Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 28 takich materiałów

Afroman i nowy pro-legalizacyjny remix “Because I Got High”

Rawie 15 lat po premierze kawałka “Because I Got High” – znanego utworu związanego z tematem marihuany, wydaje się, że Afroman znowu będzie w centrum uwagi. Tym razem jako zwolennik legalizacji.

Nominowany do nagrody Grammy artysta niedawno połączył siły z NORML i Weedmaps tworząc remake swojego przeboju, obracając pierwotną wersję utworu w hymn pro-legalizacyjny na wybory tegoroczne wybory w Stanach Zjednoczonych. Nowy remix w zabawny sposób prowadzi narrację otaczającą korzyści z reformy prawa marihuany, a także medyczne korzyści samej rośliny.

Tuż przed wyborami jego najnowszy projekt podgrzewa atmosferę związaną z możliwymi zmianami zachodzącymi w całym kraju. Dwa stany, Alaska i Oregon będą głosować w sprawie legalizacji marihuany. Wyborcy na Florydzie będą mieli okazję do zatwierdzenia legalnego stosowania medycznej marihuany. W Waszyngtonie, wyborcy mogą zagłosować za dekryminalizacją posiadania marihuany i możliwością hodowli roślin do użytku osobistego.

Nie było lepszego czasu aby wydać remake kultowej canna-klasyki. Wersja 2014 “Because I Got High” nie tylko podważa stare stereotypy, ale także stara się budować poparcie i entuzjazm co do reformy prawa związanego z marihuaną w tegorocznych wyborach.

Poprzez nową wersje, przekazuje on ważną wiadomość polityczną młodszym obywatelom, a jego ogólnoświatowa sława sprawia, że przekaz trafi do wielu osób. Argumentuje on tekst nowego kawałka, możliwością leczenia jaskry, finansowaniem szkół z podatków od legalnej marihuany, podkreśla wiele świadczeń społecznych, medycznych i ekonomicznych legalizacji, informując w zabawny sposób.

“NORML jest zachwycony, że jest częścią tej współpracy, łączącej sztukę, rozrywki i aktywizm w jednej kampanii, aby zaznaczyć wiele pozytywnych korzyści z konopi i podnieść świadomość społeczną w odniesieniu do inicjatywy legalizacyjnej która obędzie się w listopadzie 2014 w Stanach Zjednoczonych.”

Remix “Because I Got High” jest częścią kampanii Weedmaps. Każdego miesiąca artysta będzie tworzył piosenkę, która pokazuje jak marihuana wpływa na ich proces twórczy. “Wszyscy ci artyści używają marihuany aby w pełni wykorzystać swoją kreatywność”.

Hipisowski Raj- Urugwaj.

“The Economist” ogłosił Urugwaj krajem roku: według analityków tygodnika to państwo “odważne, liberalne i lubiące dobrą zabawę”. Do tak wysokiej oceny z pewnością przyczyniła się przyjazna polityka społeczna, a także legalizacja marihuany i uprawomocnienie małżeństw homoseksualnych. Jednak największą sympatią cieszy się urugwajski prezydent – José Mujica, który jeździ starym garbusem i utrzymuje się z uprawy chryzantem. Ale czy to wszystko? Prześwietlamy Urugwaj.

Czytaj dalej →


Jak wzmocnić naszą odporność. – Nasze największe narażenie na kontakt ze środowiskiem, największy interfejs naszego organizmu ze światem zewnętrznym, nie odbywa się poprzez skórę, ale przez śluzówkę naszych jelit, która obejmuje setki metrów kwadratowych [ok. 200-400 mkw – przyp. red.]. A w naszych jelitach, to, co oddziela nas od świata zewnętrznego, to pojedyncza warstwa komórek, o 50 milionowej metra grubości. Odległość między środowiskiem zewnętrznym a naszym krwiobiegiem jest mniejsza niż grubość kartki papieru: 
Kilkadziesiąt warstw komórek ochronnych, aby świat zewnętrzny pozostał na zewnątrz naszego ciała. Dlaczego nie mamy wielu warstw ściany jelita? Ponieważ nasz organizm musi wchłonąć różne rzeczy z jedzenia. Słusznie, że nasza skóra jest wodoodporna, ale nabłonek naszych jelit musi umożliwić wchłanianie płynów i substancji odżywczych.

Przy tak cienkiej i kruchej warstwie pomiędzy naszym sterylnym rdzeniem a zewnętrznym chaosem, lepiej mieć dość solidny system obronny, i tu właśnie wchodzą w grę limfocyty śródnabłonkowe.

Mają dwie funkcje. Podbudowują i naprawiają tę cienką barierę oraz stanowią linię frontu obrony przed patogenami jelitowymi. Te kluczowe komórki pokryte są receptorami, nazywanymi receptorami Ah. Receptor Ah jest jak zamek, i przez dziesięciolecia naukowcy szukali naturalnego klucza do tego zamka, aby aktywować te receptory i utrzymać naszą odporność, aż w końcu odkryliśmy, że kluczem są brokuły.

Warzywa kapustne – brokuły, jarmuż, kalafior, kapusta, brukselka – zawierają fitoskładnik, który jest przekształcany przez nasz kwas żołądkowy na „klucz” pasujący do „zamków” naszego receptora Ah – limfocytów śródnabłonkowych , prowadząc do ich aktywacji. Tu jest mniej zajęty schemat, który ilustruje to samo. Brokuły prowadzi do aktywacji naszego układu odpornościowego piechoty.

Więc teraz wiemy, że specyficzne związki obecne w diecie dzięki warzywom kapustnym, mają swój udział – poprzez receptory Ah – we wzmocnieniu funkcji układu immunologicznego jelit. Od dzieciństwa uczymy się, że warzywa są dla nas dobre i większość z nas je warzywa, nie zastanawiając się zbytnio nad dowodami, które stoją za tą przyjętą mądrością lub nad mechanizmami leżącymi u podstaw rzekomych zwiększonych właściwości zdrowotnych diety bogatej w warzywa. Ale teraz wiemy, że specyficzne związki w diecie obecne w dużych ilościach w warzywach z rodziny krzyżowych (kapustowatych), takich jak brokuły, kalafior i kapusta, są niezbędne do utrzymania funkcji układu immunologicznego jelit. Zielone warzywa są w rzeczywistości niezbędne do utrzymania dużej populacji tych ochronnych śródnabłonkowych limfocytów.

Może dlatego spożywanie warzyw jest związane z niższym ryzykiem chorób zapalnych jelit, takich jak wrzodziejące zapalenie jelita grubego, a dieta zachodnia oparta w dużej mierze na mięsie wiąże się ze zwiększonym ryzykiem chorób zapalnych jelit. Ponieważ aktywujące receptory naszych jelitowych komórek odpornościowych są w zasadzie czujnikami fitochemikaliów roślinnych.

Rodzi to jednak szersze pytanie, dlaczego nasz układ odpornościowy rozwinął tę potrzebę na brokuły i inne pokarmy roślinne.

Cóż, zastanówmy się nad tym, kiedy musimy wzmocnić naszą obronę jelit najbardziej? Wtedy, kiedy jemy. W ten sposób, łącząc zwiększoną aktywację odpornościową jelit ze spożyciem żywności, mogą one służyć wzmocnieniu odporności dokładnie wtedy, kiedy jest to potrzebne. W tym samym czasie, pozwalałoby to na zachowanie energii w czasach niedoboru żywności, gdyż taki niedobór pochłania dużo energii. Po co pozostawać w gotowości 24/7, gdy jemy tylko kilka razy dziennie? Ponieważ ewoluowaliśmy przez miliony lat jedząc głównie chwasty – dzikie rośliny, ciemnozielone warzywa liściaste lub, jak zwano je wtedy, po prostu, liście. Zrównując warzywa z jedzeniem, nasz organizm może ich używać jako sygnału do podtrzymania naszego systemu odpornościowego. Tak więc, stare zalecenie „jedz warzywa”, ma silną podstawę molekularną.

Odkrycie to było bardzo ekscytujące dla firm farmaceutycznych, które szukają leków aktywujących receptor Ah. „Jednakże,” – jak stwierdził pewien zespół badawczy z Cambridge – „zamiast opracowania dodatkowych leków przeciwzapalnych, zmiana diet, które są obecnie bardzo przetworzone i odznaczają się niską zawartością warzyw, może być bardziej opłacalnym sposobem utrzymania zdrowia i dobrego samopoczucia”.

Autor: dr Michael Greger  
http://faktydlazdrowia.pl/jak-wzmocnic-nasza-odpornosc-brokulowy-receptor-pierwsza-linia-obrony/

Jak wzmocnić naszą odporność.

Nasze największe narażenie na kontakt ze środowiskiem, największy interfejs naszego organizmu ze światem zewnętrznym, nie odbywa się poprzez skórę, ale przez śluzówkę naszych jelit, która obejmuje setki metrów kwadratowych [ok. 200-400 mkw – przyp. red.]. A w naszych jelitach, to, co oddziela nas od świata zewnętrznego, to pojedyncza warstwa komórek, o 50 milionowej metra grubości. Odległość między środowiskiem zewnętrznym a naszym krwiobiegiem jest mniejsza niż grubość kartki papieru:
Kilkadziesiąt warstw komórek ochronnych, aby świat zewnętrzny pozostał na zewnątrz naszego ciała. Dlaczego nie mamy wielu warstw ściany jelita? Ponieważ nasz organizm musi wchłonąć różne rzeczy z jedzenia. Słusznie, że nasza skóra jest wodoodporna, ale nabłonek naszych jelit musi umożliwić wchłanianie płynów i substancji odżywczych.

Przy tak cienkiej i kruchej warstwie pomiędzy naszym sterylnym rdzeniem a zewnętrznym chaosem, lepiej mieć dość solidny system obronny, i tu właśnie wchodzą w grę limfocyty śródnabłonkowe.

Mają dwie funkcje. Podbudowują i naprawiają tę cienką barierę oraz stanowią linię frontu obrony przed patogenami jelitowymi. Te kluczowe komórki pokryte są receptorami, nazywanymi receptorami Ah. Receptor Ah jest jak zamek, i przez dziesięciolecia naukowcy szukali naturalnego klucza do tego zamka, aby aktywować te receptory i utrzymać naszą odporność, aż w końcu odkryliśmy, że kluczem są brokuły.

Warzywa kapustne – brokuły, jarmuż, kalafior, kapusta, brukselka – zawierają fitoskładnik, który jest przekształcany przez nasz kwas żołądkowy na „klucz” pasujący do „zamków” naszego receptora Ah – limfocytów śródnabłonkowych , prowadząc do ich aktywacji. Tu jest mniej zajęty schemat, który ilustruje to samo. Brokuły prowadzi do aktywacji naszego układu odpornościowego piechoty.

Więc teraz wiemy, że specyficzne związki obecne w diecie dzięki warzywom kapustnym, mają swój udział – poprzez receptory Ah – we wzmocnieniu funkcji układu immunologicznego jelit. Od dzieciństwa uczymy się, że warzywa są dla nas dobre i większość z nas je warzywa, nie zastanawiając się zbytnio nad dowodami, które stoją za tą przyjętą mądrością lub nad mechanizmami leżącymi u podstaw rzekomych zwiększonych właściwości zdrowotnych diety bogatej w warzywa. Ale teraz wiemy, że specyficzne związki w diecie obecne w dużych ilościach w warzywach z rodziny krzyżowych (kapustowatych), takich jak brokuły, kalafior i kapusta, są niezbędne do utrzymania funkcji układu immunologicznego jelit. Zielone warzywa są w rzeczywistości niezbędne do utrzymania dużej populacji tych ochronnych śródnabłonkowych limfocytów.

Może dlatego spożywanie warzyw jest związane z niższym ryzykiem chorób zapalnych jelit, takich jak wrzodziejące zapalenie jelita grubego, a dieta zachodnia oparta w dużej mierze na mięsie wiąże się ze zwiększonym ryzykiem chorób zapalnych jelit. Ponieważ aktywujące receptory naszych jelitowych komórek odpornościowych są w zasadzie czujnikami fitochemikaliów roślinnych.

Rodzi to jednak szersze pytanie, dlaczego nasz układ odpornościowy rozwinął tę potrzebę na brokuły i inne pokarmy roślinne.

Cóż, zastanówmy się nad tym, kiedy musimy wzmocnić naszą obronę jelit najbardziej? Wtedy, kiedy jemy. W ten sposób, łącząc zwiększoną aktywację odpornościową jelit ze spożyciem żywności, mogą one służyć wzmocnieniu odporności dokładnie wtedy, kiedy jest to potrzebne. W tym samym czasie, pozwalałoby to na zachowanie energii w czasach niedoboru żywności, gdyż taki niedobór pochłania dużo energii. Po co pozostawać w gotowości 24/7, gdy jemy tylko kilka razy dziennie? Ponieważ ewoluowaliśmy przez miliony lat jedząc głównie chwasty – dzikie rośliny, ciemnozielone warzywa liściaste lub, jak zwano je wtedy, po prostu, liście. Zrównując warzywa z jedzeniem, nasz organizm może ich używać jako sygnału do podtrzymania naszego systemu odpornościowego. Tak więc, stare zalecenie „jedz warzywa”, ma silną podstawę molekularną.

Odkrycie to było bardzo ekscytujące dla firm farmaceutycznych, które szukają leków aktywujących receptor Ah. „Jednakże,” – jak stwierdził pewien zespół badawczy z Cambridge – „zamiast opracowania dodatkowych leków przeciwzapalnych, zmiana diet, które są obecnie bardzo przetworzone i odznaczają się niską zawartością warzyw, może być bardziej opłacalnym sposobem utrzymania zdrowia i dobrego samopoczucia”.

Autor: dr Michael Greger
http://faktydlazdrowia.pl/jak-wzmocnic-nasza-odpornosc-brokulowy-receptor-pierwsza-linia-obrony/

Cynamon. – Wróg choroby Parkinsona

W badaniach udowodniono, że cynamon zawiera związki, które mogą chronić nas przed schorzeniami takimi, jak choroba Parkinsona czy Alzheimera. Te składniki, gdy wraz z krwią dotrą do mózgu, powstrzymują procesy jego niszczenia (a dokładnie znajdujących się w nim ochronnych białek). Równocześnie hamują gromadzenie się w mózgu tzw. białka tau i powstawanie złogów oraz tzw. blaszek starczych odpowiedzialnych za Obumieranie komórek nerwowych. Wszystko to sprawia, że układ nerwowy dobrze pracuje, a u osoby, która już zachorowała, funkcjonuje znacznie lepiej.
Cenne dodatkowe właściwości

O cynamonie wiadomo, że pomaga przy zaburzeniach trawienia, wzdęciach, nudnościach, biegunce oraz nadkwasocie. Ma również działanie rozgrzewające, dlatego może być dobrym dodatkiem np. do herbaty zimą.

Męż­czy­zno, jeśli chcesz mieć po­wo­dze­nie w mi­ło­ści i w han­dlu, za­wsze przy sobie noś cy­na­mon. Na to stare ma­gicz­ne za­le­ce­nie można dziś już spoj­rzeć na­uko­wo. Cy­na­mon po­pra­wia do­pływ krwi do mózgu, dzię­ki czemu szare ko­mór­ki mają wię­cej tlenu i skład­ni­ków od­żyw­czych. Skut­ku­je to roz­ja­śnie­niem umy­słu, lep­szym za­pa­mię­ty­wa­niem, sil­niej­szą kon­cen­tra­cją, po­pra­wą pa­mię­ci wzro­ko­wej. I tak oto ja­snym się zdaje, że takie zmia­ny w per­cep­cji mogą stać się przy­czyn­kiem do po­wo­dze­nia w in­te­re­sach. 

Bystrość umysłu może przełożyć się też na lepsze relacje z ludźmi, ale sekret powodzenia w miłości tkwi raczej w tym, że cynamon zjedzony lub wypity zwiększa ukrwienie wielu narządów wewnętrznych, w tym też tych najistotniejszych z erotycznego punktu widzenia. I stąd już prosta droga do powodzenia w miłości. Bo cynamon jest afrodyzjakiem, który działa głownie na panie. 

Cynamon na kichanie i grzyby

Podawanie cynamonu do potraw - zwłaszcza jesienią i zimą - jest uzasadnione nie tylko z wymienionych już wyżej powodów. Kora cynamonu ma właściwości bakteriobójcze i przeciwzapalne, czyli pomaga utrzymać formę w okresach nasilonych przeziębień. Ogranicza też wzrost i rozmnażanie drożdżaków np. męczącego wielu ludzi grzyba Candida. Olejki eteryczne cynamonu zawierają ok. 80 proc. aldehydu cynamonowego (cynamalu), którego syntetyczny analog stosowany jest w rolnictwie jak fungicyd (preparat chemiczny stosowany w zwalczaniu grzybów atakujących rośliny) i środek owadobójczy. Cynamon pomaga zwalczać mdłości - wprawdzie nie tak dobrze jak imbir, ale jednak, zwłaszcza przy dłuższym stosowaniu. 

Uroda

By­strość umy­słu może prze­ło­żyć się też na lep­sze re­la­cje z ludź­mi, ale se­kret po­wo­dze­nia w mi­ło­ści tkwi ra­czej w tym, że cy­na­mon zje­dzo­ny lub wy­pi­ty zwięk­sza ukrwie­nie wielu na­rzą­dów we­wnętrz­nych, w tym też tych naj­istot­niej­szych z ero­tycz­ne­go punk­tu wi­dze­nia. I stąd już pro­sta droga do po­wo­dze­nia w mi­ło­ści. Bo cy­na­mon jest afro­dy­zja­kiem, który dzia­ła głow­nie na panie.

