Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 60 takich materiałów

They live

Wrzucam, bo nie wiem, czy już było.
Główny bohater po założeniu specjalnych okularów widzi świat jakim jest naprawdę- ogłupione, kontrolowane bez przerwy społeczeństwo i wszechobecną, "mózgopiorącą" propagandę. Naprawdę mocne i- nomen omen- otwiera oczy. :)

Indianin z AK – Sat-Okh - Długie Pióro, pol. Stanisław Supłatowicz, ur. ok. 15 kwietnia 1920 w Kanadzie, zm. 3 lipca 2003 w Gdańsku.Indianin urodzony i wychowany w pierwotnych puszczach Kanady, były żołnierz Armii Krajowej, pisarz, gawędziarz, artysta i znany popularyzator kultury Indian Ameryki Północnej.Urodził się, jak sam twierdził, w "ukrytej wiosce" Indian w dorzeczu rzeki Mackenzie w Kanadzie. Był synem Polki, nauczycielki i uciekinierki z Syberii,Stanisławy Supłatowicz, oraz Leoo-Karko-Ono-Ma (Wysokiego Orła) - Indianina, wojennego wodza plemienia Shawnee (Szawanezów, Szaunisów).Matka Sat-Okha - w wyniku carskich represji, została zesłana przez Rosjan na Sybir w 1905 roku.W 1917 roku Stanisława Supłatowicz, wraz z grupą innych polskich zesłańców zbiegła z Syberii i przy pomocy Czukczów, w niesamowicie dramatycznych okolicznościach dotarła przezCieśninę Beringa na Alaskę - z której przedostała się do Kanady.   Uratowana przez Indian, zamieszkała wśród nich. Przyjęła nowe imię, które brzmiało Ta-Wach (Biały Obłok).Wkrótce poznała syna wodza plemienia Shawnee - Leoo-Karko-Ono-Ma (Wysokiego Orła), którego żoną stała się po pewnym czasie.Miała z nim trójkę dzięci - najmłodszym z nich był drugi syn Sat-Okh. Wychowywał się on wśród Indian na północy Kanady do 1936 roku.W 1937 roku przybył wraz z matką do Polski, gdzie zmuszony został do przyjęcia polskiego imienia i nazwiska matki (w wersji męskiej - Stanisław Supłatowicz).Matka, wyrabiając mu w Polsce metrykę zatroszczyła się by nie pojawiły się w niej żadne informacje o jego indiańskim pochodzeniu.W dokumencie zmieniono mu miejsce i kraj urodzenia, dane ojca oraz odjęto mu kilka lat - według metryki urodził się w 1925 r., a nie w 1920 r.Wojna zastała go w Radomiu. Po wybuchu wojny podjął naukę na tajnych kompletach oraz działalność w organizacjach Służba Zwycięstwu Polski iZwiązek Walki Zbrojnej.W 1940 roku został aresztowany przez gestapo - był więziony, torturowany i przesłuchiwany przez wiele miesięcy w Radomiu.Po zakończeniu śledztwa został skazany i jako nieczysty rasowo skierowany do obozu koncentracyjnego Auschwitz.Dzięki swej odwadze i świetnej kondycji fizycznej udało mu się wyskoczyć z bydlęcego wagonu transportującego więźniów do obozu w Oświęcimiu.Brawurowa ucieczka grupy współwięźniów z transportu kolejowego miała miejsce 12 kwietnia 1942 roku w miejscowości Tunel.W ucieczce Sat-Okh został ranny i ukrywał się do 1943 roku po lasach i wsiach na terenach pod Końskimi.W 1943 r. wstąpił do oddziału "Bończy" por.Kazimierza Załęskiego, 25 pp AK i został żołnierzem Armii Krajowej (pseud. Kozak), walczył w lasach rejonu Gór Świętokrzyskich.W 1944 r. wstąpił do oddziału 72 pp AK Podobwodu Szydłowiec i został zaprzysiężony przez por. Henryka Podkowińskiego "Rena".Wielokrotnie ranny, za męstwo w walce otrzymał wiele odznaczeń : Krzyż Walecznych , Medal Wojska Polskiego Londyn 15.06.1948, Krzyż Armii Krajowej Londyn 10.08.1981 r., Odznaka Akcji "Burza" , Odznaka Korpusu "Jodła", Odznaka Żołnierzy AK - Wojciech Borzobohaty "Wojan".Po zakończeniu wojny został aresztowany i uwięziony przez władze polskie za przynależność do Armii Krajowej. By uniknąć dalszych represji ze strony "władzy ludowej" przez pewien czas służył w Marynarce Wojennej, był także wolontariuszem w Ratownictwie Morskim.   Po uzyskaniu średniego wykształcenia technicznego pływał przez wiele lat jako mechanik na statkach Polskich Linii Oceanicznych w tym na "MS Batory". Osiadł na stałe w Gdańsku gdzie założył rodzinę.W 1958 zaczął pisać książki, odnosząc się w nich do swojej indiańskiej przeszłości. Książki tłumaczone na wiele języków, zdobywały niesamowitą popularność w wielu krajach świata.Debiutował autobiograficzną powieścią z czasów młodości spędzonej w "szkole wilków" "Ziemia słonych skał" ( 1958 ).Drugą jego słynna książką, wielokrotnie wznawianą i tłumaczoną na wiele języków, był zbiór baśni i legend indiańskich "Biały mustang" (1959).Późniejsze publikacje Sath-Okha także dotyczyły obyczajów i kultury Indian Ameryki Północnej: "Powstanie człowieka" (1981); "Fort nad Athabaską" - wspólnie z Yácta-Oya - Sławomir Bral (1985); "Głos prerii" (1990); "Tajemnica Rzeki Bobrów" (1996); "Serce Chippewaya" (1999); "Walczący Lenapa" (2001).W ZSRR ukazały się: "Ziemia słonych skał" ( 1964 );"Opowieści starego Sagamore" (1972); "Drogi się schodzą" wspólnie z Antoniną Leonidovną Rasulovą (1973); "Tajemnicze ślady" (1975) i "Głosy Ameryki" (1976).Książki Sat-Okha przetłumaczono na wiele języków obcych, między innymi na rosyjski, niemiecki, francuski, japoński, czeski, bułgarski, węgierski, ukraiński, słowacki, mongolski, gruziński, litewski, łotewski i hebrajski.   W 1987 roku legendy indiańskie "Biały mustang" przełożono na pismo Braille'a.W latach 70-tych XX wieku Sat-Okh był uczestnikiem licznych spotkań autorskich i telewizyjnych programów dla młodzieży ("Teleranek", "Ekran z bratkiem").Wielokrotnie spotykał się z dziećmi i młodzieżą w szkołach i domach kultury - opowiadając o swoim indiańskim dziedzictwie.Swoim życiem, książkami i popularyzatorską działalnością - Sat-Okh  "zaraził indiańskim bakcylem" wiele pokoleń młodzieży w krajach Europy wschodniej .Uważany jest za jednego z pionierów ruchu indianistów w Polsce, współtwórcę i czołową postać nieformalnego Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian (PRPI).Z upodobaniem zajmował się także wyrobem indiańskiego rękodzieła, sporo malował, pisał też książki wspólnie z Yackta-Oya.Do końca swoich dni mieszkał w Gdańsku Wrzeszczu, opiekując się swoją suczką "Perełką" i gromadą okolicznych ogrodowych kotów :)Sat-Okh zmarł 3 lipca 2003 roku w Szpitalu Marynarki Wojennej w Gdańsku. 8 lipca 2003 rokuzostał pochowany na cmentarzu "Srebrzysko".W dniu 02 sierpnia 2006 roku nastąpiło uroczyste nadanie nazwy Alei im. Stanisława Supłatowicza "Sat Okha" w Uniejowie. W dniu 15 października 2006 roku władze miasta Uniejów z Burmistrzem Józefem Kaczmarkiem na czele oficjalnie umieściły na terenie zabytkowego XIX-wiecznego Parku Zamkowego w Uniejowie, tablicę z imieniem Alei Stanisława Supłatowicza "Sat Okha" Od 2008 roku w sąsiedztwie słynnych Term Uniejowskich odbywa się latem plenerowe spotkanie indianistów pn."Święto Alei im. Sat-Okha"W 2009 roku na kanale TV Polonia wyemitowany został 30 minutowy film dokumentalny o historii Sat-Okha pt."Wojownik z urodzenia" - scenariusz, zdjęcia i reżyseria Klaudiusz Jankowski. W dokumecie tym zawarte są m.in. materiały archiwalne i wypowiedzi kolegów Sata oraz "Bończy"ich dowódcy z oddziału Armii Krajowej. Reżyser zamieścił w nim również szereg wypowiedzi członków indiańskich plemion Blackfeet i Lakota oraz uczestnikówPolskiego Ruchu Przyjaciół Indian. Film powstawał od 2001 roku i został ukończony w 2007 już po śmierci Sat-Okha. Klaudiusz Jankowski przez wiele lat szukał odpowiedzi na pytania dotyczące historii życia Sat Okha. Poniżej cytat z pracy magisterskiej Katarzyny Krępulec: "Niezwykła biografia Sat-Okha, czyli jak się zostaje legendą":"A jak to jest z najdotkliwszym zarzutem? Skąd, w jaki sposób Szawanezi znaleźli się w Kanadzie? Na to pytanie odpowiedział Klaudiusz Jankowski. „ Klaudiusz wyjaśnia te wszystkie wątpliwości, które ludzie mieli, te białe plamy w historii Sata- opowiada Cyprian Świątek- Klaudiusz zna Sata bardzo długo, spędzili z sobą mnóstwo czasu. Klaudiusz był na tyle uparty i wytrwały, że chciał poznać dokładnie Satową historię. Jeździł po całych Stanach, rozmawiał z ludźmi, odwiedzał muzea, instytuty antropologiczne. Szukał najdrobniejszych informacji, aż w końcu to wszystko zaczęło się układać w logiczną całość (...) Opowiedział mi, że był odłam Shawnee, których uwięzili Sioux’owie, u nich nazywał się Shawala. Później znaleźli się u Hunkpapów w grupie Siedzącego Byka, która wyemigrowała do Kanady. (...) tam byli już zasymilowani z Lakotami. Mieli swój język, mówili po szaunisku, ale przejęli od nich stroje , ceremonie itd. To się często zdarzało. Słowa Cypriana, a tym samym odkrycia Klaudiusza Jankowskiego, potwierdza Bartosz Stranz, który za oceanem, wśród Indian spędził spory kawałek swojego życia: „Lądując w Stanach, trochę podróżowałem. Od Kanady po Nowy Meksyk. Kiedy znów trafiłem do rezerwatu, rozmyślałem o pochodzeniu Sata, czy to wszystko jest możliwe. Otóż jest. Migracja jest ogromna, mieszanki najdziwniejsze. Po dziś dzień mamy tego przykłady. Jeśli ktoś mówi, że jest „full blood” , to już wiem że jest to bzdura. Patrząc na historię plemion preryjnych - non stop były najazdy, kradzieże kobiet, wymiany dóbr materialnych (...) Wśród Navahów spotkałem pewnego Szawaneza, Davida, był tam nauczycielem muzyki. Po jednym z meetingów zacząłem z nim rozmawiać o Sacie. On zrobił wielkie oczy i powiedział: w takim razie Sat jest najstarszym Szawanezem, bo plemię umiera...Kiedy Klaudiusz rozpoczął swoje badania wiedział tylko, że migracja poszła przez Mississipi. Szukał jakiejkolwiek wzmianki w papierach, bibliotekach, przekazach. Tak dogrzebał się do Sioux’ów. Ale nie wiedział co stało się z drugą grupą, która nie połączyła się z Lakotami. Na to pytanie odpowiedział David- Druga grupa złączyła się z Apaczami (...) Jakieś sześćdziesiąt procent historii plemion nie jest spisana prze antropologów czy historyków. Ludzie do dzisiejszego dnia trzymają tą wiedzę tylko i wyłącznie dla siebie. David opowiadał mi, że zna Szawanezów z Oklahomy, czasów, gdy wszyscy już trafili do rezerwatów. Tam podobno jest matka klanowa, która ma ponad osiemdziesiąt lat i cała historie w jednym paluszku. Ta historia nigdzie nie jest spisana (...). Wracając do Sata- jestem święcie przekonany, że jego historia jest prawdziwa. Jeśli ktoś uciekał i chciał się ukryć, nawet tak daleko jak w Kanadzie, to miał wszelkie szanse powodzenia. A jeszcze dwieście lat temu- nie było problemów..."

