Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 8 takich materiałów

Witold Tumanowicz (Ruch Narodowy) vs Maciej Kowalski (Wolne Konopie)

Konfrontacja Macieja Kowalskiego z Witoldem Tumanowiczem. Temat: Legalizacja marihuany. Przykro patrzeć, jak słabo przygotowany do tej rozmowy polityk traci argumenty w zderzeniu z osobą, która przedstawia najbardziej oczywiste fakty dot. konopi.

Wiosenne oczyszczanie organizmu

Dzisiejszy świat pełen zanieczyszczeń zmusza nas do systematycznego oczyszczania organizmu. Największą ilość toksyn gromadzimy na zimę, ze względu na zdecydowanie gorszą jakość i mniejszą dostępność jedzenia. Dobrym zwyczajem jest usuwanie tych toksyn każdego roku, najlepiej z początkiem wiosny. Po takim oczyszczaniu z pewnością nasz organizm odetchnie z ulgą, a marnowane na walkę z toksynami siły przeznaczy na siły do życia. Wiem, że wiele osób szuka motywacji i dobrego terminu na oczyszczenie własnego organizmu dlatego postanowiłem pokazać kilka bardzo skutecznych sposobów na oczyszczenie się z większości toksyn.

Czytaj dalej →


Maciej Kowalski i Łukasz Ługowski w „To Był Dzień”

Maciej Kowalski (Stowarzyszenie Wolne Konopie) i Łukasz Ługowski (pedagog i psycholog, dyrektor Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii „Kąt”) w programie To był dzień (Polsat News) rozmawiają o europejskiej inicjatywie wzywającej do liberalizacji przepisów w poszczególnych państwach.

Człowiek od konopi.

Ewelina Potocka, Onet: "Człowiek od konopi", "obrońca marihuany" - tak o panu mówią.

Maciej Kowalski: Moja działalność społeczna w naturalny sposób miesza się z działalnością zawodową. Tematem konopi zajmuję się od ponad 10 lat - współtworzyłem m.in. serwis hyperreal.info, gazetę konopną "Spliff" (której do dziś jestem redaktorem naczelnym), udzielałem się w ruchach prolegalizacyjnych praktycznie od początku. Z legalizacją na sztandarach kandydowałem do Sejmu i Parlamentu Europejskiego. Jestem też współautorem kilku projektów nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, które złożył w sejmie Twój Ruch. Konopiami przemysłowymi zajmuję się od kilku lat, odkąd zobaczyłem w nich szanse dla polskiego rolnictwa i przedsiębiorców. Dobrze prosperujący rynek w tej branży może dać pracę kilkudziesięciu tysiącom osób.

Czytaj dalej →


Edukuj najbliższych – "I uczynisz z tego święty olej do namaszczania. Będzie to wonna maść, zrobiona tak, jak to robi sporządzający wonności. Będzie to święty olej do namaszczania." (Wyj 30:25)

Przy wigilijnym stole warto porozmawiać o medycznym zastosowaniu cannabis.

Mówi się, że nie wiadomo, czy Homer istniał naprawdę, ale wiadomo, że był niewidomy. Podobnie z Jezusem z Nazaretu. Historycy do tej pory nie ustalili bezsprzecznie, czy taka postać rzeczywiście istniała, a jego rolę w religii przyjmuje się na wiarę. Wiele wskazuje natomiast na to, że jeśli istniał, jego "cuda" były związane ze stosowaniem olejku z konopi.
 Proszę nie zarzucać mi złośliwości, cynizmu czy wyśmiewania czyjejkolwiek wiary. Demony otaczające konopie są wytworem XX-wiecznej propagandy - 2013 lat temu roślina ta była szanowana za swoje szerokie zastosowanie w przemyśle i medycynie. Szczególnie istotnym ośrodkiem medycznego wykorzystania cannabis, obok Chin, były właśnie rodzinne strony Chrystusa. Starotestamentowa Księga Wyjścia podaje wręcz dosłowny przepis na sporządzanie "świętego oleju do namaszczania". Wg językoznawców przywoływana tam "wonna trzcina" w rzeczywistości dotyczy konopi. Co ciekawe, pierwszą osobą, która zwróciła na to uwagę, była w 1936 r. polska uczona Sara Benetowa.