Cy­na­mon na ki­cha­nie i grzy­by

Po­da­wa­nie cy­na­mo­nu do po­traw - zwłasz­cza je­sie­nią i zimą - jest uza­sad­nio­ne nie tylko z wy­mie­nio­nych już wyżej po­wo­dów. Kora cy­na­mo­nu ma wła­ści­wo­ści bak­te­rio­bój­cze i prze­ciw­za­pal­ne, czyli po­ma­ga utrzy­mać formę w okre­sach na­si­lo­nych prze­zię­bień. Ogra­ni­cza też wzrost i roz­mna­ża­nie droż­dża­ków np. mę­czą­ce­go wielu ludzi grzy­ba Can­di­da. Olej­ki ete­rycz­ne cy­na­mo­nu za­wie­ra­ją ok. 80 proc. al­de­hy­du cy­na­mo­no­we­go (cy­na­ma­lu), któ­re­go syn­te­tycz­ny ana­log sto­so­wa­ny jest w rol­nic­twie jak fun­gi­cyd (pre­pa­rat che­micz­ny sto­so­wa­ny w zwal­cza­niu grzy­bów ata­ku­ją­cych ro­śli­ny) i śro­dek owa­do­bój­czy. Cy­na­mon po­ma­ga zwal­czać mdło­ści - wpraw­dzie nie tak do­brze jak imbir, ale jed­nak, zwłasz­cza przy dłuż­szym sto­so­wa­niu.

Wła­ści­wo­ści zdro­wot­ne cy­na­mo­nu były wy­ko­rzy­sty­wa­ne od wie­ków. Naj­pierw w Azji (głów­nie In­diach i Chi­nach), a potem już pra­wie na całym świe­cie. Cy­na­mon po­da­wa­no jako le­kar­stwo na po­pra­wę krą­że­nia, sto­so­wa­no w hi­gie­nie jamy ust­nej, pod­czas pro­ble­mów tra­wien­nych, w bó­lach mię­śnio­wych i men­stru­acyj­nych. Był ra­tun­kiem dla prze­zię­bio­nych. Na­ukow­cy z Pa­ki­sta­nu (Pe­sha­war Agri­cul­tu­ral Uni­ver­si­ty) na pod­sta­wie prze­pro­wa­dzo­nych badań wy­snu­li wnio­sek, że cy­na­mon po­da­wa­ny dia­be­ty­kom zmniej­szał­by moż­li­wość roz­wo­ju cho­ro­by i mi­ni­ma­li­zo­wał roz­wój po­wi­kłań ser­co­wo-na­czy­nio­wych.

Cy­na­mon na od­chu­dza­nie i oczysz­cza­nie or­ga­ni­zmu

Cy­na­mon można dodać nie tylko do ciast. Pa­su­je do her­ba­ty, kawy, na­po­jów mlecz­nych, a nawet mięsa. Miło aro­ma­ty­zu­je na­lew­ki. Może też być ra­tun­kiem dla sma­ko­szy kawy, któ­rym po­da­no ten napój za­pa­rzo­ny w szklan­ce, a któ­rzy nie cier­pią "ce­dze­nia fusów przez zęby". Cy­na­mon skle­ja fusy - kawa sma­ku­je le­piej i wy­god­niej się ją pije.

A skoro już mó­wi­my o je­dze­niu, warto dodać, że przy­pra­wa ta jest sprzy­mie­rzeń­cem od­chu­dza­ją­cych się. Cy­na­mon przy­spie­sza prze­mia­nę ma­te­rii, po­pra­wia pro­ces tra­wie­nia, re­gu­lu­je pracę nerek. Czyli oczysz­cza or­ga­nizm i po­ma­ga w po­zby­ciu się zbęd­nych ki­lo­gra­mów. Cy­na­mon czę­sto jest skład­ni­kiem kre­mów an­ty­ce­lu­li­to­wych. 
Uwaga na olejek eteryczny cynamonu - poprawia apetyt (zwiększa łaknienie), co może być w procesie odchudzania czynnikiem co najmniej kłopotliwym, ale za to przydatnym dla "niejadków".

Przeciwwskazania do stosowania cynamonu

Cynamonu nie powinny używać osoby z chorobami wrzodowymi przewodu pokarmowego i skłonnościami do krwotoków. Ograniczyć cynamon w swojej diecie powinny też kobiety ciężarne - bo nadmiar może doprowadzić do przedwczesnego porodu. No i co wydaje się oczywiste - osoby uczulone na cynamon powinny unikać go w postaci naturalnej jaki i w preparatach.

Cynamon.

Wróg choroby Parkinsona

W badaniach udowodniono, że cynamon zawiera związki, które mogą chronić nas przed schorzeniami takimi, jak choroba Parkinsona czy Alzheimera. Te składniki, gdy wraz z krwią dotrą do mózgu, powstrzymują procesy jego niszczenia (a dokładnie znajdujących się w nim ochronnych białek). Równocześnie hamują gromadzenie się w mózgu tzw. białka tau i powstawanie złogów oraz tzw. blaszek starczych odpowiedzialnych za Obumieranie komórek nerwowych. Wszystko to sprawia, że układ nerwowy dobrze pracuje, a u osoby, która już zachorowała, funkcjonuje znacznie lepiej.
Cenne dodatkowe właściwości

O cynamonie wiadomo, że pomaga przy zaburzeniach trawienia, wzdęciach, nudnościach, biegunce oraz nadkwasocie. Ma również działanie rozgrzewające, dlatego może być dobrym dodatkiem np. do herbaty zimą.

Męż­czy­zno, jeśli chcesz mieć po­wo­dze­nie w mi­ło­ści i w han­dlu, za­wsze przy sobie noś cy­na­mon. Na to stare ma­gicz­ne za­le­ce­nie można dziś już spoj­rzeć na­uko­wo. Cy­na­mon po­pra­wia do­pływ krwi do mózgu, dzię­ki czemu szare ko­mór­ki mają wię­cej tlenu i skład­ni­ków od­żyw­czych. Skut­ku­je to roz­ja­śnie­niem umy­słu, lep­szym za­pa­mię­ty­wa­niem, sil­niej­szą kon­cen­tra­cją, po­pra­wą pa­mię­ci wzro­ko­wej. I tak oto ja­snym się zdaje, że takie zmia­ny w per­cep­cji mogą stać się przy­czyn­kiem do po­wo­dze­nia w in­te­re­sach.

Bystrość umysłu może przełożyć się też na lepsze relacje z ludźmi, ale sekret powodzenia w miłości tkwi raczej w tym, że cynamon zjedzony lub wypity zwiększa ukrwienie wielu narządów wewnętrznych, w tym też tych najistotniejszych z erotycznego punktu widzenia. I stąd już prosta droga do powodzenia w miłości. Bo cynamon jest afrodyzjakiem, który działa głownie na panie.

Cynamon na kichanie i grzyby

Podawanie cynamonu do potraw - zwłaszcza jesienią i zimą - jest uzasadnione nie tylko z wymienionych już wyżej powodów. Kora cynamonu ma właściwości bakteriobójcze i przeciwzapalne, czyli pomaga utrzymać formę w okresach nasilonych przeziębień. Ogranicza też wzrost i rozmnażanie drożdżaków np. męczącego wielu ludzi grzyba Candida. Olejki eteryczne cynamonu zawierają ok. 80 proc. aldehydu cynamonowego (cynamalu), którego syntetyczny analog stosowany jest w rolnictwie jak fungicyd (preparat chemiczny stosowany w zwalczaniu grzybów atakujących rośliny) i środek owadobójczy. Cynamon pomaga zwalczać mdłości - wprawdzie nie tak dobrze jak imbir, ale jednak, zwłaszcza przy dłuższym stosowaniu.

Uroda

By­strość umy­słu może prze­ło­żyć się też na lep­sze re­la­cje z ludź­mi, ale se­kret po­wo­dze­nia w mi­ło­ści tkwi ra­czej w tym, że cy­na­mon zje­dzo­ny lub wy­pi­ty zwięk­sza ukrwie­nie wielu na­rzą­dów we­wnętrz­nych, w tym też tych naj­istot­niej­szych z ero­tycz­ne­go punk­tu wi­dze­nia. I stąd już pro­sta droga do po­wo­dze­nia w mi­ło­ści. Bo cy­na­mon jest afro­dy­zja­kiem, który dzia­ła głow­nie na panie.

Cy­na­mon na ki­cha­nie i grzy­by

Po­da­wa­nie cy­na­mo­nu do po­traw - zwłasz­cza je­sie­nią i zimą - jest uza­sad­nio­ne nie tylko z wy­mie­nio­nych już wyżej po­wo­dów. Kora cy­na­mo­nu ma wła­ści­wo­ści bak­te­rio­bój­cze i prze­ciw­za­pal­ne, czyli po­ma­ga utrzy­mać formę w okre­sach na­si­lo­nych prze­zię­bień. Ogra­ni­cza też wzrost i roz­mna­ża­nie droż­dża­ków np. mę­czą­ce­go wielu ludzi grzy­ba Can­di­da. Olej­ki ete­rycz­ne cy­na­mo­nu za­wie­ra­ją ok. 80 proc. al­de­hy­du cy­na­mo­no­we­go (cy­na­ma­lu), któ­re­go syn­te­tycz­ny ana­log sto­so­wa­ny jest w rol­nic­twie jak fun­gi­cyd (pre­pa­rat che­micz­ny sto­so­wa­ny w zwal­cza­niu grzy­bów ata­ku­ją­cych ro­śli­ny) i śro­dek owa­do­bój­czy. Cy­na­mon po­ma­ga zwal­czać mdło­ści - wpraw­dzie nie tak do­brze jak imbir, ale jed­nak, zwłasz­cza przy dłuż­szym sto­so­wa­niu.

Wła­ści­wo­ści zdro­wot­ne cy­na­mo­nu były wy­ko­rzy­sty­wa­ne od wie­ków. Naj­pierw w Azji (głów­nie In­diach i Chi­nach), a potem już pra­wie na całym świe­cie. Cy­na­mon po­da­wa­no jako le­kar­stwo na po­pra­wę krą­że­nia, sto­so­wa­no w hi­gie­nie jamy ust­nej, pod­czas pro­ble­mów tra­wien­nych, w bó­lach mię­śnio­wych i men­stru­acyj­nych. Był ra­tun­kiem dla prze­zię­bio­nych. Na­ukow­cy z Pa­ki­sta­nu (Pe­sha­war Agri­cul­tu­ral Uni­ver­si­ty) na pod­sta­wie prze­pro­wa­dzo­nych badań wy­snu­li wnio­sek, że cy­na­mon po­da­wa­ny dia­be­ty­kom zmniej­szał­by moż­li­wość roz­wo­ju cho­ro­by i mi­ni­ma­li­zo­wał roz­wój po­wi­kłań ser­co­wo-na­czy­nio­wych.

Cy­na­mon na od­chu­dza­nie i oczysz­cza­nie or­ga­ni­zmu

Cy­na­mon można dodać nie tylko do ciast. Pa­su­je do her­ba­ty, kawy, na­po­jów mlecz­nych, a nawet mięsa. Miło aro­ma­ty­zu­je na­lew­ki. Może też być ra­tun­kiem dla sma­ko­szy kawy, któ­rym po­da­no ten napój za­pa­rzo­ny w szklan­ce, a któ­rzy nie cier­pią "ce­dze­nia fusów przez zęby". Cy­na­mon skle­ja fusy - kawa sma­ku­je le­piej i wy­god­niej się ją pije.

A skoro już mó­wi­my o je­dze­niu, warto dodać, że przy­pra­wa ta jest sprzy­mie­rzeń­cem od­chu­dza­ją­cych się. Cy­na­mon przy­spie­sza prze­mia­nę ma­te­rii, po­pra­wia pro­ces tra­wie­nia, re­gu­lu­je pracę nerek. Czyli oczysz­cza or­ga­nizm i po­ma­ga w po­zby­ciu się zbęd­nych ki­lo­gra­mów. Cy­na­mon czę­sto jest skład­ni­kiem kre­mów an­ty­ce­lu­li­to­wych.
Uwaga na olejek eteryczny cynamonu - poprawia apetyt (zwiększa łaknienie), co może być w procesie odchudzania czynnikiem co najmniej kłopotliwym, ale za to przydatnym dla "niejadków".

Przeciwwskazania do stosowania cynamonu

Cynamonu nie powinny używać osoby z chorobami wrzodowymi przewodu pokarmowego i skłonnościami do krwotoków. Ograniczyć cynamon w swojej diecie powinny też kobiety ciężarne - bo nadmiar może doprowadzić do przedwczesnego porodu. No i co wydaje się oczywiste - osoby uczulone na cynamon powinny unikać go w postaci naturalnej jaki i w preparatach.

Daj rzeczom drugie życie. – Garażówka, kiermasz rzeczy używanych, bazar staroci czy pchli targ. Niezależnie od nazwy idea jest zawsze ta sama – wystawcy pozbywają się niechcianych przedmiotów, które zalegają w szafach, a odwiedzający kupują ciekawe rzeczy dla siebie. Takie imprezy odbywają się najczęściej w weekendy, na publicznie dostępnym terenie, często pod gołym niebem i skierowane są głównie do lokalnych społeczności. Zdarza się, że klientami są osoby przybywające z daleka, bo w ich okolicy takie imprezy się nie odbywają. Na wyprzedażach często pojawiają się również kolekcjonerzy lub miłośnicy bibelotów nastawieni na konkretną grupę towarów, np. ozdobną ceramikę, stare gry planszowe lub serie kolekcjonerskie. 

Do Polski moda na garażówki przywędrowała z Holandii, Niemiec, Anglii i krajów skandynawskich, gdzie ten rodzaj handlu wśród lokalnych społeczności jest normą. U nas jest to stosunkowo nowe zjawisko, ale można śmiało powiedzieć, że przyjęło się i ma się dobrze. Świadczy o tym chociażby liczba imprez organizowanych w tym roku w Warszawie w różnych dzielnicach: na Żoliborzu, na Osiedlu Jazdów, na Zaciszu. Wyprzedaże są albo akcjami jednorazowymi, albo przeradzają się w imprezy cykliczne, takie jak np. Flow Market w Mieście Cypel czy Szlufka Grochowska. Z kolei imprezy takie jak Ciuchowisko, Babiniec, czy akcja Wymień mnie pod Stopami zakładają wymianę towar za towar i stanowią okazję do wymiany ubrań i innych przedmiotów.

Historia handlu rzeczami używanymi zaczęła się prawdopodobnie w Paryżu, gdzie w dzielnicy Saint-Ouen funkcjonował pchli targ (Marché aux puces) oferujący towary w bardzo niewielkich cenach oraz używane sprzęty. Od tamtego czasu handel rzeczami używanymi przybrał wiele form. W Wielkiej Brytanii wielką popularnością cieszą się wyprzedaże prowadzone z samochodów, tzw. car boot sale.

Polacy jeżdżący do Niemiec znają z kolei inną formę obrotu używanymi rzeczami – tzw. wystawki czyli Sperrmüll. Jest to nic innego jak wystawka odpadów wielkogabarytowych, na którą trafiają niepotrzebne, trochę zniszczone ale też często zupełnie dobre sprzęty domowe, elektronika, wyposażenie, biur, ogrodów. rowery. Wiele osób zajmuje się przywożeniem sprzętów z takich wystawek, które traktują jako łatwe i darmowe źródło przedmiotów do odsprzedaży w Polsce.

Na Zachodzie innym sposobem na to, by rzeczy służyły komu innemu, jest oddawanie ich do sklepów prowadzonych przez różnego rodzaju instytucje charytatywne (charity shops). Sklepy te, przyjmując używane rzeczy, zajmują się ich sprzedażą, a środki przeznaczają na jakiś szczytny cel. U nas niestety takie second handy praktycznie nie istnieją. Rzadkim przykładem takiego sklepu w Polsce jest sklep Fundacji Sue Ryder lub stowarzyszenia Emmaus w Warszawie.

W Wielkiej Brytanii czy Holandii second handy można spotkać zarówno na obrzeżach miast jak i na głównych ulicach, często jeden obok drugiego, ponieważ sklepy charytatywne konkurują o klienta, kuszą ładnymi witrynami, a ponadto dają zarówno oddającym i kupującym poczucie, że robią coś dobrego dla innych.

Z kolei w Szwecji second handy funkcjonują również przy wysypiskach i sortowniach, skąd pracownicy odzyskują te rzeczy, które nie powinny były znaleźć się na śmietniku. W takich miejscach można tanio kupić meble, sprzęt elektryczny lub surowce, takie jak drewno. To zadziwiające, co czasami trafia do altany śmietnikowej.

Polska jest dopiero na początku drogi ku świadomej konsumpcji, poziom odzysku surowców jest wciąż bardzo niski, a kultura recyclingu praktycznie nie istnieje. Na Zachodzie, gdzie świadomość ekologiczna jest na wysokim poziomie, wyprzedaże garażowe są naturalnym i powszechnie akceptowanym sposobem dawania rzeczom drugiego życia. Dlatego zamiast wyrzucać na śmietnik niepotrzebną rzecz albo latami chomikować coś, czego nie używamy (a szkoda wyrzucić), lepiej puścić ten przedmiot w ruch – niech przyda się komuś innemu. Garażówka to ekologiczny sposób pozbywania się niepotrzebnych przedmiotów, zasilania domowego budżetu dodatkowymi środkami oraz świetne miejsce spotkań sąsiadów.

Autor: Dorota Bielecka (Rota)

Informacje o Garażówkach, wymiankach i swapach pojawiają się w naszym kalendarium. Najbliższa tego typu impreza odbędzie się 12 października w Wilanowie.

