąży albo też chora na raka, prosty test ciążowy na hCG powinien potwierdzić każde z osobna lub obydwa razem z dokładnością powyżej 85%. Jeśli badania próbki moczu dadzą wynik pozytywny to znaczy, że albo jest to normalna ciąża albo nienormalna narośl rakowa.

Jeśli pacjentem jest kobieta to albo jest ona w ciąży albo ma raka. Jeśli zaś mężczyzna, to tylko może być rak.

W takim celu, po co te wszystkie kosztowne biopsje, wykonywane dla sprawdzenia, czy istnieje rak? Zauważmy, że Wikipedia nie wspomina nic o możliwości stosowania testów do wykrywania raka! Można tylko zgadywać, że ubezpieczalnia medyczna płaci lekarzom wyższe kwoty za biopsje, niż za testy ciążowe.

No dobrze, ale gdzie jest dowód na prawidłowość powyższych tez Griffina, przecież nie jest on lekarzem! I tu leży pies pogrzebany. Oficjalne stanowisko świata lekarskiego mówi, że witamina B17 w najlepszym przypadku nie ma żadnego wpływu na organizm, zaś w najgorszym jest dla niego trująca i jej spożywanie może prowadzić do śmierci. Co więcej witamina B17 nie jest oficjalnie uznawana przez sporą część środowiska lekarskiego i jest blokowana przez przemysł farmaceutyczny, wobec czego nie prowadzi się, ani nie publikuje żadnych oficjalnych badań o jej stosowaniu w walce z rakiem.

Z drugiej strony istnieje całe mnóstwo źródeł poza medycznych w Internecie, gdzie przytacza się przypadki uleczenia raka stosując terapię B17. Cześć z tych źródeł jest fałszywa i jest to zakamuflowana kampania marketingowa firmy sprzedających letril. Nie ma co do tego żadnej wątpliwości.

Niemniej jednak nie wszystkie te strony w Internecie na temat witaminy B17 są oszustwem. W świetle badań nad Eskimosami i Indianami oraz innymi plemionami pozostaje wysoce prawdopodobne, że, to jednak B17 zawiera w ich dietach, a zubożona w dietach zachodnio-europejskich jest właśnie tym czynnikiem, który chroni przed rakiem. Epidemia raka wśród nacji o wysokim poziomie rozwoju rolniczego nie bierze się znikąd.

Co na to lekarze?

Większość lekarzy nie uznaje witaminy B17 za wiarygodnej, czy nawet nie słyszała o letril’u w ogóle. Jest pewna grupa lekarzy, którzy wiedzą co to witamina B17, ale mają fałszywe informacje propagowane przez koncerny farmaceutyczne. Lekarze są uzależnieni od izb lekarskich, które mają prawo zabrać uprawnienia do wykonywania zawodu, tym którzy nie stosują się do zaleceń. W wielu krajach witamina B17 jest nielegalna.

Z powodu wrogiej kampanii przeciwko B17 (letril) oraz z powodu trudności w jej zdobyciu, większość chorych na raka zaczyna stosować witaminy, jako ostatnią drogę ratunku, długo po tym, jak zostaną już spaleni promieniowaniem i zatruci chemoterapią. Witamina B17 (letril) była swego czasu dostępna na przykład w Australii. Obecnie jest tam zakazana a przy obecnych zastraszających statystykach, mówiących, że jeden na dwóch Australijczyków zachoruje na raka, zakaz ten wydaje się nonsensowny.

W jakich produktach żywnościowych można znaleźć witaminę B17?

- pestki: jabłek, moreli, wiśni, nektarynek, brzoskwiń, gruszek, śliwek,
- ziarna: owsa, jęczmienia, brązowego ryżu, gryki, lnu, prosa, żyta, wyki, pszenicy,
- nasiona: lnu, sezamu, chia (Salvia hispanica / szałwia hiszpańska) – czyli oleiste,
- fasole: bób, ciecierzyca, soczewica (skiełkowana), fasola półksiężycowata,
- orzechy: gorzkie migdały, macadamia, nerkowca,
- owoce: jagody, jeżyny, aronia, żurawina, maliny, truskawki.

