Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 15 takich materiałów
Konopie – Unijne dopłaty sprawiły, że uprawa konopi przemysłowych nigdy nie była tak opłacalna. Firmy szukają rolników chętnych do siania rośliny, która choć kojarzy się z narkotykami, to nie ma z nimi nic wspólnego. Może poza zyskami. 
- Od przyszłego roku rolnicy siejący konopie przemysłowe dostaną 400 euro dopłaty unijnej na hektar. To dwa razy więcej niż przy uprawie na przykład pszenicy. Tak zadecydowało nasze Ministerstwo Rolnictwa. Dodatkowo możliwe, że w przyszłości dojdzie do tego kolejne 45 euro z racji uprawy rośliny o przeznaczeniu na cele energetyczne - mówi Biztok.pl Maciej Kowalski, założyciel HemPoland.

Większość osób może go kojarzyć nie z biznesem, ale z działalnością polityczną w Ruchu Palikota lub w organizacjach nawołujących do legalizacji marihuany. Swoje zainteresowania konopiami indyjskimi przeniósł na całkowicie legalne konopie siewne.

Według Ministerstwa Rolnictwa w zeszłym roku ich uprawa w Polsce wyniosła 300 hektarów. W przyszłym może być już kilkukrotnie, a może nawet kilkunastokrotnie większa. Minimum 300 hektarów zasiać w 2015 roku chce  HemPoland. Plany to jednak aż 1000 hektarów. Tylko nieco mniej planuje obsiać EFA Gryt.

Kilkaset hektarów wysieje też zapewne Instytut Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich, który do niedawna miał nieformalny monopol na konopie. Bezpośrednio od rolników kupić słomę konopną chce też niemiecka firma Steico. Wszystko dzięki uwolnieniu rynku. I dopłatom.

- Dlaczego rolnicy powinni zdecydować się na konopie? Bo dziś to najbardziej atrakcyjna finansowo uprawa. Zysk z hektara to na czysto minimum 2-3 tys. zł. A teraz dzięki dopłacie będzie jeszcze więcej. I to praktycznie bez ponoszenia żadnych kosztów - tłumaczy w rozmowie z Biztok.pl Ewa Gryt z firmy EFA Gryt.

Dla porównania: Wielkopolska Izba Rolnicza szacuje, że zysk z hektara uprawy buraka cukrowego to ok. 1300 zł. Minus konopi to biurokracja - rolnicy, którzy chcą je uprawiać, muszą się zgłosić do urzędów gminnych i marszałkowskich. Każdy wyznaczył inne terminy. W niektórych województwach zapisy kończą się już z końcem września.

- Mimo tego i tak zdarzają się problemy. Sąsiedzi często zadają rolnikom dziwne pytania albo wręcz donoszą na policję. Ta czasami robi naloty, sprawdza czy wśród konopi przemysłowej nie rośnie indyjska, ale zawsze odjeżdża z niczym - przyznaje Ewa Gryt.

Rolnicy kontroli jednak się nie boją, bo zyski nie dość, że są wysokie to jeszcze stabilne. Z hektara potrafią zebrać 10-12 ton surowca. Najlepsze plantacje dają nawet 17 ton. Maciej Kowalski gwarantuje swoim klientom odbiór konopi za ok. 350 zł za tonę. To więc przewaga nad obsiewaniem zboża, bo tam nigdy nie wiadomo ile zarobi się na sprzedaży tony pszenicy czy jęczmienia.

- Koszty rozpoczęcia działalności to około 2 tys. zł na hektar. Teraz zostaną one niemal całkowicie pokryte dotacją. Rolnik ma tylko zasiać konopie, nawozić je oraz zebrać. Reszta to czysty zysk - przekonuje właściciel HemPoland.

Na dodatek rolnik nie załatwia żadnych sprawy urzędowych - robi to za niego firma skupująca surowiec. Jedyny warunek to odpowiednia gleba.

- Dla mnie to alternatywa wobec siania pszenicy. Polecam wszystkim, którzy mają glebę z pH powyżej 6. Jeśli jest mniejsze to konopie wzejdą, urosną pół metra i tyle. Zrobić badania i siać - mówi nam rolnik Franciszek Mateja, który po raz drugi w swoim życiu szykuje się do konopnych żniw.