Najbardziej do działania olejku z marihuany pasuje biblijna przypowieść o przywróceniu przez Jezusa wzroku dwojgu niewidomym. Jaskra, która nieleczona prowadzi do ślepoty, jest jedną z chorób, które z dobrymi wynikami leczy się przy pomocy cannabis. Mowa tu nie o pojedynczych przypadkach, a wieloletnich badaniach naukowych potwierdzonych praktycznym zastosowaniem. Zastosowanie olejku przygotowanego na podstawie starotestamentowego przepisu z użyciem konopi mogło z powodzeniem poprawić stan cierpiących i faktycznie przywrócić im wzrok.

Uhonorowany niedawno tytułem honoris causa Raphael Mechoulam, który w 1946 wyizolował THC - substancję aktywną marihuany - twierdzi, że może ona zastąpić 10-20% stosowanych obecnie leków. Podstawą religii chrześcijańśkiej jest podobno miłosierdzie - odmawianie potrzebującym skutecznego lekarstwa jest jego zaprzeczeniem. Tą miłością bliźniego kierował się Jezus, lecząc potrzebujących marihuaną. Gdyby urodził się we współczesnej Polsce, trafiłby za swoje dobrodziejstwa na 8 lat do więzienia.


Maciej Kowalski - Wolne Konopie
www.facebook.com/maciejkowalski85

Edukuj najbliższych

"I uczynisz z tego święty olej do namaszczania. Będzie to wonna maść, zrobiona tak, jak to robi sporządzający wonności. Będzie to święty olej do namaszczania." (Wyj 30:25)

Przy wigilijnym stole warto porozmawiać o medycznym zastosowaniu cannabis.

Mówi się, że nie wiadomo, czy Homer istniał naprawdę, ale wiadomo, że był niewidomy. Podobnie z Jezusem z Nazaretu. Historycy do tej pory nie ustalili bezsprzecznie, czy taka postać rzeczywiście istniała, a jego rolę w religii przyjmuje się na wiarę. Wiele wskazuje natomiast na to, że jeśli istniał, jego "cuda" były związane ze stosowaniem olejku z konopi.
Proszę nie zarzucać mi złośliwości, cynizmu czy wyśmiewania czyjejkolwiek wiary. Demony otaczające konopie są wytworem XX-wiecznej propagandy - 2013 lat temu roślina ta była szanowana za swoje szerokie zastosowanie w przemyśle i medycynie. Szczególnie istotnym ośrodkiem medycznego wykorzystania cannabis, obok Chin, były właśnie rodzinne strony Chrystusa. Starotestamentowa Księga Wyjścia podaje wręcz dosłowny przepis na sporządzanie "świętego oleju do namaszczania". Wg językoznawców przywoływana tam "wonna trzcina" w rzeczywistości dotyczy konopi. Co ciekawe, pierwszą osobą, która zwróciła na to uwagę, była w 1936 r. polska uczona Sara Benetowa.

Najbardziej do działania olejku z marihuany pasuje biblijna przypowieść o przywróceniu przez Jezusa wzroku dwojgu niewidomym. Jaskra, która nieleczona prowadzi do ślepoty, jest jedną z chorób, które z dobrymi wynikami leczy się przy pomocy cannabis. Mowa tu nie o pojedynczych przypadkach, a wieloletnich badaniach naukowych potwierdzonych praktycznym zastosowaniem. Zastosowanie olejku przygotowanego na podstawie starotestamentowego przepisu z użyciem konopi mogło z powodzeniem poprawić stan cierpiących i faktycznie przywrócić im wzrok.

Uhonorowany niedawno tytułem honoris causa Raphael Mechoulam, który w 1946 wyizolował THC - substancję aktywną marihuany - twierdzi, że może ona zastąpić 10-20% stosowanych obecnie leków. Podstawą religii chrześcijańśkiej jest podobno miłosierdzie - odmawianie potrzebującym skutecznego lekarstwa jest jego zaprzeczeniem. Tą miłością bliźniego kierował się Jezus, lecząc potrzebujących marihuaną. Gdyby urodził się we współczesnej Polsce, trafiłby za swoje dobrodziejstwa na 8 lat do więzienia.


