Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 105 takich materiałów

10 sposobów by przechytrzyć raka

Czas obalić mit, że „rak to geny”. Geny (na które tak chętnie lubimy zwalać winę) są jak nabity pistolet: ktoś jeszcze musi pociągnąć za spust, sam z siebie nie wypali. Każdego dnia tak na dobrą sprawę „dostajemy raka” i się go pozbywamy: miliardy naszych zdegenerowanych komórek umiera i zostaje zastępowane przez komórki nowe. W czasie kiedy czytasz to zdanie proces ten zajdzie w kilkudziesięciu tysiącach Twoich komórek.

Czytaj dalej →


Weganizm- jak zacząć?

Jeśli weganizm jest dla ciebie dużą zmianą względem tego, jak żyłeś/aś do tej pory, możesz zacząć przygodę z weganizmem metodą małych kroków. Podpowiemy ci jak to może wyglądać:

Czytaj dalej →


Mięso usunięte z listy produktów zalecanych w zdrowej diecie

Mięso usunięte z listy produktów rekomendowanych w zdrowej diecie. Taka decyzja została podjęta podczas ostatniego spotkania Dietary Guidelines Advisory Committee (DGAC). DGAC to komitet powołany przez HHS (United States Department of Health and Human Service) i USDA (The United States Department of Agriculture), a w jego skład wchodzą uznani eksperci z zakresu zdrowia i dietetyki. DGAC wydało swój pierwszy zestaw zaleceń w 1985 roku.

Czytaj dalej →


Produkty, których powinieneś unikać...

Przed tobą lista 9 "zdrowych produktów’", które w rzeczywistości nimi nie są i nie powinieneś ich ani kupować ani spożywać.

Czytaj dalej →


Artystka manipuluje 48 misami z wodą za pomocą własnych myśli

Elektroencefalografia (EEG) to nieinwazyjna metoda diagnostyczna służąca do badania bioelektrycznej czynności mózgu za pomocą elektroencefalografu. Badanie polega na odpowiednim rozmieszczeniu na powierzchni skóry czaszki elektrod, które rejestrują zmiany potencjału elektrycznego na powierzchni skóry, pochodzące od aktywności neuronów kory mózgowej i po odpowiednim ich wzmocnieniu tworzą z nich zapis – elektroencefalogram.

Artystka Lisa Park wykorzystała to do nietypowej prezentacji, w której dzięki głośnikom, wodzie i urządzeniu do badania EEG udało jej się dosłownie wizualizować swe myśli i emocje.
Urządzenie nazwane Eunoia II zbudowane jest z 48 niezależnych talerzy z wodą. Liczba nie jest tu przypadkowa - artystka chciała w ten sposób nawiązać do 48 emocji (od frustracji do zaangażowania) wymienionych w dziele „Etyka” przez filozofa, Barucha Spinozę. Każdy z głośników wibruje zgodnie z odczytem obsługiwanego przez specjalny algorytm, zestawu nałożonego na głowę przez artystkę.

Timothy Leary - najniebezpieczniejszy obywatel USA

Lata 60. ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych to moment, w którym wielu młodych ludzi postanowiło zarzucić konwenanse, skupić się na rozwoju duchowym, udekorować swe ciała kwiatkami i głosić pokój. Dużą rolę w tym okresie odgrywały substancje psychoaktywne, z LSD na czele. Wielu historyków tego kolorowego okresu, uważa, że ruchy hippisowskie nigdy by nie powstały gdyby nie działalność pewnego uduchowionego profesora z Harvardu. Oto Timothy Leary.

Czytaj dalej →


Nikola Tesla - genialny szaleniec – - Pochodzący z terenów dzisiejszej Chorwacji młodzieniec wykazywał sporą kreatywność. Jeszcze jako dzieciak stworzył wiatrak napędzany... owadami przytwierdzonymi klejem do śmigła.                       (Nikola Tesla był Serbem, synem prawosławnego duchownego. W jego rodzinnej wsi stoi jego pomnik, zresztą odbudowany po tym, jak w latach 90. Chorwaci zniszczyli go razem z pomnikiem wymordowanych w czasie II wojny światowej przez chorwackich faszystów-Ustaszy, mieszkających tam Serbów - dzięki AI88!)

- Mało brakowało, a Tesla skończyłby jako prawosławny duchowny. Tak sobie wymarzył jego ojciec. Na szczęście nauczyciel młodego Nikoli namówił jego rodziców na wysłanie ich potomka na studia inżynierskie w Austrii. 

- Jeszcze zanim skończył edukację, skonstruował swoją pierwszą prądnicę – urządzenie na prąd przemienny. To osiągnięcie otworzyło mu drzwi do kariery – na krótko zahaczył się w paryskiej firmie produkującej mechanizmy według patentów Thomasa Edisona. 

- Thomas Edison był dla Tesli wzorem wielkiego wynalazcy. Wkrótce po porzuceniu pracy, Tesla ruszył do USA na spotkanie ze swym idolem. Gospodarz wyraźnie nie darzył młodzieńca sympatią, jednak postanowił dać mu szansę i zatrudnił go w swym laboratorium.

- Edison nie docenił jednak talentu swego nowego pracownika. Chcąc sprawdzić ile prawdy jest w informacjach o geniuszu Tesli, zaproponował mu pewien układ – jeśli Nikola sprawi, że elektrownie należące do Edisona zwiększą swą wydajność o 50%, ten dostanie nagrodę w wysokości 50 000 dolarów. Młody wynalazca nie tylko wykonał to zadanie, ale i zasugerował swemu pracodawcy kolejną znaczną poprawę wydajności, jeśli tylko ten zrezygnuje z urządzeń na prąd stały i skupi się na prądzie przemiennym. Upokorzony Edison miał wówczas powiedzieć do Nikoli, który przyszedł po należną mu zapłatę: „Tesla, ty nie czaisz naszego amerykańskiego humoru...”. W zamian zaproponował mu marne 10 dolarów podwyżki. Młody naukowiec pożegnał się z dotychczasową pracą.

- Nikola Tesla nie zraził się tym rozczarowaniem i wkrótce otworzył własną firmę – Tesla Electric Light Company. Zanim jednak do tego doszło, Nikola harował jak wół – imał się nawet ciężkiej fizycznej pracy jako robotnik. 

- W swojej firmie Tesla stworzył szczegółowe plany konstrukcji wielu, do dziś stosowanych, urządzeń, m.in. świetlówki. Jego pierwsza elektrownia wytwarzająca prąd przemienny wytworzyła energię pozwalającą oświetlić sporą ilość amerykańskich stacji kolejowych.

- Mimo spektakularnych sukcesów i coraz większych zarobków, Tesla nigdy nie chciał ustatkować się – ba, uważał wręcz, że swoje naukowe osiągnięcia zawdzięcza... celibatowi. Oprócz tego miał dość dziwne podejście do kobiet. Uważał, że wkrótce dojdzie do swoistej zmiany hierarchii i to płeć piękna zdominuje mężczyzn. Z drugiej zaś strony brzydził się np. noszonymi przez kobiety ozdobami – szczególną antypatią darzył perłowe kolczyki. Raz też zwolnił swoją sekretarkę, bo... była za gruba. 

- Tymczasem Edison robił wszystko, aby wynalazki Tesli nie odnosiły sukcesu. Wynalazca otwarcie krytykował stosowanie prądu przemiennego – twierdził, że niesie on za sobą wiele niebezpieczeństw. W chwili gdy Edison skapitulował i również zaczął stosować patenty Tesli, ten właśnie dopracowywał swoje nowe cacko – turbinę wodną. 

-  Tesla pracował też nad zdalnie sterowanymi urządzeniami. W tym celu stworzył pierwszy na świecie pilot radiowy. Wynalazek testował na wielu pojazdach, m.in. stworzył pierwszego „chodzącego” robota oraz zdalnie sterowaną łódź.

-  Wiele osób podziwiało Teslę nie tylko za jego naukowy geniusz, ale i za talent do uczenia się języków. Wynalazca posługiwał się aż ośmioma językami – serbskim, czeskim, angielskim, francuskim, niemieckim, węgierskim, włoskim i łaciną. 

-  Nikola mało spał – podobno wystarczyło mu kilka dwugodzinnych drzemek, aby „naładować swoje akumulatory”. 

- Podczas prezentacji swoich wynalazków lubił wprowadzić nieco urozmaicenia i często wykorzystywał własne ciało w formie przewodnika elektrycznego.

-  Mówiąc o Tesli jako o człowieku, który wyprzedzał swą epokę, warto odnotować jedno z jego największych dzieł, którego niestety nie ukończył. Obsesyjnym marzeniem Nikoli było stworzenie urządzenia umożliwiającego bezprzewodową komunikację i nieograniczony transfer energii elektrycznej. Bazując na skonstruowanym przez siebie transformatorze oraz tzw. „nadajniku powiększającym”, wynalazca zademonstrował sposób na przekazywanie prądu bez stosowania kabli. Za przekaźnik miała posłużyć... ziemia i ukryte w niej fale stojące. Nie skończyło się na teorii – mechanizm przetestowany został na oczach wielu świadków – Tesla uruchomił 200 lamp przesyłając energię z urządzenia znajdującego się... 40 kilometrów dalej. Miało to pewne efekty uboczne – niepodłączone do prądu urządzenia elektryczne same się włączały, ziemia mieniła się iskrami, a hałas słychać było w promieniu dziesiątków kilometrów.