Zebrany przez niego surowiec zostanie w głównej mierze wykorzystany w budownictwie. Słoma służy bowiem do budowy domów, a także jako świetny izolator. Firmy zlecające uprawę konopi przyznają, że rynek jest chłonny.

- W zeszłym roku słomy na rynku zabrakło. Dużo kupują Niemcy, zgłosili się do mnie także Amerykanie. Tam choć w dwóch stanach zezwolono na uprawę konopi indyjskiej, to przemysłowa jest zakazana. W dalszej perspektywie możliwe, że słoma będzie wykorzystywana jako surowiec energetyczny, na przykład w elektrowniach PGE. Tu jednak zysk jest mniejszy - mówi Kowalski.

Z konopi przemysłowej korzystają także przemysł kosmetyczny, spożywczy czy papierniczy. Ewa Gryt z pomocą funduszy unijnych opracowała autorską metodę pozyskiwania celulozy niedrzewnej, a także ją opatentowała. Jak przekonuje dzięki konopiom przemysłowym powstaje biała celuloza, co sprawia że nie trzeba wydawać pieniędzy na kosztowny i nieekologiczny proces wybielania.

Konopie

Unijne dopłaty sprawiły, że uprawa konopi przemysłowych nigdy nie była tak opłacalna. Firmy szukają rolników chętnych do siania rośliny, która choć kojarzy się z narkotykami, to nie ma z nimi nic wspólnego. Może poza zyskami.
- Od przyszłego roku rolnicy siejący konopie przemysłowe dostaną 400 euro dopłaty unijnej na hektar. To dwa razy więcej niż przy uprawie na przykład pszenicy. Tak zadecydowało nasze Ministerstwo Rolnictwa. Dodatkowo możliwe, że w przyszłości dojdzie do tego kolejne 45 euro z racji uprawy rośliny o przeznaczeniu na cele energetyczne - mówi Biztok.pl Maciej Kowalski, założyciel HemPoland.

Większość osób może go kojarzyć nie z biznesem, ale z działalnością polityczną w Ruchu Palikota lub w organizacjach nawołujących do legalizacji marihuany. Swoje zainteresowania konopiami indyjskimi przeniósł na całkowicie legalne konopie siewne.

Według Ministerstwa Rolnictwa w zeszłym roku ich uprawa w Polsce wyniosła 300 hektarów. W przyszłym może być już kilkukrotnie, a może nawet kilkunastokrotnie większa. Minimum 300 hektarów zasiać w 2015 roku chce HemPoland. Plany to jednak aż 1000 hektarów. Tylko nieco mniej planuje obsiać EFA Gryt.

Kilkaset hektarów wysieje też zapewne Instytut Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich, który do niedawna miał nieformalny monopol na konopie. Bezpośrednio od rolników kupić słomę konopną chce też niemiecka firma Steico. Wszystko dzięki uwolnieniu rynku. I dopłatom.

- Dlaczego rolnicy powinni zdecydować się na konopie? Bo dziś to najbardziej atrakcyjna finansowo uprawa. Zysk z hektara to na czysto minimum 2-3 tys. zł. A teraz dzięki dopłacie będzie jeszcze więcej. I to praktycznie bez ponoszenia żadnych kosztów - tłumaczy w rozmowie z Biztok.pl Ewa Gryt z firmy EFA Gryt.

Dla porównania: Wielkopolska Izba Rolnicza szacuje, że zysk z hektara uprawy buraka cukrowego to ok. 1300 zł. Minus konopi to biurokracja - rolnicy, którzy chcą je uprawiać, muszą się zgłosić do urzędów gminnych i marszałkowskich. Każdy wyznaczył inne terminy. W niektórych województwach zapisy kończą się już z końcem września.

- Mimo tego i tak zdarzają się problemy. Sąsiedzi często zadają rolnikom dziwne pytania albo wręcz donoszą na policję. Ta czasami robi naloty, sprawdza czy wśród konopi przemysłowej nie rośnie indyjska, ale zawsze odjeżdża z niczym - przyznaje Ewa Gryt.