Indianin z AK

Sat-Okh - Długie Pióro, pol. Stanisław Supłatowicz, ur. ok. 15 kwietnia 1920 w Kanadzie, zm. 3 lipca 2003 w Gdańsku.Indianin urodzony i wychowany w pierwotnych puszczach Kanady, były żołnierz Armii Krajowej, pisarz, gawędziarz, artysta i znany popularyzator kultury Indian Ameryki Północnej.Urodził się, jak sam twierdził, w "ukrytej wiosce" Indian w dorzeczu rzeki Mackenzie w Kanadzie. Był synem Polki, nauczycielki i uciekinierki z Syberii,Stanisławy Supłatowicz, oraz Leoo-Karko-Ono-Ma (Wysokiego Orła) - Indianina, wojennego wodza plemienia Shawnee (Szawanezów, Szaunisów).Matka Sat-Okha - w wyniku carskich represji, została zesłana przez Rosjan na Sybir w 1905 roku.W 1917 roku Stanisława Supłatowicz, wraz z grupą innych polskich zesłańców zbiegła z Syberii i przy pomocy Czukczów, w niesamowicie dramatycznych okolicznościach dotarła przezCieśninę Beringa na Alaskę - z której przedostała się do Kanady.   Uratowana przez Indian, zamieszkała wśród nich. Przyjęła nowe imię, które brzmiało Ta-Wach (Biały Obłok).Wkrótce poznała syna wodza plemienia Shawnee - Leoo-Karko-Ono-Ma (Wysokiego Orła), którego żoną stała się po pewnym czasie.Miała z nim trójkę dzięci - najmłodszym z nich był drugi syn Sat-Okh. Wychowywał się on wśród Indian na północy Kanady do 1936 roku.W 1937 roku przybył wraz z matką do Polski, gdzie zmuszony został do przyjęcia polskiego imienia i nazwiska matki (w wersji męskiej - Stanisław Supłatowicz).Matka, wyrabiając mu w Polsce metrykę zatroszczyła się by nie pojawiły się w niej żadne informacje o jego indiańskim pochodzeniu.W dokumencie zmieniono mu miejsce i kraj urodzenia, dane ojca oraz odjęto mu kilka lat - według metryki urodził się w 1925 r., a nie w 1920 r.Wojna zastała go w Radomiu. Po wybuchu wojny podjął naukę na tajnych kompletach oraz działalność w organizacjach Służba Zwycięstwu Polski iZwiązek Walki Zbrojnej.W 1940 roku został aresztowany przez gestapo - był więziony, torturowany i przesłuchiwany przez wiele miesięcy w Radomiu.Po zakończeniu śledztwa został skazany i jako nieczysty rasowo skierowany do obozu koncentracyjnego Auschwitz.Dzięki swej odwadze i świetnej kondycji fizycznej udało mu się wyskoczyć z bydlęcego wagonu transportującego więźniów do obozu w Oświęcimiu.Brawurowa ucieczka grupy współwięźniów z transportu kolejowego miała miejsce 12 kwietnia 1942 roku w miejscowości Tunel.W ucieczce Sat-Okh został ranny i ukrywał się do 1943 roku po lasach i wsiach na terenach pod Końskimi.W 1943 r. wstąpił do oddziału "Bończy" por.Kazimierza Załęskiego, 25 pp AK i został żołnierzem Armii Krajowej (pseud. Kozak), walczył w lasach rejonu Gór Świętokrzyskich.W 1944 r. wstąpił do oddziału 72 pp AK Podobwodu Szydłowiec i został zaprzysiężony przez por. Henryka Podkowińskiego "Rena".Wielokrotnie ranny, za męstwo w walce otrzymał wiele odznaczeń : Krzyż Walecznych , Medal Wojska Polskiego Londyn 15.06.1948, Krzyż Armii Krajowej Londyn 10.08.1981 r., Odznaka Akcji "Burza" , Odznaka Korpusu "Jodła", Odznaka Żołnierzy AK - Wojciech Borzobohaty "Wojan".Po zakończeniu wojny został aresztowany i uwięziony przez władze polskie za przynależność do Armii Krajowej. By uniknąć dalszych represji ze strony "władzy ludowej" przez pewien czas służył w Marynarce Wojennej, był także wolontariuszem w Ratownictwie Morskim.   Po uzyskaniu średniego wykształcenia technicznego pływał przez wiele lat jako mechanik na statkach Polskich Linii Oceanicznych w tym na "MS Batory". Osiadł na stałe w Gdańsku gdzie założył rodzinę.W 1958 zaczął pisać książki, odnosząc się w nich do swojej indiańskiej przeszłości. Książki tłumaczone na wiele języków, zdobywały niesamowitą popularność w wielu krajach świata.Debiutował autobiograficzną powieścią z czasów młodości spędzonej w "szkole wilków" "Ziemia słonych skał" ( 1958 ).Drugą jego słynna książką, wielokrotnie wznawianą i tłumaczoną na wiele języków, był zbiór baśni i legend indiańskich "Biały mustang" (1959).Późniejsze publikacje Sath-Okha także dotyczyły obyczajów i kultury Indian Ameryki Północnej: "Powstanie człowieka" (1981); "Fort nad Athabaską" - wspólnie z Yácta-Oya - Sławomir Bral (1985); "Głos prerii" (1990); "Tajemnica Rzeki Bobrów" (1996); "Serce Chippewaya" (1999); "Walczący Lenapa" (2001).W ZSRR ukazały się: "Ziemia słonych skał" ( 1964 );"Opowieści starego Sagamore" (1972); "Drogi się schodzą" wspólnie z Antoniną Leonidovną Rasulovą (1973); "Tajemnicze ślady" (1975) i "Głosy Ameryki" (1976).Książki Sat-Okha przetłumaczono na wiele języków obcych, między innymi na rosyjski, niemiecki, francuski, japoński, czeski, bułgarski, węgierski, ukraiński, słowacki, mongolski, gruziński, litewski, łotewski i hebrajski.   W 1987 roku legendy indiańskie "Biały mustang" przełożono na pismo Braille'a.W latach 70-tych XX wieku Sat-Okh był uczestnikiem licznych spotkań autorskich i telewizyjnych programów dla młodzieży ("Teleranek", "Ekran z bratkiem").Wielokrotnie spotykał się z dziećmi i młodzieżą w szkołach i domach kultury - opowiadając o swoim indiańskim dziedzictwie.Swoim życiem, książkami i popularyzatorską działalnością - Sat-Okh  "zaraził indiańskim bakcylem" wiele pokoleń młodzieży w krajach Europy wschodniej .Uważany jest za jednego z pionierów ruchu indianistów w Polsce, współtwórcę i czołową postać nieformalnego Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian (PRPI).Z upodobaniem zajmował się także wyrobem indiańskiego rękodzieła, sporo malował, pisał też książki wspólnie z Yackta-Oya.Do końca swoich dni mieszkał w Gdańsku Wrzeszczu, opiekując się swoją suczką "Perełką" i gromadą okolicznych ogrodowych kotów :)Sat-Okh zmarł 3 lipca 2003 roku w Szpitalu Marynarki Wojennej w Gdańsku. 