- Sukces Tesli nie zakończył się jedynie na udanych eksperymentach. Jednym z najbardziej tajemniczych projektów naukowca była konstrukcja przypominająca wielką latarnię morską, którą Nikola zaczął konstruować w Long Island. Powstały tam też laboratoria i kompleks badawczy. Wynalazca twierdził, że jest w stanie pozyskać tzw. wolną energię – pozyskiwaną m.in. z promieni kosmicznych. 

- Niestety, szalony pomysł Nikoli nie zakończył się dobrze – w „paradę” wszedł mu Guglielmo Marconi – człowiek, który ubiegł Teslę i na krótko przed nim opatentował wynalazek odbierający fale elektromagnetyczne w formie dźwięku. Marconi nagrodzony został Noblem, mimo trwających rozpraw sądowych dotyczących wykorzystania opatentowanej przez Teslę cewki. Ostatecznie Nikola spór wygrał, ale już pośmiertnie. Tymczasem Marconi stał się ulubieńcem śmietanki naukowej, a Edison dodatkowo robił wszystko, aby uwaga ludzi skupiła się wokół osiągnięć Guglielmo.

- Nikola zaczął być traktowany jako szaleniec, szczególnie po tym, jak oznajmił, że podczas jednego z eksperymentów udało mu się odebrać pozaziemski przekaz. Inwestorzy wycofali się z finansowania tajemniczego projektu. Mimo to legendy mówią, że Tesla przetestował swój nowy wynalazek. Jego efektem miała być niewielka eksplozja nazwana później „katastrofą tunguską”...

- Innym projektem Tesli miał być „bezskrzydły samolot”. Nikola twierdził, że możliwe jest skonstruowanie pojazdu latającego napędzanego reakcjami jonowymi i kontrolowanego za pomocą naziemnych stacji. Obecnie napędy jonowe NASA wykorzystuje w sondach kosmicznych. 

- Podobno w wieku 84 lat Nikola zgłosił się do przedstawicieli armii Stanów Zjednoczonych z propozycją sprzedania im planów dotyczących budowy broni miotającej „promieniami śmierci”. Miała ona służyć do niszczenia wrogich samolotów. 

- Naukowiec miał swoje dziwactwa. Miał np. obsesję na punkcie cyfry 3. Potrafił na przykład obejść budynek trzykrotnie zanim zdecydował się do niego wejść. Kiedy mieszkał w hotelu zawsze wybierał pokój, którego numer podzielny był przez tę cyfrę. Ostatnie lata życia spędził w pokoju nr 3327 położonym na 33 piętrze hotelu New Yorker. Rodzina nieboszczyka zauważyła, że zniknęło większość dokumentów i notatek Nikoli (wliczając w to tajemniczy dziennik, zawierający projekty dla amerykańskiego rządu). Wkrótce amerykańskie władze przejęły też posiadłości i laboratoria naukowca.

Nikola Tesla - genialny szaleniec

- Pochodzący z terenów dzisiejszej Chorwacji młodzieniec wykazywał sporą kreatywność. Jeszcze jako dzieciak stworzył wiatrak napędzany... owadami przytwierdzonymi klejem do śmigła. (Nikola Tesla był Serbem, synem prawosławnego duchownego. W jego rodzinnej wsi stoi jego pomnik, zresztą odbudowany po tym, jak w latach 90. Chorwaci zniszczyli go razem z pomnikiem wymordowanych w czasie II wojny światowej przez chorwackich faszystów-Ustaszy, mieszkających tam Serbów - dzięki AI88!)

- Mało brakowało, a Tesla skończyłby jako prawosławny duchowny. Tak sobie wymarzył jego ojciec. Na szczęście nauczyciel młodego Nikoli namówił jego rodziców na wysłanie ich potomka na studia inżynierskie w Austrii.

- Jeszcze zanim skończył edukację, skonstruował swoją pierwszą prądnicę – urządzenie na prąd przemienny. To osiągnięcie otworzyło mu drzwi do kariery – na krótko zahaczył się w paryskiej firmie produkującej mechanizmy według patentów Thomasa Edisona.

- Thomas Edison był dla Tesli wzorem wielkiego wynalazcy. Wkrótce po porzuceniu pracy, Tesla ruszył do USA na spotkanie ze swym idolem. Gospodarz wyraźnie nie darzył młodzieńca sympatią, jednak postanowił dać mu szansę i zatrudnił go w swym laboratorium.

- Edison nie docenił jednak talentu swego nowego pracownika. Chcąc sprawdzić ile prawdy jest w informacjach o geniuszu Tesli, zaproponował mu pewien układ – jeśli Nikola sprawi, że elektrownie należące do Edisona zwiększą swą wydajność o 50%, ten dostanie nagrodę w wysokości 50 000 dolarów. Młody wynalazca nie tylko wykonał to zadanie, ale i zasugerował swemu pracodawcy kolejną znaczną poprawę wydajności, jeśli tylko ten zrezygnuje z urządzeń na prąd stały i skupi się na prądzie przemiennym. Upokorzony Edison miał wówczas powiedzieć do Nikoli, który przyszedł po należną mu zapłatę: „Tesla, ty nie czaisz naszego amerykańskiego humoru...”. W zamian zaproponował mu marne 10 dolarów podwyżki. Młody naukowiec pożegnał się z dotychczasową pracą.

- Nikola Tesla nie zraził się tym rozczarowaniem i wkrótce otworzył własną firmę – Tesla Electric Light Company. Zanim jednak do tego doszło, Nikola harował jak wół – imał się nawet ciężkiej fizycznej pracy jako robotnik.

- W swojej firmie Tesla stworzył szczegółowe plany konstrukcji wielu, do dziś stosowanych, urządzeń, m.in. świetlówki. Jego pierwsza elektrownia wytwarzająca prąd przemienny wytworzyła energię pozwalającą oświetlić sporą ilość amerykańskich stacji kolejowych.

- Mimo spektakularnych sukcesów i coraz większych zarobków, Tesla nigdy nie chciał ustatkować się – ba, uważał wręcz, że swoje naukowe osiągnięcia zawdzięcza... celibatowi. Oprócz tego miał dość dziwne podejście do kobiet. Uważał, że wkrótce dojdzie do swoistej zmiany hierarchii i to płeć piękna zdominuje mężczyzn. Z drugiej zaś strony brzydził się np. noszonymi przez kobiety ozdobami – szczególną antypatią darzył perłowe kolczyki. Raz też zwolnił swoją sekretarkę, bo... była za gruba.

- Tymczasem Edison robił wszystko, aby wynalazki Tesli nie odnosiły sukcesu. Wynalazca otwarcie krytykował stosowanie prądu przemiennego – twierdził, że niesie on za sobą wiele niebezpieczeństw. W chwili gdy Edison skapitulował i również zaczął stosować patenty Tesli, ten właśnie dopracowywał swoje nowe cacko – turbinę wodną.

- Tesla pracował też nad zdalnie sterowanymi urządzeniami. W tym celu stworzył pierwszy na świecie pilot radiowy. Wynalazek testował na wielu pojazdach, m.in. stworzył pierwszego „chodzącego” robota oraz zdalnie sterowaną łódź.

- Wiele osób podziwiało Teslę nie tylko za jego naukowy geniusz, ale i za talent do uczenia się języków. Wynalazca posługiwał się aż ośmioma językami – serbskim, czeskim, angielskim, francuskim, niemieckim, węgierskim, włoskim i łaciną.

- Nikola mało spał – podobno wystarczyło mu kilka dwugodzinnych drzemek, aby „naładować swoje akumulatory”.

- Podczas prezentacji swoich wynalazków lubił wprowadzić nieco urozmaicenia i często wykorzystywał własne ciało w formie przewodnika elektrycznego.

- Mówiąc o Tesli jako o człowieku, który wyprzedzał swą epokę, warto odnotować jedno z jego największych dzieł, którego niestety nie ukończył. Obsesyjnym marzeniem Nikoli było stworzenie urządzenia umożliwiającego bezprzewodową komunikację i nieograniczony transfer energii elektrycznej. Bazując na skonstruowanym przez siebie transformatorze oraz tzw. „nadajniku powiększającym”, wynalazca zademonstrował sposób na przekazywanie prądu bez stosowania kabli. Za przekaźnik miała posłużyć... ziemia i ukryte w niej fale stojące. Nie skończyło się na teorii – mechanizm przetestowany został na oczach wielu świadków – Tesla uruchomił 200 lamp przesyłając energię z urządzenia znajdującego się... 40 kilometrów dalej. Miało to pewne efekty uboczne – niepodłączone do prądu urządzenia elektryczne same się włączały, ziemia mieniła się iskrami, a hałas słychać było w promieniu dziesiątków kilometrów.

- Sukces Tesli nie zakończył się jedynie na udanych eksperymentach. Jednym z najbardziej tajemniczych projektów naukowca była konstrukcja przypominająca wielką latarnię morską, którą Nikola zaczął konstruować w Long Island. Powstały tam też laboratoria i kompleks badawczy. Wynalazca twierdził, że jest w stanie pozyskać tzw. wolną energię – pozyskiwaną m.in. z promieni kosmicznych.