Daj rzeczom drugie życie.

Garażówka, kiermasz rzeczy używanych, bazar staroci czy pchli targ. Niezależnie od nazwy idea jest zawsze ta sama – wystawcy pozbywają się niechcianych przedmiotów, które zalegają w szafach, a odwiedzający kupują ciekawe rzeczy dla siebie. Takie imprezy odbywają się najczęściej w weekendy, na publicznie dostępnym terenie, często pod gołym niebem i skierowane są głównie do lokalnych społeczności. Zdarza się, że klientami są osoby przybywające z daleka, bo w ich okolicy takie imprezy się nie odbywają. Na wyprzedażach często pojawiają się również kolekcjonerzy lub miłośnicy bibelotów nastawieni na konkretną grupę towarów, np. ozdobną ceramikę, stare gry planszowe lub serie kolekcjonerskie.

Do Polski moda na garażówki przywędrowała z Holandii, Niemiec, Anglii i krajów skandynawskich, gdzie ten rodzaj handlu wśród lokalnych społeczności jest normą. U nas jest to stosunkowo nowe zjawisko, ale można śmiało powiedzieć, że przyjęło się i ma się dobrze. Świadczy o tym chociażby liczba imprez organizowanych w tym roku w Warszawie w różnych dzielnicach: na Żoliborzu, na Osiedlu Jazdów, na Zaciszu. Wyprzedaże są albo akcjami jednorazowymi, albo przeradzają się w imprezy cykliczne, takie jak np. Flow Market w Mieście Cypel czy Szlufka Grochowska. Z kolei imprezy takie jak Ciuchowisko, Babiniec, czy akcja Wymień mnie pod Stopami zakładają wymianę towar za towar i stanowią okazję do wymiany ubrań i innych przedmiotów.

Historia handlu rzeczami używanymi zaczęła się prawdopodobnie w Paryżu, gdzie w dzielnicy Saint-Ouen funkcjonował pchli targ (Marché aux puces) oferujący towary w bardzo niewielkich cenach oraz używane sprzęty. Od tamtego czasu handel rzeczami używanymi przybrał wiele form. W Wielkiej Brytanii wielką popularnością cieszą się wyprzedaże prowadzone z samochodów, tzw. car boot sale.

Polacy jeżdżący do Niemiec znają z kolei inną formę obrotu używanymi rzeczami – tzw. wystawki czyli Sperrmüll. Jest to nic innego jak wystawka odpadów wielkogabarytowych, na którą trafiają niepotrzebne, trochę zniszczone ale też często zupełnie dobre sprzęty domowe, elektronika, wyposażenie, biur, ogrodów. rowery. Wiele osób zajmuje się przywożeniem sprzętów z takich wystawek, które traktują jako łatwe i darmowe źródło przedmiotów do odsprzedaży w Polsce.

Na Zachodzie innym sposobem na to, by rzeczy służyły komu innemu, jest oddawanie ich do sklepów prowadzonych przez różnego rodzaju instytucje charytatywne (charity shops). Sklepy te, przyjmując używane rzeczy, zajmują się ich sprzedażą, a środki przeznaczają na jakiś szczytny cel. U nas niestety takie second handy praktycznie nie istnieją. Rzadkim przykładem takiego sklepu w Polsce jest sklep Fundacji Sue Ryder lub stowarzyszenia Emmaus w Warszawie.

W Wielkiej Brytanii czy Holandii second handy można spotkać zarówno na obrzeżach miast jak i na głównych ulicach, często jeden obok drugiego, ponieważ sklepy charytatywne konkurują o klienta, kuszą ładnymi witrynami, a ponadto dają zarówno oddającym i kupującym poczucie, że robią coś dobrego dla innych.

Z kolei w Szwecji second handy funkcjonują również przy wysypiskach i sortowniach, skąd pracownicy odzyskują te rzeczy, które nie powinny były znaleźć się na śmietniku. W takich miejscach można tanio kupić meble, sprzęt elektryczny lub surowce, takie jak drewno. To zadziwiające, co czasami trafia do altany śmietnikowej.

Polska jest dopiero na początku drogi ku świadomej konsumpcji, poziom odzysku surowców jest wciąż bardzo niski, a kultura recyclingu praktycznie nie istnieje. Na Zachodzie, gdzie świadomość ekologiczna jest na wysokim poziomie, wyprzedaże garażowe są naturalnym i powszechnie akceptowanym sposobem dawania rzeczom drugiego życia. Dlatego zamiast wyrzucać na śmietnik niepotrzebną rzecz albo latami chomikować coś, czego nie używamy (a szkoda wyrzucić), lepiej puścić ten przedmiot w ruch – niech przyda się komuś innemu. Garażówka to ekologiczny sposób pozbywania się niepotrzebnych przedmiotów, zasilania domowego budżetu dodatkowymi środkami oraz świetne miejsce spotkań sąsiadów.

Autor: Dorota Bielecka (Rota)

Informacje o Garażówkach, wymiankach i swapach pojawiają się w naszym kalendarium. Najbliższa tego typu impreza odbędzie się 12 października w Wilanowie.

Naturalne detergenty – Zastanawialiście się czasem, jakich środków nasze babcie używały do prania, mycia czy sprzątania domu? Albo jak wyglądało życie przed erą kolorowych detergentów od wszystkiego? No właśnie, ja też sobie tego nie wyobrażałam. A przecież dziś prawdziwym wyzwaniem świadomego konsumenta jest prowadzenie domu ekologicznie, bez zbędnych płynów i proszków. Stare sposoby były (i są!) na tyle skuteczne, że warto z nich korzystać na co dzień. Zamiast kupować kolejne detergenty, których lista z roku na rok się wydłuża, proponujemy ściągę z babcino-ekologicznych sztuczek. A właściwie „Ekosztuczek”, bo to o nich będzie mowa. Pod taką nazwą urzędnicy warszawskiego Ratusza wydali broszurkę, w której przekopali stare poradniki i wszystkie dostępne fora internetowe, by pokazać, że bez detergentów da się żyć. I to zarówno świadomie,ekologicznie, jak i oszczędnie.
Super-hiper-pogromcy kurzu

Zanim jednak przejdziemy do alternatywnych sposobów, wytłumaczmy sobie, co takiego mają w sobie detergenty, że nie możemy (tak przynajmniej nam się wydaje) bez nich żyć. Ich tajemnica polega na tym, że potrafią obniżyć napięcie powierzchniowe wody, co osłabia siły wiążące cząsteczki z podłożem. Niestety na tym ich zbawienne działanie się kończy. Przedostające się do wód ściekowych detergenty mogą przyczyniać się w wyniku zachodzących procesów beztlenowych do wydzielania substancji trujących (m.in. metanu i siarkowodoru), a także doprowadzić do tego, że zbiornik wodny stanie się martwy. Wszystkie płyny do czyszczenia, proszki czy szampony to także koszmar alergików. Fosforany, jakie często się w nich znajdują, wywołują uczulenia, a często stosowane w praniu i sprzątaniu wybielacze zawierają związki chloru, które mogą przenikać przez skórę i wpływać na działanie układu nerwowego. Z kolei ich opary działają rakotwórczo. Po takiej dawce informacji może faktycznie watro się zainteresować zwykłą cytryną, sodą czy octem, czyli orężem naszych mam i babć.

Oto sześć zupełnie pospolitych składników, które pomogą w bezpiecznym i ekologicznym dbaniu o wasz dom*. I pamiętajcie – nie musicie myć wszystkiego piaskiem i popiołem. A przynajmniej nie tak od razu ;)

    Soda oczyszczona – zmiękcza wodę i zwiększa czyszczące zdolności mydła. Jest również dobrym środkiem do szorowania. Do kupienia w sklepie spożywczym, w aptece, Internecie; pakowana na ogół w małych ilościach do użytku w kuchni, dostępna też w opakowaniach 1-5 kg. Soda 1kg – 4-5 zł
    Boraks – czyści i usuwa zapachy. Doskonały środek dezynfekujący. Zmiękcza wodę. Dostępny w sklepach na półkach ze środkami piorącymi oraz drogeriach, aptece i w Internecie. Boraks 1 kg – 8-10 zł
    Mydło roślinne – biodegradowalne i całkowicie nietok­syczne. Sprzedawane w formie płynnej, płatków i kostek. Najlepsze są mydła bez syn­tetycznych dodatków, zapa­chów i kolorów. Do kupienia w drogerii, w aptece, dobrych sklepach ze zdrową żywnością , w Internecie. Mydło roślinne kostka – 3-4 zł, w płynie 1 litr – 10-20 zł
    Ocet – czyści tłuszcz i kamień. Ocet 0,5 l – 2 zł
    Kwasek cytrynowy – czyści tłuszcz, kamień, odświeża. Kwasek cytrynowy 20 g – 1 zł
    Naturalne olejki eteryczne – naturalne ekstrakty i olejki mają właściwości, które mogą wzmocnić działania antybakteryjne i antywirusowe środków czyszczących. Właściwości antybakteryjne mają: laur, kamfora, kardamon, citronella, cyprys, eukaliptus, imbir, jałowiec, lawenda, cytryna, trawa cytrynowa, limonka, pomarańcza, sosna, rozmaryn, szałwia, drzewo sandałowe, drzewo herbaciane, tymianek. Właściwości antywirusowe: cynamon, eukaliptus, lawenda, cytryna, oregano, drzewo sandałowe, drzewo herbaciane.

*oprac. na podstawie broszury

/autor:Anna Milczarek

Naturalne detergenty

Zastanawialiście się czasem, jakich środków nasze babcie używały do prania, mycia czy sprzątania domu? Albo jak wyglądało życie przed erą kolorowych detergentów od wszystkiego? No właśnie, ja też sobie tego nie wyobrażałam. A przecież dziś prawdziwym wyzwaniem świadomego konsumenta jest prowadzenie domu ekologicznie, bez zbędnych płynów i proszków. Stare sposoby były (i są!) na tyle skuteczne, że warto z nich korzystać na co dzień. Zamiast kupować kolejne detergenty, których lista z roku na rok się wydłuża, proponujemy ściągę z babcino-ekologicznych sztuczek. A właściwie „Ekosztuczek”, bo to o nich będzie mowa. Pod taką nazwą urzędnicy warszawskiego Ratusza wydali broszurkę, w której przekopali stare poradniki i wszystkie dostępne fora internetowe, by pokazać, że bez detergentów da się żyć. I to zarówno świadomie,ekologicznie, jak i oszczędnie.
Super-hiper-pogromcy kurzu

Zanim jednak przejdziemy do alternatywnych sposobów, wytłumaczmy sobie, co takiego mają w sobie detergenty, że nie możemy (tak przynajmniej nam się wydaje) bez nich żyć. Ich tajemnica polega na tym, że potrafią obniżyć napięcie powierzchniowe wody, co osłabia siły wiążące cząsteczki z podłożem. Niestety na tym ich zbawienne działanie się kończy. Przedostające się do wód ściekowych detergenty mogą przyczyniać się w wyniku zachodzących procesów beztlenowych do wydzielania substancji trujących (m.in. metanu i siarkowodoru), a także doprowadzić do tego, że zbiornik wodny stanie się martwy. Wszystkie płyny do czyszczenia, proszki czy szampony to także koszmar alergików. Fosforany, jakie często się w nich znajdują, wywołują uczulenia, a często stosowane w praniu i sprzątaniu wybielacze zawierają związki chloru, które mogą przenikać przez skórę i wpływać na działanie układu nerwowego. Z kolei ich opary działają rakotwórczo. Po takiej dawce informacji może faktycznie watro się zainteresować zwykłą cytryną, sodą czy octem, czyli orężem naszych mam i babć.

Oto sześć zupełnie pospolitych składników, które pomogą w bezpiecznym i ekologicznym dbaniu o wasz dom*. I pamiętajcie – nie musicie myć wszystkiego piaskiem i popiołem. A przynajmniej nie tak od razu ;)

Soda oczyszczona – zmiękcza wodę i zwiększa czyszczące zdolności mydła. Jest również dobrym środkiem do szorowania. Do kupienia w sklepie spożywczym, w aptece, Internecie; pakowana na ogół w małych ilościach do użytku w kuchni, dostępna też w opakowaniach 1-5 kg. Soda 1kg – 4-5 zł
Boraks – czyści i usuwa zapachy. Doskonały środek dezynfekujący. Zmiękcza wodę. Dostępny w sklepach na półkach ze środkami piorącymi oraz drogeriach, aptece i w Internecie. Boraks 1 kg – 8-10 zł
Mydło roślinne – biodegradowalne i całkowicie nietok­syczne. Sprzedawane w formie płynnej, płatków i kostek. Najlepsze są mydła bez syn­tetycznych dodatków, zapa­chów i kolorów. Do kupienia w drogerii, w aptece, dobrych sklepach ze zdrową żywnością , w Internecie. Mydło roślinne kostka – 3-4 zł, w płynie 1 litr – 10-20 zł
Ocet – czyści tłuszcz i kamień. Ocet 0,5 l – 2 zł
Kwasek cytrynowy – czyści tłuszcz, kamień, odświeża. Kwasek cytrynowy 20 g – 1 zł
Naturalne olejki eteryczne – naturalne ekstrakty i olejki mają właściwości, które mogą wzmocnić działania antybakteryjne i antywirusowe środków czyszczących. Właściwości antybakteryjne mają: laur, kamfora, kardamon, citronella, cyprys, eukaliptus, imbir, jałowiec, lawenda, cytryna, trawa cytrynowa, limonka, pomarańcza, sosna, rozmaryn, szałwia, drzewo sandałowe, drzewo herbaciane, tymianek. Właściwości antywirusowe: cynamon, eukaliptus, lawenda, cytryna, oregano, drzewo sandałowe, drzewo herbaciane.

*oprac. na podstawie broszury

/autor:Anna Milczarek

Źródło:

ulicaekologiczna.pl/

Na miłość boską, zalegalizujcie marihuanę!

Kościół jest ponoć instytucją, która ma pomagać ludziom. Ba, istnieje nawet coś takiego jak "katolicka doktryna społeczna", która rzekoma ma coś wspólnego ze sprzeciwem wobec niesprawiedliwości i ucisku. Jeśli w nauczaniu Watykanu jest choć odrobina szczerości, księża katoliccy powinni stanąć ramie w ramię z ruchami prolegalizacyjnymi.

Czytaj dalej →


Psychiczne porządki – Jak to się dzieje, że z niemowlęcia, które zna swoją doskonałość i doskonałość życia, przemieniamy się w osobę nękaną kłopotami, w takim czy innym stopniu trapioną poczuciem bezwartościowości i niegodną miłości? Nawet ludzie już kochający siebie mogą czynić to jeszcze mocniej.

Pomyślcie o róży, kiedy jest jeszcze małym pąkiem. Od chwili, gdy rozchyla płatki, aż do opadnięcia ostatniego z nich jest zawsze doskonała, zawsze piękna, zawsze inna. Tak też dzieje się i z nami. Zawsze jesteśmy doskonali, zawsze piękni i ciągle się zmieniamy. Posługujemy się najlepiej, jak umiemy, rozumem, świadomością i posiadaną wiedzą. W miarę jak stajemy się bardziej świadomi, więcej rozumiemy i wiemy – postępujemy inaczej.

Nadeszła pora, aby przyjrzeć się nieco dokładniej naszej przeszłości: rozpoznać przekonania, które nami powodowały. Tę część procesu oczyszczenia niektórzy uważają za bardzo bolesną, nie musi jednak tak być. Zanim posprzątamy, musimy przyjrzeć się naszemu stanowi posiadania.
Jeśli chcecie dokładnie wysprzątać pokój, rozglądacie się najpierw dokoła i dokonujecie przeglądu. Ulubionym przedmiotom poświęcicie więcej uwagi; trzeba je odkurzyć, wypolerować, przywrócić im dawną świetność. Dostrzeżecie, że niektóre sprawy będą wymagały dokończenia, a pewne rzeczy naprawy. Trzeba to sobie zanotować w pamięci. Przedmioty, które uznacie za bezużyteczne, przeznaczycie do wyrzucenia. Stare gazety, czasopisma, brudne papierowe talerze można spokojnie wyrzucić do śmieci. Nie trzeba się złościć robiąc porządki w mieszkaniu.

To samo dzieje się, gdy sprzątamy dom naszego umysłu. Nie ma powodu denerwować się tylko dlatego, że niektóre nasze przekonania są już niepotrzebne. Należy się ich pozbyć z taką samą łatwością, z jaką wyrzuca się resztki z talerza. Czy naprawdę zaryzykowalibyście grzebanie we wczorajszych odpadkach, by przyrządzić dzisiejszy posiłek? Czy warto grzebać w starym śmietniku psychicznym tylko po to, by tworzyć jutrzejsze doświadczenia?

Jeśli jakaś myśl lub przekonanie nie odpowiada wam, zrezygnujcie z niego, zmieńcie je!
Nie ma takiego prawa, które nakazywałoby przez całe życie trzymać się niewolniczo tego lub innego przekonania!
Spójrzmy zatem na przykłady ograniczających przekonań i zastanówmy się, skąd się wzięły:

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Nie jestem dość dobry”.
PRZYCZYNA:
Ojciec powtarzający wielokrotnie dziecku, że jest głupie.
Mój pacjent powiedział, że pragnie sukcesu, aby tata mógł być z niego dumny. Jednocześnie miał wielkie poczucie winy, które spowodowało, że wszystkie jego poczynania kończyły się fiaskiem. Tato finansował jego interesy, ale wszystkie kończyły się bankructwem. Syn wykorzystywał to, by się na nim odegrać. Powodował, że ojciec płacił bez końca. Oczywiście, on sam był tym, który najwięcej tracił.

