Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 108 takich materiałów
Pakują nam odpady chemiczne do mieszkań! – Gips syntetyczny - na skalę przemysłową - otrzymuje się w procesie odsiarczania spalin, powstających w zakładach energetycznych i ciepłowniczych. W efekcie tego procesu spaliny wprawdzie zostają oczyszczone, dzięki czemu toksyczne substancje nie zanieczyszczają już powietrza, za to powstaje nowy problem związany z kosztowną utylizacją wyizolowanego w tym procesie siarczanu wapnia. Okazało się, że świetnie nadaje się on jako surowiec do produkcji gipsu syntetycznego i innych materiałów budowlanych. Tym sposobem pozbyto się problemu, a siarczan wapnia znalazł swe miejsce przeznaczenia w ścianach naszych mieszkań - jego największym odbiorcą jest obecnie budownictwo.

Firmy budowlane, produkujące gips syntetyczny, dysponują wprawdzie certyfikatami potwierdzającymi, że nie jest on szkodliwy dla zdrowia ludzkiego, z drugiej jednak strony, w literaturze medycznej końca lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, po raz pierwszy opisany został syndrom chorego budynku - SCB (z j. angielskiego  sick building syndrome), a Światowa Organizacja Zdrowia przedstawiła w 1987 roku listę symptomów (objawów chorobowych występujących u mieszkańców) towarzyszących zjawisku SCB.

Siarczan wapnia wymieniany jest również na listach szkodliwych substancji i tzw. E – konserwantów żywności – oznaczony jako E 226. Powoduje on stratę witaminy B12, wywołuje reakcje alergiczne, nudności, bóle głowy, zakłóca pracę jelit, jest podejrzewany o wywoływanie ataków astmy.

Widzimy zatem, że z jednej strony – nie można jednoznacznie potwierdzić jego szkodliwego oddziaływania z zewnątrz, a z drugiej strony – bezsprzecznie zgodzono się, że ewidentnie negatywnie działa on na organizm człowieka od wewnątrz.

Pakują nam odpady chemiczne do mieszkań!

Gips syntetyczny - na skalę przemysłową - otrzymuje się w procesie odsiarczania spalin, powstających w zakładach energetycznych i ciepłowniczych. W efekcie tego procesu spaliny wprawdzie zostają oczyszczone, dzięki czemu toksyczne substancje nie zanieczyszczają już powietrza, za to powstaje nowy problem związany z kosztowną utylizacją wyizolowanego w tym procesie siarczanu wapnia. Okazało się, że świetnie nadaje się on jako surowiec do produkcji gipsu syntetycznego i innych materiałów budowlanych. Tym sposobem pozbyto się problemu, a siarczan wapnia znalazł swe miejsce przeznaczenia w ścianach naszych mieszkań - jego największym odbiorcą jest obecnie budownictwo.

Firmy budowlane, produkujące gips syntetyczny, dysponują wprawdzie certyfikatami potwierdzającymi, że nie jest on szkodliwy dla zdrowia ludzkiego, z drugiej jednak strony, w literaturze medycznej końca lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, po raz pierwszy opisany został syndrom chorego budynku - SCB (z j. angielskiego sick building syndrome), a Światowa Organizacja Zdrowia przedstawiła w 1987 roku listę symptomów (objawów chorobowych występujących u mieszkańców) towarzyszących zjawisku SCB.

Siarczan wapnia wymieniany jest również na listach szkodliwych substancji i tzw. E – konserwantów żywności – oznaczony jako E 226. Powoduje on stratę witaminy B12, wywołuje reakcje alergiczne, nudności, bóle głowy, zakłóca pracę jelit, jest podejrzewany o wywoływanie ataków astmy.

Widzimy zatem, że z jednej strony – nie można jednoznacznie potwierdzić jego szkodliwego oddziaływania z zewnątrz, a z drugiej strony – bezsprzecznie zgodzono się, że ewidentnie negatywnie działa on na organizm człowieka od wewnątrz.

Źródło: http://biotynk.com/
Odporność u dziecka. – OBNIŻONA ODPORNOŚĆ

Obniżona odporność powoduje, że dziecko szybciej zapada na różne choroby i jest podatne na działanie bakterii czy wirusów. Spadek odporności jest spowodowany nieprawidłową dietą, brakiem snu czy aktywności fizycznej. Wówczas, jeśli dziecko uczęszcza do przedszkola, szybciej „łapie” infekcje od rówieśników i częściej choruje. Można temu zapobiec poprzez wzmacnianie odporności. Zobacz, jak można zapobiegać chorobom i jak wzmocnić odporność dziecka w wieku przedszkolnym.

ODPORNOŚĆ DZIECKA W WIEKU PRZEDSZKOLNYM

Jak wiadomo, odporność dziecka zaczyna się kształtować już w trakcie jego życia płodowego. Następnie, wraz z mlekiem matki dziecko otrzymuje przeciwciała, które uodparniają je m.in. na choroby alergiczne. Do 2. roku życia odporność dziecka jest nadal obniżona. Jeśli dziecko zostało posłane do żłobka, choruje częściej, ale też zaczyna uodparniać się na przyszłość. Niestety, jeszcze w wieku przedszkolnym dziecko ma nie w pełni wykształconą odporność. Wciąż obniżony jest poziom przeciwciał IgA, które występują na bonach śluzowych układu pokarmowego, oddechowego, moczowego i płciowego. Ich rolą jest natychmiastowe reagowanie na ciała obce dostające się do organizmu. Przeciwciała stanowią rodzaj „pierwszej linii obrony” organizmu. Obniżona odporność organizmu dziecka w okresie przedszkolnym wynika także z faktu, że bardzo intensywnie przeżywa ono rozłąkę z rodzicami. Należy pamiętać, że układ odpornościowy jest ściśle powiązany ze wszystkimi układami organizmu, także z układem hormonalnym i nerwowym, które odpowiadają za emocje dziecka. Częstym chorobom dziecka w przedszkolu sprzyja ponadto duże skupisko dzieci. Maluchy razem się bawią, odpoczywają i jedzą, dlatego o rozprzestrzenianie infekcji nie jest trudno.  Układ odpornościowy staje się w pełni dojrzały w wieku szkolnym. Wówczas dziecko rzadziej zapada na różnego rodzaju infekcje.

WZMACNIANIE ODPORNOŚCI

Przedszkole to miejsce, które powoduje, że dziecko choruje częściej. „Łapaniu” infekcji sprzyjają także inne okoliczności. Za spadek odporności przedszkolaka odpowiadają następujące czynniki:

- niewystarczająca ilość snu;
- brak aktywności fizycznej;
- nieodpowiednie ubieranie dziecka;
- narażenie na dym tytoniowy;
- przejście chorób zakaźnych i stosowanie antybiotykoterapii
- pora roku – dzieci szybciej zapadają na infekcje w okresie jesienno-zimowym, gdy przemokną lub przemarzną.
- dieta ubogą w witaminy, składniki mineralne, białko, „dobre” tłuszcze

Obniżona odporność to stan organizmu, w którym jego zdolność do obrony przed drobnoustrojami (bakterie, wirusy, pasożyty) jest zmniejszona, w związku z czym staje się on bardziej podatny na zakażenia. Aby temu zapobiec, należy zadbać o wzmocnienie odporności, co uchroni go przed wieloma dolegliwościami. Jeśli zastanawiasz się,  jak wzmocnić odporność dziecka, powinnaś zastosować się do następujących wskazówek. Po pierwsze, konieczna jest zmiana diety na taką, która będziesz bogata w świeże owoce i warzywa, ryby i białe mięso, płatki owsiane. Po drugie, konieczna jest regularna aktywność. Mogą to być wizyty na basenie, jazda na rowerze czy jazdy na rolkach, a także długie spacery. Nie ma znaczenia, że czasem pogoda nie sprzyja aktywności na świeżym powietrzu. Jeśli tylko ciepło ubierzemy nasze dziecko, to z pewnością nie zmarznie, a taki spacer z pewności posłuży do „zahartowania” jego organizmu.  Przedszkolakowi potrzebna jest także odpowiednia ilość snu i odpoczynku. Pamiętajmy, że jego organizm ciągle jeszcze się rozwija i potrzebuje więcej czasu na regenerację.

/autor:Ewelina Stanios

źródło:parenting.pl/

CO WZMACNIA ODPORNOŚĆ DZIECKA

Jest taki malutki, wydaje się taki kruchy. Tymczasem najbardziej szkodzi mu nadmiar troski. A raczej ta źle pojęta.

Jednym z najczęstszych błędów popełnianych przez niedoświadczonych rodziców jest przegrzewanie dzieci. Tymczasem nie ma powodu, by ubierać malucha cieplej niż siebie. Jedynie kilkutygodniowe, leżące w wózku niemowlę dobrze jest okryć jedną (ale tylko jedną!) dodatkową warstwą. W letni dzień lub gdy kaloryfer mocno grzeje w zupełności wystarczy, jeśli włożysz mu cienkie bawełniane body bez rękawów i przykryjesz cienkim kocykiem albo miękkim ręcznikiem. Raczkujące dziecko także trzeba ubierać lekko, bo jeśli się spoci, może się przeziębić.

Jeśli masz wrażenie, że maluchowi jest chłodno, zanim go opatulisz, sprawdź, czy ma zimny kark (chłodne ręce, stopy czy nos nie świadczą o tym, że maluch przemarzł!). Jeśli nie, to daj sobie spokój z ubieraniem. Natomiast spocony i gorący kark malucha to znak, że jest mu za ciepło. Jeśli jesteście na spacerze, trzeba odkryć lub opuścić budkę albo przestawić wózek w chłodniejsze miejsce, a w mieszkaniu – zdjąć wierzchnią warstwę ubrania i czym prędzej zakręcić kaloryfer.

Zakręć kaloryfer

Przegrzewany maluch ma nie wyćwiczony system termoregulacji – kiedy wyjdzie na dwór, trudniej mu będzie przystosować się do nagłej zmiany temperatury, przez co jest bardziej narażony na przeziębienie. Temperatura w mieszkaniu nie powinna przekraczać 19-20°C. Pokoje trzeba codziennie wietrzyć, a w nocy można dodatkowo nawilżać powietrze (wysuszone śluzówki nie stanowią dobrej zapory dla drobnoustrojów). Możesz wieszać na grzejniku pojemnik z wodą (często go wyparzaj, bo łatwo staje się siedliskiem bakterii) lub mokre ręczniki.

Łóżeczko dziecka powinno stać jak najdalej od kaloryfera, ale też okna (a już na pewno nie na osi okno-drzwi), żeby nie narażać malca na przeciągi.

Nie unikaj spacerów

Najlepszym i najtańszym sposobem wzmacniania odporności są spacery. Ze spaceru można zrezygnować tylko wtedy, gdy mocno wieje lub jest bardzo zimno (poniżej -10°C) bądź panuje bardzo wysoka (ponad 35°C) temperatura.

Kilkudniowe dziecko najpierw trzeba werandować (ubrane stawiać w wózeczku przy otwartym szeroko oknie lub na balkonie), żeby oswoić je z inną niż w mieszkaniu temperaturą. W bezwietrzny, niezbyt chłodny czy upalny dzień można odbyć spacer już z pięciodniowym maluszkiem. Niezależnie od pogody malec powinien spędzać na dworze co najmniej godzinę. Wtedy dobrze śpi, nie marudzi, ma większy apetyt, a jego buzia nabiera kolorów. Spacer ma sens, jeśli odbywacie go po parku czy lesie, z dala od miejskiego kurzu i spalin.

Latem należy wychodzić z dzieckiem poza godzinami największego nasłonecznienia, czyli między 8 a 10 rano i potem po 16.

Dbaj o dietę

Nic tak nie wzmocni malca, jak podawany na żądanie twój pokarm, zawiera on bowiem wszystko, co dla rozwijającego się dziecka jest niezbędne, w tym uodporniające przeciwciała oraz prebiotyki wpływające korzystnie na florę bakteryjną jelit.

W drugim półroczu wprowadza się pierwsze stałe pokarmy. Ważne, aby były one przygotowywane z czystych ekologicznie upraw i hodowli oraz w sposób, który w jak największym stopniu zachowa ich walory odżywcze. W zapobieganiu chorobom największe znaczenie mają:

•  witamina C – poprawia apetyt, wzmacnia odporność. Najwięcej jest jej w owocach kiwi, czarnych porzeczkach, malinach, w owocach cytrusowych, kiszonej kapuście i natce pietruszki.

•  witamina A – zapobiega zakażeniom, poprawia wzrok. Jest w marchewce, morelach, brzoskwiniach, czarnych porzeczkach, jagodach.

•  witaminy z grupy B – wzmacniają organizm, są niezbędne w przemianie białek, tłuszczów i cukrów. Znajdziemy je w warzywach strączkowych, bananach, morelach, śliwkach, figach.

W diecie nie może zabraknąć żelaza, które jest składnikiem czerwonych krwinek.

Wszystkie niezbędne dla zdrowia składniki zapewnimy maluchowi, stosując urozmaiconą dietę. Powinny się w niej znaleźć: odpowiednie do wieku mleko, pełne ziarna zbóż, warzywa (surowe lub gotowane krótko, na parze), owoce, chude mięso, ryby, jaja. Można od czasu do czasu przemycić maluchowi trochę uodporniającego czosnku.

