Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Porno-holokaust - tym po wojnie ekscytowali się młodzi Żydzi (+18)

Porno-holokaust - tym po wojnie ekscytowali się młodzi Żydzi (+18)

3847115319988553125437808.jpeg

Czy wyobrażacie sobie coś bardziej obrazoburczego niż zrobienie z Holokaustu tła dla bezpretensjonalnego, sadystycznego pornosa? Takie połączenie musiałoby narodzić się w głowie jakiegoś pozbawionego empatii czuba, wychowanego na wkładaniu żabom słomek w zady i waleniu konia do filmów z kategorii snuff!


Izrael. Początek lat 60. Przeszło połowa mieszkańców tego kraju przeżyła II Wojnę Światową. Mimo że od zakończenia jednego z najstraszniejszych konfliktów zbrojnych w historii ludzkości minęło już kilkanaście lat, to przepaść pomiędzy ludźmi, którzy na własnej skórze doświadczyli tego piekła a Żydami, którzy w tamtym okresie mieszkali w Palestynie, jest ogromna. O Holokauście się nie mówi. To temat tabu. Najwyższy jednak czas z tym skończyć! Tak w każdym razie uważał Dawid Ben-Gurion, jeden z głównych założycieli państwa izraelskiego. A okazja ku temu była nie byle jaka. Oto bowiem agenci Mossadu namierzyli ukrywającego się w Argentynie niemieckiego zbrodniarza – Adolfa Eichmanna.

 Adolf Eichmann 

Nazista, który był współautorem planu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” wysiadł akurat z autobusu i szedł do domu, gdzie czekała na niego żona i dzieci. Czuł się bezpiecznie. Nazywał się Ricardo Klement, był pracownikiem firmy budowlanej, nierzucającym się w oczy obywatelem, który w tygodniu zarabia na chleb, a w weekendy strzyże trawnik w ogródku swego domu w Buenos Aires. Nie wiedział, że od ostatnich kilku miesięcy wycelowane są w niego obiektywy agentów Mossadu, którzy właśnie potwierdzają jego tożsamość. Tego dnia Eichmann nie wrócił z pracy. Zniknął gdzieś w drodze z przystanku autobusowego. Przez kolejny tydzień przetrzymywany był przez członków izraelskiej organizacji, a 22 maja 1960 roku odurzony prochami trafił na pokład samolotu lecącego do Izraela. Proces jednego z najbardziej poszukiwanych niemieckich zwyroli miał być wielkim medialnym wydarzeniem i - zgodnie z wolą Ben-Guriona - okazją do złamania tabu.

1-20180227144406.jpg

Sam proces i publikowane przy jego okazji materiały dotyczące niemieckich zbrodni stały się prawdziwą edukacyjną pigułą – szczególnie dla młodych Izraelczyków. Był to także rodzaj narodowej terapii - rozprawienie się z traumą przeszłości. Ludzie, którzy przeżyli Holokaust, publicznie wypowiadali się, opisując w bardzo dużych detalach swoje wspomnienia z czasów wojny. Małoletnie pokolenie Żydów zewsząd bombardowane było obrazami piekła na Ziemi i opowieściami o szwabskich oprawcach pastwiących się nad więźniami obozów zagłady.

Ka-Tzetnik 135633

Kacetnicy, od niemieckiego Konzetrationslager – tak mówiono o tych więźniach. Jednym z nich był urodzony w Sosnowcu Yehiel Du-Nor. Kiedy trafił do Auschwitz, na jego ramieniu wytatuowano numer 135633. Po zakończeniu wojny jako Ka-Tzetnik 135633 zaczął publikować swoje wspomnienia z dwóch lat pobytu w tym obozie.

1-20180227144606.jpg

Głośno o nim zrobiło się 1961 roku, kiedy to podczas rozprawy Eichmanna ujawniono prawdziwą tożsamość Du-Nora. Jednocześnie jednak po jego publikacje zaczęło sięgać coraz więcej czytelników. Szczególną zaś popularnością cieszyła się wydana pięć lat wcześniej książka pt. „Dom lalek”, w której to autor opisał okrutny los młodych Żydówek zmuszanych do pracy w charakterze prostytutek w Auschwitz. Ka-Tzetnik sugerował, że bohaterką „Domu lalek” była jego młodsza siostra, której nie udało się dożyć końca wojny. Mimo że dzieła Du-Nora szokowały brutalnymi opisami i przez młodych Żydów traktowane były jako dokumentacja autentycznych wydarzeń, to wielu historyków już wtedy zarzucało Ka-Tzetnikowi mijanie się z prawdą czy wręcz zmyślanie większości elementów opisywanych przez niego historii. 