Maciej Kowalski - Wolne Konopie
www.facebook.com/maciejkowalski85

Na miłość boską, zalegalizujcie marihuanę!

Kościół jest ponoć instytucją, która ma pomagać ludziom. Ba, istnieje nawet coś takiego jak "katolicka doktryna społeczna", która rzekoma ma coś wspólnego ze sprzeciwem wobec niesprawiedliwości i ucisku. Jeśli w nauczaniu Watykanu jest choć odrobina szczerości, księża katoliccy powinni stanąć ramie w ramię z ruchami prolegalizacyjnymi.

Czytaj dalej →


Konopie – Unijne dopłaty sprawiły, że uprawa konopi przemysłowych nigdy nie była tak opłacalna. Firmy szukają rolników chętnych do siania rośliny, która choć kojarzy się z narkotykami, to nie ma z nimi nic wspólnego. Może poza zyskami. 
- Od przyszłego roku rolnicy siejący konopie przemysłowe dostaną 400 euro dopłaty unijnej na hektar. To dwa razy więcej niż przy uprawie na przykład pszenicy. Tak zadecydowało nasze Ministerstwo Rolnictwa. Dodatkowo możliwe, że w przyszłości dojdzie do tego kolejne 45 euro z racji uprawy rośliny o przeznaczeniu na cele energetyczne - mówi Biztok.pl Maciej Kowalski, założyciel HemPoland.

Większość osób może go kojarzyć nie z biznesem, ale z działalnością polityczną w Ruchu Palikota lub w organizacjach nawołujących do legalizacji marihuany. Swoje zainteresowania konopiami indyjskimi przeniósł na całkowicie legalne konopie siewne.

Według Ministerstwa Rolnictwa w zeszłym roku ich uprawa w Polsce wyniosła 300 hektarów. W przyszłym może być już kilkukrotnie, a może nawet kilkunastokrotnie większa. Minimum 300 hektarów zasiać w 2015 roku chce  HemPoland. Plany to jednak aż 1000 hektarów. Tylko nieco mniej planuje obsiać EFA Gryt.

Kilkaset hektarów wysieje też zapewne Instytut Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich, który do niedawna miał nieformalny monopol na konopie. Bezpośrednio od rolników kupić słomę konopną chce też niemiecka firma Steico. Wszystko dzięki uwolnieniu rynku. I dopłatom.

- Dlaczego rolnicy powinni zdecydować się na konopie? Bo dziś to najbardziej atrakcyjna finansowo uprawa. Zysk z hektara to na czysto minimum 2-3 tys. zł. A teraz dzięki dopłacie będzie jeszcze więcej. I to praktycznie bez ponoszenia żadnych kosztów - tłumaczy w rozmowie z Biztok.pl Ewa Gryt z firmy EFA Gryt.

Dla porównania: Wielkopolska Izba Rolnicza szacuje, że zysk z hektara uprawy buraka cukrowego to ok. 1300 zł. Minus konopi to biurokracja - rolnicy, którzy chcą je uprawiać, muszą się zgłosić do urzędów gminnych i marszałkowskich. Każdy wyznaczył inne terminy. W niektórych województwach zapisy kończą się już z końcem września.

- Mimo tego i tak zdarzają się problemy. Sąsiedzi często zadają rolnikom dziwne pytania albo wręcz donoszą na policję. Ta czasami robi naloty, sprawdza czy wśród konopi przemysłowej nie rośnie indyjska, ale zawsze odjeżdża z niczym - przyznaje Ewa Gryt.

Rolnicy kontroli jednak się nie boją, bo zyski nie dość, że są wysokie to jeszcze stabilne. Z hektara potrafią zebrać 10-12 ton surowca. Najlepsze plantacje dają nawet 17 ton. Maciej Kowalski gwarantuje swoim klientom odbiór konopi za ok. 350 zł za tonę. To więc przewaga nad obsiewaniem zboża, bo tam nigdy nie wiadomo ile zarobi się na sprzedaży tony pszenicy czy jęczmienia.