- Niestety, szalony pomysł Nikoli nie zakończył się dobrze – w „paradę” wszedł mu Guglielmo Marconi – człowiek, który ubiegł Teslę i na krótko przed nim opatentował wynalazek odbierający fale elektromagnetyczne w formie dźwięku. Marconi nagrodzony został Noblem, mimo trwających rozpraw sądowych dotyczących wykorzystania opatentowanej przez Teslę cewki. Ostatecznie Nikola spór wygrał, ale już pośmiertnie. Tymczasem Marconi stał się ulubieńcem śmietanki naukowej, a Edison dodatkowo robił wszystko, aby uwaga ludzi skupiła się wokół osiągnięć Guglielmo.

- Nikola zaczął być traktowany jako szaleniec, szczególnie po tym, jak oznajmił, że podczas jednego z eksperymentów udało mu się odebrać pozaziemski przekaz. Inwestorzy wycofali się z finansowania tajemniczego projektu. Mimo to legendy mówią, że Tesla przetestował swój nowy wynalazek. Jego efektem miała być niewielka eksplozja nazwana później „katastrofą tunguską”...

- Innym projektem Tesli miał być „bezskrzydły samolot”. Nikola twierdził, że możliwe jest skonstruowanie pojazdu latającego napędzanego reakcjami jonowymi i kontrolowanego za pomocą naziemnych stacji. Obecnie napędy jonowe NASA wykorzystuje w sondach kosmicznych.

- Podobno w wieku 84 lat Nikola zgłosił się do przedstawicieli armii Stanów Zjednoczonych z propozycją sprzedania im planów dotyczących budowy broni miotającej „promieniami śmierci”. Miała ona służyć do niszczenia wrogich samolotów.

- Naukowiec miał swoje dziwactwa. Miał np. obsesję na punkcie cyfry 3. Potrafił na przykład obejść budynek trzykrotnie zanim zdecydował się do niego wejść. Kiedy mieszkał w hotelu zawsze wybierał pokój, którego numer podzielny był przez tę cyfrę. Ostatnie lata życia spędził w pokoju nr 3327 położonym na 33 piętrze hotelu New Yorker. Rodzina nieboszczyka zauważyła, że zniknęło większość dokumentów i notatek Nikoli (wliczając w to tajemniczy dziennik, zawierający projekty dla amerykańskiego rządu). Wkrótce amerykańskie władze przejęły też posiadłości i laboratoria naukowca.

Mięso jest dla mięczaków. – Autor książki "Mięso jest dla mięczaków" oraz wokalista zespołu Cro-Mags opowiada o mięsie, mężczyznach i medytacji w wywiadzie dla magazynu VegNews.
 
Kiedy książka "Mięso jest dla mięczaków: Przewodnik dla kolesi, którzy chcą zadbać o formę, zaszpanować i pokazać swoją przewagę" znalazła się na naszych biurkach, od razu wzbudziła nasze zainteresowanie. Gdy przerzucaliśmy strony tego prosto wygłoszonego manifestu dla mężczyzn, stało się jasne, że to jest nieco inny rodzaj książki – że jest to książka, która bez owijania w bawełnę omawia aspekty związane z mitem białka, tym co dzieje się naprawdę w przemyśle mięsnym, oraz opisuje jak odstawić lekarstwa i być zdrowym. Autor, a zarazem ikona punk rocka, John Joseph (frontman zespołu Cro-Mags) był zwykłym twardzielem, który przeistoczył się w empatycznego twardziela weganina i chce pokazać mężczyznom, że dieta wegetariańska jest wyborem prawdziwych macho. W poniższym wywiadzie, Colleen Holland z VegNews rozmawia z John'em o obaleniu koncepcji, iż jedzenie mięsa nieodłącznie związane jest z męskością, o kryzysie zdrowia w Stanach Zjednoczonych, o jego ulubionych wegańskich restauracjach, oraz innych sprawach.
 
Colleen Holland: Jaka jest Twoja wegańska historia?
 
John Joseph: Pochodzę ze świata wypełnionego przemocą – ojciec alkoholik, okrutne domy zastępcze, ulice Nowego Yorku w latach 70-tych i więzienie. Po prawie dwóch latach spędzonych w więzieniu, nie radziłem sobie z niczym, byłem uzależniony od narkotyków, alkoholu, przemocy i złego jedzenia. I wtedy, w roku 1980, miałem szczęście spotkać zespół Bad Brains, który tworzyli Rastafarianie i wegetarianie. Ich dźwiękowiec, już nieżyjący Jay Dublee, stosował surową dietę i nauczył mnie, jakie korzyści płyną z surowego jedzenia, soków, jogi, medytacji itd. Wyleczyłem się całkowicie i nigdy nie spoglądałem wstecz. 

CH: Dlaczego zdecydowałeś się napisać książkę o weganizmie skierowaną do mężczyzn?
 
JJ: Ponieważ wiem, że jeśli to zadziałało to w przypadku takiego pokręconego kryminalisty jak ja, może pomóc każdemu. Jest tak wiele dzieciaków, które szukają drogi wyjścia. I tak wielu dorosłych borykających się ze złym stanem zdrowia, i tak wielu tak zwanych "ekspertów", którzy napełniają ich głowy bzdurami.
 
CH: A co z tytułem? Jakieś negatywne reakcje?
 
JJ: Zdecydowałem się na ten kontrowersyjny tytuł "Mięso jest dla mięczaków", aby użyć języka, jakim ci faceci się posługują. Faktycznie spotykałem na siłowni kolesia, który twierdził, że wszyscy weganie to mięczaki. Więc kiedy wyzwałem go na ring, a on odmówił, pomyślałem "Rzucę im tym prosto w twarz". Prawdę mówiąc, ci kolesie to jedyne osoby, do których wegańska społeczność nigdy nie dotarła. Ostatnio jeden z członków jakiegoś gangu powiedział mi, że po przeczytaniu mojej książki przeszedł na weganizm i schudł 23 kilogramy. Byli więźniowie, ślusarze i policjanci oglądają mecze futbolowe wrzucając burgery warzywne na grilla. Więc jeśli ktoś chce mnie krytykować, w porządku. Przyjmuję to, bo naprawdę bywam w dżungli i spotykam się i przekonuję takich kolesi, z którymi inni nie mogliby nawet porozmawiać. Otrzymałem mnóstwo e-maili z podziękowaniami za to, że książka zmieniła komuś życie. A dlaczego? Bo ja pochodzę z tego świata i przeszedłem drogę, którą oni idą. Ja ich rozumiem, a nade wszystko moim obowiązkiem jest spłacić dług, jaki zaciągnąłem sam zdobywając tę wiedzę.
 
CH: Oczywiście w naszym kraju możemy mówić o kryzysie zdrowia. Jak myślisz, jak do tego doszło?
 
J.J.: W mojej książce nazywam to "złudzeniem świetnego jedzenia". Ale producenci bezkarnie dodają do niego zwyczajne trucizny. Dla mnie to przestępstwo. Większość jedzenia z półek supermarketów nie istniała 100 lat temu. To jedzenie-Frankenstein wytworzone w laboratorium. Mięso napakowane hormonami. Trujący nabiał, ryby i jajka.
 
CH: Co może spowodować, aby mężczyźni przyjęli dietę roślinną?
 
JJ: Cóż, kiedy zaczną chorować i będzie ich męczyło to ciągłe chorowanie, zaczną zadawać sobie pytania, tak jak ja. I mogą znaleźć odpowiedzi, ale będą musieli poszukać głębiej. Zawsze staram się wczuć w sytuację chłopaków, pytając ich czy chcieliby zobaczyć, jak ich dzieci dorastają. Lub jak się czują, zażywając sześć różnych pigułek dziennie. Albo tabletki na potencję, bo nawet jeśli jeszcze ich nie biorą, to na pewno będą musieli. Ale nade wszystko, zawsze powtarzam, że najlepiej jest uczyć innych na swoim przykładzie. Innymi słowy, jeśli ci z nas, którzy prowadzą wegański styl życia, będą twardzielami, będą ćwiczyć i pozostaną pozytywni, toinni także będą chcieli się zmienić. Mam na myśli to, że właściwie to ja już nie powinienem żyć. Ale mając 52 lata, biorę udział w triathlonie Ironman'ów i nadal koncertuję z moim zespołem. To jest cholerny cud, ale też świadectwo mojego stylu życia.
CH: Dlaczego tak powszechne jest mniemanie, że mięso równa się męskości?
 