Blok 24 

Burdel w Auschwitz? Co do istnienia takiego miejsca nie ma żadnych wątpliwości i tu nikt nie podważał słów pisarza. Faktycznie istniał tam dom publiczny. Niesławny Blok 24 wcale nie był czymś specjalnie oryginalnym. W większości niemieckich obozów powstawały takie budynki, a do nierządu zmuszono ok. 34 140 młodych kobiet. Prostytutki regularnie wymieniane były na nowe pracownice, bo zazwyczaj dość szybko zapadały na choroby przenoszone drogą płciową lub padały ze zmęczenia. Wiele kobiet było też sterylizowanych, często w dość fatalnych warunkach, co kończyło się śmiertelnymi infekcjami. Zazwyczaj w ciągu jednej nocy kilkanaście prostytutek musiało obsługiwać nawet do 150 mężczyzn. Klientami byli więźniowie, którzy weszli w posiadanie wartego dwie marki talonu. Za taką opłatę można było uprawiać piętnastominutowy seks, tylko w pozycji misjonarskiej, pod czujnym okiem gapiącego się przez wizjer SS-mana.

1-20180227144710.jpg

Istnienie obozowych burdeli miało, poza zwiększeniem motywacji do katorżniczej pracy, jeszcze jeden cel – chodziło o rozładowanie napięcia seksualnego, a także, zgodnie z twierdzeniem pomysłodawców, zapobieżenie kontaktom homoseksualnym między więźniami. Sam Heinrich Himmler zażądał, aby geje, czyli posiadacze różowych trójkątów naszytych na łachmany, obowiązkowo odwiedzali obozowy burdel raz w tygodniu. W ten sposób mieli „poznać przyjemność, jaką niesie seks z kobietą”. Du-Nor w swojej książce popełnił jeden kardynalny błąd – uczynił z Żydówki prostytutkę, na co dość szybko uwagę zwrócili historycy. Ci wytknęli pisarzowi kłamstwo. W obozowych burdelach nie „zatrudniano” Żydówek. Zazwyczaj pracownicami domu uciech były Polki lub Niemki. Mimo że historie Ka-Tzetnika ewidentnie zajeżdżały ściemą, to popularność jego książek była tak duża, że wkrótce znalazło się sporo naśladowców takiego paradokumentalnego stylu. 

Stalag fiction

W 1961 roku izraelskie kioski zalane zostały słabymi jak kompot z desek książkami, których jakość można by porównać do kupowanych za 2 złote romansideł dla mało wymagających kur domowych. W tym jednak przypadku „kieszonkowe” publikacje skierowane były do młodych ludzi zachłyśniętych opisami barbarzyńskich, nazistowskich praktyk.

Wydawnictwa te ochrzczono mianem stalagów ("stalag" to niemiecka nazwa obozów dla jeńców wojennych), a pierwszą taką publikacją był „Stalag 13”, który szybko okazał się ogromnym sukcesem i pociągnął za sobą niezliczoną ilość identycznych, ilustrowanych „kampowymi” okładkami tworów. Fabuła zawsze była taka sama – amerykański lub brytyjski lotnik trafia do obozu rządzonego przez bezwzględne, niemieckie panie oficer*, które oprócz sadystycznych skłonności są też niewyżytymi nimfomankami. Więzień jest więc zarówno poniżany, torturowany i bity na kwaśne jabłko, ale i regularnie gwałcony i wykorzystywany seksualnie na wszelkie sposoby. Na szczęście pod koniec książki udaje mu się wyswobodzić i zemścić na oprawczyniach za swój los. Zostają one przez niego… poniżane, torturowane, bite na kwaśne jabłko i gwałcone. 

*W rzeczywistości kobiety w niemieckiej armii nie mogły piastować stanowisk oficerskich w SS

1-20180227145109.jpg

Za materiał do tworzenia postaci zwyrodniałych, cycatych sadystek służył sam Eichmann – to na jego wzór tworzono idealne nazistowskie antagonistki. Często też autorzy inspirowali się takimi postaciami jak na przykład Ilse Koch – bezwzględna nadzorczyni obozu w Buchenwaldzie, czy słynąca z równie wielkiego okrucieństwa Irma Grese – brutalna członkini załogi SS z kobiecej części obozu Auschwitz. Dzieciaki, których rodzice nierzadko przeżyli Holokaust, zaczytywały się w pornograficznych szmatławcach, gdzie niemieckie okrucieństwo było tylko pretekstem do bardzo szczegółowych opisów bestialskich gwałtów i sadystycznych tortur seksualnych. Gdzieniegdzie pojawiały się nawet motywy kanibalistyczne czy sceny kazirodczych stosunków.