To wzmocni odporność:

•  codzienne spacery (także w chłodniejsze i deszczowe dni);

•  nie przegrzewanie dziecka i nie ubieranie dziecka zbyt ciepło;

•  krótkie kąpiele w chłodnej wodzie (zakończone natarciem ręcznikiem – aż skóra będzie zaróżowiona);

•  letni (nie lodowaty!) prysznic na zakończenie ciepłej kąpieli w wannie;

•  dieta zawierająca dużo owoców i warzyw, bogata w witaminy;

•  częste wietrzenie mieszkania i spanie przy uchylonym oknie;

•  kilkutygodniowy wyjazd z dzieckiem nad morze lub w góry, czyli zmiana klimatu.
/autor:lek. med. Agnieszka Bilska Konsultacja: dr Maria Kotowska

źródło:edziecko.pl/

Odporność u dziecka.

OBNIŻONA ODPORNOŚĆ

Obniżona odporność powoduje, że dziecko szybciej zapada na różne choroby i jest podatne na działanie bakterii czy wirusów. Spadek odporności jest spowodowany nieprawidłową dietą, brakiem snu czy aktywności fizycznej. Wówczas, jeśli dziecko uczęszcza do przedszkola, szybciej „łapie” infekcje od rówieśników i częściej choruje. Można temu zapobiec poprzez wzmacnianie odporności. Zobacz, jak można zapobiegać chorobom i jak wzmocnić odporność dziecka w wieku przedszkolnym.

ODPORNOŚĆ DZIECKA W WIEKU PRZEDSZKOLNYM

Jak wiadomo, odporność dziecka zaczyna się kształtować już w trakcie jego życia płodowego. Następnie, wraz z mlekiem matki dziecko otrzymuje przeciwciała, które uodparniają je m.in. na choroby alergiczne. Do 2. roku życia odporność dziecka jest nadal obniżona. Jeśli dziecko zostało posłane do żłobka, choruje częściej, ale też zaczyna uodparniać się na przyszłość. Niestety, jeszcze w wieku przedszkolnym dziecko ma nie w pełni wykształconą odporność. Wciąż obniżony jest poziom przeciwciał IgA, które występują na bonach śluzowych układu pokarmowego, oddechowego, moczowego i płciowego. Ich rolą jest natychmiastowe reagowanie na ciała obce dostające się do organizmu. Przeciwciała stanowią rodzaj „pierwszej linii obrony” organizmu. Obniżona odporność organizmu dziecka w okresie przedszkolnym wynika także z faktu, że bardzo intensywnie przeżywa ono rozłąkę z rodzicami. Należy pamiętać, że układ odpornościowy jest ściśle powiązany ze wszystkimi układami organizmu, także z układem hormonalnym i nerwowym, które odpowiadają za emocje dziecka. Częstym chorobom dziecka w przedszkolu sprzyja ponadto duże skupisko dzieci. Maluchy razem się bawią, odpoczywają i jedzą, dlatego o rozprzestrzenianie infekcji nie jest trudno. Układ odpornościowy staje się w pełni dojrzały w wieku szkolnym. Wówczas dziecko rzadziej zapada na różnego rodzaju infekcje.

WZMACNIANIE ODPORNOŚCI

Przedszkole to miejsce, które powoduje, że dziecko choruje częściej. „Łapaniu” infekcji sprzyjają także inne okoliczności. Za spadek odporności przedszkolaka odpowiadają następujące czynniki:

- niewystarczająca ilość snu;
- brak aktywności fizycznej;
- nieodpowiednie ubieranie dziecka;
- narażenie na dym tytoniowy;
- przejście chorób zakaźnych i stosowanie antybiotykoterapii
- pora roku – dzieci szybciej zapadają na infekcje w okresie jesienno-zimowym, gdy przemokną lub przemarzną.
- dieta ubogą w witaminy, składniki mineralne, białko, „dobre” tłuszcze

Obniżona odporność to stan organizmu, w którym jego zdolność do obrony przed drobnoustrojami (bakterie, wirusy, pasożyty) jest zmniejszona, w związku z czym staje się on bardziej podatny na zakażenia. Aby temu zapobiec, należy zadbać o wzmocnienie odporności, co uchroni go przed wieloma dolegliwościami. Jeśli zastanawiasz się, jak wzmocnić odporność dziecka, powinnaś zastosować się do następujących wskazówek. Po pierwsze, konieczna jest zmiana diety na taką, która będziesz bogata w świeże owoce i warzywa, ryby i białe mięso, płatki owsiane. Po drugie, konieczna jest regularna aktywność. Mogą to być wizyty na basenie, jazda na rowerze czy jazdy na rolkach, a także długie spacery. Nie ma znaczenia, że czasem pogoda nie sprzyja aktywności na świeżym powietrzu. Jeśli tylko ciepło ubierzemy nasze dziecko, to z pewnością nie zmarznie, a taki spacer z pewności posłuży do „zahartowania” jego organizmu. Przedszkolakowi potrzebna jest także odpowiednia ilość snu i odpoczynku. Pamiętajmy, że jego organizm ciągle jeszcze się rozwija i potrzebuje więcej czasu na regenerację.

/autor:Ewelina Stanios

źródło:parenting.pl/

CO WZMACNIA ODPORNOŚĆ DZIECKA

Jest taki malutki, wydaje się taki kruchy. Tymczasem najbardziej szkodzi mu nadmiar troski. A raczej ta źle pojęta.

Jednym z najczęstszych błędów popełnianych przez niedoświadczonych rodziców jest przegrzewanie dzieci. Tymczasem nie ma powodu, by ubierać malucha cieplej niż siebie. Jedynie kilkutygodniowe, leżące w wózku niemowlę dobrze jest okryć jedną (ale tylko jedną!) dodatkową warstwą. W letni dzień lub gdy kaloryfer mocno grzeje w zupełności wystarczy, jeśli włożysz mu cienkie bawełniane body bez rękawów i przykryjesz cienkim kocykiem albo miękkim ręcznikiem. Raczkujące dziecko także trzeba ubierać lekko, bo jeśli się spoci, może się przeziębić.

Jeśli masz wrażenie, że maluchowi jest chłodno, zanim go opatulisz, sprawdź, czy ma zimny kark (chłodne ręce, stopy czy nos nie świadczą o tym, że maluch przemarzł!). Jeśli nie, to daj sobie spokój z ubieraniem. Natomiast spocony i gorący kark malucha to znak, że jest mu za ciepło. Jeśli jesteście na spacerze, trzeba odkryć lub opuścić budkę albo przestawić wózek w chłodniejsze miejsce, a w mieszkaniu – zdjąć wierzchnią warstwę ubrania i czym prędzej zakręcić kaloryfer.

Zakręć kaloryfer

Przegrzewany maluch ma nie wyćwiczony system termoregulacji – kiedy wyjdzie na dwór, trudniej mu będzie przystosować się do nagłej zmiany temperatury, przez co jest bardziej narażony na przeziębienie. Temperatura w mieszkaniu nie powinna przekraczać 19-20°C. Pokoje trzeba codziennie wietrzyć, a w nocy można dodatkowo nawilżać powietrze (wysuszone śluzówki nie stanowią dobrej zapory dla drobnoustrojów). Możesz wieszać na grzejniku pojemnik z wodą (często go wyparzaj, bo łatwo staje się siedliskiem bakterii) lub mokre ręczniki.

Łóżeczko dziecka powinno stać jak najdalej od kaloryfera, ale też okna (a już na pewno nie na osi okno-drzwi), żeby nie narażać malca na przeciągi.

Nie unikaj spacerów

Najlepszym i najtańszym sposobem wzmacniania odporności są spacery. Ze spaceru można zrezygnować tylko wtedy, gdy mocno wieje lub jest bardzo zimno (poniżej -10°C) bądź panuje bardzo wysoka (ponad 35°C) temperatura.

Kilkudniowe dziecko najpierw trzeba werandować (ubrane stawiać w wózeczku przy otwartym szeroko oknie lub na balkonie), żeby oswoić je z inną niż w mieszkaniu temperaturą. W bezwietrzny, niezbyt chłodny czy upalny dzień można odbyć spacer już z pięciodniowym maluszkiem. Niezależnie od pogody malec powinien spędzać na dworze co najmniej godzinę. Wtedy dobrze śpi, nie marudzi, ma większy apetyt, a jego buzia nabiera kolorów. Spacer ma sens, jeśli odbywacie go po parku czy lesie, z dala od miejskiego kurzu i spalin.

Latem należy wychodzić z dzieckiem poza godzinami największego nasłonecznienia, czyli między 8 a 10 rano i potem po 16.

Dbaj o dietę

Nic tak nie wzmocni malca, jak podawany na żądanie twój pokarm, zawiera on bowiem wszystko, co dla rozwijającego się dziecka jest niezbędne, w tym uodporniające przeciwciała oraz prebiotyki wpływające korzystnie na florę bakteryjną jelit.

W drugim półroczu wprowadza się pierwsze stałe pokarmy. Ważne, aby były one przygotowywane z czystych ekologicznie upraw i hodowli oraz w sposób, który w jak największym stopniu zachowa ich walory odżywcze. W zapobieganiu chorobom największe znaczenie mają:

• witamina C – poprawia apetyt, wzmacnia odporność. Najwięcej jest jej w owocach kiwi, czarnych porzeczkach, malinach, w owocach cytrusowych, kiszonej kapuście i natce pietruszki.

• witamina A – zapobiega zakażeniom, poprawia wzrok. Jest w marchewce, morelach, brzoskwiniach, czarnych porzeczkach, jagodach.

• witaminy z grupy B – wzmacniają organizm, są niezbędne w przemianie białek, tłuszczów i cukrów. Znajdziemy je w warzywach strączkowych, bananach, morelach, śliwkach, figach.

W diecie nie może zabraknąć żelaza, które jest składnikiem czerwonych krwinek.

Wszystkie niezbędne dla zdrowia składniki zapewnimy maluchowi, stosując urozmaiconą dietę. Powinny się w niej znaleźć: odpowiednie do wieku mleko, pełne ziarna zbóż, warzywa (surowe lub gotowane krótko, na parze), owoce, chude mięso, ryby, jaja. Można od czasu do czasu przemycić maluchowi trochę uodporniającego czosnku.

To wzmocni odporność:

• codzienne spacery (także w chłodniejsze i deszczowe dni);

• nie przegrzewanie dziecka i nie ubieranie dziecka zbyt ciepło;

• krótkie kąpiele w chłodnej wodzie (zakończone natarciem ręcznikiem – aż skóra będzie zaróżowiona);

• letni (nie lodowaty!) prysznic na zakończenie ciepłej kąpieli w wannie;

• dieta zawierająca dużo owoców i warzyw, bogata w witaminy;

• częste wietrzenie mieszkania i spanie przy uchylonym oknie;

• kilkutygodniowy wyjazd z dzieckiem nad morze lub w góry, czyli zmiana klimatu.
/autor:lek. med. Agnieszka Bilska Konsultacja: dr Maria Kotowska

źródło:edziecko.pl/

Daj rzeczom drugie życie. – Garażówka, kiermasz rzeczy używanych, bazar staroci czy pchli targ. Niezależnie od nazwy idea jest zawsze ta sama – wystawcy pozbywają się niechcianych przedmiotów, które zalegają w szafach, a odwiedzający kupują ciekawe rzeczy dla siebie. Takie imprezy odbywają się najczęściej w weekendy, na publicznie dostępnym terenie, często pod gołym niebem i skierowane są głównie do lokalnych społeczności. Zdarza się, że klientami są osoby przybywające z daleka, bo w ich okolicy takie imprezy się nie odbywają. Na wyprzedażach często pojawiają się również kolekcjonerzy lub miłośnicy bibelotów nastawieni na konkretną grupę towarów, np. ozdobną ceramikę, stare gry planszowe lub serie kolekcjonerskie. 

Do Polski moda na garażówki przywędrowała z Holandii, Niemiec, Anglii i krajów skandynawskich, gdzie ten rodzaj handlu wśród lokalnych społeczności jest normą. U nas jest to stosunkowo nowe zjawisko, ale można śmiało powiedzieć, że przyjęło się i ma się dobrze. Świadczy o tym chociażby liczba imprez organizowanych w tym roku w Warszawie w różnych dzielnicach: na Żoliborzu, na Osiedlu Jazdów, na Zaciszu. Wyprzedaże są albo akcjami jednorazowymi, albo przeradzają się w imprezy cykliczne, takie jak np. Flow Market w Mieście Cypel czy Szlufka Grochowska. Z kolei imprezy takie jak Ciuchowisko, Babiniec, czy akcja Wymień mnie pod Stopami zakładają wymianę towar za towar i stanowią okazję do wymiany ubrań i innych przedmiotów.

Historia handlu rzeczami używanymi zaczęła się prawdopodobnie w Paryżu, gdzie w dzielnicy Saint-Ouen funkcjonował pchli targ (Marché aux puces) oferujący towary w bardzo niewielkich cenach oraz używane sprzęty. Od tamtego czasu handel rzeczami używanymi przybrał wiele form. W Wielkiej Brytanii wielką popularnością cieszą się wyprzedaże prowadzone z samochodów, tzw. car boot sale.