JJ: Przez lata telewizja przekazywała nam komunikaty, że mięso jest tym, co jedzą prawdziwi faceci. I to wwierciło się w nasze głowy. I mit białka… We wczesnych latach 80-tych, kulturyści z Puerto Rico, którzy ćwiczyli w siłowni w starej szkole w Alphabet City mówili mi, że jeśli jedzenie dla psów Alpo jest wystarczające, aby sprawić, że ich pit bull'e są silne i agresywne, to na pewno jest też wystarczająco dobre dla nich samych. Oni faktycznie grillowali Alpo burgery! To dość ekstremalny przypadek, ale wiesz, o co mi chodzi. Myślę jednak, że przez lata weganie i wegetarianie wyglądali marnie, byli kościści, wynędzniali i nie ćwiczyli, więc to odrzucało kolesi jedzących mięso od zmiany diety. Ale teraz, kiedy widzimy sportowców odżywiających się roślinami, zawodników Ultimate Fighting Championship czy futbolu amerykańskiego – ten paradygmat się zmienia, dzięki takim kolesiom jak Rip Esselstyn, James Wilks, Mac Danzig, Rich Roll, Brendan Brazier, Jon Hinds i reszcie tych bestii odżywiających się roślinami.
 
CH: Jeśli facet chce jeść mniej produktów pochodzenia zwierzęcego, jaki powinien być pierwszy krok ku temu?
 

JJ: Edukacja. Czytanie i oglądanie filmów dokumentalnych, jak Forks Over Knives czy Fat, Sick & Nearly Dead. Potrzebna jest specjalna taktyka, która pokaże facetom ich przyszłość. Mięśniak z fryzurą na płetwę w spodniach od dresu w tygrysie cętki zapijający steki szejkiem z surowych jajek należy do stylu z lat 80. Chłopaki, telefon dzwoni, i to do Was – to rok 2014 was wzywa!

 
CH: Jeśli facet nie potrafi gotować, co możesz mu poradzić?
 
JJ: Jest mnóstwo restauracji i sklepów ze zdrową żywnością na terenie całego kraju i świata. Niech używa strony internetowej HappyCow. Ja używam. Słuchajcie chłopaki, nie możecie wciąż być bezmyślni. Musicie mieć pełną wiedzę o wszystkim, co jecie. Jak mówią "Jeśli masz wątpliwości, zostaw to". Chociaż dla mnie gotowanie to też rodzaj medytacji. 34 lata później potrafię w kuchni wszystko. Więc kupcie jakieś książki kucharskie, bracia moi, i do roboty. Jeśli uwolnisz umysł, twój tyłek za nim podąży..
 
CH: Co robisz, aby być zdrowym?
 
JJ: Prawie codziennie chodzę na siłownię i, jak już wspomniałem, biorę udział w triathlonie Ironman'ów. Więc jeżdżę na rowerze, biegam i pływam. Poza tym jem nieprzetworzone, ekologiczne produkty roślinne, bez GMO. A poza tym musimy też utrzymywać w kondycji umysł. Umysł może być Twoim najlepszym przyjacielem, ale też najgorszym wrogiem. Jeśli mu pozwolisz, może stworzyć Ci Twoje osobiste piekło. Spróbuj medytacji. Myśl pozytywnie. Samo jedzenie nie rozwiąże wszystkich problemów na świecie, ale to ogromny pierwszy krok we właściwym kierunku.
 
CH: Co jadasz w podróży?
 
JJ: Dużo podróżuję i koncertuję. Na lotniskach nigdy nie można znaleźć jedzenia przydatnego do konsumpcji przez ludzi, oprócz Portu Lotniczego Los Angeles. Mają ekologiczną restaurację Real Food Daily, California pod tym względem jest na czołowej pozycji. Ale zawsze mam przy sobie torebkę z ekologicznymi owocami, orzechami, surowe batony, a teraz biorę w drogę nawet blender NutriBullet i jarmuż. Konkludując: jeśli się nie przygotujesz, bądź przygotowany na porażkę. Nie pozwól, by to się stało.
 
CH: Jakie są Twoje ulubione wegańskie restauracje?
 
JJ: W Nowym Jorku Angelica Kitchen i Candle 79, a w Los Angeles Crossroads Kitchen. Pod względem wegańskiego jedzenia, Nowy Jork i Los Angeles biją wszystkie inne miasta na głowę. 

http://weganizm.com/john_joseph.html#sthash.xvgeX0vu.dpuf

Mięso jest dla mięczaków.

Autor książki "Mięso jest dla mięczaków" oraz wokalista zespołu Cro-Mags opowiada o mięsie, mężczyznach i medytacji w wywiadzie dla magazynu VegNews.

Kiedy książka "Mięso jest dla mięczaków: Przewodnik dla kolesi, którzy chcą zadbać o formę, zaszpanować i pokazać swoją przewagę" znalazła się na naszych biurkach, od razu wzbudziła nasze zainteresowanie. Gdy przerzucaliśmy strony tego prosto wygłoszonego manifestu dla mężczyzn, stało się jasne, że to jest nieco inny rodzaj książki – że jest to książka, która bez owijania w bawełnę omawia aspekty związane z mitem białka, tym co dzieje się naprawdę w przemyśle mięsnym, oraz opisuje jak odstawić lekarstwa i być zdrowym. Autor, a zarazem ikona punk rocka, John Joseph (frontman zespołu Cro-Mags) był zwykłym twardzielem, który przeistoczył się w empatycznego twardziela weganina i chce pokazać mężczyznom, że dieta wegetariańska jest wyborem prawdziwych macho. W poniższym wywiadzie, Colleen Holland z VegNews rozmawia z John'em o obaleniu koncepcji, iż jedzenie mięsa nieodłącznie związane jest z męskością, o kryzysie zdrowia w Stanach Zjednoczonych, o jego ulubionych wegańskich restauracjach, oraz innych sprawach.

Colleen Holland: Jaka jest Twoja wegańska historia?

John Joseph: Pochodzę ze świata wypełnionego przemocą – ojciec alkoholik, okrutne domy zastępcze, ulice Nowego Yorku w latach 70-tych i więzienie. Po prawie dwóch latach spędzonych w więzieniu, nie radziłem sobie z niczym, byłem uzależniony od narkotyków, alkoholu, przemocy i złego jedzenia. I wtedy, w roku 1980, miałem szczęście spotkać zespół Bad Brains, który tworzyli Rastafarianie i wegetarianie. Ich dźwiękowiec, już nieżyjący Jay Dublee, stosował surową dietę i nauczył mnie, jakie korzyści płyną z surowego jedzenia, soków, jogi, medytacji itd. Wyleczyłem się całkowicie i nigdy nie spoglądałem wstecz.

CH: Dlaczego zdecydowałeś się napisać książkę o weganizmie skierowaną do mężczyzn?

JJ: Ponieważ wiem, że jeśli to zadziałało to w przypadku takiego pokręconego kryminalisty jak ja, może pomóc każdemu. Jest tak wiele dzieciaków, które szukają drogi wyjścia. I tak wielu dorosłych borykających się ze złym stanem zdrowia, i tak wielu tak zwanych "ekspertów", którzy napełniają ich głowy bzdurami.

CH: A co z tytułem? Jakieś negatywne reakcje?

JJ: Zdecydowałem się na ten kontrowersyjny tytuł "Mięso jest dla mięczaków", aby użyć języka, jakim ci faceci się posługują. Faktycznie spotykałem na siłowni kolesia, który twierdził, że wszyscy weganie to mięczaki. Więc kiedy wyzwałem go na ring, a on odmówił, pomyślałem "Rzucę im tym prosto w twarz". Prawdę mówiąc, ci kolesie to jedyne osoby, do których wegańska społeczność nigdy nie dotarła. Ostatnio jeden z członków jakiegoś gangu powiedział mi, że po przeczytaniu mojej książki przeszedł na weganizm i schudł 23 kilogramy. Byli więźniowie, ślusarze i policjanci oglądają mecze futbolowe wrzucając burgery warzywne na grilla. Więc jeśli ktoś chce mnie krytykować, w porządku. Przyjmuję to, bo naprawdę bywam w dżungli i spotykam się i przekonuję takich kolesi, z którymi inni nie mogliby nawet porozmawiać. Otrzymałem mnóstwo e-maili z podziękowaniami za to, że książka zmieniła komuś życie. A dlaczego? Bo ja pochodzę z tego świata i przeszedłem drogę, którą oni idą. Ja ich rozumiem, a nade wszystko moim obowiązkiem jest spłacić dług, jaki zaciągnąłem sam zdobywając tę wiedzę.

CH: Oczywiście w naszym kraju możemy mówić o kryzysie zdrowia. Jak myślisz, jak do tego doszło?

J.J.: W mojej książce nazywam to "złudzeniem świetnego jedzenia". Ale producenci bezkarnie dodają do niego zwyczajne trucizny. Dla mnie to przestępstwo. Większość jedzenia z półek supermarketów nie istniała 100 lat temu. To jedzenie-Frankenstein wytworzone w laboratorium. Mięso napakowane hormonami. Trujący nabiał, ryby i jajka.

CH: Co może spowodować, aby mężczyźni przyjęli dietę roślinną?