Rolnicy kontroli jednak się nie boją, bo zyski nie dość, że są wysokie to jeszcze stabilne. Z hektara potrafią zebrać 10-12 ton surowca. Najlepsze plantacje dają nawet 17 ton. Maciej Kowalski gwarantuje swoim klientom odbiór konopi za ok. 350 zł za tonę. To więc przewaga nad obsiewaniem zboża, bo tam nigdy nie wiadomo ile zarobi się na sprzedaży tony pszenicy czy jęczmienia.

- Koszty rozpoczęcia działalności to około 2 tys. zł na hektar. Teraz zostaną one niemal całkowicie pokryte dotacją. Rolnik ma tylko zasiać konopie, nawozić je oraz zebrać. Reszta to czysty zysk - przekonuje właściciel HemPoland.

Na dodatek rolnik nie załatwia żadnych sprawy urzędowych - robi to za niego firma skupująca surowiec. Jedyny warunek to odpowiednia gleba.

- Dla mnie to alternatywa wobec siania pszenicy. Polecam wszystkim, którzy mają glebę z pH powyżej 6. Jeśli jest mniejsze to konopie wzejdą, urosną pół metra i tyle. Zrobić badania i siać - mówi nam rolnik Franciszek Mateja, który po raz drugi w swoim życiu szykuje się do konopnych żniw.

Zebrany przez niego surowiec zostanie w głównej mierze wykorzystany w budownictwie. Słoma służy bowiem do budowy domów, a także jako świetny izolator. Firmy zlecające uprawę konopi przyznają, że rynek jest chłonny.

- W zeszłym roku słomy na rynku zabrakło. Dużo kupują Niemcy, zgłosili się do mnie także Amerykanie. Tam choć w dwóch stanach zezwolono na uprawę konopi indyjskiej, to przemysłowa jest zakazana. W dalszej perspektywie możliwe, że słoma będzie wykorzystywana jako surowiec energetyczny, na przykład w elektrowniach PGE. Tu jednak zysk jest mniejszy - mówi Kowalski.

Z konopi przemysłowej korzystają także przemysł kosmetyczny, spożywczy czy papierniczy. Ewa Gryt z pomocą funduszy unijnych opracowała autorską metodę pozyskiwania celulozy niedrzewnej, a także ją opatentowała. Jak przekonuje dzięki konopiom przemysłowym powstaje biała celuloza, co sprawia że nie trzeba wydawać pieniędzy na kosztowny i nieekologiczny proces wybielania.

Podpisz petycję! – Jeśli uwielbiasz czekoladę, ta prawda może być zbyt gorzka do przełknięcia. Podczas, gdy światowy rynek wyrobów czekoladowych stale rośnie, przynosząc coraz większe zyski, a w większości produkcja, jak i konsumpcja czekolady odbywa się w krajach Globalnej Północy (przeciętny Europejczyk czy Amerykanin (z USA) zjada jej średnio 5,2 kg rocznie!), niewiele uwagi poświęca się kiepskim warunkom produkcji jej podstawowego składnika – kakao.

Uprawa kakao jest podstawowym źródłem dochodu dla 5,5 miliona małorolnych farmerów i zapewnia przeżycie 14 milionom pracowników wiejskich i ich rodzinom z krajów Globalnego Południa. Tymczasem światowy rynek czekolady (w tym handlu kakao) jest zdominowany przez kilka wielkich koncernów. Podczas gdy walczą one o coraz większe wpływy i coraz większe zyski (sięgające obecnie 70% ceny każdej tabliczki czekolady), to farmerzy ponoszą koszty coraz mniej sprawiedliwego podziału zysków, otrzymując jedynie niewielki procent (np. 6,4% w Ghanie, 5,7% na Wybrzeżu Kości Słoniowej, dla porównania w latach 80. stanowiło to 16%).
Twórcy kampanii Make Chocolate Fair! (Uczyń czekoladę sprawiedliwą!) zainicjowanej w 2013 r. przez cztery organizacje z Niemiec, Austrii, Estonii i Czech, w którą dodatkowo zaangażowani są partnerzy pochodzący z 12 innych europejskich krajów, w tym Polski, twierdzą, że należy promować zmiany w międzynarodowych relacjach handlowych. Uważają, że to na głównych graczach rynku czekolady ciąży odpowiedzialność za poprawę społecznych i ekologicznych skutków produkcji kakao. Kupowanie czekolady pochodzącej ze Sprawiedliwego Handlu jest dobrą alternatywą. Niemniej czekolada Fairtrade ma wciąż bardzo mały udział w światowym rynku.
 