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
Brak miłości do siebie.
PRZYCZYNA:
Usiłowanie zdobycia akceptacji ojca.
Pewna kobieta bardzo nie chciała być taka, jak jej ojciec. Nie mogli się nigdy w niczym zgodzić i wiecznie się kłócili. Zawsze chciała pozyskać jego akceptację, on jednak stale ją krytykował. Wszystko ją bolało. Ojciec cierpiał także na podobne dolegliwości. Nie uświadamiała sobie, że jej złość była przyczyną bólów, podobnie jak ojciec nie uzmysławiał sobie tego samego źródła swych dolegliwości.

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Życie jest niebezpieczne”.
PRZYCZYNA:
Przerażony ojciec.
Inna moja pacjentka widziała życie jako groźne i nieprzyjemne. Trudno jej było zdobyć się na śmiech, a jeśli już zdarzyło się jej śmiać, była przerażona, że może się jej przydarzyć coś „złego”. Wychowywano ją, ciągle napominając: „Nie śmiej się, bo licho nie śpi!”

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Nie jestem dość dobry”.
PRZYCZYNA:
Bycie porzuconym i pomijanym.
Pewnemu mężczyźnie mówienie sprawiało trudność. Milczenie stało się więc sposobem na życie. Miał już za sobą narkotyki i alkohol, był przekonany, że jest okropny. Dowiedziałam się, że jego matka zmarła, gdy był bardzo młody. Wychowywała go ciotka, która rzadko się odzywała, chyba że trzeba było wydać polecenia. Wychowywał się w ciszy. Jadł zawsze sam i przebywał w swoim pokoju przez wiele dni. Miał kochanka, który był milczący i większość czasu spędzali w milczeniu. Kochanek zmarł i znowu był sam.

Ćwiczenie:
Negatywne przekazy

Następne ćwiczenie polega na sporządzeniu na dużej kartce papieru zestawienia wszystkich zarzutów czynionych wam przez rodziców. Jakie to były zarzuty? Nie spieszcie się i przypomnijcie sobie jak najwięcej. Pół godziny zazwyczaj wystarcza, by to uczynić.
Co mówili na temat pieniędzy?
Co mówili na temat twojego ciała?
Co mówili o miłości i związkach uczuciowych?
Co mówili o twoich twórczych zdolnościach?
Co w ich wypowiedziach było ograniczającego, powstrzymującego lub negatywnego?

O ile to możliwe, popatrzcie po prostu obiektywnie na te sprawy i powiedzcie sobie: „Właśnie stąd bierze się to przekonanie”. Teraz weźmy nową kartkę papieru i spróbujmy dokopać się do głębszej warstwy. Jakie były inne negatywne wypowiedzi, które zasłyszałeś w okresie dzieciństwa?
Od krewnych __________________________________
Od nauczycieli ____________________________
Od przyjaciół _________________
Od osób, które są dla ciebie autorytetem
W twoim Kościele
Zapisz je. Nie spiesz się z tym. Bądź świadomy odczuć, jakie pojawiają się w twoim ciele.
To, co napisałeś na dwóch kartkach papieru, to myśli, które powinny być usunięte z twojej świadomości. Są to właśnie te przekonania, które powodują, że czujesz się „nie dość dobry”.
Widzenie siebie jako dziecka

Gdybyśmy postawili pośrodku pokoju trzyletnie dziecko i zaczęli na nie krzyczeć, wymyślać mu, że jest głupie, że nigdy niczego nie potrafi zrobić dobrze, że powinno to zrobić tak, a nie inaczej, gdybyśmy kazali mu przyjrzeć się, jaki zrobiło bałagan, a przy tym jeszcze uderzyli je kilkakrotnie, zobaczylibyśmy, że to wszystko zakończyłoby się albo przerażeniem dziecka, które ulegle siądzie w kącie, albo jego agresją.
Dziecko wybierze jedno z tych dwóch zachowań, my zaś nigdy nie poznamy jego możliwości.

Jeśli temu samemu dziecku powiemy, że je bardzo kochamy, że bardzo nam na nim zależy, że kochamy je takim, jakie ono jest, kochamy za jego uśmiech i mądrość, za jego zachowanie, że nie mamy mu za złe błędów, które popełnia w trakcie nauki i że bez względu na wszystko będziemy dla niego oparciem – okaże się, że możliwości, jakie to dziecko zaprezentuje, przyprawią nas o zawrót głowy.

W każdym z nas tkwi takie trzyletnie dziecko i większość swojego czasu tracimy na karcenie tego dziecka w sobie. A potem dziwimy się, że nie układa nam się w życiu.

Jeśli masz przyjaciela, który zawsze cię krytykuje, czy chciałbyś ciągle przebywać w jego towarzystwie? Być może w ten sposób traktowano cię jako dziecko, i to jest smutne. Ale przecież było to dawno temu i jeśli teraz tak samo się ze sobą obchodzisz, to jest to jeszcze smutniejsze.

Masz przed sobą listę negatywnych przekazów, które usłyszałeś w dzieciństwie. Porównaj je z twoimi przekonaniami o tym, co jest w tobie nie w porządku. Czy listy te nie są podobne? Prawdopodobnie tak.
Nasz scenariusz życiowy oparty jest na tych wczesnych przekazach. Jesteśmy wszyscy dobrymi małymi dziećmi i posłusznie akceptujemy to, co „oni” przekażą nam jako prawdę. Bardzo łatwo byłoby oskarżać za wszystko rodziców i odgrywać rolę ofiar do końca naszego życia. Ale nie byłoby to zbyt przyjemne i z pewnością nie spowodowałoby zmiany naszej uciążliwej sytuacji.
Potępianie naszej rodziny

Obarczanie winą innych z pewnością nie pomoże nam w uporaniu się z naszym problemem.
Przypisywanie winy komuś stawia nas w pozycji biernej ofiary. Zrozumienie tego umożliwi nam spojrzenie z góry na tę sprawę i przejęcie steru w swoje ręce.
Przeszłości nie da się zmienić.
Przyszłość natomiast jest kształtowana przez nasze obecne myślenie. Niezbędną rzeczą dla naszego poczucia wolności jest uświadomienie sobie, że rodzice zrobili wszystko, co mogli, i tyle, na ile pozwoliły im rozeznanie, świadomość i wiedza.
Jeśli obwiniamy innych, oznacza to, że nie bierzemy odpowiedzialności za siebie samych.
Ludzie, którzy nas skrzywdzili, byli tak samo przerażeni i bali się tak jak my. Czuli taką samą bezradność, jaką my odczuwamy. Nauczyli nas prawdopodobnie tylko tego, czego ich nauczono.

Co wiesz o dzieciństwie twoich rodziców, zwłaszcza przed dziesiątym rokiem życia? O ile to możliwe, postaraj się ich o to wypytać. Jeśli uda ci się dowiedzieć czegoś, będzie ci łatwiej zrozumieć, dlaczego tak, a nie inaczej postępowali. Zrozumienie przyniesie ci współczucie dla nich.
Jeśli nie wiesz i nie możesz się dowiedzieć, postaraj się wyobrazić sobie, jak to mogło wyglądać. Jakie dzieciństwo stworzyło takiego, a nie innego dorosłego?
Potrzebujesz tej wiedzy dla własnej wolności. Nie staniesz się wolnym, dopóki ich nie uwolnisz od winy. Nie możesz wybaczyć sobie, dopóki nie wybaczysz im. Jeśli wymagasz doskonałości od nich, będziesz tej doskonałości wymagał od siebie i cale życie będziesz nieszczęśliwy.
Wybór rodziców

Zgadzam się z teorią, że to my wybieramy sobie rodziców. Lekcje, jakie pobieramy od życia, wydają się doskonale odpowiadać „słabościom” naszych rodziców.

Wierzę, że jesteśmy w nie kończącej się podróży przez wieczność. Przybyliśmy na tę planetę, by przerobić konkretne lekcje potrzebne dla naszego duchowego rozwoju. Wybieramy płeć, kolor skóry, kraj. Następnie rozglądamy się za rodzicami, którzy doskonale „odzwierciedlą” nasze wzorce.

Nasze pobyty na tej planecie to jakby chodzenie do szkoły.
Jeśli chcesz być kosmetyczką, idziesz do szkoły przygotowującej do tego zawodu. Jeśli chcesz być mechanikiem, uczysz się w szkole technicznej. Jeśli chcesz być prawnikiem, studiujesz prawo.
Rodzice, których sobie wybraliście, byli najlepszymi „znawcami” przedmiotu, którego zdecydowaliście się nauczyć.
Gdy dorastamy, mamy tendencję do wytykania naszym rodzicom ich przewinień, mówimy: „To wy mi to zrobiliście”.
Ja jednak uważam, że sami ich wybraliśmy.
Słuchanie innych

Kiedy byliśmy mali, nasi starsi bracia i siostry stanowili dla nas wyrocznię. Jeśli byli nieszczęśliwi, prawdopodobnie odbijali to sobie na nas fizycznie lub słownie. Mogli na przykład powiedzieć:
„Zaraz wszystko powiem.” (wpajając winę).
„Jesteś jeszcze za mały i nie możesz tego robić”.
„Jesteś za głupi, by bawić się z nami”.
Często wielki wpływ mają na nas również nauczyciele. Nauczycielka w piątej klasie dość autorytatywnie stwierdziła, że jestem zbyt wysoka, by zostać tancerką. Uwierzyłam jej i zrezygnowałam z moich ambicji tanecznych, aż stało się za późno na rozpoczęcie kariery.

Czy uświadamiałeś sobie, że testy i przechodzenie z klasy do klasy były potrzebne tylko po to, by pokazać, jak dużo wiedzy posiadłeś w tym czasie, czy też byłeś dzieckiem, które przyjmowało egzaminy i oceny jako miernik swojej wartości?
W okresie dzieciństwa dzieliliśmy się w gronie przyjaciół naszym fałszywym obrazem życia. Inne dzieci w szkole potrafiły nam dokuczać i pozostawiać trwałe rany w sercu. Kiedy byłam dzieckiem, moje nazwisko brzmiało Lunney i dzieci przezywały mnie „Lunatyczka”.
Sąsiedzi też mają swój wpływ, nie tylko ze względu na czynione przez nich uwagi, lecz również dlatego, że pytano nas: „A co sobie sąsiedzi pomyślą?”
Zastanówcie się nad innymi ważnymi postaciami mającymi na was wpływ w dzieciństwie.
Istnieją też oczywiście mocno brzmiące i bardzo przekonujące sugestie zawarte w ogłoszeniach prasowych i w telewizji. Zbyt wiele produktów sprzedaje się po to tylko, by nas przekonać, że jesteśmy bezwartościowi lub robimy źle, jeśli ich nie używamy.

My wszyscy jesteśmy tu po to, by przekraczać nasze dawne ograniczenia, jakiekolwiek by one były. Jesteśmy tu po to, by uznać naszą wspaniałość i boskość bez względu na to, co nam wmawiano. Wy macie przezwyciężyć wasze negatywne przekonania, tak jak ja mam przezwyciężyć moje.

/        L.Hay    /

Psychiczne porządki

Jak to się dzieje, że z niemowlęcia, które zna swoją doskonałość i doskonałość życia, przemieniamy się w osobę nękaną kłopotami, w takim czy innym stopniu trapioną poczuciem bezwartościowości i niegodną miłości? Nawet ludzie już kochający siebie mogą czynić to jeszcze mocniej.

Pomyślcie o róży, kiedy jest jeszcze małym pąkiem. Od chwili, gdy rozchyla płatki, aż do opadnięcia ostatniego z nich jest zawsze doskonała, zawsze piękna, zawsze inna. Tak też dzieje się i z nami. Zawsze jesteśmy doskonali, zawsze piękni i ciągle się zmieniamy. Posługujemy się najlepiej, jak umiemy, rozumem, świadomością i posiadaną wiedzą. W miarę jak stajemy się bardziej świadomi, więcej rozumiemy i wiemy – postępujemy inaczej.

Nadeszła pora, aby przyjrzeć się nieco dokładniej naszej przeszłości: rozpoznać przekonania, które nami powodowały. Tę część procesu oczyszczenia niektórzy uważają za bardzo bolesną, nie musi jednak tak być. Zanim posprzątamy, musimy przyjrzeć się naszemu stanowi posiadania.
Jeśli chcecie dokładnie wysprzątać pokój, rozglądacie się najpierw dokoła i dokonujecie przeglądu. Ulubionym przedmiotom poświęcicie więcej uwagi; trzeba je odkurzyć, wypolerować, przywrócić im dawną świetność. Dostrzeżecie, że niektóre sprawy będą wymagały dokończenia, a pewne rzeczy naprawy. Trzeba to sobie zanotować w pamięci. Przedmioty, które uznacie za bezużyteczne, przeznaczycie do wyrzucenia. Stare gazety, czasopisma, brudne papierowe talerze można spokojnie wyrzucić do śmieci. Nie trzeba się złościć robiąc porządki w mieszkaniu.

To samo dzieje się, gdy sprzątamy dom naszego umysłu. Nie ma powodu denerwować się tylko dlatego, że niektóre nasze przekonania są już niepotrzebne. Należy się ich pozbyć z taką samą łatwością, z jaką wyrzuca się resztki z talerza. Czy naprawdę zaryzykowalibyście grzebanie we wczorajszych odpadkach, by przyrządzić dzisiejszy posiłek? Czy warto grzebać w starym śmietniku psychicznym tylko po to, by tworzyć jutrzejsze doświadczenia?

Jeśli jakaś myśl lub przekonanie nie odpowiada wam, zrezygnujcie z niego, zmieńcie je!
Nie ma takiego prawa, które nakazywałoby przez całe życie trzymać się niewolniczo tego lub innego przekonania!
Spójrzmy zatem na przykłady ograniczających przekonań i zastanówmy się, skąd się wzięły:

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Nie jestem dość dobry”.
PRZYCZYNA:
Ojciec powtarzający wielokrotnie dziecku, że jest głupie.
Mój pacjent powiedział, że pragnie sukcesu, aby tata mógł być z niego dumny. Jednocześnie miał wielkie poczucie winy, które spowodowało, że wszystkie jego poczynania kończyły się fiaskiem. Tato finansował jego interesy, ale wszystkie kończyły się bankructwem. Syn wykorzystywał to, by się na nim odegrać. Powodował, że ojciec płacił bez końca. Oczywiście, on sam był tym, który najwięcej tracił.

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
Brak miłości do siebie.
PRZYCZYNA:
Usiłowanie zdobycia akceptacji ojca.
Pewna kobieta bardzo nie chciała być taka, jak jej ojciec. Nie mogli się nigdy w niczym zgodzić i wiecznie się kłócili. Zawsze chciała pozyskać jego akceptację, on jednak stale ją krytykował. Wszystko ją bolało. Ojciec cierpiał także na podobne dolegliwości. Nie uświadamiała sobie, że jej złość była przyczyną bólów, podobnie jak ojciec nie uzmysławiał sobie tego samego źródła swych dolegliwości.

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Życie jest niebezpieczne”.
PRZYCZYNA:
Przerażony ojciec.
Inna moja pacjentka widziała życie jako groźne i nieprzyjemne. Trudno jej było zdobyć się na śmiech, a jeśli już zdarzyło się jej śmiać, była przerażona, że może się jej przydarzyć coś „złego”. Wychowywano ją, ciągle napominając: „Nie śmiej się, bo licho nie śpi!”

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Nie jestem dość dobry”.
PRZYCZYNA:
Bycie porzuconym i pomijanym.
Pewnemu mężczyźnie mówienie sprawiało trudność. Milczenie stało się więc sposobem na życie. Miał już za sobą narkotyki i alkohol, był przekonany, że jest okropny. Dowiedziałam się, że jego matka zmarła, gdy był bardzo młody. Wychowywała go ciotka, która rzadko się odzywała, chyba że trzeba było wydać polecenia. Wychowywał się w ciszy. Jadł zawsze sam i przebywał w swoim pokoju przez wiele dni. Miał kochanka, który był milczący i większość czasu spędzali w milczeniu. Kochanek zmarł i znowu był sam.

Ćwiczenie:
Negatywne przekazy

Następne ćwiczenie polega na sporządzeniu na dużej kartce papieru zestawienia wszystkich zarzutów czynionych wam przez rodziców. Jakie to były zarzuty? Nie spieszcie się i przypomnijcie sobie jak najwięcej. Pół godziny zazwyczaj wystarcza, by to uczynić.
Co mówili na temat pieniędzy?
Co mówili na temat twojego ciała?
Co mówili o miłości i związkach uczuciowych?
Co mówili o twoich twórczych zdolnościach?
Co w ich wypowiedziach było ograniczającego, powstrzymującego lub negatywnego?

O ile to możliwe, popatrzcie po prostu obiektywnie na te sprawy i powiedzcie sobie: „Właśnie stąd bierze się to przekonanie”. Teraz weźmy nową kartkę papieru i spróbujmy dokopać się do głębszej warstwy. Jakie były inne negatywne wypowiedzi, które zasłyszałeś w okresie dzieciństwa?
Od krewnych __________________________________
Od nauczycieli ____________________________
Od przyjaciół _________________
Od osób, które są dla ciebie autorytetem
W twoim Kościele
Zapisz je. Nie spiesz się z tym. Bądź świadomy odczuć, jakie pojawiają się w twoim ciele.
To, co napisałeś na dwóch kartkach papieru, to myśli, które powinny być usunięte z twojej świadomości. Są to właśnie te przekonania, które powodują, że czujesz się „nie dość dobry”.
Widzenie siebie jako dziecka

Gdybyśmy postawili pośrodku pokoju trzyletnie dziecko i zaczęli na nie krzyczeć, wymyślać mu, że jest głupie, że nigdy niczego nie potrafi zrobić dobrze, że powinno to zrobić tak, a nie inaczej, gdybyśmy kazali mu przyjrzeć się, jaki zrobiło bałagan, a przy tym jeszcze uderzyli je kilkakrotnie, zobaczylibyśmy, że to wszystko zakończyłoby się albo przerażeniem dziecka, które ulegle siądzie w kącie, albo jego agresją.
Dziecko wybierze jedno z tych dwóch zachowań, my zaś nigdy nie poznamy jego możliwości.