- Koszty rozpoczęcia działalności to około 2 tys. zł na hektar. Teraz zostaną one niemal całkowicie pokryte dotacją. Rolnik ma tylko zasiać konopie, nawozić je oraz zebrać. Reszta to czysty zysk - przekonuje właściciel HemPoland.

Na dodatek rolnik nie załatwia żadnych sprawy urzędowych - robi to za niego firma skupująca surowiec. Jedyny warunek to odpowiednia gleba.

- Dla mnie to alternatywa wobec siania pszenicy. Polecam wszystkim, którzy mają glebę z pH powyżej 6. Jeśli jest mniejsze to konopie wzejdą, urosną pół metra i tyle. Zrobić badania i siać - mówi nam rolnik Franciszek Mateja, który po raz drugi w swoim życiu szykuje się do konopnych żniw.

Zebrany przez niego surowiec zostanie w głównej mierze wykorzystany w budownictwie. Słoma służy bowiem do budowy domów, a także jako świetny izolator. Firmy zlecające uprawę konopi przyznają, że rynek jest chłonny.

- W zeszłym roku słomy na rynku zabrakło. Dużo kupują Niemcy, zgłosili się do mnie także Amerykanie. Tam choć w dwóch stanach zezwolono na uprawę konopi indyjskiej, to przemysłowa jest zakazana. W dalszej perspektywie możliwe, że słoma będzie wykorzystywana jako surowiec energetyczny, na przykład w elektrowniach PGE. Tu jednak zysk jest mniejszy - mówi Kowalski.

Z konopi przemysłowej korzystają także przemysł kosmetyczny, spożywczy czy papierniczy. Ewa Gryt z pomocą funduszy unijnych opracowała autorską metodę pozyskiwania celulozy niedrzewnej, a także ją opatentowała. Jak przekonuje dzięki konopiom przemysłowym powstaje biała celuloza, co sprawia że nie trzeba wydawać pieniędzy na kosztowny i nieekologiczny proces wybielania.

Konopie

Unijne dopłaty sprawiły, że uprawa konopi przemysłowych nigdy nie była tak opłacalna. Firmy szukają rolników chętnych do siania rośliny, która choć kojarzy się z narkotykami, to nie ma z nimi nic wspólnego. Może poza zyskami.
- Od przyszłego roku rolnicy siejący konopie przemysłowe dostaną 400 euro dopłaty unijnej na hektar. To dwa razy więcej niż przy uprawie na przykład pszenicy. Tak zadecydowało nasze Ministerstwo Rolnictwa. Dodatkowo możliwe, że w przyszłości dojdzie do tego kolejne 45 euro z racji uprawy rośliny o przeznaczeniu na cele energetyczne - mówi Biztok.pl Maciej Kowalski, założyciel HemPoland.

Większość osób może go kojarzyć nie z biznesem, ale z działalnością polityczną w Ruchu Palikota lub w organizacjach nawołujących do legalizacji marihuany. Swoje zainteresowania konopiami indyjskimi przeniósł na całkowicie legalne konopie siewne.

Według Ministerstwa Rolnictwa w zeszłym roku ich uprawa w Polsce wyniosła 300 hektarów. W przyszłym może być już kilkukrotnie, a może nawet kilkunastokrotnie większa. Minimum 300 hektarów zasiać w 2015 roku chce HemPoland. Plany to jednak aż 1000 hektarów. Tylko nieco mniej planuje obsiać EFA Gryt.

Kilkaset hektarów wysieje też zapewne Instytut Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich, który do niedawna miał nieformalny monopol na konopie. Bezpośrednio od rolników kupić słomę konopną chce też niemiecka firma Steico. Wszystko dzięki uwolnieniu rynku. I dopłatom.

- Dlaczego rolnicy powinni zdecydować się na konopie? Bo dziś to najbardziej atrakcyjna finansowo uprawa. Zysk z hektara to na czysto minimum 2-3 tys. zł. A teraz dzięki dopłacie będzie jeszcze więcej. I to praktycznie bez ponoszenia żadnych kosztów - tłumaczy w rozmowie z Biztok.pl Ewa Gryt z firmy EFA Gryt.