Dlatego namawiamy do podpisania petycji. Ma ona na celu wskazanie korporacjom drogi wzięcia odpowiedzialności za poprawę życia i warunków pracy rolników i ich pracowników oraz za zmiany w sposobie uprawy (na bardziej różnorodną i zrównoważoną). Petycja składa się z czterech żądań dotyczących wszystkich aspektów (ekologicznych, społecznych, ekonomicznych), które powinny zostać wzięte pod rozwagę w temacie uprawy i sprzedaży kakao:
zagwarantowania godnej płacy dla rolników i pracowników farm kakaowych;
respektowania praw człowieka i praw pracowniczych w całym łańcuchu produkcji kakao i odrzucenia wykorzystywania pracy dzieci;
zwiększenia możliwości rolników kakao do tworzenia zrównoważonych i zróżnicowanych upraw; przyjęcia niezależnej certyfikacji i systemu monitoringu.
Poprzyj ich starania podpisując petycję : http://makechocolatefair.org/#main-content


http://www.ekonsument.pl/a66738_gorzki_smak_czekolady.html

Podpisz petycję!

Jeśli uwielbiasz czekoladę, ta prawda może być zbyt gorzka do przełknięcia. Podczas, gdy światowy rynek wyrobów czekoladowych stale rośnie, przynosząc coraz większe zyski, a w większości produkcja, jak i konsumpcja czekolady odbywa się w krajach Globalnej Północy (przeciętny Europejczyk czy Amerykanin (z USA) zjada jej średnio 5,2 kg rocznie!), niewiele uwagi poświęca się kiepskim warunkom produkcji jej podstawowego składnika – kakao.

Uprawa kakao jest podstawowym źródłem dochodu dla 5,5 miliona małorolnych farmerów i zapewnia przeżycie 14 milionom pracowników wiejskich i ich rodzinom z krajów Globalnego Południa. Tymczasem światowy rynek czekolady (w tym handlu kakao) jest zdominowany przez kilka wielkich koncernów. Podczas gdy walczą one o coraz większe wpływy i coraz większe zyski (sięgające obecnie 70% ceny każdej tabliczki czekolady), to farmerzy ponoszą koszty coraz mniej sprawiedliwego podziału zysków, otrzymując jedynie niewielki procent (np. 6,4% w Ghanie, 5,7% na Wybrzeżu Kości Słoniowej, dla porównania w latach 80. stanowiło to 16%).
Twórcy kampanii Make Chocolate Fair! (Uczyń czekoladę sprawiedliwą!) zainicjowanej w 2013 r. przez cztery organizacje z Niemiec, Austrii, Estonii i Czech, w którą dodatkowo zaangażowani są partnerzy pochodzący z 12 innych europejskich krajów, w tym Polski, twierdzą, że należy promować zmiany w międzynarodowych relacjach handlowych. Uważają, że to na głównych graczach rynku czekolady ciąży odpowiedzialność za poprawę społecznych i ekologicznych skutków produkcji kakao. Kupowanie czekolady pochodzącej ze Sprawiedliwego Handlu jest dobrą alternatywą. Niemniej czekolada Fairtrade ma wciąż bardzo mały udział w światowym rynku.