Polacy jeżdżący do Niemiec znają z kolei inną formę obrotu używanymi rzeczami – tzw. wystawki czyli Sperrmüll. Jest to nic innego jak wystawka odpadów wielkogabarytowych, na którą trafiają niepotrzebne, trochę zniszczone ale też często zupełnie dobre sprzęty domowe, elektronika, wyposażenie, biur, ogrodów. rowery. Wiele osób zajmuje się przywożeniem sprzętów z takich wystawek, które traktują jako łatwe i darmowe źródło przedmiotów do odsprzedaży w Polsce.

Na Zachodzie innym sposobem na to, by rzeczy służyły komu innemu, jest oddawanie ich do sklepów prowadzonych przez różnego rodzaju instytucje charytatywne (charity shops). Sklepy te, przyjmując używane rzeczy, zajmują się ich sprzedażą, a środki przeznaczają na jakiś szczytny cel. U nas niestety takie second handy praktycznie nie istnieją. Rzadkim przykładem takiego sklepu w Polsce jest sklep Fundacji Sue Ryder lub stowarzyszenia Emmaus w Warszawie.

W Wielkiej Brytanii czy Holandii second handy można spotkać zarówno na obrzeżach miast jak i na głównych ulicach, często jeden obok drugiego, ponieważ sklepy charytatywne konkurują o klienta, kuszą ładnymi witrynami, a ponadto dają zarówno oddającym i kupującym poczucie, że robią coś dobrego dla innych.

Z kolei w Szwecji second handy funkcjonują również przy wysypiskach i sortowniach, skąd pracownicy odzyskują te rzeczy, które nie powinny były znaleźć się na śmietniku. W takich miejscach można tanio kupić meble, sprzęt elektryczny lub surowce, takie jak drewno. To zadziwiające, co czasami trafia do altany śmietnikowej.

Polska jest dopiero na początku drogi ku świadomej konsumpcji, poziom odzysku surowców jest wciąż bardzo niski, a kultura recyclingu praktycznie nie istnieje. Na Zachodzie, gdzie świadomość ekologiczna jest na wysokim poziomie, wyprzedaże garażowe są naturalnym i powszechnie akceptowanym sposobem dawania rzeczom drugiego życia. Dlatego zamiast wyrzucać na śmietnik niepotrzebną rzecz albo latami chomikować coś, czego nie używamy (a szkoda wyrzucić), lepiej puścić ten przedmiot w ruch – niech przyda się komuś innemu. Garażówka to ekologiczny sposób pozbywania się niepotrzebnych przedmiotów, zasilania domowego budżetu dodatkowymi środkami oraz świetne miejsce spotkań sąsiadów.

Autor: Dorota Bielecka (Rota)

Informacje o Garażówkach, wymiankach i swapach pojawiają się w naszym kalendarium. Najbliższa tego typu impreza odbędzie się 12 października w Wilanowie.

Daj rzeczom drugie życie.

Garażówka, kiermasz rzeczy używanych, bazar staroci czy pchli targ. Niezależnie od nazwy idea jest zawsze ta sama – wystawcy pozbywają się niechcianych przedmiotów, które zalegają w szafach, a odwiedzający kupują ciekawe rzeczy dla siebie. Takie imprezy odbywają się najczęściej w weekendy, na publicznie dostępnym terenie, często pod gołym niebem i skierowane są głównie do lokalnych społeczności. Zdarza się, że klientami są osoby przybywające z daleka, bo w ich okolicy takie imprezy się nie odbywają. Na wyprzedażach często pojawiają się również kolekcjonerzy lub miłośnicy bibelotów nastawieni na konkretną grupę towarów, np. ozdobną ceramikę, stare gry planszowe lub serie kolekcjonerskie.

Do Polski moda na garażówki przywędrowała z Holandii, Niemiec, Anglii i krajów skandynawskich, gdzie ten rodzaj handlu wśród lokalnych społeczności jest normą. U nas jest to stosunkowo nowe zjawisko, ale można śmiało powiedzieć, że przyjęło się i ma się dobrze. Świadczy o tym chociażby liczba imprez organizowanych w tym roku w Warszawie w różnych dzielnicach: na Żoliborzu, na Osiedlu Jazdów, na Zaciszu. Wyprzedaże są albo akcjami jednorazowymi, albo przeradzają się w imprezy cykliczne, takie jak np. Flow Market w Mieście Cypel czy Szlufka Grochowska. Z kolei imprezy takie jak Ciuchowisko, Babiniec, czy akcja Wymień mnie pod Stopami zakładają wymianę towar za towar i stanowią okazję do wymiany ubrań i innych przedmiotów.

Historia handlu rzeczami używanymi zaczęła się prawdopodobnie w Paryżu, gdzie w dzielnicy Saint-Ouen funkcjonował pchli targ (Marché aux puces) oferujący towary w bardzo niewielkich cenach oraz używane sprzęty. Od tamtego czasu handel rzeczami używanymi przybrał wiele form. W Wielkiej Brytanii wielką popularnością cieszą się wyprzedaże prowadzone z samochodów, tzw. car boot sale.

Polacy jeżdżący do Niemiec znają z kolei inną formę obrotu używanymi rzeczami – tzw. wystawki czyli Sperrmüll. Jest to nic innego jak wystawka odpadów wielkogabarytowych, na którą trafiają niepotrzebne, trochę zniszczone ale też często zupełnie dobre sprzęty domowe, elektronika, wyposażenie, biur, ogrodów. rowery. Wiele osób zajmuje się przywożeniem sprzętów z takich wystawek, które traktują jako łatwe i darmowe źródło przedmiotów do odsprzedaży w Polsce.

Na Zachodzie innym sposobem na to, by rzeczy służyły komu innemu, jest oddawanie ich do sklepów prowadzonych przez różnego rodzaju instytucje charytatywne (charity shops). Sklepy te, przyjmując używane rzeczy, zajmują się ich sprzedażą, a środki przeznaczają na jakiś szczytny cel. U nas niestety takie second handy praktycznie nie istnieją. Rzadkim przykładem takiego sklepu w Polsce jest sklep Fundacji Sue Ryder lub stowarzyszenia Emmaus w Warszawie.

W Wielkiej Brytanii czy Holandii second handy można spotkać zarówno na obrzeżach miast jak i na głównych ulicach, często jeden obok drugiego, ponieważ sklepy charytatywne konkurują o klienta, kuszą ładnymi witrynami, a ponadto dają zarówno oddającym i kupującym poczucie, że robią coś dobrego dla innych.

Z kolei w Szwecji second handy funkcjonują również przy wysypiskach i sortowniach, skąd pracownicy odzyskują te rzeczy, które nie powinny były znaleźć się na śmietniku. W takich miejscach można tanio kupić meble, sprzęt elektryczny lub surowce, takie jak drewno. To zadziwiające, co czasami trafia do altany śmietnikowej.

Polska jest dopiero na początku drogi ku świadomej konsumpcji, poziom odzysku surowców jest wciąż bardzo niski, a kultura recyclingu praktycznie nie istnieje. Na Zachodzie, gdzie świadomość ekologiczna jest na wysokim poziomie, wyprzedaże garażowe są naturalnym i powszechnie akceptowanym sposobem dawania rzeczom drugiego życia. Dlatego zamiast wyrzucać na śmietnik niepotrzebną rzecz albo latami chomikować coś, czego nie używamy (a szkoda wyrzucić), lepiej puścić ten przedmiot w ruch – niech przyda się komuś innemu. Garażówka to ekologiczny sposób pozbywania się niepotrzebnych przedmiotów, zasilania domowego budżetu dodatkowymi środkami oraz świetne miejsce spotkań sąsiadów.

Autor: Dorota Bielecka (Rota)

Informacje o Garażówkach, wymiankach i swapach pojawiają się w naszym kalendarium. Najbliższa tego typu impreza odbędzie się 12 października w Wilanowie.

Naturalne sposoby na infekcję. – Czujesz, że bierze cię infekcja? Sięgnij po naturalne leki, które masz w kuchni. To prosty sposób na tanie i smaczne leczenie.

Nie zawsze w pełni doceniamy warzywa i owoce, które jemy sezonowo lub robimy z nich przetwory na zimę. Często traktujemy je wyłącznie jako dodatek lub deser i zapominamy, że nasze babcie stosowały je jako lekarstwa. Dlatego, kiedy pojawiają się pierwsze symptomy przeziębienia, to najpierw sięgnijmy do domowej spiżarni lub po produkty, których zwykle używamy doprawiając potrawy.  

Cebula

Można zaryzykować stwierdzenie, że cebula pomoże nam zawsze i wszędzie. Kiedyś na szkorbut, dziś na przeziębienie. Posiada wiele wartości odżywczych, które zachowuje niezależnie od tego, czy zjemy ją surową, duszoną czy smażoną. Słynny jest zwłaszcza syrop z cebuli, który przygotowywały już nasze prababcie: 2-3 cebule należy zasypać cukrem i odstawić pod przykryciem w ciepłe miejsce, pić do czterech łyżek dziennie (dorośli). Mikstura działa bakteriobójczo, ułatwia odkrztuszanie, wzmacnia odporność organizmu i posiada witaminy: A, B1, B6, C, PP oraz fosfor, magnez, siarkę, cynk, wapń i potas. Idealna na kaszel czy katar, gdy posmarujemy nią okolicę nozdrzy. Można też wąchać surowe warzywo, np. kiedy je kroimy – zwarte w niej olejki eteryczne odblokują górne drogi oddechowe. Natomiast duszona pomoże w nieżytach oskrzeli czy zapaleniu gardła, a dodatkowo rozgrzeje, kiedy jesteśmy zziębnięci.

Sok z surowej cebuli od wieków stosowano też w medycynie ludowej. Okłady (sok oraz błonka znajdująca się między warstwami cebuli) przynosiły ulgę, np. w stanach zapalnych żylaków, leczeniu ran, użądleniu osy. Ranka mniej bolała i szybciej się goiła, bo cebula wykazuje też działanie antyseptyczne. Ponadto poprawia trawienie, przeciwdziała miażdżycy, obniża poziom cukru (bardziej u diabetyków niż zdrowych osób) i cholesterolu we krwi. Pobudza również perystaltykę jelit i pomaga w leczeniu hemoroidów. Uwaga: podobnie jak kapusta czy fasola jest gazotwórcza, więc wzdęcia po niej są nieuniknione. 

Imbir

Jego korzeń wykorzystywany jest głównie jako przyprawa w kuchni lub składnik kosmetyków (np. antycellulitowych). Tymczasem to także doskonały lek w domowej apteczce, a raczej… lodówce, bo tam właśnie – owinięty w papier i folię – najlepiej go przechowywać. Na co pomoże? Wzmocni odporność, doda energii, poprawi krążenie. Jest doskonały zwłaszcza zimą, kiedy czujemy się ospali, zziębnięci i jesteśmy bardziej podatni na infekcje. Imbir zawiera bowiem witaminy B1, B2, C oraz wapń, fosfor, żelazo, potas oraz olejki eteryczne. Te ostatnie wspomagają pracę układu pokarmowego, bo pobudzają wydzielanie enzymów trawiennych, łagodzą wzdęcia oraz rozstroje żołądka. Ponadto imbir działa odkażająco i przeciwobrzękowo, zarówno w stanach zapalnych zatok czy schorzeniach stawów, wspomaga oczyszczanie wątroby z toksyn oraz przeciwdziała mdłościom. Kobietom przyda się, kiedy cierpią na mdłości ciążowe czy bóle miesiączkowe.

Jak go stosować? Można kupić suszony i sproszkowany, najlepiej jednak sięgnąć po świeży. Obrany ze skórki i starty na tarce z drobnymi oczkami zachowa więcej właściwości leczniczych niż krojony. Najprościej przyrządzić napój rozgrzewający: odrobinę utartego imbiru zalewamy wrzątkiem, dodajemy sok z połowy cytryny, a potem miód. Pamiętajmy jednak, by nie przesadzać z dawką imbirowej suplementacji, bo jego moc może wywołać podrażnienia. Dotyczy to szczególnie osób chorujących na przewlekłe choroby układu pokarmowego, refluks żołądkowy, z oznakami wewnętrznego gorąca (czerwona twarz, gorące dłonie) oraz kobiet karmiących i w ciąży.  

Czarna porzeczka

Kiedy pojawią się pierwsze oznaki przeziębienia, zwyczajowo szukamy owoców z dużą zawartością witaminy C, zwykle – cytryny. Tymczasem czarna porzeczka, wedle tabel określających zawartość witamin i minerałów w warzywach i owocach, ma jej prawie cztery razy więcej. I co ważne – zachowuje swą wartość także w przetworach. Pijąc sok czy jedząc dżem, dostarczamy organizmowi nie tylko witaminy C, ale także wit. A i tych z grupy B, kwasu foliowego, żelaza, wapnia, potasu, magnezu. W ten sposób wspomagamy organizm w czasie infekcji, anginy czy kaszlu, bowiem porzeczkowe fitoncydy zwalczają bakterie, wirusy i grzyby, a tanina posiada właściwości przeciwzapalne. Owoce zawierają też pektyny, garbniki i olejki eteryczne, więc oczyszczają organizm z wolnych rodników, odpowiedzialnych m.in. za proces starzenia.

