Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mamacita

Redaktor serwisu
Zamieszcza materiały od: 6 listopada 2012 - 21:27
Ostatnio: 21 września 2022 - 20:48
  • Materiałów na głównej: 5482 z 5554
  • Punktów za materiały: 62742
  • Komentarzy: 80
  • Punktów za komentarze: 0
 
zarchiwizowany
Co jest syrop glukozowo-fruktozowy (GFS)? – Syrop glukozowo-fruktozowy to prawdziwe zło naszych czasów. Niestety nie jest niczym niezwykłym, że obecny jest prawie we wszystkim. W galaretkach, sokach, napojach gazowanych, płatkach śniadaniowych, musztardzie, ketchupie, jogurtach, lodach, a nawet w syropie na kaszel. Najnowsze badania dowodzą, że jest główną przyczyną wzrostu otyłości i cukrzycy.

Co jest syrop glukozowo-fruktozowy (GFS)?
Syrop glukozowo-fruktozowy to ciekły środek słodzący – substytut cukru, który istnieje na rynku od około 1970 roku. Stosuje się go w produkcji żywności i napojów. GFS składa się z różnych cukrów prostych, głównie glukozy i fruktozy. Zawartość fruktozy może mieścić się w zakresie od 5% do 50%. Wytwarzany jest z mąki pszennej lub kukurydzianej (coraz częściej genetycznie modyfikowanej). W Europie, syrop glukozowo-fruktozowy to oficjalna nazwa używana na etykietach składników, jednak tego rodzaju syrop jest również określany jako izoglukoza. Często producenci różnego rodzaju żywności piszą na opakowaniach „nie zawiera cukru”, jednak zapominają dodać, że produkt zawiera GFS, co jest znacznie gorsze dla zdrowia.

Czym to grozi?
Ponieważ słodzik ten nie jest wytworem natury, a kontrowersyjnym produktem biochemii, część ekspertów medycznych ostrzega przed jego nadmiernym spożywaniem. Już jedna porcja produktu słodzonego syropem glukozowo-fruktozowym zaspokaja całodobowe zapotrzebowanie na węglowodany. Spożywany w nadmiarze stanowi jeszcze większe zdrowotne zagrożenie. Jest bowiem metabolizowany bardzo szybko, poza kontrolą organizmu ponieważ omija pewne szlaki metaboliczne.

To potencjalnie szkodliwe z co najmniej kilku powodów:

Zwiększa ryzyko chorób serca
Zwiększa uczucie niedosytu – jest to prawdopodobnie co najmniej jeden z powodów, że nadmiar zużycia fruktozy powoduje zwiększenie masy ciała
Sprzyja odporności na insulinę, a ostatecznie prowadzi do cukrzycy typu 2
Sprzyja powstawaniu kamieni nerkowych
Przyczynia się do silnego wzrostu przypadków bezalkoholowe stłuszczeniem wątroby
Przyspiesza procesy starzenia się
Prowadzi do próchnicy zębów
Najlepszym sposobem, aby uniknąć niebezpieczeństwa nadmiernego spożywania pokarmów z dodatkiem syropu glukozowo-fruktozowego jest stosowanie zdrowej i nieprzetworzonej żywności.

Gdzie najczęściej dodawany jest syrop glukozowo-fruktozowy, znajdziesz go w:

- płatkach śniadaniowych, batonikach
- mleku zagęszczonym, napojach mlecznych, lodach
- napojach owocowych, nektarach
- napojach gazowanych i izotonicznych
- konserwach rybnych i sałatkach
- jogurtach, dżemach, serkach homogenizowanych
 wędlinach
- keczupie, musztardzie i frytkach
- napojach gazowanych, mrożonej herbacie, likierach i tonikach
- piernikach, ciastach

W tym celu starannie czytaj etykiety produktów – nie kupuj tych zawierających GFS!

Syrop glukozowo fruktozowy

Barry M. Popkin, Ph.D., profesor Zakładu Żywienia Uniwersytetu Karoliny Północnej w publikacji na temat szkodliwości syropu glukozowo-fruktozowego, pisze o jego wkładzie w epidemię otyłości. Stwierdza on, że: suplement fruktozy zaburza kontrolę apetytu, a to przyczynia się do przyrostu masy ciała, poza tym wchłania się szybciej niż zwykły cukier i nie stymuluje wytwarzania insuliny.