8 lipca 2003 rokuzostał pochowany na cmentarzu "Srebrzysko".W dniu 02 sierpnia 2006 roku nastąpiło uroczyste nadanie nazwy Alei im. Stanisława Supłatowicza "Sat Okha" w Uniejowie. W dniu 15 października 2006 roku władze miasta Uniejów z Burmistrzem Józefem Kaczmarkiem na czele oficjalnie umieściły na terenie zabytkowego XIX-wiecznego Parku Zamkowego w Uniejowie, tablicę z imieniem Alei Stanisława Supłatowicza "Sat Okha" Od 2008 roku w sąsiedztwie słynnych Term Uniejowskich odbywa się latem plenerowe spotkanie indianistów pn."Święto Alei im. Sat-Okha"W 2009 roku na kanale TV Polonia wyemitowany został 30 minutowy film dokumentalny o historii Sat-Okha pt."Wojownik z urodzenia" - scenariusz, zdjęcia i reżyseria Klaudiusz Jankowski. W dokumecie tym zawarte są m.in. materiały archiwalne i wypowiedzi kolegów Sata oraz "Bończy"ich dowódcy z oddziału Armii Krajowej. Reżyser zamieścił w nim również szereg wypowiedzi członków indiańskich plemion Blackfeet i Lakota oraz uczestnikówPolskiego Ruchu Przyjaciół Indian. Film powstawał od 2001 roku i został ukończony w 2007 już po śmierci Sat-Okha. Klaudiusz Jankowski przez wiele lat szukał odpowiedzi na pytania dotyczące historii życia Sat Okha. Poniżej cytat z pracy magisterskiej Katarzyny Krępulec: "Niezwykła biografia Sat-Okha, czyli jak się zostaje legendą":"A jak to jest z najdotkliwszym zarzutem? Skąd, w jaki sposób Szawanezi znaleźli się w Kanadzie? Na to pytanie odpowiedział Klaudiusz Jankowski. „ Klaudiusz wyjaśnia te wszystkie wątpliwości, które ludzie mieli, te białe plamy w historii Sata- opowiada Cyprian Świątek- Klaudiusz zna Sata bardzo długo, spędzili z sobą mnóstwo czasu. Klaudiusz był na tyle uparty i wytrwały, że chciał poznać dokładnie Satową historię. Jeździł po całych Stanach, rozmawiał z ludźmi, odwiedzał muzea, instytuty antropologiczne. Szukał najdrobniejszych informacji, aż w końcu to wszystko zaczęło się układać w logiczną całość (...) Opowiedział mi, że był odłam Shawnee, których uwięzili Sioux’owie, u nich nazywał się Shawala. Później znaleźli się u Hunkpapów w grupie Siedzącego Byka, która wyemigrowała do Kanady. (...) tam byli już zasymilowani z Lakotami. Mieli swój język, mówili po szaunisku, ale przejęli od nich stroje , ceremonie itd. To się często zdarzało. Słowa Cypriana, a tym samym odkrycia Klaudiusza Jankowskiego, potwierdza Bartosz Stranz, który za oceanem, wśród Indian spędził spory kawałek swojego życia: „Lądując w Stanach, trochę podróżowałem. Od Kanady po Nowy Meksyk. Kiedy znów trafiłem do rezerwatu, rozmyślałem o pochodzeniu Sata, czy to wszystko jest możliwe. Otóż jest. Migracja jest ogromna, mieszanki najdziwniejsze. Po dziś dzień mamy tego przykłady. Jeśli ktoś mówi, że jest „full blood” , to już wiem że jest to bzdura. Patrząc na historię plemion preryjnych - non stop były najazdy, kradzieże kobiet, wymiany dóbr materialnych (...) Wśród Navahów spotkałem pewnego Szawaneza, Davida, był tam nauczycielem muzyki. Po jednym z meetingów zacząłem z nim rozmawiać o Sacie. On zrobił wielkie oczy i powiedział: w takim razie Sat jest najstarszym Szawanezem, bo plemię umiera...Kiedy Klaudiusz rozpoczął swoje badania wiedział tylko, że migracja poszła przez Mississipi. Szukał jakiejkolwiek wzmianki w papierach, bibliotekach, przekazach. Tak dogrzebał się do Sioux’ów. Ale nie wiedział co stało się z drugą grupą, która nie połączyła się z Lakotami. Na to pytanie odpowiedział David- Druga grupa złączyła się z Apaczami (...) Jakieś sześćdziesiąt procent historii plemion nie jest spisana prze antropologów czy historyków. Ludzie do dzisiejszego dnia trzymają tą wiedzę tylko i wyłącznie dla siebie. David opowiadał mi, że zna Szawanezów z Oklahomy, czasów, gdy wszyscy już trafili do rezerwatów. Tam podobno jest matka klanowa, która ma ponad osiemdziesiąt lat i cała historie w jednym paluszku. Ta historia nigdzie nie jest spisana (...). Wracając do Sata- jestem święcie przekonany, że jego historia jest prawdziwa. Jeśli ktoś uciekał i chciał się ukryć, nawet tak daleko jak w Kanadzie, to miał wszelkie szanse powodzenia. A jeszcze dwieście lat temu- nie było problemów..."

Źródło:

Wikipedia,własne

Kapitalizm – Nie wiem, czemu tak protestujecie przeciwko kapitalizmowi. Postanowiłam jednak pokazać, co  ja myślę o tej sprawie. Uważam, że kapitalizm jest o niebo lepszy od socjalizmu. Np. dlatego, że wstawiając obrazki krytykujące kapitalizm nic wam nie grozi, a gdybyście w socjalizmie bronili kapitalizmu...

Kapitalizm

Nie wiem, czemu tak protestujecie przeciwko kapitalizmowi. Postanowiłam jednak pokazać, co ja myślę o tej sprawie. Uważam, że kapitalizm jest o niebo lepszy od socjalizmu. Np. dlatego, że wstawiając obrazki krytykujące kapitalizm nic wam nie grozi, a gdybyście w socjalizmie bronili kapitalizmu...