JJ: Cóż, kiedy zaczną chorować i będzie ich męczyło to ciągłe chorowanie, zaczną zadawać sobie pytania, tak jak ja. I mogą znaleźć odpowiedzi, ale będą musieli poszukać głębiej. Zawsze staram się wczuć w sytuację chłopaków, pytając ich czy chcieliby zobaczyć, jak ich dzieci dorastają. Lub jak się czują, zażywając sześć różnych pigułek dziennie. Albo tabletki na potencję, bo nawet jeśli jeszcze ich nie biorą, to na pewno będą musieli. Ale nade wszystko, zawsze powtarzam, że najlepiej jest uczyć innych na swoim przykładzie. Innymi słowy, jeśli ci z nas, którzy prowadzą wegański styl życia, będą twardzielami, będą ćwiczyć i pozostaną pozytywni, toinni także będą chcieli się zmienić. Mam na myśli to, że właściwie to ja już nie powinienem żyć. Ale mając 52 lata, biorę udział w triathlonie Ironman'ów i nadal koncertuję z moim zespołem. To jest cholerny cud, ale też świadectwo mojego stylu życia.
CH: Dlaczego tak powszechne jest mniemanie, że mięso równa się męskości?

JJ: Przez lata telewizja przekazywała nam komunikaty, że mięso jest tym, co jedzą prawdziwi faceci. I to wwierciło się w nasze głowy. I mit białka… We wczesnych latach 80-tych, kulturyści z Puerto Rico, którzy ćwiczyli w siłowni w starej szkole w Alphabet City mówili mi, że jeśli jedzenie dla psów Alpo jest wystarczające, aby sprawić, że ich pit bull'e są silne i agresywne, to na pewno jest też wystarczająco dobre dla nich samych. Oni faktycznie grillowali Alpo burgery! To dość ekstremalny przypadek, ale wiesz, o co mi chodzi. Myślę jednak, że przez lata weganie i wegetarianie wyglądali marnie, byli kościści, wynędzniali i nie ćwiczyli, więc to odrzucało kolesi jedzących mięso od zmiany diety. Ale teraz, kiedy widzimy sportowców odżywiających się roślinami, zawodników Ultimate Fighting Championship czy futbolu amerykańskiego – ten paradygmat się zmienia, dzięki takim kolesiom jak Rip Esselstyn, James Wilks, Mac Danzig, Rich Roll, Brendan Brazier, Jon Hinds i reszcie tych bestii odżywiających się roślinami.

CH: Jeśli facet chce jeść mniej produktów pochodzenia zwierzęcego, jaki powinien być pierwszy krok ku temu?


JJ: Edukacja. Czytanie i oglądanie filmów dokumentalnych, jak Forks Over Knives czy Fat, Sick & Nearly Dead. Potrzebna jest specjalna taktyka, która pokaże facetom ich przyszłość. Mięśniak z fryzurą na płetwę w spodniach od dresu w tygrysie cętki zapijający steki szejkiem z surowych jajek należy do stylu z lat 80. Chłopaki, telefon dzwoni, i to do Was – to rok 2014 was wzywa!


CH: Jeśli facet nie potrafi gotować, co możesz mu poradzić?

JJ: Jest mnóstwo restauracji i sklepów ze zdrową żywnością na terenie całego kraju i świata. Niech używa strony internetowej HappyCow. Ja używam. Słuchajcie chłopaki, nie możecie wciąż być bezmyślni. Musicie mieć pełną wiedzę o wszystkim, co jecie. Jak mówią "Jeśli masz wątpliwości, zostaw to". Chociaż dla mnie gotowanie to też rodzaj medytacji. 34 lata później potrafię w kuchni wszystko. Więc kupcie jakieś książki kucharskie, bracia moi, i do roboty. Jeśli uwolnisz umysł, twój tyłek za nim podąży..

CH: Co robisz, aby być zdrowym?

JJ: Prawie codziennie chodzę na siłownię i, jak już wspomniałem, biorę udział w triathlonie Ironman'ów. Więc jeżdżę na rowerze, biegam i pływam. Poza tym jem nieprzetworzone, ekologiczne produkty roślinne, bez GMO. A poza tym musimy też utrzymywać w kondycji umysł. Umysł może być Twoim najlepszym przyjacielem, ale też najgorszym wrogiem. Jeśli mu pozwolisz, może stworzyć Ci Twoje osobiste piekło. Spróbuj medytacji. Myśl pozytywnie. Samo jedzenie nie rozwiąże wszystkich problemów na świecie, ale to ogromny pierwszy krok we właściwym kierunku.

CH: Co jadasz w podróży?

JJ: Dużo podróżuję i koncertuję. Na lotniskach nigdy nie można znaleźć jedzenia przydatnego do konsumpcji przez ludzi, oprócz Portu Lotniczego Los Angeles. Mają ekologiczną restaurację Real Food Daily, California pod tym względem jest na czołowej pozycji. Ale zawsze mam przy sobie torebkę z ekologicznymi owocami, orzechami, surowe batony, a teraz biorę w drogę nawet blender NutriBullet i jarmuż. Konkludując: jeśli się nie przygotujesz, bądź przygotowany na porażkę. Nie pozwól, by to się stało.

CH: Jakie są Twoje ulubione wegańskie restauracje?

JJ: W Nowym Jorku Angelica Kitchen i Candle 79, a w Los Angeles Crossroads Kitchen. Pod względem wegańskiego jedzenia, Nowy Jork i Los Angeles biją wszystkie inne miasta na głowę.

http://weganizm.com/john_joseph.html#sthash.xvgeX0vu.dpuf

Dieta roślinna leczy. – Wywiad z Małgorzatą Desmond, dietetykiem i specjalistą medycyny żywienia, autorką wielu publikacji w zakresie medycyny żywienia, m.in. na temat niefarmakologicznych perspektyw leczenia cukrzycy, diet wegetariańskich, także ich wpływu na stan zdrowia i rozwój dzieci; ekspertem w programach telewizyjnych oraz radiowych.

Spójne wyniki pochodzące z badań na dziesiątkach tysięcy wegetarian wykazują, że mają oni niższą zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca (o ok. 32 proc.), cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, zespół metaboliczny, niższe stężenie cholesterolu i niższe BMI.

Jak ocenia Pani społeczne podejście w Polsce do stosowania diet roślinnych? Dużo się różni od zachodniego?

Na Zachodzie kobiety w ciąży czy matki z dziećmi, kiedy informują lekarza o stosowaniu diet wegetariańskich czy wegańskich, zazwyczaj nie spotkają się ze sprzeciwem. Lekarze przyjmują to ze spokojem, sugerując wizytę u dietetyka. Tymczasem z rozmów z rodzicami dzieci biorących udział w moim badaniu w Centrum Zdrowia Dziecka wiem, że niektórzy spotkali się nie tyle z agresją, co nawet odmową prowadzenia ich jako pacjentów, a w skrajnych przypadkach nawet groźbą podania do sądu. Reakcje takie zdarzały się, choć oczywiście nie były regułą.

Skąd ten brak zrozumienia?

Myślę, że częściowo z ignorancji. Studiowałam dużo za granicą i widzę, że w Polsce w programach studiów żywieniowych wegetarianizmowi poświęca się bardzo mało uwagi. Dlatego pokutuje powszechny pogląd, że on szkodzi i powoduje niedobory. To nieprawda, trzeba tylko wiedzieć, jak z takiej diety korzystać.

Stanowiska wszystkich większych organizacji medycznych i żywieniowych na świecie są zgodne: diety roślinne można stosować na każdym etapie życia i przynoszą one korzyści zdrowotne. Od lat 50. XX wieku naukowcy prowadzą – na setkach tysięcy wegetarian – badania epidemiologiczne. Wykonuje się też więcej badań klinicznych poświęconych tym dietom. Wzrost popularności diet roślinnych to nieunikniony trend, bo korzyści z ich stosowania potwierdza coraz więcej badań. Na szczęście także w Polsce ukazuje się więcej artykułów, które raczej informują niż straszą.

14-latka wraca ze szkoły i informuje mamę, że zamierza od dzisiaj przejść na wegetarianizm, bo tak zrobiły już wszystkie jej koleżanki. Jak powinna postąpić matka, żeby córka sobie nie zaszkodziła?

Najgorsze co mogłaby zrobić, to na siłę zabronić jej przejścia na wegetarianizm. Wtedy córka pewnie i tak to zrobi, tylko na własną rękę i rzeczywiście sobie zaszkodzi. Więc warto podejść do sprawy spokojnie i wybrać się z nastolatką przede wszystkim do specjalisty w zakresie żywienia po poradę dietetyczną. Ale powinien być to dietetyk, który zna literaturę medyczną na temat wegetarianizmu.

W wieku dojrzewania można sobie pozwolić na eksperymenty żywieniowe?

Powtórzę, nie jako osoba prywatna, tylko przywołując stanowiska amerykańskich, kanadyjskich i brytyjskich stowarzyszeń dietetyków, amerykańskich i kanadyjskich stowarzyszeń pediatrów oraz Departamentu Zdrowia USA: prawidłowo zbilansowana dieta wegetariańska, w tym wegańska, jest odpowiednia dla człowieka na każdym etapie życia.

Oczywiście zaleceń żywieniowych np. dla 14-latki nie można po prostu opublikować w sieci czy podyktować przez telefon. Dieta musi być ściśle dostosowana do wzrostu, masy ciała, aktywności fizycznej, płci itd. Możemy jednak mówić o ogólnych zasadach konstruowania diety roślinnej. Powinna się opierać na 4-5 grupach produktów: warzywach, owocach, produktach pełnoziarnistych, roślinach strączkowych oraz niewielkich ilościach orzechów i pestek. Tzw. laktoowowegetarianizm dopuszcza też mleko, sery i jaja. W przypadku produktów mlecznych, od drugiego roku życia powinno się spożywać produkty o obniżonej zawartości tłuszczu, ponieważ ich regularne spożywanie, szczególnie w formie pełnotłustej, skutkuje podwyższonym stężeniem cholesterolu.