Dla porównania: Wielkopolska Izba Rolnicza szacuje, że zysk z hektara uprawy buraka cukrowego to ok. 1300 zł. Minus konopi to biurokracja - rolnicy, którzy chcą je uprawiać, muszą się zgłosić do urzędów gminnych i marszałkowskich. Każdy wyznaczył inne terminy. W niektórych województwach zapisy kończą się już z końcem września.

- Mimo tego i tak zdarzają się problemy. Sąsiedzi często zadają rolnikom dziwne pytania albo wręcz donoszą na policję. Ta czasami robi naloty, sprawdza czy wśród konopi przemysłowej nie rośnie indyjska, ale zawsze odjeżdża z niczym - przyznaje Ewa Gryt.

Rolnicy kontroli jednak się nie boją, bo zyski nie dość, że są wysokie to jeszcze stabilne. Z hektara potrafią zebrać 10-12 ton surowca. Najlepsze plantacje dają nawet 17 ton. Maciej Kowalski gwarantuje swoim klientom odbiór konopi za ok. 350 zł za tonę. To więc przewaga nad obsiewaniem zboża, bo tam nigdy nie wiadomo ile zarobi się na sprzedaży tony pszenicy czy jęczmienia.

- Koszty rozpoczęcia działalności to około 2 tys. zł na hektar. Teraz zostaną one niemal całkowicie pokryte dotacją. Rolnik ma tylko zasiać konopie, nawozić je oraz zebrać. Reszta to czysty zysk - przekonuje właściciel HemPoland.

Na dodatek rolnik nie załatwia żadnych sprawy urzędowych - robi to za niego firma skupująca surowiec. Jedyny warunek to odpowiednia gleba.

- Dla mnie to alternatywa wobec siania pszenicy. Polecam wszystkim, którzy mają glebę z pH powyżej 6. Jeśli jest mniejsze to konopie wzejdą, urosną pół metra i tyle. Zrobić badania i siać - mówi nam rolnik Franciszek Mateja, który po raz drugi w swoim życiu szykuje się do konopnych żniw.

Zebrany przez niego surowiec zostanie w głównej mierze wykorzystany w budownictwie. Słoma służy bowiem do budowy domów, a także jako świetny izolator. Firmy zlecające uprawę konopi przyznają, że rynek jest chłonny.

- W zeszłym roku słomy na rynku zabrakło. Dużo kupują Niemcy, zgłosili się do mnie także Amerykanie. Tam choć w dwóch stanach zezwolono na uprawę konopi indyjskiej, to przemysłowa jest zakazana. W dalszej perspektywie możliwe, że słoma będzie wykorzystywana jako surowiec energetyczny, na przykład w elektrowniach PGE. Tu jednak zysk jest mniejszy - mówi Kowalski.

Z konopi przemysłowej korzystają także przemysł kosmetyczny, spożywczy czy papierniczy. Ewa Gryt z pomocą funduszy unijnych opracowała autorską metodę pozyskiwania celulozy niedrzewnej, a także ją opatentowała. Jak przekonuje dzięki konopiom przemysłowym powstaje biała celuloza, co sprawia że nie trzeba wydawać pieniędzy na kosztowny i nieekologiczny proces wybielania.

Pomóżmy! – Globalne ocieplenie. Co może zrobić przeciętny Kowalski dla klimatu?

Każdy może mieć drobny wkład w przeciwdziałanie zmianom klimatu - uważa profesor nauk o ziemi, Zbigniew W. Kundzewicz z Instytutu Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN w Poznaniu i z Poczdamskiego Instytutu Badania Skutków Zmian Klimatu w Niemczech.

- Skuteczne przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu wymaga ograniczenia emisji gazów cieplarnianych i zwiększonego wiązania dwutlenku węgla przez nowe lasy. Swoją cegiełkę możemy dołożyć oszczędzając energię, gasząc niepotrzebne żarówki czy używając żarówek energooszczędnych. Warto też szukać współkorzyści, np. dostrzec, że w porównaniu z jazdą samochodem, jazda rowerem jest tańsza, zdrowsza i bardziej przyjazna środowisku, a zatem i klimatowi - tłumaczył.