Dlatego namawiamy do podpisania petycji. Ma ona na celu wskazanie korporacjom drogi wzięcia odpowiedzialności za poprawę życia i warunków pracy rolników i ich pracowników oraz za zmiany w sposobie uprawy (na bardziej różnorodną i zrównoważoną). Petycja składa się z czterech żądań dotyczących wszystkich aspektów (ekologicznych, społecznych, ekonomicznych), które powinny zostać wzięte pod rozwagę w temacie uprawy i sprzedaży kakao:
zagwarantowania godnej płacy dla rolników i pracowników farm kakaowych;
respektowania praw człowieka i praw pracowniczych w całym łańcuchu produkcji kakao i odrzucenia wykorzystywania pracy dzieci;
zwiększenia możliwości rolników kakao do tworzenia zrównoważonych i zróżnicowanych upraw; przyjęcia niezależnej certyfikacji i systemu monitoringu.
Poprzyj ich starania podpisując petycję : http://makechocolatefair.org/#main-content


http://www.ekonsument.pl/a66738_gorzki_smak_czekolady.html

Monsanto ma szansę na największy sukces w historii! – Partnerstwo Transpacyficzne (Trans-Pacific Partnership, TPP) to bardzo rozległa, ściśle tajna umowa pomiędzy dwunastoma największymi krajami, która może dać korporacjom bezprecedensową władzę – i pozwolić im na korzystanie z nowych światowych trybunałów do pozywania naszych rządów za ustanawianie praw, które chronią nas, ale zmniejszają zyski korporacji! Może to dotyczyć wszystkiego od oznaczania modyfikowanej genetycznie żywności do ochrony naszej wolności w Internecie. WikiLeaks ujawniło tę sprawę i sprzeciw szybko narasta, ale zaangażowane kraje chcą podpisać umowę w ciągu 48 godzin.

/>To szaleństwo, ale mamy szansę je zatrzymać– 3 kraje wahają się i ich wycofanie oznaczałoby koniec negocjacji. Jeśli masowo przekonamy Chile, Nową Zelandię i Australię nawołując z całego świata do utrzymania swej pozycji, to mamy szansę zatrzymać przejęcie świata przez korporacje, zanim Monsanto otworzy szampana. Podpisz petycję i przekaż wszystkim znajomym!

http://www.avaaz.org/pl/no_champagne_for_monsanto_loc/  !!!

Monsanto ma szansę na największy sukces w historii!

Partnerstwo Transpacyficzne (Trans-Pacific Partnership, TPP) to bardzo rozległa, ściśle tajna umowa pomiędzy dwunastoma największymi krajami, która może dać korporacjom bezprecedensową władzę – i pozwolić im na korzystanie z nowych światowych trybunałów do pozywania naszych rządów za ustanawianie praw, które chronią nas, ale zmniejszają zyski korporacji! Może to dotyczyć wszystkiego od oznaczania modyfikowanej genetycznie żywności do ochrony naszej wolności w Internecie. WikiLeaks ujawniło tę sprawę i sprzeciw szybko narasta, ale zaangażowane kraje chcą podpisać umowę w ciągu 48 godzin.

/>To szaleństwo, ale mamy szansę je zatrzymać– 3 kraje wahają się i ich wycofanie oznaczałoby koniec negocjacji. Jeśli masowo przekonamy Chile, Nową Zelandię i Australię nawołując z całego świata do utrzymania swej pozycji, to mamy szansę zatrzymać przejęcie świata przez korporacje, zanim Monsanto otworzy szampana. Podpisz petycję i przekaż wszystkim znajomym!

http://www.avaaz.org/pl/no_champagne_for_monsanto_loc/ !!!

PSZENICZNY BRZUCH – http://nowadebata.pl/2011/10/13/buszujacy-w-pszenicy/

Dr William Davis dowodzi szkodliwości współczesnej pszenicy, analizując historię spożywania produktów z tego zboża i zmiany, jakim ulegały. Dzisiejsza pszenica nie jest już solidną podstawą pożywienia, z której powstaje zdrowy chleb powszedni. Została genetycznie zmodyfikowana, by producenci żywności mogli osiągać jak największe zyski przy minimalnych kosztach.


W rezultacie to dobroczynne niegdyś zboże stało się żywieniowo bezwartościowym, acz wszechobecnym składnikiem, który sprawia, że poziom glukozy we krwi rośnie gwałtowniej niż po zjedzeniu cukru, a ponadto ma właściwości uzależniające, co doprowadza do huśtawki głodu i przejadania się oraz zmęczenia.