W sklepach internetowych można kupić letril w tabletkach.
Ile witaminy B17 należy przyswajać dziennie?

Według dr E. Krebs’a należy zjadać owoce w całości (nasiona włącznie), ale nie jeść większej ilości nasion ponad te które były w całym owocu. Jedno jądro pestki z brzoskwini lub moreli na ok 4,5 kg masy ciała uważa się za więcej niż wystarczająca ilość w profilaktyce raka, choć dokładna liczba może się różnić dla osoby z indywidualnym metabolizmem i nawykami żywieniowymi.

Profilaktycznie człowiek o masie około 80kg może zjadać 2-3 pestki moreli bądź brzoskwiń dziennie. W terapii antynowotworowej niektóre źródła sugerują stosowanie około 5-12 pestek dziennie.
Uwagi

Oczywiście, jak z każdym produktem żywnościowym rozsądek, a co za tym idzie umiar w jedzeniu jest wskazany. Spożycie zbyt wielu jąder pestek lub nasion można w rezultacie wywołać niepożądane skutki uboczne. Wysokie stężenia witaminy B17 mogą występować w naturalnych produktach spożywczych w ich surowym lub kiełkującym stadium. Umiarkowane gotowanie i proces obróbki termicznej żywności nie niszczy witaminy B17.

Podsumowanie

Czy witamina B17 zwana letril to lek cud na raka? B17 ma zarówno zwolenników jak i zajadłych przeciwników. Istnieją nawet teorie spiskowe wokół prawdziwych rezultatów działania witaminy. Niezależnie od rodzaju diety, czy wegetariańskiej czy opartej na mięsie, kluczem do zdrowia jest rozsądek, umiarkowanie i spożywanie naturalnych, w miarę nieprzetworzonych, czyli organicznych, produktów. Wzbogacajmy naszą dietę w migdały, kasze, owoce w całości (z pestkami włącznie), ziarna i kiełki, a będziemy cieszyli się lepszym zdrowiem i przy okazji przyjmiemy wystarczające ilości witaminy B17.

Czy istnieje lek na raka?

Czy niedobór witaminy B17 wywołuje raka?

Jest wiele kuracji przeciw rakowi, które odniosły sukces, niewiele jednak jest dyskusji na temat możliwych sposobów zapobiegania rakowi, ani też efektywnego kontrolowania jego rozwoju. Ponadto ciśnie się na usta pytanie dlaczego, z każdym kolejnym rokiem stajemy się coraz to bardziej podatni na wszelkie odmiany raka?

Dlaczego zapadamy na raka nie jest to do końca wiadome. Może to na skutek palenia papierosów, nadmiernego opalania, czy też toksyn z nawozów sztucznych i pestycydów spożywanych w codziennym jedzeniu? Badania Dr Krebs’a wskazują, że rak jest skutkiem niedoboru witaminy B17. Czynniki rakotwórcze, takie jak palenie papierosów czy nadmiar słońca jedynie ukazują niedobór witaminy B17. W przypadku raka zastąpienie utraconej witaminy B17 w naszych dietach mogłoby przyczynić się do większej efektywności leczenia innymi metodami czy wręcz je zastąpić.

Czy istnieje bezpośrednia więź pomiędzy wzrostem substancji chemicznych dodawanych do naszej żywności i wody, czy też należy winić za ten stan rzeczy usuniecie pewnych zasadniczych składników z naszych rafinowanych zachodnich diet? Istnieją dowody na to, że usunięcie witaminy B17 z naszej diety odegrało jedną z najistotniejszych ról w zwiększonej podatności na zachorowanie na raka.

Nasza obecna, zachodnio-europejska, dieta jest zubożona w witaminę B17. Parę wieków temu jedliśmy chleb z domieszką nasion prosa i lnu, bogatych w witaminę B17, a teraz chleb pszeniczny i żytni, który jadamy nie ma jej w ogóle. Nasze babcie zwykły dodawać pokruszone nasiona śliwek, czereśni, jabłek, moreli do domowych konfitur i dżemów. Nasiona tych owoców są jednym z najpotężniejszych źródeł witaminy B17.