Syrop glukozowo-fruktozowy zawiera zanieczyszczenia, w tym rtęć. Dodatkowo jest znacznikiem niskiej jakości, a produkty go zawierające to produkty zubożone odżywczo, pełne pustych kalorii i sztucznych składników. Postaw więc na zdrowie i ogranicz do zera spożycie GFS!

Stąd: http://zaradna-mama.pl/2013/syrop-glukozowo-fruktozowy-nieslodka-prawda/

Co jest syrop glukozowo-fruktozowy (GFS)?

Syrop glukozowo-fruktozowy to prawdziwe zło naszych czasów. Niestety nie jest niczym niezwykłym, że obecny jest prawie we wszystkim. W galaretkach, sokach, napojach gazowanych, płatkach śniadaniowych, musztardzie, ketchupie, jogurtach, lodach, a nawet w syropie na kaszel. Najnowsze badania dowodzą, że jest główną przyczyną wzrostu otyłości i cukrzycy.

Co jest syrop glukozowo-fruktozowy (GFS)?
Syrop glukozowo-fruktozowy to ciekły środek słodzący – substytut cukru, który istnieje na rynku od około 1970 roku. Stosuje się go w produkcji żywności i napojów. GFS składa się z różnych cukrów prostych, głównie glukozy i fruktozy. Zawartość fruktozy może mieścić się w zakresie od 5% do 50%. Wytwarzany jest z mąki pszennej lub kukurydzianej (coraz częściej genetycznie modyfikowanej). W Europie, syrop glukozowo-fruktozowy to oficjalna nazwa używana na etykietach składników, jednak tego rodzaju syrop jest również określany jako izoglukoza. Często producenci różnego rodzaju żywności piszą na opakowaniach „nie zawiera cukru”, jednak zapominają dodać, że produkt zawiera GFS, co jest znacznie gorsze dla zdrowia.

Czym to grozi?
Ponieważ słodzik ten nie jest wytworem natury, a kontrowersyjnym produktem biochemii, część ekspertów medycznych ostrzega przed jego nadmiernym spożywaniem. Już jedna porcja produktu słodzonego syropem glukozowo-fruktozowym zaspokaja całodobowe zapotrzebowanie na węglowodany. Spożywany w nadmiarze stanowi jeszcze większe zdrowotne zagrożenie. Jest bowiem metabolizowany bardzo szybko, poza kontrolą organizmu ponieważ omija pewne szlaki metaboliczne.

To potencjalnie szkodliwe z co najmniej kilku powodów:

Zwiększa ryzyko chorób serca
Zwiększa uczucie niedosytu – jest to prawdopodobnie co najmniej jeden z powodów, że nadmiar zużycia fruktozy powoduje zwiększenie masy ciała
Sprzyja odporności na insulinę, a ostatecznie prowadzi do cukrzycy typu 2
Sprzyja powstawaniu kamieni nerkowych
Przyczynia się do silnego wzrostu przypadków bezalkoholowe stłuszczeniem wątroby
Przyspiesza procesy starzenia się
Prowadzi do próchnicy zębów
Najlepszym sposobem, aby uniknąć niebezpieczeństwa nadmiernego spożywania pokarmów z dodatkiem syropu glukozowo-fruktozowego jest stosowanie zdrowej i nieprzetworzonej żywności.

Gdzie najczęściej dodawany jest syrop glukozowo-fruktozowy, znajdziesz go w:

- płatkach śniadaniowych, batonikach
- mleku zagęszczonym, napojach mlecznych, lodach
- napojach owocowych, nektarach
- napojach gazowanych i izotonicznych
- konserwach rybnych i sałatkach
- jogurtach, dżemach, serkach homogenizowanych
wędlinach
- keczupie, musztardzie i frytkach
- napojach gazowanych, mrożonej herbacie, likierach i tonikach
- piernikach, ciastach

W tym celu starannie czytaj etykiety produktów – nie kupuj tych zawierających GFS!