Na podstawie wieloletnich badań klinicznych oraz niezwykłych wyników, które obserwował u tysięcy własnych pacjentów po rezygnacji z produktów zawierających pszenicę, dr Davis przedstawia argumenty przeciwko temu wszechobecnemu składnikowi pokarmowemu. Dieta bez pszenicy skutkuje wg niego znaczącymi korzyściami, takimi jak: stała utrata wagi, złagodzenie zespołu metabolicznego i cukrzycy typu 2, wyleczenie z problemów jelitowych, wyraźne obniżenie poziomu cholesterolu, poprawa gęstości kości, zanik dolegliwości skórnych, takich jak łuszczyca, afty, łysienie, ograniczenie stanów zapalnych i bólów gośćcowych.


Ta atrakcyjna w czytaniu, skłaniająca do myślenia i starannie udokumentowana książka oferuje nowy, niezmiernie ważny punkt widzenia na najistotniejsze problemy zdrowotne naszych czasów.

PSZENICZNY BRZUCH

Http://nowadebata.pl/2011/10/13/buszujacy-w-pszenicy/

Dr William Davis dowodzi szkodliwości współczesnej pszenicy, analizując historię spożywania produktów z tego zboża i zmiany, jakim ulegały. Dzisiejsza pszenica nie jest już solidną podstawą pożywienia, z której powstaje zdrowy chleb powszedni. Została genetycznie zmodyfikowana, by producenci żywności mogli osiągać jak największe zyski przy minimalnych kosztach.


W rezultacie to dobroczynne niegdyś zboże stało się żywieniowo bezwartościowym, acz wszechobecnym składnikiem, który sprawia, że poziom glukozy we krwi rośnie gwałtowniej niż po zjedzeniu cukru, a ponadto ma właściwości uzależniające, co doprowadza do huśtawki głodu i przejadania się oraz zmęczenia.


Na podstawie wieloletnich badań klinicznych oraz niezwykłych wyników, które obserwował u tysięcy własnych pacjentów po rezygnacji z produktów zawierających pszenicę, dr Davis przedstawia argumenty przeciwko temu wszechobecnemu składnikowi pokarmowemu. Dieta bez pszenicy skutkuje wg niego znaczącymi korzyściami, takimi jak: stała utrata wagi, złagodzenie zespołu metabolicznego i cukrzycy typu 2, wyleczenie z problemów jelitowych, wyraźne obniżenie poziomu cholesterolu, poprawa gęstości kości, zanik dolegliwości skórnych, takich jak łuszczyca, afty, łysienie, ograniczenie stanów zapalnych i bólów gośćcowych.


Ta atrakcyjna w czytaniu, skłaniająca do myślenia i starannie udokumentowana książka oferuje nowy, niezmiernie ważny punkt widzenia na najistotniejsze problemy zdrowotne naszych czasów.