Dieta bogata w naturalną żywność

Interesujące są badania nad ludnością konsumująca lokalną żywność w środowiskach, w których się urodzili. Ludzie ci chorują na raka znacznie rzadziej, niż ci, którzy nie zwracają uwagi na pochodzenie żywności jedząc produkty wysoce przetworzone.

Hunza, jedno z plemion z Himalajów, nigdy nie znało przypadku zachorowania na raka, czy choroby serca ponieważ trzyma się swojej tradycyjnej diety, która jest wyjątkowo obfita zarówno w morele jak i w proso. Badania w których zaczęto stosować zachodnio-europejską dietę u Hunzów spowodowały, że stali się oni podatni na raka i choroby serca.

Richard Mackarness pracował nad dietą Eskimosów, oraz Indian. W swym naturalnym środowisku obydwie grupy są zasadniczo mięsożerne, spożywając upolowaną zwierzynę, włączając w to łosia i karibu, wspomaganą jedynie dzikimi jagodami, kiedy bywają one dostępne w sezonie. Mackarness podkreśla, że pomiędzy tymi ludami nie występuje problem otyłości, mimo że konsumują oni zwierzęce tłuszcze nasycone co najmniej dwa razy na dzień. Jeszcze bardziej interesującym faktem jest dowód na to, że Eskimosi i Indianie, spożywający naturalną żywność nie zapadają na raka ani nie chorują na serce. Mięso karibu jest główną częścią diety obydwu grup. Karibu żywią się głównie trawą, zawierającą ok. 15.000 mg witaminy B17 na kilogram. Do tego jagody spożywane zarówno przez Eskimosów, jak i Indian, zawierają ogromne ilości witaminy B17.

Podsumowując, bez znaczenia jest czy jesteśmy wegeterianinami (Hunza) czy lubimy mięso (Eskimosi) – możemy skonstruować zdrową dietę.

Dieta oparta na produktach wysoce przetworzonych

W zachodnich kulturach żywność, którą karmi się obecnie zwierzęta domowe przeznaczone na ubój zazwyczaj zawiera jedynie śladowe pozostałości witaminy B17. Genetyczne modyfikacje żywności mają dodatkowy negatywny wpływ na jakość żywności. Podczas gdy Hunzowie i Eskimosi otrzymują przeciętną, dawkę witaminy B17 w wysokości 250 – 3000 mg na dzień, Europejczycy i Amerykanie, spożywający tak zwaną zdrową żywność, przyjmują jej zaledwie 2 mg.

Witamina B17 została prawie zupełnie wyeliminowana z zachodniej żywności, co powoduje w ostatnich latach epidemię raka.

Działanie witaminy B17

Skoro rozwiązanie problemu raka jest tak proste jak zwiększenie spożycia witaminy B17 z diety, dlaczego nikt nic nie robi w tym kierunku? Ponieważ lobbing międzynarodowej farmakologii jest tak ogromny, że udało się zmontować kampanie przeciw witaminie B17 opierające się na fakcie, że zawiera ona pewne ilości śmiertelnej trucizny – cyjanku potasu.

Przypadek osoby, która rzekomo zatruła się surowymi pestkami moreli w San Francisco dostała się na czołówki wszystkich gazet w USA. Spożywanie pestek moreli lub B17 jest dzięki temu faktowi obrazowane jako jednoznaczne z popełnianiem samobójstwa. Istnieje inna historia, jakoby Dr Krebs, po przetestowaniu witaminy na zwierzętach, napełnił dużą strzykawkę mega dawką skoncentrowanej letril, którą następnie wstrzyknął sobie w ramie! Krebs przeżył w zdrowiu 84 lata.