Czarną porzeczkę wykorzystywała też medycyna ludowa. W ten sposób leczono stany zapalne jamy ustnej i szkorbut, nerki, wątrobę. Stosowano różne wywary i napary z surowych i suszonych liści w przypadkach chorób skórnych, przeciwzapalnie i przeciwobrzękowo.
Dziś wiadomo, że porzeczka wspomaga też serce, obniża ciśnienie krwi, zalecana jest w przypadku wystąpienia awitaminozy czy anemii. To za sprawą olejków eterycznych, które pobudzają apetyt i stymulują wydzielanie soków trawiennych. Osoby mające problemy z zaparciami, powinny jeść porzeczki ze względu na dużą zawartość błonnika i małe pesteczki w owocach, bo te świetnie regulują perystaltykę jelit. 

Czosnek

Jego zapach i smak czujemy (my i otoczenie) jeszcze długo po spożyciu. Z tego powodu nie każdy go lubi, choć przykry zapach można próbować zamaskować, zjadając jednocześnie nać pietruszki, tymianek czy miętę. Jakie są zalety czosnku? Zawiera witaminy z grupy B oraz A i C, selen, potas, wapń, fosfor, żelazo, magnez, ale także flawonoidy, flawony, związki bakteriobójcze, olejki eteryczne i błonnik. Mówimy o nim jak o leku, bo wzmacnia odporność organizmu i aktywizuje leukocyty (białe krwinki) do obrony, kiedy pojawiają się pierwsze symptomy przeziębienia. Czosnek – najzdrowszy rozgnieciony – działa antyseptyczne, wykrztuśne i napotne, zwalcza bakterie chorobotwórcze w układzie oddechowym i pokarmowym. Dlatego przeciwdziała pasożytom przewodu pokarmowego i oczyszcza drogi moczowe.

Dobrze wpływa również na układ krwionośny. Znany jest z tego, że obniża poziom złego cholesterolu (LDL) we krwi, jednocześnie podwyższając parametry tego dobrego (HDL). W ten sposób przeciwdziała miażdżycy. Poprawia też krążenie krwi, hamuje proces tworzenia się zakrzepów. Obniża ciśnienie krwi, a także poziom trójglicerydów i przez to przeciwdziała wystąpieniu zawału serca. Trzeba jednak pamiętać, że to roślina o silnym działaniu. Z umiarem powinny go zatem jeść osoby zażywające leki przeciwzakrzepowe (nasila ich działanie), a wykluczyć z diety pacjenci z ostrym nieżytem żołądka i jelit oraz niskim ciśnieniem krwi. 
Czarny bez

To prawdziwa bomba witaminowa (witaminy C). Ale uwaga! Spożywając surowe kwiaty i owoce czarnego bzu (zwłaszcza niedojrzałe) możemy się zatruć. To roślina, która zawiera substancję toksyczną (sambunigrynę), dlatego trzeba ją przetworzyć – ususzyć lub poddać obróbce termicznej, by korzystać tylko z dobroczynnych substancji. Jeśli nie będziemy zbierać bzu sami, możemy kupić sok, herbatkę lub syrop w aptece czy sklepie zielarskim. I naprawdę warto, bo czarny bez oprócz witaminy C zawiera również witaminę A, z grupy B, pektyny, kwasy owocowe, antocyjany, potas, wapń czy żelazo.

Nasze babcie sięgały po sok z czarnego bzu, kiedy ktoś chorował – jako środek napotny w walce z infekcją, w stanach zapalnych dróg oddechowych, łagodzący ból głowy i gardła. Wzmacniał odporność organizmu, bo jest naturalnym lekiem przeciwgorączkowym i łagodzącym kaszel. Dobrze również reguluje zaburzenia trawienia, łagodzi wzdęcia, zaparcia i zgagę, a nawet wspomaga leczenie schorzeń nerek i pęcherza.

/             Inga Kazana           zdrowie.wp.pl         /

Naturalne sposoby na infekcję.

Czujesz, że bierze cię infekcja? Sięgnij po naturalne leki, które masz w kuchni. To prosty sposób na tanie i smaczne leczenie.

Nie zawsze w pełni doceniamy warzywa i owoce, które jemy sezonowo lub robimy z nich przetwory na zimę. Często traktujemy je wyłącznie jako dodatek lub deser i zapominamy, że nasze babcie stosowały je jako lekarstwa. Dlatego, kiedy pojawiają się pierwsze symptomy przeziębienia, to najpierw sięgnijmy do domowej spiżarni lub po produkty, których zwykle używamy doprawiając potrawy.

Cebula

Można zaryzykować stwierdzenie, że cebula pomoże nam zawsze i wszędzie. Kiedyś na szkorbut, dziś na przeziębienie. Posiada wiele wartości odżywczych, które zachowuje niezależnie od tego, czy zjemy ją surową, duszoną czy smażoną. Słynny jest zwłaszcza syrop z cebuli, który przygotowywały już nasze prababcie: 2-3 cebule należy zasypać cukrem i odstawić pod przykryciem w ciepłe miejsce, pić do czterech łyżek dziennie (dorośli). Mikstura działa bakteriobójczo, ułatwia odkrztuszanie, wzmacnia odporność organizmu i posiada witaminy: A, B1, B6, C, PP oraz fosfor, magnez, siarkę, cynk, wapń i potas. Idealna na kaszel czy katar, gdy posmarujemy nią okolicę nozdrzy. Można też wąchać surowe warzywo, np. kiedy je kroimy – zwarte w niej olejki eteryczne odblokują górne drogi oddechowe. Natomiast duszona pomoże w nieżytach oskrzeli czy zapaleniu gardła, a dodatkowo rozgrzeje, kiedy jesteśmy zziębnięci.

Sok z surowej cebuli od wieków stosowano też w medycynie ludowej. Okłady (sok oraz błonka znajdująca się między warstwami cebuli) przynosiły ulgę, np. w stanach zapalnych żylaków, leczeniu ran, użądleniu osy. Ranka mniej bolała i szybciej się goiła, bo cebula wykazuje też działanie antyseptyczne. Ponadto poprawia trawienie, przeciwdziała miażdżycy, obniża poziom cukru (bardziej u diabetyków niż zdrowych osób) i cholesterolu we krwi. Pobudza również perystaltykę jelit i pomaga w leczeniu hemoroidów. Uwaga: podobnie jak kapusta czy fasola jest gazotwórcza, więc wzdęcia po niej są nieuniknione.

Imbir

Jego korzeń wykorzystywany jest głównie jako przyprawa w kuchni lub składnik kosmetyków (np. antycellulitowych). Tymczasem to także doskonały lek w domowej apteczce, a raczej… lodówce, bo tam właśnie – owinięty w papier i folię – najlepiej go przechowywać. Na co pomoże? Wzmocni odporność, doda energii, poprawi krążenie. Jest doskonały zwłaszcza zimą, kiedy czujemy się ospali, zziębnięci i jesteśmy bardziej podatni na infekcje. Imbir zawiera bowiem witaminy B1, B2, C oraz wapń, fosfor, żelazo, potas oraz olejki eteryczne. Te ostatnie wspomagają pracę układu pokarmowego, bo pobudzają wydzielanie enzymów trawiennych, łagodzą wzdęcia oraz rozstroje żołądka. Ponadto imbir działa odkażająco i przeciwobrzękowo, zarówno w stanach zapalnych zatok czy schorzeniach stawów, wspomaga oczyszczanie wątroby z toksyn oraz przeciwdziała mdłościom. Kobietom przyda się, kiedy cierpią na mdłości ciążowe czy bóle miesiączkowe.

Jak go stosować? Można kupić suszony i sproszkowany, najlepiej jednak sięgnąć po świeży. Obrany ze skórki i starty na tarce z drobnymi oczkami zachowa więcej właściwości leczniczych niż krojony. Najprościej przyrządzić napój rozgrzewający: odrobinę utartego imbiru zalewamy wrzątkiem, dodajemy sok z połowy cytryny, a potem miód. Pamiętajmy jednak, by nie przesadzać z dawką imbirowej suplementacji, bo jego moc może wywołać podrażnienia. Dotyczy to szczególnie osób chorujących na przewlekłe choroby układu pokarmowego, refluks żołądkowy, z oznakami wewnętrznego gorąca (czerwona twarz, gorące dłonie) oraz kobiet karmiących i w ciąży.

Czarna porzeczka

Kiedy pojawią się pierwsze oznaki przeziębienia, zwyczajowo szukamy owoców z dużą zawartością witaminy C, zwykle – cytryny. Tymczasem czarna porzeczka, wedle tabel określających zawartość witamin i minerałów w warzywach i owocach, ma jej prawie cztery razy więcej. I co ważne – zachowuje swą wartość także w przetworach. Pijąc sok czy jedząc dżem, dostarczamy organizmowi nie tylko witaminy C, ale także wit. A i tych z grupy B, kwasu foliowego, żelaza, wapnia, potasu, magnezu. W ten sposób wspomagamy organizm w czasie infekcji, anginy czy kaszlu, bowiem porzeczkowe fitoncydy zwalczają bakterie, wirusy i grzyby, a tanina posiada właściwości przeciwzapalne. Owoce zawierają też pektyny, garbniki i olejki eteryczne, więc oczyszczają organizm z wolnych rodników, odpowiedzialnych m.in. za proces starzenia.

Czarną porzeczkę wykorzystywała też medycyna ludowa. W ten sposób leczono stany zapalne jamy ustnej i szkorbut, nerki, wątrobę. Stosowano różne wywary i napary z surowych i suszonych liści w przypadkach chorób skórnych, przeciwzapalnie i przeciwobrzękowo.
Dziś wiadomo, że porzeczka wspomaga też serce, obniża ciśnienie krwi, zalecana jest w przypadku wystąpienia awitaminozy czy anemii. To za sprawą olejków eterycznych, które pobudzają apetyt i stymulują wydzielanie soków trawiennych. Osoby mające problemy z zaparciami, powinny jeść porzeczki ze względu na dużą zawartość błonnika i małe pesteczki w owocach, bo te świetnie regulują perystaltykę jelit.

Czosnek

Jego zapach i smak czujemy (my i otoczenie) jeszcze długo po spożyciu. Z tego powodu nie każdy go lubi, choć przykry zapach można próbować zamaskować, zjadając jednocześnie nać pietruszki, tymianek czy miętę. Jakie są zalety czosnku? Zawiera witaminy z grupy B oraz A i C, selen, potas, wapń, fosfor, żelazo, magnez, ale także flawonoidy, flawony, związki bakteriobójcze, olejki eteryczne i błonnik. Mówimy o nim jak o leku, bo wzmacnia odporność organizmu i aktywizuje leukocyty (białe krwinki) do obrony, kiedy pojawiają się pierwsze symptomy przeziębienia. Czosnek – najzdrowszy rozgnieciony – działa antyseptyczne, wykrztuśne i napotne, zwalcza bakterie chorobotwórcze w układzie oddechowym i pokarmowym. Dlatego przeciwdziała pasożytom przewodu pokarmowego i oczyszcza drogi moczowe.

Dobrze wpływa również na układ krwionośny. Znany jest z tego, że obniża poziom złego cholesterolu (LDL) we krwi, jednocześnie podwyższając parametry tego dobrego (HDL). W ten sposób przeciwdziała miażdżycy. Poprawia też krążenie krwi, hamuje proces tworzenia się zakrzepów. Obniża ciśnienie krwi, a także poziom trójglicerydów i przez to przeciwdziała wystąpieniu zawału serca. Trzeba jednak pamiętać, że to roślina o silnym działaniu. Z umiarem powinny go zatem jeść osoby zażywające leki przeciwzakrzepowe (nasila ich działanie), a wykluczyć z diety pacjenci z ostrym nieżytem żołądka i jelit oraz niskim ciśnieniem krwi.
Czarny bez

To prawdziwa bomba witaminowa (witaminy C). Ale uwaga! Spożywając surowe kwiaty i owoce czarnego bzu (zwłaszcza niedojrzałe) możemy się zatruć. To roślina, która zawiera substancję toksyczną (sambunigrynę), dlatego trzeba ją przetworzyć – ususzyć lub poddać obróbce termicznej, by korzystać tylko z dobroczynnych substancji. Jeśli nie będziemy zbierać bzu sami, możemy kupić sok, herbatkę lub syrop w aptece czy sklepie zielarskim. I naprawdę warto, bo czarny bez oprócz witaminy C zawiera również witaminę A, z grupy B, pektyny, kwasy owocowe, antocyjany, potas, wapń czy żelazo.

Nasze babcie sięgały po sok z czarnego bzu, kiedy ktoś chorował – jako środek napotny w walce z infekcją, w stanach zapalnych dróg oddechowych, łagodzący ból głowy i gardła. Wzmacniał odporność organizmu, bo jest naturalnym lekiem przeciwgorączkowym i łagodzącym kaszel. Dobrze również reguluje zaburzenia trawienia, łagodzi wzdęcia, zaparcia i zgagę, a nawet wspomaga leczenie schorzeń nerek i pęcherza.