Syrop glukozowo fruktozowy

Barry M. Popkin, Ph.D., profesor Zakładu Żywienia Uniwersytetu Karoliny Północnej w publikacji na temat szkodliwości syropu glukozowo-fruktozowego, pisze o jego wkładzie w epidemię otyłości. Stwierdza on, że: suplement fruktozy zaburza kontrolę apetytu, a to przyczynia się do przyrostu masy ciała, poza tym wchłania się szybciej niż zwykły cukier i nie stymuluje wytwarzania insuliny.

Syrop glukozowo-fruktozowy zawiera zanieczyszczenia, w tym rtęć. Dodatkowo jest znacznikiem niskiej jakości, a produkty go zawierające to produkty zubożone odżywczo, pełne pustych kalorii i sztucznych składników. Postaw więc na zdrowie i ogranicz do zera spożycie GFS!

Stąd: http://zaradna-mama.pl/2013/syrop-glukozowo-fruktozowy-nieslodka-prawda/

zarchiwizowany
Szkoła w Finlandii – Wiedza to tak naprawdę jedyny towar eksportowy Finlandii. Ten skandynawski kraj nie posiada praktycznie żadnych zasobów naturalnych z wyjątkiem drewna, którego jest tutaj pod dostatkiem. Finowie rozpoczęli gruntowną reformę swojego systemu szkolnictwa w latach 70-tych ubiegłego wieku. Dzięki inwestowaniu w badania i rozwój i budowaniu społeczeństwa opartego na wiedzy zdołali podźwignąć się z biedy, która panowała tu aż do XX wieku.

W międzynarodowych testach PISA dla 15-latków przygotowywanych przez OECD uczniowie z Finlandii byli na pierwszym miejscu (w 2000 i w 2003 roku) oraz na drugim w 2006 i w 2009 roku (w kategoriach czytanie i matematyka). Za każdym razem Finowie deklasowali inne europejskie społeczeństwa.

Dziecko w Finlandii zaczyna naukę w wieku 7 lat i zanim osiągnie 16 lat nie jest prawie wcale testowane, a nauczyciele starają się nie zadawać prac domowych. „W pierwszych sześciu latach nauki nie chodzi o sukces akademicki, dlatego nie oceniamy uczniów. Chodzi o to, aby dziecko było gotowe do uczenia się później i znalazło swoją pasję” – mówił gazecie New York Times w grudniu zeszłego roku dr Pasi Sahlberg, autor książek na temat fińskiego systemu edukacji.
Praca nauczyciela to prestiż. Aby uczyć w szkole trzeba posiadać co najmniej tytuł magistra. Po zawodzie lekarza, nauczyciel to druga najbardziej pożądana profesja w Finlandii. Uczelnie pedagogiczne kształcą na najwyższym poziomie i są oblegane przez młodych ludzi – na jedno miejsce przypada tu minimum 8 kandydatów. „Dostać się na pedagogikę jest trudniej, niż na prawo czy medycynę” – twierdzi dr Pasi Sahlberg. Jak podaje New York Times, pensja początkującego nauczyciela wynosiła 29 tys. dol. w 2008 r. 
W Finlandii niemal wszystkie szkoły, także uniwersytety, są instytucjami państwowymi. W nielicznych prywatnych szkołach uczniowie nie płacą czesnego za naukę – wszystkie koszty są finansowane przez państwo. Udzielanie płatnych korepetycji jest zakazane, więc każdy uczeń otrzymuje dodatkową pomoc w nauce w ramach zajęć szkolnych. Uczniowie mogą też liczyć na darmowy transport do szkoły i posiłki między lekcjami, a studenci – na preferencyjne pożyczki dofinansowywane przez państwo.

Fiński nauczyciel spędza w klasie średnio 4 godziny dziennie. Dodatkowo jest zobowiązany przeznaczyć 2 godziny tygodniowo na doskonalenie swoich umiejętności i kompetencji zawodowych - wszystkie kursy są finansowane przez państwo. Rok szkolny w Finlandii rozpoczyna się w połowie sierpnia i trwa do końca maja. Integralną częścią nauki jest zabawa, na pierwszym miejscu stawiana jest współpraca nauczyciela z uczniem na zasadzie partnerstwa.