Jeśli temu samemu dziecku powiemy, że je bardzo kochamy, że bardzo nam na nim zależy, że kochamy je takim, jakie ono jest, kochamy za jego uśmiech i mądrość, za jego zachowanie, że nie mamy mu za złe błędów, które popełnia w trakcie nauki i że bez względu na wszystko będziemy dla niego oparciem – okaże się, że możliwości, jakie to dziecko zaprezentuje, przyprawią nas o zawrót głowy.

W każdym z nas tkwi takie trzyletnie dziecko i większość swojego czasu tracimy na karcenie tego dziecka w sobie. A potem dziwimy się, że nie układa nam się w życiu.

Jeśli masz przyjaciela, który zawsze cię krytykuje, czy chciałbyś ciągle przebywać w jego towarzystwie? Być może w ten sposób traktowano cię jako dziecko, i to jest smutne. Ale przecież było to dawno temu i jeśli teraz tak samo się ze sobą obchodzisz, to jest to jeszcze smutniejsze.

Masz przed sobą listę negatywnych przekazów, które usłyszałeś w dzieciństwie. Porównaj je z twoimi przekonaniami o tym, co jest w tobie nie w porządku. Czy listy te nie są podobne? Prawdopodobnie tak.
Nasz scenariusz życiowy oparty jest na tych wczesnych przekazach. Jesteśmy wszyscy dobrymi małymi dziećmi i posłusznie akceptujemy to, co „oni” przekażą nam jako prawdę. Bardzo łatwo byłoby oskarżać za wszystko rodziców i odgrywać rolę ofiar do końca naszego życia. Ale nie byłoby to zbyt przyjemne i z pewnością nie spowodowałoby zmiany naszej uciążliwej sytuacji.
Potępianie naszej rodziny

Obarczanie winą innych z pewnością nie pomoże nam w uporaniu się z naszym problemem.
Przypisywanie winy komuś stawia nas w pozycji biernej ofiary. Zrozumienie tego umożliwi nam spojrzenie z góry na tę sprawę i przejęcie steru w swoje ręce.
Przeszłości nie da się zmienić.
Przyszłość natomiast jest kształtowana przez nasze obecne myślenie. Niezbędną rzeczą dla naszego poczucia wolności jest uświadomienie sobie, że rodzice zrobili wszystko, co mogli, i tyle, na ile pozwoliły im rozeznanie, świadomość i wiedza.
Jeśli obwiniamy innych, oznacza to, że nie bierzemy odpowiedzialności za siebie samych.
Ludzie, którzy nas skrzywdzili, byli tak samo przerażeni i bali się tak jak my. Czuli taką samą bezradność, jaką my odczuwamy. Nauczyli nas prawdopodobnie tylko tego, czego ich nauczono.

Co wiesz o dzieciństwie twoich rodziców, zwłaszcza przed dziesiątym rokiem życia? O ile to możliwe, postaraj się ich o to wypytać. Jeśli uda ci się dowiedzieć czegoś, będzie ci łatwiej zrozumieć, dlaczego tak, a nie inaczej postępowali. Zrozumienie przyniesie ci współczucie dla nich.
Jeśli nie wiesz i nie możesz się dowiedzieć, postaraj się wyobrazić sobie, jak to mogło wyglądać. Jakie dzieciństwo stworzyło takiego, a nie innego dorosłego?
Potrzebujesz tej wiedzy dla własnej wolności. Nie staniesz się wolnym, dopóki ich nie uwolnisz od winy. Nie możesz wybaczyć sobie, dopóki nie wybaczysz im. Jeśli wymagasz doskonałości od nich, będziesz tej doskonałości wymagał od siebie i cale życie będziesz nieszczęśliwy.
Wybór rodziców

Zgadzam się z teorią, że to my wybieramy sobie rodziców. Lekcje, jakie pobieramy od życia, wydają się doskonale odpowiadać „słabościom” naszych rodziców.

Wierzę, że jesteśmy w nie kończącej się podróży przez wieczność. Przybyliśmy na tę planetę, by przerobić konkretne lekcje potrzebne dla naszego duchowego rozwoju. Wybieramy płeć, kolor skóry, kraj. Następnie rozglądamy się za rodzicami, którzy doskonale „odzwierciedlą” nasze wzorce.

Nasze pobyty na tej planecie to jakby chodzenie do szkoły.
Jeśli chcesz być kosmetyczką, idziesz do szkoły przygotowującej do tego zawodu. Jeśli chcesz być mechanikiem, uczysz się w szkole technicznej. Jeśli chcesz być prawnikiem, studiujesz prawo.
Rodzice, których sobie wybraliście, byli najlepszymi „znawcami” przedmiotu, którego zdecydowaliście się nauczyć.
Gdy dorastamy, mamy tendencję do wytykania naszym rodzicom ich przewinień, mówimy: „To wy mi to zrobiliście”.
Ja jednak uważam, że sami ich wybraliśmy.
Słuchanie innych

Kiedy byliśmy mali, nasi starsi bracia i siostry stanowili dla nas wyrocznię. Jeśli byli nieszczęśliwi, prawdopodobnie odbijali to sobie na nas fizycznie lub słownie. Mogli na przykład powiedzieć:
„Zaraz wszystko powiem.” (wpajając winę).
„Jesteś jeszcze za mały i nie możesz tego robić”.
„Jesteś za głupi, by bawić się z nami”.
Często wielki wpływ mają na nas również nauczyciele. Nauczycielka w piątej klasie dość autorytatywnie stwierdziła, że jestem zbyt wysoka, by zostać tancerką. Uwierzyłam jej i zrezygnowałam z moich ambicji tanecznych, aż stało się za późno na rozpoczęcie kariery.

Czy uświadamiałeś sobie, że testy i przechodzenie z klasy do klasy były potrzebne tylko po to, by pokazać, jak dużo wiedzy posiadłeś w tym czasie, czy też byłeś dzieckiem, które przyjmowało egzaminy i oceny jako miernik swojej wartości?
W okresie dzieciństwa dzieliliśmy się w gronie przyjaciół naszym fałszywym obrazem życia. Inne dzieci w szkole potrafiły nam dokuczać i pozostawiać trwałe rany w sercu. Kiedy byłam dzieckiem, moje nazwisko brzmiało Lunney i dzieci przezywały mnie „Lunatyczka”.
Sąsiedzi też mają swój wpływ, nie tylko ze względu na czynione przez nich uwagi, lecz również dlatego, że pytano nas: „A co sobie sąsiedzi pomyślą?”
Zastanówcie się nad innymi ważnymi postaciami mającymi na was wpływ w dzieciństwie.
Istnieją też oczywiście mocno brzmiące i bardzo przekonujące sugestie zawarte w ogłoszeniach prasowych i w telewizji. Zbyt wiele produktów sprzedaje się po to tylko, by nas przekonać, że jesteśmy bezwartościowi lub robimy źle, jeśli ich nie używamy.

My wszyscy jesteśmy tu po to, by przekraczać nasze dawne ograniczenia, jakiekolwiek by one były. Jesteśmy tu po to, by uznać naszą wspaniałość i boskość bez względu na to, co nam wmawiano. Wy macie przezwyciężyć wasze negatywne przekonania, tak jak ja mam przezwyciężyć moje.

/ L.Hay /

Przedstawiciele – Potępiam chrześcijaństwo, podnoszę przeciw Kościołowi chrześcijańskiemu najstraszniejsze ze wszystkich oskarżeń, jakie kiedykolwiek wyszły z ust oskarżyciela. Jest on w najwyższym stopniu skorumpowany… z każdej wartości ... uczynił jej przeciwieństwo, z każdej prawdy kłamstwo, z każdej prawości nikczemność duszy… Nazywam chrześcijaństwo jednym wielkim przekleństwem, jednym wielkim wewnętrznym zepsuciem, jednym wielkim instynktem zemsty, dla którego żaden środek nie jest dostatecznie trujący, podstępny, mały — nazywam je jedną, nie dającą się zmyć plamą na honorze ludzkości...- Friedrich Nietzsche


    Ci którzy służą innemu Bogu niż nasz i wyznają inną religię, muszą być wytępieni ogniem i mieczem, a ich miasta zniszczone i spalone” - z natchnienia Ducha Świętego jako nieomylne magisterium Kościoła - papież św. Grzegorz XIII (1572-1585)
    W bulli Excomunicamus et anathematisamus z 1231 roku Grzegorz IX, właściwie Ugolino di Conti di Segni (ur. ok. 1143 w Anagni – zm. 22 sierpnia 1241 w Rzymie). zatwierdził zwyczaj stosowania kary śmierci w stosunku do innowierców i niewiernych. 

 Gdzie znaj­dziemy tyle frazesów o wszechogarniającej miłości i taką, pochła­niającą właściwie wszystko, nienawiść? Gdzie znajdziemy religię, która z miłości zabija, torturuje, kradnie, szantażuje, pozbawia czci, oczernia, wyklina? Tak wspaniale uszczęśliwiało chrześcijań­stwo świat, taka była jego praktyka — zaraza, która szalała przez dwa tysiąclecia. Ujmijmy to krótko: chrześcijaństwo stało się an­tychrystem. Ono samo stało się owym ukazywanym przez siebie diabłem! Ono samo było tym złem, które rzekomo zwalczało! Tym piekłem, którym straszyło, było właśnie ono! Wśród wszyst­kich złych rzeczy stało się ono tą najgorszą: nie dlatego, że inne były lepsze, ale dlatego, że wszystkie inne nie potrafiły być złe tak długo i tak intensywnie, dlatego, że nic innego nie zdobyło takiej władzy nad ludźmi podatnymi na oszałamiającą ułudę, na którą składały się łacina, kłamstwa, duszpasterski patos, świątobliwe ge­sty, opowieści o koszmarach i urokach zaświatów; podatnymi na podjudzanie do zbrodni, byleby dochodziło do nich w imieniu Boga (i kapłanów), które to imię pozwalało na wszystko, wszystko czyniło możliwym i wszystko ułatwiało, a tymczasem sami kapłani umywali ręce, dbali o własną skórę, napełniali kiesy i pouczali: „Nie zbierajcie skarbów na tej ziemi”, „Nie sądźcie innych”, „Ko­chajcie się nawzajem”, „Czyńcie dobro tym, którzy was nienawi­dzą”. Oni czynili zło tym, którzy kochali Jezusa, którzy chcieli przestrzegać jego przykazań, takim ludziom wyrywali języki, wy­krawali oczy, miażdżyli kończyny, takich ludzi grzebali żywcem, rozpinali na krzyżach, palili, zamurowywali na resztę życia, nie oszczędzali im niczego, żadnej hańby, żadnego bólu, mścili się na ich dzieciach i wnukach, czując się dobrymi i uprawnionymi do owych czynów — i nadal tak się czują. A przecież ukrzyżo­wali ludzkość! Wszyscy za jednego? Wszyscy za nich! Od czasów Konstantyna cechami, po których rozpoznaje się ten Kościół, są obłuda i przemoc; codzienną praktyką tej religii stała się ma­sowa zagłada. Surowo zakazywano zabijania pojedynczych osób, ale uśmiercanie tysięcy ludzi było dziełem miłym Bogu. To nie obłęd, to jest chrześcijaństwo. Karlheinz Deschner "Opus Diaboli".

Osho był przeciwnikiem jakiegokolwiek systemu wiary. Cenił natomiast i zalecał osobistą religijność, a nie bycie wyznawcą religii – wyraźnie te rzeczy rozgraniczał. Podkreślał wartość autentycznego, osobistego doświadczenia religijnego. Ku temu doświadczeniu prowadzą (bez szczególnej kolejności): bycie świadomym, miłość, medytacja, świętowanie, twórcze działanie oraz radość i śmiech. Mówił, że oświecenie jest naturalnym stanem człowieka, ale uwaga ludzi jest zbyt rozproszona by to zauważyć – rozproszona zwłaszcza przez nieustanne myślenie i ciągłą aktywność umysłu. Powiedział, że nie ma szczególnej różnicy pomiędzy nim, a innymi ludźmi, bo podobnie jak ci, którzy nie są teraz oświeceni i on kiedyś nie był oświecony, i tak samo jak on jest oświecony dzisiaj, tak inni będą oświeceni kiedyś.

Wyrażał się bardzo sprawnie zarówno w hindi jak i w języku angielskim. Mówił o twórcach najróżniejszych tradycji duchowych: Buddzie, Krysznie, Guru Nanaku, Jezusie, Sokratesie, mistrzach zen, Gurdżijewie, jak i o sufizmie, chasydyzmie, tantrze i wielu innych. Głosił, że żaden system myślenia nie jest w stanie go zdefiniować, gdyż uważał, że żadna filozofia nie jest w stanie w pełni wyrazić prawdy.

Mówią, że kościół chrześcijański występuje w obronie prawdy, uczciwości i lojalności.
Po pierwsze należy zapytać, czy kościół chrześcijański zna prawdę? Wierzy w fikcyjnego Boga, wierzy w fikcyjnego diabła, wierzy w niebo i piekło, a nie ma żadnego dowodu na ich istnienie. Jakiej więc prawdy strzeże?

Kościół w istocie nie zna sposobu osiągnięcia prawdy. Modlitwa nie jest sposobem, ponieważ modlitwa opiera się na wierze w Boga. Już zaakceptowałeś jakieś wierzenie. Wierzenie nie jest prawdą. W prawdę nie musisz wierzyć; prawda cię sobą wypełnia. Stajesz się nią! Ona nie jest sprawą wiary czy wierzenia, ale najgłębszego wniknięcia w swoją własną świadomość. To podróż do wewnątrz.

Chrześcijaństwo nadal nie odstępuje od obiektywnego świata. Jego Bóg jest zewnętrznym obiektem, jego niebo jest na zewnątrz, podobnie jak piekło. Modlitwa jest dla zewnętrznego Boga; chrześcijaństwo jeszcze nie dowiedziało się, że w ludzkich istotach jest też przestrzeń wewnętrzna, a jeśli nie dotknie się samego centrum swojej świadomości, nie osiągnie się prawdy.

Czego więc strzegą? Wszelkiego typu kłamstw! Narodziny z dziewicy, czy to jest prawda?
Tylko w przypadku ameby ma miejsce niepokalane poczęcie. Poza nimi nikt nie może się narodzić z dziewicy. Ameby to bardzo dziwne istoty; żyją w celibacie, nie angażują się w seks, żadna ameba nie jest ani męska, ani żeńska. Można się dziwić, w jaki sposób w ogóle się rozmnażają!

Chrześcijanie zabili więcej ludzi w świecie, niż jakakolwiek inna religia. Na drugim miejscu są muzułmanie, ale to chrześcijanie tu przodują i to z dobrze znanych powodów. Zabijali ludzi, aby zmusić ich do stania się chrześcijanami. Oczywiście, jeśli staje się przed wyborem pomiędzy śmiercią, a chrześcijaństwem, to każda krucha ludzka istota wybierze raczej chrześcijaństwo, aniżeli śmierć. Pojawił się wiec strach: "Zostanę zabity. Jedyną alternatywą jest zostanie chrześcijaninem".

Nie tylko chrześcijanie tak mówią... Nawet Jezus powiedział: "Każdy, kto idzie do Raju Boga, idzie tam poprzez mnie, nie ma innej drogi. Ja jestem drogą. Sprowadź ludzi na tę drogę, nawet jeśli miałbyś ich do tego zmusić". Przyświecały mu dobre intencje. Trzeba to rozumieć.

Bardzo trafne jest stare przysłowie, które mówi: "Droga do piekła jest wybrukowana dobrymi nadziejami". Krucjaty chrześcijan przeciw poganom prowadzono z dobrymi intencjami. Chcieli, aby wszyscy poszli do raju. A ponieważ się opierali, musieli zostać zabici. Będą stanowić przykład dla innych pogan: "Jeśli nie chcesz zostać zabity, zostań chrześcijaninem!"

Dżinizm i buddyzm są najbardziej cywilizowanymi religiami świata. Nie zabiły nikogo, nawet jednej osoby, aby ją nawrócić. A kościół chrześcijański nazywa siebie kościołem wojującym. Wojsko i kościół? Z pewnością chrześcijanie zabili więcej ludzi, niż jakakolwiek inna religia. To jest kościół wojujący. Utrzymywał wielkie armie, które wysyłał do nawracania pogan. Poganie byli wspaniałymi ludźmi, o wiele wspanialszymi od jakiegokolwiek chrześcijanina. Byli czcicielami natury. Kochali drzewa, rzeki, góry, gwiazdy, słońce, księżyc... to był ich świat. Nie było w nim Boga, nieba ani piekła. Samo życie było rajem. To, co powiedział Budda, mówili również poganie. Ale chrześcijanie zabijali lub nawracali ich, traktowali ich jak podludzi, zabijali ich jak zwierzęta, tak jakby nie zaliczali się do ludzkiej rasy.