/ Inga Kazana zdrowie.wp.pl /

Wielki sprawdzian. – Jak możemy zaobserwować, te wszystkie rzeczy, które dzieją się we wszechświecie, w świecie, w naszym życiu, wpływają na nas, jak gdyby były kokonem, co oślepia całym światłem. Katastrofy naturalne pogrążają nas w bólu, powodują strach, chaos i niepewność. Łzy i lamenty wydają się głosić, że koniec jest bliski. Podobnie jest, gdy gąsienica zaczyna swoją metamorfozę: Ona czuje, że zbliża się jej godzina, myśli, że umrze, nie wie, że ten proces skończy jej czołganie się i zacznie latać przez życie rozwijając swoje piękne skrzydła. Zaufaj, transformacja przyspiesza w obecnych czasach- to jest wielki sprawdzian, ogromna próba, która daje nam życie w tych nowych czasach. 

Z punktu widzenia rozumu, może się to wydawać, kpiną losu, że przez całą twoją drogę życiową, twierdzono, byś przełamywał twoją zbroję i otworzył się na swój wewnętrzny świat, gdy sygnały wskazują, że krytyczna faza zaczyna się, tam gdzie chcesz chronić się, aby uniknąć zranienia. Nie ma żadnych błędów, nikt cię nie oszukał. Podjąłeś odpowiednie kroki, podążając za swoim mądrym wewnętrznym głosem, teraz trzeba utrzymać zaufanie do światła swojego serca. Wiara jest twoim najlepszym sprzymierzeńcem, będąc skoncentrowanym na sercu, pozwoli Ci patrzeć poza strachem.  

Będziesz wiedział, że w tym, co inni nazywają beznadziejnośią, zamieszkuje nadzieja, która czyni nas bardziej ludzkimi.

Gdzie twój umysł zobaczy chaos, twoje serce będzie widzieć oczekiwanie zmiany, które nas wzruszają i podnoszą. Przekonasz się, że nie istnieją granice, ale miłość w działaniu, która objawia się w kampaniach solidarnościowych, bohaterskich czynach, szlachetnych gestach i bratnich rękach, które przeplatają się, by tworzyć ciepły świetlisty materiał. Wszystko zmienia swój poziom wibracji, nic nie będzie takie samo, chociaż wiadomości podtrzymują odwrotnie, nie obawiaj się, pozostań w świetle, w harmonii. 

W te czasy głębokich zmian, nie ma płaczących martwych, tylko duchy świętujące tą ogromną odwagę ośmielić się żyć tego fantastycznego ludzkiego doświadczenia, wiążąc niebo i ziemię. Nic nie umiera, wszystko się zmienia. Po prostu musimy się otworzyć i nie opierać się zmianom, które pomagają rozkwitać nowej ludzkości. Nawet jak czujesz się bardzo zmęczony, utrzymuj się ufny, przetrwaj w miłości. Otwórz swoje serce jeszcze bardziej. Za pomocą zewnętrznej agitacji rozpoznajemy, czy pokój był wewnętrzny czy z powodu spokojnego środowiska. Jesteśmy gąsienicą przeżywając transmutację, która odradza nas w świetle świadomości.

Musimy pamiętać, że nasza podświadomość jest konstruktorem naszego ciała i działa przez całą dobę. Ingerujemy w jej wzorce życiowe, pozwalając i robiąc miejsce na negatywne myśli. Trzeba uleczyć podświadomość zadanie znajdujące rozwiązanie na każdy problem, przed snem, a otrzymasz odpowiedź. Bardzo szczegółowo też, trzeba obserwować swoje myśli, ponieważ każda myśl akceptowana jako rzeczywistość, jest wysyłana z mózgu do splotu słonecznego, nasz mózg abdominalny, jest materializowany jako rzeczywistość. Uznaj, że można odbudować siebie, po prostu dając nowy plan dla twojej podświadomości.

Skłonnością podświadomości jest zachowanie naszego życia, pracując poprzez swój świadomy umysł, karmi naszą podświadomość afirmatywnymi frazami. Nasza podświadomość, zawsze je produkuje, w zależności od naszych mentalnych wzorców, cyklicznie mamy nowe ciało, zmień swoje ciało, zmieniając swoje myśli. Normalne jest, być zdrowym; nieprawidłowe jest być chorym. Pamiętaj, że w nas jest zasada harmonii. Microcosmos Myśli o zazdrości, strachu, obawie i niepokoju niszczą i zniszczą nerwy i gruczoły, więc pojawiają się choroby. To co stwierdzimy świadomie i jesteśmy przekonani o tym, będzie objawiać się w naszym umyśle, ciele i życiu.

Wielki sprawdzian, polega na tym, by kontynuować naszą drogę z wiarą, na drodze miłości, akceptując to, co się dzieje, bo wszystko, absolutnie wszystko, pomaga nam stać się wrażliwym, uczłowieczyć się i ewoluować. W tym nowym świcie, niech dobrostan króluje w twoim życiu.

Aguila Mirko

Wielki sprawdzian.

Jak możemy zaobserwować, te wszystkie rzeczy, które dzieją się we wszechświecie, w świecie, w naszym życiu, wpływają na nas, jak gdyby były kokonem, co oślepia całym światłem. Katastrofy naturalne pogrążają nas w bólu, powodują strach, chaos i niepewność. Łzy i lamenty wydają się głosić, że koniec jest bliski. Podobnie jest, gdy gąsienica zaczyna swoją metamorfozę: Ona czuje, że zbliża się jej godzina, myśli, że umrze, nie wie, że ten proces skończy jej czołganie się i zacznie latać przez życie rozwijając swoje piękne skrzydła. Zaufaj, transformacja przyspiesza w obecnych czasach- to jest wielki sprawdzian, ogromna próba, która daje nam życie w tych nowych czasach.

Z punktu widzenia rozumu, może się to wydawać, kpiną losu, że przez całą twoją drogę życiową, twierdzono, byś przełamywał twoją zbroję i otworzył się na swój wewnętrzny świat, gdy sygnały wskazują, że krytyczna faza zaczyna się, tam gdzie chcesz chronić się, aby uniknąć zranienia. Nie ma żadnych błędów, nikt cię nie oszukał. Podjąłeś odpowiednie kroki, podążając za swoim mądrym wewnętrznym głosem, teraz trzeba utrzymać zaufanie do światła swojego serca. Wiara jest twoim najlepszym sprzymierzeńcem, będąc skoncentrowanym na sercu, pozwoli Ci patrzeć poza strachem.

Będziesz wiedział, że w tym, co inni nazywają beznadziejnośią, zamieszkuje nadzieja, która czyni nas bardziej ludzkimi.

Gdzie twój umysł zobaczy chaos, twoje serce będzie widzieć oczekiwanie zmiany, które nas wzruszają i podnoszą. Przekonasz się, że nie istnieją granice, ale miłość w działaniu, która objawia się w kampaniach solidarnościowych, bohaterskich czynach, szlachetnych gestach i bratnich rękach, które przeplatają się, by tworzyć ciepły świetlisty materiał. Wszystko zmienia swój poziom wibracji, nic nie będzie takie samo, chociaż wiadomości podtrzymują odwrotnie, nie obawiaj się, pozostań w świetle, w harmonii.

W te czasy głębokich zmian, nie ma płaczących martwych, tylko duchy świętujące tą ogromną odwagę ośmielić się żyć tego fantastycznego ludzkiego doświadczenia, wiążąc niebo i ziemię. Nic nie umiera, wszystko się zmienia. Po prostu musimy się otworzyć i nie opierać się zmianom, które pomagają rozkwitać nowej ludzkości. Nawet jak czujesz się bardzo zmęczony, utrzymuj się ufny, przetrwaj w miłości. Otwórz swoje serce jeszcze bardziej. Za pomocą zewnętrznej agitacji rozpoznajemy, czy pokój był wewnętrzny czy z powodu spokojnego środowiska. Jesteśmy gąsienicą przeżywając transmutację, która odradza nas w świetle świadomości.

Musimy pamiętać, że nasza podświadomość jest konstruktorem naszego ciała i działa przez całą dobę. Ingerujemy w jej wzorce życiowe, pozwalając i robiąc miejsce na negatywne myśli. Trzeba uleczyć podświadomość zadanie znajdujące rozwiązanie na każdy problem, przed snem, a otrzymasz odpowiedź. Bardzo szczegółowo też, trzeba obserwować swoje myśli, ponieważ każda myśl akceptowana jako rzeczywistość, jest wysyłana z mózgu do splotu słonecznego, nasz mózg abdominalny, jest materializowany jako rzeczywistość. Uznaj, że można odbudować siebie, po prostu dając nowy plan dla twojej podświadomości.

Skłonnością podświadomości jest zachowanie naszego życia, pracując poprzez swój świadomy umysł, karmi naszą podświadomość afirmatywnymi frazami. Nasza podświadomość, zawsze je produkuje, w zależności od naszych mentalnych wzorców, cyklicznie mamy nowe ciało, zmień swoje ciało, zmieniając swoje myśli. Normalne jest, być zdrowym; nieprawidłowe jest być chorym. Pamiętaj, że w nas jest zasada harmonii. Microcosmos Myśli o zazdrości, strachu, obawie i niepokoju niszczą i zniszczą nerwy i gruczoły, więc pojawiają się choroby. To co stwierdzimy świadomie i jesteśmy przekonani o tym, będzie objawiać się w naszym umyśle, ciele i życiu.

Wielki sprawdzian, polega na tym, by kontynuować naszą drogę z wiarą, na drodze miłości, akceptując to, co się dzieje, bo wszystko, absolutnie wszystko, pomaga nam stać się wrażliwym, uczłowieczyć się i ewoluować. W tym nowym świcie, niech dobrostan króluje w twoim życiu.

Aguila Mirko

Dom z duszą... – Każdy z nas chce mieć „dom z duszą” – dom, w którym czujemy się naprawdę dobrze, spokojnie, radośnie i harmonijnie; dom, który jest pełen energii miłości, dobrobytu oraz zdrowia jego mieszkańców. Któż nie chciałby żyć w takim domu?

Niewielu z nas jednak zdaje sobie sprawę z tego, że nasz dom naprawdę ma duszę – pole energetyczne, które nieustannie wymienia z nami swoją energię.
Teraz, gdybyś wiedział, że Twój dom naprawdę ma duszę, czy nie zrobiłbyś wszystkiego, aby czuła się lepiej?

Oczywiście, że zrobiłbyś. Zaraz wytłumaczę Ci dlaczego. 

„Ciało i duch” Twojego domu

Tak jak nie ma dwóch takich samych osób, tak nie ma dwóch takich samych domów. Każde miejsce posiada swoją własną unikalną energię, ukształtowaną przez jego architekta, mieszkańców, środowisko i tyle innych czynników. Tę unikalną energię, nazywamy duszą domu. W pismach wedyjskich nosi ona nazwę Vastu Purusha – „duch przestrzeni”.

Vastu Purusha jest przedstawiany jako człowiek siedzący w specyficznej pozycji, idealnie dopasowanej do kształtu kwadratu, z głową zwróconą w kierunku północno-wschodnim, zaś stopami w kierunku południowo-zachodnim. (Przy okazji: to jedna z przyczyn, dla których domy i mieszkania w kształcie kwadratu są najlepsze według Vastu – dzięki temu Vastu Purusha nie musi dopasowywać się do jakiejś nienaturalnej pozycji, ani żadna z części jego „ciała” nie jest poza mieszkaniem.) Możesz zobaczyć to na obrazku do tego tekstu. 

Możemy nazwać to pole energetyczne również ciałem Twojego domu czy mieszkania – i dokładnie tak samo, jak Twoje ciało nie będzie czuło się dobrze, jeśli nie zapewnisz mu odpowiedniej ilości pożywienia, energii lub słońca, tudzież obciążysz je nadmiernym balastem… Tak „ciało” Vastu Purushy, ducha Twojego domu, nie będzie „czuło się dobrze”, jeśli nie zapewnisz mu wystarczającej ilości energii, światła słonecznego lub obciążysz je nadmiernym balastem. To zaś, jak się pewnie domyślasz, będzie miało bezpośredni wpływ na Twoje samopoczucie.

Jak się ma dusza Twojego domu?

Cała nauka Vastu opiera się na diagnozie zaburzeń w „ciele” i „duchu” Twojego domu. W taki sam sposób, jak lekarz może zdiagnozować chorobę w Twoim ciele poprzez analizę symptomów oraz badania, tak dobry konsultant Vastu może zdiagnozować stan energetyczny Twojego domu poprzez analizę jego planu oraz symptomów jego mieszkańców.

Jakie są symptomy zaburzonej energii domu?

- ludzie żyjący w tym miejscu często czują, że nie mają energii i mogą czuć się ciągle zmęczeni

- problemy ze zdrowiem mogą się pojawiać bardzo często – zwłaszcza bóle głowy, problemy z kręgosłupem, trawieniem oraz snem

- mieszkańcy tego miejsca mogą często się kłócić i wchodzić w konflikty

- mogą pojawiać się znaczące problemy w przepływie pieniędzmi

Jakie są najczęstsze tego powody?