W szkołach nie ma podziału na uczniów zdolnych i słabych, wszyscy bez względu na umiejętności uczą się w tych samych grupach liczących po około 16 osób. Wszystkie szkoły w całym kraju oferują równie wysoką jakość kształcenia. Być może właśnie dlatego różnice między poziomem wiedzy najsilniejszych i najsłabszych uczniów są tu najmniejsze na świecie. Indywidualny tok nauczania zaczyna się w Finlandii już na poziomie szkoły średniej – od tego momentu uczniowie mogą sami wybierać sobie kursy.

66 proc. fińskich uczniów idzie na studia - to najwyższy odsetek w Europie. Dyplom wyższej uczelni uzyskuje z powodzeniem aż 93 proc. studentów, pod tym względem Finlandia nie ma sobie równych na świecie.

Funkcjonuje tam bardzo dobrze rozwinięty system pozaszkolnego kształcenia ustawicznego. Jak wynika z danych Finnish Adult Education Association, w kursach dla dorosłych bierze udział około 1,4 mln Finów rocznie. To olbrzymia ilość biorąc pod uwagę fakt, że cały kraj zamieszkuje ponad 5,3 mln osób.

Finlandii wystarczyło 40 lat, aby wspiąć się na szczyty międzynarodowych rankingów systemów edukacji. Finowie zrezygnowali z tradycyjnej koncepcji nauczania: wybrali decentralizację szkolnictwa i odeszli od sztywnych systemów oceniania, które są podstawą szkolnictwa w innych rozwiniętych krajach. Sukces fińskiego systemu edukacji jest tak duży, że nawet Niemcy i USA chcą wzorować się Finlandii i w oparciu o jej doświadczenia poprawiać jakość swojego szkolnictwa.

Szkoła w Finlandii

Wiedza to tak naprawdę jedyny towar eksportowy Finlandii. Ten skandynawski kraj nie posiada praktycznie żadnych zasobów naturalnych z wyjątkiem drewna, którego jest tutaj pod dostatkiem. Finowie rozpoczęli gruntowną reformę swojego systemu szkolnictwa w latach 70-tych ubiegłego wieku. Dzięki inwestowaniu w badania i rozwój i budowaniu społeczeństwa opartego na wiedzy zdołali podźwignąć się z biedy, która panowała tu aż do XX wieku.

W międzynarodowych testach PISA dla 15-latków przygotowywanych przez OECD uczniowie z Finlandii byli na pierwszym miejscu (w 2000 i w 2003 roku) oraz na drugim w 2006 i w 2009 roku (w kategoriach czytanie i matematyka). Za każdym razem Finowie deklasowali inne europejskie społeczeństwa.

Dziecko w Finlandii zaczyna naukę w wieku 7 lat i zanim osiągnie 16 lat nie jest prawie wcale testowane, a nauczyciele starają się nie zadawać prac domowych. „W pierwszych sześciu latach nauki nie chodzi o sukces akademicki, dlatego nie oceniamy uczniów. Chodzi o to, aby dziecko było gotowe do uczenia się później i znalazło swoją pasję” – mówił gazecie New York Times w grudniu zeszłego roku dr Pasi Sahlberg, autor książek na temat fińskiego systemu edukacji.
Praca nauczyciela to prestiż. Aby uczyć w szkole trzeba posiadać co najmniej tytuł magistra. Po zawodzie lekarza, nauczyciel to druga najbardziej pożądana profesja w Finlandii. Uczelnie pedagogiczne kształcą na najwyższym poziomie i są oblegane przez młodych ludzi – na jedno miejsce przypada tu minimum 8 kandydatów. „Dostać się na pedagogikę jest trudniej, niż na prawo czy medycynę” – twierdzi dr Pasi Sahlberg. Jak podaje New York Times, pensja początkującego nauczyciela wynosiła 29 tys. dol. w 2008 r.
W Finlandii niemal wszystkie szkoły, także uniwersytety, są instytucjami państwowymi. W nielicznych prywatnych szkołach uczniowie nie płacą czesnego za naukę – wszystkie koszty są finansowane przez państwo. Udzielanie płatnych korepetycji jest zakazane, więc każdy uczeń otrzymuje dodatkową pomoc w nauce w ramach zajęć szkolnych. Uczniowie mogą też liczyć na darmowy transport do szkoły i posiłki między lekcjami, a studenci – na preferencyjne pożyczki dofinansowywane przez państwo.