Źródło:

paint

Dziękuję – Dziękuję wszystkim użytkownikom rebelianci.org
Dzięki Wam w lutym tego roku stałam się wegetarianką. Przedtem nie widziałam nic złego w jedzeniu mięsa, myślałam: "Wszyscy je jedzą, więc dlaczego ja mam przestać? Skoro wszyscy to robią, to to nie jest nic złego".
Nic bardziej mylnego. Na początku denerwowały mnie wszystkie obrazki i teksty popierające wegetarianizm, teraz już wiem, że powodem było poczucie winy.
Otworzyliście mi oczy i zaczęłam dostrzegać, że w zjadaniu zwierząt jest coś złego, że nie mam prawa żyć ich kosztem, że moje podniebienie jest dla mnie ważniejsze od ich życia. Lecz dzięki Wam to się zmieniło.
I dziękuję Wam mocno, z całego serca za to, kiedy znajomi i rodzina szydzili ze mnie, że jestem dziwadłem, że nic nie zmienię i że jestem dla nich tylko kłopotem (nie można ze mną wybrać się do McDonalda, nie mogę jeść na obiad tego co wszyscy) to przygnębiona włączałam wieczorem komputer, wchodziłam na tą stronę i widziałam, że nie jestem sama. Że wcale nie muszę się tego wstydzić. Że nie muszę przepraszać że żyję.
To wszystko dzięki Wam, bo kiedy już wątpiłam w siebie i myślałam że zrezygnuję, Wy dawaliście mi siłę. I teraz wprost przyznaję się do tego kim jestem, bez spuszczania głowy i bez odwracania wzroku.
I może się wydawać, że jedna osoba zmieniona dzięki tej stronie nic nie znaczy. Ale to nieprawda. Takich osób jest wiele, dlatego proszę Was, nigdy nie zaniedbujcie tej strony, nigdy jej nie kasujcie i wspierajcie wszystkich, którzy chcą postawić się ogółowi.

Jeszcze raz dziękuję
Agnieszka

Dziękuję

Dziękuję wszystkim użytkownikom rebelianci.org
Dzięki Wam w lutym tego roku stałam się wegetarianką. Przedtem nie widziałam nic złego w jedzeniu mięsa, myślałam: "Wszyscy je jedzą, więc dlaczego ja mam przestać? Skoro wszyscy to robią, to to nie jest nic złego".
Nic bardziej mylnego. Na początku denerwowały mnie wszystkie obrazki i teksty popierające wegetarianizm, teraz już wiem, że powodem było poczucie winy.
Otworzyliście mi oczy i zaczęłam dostrzegać, że w zjadaniu zwierząt jest coś złego, że nie mam prawa żyć ich kosztem, że moje podniebienie jest dla mnie ważniejsze od ich życia. Lecz dzięki Wam to się zmieniło.
I dziękuję Wam mocno, z całego serca za to, kiedy znajomi i rodzina szydzili ze mnie, że jestem dziwadłem, że nic nie zmienię i że jestem dla nich tylko kłopotem (nie można ze mną wybrać się do McDonalda, nie mogę jeść na obiad tego co wszyscy) to przygnębiona włączałam wieczorem komputer, wchodziłam na tą stronę i widziałam, że nie jestem sama. Że wcale nie muszę się tego wstydzić. Że nie muszę przepraszać że żyję.
To wszystko dzięki Wam, bo kiedy już wątpiłam w siebie i myślałam że zrezygnuję, Wy dawaliście mi siłę. I teraz wprost przyznaję się do tego kim jestem, bez spuszczania głowy i bez odwracania wzroku.
I może się wydawać, że jedna osoba zmieniona dzięki tej stronie nic nie znaczy. Ale to nieprawda. Takich osób jest wiele, dlatego proszę Was, nigdy nie zaniedbujcie tej strony, nigdy jej nie kasujcie i wspierajcie wszystkich, którzy chcą postawić się ogółowi.

Jeszcze raz dziękuję
Agnieszka

Pięć Treningów Uważności – Trening Pierwszy - poszanowanie życia

Świadom, świadoma cierpienia powodowanego przez niszczenie życia, postanawiam rozwijać współczucie i wnikać w istotę wpół-bycia. Postanawiam uczyć się sposobów chronienia życia ludzi, zwierząt, roślin i całej Ziemi. 

Postanawiam nie zabijać, nie pozwalać innym zabijać, ani nie wspierać żadnego aktu zabijania w świecie swoim myśleniem ani swoim sposobem życia. Rozumiem, że przemoc rodzi się z gniewu, strachu, chciwości, nietolerancji, dogmatyzmu i fanatyzmu, a te z kolei są wynikiem różnicującego i oceniającego sposobu myślenia. Dlatego będę rozwijać otwartość i nieprzywiązywanie się do poglądów, aby przekształcać przemoc i jej źródła we mnie i na świecie.
 

Trening Drugi - prawdziwe szczęście

Świadom, świadoma cierpienia powodowanego przez wyzysk, niesprawiedliwość społeczną i prześladowania, postanawiam praktykować szczodrość w moim sposobie myślenia, mówienia i postępowania. Będę dzielić się swoim czasem, energią i środkami materialnymi z tymi, którzy są w potrzebie. Nie będę kraść ani posiadać niczego, co powinno należeć do innych.

Będę wnikać w istotę bycia aby dostrzec, że szczęście i cierpienie innych jest nierozdzielnie związane z moim własnym szczęściem i cierpieniem; że prawdziwe szczęście nie jest możliwe bez zrozumienia i współczucia. 

Wiem, że mogę żyć szczęśliwie w chwili obecnej bo szczęście zależy od mojego psychicznego nastawienia, a nie od warunków zewnętrznych. 
Postanawiam praktykować właściwy sposób zarobkowania, aby przyczyniać się do zmniejszenia cierpień wszystkich istot i chronienia całej Ziemi.


Trening Trzeci - prawdziwa miłość

Świadom, świadoma cierpienia powodowanego przez brak prawdziwej miłości w relacjach intymnych, postanawiam budować szczęście swoje i innych, kultywując miłującą dobroć, współodczuwanie, radość i świadomość jedności. Wiedząc, że działania seksualne motywowane wyłącznie pożądaniem krzywdzą mnie i innych, postanawiam kultywować odpowiedzialność oraz chronić bezpieczeństwo i nienaruszalność każdej osoby, pary, rodziny i społeczeństwa. Będę robić wszystko, aby chronić dzieci przed nadużyciami seksualnymi.

Zdając sobie sprawę, że ciało i umysł są jednym, postanawiam uczyć się opiekować swoją energią seksualną i nie angażować się w związki seksualne bez prawdziwej miłości i głębokiego, trwałego zaangażowania, zakomunikowanych rodzinie i przyjaciołom.

Wiem, że praktykowanie prawdziwej miłości zapewnia piękno naszej kontynuacji.
 

Trening Czwarty - mowa pełna miłości i głębokie słuchanie

Świadom, świadoma cierpienia powodowanego przez nieuważną mowę i nieumiejętność słuchania, postanawiam rozwijać mowę pełną miłości i słuchanie, pełne zrozumienia i współczucia. Będę w ten sposób przyczyniać się do pojednania i pokoju między ludźmi, grupami religijnymi i etnicznymi oraz narodami. 

Wiedząc, że słowa mogą przynieść zarówno szczęście jak i cierpienie, postanawiam mówić tylko to, co jest prawdziwe, używając słów, które przynoszą wiarę w siebie, wzajemne zrozumienie, radość i nadzieję.

Gdy tylko poczuję gniew – poświęcę mu uwagę, praktykując uważne oddychanie i chodzenie. Rozpoznam w ten sposób jego korzenie, tkwiące w braku zrozumienia cierpienia mojego i drugiej osoby. Będę mówić i słuchać w sposób, który pomoże nam przekształcić cierpienie i zobaczyć drogę wyjścia z trudnej sytuacji.

Taką postawą będę przekształcać gniew, agresję i strach, tkwiące głęboko w mojej świadomości, a wzmacniać umiejętności rozumienia, kochania, cieszenia się i otwierania się na różnorodność świata.
 

Trening Piąty - pokarm i uzdrawianie

Świadom, świadoma cierpienia powodowanego przez nieuważne przyjmowanie pokarmów, postanawiam dbać o zdrowie, zarówno fizyczne jak i psychiczne – moje własne, mojej rodziny i mojego społeczeństwa. Będę dokładnie obserwować sposób przyjmowania Czterech Rodzajów Pokarmów – żywności, doznań zmysłowych, dążeń i świadomości. Postanawiam też nie zagłuszać cierpienia przez zatracanie się w konsumpcji ani nie karmić się tym, co zawiera trucizny: alkoholem, narkotykami, hazardem czy szkodliwymi treściami, zawartymi w książkach, mediach czy rozmowach.

Aby kontaktować się z odświeżającymi, uzdrawiającymi i odżywiającymi elementami we mnie i wokół mnie, będę praktykować powracanie do chwili bieżącej, nie pozwalając na to, aby żale i smutki odciągały mnie ku przeszłości ani obawy, lęki i pragnienia - ku przyszłości. 