Stanowiska światowych towarzystw pediatrycznych są jednoznaczne: jest to całkowicie bezpieczne. Jednak musi to być dieta odpowiednio zbilansowana i zawsze należy się udać po poradę do wykwalifikowanego w tym temacie dietetyka. Według szacunków, w Stanach Zjednoczonych żyje ok. 7,5 mln wegan, w tym dzieci. Odpowiednio zbilansowana dieta wegetariańska zapewni dziecku wszystkie potrzebne składniki odżywcze. Białko i żelazo znajdują się nie tylko w mięsie: to chyba największy mit dotyczący diet roślinnych. Wspólnie z prof. Januszem Książykiem prowadziłam w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie badania dzieci 2-10-letnich stosujących diety wegańską, wegetariańską i tradycyjną. Okazało się, że w tych trzech grupach takie parametry jak morfologia krwi, stężenie albumin w surowicy (wskaźnik stanu odżywienia dziecka białkiem) były na takim samym poziomie. Potwierdzają to badania na dzieciach wegetariańskich z innych krajów.Wspomniała Pani, że na dietę roślinną można przejść w każdym wieku. Czy dotyczy to także dzieci?

Może sprzeciw bierze się stąd, że małe dziecko kojarzy się z mlekiem – jak więc mu go odmawiać?

Po pierwsze nie trzeba go odmawiać. Diety wegetariańskie zawierają w sobie też produkty mleczne. Ale jeżeli już ktoś decyduje się na dietę wegańską, można ją odpowiednio skomponować tak, aby nie brakło w niej niczego, co dostarcza mleko. Dla mnie skomponowanie wegańskiej diety właściwej dla małego dziecka jest łatwe, bo wiem, według jakich zasad się to robi. Ale rodzic absolutnie musi udać się do dietetyka. W naszym badaniu często obserwowaliśmy u dzieci wegańskich niedostateczną podaż wapnia w diecie. To wynikało nie tyle z braku nabiału, ale z tego, że rodzice nie wiedzieli, czym go zastąpić. Niestety w Polsce nie wydano do tej pory oficjalnych zaleceń na temat żywienia dzieci wegańskich i wegetariańskich. W wielu krajach zachodnich, m.in. w USA, takie zalecenia istnieją.

A czy na wegetarianizm może sobie pozwolić kobieta w ciąży?

Jak najbardziej. Stanowiska wyżej wymienionych towarzystw są w tej kwestii takie same, jak w przypadku małych dzieci. Tylko znowu: trzeba wiedzieć, jak to zrobić. Wstępne wyniki badań – wymagające jeszcze potwierdzenia – wskazują, że dieta roślinna obniża ryzyko stanu przedrzucawkowego i rzucawkowego.

Jednak w ostatnim czasie wskazano na stosowanie diety wegetariańskiej (a zwłaszcza spożywanie soi) przez matkę w pierwszym i drugim trymestrze ciąży jako na jedną z przyczyn spodziectwa (wady układu moczowego cechującej się nieprawidłowym ujściem cewki moczowej na brzusznej powierzchni prącia) u noworodków.

Do tej pory wykonano trzy badania, które oceniały ryzyko spodziectwa potomstwa związane z wegetariańską dietą matki. Dwa z nich wskazują na zwiększone ryzyko, jedno z nich nie wykazało żadnego związku. Niestety badania te nie były wykonane z dużą dokładnością, np. autorzy jednego z nich sugerowali, że zwiększone ryzyko może wiązać się z wyższym spożyciem soi przez matki wegetarianki, jednakże w badaniu tym nie mierzono spożycia soi przez jego uczestniczki. Inne z tych badań nie znalazło żadnego związku między spożyciem soi przez matki wegetarianki a ryzykiem tej przypadłości. Są one, więc w dużej mierze sprzeczne i na ich podstawie nie możemy wyciągnąć żadnych mocnych wniosków. Nie skłoniły one też żadnego dużego towarzystwa żywieniowego do zmiany pozytywnego stanowiska względem diet roślinnych w ciąży.

Czy są jakieś składniki odżywcze, które trzeba suplementować?

Owszem: witaminę B12, której w produktach roślinnych nie ma. Znajduje się ona wprawdzie w produktach mlecznych i jajkach, ale z badań wynika, że także u laktoowowegetarian jej stężenie we krwi jest zbyt niskie. W Polsce coraz częściej pojawiają się na szczęście w sprzedaży produkty fortyfikowane witaminą B12, np. mleko roślinne (sojowe czy ryżowe). Kwestię sposobu suplementacji dietetyk omawia z każdym pacjentem indywidualnie.

Suplementuje się także witaminę D, ale to zalecenie (wydane przez konsultanta krajowego) dotyczy wszystkich, bez względu na przyjętą dietę, w okresie od października do marca, a w zależności od wyników stężenia witaminy D w surowicy – u niektórych też i w okresie letnim, choć to trzeba indywidualnie omówić z dietetykiem czy lekarzem.

Czyli za pomocą diet roślinnych można osiągnąć korzyści zdrowotne?

Tak, te diety pełnią ważną funkcję w prewencji pierwotnej chorób. Spójne wyniki pochodzące z badań na dziesiątkach tysięcy wegetarian wykazują, że mają oni niższą zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca (o ok. 32 proc.), cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, zespół metaboliczny, niższe stężenie cholesterolu i niższe BMI.

Ale niezwykle istotna jest również kwestia prewencji wtórnej. Niskotłuszczowa dieta wegańska oparta o niskoprzetworzone produkty jest w stanie obniżyć stężenie cholesterolu w stopniu porównywalnym do leków (o ok. 40 proc.), a także cofnąć zmiany miażdżycowe. Terapia taką dietą została obecnie zaaprobowana przez Amerykański Departament Zdrowia i Amerykanie, którzy kwalifikują się do operacji wszczepienia by-passów czy angioplastyki, są uprawnieni do jej refundowania jako opcji terapeutycznej. Tego typu dieta jest też skuteczniejsza niż diety tradycyjnie zalecane przez towarzystwa diabetologiczne w terapii cukrzycy typu 2 (potwierdzono to w wielu badaniach klinicznych, w tym w dwóch badaniach bardzo wysoko cenionych w medycynie, tzw. badaniach z randomizacją )

Z badań w dziedzinie reumatologii wynika, że diety roślinne, wegetariańskie, wegańskie, czy wręcz surowe wegańskie (witariańskie), skutkują korzystnymi efektami np. przy reumatoloidalnym zapaleniu stawów. Przegląd badań sugeruje, że zmniejszają się pod ich wpływem dolegliwości bólowe, i towarzyszy temu wyciszenie nadreaktywności układu immunologicznego poprzez zmniejszenie stanu zapalnego.

W jednym z programów telewizyjnych powiedziała Pani kiedyś, że dieta roślinna wycisza układ immunologiczny.

W moim poradnictwie żywieniowym współpracuję z reumatologiem dr n. med. Edytą Biernat-Kałużą. W leczeniu pacjentów reumatologicznych stosujemy najczęściej dietę roślinną (choć niekoniecznie w 100 proc. wegańską) ale eliminacyjną – bezglutenową, wykluczającą często też inne antygeny (jak np. białko mleka krowiego, kukurydzę, ryż).

Badania w tej dziedzinie sugerują, że efekt terapeutyczny osiągany jest na trzech poziomach. Po pierwsze następuje wyciszenie reakcji zapalnych organizmu poprzez dietę bogatą w warzywa i owoce, zawierające substancje przeciwzapalne, jak również poprzez unikanie produktów nasilających reakcje zapalne (np. czerwone mięso). Po drugie – ze względu na brak stymulacji układu odpornościowego przez antygeny (na które niektóre osoby reagują z racji uwarunkowań dziedzicznych) organizm produkuje mniej autoprzeciwciał i kompleksów immunologicznych, co skutkuje zmniejszeniem nasilenia procesu chorobowego. Po trzecie zachodzi zmiana bakteryjnej flory jelitowej z prozapalnej na przeciwzapalną. Dziś wiemy, że bakterie w naszym jelicie pozostają w ścisłej komunikacji z naszym układem odpornościowym. Możemy to osiągnąć za pomocą eliminacyjnej diety roślinnej.

Mówię to podstawie nie tylko opublikowanych wyników badań, ale także klinicznych efektów u naszych pacjentów. Diety takie stosujemy z korzystnymi efektami terapeutycznymi w przypadkach wspomnianego reumatoidalnego zapalenia stawów, ale także łuszczycowego i reaktywnego zapalenia stawów, zesztywniającego zapalenia stawów kręgosłupa, a nawet tocznia rumieniowatego układowego. Na naszej stronie internetowej można posłuchać samych pacjentów, którzy po przejściu terapii dietą opowiadają o swoich sukcesach terapeutycznych: http://www.carolina.pl/pacjent/1028-historie_sukcesow_terapeutycznych_pacjentow_cmz_filmy.html

Czy dietę wegańską ocenia Pani wyżej niż laktoowowegetariańską?