Witamina B17 nie jest szkodliwa dla zdrowych tkanek. Molekuła B17 zawiera jedną jednostkę cyjanku, jedna jednostkę benzaldehydu i dwie jednostki glukozy. Aby cyjanek mógł stać się niebezpieczny trzeba najpierw uwolnić go z molekuły, do czego potrzebny jest enzym, zwany beta-glukozydaza. Jest on obecny w całym ciele ludzkim.

Wobec czego jak można twierdzić, że B17 jest bezpieczne? Co czyni letril bezpieczną jest fakt, że enzym ten występuje w maleńkich ilościach. Jego ilość znacznie wzrasta (100 razy) tylko w siedliskach narośla rakowego. Tak więc cyjanek bywa jedynie aktywowany w miejscu, gdzie znajduje się rak, całkowicie niszcząc komórki rakowe. Komórki zdrowe pozostają nietknięte. Aldehyd benzoesowy, który jest również śmiertelnie niebezpieczną trucizną, jest aktywowany w tym samym czasie, wytwarzając truciznę sto razy silniejszą, niż każdy z nich z osobna. Ciągle jednak pozostaje pytanie: co z niebezpieczeństwem dla reszty komórek ciała?

Inny enzym, rodanaza, zawsze obecny w większych ilościach niż enzym beta-glukozydaza w zdrowych komórkach, posiada prostą zdolność kompletnego przetworzenia zarówno cyjanku jak i benzaldehydu w produkty korzystne dla zdrowia. Komórki rakowe nie zawierają w ogóle rodanazy, co pozostawia je kompletnie bezbronnymi wobec cyjanku i aldehydu benzoesowego.

„Świat bez raka” Edwarda Griffina

Pewne pre-embrionalne komórki w ciąży nie różnią się w sposób widoczny od wysoce złośliwych komórek rakowych. Edward Griffin, w „Świat bez raka”, pisze:

„Trofoblast w ciąży posiada wszystkie znamiona raka. Rozprzestrzenia się on i ulega podziałowi bardzo szybko, w miarę jak wgryza się w ściankę maciczną, przygotowując miejsce, w którym embrion może się zagnieździć”…

Trofoblast może ewoluować w jakikolwiek organ albo tkankę, lub alternatywnie w ludzki embrion. Kiedy stymulowana jest w kierunku wyprodukowania trofoblastu poprzez kontakt z hormonem estrogenu, obecnym zarówno u kobiet jak i u mężczyzn, przydarza się jedna z dwu rzeczy. W przypadku ciąży rezultatem jest konwencjonalny rozwój placenty i pępowiny. Jeśli trofoblast jest natomiast stymulowany, jako część procesu leczenia, rezultatem jest rak.

…”staje się to rakiem, kiedy proces leczenia nie zostaje zastopowany po wykonaniu swego zadania”…

Dowód tego twierdzenia istnieje niezbicie. Wszystkie komórki trofoblastu produkują unikatowy hormon, nazywany gonadotropina kosmówkowa, łatwo wykrywalny w moczu. Jeżeli osoba jest albo w ciąży albo też chora na raka, prosty test ciążowy na hCG powinien potwierdzić każde z osobna lub obydwa razem z dokładnością powyżej 85%. Jeśli badania próbki moczu dadzą wynik pozytywny to znaczy, że albo jest to normalna ciąża albo nienormalna narośl rakowa.

Jeśli pacjentem jest kobieta to albo jest ona w ciąży albo ma raka. Jeśli zaś mężczyzna, to tylko może być rak.

W takim celu, po co te wszystkie kosztowne biopsje, wykonywane dla sprawdzenia, czy istnieje rak? Zauważmy, że Wikipedia nie wspomina nic o możliwości stosowania testów do wykrywania raka! Można tylko zgadywać, że ubezpieczalnia medyczna płaci lekarzom wyższe kwoty za biopsje, niż za testy ciążowe.

No dobrze, ale gdzie jest dowód na prawidłowość powyższych tez Griffina, przecież nie jest on lekarzem! I tu leży pies pogrzebany. Oficjalne stanowisko świata lekarskiego mówi, że witamina B17 w najlepszym przypadku nie ma żadnego wpływu na organizm, zaś w najgorszym jest dla niego trująca i jej spożywanie może prowadzić do śmierci. Co więcej witamina B17 nie jest oficjalnie uznawana przez sporą część środowiska lekarskiego i jest blokowana przez przemysł farmaceutyczny, wobec czego nie prowadzi się, ani nie publikuje żadnych oficjalnych badań o jej stosowaniu w walce z rakiem.