W Ameryce zdarzyło się to na ogromną skalę. Do Ameryki pojechali wypędzeni z Anglii kryminaliści. Założyli dwa pierwsze stany i zaczęli zabijać czerwonoskórych Indian, pierwotnych mieszkańców Ameryki. Ci, którzy przeżyli, zostali zmuszani do pójścia w głębokie lasy. Nazwano je rezerwatami, ale jest to tylko inne słowo. Są to obozy koncentracyjne, istniejące od tak dawna, że nawet Hitler nie był tego świadomy.

Po przybyciu do Ameryki powiedziałem do szefa służb imigracyjnych: "Co myślisz o sobie? Ty jesteś cudzoziemcem i je jestem cudzoziemcem. Jesteś trochę starszym cudzoziemcem, przybyłeś tu trzysta lat temu, ja jestem nowy, ale nie myśl, że ten kraj należy do ciebie. Kim jesteś, żeby to oceniać?

Przybyłeś do tego kraju bez wizy i pozwolenia, wkroczyłeś tu jako najeźdźca. Ja przyjechałem z wizą jako turysta. Jeśli jest w tobie choć trochę uczciwości, o której chrześcijanie tyle gadają, powinieneś natychmiast opuścić ten kraj! To nie jest twoja ziemia, twoje ręce są splamione krwią.

Oszukujecie cały świat i samych siebie! Na czyjejś ziemi ogłosiliście Konstytucję, wy, którzy mówicie o wolności? Mówicie o wolności słowa i o szacunku dla jednostki, a co zrobiliście z tubylcami? To jest wasz szacunek? Wbrew swojej Konstytucji uważacie tych ludzi za niewolników i okupujecie ten kraj. I chcecie, abym to was prosił o pozwolenie pozostania tutaj? Cudzoziemcy mają o to prosić cudzoziemców?

Kupiłem tu ziemię, a wy nie! Za Nowy Jork zapłaciliście 90 dolarów; my zapłaciliśmy 6 milionów dolarów za Rajneeshpuram i zainwestowaliśmy w komunę 300 milionów dolarów. Nie najechaliśmy nikogo. Komuna rozkwitła, wstrząsnęła całą Ameryką. Najbardziej wstrząśnięci byli chrześcijanie, którzy sądzili, że są cywilizowani. Wspólnotę zniszczył fundamentalistyczny chrześcijanin Ronald Reagan, działając pod wpływem presji swego kościoła: "Ona jest niebezpieczna, ponieważ odciąga młodych ludzi od chrześcijańskiej owczarni".

Jeśli odciągasz młodych ludzi od hinduskiej, muzułmańskiej czy buddyjskiej owczarni, jest to absolutnie w porządku... Osobiście nikogo nie nawracam na żadną religię. Tutaj przychodzą tylko bardzo inteligentni ludzie, z własnej woli i mogą sobie odejść stąd w każdej chwili. Nie jest to religia, tylko karawana poszukiwaczy prawdy. Nikogo się nie nawraca, każdy z własnej woli może dołączyć do karawany, do komuny. Jego wolność pozostaje nietknięta, a indywidualność będzie poszanowana.

"Bóg uczynił Hiszpanów swoim narodem wybranym,
a cesarza-Mesjasza w osobie Karola V
wywyższył ponad cały świat.
Nadchodzi tysiącletnie królestwo Apokalipsy"
o. G. de Mendieta, Historia eclesiástica indiana, 1597

"Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu !" — głosi Ewangelia Marka (16,15). Poszli więc. Uzbrojeni po zęby. Zaopatrzeni w papieskie pełnomocnictwa. 4 maja 1493 r. papież wydał bullę Inter caetera w której podzielił Nowy Świat między Portugalię i Hiszpanię. Tej ostatniej przyznał „Indie Zachodnie", czyli wszystkie już zajęte oraz jeszcze nie odkryte obszary na półkuli zachodniej. Portugalii przypadły „Indie Wschodnie", zaś linię demarkacyjną między nimi ustalił 100 mil na zachód od Azorów i Zielonego Przylądka. Jednocześnie zobowiązał obie potęgi do nawrócenia tubylców na chrześcijaństwo.

12 października 1492 Krzysztof Kolumb „odkrył Amerykę", otwarł chrześcijaństwu tereny, w które herezją było wierzyć. Istnieniu antypodów zaprzeczali znamienici Ojcowie Kościoła, tacy jak Laktancjusz oraz św. Augustyn. Na przekór jednak postanowieniom myślicieli chrześcijańskich antypody okazały się istnieć. Być może tak samo się kiedyś okaże, że na przekór ich mniemaniom inne rzeczy nie istnieją...

Relacja Krzysztofa Kolumba z pierwszej wyprawy odkrywczej (Haiti):
"Nie posiadają żelaza ani stali, ani broni i nie umieją się nią posługiwać. A przecie są to ludzie pięknie zbudowani i rośli, są jednak niesłychanie trwożliwi. Całą ich bronią są trzciny ścinane w chwili, kiedy sypią ziarno, na ich szerszym końcu przymocowują kawałek zaostrzonego mocno drewna; ale nie mają odwagi się nimi posługiwać. [...] Nie mają żadnej religii ani bałwochwalstwa. Wierzą jedynie, że w niebie mieszka wszelka moc, wszelkie dobro; wierzą niezbicie, że ja z moimi okrętami i moi ludzie zstąpiliśmy z nieba [...] Tak tedy Zbawiciel dał owo zwycięstwo Naszym Najjaśniejszym Królowi i Królowej oraz ich królestwom, rozsławionym dzięki tej sprawie tak ważnej, że całe chrześcijaństwo powinno się radować i uroczyście to obchodzić, aby złożyć dziękczynienie Trójcy Przenajświętszej w licznych uroczystych modłach nie tyle z powodu chwały, która przez to spadnie na nie przez nawrócenie wielkiej liczby ludów na naszą świętą wiarę, ale również z powodu bogactw materialnych"

Okazało się, że ziścił się tylko drugi powód do modłów. Indianie nie byli skorzy do przyjmowania Trójcy bądź to z powodu przywiązania do religii ojców, bądź też dlatego, że ich zabito. W chwili przybycia katolików na Haiti mieszkało tam ok. 1,1 mln mieszkańców. W 1510 zostało ich już zaledwie 46 tys., zaś w 1517 - tysiąc.

Wraz z kolonizatorami ściągali do Nowego Świata także funkcjonariusze kościelni. W 1502 r. wraz z gubernatorem na Haiti ściągnęło 17 franciszkanów, w 1509 ściągnęli pierwsi dominikanie, w 1511 do Puerto Rico przybyło 24 misjonarzy. W 1516 Ximenes postanowił, że do Nowego Świata nie może odpłynąć żaden statek bez księdza na pokładzie. Zaczęli oni chrzcić tysiącami. Bez pytania o zgodę zainteresowanych. Wychwalany przez papieża „apostoł Brazylii", José de Anchieta z Towarzystwa Jezusowego, głosił dewizę: „Miecz i żelazny pręt to najlepsi kaznodzieje". Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym w rok po wstąpieniu na tron. Inny wysławiany misjonarz, franciszkanin Juan de Zumárraga, pierwszy meksykański arcybiskup, wyróżnił się w niszczeniu miejsc kultu lokalnego. W 1531 r. donosił o zburzeniu ponad pięciuset świątyń i ponad dwudziestu tysięcy „wizerunków bożków".
 

Zniszczenie Azteków

Ferdynand Cortez również poważnie potraktował nakaz Pana. W roku 1519 wraz z armią uzbrojoną w broń palną, krzyże i Biblie wyruszył głosić Ewangelię Indianom meksykańskim. Było im o tyle łatwiej, że wśród Indian krążył mit o białym bogu, używającym znaku krzyża, który przybył na te ziemie, by nauczyć ludzi uprawy roli, rzemiosła, zapoznać ich z pismem, przekazać wiedzę, a podstępnie zmuszony do opuszczenia kraju obiecał, że kiedyś powróci. Jako bogowie swoją hekatombę w imieniu Ewangelizacji narodów prowadzili łatwo i szybko. Podobnie jak w przypadku Sasów „Bóg wszechmogący zatriumfował". Tylko znów ewangelizowanych zostało jak na lekarstwo.
 

Zniszczenie Inków

Podboju imperium inkaskiego dokonał niepiśmienny poszukiwacz przygód, Franciszek Pizarro. W latach 20. XVI w. opanował wybrzeże Peru, docierając do granic państwa Inków. W roku 1531 wraz grupą chrześcijan, jeszcze mniejszą niż oddział Corteza, wyruszył w głąb lądu. "Władca Inków, Atahualpa, mógł w każdej chwili zetrzeć ich z powierzchni Ziemi, zamiast tego jednak, słał do nich pokojowe posłannictwa, zorganizował także spotkanie z przybyszami. Nigdy nie dowiemy się czy motywem jego działania był strach o podłożu religijnym, czy też przeświadczenie o własnej sile. W otoczeniu ogromnej świty, która na znak pokojowych intencji przyszła na spotkanie nieuzbrojona, Atahualpa przywitał Pizarra. W ciągu następnych kilku minut rozpoczęła się masowa masakra bezbronnych Inków, a ich władca został wzięty do niewoli. Ponownie, Indianie pozbawieni swojego przywódcy nie byli zdolni do jakichkolwiek działań. Atahualpa zorganizował własny wykup — ogromne ilości złota i srebra, których zebranie zajęło wiele miesięcy. Po uiszczeniu zapłaty, Hiszpanie osądzili władcę Inków i skazali na śmierć. W dowód łaski za to, że przeszedł on na wiarę chrześcijańską, Atahualpa nie został spalony na stosie, lecz uduszony" (Świat Wiedzy).
 

Zniszczenie Majów

Głównym odpowiedzialnym za zniszczenie kultury i religii Majów jest franciszkanin Diego de Landa (1524-1579) — ten sam, który napisał o Majach znane dziełko Relacion de las cosas de Yucatan. Oto fragment publikacji naukowej opisującej działalność inkwizycyjno-destrukcyjną Landy:

"Był to dokładnie rok [1562], kiedy o. Diego de Landa, zwierzchnik misji franciszkańskiej w Jukatanie, wezwał Święte Oficjum Inkwizycji w odpowiedzi na raporty o odstępstwach wśród chrześcijańskich konwertytów.

Zakonnicy pod dowództwem Landy, uzbrojeni w kwestionariusze, prowadzili inspekcje poza granicami Jukatanu. Wielka liczba podejrzanych „idolatrów", czyli wyznawców majańskich bogów, została w ich wyniku aresztowana i oskarżona. Jeśli nierychliwie składali zeznania, zakonnicy 'wybierali na ogół zamiast tortur zawieszenie delikwenta za rozciągnięte ręce na linie', jak napisał Landa, jakkolwiek był on opisywany jako „królowa tortur" [ 1 ]. Kiedy zachodziła dalsza potrzeba, zakonnicy używali bata, mocowali do stóp wiszących na linie kamienne obciążenia, pryskali na skórę gorący wosk lub gotującą się wodę, wiązali powrozy wokół ramion i ud, które następnie były zaciskane przez obroty desek lub kół pasowych. Czasami wyprowadzali człowieka na dwór, gdzie rozwierano mu usta za pomocą kołków, by następnie wlewać w nie tak wiele wody, aż do spuchnięcia brzucha, po czym stali nad nim, dopóki woda zmieszana z krwią nie wypływała ustami, nosem, uszami. Po uzyskaniu przyznania zapadał wyrok, który mógł oznaczać 200 batów, nakaz noszenia do trzech lat wyróżniającego stroju — żółtej koszuli z czerwonym krzyżem lub uczynienie niewolnikiem na okres do pięciu lat". [ 2 ]

W toku jego dalszej działalności, na postępowanie inkwizytora Landy złożono liczne skargi do pierwszego biskupa Jukatanu, Francisco Torala, który powołał komisję do ich zbadania.

„Na podstawie danych, które zebrali, wobec 6330 osób zastosowano kary kościelne [grzywny — przyp. MA], kolejne 4549 zostało poddane torturom. W wyniku tortur 32 osoby zostały ranne lub okaleczone, 157 osób zmarło, 13 osób popełniło samobójstwo tuż przed aresztowaniem a 18 osób zaginęło" (Tedlock).

Biskup Toral stwierdził, że dowody zebrane przez Landę w jego postępowaniach w ogromnej mierze były fałszywe. W konsekwencji uwolnił wszystkich jego więźniów. Działalność inkwizycyjna Landy w Jukatanie zakończyła się w 1564 r., kiedy został odwołany do Hiszpanii. W następstwie jego działalności król Filip II pozbawił zakony mnisze uprawnień jurysdykcyjnych w sprawach wiary oraz wyjął wszystkich Indian spod jurysdykcji Inkwizycji. Ostatecznie jednak Landa został rozgrzeszony dzięki inkwizytorowi Pedro de Guzmanowi i w 1573 r. triumfalnie wrócił na Jukatan, gdzie objął biskupstwo po nieżyjącym Toralu.

Głównym momentem destrukcji kultury Majów było sławetne auto-da-fé zorganizowane przez o. Landę w mieście Mani na Jukatanie w dniu 12 lipca 1562 r. Spalono wówczas ponad 40 ksiąg Majów (do dziś zachowały się jedynie 4), ok. 20 tys. świętych obrazów i rekwizytów religii Majów. Wydarzenie to miało traumatyczny wpływ na Indian. Jak przyznał sam Landa:

„Ludzie ci również korzystali z pewnych znaków lub liter, za pomocą których zapisywali w swych księgach pradawne sprawy i nauki. Znaleźliśmy wiele ksiąg spisanych tymi znakami, a że nie było w nich nic innego jeno przesądy i diabelskie łgarstwa, przeto wszystkie je spaliliśmy, co wywołało zadziwiający ich żal oraz ogromną boleść" [ 3 ].

Dziś w miejscu tym stoi restauracja „Auto da fe", która zawiera tablicę upamiętniającą zbrodnie o. Landy oraz obrazy ilustrujące niszczenie kultury Majów przez zakonników franciszkańskich.
Dziedzictwo

Relacja o wyniszczeniu Indian, Bartolome de Las Casas, 1552 r.
"[...] Między te łagodne owce, obdarzone przez swego Stwórcę wspomnianymi zaletami, weszli Hiszpanie, a skoro tylko je poznali, stali się jako wilki i tygrysy i lwy najsroższe, wygłodniałe od wielu dni. I od czterdziestu lat do dziś — a dziś również nie robią nic innego — ćwiartują ich, zabijają, niepokoją, gnębią, męczą i niszczą mnóstwem dziwnych, nowych różnorodnych, nigdy nie widzianych i nie słyszanych sposobów i okrucieństw. [...]
Wiemy na pewno, że na stałym lądzie nasi Hiszpanie okrucieństwami swymi i niegodziwymi czynami wyludnili i zniszczyli przeszło dziesięć królestw i sprawili, że królestwa te, pełne ongi istot rozumnych, są dziś opustoszałe, a są one rozleglejsze od całej Hiszpanii, licząc razem z Aragonią i Portugalią, i mają dwa razy więcej ziemi niż jest między Sewillą a Jerozolimą, to znaczy przeszło dwa tysiące mil. [...]
Ci, którzy tam pojechali i którzy nazywają się chrześcijanami, posługiwali się głównie dwoma sposobami wyplenienia i głodzenia z oblicza ziemi owych pożałowania godnych narodów. Jeden sposób — to niesprawiedliwe, okrutne, krwawe, tyrańskie wojny. Drugi sposób to — po wybiciu wszystkich, którzy mogliby pragnąć wolności, wzdychać do niej, myśleć o niej albo szukać wyjścia z mąk, które cierpią, a więc po wybiciu wszystkich prawowitych władców oraz dorosłych mężczyzn (bo zwykle podczas wojny pozostają przy życiu jedynie młodzież i kobiety) — wyniszczanie również pozostałych trudami najsurowszej, najstraszniejszej i najcięższej niewoli, w jaką kiedykolwiek mogli dostać się ludzie czy zwierzęta. Do tych dwóch sposobów piekielnej przemocy sprowadzają się, ograniczają i podporządkowują im jako rodzajom wszelkie inne, różnorodne metody wyniszczania ludów, a ilość metod jest nieskończona. [...]"

W ciągu pierwszych stu pięćdziesięciu lat „ewangelizacji" Ameryki Południowej zginęło 70 mln jej pierwotnych mieszkańców [ 4 ].

Jan Paweł II nie zdobył się na prawdę o tym podboju i zniszczeniu, za które odpowiadają przecież nie tylko katoliccy władcy, ale i katolickie duchowieństwo. Przeciwnie, uświęcił huczne obchody „500-lecia ewangelizacji Ameryki Łacińskiej", kiedy postępowe środowiska katolickie domagały się, aby papiestwo wykorzystało tę rocznicę do przeproszenia za zbrodnie wobec Indian (zob. np. akt końcowy Trzeciej Europejskiej Konferencji na Rzecz Praw Człowieka w Kościele pkt 7 z 12 stycznia 1992, Chur).

Niesmak budzą słowa Jana Pawła II podczas kazania na Santo Domingo w 1992 r. podczas otwarcia Latarni Kolumba (w kształcie olbrzymiego krzyża): "Zgromadziliśmy się przed latarnią Kolumba, która swą formą krzyża ma symbolizować krzyż Chrystusa wbity w tę ziemię w 1492 roku. W ten sposób chciano zarazem uczcić wielkiego admirała, który dał pisemny wyraz swojej woli: «Ustawiajcie krzyże na wszystkich drogach i traktach, żeby im Bóg pobłogosławił (...świętym mieczem najeźdźców-eksterminatorów — przyp.)» (...) Tak rozpoczęła się siejba cennego daru wiary" (Kazanie z 11 października 1992). A jak się zakończyła — wszyscy wiemy.