Będę kontemplować współ-bycie i przyjmować pokarmy w sposób podtrzymujący pokój, radość i dobrobyt w moim ciele i mojej świadomości oraz w kolektywnym ciele i świadomości mojej rodziny, społeczeństwa i naszej Ziemi.

Pięć Treningów Uważności

Trening Pierwszy - poszanowanie życia

Świadom, świadoma cierpienia powodowanego przez niszczenie życia, postanawiam rozwijać współczucie i wnikać w istotę wpół-bycia. Postanawiam uczyć się sposobów chronienia życia ludzi, zwierząt, roślin i całej Ziemi.

Postanawiam nie zabijać, nie pozwalać innym zabijać, ani nie wspierać żadnego aktu zabijania w świecie swoim myśleniem ani swoim sposobem życia. Rozumiem, że przemoc rodzi się z gniewu, strachu, chciwości, nietolerancji, dogmatyzmu i fanatyzmu, a te z kolei są wynikiem różnicującego i oceniającego sposobu myślenia. Dlatego będę rozwijać otwartość i nieprzywiązywanie się do poglądów, aby przekształcać przemoc i jej źródła we mnie i na świecie.


Trening Drugi - prawdziwe szczęście

Świadom, świadoma cierpienia powodowanego przez wyzysk, niesprawiedliwość społeczną i prześladowania, postanawiam praktykować szczodrość w moim sposobie myślenia, mówienia i postępowania. Będę dzielić się swoim czasem, energią i środkami materialnymi z tymi, którzy są w potrzebie. Nie będę kraść ani posiadać niczego, co powinno należeć do innych.

Będę wnikać w istotę bycia aby dostrzec, że szczęście i cierpienie innych jest nierozdzielnie związane z moim własnym szczęściem i cierpieniem; że prawdziwe szczęście nie jest możliwe bez zrozumienia i współczucia.

Wiem, że mogę żyć szczęśliwie w chwili obecnej bo szczęście zależy od mojego psychicznego nastawienia, a nie od warunków zewnętrznych.
Postanawiam praktykować właściwy sposób zarobkowania, aby przyczyniać się do zmniejszenia cierpień wszystkich istot i chronienia całej Ziemi.


Trening Trzeci - prawdziwa miłość

Świadom, świadoma cierpienia powodowanego przez brak prawdziwej miłości w relacjach intymnych, postanawiam budować szczęście swoje i innych, kultywując miłującą dobroć, współodczuwanie, radość i świadomość jedności. Wiedząc, że działania seksualne motywowane wyłącznie pożądaniem krzywdzą mnie i innych, postanawiam kultywować odpowiedzialność oraz chronić bezpieczeństwo i nienaruszalność każdej osoby, pary, rodziny i społeczeństwa. Będę robić wszystko, aby chronić dzieci przed nadużyciami seksualnymi.

Zdając sobie sprawę, że ciało i umysł są jednym, postanawiam uczyć się opiekować swoją energią seksualną i nie angażować się w związki seksualne bez prawdziwej miłości i głębokiego, trwałego zaangażowania, zakomunikowanych rodzinie i przyjaciołom.

Wiem, że praktykowanie prawdziwej miłości zapewnia piękno naszej kontynuacji.


Trening Czwarty - mowa pełna miłości i głębokie słuchanie

Świadom, świadoma cierpienia powodowanego przez nieuważną mowę i nieumiejętność słuchania, postanawiam rozwijać mowę pełną miłości i słuchanie, pełne zrozumienia i współczucia. Będę w ten sposób przyczyniać się do pojednania i pokoju między ludźmi, grupami religijnymi i etnicznymi oraz narodami.

Wiedząc, że słowa mogą przynieść zarówno szczęście jak i cierpienie, postanawiam mówić tylko to, co jest prawdziwe, używając słów, które przynoszą wiarę w siebie, wzajemne zrozumienie, radość i nadzieję.

Gdy tylko poczuję gniew – poświęcę mu uwagę, praktykując uważne oddychanie i chodzenie. Rozpoznam w ten sposób jego korzenie, tkwiące w braku zrozumienia cierpienia mojego i drugiej osoby. Będę mówić i słuchać w sposób, który pomoże nam przekształcić cierpienie i zobaczyć drogę wyjścia z trudnej sytuacji.

Taką postawą będę przekształcać gniew, agresję i strach, tkwiące głęboko w mojej świadomości, a wzmacniać umiejętności rozumienia, kochania, cieszenia się i otwierania się na różnorodność świata.


Trening Piąty - pokarm i uzdrawianie

Świadom, świadoma cierpienia powodowanego przez nieuważne przyjmowanie pokarmów, postanawiam dbać o zdrowie, zarówno fizyczne jak i psychiczne – moje własne, mojej rodziny i mojego społeczeństwa. Będę dokładnie obserwować sposób przyjmowania Czterech Rodzajów Pokarmów – żywności, doznań zmysłowych, dążeń i świadomości. Postanawiam też nie zagłuszać cierpienia przez zatracanie się w konsumpcji ani nie karmić się tym, co zawiera trucizny: alkoholem, narkotykami, hazardem czy szkodliwymi treściami, zawartymi w książkach, mediach czy rozmowach.

Aby kontaktować się z odświeżającymi, uzdrawiającymi i odżywiającymi elementami we mnie i wokół mnie, będę praktykować powracanie do chwili bieżącej, nie pozwalając na to, aby żale i smutki odciągały mnie ku przeszłości ani obawy, lęki i pragnienia - ku przyszłości.

Będę kontemplować współ-bycie i przyjmować pokarmy w sposób podtrzymujący pokój, radość i dobrobyt w moim ciele i mojej świadomości oraz w kolektywnym ciele i świadomości mojej rodziny, społeczeństwa i naszej Ziemi.

Niech żyje śmierć... – O nekrofilii i cywilizacji śmierci tak pisał Erich Fromm:
Niebezpieczeństwo wojny nuklearnej jest tak blisko odczuwalne, że wydaje się prawdopodobne, że człowiek osiągnie nowy stan barbarzyństwa, zanim nawet będzie miał szansę znaleźć drogę do humanistycznego industrializmu. Jednakże nie można tracić jeszcze całej nadziei. [...] Po pierwsze, świadomość naszej patologicznej sytuacji, nie będąc jeszcze lekarstwem jest jednakże pierwszym krokiem ku wyleczeniu. Jeśli więcej ludzi uświadomi sobie różnice między miłością życia a miłością śmierci, jeśli uświadomią sobie, jak daleko już posunęli się w kierunku nekrofilii, sam ten szok może wywołać nowe, zdrowe reakcje. Co więcej, może wzrosnąć wrażliwość skierowana na tych, którzy przedkładają śmierć; wielu będzie mogło przeniknąć nabożne racjonalizacje zwolenników śmierci i zmienić swój podziw dla nich w odrazę. Ponadto nasza hipoteza może zasugerować ludziom angażującym się w sprawę pokoju i przeżycia, że należy podjąć wielki wysiłek, by osłabić pociąg ku śmierci i wzmocnić pociąg ku życiu.
Dlaczego nie powiedzieć głośno, że jest tylko jedna prawdziwie niebezpieczna działalność wywrotowa, działalność prowadząca do śmierci? Dlaczego ci, którzy reprezentują tradycje religii i humanizmu, nie mieliby powiedzieć głośno, że nie ma bardziej śmiertelnego grzechu, niż umiłowanie śmierci i potępienie życia? Dlaczego nie skłonić naszych najlepszych umysłów, naukowców, artystów, nauczycieli, by świadczyli, jak wzbudzać i rozwijać miłość życia, w przeciwieństwie do miłości gadżetów? Wiem, miłość gadżetów przynosi zyski korporacjom - miłość życia wymaga mniejszej ilości rzeczy - stąd jest mniej zyskowna.
Być może jest już za późno. Być może bomba neutronowa, które pozostawia całe miasta nienaruszone, bez życia, powinna być symbolem naszej cywilizacji. Ale powtarzam, ci z nas, którzy kochają życie, nie ugną się w pokłonie wobec zasad śmierci zanim wydamy nasze ostatnie tchnienie.

E. Fromm "Wojna w człowieku", wyd. Jacek Santorski & CO Agencja Wydawnicza, Warszawa 1994, str. 32-33.

Niech żyje śmierć...