Większość badań długoterminowych, kohortowych nie daje jednoznacznej odpowiedzi, która dieta jest najkorzystniejsza z punktu widzenia prewencji chorób. Jednak najnowsze wyniki badania Adventist Heath Study II, prowadzonego na 90 tys. osób (w tym w dużej części na wegetarianach i weganach) wykazują, że weganie dzięki stosowanej diecie w największym stopniu ograniczają u siebie ryzyko wystąpienia cukrzycy, nadciśnienia i zespołu metabolicznego, jak również nadwagi i otyłości. Na kolejnych miejscach plasują się wegetarianie, potem tzw. fish-eaters, a na końcu „wszystkożercy”.

Wróćmy do diety stosowanej prewencyjnie. Czy można przejść na wegetarianizm zarabiając średnią krajową?

To zależy, na jakie produkty się zdecydujemy. Jeśli do diety włączymy papaję, mango i daktyle medjool, to rzeczywiście musimy zarabiać ponadprzeciętnie. Ale takie produkty jak kasze, rośliny strączkowe, soczewica, jabłka, gruszki itp. są niedrogie. Trudniej jest z warzywami i owocami poza sezonem, ale można z powodzeniem stosować mrożonki. Podobną „inwestycję” muszą jednak wykonywać także osoby na diecie tradycyjnej, chcące się zdrowo odżywiać.

Proszę na koniec zaproponować coś zdrowego i smacznego na wegańskie śniadanie.

Warto zjeść np. owsiankę na mleku sojowym, ryżowym czy migdałowym z dodatkiem cynamonu, owoców suszonych albo startego jabłka. Spróbujmy też coraz popularniejszego na zachodzie koktajlu owocowego na mleku roślinnym z dodatkiem zielonych warzyw liściastych. Miksujemy mleko sojowe, mrożone jagody albo maliny, dwa banany, a do tego dodajemy garść szpinaku sałatkowego. A jeśli wolimy coś na słono, proponuję kanapkę z chleba pełnoziarnistego z humusem (pastą z cieciorki) z dodatkiem warzyw albo omlet z tofu.

Muszę wspomnieć, że pacjenci, którzy przechodzą u mnie na dietę w dużej mierze roślinną czy nawet wegetariańską w większości twierdzą, że odkryli zupełnie nowe smaki, a ich żywienie stało się o wiele bardziej urozmaicone.

Rozmawiał:
Maciej Müller

Dieta roślinna leczy.

Wywiad z Małgorzatą Desmond, dietetykiem i specjalistą medycyny żywienia, autorką wielu publikacji w zakresie medycyny żywienia, m.in. na temat niefarmakologicznych perspektyw leczenia cukrzycy, diet wegetariańskich, także ich wpływu na stan zdrowia i rozwój dzieci; ekspertem w programach telewizyjnych oraz radiowych.

Spójne wyniki pochodzące z badań na dziesiątkach tysięcy wegetarian wykazują, że mają oni niższą zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca (o ok. 32 proc.), cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, zespół metaboliczny, niższe stężenie cholesterolu i niższe BMI.

Jak ocenia Pani społeczne podejście w Polsce do stosowania diet roślinnych? Dużo się różni od zachodniego?

Na Zachodzie kobiety w ciąży czy matki z dziećmi, kiedy informują lekarza o stosowaniu diet wegetariańskich czy wegańskich, zazwyczaj nie spotkają się ze sprzeciwem. Lekarze przyjmują to ze spokojem, sugerując wizytę u dietetyka. Tymczasem z rozmów z rodzicami dzieci biorących udział w moim badaniu w Centrum Zdrowia Dziecka wiem, że niektórzy spotkali się nie tyle z agresją, co nawet odmową prowadzenia ich jako pacjentów, a w skrajnych przypadkach nawet groźbą podania do sądu. Reakcje takie zdarzały się, choć oczywiście nie były regułą.

Skąd ten brak zrozumienia?

Myślę, że częściowo z ignorancji. Studiowałam dużo za granicą i widzę, że w Polsce w programach studiów żywieniowych wegetarianizmowi poświęca się bardzo mało uwagi. Dlatego pokutuje powszechny pogląd, że on szkodzi i powoduje niedobory. To nieprawda, trzeba tylko wiedzieć, jak z takiej diety korzystać.

Stanowiska wszystkich większych organizacji medycznych i żywieniowych na świecie są zgodne: diety roślinne można stosować na każdym etapie życia i przynoszą one korzyści zdrowotne. Od lat 50. XX wieku naukowcy prowadzą – na setkach tysięcy wegetarian – badania epidemiologiczne. Wykonuje się też więcej badań klinicznych poświęconych tym dietom. Wzrost popularności diet roślinnych to nieunikniony trend, bo korzyści z ich stosowania potwierdza coraz więcej badań. Na szczęście także w Polsce ukazuje się więcej artykułów, które raczej informują niż straszą.

14-latka wraca ze szkoły i informuje mamę, że zamierza od dzisiaj przejść na wegetarianizm, bo tak zrobiły już wszystkie jej koleżanki. Jak powinna postąpić matka, żeby córka sobie nie zaszkodziła?

Najgorsze co mogłaby zrobić, to na siłę zabronić jej przejścia na wegetarianizm. Wtedy córka pewnie i tak to zrobi, tylko na własną rękę i rzeczywiście sobie zaszkodzi. Więc warto podejść do sprawy spokojnie i wybrać się z nastolatką przede wszystkim do specjalisty w zakresie żywienia po poradę dietetyczną. Ale powinien być to dietetyk, który zna literaturę medyczną na temat wegetarianizmu.

W wieku dojrzewania można sobie pozwolić na eksperymenty żywieniowe?

Powtórzę, nie jako osoba prywatna, tylko przywołując stanowiska amerykańskich, kanadyjskich i brytyjskich stowarzyszeń dietetyków, amerykańskich i kanadyjskich stowarzyszeń pediatrów oraz Departamentu Zdrowia USA: prawidłowo zbilansowana dieta wegetariańska, w tym wegańska, jest odpowiednia dla człowieka na każdym etapie życia.

Oczywiście zaleceń żywieniowych np. dla 14-latki nie można po prostu opublikować w sieci czy podyktować przez telefon. Dieta musi być ściśle dostosowana do wzrostu, masy ciała, aktywności fizycznej, płci itd. Możemy jednak mówić o ogólnych zasadach konstruowania diety roślinnej. Powinna się opierać na 4-5 grupach produktów: warzywach, owocach, produktach pełnoziarnistych, roślinach strączkowych oraz niewielkich ilościach orzechów i pestek. Tzw. laktoowowegetarianizm dopuszcza też mleko, sery i jaja. W przypadku produktów mlecznych, od drugiego roku życia powinno się spożywać produkty o obniżonej zawartości tłuszczu, ponieważ ich regularne spożywanie, szczególnie w formie pełnotłustej, skutkuje podwyższonym stężeniem cholesterolu.

Stanowiska światowych towarzystw pediatrycznych są jednoznaczne: jest to całkowicie bezpieczne. Jednak musi to być dieta odpowiednio zbilansowana i zawsze należy się udać po poradę do wykwalifikowanego w tym temacie dietetyka. Według szacunków, w Stanach Zjednoczonych żyje ok. 7,5 mln wegan, w tym dzieci. Odpowiednio zbilansowana dieta wegetariańska zapewni dziecku wszystkie potrzebne składniki odżywcze. Białko i żelazo znajdują się nie tylko w mięsie: to chyba największy mit dotyczący diet roślinnych. Wspólnie z prof. Januszem Książykiem prowadziłam w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie badania dzieci 2-10-letnich stosujących diety wegańską, wegetariańską i tradycyjną. Okazało się, że w tych trzech grupach takie parametry jak morfologia krwi, stężenie albumin w surowicy (wskaźnik stanu odżywienia dziecka białkiem) były na takim samym poziomie. Potwierdzają to badania na dzieciach wegetariańskich z innych krajów.Wspomniała Pani, że na dietę roślinną można przejść w każdym wieku. Czy dotyczy to także dzieci?

Może sprzeciw bierze się stąd, że małe dziecko kojarzy się z mlekiem – jak więc mu go odmawiać?

Po pierwsze nie trzeba go odmawiać. Diety wegetariańskie zawierają w sobie też produkty mleczne. Ale jeżeli już ktoś decyduje się na dietę wegańską, można ją odpowiednio skomponować tak, aby nie brakło w niej niczego, co dostarcza mleko. Dla mnie skomponowanie wegańskiej diety właściwej dla małego dziecka jest łatwe, bo wiem, według jakich zasad się to robi. Ale rodzic absolutnie musi udać się do dietetyka. W naszym badaniu często obserwowaliśmy u dzieci wegańskich niedostateczną podaż wapnia w diecie. To wynikało nie tyle z braku nabiału, ale z tego, że rodzice nie wiedzieli, czym go zastąpić. Niestety w Polsce nie wydano do tej pory oficjalnych zaleceń na temat żywienia dzieci wegańskich i wegetariańskich. W wielu krajach zachodnich, m.in. w USA, takie zalecenia istnieją.