Nieharmonijna rotacja budynku – to najczęstszy problem. Jeśli miejsce, w którym żyjesz (niezależnie od tego, czy jest to dom czy mieszkanie) nie ma odpowiedniej rotacji, czyli idealnego dopasowania do kierunków świata, wtedy niektóre części Vastu Purushy są „poza” budynkiem. Istnieje głębokie naukowe wytłumaczenie, dlaczego tak ważne jest, aby dom miał rotację idealnie dopasowaną do kierunków świata – można by o tym napisać osobny artykuł. Tutaj wystarczy napisać, że jeśli rotacja budynku nie jest idealna, wtedy Twój dom nie jest właściwie dostrojony do pola elektromagnetycznego samej Ziemi.

Niewystarczająca ilość słońca – jeśli miejsce, w którym żyjesz, nie ma wystarczająco dużo okien, wtedy Vastu Purusha, duch Twojego domu, nie otrzymuje wystarczającej ilości energii słonecznej. Gdy zaś to się dzieje, wtedy także mieszkańcy tego domu będą często czuli się zmęczeni i pozbawieni energii – a mogą nawet pojawić się choroby.

Zbyt duże obciążenie – tak jak niektóre części Twojego ciała są bardziej wrażliwe niż inne i nie powinno się ich obciążać zbytnim ciężarem, tak niektóre części „ciała” Vastu Purushy są bardzo wrażliwe i powinny pozostać puste i otwarte. Gdy zaś w tych miejscach znajdują się ściany lub meble, wtedy mogą pojawić się poważne problemy ze zdrowiem, zwłaszcza z kręgosłupem.

Niewystarczająca ilość przestrzeni – to kolejny częsty problem. Jeśli zbyt wiele osób żyje na zbyt małej przestrzeni, wtedy Vastu Purusha nie może obdarzyć ich wystarczającą ilością energii i często będą czuli się zmęczeni. Mieszkańcy takiego miejsca mogą też często czuć się przez to nerwowi i kłócić się ze sobą. Jednakże zbyt duża przestrzeń także nie jest wskazana. Trzeba zachować balans.

Nieprawidłowo umieszczony pokój lub wejście – jeśli kuchnia, łazienka, sypialnia czy wejście domu są umieszczone w nieprawidłowy sposób, może to prowadzić do kolejnych poważnych problemów, a często chorób – to dlatego, że może to spowodować dużą dysharmonię pomiędzy pięcioma żywiołami. 

Zamknięcie na wpływy planetarne – jeśli pewne korzystne wpływy planeterne, czy to w Twoim indywidualnym horoskopie, czy w „ciele” Vastu są zamknięte, wtedy znów duch Vastu nie może otrzymać wystarczającej ilości energii, co prowadzi do braku energii w danych sferach życia u mieszkańców tego miejsca.

Biorąc to wszystko pod uwagę, łatwo jest zrozumieć, dlaczego poprzez uzdrowienie swojego domu, dosłownie uzdrawiasz swoje życie. Twój dom jest dosłownie metaforą Twojego życia – i zawsze idealną. Każde zaburzenie i każda dysharmonia, jakich doświadczasz w swoim życiu, odnajdziesz także w swoim domu. Ale jest też dobra wiadomość: gdy uzdrawiasz swój domu dzięki nauce Vastu, możesz dosłownie uzdrowić swoje życie. My doświadczyliśmy tego w życiu jak nikt inny. (Możesz przeczytać tutaj więcej o naszym osobistym doświadczeniu.)

Dom z duszą...

Każdy z nas chce mieć „dom z duszą” – dom, w którym czujemy się naprawdę dobrze, spokojnie, radośnie i harmonijnie; dom, który jest pełen energii miłości, dobrobytu oraz zdrowia jego mieszkańców. Któż nie chciałby żyć w takim domu?

Niewielu z nas jednak zdaje sobie sprawę z tego, że nasz dom naprawdę ma duszę – pole energetyczne, które nieustannie wymienia z nami swoją energię.
Teraz, gdybyś wiedział, że Twój dom naprawdę ma duszę, czy nie zrobiłbyś wszystkiego, aby czuła się lepiej?

Oczywiście, że zrobiłbyś. Zaraz wytłumaczę Ci dlaczego.

„Ciało i duch” Twojego domu

Tak jak nie ma dwóch takich samych osób, tak nie ma dwóch takich samych domów. Każde miejsce posiada swoją własną unikalną energię, ukształtowaną przez jego architekta, mieszkańców, środowisko i tyle innych czynników. Tę unikalną energię, nazywamy duszą domu. W pismach wedyjskich nosi ona nazwę Vastu Purusha – „duch przestrzeni”.

Vastu Purusha jest przedstawiany jako człowiek siedzący w specyficznej pozycji, idealnie dopasowanej do kształtu kwadratu, z głową zwróconą w kierunku północno-wschodnim, zaś stopami w kierunku południowo-zachodnim. (Przy okazji: to jedna z przyczyn, dla których domy i mieszkania w kształcie kwadratu są najlepsze według Vastu – dzięki temu Vastu Purusha nie musi dopasowywać się do jakiejś nienaturalnej pozycji, ani żadna z części jego „ciała” nie jest poza mieszkaniem.) Możesz zobaczyć to na obrazku do tego tekstu.

Możemy nazwać to pole energetyczne również ciałem Twojego domu czy mieszkania – i dokładnie tak samo, jak Twoje ciało nie będzie czuło się dobrze, jeśli nie zapewnisz mu odpowiedniej ilości pożywienia, energii lub słońca, tudzież obciążysz je nadmiernym balastem… Tak „ciało” Vastu Purushy, ducha Twojego domu, nie będzie „czuło się dobrze”, jeśli nie zapewnisz mu wystarczającej ilości energii, światła słonecznego lub obciążysz je nadmiernym balastem. To zaś, jak się pewnie domyślasz, będzie miało bezpośredni wpływ na Twoje samopoczucie.

Jak się ma dusza Twojego domu?

Cała nauka Vastu opiera się na diagnozie zaburzeń w „ciele” i „duchu” Twojego domu. W taki sam sposób, jak lekarz może zdiagnozować chorobę w Twoim ciele poprzez analizę symptomów oraz badania, tak dobry konsultant Vastu może zdiagnozować stan energetyczny Twojego domu poprzez analizę jego planu oraz symptomów jego mieszkańców.

Jakie są symptomy zaburzonej energii domu?

- ludzie żyjący w tym miejscu często czują, że nie mają energii i mogą czuć się ciągle zmęczeni

- problemy ze zdrowiem mogą się pojawiać bardzo często – zwłaszcza bóle głowy, problemy z kręgosłupem, trawieniem oraz snem

- mieszkańcy tego miejsca mogą często się kłócić i wchodzić w konflikty

- mogą pojawiać się znaczące problemy w przepływie pieniędzmi

Jakie są najczęstsze tego powody?

Nieharmonijna rotacja budynku – to najczęstszy problem. Jeśli miejsce, w którym żyjesz (niezależnie od tego, czy jest to dom czy mieszkanie) nie ma odpowiedniej rotacji, czyli idealnego dopasowania do kierunków świata, wtedy niektóre części Vastu Purushy są „poza” budynkiem. Istnieje głębokie naukowe wytłumaczenie, dlaczego tak ważne jest, aby dom miał rotację idealnie dopasowaną do kierunków świata – można by o tym napisać osobny artykuł. Tutaj wystarczy napisać, że jeśli rotacja budynku nie jest idealna, wtedy Twój dom nie jest właściwie dostrojony do pola elektromagnetycznego samej Ziemi.

Niewystarczająca ilość słońca – jeśli miejsce, w którym żyjesz, nie ma wystarczająco dużo okien, wtedy Vastu Purusha, duch Twojego domu, nie otrzymuje wystarczającej ilości energii słonecznej. Gdy zaś to się dzieje, wtedy także mieszkańcy tego domu będą często czuli się zmęczeni i pozbawieni energii – a mogą nawet pojawić się choroby.

Zbyt duże obciążenie – tak jak niektóre części Twojego ciała są bardziej wrażliwe niż inne i nie powinno się ich obciążać zbytnim ciężarem, tak niektóre części „ciała” Vastu Purushy są bardzo wrażliwe i powinny pozostać puste i otwarte. Gdy zaś w tych miejscach znajdują się ściany lub meble, wtedy mogą pojawić się poważne problemy ze zdrowiem, zwłaszcza z kręgosłupem.

Niewystarczająca ilość przestrzeni – to kolejny częsty problem. Jeśli zbyt wiele osób żyje na zbyt małej przestrzeni, wtedy Vastu Purusha nie może obdarzyć ich wystarczającą ilością energii i często będą czuli się zmęczeni. Mieszkańcy takiego miejsca mogą też często czuć się przez to nerwowi i kłócić się ze sobą. Jednakże zbyt duża przestrzeń także nie jest wskazana. Trzeba zachować balans.

Nieprawidłowo umieszczony pokój lub wejście – jeśli kuchnia, łazienka, sypialnia czy wejście domu są umieszczone w nieprawidłowy sposób, może to prowadzić do kolejnych poważnych problemów, a często chorób – to dlatego, że może to spowodować dużą dysharmonię pomiędzy pięcioma żywiołami.

Zamknięcie na wpływy planetarne – jeśli pewne korzystne wpływy planeterne, czy to w Twoim indywidualnym horoskopie, czy w „ciele” Vastu są zamknięte, wtedy znów duch Vastu nie może otrzymać wystarczającej ilości energii, co prowadzi do braku energii w danych sferach życia u mieszkańców tego miejsca.

Biorąc to wszystko pod uwagę, łatwo jest zrozumieć, dlaczego poprzez uzdrowienie swojego domu, dosłownie uzdrawiasz swoje życie. Twój dom jest dosłownie metaforą Twojego życia – i zawsze idealną. Każde zaburzenie i każda dysharmonia, jakich doświadczasz w swoim życiu, odnajdziesz także w swoim domu. Ale jest też dobra wiadomość: gdy uzdrawiasz swój domu dzięki nauce Vastu, możesz dosłownie uzdrowić swoje życie. My doświadczyliśmy tego w życiu jak nikt inny. (Możesz przeczytać tutaj więcej o naszym osobistym doświadczeniu.)

NIE CHODŹ DO CYRKU – Pijany treser bije wielbłąda w centrum Warszawy na planie filmowym.

Właśnie tak wygląda "wypoczynek" zwierząt Cyrku Zalewski po sezonie.

Za: Viva! Interwencje

Interwencja ws. wielbłąda bitego na planie zdjęciowym!
Dostaliśmy zgłoszenie dotyczące wielbłąda, który pracuje na planie filmowym w ścisłym centrum Warszawy. Osoba zgłaszająca widziała jak zwierzę było bite po chrapach przez tresera, który wcześniej spożywał alkohol. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, zastaliśmy zwierzę mocno zestresowane hałasem miasta i tym, że przejeżdżają koło niego samochody. Okazało się również, że zwierzę i treser przyjechali z cyrku Zalewski (Cyrk Zalewski) a ich praca trwała od 6.00 do 14.00.
Na miejsce wezwaliśmy załogę Policji w celu skontrolowania stanu trzeźwości tresera i wszystko wskazuje na to, że spożywał on alkohol i w takim stanie pracował ze zwierzęciem. Czy takie zachowanie pracownika nie jest kolejnym przejawem przedmiotowego podejścia do zwierząt całej instytucji cyrku?
Zmuszanie wielbłąda do pracy w tak stresujących go warunkach i w tak brutalny sposób uważamy za ewidentne znęcanie i złożymy w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. W kwestii bicia powołamy się na zeznania świadka.

NIE CHODŹ DO CYRKU

Pijany treser bije wielbłąda w centrum Warszawy na planie filmowym.

Właśnie tak wygląda "wypoczynek" zwierząt Cyrku Zalewski po sezonie.

Za: Viva! Interwencje

Interwencja ws. wielbłąda bitego na planie zdjęciowym!
Dostaliśmy zgłoszenie dotyczące wielbłąda, który pracuje na planie filmowym w ścisłym centrum Warszawy. Osoba zgłaszająca widziała jak zwierzę było bite po chrapach przez tresera, który wcześniej spożywał alkohol. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, zastaliśmy zwierzę mocno zestresowane hałasem miasta i tym, że przejeżdżają koło niego samochody. Okazało się również, że zwierzę i treser przyjechali z cyrku Zalewski (Cyrk Zalewski) a ich praca trwała od 6.00 do 14.00.
Na miejsce wezwaliśmy załogę Policji w celu skontrolowania stanu trzeźwości tresera i wszystko wskazuje na to, że spożywał on alkohol i w takim stanie pracował ze zwierzęciem. Czy takie zachowanie pracownika nie jest kolejnym przejawem przedmiotowego podejścia do zwierząt całej instytucji cyrku?
Zmuszanie wielbłąda do pracy w tak stresujących go warunkach i w tak brutalny sposób uważamy za ewidentne znęcanie i złożymy w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. W kwestii bicia powołamy się na zeznania świadka.