O nekrofilii i cywilizacji śmierci tak pisał Erich Fromm:
Niebezpieczeństwo wojny nuklearnej jest tak blisko odczuwalne, że wydaje się prawdopodobne, że człowiek osiągnie nowy stan barbarzyństwa, zanim nawet będzie miał szansę znaleźć drogę do humanistycznego industrializmu. Jednakże nie można tracić jeszcze całej nadziei. [...] Po pierwsze, świadomość naszej patologicznej sytuacji, nie będąc jeszcze lekarstwem jest jednakże pierwszym krokiem ku wyleczeniu. Jeśli więcej ludzi uświadomi sobie różnice między miłością życia a miłością śmierci, jeśli uświadomią sobie, jak daleko już posunęli się w kierunku nekrofilii, sam ten szok może wywołać nowe, zdrowe reakcje. Co więcej, może wzrosnąć wrażliwość skierowana na tych, którzy przedkładają śmierć; wielu będzie mogło przeniknąć nabożne racjonalizacje zwolenników śmierci i zmienić swój podziw dla nich w odrazę. Ponadto nasza hipoteza może zasugerować ludziom angażującym się w sprawę pokoju i przeżycia, że należy podjąć wielki wysiłek, by osłabić pociąg ku śmierci i wzmocnić pociąg ku życiu.
Dlaczego nie powiedzieć głośno, że jest tylko jedna prawdziwie niebezpieczna działalność wywrotowa, działalność prowadząca do śmierci? Dlaczego ci, którzy reprezentują tradycje religii i humanizmu, nie mieliby powiedzieć głośno, że nie ma bardziej śmiertelnego grzechu, niż umiłowanie śmierci i potępienie życia? Dlaczego nie skłonić naszych najlepszych umysłów, naukowców, artystów, nauczycieli, by świadczyli, jak wzbudzać i rozwijać miłość życia, w przeciwieństwie do miłości gadżetów? Wiem, miłość gadżetów przynosi zyski korporacjom - miłość życia wymaga mniejszej ilości rzeczy - stąd jest mniej zyskowna.
Być może jest już za późno. Być może bomba neutronowa, które pozostawia całe miasta nienaruszone, bez życia, powinna być symbolem naszej cywilizacji. Ale powtarzam, ci z nas, którzy kochają życie, nie ugną się w pokłonie wobec zasad śmierci zanim wydamy nasze ostatnie tchnienie.

E. Fromm "Wojna w człowieku", wyd. Jacek Santorski & CO Agencja Wydawnicza, Warszawa 1994, str. 32-33.

Źródło:

Wiersz Jerzego Biskłonia

Co dzieje się w Twoim ciele przez 60 minut po wypiciu coli? – Co dzieje się w Twoim ciele przez 60 minut po wypiciu coli? 

Słońce, upał, pragnienie... Bierzesz do ręki zimną aluminiową puszkę, pokrytą kropelkami wody. Podnosisz zawleczkę... Pssst!... co za ulga.
Gazowany napój spływa do gardła. Gaz uderza Ci do nosa i oczy zaczynają łzawić, ale to takie dobre! I kolejny łyk...

10 minut później

Jeżeli wypiłeś już całą puszkę coli, to właśnie dostarczyłeś do organizmu równowartość 7 dużych (5g) kostek cukru!
W normalnych warunkach powinno to wywołać u Ciebie odruch wymiotny, ale zawarty w coli kwas fosforowy zakwasza ją i stąd wrażenie orzeźwienia.

Po 20 minutach

Stężenie cukru we krwi gwałtownie wzrasta, wystawiając organizm na pierwszą próbę. Trzustka zaczyna produkować ogromne ilości insuliny. Tylko w ten sposób Twoje ciało będzie mogło przetworzyć nadwyżkę cukru w tłuszcz, który jest łatwiej przyswajany przez organizm.
W wyniku tego procesu tłuszcz zostaje zmagazynowany w postaci kuleczek. Co prawda są one mało estetyczne, ale za to przez pewien czas nieszkodliwe – natomiast nadmiar glukozy we krwi jest jak śmiertelna trucizna. Jedynie wątroba jest w stanie magazynować glukozę, ale tylko w ograniczonym stopniu.

Po 40 minutach

Większość kofeiny zawartej w coli zostaje wchłonięta przez organizm. Kofeina powoduje rozszerzenie źrenic oraz podnosi ciśnienie krwi.
W tym samym momencie podnosi się stężenie cukru w wątrobie, co powoduje uwolnienie cukru do krwi.

Po trzech kwadransach

Organizm zaczyna produkować zwiększoną ilość dopaminy. Dopamina to hormon stymulujący „ośrodek przyjemności” w mózgu. Taka sama reakcja występuje po zażyciu heroiny.
To nie jedyna wspólna cecha łącząca narkotyki i cukier. Od cukru również można się uzależnić. I to do tego stopnia, że w jednym z badań wykazano, że cukier uzależnia silniej od kokainy. Nic więc dziwnego, że osoba uzależniona od coli zachowuje się przed jej wypiciem jak narkoman na głodzie.

Po 60 minutach

Stężenie cukru we krwi znacznie się obniża (stan ten nazywamy hipoglikemią), a wraz z nim obniża się również poziom energii oraz koncentracji.

Aby tego wszystkiego uniknąć, najlepiej pić wodę.

„Nie jestem rośliną doniczkową!”

Tak, wiem, ciężko jest się przestawić na picie wody, kiedy od niepamiętnych czasów przyzwyczajony jesteś do picia słodzonych napojów gazowanych, kawy i herbaty, albo też wina czy piwa.
Wydaje Ci się wtedy, że woda po prostu nie ma smaku. „Nie jestem rośliną doniczkową!”, „...w wodzie to się nogi moczy” – żartujesz, sięgając przy stole po butelkę czerwonego wina.
Tak naprawdę jednak problem wcale nie leży w smaku. Kto nie ma ochoty na wodę, pewnie wcale nie jest spragniony. A jeśli nie odczuwasz pragnienia, to znaczy, że brakuje Ci ruchu.
Po tym, jak porządnie się spocisz podczas pracy czy uprawiania sportu, wypicie kilku szklanek wody to nie tylko konieczność – to prawdziwa przyjemność.
Kiedy byłem mały, mama zapisała mnie i starszego brata na zajęcia judo. Zostaliśmy wtłoczeni do sali o powierzchni trzydziestu metrów kwadratowych, oświetlonej neonówkami, pokrytej tatami (tradycyjną matą japońską) i ze świetlikami zamiast okien. Po intensywnej rozgrzewce, podczas której musieliśmy skakać, biegać, robić pompki i brzuszki, trener kazał nam walczyć na stojąco i na matach, a na koniec (i to była najlepsza zabawa) walczyliśmy „na konikach”, czyli, usadowieni na ramionach kolegów, próbowaliśmy zrzucać innych „rycerzy”.
Pod koniec zajęć, czerwoni, zziajani, spoceni, rzucaliśmy się do szatni, gdzie, w pobliżu toalet, znajdowały się umywalki z ciepłą wodą – może i była ciepła, ale jaka smaczna! Nawet zapach rozchodzący się z toalet nie przeszkadzał nam w napełnianiu żołądków tą pyszną wodą. Najbardziej niecierpliwi pili ją prosto z kranów, a inni nabierali ją w dłonie i wypijali, starając się nie rozlewać cennego płynu. Wolę nie myśleć, ile przy okazji wymieniliśmy bakterii.
A mimo to nie pamiętam, żeby woda smakowała mi kiedykolwiek lepiej niż tam, w szatni naszego klubu.
Dlaczego warto przestać pić colę?
Zastanów się. Po wysiłku możesz mieć ochotę na colę lub schłodzone piwo, ale okazuje się, że napicie się wody daje więcej przyjemności. Woda jest najsmaczniejsza wtedy, kiedy naprawdę chce nam się pić; podobnie dzieje się, kiedy jesteśmy bardzo głodni. Po powrocie z wyprawy w góry nic nie smakuje tak dobrze jak zwykła kiełbasa i nic tak nie pomaga w powrocie do codziennych zajęć.
To jednak nie tylko przyjemność. Picie wody pomaga zmniejszyć spożycie szkodliwych substancji, takich jak:

    kwas fosforowy, który zaburza metabolizm wapnia i powoduje osteoporozę oraz rozmiękanie kości i zębów,
    cukier, który przyczynia się do zachorowania na cukrzycę, choroby układu krążenia, artretyzm i choroby nowotworowe oraz do powstawania przewlekłych stanów zapalnych,
    aspartam, który powoduje aż 92 skutki uboczne, w tym guzy mózgu, epilepsję, nadwrażliwość emocjonalną i cukrzycę,
    kofeina, która powoduje drgawki, bezsenność, bóle głowy, nadciśnienie, demineralizację kości i utratę witamin.