Z drugiej strony istnieje całe mnóstwo źródeł poza medycznych w Internecie, gdzie przytacza się przypadki uleczenia raka stosując terapię B17. Cześć z tych źródeł jest fałszywa i jest to zakamuflowana kampania marketingowa firmy sprzedających letril. Nie ma co do tego żadnej wątpliwości.

Niemniej jednak nie wszystkie te strony w Internecie na temat witaminy B17 są oszustwem. W świetle badań nad Eskimosami i Indianami oraz innymi plemionami pozostaje wysoce prawdopodobne, że, to jednak B17 zawiera w ich dietach, a zubożona w dietach zachodnio-europejskich jest właśnie tym czynnikiem, który chroni przed rakiem. Epidemia raka wśród nacji o wysokim poziomie rozwoju rolniczego nie bierze się znikąd.

Co na to lekarze?

Większość lekarzy nie uznaje witaminy B17 za wiarygodnej, czy nawet nie słyszała o letril’u w ogóle. Jest pewna grupa lekarzy, którzy wiedzą co to witamina B17, ale mają fałszywe informacje propagowane przez koncerny farmaceutyczne. Lekarze są uzależnieni od izb lekarskich, które mają prawo zabrać uprawnienia do wykonywania zawodu, tym którzy nie stosują się do zaleceń. W wielu krajach witamina B17 jest nielegalna.

Z powodu wrogiej kampanii przeciwko B17 (letril) oraz z powodu trudności w jej zdobyciu, większość chorych na raka zaczyna stosować witaminy, jako ostatnią drogę ratunku, długo po tym, jak zostaną już spaleni promieniowaniem i zatruci chemoterapią. Witamina B17 (letril) była swego czasu dostępna na przykład w Australii. Obecnie jest tam zakazana a przy obecnych zastraszających statystykach, mówiących, że jeden na dwóch Australijczyków zachoruje na raka, zakaz ten wydaje się nonsensowny.

W jakich produktach żywnościowych można znaleźć witaminę B17?

- pestki: jabłek, moreli, wiśni, nektarynek, brzoskwiń, gruszek, śliwek,
- ziarna: owsa, jęczmienia, brązowego ryżu, gryki, lnu, prosa, żyta, wyki, pszenicy,
- nasiona: lnu, sezamu, chia (Salvia hispanica / szałwia hiszpańska) – czyli oleiste,
- fasole: bób, ciecierzyca, soczewica (skiełkowana), fasola półksiężycowata,
- orzechy: gorzkie migdały, macadamia, nerkowca,
- owoce: jagody, jeżyny, aronia, żurawina, maliny, truskawki.

W sklepach internetowych można kupić letril w tabletkach.
Ile witaminy B17 należy przyswajać dziennie?

Według dr E. Krebs’a należy zjadać owoce w całości (nasiona włącznie), ale nie jeść większej ilości nasion ponad te które były w całym owocu. Jedno jądro pestki z brzoskwini lub moreli na ok 4,5 kg masy ciała uważa się za więcej niż wystarczająca ilość w profilaktyce raka, choć dokładna liczba może się różnić dla osoby z indywidualnym metabolizmem i nawykami żywieniowymi.

Profilaktycznie człowiek o masie około 80kg może zjadać 2-3 pestki moreli bądź brzoskwiń dziennie. W terapii antynowotworowej niektóre źródła sugerują stosowanie około 5-12 pestek dziennie.
Uwagi

Oczywiście, jak z każdym produktem żywnościowym rozsądek, a co za tym idzie umiar w jedzeniu jest wskazany. Spożycie zbyt wielu jąder pestek lub nasion można w rezultacie wywołać niepożądane skutki uboczne. Wysokie stężenia witaminy B17 mogą występować w naturalnych produktach spożywczych w ich surowym lub kiełkującym stadium. Umiarkowane gotowanie i proces obróbki termicznej żywności nie niszczy witaminy B17.