Z kolei profesor Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, dr hab. Zbigniew Karaczun radzi, by nie wstawiać ciepłych rzeczy do lodówki i gotować w garnkach pod przykryciem. - Gotujmy też tylko taką ilość wody, jaka jest nam potrzebna, a nie więcej. Kiedy pracujemy przy biurku, zapewnijmy sobie tyle światła, żeby mieć komfort, i nie oświetlajmy niepotrzebnie całego mieszkania. Nie zostawiajmy urządzeń na noc w trybie czuwania, który również zużywa energię - dodaje. Jego zdaniem, aby przeciwdziałać globalnemu ociepleniu, potrzebne są zmiany systemowe. - Nie należy jednak lekceważyć wspólnego efektu wielu drobnych działań, nawet pozornie banalnych, które jednak zmierzają do efektywnego wykorzystania energii i oszczędności - podkreśla naukowiec.

Takie zachowania świata nie zmienią, ale wpływają na sposób myślenia innych ludzi i zmieniają kulturę otoczenia - zauważa fizyk i dziennikarz, dr Marcin Popkiewicz. - Jeśli jeździmy samochodem, domagamy się nowych dróg, autostrad i parkingów. Kiedy jednak po mieście poruszamy się rowerem, to - jako wyborcy - zaczynamy oczekiwać od urzędników rozbudowy rowerowych ścieżek, z których później korzysta coraz więcej ludzi. Wtedy pojawia się efekt kuli śnieżnej, gdyż coraz większa grupa oczekuje, że miasto będzie dla ludzi, a nie dla samochodów. Na tysiąc mieszkańców Berlina czy Wiednia przypada połowa tej liczby samochodów, jaką mamy w Warszawie czy Krakowie. W Kopenhadze samochód to wręcz margines. Zastanówmy się, czy chcemy iść w stronę Wiednia i Kopenhagi, czy Warszawy i zakorkowanej Moskwy? - pyta dr Popkiewicz.

To, ile emisji dwutlenku węgla do atmosfery wymusza nasz styl życia - to, jak mieszkamy, czym jeździmy czy jak się odżywiamy - można sprawdzić za pomocą specjalnego kalkulatora na stronie http://ziemianarozdrozu.pl/kalkulator

To internetowe narzędzie pozwala też porównać własne emisje dwutlenku z emisjami przeciętnego Polaka czy średnią światową. - Weźmy Kowalskiego, który prowadzi tzw. american lifestyle - mieszka w dużym domu wraz z żoną i jednym dzieckiem, jeździ terenówką, często lata samolotem i konsumuje dużo dóbr. Jego styl życia oznacza wysokie zużycie energii i generuje wysoką emisję, ok. 30 ton dwutlenku węgla na osobę rocznie, podczas gdy średnia polska wynosi ok. 8 ton. Na kalkulatorze można sprawdzić, w jakich dziedzinach życia mamy największe emisje, i coś z tym robić - dodaje dr Popkiewicz. Jego osobiste emisje wynoszą nieco ponad 5 ton dwutlenku węgla. - A uważam, że żyję wygodnie, przyjemnie i w zgodzie z własnym światopoglądem - podkreśla fizyk.

- Co może zrobić Kowalski, Nowak i... Tryjanowski - zastanawia się biolog środowiskowy, dyrektor Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, prof. Piotr Tryjanowski. - Hmm..., ciśnie mi się na usta zupełnie filozoficzna odpowiedź: rozwijać cnoty przezorności i roztropności, obserwować świat dookoła i nie popadać w powszechną postawę "kasa przede wszystkim". Po przecież nadmiar spalanej energii etc. bierze się z nadmiaru produkcji, choćby pogodni za nowymi gadżetami, czy coraz intensywniejszym rolnictwem. A tyle jedzenia się marnuje!

Pomóżmy!

Globalne ocieplenie. Co może zrobić przeciętny Kowalski dla klimatu?

Każdy może mieć drobny wkład w przeciwdziałanie zmianom klimatu - uważa profesor nauk o ziemi, Zbigniew W. Kundzewicz z Instytutu Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN w Poznaniu i z Poczdamskiego Instytutu Badania Skutków Zmian Klimatu w Niemczech.