Ponadto kwaśny odczyn coli jest zabójczy dla zębów. Czy zauważyłeś, jak po wypiciu coli zgrzytają Ci zęby? Cola ma więcej kwasu niż sok z cytryny, można jej więc używać do odrdzewiania metalu (spróbuj zostawić zardzewiałą monetę w coli na pół godziny i zobacz, co się stanie). Jeżeli często pijesz colę, szkliwo Twoich zębów może stać się porowate, zżółknąć lub zszarzeć.
O wpływie coli na otyłość można mówić bez końca: u dzieci pijących colę ryzyko otyłości wzrasta o 60%. Oczywiście możesz dawać dzieciom słodkie napoje gazowane, jeśli tylko chcesz:

    zwiększyć ryzyko ich zachorowania na cukrzycę,
    zwiększyć ryzyko ich zachorowania na nowotwory,
    uzależnić je od cukru.

Oto najlepszy sposób na oszczędzanie w trudnych czasach: nie pozwól, aby w Twoim domu zagościły słodkie napoje! Zacznij na nowo pić wodę: rozpoczynaj dzień szklanką wody wypijaną przed śniadaniem. Sprawisz tym radość swoim nerkom, które ciężko pracują cały dzień, aby oczyszczać twoją krew. Będą one zdrowsze, czystsze, a Ty poczujesz się znacznie lepiej.
Na zdrowie!
Jean-Marc Dupuis

Co dzieje się w Twoim ciele przez 60 minut po wypiciu coli?

Co dzieje się w Twoim ciele przez 60 minut po wypiciu coli?

Słońce, upał, pragnienie... Bierzesz do ręki zimną aluminiową puszkę, pokrytą kropelkami wody. Podnosisz zawleczkę... Pssst!... co za ulga.
Gazowany napój spływa do gardła. Gaz uderza Ci do nosa i oczy zaczynają łzawić, ale to takie dobre! I kolejny łyk...

10 minut później

Jeżeli wypiłeś już całą puszkę coli, to właśnie dostarczyłeś do organizmu równowartość 7 dużych (5g) kostek cukru!
W normalnych warunkach powinno to wywołać u Ciebie odruch wymiotny, ale zawarty w coli kwas fosforowy zakwasza ją i stąd wrażenie orzeźwienia.

Po 20 minutach

Stężenie cukru we krwi gwałtownie wzrasta, wystawiając organizm na pierwszą próbę. Trzustka zaczyna produkować ogromne ilości insuliny. Tylko w ten sposób Twoje ciało będzie mogło przetworzyć nadwyżkę cukru w tłuszcz, który jest łatwiej przyswajany przez organizm.
W wyniku tego procesu tłuszcz zostaje zmagazynowany w postaci kuleczek. Co prawda są one mało estetyczne, ale za to przez pewien czas nieszkodliwe – natomiast nadmiar glukozy we krwi jest jak śmiertelna trucizna. Jedynie wątroba jest w stanie magazynować glukozę, ale tylko w ograniczonym stopniu.

Po 40 minutach

Większość kofeiny zawartej w coli zostaje wchłonięta przez organizm. Kofeina powoduje rozszerzenie źrenic oraz podnosi ciśnienie krwi.
W tym samym momencie podnosi się stężenie cukru w wątrobie, co powoduje uwolnienie cukru do krwi.

Po trzech kwadransach

Organizm zaczyna produkować zwiększoną ilość dopaminy. Dopamina to hormon stymulujący „ośrodek przyjemności” w mózgu. Taka sama reakcja występuje po zażyciu heroiny.
To nie jedyna wspólna cecha łącząca narkotyki i cukier. Od cukru również można się uzależnić. I to do tego stopnia, że w jednym z badań wykazano, że cukier uzależnia silniej od kokainy. Nic więc dziwnego, że osoba uzależniona od coli zachowuje się przed jej wypiciem jak narkoman na głodzie.

Po 60 minutach

Stężenie cukru we krwi znacznie się obniża (stan ten nazywamy hipoglikemią), a wraz z nim obniża się również poziom energii oraz koncentracji.

Aby tego wszystkiego uniknąć, najlepiej pić wodę.

„Nie jestem rośliną doniczkową!”

Tak, wiem, ciężko jest się przestawić na picie wody, kiedy od niepamiętnych czasów przyzwyczajony jesteś do picia słodzonych napojów gazowanych, kawy i herbaty, albo też wina czy piwa.
Wydaje Ci się wtedy, że woda po prostu nie ma smaku. „Nie jestem rośliną doniczkową!”, „...w wodzie to się nogi moczy” – żartujesz, sięgając przy stole po butelkę czerwonego wina.
Tak naprawdę jednak problem wcale nie leży w smaku. Kto nie ma ochoty na wodę, pewnie wcale nie jest spragniony. A jeśli nie odczuwasz pragnienia, to znaczy, że brakuje Ci ruchu.
Po tym, jak porządnie się spocisz podczas pracy czy uprawiania sportu, wypicie kilku szklanek wody to nie tylko konieczność – to prawdziwa przyjemność.
Kiedy byłem mały, mama zapisała mnie i starszego brata na zajęcia judo. Zostaliśmy wtłoczeni do sali o powierzchni trzydziestu metrów kwadratowych, oświetlonej neonówkami, pokrytej tatami (tradycyjną matą japońską) i ze świetlikami zamiast okien. Po intensywnej rozgrzewce, podczas której musieliśmy skakać, biegać, robić pompki i brzuszki, trener kazał nam walczyć na stojąco i na matach, a na koniec (i to była najlepsza zabawa) walczyliśmy „na konikach”, czyli, usadowieni na ramionach kolegów, próbowaliśmy zrzucać innych „rycerzy”.
Pod koniec zajęć, czerwoni, zziajani, spoceni, rzucaliśmy się do szatni, gdzie, w pobliżu toalet, znajdowały się umywalki z ciepłą wodą – może i była ciepła, ale jaka smaczna! Nawet zapach rozchodzący się z toalet nie przeszkadzał nam w napełnianiu żołądków tą pyszną wodą. Najbardziej niecierpliwi pili ją prosto z kranów, a inni nabierali ją w dłonie i wypijali, starając się nie rozlewać cennego płynu. Wolę nie myśleć, ile przy okazji wymieniliśmy bakterii.
A mimo to nie pamiętam, żeby woda smakowała mi kiedykolwiek lepiej niż tam, w szatni naszego klubu.
Dlaczego warto przestać pić colę?
Zastanów się. Po wysiłku możesz mieć ochotę na colę lub schłodzone piwo, ale okazuje się, że napicie się wody daje więcej przyjemności. Woda jest najsmaczniejsza wtedy, kiedy naprawdę chce nam się pić; podobnie dzieje się, kiedy jesteśmy bardzo głodni. Po powrocie z wyprawy w góry nic nie smakuje tak dobrze jak zwykła kiełbasa i nic tak nie pomaga w powrocie do codziennych zajęć.
To jednak nie tylko przyjemność. Picie wody pomaga zmniejszyć spożycie szkodliwych substancji, takich jak:

kwas fosforowy, który zaburza metabolizm wapnia i powoduje osteoporozę oraz rozmiękanie kości i zębów,
cukier, który przyczynia się do zachorowania na cukrzycę, choroby układu krążenia, artretyzm i choroby nowotworowe oraz do powstawania przewlekłych stanów zapalnych,
aspartam, który powoduje aż 92 skutki uboczne, w tym guzy mózgu, epilepsję, nadwrażliwość emocjonalną i cukrzycę,
kofeina, która powoduje drgawki, bezsenność, bóle głowy, nadciśnienie, demineralizację kości i utratę witamin.

Ponadto kwaśny odczyn coli jest zabójczy dla zębów. Czy zauważyłeś, jak po wypiciu coli zgrzytają Ci zęby? Cola ma więcej kwasu niż sok z cytryny, można jej więc używać do odrdzewiania metalu (spróbuj zostawić zardzewiałą monetę w coli na pół godziny i zobacz, co się stanie). Jeżeli często pijesz colę, szkliwo Twoich zębów może stać się porowate, zżółknąć lub zszarzeć.
O wpływie coli na otyłość można mówić bez końca: u dzieci pijących colę ryzyko otyłości wzrasta o 60%. Oczywiście możesz dawać dzieciom słodkie napoje gazowane, jeśli tylko chcesz:

zwiększyć ryzyko ich zachorowania na cukrzycę,
zwiększyć ryzyko ich zachorowania na nowotwory,
uzależnić je od cukru.