Niech żyje śmierć... – O nekrofilii i cywilizacji śmierci tak pisał Erich Fromm:
Niebezpieczeństwo wojny nuklearnej jest tak blisko odczuwalne, że wydaje się prawdopodobne, że człowiek osiągnie nowy stan barbarzyństwa, zanim nawet będzie miał szansę znaleźć drogę do humanistycznego industrializmu. Jednakże nie można tracić jeszcze całej nadziei. [...] Po pierwsze, świadomość naszej patologicznej sytuacji, nie będąc jeszcze lekarstwem jest jednakże pierwszym krokiem ku wyleczeniu. Jeśli więcej ludzi uświadomi sobie różnice między miłością życia a miłością śmierci, jeśli uświadomią sobie, jak daleko już posunęli się w kierunku nekrofilii, sam ten szok może wywołać nowe, zdrowe reakcje. Co więcej, może wzrosnąć wrażliwość skierowana na tych, którzy przedkładają śmierć; wielu będzie mogło przeniknąć nabożne racjonalizacje zwolenników śmierci i zmienić swój podziw dla nich w odrazę. Ponadto nasza hipoteza może zasugerować ludziom angażującym się w sprawę pokoju i przeżycia, że należy podjąć wielki wysiłek, by osłabić pociąg ku śmierci i wzmocnić pociąg ku życiu.
Dlaczego nie powiedzieć głośno, że jest tylko jedna prawdziwie niebezpieczna działalność wywrotowa, działalność prowadząca do śmierci? Dlaczego ci, którzy reprezentują tradycje religii i humanizmu, nie mieliby powiedzieć głośno, że nie ma bardziej śmiertelnego grzechu, niż umiłowanie śmierci i potępienie życia? Dlaczego nie skłonić naszych najlepszych umysłów, naukowców, artystów, nauczycieli, by świadczyli, jak wzbudzać i rozwijać miłość życia, w przeciwieństwie do miłości gadżetów? Wiem, miłość gadżetów przynosi zyski korporacjom - miłość życia wymaga mniejszej ilości rzeczy - stąd jest mniej zyskowna.
Być może jest już za późno. Być może bomba neutronowa, które pozostawia całe miasta nienaruszone, bez życia, powinna być symbolem naszej cywilizacji. Ale powtarzam, ci z nas, którzy kochają życie, nie ugną się w pokłonie wobec zasad śmierci zanim wydamy nasze ostatnie tchnienie.

E. Fromm "Wojna w człowieku", wyd. Jacek Santorski & CO Agencja Wydawnicza, Warszawa 1994, str. 32-33.

Niech żyje śmierć...

O nekrofilii i cywilizacji śmierci tak pisał Erich Fromm:
Niebezpieczeństwo wojny nuklearnej jest tak blisko odczuwalne, że wydaje się prawdopodobne, że człowiek osiągnie nowy stan barbarzyństwa, zanim nawet będzie miał szansę znaleźć drogę do humanistycznego industrializmu. Jednakże nie można tracić jeszcze całej nadziei. [...] Po pierwsze, świadomość naszej patologicznej sytuacji, nie będąc jeszcze lekarstwem jest jednakże pierwszym krokiem ku wyleczeniu. Jeśli więcej ludzi uświadomi sobie różnice między miłością życia a miłością śmierci, jeśli uświadomią sobie, jak daleko już posunęli się w kierunku nekrofilii, sam ten szok może wywołać nowe, zdrowe reakcje. Co więcej, może wzrosnąć wrażliwość skierowana na tych, którzy przedkładają śmierć; wielu będzie mogło przeniknąć nabożne racjonalizacje zwolenników śmierci i zmienić swój podziw dla nich w odrazę. Ponadto nasza hipoteza może zasugerować ludziom angażującym się w sprawę pokoju i przeżycia, że należy podjąć wielki wysiłek, by osłabić pociąg ku śmierci i wzmocnić pociąg ku życiu.
Dlaczego nie powiedzieć głośno, że jest tylko jedna prawdziwie niebezpieczna działalność wywrotowa, działalność prowadząca do śmierci? Dlaczego ci, którzy reprezentują tradycje religii i humanizmu, nie mieliby powiedzieć głośno, że nie ma bardziej śmiertelnego grzechu, niż umiłowanie śmierci i potępienie życia? Dlaczego nie skłonić naszych najlepszych umysłów, naukowców, artystów, nauczycieli, by świadczyli, jak wzbudzać i rozwijać miłość życia, w przeciwieństwie do miłości gadżetów? Wiem, miłość gadżetów przynosi zyski korporacjom - miłość życia wymaga mniejszej ilości rzeczy - stąd jest mniej zyskowna.
Być może jest już za późno. Być może bomba neutronowa, które pozostawia całe miasta nienaruszone, bez życia, powinna być symbolem naszej cywilizacji. Ale powtarzam, ci z nas, którzy kochają życie, nie ugną się w pokłonie wobec zasad śmierci zanim wydamy nasze ostatnie tchnienie.

E. Fromm "Wojna w człowieku", wyd. Jacek Santorski & CO Agencja Wydawnicza, Warszawa 1994, str. 32-33.

Źródło:

Wiersz Jerzego Biskłonia