Niektórzy pasterze kościoła zdobyli się na wyznanie prawdy o owej „siejbie cennego daru wiary", np. Biskup Xingu (Brazylia) Erwin Kräutler, jak podawała Katolicka Agencja Informacyjna z 6 marca 1991 r., powiedział, że Kościół katolicki wtargnął przed 500 laty do Ameryki Łacińskiej, „w europejskim stroju, bez respektu dla indiańskich kultur", i stał się współwinny „największej masakrze w dziejach ludzkości", zaś jego misjonarze potępili wszelkie uczucia religijne Indian jako „pochodzące od szatana". Rok później Jan Paweł II przemawiając na tym kontynencie skwapliwie przemilczał tę okrutną prawdę.

Słusznie więc w odpowiedzi na te kościelne obchody y 1992 r. pewna Indianka powiedziała, że od czasów Kolumba zaczął się „proces eksterminacji, który nigdy nie ustał", a rok 1992 nie jest żadnym powodem do świętowania, gdyż „Holocaustu popełnionego na Żydach też się przecież nie celebruje, tylko oddaje cześć pamięci ofiar ludobójstwa".

Dziś wypaczanie tego „dziedzictwa chrześcijańskiego" kontynuuje popularny katolicki fundamentalista, Mel Gibson, który po przedstawieniu śmierci Chrystusa, zabrał się za okres schyłkowy Majów. Gwatemalski pełnomocnik ds. rasizmu, Ricardo Cajas, powiedział, że "Apocalypto" przedstawia Majów w bardzo niekorzystnym świetle. Uznał, że najnowsze dzieło Gibsona cofa rozumienie cywilizacji Majów o 50 lat. Film przedstawia Majów jako barbarzyńców i morderców, których uratować może jedynie przybycie Hiszpanów — powiedział.

Więcej tutaj:

http://user26538.hvs.pl/yogin/index.php

Przypisy:
[ 1 ] Inkwizytorzy kierowali się zasadą, że „przyznanie się jest królową dowodów", zaś za „królową tortur" uważali strappado, wahadło, rozciąganie człowieka na linie za ręce — przyp. MA.
[ 2 ] Dennis Tedlock, Torture in the Archives: Mayans Meet Europeans, American Antropologist, New Series, Vol. 95, No. 1 (Mar., 1993), 139-152.
[ 3 ] za: T. Laughton, Majowie.
[ 4 ] Jakkolwiek duża część zmarła w wyniku chorób przywleczonych przez kolonizatorów.

Przedstawiciele

Potępiam chrześcijaństwo, podnoszę przeciw Kościołowi chrześcijańskiemu najstraszniejsze ze wszystkich oskarżeń, jakie kiedykolwiek wyszły z ust oskarżyciela. Jest on w najwyższym stopniu skorumpowany… z każdej wartości ... uczynił jej przeciwieństwo, z każdej prawdy kłamstwo, z każdej prawości nikczemność duszy… Nazywam chrześcijaństwo jednym wielkim przekleństwem, jednym wielkim wewnętrznym zepsuciem, jednym wielkim instynktem zemsty, dla którego żaden środek nie jest dostatecznie trujący, podstępny, mały — nazywam je jedną, nie dającą się zmyć plamą na honorze ludzkości...- Friedrich Nietzsche


Ci którzy służą innemu Bogu niż nasz i wyznają inną religię, muszą być wytępieni ogniem i mieczem, a ich miasta zniszczone i spalone” - z natchnienia Ducha Świętego jako nieomylne magisterium Kościoła - papież św. Grzegorz XIII (1572-1585)
W bulli Excomunicamus et anathematisamus z 1231 roku Grzegorz IX, właściwie Ugolino di Conti di Segni (ur. ok. 1143 w Anagni – zm. 22 sierpnia 1241 w Rzymie). zatwierdził zwyczaj stosowania kary śmierci w stosunku do innowierców i niewiernych.

Gdzie znaj­dziemy tyle frazesów o wszechogarniającej miłości i taką, pochła­niającą właściwie wszystko, nienawiść? Gdzie znajdziemy religię, która z miłości zabija, torturuje, kradnie, szantażuje, pozbawia czci, oczernia, wyklina? Tak wspaniale uszczęśliwiało chrześcijań­stwo świat, taka była jego praktyka — zaraza, która szalała przez dwa tysiąclecia. Ujmijmy to krótko: chrześcijaństwo stało się an­tychrystem. Ono samo stało się owym ukazywanym przez siebie diabłem! Ono samo było tym złem, które rzekomo zwalczało! Tym piekłem, którym straszyło, było właśnie ono! Wśród wszyst­kich złych rzeczy stało się ono tą najgorszą: nie dlatego, że inne były lepsze, ale dlatego, że wszystkie inne nie potrafiły być złe tak długo i tak intensywnie, dlatego, że nic innego nie zdobyło takiej władzy nad ludźmi podatnymi na oszałamiającą ułudę, na którą składały się łacina, kłamstwa, duszpasterski patos, świątobliwe ge­sty, opowieści o koszmarach i urokach zaświatów; podatnymi na podjudzanie do zbrodni, byleby dochodziło do nich w imieniu Boga (i kapłanów), które to imię pozwalało na wszystko, wszystko czyniło możliwym i wszystko ułatwiało, a tymczasem sami kapłani umywali ręce, dbali o własną skórę, napełniali kiesy i pouczali: „Nie zbierajcie skarbów na tej ziemi”, „Nie sądźcie innych”, „Ko­chajcie się nawzajem”, „Czyńcie dobro tym, którzy was nienawi­dzą”. Oni czynili zło tym, którzy kochali Jezusa, którzy chcieli przestrzegać jego przykazań, takim ludziom wyrywali języki, wy­krawali oczy, miażdżyli kończyny, takich ludzi grzebali żywcem, rozpinali na krzyżach, palili, zamurowywali na resztę życia, nie oszczędzali im niczego, żadnej hańby, żadnego bólu, mścili się na ich dzieciach i wnukach, czując się dobrymi i uprawnionymi do owych czynów — i nadal tak się czują. A przecież ukrzyżo­wali ludzkość! Wszyscy za jednego? Wszyscy za nich! Od czasów Konstantyna cechami, po których rozpoznaje się ten Kościół, są obłuda i przemoc; codzienną praktyką tej religii stała się ma­sowa zagłada. Surowo zakazywano zabijania pojedynczych osób, ale uśmiercanie tysięcy ludzi było dziełem miłym Bogu. To nie obłęd, to jest chrześcijaństwo. Karlheinz Deschner "Opus Diaboli".

Osho był przeciwnikiem jakiegokolwiek systemu wiary. Cenił natomiast i zalecał osobistą religijność, a nie bycie wyznawcą religii – wyraźnie te rzeczy rozgraniczał. Podkreślał wartość autentycznego, osobistego doświadczenia religijnego. Ku temu doświadczeniu prowadzą (bez szczególnej kolejności): bycie świadomym, miłość, medytacja, świętowanie, twórcze działanie oraz radość i śmiech. Mówił, że oświecenie jest naturalnym stanem człowieka, ale uwaga ludzi jest zbyt rozproszona by to zauważyć – rozproszona zwłaszcza przez nieustanne myślenie i ciągłą aktywność umysłu. Powiedział, że nie ma szczególnej różnicy pomiędzy nim, a innymi ludźmi, bo podobnie jak ci, którzy nie są teraz oświeceni i on kiedyś nie był oświecony, i tak samo jak on jest oświecony dzisiaj, tak inni będą oświeceni kiedyś.

Wyrażał się bardzo sprawnie zarówno w hindi jak i w języku angielskim. Mówił o twórcach najróżniejszych tradycji duchowych: Buddzie, Krysznie, Guru Nanaku, Jezusie, Sokratesie, mistrzach zen, Gurdżijewie, jak i o sufizmie, chasydyzmie, tantrze i wielu innych. Głosił, że żaden system myślenia nie jest w stanie go zdefiniować, gdyż uważał, że żadna filozofia nie jest w stanie w pełni wyrazić prawdy.

Mówią, że kościół chrześcijański występuje w obronie prawdy, uczciwości i lojalności.
Po pierwsze należy zapytać, czy kościół chrześcijański zna prawdę? Wierzy w fikcyjnego Boga, wierzy w fikcyjnego diabła, wierzy w niebo i piekło, a nie ma żadnego dowodu na ich istnienie. Jakiej więc prawdy strzeże?

Kościół w istocie nie zna sposobu osiągnięcia prawdy. Modlitwa nie jest sposobem, ponieważ modlitwa opiera się na wierze w Boga. Już zaakceptowałeś jakieś wierzenie. Wierzenie nie jest prawdą. W prawdę nie musisz wierzyć; prawda cię sobą wypełnia. Stajesz się nią! Ona nie jest sprawą wiary czy wierzenia, ale najgłębszego wniknięcia w swoją własną świadomość. To podróż do wewnątrz.

Chrześcijaństwo nadal nie odstępuje od obiektywnego świata. Jego Bóg jest zewnętrznym obiektem, jego niebo jest na zewnątrz, podobnie jak piekło. Modlitwa jest dla zewnętrznego Boga; chrześcijaństwo jeszcze nie dowiedziało się, że w ludzkich istotach jest też przestrzeń wewnętrzna, a jeśli nie dotknie się samego centrum swojej świadomości, nie osiągnie się prawdy.

Czego więc strzegą? Wszelkiego typu kłamstw! Narodziny z dziewicy, czy to jest prawda?
Tylko w przypadku ameby ma miejsce niepokalane poczęcie. Poza nimi nikt nie może się narodzić z dziewicy. Ameby to bardzo dziwne istoty; żyją w celibacie, nie angażują się w seks, żadna ameba nie jest ani męska, ani żeńska. Można się dziwić, w jaki sposób w ogóle się rozmnażają!

Chrześcijanie zabili więcej ludzi w świecie, niż jakakolwiek inna religia. Na drugim miejscu są muzułmanie, ale to chrześcijanie tu przodują i to z dobrze znanych powodów. Zabijali ludzi, aby zmusić ich do stania się chrześcijanami. Oczywiście, jeśli staje się przed wyborem pomiędzy śmiercią, a chrześcijaństwem, to każda krucha ludzka istota wybierze raczej chrześcijaństwo, aniżeli śmierć. Pojawił się wiec strach: "Zostanę zabity. Jedyną alternatywą jest zostanie chrześcijaninem".

Nie tylko chrześcijanie tak mówią... Nawet Jezus powiedział: "Każdy, kto idzie do Raju Boga, idzie tam poprzez mnie, nie ma innej drogi. Ja jestem drogą. Sprowadź ludzi na tę drogę, nawet jeśli miałbyś ich do tego zmusić". Przyświecały mu dobre intencje. Trzeba to rozumieć.

Bardzo trafne jest stare przysłowie, które mówi: "Droga do piekła jest wybrukowana dobrymi nadziejami". Krucjaty chrześcijan przeciw poganom prowadzono z dobrymi intencjami. Chcieli, aby wszyscy poszli do raju. A ponieważ się opierali, musieli zostać zabici. Będą stanowić przykład dla innych pogan: "Jeśli nie chcesz zostać zabity, zostań chrześcijaninem!"

Dżinizm i buddyzm są najbardziej cywilizowanymi religiami świata. Nie zabiły nikogo, nawet jednej osoby, aby ją nawrócić. A kościół chrześcijański nazywa siebie kościołem wojującym. Wojsko i kościół? Z pewnością chrześcijanie zabili więcej ludzi, niż jakakolwiek inna religia. To jest kościół wojujący. Utrzymywał wielkie armie, które wysyłał do nawracania pogan. Poganie byli wspaniałymi ludźmi, o wiele wspanialszymi od jakiegokolwiek chrześcijanina. Byli czcicielami natury. Kochali drzewa, rzeki, góry, gwiazdy, słońce, księżyc... to był ich świat. Nie było w nim Boga, nieba ani piekła. Samo życie było rajem. To, co powiedział Budda, mówili również poganie. Ale chrześcijanie zabijali lub nawracali ich, traktowali ich jak podludzi, zabijali ich jak zwierzęta, tak jakby nie zaliczali się do ludzkiej rasy.

W Ameryce zdarzyło się to na ogromną skalę. Do Ameryki pojechali wypędzeni z Anglii kryminaliści. Założyli dwa pierwsze stany i zaczęli zabijać czerwonoskórych Indian, pierwotnych mieszkańców Ameryki. Ci, którzy przeżyli, zostali zmuszani do pójścia w głębokie lasy. Nazwano je rezerwatami, ale jest to tylko inne słowo. Są to obozy koncentracyjne, istniejące od tak dawna, że nawet Hitler nie był tego świadomy.

Po przybyciu do Ameryki powiedziałem do szefa służb imigracyjnych: "Co myślisz o sobie? Ty jesteś cudzoziemcem i je jestem cudzoziemcem. Jesteś trochę starszym cudzoziemcem, przybyłeś tu trzysta lat temu, ja jestem nowy, ale nie myśl, że ten kraj należy do ciebie. Kim jesteś, żeby to oceniać?

Przybyłeś do tego kraju bez wizy i pozwolenia, wkroczyłeś tu jako najeźdźca. Ja przyjechałem z wizą jako turysta. Jeśli jest w tobie choć trochę uczciwości, o której chrześcijanie tyle gadają, powinieneś natychmiast opuścić ten kraj! To nie jest twoja ziemia, twoje ręce są splamione krwią.

Oszukujecie cały świat i samych siebie! Na czyjejś ziemi ogłosiliście Konstytucję, wy, którzy mówicie o wolności? Mówicie o wolności słowa i o szacunku dla jednostki, a co zrobiliście z tubylcami? To jest wasz szacunek? Wbrew swojej Konstytucji uważacie tych ludzi za niewolników i okupujecie ten kraj. I chcecie, abym to was prosił o pozwolenie pozostania tutaj? Cudzoziemcy mają o to prosić cudzoziemców?

Kupiłem tu ziemię, a wy nie! Za Nowy Jork zapłaciliście 90 dolarów; my zapłaciliśmy 6 milionów dolarów za Rajneeshpuram i zainwestowaliśmy w komunę 300 milionów dolarów. Nie najechaliśmy nikogo. Komuna rozkwitła, wstrząsnęła całą Ameryką. Najbardziej wstrząśnięci byli chrześcijanie, którzy sądzili, że są cywilizowani. Wspólnotę zniszczył fundamentalistyczny chrześcijanin Ronald Reagan, działając pod wpływem presji swego kościoła: "Ona jest niebezpieczna, ponieważ odciąga młodych ludzi od chrześcijańskiej owczarni".

Jeśli odciągasz młodych ludzi od hinduskiej, muzułmańskiej czy buddyjskiej owczarni, jest to absolutnie w porządku... Osobiście nikogo nie nawracam na żadną religię. Tutaj przychodzą tylko bardzo inteligentni ludzie, z własnej woli i mogą sobie odejść stąd w każdej chwili. Nie jest to religia, tylko karawana poszukiwaczy prawdy. Nikogo się nie nawraca, każdy z własnej woli może dołączyć do karawany, do komuny. Jego wolność pozostaje nietknięta, a indywidualność będzie poszanowana.

"Bóg uczynił Hiszpanów swoim narodem wybranym,
a cesarza-Mesjasza w osobie Karola V
wywyższył ponad cały świat.
Nadchodzi tysiącletnie królestwo Apokalipsy"
o. G. de Mendieta, Historia eclesiástica indiana, 1597

"Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu !" — głosi Ewangelia Marka (16,15). Poszli więc. Uzbrojeni po zęby. Zaopatrzeni w papieskie pełnomocnictwa. 4 maja 1493 r. papież wydał bullę Inter caetera w której podzielił Nowy Świat między Portugalię i Hiszpanię. Tej ostatniej przyznał „Indie Zachodnie", czyli wszystkie już zajęte oraz jeszcze nie odkryte obszary na półkuli zachodniej. Portugalii przypadły „Indie Wschodnie", zaś linię demarkacyjną między nimi ustalił 100 mil na zachód od Azorów i Zielonego Przylądka. Jednocześnie zobowiązał obie potęgi do nawrócenia tubylców na chrześcijaństwo.

12 października 1492 Krzysztof Kolumb „odkrył Amerykę", otwarł chrześcijaństwu tereny, w które herezją było wierzyć. Istnieniu antypodów zaprzeczali znamienici Ojcowie Kościoła, tacy jak Laktancjusz oraz św. Augustyn. Na przekór jednak postanowieniom myślicieli chrześcijańskich antypody okazały się istnieć. Być może tak samo się kiedyś okaże, że na przekór ich mniemaniom inne rzeczy nie istnieją...

Relacja Krzysztofa Kolumba z pierwszej wyprawy odkrywczej (Haiti):
"Nie posiadają żelaza ani stali, ani broni i nie umieją się nią posługiwać. A przecie są to ludzie pięknie zbudowani i rośli, są jednak niesłychanie trwożliwi. Całą ich bronią są trzciny ścinane w chwili, kiedy sypią ziarno, na ich szerszym końcu przymocowują kawałek zaostrzonego mocno drewna; ale nie mają odwagi się nimi posługiwać. [...] Nie mają żadnej religii ani bałwochwalstwa. Wierzą jedynie, że w niebie mieszka wszelka moc, wszelkie dobro; wierzą niezbicie, że ja z moimi okrętami i moi ludzie zstąpiliśmy z nieba [...] Tak tedy Zbawiciel dał owo zwycięstwo Naszym Najjaśniejszym Królowi i Królowej oraz ich królestwom, rozsławionym dzięki tej sprawie tak ważnej, że całe chrześcijaństwo powinno się radować i uroczyście to obchodzić, aby złożyć dziękczynienie Trójcy Przenajświętszej w licznych uroczystych modłach nie tyle z powodu chwały, która przez to spadnie na nie przez nawrócenie wielkiej liczby ludów na naszą świętą wiarę, ale również z powodu bogactw materialnych"

Okazało się, że ziścił się tylko drugi powód do modłów. Indianie nie byli skorzy do przyjmowania Trójcy bądź to z powodu przywiązania do religii ojców, bądź też dlatego, że ich zabito. W chwili przybycia katolików na Haiti mieszkało tam ok. 1,1 mln mieszkańców. W 1510 zostało ich już zaledwie 46 tys., zaś w 1517 - tysiąc.