Oto najlepszy sposób na oszczędzanie w trudnych czasach: nie pozwól, aby w Twoim domu zagościły słodkie napoje! Zacznij na nowo pić wodę: rozpoczynaj dzień szklanką wody wypijaną przed śniadaniem. Sprawisz tym radość swoim nerkom, które ciężko pracują cały dzień, aby oczyszczać twoją krew. Będą one zdrowsze, czystsze, a Ty poczujesz się znacznie lepiej.
Na zdrowie!
Jean-Marc Dupuis

Źródło:

pocztazdrowia.pl

Dasz Radę ?! – Proszę przeczytaj ten tekst !
Marzec jest już niebawem i choć to miesiąc jak każdy inny - data 01.03. jest dla nas niezwykle ważna. Po długich przemyśleniach, obejrzeniu kilku filmów, które wielu omija szerokim łukiem, przeczytaniu kilku konkretnych artykułów - doszliśmy do wniosku, że czas coś zmienić... lub chociaż spróbować ! Postanowiliśmy na czas choćby jednego miesiąca powstrzymać się od jedzenia wyrobów mięsnych. To może być śmieszne dla osób, które już od lat powstrzymują się od rozpędzania własnymi zębami machiny zabijania, ale wiem, jak wiele osób, zdających sobie sprawę z tego co się dzieje - nie podjęły pierwszego kroku. To do was kieruję ten apel, nie bądźmy konformistami i zróbmy coś wreszcie, każde ocalone stworzenie jest warte więcej niż kolejna porcja na talerzu, jest warte więcej niż nasze przyzwyczajenia. Zróbmy to dla nich i dla samych siebie. Nie będę dłużej pisał, bo nie nadaję się do pisania długich, przekonujących apeli (sam przeczytałem ich tutaj wiele, na naprawdę wysokim poziomie). Dlatego tylko proszę we własnym imieniu, jako uczeń liceum, który wraz z przyjacielem odkrył, że świat się ciągle zmienia i bierność to po prostu okrutny wybór, który jest źródłem niezmierzonej ilości cierpień, której się nie da obliczyć. Sukces osiągnęliśmy, zmieniając swoje nastawienie i zachowując wiarę w to ,, że to ma sens", ale wciąż możemy zrobić więcej, dlatego jeśli czekasz na pierwszy krok, to nie siedź bezmyślnie ,,Bo ja i tak nic nie zmienię" i chociaż spróbuj. Jeśli już jesteś wegetarianem - zaproś znajomych, jeśli nie, a masz dobre intencje - spróbuj i namów znajomych ! Zrobimy to razem, zauważysz, że będzie o wiele łatwiej wspólnie...
Liczę na Ciebie ! Nie bądźmy dłużej obojętni...
Link do akcji :http://www.facebook.com/events/166190630198257/166601383490515/?notif_t=event_mall_comment

Możesz nie wytrzymać całego tygodnia, to może być tydzień lub parę dni, ale będziesz wiedzieć, że próbowałeś/aś. Można dołączyć po rozpoczęciu Marca. Pozdrawiam i Powodzenia !

Dasz Radę ?!

Proszę przeczytaj ten tekst !
Marzec jest już niebawem i choć to miesiąc jak każdy inny - data 01.03. jest dla nas niezwykle ważna. Po długich przemyśleniach, obejrzeniu kilku filmów, które wielu omija szerokim łukiem, przeczytaniu kilku konkretnych artykułów - doszliśmy do wniosku, że czas coś zmienić... lub chociaż spróbować ! Postanowiliśmy na czas choćby jednego miesiąca powstrzymać się od jedzenia wyrobów mięsnych. To może być śmieszne dla osób, które już od lat powstrzymują się od rozpędzania własnymi zębami machiny zabijania, ale wiem, jak wiele osób, zdających sobie sprawę z tego co się dzieje - nie podjęły pierwszego kroku. To do was kieruję ten apel, nie bądźmy konformistami i zróbmy coś wreszcie, każde ocalone stworzenie jest warte więcej niż kolejna porcja na talerzu, jest warte więcej niż nasze przyzwyczajenia. Zróbmy to dla nich i dla samych siebie. Nie będę dłużej pisał, bo nie nadaję się do pisania długich, przekonujących apeli (sam przeczytałem ich tutaj wiele, na naprawdę wysokim poziomie). Dlatego tylko proszę we własnym imieniu, jako uczeń liceum, który wraz z przyjacielem odkrył, że świat się ciągle zmienia i bierność to po prostu okrutny wybór, który jest źródłem niezmierzonej ilości cierpień, której się nie da obliczyć. Sukces osiągnęliśmy, zmieniając swoje nastawienie i zachowując wiarę w to ,, że to ma sens", ale wciąż możemy zrobić więcej, dlatego jeśli czekasz na pierwszy krok, to nie siedź bezmyślnie ,,Bo ja i tak nic nie zmienię" i chociaż spróbuj. Jeśli już jesteś wegetarianem - zaproś znajomych, jeśli nie, a masz dobre intencje - spróbuj i namów znajomych ! Zrobimy to razem, zauważysz, że będzie o wiele łatwiej wspólnie...
Liczę na Ciebie ! Nie bądźmy dłużej obojętni...
Link do akcji :http://www.facebook.com/events/166190630198257/166601383490515/?notif_t=event_mall_comment

Możesz nie wytrzymać całego tygodnia, to może być tydzień lub parę dni, ale będziesz wiedzieć, że próbowałeś/aś. Można dołączyć po rozpoczęciu Marca. Pozdrawiam i Powodzenia !

Symptomy przebudzenia – W brzuchu ciężarnej kobiety było dwoje dzieci.
Jedno pyta drugiego: - Wierzysz w życie po porodzie? - Oczywiście. Coś musi istnieć po porodzie. Może jesteśmy tu, ponieważ musimy przygotować się na to, co będzie później. - Bzdura! Nie ma życia po porodzie. Jak by wyglądało to życie? - Nie wiem, ale na pewno... będzie więcej światła niż tutaj. Może będziemy chodzić na własnych nogach i będziemy odżywiać się przez usta ... - To jest absurd! Chodzenie jest niemożliwe. I jeść ustami?. To jes
t śmieszne!. Jest pępowina dzięki której się odżywiamy. Powiem ci jedno: życie po porodzie jest wykluczone.Pępowina jest zbyt krótka. - Cóż, myślę, że musi być coś. I może to jest po prostu nieco inaczej niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni tutaj. - Ale nikt nigdy jeszcze nie wrócił zza porodu. Poród jest końcem życia. A przecież życie jest tylko wstrząsającym istnieniem w ciemnościach, które prowadzi donikąd. - Cóż, nie wiem dokładnie, jak to będzie po porodzie, ale na pewno zobaczymy mamę i zadba o nas.
- Mama? Czy wierzysz w Mamę? A gdzie myślisz, że ona jest? - Gdzie? Wszędzie wokół nas! W niej i przez nią jest to, jak żyjemy. Bez niej cały świat by nie istniał.
- Cóż, nie sądzę! Nigdy nie widziałam mamy, dlatego logiczne jest, że nie istnieje. - Dobrze, ale czasami, gdy jesteśmy cicho, słychać jej śpiew lub czuć jak pieści nasz świat. Wiesz co? ... Myślę, że istnieje prawdziwe życie,które czeka na nas i że my dopiero teraz przygotowujemy się do niego ...

Symptomy przebudzenia

W brzuchu ciężarnej kobiety było dwoje dzieci.
Jedno pyta drugiego: - Wierzysz w życie po porodzie? - Oczywiście. Coś musi istnieć po porodzie. Może jesteśmy tu, ponieważ musimy przygotować się na to, co będzie później. - Bzdura! Nie ma życia po porodzie. Jak by wyglądało to życie? - Nie wiem, ale na pewno... będzie więcej światła niż tutaj. Może będziemy chodzić na własnych nogach i będziemy odżywiać się przez usta ... - To jest absurd! Chodzenie jest niemożliwe. I jeść ustami?. To jes
t śmieszne!. Jest pępowina dzięki której się odżywiamy. Powiem ci jedno: życie po porodzie jest wykluczone.Pępowina jest zbyt krótka. - Cóż, myślę, że musi być coś. I może to jest po prostu nieco inaczej niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni tutaj. - Ale nikt nigdy jeszcze nie wrócił zza porodu. Poród jest końcem życia. A przecież życie jest tylko wstrząsającym istnieniem w ciemnościach, które prowadzi donikąd. - Cóż, nie wiem dokładnie, jak to będzie po porodzie, ale na pewno zobaczymy mamę i zadba o nas.
- Mama? Czy wierzysz w Mamę? A gdzie myślisz, że ona jest? - Gdzie? Wszędzie wokół nas! W niej i przez nią jest to, jak żyjemy. Bez niej cały świat by nie istniał.
- Cóż, nie sądzę! Nigdy nie widziałam mamy, dlatego logiczne jest, że nie istnieje. - Dobrze, ale czasami, gdy jesteśmy cicho, słychać jej śpiew lub czuć jak pieści nasz świat. Wiesz co? ... Myślę, że istnieje prawdziwe życie,które czeka na nas i że my dopiero teraz przygotowujemy się do niego ...