1-20180227145417.jpg

8031515319994883125437808.jpeg

Największym hitem tej brukowej literatury młodych Izraelczyków była książka pt. „Byłam osobistą suką pułkownika Shultza”. Ta akurat publikacja częściowo oparta była na faktach i opisywała historię francuskiej więźniarki, która trafiła w ręce zwyrodniałego pułkownika (ten robi z niej psa, ale potem los się do bohaterki uśmiecha i to ona staje się wyuzdaną dominą pastwiącą się nad swoim katem). Popularność tej lektury, a także mnogość pornograficznych detali sprawiła, że izraelska policja urządziła obławę na sprzedawców książki. Większość z jej egzemplarzy została wycofana ze sklepów i kiosków. 

3709915319994313125437808.jpeg

Stalagi były prawdziwym fenomenem, bo łamały jednocześnie dwa rożne tabu – opisywały Holokaust w bardzo drobnych szczegółach, z dużym naciskiem na dosadne epatowanie okrucieństwem, z drugiej zaś strony – książki te, pod pozorem prezentowania prawdziwych wydarzeń, jawnie olewały istniejący w purytańskim Izraelu zakaz handlu materiałami pornograficznymi!

9768615319995593125437808.jpeg

Sporą ciekawostkę stanowią dziś też okładki stalagów. Te są bezpośrednimi kopiami okładek wydawanych w latach 40.- 60. męskich magazynów typu „pulp”. Były to bardzo poczytne pisemka z opowiadaniami i wyssanymi z dupy sensacyjnymi historiami, w których głównym motywem jest przemoc, seks i kłująca w oczy grafomania. Jeszcze w czasie wojny, ale i przez dekadę po jej zakończeniu, najbardziej pożądanymi tematami takich brukowców były gwałty zadawane cycatym więźniarkom przez okrutnych niemieckich oficerów (często parających się czarną magią!). Wydawcy izraelskich stalagów chętnie sięgali po ładnie wykonane, acz trącące kiczem obrazki z tych właśnie pisemek.

1-20180227145655.jpg

8286915319993763125437808.jpeg

Izraelskie władze z czasem zaczęły zwracać uwagę na ten radośnie rozwijający się trend w lokalnej literaturze. Początkowo myślano, że pisarzami tworzącymi pornograficzne koszmarki byli Amerykanie. W rzeczywistości ukrywający się pod angielskimi pseudonimami (Mike Baden, Archie Berman, Mike Longshot) autorzy byli mieszkańcami Izraela. Wielu z nich to dzieci ludzi, których rodzice żyli w traumie po przeżyciu pobytu w obozach zagłady.

W 1962 roku uwaga mediów skupiła się na demoralizujących, pornograficznych książkach, w których zaczytywała się młodzież. Zanim podjęto decyzję o zniszczeniu każdego egzemplarza tych plugawych przedstawicieli brukowej literatury, setki tysięcy stalagów zostało już sprzedanych, więc reakcja izraelskiego rządu była odrobinę spóźniona. Sam „Stalag 13” sprzedał się w liczbie 25 tysięcy kopii! Tym niemniej policja z wyjątkową zaciekłością zwalczała krążące teraz już w drugim obiegu książki.

Spory zbiór zachowanych z „pogromu” stalagów można dziś zobaczyć w Narodowej Bibliotece Izraela. Przechowywane są w zamkniętym dla gości archiwum. Do tych zbiorów dostęp uzyskać mogą tylko osoby chcące zapoznać się treścią nazi-pornosów dla celów naukowych lub badawczych.

Co sprawiało, że stalagi stały się tak popularne wśród małoletnich Żydów? To typowy przykład tzw. „revenge fantasy”, w tym konkretnym przypadku - bazującego na niezabliźnionych jeszcze ranach. W typowym dla tego gatunku stylu oprawca ostatecznie staje się ofiarą, a czytelnik czerpie z opisów zadawanej mu kary ekscytację graniczącą wręcz z seksualnym spełnieniem. Na bardzo podobnym schemacie opierały się popularne ponad dekadę później taśmowo produkowane we Włoszech filmy z gatunku „nazi exploitation”.

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…