Fiński nauczyciel spędza w klasie średnio 4 godziny dziennie. Dodatkowo jest zobowiązany przeznaczyć 2 godziny tygodniowo na doskonalenie swoich umiejętności i kompetencji zawodowych - wszystkie kursy są finansowane przez państwo. Rok szkolny w Finlandii rozpoczyna się w połowie sierpnia i trwa do końca maja. Integralną częścią nauki jest zabawa, na pierwszym miejscu stawiana jest współpraca nauczyciela z uczniem na zasadzie partnerstwa.

W szkołach nie ma podziału na uczniów zdolnych i słabych, wszyscy bez względu na umiejętności uczą się w tych samych grupach liczących po około 16 osób. Wszystkie szkoły w całym kraju oferują równie wysoką jakość kształcenia. Być może właśnie dlatego różnice między poziomem wiedzy najsilniejszych i najsłabszych uczniów są tu najmniejsze na świecie. Indywidualny tok nauczania zaczyna się w Finlandii już na poziomie szkoły średniej – od tego momentu uczniowie mogą sami wybierać sobie kursy.

66 proc. fińskich uczniów idzie na studia - to najwyższy odsetek w Europie. Dyplom wyższej uczelni uzyskuje z powodzeniem aż 93 proc. studentów, pod tym względem Finlandia nie ma sobie równych na świecie.

Funkcjonuje tam bardzo dobrze rozwinięty system pozaszkolnego kształcenia ustawicznego. Jak wynika z danych Finnish Adult Education Association, w kursach dla dorosłych bierze udział około 1,4 mln Finów rocznie. To olbrzymia ilość biorąc pod uwagę fakt, że cały kraj zamieszkuje ponad 5,3 mln osób.

Finlandii wystarczyło 40 lat, aby wspiąć się na szczyty międzynarodowych rankingów systemów edukacji. Finowie zrezygnowali z tradycyjnej koncepcji nauczania: wybrali decentralizację szkolnictwa i odeszli od sztywnych systemów oceniania, które są podstawą szkolnictwa w innych rozwiniętych krajach. Sukces fińskiego systemu edukacji jest tak duży, że nawet Niemcy i USA chcą wzorować się Finlandii i w oparciu o jej doświadczenia poprawiać jakość swojego szkolnictwa.

zarchiwizowany
Syndrom fantomowych wibracji – Siedzisz sobie spokojnie, delektując się popołudniową kawą, aż tu nagle twój telefon zaczyna wibrować. Wyciągasz go z kieszeni i okazuje się... że nie ma absolutnie żadnego powiadomienia. Zwariowałeś? Nie, to syndrom fantomowych wibracji.

HPVS (Human Phantom Vibration Syndrome) to typowa dolegliwość związana z szybkim rozwojem społeczeństwa. Człowiek jest niesamowitą istotą, która w mgnieniu oka przystosowuje się do wszystkich zmian. Przystosowanie jednak jest często okupione skutkami ubocznymi. Rewolucja technologiczna, którą zafundowała sobie ludzkość w ciągu ostatnich dziesięcioleci, ma swoje odzwierciedlenie w naszych zachowaniach, naszym myśleniu i postrzeganiu świata. Jesteśmy przyzwyczajeni do reagowania na tysiące bodźców dziennie, gdyż wiemy, że każdy taki bodziec, to informacja, a informacja jest dziś cenniejsza od pieniędzy.

Dostęp do informacji w większość przypadków zapewnia nam nasz telefon. Nie chodzi tylko o kontakty ze znajomymi - poprzez połączenie głosowe czy wiadomość tekstową. W dzisiejszych czasach musimy cały czas śledzić firmową skrzynkę e-mail, wiadomości ze świata, nowe wydarzenia na Facebooku czy najnowsze wpisy na Twitterze.