Podsumowanie

Czy witamina B17 zwana letril to lek cud na raka? B17 ma zarówno zwolenników jak i zajadłych przeciwników. Istnieją nawet teorie spiskowe wokół prawdziwych rezultatów działania witaminy. Niezależnie od rodzaju diety, czy wegetariańskiej czy opartej na mięsie, kluczem do zdrowia jest rozsądek, umiarkowanie i spożywanie naturalnych, w miarę nieprzetworzonych, czyli organicznych, produktów. Wzbogacajmy naszą dietę w migdały, kasze, owoce w całości (z pestkami włącznie), ziarna i kiełki, a będziemy cieszyli się lepszym zdrowiem i przy okazji przyjmiemy wystarczające ilości witaminy B17.

Szkodliwy fluor – Fluor jest bardziej toksyczny niż ołów. 2,5 grama wystarczy, aby zabić osobę dorosłą o wadze 50 kg. Ze względu na pozytywne oddziaływanie na zęby, jest składnikiem 90% past do zębów, różnych płynów do płukania ust, a także w niektórych krajach dodawany jest do wody pitnej i soli. Odkładając się w organizmie może powodować poważne zagrożenie.
 Dlaczego fluor jest ceniony przez dentystów? W odpowiedniej dawce ma bardzo pozytywne działanie na stan naszych zębów:

·         reaguje z hydroksypatytem (materiałem budulcowym zębów) tworząc fluorohydroksypatyt, który jest bardziej odporny na działanie kwasów,

·         ułatwia remineralizację uszkodzonego szkliwa, tworząc jony o dużym powinowactwie z wapniem, utrudnia przywieranie kamienia nazębnego do szkliwa, ogranicza aktywność bakterii.

Po odkryciu pozytywnego wpływu fluoru na zęby, zaczęto dodawać go do past do zębów i innych preparatów dentystycznych. W niektórych krajach rozpoczęto praktykę dodawania fluoru do wody pitnej, a także do soli. Zapomniano, że fluor naturalnie występuje w wielu produktach spożywczych - zbożu, ryżu i ziemniakach. W przypadku tego pierwiastka, bariera między zalecaną i niebezpieczną dawką jest bardzo cienka.

W 1 gramie pasty do zębów znajduje się 1 mg fluoru. Stanowi on szczególne zagrożenie dla dzieci, które po umyciu zębów nie potrafią dokładnie wypłukać ust. Szacuje się, że mimo płukania ust, połykają około 25% pasty, co już stanowi dawkę przekraczającą bezpieczne normy. Po stwierdzeniu tego zagrożenia w Stanach Zjednoczonych nakazano umieszczać na pastach do zębów z fluorem taką informację: „Trzymać w miejscu niedostępnym dla dzieci do lat

Dla najmniejszych dzieci, największym zagrożeniem jest mleko przygotowane z mleka w proszku i wody fluoryzowanej - według badań taki napój zawiera 100 do 200 razy więcej fluoru niż mleko matki lub mleko krowie. Dla niedojrzałego układu nerwowego, kostnego i oddechowego może to być bardzo groźne. Z uwagi na te dane, od lat 60' z fluoryzacji wody wycofały się Szwecja, Dania, Holandia i Niemcy.

Nadmiar fluoru, który odkłada się w organizmie powoduje rozległe uszkodzenia wielu organów zwane fluorozą. Do jej najważniejszych objawów należą:

·  osteoporoza, uszkodzenia kości i zębów,

·  wzrost masy kości spowodowany wapnieniem wiązadeł,

·  zesztywniejące zapalenie stawów kręgosłupa (może ujawnić się nawet po 20 latach),

·  plamy na szkliwie zębów (najbardziej charakterystyczny objaw),

·  nowotwory,

·  alergie,

·  poważne zmiany w układzie oddechowym (w tym obrzęk płuc),

·  poważne zmiany w układzie nerwowym (m.in. apatia, fluor stosuje się również w lekach uspokajających!)