Wraz z kolonizatorami ściągali do Nowego Świata także funkcjonariusze kościelni. W 1502 r. wraz z gubernatorem na Haiti ściągnęło 17 franciszkanów, w 1509 ściągnęli pierwsi dominikanie, w 1511 do Puerto Rico przybyło 24 misjonarzy. W 1516 Ximenes postanowił, że do Nowego Świata nie może odpłynąć żaden statek bez księdza na pokładzie. Zaczęli oni chrzcić tysiącami. Bez pytania o zgodę zainteresowanych. Wychwalany przez papieża „apostoł Brazylii", José de Anchieta z Towarzystwa Jezusowego, głosił dewizę: „Miecz i żelazny pręt to najlepsi kaznodzieje". Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym w rok po wstąpieniu na tron. Inny wysławiany misjonarz, franciszkanin Juan de Zumárraga, pierwszy meksykański arcybiskup, wyróżnił się w niszczeniu miejsc kultu lokalnego. W 1531 r. donosił o zburzeniu ponad pięciuset świątyń i ponad dwudziestu tysięcy „wizerunków bożków".


Zniszczenie Azteków

Ferdynand Cortez również poważnie potraktował nakaz Pana. W roku 1519 wraz z armią uzbrojoną w broń palną, krzyże i Biblie wyruszył głosić Ewangelię Indianom meksykańskim. Było im o tyle łatwiej, że wśród Indian krążył mit o białym bogu, używającym znaku krzyża, który przybył na te ziemie, by nauczyć ludzi uprawy roli, rzemiosła, zapoznać ich z pismem, przekazać wiedzę, a podstępnie zmuszony do opuszczenia kraju obiecał, że kiedyś powróci. Jako bogowie swoją hekatombę w imieniu Ewangelizacji narodów prowadzili łatwo i szybko. Podobnie jak w przypadku Sasów „Bóg wszechmogący zatriumfował". Tylko znów ewangelizowanych zostało jak na lekarstwo.


Zniszczenie Inków

Podboju imperium inkaskiego dokonał niepiśmienny poszukiwacz przygód, Franciszek Pizarro. W latach 20. XVI w. opanował wybrzeże Peru, docierając do granic państwa Inków. W roku 1531 wraz grupą chrześcijan, jeszcze mniejszą niż oddział Corteza, wyruszył w głąb lądu. "Władca Inków, Atahualpa, mógł w każdej chwili zetrzeć ich z powierzchni Ziemi, zamiast tego jednak, słał do nich pokojowe posłannictwa, zorganizował także spotkanie z przybyszami. Nigdy nie dowiemy się czy motywem jego działania był strach o podłożu religijnym, czy też przeświadczenie o własnej sile. W otoczeniu ogromnej świty, która na znak pokojowych intencji przyszła na spotkanie nieuzbrojona, Atahualpa przywitał Pizarra. W ciągu następnych kilku minut rozpoczęła się masowa masakra bezbronnych Inków, a ich władca został wzięty do niewoli. Ponownie, Indianie pozbawieni swojego przywódcy nie byli zdolni do jakichkolwiek działań. Atahualpa zorganizował własny wykup — ogromne ilości złota i srebra, których zebranie zajęło wiele miesięcy. Po uiszczeniu zapłaty, Hiszpanie osądzili władcę Inków i skazali na śmierć. W dowód łaski za to, że przeszedł on na wiarę chrześcijańską, Atahualpa nie został spalony na stosie, lecz uduszony" (Świat Wiedzy).


Zniszczenie Majów

Głównym odpowiedzialnym za zniszczenie kultury i religii Majów jest franciszkanin Diego de Landa (1524-1579) — ten sam, który napisał o Majach znane dziełko Relacion de las cosas de Yucatan. Oto fragment publikacji naukowej opisującej działalność inkwizycyjno-destrukcyjną Landy:

"Był to dokładnie rok [1562], kiedy o. Diego de Landa, zwierzchnik misji franciszkańskiej w Jukatanie, wezwał Święte Oficjum Inkwizycji w odpowiedzi na raporty o odstępstwach wśród chrześcijańskich konwertytów.

Zakonnicy pod dowództwem Landy, uzbrojeni w kwestionariusze, prowadzili inspekcje poza granicami Jukatanu. Wielka liczba podejrzanych „idolatrów", czyli wyznawców majańskich bogów, została w ich wyniku aresztowana i oskarżona. Jeśli nierychliwie składali zeznania, zakonnicy 'wybierali na ogół zamiast tortur zawieszenie delikwenta za rozciągnięte ręce na linie', jak napisał Landa, jakkolwiek był on opisywany jako „królowa tortur" [ 1 ]. Kiedy zachodziła dalsza potrzeba, zakonnicy używali bata, mocowali do stóp wiszących na linie kamienne obciążenia, pryskali na skórę gorący wosk lub gotującą się wodę, wiązali powrozy wokół ramion i ud, które następnie były zaciskane przez obroty desek lub kół pasowych. Czasami wyprowadzali człowieka na dwór, gdzie rozwierano mu usta za pomocą kołków, by następnie wlewać w nie tak wiele wody, aż do spuchnięcia brzucha, po czym stali nad nim, dopóki woda zmieszana z krwią nie wypływała ustami, nosem, uszami. Po uzyskaniu przyznania zapadał wyrok, który mógł oznaczać 200 batów, nakaz noszenia do trzech lat wyróżniającego stroju — żółtej koszuli z czerwonym krzyżem lub uczynienie niewolnikiem na okres do pięciu lat". [ 2 ]

W toku jego dalszej działalności, na postępowanie inkwizytora Landy złożono liczne skargi do pierwszego biskupa Jukatanu, Francisco Torala, który powołał komisję do ich zbadania.

„Na podstawie danych, które zebrali, wobec 6330 osób zastosowano kary kościelne [grzywny — przyp. MA], kolejne 4549 zostało poddane torturom. W wyniku tortur 32 osoby zostały ranne lub okaleczone, 157 osób zmarło, 13 osób popełniło samobójstwo tuż przed aresztowaniem a 18 osób zaginęło" (Tedlock).

Biskup Toral stwierdził, że dowody zebrane przez Landę w jego postępowaniach w ogromnej mierze były fałszywe. W konsekwencji uwolnił wszystkich jego więźniów. Działalność inkwizycyjna Landy w Jukatanie zakończyła się w 1564 r., kiedy został odwołany do Hiszpanii. W następstwie jego działalności król Filip II pozbawił zakony mnisze uprawnień jurysdykcyjnych w sprawach wiary oraz wyjął wszystkich Indian spod jurysdykcji Inkwizycji. Ostatecznie jednak Landa został rozgrzeszony dzięki inkwizytorowi Pedro de Guzmanowi i w 1573 r. triumfalnie wrócił na Jukatan, gdzie objął biskupstwo po nieżyjącym Toralu.

Głównym momentem destrukcji kultury Majów było sławetne auto-da-fé zorganizowane przez o. Landę w mieście Mani na Jukatanie w dniu 12 lipca 1562 r. Spalono wówczas ponad 40 ksiąg Majów (do dziś zachowały się jedynie 4), ok. 20 tys. świętych obrazów i rekwizytów religii Majów. Wydarzenie to miało traumatyczny wpływ na Indian. Jak przyznał sam Landa:

„Ludzie ci również korzystali z pewnych znaków lub liter, za pomocą których zapisywali w swych księgach pradawne sprawy i nauki. Znaleźliśmy wiele ksiąg spisanych tymi znakami, a że nie było w nich nic innego jeno przesądy i diabelskie łgarstwa, przeto wszystkie je spaliliśmy, co wywołało zadziwiający ich żal oraz ogromną boleść" [ 3 ].

Dziś w miejscu tym stoi restauracja „Auto da fe", która zawiera tablicę upamiętniającą zbrodnie o. Landy oraz obrazy ilustrujące niszczenie kultury Majów przez zakonników franciszkańskich.
Dziedzictwo

Relacja o wyniszczeniu Indian, Bartolome de Las Casas, 1552 r.
"[...] Między te łagodne owce, obdarzone przez swego Stwórcę wspomnianymi zaletami, weszli Hiszpanie, a skoro tylko je poznali, stali się jako wilki i tygrysy i lwy najsroższe, wygłodniałe od wielu dni. I od czterdziestu lat do dziś — a dziś również nie robią nic innego — ćwiartują ich, zabijają, niepokoją, gnębią, męczą i niszczą mnóstwem dziwnych, nowych różnorodnych, nigdy nie widzianych i nie słyszanych sposobów i okrucieństw. [...]
Wiemy na pewno, że na stałym lądzie nasi Hiszpanie okrucieństwami swymi i niegodziwymi czynami wyludnili i zniszczyli przeszło dziesięć królestw i sprawili, że królestwa te, pełne ongi istot rozumnych, są dziś opustoszałe, a są one rozleglejsze od całej Hiszpanii, licząc razem z Aragonią i Portugalią, i mają dwa razy więcej ziemi niż jest między Sewillą a Jerozolimą, to znaczy przeszło dwa tysiące mil. [...]
Ci, którzy tam pojechali i którzy nazywają się chrześcijanami, posługiwali się głównie dwoma sposobami wyplenienia i głodzenia z oblicza ziemi owych pożałowania godnych narodów. Jeden sposób — to niesprawiedliwe, okrutne, krwawe, tyrańskie wojny. Drugi sposób to — po wybiciu wszystkich, którzy mogliby pragnąć wolności, wzdychać do niej, myśleć o niej albo szukać wyjścia z mąk, które cierpią, a więc po wybiciu wszystkich prawowitych władców oraz dorosłych mężczyzn (bo zwykle podczas wojny pozostają przy życiu jedynie młodzież i kobiety) — wyniszczanie również pozostałych trudami najsurowszej, najstraszniejszej i najcięższej niewoli, w jaką kiedykolwiek mogli dostać się ludzie czy zwierzęta. Do tych dwóch sposobów piekielnej przemocy sprowadzają się, ograniczają i podporządkowują im jako rodzajom wszelkie inne, różnorodne metody wyniszczania ludów, a ilość metod jest nieskończona. [...]"

W ciągu pierwszych stu pięćdziesięciu lat „ewangelizacji" Ameryki Południowej zginęło 70 mln jej pierwotnych mieszkańców [ 4 ].

Jan Paweł II nie zdobył się na prawdę o tym podboju i zniszczeniu, za które odpowiadają przecież nie tylko katoliccy władcy, ale i katolickie duchowieństwo. Przeciwnie, uświęcił huczne obchody „500-lecia ewangelizacji Ameryki Łacińskiej", kiedy postępowe środowiska katolickie domagały się, aby papiestwo wykorzystało tę rocznicę do przeproszenia za zbrodnie wobec Indian (zob. np. akt końcowy Trzeciej Europejskiej Konferencji na Rzecz Praw Człowieka w Kościele pkt 7 z 12 stycznia 1992, Chur).

Niesmak budzą słowa Jana Pawła II podczas kazania na Santo Domingo w 1992 r. podczas otwarcia Latarni Kolumba (w kształcie olbrzymiego krzyża): "Zgromadziliśmy się przed latarnią Kolumba, która swą formą krzyża ma symbolizować krzyż Chrystusa wbity w tę ziemię w 1492 roku. W ten sposób chciano zarazem uczcić wielkiego admirała, który dał pisemny wyraz swojej woli: «Ustawiajcie krzyże na wszystkich drogach i traktach, żeby im Bóg pobłogosławił (...świętym mieczem najeźdźców-eksterminatorów — przyp.)» (...) Tak rozpoczęła się siejba cennego daru wiary" (Kazanie z 11 października 1992). A jak się zakończyła — wszyscy wiemy.

Niektórzy pasterze kościoła zdobyli się na wyznanie prawdy o owej „siejbie cennego daru wiary", np. Biskup Xingu (Brazylia) Erwin Kräutler, jak podawała Katolicka Agencja Informacyjna z 6 marca 1991 r., powiedział, że Kościół katolicki wtargnął przed 500 laty do Ameryki Łacińskiej, „w europejskim stroju, bez respektu dla indiańskich kultur", i stał się współwinny „największej masakrze w dziejach ludzkości", zaś jego misjonarze potępili wszelkie uczucia religijne Indian jako „pochodzące od szatana". Rok później Jan Paweł II przemawiając na tym kontynencie skwapliwie przemilczał tę okrutną prawdę.

Słusznie więc w odpowiedzi na te kościelne obchody y 1992 r. pewna Indianka powiedziała, że od czasów Kolumba zaczął się „proces eksterminacji, który nigdy nie ustał", a rok 1992 nie jest żadnym powodem do świętowania, gdyż „Holocaustu popełnionego na Żydach też się przecież nie celebruje, tylko oddaje cześć pamięci ofiar ludobójstwa".

Dziś wypaczanie tego „dziedzictwa chrześcijańskiego" kontynuuje popularny katolicki fundamentalista, Mel Gibson, który po przedstawieniu śmierci Chrystusa, zabrał się za okres schyłkowy Majów. Gwatemalski pełnomocnik ds. rasizmu, Ricardo Cajas, powiedział, że "Apocalypto" przedstawia Majów w bardzo niekorzystnym świetle. Uznał, że najnowsze dzieło Gibsona cofa rozumienie cywilizacji Majów o 50 lat. Film przedstawia Majów jako barbarzyńców i morderców, których uratować może jedynie przybycie Hiszpanów — powiedział.

Więcej tutaj:

http://user26538.hvs.pl/yogin/index.php

Przypisy:
[ 1 ] Inkwizytorzy kierowali się zasadą, że „przyznanie się jest królową dowodów", zaś za „królową tortur" uważali strappado, wahadło, rozciąganie człowieka na linie za ręce — przyp. MA.
[ 2 ] Dennis Tedlock, Torture in the Archives: Mayans Meet Europeans, American Antropologist, New Series, Vol. 95, No. 1 (Mar., 1993), 139-152.
[ 3 ] za: T. Laughton, Majowie.
[ 4 ] Jakkolwiek duża część zmarła w wyniku chorób przywleczonych przez kolonizatorów.

Bruksela chce nas pozbawić leków naturalnych

Chodzi o rozporządzenie 1924/2006/WE w sprawie oświadczeń żywieniowych i zdrowotnych dotyczących produktów medycyny naturalnej. Nakłada ono na sprzedawców naturalnych produktów medycznych obowiązek uzyskania specjalnego zezwolenia, aby móc informować konsumentów – pisemnie lub ustnie – o właściwościach terapeutycznych oferowanych produktów naturalnych.
Takie zezwolenie wydaje Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA, European Food Safety Authority), który na podjęcie w tej mierze decyzji potrzebuje od 3 do 5 lat! (zob. tekst obok). Co więcej, na blisko 44.000 wniosków złożonych od 2008 r., urząd ten wydał jak dotąd zaledwie 241 zezwoleń.

Jest to kolejne już, tym razem wyjątkowo dotkliwe i podstępne uderzenie w preparaty pochodzenia naturalnego, stanowiące często skuteczną konkurencję dla różnego rodzaju specyfików syntetycznych, a za całą sprawą kryją się w sposób oczywisty interesy wielkich koncernów farmaceutycznych. Do czasu uzyskania stosownych dokumentów i odpowiednich zezwoleń wspomniane produkty nie będą bowiem mogły być sprzedawane na dotychczasowych zasadach lub z takim opisem, jak dotychczas, co poważnie ograniczy lub wręcz wyeliminuje ich dostępność. Mamy tu do czynienia z bezprecedensowym, jeśli chodzi o jego skalę, skandalem polegającym na naruszeniu podstawowych wolności obywatelskich oraz praw człowieka poprzez zablokowanie możliwości dokonywania przez ludzi suwerennych wyborów w odniesieniu do własnego zdrowia. Żadną miarą nie wolno się na to godzić.

W polityce funkcjonuje stare powiedzenie: Milczenie oznacza zgodę. Jeśli nie wyrazisz swojego zdania, podpisując petycję, europejscy biurokraci zrozumieją to jako przyzwolenie na ten niekorzystny dla wszystkich w Polsce przepis. Pomyślą, że ta ogromna przysługa, jaką wyświadczają przemysłowi farmaceutycznemu i spożywczemu, nie wzbudziła niczyjego zainteresowania ani oburzenia i otrzymali zielone światło do działania. Dlatego wszyscy liczymy na Twój podpis, bo nadeszła chwila prawdy. Będzie on bardzo ważnym i demokratycznym gestem dla działań podejmowanych przez Instytut Obrony Zdrowia Naturalnego.

Po podpisaniu petycji przekaż tą wiadomość wszystkim swoim znajomym. Powiedz im, że trzeba działać. Naprawdę nie ma czasu do stracenia.

http://www.iozn.pl/petycja/Podpisz_petycje.html?utm_source=wpis&utm_medium=strona&utm_campaign=201210-wpis-IOZN

Źródło: http://www.iozn.pl