A czy na wegetarianizm może sobie pozwolić kobieta w ciąży?

Jak najbardziej. Stanowiska wyżej wymienionych towarzystw są w tej kwestii takie same, jak w przypadku małych dzieci. Tylko znowu: trzeba wiedzieć, jak to zrobić. Wstępne wyniki badań – wymagające jeszcze potwierdzenia – wskazują, że dieta roślinna obniża ryzyko stanu przedrzucawkowego i rzucawkowego.

Jednak w ostatnim czasie wskazano na stosowanie diety wegetariańskiej (a zwłaszcza spożywanie soi) przez matkę w pierwszym i drugim trymestrze ciąży jako na jedną z przyczyn spodziectwa (wady układu moczowego cechującej się nieprawidłowym ujściem cewki moczowej na brzusznej powierzchni prącia) u noworodków.

Do tej pory wykonano trzy badania, które oceniały ryzyko spodziectwa potomstwa związane z wegetariańską dietą matki. Dwa z nich wskazują na zwiększone ryzyko, jedno z nich nie wykazało żadnego związku. Niestety badania te nie były wykonane z dużą dokładnością, np. autorzy jednego z nich sugerowali, że zwiększone ryzyko może wiązać się z wyższym spożyciem soi przez matki wegetarianki, jednakże w badaniu tym nie mierzono spożycia soi przez jego uczestniczki. Inne z tych badań nie znalazło żadnego związku między spożyciem soi przez matki wegetarianki a ryzykiem tej przypadłości. Są one, więc w dużej mierze sprzeczne i na ich podstawie nie możemy wyciągnąć żadnych mocnych wniosków. Nie skłoniły one też żadnego dużego towarzystwa żywieniowego do zmiany pozytywnego stanowiska względem diet roślinnych w ciąży.

Czy są jakieś składniki odżywcze, które trzeba suplementować?

Owszem: witaminę B12, której w produktach roślinnych nie ma. Znajduje się ona wprawdzie w produktach mlecznych i jajkach, ale z badań wynika, że także u laktoowowegetarian jej stężenie we krwi jest zbyt niskie. W Polsce coraz częściej pojawiają się na szczęście w sprzedaży produkty fortyfikowane witaminą B12, np. mleko roślinne (sojowe czy ryżowe). Kwestię sposobu suplementacji dietetyk omawia z każdym pacjentem indywidualnie.

Suplementuje się także witaminę D, ale to zalecenie (wydane przez konsultanta krajowego) dotyczy wszystkich, bez względu na przyjętą dietę, w okresie od października do marca, a w zależności od wyników stężenia witaminy D w surowicy – u niektórych też i w okresie letnim, choć to trzeba indywidualnie omówić z dietetykiem czy lekarzem.

Czyli za pomocą diet roślinnych można osiągnąć korzyści zdrowotne?

Tak, te diety pełnią ważną funkcję w prewencji pierwotnej chorób. Spójne wyniki pochodzące z badań na dziesiątkach tysięcy wegetarian wykazują, że mają oni niższą zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca (o ok. 32 proc.), cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, zespół metaboliczny, niższe stężenie cholesterolu i niższe BMI.

Ale niezwykle istotna jest również kwestia prewencji wtórnej. Niskotłuszczowa dieta wegańska oparta o niskoprzetworzone produkty jest w stanie obniżyć stężenie cholesterolu w stopniu porównywalnym do leków (o ok. 40 proc.), a także cofnąć zmiany miażdżycowe. Terapia taką dietą została obecnie zaaprobowana przez Amerykański Departament Zdrowia i Amerykanie, którzy kwalifikują się do operacji wszczepienia by-passów czy angioplastyki, są uprawnieni do jej refundowania jako opcji terapeutycznej. Tego typu dieta jest też skuteczniejsza niż diety tradycyjnie zalecane przez towarzystwa diabetologiczne w terapii cukrzycy typu 2 (potwierdzono to w wielu badaniach klinicznych, w tym w dwóch badaniach bardzo wysoko cenionych w medycynie, tzw. badaniach z randomizacją )

Z badań w dziedzinie reumatologii wynika, że diety roślinne, wegetariańskie, wegańskie, czy wręcz surowe wegańskie (witariańskie), skutkują korzystnymi efektami np. przy reumatoloidalnym zapaleniu stawów. Przegląd badań sugeruje, że zmniejszają się pod ich wpływem dolegliwości bólowe, i towarzyszy temu wyciszenie nadreaktywności układu immunologicznego poprzez zmniejszenie stanu zapalnego.

W jednym z programów telewizyjnych powiedziała Pani kiedyś, że dieta roślinna wycisza układ immunologiczny.

W moim poradnictwie żywieniowym współpracuję z reumatologiem dr n. med. Edytą Biernat-Kałużą. W leczeniu pacjentów reumatologicznych stosujemy najczęściej dietę roślinną (choć niekoniecznie w 100 proc. wegańską) ale eliminacyjną – bezglutenową, wykluczającą często też inne antygeny (jak np. białko mleka krowiego, kukurydzę, ryż).

Badania w tej dziedzinie sugerują, że efekt terapeutyczny osiągany jest na trzech poziomach. Po pierwsze następuje wyciszenie reakcji zapalnych organizmu poprzez dietę bogatą w warzywa i owoce, zawierające substancje przeciwzapalne, jak również poprzez unikanie produktów nasilających reakcje zapalne (np. czerwone mięso). Po drugie – ze względu na brak stymulacji układu odpornościowego przez antygeny (na które niektóre osoby reagują z racji uwarunkowań dziedzicznych) organizm produkuje mniej autoprzeciwciał i kompleksów immunologicznych, co skutkuje zmniejszeniem nasilenia procesu chorobowego. Po trzecie zachodzi zmiana bakteryjnej flory jelitowej z prozapalnej na przeciwzapalną. Dziś wiemy, że bakterie w naszym jelicie pozostają w ścisłej komunikacji z naszym układem odpornościowym. Możemy to osiągnąć za pomocą eliminacyjnej diety roślinnej.

Mówię to podstawie nie tylko opublikowanych wyników badań, ale także klinicznych efektów u naszych pacjentów. Diety takie stosujemy z korzystnymi efektami terapeutycznymi w przypadkach wspomnianego reumatoidalnego zapalenia stawów, ale także łuszczycowego i reaktywnego zapalenia stawów, zesztywniającego zapalenia stawów kręgosłupa, a nawet tocznia rumieniowatego układowego. Na naszej stronie internetowej można posłuchać samych pacjentów, którzy po przejściu terapii dietą opowiadają o swoich sukcesach terapeutycznych: http://www.carolina.pl/pacjent/1028-historie_sukcesow_terapeutycznych_pacjentow_cmz_filmy.html

Czy dietę wegańską ocenia Pani wyżej niż laktoowowegetariańską?

Większość badań długoterminowych, kohortowych nie daje jednoznacznej odpowiedzi, która dieta jest najkorzystniejsza z punktu widzenia prewencji chorób. Jednak najnowsze wyniki badania Adventist Heath Study II, prowadzonego na 90 tys. osób (w tym w dużej części na wegetarianach i weganach) wykazują, że weganie dzięki stosowanej diecie w największym stopniu ograniczają u siebie ryzyko wystąpienia cukrzycy, nadciśnienia i zespołu metabolicznego, jak również nadwagi i otyłości. Na kolejnych miejscach plasują się wegetarianie, potem tzw. fish-eaters, a na końcu „wszystkożercy”.

Wróćmy do diety stosowanej prewencyjnie. Czy można przejść na wegetarianizm zarabiając średnią krajową?

To zależy, na jakie produkty się zdecydujemy. Jeśli do diety włączymy papaję, mango i daktyle medjool, to rzeczywiście musimy zarabiać ponadprzeciętnie. Ale takie produkty jak kasze, rośliny strączkowe, soczewica, jabłka, gruszki itp. są niedrogie. Trudniej jest z warzywami i owocami poza sezonem, ale można z powodzeniem stosować mrożonki. Podobną „inwestycję” muszą jednak wykonywać także osoby na diecie tradycyjnej, chcące się zdrowo odżywiać.

Proszę na koniec zaproponować coś zdrowego i smacznego na wegańskie śniadanie.

Warto zjeść np. owsiankę na mleku sojowym, ryżowym czy migdałowym z dodatkiem cynamonu, owoców suszonych albo startego jabłka. Spróbujmy też coraz popularniejszego na zachodzie koktajlu owocowego na mleku roślinnym z dodatkiem zielonych warzyw liściastych. Miksujemy mleko sojowe, mrożone jagody albo maliny, dwa banany, a do tego dodajemy garść szpinaku sałatkowego. A jeśli wolimy coś na słono, proponuję kanapkę z chleba pełnoziarnistego z humusem (pastą z cieciorki) z dodatkiem warzyw albo omlet z tofu.

Muszę wspomnieć, że pacjenci, którzy przechodzą u mnie na dietę w dużej mierze roślinną czy nawet wegetariańską w większości twierdzą, że odkryli zupełnie nowe smaki, a ich żywienie stało się o wiele bardziej urozmaicone.

Rozmawiał:
Maciej Müller