- Skuteczne przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu wymaga ograniczenia emisji gazów cieplarnianych i zwiększonego wiązania dwutlenku węgla przez nowe lasy. Swoją cegiełkę możemy dołożyć oszczędzając energię, gasząc niepotrzebne żarówki czy używając żarówek energooszczędnych. Warto też szukać współkorzyści, np. dostrzec, że w porównaniu z jazdą samochodem, jazda rowerem jest tańsza, zdrowsza i bardziej przyjazna środowisku, a zatem i klimatowi - tłumaczył.

Z kolei profesor Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, dr hab. Zbigniew Karaczun radzi, by nie wstawiać ciepłych rzeczy do lodówki i gotować w garnkach pod przykryciem. - Gotujmy też tylko taką ilość wody, jaka jest nam potrzebna, a nie więcej. Kiedy pracujemy przy biurku, zapewnijmy sobie tyle światła, żeby mieć komfort, i nie oświetlajmy niepotrzebnie całego mieszkania. Nie zostawiajmy urządzeń na noc w trybie czuwania, który również zużywa energię - dodaje. Jego zdaniem, aby przeciwdziałać globalnemu ociepleniu, potrzebne są zmiany systemowe. - Nie należy jednak lekceważyć wspólnego efektu wielu drobnych działań, nawet pozornie banalnych, które jednak zmierzają do efektywnego wykorzystania energii i oszczędności - podkreśla naukowiec.

Takie zachowania świata nie zmienią, ale wpływają na sposób myślenia innych ludzi i zmieniają kulturę otoczenia - zauważa fizyk i dziennikarz, dr Marcin Popkiewicz. - Jeśli jeździmy samochodem, domagamy się nowych dróg, autostrad i parkingów. Kiedy jednak po mieście poruszamy się rowerem, to - jako wyborcy - zaczynamy oczekiwać od urzędników rozbudowy rowerowych ścieżek, z których później korzysta coraz więcej ludzi. Wtedy pojawia się efekt kuli śnieżnej, gdyż coraz większa grupa oczekuje, że miasto będzie dla ludzi, a nie dla samochodów. Na tysiąc mieszkańców Berlina czy Wiednia przypada połowa tej liczby samochodów, jaką mamy w Warszawie czy Krakowie. W Kopenhadze samochód to wręcz margines. Zastanówmy się, czy chcemy iść w stronę Wiednia i Kopenhagi, czy Warszawy i zakorkowanej Moskwy? - pyta dr Popkiewicz.

To, ile emisji dwutlenku węgla do atmosfery wymusza nasz styl życia - to, jak mieszkamy, czym jeździmy czy jak się odżywiamy - można sprawdzić za pomocą specjalnego kalkulatora na stronie http://ziemianarozdrozu.pl/kalkulator

To internetowe narzędzie pozwala też porównać własne emisje dwutlenku z emisjami przeciętnego Polaka czy średnią światową. - Weźmy Kowalskiego, który prowadzi tzw. american lifestyle - mieszka w dużym domu wraz z żoną i jednym dzieckiem, jeździ terenówką, często lata samolotem i konsumuje dużo dóbr. Jego styl życia oznacza wysokie zużycie energii i generuje wysoką emisję, ok. 30 ton dwutlenku węgla na osobę rocznie, podczas gdy średnia polska wynosi ok. 8 ton. Na kalkulatorze można sprawdzić, w jakich dziedzinach życia mamy największe emisje, i coś z tym robić - dodaje dr Popkiewicz. Jego osobiste emisje wynoszą nieco ponad 5 ton dwutlenku węgla. - A uważam, że żyję wygodnie, przyjemnie i w zgodzie z własnym światopoglądem - podkreśla fizyk.

- Co może zrobić Kowalski, Nowak i... Tryjanowski - zastanawia się biolog środowiskowy, dyrektor Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, prof. Piotr Tryjanowski. - Hmm..., ciśnie mi się na usta zupełnie filozoficzna odpowiedź: rozwijać cnoty przezorności i roztropności, obserwować świat dookoła i nie popadać w powszechną postawę "kasa przede wszystkim". Po przecież nadmiar spalanej energii etc. bierze się z nadmiaru produkcji, choćby pogodni za nowymi gadżetami, czy coraz intensywniejszym rolnictwem. A tyle jedzenia się marnuje!


1