"Świeże" pieczywo – "Ciepłe"; "chrupiące" i przede wszystkim: "prosto z pieca". To trzy wyrażenia-klucze, mające zachęcić klientów do kupowania pieczywa w supermarketach. Nie dajcie się jednak nabrać: w większości przypadków taki "chleb z pieca" to... specjalna, mrożona masa, która najpierw czeka pół roku w magazynie, a dopiero potem trafia do pieczenia. Świeżości w tym niewiele.

"Świeże wypieki o każdej porze" - chwali się Biedronka, w Lidlu mamy "minipiekarnię". Hasła nie kłamią: taki chleb czy ciastka faktycznie są chrupiące i ciepłe. Nie da się też ukryć, że na naszych oczach trafiają do pieca i z niego wychodzą, czyli teoretycznie są świeżo zrobione. Gdzie więc leży haczyk?

Mrożona masa
Wszystko to kwestia tego, w jaki sposób pieczywo powstaje. Wbrew temu, co po reklamach może się wydawać, taki chleb czy ciastka nie są robione własnoręcznie przez pracowników, a ciasto nie jest do nich wyrabiane na bieżąco. Wyjaśnia to piekarz Grzegorz Pellowski w rozmowie z serwisem namonciaku.pl:

    Grzegorz Pellowski
    Piekarz, wypowiedź z wywiadu dla namonciaku.pl z dn. 20.06.2014

    Tego typu pieczywo po wypieczeniu zamrażane jest ciekłym azotem, następnie pakowane do kartonów i przechowywane w chłodni przez około pół roku. Stamtąd rozsyła się je do sklepów, które sprzedają je jako „świeże pieczywo prosto z pieca”. 


Niestety o tym, o czym mówi Pellowski wie niewielu klientów. Tak zwane "pieczywo produkowane z ciasta głęboko mrożonego" ma niewiele wspólnego ze świeżymi wypiekami małych piekarni, które wszystko robią od podstaw, własnoręcznie. "Mrożony" chleb faktycznie zamyka się w magazynach, a dopiero potem trafia on do sklepów i tam do pieca, w którym surowa masa w trakcie pieczenia zamienia się w finalny produkt. 
Zawiera alergeny, niskiej jakości
Nawet proces produkcji takiego pieczywa wygląda zupełnie inaczej. Przede wszystkim do "mrożonego" dodaje się liczne ulepszacze czy konserwanty, jak na przykład ropionian wapnia (E-282) przeciw pleśniom czy konserwujący sorbinian potasu (E-202). Oba składniki mogą powodować reakcje alergiczne, o czym oczywiście na próżno szukać informacji w supermarketach czy na etykietach. Taki rodzaj chleba w rozmowie z Portalem Spożywczym krytykował Stefan Putka, założyciel znanej w całej Polsce sieci piekarni.

    Stefan Putka
    Współwłaściciel piekarni Putka, wypowiedź dla Portalu Spożywczego z dn. 23.12.2013

    Sklepy nie mogą pozwolić sobie na budowę dużej piekarni na swoim terenie, bo to by im się nie opłacało, dlatego mają tylko namiastkę piekarni. Zamawiają w dużej wytwórni pieczywo mrożone, a na miejscu, w specjalnych komorach odmrażają je i wypiekają. Jest to więc niepełna piekarnia, w której jest tylko rozmrażanie i wypiekanie. Jej celem jest przyciągnięcie klienta. Sklep, który wypieka na miejscu może zjechać z ceny. Oszczędza także na samej logistyce, bo można zamówić transport pieczywa mrożonego na cały miesiąc. Niestety, w tym wypadku technologia wypieku pieczywa wpływa na jego jakość. Takie pieczywo, wypiekane na zapleczu hipermarketu to nie jest klasyczne pieczywo. Jest ono bardzo dobre, ale tylko przez kilka godzin po wypieku. Jest to oczywiście kwestia wyboru klienta. 


Z kolei miejsca, w których tworzy się taki chleb, bardziej przypominają zakłady produkcyjne niż tradycyjne piekarnie i mogą równie dobrze znajdować się w Polsce, co w każdym innym zakątku Europy.

Ministerstwo każe oznaczać "mrożony chleb"
Różnice między zwykłym pieczywem a tym z mrożonej masy są na tyle istotne, że ministerstwo rolnictwa w 2007 roku wydało specjalne rozporządzenie w tej sprawie. Według niego pieczywo bez opakowań – a właśnie takie reklamowane jest przez markety jako "świeże i chrupiące" – musi być odpowiednio oznakowane.

    Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 10 lipca 2007 r. w sprawie znakowania środków spożywczych (Dz.U. 137, poz. 966) § 31:

    W punktach sprzedaży pieczywa bez opakowań przy określonym rodzaju pieczywa należy podać następujące informacje:

    1. nazwę pieczywa,
    2. dane identyfikujące osobę fizyczną, osobę prawną albo jednostkę organizacyjną, która produkuje lub paczkuje środek spożywczy lub wprowadza środek spożywczy do obrotu,
    3. masę jednostkową,
    4. informację „Pieczywo produkowane z ciasta głęboko mrożonego”, w przypadku użycia takiego ciasta do produkcji pieczywa,
    5. wykaz składników oraz datę minimalnej trwałości, w przypadku użycia dozwolonych substancji dodatkowych przedłużających świeżość pieczywa.

    Informacje, o których mowa, podaje się w miejscu sprzedaży na wywieszce dotyczącej danego rodzaju pieczywa lub w inny sposób, w miejscu dostępnym bezpośrednio konsumentom. 


Czy więc supermarkety, szczególnie te, które się reklamują: Lidl, Biedronka czy Tesco, produkują chleb w ten właśnie sposób? Jak się okazuje – owszem. I zgodnie z rozporządzeniem ministerstwa, informują o tym klientów, co widać na poniższych zdjęciach. Przyznać trzeba, że Tesco robi to w najbardziej widoczny sposób - zarówno Biedronka jak i Lidl informują na piecach, zaś Tesco na półkach, z których bierzemy chleb. 
Świeże, chrupiące, sztuczne
Jak więc widać, "świeży chleb prosto z pieca" to głównie chwyt marketingowy – którego nie zauważamy. Faktem też jest, że chociaż sklepy informują o tym, że jest to wyrób z ciasta głęboko mrożonego, to zazwyczaj robią to tak, by klient mógł zobaczyć, ale by nie rzucało mu się to w oczy.

Pracownicy sklepów, gdy ich o to pytałem, niechętnie wskazywali miejsce z odpowiednim napisem informującym. Zanim jednak to robili, zazwyczaj próbowali mnie na swoje wypieki namówić. "Proszę się nie martwić, to naprawdę świeże pieczywo". Może i świeże, ale jakby lekko z odzysku. Podziękuję.

"Świeże" pieczywo

"Ciepłe"; "chrupiące" i przede wszystkim: "prosto z pieca". To trzy wyrażenia-klucze, mające zachęcić klientów do kupowania pieczywa w supermarketach. Nie dajcie się jednak nabrać: w większości przypadków taki "chleb z pieca" to... specjalna, mrożona masa, która najpierw czeka pół roku w magazynie, a dopiero potem trafia do pieczenia. Świeżości w tym niewiele.

"Świeże wypieki o każdej porze" - chwali się Biedronka, w Lidlu mamy "minipiekarnię". Hasła nie kłamią: taki chleb czy ciastka faktycznie są chrupiące i ciepłe. Nie da się też ukryć, że na naszych oczach trafiają do pieca i z niego wychodzą, czyli teoretycznie są świeżo zrobione. Gdzie więc leży haczyk?

Mrożona masa
Wszystko to kwestia tego, w jaki sposób pieczywo powstaje. Wbrew temu, co po reklamach może się wydawać, taki chleb czy ciastka nie są robione własnoręcznie przez pracowników, a ciasto nie jest do nich wyrabiane na bieżąco. Wyjaśnia to piekarz Grzegorz Pellowski w rozmowie z serwisem namonciaku.pl:

Grzegorz Pellowski
Piekarz, wypowiedź z wywiadu dla namonciaku.pl z dn. 20.06.2014

Tego typu pieczywo po wypieczeniu zamrażane jest ciekłym azotem, następnie pakowane do kartonów i przechowywane w chłodni przez około pół roku. Stamtąd rozsyła się je do sklepów, które sprzedają je jako „świeże pieczywo prosto z pieca”.


Niestety o tym, o czym mówi Pellowski wie niewielu klientów. Tak zwane "pieczywo produkowane z ciasta głęboko mrożonego" ma niewiele wspólnego ze świeżymi wypiekami małych piekarni, które wszystko robią od podstaw, własnoręcznie. "Mrożony" chleb faktycznie zamyka się w magazynach, a dopiero potem trafia on do sklepów i tam do pieca, w którym surowa masa w trakcie pieczenia zamienia się w finalny produkt.
Zawiera alergeny, niskiej jakości
Nawet proces produkcji takiego pieczywa wygląda zupełnie inaczej. Przede wszystkim do "mrożonego" dodaje się liczne ulepszacze czy konserwanty, jak na przykład ropionian wapnia (E-282) przeciw pleśniom czy konserwujący sorbinian potasu (E-202). Oba składniki mogą powodować reakcje alergiczne, o czym oczywiście na próżno szukać informacji w supermarketach czy na etykietach. Taki rodzaj chleba w rozmowie z Portalem Spożywczym krytykował Stefan Putka, założyciel znanej w całej Polsce sieci piekarni.

Stefan Putka
Współwłaściciel piekarni Putka, wypowiedź dla Portalu Spożywczego z dn. 23.12.2013

Sklepy nie mogą pozwolić sobie na budowę dużej piekarni na swoim terenie, bo to by im się nie opłacało, dlatego mają tylko namiastkę piekarni. Zamawiają w dużej wytwórni pieczywo mrożone, a na miejscu, w specjalnych komorach odmrażają je i wypiekają. Jest to więc niepełna piekarnia, w której jest tylko rozmrażanie i wypiekanie. Jej celem jest przyciągnięcie klienta. Sklep, który wypieka na miejscu może zjechać z ceny. Oszczędza także na samej logistyce, bo można zamówić transport pieczywa mrożonego na cały miesiąc. Niestety, w tym wypadku technologia wypieku pieczywa wpływa na jego jakość. Takie pieczywo, wypiekane na zapleczu hipermarketu to nie jest klasyczne pieczywo. Jest ono bardzo dobre, ale tylko przez kilka godzin po wypieku. Jest to oczywiście kwestia wyboru klienta.


Z kolei miejsca, w których tworzy się taki chleb, bardziej przypominają zakłady produkcyjne niż tradycyjne piekarnie i mogą równie dobrze znajdować się w Polsce, co w każdym innym zakątku Europy.

Ministerstwo każe oznaczać "mrożony chleb"
Różnice między zwykłym pieczywem a tym z mrożonej masy są na tyle istotne, że ministerstwo rolnictwa w 2007 roku wydało specjalne rozporządzenie w tej sprawie. Według niego pieczywo bez opakowań – a właśnie takie reklamowane jest przez markety jako "świeże i chrupiące" – musi być odpowiednio oznakowane.

Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 10 lipca 2007 r. w sprawie znakowania środków spożywczych (Dz.U. 137, poz. 966) § 31:

W punktach sprzedaży pieczywa bez opakowań przy określonym rodzaju pieczywa należy podać następujące informacje:

1. nazwę pieczywa,
2. dane identyfikujące osobę fizyczną, osobę prawną albo jednostkę organizacyjną, która produkuje lub paczkuje środek spożywczy lub wprowadza środek spożywczy do obrotu,
3. masę jednostkową,
4. informację „Pieczywo produkowane z ciasta głęboko mrożonego”, w przypadku użycia takiego ciasta do produkcji pieczywa,
5. wykaz składników oraz datę minimalnej trwałości, w przypadku użycia dozwolonych substancji dodatkowych przedłużających świeżość pieczywa.

Informacje, o których mowa, podaje się w miejscu sprzedaży na wywieszce dotyczącej danego rodzaju pieczywa lub w inny sposób, w miejscu dostępnym bezpośrednio konsumentom.


Czy więc supermarkety, szczególnie te, które się reklamują: Lidl, Biedronka czy Tesco, produkują chleb w ten właśnie sposób? Jak się okazuje – owszem. I zgodnie z rozporządzeniem ministerstwa, informują o tym klientów, co widać na poniższych zdjęciach. Przyznać trzeba, że Tesco robi to w najbardziej widoczny sposób - zarówno Biedronka jak i Lidl informują na piecach, zaś Tesco na półkach, z których bierzemy chleb.
Świeże, chrupiące, sztuczne
Jak więc widać, "świeży chleb prosto z pieca" to głównie chwyt marketingowy – którego nie zauważamy. Faktem też jest, że chociaż sklepy informują o tym, że jest to wyrób z ciasta głęboko mrożonego, to zazwyczaj robią to tak, by klient mógł zobaczyć, ale by nie rzucało mu się to w oczy.

Pracownicy sklepów, gdy ich o to pytałem, niechętnie wskazywali miejsce z odpowiednim napisem informującym. Zanim jednak to robili, zazwyczaj próbowali mnie na swoje wypieki namówić. "Proszę się nie martwić, to naprawdę świeże pieczywo". Może i świeże, ale jakby lekko z odzysku. Podziękuję.