·  uszkodzenia innych organów: głównie nerek, wątroby,

·  istnieje hipoteza o szkodliwym wpływie fluoru na chromosomy, co miałoby odpowiadać za wrodzone wady genetyczne u dzieci - nie została jeszcze zweryfikowana.

Link do całego artykułu:

http://swiadomosc-ziemi.org/index.php/pages/text/819

Szkodliwy fluor

Fluor jest bardziej toksyczny niż ołów. 2,5 grama wystarczy, aby zabić osobę dorosłą o wadze 50 kg. Ze względu na pozytywne oddziaływanie na zęby, jest składnikiem 90% past do zębów, różnych płynów do płukania ust, a także w niektórych krajach dodawany jest do wody pitnej i soli. Odkładając się w organizmie może powodować poważne zagrożenie.
Dlaczego fluor jest ceniony przez dentystów? W odpowiedniej dawce ma bardzo pozytywne działanie na stan naszych zębów:

· reaguje z hydroksypatytem (materiałem budulcowym zębów) tworząc fluorohydroksypatyt, który jest bardziej odporny na działanie kwasów,

· ułatwia remineralizację uszkodzonego szkliwa, tworząc jony o dużym powinowactwie z wapniem, utrudnia przywieranie kamienia nazębnego do szkliwa, ogranicza aktywność bakterii.

Po odkryciu pozytywnego wpływu fluoru na zęby, zaczęto dodawać go do past do zębów i innych preparatów dentystycznych. W niektórych krajach rozpoczęto praktykę dodawania fluoru do wody pitnej, a także do soli. Zapomniano, że fluor naturalnie występuje w wielu produktach spożywczych - zbożu, ryżu i ziemniakach. W przypadku tego pierwiastka, bariera między zalecaną i niebezpieczną dawką jest bardzo cienka.

W 1 gramie pasty do zębów znajduje się 1 mg fluoru. Stanowi on szczególne zagrożenie dla dzieci, które po umyciu zębów nie potrafią dokładnie wypłukać ust. Szacuje się, że mimo płukania ust, połykają około 25% pasty, co już stanowi dawkę przekraczającą bezpieczne normy. Po stwierdzeniu tego zagrożenia w Stanach Zjednoczonych nakazano umieszczać na pastach do zębów z fluorem taką informację: „Trzymać w miejscu niedostępnym dla dzieci do lat

Dla najmniejszych dzieci, największym zagrożeniem jest mleko przygotowane z mleka w proszku i wody fluoryzowanej - według badań taki napój zawiera 100 do 200 razy więcej fluoru niż mleko matki lub mleko krowie. Dla niedojrzałego układu nerwowego, kostnego i oddechowego może to być bardzo groźne. Z uwagi na te dane, od lat 60' z fluoryzacji wody wycofały się Szwecja, Dania, Holandia i Niemcy.

Nadmiar fluoru, który odkłada się w organizmie powoduje rozległe uszkodzenia wielu organów zwane fluorozą. Do jej najważniejszych objawów należą:

· osteoporoza, uszkodzenia kości i zębów,

· wzrost masy kości spowodowany wapnieniem wiązadeł,

· zesztywniejące zapalenie stawów kręgosłupa (może ujawnić się nawet po 20 latach),

· plamy na szkliwie zębów (najbardziej charakterystyczny objaw),

· nowotwory,

· alergie,

· poważne zmiany w układzie oddechowym (w tym obrzęk płuc),

· poważne zmiany w układzie nerwowym (m.in. apatia, fluor stosuje się również w lekach uspokajających!)

· uszkodzenia innych organów: głównie nerek, wątroby,

· istnieje hipoteza o szkodliwym wpływie fluoru na chromosomy, co miałoby odpowiadać za wrodzone wady genetyczne u dzieci - nie została jeszcze zweryfikowana.

Link do całego artykułu:

http://swiadomosc-ziemi.org/index.php/pages/text/819