Takie uzależnienie od informacji powoduje, że bez przerwy czujemy potrzebę trzymania ręki na pulsie. Odzwierciedla się to w naszych reakcjach na powiadomienia pojawiające się w telefonie - czujemy, że musimy odczytać je natychmiast, bez żadnej zwłoki. HPVS narodził się więc ze stresu związanego z koniecznością nadążania za wiecznie rozpędzonym społeczeństwem.

Czasami syndrom pojawia się, kiedy oczekujemy na szczególnie ważne połączenie. Wówczas każdy dźwięk i ruch odczytamy jako dzwonek.

Popularna jest także teoria skoncentrowana na naszej wrodzonej skłonności do naśladownictwa - jeśli ktoś obok nas łapie nerwowo za słuchawkę, my również sprawdzamy, czy nie przeoczyliśmy jakiejś próby kontaktu.

Naukowcy nie są zgodni, co do dokładnych przyczyn pojawiania się HPVS. Jednak z pewnością możemy stwierdzić, że nie jest oznaką obłędu, kiedy łapiemy za pustą kieszeń w przekonaniu, że właśnie dostaliśmy SMS-a. Syndrom można zresztą w pełni wyleczyć - podobno wystarczy przez około miesiąc nie używać wibracji, a jedynie dzwonka. Niech żyje ludzka umiejętność przystosowywania się!


WP.PL

Syndrom fantomowych wibracji

Siedzisz sobie spokojnie, delektując się popołudniową kawą, aż tu nagle twój telefon zaczyna wibrować. Wyciągasz go z kieszeni i okazuje się... że nie ma absolutnie żadnego powiadomienia. Zwariowałeś? Nie, to syndrom fantomowych wibracji.

HPVS (Human Phantom Vibration Syndrome) to typowa dolegliwość związana z szybkim rozwojem społeczeństwa. Człowiek jest niesamowitą istotą, która w mgnieniu oka przystosowuje się do wszystkich zmian. Przystosowanie jednak jest często okupione skutkami ubocznymi. Rewolucja technologiczna, którą zafundowała sobie ludzkość w ciągu ostatnich dziesięcioleci, ma swoje odzwierciedlenie w naszych zachowaniach, naszym myśleniu i postrzeganiu świata. Jesteśmy przyzwyczajeni do reagowania na tysiące bodźców dziennie, gdyż wiemy, że każdy taki bodziec, to informacja, a informacja jest dziś cenniejsza od pieniędzy.

Dostęp do informacji w większość przypadków zapewnia nam nasz telefon. Nie chodzi tylko o kontakty ze znajomymi - poprzez połączenie głosowe czy wiadomość tekstową. W dzisiejszych czasach musimy cały czas śledzić firmową skrzynkę e-mail, wiadomości ze świata, nowe wydarzenia na Facebooku czy najnowsze wpisy na Twitterze.


Takie uzależnienie od informacji powoduje, że bez przerwy czujemy potrzebę trzymania ręki na pulsie. Odzwierciedla się to w naszych reakcjach na powiadomienia pojawiające się w telefonie - czujemy, że musimy odczytać je natychmiast, bez żadnej zwłoki. HPVS narodził się więc ze stresu związanego z koniecznością nadążania za wiecznie rozpędzonym społeczeństwem.

Czasami syndrom pojawia się, kiedy oczekujemy na szczególnie ważne połączenie. Wówczas każdy dźwięk i ruch odczytamy jako dzwonek.

Popularna jest także teoria skoncentrowana na naszej wrodzonej skłonności do naśladownictwa - jeśli ktoś obok nas łapie nerwowo za słuchawkę, my również sprawdzamy, czy nie przeoczyliśmy jakiejś próby kontaktu.

Naukowcy nie są zgodni, co do dokładnych przyczyn pojawiania się HPVS. Jednak z pewnością możemy stwierdzić, że nie jest oznaką obłędu, kiedy łapiemy za pustą kieszeń w przekonaniu, że właśnie dostaliśmy SMS-a. Syndrom można zresztą w pełni wyleczyć - podobno wystarczy przez około miesiąc nie używać wibracji, a jedynie dzwonka. Niech żyje ludzka umiejętność przystosowywania się!


WP.PL