Tłuszcze są ważne! – Naukowcy ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) podkreślają , że depresja, zaliczana do grupy zaburzeń nastroju, w 2020 r. zajmie miejsce w ścisłej czołówce najczęściej występujących chorób cywilizacyjnych. Skład jakościowy i ilościowy produktów pojawiających się na naszych talerzach ma wpływ na zdrowie fizyczne i na kondycję psychiczną, więc postanowiono bliżej przyjrzeć się proporcji tłuszczów w naszej diecie w kontekście ryzyka występowania tego schorzenia.

siemie-lniane
Tłuszcze a funkcjonowanie mózgu

Centralny układ nerwowy, a w szczególności mózg, w dużej części zbudowany jest z lipidów, czyli tłuszczów. Istotną rolę w jego prawidłowej pracy odgrywają zwłaszcza kwasy wielonienasycone omega-3 i omega-6. Są to kwasy tłuszczowe , których nasz organizm nie ma możliwości samodzielnie zsyntetyzować. Musimy więc dostarczać ich z pożywieniem. O ich roli świadczy to, że stanowią ok. 20% suchej masy mózgu. Odpowiednia ilość i stosunek tych kwasów decydują o prawidłowym rozwoju układu nerwowego dziecka i jego sprawnym funkcjonowaniu w życiu dorosłym.
Omega-6 a omega-3

W ostatnich stuleciach ilość kwasów omega 6 w diecie rosła. Współczesny jadłospis zwykle charakteryzuje się dużą podażą kwasów tłuszczowych z tej grupy. Jednocześnie jest on ubogi w kwasy omega-3, co prowadzi do występowania stanów zapalnych wpływających na funkcjonowanie nie tylko centralnego układu nerwowego, ale całego organizmu. Za właściwy stosunek kwasów omega-6 do omega-3 w diecie uznaje się stosunek 4:1 – 2:1. Szacuje się jednocześnie , że w praktyce wynosi on średnio 20:1.
Kwasy tłuszczowe a depresja

Kluczową rolę w zapobieganiu depresji wydają się spełniać kwasy tłuszczowe z grupy omega-3. W wyniku ich przemian metabolicznych w organizmie powstają związki chemiczne o charakterze przeciwzapalnym. Wpływają one również na funkcjonowanie naczyń krwionośnych, co poprawia krążenie i umożliwia sprawne dostarczanie do mózgu substancji niezbędnych dla jego funkcjonowania, np. glukozy. Ich niedobór może prowadzić także do zaburzeń w syntezie, przemianach i transporcie neuroprzekaźników takich jak serotonina czy dopamina, co wiąże się bezpośrednio z zaburzeniami nastroju. Pozytywny wpływ kwasów omega-3 zaobserwowano nie tylko w zapobieganiu i leczeniu depresji, ale też w leczeniu innych zaburzeń i chorób, m.in. schizofrenii czy choroby Alzheimera.
Źródła kwasów omega-3 w pożywieniu:

    olej lniany, rzepakowy – sięgaj po tłoczone na zimno i spożywaj na surowo jako np. dodatek do sałatek czy surówek


    siemię lniane (ziarna)
    nasiona chia
    orzechy włoskie.

Tłuszcze są ważne!

Naukowcy ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) podkreślają , że depresja, zaliczana do grupy zaburzeń nastroju, w 2020 r. zajmie miejsce w ścisłej czołówce najczęściej występujących chorób cywilizacyjnych. Skład jakościowy i ilościowy produktów pojawiających się na naszych talerzach ma wpływ na zdrowie fizyczne i na kondycję psychiczną, więc postanowiono bliżej przyjrzeć się proporcji tłuszczów w naszej diecie w kontekście ryzyka występowania tego schorzenia.

siemie-lniane
Tłuszcze a funkcjonowanie mózgu

Centralny układ nerwowy, a w szczególności mózg, w dużej części zbudowany jest z lipidów, czyli tłuszczów. Istotną rolę w jego prawidłowej pracy odgrywają zwłaszcza kwasy wielonienasycone omega-3 i omega-6. Są to kwasy tłuszczowe , których nasz organizm nie ma możliwości samodzielnie zsyntetyzować. Musimy więc dostarczać ich z pożywieniem. O ich roli świadczy to, że stanowią ok. 20% suchej masy mózgu. Odpowiednia ilość i stosunek tych kwasów decydują o prawidłowym rozwoju układu nerwowego dziecka i jego sprawnym funkcjonowaniu w życiu dorosłym.
Omega-6 a omega-3

W ostatnich stuleciach ilość kwasów omega 6 w diecie rosła. Współczesny jadłospis zwykle charakteryzuje się dużą podażą kwasów tłuszczowych z tej grupy. Jednocześnie jest on ubogi w kwasy omega-3, co prowadzi do występowania stanów zapalnych wpływających na funkcjonowanie nie tylko centralnego układu nerwowego, ale całego organizmu. Za właściwy stosunek kwasów omega-6 do omega-3 w diecie uznaje się stosunek 4:1 – 2:1. Szacuje się jednocześnie , że w praktyce wynosi on średnio 20:1.
Kwasy tłuszczowe a depresja

Kluczową rolę w zapobieganiu depresji wydają się spełniać kwasy tłuszczowe z grupy omega-3. W wyniku ich przemian metabolicznych w organizmie powstają związki chemiczne o charakterze przeciwzapalnym. Wpływają one również na funkcjonowanie naczyń krwionośnych, co poprawia krążenie i umożliwia sprawne dostarczanie do mózgu substancji niezbędnych dla jego funkcjonowania, np. glukozy. Ich niedobór może prowadzić także do zaburzeń w syntezie, przemianach i transporcie neuroprzekaźników takich jak serotonina czy dopamina, co wiąże się bezpośrednio z zaburzeniami nastroju. Pozytywny wpływ kwasów omega-3 zaobserwowano nie tylko w zapobieganiu i leczeniu depresji, ale też w leczeniu innych zaburzeń i chorób, m.in. schizofrenii czy choroby Alzheimera.
Źródła kwasów omega-3 w pożywieniu:

olej lniany, rzepakowy – sięgaj po tłoczone na zimno i spożywaj na surowo jako np. dodatek do sałatek czy surówek


siemię lniane (ziarna)
nasiona chia
orzechy włoskie.

Zdrowe jedzenie – Rady ojca Klimuszki

Najpożyteczniejsze są surówki z jarzyn na czele z surówką z marchwi.

Niedoceniane są grzyby. Jeść o każdej porze i w każdej postaci. Doskonałe dla chorych na przewód pokarmowy. Są naturalnymi antybiotykami oraz „naprawiaczami” systemu nerwowego. Mają dobro- czynny wpływ na wzrok. Hierarchia wartości naszych leśnych grzybów: pierwsze miejsce zdecydowanie borowik, a dalej plasują się: rydz, maślak, peczarka, smardz, kania, opieniek.

Najbardziej natomiast regenerującym organizm owocem jest granat. Dalej idą: grapefruit, migdały, czarna jagoda i czarna porzeczka.

Sześć ziarenek migdałów dziennie zabezpiecza przed wrzodami żołądka i dwunastnicy, chroni przewód pokarmowy przed zapadaniem na choroby nowotworowe.

Czarne jagody usprawniają przemianę materii, regulują proces trawienia, oczyszczają krew i, uwaga panie – odmładzają. Usuwają złogi jelitowe. W sezonie powinniśmy jeść dwie szklanki jagód bez żadnych dodatków. Podobne właściwości ma czarna porzeczka, ponadto jest skarbnicą witaminy C.

Jedno jabłko zjedzone przed snem (absolutnie ze skórką) zapobiega zawałom i reguluje przemianę materii.

Natomiast w okresie jesienno-zimowym poleca szczególnie pietruszkę i chrzan.

 „Lecz pietruszka, z tą jest gorzej: blada chuda, spać nie może” – pisał Jan Brzechwa. Tymczasem pietruszka ma się jak najlepiej i wraz z chrzanem, wedle ojca Klimuszko dzierżą ex aequo pierwsze miejsce wśród warzyw. Pietruszka – ma moc witaminy C (więcej niż cytryna i czarna porzeczka) i nie do końca zbadane jeszcze substancje chroniące przed wirusami, szczególnie grypy. Warzywo przedłużające życie. Chrzan natomiast to silny antybiotyk, pożywka bogata w sole mineralne i witaminy. Nie trzeba dodawać, że najlepszy jest osobiście starty, bez śmietany (jak ktoś musi – to trochę niech sobie doda) i z sokiem z cytryny zamiast octu jeśli ktoś musi go zakwasić. Taki to dopiero kręci w nosie. I o to chodzi. Stamtąd też wypędza bakterie. Jesz chrzan – nigdy nie będziesz miał kataru. A kicha się lepiej niż po tabace. I oczy robią się piękniejsze, kiedy chrzanowe łzy je przeczyszczą.

Ogólne zasady dotyczące jedzenia

Nie przejadać się, chodzić z uczuciem niedosytu. Dobrze jest jeden dzień w tygodniu pościć, pijąc jedynie czystą wodę lub z sokiem owocowym. Można także słabą herbatę bez cukru. Taki dzień postu stanowi racjonalną odnowę ustroju.

Ważna jest regularność jedzenia i zasada: śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi.

Jeść należy w spokoju, bez pośpiechu, nerwów i stresu. Bez czytania, bez oglądania telewizji. Dozwolone jest dla zmniejszenia napięć nerwowych i pobudzenia soków trawiennych wypicie przed jedzeniem kieliszka aperitifu z nalewki ziołowej Digestosan, sporządzonej na spirytusie rozcieńczonym z wodą. Jednego (!) kieliszka.

Zdrowe jedzenie

Rady ojca Klimuszki

Najpożyteczniejsze są surówki z jarzyn na czele z surówką z marchwi.

Niedoceniane są grzyby. Jeść o każdej porze i w każdej postaci. Doskonałe dla chorych na przewód pokarmowy. Są naturalnymi antybiotykami oraz „naprawiaczami” systemu nerwowego. Mają dobro- czynny wpływ na wzrok. Hierarchia wartości naszych leśnych grzybów: pierwsze miejsce zdecydowanie borowik, a dalej plasują się: rydz, maślak, peczarka, smardz, kania, opieniek.

Najbardziej natomiast regenerującym organizm owocem jest granat. Dalej idą: grapefruit, migdały, czarna jagoda i czarna porzeczka.

Sześć ziarenek migdałów dziennie zabezpiecza przed wrzodami żołądka i dwunastnicy, chroni przewód pokarmowy przed zapadaniem na choroby nowotworowe.

Czarne jagody usprawniają przemianę materii, regulują proces trawienia, oczyszczają krew i, uwaga panie – odmładzają. Usuwają złogi jelitowe. W sezonie powinniśmy jeść dwie szklanki jagód bez żadnych dodatków. Podobne właściwości ma czarna porzeczka, ponadto jest skarbnicą witaminy C.

Jedno jabłko zjedzone przed snem (absolutnie ze skórką) zapobiega zawałom i reguluje przemianę materii.

Natomiast w okresie jesienno-zimowym poleca szczególnie pietruszkę i chrzan.

„Lecz pietruszka, z tą jest gorzej: blada chuda, spać nie może” – pisał Jan Brzechwa. Tymczasem pietruszka ma się jak najlepiej i wraz z chrzanem, wedle ojca Klimuszko dzierżą ex aequo pierwsze miejsce wśród warzyw. Pietruszka – ma moc witaminy C (więcej niż cytryna i czarna porzeczka) i nie do końca zbadane jeszcze substancje chroniące przed wirusami, szczególnie grypy. Warzywo przedłużające życie. Chrzan natomiast to silny antybiotyk, pożywka bogata w sole mineralne i witaminy. Nie trzeba dodawać, że najlepszy jest osobiście starty, bez śmietany (jak ktoś musi – to trochę niech sobie doda) i z sokiem z cytryny zamiast octu jeśli ktoś musi go zakwasić. Taki to dopiero kręci w nosie. I o to chodzi. Stamtąd też wypędza bakterie. Jesz chrzan – nigdy nie będziesz miał kataru. A kicha się lepiej niż po tabace. I oczy robią się piękniejsze, kiedy chrzanowe łzy je przeczyszczą.

Ogólne zasady dotyczące jedzenia

Nie przejadać się, chodzić z uczuciem niedosytu. Dobrze jest jeden dzień w tygodniu pościć, pijąc jedynie czystą wodę lub z sokiem owocowym. Można także słabą herbatę bez cukru. Taki dzień postu stanowi racjonalną odnowę ustroju.

Ważna jest regularność jedzenia i zasada: śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi.

Jeść należy w spokoju, bez pośpiechu, nerwów i stresu. Bez czytania, bez oglądania telewizji. Dozwolone jest dla zmniejszenia napięć nerwowych i pobudzenia soków trawiennych wypicie przed jedzeniem kieliszka aperitifu z nalewki ziołowej Digestosan, sporządzonej na spirytusie rozcieńczonym z wodą. Jednego (!) kieliszka.